Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'malaria' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 38 wyników

  1. Stabilne ekosystemy niosą ze sobą wiele korzyści koniecznych do ludzkiego dobrostanu, w tym zachowania zdrowia. Jeśli pozwolimy na masowe zniszczenia w ekosystemach, odbije się to na zdrowiu ludzkiej populacji w sposób, który trudno przewidzieć i kontrolować, mówi profesor Michael Springborn z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis. Uczony stał na czele grupy badawczej, która wykazała, że wymieranie płazów w Panamie i Kostaryce doprowadziło do wzrostu liczby przypadków malarii wśród ludzi. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat z wielu miejsc Ameryki Południowej – i nie tylko, bo problem dotyczy całej Ziemi – zaczęły znikać żaby, salamandry i inne płazy. Poza ekologami mało kto zwrócił na to uwagę. Jednak spadki te miały bezpośredni wpływ na ludzkie zdrowie. Naukowcy poinformowali na łamach Environmental Research Letters, że w szczytowych okresach spadku liczby płazów w Panamie i Kostaryce doszło w tych krajach do wzrostu przypadków malarii o 1 osobę rocznie na 1000. Oba kraje liczą ponad 9 milionów obywateli, a to oznacza, że roczna liczba przypadków malarii zwiększyła się tam o ponad 9000. Od początku lat 80. do połowy lat 90. w Kostaryce rozprzestrzeniał się śmiertelny dla płazów patogen grzybiczny Batrachochytrium dendrobatidis. W Panamie dziesiątkował zwierzęta jeszcze dłużej.  W sumie na całym świecie B. dendrobatidis zabił co najmniej 90 gatunków płazów i przyczynił się do spadków wśród kolejnych 500 gatunków. Wkrótce po szczytach jego rozpowszechnienia Kostaryka i Panama doświadczyły wzrostu liczby przypadków malarii. Wiadomo, że żaby czy jaszczurki zjadają każdego dnia setki komarzych jajek. Malaria zaś jest przenoszona przez komary. Dlatego też naukowcy postanowili sprawdzić, czy istnieje związek pomiędzy spadkiem liczby płazów, a wzrostem zapadalności na malarię. Od pewnego czasu wiemy, że istnieją złożone związki pomiędzy zdrowiem ekosystemów a zdrowiem ludzi, jednak badanie tych związków jest niezwykle trudne, mówi doktor Joakim Weill z UC Davis. Uczeni przeanalizowali informacje dotyczące ekologii płazów, dane z opieki zdrowotnej oraz wykorzystali modele ekonomiczne do zbadania wzajemnych wpływów obu zjawisk. Analiza wykazała bezsprzeczny związek pomiędzy czasem i miejscem rozprzestrzeniania się B. dendrobatidis, a czasem i miejscem zwiększenie przypadków malarii. Nie znaleziono przy tym żadnego innego czynnika, który tłumaczył by obserwowane wzrosty liczby zachorowań. « powrót do artykułu
  2. Malaria to jedna z najpoważniejszych chorób trapiących ludzkość. W roku 2019 na świecie zanotowano 229 milionów przypadków tej choroby. Zmarło 409 000 osób, w tym 274 000 dzieci. Choroba powodowana jest przez pięć gatunków pierwotniaków z rodzaju Plasmodium. Przenoszone są one przez komary z rodzaju Anopheles (widliszek). Naukowcy donieśli właśnie o obiecującej metodzie walki z malarią, która polega na modyfikacji genów układu pokarmowego komarów. Wspomniane badania wykorzystują technikę CRISPR-Cas9 do takiego zmodyfikowania genomu komarów, by zablokować ich zdolność do przenoszenia zarodźców. Sięganie po techniki genetyczne stało się koniecznością w obliczu rosnącej odporności komarów na pestycydy i oporności zarodźca malarii na leki przeciwmalaryczne. Edycja genów to obiecujące narzędzie kontroli malarii. Potrzebowaliśmy jednak bezpiecznej metody przetestowania takich narzędzi w krajach, gdzie malaria najczęściej występuje, mówi główna autorka badań Astrid Hoermann z Imperial College London. Naukowcy zmodyfikowali genetycznie komara Anopheles gambiae. Wykorzystali przy tym technologię CRISPR-Cas9 by wprowadzić do jego DNA gen kodujący proteinę antymalaryczną. Umieszczono ją wśród genów, które aktywują się, gdy komar się pożywia. Cała manipulacja została przeprowadzona w ten sposób, by antymalaryczny gen był przekazywany potomstwu. Następnie uczeni hodowali zmodyfikowane komary, by sprawdzić, czy pozostaną zdrowe i czy są zdolne do rozmnażania się. Sprawdzali też, jak w przewodzie pokarmowym zmodyfikowanych komarów rozwija się zarodziec. Badania dostarczyły wstępnych dowodów wskazujących, że taka modyfikacja genetyczna może być skuteczną metodą walki z malarią. To pasywne modyfikacje. Można je przetestować w warunkach polowych, by upewnić się, że są bezpieczne i efektywnie blokują pasożyta, bez ryzyka przypadkowego rozprzestrzenienia się w środowisku, wyjaśnia Nikolai Windbichler z Imperial College London. « powrót do artykułu
  3. Na łamach Nature Communications ukazały się wyniki pierwszych badań, których autorzy wykazali istnienie związku pomiędzy popytem na pewne dobra rolnicze w krajach rozwiniętych, a ryzykiem malarii w dostarczających te dobra krajach rozwijających się. Jak uważają autorzy badań, naukowcy z Uniwersytetów w São Paulo i Sydney, około 20% ryzyka malarii związanych z wylesianiem jest związane z międzynarodowym handlem tytoniem, kakao, kawa, bawełną czy drewnem. Naukowcy przeanalizowali dane z lat 2000–2015. Skorzystali przy tym z bazy danych stworzonej przez profesora Manfreda Lenzena i jego grupę z University of Sydney. Baza ta zawiera informacje o handlu międzynarodowym. Obejmuje 189 krajów. Można się z niej dowiedzieć kto, co i gdzie sprzedaje, kto kupuje, kto przetwarza i gdzie ostatecznie trafiają przetworzone produkty. Dowiadujemy się z niej na przykład, które kraje od kogo kupują kakao, które następnie przetwarzają na czekoladę i gdzie tę czekoladę sprzedają. Lenzen odtworzył wszystkie możliwe elementy łańcuchów handlowych. W jego bazie znajduje się ponad miliard takich łańcuchów handlowych wraz z ich analizą. Teraz okazało się, że występowanie malarii blisko koreluje ze zmianami krajobrazu spowodowanymi wylesianiem, które ułatwia rozprzestrzenianie się wektorów przenoszenia choroby i zwiększa ekspozycję ludzi na nią. Określiliśmy, jaka część przypadków malarii związana jest z wylesianiem i stworzyliśmy współczynnik nazwany przez nas 'ryzykiem malarii'. Rozumiemy pod tym pojęciem liczbę zachorowań, która wystąpiłaby przy obecnym wylesiani i przy jednoczesnym braku działań zapobiegawczych, takich jak stosowanie moskitier nasączonych insektycydami czy leków bazujących na artemizynie. Część z tego ryzyka związane jest z handlem międzynarodowym, mówi jeden z autorów badań, doktorant Leonardo Suvege Moreira Chaves. Naukowcy wyodrębnili następnie te kraje, w których istnieje ryzyko malarii związanej z wylesianiem i dokonali ich analizy pod kątem handlu międzynarodowego. Okazało się, że 10% ryzyka malarii związana jest z produkcją dóbr na potrzeby Niemiec, USA, Japonii, Chin, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch, Hiszpanii, Holandii