Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Forum

  1. Nasza społeczność

    1. Sprawy administracyjne i inne

      Uwagi odnośnie funkcjonowania serwisu i forum.

      2048
      odpowiedzi
    2. Luźne gatki

      O wszystkim i nie na temat.

      12600
      odpowiedzi
  2. Komentarze do wiadomości

    1. 18633
      odpowiedzi
    2. 41096
      odpowiedzi
    3. 13049
      odpowiedzi
    4. 6026
      odpowiedzi
    5. 2687
      odpowiedzi
    6. 21261
      odpowiedzi
    7. 14493
      odpowiedzi
    8. 6509
      odpowiedzi
    9. 25223
      odpowiedzi
  3. Artykuły

    1. Artykuły

      Artykuły sponsorowane.

      1088
      odpowiedzi
  4. Inne

    1. 208
      odpowiedzi
    2. 280
      odpowiedzi
  • Kto jest online? (Zobacz pełną listę)

    Brak zarejestrowanych użytkowników online

  • Najnowsze komentarze

    • Na zachodzie Jutlandii detektorysta Bror Viggo Kristensen znalazł niezwykle rzadką pieczęć. Dzięki widniejącej nań inskrypcji zidentyfikowano ją jako pieczęć arcybiskupa Esgera Juula. Łączy ona arcybiskupa z zakonem franciszkanów, a jej bliższe badania mogą zdradzić, skąd duchowny pochodził. Smaczku całej historii dodaje fakt, że arcybiskup zmarł 17 stycznia 1325 roku, zatem dzisiaj przypada 700. rocznica jego śmierci. Esger Juul prawdopodobnie w 1306 roku objął biskupstwo w Aarhus, a 15 czerwca 1310 roku został arcybiskupem Lund, stając tym samym na czele duńskiego kościoła. Zmarł 15 lat później. Centralnym motywem pieczęci jest postać św. Franciszka w sutannie z wzniesionymi rękami. Po obu stronach świętego widzimy fleurs-de-lys, stylizowane lilie, jakie dobrze znamy z herbu Burbonów. Takie lilie widnieją też na innych pieczęciach Juula. Owalna pieczęć ma na górze kółko, wskazujące, że duchowny nosił ją na łańcuszku na szyi. Wokół św. Franciszka widnieje napis „S' ESGERI FILII NICHOLAI IUUL DE DACIA” (Pieczęć Esgera syna Nielsa Juula z Danii). Wiemy, że, jeszcze zanim został arcybiskupem, Esger intensywnie podróżował zarówno po Danii, jak i za granicę. Wyjeżdżał między innymi do Rzymu jako przedstawiciel króla Erika Menveda w sporze ze swoim poprzednikiem, arcybiskupem Jensem Grandem. Był najwyraźniej dobrym negocjatorem, skoro papież przyznał rację królowi. Jako arcybiskup Lund sam wchodził w spory z królem, ich rozwiązywanie też wymagało podróży. Napis na pieczęci wskazuje, że była ona używana podczas podróży zagranicznych. W kraju duchowny nie musiałby używać pieczęci z informacją, że pochodzi z Danii. Najbardziej interesujące są dwa fakty związane z pieczęcią. Pierwszy, to obecność na niej św. Franciszka. Wskazuje to, że Juul był albo szczególnie związany z zakonem franciszkanów, albo sam był franciszkaninem. Dotychczas historycy o tym nie wiedzieli. Drugi zaś to miejsce jej znalezienia. Detektorysta trafił na nią w parafii Dejbjerg, między Ringkjøbing i Skjern. Pieczęć może wskazywać, że właśnie stamtąd pochodził. Wiemy, że w latach 1310-1312 duchowny podarował kościołowi w Ribe wszystkie swoje posiadłości w okręgu Skast położonym około 100 kilometrów na południe od miejsca znalezienia pieczęci. Nie wiemy dokładnie, skąd pochodziła rodzina Esgera Juula. Jednak obecność pieczęci sugeruje, że mogły to być te okolice. W tej części zachodniej Jutlandii wiele się działo w ciągu duńskiej historii. Byłoby interesujące, gdyby udało się połączyć Esgera Juula z tym obszarem, mówi archeolog Michelle Wølch Staffe. « powrót do artykułu
