Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37642
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    247

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Grzyby żywiące się odchodami krów i innych przeżuwaczy wytwarzają zarodniki bijące rekordy prędkości w naturze. Są one bardzo małe (ich wielkość wynosi od 10 mikrometrów do 0,5 mm), ale przemieszczają się z szybkością 25 metrów na sekundę (PLoS ONE). By móc się skutecznie rozmnażać, koprofilne grzyby muszą być zjedzone przez roślinożerców. Zwierzęta nie pasą się jednak w pobliżu swoich odchodów, problem należało więc jakoś rozwiązać. Dlatego też w toku ewolucji powstały mikroskopijne katapulty lub, jak kto woli, trampoliny, wyrzucające zarodniki na odległość 2,5 m. To jednak mniej, niż wynikało z modeli matematycznych. Nicholas Money z Miami University i zespół mogli dokładnie wyliczyć prędkość, ponieważ posłużyli się kamerą utrwalającą 250 tys. klatek na sekundę. Monitorowali działania 4 gatunków grzybów. W jednej minucie zarodniki spoczywają na odchodach, a milionowe sekundy później już podróżują z prędkością 25 metrów na sekundę. Amerykanie odnotowywali przyspieszenia do 180 tys. g. To największa wartość mierzona w powietrzu. By wiedzieć, z czym mamy do czynienia, naukowcy podają przykłady skaczącej antylopy, która osiąga przyspieszenie jedynie 1,6 g, pchły ze skromnymi 200 g lub astronautów, którzy podczas startu wahadłowca zmagają się maksymalnie z 4 g. Najszybsze zarodniki w ciągu jednej sekundy przemieszczają się o milion długości swojego "ciała". Człowiek o wzroście 1,8 m, który miałby przebywać w ciągu sekundy milion swoich wysokości, [...] poruszałby się 5000 razy szybciej niż dźwięk. Czemu jednak przewidywania modeli matematycznych rozminęły się z rzeczywistością? Diana Davis zwróciła uwagę na uwalniane z zarodnikami krople wody. Żeby strzyknąć zarodnikami, grzyby wykorzystują ciśnienie osmotyczne. Bazując na składzie wydzielanych soków, wyliczono ciśnienie wewnątrz komórki. Zgodnie z modelem matematycznym, powinno być ono bardzo wysokie, by zarodniki dało się odrzucić aż na kilka metrów. Zamiast tego Davis zauważyła, że ciśnienie wewnątrz strzykających komórek nie jest wyższe od stwierdzanego w innych komórkach grzybni. Wygląda więc na to, że przeceniono opór stawiany maleńkiej kropelce wody przez powietrze.
  2. Amerykańskie Biuro Patentowe od roku prowadzi interesujący eksperyment, który ma udoskonalić system przyznawania patentów. Nie od dzisiaj bowiem liczne firmy, szczególnie z rynku IT, skarżą się, że wiele przyznawanych patentów jest co najmniej wątpliwych i trafiają one w ręce osób, których jedynym celem jest pozywanie gigantów i wyłudzanie odszkodowania. W ramach programu Peer-to-Patent w procesie przyznania patentów może uczestniczyć właściwie każdy. Wnioski patentowe są publikowane, a osoby zainteresowane mogą wysyłać komentarze, które trafiają do Biura Patentowego. Taki system może przede wszystkim pomóc w znalezieniu przypadków wcześniejszego użycia podobnych rozwiązań. Jest to bardzo trudne, ale istnienie tzw. "prior art" uniemożliwia przyznanie patentu. Drugim z przypadków, gdy patent nie może zostać przyznany jest sytuacja, gdy opisuje on rozwiązanie oczywiste. Program powinien ułatwić życie urzędnikom rozpatrującym patenty. Często nie są oni bowiem w stanie dotrzeć do wszelkich informacji. Pomysłodawcy Peer-to-Patent mają nadzieję, że zmniejszy się liczba patentów przyznawanych "trolom patentowym", odetchną korporacje i sądy zasypywane pozwami o naruszenie wątpliwych patentów. Program Peer-to-Patent jest finansowany przede wszystkim przez firmy z działu IT i fundacje. W pierwszym roku istnienia za jego pomocą rozpatrywano wnioski dotyczące patentów na oprogramowanie, sprzęt komputerowy i rozwiązania dotyczące zabezpieczeń. Chętni mogli wypowiadać się w sprawie wniosków takich gigantów jak IBM, HP, Microsoft, General Electric, Red Hat, a nawet prywatnych osób. Największe nadzieje w Peer-to-Patent pokładają właśnie takie firmy jak IBM czy Microsoft. Ich zdaniem, pracownicy Biura Patentowego nie są w stanie samodzielnie rozpatrzyć wszystkich wniosków. Biuro zatrudnia bowiem nieco ponad 5800 ekspertów. Jeszcze w 1987 roku mieli oni do rozpatrzenia 137 173 wnioski. Dziesięć lat później ich liczba wzrosła do 237 045 wniosków, a w ubiegłym roku złożono aż 467 243 wnioski patentowe. Z jednej strony coraz częściej dochodzi do przypadków, gdy korzystają z tego trole patentowe, z drugiej - na przyznanie patentów czeka się coraz dłużej. Obecnie średni czas oczekiwania wynosi już 32 miesiące, a na koniec 2007 roku było do rozpatrzenia niemal 761 000 wniosków z ubiegłego roku i lat poprzednich. Długie okresy oczekiwania są nie do zaakceptowania dla przemysłu IT, w którym zmiany zachodzą bardzo szybko.
  3. Hakerzy uniemożliwili Al-Kaidzie umieszczenie w Sieci swojego rocznicowego przesłania. Od czasu ataków na WTC i Pentagon organizacja bin Ladena udostępniała każdego roku nagranie, na którym albo bin Laden, albo al Zawahiri, wygłaszali przemówienie. As-Sahab, część Al-Kaidy odpowiedzialna za działania propagandowe, zapowiadał, że i w bieżącym roku 11 września zostanie umieszczone w sieci nagranie. Amerykańskie agencje wywiadowcze poinformowały, że hakerzy odłączyli As-Sahab od Sieci i uniemożliwili tym samym rozpropagowanie przesłania. Służby specjalne państw zachodnich podejrzewają, że za atakiem na As-Sahab stoją Aaron Weisburd z organizacji Internet Haganah i Rusty Shackleford z My Pet Jawa. Obaj są znani z tego, że walczą w Sieci z islamskimi hakerami. To nie pierwszy przypadek, gdy zachodni hakerzy atakują infrastrukturę IT terrorystów. W 2004 roku grupa TeAmZ USA wyłączyła witrynę należącą do Abu Musy al-Zarqawiego, szefa Al-Kaidy w Iraku. W miejscu WWW umieszczono obrazek pingwina trzymającego broń.