i Belgii. I tak krajem, w którym mieszka najwięcej osób narażonych na malarię w związku z wylesianiem spowodowanym handlem międzynarodowym jest Nigeria. W roku 2015 na ryzyko zapadnięcia na tę chorobę narażonych było 5,98 miliona mieszkańców, a miało to związek z eksportem drewna do Chin, kakao do Holandii, Niemiec, Belgii, Francji, Hiszpanii i Włoch oraz węgla drzewnego do Europy. Następna na niechlubnej liście jest Tanzania (5,66 miliona narażonych), a główne ryzyka to eksport tytoniu do Europy i Azji, bawełny do Azji Południowo-Wschodniej oraz drewna do Indii. Kolejnymi z najbardziej narażonych są mieszkańcy Kamerunu (5,49 miliona narażonych), w którym lasy wycinane są pod uprawy kakao dla klientów w Holandii, Hiszpanii, Belgii, Francji i Niemczech oraz drewna wysyłanego do Chin, Belgii, Włoszech, USA i innych krajów. Również mieszkańcy Kongo, Inii, Zambii, Mjanmy, Republiki Środkowoafrykańskiej i Burundi narażeni są na ryzyko malarii spowodowane wylesianiem na potrzeby eksportowe. Autorzy badań obliczyli też, że w 2015 roku najwięcej osób, bo 1,7 miliona, zostało narażonych na malarię w związku z produkcją towarów dla Chin. Na drugim miejscu na liście odbiorców znajdują się Niemcy (1,5 miliona narażonych), później Japonia (986 000), Wielka Brytania (815 000) i USA (770 000). « powrót do artykułu
  4. Testy laboratoryjne pokazały, że niektóre warzywno-mięsne zupy (wywary) wykazują właściwości antymalaryczne i mogą zaburzać cykl życiowy najbardziej śmiertelnego z zarodźców - zarodźca sierpowatego (Plasmodium falciparum). Naukowcy z Imperial College London podkreślają, że zgodnie z ich stanem wiedzy, to pierwsze badanie tego rodzaju. Jego wyniki ukazały się w piśmie Archives of Disease in Childhood. Zważywszy, że malaria zagraża połowie światowej populacji i że coraz bardziej nasila się problem lekooporności, naukowcy przyglądają się alternatywnym, naturalnym rozwiązaniom tego problemu. Akademicy poprosili uczniów pewnej szkoły podstawowej w Londynie (Eden Primary School) o przyniesienie próbek bulionu; przepisy na zwalczającą gorączkę zupę miały być w ich rodzinie przekazywane z pokolenia na pokolenie. Dzieci pochodziły z różnych grup etnicznych, zarówno z Europy, jak i z Afryki Północnej czy Bliskiego Wschodu. Z 60 bulionów niektóre były zbyt gęste, by je odfiltrować, inne zaś zawierały za dużo oleju. W ten sposób do testów pozostało 56. Przefiltrowane ekstrakty każdego z 56 bulionów inkubowano przez 72 godziny z różnymi hodowlami P. falciparum. Sprawdzano, czy któryś z nich może zahamować 1) wzrost pokolenia bezpłciowego, które rozmnaża się w organizmie człowieka na drodze schizogonii oraz 2) osiągnięcie fazy płciowej cyklu rozwojowego (gryząc chorego, komar wprowadza do swojego organizmu wraz z krwią gametocyty męskie i żeńskie, które tworzą zygotę). Okazało się, że 5 bulionów ograniczało wzrost pokolenia bezpłciowego o ponad 50%. W przypadku 2 wywarów aktywność hamująca była porównywalna do wiodącego leku antymalarycznego - dihydroartemizyny. Cztery kolejne buliony wykazywały ponad 50% skuteczność w blokowaniu dojrzewania płciowego zarodźców, co potencjalnie hamowało transmisję choroby. Przepisy na wywary (wegetariańskie, drobiowe i wołowe) były różne. Nie było jakiegoś konkretnego składnika, wspólnego dla zup wykazujących najsilniejszą aktywność przeciwmalaryczną. Naukowcy dodają, że mają nadzieję, że w niedalekiej przyszłości uda się zidentyfikować i przebadać aktywne składniki zup. Specjaliści dodają, że ważnym elementem procesu badawczego będzie standaryzacja procesu przygotowania zup. Po identyfikacji składnika aktywnego rozpoczną się wstępne badania toksykologiczne na ludzkich komórkach, a następnie testy przedkliniczne. « powrót do artykułu
  5. W Azji Południowo-Wschodniej rozprzestrzenia się szybko ewoluujący lekooporny szczep zarodźca sierpowatego (Plasmodium falciparum), jednego z 4 głównych gatunków pierwotniaków wywołujących malarie u ludzi. W Kambodży, Tajlandii i Wietnamie zanotowano w związku z tym alarmujący wzrost liczby pacjentów, którym nie pomaga łączona terapia z artemizyny i piperachiny (DHA-piperaquine), donoszą naukowcy z University of Oxford na łamach The Lancet Infectious Diseases. Naukowcy twierdza, że potrzebne są pilne działania w celu wyeliminowania z Wielkiego Subregionu Mekongu malarii powodowanej przez P. falciparum. Miałoby to zapobiec lokalnemu pojawieniu się wielolekoopornych szczepów i ich rozprzestrzenieniu się po Azji i Afryce. Liczba zgonów z powodu malarii znacząco spadła, gdy pod koniec lat 90. pojawiła się terapia kombinowana artemizyny z innymi lekami. Niestety, od roku 2014 zaczęto notować przypadki rozprzestrzeniania się w Wielkim Subregionie Mekongu – zamieszkanym przez ponad 300 milionów ludzi – P. falciparum opornego na artemizynę i leki jej towarzyszące. Od tamtej pory ludzkość przestała robić postępy w walce z malarią. Rośnie liczba zachorowań (z 217 do 219 milionów pomiędzy rokiem 2016 a 2017), a w roku 2017 na malarię zmarło 435 000 osób. Większość z nich to dzieci poniżej 5. roku życia zamieszkujące Afrykę subsaharyjską. Teraz naukowcy z University of Oxford uważają, że należy zrezygnować z terapii DHA-piperaquine, mimo że jest to kombinacja leków znajdująca się na liście leków podstawowywh WHO. Terapia DHA-piperquine jest szeroko stosowana w Afryce, Azji oraz z dużym pilotażowym programie w Wielkim Subregionie Mekongu. W Afryce nie zanotowano jeszcze przypadków oporności na artemizynę. Tym bardziej, jak zauważają naukowcy, należy zaprzestać podawania DHA-piperquine w Azji Południowo-Wschodniej. Chcą w ten sposób zapobiec rozprzestrzenianiu się lekooporności. Azja Południowo-Wschodnia to kolebka oporności na leki przeciwmalaryczne. Musimy wyeliminować malarię powodowaną przez P. falciparum, zanim stanie się ona chorobą nieuleczalną w Wielkim Subregionie Mekongu i w całej Azji. To już trzeci raz gdy zarodziec sierpowaty zyskał oporność na leki przeciwmalaryczne. Najpierw uodpornił się na chlorochinę i połączenie sulfadoksyny z pirymetaminą, a oporność ta rozprzestrzeniła się po świecie w latach 60. i 70., a teraz P. falciparum zyskuje oporność na artemizynę i leki jej towarzyszące. Musimy raz na zawsze pozbyć się tego pasożyta, mówi współautor badań doktor Rob van der Pluijm. Oporny na DHA-piperquine szczep KEL1/PLA1 pojawił się po raz pierwszy w Kambodży. W ostatnich latach szybko się rozprzestrzenił i mutował, zyskując coraz większą oporność i zarażając ludzi w całym Wielkim Subregionie Mekongu. « powrót do artykułu
