Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'komary' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 19 wyników

  1. Mały brzęczący, powszechnie znienawidzony – komar. Ten najgroźniejszy z zabójców ludzi jest wszechobecny. I niezwykle zróżnicowany. Oficjalnie rozpoznawanych jest 3719 gatunków komarów, z czego ludzi atakuje około 200 gatunków. Gryzą nas gatunki z rodzajów Anopheles, Culex i Aedes. Jeszcze w 1999 roku z literatury fachowej mogliśmy dowiedzieć się, że w Polsce występuje 47 gatunków komarów. Od tej pory sytuacja uległa zmianie. Przybywają do nas gatunki inwazyjne. W 2017 roku pojawiła się informacje o zaobserwowaniu we Wrocławiu Anopheles daciae, a dane Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób z lutego bieżącego roku wskazują, że na południowym wschodzie Polski pojawił się Aedes japonicus. Zapewne kwestią czasu jest ich zadomowienie się w naszym kraju i rozszerzanie zasięgu na północ. Musimy też spodziewać się kolejnych gatunków, które zamieszkały już u naszych południowych i zachodnich granic. A może już tutaj są, tylko o tym nie wiemy, gdyż monitoring komarów jest w Polsce prowadzony mniej intensywnie niż w Niemczech i Czechach. Na szczęście jednak nie jesteśmy całkowicie bezbronni. Komary nie są bowiem równie aktywne przez całą dobę. Poszukują swych ofiar głównie od zmierzchu do świtu. Jako że są bardzo małe, szybko grozi im odwodnienie. Dlatego też – całkiem jak wampiry – unikają wystawiania się na bezpośrednie działanie intensywnych promieni słonecznych. Ukrywają się przed nimi w zacienionych, wilgotnych miejscach. Wieczór i noc mają dla nich też i tę zaletę, że większość ptaków, które mogą na nie polować, nie jest już aktywna. Zatem przeczekanie w ukryciu najgorętszego okresu dnia przynosi im same korzyści. Aktywność komarów jest mocno powiązana z temperaturami. Gdy spadają one poniżej 10 stopni Celsjusza, zmniejszają aktywność i przygotowują się do zimowania. Wystarczy jednak, by na wiosnę temperatury wzrosły powyżej 10 stopni, a komary znowu się pojawią. Niektóre gatunki zimują w postaci dorosłej, jednak większość – w postaci jaj. Idealna temperatura dla nich to 18–34 stopnie, a szczyt aktywności przypada na około 26 stopni. Zatem szansa na spotkanie i utratę krwi zależy od pory dnia, temperatury i nasłonecznienia. Oraz od miejsca. Większe szanse na ugryzienia mamy tam, gdzie jest ciepło, wilgotno i panuje cień. Komary nie są też dobrymi lotnikami, zatem przeszkadza im wiatr. Wolą, gdy nie wieje w ogóle, chociaż ze słabym wiatrem sobie radzą. Gryzą nas samice, które potrzebują krwi, by powstawały i dojrzewały komórki jajowe. Jaja wymagają wilgoci i ciepła, więc są składane do wody lub w jej okolice. Wykluwające się z nich larwy pełnią w przyrodzie bardzo ważną rolę filtratorów wody. Później następuje przeobrażenie w poczwarkę, a następnie w dorosłego, kłującego krwiopijcę. Cały cykl trwa około 3 tygodni, ale tutaj znowu wiele zależy od warunków zewnętrznych. Im wyższa temperatura, tym szybsze dojrzewanie i krótszy cykl rozrodczy. Dorosły komar żyje kilka, kilkanaście dni. I w tym czasie zdąży nam napsuć sporo krwi. Po co one komu? Czego byśmy o nich nie sądzili, komary odgrywają niezwykle ważną rolę w środowisku naturalnym. Mimo tego, że nas gryzą, swędzi i roznoszą choroby – niejednokrotnie śmiertelne – są niezbędnym elementem ekosystemu. U większości gatunków samce żerują na roślinach, zapylając tysiące gatunków. Komary są bardzo ważnym źródłem pożywienia dla wielu gatunków ptaków, ich jajami i larwami żywią się liczne ryby, żółwie, płazy i inne owady, jak np. ważki. Dorosłe osobniki stanowią pożywienie dla jaszczurek, żab czy pająków. Całkowite zniknięcie komarów z pewnością przyniosłoby wiele negatywnych skutków dla ekosystemu. A czy my byśmy na tym zyskali? Kto wie, jaki owad zapełniłby niszę po komarach? Być może taki, że zatęsknilibyśmy za brzęczącymi, dokuczliwymi krwiopijcami. « powrót do artykułu
  2. Słyszeliśmy już o różnych zastosowaniach grafenu, jednak pomysł naukowców z Brown University jest z pewnością nietypowy: Amerykanie stwierdzili, że można go z powodzeniem wykorzystać do ochrony przed ugryzieniami komarów. Na łamach PNAS ukazał się artykuł, którego autorzy przekonują, że grafenowa ochrona działa na 2 sposoby. Po pierwsze, komar nie jest w stanie przebić się przez wielowarstwowy grafen. Po drugie, eksperymenty wykazały, że blokuje on sygnały chemiczne, których komary używają do wyczuwania posiłku. Wyniki sugerują więc, że wyściółka z grafenu w ubraniu mogłaby stanowić skuteczną barierę antykomarową. Komary są ważnymi wektorami chorób, stąd spore zainteresowanie niechemicznymi metodami ochrony przed ugryzieniami. Pracowaliśmy nad tkaninami z grafenem spełniającym rolę bariery dla toksycznych związków i zaczęliśmy się zastanawiać, gdzie