    • Spożywanie czerwonego mięsa to znany czynnik ryzyka rozwoju wielu chorób. Nowe badania, przeprowadzone przez Mass General Bringham, Harvard T.H. Chan School of Public Health oraz Broad Institute (MIT i Harvard), wykazały, że czerwone mięso – szczególnie przetworzone – zwiększa ryzyko demencji. Co więcej, naukowcy wykazali, że zastąpienie przetworzonego czerwonego mięsa takimi źródłami białka jak orzechy, rośliny strączkowe czy ryby, zmniejsza ryzyko demencji o około 20%. Zalecenia dietetyczne koncentrują się zwykle na zmniejszeniu ryzyka chorób chronicznych, jak choroby układu krążenia i cukrzyca, a zdrowie umysłowe jest rzadziej brane pod uwagę, mimo że istnieje jego związek z dietą, mówi profesor Daniel Wang. Autorzy badań przyjrzeli się 133 771 osobom. Średnia wieku badanych, w momencie zbierania informacji o nich, wynosiła 49 lat. Ich losy śledzono nawet przez 43 lata. W tym czasie demencję zdiagnozowano u 11 173 z nich. Naukowcy przeanalizowali dane dotyczące ich diety i stylu życia. Informacje o aktualnie stosowanej diecie były aktualizowane co 2-4 lata. Typowa porcja czerwonego mięsa waży 85 gramów. Naukowcy stwierdzili, że osoby, które średnio dziennie zjadają co najmniej 20 gramów przetworzonego czerwonego mięsa (np. dwa plasterki bekonu czy 1 parówkę) narażają się na o 13% wyższe ryzyko demencji niż osoby, których średnie dzienne spożycie przetworzonego czerwonego mięsa wynosi mniej niż 8 gramów. Badania funkcji poznawczych wykonano za pomocą standardowych testów. Wykazały one, że im większe spożycie przetworzonego czerwonego mięsa, tym szybszy spadek funkcji poznawczych. Na każdą dodatkową porcję takiej żywności spadek funkcji poznawczych odpowiadał spadkowi związanemu ze starzeniem się o 1,6 roku. Naukowcy przyjrzeli się też spadkowi funkcji poznawczych, o którym mówili sami badani. Takie samodzielnie zauważone pogorszenie funkcjonowania może być zapowiedzią spadku, który widać w testach. Okazało się, że osoby jedzące co najmniej 20 gramów przetworzonego czerwonego mięsa dziennie informowały o samodzielnie zauważonym spadku funkcji poznawczych o 14% częściej niż osoby, które jadły dziennie średnio mniej niż 8 gramów takiego mięsa. Zaś osoby, które jadły dziennie co najmniej 85 gramów nieprzetworzonego czerwonego mięsa samodzielne raportowanie o spadku funkcji poznawczych miało miejsce o 16% częściej niż u osób, które jadły mniej niż 40 gramów czerwonego mięsa dziennie. Naukowcy badają teraz czynniki, które łączą czerwone mięso z ryzykiem demencji. Szczególnie skupiają się na mikrobiomie jelit. Skupiają się szczególnie na N-tlenku trimetyloaminy. To związek powstający w czasie trawienia czerwonego mięsa, który jest wiązany z przewlekłą niewydolnością nerek i chorobami układu krążenia czy serca. Na zdrowie komórek mózgu mogą mieć też wpływ sole i tłuszcze nasycone obecne w czerwonym mięsie. Badanie takich schorzeń jak demencja, która rozwija się przez dekady, wymaga prowadzenia długoterminowych studiów populacyjnych. Wciąż staramy się dopasowywać poszczególne części układanki, by zrozumieć mechanizm demencji i spadku funkcji poznawczych, mówi Wang. « powrót do artykułu
    • Neonikotynoidy, pestycydy, które masowo zabijają owady – w tym pszczoły miodne – mają różny wpływ na różne części ciała trzmieli, donoszą badacze z Queen Mary University. Okazało się, że wpływ tych toksyn na owada jest różny w zależności od tego, czy dotyka tkanki mózgu, nóg czy cewek malpighiego, pełniących rolę nerek. Badacze wystawili trzmiele na działanie takiego stężenia klotianidyny, z jakim mogą spotkać się w rzeczywistości. Zetknięcie z tą rozpylaną na polach uprawnych toksyną prowadziło do dramatycznej zmiany aktywności genów, a 82% tych zmian jest specyficzna dla konkretnych tkanek. Każda tkanka, którą zbadaliśmy, bardzo silnie odczuła wpływ pestycydu. Ten niszczący wpływ na całe ciało wyjaśnia, dlaczego pszczoły wystawione na działanie neonikotynidów mają wielorakie problemy, od upośledzenia funkcji ruchowych, poprzez zmniejszenie możliwości uczenia się po uszkodzony układ odpornościowy, mówi profesor Yannick Wurm. Neonikotynoidy, takie jak klotianidyna, są bardzo szeroko stosowane do ochrony upraw przed owadami. Zabijają