  4. Francuski Peugeot postanowił udowodnić, że samochody hybrydowe mogą konkurować z tradycyjnymi pojazdami na torach wyścigowych. Firma chce, by samochód Peugeot 980 HDi FAP "Hy" wziął udział w przyszłorocznym wyścigu na torze Le Mans. Pojazd wyposażono w dodatkowy, 80-konny silnik elektryczny, który może napędzać go sam lub też służyć jako źródło dodatkowej mocy dla silnika diesla. Samochód jest gotowy do wyścigu, jednak nie wiadomo czy pojawi się na torze. Automobile Club de l'Ouest, który ustala zasady obowiązujące na torze Le Mans, zapowiedział co prawda zmiany w regulaminie, jednak mają one za zadanie zniwelować przewagę, jaką nad silnikami benzynowymi mają urządzenia dieslowskie. Nie wspomniano o ewentualnym dopuszczeniu hybryd. Jednak sam fakt wyprodukowania przez Peugeota wyścigowej hybrydy to kolejny dowód na to, że w niedalekiej przyszłości tego typu samochody staną się realną alternatywą dla pojazdów z tradycyjnym napędem. Najbardziej chyba znanym alternatywnym samochodem sportowym jest Tesla Roadster. Pojazd, wyposażony w 248-konny silnik elektryczny, przyspiesza od 0 do 100 km/h w ciągu 4 sekund, a jego prędkość maksymalna wynosi ponad 200 kilometrów na godzinę. Największą jego wadą jest natomiast krótki zasięg, wynoszący nieco poniżej 400 kilometrów oraz konieczność ładowania baterii przez 3,5 godziny.
  5. Wygrywając, mężczyźni o mocno zbudowanych, toporniejszych twarzach doświadczają większego skoku poziomu testosteronu niż panowie o miękkich, delikatniejszych rysach (Proceedings of the Royal Society, Biological Sciences). Ponieważ wcześniejsze badania wykazały, że stężenie testosteronu wzrasta, gdy mężczyzna wygrywa w sporcie lub w grze hazardowej, dr Nicholas Pound z Brunel University i jego zespół również zaaranżowali eksperyment ze sportem w tle. Poprosili 57 mężczyzn w wieku dwudziestu kilku lat o wzięcie udziału w zabawie, w której współzawodnictwo stanowiło ważny element. Ochotnicy mieli bowiem przewidywać wyniki zmagań w sumo. Losowo decydowano, czy danemu mężczyźnie udawało się dobrze wytypować lepszego sportowca. Jego znajomość tematu nie mogła więc niczego zmienić. Wg Pounda, przypominało to sędziowanie rzutu monetą. Odkryliśmy, że po odniesieniu sukcesu panowie z bardziej zmaskulinizowaną budową twarzy (np. dużą żuchwą i wydatnymi łukami brwiowymi) doświadczali większego skoku stężenia testosteronu. A zatem w ich przypadku wygrana wiąże się z silniej wyrażoną reakcją endokrynną. Mężczyźni z wyższym bazowym poziomem testosteronu przyciągają kobiety z podobną cechą: wyższym stężeniem androgenów.
  6. Dentysta w supermarkecie? Czemu nie. Do gabinetu z taką lokalizacją można wpaść przy okazji zakupów, wywołując po drodze zdjęcia z wakacji. Tego typu usługi świadczone będą w obiektach brytyjskiej sieci Sainsbury. Pierwszy sklepowy gabinet otworzy swoje podwoje w Sale, w dodatku będzie czynny przez okrągły tydzień. Okoliczni mieszkańcy na pewno chętnie skorzystają z usług stomatologa, ponieważ dotąd znalezienie kliniki, która zgodziłaby się przyjąć nowych pacjentów, graniczyło z cudem. Specjaliści mają nadzieję, że pozwoli to obniżyć kwoty przeznaczane przez wyspiarski odpowiednik polskiego NFZ-etu (National Health Service, NHS) na leczenie stomatologiczne. W niedalekiej przyszłości gabinety dentystyczne powstaną również w innych sklepach Sainsbury. Oferta marketowego gabinetu obejmuje zarówno okresowe przeglądy stanu uzębienia, jak i zdejmowanie kamienia czy leczenie kanałowe. W Sale pojawiły się już tłumy chętnych. Pomysłodawcą projektu jest doktor Lance Knight, właściciel kilku prywatnych praktyk dentystycznych w Manchesterze.
  7. Badacze z Wayne State University informują o obiecujących wynikach testów nad szczepionką, która w przyszłości ma szansę kompletnie wyleczyć aż 20-30% przypadków raka piersi u kobiet. Badania przeprowadzone na myszach potwierdzają stuprocentową skuteczność terapii przy braku toksyczności. Eksperymentalna terapia, której testy nadzorowała dr Wei-Zen Wei, polegała na wzbudzeniu w organizmie gospodarza reakcji immunologicznej na białko HER2. Należy ono do grupy receptorów reagujących na czynniki wzrostu tkanki nabłonkowej. Jest ono obecne na zdrowych komórkach, lecz w przypadku nowotworu dochodzi do jego nadmiernej syntezy lub niekontrolowanej aktywności, co prowadzi do nieprawidłowego rozrostu tkanki. Cechę taką wykazuje mniej więcej co czwarty nowotwór piersi u kobiet. Nowoczesna medycyna zna już kilka leków działających bezpośrednio na receptor HER2, lecz stosowanie niektórych z nich wywołuje poważne efekty uboczne. Dodatkowym problemem jest pojawiająca się w pewnym momencie oporność na leczenie. Uzyskane dotychczas informacje na temat skuteczności i bezpieczeństwa eksperymentalnej terapii pozwalają wierzyć, że wspomniane problemy mogą zostać zażegnane. Badacze potwierdzili nawet, że nowa metoda leczenia raka piersi działa nawet wtedy, gdy guz przestał reagować na stosowane zwykle preparaty. Głównym elementem terapii jest odpowiednio skonstruowany plazmid - niewielka cząsteczka DNA wystepująca w charakterystycznej, kolistej formie. Jest on zawieszany w roztworze zawierającym czynnik stymulujący odpowiedź immunologiczną, czyli tzw. adjuwant (różne rodzaje adjuwantów są dodawane do wszystkich stosowanych obecnie szczepionek niezależnie od ich przeznaczenia). Mieszanina jest dostarczana do organizmu myszy z zastosowaniem impulsów elektrycznych - w momencie przyłożenia napięcia dochodzi do chwilowego zaburzenia struktury błon komórkowych, dzięki czemu komórki "otwierają się" i pobierają plazmid wraz z adjuwantem. Podawane myszom DNA zawiera zmodyfikowany gen kodujący receptor HER2. Ze względów bezpieczeństwa jego sekwencja została skrócona, by wyeliminować zdolność białka do przekazywania sygnałów promujących podziały komórkowe. Gdy plazmid trafia do komórki, następuje synteza białek kodowanych przez zawarte w nim geny. Gwałtowna synteza ogromnej liczby cząsteczek receptora powoduje rozwinięcie skierowanej przeciwko niemu odpowiedzi immunologicznej. Na początku polega ona na eliminacji komórek zawierających plazmid, lecz na dalszym etapie układ odpornościowy "poszukuje" komorek wytwarzających HER2 i niszczy je. Co ważne, terapia oszczędza zdrowe komórki, posiadające na swojej powierzchni prawidłową liczbę receptorów. Przeprowadzony eksperyment nie jest pierwszą terapią nowotworu, w której głównym składnikiem są cząsteczki DNA. Kilka takich terapii, w tym jedna pochodząca z laboratorium dr. Wei, przechodzi obecnie testy kliniczne na ludziach. Obecnie jest jednak zbyt wcześnie, by precyzyjnie określić szansę na ich rejestrację i ostateczne dopuszczenie do użycia w rutynowej terapii. Opóźnienie to jest, oczywiście, spowodowane względami bezpieczeństwa. Z drugiej strony istnieje jednak nadzieja, że podobny typ szczepionek może być za kilka lat podawany osobom zdrowym, by zapobiegać rozwojowi nowotworów wykazujących nadprodukcję HER2.