  6. Naukowcy z USA i Burkina Faso informują o zakończonych olbrzymim sukcesem testach polowych genetycznie zmodyfikowanego grzyba, który zabija komary przenoszące malarię. Testy, prowadzone w dużych namiotach symulujących wioskę, wykazały, że grzyb, który po modyfikacji genetycznej wydziela neurotoksynę produkowaną przez pająki, jest bezpieczny dla otoczenia i zabija ponad 99% komarów. Każdego roku na malarię umiera ponad 400 000 osób na całym świecie. Ludzkość od dziesięcioleci próbuje walczyć z tą chorobą, jednak bezskutecznie. Populacje komarów próbuje się redukować za pomocą środków owadobójczych, co jednak przynosi mizerne skutki i prowadzi do pojawienia się u owadów oporności na te środki. Profesor entomologii Raymond St. Leger od ponad dekady pracuje nad genetycznie zmodyfikowanymi komarami i innymi organizmami, które mają pomóc w zwalczaniu malarii. Dotychczas jednak żadna z metod transgenicznych nie wyszła poza laboratorium. Badania nad żadną transgeniczną metodą kontrolowania malarii nie posunęły się tak daleko, by przeprowadzić próby polowe, mówi współpracownik St. Legera, Brian Lovett. Nasze badani stanowią precedens i pozwolą na rozwinięcie innych metod transgenicznych. Wykazaliśmy, że transgeniczny grzyb działa znacznie lepiej od swojej dzikiej odmiany. Osiągnięcie to uzasadnia kontynuację badań, dodaje profesor St. Leger. W kolejnym kroku naukowcy chcą przetestować swoją technikę w prawdziwej wiosce. Będą musieli jednak pokonać wiele przeszkód formalnych. Grzyb, który został wykorzystany przez naukowców, jest naturalnie występującym patogenem infekującym owady i powoli je zabijającym. Od wieków jest wykorzystywany do zwalczania owadów. Zespół St. Legera wykorzystał odmianę, która atakuje komary i zmodyfikował ją tak, by zabijała owady szybciej, niż są w stanie się rozmnażać. Podczas przeprowadzonych właśnie testów grzyb doprowadził do całkowitego załamania się populacji komarów w ciągu zaledwie dwóch pokoleń. Możemy porównać ten grzyb do przezskórnego zastrzyku, za pomocą którego dostarczamy silną truciznę zabijającą komary, wyjaśnia uczony. Produkowana przez grzyba toksyna, zwana Hybrid, jest naturalnie wytwarzana przez żyjącego w australijskich Górach Błękitnych pająka Hadronyche versuta. Toksyna tego pająka została zatwierdzona przez EPA (Environmental Protection Agency) jako środek ochrony roślin. Wystarczyło, że spryskaliśmy transgenicznym grzybem prześcieradło, które powiesiliśmy na ścianie w miejscu naszych eksperymentów i spowodowało to, że populacja komarów załamała się w ciągu 45 dni. Środek skutecznie zabija zarówno komary oporne na środki owadobójcze, jak i nieoporne, cieszy się Brian Lovett. Olbrzymią zaletą nowej metody jest fakt, że działa ona na wiele gatunków komarów. Stosowane dotychczas techniki zwalczania malarii musiały być często różnicowane w zależności od gatunku komara, który zwalczano. Aby odpowiednio zmodyfikować grzyba Metarhizium pingshaense naukowcy z Univeristy of Maryland wykorzystali bakterie dostarczające do grzyba DNA. To DNA zawierało geny powodujące produkcję Hybrid oraz rodzaj przełącznika, który informował grzyba, kiedy należy rozpocząć produkcję toksyny. Przełącznik ten pochodził od samego grzyba. Jest on wykorzystywany do stworzenia ochrony przed układem odpornościowym komara. Jako, że taka ochrona jest kosztowna, grzyb włącza ją tylko wówczas, gdy wykryje, że znajduje się krwioobiegu komara. Zatem dzięki odpowiednim modyfikacjom genetycznym, toksyna jest produkowana przez grzyb tylko wówczas, gdy został on wchłonięty przez komara. Testy na innych owadach, przeprowadzone zarówno w USA jak i w Burkina Faso wykazały, że zmodyfikowany grzyb nie jest szkodliwy dla innych owadów, takich jak np. pszczoła miodna. Nasz grzyb działa bardzo wybiórczo. Dzięki sygnałom chemicznym z otoczenia wie, gdzie się znajduje i odpowiednio reaguje. Odmiana, którą wykorzystujemy, atakuje komary. Gdy wykryje, że znalazł się na komarze, wnika do jego wnętrza. Jest bezpieczny dla innych owadów, mówi St. Leger. Amerykanie, we współpracy z naukowcami i rządem Burkina Faso ustawili namiot MosquitoSphere o powierzchni 600 metrów kwadratowych. Wewnątrz znajdowały się chaty, zbiorniki z wodą, rośliny oraz źródła pożywienia dla komarów. Podczas eksperymentów w każdej z trzech komór namiotu umieszczono czarne prześcieradło nasączone olejem sezamowym. W jednej z komór wisiało prześcieradło nasączone olejem wymierzanym ze zmodyfikowanym genetycznie grzybem Metarhizium pingshaense, w drugiej olej wymieszano z grzybem niezmodyfikowanym, a w trzeciej prześcieradło nasączono samym olejem. Następnie do każdej z komór wpuszczono 1000 dorosłych samców i 500 dorosłych samic. Przez kolejnych 45 dni owady codziennie liczono. W komorze, gdzie znajdowało się prześcieradło nasączone transgenicznym grzybem po 45 dniach pozostało 13 żywych dorosłych komarów. To zbyt mało, by samce mogły utworzyć rój, który jest niezbędny do rozmnażania się. W komorze, gdzie prześcieradło nasączono naturalnym grzybem po 45 dniach żyło 455 owadów, a tam, gdzie nie było grzyba, przetrwało 1396 owadów. Eksperyment wielokrotnie powtarzano, uzyskując podobne wyniki. Z kolei podczas eksperymentów w laboratorium stwierdzono, że samice zarażone zmodyfikowanym genetycznie grzybem złożyły w sumie 26 jaj, z których z czasem rozwinęły się zaledwie 3 dorosłe komary. Niezarażone samice złożyły zaś 139 jaj, co dało początek 74 dorosłym komarom. Jako, że olej sezamowy oraz czarne bawełniane prześcieradła nie są drogie, lokalne społeczności będą sobie mogły pozwolić na taki wydatek. « powrót do artykułu
  7. Przez dziesięciolecia malarię zwalczano za pomocą moskitier z insektycydami. Ponieważ komary uodporniły się na nie, trzeba było znaleźć inne rozwiązanie. Okazało się, że skuteczne jest wykorzystanie w moskitierach leku przeciwmalarycznego atowakwonu; wyleczone owady zwyczajnie nie roznoszą już choroby... Prof. Lauren Childs z Virginia Tech opracowała model komputerowy, który pozwolił określić, jak wprowadzenie atowakwonu do siatki oraz możność wyleczenia w ten sposób poszczególnych komarów wpływają na chorobowość w ludzkiej populacji. W modelu Childs uwzględniono różne czynniki, w tym obecny współczynnik chorobowości, zakres korzystania z moskitier oraz poziom oporności komarów na insektycydy. Okazało się, że komary, które siedziały na powierzchni 6 minut (to typowy czas przebywania na moskiterze), absorbowały lek potrzebny do zabicia pasożytujących na nich zarodźców. Metoda wydaje się skuteczniejsza i bezpieczniejsza dla ludzi i środowiska w miejscach występowania malarii. Komary nie powinny rozwijać oporności na zastosowany związek, bo nasze działanie polega na zabiciu ich pasożytów. Poza tym atowakwon to licencjonowany lek, który jest bezpieczny dla ludzi. Naukowcy podkreślają, że opracowanie nowych insektycydów, uzyskanie odpowiednich zezwoleń oraz ich dystrybucja potrwałyby zbyt długo, a w tym czasie choroba zebrałaby swoje żniwo. « powrót do artykułu