wszystkie gatunki, bez względu na to, czy jest to szkodnik upraw, czy też owad pożyteczny. Nawet niskie dawki neonikotynoidów są niezwykle szkodliwe dla pożytecznych owadów. Autorzy najnowszych badań wykorzystali używane w biomedycynie narzędzia do wysokorozdzielczej diagnostyki molekularnej. W ten sposób sprawdzali poszczególne szlaki molekularne, za pomocą których pestycydy niszczą organizmy owadów. Okazało się na przykład, że w przypadku mózgu klotianidyna zaburza pracę genów zaangażowanych w transport jonów, toksyna atakuje też geny odpowiedzialne za pracę mięśni uda oraz oraz zmniejsza aktywność genów odpowiedzialnych za prawidłową pracę cewek malphigiego, zatem za usuwanie z organizmu szkodliwych produktów przemiany materii. Nasze badania wskazują, że obecnie prowadzone oceny ryzyka stwarzanego przez pestycydy – a nie bierze się podczas nich uszkodzeń specyficznych dla tkanek – nie uwzględniają pełnej gamy uszkodzeń, które niszczą ciała owadów zapylających, nie prowadząc jednak do ich natychmiastowej śmierci, dodaje doktor Federico López-Osorio. Zmiany powodowane przez pestycydy mają podobny wzorzec, co zmian powodowane starzeniem się i nowotworami. Stosujemy pestycydy bez zrozumienia, w jaki sposób wpływają one na pożyteczne owady zapylające. Przeprowadzone przez nas badania wskazują, że wpływają one na każdą tkankę, zaburzając jej funkcje życiowe. Dlatego skutki stosowania pestycydów są tak niszczące i rozległe. Wzywamy do przemyślenia sposobu, w jaki oceniamy, regulujemy i stosujemy pestycydy. Nie tylko po to, by chronić zapylaczy, ale by chronić cały zależny od nich ekosystem, dodaje główna autorka badań, doktor Alicja Witwicka. « powrót do artykułu
    • Zdecydowaną większość powierzchni Ziemi pokrywają oceany. Nic więc dziwnego, że mają one kolosalny wpływ na naszą planetę. AMOC (Atlantycka Południkowa Cyrkulacja Wymienna) to najważniejszy system prądów morskich na Atlantyku. Bierze on udział w dystrybucji ciepła, wilgotności, składników odżywczych, wpływa na klimat i pogodę. Jako, że klimat się ociepla, wielu naukowców obawia się, że roztapiające się lody Arktyki doprowadzą do osłabienia lub zatrzymania AMOC. Jego osłabienie miałoby poważne konsekwencje, zatrzymanie – byłoby prawdziwą katastrofą. Badania na temat długoterminowej przyszłości AMOC są obarczone dużą dozą niepewności. Dlatego naukowcy z Woods Hole Oceanographic Institution (WHOI) postanowili zbadać nie przyszłość, a przeszłość AMOC, by w ten sposób spróbować dowiedzieć się, co może nas czekać. Z artykułu opublikowanego na łamach Nature Communications dowiadujemy się, że w ciągu ostatnich 60 lat nie doszło do osłabnięcia AMOC. To może oznaczać, że system jest bardziej stabilny, niż sądzono. Atlantycka Południkowa Cyrkulacja Wymienna jeszcze nie osłabła. To nic nie mówi o przyszłości, ale nic nie wskazuje, by do przewidywanych zmian już doszło, mówi Nicholas P. Foukal z WHOI. Uzyskane obecnie wyniki stoją w sprzeczności z wcześniejszymi badaniami, szczególnie z roku 2018, którego autorzy informowali, że AMOC osłabł w ciągu ostatnich 70 lat. Praca ta opierała się na pomiarach temperatury wód powierzchniowych. Autorzy obecnych badań stwierdzają: dowiedzieliśmy się, że temperatura powierzchni oceanu nie jest tak dobrym wskaźnikiem, jak się wydawało. Uczeni wykorzystali 24 różne modele klimatyczne i na ich podstawie stwierdzili, że temperatury powierzchni wody nie pozwalają na dokładną rekonstrukcję tego, co dzieje się z AMOC. Przyjrzeli się więc wymianie ciepła pomiędzy oceanem a atmosferą. Gdy AMOC jest silniejszy, uwalnia do atmosfery więcej ciepła w północnej części Atlantyku. Gdy przeanalizowali dane i modele klimatyczne pod tym kątem stwierdzili, że AMOC jest bardziej stabilny niż sądziliśmy. To może oznaczać, że – wbrew temu co wcześniej sugerowano – nie zbliża