  8. Od jak dawna w naturze funkcjonuje dobór naturalny? Zwykliśmy uważać, że od początku życia na Ziemi. Badacze z Uniwersytetu Harvarda uważa jednak, że... jest starszy od najstarszych form ożywionych. Dwaj naukowcy zajmujący się zagadnieniami z pogranicza matematyki i biologii, prof. Martin Nowak oraz dr Hisashi Ohtsuki, opracowali model obliczeniowy ewolucji prostych związków chemicznych obecnych na Ziemi na bardzo wczesnych etapach jej istnienia. Model ich autorstwa opiera się na założeniu, że na samym początku na naszej planecie były dostepne wyłacznie najprostsze związki chemiczne. Z nich, w zależności od szeregu uwarunkowań, mogły powstawać kolejne, coraz bardziej złożone. Zgodnie z opracowanym modelem, z czasem powinno dochodzić do wzrostu ilości jednych substancji i eliminacji innych ze względu na ich wykorzystanie do syntezy nowych związków. Najważniejszymi czynnikami regulującymi tę zależność są: dostepność substratów ("surowców") do przeprowadzenia kolejnych syntez oraz prawdopodobieństwo zajścia określonej reakcji. Stworzona symulacja jest, oczywiście, znacznie uproszczona i nie uwzględnia informacji o wielu czynnikach mogących wpływać na "ewolucję" związków chemicznych. Mimo to wykonane obliczenia pokazują w prostej i przystępnej formie, że ewolucja mogła zachodzić na Ziemi znacznie wcześniej, niż powstały pierwsze organizmy żywe. Jeżeli model ten jest prawdziwy, oznacza to, że bardzo ciężko o uchwycenie momentu, w którym "zaczyna się" życie. Jaka jest najważniejsza, zdaniem badaczy, cecha "związku ożywionego"? Ich zdaniem kluczową właściwością takiej substancji jest jej zdolność do replikacji (cechę taką wykazuje m.in. DNA). Im wiekszy jest jej potencjał do namnażania, tym szybciej pochłaniałaby ona cząsteczki innych substancji i tym samym zwiększałby się jej udział w mieszaninie. Jak uważa prof. Nowak, o życiu możemy mówić wtedy, gdy związek zdolny do replikacji osiąga wyraźną przewagę nad pozostałymi: Ostatecznie życie niszczy prażycie, tłumaczy. Pożera rusztowanie, na którym samo powstało. Prosta symulacja opracowana przez prof. Nowaka pokazuje, w jaki sposób systemy nieożywione mogły stopniowo ewoluować do postaci, którą możemy uznać za formę życia. Zdaniem naukowca w ogromnej mieszaninie związków nieożywionych wciąż dochodzi do "testowania" nowych substancji pod kątem ich zdolności do nabycia cech organizmu żywego. Nie wszyscy naukowcy podzielają entuzjazm autora badań. Część z nich uważa, że projekt ten, choć bardzo atrakcyjny i interesujący, wnosi niewiele informacji przydatnych dla specjalistów nauk eksperymentalnych. Pracująca na tej samej uczelni Irene Chen ocenia, że podchwytliwym zadaniem jest dokładne ustalenie, jakich związków użyć [dla symulacji powstawania życia - red.]. Dodaje: model Martina jest w tej kwestii po prostu agnostyczny.
  9. O człowieku zdystansowanym, nieprzystępnym często mówi się, że jest chłodny. Ktoś nieczuły ma zamiast serca lód. Tego typu porównania pojawiają się nie tylko w języku potocznym, identyczną metaforykę spotyka się też w bajkach, np. Królowej śniegu. Czy mamy więc do czynienia z figurą czysto retoryczną, czy np. samotność, desperacja lub smutek mogą naprawdę obniżyć ciepłotę ciała? Psycholodzy Chen-Bo Zhong i Geoffrey Leonardelli z Uniwersytetu w Toronto postanowili to sprawdzić (Psychological Science). Ochotników podzielono na dwie grupy. Jedna z nich miała sobie przypomnieć sytuację społecznego wykluczenia, np. usunięcie z klubu. Pozostali przywoływali wspomnienie przyjemnego doświadczenia, gdy zostali przyjęci przez jakąś grupę. Po wykonaniu tego zadania wolontariusze mieli ocenić temperaturę w pomieszczeniu. Badacze twierdzili, że przyda się to obsłudze budynku. Ludzie podawali bardzo różne wartości: od ok. 12 aż do 40 stopni Celsjusza. Ci, których myśli krążyły wokół odrzucenia z przeszłości, sądzili, że w pokoju jest chłodniej. Zauważyliśmy, że doświadczenie społecznego wykluczenia rzeczywiście wiąże się z chłodem. Być może dlatego ludzie używają przenośni związanych z temperaturą - podsumowuje Zhong. W drugim eksperymencie psycholodzy nie polegali na pamięci badanych, ale "na bieżąco" wprowadzali ich w określony stan emocjonalny. Ochotnicy brali udział w komputerowej symulacji gry w piłkę. Do niektórych rzucano ją często, inni nie otrzymywali jej w ogóle. Zaczynali się więc czuć wykluczeni. Potem wolontariusze mieli ocenić apetyt na różne pokarmy i napoje, np. gorącą kawę, krakersy, zimną colę, jabłko i ciepłą zupę. Osoby wyrzucone poza margines gry w piłkę dużo częściej decydowały się na rozgrzewającą kawę lub zupę. Nasze badania sugerują, że gorący rosół to sposób na uporanie się ze społecznym odrzuceniem - żartuje Leonardelli. Opisane studium wiele wnosi do rozumienia zaburzeń afektywnych. Depresja sezonowa (ang. Seasonal Affective Disorder, SAD) może być efektem nie tylko skrócenia dnia (a więc ograniczonego dostępu do promieni słonecznych), ale również skutkiem niższej temperatury, która wywołuje smutek.
