Jump to content
Forum Kopalni Wiedzy

All Activity

This stream auto-updates     

  1. Today
  2. Zazwyczaj intuicyjnie rozumiemy świat i otaczające nas struktury w sposób "pozytywny". Zauważyłem, że można je postrzegać w sposób negatywny, jako "dziury w otaczającym nas chaosie". Wiedza to ograniczenie na to co jest możliwe. Korelacje to coś, co zabiera swobodę. W ten sposób można nieco łatwiej i bardziej naturalnie rozumieć zjawiska kwantowe, z zasadą totalitarną.
  3. Yesterday
  4. W sumie, to przecież logiczne - gdzie jest największe naprężenie struktury jajka przy wychodzeniu z kurzej d*py? No przecież nie na końcach. I to jest pierwszy i podstawowy czynnik przeżywalności gatunku. Dopiero później kwestia czy jest ułożone w gnieździe pionowo, czy poziomo i czy kurak źle siądzie. To oczywiście bardziej naprężenia statyczne, a nie dynamiczne jak przy upadku jajka. Ale - jeśliby miały się gdzieś ugiąć, to jest oczywiste, że nie na ostrych końcach. Ciekawe, czy zrobili testy tylko dla twardej powierzchni, czy też także na różnych poziomach absorpcji - w sumie to byłoby ciekawe, czy zawsze statystycznie upadające jajko bokiem miałoby większą "przeżywalność"
  5. W kamieniołomie Măgura Călanului w Rumunii znaleziono zestaw kilkunastu narzędzi kamieniarza z przedrzymskiej epoki żelaza. Dzięki znalezieniu narzędzi w miejscu, w którym były wykorzystywane, gdzie pozostawiły ślady na skałach, naukowcy będą w stanie lepiej poznać techniki wydobywania i obróbki kamienia w starożytnej Dacji. Niestety kontekst historyczny narzędzi został zniszczony przez rabusiów, nie poznamy więc wszystkich informacji, do których można by dotrzeć, gdyby na narzędzia trafili archeolodzy. Na zestaw narzędzi trafił mieszkaniec pobliskiej wioski, który znalazł je pod drzewem. Najprawdopodobniej zostały wydobyte przez rabusiów, którym nie chciało się nosić ciężkiego żelaza. Znalazca zaniósł narzędzia do muzeum Zamku Korwina w Hunedoarze. Z tego też powodu trudno dokładnie datować znalezisko, jednak skądinąd wiadomo, że narzędzi takich używano przed rokiem 106, kiedy to Rzymianie ostatecznie podbili część Dacji, tworząc prowincję Dacia Felix. Kamieniołom Măgura Călanului przestał być wykorzystywany w III wieku, gdy Rzymianie opuścili Dację. Znaleziony zestaw składa się z pięciu młotków kamieniarskich, w tym dwóch z rzadkim ząbkowaniem, pięciu różnej wielkości klinów do rozłupywania skał, specjalistycznego młotka do ostrzenia dłut wraz z kowadłem, dłuta oraz szpicaka do precyzyjnego modelowania kamienia. Młotki z ząbkowaniem to charakterystyczne narzędzie dackich kamieniarzy. Nie ma ono odpowiednika ani w Grecji, ani w Rzymie. Wykorzystywane były do wykańczania elementów na budowle z kamienia ciosanego. Z gładko obrobionych kamieni budowano zarówno mury obronne, jak i świątynie czy budowle reprezentacyjne. Znalezione kliny są niewielkie, co wskazuje, że zestaw albo nie był wykorzystywany do rozłupywania dużych kamieni, albo jest niekompletny. Młotek do ostrzenia to jeden z wielu przykładów podobnych narzędzi znajdowanych w całej Rumunii. Znacznie bardziej interesujące jest przenośne kowadło. Jedyne porównywalne przykłady znamy z rzymskiej Brytanii oraz Galii. Natomiast niezwykłe jest znalezienie obu tych narzędzi jednocześnie. To pierwsze takie odkrycie w kontekście kamieniołomu. Wskazuje, że kamieniarz ostrzył narzędzia na bieżąco, a nie dopiero w miejscu zamieszkania po zakończeniu pracy czy też nie zlecał tej pracy kowalowi. Naukowcy mają nadzieję, że w przyszłości uda im się połączyć znalezione narzędzia z konkretnymi śladami na kamieniach i poznać dzięki temu techniki kamieniarskie starożytnej Dacji. Ponadto badania samych narzędzi dostarczą bardzo cennych informacji na temat samych technik wytwarzania narzędzi i pochodzenia materiału, z którego zostały wykonane. « powrót do artykułu