się on do punktu zwrotnego, mówi Linus Vogt z Laboratorium Oceanografii i Klimatu na Sorbonie. Autorzy nowych badań informują, że ze stanem AMOC ściśle powiązane są anomalie przepływu ciepła pomiędzy oceanem a atmosfera na północnym Atlantyku oraz, że dekadowa średnia AMOC nie zmniejszyła się w latach 1963–2017. Istnieje wiele procesów, które wpływają na dużą roczną zmienność AMOC, jednak w skalach dekad najsilniejsza jest korelacja pomiędzy tą cyrkulacją a wymianą ciepła między oceanem a atmosferą. Obecnie istnieje niemal pełna zgoda co do tego, że w przyszłości AMOC osłabnie, ale istnieje spór co do tego, czy się załamie. Nasze badania pokazują, że mamy jeszcze czas przed osiągnięciem punktu zwrotnego, dodaje Foukal. « powrót do artykułu
    • Udało się uzyskać najkrócej istniejące superciężkie jądro. Naukowcy z GSI/FAIR z Darmstadt, Uniwersytetu Johannesa Gutenberga w Moguncji oraz Instytutu Heimholtza w Moguncji zbliżyli się do brzegów wyspy stabilności, uzyskując i dokonując precyzyjnych pomiarów ruthefordu-252. Złożone z protonów i neutronów jądra atomowe utrzymywane są w całości dzięki oddziaływaniom silnym, najpotężniejszym z czterech oddziaływań podstawowych. Jednak posiadające ładunek dodatni protony odpychają się od siebie, co grozi rozpadem jądra i znakomicie utrudnia uzyskiwanie coraz cięższych pierwiastków. Istnieją jednak pewne kombinacje protonów i neutronów, które dodatkowo zwiększają stabilność jądra atomowego. To tak zwane liczby magiczne. Z modelu powłokowego możemy wywnioskować, że te jądra, których powłoki są wypełnione, mają większą energię wiązania, są zatem stabilniejsze niż inne jądra. Liczby protonów i neutronów, dla których powłoki są wypełnione, nazywane są liczbami magicznymi. Obecnie uznane liczby magiczne zarówno dla protonów jak i neutronów to 2, 8, 20, 28, 50, 82 i 126. Jeśli mamy do czynienia z jądrem, dla którego i protony i neutrony występują w liczbie magicznej, mówimy o jądrze podwójnie magicznym. Jądrem podwójnie magicznym jest np. jądro tlenu, zawierające 8 protonów i 8 neutronów. W latach 60. XX wieku fizycy-teoretycy zauważyli, że liczby magiczne znakomicie stabilizują jądra superciężkich pierwiastków, pozwalając im trwać przez bardzo długi czas, nawet przez miliardy lat. Te teoretyczne obliczenia potwierdzono wielokrotnie, obserwując czas połowicznego rozpadu coraz cięższych jąder, które zbliżają się do kolejnej liczby magicznej, wynoszącej dla neutronów 184. Naukowcy z Darmstadt i Moguncji przybliżyli nas do wyspy stabilności, odkrywając najkrócej istniejące superciężkie jądro. Wykorzystali przy tym pewien trik. Niestabilne jądra superciężkich pierwiastków istnieją tak krótko, że trudno je rejestrować. Czasem jednak stany wzbudzone takich jąder znacząco wydłużają czas ich życia. Z moich obliczeń wynika, że te długotrwałe stany wzbudzone, tak zwane izomery, powszechnie występują jako zdeformowane jądra superciężkich pierwiastków. Tak więc wzbogacają one nasz obraz wyspy stabilności o „chmury stabilności” unoszące się nad morzem niestabilności, poetycko wyjaśnia doktor Khuyagbaatar Jadambaa z GSI/FAIR. Uczeni zweryfikowali przewidywania Jadambaaya wykorzystując akcelerator UNILAC, w którym ołowianą folię poddali działaniu intensywnego promienia jąder tytanu-50. Produkty fuzji jąder ołowiu i tytanu, po trwającej 0,6 mikrosekundy podróży, trafiały do krzemowego detektora, które zarejestrował je, jak i produkty ich rozpadu. Na podstawie uzyskanych danych obliczono, że czas półrozpadu ruthefordu-252 w stanie podstawowym wynosi 60 nanosekund, co czyni go najkrócej żyjącym superciężkim pierwiastkiem. Rozpada się on w typowy dla superciężkich pierwiastków sposób, poprzez spontaniczne rozszczepienie (SF). « powrót do artykułu