  10. Dzieci bardziej cieszą się z prezentów niż dorośli. Teraz już wiadomo, że w grę wchodzi nie tylko rutyna. Wykazano bowiem, iż u młodszych osób obszary mózgu przetwarzające informacje na temat nagrody uaktywniają się w dużo większym stopniu (Proceedings of the National Academy of Sciences). Doktorzy Karen Berman i Jean-Claude Dreher z amerykańskiego Narodowego Instytutu Zdrowia Psychicznego posłużyli się dwoma metodami obrazowania mózgu: funkcjonalnym rezonansem magnetycznym (fMRI) i pozytonową tomografią emisyjną (radioznacznikiem była w tym przypadku fluorodopa). W ten sposób sprawdzali, jakie obszary mózgu są stymulowane przez nagrodę i obietnicę nagrody u młodszych i starszych dorosłych. Za prawidłowe funkcjonowanie układu nagrody odpowiada dopamina. Wiadomo zaś, że starzenie zmniejsza zarówno liczbę receptorów, jak i transporterów tego neuroprzekaźnika. Gdy podczas eksperymentu 20 dwudziestokilkulatkom i 13 sześćdziesięciokilkulatkom dano możliwość zagrania na komputerze "na automatach", a następnie wypłacono nagrodę, u tych drugich centra motywacyjne rozświetliły się w mniejszym stopniu. Berman zaznacza, że dzięki tego typu badaniom nie tylko zdobywamy wiedzę na temat normalnego procesu starzenia, ale także dowiadujemy się czegoś o zaburzeniach związanych z układem dopaminergicznym, np. schizofrenii, uzależnieniu od hazardu, narkotyków czy chorobie Parkinsona. W momencie przewidywania nagrody u młodych uczestników studium uaktywniły się 3 obszary układu nagrody: 1) prążkowie (striatum), 2) zakręt obręczy oraz 3) rejon w lewym płacie ciemieniowym. U starszych ochotników uaktywniał się tylko trzeci z wymienionych obszarów. Ponieważ dopamina jest szczególnie istotna dla prążkowia, wg Berman, zaobserwowane zjawisko świadczy o postępującej z wiekiem degeneracji układu dopaminergicznego. Gdy wolontariusze dostawali nagrodę pieniężną do ręki, u osób tuż po dwudziestce uaktywniały się kora ciemieniowa i czołowa. U sześćdziesięciolatków pobudzenie było sporo słabsze.
  11. Podczas premiery przeglądarki Chrome Google dziękował dwóm opensource'owym projektom, z których korzystał - Firefoksowi i WebKitowi. Okazuje się, że podziękowania należą się też... Microsoftowi. Scott Hanselman, jeden z programistów Microsoftu, poinformował, że w kodzie Chrome'a wykorzystano również Windows Template Library, które gigant z Redmond upublicznił na opensource'owej licencji w 2004 roku. Oczywiście Google tego nie ukrywa. Każdy kto wczyta się w licencję Chrome'a znajdzie w niej informacje o tym, jaki kod firm trzecich został wykorzystany w przeglądarce. Co ciekawe, Google wykorzystał w Chrome jeszcze inne fragmenty Microsoftu. Aby skorzystać z technologi Data Execution Prevention, która ma chronić przed wirusami, Google użył nieudokumentowanych funkcji (nota bene ostatnio zostały one też dodane do WINE), dzięki którym technologia ta działa w Windows XP SP2. Jest to o tyle ryzykowne, że to nieoficjalny i niewspierany przez Microsoft kod. Został on stworzony na wewnętrzne potrzeby firmy, więc nie ma żadnej gwarancji, że Microsoft w ogóle będzie kontynuował prace nad nim i publikował aktualizacje. Co więcej, aby wspomniany kod Microsoftu działał, konieczne było przeprowadzenie inżynierii wstecz (reverse engineering) na kodzie Windows Visty. Hanselman uważa, że postępowanie Google'a dobrze świadczy o potędze open source i zaznacza, że chciałby, żeby jego firma upubliczniała więcej kodu na wolnych licencjach.
  12. Amerykańska firma Honeywell złożyła wniosek patentowy opisujący sposób ochrony samolotów pasażerskich przed ręcznymi wyrzutniami rakiet ziemia-powietrze. Pomysł polega na przydzieleniu każdej maszynie eskorty dronów, czyli bezzałogowych samolotów. W razie wykrycia ataku, formacja dronów schodziłaby tak, by znaleźć się pomiędzy rakietą a samolotem pasażerskim, a jej zadaniem byłoby oślepienie głowicy naprowadzającej rakiety za pomocą laserów i flar. Jeśli by się to nie udało, drony miałyby przyjąć uderzenie na siebie. Drony nie towarzyszyłyby samolotom przez cały czas. Zapewniałyby ochronę podczas startu i lądowania, od momentu, w którym samolot pasażerski znalazłby się niżej niż 5500 metrów. To wysokość nieosiągalna dla ręcznych wyrzutni rakiet. Powyżej niej samoloty pasażerskie są bezpieczne. Co prawda ręczne wyrzutnie rakiet ziemia-powietrze są trudno dostępne, jednak eksperci uznają je za realne zagrożenie. W 2002 roku w Kenii próbowano za ich pomocą zestrzelić izraelski samolot pasażerski. System Honeywella to nie jedyny pomysł obrony maszyn cywilnych. Jak wcześniej informowaliśmy Amerykański Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego testuje "JetEye" - laserowy system obronny montowany bezpośrednio w samolotach pasażerskich.
  13. Codzienne picie do posiłku herbatki rumiankowej zapobiega komplikacjom cukrzycowym, m.in. uszkodzeniu nerwów, nerek czy utracie wzroku. Badacze z Japonii i Wielkiej Brytanii uważają, że na bazie rumianku można by wyprodukować skuteczne lekarstwo dla osób z cukrzycą typu 2. (Journal of Agricultural and Food Chemistry). Atsushi Kato i zespół podkreślają, że rumianek jest od stuleci wykorzystywany jako środek łagodzący bóle menstruacyjne, bóle brzucha czy objawy przeziębienia. Jakiś czas temu pojawiły się też teorie, że warto by go zastosować w odniesieniu do cukrzycy. Podczas eksperymentów wyciąg z rumianku podawano przez 3 tygodnie szczurom z cukrzycą. W porównaniu do grupy kontrolnej "przestrzegającej" zwykłej diety, zwierzęta z grupy z suplementem miały dużo niższy poziom cukru we krwi. Członkowie międzynarodowej ekipy wspominali też o skuteczniejszym hamowaniu reduktazy aldozy (ALR2) i sorbitolu, których wyższe stężenia zwiększają ryzyko wystąpienia powikłań cukrzycowych.
