Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Cała aktywność

Kanał aktualizowany automatycznie     

  1. Dzisiaj
  2. Dyskutowana tabelka - zaufanie większość ma ponad 5, z wyjątkiem m.in. politologów i meteorologów ... widzę że matematycy mają więcej ciepła niż ekonomiści ps. Bolesny świeży podcast o budowaniu zaufania do polskich akademików (powyższa tabelka chyba dyskryminuje teologów): https://podcastaddict.com/podkast-dezinformacyjny/episode/175205739
  3. Wczoraj
  4. Początki motoryzacji – pierwsze pojazdy samobieżne Współczesne samochody są nowoczesne i naszpikowane zaawansowanymi technologiami. Aż trudno uwierzyć, że prototypy pojazdów samobieżnych napędzane były siłą wiatru. Projekt takiej maszyny był włoski inżynier Roberto Valturio, tematem interesował się także Leonardo da Vinci. Żaglowozy pojawiły się Niderlandach – można je było zobaczyć na tamtejszych drogach już w na początku XVII wieku. Jednak pierwszy pojazd samobieżny, który był zdolny do przewozu osób i dał zalążek współczesnej motoryzacji, pojawił się w roku 1765. Jego konstruktorem był francuski inżynier Nicolas Josepha Cugnot. Maszyna powstała na potrzeby armii i miała pełnić funkcję ciągnika artyleryjskiego. W ten sposób rozpoczęła się przygoda, która trwa do dzisiaj. Branża samochodowa budzi duże zainteresowanie i generuje ogromne zyski. Wynalazcy sprzed stuleci na pewno nie spodziewali się, jak może ewoluować ich pomysł. Dzięki nim każdy z nas może swobodnie przemieszczać się z miejsca na miejsce. Oczywiście warunkiem jest spełnienie wymogów – posiadanie prawa jazdy, wykonywanie corocznych przeglądów oraz wykupienie obowiązkowej polisy. Aktualne ceny znajdziesz tutaj – kalkulator oc HDI. Tak powstawały konstrukcje współczesnych samochodów Jak wspomniano wcześniej, pierwsze próby skonstruowania samochodu we współczesnym rozumieniu sięgają XVIII wieku, kiedy to powstały pojazdy napędzane silnikiem parowym. Jednak prawdziwy przełom nastąpił w 1886 roku, gdy Carl Benz opatentował pierwszy pojazd napędzany silnikiem spalinowym. Był to trójkołowy pojazd nazwany Benz Patent-Motorwagen Nummer 1, który uznawany jest za protoplastę współczesnych samochodów. W 2011 roku akt patentowy został wpisany na listę Pamięć Świata. Jest to projekt pod patronatem UNESCO, który ma chronić najbardziej wartościowe dla ludzkości dokumenty. W kolejnych latach pojawiały się nowe konstrukcje, takie jak pierwszy seryjnie produkowany samochód Benz Velo z 1894 roku (maksymalna prędkość wynosiła zawrotne 30 km/h) czy Ford Model T, który zrewolucjonizował przemysł motoryzacyjny dzięki wprowadzeniu taśmowej produkcji. Samochody z początku XX wieku charakteryzowały się prostą budową, otwartym nadwoziem i niewielkimi silnikami. Rozwój technologii i designu w branży motoryzacyjnej Wraz z upływem czasu samochody stawały się coraz bardziej zaawansowane technologicznie. W latach 20. i 30. XX wieku pojawiły się pierwsze pojazdy z zamkniętym nadwoziem, elektrycznym rozrusznikiem czy hydraulicznymi hamulcami. Zaczęto także zwracać uwagę na design, tworząc bardziej opływowe i eleganckie karoserie. Lata 50., 60. i 70. to okres rozkwitu motoryzacji, szczególnie w Stanach Zjednoczonych. Powstawały duże, mocne samochody z silnikami V8, bogato wyposażone i efektownie stylizowane. Były to auta typu muscle car i pony car – miały masywną sylwetkę i dużą moc. W Europie dominowały mniejsze, ekonomiczne pojazdy dostosowane do węższych ulic i wyższych cen paliwa. Samochody współczesne Obecnie samochody to zaawansowane technologicznie maszyny wyposażone w elektroniczne systemy wspomagające kierowcę, zapewniające wysoki poziom bezpieczeństwa i komfortu. Coraz większą rolę odgrywają kwestie ekologii, stąd dynamiczny rozwój pojazdów z napędem hybrydowym i elektrycznym. Współczesne trendy w designie samochodów to m.in. dążenie do aerodynamicznej sylwetki, LED-owe oświetlenie, duże alufelgi i muskularne proporcje nadwozia. Jednocześnie producenci starają się wyróżnić swoje modele charakterystycznym wyglądem zgodnym z filozofią marki. Innowacje i kierunki rozwoju Branża motoryzacyjna nieustannie poszukuje innowacyjnych