  8. Plasmodium vivax to zarodziec malarii odpowiedzialny za większość przypadków tej choroby występujących w Afryce subsaharyjskiej. Międzynarodowy zespół mikrobiologów informuje na łamach pisma mBio, że P. vivax nie tylko krąży w krwi, ale ukrywa się również w szpiku kostnym. Badania ludzi i nieczłowiekowatych ujawniły, że szpik kostny to istotne miejsce namnażania się i transmisji P. vivax. Ludzie, którzy nie wykazują żadnych objawów malarii i u których nie wykrywa się zarodźców we krwi, mogą mieć je w szpiku kostnym. Odkrycie to pozwala zrozumieć, dlaczego tak wiele infekcji P. vivax zostaje niewykrytych. Zainfekowani ludzie, którzy nie wykazują objawów, zarażają innych zanim sami zachorują, mówi weterynarz Nicanor Obaldia III, który wraz z Elamaranem Meibalanem z Uniwersytetu Harvarda stał na czele grupy badawczej. Naukowcy wykazali, że gametocyty P. vivax bardzo szybko dojrzewają w szpiku i mogą być przekazywane komarom przed wybuchem epidemii. W przeszłości infekcje P. vivax były uznawane za łagodną formę malarii, gdyż często choroba przechodzi bezobjawowo, we krwi wykrywa się niewiele zarodźców, a sama choroba jest mniej śmiertelna niż spowodowana przez Plasmodium falciparum, który odpowiada za 90% przypadków śmierci z powodu malarii. Jednak P. vivax może wywoływać bardzo poważne, nawet śmiertelne objawy, a na zakażenie tym zarodźcem narażony jest co trzeci mieszkaniec Ziemi. Matthias Marti z Uniwersytetu Harvarda zauważa, że ukryty w szpiku zarodziec może uniknąć wykrycia przez testy z krwi przez co służba zdrowia nie będzie znała rzeczywistej liczby chorych i rozmiarów potencjalnej epidemii. Jeśli w szpiku mamy duży rezerwuar zarodźców, które nie są obecne we krwi, to można źle oszacować liczbę osób przenoszących chorobę, wyjaśnia Marti. Podejrzewaliśmy, że gdzieś w organizmie znajduje się rezerwuar zarodźców, ale nikt dotychczas go nie znalazł, mówi Marti. Jednak jako, że P. vivax atakuje młode czerwone ciałka krwi, podejrzewano, że rezerwuarem jest szpik. Uczeni przeanalizowali tkankę 13 zarażonych martwych nieczłowiekowatych. Zbadali szpik kostny, płuca, wątrobę, mózg, jelita i tkankę podskórną. W mózgu, jelitach i tkance podskórnej zarodźce niemal nie występowały. Ale w wątrobie, szpiku i płucach odkryto przeciwciała przeciwko wszystkim formom rozwojowym pasożyta, nawet przeciwko tym, które nie występują we krwi. Kolejne badania ujawniły, że w wątrobie i szpiku gromadzi się nawet 30% zarodźców. Marti ma nadzieję, że wykorzystane przez jego zespół techniki przyczynią się do opracowania narzędzi diagnostycznych, które pozwolą w łatwy sposób sprawdzać, czy zarodźce nie zagnieździły się w szpiku. Dzięki temu możliwe byłoby lepsze szacowanie liczby chorych oraz ryzyka epidemii. « powrót do artykułu
  9. Przypadki ciężkiej malarii wywołanej przez zarodźca ruchliwego (Plasmodium vivax) mają związek z nieprawidłową funkcją nerek. Historycznie P. vivax wiązał się z łagodniej przebiegającą chorobą, a zarodziec sierpowaty (P. falciparum) z cięższą malarią i wyższą śmiertelnością. W ostatnich latach częściej jednak donoszono o ciężkich przypadkach powodowanych przez zarodźca ruchliwego. Niejednokrotnie były one związane z upośledzoną odpowiedzią immunologiczną, stanem zapalnym i zaburzoną pracą nerek. W ramach najnowszych badań Bruno Andrade z Fundacji Oswalda Cruza analizował dane 572 osób z brazylijskiej Amazonii, m.in. 179 pacjentów zakażonych P. vivax (18 miało ciężką malarię) i 165 zdrowych ludzi. Autorzy publikacji z pisma PLoS Neglected Tropical Diseases przyglądali się różnym parametrom, w tym poziomowi kreatyniny i markerom zapalnym. Okazało się, że cięższa postać choroby oznaczała większy poziom kreatyniny. Pacjenci, którzy zmarli, mieli najwyższe jej stężenia. Jak wyjaśniają naukowcy, przy podwyższonej kreatyninie stosunek IFN-γ/IL-10 oraz wartości białka C-reaktywnego (CRP) przepowiadają, co może się stać z pacjentem (na tej podstawie da się różnicować tych, którzy zmarli). Łącznie uzyskane wyniki sugerują, że ciężkie przypadki zakażenia P. vivax wiążą się ze wzrostem stężenia kreatyniny i nasilonym stanem zapalnym. Podejrzewamy, że obserwowane u wielu chorych na malarię układowe zapalenie przyczynia się za pośrednictwem różnych mechanizmów do dysfunkcji nerek. « powrót do artykułu
  10. Po raz pierwszy w historii pojawiła się szczepionka przeciwko malarii, którą można z powodzeniem stosować u niemowląt. To niezwykle ważne wydarzenie, gdyż malaria jest jednym z największych zabójców mieszkańców Czarnego Lądu. Każdego roku umiera na tę chorobę milion osób. Aż 90% stanowią dzieci w wieku poniżej 5. roku życia. Dla afrykańskich dzieci właśnie przeżycie pierwszych 5 lat jest największym wyzwaniem. W obecnej chwili trwają prace nad dziesiątkami szczepionek przeciwko malarii, jednak tylko RTS,S wykazała swoją skuteczność podczas testów w „warunkach polowych”. Co więcej testy kliniczne w Mozambiku pokazały, że można ją stosować bezpiecznie również u najmłodszych. Szczepionka autorstwa GlaxoSmithKline chroni ludzi na dwa sposoby. Po pierwsze, stymuluje ona produkcję przeciwciał, gdy tylko osoba zostanie ugryziona przez komara, który jest nośnikiem malarii. Po drugie pobudza produkcję komórek odpornościowych T, które zabijają pierwotniaki przenoszące malarię, gdy dotrą one do wątroby, gdzie dojrzewają i się rozmnażają. Po raz pierwszy przydatność szczepionki sprawdzono w 2004 roku. Okazało się, że u dzieci w wieku 1-4 lat, którym ją podano, zapadalność na ciężką postać malarii zmniejszyła się o 50%. Naukowcy chcieli jednak sprawdzić ją na jeszcze młodszych dzieciach, gdyż one szczególnie są narażone na atak choroby. Pedro Alonso i jego koledzy z Uniwersytetu w Barcelonie, zaszczepili RTS,S 94 niemowlęta w wieku 10, 14 i 18 tygodni. Grupa kontrolna otrzymała szczepionkę przeciwko żółtaczce zakaźnej typu B. Okazało się, że u dzieci zaszczepionych RTS,S nie wystąpiło więcej efektów ubocznych, niż u maluchów poddawanych tradycyjnym szczepieniom. Natomiast zagrożenie malarią spadło u nich o 65 procent. Specjaliści są pod wrażeniem skuteczności szczepionki. Tym bardziej, że system immunologiczny niemowląt jest wciąż niewykształcony i np. niektórych szczepionek nie można podawać dzieciom, które nie ukończyły 6. miesiąca życia. W związku z udanymi pierwszymi eksperymentami GlaxoSmithKline rozpocznie w przyszłym roku testy na szerszą skalę. Obejmą one 16 000 dzieci w siedmiu afrykańskich krajach. Jeśli eksperyment się powiedzie, to firma wystąpi w 2011 roku o zgodę na rozprowadzanie swojej szczepionki. RTS,S ma jednak kilka wad, a jedną z ważniejszych jest wysoki koszt jej wytworzenia. Jednak jest to pierwsza w historii szczepionka, która skutecznie chroni najmłodszych przed malarią.