  14. Słynna hiszpańska jamón ibérica nie może być ani za sucha, ani za mokra. Do określania jej wilgotności wykorzystano ostatnio kosmiczną technologię, która pozwala oszacować ilość płynów w organizmie astronauty podczas misji. Ekspert z dużym doświadczeniem potrafi stwierdzić na podstawie dotyku, zapachu i wyglądu, czy dojrzewająca szynka zasługuje na przyznany jej znak jakości. Ocena zawartości wody nie jest już jednak tak łatwa, stąd pomysł na wykorzystanie nowoczesnych technologii. Jako pierwszy zdecydował się na to Esteban Espuna. Integruje z istniejącą linią produkcyjną metodę, która została opracowana na potrzeby Europejskiej Agencji Kosmicznej przez firmę NTE. Pozwalała ona na monitorowanie zmian w poziomie płynów u kosmonautów pracujących w warunkach mikrograwitacji. Technologię nieco zmieniono, by nadawała się do oceny jakości jamón. Gdy któraś z szynek PSE (z bladoróżowym, delikatnym, "spoconym" mięsem) nie spełnia wymogów, wytwarza się z niej szynkę gotowaną. Cały proces jest niezwykle skuteczny i szybki, dlatego też pozwolił obniżyć ceny. Jamón ibérica wytwarza się z mięsa świń iberyjskich, które mimo upływu czasu nadal przypominają swojego przodka. Hoduje się je w południowo-zachodniej Hiszpanii. Żerują one w dehesas, czyli lasach z rzadko sadzonego dębu korkowego. Zwierzęta zjadają nie tylko żołędzie, ale także zioła i korzenie, stąd charakterystyczna woń ich mięsa. Ubój odbywa się późną jesienią i zimą. Mięso najpierw posypuje się solą morską, a po 4-6 tygodniach przenosi do suszarni. Końcowa faza produkcji to curado, czyli dojrzewanie. Szynka jest wtedy trzymana w chłodnych piwnicach, gdzie pokrywa się pleśnią Penicillium roquefortis.
  15. Zanim usłyszymy ostateczne brzmienie wyrazu, nasz mózg rozważa wszystkie możliwe słowa i ich znaczenie. Twórcy wcześniejszych teorii utrzymywali, że odbiorca jest w stanie nadążyć za tempem mówiącego (do 5 sylab na sekundę), tworząc na bieżąco małe zestawy spośród ogółu znanych sobie słów. Takie podzbiory składać się mają ze wszystkich wyrazów zaczynających się od tej samej frazy, np. katolik, katar, katorżnik. Wg naukowców, to skuteczniejsza strategia niż oczekiwanie na wypowiedzenie wszystkich głosek. Przeszukiwanie małego podzbioru jest łatwiejsze od dopasowywania gotowego wyrazu do wielotysięcznego słownika. Do tej pory nie wiedziano jednak, czy mózg uwzględnia tylko brzmienie, czy także znaczenie branych pod uwagę słów. By to rozstrzygnąć, akademicy z University of Rochester posłużyli się funkcjonalnym rezonansem magnetycznym (fMRI). Początkowo badacze myśleli, że wybrana technika będzie za wolna, gdyż poszczególne "ujęcia" to kwestia kilku sekund, a ludzie generują zestawy słów pomiędzy poszczególnymi sylabami, czyli dosłownie w okamgnieniu. Na szczęście wszystko poszło jak z płatka. Naukowcy skupili się na polu V5 kory wzrokowej. Obszar ten odpowiada za ogólne postrzeganie ruchu w polu widzenia oraz jego kierunku. Zaangażowali się w radosne słowotwórstwo i wymyślili zestaw wyrazów, z których część wiązała się w jakiś sposób z ruchem. Amerykanie zrezygnowali z prawdziwych angielskich słów, ponieważ mają one za wiele znaczeń. Założyli, że słowo przypominające wyraz "ruchowy" zwiększy przepływ krwi w polu V5. Uwzględnione wyrazy zaczynały się od tej samej sylaby, miały jednak różne zakończenia i znaczenia. Badacze napisali program komputerowy, który wyświetlał nieregularne kształty z podpisami, np. goki. Zespół stworzył nie tylko rzeczowniki, ale także czasowniki. "Biduko" oznacza, że figura będzie się przesuwać po ekranie, a "biduka", że nie zmieni swojego położenia, a jedynie kolor. Gdy studenci opanowali zestaw nowych wyrazów, umieszczono ich w skanerze fMRI. Ochotnicy widzieli na monitorze kształt i słyszeli "biduko" albo "biduka". Mimo że tylko jedno ze słów oznacza ruch, pole V5 aktywowało się w obu przypadkach (przy słowie na określenie zmiany koloru nieco słabiej). Aktywacja wywołana przez wyraz biduka wskazuje, że przez ułamek sekundy mózg rozważał obie możliwości. Ostatecznie odróżnił sylabę –ka od –ko i zarzucił związaną z ruchem interpretację. Amerykanie chcą w przyszłości rozbudować swój eksperyment. Zamierzają uwzględnić inne obszary, nie tylko V5, np. rejony reagujące tylko na specyficzny dźwięk albo na dotyk. Chcą też sprawdzić, jak mózg sortuje znaczenia, kiedy musi uwzględnić składnię lub kontekst rozmowy.
  16. Timothy Berners-Lee, uważany za "ojca WWW", powiedział w wywiadzie dla BBC, że martwi go, iż Internet jest wykorzystywany do dezinformowania ludzi. Jako przykład podał tutaj Wielki Zderzacz Hadronów, o którym można było przeczytać, iż jego uruchomienie spowoduje koniec świata. Berners-Lee wraz z kolegami z CERN-u założyli fundację, której celem będzie m.in. pomoc internautom w ocenie, czy dana witryna jest wiarygodnym źródłem informacji. W Sieci krąży olbrzymia ilość informacji, a że uwagę ludzką bardzo przyciągają sensacyjne doniesienia, powstały tysiące stron prezentujących wyssane z palca informacje, które czasami okazują się bardzo szkodliwe czy niebezpieczne. Wystarczy wspomnieć tutaj o indyjskiej nastolatce, która tak bardzo uwierzyła w koniec świata spowodowany przez LHC, że popełniła samobójstwo. Berners-Lee mówi, że pożądane byłoby stworzenie systemu ocen wiarygodności witryn. W Sieci dana witryna może bardzo szybko stać się kultową i nagle strona, którą interesowało się 12 osób z problemami osobistymi staje się witryną odwiedzaną przez tysiące ludzi - mówi Berners-Lee. I wspomina o różnych teoriach spiskowych, które są często bardzo szkodliwe. Głównym celem założonej przez niego fundacji nie jest jednak promowanie wiarygodnych witryn, a zapewnienie ludziom jak najszerszego dostępu do Sieci. The Web Foundation chce, by z Internetu mogli korzystać wszyscy i by był on coraz łatwiejszy w użyciu. Dlatego też fundacja będzie pracowała nad technologiami łatwego dostępu do Internetu przez telefony komórkowe. Uczeni chcą też zastanowić się, w jaki sposób z WWW mogą korzystać osoby, które nie potrafią czytać i pisać. Kolejnym celem fundacji będzie praca nad zdemokratyzowaniem Sieci. Obecnie bowiem coraz większy wpływ na nią mają wielkie korporacje.