rozwiązań, które mają uczynić samochody bardziej przyjaznymi dla środowiska, bezpiecznymi i funkcjonalnymi. Kluczowe kierunki rozwoju to elektromobilność, autonomiczne systemy jazdy czy komunikacja między pojazdami. Coraz większe znaczenie zyskują także usługi mobilności, takie jak car-sharing czy abonamenty na samochody. Zmienia się podejście do własności pojazdu, szczególnie wśród młodszych pokoleń, które chętniej korzystają z elastycznych form użytkowania aut. Nadal jednak samochody pozostają wyznacznikami statusu – mimo swojej powszechnej dostępności. Ewolucja pojazdów – niezwykła podróż przez historię Historia samochodu to fascynująca opowieść o ludzkiej pomysłowości, innowacyjności i dążeniu do ciągłego ulepszania środków transportu. Od pierwszych prymitywnych pojazdów napędzanych silnikiem parowym, przez kultowe modele będące ikonami swoich epok, aż po zaawansowane technologicznie współczesne auta – samochody przeszły ogromną ewolucję. Dziś stoją one przed nowymi wyzwaniami związanymi z ochroną środowiska, bezpieczeństwem i zmieniającymi się potrzebami użytkowników. Jednak jedno pozostaje niezmienne – samochody nadal są symbolem wolności, niezależności i realizacji marzeń o podróżowaniu, odgrywając istotną rolę w życiu milionów ludzi na całym świecie. « powrót do artykułu
  5. W Biblii nie ma zbyt wiele o psach, może jest fragment o okruszkach, ale w Aweście te zwierzątka są traktowane jak człowiek. Jest hymn opiewający psa. Psy kochali cynicy, Heraklit z Efezu, Schopenhauer, Tuwim, Staff, Iwaszkiewicz a nawet Hitler. Ten ostatni uczył psy mówić. Nie ma powodu dlaczego miałby tego nie robić, nawet jest taka ciekawa książka pt. "Gość nieznany" Maeterlincka. Są przykłady świętych psów i też świętych pszczół. Niżej obraz Daliego, przedstawiająca filozofa i jego psa. Ten płacze, za nim wielka pustka. Gdzieś tam notatki i chyba czekolada. Piesek jest z tyłu, wstaje obrzydliwie straszny poranek. Jest nieprzespana noc. Ten człowiek mierzy się z kontemplacją i obraz jest dojmujący, ukazujący realizm metafizyczny. Głównym motywem jest tęsknota.
  6. Drakiew czy maść Wilsona, pięknie brzmi. Może nawet dzięki temu usuną zakażenia bakteryjne. Ponoć wino ma właściwości antyseptyczne i jako takie genialnie odkaża. Dużo leków jest roślinnych, czasami wystarczy się pomodlić; odczekać jakiś miesiąc i pójść do lasu, aby znaleźć odpowiednie zioło na swoje dolegliwości np. dziesięćsiła, bo okazuje się, że dana roślina wytwarza białka w "procesie ewolucji" i zdążyła na przestrzeni kilku tysiącleci być takim gatunkiem użytecznym. Tak samo tytoń i olejek tytoniowy odstrasza owady, jest przetestowany przez miliony ludzi: czemu marnować dar matki natury i nie używać nikotyny zamiast chloru? Ile cierpienia można by zaoszczędzić a to już dawno było. Trzeba tylko było nie komplikować prostej logiki. Po co ten chlor, to DEET?
  7. Człowiek jest zagadką. Receptory bólowe ochraniają, kubki smakowe mierzą pH skóry i są w całym organiźmie a trzecie oko pomaga w regulowaniu snu. Ciekawe czy trzecie oko może odbierać sygnały radiacyjne. Jeśli zawsze jest w ciemności wbudowane w cerebellum to pewnie może odbierać bardzo wiele informacji w postaci promieniowania. Tak, to pewnie też wpływa na samopoczucie. Ból może rozregulowywać układ nerwowy, który jest układem chemicznym w większej części a jednak polega na związkach wynikania i zmiany struktury molekuł. Długotrwale może to skutkować pewnie anhedonią. Komórki kubkowe walczą z infekcją? To pewnie dlatego, że są ukrwione i aby nie dopuszczać do reszty organizmu tych rzeczy, które stanowią zagrożenie w postaci ciał obcych. Jelita, serce i mózg to trzy największe układy nerwowe, jelita to drugi mózg a czaszka dzieli się na trzy odrębne struktury: dwie półkule i cerebellum, to ostatnie najszybciej przetwarza informacje gdyż jednokierunkowo. Jednak przekazywanie informacji zachodzi już na poziomie jelit w postaci "bakteria - człowiek". To nawet nie helotyzm a bardzo skomplikowany układ oparty na języku w postaci molekuł, który mamy od urodzenia. Język jest tam najważniejszy jednak wygląda to troszeczkę inaczej. Komunikacja jest chemiczna.