  6. Wyobraźcie sobie, że macie upuścić jajko z pewnej wysokości tak, by się nie rozbiło. W jakiej pozycji je upuścicie: by spadło na bok czy na któryś z końców? Przekonanie, że jajko jest bardziej wytrzymałe na uderzenia w jeden z końców jest tak powszechne, że mowa jest o tym i podczas szkolnych eksperymentów, i w materiałach wideo w internecie. Inżynierowie z MIT postanowili sprawdzić, czy jest to prawdą. Przeprowadzili szereg eksperymentów i odkryli, że jajko jest bardziej wytrzymałe, gdy upadnie na bok. Ich badania zostały opisane na łamach Communications Physics i pokazują, że warto weryfikować nawet od dawna „ustalone” powszechne przekonania. Badacze zauważyli, że przy uderzeniu boki jajka uginają się, absorbując energię upadku. Są mniej sztywne niż oba końce, ale dzięki temu lepiej pochłaniają energię. Przekonanie, że to końce są bardziej wytrzymałe jest tak wielkie, można było na tym usłyszeć również na MIT podczas dorocznego konkursu upuszczania jajka organizowanego dla studentów pierwszego roku Wydziału Inżynierii. "Co roku powtarzaliśmy za literaturą fachową, jak należy ustawić jajko, by uniknąć pęknięcia podczas upuszczania. Jednak jakieś trzy lata temu zaczęliśmy zastanawiać się, czy jego końce są naprawdę bardziej wytrzymałe", mówi profesor Tal Cohen. Zaczęło się od tego, że po jednym z takich konkursów naukowcy zabrali pozostałe jajka do laboratorium i przeprowadzili testy. Gdy przeanalizowaliśmy dane, nie dały one jasnej odpowiedzi, mówi Cohen. Naukowcy zaprojektowali więc dwa rodzaje eksperymentów. Pierwszy to statyczny test zgniatania, podczas którego stopniowo zwiększano nacisk na skorupkę, mierząc jej sztywność i wytrzymałość. Drugi był dynamicznym testem upuszczania jajka i oceny prawdopodobieństwa pęknięcia skorupki. W czasie testu zgniatania okazało się, że niezależnie od położenia jajka, pierwsze pęknięcia skorupki pojawiały się po przyłożeniu takiej samej siły. Jednak zauważyliśmy tutaj kluczową różnicę. Jajko ściskane od boku uginało się bardziej, mocniej ustępowało pod wpływem takiej samej siły, mówi doktorant Joseph Bonavia. Wyniki eksperymentów sprawdzono następnie za pomocą modeli matematycznych. Potwierdziły one obserwacje, a uczeni dowiedzieli się dzięki nim, że mimo iż pęknięcia pojawiały się przy przyłożeniu takiej samej siły, to jajko ułożone horyzontalnie absorbowało więcej energii. To zaś sugerowało, że w sytuacjach, gdy zaabsorbowanie energii odgrywa dużą rolę, jak przy upadku, bardziej wytrzymałe może być jajko upuszczone w pozycji horyzontalnej. Przeprowadziliśmy więc eksperymenty, by sprawdzić, czy to prawda, mówią naukowcy. Eksperymenty jednoznacznie potwierdziły, że wnioski wysunięte na podstawie testów praktycznych były prawdziwe. Jajka upuszczone na bok rzadziej pękały po zrzuceniu z tej samej wysokości, niż jajka upuszczone na jeden z końców. Lepiej bowiem absorbowały energię uderzenia. Przekonanie o tym, że jajka są mniej wytrzymałe z boku może być wzmacniane naszym codziennym doświadczeniem. W końcu rozbijając jajko w kuchni uderzamy w jego bok. Jednak, jak zauważają naukowcy, sytuacja jest tutaj inna niż przy upuszczeniu jajka. Gdy celowo rozbijamy jajko, by nie uszkodzić żółtka, uderzamy skoncentrowaną siłą w konkretny punkt. To inna sytuacja niż przy upadku, w którym najważniejszym elementem jest możliwość rozprowadzenia energii uderzenia po całej skorupce. Pionowo zorientowane jajko, mimo że bardziej wytrzymałe, jest bardziej kruche pod wpływem nagłego uderzenia. Z boku jajko się ugina i absorbuje energię. Naukowcy radzą, by wyobrazić sobie... nasze nogi. W pewien sposób są one „słabsze” gdy są ugięte. Jednak lepiej absorbują wówczas uderzenie. Gdy skoczymy z wysokości, uginamy nogi, by zaabsorbować uderzenie i lepiej rozprowadzić energię. « powrót do artykułu
  7. No dobrze, ale gdzie są jelita z bakteriami, a gdzie jest układ odpornościowy i nerwowy? Jeżeli te bakterie mają taki wpływ, to raczej poprzez produkowane przez nie jakieś toksyny, które z krwiobiegiem dostają się do innych części organizmu, zaburzając ich funkcjonowanie. Należałoby więc w następnym kroku badać, jakie to mogą być toksyny. Może się okazać, że nie tylko bakterie są źródłem takich (lub podobnych) toksyn.