jeszcze takie podejście mogłoby się sprawdzić. Stwierdziliśmy, że mogłaby to być ochrona przed ugryzieniami komarów - wyjaśnia prof. Robert Hurt. By sprawdzić, czy tak rzeczywiście jest, Hurt zebrał grupę ochotników, którzy wkładali rękę do pojemnika z komarami (komary miały dostęp do małego skrawka skóry; hodowano je w laboratorium, było więc wiadomo, że nie przenoszą żadnych chorób). Naukowcy porównywali liczbę ugryzień na nagiej skórze, skórze okrytej etaminą (bawełnianą tkaniną o splocie płóciennym) i skórze przykrytej etaminą powleczoną filmem z tlenku grafenu (GO). Szybko się okazało, że grafen działa odstraszająco; gdy skóra była przykryta etaminą pokrytą filmem z GO, nie było żadnych ugryzień, podczas gdy na nagiej skórze i skórze przykrytej czystą etaminą komary zaczynały żerować bardzo szybko. Co ciekawe, w obecności ręki przykrytej materiałem z grafenem komary zupełnie zmieniały swoje zachowanie. W obecności grafenu komary nawet nie lądowały na skrawku skóry - po prostu się nim nie przejmowały. Założyliśmy, że przez odporność na przebicie grafen będzie barierą fizyczną dla ugryzień, ale kiedy przyglądaliśmy się przebiegowi eksperymentów, zaczęliśmy uważać, że stanowi on także barierę chemiczną, która nie pozwala komarom wyczuć, że ktoś jest w pobliżu - opowiada doktorantka Cintia Castilho. Chcąc potwierdzić pomysł dot. bariery chemicznej, naukowcy nanieśli odrobinę ludzkiego potu na barierę grafenową. Z sygnałami chemicznymi po zewnętrznej stronie plastra komary gromadziły się podobnie jak na nagiej skórze. GO zapewnia odporność na przebicie, ale nie we wszystkich przypadkach. Gdy naukowcy naśladowali kłujkę komarów za pomocą drobnej igły albo analizowali proces gryzienia w ramach symulacji komputerowej, okazało się, że komary nie są w stanie wygenerować odpowiedniej siły, by przebić GO, tylko wtedy, gdy tlenek grafenu jest suchy. Symulacje pokazały wyraźnie, że po wysyceniu wodą GO staje się podatny na przebicie. Eksperymenty również potwierdziły, że komary mogą się przebić przez mokry GO. Stwierdzono za to, że zredukowany tlenek grafenu (rGO) stanowi barierę przed ugryzieniami zarówno w formie suchej, jak i mokrej. Jak tłumaczy w przesłanym mailu Hurt, eksperymenty były prowadzone w dwojakiego rodzaju warunkach: suchych i mokrych. Przy suchych (z suchym filmem i człowiekiem nieangażującym się w czynność związaną z obfitym poceniem) film zapewniał ochronę przed komarami. To zaś sugeruje, że w normalnym stanie ludzka skóra, która poci się tylko trochę, nie będzie wpływać negatywnie na ochronne właściwości filmu. Mokre warunki generowano, wprowadzając na film większą ilość wody. W takiej sytuacji GO, który stawał się hydrożelem, nie spełniał swojej funkcji, a rGO tak. Na razie naukowcy nie wiedzą, czy silne pocenie wprowadzi GO w stan mokry, ale najprawdopodobniej tak. Wiele wskazuje więc na to, że zarówno woda pochodzenia zewnętrznego (deszczówka albo np. woda ze strumienia, w którym użytkownik brodzi), jak i obfite pocenie stworzą warunki mokre, w których GO nie spełnia funkcji ochronnych, a rGO tak. Kolejnym etapem badań ma być znalezienie sposobu na stabilizowanie GO, tak by był twardszy po zmoczeniu. Naukowcom zależy na tym, bo GO nadaje się do ubieralnych technologii lepiej niż rGO. GO "oddycha", [...] a rGO nie. Najlepszym sposobem na wdrożenie tej technologii byłoby więc znalezienie sposobu na mechaniczne ustabilizowanie GO, tak by pozostawał twardy po zmoczeniu. « powrót do artykułu
  3. Z komarami można walczyć na różne sposoby. Firma BatBnB proponuje, by jednak nie sięgać po insektycydy i zamiast tego korzystać z pomocy naturalnych komarzych wrogów - nietoperzy, które w ciągu godziny potrafią schwytać do tysiąca owadów wielkości komara. Christopher Rannefors i Harrison Broadhurst zachęcają, by w pobliżu ludzkich siedzib wieszać specjalnie zaprojektowane domki dla nietoperzy. Architekt Broadhurst zadbał, by znajdowało się w nich bezpieczne lądowisko. Zarówno na nim, jak i na wewnętrznych powierzchniach występują rowki, które pozwalają na pewny uchwyt. Projektant pamiętał też, oczywiście, o właściwej wentylacji. Ssaki mogą wybierać, czy chcą wypoczywać w chłodniejszej, czy cieplejszej przestrzeni (po bokach domku w różnych odstępach są rozmieszczone "wywietrzniki"). Domki są dostępne w 6 wzorach (Meramec, Seneca, Carlsbad, Sonora, Cascade i Arroyo) i różnych rozmiarach, w tym w mamucim, jest więc z czego wybierać. Chętni mogą się zdecydować na zakup modeli 2-komorowych (Two Pack i Triple Crown). Ceny wahają się od 95 do 575 dolarów. Obaj założyciele BatBnB stykali się w dzieciństwie z nietoperzami. Rannefors dorastał w Massachusetts, budując z ojcem domki dla nietoperzy. Matka Broadhursta była zaś nauczycielką biologii. W świadomości społecznej funkcjonują różne mity i nieporozumienia dotyczące nietoperzy, by więc zachęcić ludzi do zakładania domków, najpierw trzeba je jakoś przezwyciężyć. Nietoperze są zdecydowanie niezrozumiane i niedoceniane [...]. Próbujemy więc przeprowadzić rebranding, tak by ludzie zaczęli je szanować - opowiada Rannefors. Amerykanie uważają, że zaprojektowanie dla nietoperzy ładnych, estetycznych domków może się przyczynić do efektu halo (aureoli). Domki dostępne dotąd na rynku były ohydne i niedopasowane do potrzeb tych zwierząt.   « powrót do artykułu