    • Mödling i Leobersdorf to dwa niewielkie austriackie miasta, które w linii prostej dzieli zaledwie 20 kilometrów. Znajdują się w nich cmentarze z wczesnego średniowiecza. Naukowcy z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej im. Maxa Plancka we współpracy z kolegami z Czech, Węgier i USA, przeanalizowali genom 722 osób, które zostały pochowane na tych cmentarzach w okresie awarskim (ok. 650 – ok. 800). Wyniki ich zaskoczyły. Okazało się bowiem, że dwie sąsiadujące ze sobą społeczności o tej samej kulturze miały znacząco różne pochodzenie genetyczne. Większość osób było ze sobą spokrewnionych. Badania ujawniły istnienie 6 pokoleń i 2 drzew genealogicznych, do których należało około 500 z badanych osób. Małżeństwa zawierano tak, że pomimo dzielenia wspólnej kultury, przez cały badany okres mieszkańcy obu miejscowości zachowali wyraźną odrębność genetyczną. Przodkowie mieszkańców Leobersdorf pochodzili w znacznej mierze z Azji Wschodniej, natomiast przodkami osób pochowanych w Mödling byli głównie Europejczycy. Mimo tak wyraźnych różnic obie społeczności mieszkały obok siebie przez co najmniej 6 pokoleń i dzieliły tę samą kulturę. Awarowie przybyli do Europy w VI wieku ze stepów Azji Wschodniej i osiedlili się w Europie Centralnej. Celem wspomnianych badań, prowadzonych w ramach projektu HistoGenes Europejskiej Rady ds. Badań Naukowych, było sprawdzenie, czy ludzie pochowani w Mödling i Leobersdorf byli potomkami Awarów czy też populacji przez nich podbitej oraz czy doszło do mieszania się tych dwóch grup. Wyniki badań były zaskakujące. Różnica genetyczna pomiędzy obiema grupami była bardzo wyraźna i widoczna u większości pochowanych, mówi genetyk Ke Wang, jeden z głównych autorów badań. Przed badaniami genetycznymi nie zauważono różnic pomiędzy oboma miejscami. Badania archeologiczne pokazały, że obie społeczności oraz sposób ich życia były bardzo podobne. Doszło tutaj do integracji kulturowej pomimo różnic genetycznych. Wszyscy ci ludzie byli bez wątpienia uważani za Awarów, dodaje inny z autorów badań, historyk Walter Pohl z Austriackiej Akademii Nauk. Skądinąd wiemy, że – pomimo iż Awarowie byli wojowniczym ludem – czas, z którego pochodzili badani zmarli, był jednym z najbardziej spokojnych okresów w historii Kotliny Wiedeńskiej. Obecne badania to potwierdziły. Na szkieletach nie znaleziono żadnych śladów obrażeń odniesionych w walce, brak też było śladów świadczących o tym, by zmarli cierpieli za życia na niedostatki. Stwierdzono też, że znaczna większość pochowanych była ze sobą spokrewniona. Wyjątkiem były sytuacje, gdy ktoś nie miał na cmentarzu żadnych krewnych. Jednak, co niezwykle interesujące, niemal żadna z matek nie posiadała lokalnych przodków. To wskazuje, że kobiety pochodziły z innych regionów lub społeczności. Jednak, co należy podkreślić, pomiędzy ludnością Mödling i Leobersdorf niemal nie dochodziło do krzyżowania się. Obie społeczności stosowały podobną praktykę wybierania partnerów z jakiejś innej społeczności, ale była to społeczność o podobnym składzie genetycznym. Kobiety, które były matkami w Leobersdorf najwyraźniej pochodziły ze społeczności, których przodkowie pochodzili z Azji Wschodniej, a kobiety posiadające dzieci w Mödling przybywały tam z jakichś społeczności o europejskich korzeniach. Mimo różnic genetycznych, brak jest różnic w statusie społecznym czy materialnym. Takie symbole jak zapinki do pasów z przedstawieniami gryfów, inne przedmioty świadczące o kulturze i zwyczajach były takie same. Najprawdopodobniej wszyscy oni uważali się za Awarów, dodaje archeolog Bendeguz Tobias. « powrót do artykułu
  • Ostatnio aktywne tematy

  • Statystyki forum

    • Tematów
      38112
    • Odpowiedzi
      165503
  • Statystyki użytkowników

    • Użytkowników
      5953
    • Najwięcej online
      9095

    Najnowszy użytkownik
    cazadorr
    Rejestracja
×
×
  • Dodaj nową pozycję...