  17. Jak pamiętamy, już Tesla pracował nad bezprzewodowym przesyłaniem energii elektrycznej, a ostatnio Intel zademonstrował urządzenia, które to umożliwiają. Tym razem Discovery Channel sfinansował eksperyment, w wyniku którego energia została wysłana na odległość 148 kilometrów. Autorem eksperymentu był John C. Mankins, który przez 25 lat pracował dla NASA i był odpowiedzialny za program wykorzystania energii słonecznej. Mankins wysłał 18 watów pomiędzy dwiema wyspami Hawajów. Cały eksperyment kosztował milion dolarów. W jego ramach powstało 9 paneli słonecznych i systemy, z których każdy mógł przesłać 20 watów. Jednak, aby otrzymać zgodę Federalnej Komisji Lotnictwa, moc nadajników musiała zostać dziesięciokrotnie zmniejszona. Odbiorniki zaś były tak małe, że były w stanie zebrać jedynie 1/1000 część wysłanej mocy. Celem eksperymentu było wykazanie, że energię elektryczną można wysyłać przez atmosferę na duże odległości. Mankins chce, by w przyszłości energia Słońca była pozyskiwana przez liczne krążące na orbicie satelity, które wysyłałyby ją do olbrzymiej stacji odbiorczej na Ziemi.
  18. Tej niezwykłej nocy całą Małopolskę ogarnie naukowe szaleństwo! 26 września 2008 r. swoje podwoje otworzy 40 laboratoriów małopolskich uczelni i instytucji badawczych. Każdy żądny wiedzy uczestnik „Małopolskiej Nocy Naukowców 2008” będzie mógł choć przez chwilę poczuć się naukowcem, przeprowadzając wyjątkowe eksperymenty, biorąc udział w ciekawych warsztatach i konkursach, wysłuchując fascynujących wykładów. Wyjątkową szansą dla uczestników Małopolskiej Nocy Naukowców jest bezpośrednie spotkanie ze 150 niezwykłymi naukowcami znanymi zarówno w kraju jak i za granicą. Osoby te, na co dzień zajęte odkrywaniem tajników nauki, będą dostępne dla uczestników nocy. Poszczególne grupy, wraz z naukowcami, będą przemierzać nieznane zakamarki instytutów badawczych, poznawać zastosowanie instrumentów znajdujących się w poszczególnych laboratoriach oraz efekty doświadczeń, które przeprowadzają naukowcy – przewodnicy. Piknik pod gwiazdami oglądanymi przez nowoczesne teleskopy Obserwatorium Astronomicznym, najdłuższe w Polsce Wahadło Foucaulta w kościele Św. Piotra i Pawła dowodzące przy dźwiękach muzyki organowej, że Ziemia obraca się wokół własnej osi, zabezpieczenie miejsca przestępstwa, analiza DNA, poszukiwanie śladów zbrodni w Instytucie Ekspertyz Sądowych, Matroschka - fantom ciała człowieka a eksperymenty dla lotów kosmicznych na tle spektaklu kabaretowego z głównymi rolami naukowców z Instytutu Fizyki Jądrowej PAN to tylko niektóre atrakcje „Małopolskiej Nocy Naukowców 2008”. Ciekawy program przygotowali naukowcy z Akademii Górniczo-Hutniczej, Politechnika Krakowska, Uniwersytet Jagielloński czy Uniwersytet Rolniczy. Dla najmłodszych miłośników wiedzy zostaną zorganizowane warsztaty i konkurs z nagrodami oraz imprezy towarzyszące. Szykuje się wiele atrakcji i niespodzianek, każdy uczestnik będzie mógł znaleźć coś interesującego dla siebie – ta wyjątkowa Noc utkwi w pamięci na zawsze. Szczegółowy program imprezy oraz wszystkie dodatkowe informacje na temat przebiegu wydarzenia będzie można znaleźć na stronie internetowej www.nocnaukowcow.malopolska.pl. KopalniaWiedzy objęła patronad prasowy nad Małopolską Nocą Naukowców.
  19. Profesor Seth Lloyd z MIT-u odkrył, że istnienie zjawiska splątania kwantowego może posłużyć do stworzenia niezwykle dokładnych czujników. Działałyby one jak radar i były milion razy bardziej czułe od obecnie wykorzystywanych urządzeń. Badania Lloyda są czysto teoretyczne, jednak zostały potwierdzone laboratoryjnymi eksperymentami. Profesor ma nadzieję, że w ciągu 6-12 miesięcy uda mu się skonstruować urządzenie, które w laboratorium dowiedzie słuszności jego spostrzeżeń. Taki "radar" wykorzystujący stany splątane może zostać użyty w wielu dziedzinach życia. Na polu walki żołnierze wyposażeni w specjalne okulary będą mogli w nocy oświetlić otoczenie światłem podczerwonym, a okulary odbiorą je i, dzięki wykorzystaniu splątania, żołnierz zobaczy obraz o milion razy bardziej szczegółowy, niż jest to obecnie możliwe dzięki systemom widzenia w nocy. Jednocześnie będzie mniej narażony, gdyż system taki wykorzysta znacznie mniej światła podczerwonego, które przeciwnik może wykryć. Teoretycznie, chociaż to już jeszcze bardziej odległa przyszłość, "radar" Lloyda będzie można połączyć z tomografem komputerowym, dzięki czemu przyjęta przez pacjenta dawka promieniowania będzie znacznie mniejsza niż obecnie. Profesor Lloyd mówi, że nie potrafi podać prostego wyjaśnienia tłumaczącego, dlaczego kwantowe "oświetlanie" działa, jednak wykonane przez niego teoretyczne obliczenia wykazały, że tak właśnie się dzieje. Wygląda to tak, jakby oba splątane fotony nawzajem zachowywały o sobie wspomnienia nawet wówczas, gdy wspomnienia te dawno powinny już zaniknąć - mówi Lloyd.