  8. W Polsce na stwardnienie rozsiane (SM) cierpi około 60 tysięcy osób. Jest więc ono jedną z najpowszechniej występujących chorób układu nerwowego. W jej przebiegu układ odpornościowy atakuje otoczkę mielinową nerwów, prowadząc do ich uszkodzenia. W zależności od miejsca ataku, choroba daje bardzo wiele objawów, włącznie z zaburzeniami widzenia czy paraliżem. Przyczyny stwardnienia rozsianego wciąż nie zostały poznane, jednak najprawdopodobniej są one liczne. Wśród nich wymienia się też rolę mikrobiomu jelit. Już wcześniejsze badania wskazywały na istnienie różnić w składzie mikrobiomu pomiędzy osobami cierpiącymi na SM, a zdrowymi. Jednak znacznie tych różnic nie zostało rozpoznane, gdyż wpływ na mikrobiom mają też czynniki genetyczne czy dieta. Trudno więc stwierdzić, na ile różnice mają związek ze stwardnieniem rozsianym, a na ile są spowodowane innymi czynnikami. Naukowcy z Niemiec i USA, chcąc zmniejszyć niepewność dotyczącą roli mikrobiomu w SM przeprowadzili badania na 101 parach bliźniąt jednojajowych, z których jedno cierpiało na stwardnienie rozsiane. Mieli więc do czynienia z osobami, które niemal nie różniły się genetycznie, a ponadto do wczesnej dorosłości mieszkały razem, więc były poddane wpływom bardzo podobnych czynników środowiskowych. Uczeni przeanalizowali próbki kału od 81 par bliźniąt i znaleźli 51 taksonów w przypadku których występowały różnice w ilości mikroorganizmów u osób zdrowych i chorych. Cztery pary bliźniąt zgodziły się też na pobranie wycinka jelita cienkiego. Natępnie mikroorganizmy tam znalezione zostały przeszczepione trangenicznym myszom. U zwierząt, których jelito cienkie zostało skolonizowane przez mikroorganizmy żyjące w jelicie cienkim osób z MS, znacznie częściej dochodziło do pojawienia się objawów przypominających stwardnienie rozsiane. Następnie naukowcy przeanalizowali odchody myszy wykazujących objawy stwardnienia rozsianego i uznali, że bakteriami najbardziej podejrzanymi o powodowanie choroby są dwaj członkowie rodziny Lachnospiraceae: Lachnoclostridium sp. i Eisenbergiella tayi. Oba gatunki występują w jelitach w niewielkiej ilości, dlatego dotychczas tylko w szeroko zakrojonych i dobrze kontrolowanych badaniach pojawiały się wyniki wskazujące, że mogą mieć one coś wspólnego z MS. Teraz po raz pierwszy pojawił się dowód na ich szkodliwe działanie. Warto przy okazji przypomnieć, że Lachnospiraceae wiązane są też z depresją i atakami na komórki układu odpornościowego. Autorzy badań nie wykluczają, że i inne mikroorganizmy biorą udział w patogenezie stwardnienia rozsianego. W trakcie przyszłych badań warto też skupić się na roli Lachnoclostridium sp. i Eisenbergiella tayi, lepiej poznać ich wpływ na myszy oraz przełożyć uzyskane wyniki na ludzi. Jeśli okazałoby się, że do rozwoju MS przyczynia się niewielka grupa bakterii, możliwe stało by się opracowanie nowych metod leczenia. « powrót do artykułu
  9. Last week
  10. Przypomniał mi się komentarz, który kiedyś znajdował się pod tym wykładem: https://www.youtube.com/watch?v=9l9sVi45TDQ
  11. Od ok. sześćdziesięciu lat zastanawiam się "w jakim celu tu jesteśmy", i chyba masz rację.
  12. Destrukcyjne negatywne myśli część 3 W związku z nieskutecznymi metodami, na pozbycie się negatywnych myśli - zachowań. Podaje metodę sprawdzoną i skuteczną. Ekosystem jest stworzoną jedną wspólną całością życia, w którym stworzone rodzaje informacji żyją w symbiozie, czyli tworzą wspólnie życie. Natomiast ludzie, którzy są ich konsumentami. Nie żyją w symbiozie, tylko w ekosystemie negatywnymi myślami-zachowaniami czynią destrukcje, za którą na pewno poniosą konsekwencje. Metodą sprawdzoną i skuteczną na pozbycie się negatywnych myśli-zachowań jest trwała nieustająca świadomość, że negatywne myśli-zachowania. W ekosystemie czynią destrukcje - źródło wszelkich dramatów, cierpień i śmierci ekosystemu. Za które na pewno poniesie się konsekwencje.
  13. Dokładnie, albo jakoś tak. Dopowiem, że może nie taką, ale podobną "transmutację" potrafimy od dziesiątków lat, przy czym wszystko sprowadza się do kosztów - wciąż zdecydowanie tańsze jest złoto wydobywane małymi czarnymi rączkami gdzieś tam w Afryce, czy jakoś podobnie. Cieszcie się złotymi łańcuchami na szyi... Czy jakoś tak. Naprawdę współczuję tym, którym takie łańcuchy ciążą, abo i nie. Czy jakoś tak.
  14. No właśnie. Wiele pozornych podobieństw systemów jest drobnostką wobec ogromu różnic (i to fundamentalnych) - dla mnie takie spekulacje to czysta political fiction. Homo sovieticus (ciągle żywy) to nie to samo co "kolektywna" mentalność wschodu. Nie. Nie chce mi się rozwijać myśli.
  15. Pan trochę poczeka, a introdukcja Hippopotamus może okazać się możliwa (zakładam optymistyczny wariant opadów; wiem, mogę się grubo - jak skóra wspomnianego - mylić).