  8. Geolodzy z MIT oraz Uniwersytetu Oksfordzkiego odkryli najstarsze skały ze śladami ziemskiego pola magnetycznego. Dziewicze skały, które zachowały swoje właściwości od czasu powstania, pochodzą sprzed 3,7 miliarda lat. Widać w nich ślady ziemskiego pola magnetycznego o natężeniu co najmniej 15 mikrotesli (µT). To najstarsze znane dowody na istnienie pola magnetycznego chroniącego planetę. Odkrycie oznacza, że pole magnetyczne Ziemi jest starsze o setki milionów lat niż sądzono i może mieć duże znaczenie dla badań nad początkami życia. Istnienie pola magnetycznego to, przynajmniej w teorii, jeden z powodów, dla których uważamy Ziemię za unikatową zamieszkałą planetę. Powszechnie uważa się, że pole magnetyczne chroni nas przed szkodliwym promieniowaniem z kosmosu i umożliwia istnienie stabilnych oceanów i atmosfery, mówi Claire Nichols z Oksfordu. Dotychczasowe badania pokazywały, że pole magnetyczne Ziemi liczy sobie co najmniej 3,5 miliarda lat. Teraz widzimy, że jest o co najmniej 200 milionów lat starsze. To ważne, gdyż mówimy tutaj o okresie, w którym na Ziemi powstawało życie. Jeśli pole magnetyczne istniało kilkaset milionów lat wcześniej, mogło odegrać kluczową rolę w spowodowaniu, że Ziemia nadawała się do życia, wyjaśnia profesor Benjamin Weiss z MIT. Pole magnetyczne nie tylko chroni naszą planetę przed szkodliwym promieniowaniem, ale umożliwia jej też utrzymanie atmosfery. Skały tworzą się przez miliony lat, w miarę jak nawarstwiają się osady i minerały, które stopniowo są ściskane przez kolejne warstwy. W takich osadach znajdują się też cząsteczki minerałów reagujących na pole magnetyczne, takie jak tlenki żelaza. Układają się one wzdłuż linii pola magnetycznego. I właśnie ta ich wspólna zbiorowa orientacja wskazuje na jego istnienie. Jednak dane takie mogą zostać zniszczone, jeśli skały przeszły przemiany. Stąd też wyniki badań dotyczących śladów pola magnetycznego w skałach budzą w środowisku specjalistów wiele sporów. Uczeni z MIT i Oksfordu, poszukując skał, które mogły nie zostać przeobrażone, wybrali się na Grenlandię do odległej lokalizacji znanej jako Isua Supracrustal Belt. Badając próbki swoich skał stwierdzili, że musiały one powstać dawniej niż 2,5 miliarda lat temu, jeszcze zanim w atmosferze pojawił się tlen. Skały utworzyły się więc w oceanie. "Wtedy nie było tlenu w atmosferze, żelazo nie utleniało się tak łatwo, więc to co tu widzimy to tlenek żelaza, który był rozpuszczony w wodzie, osiągnął wysokie stężenie i opadł na dno", wyjaśnia Nichols. To piękne, dziwaczne skały, które wyglądają zupełnie inaczej niż to, co się tworzy obecnie na Ziemi, dodaje Weiss. Przeprowadzone w laboratorium badania nie tylko pozwoliły na określenie wieku skał, ale i na zmierzenie pola magnetycznego sprzed 3,7 miliarda lat. Okazało się, że jego natężenie wynosiło 15 µT, było więc dwukrotnie mniejsze od obecnego pola. To połowa natężenia, ale ten sam rząd wielkości. To pokazuje, że cokolwiek napędza pole magnetyczne Ziemi, to jego natężenie nie uległo znacznej zmianie przez miliardy lat, mówi Nichols. Naukowcy odkryli też, że skały zachowały zapis o polu magnetycznym, mimo że przeszły później dwa epizody, w których zostały ogrzane. Wszystko wskazuje na to, że gdy skały się utworzyły 3,7 miliarda lat temu, doszło do ich ogrzania do wysokiej temperatury i krystalizacji. Później jeszcze dwukrotnie, 2,8 miliarda lat temu i 1,5 miliarda lat temu, zostały