  4. Ostatnie badania, których wyniki ukazały się w piśmie Acta Tropica, pokazują, że ugryzieniom komarów można zapobiec, odtwarzając dubstep, a konkretnie utwory Skrilleksa. Dźwięk jest kluczowy dla rozmnażania, przeżycia i utrzymania populacji wielu zwierząt. Mając to na uwadze, naukowcy wystawili dorosłe osobniki Aedes aegypti na oddziaływanie muzyki elektronicznej. W ten sposób oceniano, czy może ona spełniać funkcję repelenta. Ma to spore znaczenie, zważywszy, że A. aegypti przenoszą m.in. wirusy dengi czy zarodźce malarii. Naukowcy wybrali piosenkę Scary Monsters And Nice Sprites, ponieważ stanowi ona mieszaninę bardzo wysokich i bardzo niskich częstotliwości. U owadów wibracje o niskiej częstotliwości ułatwiają interakcje seksualne, zaś hałas zaburza percepcję sygnałów od przedstawicieli tego samego gatunku oraz żywicieli - wyjaśniają naukowcy. Wyniki uzyskane podczas eksperymentów okazały się zachęcające. Samice były "zainteresowane" utworem i atakowały żywicieli później i rzadziej niż komarzyce ze środowiska kontrolnego (bez dźwięków dubstepu). Wg biologów, częstotliwość żerowania na krwi była podczas odtwarzania muzyki niższa. Oprócz tego komary wystawiane na oddziaływanie muzyki Skrilleksa o wiele rzadziej kopulowały. Spostrzeżenie, że taka muzyka może odroczyć atak na żywiciela, ograniczyć żerowanie na krwi i zaburzyć spółkowanie, wskazuje na potencjał osobistej ochrony muzycznej i kontrolowania w ten sposób chorób roznoszonych przez komary Aedes.   « powrót do artykułu
  5. Dorosłe samice komarów mogą surfować z prądami powietrza nad zachodnim Sahelem. Niewykluczone, że zjawisko to utrudnia kontrolę malarii. Przymocowane do helowych balonów przelatujących nad 4 wioskami w Mali lepkie siatki schwytały na wysokości 40-290 m ok. 460 tysięcy owadów, w tym niemal 3 tys. komarów. Na przestrzeni 3 lat naukowcy zorganizowali serię takich całonocnych akcji. Złapano ponad 40 gatunków komarowatych, w tym przedstawicieli rodzajów Anopheles, Aedes i Culex; ogółem reprezentowały one 60% komarzej fauny Mali. Samice z jajami stanowiły ponad 80% komarów. Na tej podstawie wnioskowano, że skoro pobierały one wcześniej krew, mogły przenosić patogeny (komarzyce potrzebują bogatej w białko i substancje odżywcze krwi, żeby wyprodukować jaja). Tovi Lehmann, entomolog medyczny z Narodowych Instytutów Zdrowia, powiedział na dorocznej konferencji, że choć część zidentyfikowanych gatunków odpowiada za przenoszenie malarii (są one znanymi wektorami tej choroby), na razie nie wiadomo, czy schwytane w balonową pułapkę samice przenosiły zarodźce i inne patogeny. Przekonamy się, gdy naukowcy zakończą analizy. By upewnić się, że komary schwytano w strefie prądów, a nie podczas wznoszenia czy opadania balonu, próbkowano także te strefy przejściowe. Spośród 21 gatunków Anopheles z regionu w prądach powietrznych wykryto przedstawicieli co najmniej 7 gatunków, w tym A. coluzzii. Uzyskane wyniki mają znaczenie nie tylko dla malarii. Komary z rodzaju Aedes przenoszą bowiem także wirus zachodniego Nilu (ang. West Nile virus, WNV). Tymczasem z wiatrem szybuje aż 12 z 15 gatunków Aedes z tego regionu. Warto dodać, że wśród lotników odnotowano także liczne gatunki z rodzaju Culex (co najmniej 16 z 21 z regionu), w tym te, które są nosicielami wirusa gorączki doliny Rift. Wywołuje on chorobę zakaźną owiec, bydła i ludzi, którą zalicza się do gorączek krwotocznych. Naukowcy podkreślają, że do niewiadomych należy zaliczyć także to, czy, a jeśli tak, to w jakim stopniu, szybujące komarzyce mogą się przyczyniać do rozprzestrzeniania chorób. Nie wiemy, gdzie i jak daleko podróżują te komary. Nie znamy ich zdolności do tworzenia nowych stanowisk lęgowych. Nie wiemy też, czy silne wiatry ich jakoś nie uszkadzają - podkreśla komentator studium, Luigi Sedda z Lancaster University. « powrót do artykułu