  16. Chrysopoeia to używany przez alchemików termin na transmutację (przemianę) ołowiu w złoto. Alchemicy zauważyli, że tani i powszechnie występujący ołów ma podobną gęstość do złota i na tej podstawie próbowali opracować metodę zamiany jednego materiału w drugi. Po wielu wiekach badań i rozwoju nauki ludzkość dowiedziała się, że ołów i złoto to różne pierwiastki i metodami chemicznymi nie uda się zamienić jednego w drugi. Dopiero na początku XX wieku okazało się, że pierwiastki mogą zmieniać się w inne, na przykład drogą rozpadu radioaktywnego, fuzji jądrowej czy też można tego dokonać bombardując je protonami lub neutronami. W ten sposób dokonywano już w przeszłości zamiany ołowiu w złoto. Teraz w eksperymencie ALICE w Wielkim Zderzaczu Hadronów zarejestrowany nowy mechanizm transmutacji ołowiu w złoto. Doszło do niej podczas bardzo bliskiego minięcia się atomów ołowiu. W LHC naukowcy zderzają ze sobą jądra ołowiu, uzyskując plazmę kwarkowo-gluonową. Jednak interesują ich nie tylko bezpośrednie zderzenia jąder atomowych. Z punktu widzenia fizyki niezwykle ciekawe są też sytuacje, gdy do zderzeń nie dochodzi, ale jądra mijają się w niewielkiej odległości. Intensywne pola elektromagnetyczne otaczające jądra mogą prowadzić do interakcji, które są przedmiotem badań. Ołów, dzięki swoim 82 protonom, ma wyjątkowo silne pole elektromagnetyczne. Co więcej w Wielkim Zderzaczu Hadronów jądra ołowiu rozpędzane są do 99.999993% prędkości światła, co powoduje, że linie ich pola elektromagnetycznego zostają ściśnięte, przypominając naleśnik. Układają się poprzecznie do kierunku ruchu, emitując krótkie impulsy fotonów. Często dochodzi wówczas do dysocjacji elektromagnetycznej, gdy wskutek interakcji z fotonem w jądrze zachodzi oscylacja, w wyniku której wyrzucane są z niego protony lub neutrony. By w ten sposób ołów zmienił się w złoto (które posiada 79 protonów), jądro ołowiu musi utracić 3 protony. To niezwykłe, że nasz detektor jest stanie analizować zderzenia, w których powstają tysiące cząstek, a jednocześnie jest tak czuły, że wykrywa procesy, w ramach których pojawia się zaledwie kilka cząstek. Dzięki temu możemy badać elektromagnetyczną transmutację jądrową, mówi rzecznik prasowy eksperymentu ALICE, Marco Van Leeuwen. Uczeni wykorzystywali kalorymetry do pomiarów interakcji fotonów z jądrami, w wyniku których dochodziło do emisji 0, 1, 2 lub 3 protonów z towarzyszącym co najmniej 1 neutronem. W ten sposób jądra ołowiu albo pozostawały jądrami ołowiu, albo zamieniały się w tal, rtęć lub złoto. Złoto powstawało rzadziej niż tal czy rtęć. Maksymalne tempo jego wytwarzania wynosiło około 89 000 jąder złota na sekundę. Analiza danych z ALICE wykazała, że w całym LHC w latach 2015–2018 powstało 86 miliardów atomów złota. Współcześni fizycy są więc bardziej skuteczni niż alchemicy. Podobnie jednak jak oni, nie obsypią swoich władców złotem. Te 86 miliardów atomów to zaledwie 29 pikogramów (2,9x10-11 grama). « powrót do artykułu
  17. Na długo zanim pojawiło się imperium Inków, na terenie dzisiejszego Peru istniała kultura Chavín. Jej przedstawiciele tworzyli wielkie kamienne budowle, znali metalurgię, udomowili lamy. Żyli w hierarchicznym społeczeństwie rolniczym, na czele którego stała niewielka elita. Teraz, dzięki pracy archeologów z Peru, Chile, Argentyny i USA dowiedzieliśmy się, że jednym z atrybutów władzy w kulturze Chavín był dostęp do środków halucynogennych. Uczeni znaleźli bowiem najstarsze bezpośrednie dowody używania halucynogenów w peruwiańskich Andach. W centrum monumentalnej struktury ceremonialnej na stanowisku Chavín de Huántar znaleziono fifki wykonane z kości. Analiza resztek znajdujących się wewnątrz fifek wykazała obecność nikotyny pochodzącej od dzikiego krewniaka tytoniu oraz pozostałości nasion Anadenanthera colubrina. To należące do bobowatych drzewo zawiera halucynogeny podobne do DMT. Nasiona tego drzewa używane są od tysięcy lat jako halucynogeny. O ile jednak w innych badanych kulturach były one szeroko stosowane, wydaje się, że w przypadku kultury Chavín dostęp ten ograniczał się do elity. Fifki zostały znalezione w niewielkich prywatnych pomieszczeniach, które jednocześnie mogły pomieścić ograniczoną liczbę osób. Wspólne rytualne zażywanie halucynogenów w wybranym gronie mogło być wyróżnikiem elity i jedną z metod sprawowania kontroli nad społecznością. W przyjmowaniu środków psychoaktywnych chodziło nie