  11. Ograniczony dostęp do czystych źródeł energii (tzw. ubóstwo energetyczne) sprawia, że prawie połowa ludzkości musi gotować, spalając drewno, węgiel czy resztki zwierząt. Prowadzi to do poważnych chorób dróg oddechowych, na które umiera ok. 2 mln osób rocznie. To więcej niż w przypadku malarii. Prof. Hisham Zerriffi z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej podkreśla, że z powodu skażenia powietrza w pomieszczeniach najczęściej cierpią kobiety i dzieci, czyli ta sama grupa, która zazwyczaj zajmuje się pozyskiwaniem opału. Kanadyjczyk zwraca uwagę, że poza kwestiami zdrowotnymi, spalanie biomasy wiąże się też ze wzrostem emisji węgla oraz zmianą klimatu. Mimo dostępności wielu technologii efektywniejszego spalania paliw, rządom, firmom oraz organizacjom społecznym nie udało się przekonać do nich ludzi. Musimy połączyć nowe technologie z mądrymi zasadami działania. Zerriffi tłumaczy, że chodzi mu o stworzenie rentownych rynków, zachęcanie gospodarstw domowych do zmiany sposobu gotowania oraz naprawę luk w finansowaniu - zwłaszcza w przypadku osób o najniższych dochodach. Zadanie nie jest łatwe, bo rządy nie są w stanie dostarczyć kuchni do ciągle powiększających się populacji. Początkowo rozwiązaniem wydawał się sektor prywatnego biznesu, ale większość potrzebujących nowych rozwiązań energetycznych ludzi nie ma pieniędzy na inwestycje. Stąd obecny kryzys w branży: brak dodatkowych źródeł na promowanie produktu i utrzymywanie sieci sprzedaży. Najnowszym pomysłem na wsparcie dystrybucji czystszych energetycznie kuchni jest przeznaczanie na ten cel środków z programów "carbon offset", kompensujących środowisku skutki emisji CO2.
  12. Skład mikroflory skórnej wpływa na to, jak bardzo dany człowiek jest atrakcyjny dla komarów. Odkrycie to ma spore znaczenie dla zapobiegania malarii (PLoS ONE). Naukowcy, których pracami kierował Niels Verhulst z Uniwersytetu w Wageningen, prowadzili eksperymenty na Anopheles gambiae. Zauważyli, że osoby z liczniejszymi, lecz mniej zróżnicowanymi gatunkowo bakteriami na skórze były dla tych komarów bardziej atrakcyjnym kąskiem. Biolodzy dywagują, że u ludzi z bardziej zróżnicowaną mikroflorą skórną mogą występować bakterie, które emitują lotne związki odstraszające owady albo maskujące coś, co odgrywa ważną rolę w komunikowaniu, że w pobliżu znajduje się ofiara do ugryzienia. W badaniach, których wyniki ukazały się w zeszłym roku także w PLoS ONE, Verhulst i jego niemieccy współpracownicy zademonstrował, jak działają na A. gambiae lotne związki produkowane przez 5 gatunków bakterii. Mieszanki związane z niektórymi w większym stopniu przyciągały komary, podczas gdy inne wyraźnie im się nie podobały. Jako przykład tych ostatnich można podać woń związaną z pałeczką ropy błękitnej (Pseudomonas aeruginosa). W ramach najnowszego studium Holendrzy zliczali komórki bakteryjne w hodowlach oraz przeprowadzili sekwencjonowanie 16S rRNA. Także i teraz stwierdzili, że A. gambiae nie odpowiadają produkty szczepów Pseudomonas sp. Poza tym do listy repelentów dopisano Variovorax sp.
  13. By zwalczyć malarię, naukowcy stworzyli pozbawione plemników samce. Eksperymentując z Anopheles gambiae, obawiali się, że samice nie będą chciały kopulować ze zmodyfikowanymi genetycznie partnerami, na szczęście wszystko poszło po ich myśli. Wypuszczenie wysterylizowanych samców na wolność to obiecujący sposób kontrolowania rozprzestrzeniania malarii w sytuacji, gdy u coraz większej liczby gatunków komarów wykształca się oporność na insektycydy. Każda strategia, która obiera na cel spermę, jest bezpieczna – twierdzi autorka studium Flaminia Catteruccia, entomolog molekularna z Imperial College London. Zabieg sterylizowania samców przeprowadzano już wcześniej na innych owadach, np. szkodniku drzew owocowych owocance południówce. Tutaj długo się to jednak nie udawało, ponieważ by uzyskać wysterylizowanego samca, trzeba go napromieniować, a w przypadku komarów wiąże się to z obniżoną sprawnością fizyczną i zdolnością konkurowania z pozostałymi samcami. Dodatkowo - ze względu na ograniczoną wiedzę o reprodukcji komarów - nie było wiadomo, jak samice zareagują na zmodyfikowane samce. Brytyjczycy tłumaczą, że np. u muszki owocowej obecność plemników sprawia, że samica przestaje spółkować i składa jaja. Do testów Catteruccia wytworzyła 96 pozbawionych plemników komarów. Zastosowano technikę interferencji RNA (RNAi). Embrionom wstrzykiwano fragmenty RNA, które zaburzały działanie genu kluczowego dla rozwoju jąder. Nie wpływało to na wykształcanie i działanie pozostałych narządów. Pozbawione plemników samce zachowywały się dokładnie tak samo jak te z plemnikami. Nie zauważyliśmy różnic w zakresie zdolności do konkurowania. Kopulacja z bezpłodnym samcem w żaden sposób nie oddziaływała na składanie przez samice jaj ani nie skłaniała do odbywania kolejnych aktów płciowych. Około 74% samic kopulujących z wysterylizowanym partnerem wytwarzało jaja (średnio składały ich 58). Dla porównania naukowcy ujawnili, że jaja wytwarzało 83% samic spółkujących z płodnym samcem (średnia liczba jaj wynosiła 49, czyli mniej niż po kontakcie z bezpłodnym komarem). Na jakiej podstawie, skoro nie ma plemników, samice stwierdzają, że kopulacja skończyła się sukcesem? Catteruccia podejrzewa, że wskazówką jest obecność płynu nasiennego. Trzeba to jednak będzie potwierdzić w ramach przyszłych badań.
  14. Na Vanderbilt University powstał środek odstraszający owady, który jest tysiące razy bardziej skuteczny niż DEET, aktywny składnik większości repelentów. Co więcej wynalazek z Vanderbilt działa też na muchy, ćmy czy mrówki. VUAA1 (Vanderbilt University Allosteric Agonist) wykorzystuje najnowsze odkrycia dotyczące zmysłu węchu u komarów, których dokonano w ramach badań walki z malarią finansowanych przez Fundację Billa i Melindy Gatesów. To nie było coś, co spodziewaliśmy się znaleźć. To anomalia, którą zauważyliśmy podczas testów - mówi świeżo upieczony magister, David Rinker. Dotychczas naukowcy sądzili, że węch komarów działa na poziomie molekularnym tak, jak u ssaków. U tych ostatnich receptory zapachu znajdują się na powierzchni komórek nerwowych i gdy do receptora dotrze odpowiadająca mu molekuła zapachu, automatycznie przesyłany jest sygnał do mózgu. W ostatnich latach okazało się, że węch u komarów działa nieco inaczej. Receptory zapachu nie są u nich autonomiczne, ale współpracują z koreceptorami, zwanymi Orco. Po wykryciu zapachu przez receptor to Orco działa jako swoisty przełącznik, informujący mózg o tym, który receptor jest aktywny. Inne receptory pozostają w tym czasie nieaktywne. Uczeni stwierdzili, że jeśli udałoby się im jednocześnie aktywować wszystkie Orco, to mózg komara otrzyma zbyt dużo informacji o zapachach. Tak, jakby zwierzę jednocześnie czuło każdy możliwy zapach. A to oznacza, że w praktyce nie będzie w stanie wyczuć niczego. Aby znaleźć środek chemiczny, który wpłynie bezpośrednio na Orco doktor Patrick Jones wprowadził receptory zapachu komara do komórek nerkowych ludzkiego embrionu, a David Rinker przetestował je poddając działaniu 118 000 różnych molekuł wykorzystywanych w produkcji leków. W ten sposób odkryli związek, który potrafi jednocześnie uruchomić wszystkie receptory węchowe komarów i nazwali go VUAA1. VUAA1 daje możliwość opracowania nowej klasy środków, które posłużą nie tylko do odstraszania komarów i zwalczania w ten sposób malarii, ale również przydadzą się ludziom odpoczywającym we własnym ogrodzie, czy też rolnikom chcącym odstraszyć szkodniki od upraw - stwierdził Jones. Oczywiście VUAA1 nie trafi na rynek jeszcze przez wiele lat. Konieczne jest bowiem przeprowadzenie licznych testów, które wykażą, w jaki sposób wpływa on na człowieka i środowisko naturalne. Jeśli wpływ ten będzie negatywny, to mogą upłynąć kolejne lata, zanim naukowcy zmodyfikują VUAA tak, by nie szkodził człowiekowi, a jednocześnie odstraszał owady.