  6. Mikroplastik jest zjadany przez larwy komarów oraz innych owadów latających, które składają jaja w wodzie, i koniec końców w wyniku przeobrażenia dostaje się do ciał dorosłych osobników (imago). W ten sposób mikroplastik opuszcza wodę i trafia w przestworza, by zostać zjedzonym przez kolejny element łańcucha pokarmowego - ptaki. Autorzy publikacji z pisma Biology Letters podkreślają, że to nieznany dotąd szlak skażenia środowiska mikroplastikiem. Zespół z Uniwersytetu w Reading odkrył, że spożyte przez larwy drobne fragmenty tworzyw sztucznych pozostają w organizmie podczas metamorfozy w nieżerującą larwę, a później w imago. Owady latające są zaś zjadane przez ptaki i nietoperze i tak mikroplastik dostaje się do łańcucha pokarmowego. Ostatnio dużą część uwagi naukowców pochłaniał plastik zanieczyszczający oceany. Nasze badanie pokazuje jednak, że podobne zjawisko dotyczy przestworzy. [...] Studium unaoczniło nam, że mikroplastik jest transmitowany między stadiami rozwojowymi owadów latających i może skazać różne istoty, które normalnie by się z nim nie zetknęły. To szokująca prawda, że plastik dociera do niemal wszystkich zakątków środowiska [...] - podkreśla prof. Amanda Callaghan. W ramach eksperymentu doktorantka Rana Al-Jaibachi podawała fluorescencyjne mikrodrobinki plastiku larwom komarów i monitorowała ich los na różnych stadiach rozwoju owadów. Za pomocą mikroskopu sprawdzała, czy drobinki dostały się z żerujących larw do nieżerujących poczwarek, a później do imago. « powrót do artykułu
  7. Skład mikroflory skórnej wpływa na to, jak bardzo dany człowiek jest atrakcyjny dla komarów. Odkrycie to ma spore znaczenie dla zapobiegania malarii (PLoS ONE). Naukowcy, których pracami kierował Niels Verhulst z Uniwersytetu w Wageningen, prowadzili eksperymenty na Anopheles gambiae. Zauważyli, że osoby z liczniejszymi, lecz mniej zróżnicowanymi gatunkowo bakteriami na skórze były dla tych komarów bardziej atrakcyjnym kąskiem. Biolodzy dywagują, że u ludzi z bardziej zróżnicowaną mikroflorą skórną mogą występować bakterie, które emitują lotne związki odstraszające owady albo maskujące coś, co odgrywa ważną rolę w komunikowaniu, że w pobliżu znajduje się ofiara do ugryzienia. W badaniach, których wyniki ukazały się w zeszłym roku także w PLoS ONE, Verhulst i jego niemieccy współpracownicy zademonstrował, jak działają na A. gambiae lotne związki produkowane przez 5 gatunków bakterii. Mieszanki związane z niektórymi w większym stopniu przyciągały komary, podczas gdy inne wyraźnie im się nie podobały. Jako przykład tych ostatnich można podać woń związaną z pałeczką ropy błękitnej (Pseudomonas aeruginosa). W ramach najnowszego studium Holendrzy zliczali komórki bakteryjne w hodowlach oraz przeprowadzili sekwencjonowanie 16S rRNA. Także i teraz stwierdzili, że A. gambiae nie odpowiadają produkty szczepów Pseudomonas sp. Poza tym do listy repelentów dopisano Variovorax sp.
  8. By zwalczyć malarię, naukowcy stworzyli pozbawione plemników samce. Eksperymentując z Anopheles gambiae, obawiali się, że samice nie będą chciały kopulować ze zmodyfikowanymi genetycznie partnerami, na szczęście wszystko poszło po ich myśli. Wypuszczenie wysterylizowanych samców na wolność to obiecujący sposób kontrolowania rozprzestrzeniania malarii w sytuacji, gdy u coraz większej liczby gatunków komarów wykształca się oporność na insektycydy. Każda strategia, która obiera na cel spermę, jest bezpieczna – twierdzi autorka studium Flaminia Catteruccia, entomolog molekularna z Imperial College London. Zabieg sterylizowania samców przeprowadzano już wcześniej na innych owadach, np. szkodniku drzew owocowych owocance południówce. Tutaj długo się to jednak nie udawało, ponieważ by uzyskać wysterylizowanego samca, trzeba go napromieniować, a w przypadku komarów wiąże się to z obniżoną sprawnością fizyczną i zdolnością konkurowania z pozostałymi samcami. Dodatkowo - ze względu na ograniczoną wiedzę o reprodukcji komarów - nie było wiadomo, jak samice zareagują na zmodyfikowane samce. Brytyjczycy tłumaczą, że np. u muszki owocowej obecność plemników sprawia, że samica przestaje spółkować i składa jaja. Do testów Catteruccia wytworzyła 96 pozbawionych plemników komarów. Zastosowano technikę interferencji RNA (RNAi). Embrionom wstrzykiwano fragmenty RNA, które zaburzały działanie genu kluczowego dla rozwoju jąder. Nie wpływało to na wykształcanie i działanie pozostałych narządów. Pozbawione plemników samce zachowywały się dokładnie tak samo jak te z plemnikami. Nie zauważyliśmy różnic w zakresie zdolności do konkurowania. Kopulacja z bezpłodnym samcem w żaden sposób nie oddziaływała na składanie przez samice jaj ani nie skłaniała do odbywania kolejnych aktów płciowych. Około 74% samic kopulujących z wysterylizowanym partnerem wytwarzało jaja (średnio składały ich 58). Dla porównania naukowcy ujawnili, że jaja wytwarzało 83% samic spółkujących z płodnym samcem (średnia liczba jaj wynosiła 49, czyli mniej niż po kontakcie z bezpłodnym komarem). Na jakiej podstawie, skoro nie ma plemników, samice stwierdzają, że kopulacja skończyła się sukcesem? Catteruccia podejrzewa, że wskazówką jest obecność płynu nasiennego. Trzeba to jednak będzie potwierdzić w ramach przyszłych badań.