tylko o wizje. Było to częścią ściśle kontrolowanego rytuału, prawdopodobnie zarezerwowanego do niewielkiej wybranej grupy, co wzmacniało ich pozycję w hierarchii społecznej, wyjaśnia doktor Daniel Contreras. Elita Chavín, poprzez kontrolowanie dostępu do zmienionych stanów świadomości tworzyła potężną ideologię, dzięki której przekonywała swoich pobratymców, że sprawowane przez nich przywództwo jest powiązane z siłami nadnaturalnymi i stanowi część porządku rzeczy. Contreras od niemal 30 lat wchodzi w skład zespołu profesora Johna Ricka badającego Chavín de Huántar. Naukowcy uważają, że takie ceremonie z użyciem psychodelików były kluczowym elementem kształtowania się wczesnych struktur klasowych. Rytuały prawdopodobnie nie ograniczały się do zażywania substancji psychoaktywnych. Archeolodzy znaleźli też instrumenty wykonane z muszli oraz pomieszczenia, których kształt sugeruje, że mogły wzmacniać dźwięki. Jednym ze sposobów usprawiedliwienia nierówności jest stworzenie odpowiedniej ideologii, na przykład imponujących ceremoniałów, które powodują, że ludzie uwierzą, iż cały ten projekt to dobry pomysł, podsumowuje Contreras. « powrót do artykułu
  18. Cyna z Wysp Brytyjskich w znacznej mierze ukształtowała położone we wschodniej części Śródziemiomorza cywilizacje epoki brązu. Do takich wniosków doszli naukowcy z Durham University, którzy przeprowadzili analizy rud cyny i cynowych przedmiotów. Uczeni zbadali m.in. cynę znalezioną na statkach, które zatonęły u południowo-zachodnich wybrzeży Brytanii, południowych wybrzeży Francji oraz wybrzeży Izraela. Wśród specjalistów zajmujących się epoką brązu od dawna znany jest „problem cyny”. Brąz to stop miedzi cyną lub innymi metalami. W starożytności był to głównie właśnie stop miedzi i cyny, przede wszystkim w stosunku 9:1. Złoża cyny występują jednak znacznie rzadziej niż miedzi. Jedyne duże złoża cyny, które mogłyby zaspokoić potrzeby cywilizacji Śródziemiomorza epoki brązu występują w Europie Zachodniej i Środkowej oraz w Azji Środkowej. W Europie znajdują się cztery duże regiony jej wydobycia. W Kornwalii i Devonie (historyczne wydobycie jest szacowane na 2,5 miliona ton), Erzgebirge na pograniczu Niemiec i Czech (300 tys. ton), na Półwyspie Iberyjskim (150 tys ton) oraz w Bretanii i Masywie Centralnym (10 tys. ton). Wśród naukowców trwała więc debata czy cywilizacje epoki brązu były zasilane cyną z Europy czy też z Azji Środkowej. Najstarsze znane miejsca wydobycia cyny znajdują się w Anatolii, gdzie była lokalnie pozyskiwana w niewielkich ilościach w III tysiącleciu przed Chrystusem. Pod koniec III tysiąclecia prowadzono też wydobycie w Azji Środkowej, a już około 2200 roku p.n.e. wyroby z brązu stanowią znaczną część wyrobów metalurgicznych w Azji Zachodniej. Jednak w Europie w tym samym czasie wyrobów z brązu (miedź + cyna) jest niewiele, a im bardziej na zachód, tym ich mniej. Szeroko używane były wówczas stopy miedzi z arsenem. Jednak w latach 2200–2100 p.n.e. doszło do znaczącej zmiany. Wówczas to na terenie Brytanii całkowicie przestawiono się na produkcję brązu z miedzi i cyny. Cyna zwykle stanowiła 10% stopu. Z czasem to pełnej adopcji takiego brązu doszło w całej Europie. Zespół pracujący pod kierunkiem doktora Alana Williamsa i doktora Benjamina Robertsa chciał poznać źródło cyny, która zasilała cywilizacje epoki brązu we wschodniej części Morza Śródziemnego. Badania materiału znalezionego na wrakach z Brytanii, Francji i Izraela wykazały, że jego skład izotopowy oraz znajdujące się w nim pierwiastki śladowe są w pełni zgodne z rudami cyny i przedmiotami z południowo-zachodniej Brytanii. Badania wskazują, że pełen rozwój epoki brązu na wschodzie Śródziemiomorza był możliwy dzięki wykorzystaniu źródeł z Europy, a nie z Azji. W tej chwili nie wiemy, jakimi drogami cyna z Brytanii trafiała do Lewantu. Czy transportowano ją wyłącznie morzem, czy też wykorzystywano również drogi lądowe i szlaki rzeczne. To kwestia, której rozstrzygnięcie w przyszłości pozwoli na lepsze poznanie procesu zaznajamiania się z brązem i postępu cywilizacyjnego w Europie i basenie Morza Śródziemnego. « powrót do artykułu
  19. Będę się upierał, ponieważ produkty z Twojej listy, to przyprawy lub przekąski, które z samej swojej natury spożywane przez przeciętną populację (z tekstu up wynika, że Ty się wybijasz ) są w ilościach zdziebełkowych. A tutaj potas, to bonus przy okazji l i k o p e n u.