  20. Wydając dźwięki, nie tylko słyszymy, ale również czujemy, czy są one poprawne. Dzięki temu mechanizmowi ludzie, którzy stracili słuch jako dorośli, nadal potrafią się skutecznie komunikować za pomocą mowy (Nature Neuroscience). Podczas eksperymentu 5 głuchych osób miało mówić, podczas gdy robot delikatnie trącał ich żuchwę. Ludzie bardzo szybko nauczyli się, jak kompensować tę niedogodność. David Ostry z McGill University w Montrealu współpracował z Sazzadem Nasirem. Do tej pory naukowcy koncentrowali się na tym, jak mózg uczy się poprawnej mowy, wykrywając nieprawidłowe dźwięki za pomocą słuchu. Ostry i Nasir twierdzą, że na tym jednak nie koniec, ponieważ czujemy, czy mówimy dobrze, czy źle. Podobnie działają wytrenowani sportowcy, którzy na podstawie analizy ruchu są w stanie stwierdzić, czy w dany sposób trafią do dołka, kosza albo w boisko przeciwnika. By oddzielić wpływ uczenia za pomocą słuchu, panowie wybrali 5 osób z implantem ślimaka. Na czas eksperymentu można go było wyłączyć. Ochotnicy mieli wypowiadać krótkie słowa, które wyświetlano na ekranie komputera. W tym czasie ramię robota delikatnie uderzało w ich żuchwę, przez co przesuwała się o kilka milimetrów. Urządzenie mierzyło, jak badani korygują zaburzenie ruchu. Szturchnięcia były na tyle delikatne, że często ludzie nie mieli świadomości, że robot cokolwiek robił. Po kilkuset próbach nauczyli się oni przesuwać żuchwę o parę milimetrów, by przeciwstawić się spychaniu przez maszynę. Postępowali tak samo po włączeniu implantu. Eksperyment powtórzono na 6 słyszących osobach. Cztery zaczęły identycznie korygować ruch mięśni ust. Głusi muszą całkowicie polegać na ocenie ruchu, słyszący działają w oparciu o sytuację. W hałaśliwym otoczeniu z konieczności skupiają się na odczuciach płynących z ciała. Ostry sądzi, że opisaną zdolność można by wykorzystać w terapii zaburzeń mowy, np. jąkania.
  21. Już wkrótce rozpocznie się studium AWARE; od ang. AWAreness during REsuscitation, czyli świadomość podczas reanimacji. To część projektu Ludzka Świadomość. Pod przewodnictwem akademików z Uniwersytetu w Southampton pracować będą naukowcy i lekarze z całego świata. Jakiś czas temu w wybranych szpitalach Wielkiej Brytanii zakończyła się faza pilotażowa przedsięwzięcia. Teraz badania będą się odbywać w dodatkowych placówkach medycznych Zjednoczonego Królestwa oraz w Ameryce Północnej i Europie. Szefem zespołu naukowców jest dr Sam Parnia, ekspert w dziedzinie świadomości podczas śmierci klinicznej. Wbrew obiegowej opinii, śmierć nie jestem momentem, lecz procesem, który rozpoczyna się, gdy ustaje praca serca, płuc i mózgu [...]. Podczas zatrzymania akcji serca, asystolii, spełnione są wszystkie 3 kryteria śmierci klinicznej. Rozpoczyna się okres, trwający od kilku sekund po godzinę lub dłużej, gdy wysiłki lekarzy mogą doprowadzić do wznowienia pracy serca i odwrócenia procesu umierania. Doświadczenia ludzi z tego okresu rzucają nieco światła na to, czego umierając, z dużym prawdopodobieństwem doświadczają wszyscy ludzie. Ostatnie badania wykazały, że u 10-20% ludzi z zatrzymaniem akcji serca i śmiercią kliniczną występuje dobrze ustrukturowany proces myślenia i wnioskowania. Działa też pamięć, czasem pacjenci ze szczegółami pamiętają swoje spotkanie ze śmiercią. W ramach AWARE naukowcy będą badać mózg i świadomość. Przyjrzą się też wiarygodności zjawiska przebywania poza własnym ciałem.
  22. Naukowcy z Massachusetts Institute Technology próbują dowiedzieć się, jak to się dzieje, że potrafimy rozpoznawać obiekty. Ich prace mogą posłużyć do stworzenia maszyn widzących w sposób podobny jak ludzie. Widzenie i rozpoznawanie przedmiotów to dla nas umiejętności tak oczywiste, że w ogóle się nad nimi nie zastanawiamy. Tymczasem są to bardzo skomplikowane mechanizmy. Wystarczy uświadomić sobie, że nigdy nie widzimy dwukrotnie tego samego obrazu. Przedmioty, ludzi i zwierzęta oglądamy w coraz to nowych sytuacjach, pod innym kątem, przy zmieniającym się oświetleniu. A mimo to potrafimy je rozpoznać. Ta stabilność, niezmienność to podstawa umiejętności rozpoznawania obiektów - mówi James Di Carlo z McGovern Institute for Brain Research w MIT. Chcemy dowiedzieć się, w jaki sposób mózgowi udało się osiągnąć tę stabilność i jak możemy ją zaimplementować w systemach komputerowych - dodaje. Jedno z możliwych wyjaśnień jest takie, że w ciągu sekundy następują trzy niewielkie ruchy gałek ocznych. Tymczasem obiekty fizyczne poruszają się dość wolno. Oczy rejestrują więc "klatki" z obrazami danego obiektu, a mózg uznaje, że seria następujących po sobie "zdjęć" przedstawia ten sam obiekt i dlatego potrafimy go rozpoznać. Już wcześniej zespół DiCarlo przeprowadził ciekawy eksperyment, który potwierdziałby teorię "serii zdjęć". Badanym wyświetlano przedmiot peryferiach pola widzenia. Gdy oczy zaczynały się poruszać tak, żeby znalazł się on w centrum pola widzenia, przedmiot zamieniano na inny. Badani świadomie nie byli w stanie zarejestrować zmiany, jednak okazało się, że po pewnym czasie mylili oba przedmioty. Może to świadczyć o tym, że mózg, do którego trafiała "seria zdjęć" dwóch różnych przedmiotów, uznawał je za jeden. Ostatnio profesor DiCarlo przeprowadził kolejny eksperyment, tym razem na małpach. Naukowcy zbierali sygnały dobiegające z dolnej kory skroniowej w której najprawdopodobniej znajduje się ośrodek "stałości wzrokowej". Neurony tej kory mają swoje preferencje i reagują na "ulubiony" przedmiot niezależnie od tego, w którym miejscu pola widzenia się on znajduje. Najpierw zidentyfikowaliśmy obiekt, który neuron preferował - na przykład żaglówkę - oraz taki, który mniej 'lubił' - na przykład filiżankę herbaty - opowiada magistrant Nuo Li. Gdy w różnych miejscach pola widzenia wyświetlaliśmy żaglówkę, oczy małpy w naturalny sposób przemieszczały się tak, by znalazła się ona w centrum. Jedno z miejsc w polu widzenia wybraliśmy jako punkt, w którym będziemy małpę 'oszukiwać'. Najpierw wyświetlaliśmy tam żaglówkę, a gdy oczy zaczynały się poruszać, zmienialiśmy ją na filiżankę herbaty - mówi. Badania wykazały, że po serii takich "oszustw" neurony małp zareagowały tak samo, jak neurony ludzi z poprzednich badań - straciły orientację co do przedmiotu. Neuron, który "lubił" żaglówki nadal je preferował we wszystkich punktach pola widzenia, z wyjątkiem tego jednego, w którym pokazywano mu filiżankę herbaty. Akurat w tym miejscu zaczął preferować filiżankę herbaty. Im dłużej trwały eksperymenty, tym silniejsza była zmieniona preferencja. Co ważne, naukowcy w żaden sposób nie wpływali na preferencje małp. Zwierzęta mogły swobodnie wędrować wzrokiem po całym ekranie, na którym pokazywano obrazki. Byliśmy zdumieni efektywnością uczenia się neuronów, szczególnie po 1- lub 2-godzinnym treningu - mówi DiCarlo. Wydaje się, że nawet u dorosłych system rozpoznawania obiektów bez przerwy się uczy na podstawie doświadczenia. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że w ciągu roku oczy człowieka wykonują około 100 milionów ruchów, to ten właśnie mechanizm może być podstawą naszych umiejętności łatwego rozpoznawania obiektów - dodaje profesor.