  9. Po intensywnych deszczach monsunowych na przełomie lipca i sierpnia 2010 roku Pakistan nawiedziła ogromna powódź. W prowincji Sindh na drzewach schroniły się miliony pająków. Osnute całunem pajęczyny drzewa powoli umierają, ale gromady drapieżników wyłapują mnożące się w wilgoci komary, chroniąc ludzi przed malarią. Woda sięgnęła bardzo wysoko i schodzi powoli (The New York Times pisał, że ubiegłoroczna powódź była najgorsza od 80 lat), dlatego pająki musiały zostać w swoich azylach na dłużej. Mieszkańcy mówią, że nigdy nie widzieli na drzewach takich kokonów, ale wcale na nie nie narzekają, bo mimo stojącej wody po komarach ani widu, ani słychu, a przynajmniej jest ich mniej niż można by się w takich warunkach spodziewać. Wyglądający nieco księżycowo krajobraz można podziwiać na wykonanych pół roku po powodzi zdjęciach Russella Watkinsa z brytyjskiego Departamentu Rozwoju Międzynarodowego (Departament of International Development).
  10. Mieszkanka południowego Tajwanu Huang Yuyen pobiła rekord liczby zabitych komarów. W ciągu miesiąca uśmierciła 4 mln tych owadów i zdobyła nagrodę w wysokości nieco ponad 3 tys. dolarów (ok. 9150 zł). Pogromczyni bzyczących bestii pozostawiła daleko w tyle 72 rywali, przedstawiając jury urobek w postaci ponad 1,5 kg trucheł. Trzeba docenić jej wyczyn, ponieważ osoba, której przypadło drugie miejsce, mogła się pochwalić dwukrotnie mniejszym "łupem". Konkurs zorganizował producent pułapek na owady firma Imbictus International. Yuyen zgłoszono do Księgi rekordów Guinnessa, lecz nawet przy dobrych chęciach trudno uwierzyć w jej wydajność, bo by w ciągu 30 dni zdobyć 4 mln komarów, musiałaby, nie zajmując się niczym innym, a już na pewno nie śpiąc, zabijać 92,5 owada na minutę (a w miesiącu z 31 dniami "tylko" 89,6). Może jednak wzięła się na sposób i zamiast polować na pojedyncze osobniki, trafiała od razu w większe chmary. Komary stanowiły na Tajwanie poważne zagrożenie zdrowotne, do czasu oficjalnego wytępienia malarii na wyspie w 1965 r. Nadal obarcza się je jednak odpowiedzialnością za rozprzestrzenianie dengi. Chorobę tę wywołują wirusy z rodziny Flaviviridae.
  11. Sposobów na komary opracowano już mnóstwo, ale te małe muchówki wciąż dokuczają ludziom. Jakim są problemem przekonują się mieszkańcy terenów dotkniętych powodzią. Być może niedługo zwalczanie tej plagi będzie łatwiejsze, dzięki odkryciom izraelskich naukowców. Prof. Leon Blaustein z Uniwersytetu Hajfy wylicza trzy linie obrony przez komarami. Pierwsza i najlepsza to zapobiegać wylęganiu się dorosłych owadów ze złożonych jaj. Istnieją na przykład chemiczne środki pozwalające na wytrucie larw komarów w zbiorniku wodnym, gdzie złożone są jaja. Gdy to zawiedzie, można eliminować populację dorosłych osobników na danym terenie przy pomocy pestycydów. Trzecia linia obrony wreszcie to nie dać im nassać się krwi, czyli środki, po jakie sięga każdy człowiek indywidualnie: chowanie się w domu czy stosowanie środków odstraszających. We wszystkich tych wypadkach główną bronią są środki chemiczne, potencjalnie szkodliwe dla środowiska a także dla człowieka. Niechemiczne środki, jak na przykład pestycydy bakteriologiczne, są skuteczne i bezpieczne, ale bardzo drogie i nie w każdych warunkach dające się zastosować. Prof. Blaustein wytworzył jednak w swoim uniwersyteckim laboratorium środek skutecznie zakłócający cykl rozwojowy komarowatych. Komary mają w środowisku wielu naturalnych wrogów. Dla dorosłych osobników są nimi między innymi nietoperze (we Włoszech powszechnie wykorzystuje się je do walki z plagą komarów) czy jerzyki. Dla żyjących pod wodą larw są to najczęściej drapieżne owady, na przykład pluskwiaki Notonecta maculata. Komarzyce potrafią jednak skutecznie unikać składania jaj w zbiornikach wodnych, gdzie te pluskwiaki licznie występują. Rozpoznając zagrożenie odlatują i składają jaja gdzie indziej. W laboratoriach Uniwersytetu Hajfy udało się wyizolować substancje chemiczne, wytwarzane przez pluskwiaki, które służą komarom za sygnalizator niebezpieczeństwa. Naturalna jest idea, żeby wykorzystać ją do walki z kłującą plagą. Środek odstraszający na pewno będzie dalece mniej szkodliwy dla środowiska niż chemiczne lub biologiczne pestycydy. Jak jednak z jego skutecznością. Leon Blaustein uważa, że powinna być dość wysoka przy umiejętnym stosowaniu. Ponieważ wśród dorosłych komarów jest bardzo wysoka śmiertelność - statystycznie każdy osobnik ma każdego dnia 20% szans na zakończenie życia - każda zwłoka w złożeniu jaj przez samice to mniejsza populacja w następnym pokoleniu. Jeśli samice będą musiały długo szukać bezpiecznego miejsca na złożenie jaj, znaczący ich odsetek tego nie doczeka. Ponadto taka strategia wymusi większe zagęszczenie larw w tych zbiornikach, które owady uznają za bezpieczne. Większa ilość larw to większa między nimi konkurencja o pożywienie a więc mniejsza przeżywalność. Taki środek odstraszający nie zlikwiduje na pewno całkowicie populacji komarów, ale też w ich unicestwienie nikt chyba nie wierzy. Jeśli masowa produkcja środka o zapachu Notonecta maculata odpowiednio obniży cenę, może to być skuteczna metoda na ulżenie ludziom na terenach szczególnie dotkniętych tą plagą.