  20. Głęboko pod dnem Atlantyku, 400 kilometrów od wybrzeży Gwinei-Bissau, naukowcy z Heriot-Watt University odkryli gigantyczne fale osadów. Znajdujące się kilometr pod dnem wielkie fale mułu i piasku to świadectwo oddzielania się Afryki od Ameryki Południowej. Powstały one w czasie epizodu znanego jako Equatorial Atlantic Gateway, ostatecznego oderwania się obu kontynentów od siebie i utworzenia takiego Oceanu Atlantyckiego, jakim znamy go obecnie. Dzięki odkryciu fal dowiedzieliśmy się, że Atlantyk powstał znacznie wcześniej, niż dotychczas sądzono. Doktorzy Débora Duarte i Uisdean Nicholson wykorzystali podczas badań dane sejsmiczne i rdzenie pozyskane w 1975 roku w ramach Deep Sea Drilling Project. Znaleźli tam pięć warstw osadów, które wykorzystali do zrekonstruowania procesu pękania kontynentu Gondwany. Szczególnie interesująca była jedna z warstw, zawierająca szerokie pola osadów oraz wzgórza mułu, które powstają w wyniku oddziaływania silnych prądów na dnie, mówi doktor Nicholson. Wyobraźcie sobie fale o długości 1 kilometra i wysokości kilkuset metrów. To wielkie pole utworzone w konkretnej lokalizacji dokładnie w momencie ostatecznego oddzielenia się Ameryki Południowej i Afryki. Pole takie powstało, gdyż gęsta słona woda wpłynęła w nowo utworzoną szczelinę. To był gigantyczny wodospad pod powierzchnią oceanu. Do takiego zjawiska doszło ze względu na dużą różnicę gęstości pomiędzy słonawymi wodami z centralnej części Atlantyku i ekstremalnie słonymi wodami z części południowej. Gdy otworzyło się przejście, gęste bardziej słone wody gwałtownie popłynęły na północ, tworząc gigantyczne fale osadów, wyjaśnia uczony. Dotychczas uważano, że Equatorial Atlantic Gateway otworzył się 113–83 miliony lat temu. Jednak fale osadów pokazują, że doszło do tego około 117 milionów lat temu. To był naprawdę ważny czas w historii Ziemi, doszło do dużych zmian klimatycznych. Jeszcze 117 milionów lat temu Ziemia się ochładzała i proces ten trwał już jaki czas. Olbrzymie ilości węgla wyły pochłaniane przez zbiorniki wodne, prawdopodobnie jeziora, w dzisiejszej równikowej części Atlantyku. I wtedy, pomiędzy 117 a 110 milionów lat temu doszło do znaczącego ocieplenia się klimatu. Sądzimy, że doszło do tego, gdyż jeziora te zostały zatopione przez słoną wodę. W miarę, jak kontynenty coraz bardziej się od siebie oddalały, pochłanianie węgla było coraz mniej efektywne, co doprowadziło do ocieplenia. W końcu, w miarę jak przejście pomiędzy kontynentami stawało się szersze i głębsze, pojawił się pełny układ cyrkulacji atlantyckiej, co skutkowało długotrwałym ochłodzeniem w późnej kredzie. To pokazuje, że wydarzenie do odegrało naprawdę ważną rolę w zmianie klimatu w mezozoiku, dodaje Duarte. « powrót do artykułu
  21. Na Uniwersytecie w Linköping powstała pipeta, za pomocą której do indywidualnych neuronów można podawać jony bez naruszania delikatnego środowiska pozakomórkowego. Możliwość precyzyjnego kontrolowania koncentracji jonów pomaga w badaniu ich wpływu na komórki oraz współpracy pomiędzy poszczególnymi komórkami. Kiedyś ta technologia może zostać wykorzystana do niezwykle precyzyjnego leczenia chorób neurologicznych, takich jak epilepsja, mówi profesor Daniel Simon. Naukowcy chcieliby się dowiedzieć, jak zmiany w koncentracji jonów wpływają na neurony i komórki gleju. Wcześniejsze próby zbadania tego problemu polegały na wpompowaniu do środowiska międzykomórkowego płynu z jonami. To jednak oznaczało zaburzenie delikatnej równowagi biochemicznej. Nie wiadomo było, czy obserwowane wówczas zmiany w aktywności neuronów i gleju spowodowane są przez substancje podawane wraz z płynem, zmiany ciśnienia czy też sam ruch płynu. Dlatego też naukowcy z Laboratorium Elektroniki Organicznej na Uniwersytecie w Linköping stworzyli pipetę, za pomocą której w pobliże wybranych neuronów można podawać jony, bez naruszania środowiska międzykomórkowego. To zaś umożliwia badania ich wpływu na neurony i komórki gleju. Pipeta ma zaledwie 2 mikrometry średnicy. To 25-krotnie mniej niż średnica ludzkiego włosa i 5-krotnie mniej niż średnica neuronów. Wstępne eksperymenty zostały przeprowadzone na preparatach z hipokampu myszy. Neurony nie reagowały na zmiany w koncentracji jonów tak szybko, jak się spodziewaliśmy. Z kolei astrocyty reagowały bardzo szybko i dynamicznie. Dopiero gdy astrocyty zostały „nasycone”, dochodziło do aktywacji neuronów. To pokazuje dynamikę interakcji pomiędzy różnymi typami komórek mózgowych, której inne metody badawcze nie wyłapywały, dodaje Theresia Arbring Sjöström. « powrót do artykułu