  23. Od teraz lawenda przestanie się już kojarzyć wyłącznie z fioletowymi polami Prowansji czy zapachem w szafie. Okazuje się bowiem, że woń olejków eterycznych z tej rośliny pozwala zmniejszyć lęk odczuwany przed nieprzyjemnymi wydarzeniami, np. wizytą u dentysty. Naukowcy z King's College London zbadali 340 dorosłych osób. Ci, którzy wdychali przed wizytą u stomatologa zapach lawendy, siedząc na fotelu, byli o wiele spokojniejsi. W przypadku szczególnie przestraszonych pacjentów do tej pory dentyści częściej posługiwali się hipnoterapią lub przeprowadzali zabiegi w całkowitym znieczuleniu. Eksperyment odbywał się w poczekalni gabinetu. W połowie przypadków ustawiano tam podgrzewacz, a do wody dodawano 5 kropli olejku lawendowego. Aromaterapia odbywała się przez miesiąc. Pozostali czekali na swoją kolej w standardowych warunkach. W porównaniu do grupy kontrolnej, osoby wdychające woń fioletowych kwiatów odczuwały mniejszy lęk (wyliczone wskaźniki wynosiły, odpowiednio, 10,7 oraz 7,4). Zapach lawendy nie redukował strachu przed zabiegami dentystycznymi z odleglejszej przyszłości. Szefowa zespołu, Metaxia Kritsidima, dodaje, że strach przed dentystą wpływa nie tylko na pacjenta, ale także na lekarzy. Praca w napięciu oddziałuje na osiągane rezultaty, czasem też wydłuża samą wizytę. Dr Koula Asimakopoulou wspomina, że różnice w poziomie doświadczanego stresu obserwowano bez względu na cel wizyty: rutynowy przegląd versus borowanie.
  24. Według brytyjskich psychologów, magia powinna się stać obowiązkowym przedmiotem szkolnym. Profesor Richard Wiseman uważa, że czarowanie sprawia, że dzieci stają się pewniejsze siebie, wzrastają też ich umiejętności społeczne. "Nauka magii wymaga samodyscypliny, zrozumienia innych [empatii] oraz zdolności do ich zabawiania. W odróżnieniu od gier komputerowych zachęca dzieci, by kontaktowały się z przyjaciółmi i rodziną". Dobry czarodziej może być zarazem świetnym powiernikiem, ponieważ obie dziedziny oznaczają konieczność dochowania tajemnicy. Teoria teorią, ale jak twierdzenia te sprawdzają się w zderzeniu z rzeczywistością? Badacze postanowili to przetestować, kierując 50 maluchów z Hertfordshire na kurs czarowania. Dzieci uczyły się np. naprawiania przeciętej na pół liny i zgadywania, o jakiej karcie myśli dana osoba (w tym przypadku konieczne było wypracowanie umiejętności "czytania w cudzych myślach"). Ukoronowaniem kursu był publiczny występ przed zgromadzonymi licznie bliskimi. Gdy dzieci zbadano po dwóch tygodniach, okazało się, że w porównaniu do kolegów, którzy przeszli standardowy kurs umiejętności interpersonalnych, wzrosła ich pewność siebie i zakres umiejętności społecznych.
  25. Osoby homoseksualne i biseksualne częściej od heteroseksualnych wykazują skłonność do depresji, przyjmowania substancji niebezpiecznych i zachowań samobójczych - wynika z podsumowania dwudziestu pięciu analiz wykonanych w ostatnich latach. Przyczyną zjawiska jest najprawdopodobniej poczucie odrzucenia i szykany ze strony społeczeństwa. Autorem raportu jest Michael King, pracownik brytyjskiej uczelni University College London. Zebrane przez niego informacje pokazują, że osoby homo- i biseksualne, niezależnie od płci, chorują na depresję i zaburzenia lękowe co namniej o połowę częściej od osób heteroseksualnych. Znacznie częściej nadużywają też alkoholu i innych niebezpiecznych substancji, a odsetek osób, które targnęły się kiedykolwiek na swoje życie, jest dwukrotnie wyższy, niż wśród osób preferujących wyłącznie partnerów płci przeciwnej. Wyniki, opublikowane w czasopiśmie BMC Psychiatry, potwierdzają prawdziwość tez ignorowanych wcześniej m.in. ze względu na niewielką liczbę osób badanych. Mimo to dr King zastrzega, że nie oznacza to, że homoseksualizm sam w sobie jest jakimkolwiek rodzajem zaburzenia, które powoduje pogorszenie zdrowia psychicznego. Badacz sugeruje natomiast, że istotną rolę w rozwoju niekorzystnej sytuacji może odgrywać otoczenie. Jego zdaniem nawet w stosunkowo liberalnych społeczeństwach zdarzają się przypadki mniej lub bardziej subtelnej dyskryminacji związanej z orientacją seksualną, które mogą wywoływać u osób mniej odpornych psychicznie długotrwały stres. Istotnym czynnikiem powodującym pogorszenie zdrowia psychicznego może być odrzucenie ze strony rodziny. To ważne, by pracownicy służby zdrowia byli świadomi, że osoby homoseksualne i biseksualne wykazują podwyższone ryzyko zaburzeń zdrowia mentalnego, uważa dr King. Jednocześnie zaznacza, że nie należy z góry zakładać, że odmienne preferencje seksualne są przyczyną depresji czy jakiejkolwiek innej choroby psychicznej. Jego zdaniem wielu terapeutów jako zaburzenie postrzega orientację seksualną , nie zaś samą depresję. Zdarza się to dość często, podkreśla badacz, wywołując irytację u pacjentów poszukujących leczenia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...