  12. Naukowcy z University of California znaleźli odpowiedź na pytanie trapiące ludzi od wielu lat: dlaczego komary kąsają ludzi i ptaki, lecz nie wykazują większego zainteresowania przedstawicielami innych gromad? Jak się okazało, czynnikiem decydującym o preferencjach insekta jest wytwarzanie przez jego ofiary nonanalu - jedego z aldehydów. Dotychczas jedynym związkiem znanym ze zdolości do wabienia komarów był ditlenek węgla (CO2). Jego cząsteczki są jednak wydzielane przez wszystkie zwierzęta, a mimo to komary atakują niemal wyłącznie ptaki i ssaki. Dwaj badacze z University of California, prof. Walter Leal i dr Zain Syed, chcieli zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. Do swojego studium badacze wybrali komary z rodzaju Culex, zdolne do przenoszenia zarodźca malarii i wirusa Zachodniego Nilu na ludzi. Celem eksperymentu była ocena zdolności związków wydzielanych przez organizmy ptaków oraz ludzi do wabienia insektów. Po zakończeniu serii testów okazało się, że choć czysty CO2 skutecznie wabi komary do miejsca jego emisji, jego skuteczność wzrastała o 50% po zmieszaniu z nonanalem - aldehydową pochodną prostego węglowodoru, znaną ze swojego owocowego (lub, jak opisują inni, "roślinnego") zapachu. Podczas prób terenowych wykazano, że zastosowanie obu związków pozwalało na złapanie w ciągu jednej nocy aż 2000 osobników z rodzaju Culex. Wiedza zdobyta dzięki studium jest istotna przede wszystkim z punktu widzenia profilaktyki chorób zakaźnych prznoszonych przez komary. Na szczęście każdy z nas może ją wykorzystać do ochrony przed tymi insektami - nie każdy wie bowiem, że nonanal jest często dodawany do... perfum.
  13. Już za kilka lat może się okazać, że miliony osób na całym świecie zawdzięczają lepsze życie mieszkańcom... Samoa Amerykańskiego, należącego do USA wyspiarskiego terytorium zamieszkałego przez nieco ponad 50 tys. osób. Powodem wdzięczności może być olejek eteryczny z jednej z roślin żyjących w naturze wyłącznie na tym obszarze. Jak twierdzą badacze z jednej z samoańskich firm, ma on właściwości odstraszające w stosunku do komarów i mrówek. O badanej roślinie wiadomo niewiele - oficjalne oświadczenie o testach nowego środka nie zawiera nawet jej nazwy gatunkowej. Wiadomo jedynie, że jest ona jednym z 540 gatunków roślin żyjących na terenie Samoa Amerykańskiego, a jej skuteczności w odstraszaniu owadów próbują - wspólnie z naukowcami pracującymi dla amerykańskiego Departamentu Rolnictwa - dowieść badacze z firmy Agro Research. Wstępne testy skuteczności olejku wyizolowanego z samoańskiej rośliny przeprowadzono na dwóch gatunkach komarów: Aedes aegypti, przenoszącego m.in. patogeny odpowiedzialne za żółtą febrę i dengę, oraz Aedes albimanus, zdolnego do transmisji zarodźców malarii. Jak się okazuje, badany preparat doskonale radził sobie z odstraszaniem obu gatunków insektów. Jest to szczególnie istotne w przypadku A. albimanus, wykazującego naturalną oporność na wiele repelentów. Skuteczność olejku zbadano także z wykorzystaniem mrówek ognistych (Solenopsis invicta) - owadów wywodzących się z Ameryki Południowej, lecz obecnie występujących także w wielu rejonach Azji i Ameryki Północnej, a nawet w Australii. Jak się okazuje, testowany środek radził sobie doskonale także z tymi owadami. Rodzi to wielkie nadzieje na opanowanie plagi mrówek ognistych, znanych ze swojej zdolności do wywoływania bolesnych ukąszeń. Co ważne, olejek z samoańskiej rośliny działał na insekty już przy 100-krotnym rozcieńczeniu. Biorąc pod uwagę, że właściwości odstraszające posiada najprawdopodobniej pojedynczy związek zawarty w tej mieszaninie, może to oznaczać szansę na stworzenie taniego i jednocześnie skutecznego środka odstraszającego liczne gatunki owadów. Przedstawiciele firmy Agro Research podpisali z Departamentem Rolnictwa umowę na dalsze badania nad obiecującym środkiem. Ich głównym celem ma być izolacja i identyfikacja substancji odpowiedzialnej za odstraszające właściwości olejku. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, rynkowa premiera nowego środka może nastąpić już za kilka lat.