  15. Naukowcy z Johns Hopkins Bloomberg School of Public Health zidentyfikowali u schwytanych komarów bakterię, której obecność hamuje rozwój zarodźca sierpowego (Plasmodium falciparum), czyli pierwotniaka wywołującego u ludzi malarię. Amerykanie ujawniają, że bakteria stanowi naturalną część mikroflory komarzego przewodu pokarmowego. Zabija pierwotniaka, wytwarzając reaktywne formy tlenu (RFT). Wcześniej wykazaliśmy, że bakterie z jelita środkowego komara mogą aktywować układ odpornościowy i w ten sposób niebezpośrednio ograniczać rozwój pasożyta. W najnowszym studium zademonstrowaliśmy, że produkując w przewodzie pokarmowym wolne rodniki, pewne bakterie potrafią bezpośrednio blokować zarodźce malarii – wyjaśnia dr George Dimopoulos. Jesteśmy podekscytowani tym odkryciem, ponieważ może ono pomóc w wyjaśnieniu, czemu komary z tego samego gatunku i szczepu różnią się pod względem oporności na pasożyta. Wiedzę tę warto wykorzystać, opracowując metody zapobiegania szerzeniu się malarii. Ekspozycja na naturalną bakterię z rodzaju Enterobacter sprawiałaby, że owady stawałyby się oporne na zakażenie Plasmodium. W ramach eksperymentu naukowcy wyizolowali bakterię z jelita środkowego komarów z rodzaju Anopheles. Schwytano je w pobliżu uniwersyteckiego Instytutu Badań nad Malarią w Macha w Zambii. Specyficzny szczep bakteryjny znaleziono u ok. 25% owadów. Studia laboratoryjne wykazały, że bakteria ograniczała wzrost Plasmodium o 99% i to zarówno w przewodzie pokarmowym komara, jak i w hodowlach zarodźców. Większe dawki bakterii wywierały silniejszy wpływ.
  16. Naukowcy obawiają się, że w Afryce mogą wyginąć rośliny, które od setek lat są wykorzystywane w ludowej medycynie do łagodzenia objawów malarii. Uczeni z World Agroforestry Centre i Kenya Medical Research Institute (KEMRI) przyjrzeli się 22 gatunkom roślin ułatwiającym walkę z malarią. Pod uwagę wzięto tylko 22 gatunki, ponieważ są to jedyne spośród tysięcy wykorzystywanych przez uzdrowicieli, których skuteczność udowodniono także metodami współczesnej medycyny. Wielu antymalarycznym drzewom w Afryce grozi wyginięcie z powodu wycinania lasów oraz wykorzystywania roślin w medycynie. Nie wszystkie takie drzewa są zagrożone. Na razie można być spokojnym o drzewa rosnące na nizinach i wybrzeżu. Uczeni korzystali zarówno z danych satelitarnych, jak i przeprowadzali rozmowy z lokalnymi społecznościami i uzdrowicielami. Spotkali się ze 180 uzdrowicielami i 100 pacjentami z 30 społeczności z Kenii, Tanzanii i Ugandy. Szczegółowo badali też skład chemiczny antymalarycznych roślin. „Ledwie otarliśmy się o potencjalne lecznicze zastosowania tych roślin. Mimo, że są one szeroko używane przez rolników i mieszkańców obszarów wiejskich, większość z nich nigdy nie została przebadana przez naukowców" - mówi doktor Geoffrey Rukunga, dyrektor centrum badań nad medycyną naturalną KEMRI. Malaria tradycyjnie leczona jest środkami roślinnymi. Najbardziej znany lek, chinina, pochodzi z chinowca. Najnowocześniejszy ze współczesnych leków i bardziej skuteczny od chininy jest pozyskiwany z bylicy rocznej. Niestety, niedawno okazało się, że malaria w Azji zaczęła zyskiwać odporność na leki z bylicy. Wyginięcie roślin wykorzystywanych w tradycyjnej medycynie nie tylko zuboży środowisko naturalne, ale może pozbawić ludzkość szansy na odkrycie lekarstwa przeciwko malarii. Nie można przecież wykluczyć, że któraś z używanych przez uzdrowicieli roślin jest naprawdę skuteczna, a połączenie tradycyjnej wiedzy i nowoczesnej medycyny nie pozwoli na pozyskanie substancji zwalczającej chorobę, która zabija około 800 000 osób rocznie.
  17. Brytyjscy naukowcy z Westminster University chcą zaprząc zmodyfikowane gentycznie grzyby do walki z malarią. Angray Kang i jego zespół, po latach badań odkryli, że komary zainfekowane odpowiednio zmodyfikowanym grzybem przenoszą znacznie mniej zarodźców malarii, dzięki czemu trudniej im zarazić człowieka. Zdaniem Kanga zmodyfikowane grzyby można produkować w spraju, którym będą spryskiwane ściany budynków i łóżka. Uważa on również, że podobną technikę można wykorzystać do walki innymi chorobami przenoszonymi przez owady, np. z dengą czy Wirusem Zachodniego Nilu. Brytyjczykom w prowadzeniu badań pomagali uczeni z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa, a były one finansowane przez amerykańskie Narodowe Instytuty Zdrowia. Z osiągnięć swoich kolegów cieszy się Andrew Read z Centrum Dynamiki Chorób Zakaźnych Pennsylvania State University. Pracował on nad podobnymi technikami, ale nie był zaangażowany w opisywane badania. Read mówi, że pomysł Brytyjczyków może nieść ze sobą mniejsze zagrożenie dla środowiska niż inne metody wykorzystujące modyfikacje genetyczne. Część naukowców krytykowała np. pomysły tworzenia i uwalniania genetycznie zmodyfikowanych komarów. Nie wiadomo bowiem, jaki wpływ na środowisko wywarłoby pojawienie się miliardów takich stworzeń. Tymczasem w przypadku grzybów, jak mówi Read, po prostu nanosisz je na ścianę i one wykonują swoją robotę. Nie musisz się martwić o ich kolejne pokolenia. Podczas testów laboratoryjnych zespół Kanga wykazał, że dzięki zmutowanym grzybom liczba zarodźców malarii przenoszonych przez komary spadła o 85%. Gdy do spraju dodano jad skorpiona odsetek ten wyniósł aż 97 procent. Brak jest, oczywiście, dowodu, że spowoduje to spadek liczby zachorowań, jednak specjaliści uważają, że mniej zarodźców w ciele pojedynczego komara powinno przełożyć się na mniejszą liczbę chorych. Gdy grzyb dostanie się do ciała komara i się tam namnoży, zapobiega przedostaniu się zarodźców malarii do ślinianek zwierzęcia. To, teoretycznie, powinno uniemożliwić zakażenie. Ponadto grzyb w ciągu kilku tygodni zabija swojego nosiciela. Na razie nie wiadomo, na ile zmodyfikowany grzyb jest bezpieczny dla środowiska. Nie ma jednak przesłanek by sądzić, iż mógłby przynieść jakieś szkody. Kang użył bowiem przemysłowo produkowanego grzyba, który, bez modyfikacji, jest wykorzystywany do zwalczania szarańczy w Australii. Kang ma nadzieję, że uda mu się zdobyć fundusze na przeprowadzenie testów w Afryce. Część specjalistów, jak np. Janet Hemingway ze Szkoły Medycyny Tropikalnej w Liverpoolu wątpi, by pomysł Kanga się sprawdził. Zauważa ona, że grzyb musiałby przetrwać podróż do Afryki, a później przeżyć kilkumiesięczny pobyt na ścianie.
  18. Po intensywnych deszczach monsunowych na przełomie lipca i sierpnia 2010 roku Pakistan nawiedziła ogromna powódź. W prowincji Sindh na drzewach schroniły się miliony pająków. Osnute całunem pajęczyny drzewa powoli umierają, ale gromady drapieżników wyłapują mnożące się w wilgoci komary, chroniąc ludzi przed malarią. Woda sięgnęła bardzo wysoko i schodzi powoli (The New York Times pisał, że ubiegłoroczna powódź była najgorsza od 80 lat), dlatego pająki musiały zostać w swoich azylach na dłużej. Mieszkańcy mówią, że nigdy nie widzieli na drzewach takich kokonów, ale wcale na nie nie narzekają, bo mimo stojącej wody po komarach ani widu, ani słychu, a przynajmniej jest ich mniej niż można by się w takich warunkach spodziewać. Wyglądający nieco księżycowo krajobraz można podziwiać na wykonanych pół roku po powodzi zdjęciach Russella Watkinsa z brytyjskiego Departamentu Rozwoju Międzynarodowego (Departament of International Development).