  22. Łagodne zmiany strukturalne stawów kolanowych powszechnie występują już u osób po 30. roku życia. Czynnikiem najsilniej powiązanym z pojawianiem się tych zmian jest wysokie BMI, informują fińscy naukowcy z Uniwersytetu w Oulu. Przyjrzeli się oni 297 osobom, których średnia wieku wynosiła 33,7 roku. Uszkodzenie stawów kolanowych, nie dające jeszcze objawów, stwierdzono u ponad połowy z nich. Najczęściej stwierdzanym defektem, zidentyfikowanym u ponad połowy badanych, były niewielkie uszkodzenia chrząstki, zwykle pomiędzy rzepką a kością udową. U około 25% badanych znaleziono uszkodzenia chrząstki pomiędzy kością udową a kością piszczelową. U połowy z tej grupy znaleziono też niewielkie osteofity. Masa ciała wydaje się mieć największy wpływ na pojawianie się strukturalnych zmian w stawie kolanowym, wzrost ma znacznie mniejszy wpływ w porównaniu z BMI. To pokazuje, jak ważne jest utrzymywanie odpowiedniej masy ciała, by zapobiegać chorobom stawów, mówi Joona Tapio. U zdecydowanej większości badanych nie pojawiły się żadne objawy związane z uszkodzeniem stawów. To zaś pokazuje, że uszkodzenia są obecne na długo, zanim zaczynamy je odczuwać. Fińscy naukowcy podkreślają, że konieczne są długoterminowe badania, które pozwolą stwierdzić, jak tego typu zmiany postępują w czasie. « powrót do artykułu
  23. Mogłoby się wydawać, że co jak co, ale dobrze wiemy, jakie gatunki dużych zwierząt zamieszkują Ziemię. Otóż nic bardziej mylnego, o czym świadczy fakt odkrycia dwóch nieznanych dotąd gatunków krokodyli. To nie tylko zmienia pogląd nauki na krokodyla amerykańskiego (Crocodylus acutus), ale oznacza też, że niewiele wiemy o bioróżnorodności na naszej planecie, o współzależnościach pomiędzy gatunkami i o ich roli w środowisku. I możemy nigdy się nie dowiedzieć, gdyż bioróżnorodność gwałtownie się zmniejsza. A skoro potrafią zaskoczyć nas krokodyle, to tylko możemy się domyślać, jak mało wiemy o mniejszych i mniej znanych zwierzętach. Odkrycia nowych gatunków dokonali naukowcy z Kanady, Meksyku i Panamy. Zbadali oni genom krokodyli zamieszkujących wyspę Cozumel oraz atol Banco Chinchorro. Oba miejsca znajdują się w pobliżu Jukatanu. Gdy porównali sekwencje DNA tych zwierząt z krokodylami żyjącymi na Karaibach, w Ameryce Środkowej i na pacyficznym wybrzeżu Meksyku, okazało się, że poziom zróżnicowania genetycznego między nimi jest tak duży, że stanowią one nowe, nienazwane gatunki. Tego się nie spodziewaliśmy. Sądziliśmy, że Crodocylus acutus to jeden gatunek występujący od Baja California po Wenezuelę i na całych Karaibach. nasze badania są pierwszymi, podczas których odkryliśmy różnice genetyczne i anatomiczne występujące u tych zwierząt, mówi główny autor badań, José Avila-Cervantes. Odkrycie ma duże znaczenie z punktu widzenia ochrony przyrody. Oba nowe gatunki żyją w niewielkich izolowanych populacjach o liczbie osobników poniżej 1000 sztuk. Populacje wydają się stabilne, ale sam fakt izolacji oraz niewielka liczba zwierząt powodują, że są narażone. Tempo utraty bioróżnorodności może być mniejsze tylko wówczas, jeśli rozpoznamy gatunki, które są najbardziej narażone. Teraz kluczowym jest ochrona habitatów tych krokodyli. Należy ograniczyć budowę infrastruktury na Cozumel i Banco Chinchorro oraz wdrożyć strategie ochronne, by gatunki te przetrwały, stwierdza profesor Hans Larsson. « powrót do artykułu
  24. Zawarte w tworzywach sztucznych ftalany przyczyniły się do śmierci ponad 356 000 osób w samym tylko 2018 roku, stwierdzają na łamach The Lancet eBioMedicine naukowcy z Wydziału Medycyny Uniwersytetu Nowojorskiego. Od dekad wiadomo, że pewne ftalany obecne w kosmetykach, detergentach, plastiku czy repelentach są szkodliwe dla zdrowia. Gdy zostają wchłonięte – na przykład z powszechnym w naszym pożywieniu, powietrzu i wodzie mikroplastikiem, zwiększają ryzyko wielu różnych chorób, od otyłości i cukrzycy po nowotwory. Teraz naukowcy z Uniwersytetu Nowojorskiego przyjrzeli się ftalanowi dwu-2-etyloheksylu (DEHP), który powszechnie dodawany jest do plastiku jako plastyfikator. Z innych badań wiemy, że wystawienie na działanie DEHP prowadzi do nadmiernej reakcji układu odpornościowego wyrażającej się stanem zapalnym w arteriach, co z czasem przekłada się na zwiększone ryzyko zawału serca i udaru. Z przeprowadzonej właśnie analizy wynika, że wystawienie na działanie DEHP przyczyniło się w 2018 roku do 356 238 zgonów na całym świecie. To 13% wszystkich zgonów z powodu chorób układu krążenia wśród osób w wieku 55–64 lat. Znajdując powiązana pomiędzy ftalanami, a jedną z głównych przyczyn zgonów na świecie, dodajemy kolejne elementy do wielkiego zbioru dowodów wskazujących, że te środki chemiczne stanową olbrzymie zagrożenie dla ludzkiego zdrowia, mówi główna autorka badań, Sara Human. W ramach badań naukowcy przeanalizowali dane dotyczące ekspozycji na DEHP na całym świecie. Wśród analizowanych danych były m.in. wyniki badań moczu pod kątem obecności produktów rozpadu DEHP. Naukowcy zauważyli, że największe zagrożenie ftalany stanowią w Azji Wschodniej oraz na Bliskim Wschodzie. Przyczyną takiego stanu rzeczy może być fakt, że w tamtych rejonach ilość zużywanego plastiku szybko rośnie, a jednocześnie producenci podlegają mniejszym ograniczeniom niż gdzie indziej. Widać wyraźne różnice pomiędzy ryzykiem w różnych częściach świata, dodaje doktor Leonardo Trasande. To pokazuje, że potrzebne są regulacje na poziomie światowym, by ograniczyć ekspozycję na te toksyny, dodaje. Uczony podkreśla, że badania skupiały się tylko na DEHP i tylko na jednej grupie wiekowej, zatem rzeczywiste ryzyko stwarzane przez ftalany jest większe. Na następnym etapie badań naukowcy chcą sprawdzić, jak przepisy ograniczające użycie ftalanów mogą wpływać na liczbę zgonów oraz rozszerzyć swoje badania na inne aspekty zdrowotne związane z ekspozycją na ftalany, jak na przykład na przedwczesne porody. « powrót do artykułu