  14. Choć trudno w to uwierzyć, od 1946 r. aż do pierwszych lat XXI wieku naukowcom udało się zidentyfikować i skomercjalizować tylko jeden związek skutecznie zwalczający komary i jednocześnie bezpieczny dla ludzi. Na szczęście w ostatnim czasie pojawiło się aż 10 nowych, bardzo obiecujących substancji. Jak dotąd jedyną substancją uznawaną za prawdziwie skuteczną i stosunkowo bezpieczną broń przeciwko komarom był N,N-Dietylo-meta-toluamid (DEET). Po 11 latach stosowania przez armię USA, w 1957 r. został on udostępniony cywilom. Szybko stał się popularnym środkiem chroniącym przed ukąszeniami owadów, a jego sprzedaż trwa do dziś. Niestety, pomimo wysokiej skuteczności, DEET miał także swoje wady, takie jak nieprzyjemny zapach oraz kleista konsystencja. Okazały się one jednak drobnostką, gdy niedawno okazało się, że ten popularny środek wykazuje działanie neurotoksyczne dla zwierząt (badań na ludziach jeszcze nie przeprowadzono). Dodatkowo wielu specjalistów obawia się, że komary mogą przestać reagować na DEET, w związku z czym poszukiwanie nowych repelentów (środków odstraszających) jest niemal koniecznością. Dr Ulrich Bernier, pracownik naukowy amerykańskiego Departamentu Rolnictwa, postanowił poszukać potencjalnych następców DEET. Wykorzystał w tym celu oprogramowanie komputerowe. Na początku aplikację "nauczono" cech budowy cząsteczek dobrych repelentów na przykładzie 150 takich związków. Następnie przygotowany w ten sposób program wykorzystano do analizy molekuł 30000 związków testowanych jako potencjalne repelenty przez ostatnich 60 lat. Po zidentyfikowaniu 11 najbardziej obiecujących substancji, badacz "zaprojektował" na komputerze i zsyntetyzował 23 nowe. Spośród wytworzonych związków aż 10 wykazywało bardzo wysoką skuteczność. W porównaniu do DEET, który po nasączeniu kawałka tkaniny chronił okrytą nim rękę przed ukąszeniami przez 17,5 dnia, były one ponaddwukrotnie skuteczniejsze - czas ochrony wynosił w ich przypadku aż 40 dni. Co więcej, nie miały one ani nieprzyjemnego zapachu, ani kleistej konsystencji - cech charakterystycznych dla repelentu stosowanego dotychczas. Obecnie przed zespołem dr. Berniera stoi jeszcze jedno ciężkie zadanie. Naukowcy muszą przekonać przedstawicieli przemysłu, by przeprowadzili dalsze testy skuteczności i bezpieczeństwa odkrytych związków. Biorąc pod uwagę liczbę substancji badanych dotychczas oraz eksperymentów zakończonych niepowodzeniem, inwestorzy muszą się liczyć z wysokim ryzykiem niepowodzenia takiego przedsięwzięcia. Być może jednak przekona ich wizja potencjalnych zarobków...
  15. DEET (N,N-dietylo-m-toluamid), związek powszechnie stosowany w preparatach odstraszających owady, wykazuje działanie neurotoksyczne. Francuzi udowodnili, że zarówno u owadów, jak i u ssaków blokuje działanie enzymu acetylocholinesterazy (BMC Biology). Acetylocholinesteraza, zwana też esterazą acetylocholinową (AChE), rozkłada jeden z podstawowych neuroprzekaźników – acetylocholinę. Katalizuje reakcję hydrolizy, w wyniku czego powstają octan oraz cholina. Vincent Corbel z Institut de Recherche pour le Développement w Montpellier i Bruno Lapied z Université d'Angres stworzyli zespół, który zajął się działaniem DEET na poziomie molekularnym i jego toksycznością. Odkryliśmy, że DEET nie jest związkiem chemicznym zmieniającym po prostu zachowanie owadów, lecz że hamuje on aktywność kluczowego enzymu ośrodkowego układu nerwowego – acetylocholinesterazy. DEET został wynaleziony przez chemików pracujących dla armii USA. Żołnierzom dały się bowiem we znaki manewry prowadzone w lasach zwrotnikowych podczas drugiej wojny światowej. Po raz pierwszy wojsko posłużyło się tym repelentem już w 1946 r., a cywile 11 lat później, bo w 1957 r. DEET działa m.in. na meszki, komary, kleszcze, muchy końskie i tse-tse. Podczas eksperymentów Francuzi zauważyli, że hamując AChE, DEET naśladuje działanie takich insektycydów, jak karbaminiany czy związki fosforoorganiczne. Są one często łączone z N,N-dietylo-m-toluamidem, a DEET wzmaga toksyczność karbaminianów. Ponieważ preparaty z DEET można kupić w wielu krajach, w tym w Polsce, trzeba jak najszybciej stwierdzić, jak działają na ludzi i opracować bezpieczniejsze odstraszacze owadów.
  16. Amerykańscy badacze zidentyfikowali owada, który może pomóc w zwalczeniu rozwijającej się na terenie ich kraju epidemii dengi - choroby wirusowej powodującej ciężkie gorączki krwotoczne. Odkryty insekt skutecznie poluje na komary przenoszące wirusa, nie naruszając przy tym równowagi ekologicznej środowiska. Owad, który stał się obiektem zainteresowania naukowców, to Corethrella appendiculata - gatunek należący do muchówek długoczułkowych, żyjący głównie na południowym wschodzie USA. Jak wykazały obserwacje larw zwierzęcia, żywią się one komarami, lecz są przy tym dość wybredne. Zamiast polować na larwy komara Ochlerotatus triseriatus, występującego naturalnie na tym samym obszarze, muchówki wyraźnie preferują komary tygrysie (Aedes albopictus), zawleczone w latach 80. XX wieku z Azji. Pokonanie tych ostatnich jest dla naukowców niemałym wyzwaniem, ponieważ, w przeciwieństwie do komarów występujących w USA naturalnie, są one zdolne do przenoszenia wirusa dengi. Sekretem preferencji muchówek jest rozmiar ciała ich ofiar. Larwy komarów tygrysich są znacznie mniejsze od larw owadów występujących naturalnie w Ameryce, dzięki czemu są one łatwiejszą zdobyczą. Oznacza to, że wspomaganie rozrodu i uwalnianie larw C. appendiculata może stać się skuteczną bronią w walce z epidemią dengi.