  19. Naukowcy z Tulane University i indyjskiej firmy Gennova Biopharmaceuticals, którzy pracują w ramach założonego przez Fundację Gatesów programu PATH Malaria Vaccine Initiative (MVI), opracowali nowatorski sposób dostarczania szczepionek przeciwko malarii. Uczeni przetestowali szczepionkę, która zostaje uruchomiona przez ugryzienie komara. Gdy owad ugryzie zaszczepioną osobę, w ciele człowieka uruchamia się odpowiedź immunologiczna, w wyniku której dochodzi do ataku na samego komara. Produkowane przez organizm przeciwciała biorą na cel proteinę, która jest potrzebna zarodźcom malarii do rozmnażania się. Dzięki temu nie dochodzi do zarażenia ugryzionej osoby, a komar traci zdolność do zarażania kolejnych ludzi. Działanie szczepionki opiera się na wykorzystaniu białka Pfs48/45, które jest bardzo trudne do sztucznego zsyntetyzowania. Dzięki programowi możemy współpracować z Gennova, co pozwala nam na wyprodukowanie proteiny o odpowiedniej jakości i opracowanie różnych formuł szczepionki, co z kolei pozwoli nam na ich przetestowanie i wybranie tej, która wywołuje najsilniejszą reakcję immunologiczną - mówi profesor medycyny tropikalnej Nirbhay Kumar. Dyrektor MVI, doktor Christian Loucq stwierdził, że jego program jest bardzo zainteresowany rozwojem szczepionek blokujących rozprzestrzenianie się malarii i ma nadzieję, że uda się dzięki temu osiągnąć dwa długoterminowe cele - opracowanie i wprowadzenie do obiegu do roku 2025 szczepionki o 80% skuteczności oraz całkowite wyeliminowanie malarii. W roku 2008 na malarię chorowało 247 milionów osób, a około miliona zmarło.
  20. Dla Evarcha culicivora, pająka z rodziny skakunów, pociągający jest zapach przepoconych skarpet. Tym samym naukowcy wykazali, że podobnie jak przenoszące zarodźce malarii komary Anopheles gambiae, wabią je zapachy wydzielane przez ludzkie ciało. Jedną z osób, które brały udział w opisywanych badaniach, była Fiona Cross, biolog z University of Canterbury w Christchurch. W ramach swoich wcześniejszych studiów z 2009 r. zauważyła ona, że E. culicivora w charakterystyczny sposób wabi potencjalnych partnerów. Robi to, wgryzając się w najedzonego i wypełnionego po brzegi krwią komara. Woń krwi jest atrakcyjna zarówno dla samców, jak i dla samic. Ostatnio z Cross współpracował Robert Jackson z Międzynarodowego Centrum Fizjologii i Ekologii Owadów w Kenii. Duet naukowców skupił się właśnie na E. culicivora, ponieważ są one jedynymi zwierzętami, które niebezpośrednio żywią się krwią kręgowców. Skakuny te nie wysysają samodzielnie krwi, ale polują na komary. Już zanim przystąpiliśmy do eksperymentu, podejrzewaliśmy, że ludzki zapach będzie atrakcyjny dla tych pająków. Generalnie napotyka się je bowiem w wysokich trawach koło domów i innych budynków zajmowanych przez ludzi – opowiada Cross. Każdego pająka wkładano do niewielkiej komory, do której pompowano powietrze z pojemnika, gdzie znajdowały się czyste albo noszone skarpetki. Skakun mógł się zawsze przemieścić do sąsiedniej komory (tutaj pompowane powietrze już nie docierało). Okazało się, że w porównaniu do pająków wystawianych na oddziaływanie woni czystych skarpet, zwierzęta wchodzące w kontakt z zapachem przepoconego ubrania zawsze przebywały dłużej w pierwszym z połączonych pomieszczeń. To bezprecedensowe, by zapach człowieka był dla pająka atrakcyjny – uważa Cross. Naukowcy sądzą, że E. culicivora można by wykorzystać w walce z malarią. Trzeba tylko rozwiązać problem, jak zwabić do domów pająki, nie przyciągając jednocześnie komarów.
  21. Arjen Dondorp przed kilkoma dniami został nagrodzony owacją przez uczestników corocznego spotkania Amerykańskiego Towarzystwa Medycyny i Higieny Tropikalnej. Okazją do niezwykłego zachowania szacownego grona stała się prezentacja, podczas której Dondorp przedstawił nowe lekarstwo na malarię. W porównaniu do tradycyjnej chininy lek o nazwie artesunat zmniejsza u afrykańskich dzieci ryzyko śmierci na ciężką postać malarii aż o 23 procent. Oznacza to, że jest on w stanie uratować życie dziesiątków, a może i setek tysięcy najmłodszych rocznie. Wyniki badań Dondorpa zostały omówione w piśmie The Lancet. Doktor Melba Gomes ze Światowej Organizacji Zdrowia stwierdziła, że obecne i wcześniejsze wyniki wskazują, iż artesunat powinien szybko zastąpić chininę. Badania nad artesunatem rozpoczęły się przed pięciu laty, gdy Dondrop i Nicholas White - obaj z University of Oxford, ale pracujący w Bangkoku - przeprowadzili w czterech azjatyckich krajach serię testów, które wykazały, iż w porównaniu z chininą zmniejsza on śmiertelność o 35%. Azjatyckie badania nie dawały jednak odpowiedzi na pytanie, czy równie dobre wyniki uzyska się w Afryce, której mieszkańcy mają inny genom od Azjatów i są bardziej podatni na malarię. Ponadto w azjatyckich testach przebadano tylko 202 dzieci. Kolejnych 1400 badanych stanowili dorośli. Dondorp i White rozpoczęli więc badania w 9 afrykańskich krajach. Objęto nimi 5425 osób poniżej 15. roku życia chorujących na ciężką postać malarii. Wśród dzieci, którym podano chininę zmarło 10,9%. W grupie otrzymującej artesunat odsetek zgonów wyniósł 8,5%. To aż 22,5-procentowa różnica i, jak mówi Dondorp, powód do euforii. Jego zdaniem, jeśli artesunat otrzymałyby wszystkie afrykańskie dzieci, to uda się uratować od 100 do 200 tysięcy z nich. Artesunat, w przeciwieństwie do chininy, zabija też bardzo młode zarodźce malarii. Ponadto jest łatwiejszy w aplikowaniu w tych sytuacjach, w których lek musi być podawany bardzo powoli i ostrożnie. Jest on jednak nieco droższy od chininy, ale na końcową cenę wpłynie też niższy koszt aplikacji. Dondorp i jego zespół przygotowali też - nieopublikowaną jeszcze - analizę kosztów stosowania artesunatu. Wynika z niego, że uratowanie za jego pomocą jednego życia kosztuje tylko 123 dolary. Artesunat produkowany jest przez chińską firmę Guilin Pharmaceutical. Teraz wszystko zależy od urzędników afrykańskich krajów, którzy będą musieli przygotować i wdrożyć nowe procedury dotyczące leczenia malarii.