  25. O Surtsey, najmłodszej wyspie Europy, opowiada nam Dr Paweł Wąsowicz – biolog, botanik, dyrektor Działu Botaniki w Islandzkim Instytucie Nauk Przyrodniczych (Natural Science Institute of Iceland). Od 2012 roku prowadzi badania naukowe na Islandii, koncentrując się na taksonomii, biogeografii i ekologii roślin, w szczególności na zagadnieniach związanych z migracjami roślin, sukcesją na terenach wulkanicznych oraz wpływem gatunków obcych na rodzimą florę. Od 2013 roku jest stałym członkiem corocznych wypraw badawczych na Surtsey – najmłodszą wyspę wulkaniczną Europy. Jest jedynym Polakiem i jednym z nielicznych naukowców na świecie, którzy prowadzą bezpośrednie badania terenowe na tej wpisanej na listę światowego dziedzictwa UNESCO wyspie. Dr Wąsowicz jest autorem i współautorem licznych publikacji naukowych z zakresu botaniki, ekologii wysp, biologii inwazji i biogeografii roślin. Wyniki jego badań były publikowane w renomowanych międzynarodowych czasopismach naukowych. Uczestniczy w międzynarodowych projektach badawczych i odgrywa aktywną rolę w pracach eksperckich związanych z ochroną przyrody, zwłaszcza w zakresie zarządzania gatunkami obcymi w Europie. Poza działalnością naukową dr Wąsowicz zajmuje się popularyzacją wiedzy przyrodniczej – współpracuje z mediami, tworzy materiały edukacyjne oraz bierze udział w inicjatywach promujących ochronę środowiska na Islandii i poza jej granicami. Wkrótce będziemy obchodzili 62. rocznicę pojawienia się w Europie najmłodszej wyspy wulkanicznej. Może Pan przybliżyć nam historię Surtsey? Surtsey wynurzyła się z oceanu 14 listopada 1963 roku, około 32 km na południe od Islandii. Erupcja trwała aż do czerwca 1967 roku, wyrzucając na powierzchnię około 1,1 km3 lawy i materiałów piroklastycznych. Wyspa osiągnęła wtedy maksymalną powierzchnię 2,65 km2, lecz z powodu silnej erozji morskiej obecnie ma już tylko około 1,4 km2. Nazwę otrzymała na cześć Surtra, ognistego olbrzyma z nordyckiej mitologii. Od początku traktowano ją jako naturalne laboratorium, w którym można śledzić rozwój życia i ekosystemów na zupełnie nowym lądzie. ©Paweł Wąsowicz Roślinność pionierska w północnej części Surtsey. Na zdjęciu widoczne są m.in. Honckenya peploides, Mertensia maritima oraz Leymus arenarius – gatunki tworzące pierwsze zespoły roślinne na ubogiej w azot tefrze, tuż nad brzegiem oceanu. To właśnie one zapoczątkowują proces tworzenia się gleby i umożliwiają dalszą kolonizację wyspy przez inne organizmy. Wyspa natychmiast została objęta ochroną. Obejmuje ona, między innymi, zakaz wstępu. Przed czym lub kim wyspę należy chronić? Już w 1965 roku Surtsey objęto ścisłą ochroną – ustanowiono całkowity zakaz wstępu dla osób postronnych, by chronić ją przed wpływem człowieka. Celem było zachowanie wyspy jako miejsca, gdzie sukcesja pierwotna może przebiegać w pełni naturalnie. Badania są możliwe tylko po uzyskaniu specjalnego zezwolenia. Dzięki izolacji oraz ochronie Surtsey uznano w 2008 roku za obiekt Światowego Dziedzictwa UNESCO. Skąd na Surtsey rośliny? Jakimi drogami przybywają? Rośliny przybywają na wyspę na różne sposoby: unoszone przez wiatr, wodę morską, a przede wszystkim – przenoszone przez ptaki. Badania wykazały, że aż 75% gatunków dotarło dzięki ptakom, 11% przez wiatr, a 9% przez wodę. Nasiona przybywały na wyspę zarówno wewnątrz ptasich przewodów pokarmowych, jak i przyczepione do ich piór czy przyniesione w materiałach gniazdowych. Niektóre gatunki – jak Cakile maritima – dotarły dzięki morskim prądom i zakiełkowały na świeżej tefrze już w 1965 roku. ©Paweł Wąsowicz Mewa siodłata (Larus marinus) – największy gatunek mewy na świecie. Na Surtsey gatunek ten tworzy duże kolonie lęgowe i odgrywa kluczową rolę w rozwoju roślinności, dostarczając glebie substancji odżywczych poprzez odchody i resztki pokarmowe. Jakie gatunki dotychczas tam zidentyfikowano i jakie znaczenie ich pojawienie się ma dla samej wyspy oraz jej ekosystemu? Do 2024 roku potwierdzono obecność 58 gatunków roślin naczyniowych. Wczesna flora składała się z roślin nadmorskich, takich jak Leymus arenarius, Honckenya peploides czy Mertensia maritima. Obecność roślin umożliwiła rozwój gleby, a następnie osiedlanie się kolejnych organizmów. Wraz z rozwojem kolonii mew od połowy lat 80. XX w. liczba gatunków roślin gwałtownie wzrosła – dzięki nawożeniu przez ptaki i lepszym warunkom glebowym. « powrót do artykułu
  1. Load more activity
×
×
  • Create New...