  17. Żółwie słoniowe i inne gady z Galapagos muszą się zmierzyć z nowym wyzwaniem. Miejscowe komary zasmakowały bowiem w ich krwi, a w połączeniu z nasileniem turystyki oznacza to wzrost ryzyka zachorowań choćby na zimnicę. Naukowcy z Uniwersytetu w Leeds, Londyńskiego Towarzystwa Zoologicznego i Parku Narodowego Galapagos odkryli, że choć lądowi przodkowie komarów wolą krew ssaków, a z rzadka ptaków, wyspiarskie populacje Aedes taeniorhynchus zmieniły obyczaje i żerują głównie na gadach: żółwiach słoniowych i legwanach morskich. Jest to o tyle przerażające, że gatunek ten przenosi wirusa gorączki zachodniego Nilu. Za pomocą analizy genetycznej stwierdzono, że komary pojawiły się na Galapagos ok. 200 tys. lat temu, nie zostały więc zawleczone przez ludzi. W odróżnieniu od populacji zamieszkujących stały ląd, które upodobały sobie namorzyny i solniska nadmorskie, roje z archipelagu zapuszczają się do 20 km w głąb wysp i można je spotkać nawet na wysokości 700 m n.p.m. Zmiana w sposobie żerowania jest, wg badaczy, przystosowaniem do życia na Galapagos. Mieszka tu niewiele ssaków, a człowiek zawędrował na Wyspy Żółwie dopiero 500 lat temu. Różnice genetyczne między moskitami z Galapagos a komarami ze stałego lądu są tak duże, jak między gatunkami. Sugeruje to, że owady z wysp ewoluują w kierunku utworzenia nowego gatunku – uważa Arnaud Bataille z Uniwersytetu w Leeds. Na razie na Galapagos nie odnotowano przypadków zachorowań ani na malarię, ani na gorączkę zachodniego Nilu. Na archipelagu komary są jednak bardzo rozpowszechnione i "gnębią" wiele zwierząt, co oznacza, że jakakolwiek nowa choroba przybędzie z kontynentu, rozprzestrzeni się błyskawicznie wśród lokalnej fauny. Wskutek długotrwałej izolacji, zwierzęta nie są na nic uodpornione. Komary z Wysp Żółwich mogą "podłapać" patogeny od pasażerów na gapę, którzy, nieproszeni, zameldują się np. na pokładzie samolotu. To dlatego jakiś czas temu rząd Ekwadoru wprowadził obowiązek spryskiwania środkami owadobójczymi samolotów. Wkrótce podobnie będą traktowane także łodzie.
  18. Zespół badaczy z Chin i Australii opracował metodę, która może pozwolić na skuteczne opanowanie epidemii dengi - ciężkiej choroby tropikalnej przenoszonej przez komary. Opisywane schorzenie powodowane jest przez wirusy z rodziny Flaviviridae i należy do gorączek krwotocznych - poważnych, często śmiertelnych chorób charakteryzujących się m.in. bardzo wysoką temperaturą ciała. Ponieważ denga przenoszona jest na ludzi przez komary z gatunku Aedes aegypti, badacze wciąż szukają nowych metod eliminacji tych insektów w nadziei na opanowanie epidemii. O nowym pomyśle na zmniejszenie szkodliwości owadów donoszą na łamach czasopisma Science badacze z australijskiego Uniwersytetu Queensland oraz Uniwersytetu Normalnego Chin Środkowych. Do swojego eksperymentu naukowcy zastosowali specjalnie zmodyfikowane bakterie z rodzaju Wolbachia (widoczne na zdjęciu jako okrągławe wtręty we wnętrzu komórek owada), którym nadano zdolność do infekowania komarów. Mikroorganizmy te posiadają wiele cech czyniących je idealnym czynnikiem ograniczającym liczebność i długość życia badanych owadów. Należą do nich: stała obecność w organizmie po jednorazowej infekcji, przenoszenie przez matkę na potomstwo obu płci, zaburzanie proporcji płci potomstwa oraz obumieranie zarodków w sytuacji, w której tylko jedno z rodziców jest zakażone bakterią lub dwa szczepy pasożyta występujące u obojga partnerów są ze sobą "niezgodne". Australijsko-chiński zespół udowodnił w warunkach laboratoryjnych, że wprowadzenie Wolbachii do organizmów moskitów prowadzi do skrócenia ich życia o połowę, co znacznie zmniejsza prawdopodobieństwo przeniesienia wirusa dengi pomiędzy ludźmi. Co więcej, infekcja bakteriami była stabilna (tzn. jednorazowe jej wprowadzenie do organizmu insekta owocowało dożywotnim nosicielstwem), a większość potomstwa otrzymywała od swojej matki szkodliwy "posag". Oczywiście, droga do opanowania epidemii gorączek krwotocznych jest wciąż daleka. Konieczne jest nie tylko udoskonalenie samych technik, lecz także dokładne określenie konsekwencji ich stosowania. Mimo to, wielu może cieszyć fakt, że uczyniono istotny krok ku zmniejszeniu zagrożenia tymi niezwykle groźnymi chorobami.
  19. Czosnek to dobra broń nie tylko przeciwko wampirom, ale i innym krwiopijcom: komarom. Władze miasteczka Soliera w pobliżu Modeny wyraziły ostatnio zgodę na oprysk parku specjalnym preparatem. Mosquito Barrier w 99,3% składa się z soku z czosnku, a pozostałą część (0,7%) stanowi olej roślinny. Opryski będą prowadzone przez 6 tygodni. Mosquito Barrier zabija nie tylko dorosłe owady, ale i rozwijające się w stojących wodach larwy. Komarza Bariera działa również na kleszcze. Władze miasta podkreślają, że tegoroczne opryski będą całkowicie bezpieczne dla ludzi oraz środowiska i nie wyniszczą tak jak stosowane we wcześniejszych latach chemikalia innych gatunków owadów. Czosnek zawiera siarkę, która działa odstraszająco na owady wysysające krew.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...