  22. Opuszczając ok. 80-60 tys. lat temu Czarny Ląd, człowiek zabrał ze sobą malarię. Sekwencjonowanie DNA wykazało zatem, że choroba zawędrowała w tropiki wiele tysięcy lat wcześniej niż wcześniej sądzono. Naukowcy zbadali 519 próbek krwi osób zarażonych zarodźcem sierpowym (Plasmodium falciparum), który wywołuje u ludzi najcięższą postać malarii. Chorzy pochodzili z 9 krajów subsaharyjskiej Afryki, południowo-wschodniej Azji, Oceanii i Ameryki Południowej. Analizując różnice w polimorfizmie pojedynczego nukleotydu (ang. single nucleotide polymorphism, SNP) w obrębie dwóch genów metabolizmu podstawowego P. falciparum, naukowcy potrafili określić zakres zmienności genetycznej w malarycznym genomie poszczególnych regionów. Przyglądali się 63 SNP na ok. 5000 nukleotydów w izolacie. Okazało się, że im dalej od Afryki pobrano próbki, tym mniejszą zmienność genetyczną odnotowywano w markerach genetycznych zarodźców. W miarę odchodzenia od kolebki i zwiększania się izolacji pula genetyczna populacji stawała się coraz bardziej skoncentrowana i mniej zróżnicowana. Podobne zjawisko zachodziło również wśród ludzi. Biorąc pod uwagę fakt, że człowiek jest dla zarodźców żywicielem pośrednim (ostateczny to komar z rodzaju Anopheles), badacze zakładają, że pierwotniaki i Homo sapiens koewoluowali. Dowody sugerują, że pasożyty pojawiły się w rejonie wokół Wielkich Jezior Afrykańskich. Malaria nie wytrzymała konfrontacji z niskimi temperaturami, dlatego nie dotarła do Ameryk przez Cieśninę Beringa, lecz dopiero z przybywającymi na statkach niewolnikami. Wcześniej przeważała teoria, że zachorowania na malarię rozpoczęły się ok. 10 tys. lat temu. Wtedy zaczęło się rozwijać rolnictwo, dlatego człowiek zbliżył się do rejonów rozmnażania komarów.
  23. Podróżując po świecie, kobiety i mężczyźni zapadają na różne choroby. Panie wydają się bardziej podatne na problemy żołądkowo-jelitowe, a panowie częściej zarażają się chorobami przenoszonymi drogą płciową oraz różnego rodzaju gorączkami (Clinical Infectious Diseases). Studium akademików z Uniwersytetu w Zurychu objęło 58.908 osób wyjeżdżających za granicę. Naukowcy zauważyli, że u kobiet częściej niż u mężczyzn pojawiały się biegunki lub inne dolegliwości ze strony przewodu pokarmowego, przeziębienia, zakażenia układu moczowego oraz niepożądane reakcje na leki, np. zażyte przeciwko malarii. U mężczyzn stwierdzono zwiększone ryzyko wystąpienia gorączki, włączając w to podwyższoną ciepłotę ciała w przebiegu malarii, dengi czy riteksjozy. Zespół doktor Patricii Schlagenhauf stwierdził także, że panów częściej leczono z powodu choroby wysokościowej, odmrożeń oraz chorób przenoszonych drogą płciową. Szwajcarzy mają nadzieję, że dzięki ich analizom na to, co ich czeka, lepiej przygotują się zarówno globtroterzy, jak i specjaliści z zakresu medycyny podróży. Obie płcie powinny się zabezpieczać przed chorobami przenoszonymi przez komary, a więc choćby malarią, lecz mężczyźni postąpią słusznie, chroniąc się w dwójnasób, na przykład częściej nakładając na skórę preparaty odstraszające owady. Naukowcy z Zurychu skorzystali z danych zgromadzonych przez 44 ośrodki medycyny podróży z całego świata. Zespół Schlagenhauf korzystał z historii chorób pacjentów, którzy zgłosili się do tych klinik w latach 1997-2007. Spośród 29.643 kobiet jedna czwarta uskarżała się na ostrą biegunkę, w porównaniu do 22% mężczyzn. Kiedy uwzględniono długość i cel wyprawy, panie zmagały się z biegunką lub zespołem jelita drażliwego, dla którego również charakterystyczny jest wodnisty stolec lub zaparcia oraz bóle brzucha, od 13 aż do 39% częściej od panów. Nieco ponad 3% mężczyzn zgłaszało się do lekarza z malarią i z dengą. U globtroterek choroby te stwierdzano w, odpowiednio, 1,5 oraz 1,7% przypadków. Różnego rodzaju gorączki zdiagnozowano u 17% podróżników i tylko 11% podróżniczek. Skąd zaobserwowane różnice międzypłciowe? Naukowcy sądzą, że mężczyźni silniej się pocą, co wabi owady i jednocześnie zmywa płyny, które mają je odstraszać. Kobiety mogą zaś być bardziej podatne na choroby żołądkowo-jelitowe lub po prostu częściej je zgłaszają.
  24. Naukowcy z Niemiec, Włoch i Egiptu przeprowadzili serię testów genetycznych, które pozwoliły im poznać przyczynę śmierci Tutanchamona. Przy okazji dowiedzieli się sporo o samym władcy. Okazuje się, że najsłynniejszy faraon miał stopy końsko-szpotawe i poruszał się o lasce. W wieku 19 lat zabiła go malaria. Młody faraon zmarł w dziewiątym roku rządów. Wśród historyków wywołało to spory o przyczyny jego śmierci. Jedni twierdzili, że zmarł z powodu wypadku, inni mówili o morderstwie, a jeszcze inni - o chorobie. Badania genetyczne wykazały, że Tutanchamon był zarażony zrodźcem sierpowym, który często wywołuje śmiertelną postać malarii. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że młody władca nie mógł mieć majestatycznej postawy, gdyż cierpiał na liczne wrodzone schorzenia. Z powodu choroby Freiberga-Kohlera II, która należy do grupy jałowych martwic kości, miał zdeformowane kości śródstopia. Choroby genetyczne mogły osłabiać system odpornościowy władcy, a do śmierci doszło, gdy złamał sobie nogę. To wpłynęło na jego kondycję tak negatywnie, że zarażenie malarią zakończyło życie Tutanchamona. Dzięki badaniom genetycznym dowiedzieliśmy się również, że rodzicami Tutanchamona byli faraon Echnaton i jego siostra. W najbliższych latach z pewnością czeka nas jeszcze niejedna sensacja historyczna. Nowoczesna technika oddaje w ręce archeologów coraz doskonalsze narzędzia.
  25. Zespół badaczy z Uniwersytetu w Barcelonie zidentyfikował w śnieżyczce przebiśniegu (Galanthus nivalis) oraz śnieżyczce Elwesa (Galanthus elwesii) 17 bioaktywnych składników, w tym trzy nieznane dotąd nauce alkaloidy, które należą do grupy stwarzającej nadzieje na nowe metody leczenia malarii czy choroby Alzheimera. Uzyskaliśmy 3 nowe alkaloidy, których nie zidentyfikowano wcześniej w naturze – chwali się Jaume Bastida, współautor studium i dyrektor Wydziału Produktów Naturalnych, Biologii Roślin i Agrologii. Z G. nivalis Hiszpanie uzyskali 10 alkaloidów, a z G. elwesii 7. Dwa nowo odkryte ze śnieżyczki przebiśniegu są "hemantaminami", a trzeci ze śnieżyczki Elwesa należy uznać za likorynopodobny. Alkaloidy hemantaminopodobne wywołują wysoce selektywną apoptozę, czyli programowaną śmierć komórkową. Niektóre pochodne likoryny mają zaś właściwości przeciwmalaryczne i hamują aktywność acetylocholinesterazy (AChE) – enzymu rozkładającego neuroprzekaźnik acetylocholinę. Oznacza to, że mogą one znaleźć zastosowanie w leczeniu alzheimeryzmu. Kilka alkaloidów występujących w rodzinie amarylkowatych to inhibitory AChE. Należy do nich opatentowana galantamina, stosowana w leczeniu lekkich i średnio zaawansowanych przypadków choroby Alzheimera. U pacjentów tych mamy do czynienia z obniżonym poziomem acetylocholiny, galantamina podtrzymuje go jednak na stałym poziomie, blokując działanie AChE. W dodatku może ona obierać na cel receptory nikotynowe, zwiększając wydzielanie acetylocholiny, co oznacza, że działa dwojako – podsumowuje Bastida. Próbki potrzebne do przeprowadzenia eksperymentów zbierano w różnych miejscach na terenie Bułgarii. Ponieważ badania dotyczyły gatunków chronionych, naukowcy uzyskali najpierw pozwolenie odpowiednich władz.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...