ogrzane, ale temperatury nie były tak wysokie jak pierwotnie, więc zapis ich magnetyzacji się nie zmienił. Wciąż nie wiadomo, co było źródłem pola magnetycznego przed miliardami lat. Zgodnie z obecnymi teoriami, pole magnetyczne generowane jest w wewnętrznym jądrze Ziemi. Jednak nauka uważa, że nie istniało ono 3,7 miliarda lat temu. Cokolwiek generowało wtedy pole magnetyczne, było czymś innym niż obecnie. Zajmuje nas Ziemia, bo istnieje na niej życie, ale te badania pozwalają lepiej zrozumieć inne planety typu ziemskiego. Pokazują bowiem, że planety mają wiele różnych sposobów na wytworzenie pola magnetycznego, a to ważna kwestia w poszukiwaniu planet, na których mogło powstać życie, dodaje profesor Weiss. « powrót do artykułu
  9. Nie słyszałeś o symetrycznej teorii wszystkiego? Słyszałem wykład prof. Janiny Gajdy-Krynickiej, która wypowiadała się na ten temat. Symetryczna metateoria zakłada, że nauki muszą być dopełnieniem samych siebie i brak będzie jasnej granicy między biologią a chemią, między chemią a fizyką. O tym pisał też prof. Bogusław Wolniewicz? Tak jak istnieje oś symetrii powinna być jedna nauka. Ciekawe, że kiedyś próbowano w ten sposób to unormować heglizmem, gdy Cesarstwo Prus kwitło. Mam na myśli zasadę racji. Każda matematyka to zdania zapisane w odpowiedni sposób. Matematyka zawsze była to logika zdań, logika jest teorią argumentacji. Kwantyfikator to zbiór lub nie, logika to teoria zbiorów. Ciekawe, że algorytm nie ma ograniczenia gdyż liczba o odpowiedniej ilości cyfr jest tak dramatycznie duża, że życia nie starcza na niektóre obliczenia. Mam na myśli to, że wyniku nie otrzymasz natychmiast a być może nigdy. "Istnieje taka liczba [kwantyfikator szczegółowy] dla której algorytm nie będzie miał zastosowania" gdyż nie posiadamy ilości czasu wystarczającej na rozwiązanie czy liczba ta jest liczbą pierwszą. Jeśli tak, to mimo wszystko artykuł wydaje się być ciekawy. Nie jestem materialistą, nie jestem za heglizmem, za Spinozą i Lutrem. Nie za intepretowaniem Epikura i Demokryta jako podstawy dla Marksa i Lenina. Rozumiesz o co mi chodzi? Przesądzasz wszystko jeśli ufasz w komunizm; skaczesz między kartezjanizmem (dobry demiurg jako podstawa świata) a materializmem (atomizm w wersji nowoczesnej na podstawie Demokryta z Abdery, który jednak nie chciałby być utoższamiany z komuną jak i Heraklit z Heglem, czy triada Platońska z Heglem).
  10. Psycholodzy społeczni z Uniwersytetu w Amsterdamie postanowili zbadać, na ile ludzie wierzą naukowcom z różnych dziedzin. W ich badaniach wzięło udział 2780 Amerykanów, a zebrane od nich dane pozwoliły na określenie poziomu zaufania do specjalistów z 45 dziedzin nauki. To prawdopodobnie pierwsze badania tego typu, którymi objęto tak wiele różnych dziedzin. Ich uczestnicy mieli określić poziom kompetencji (na ile są mądrzy i inteligentni), asertywności (na ile sprawiają wrażenie pewnych i asertywnych), moralności (na ile są uczciwi) oraz przyjazności. Badania prowadzono w oparciu o nowo opracowany Influence Granting Task, w ramach którego uczestnicy mieli do rozwiązania złożone problemy i mogli scedować podjęcie decyzji na różne grupy, w tym przyjaciół czy wszystkich obywateli. Jedną z tych grup byli naukowcy. Autorzy eksperymentu zauważyli, że ludzie generalnie ufają naukowcom, ale poziom zaufania znacząco się różni w zależności od dziedziny nauki. Najmniejszym zaufaniem na 7-punktowej skali cieszyli się politolodzy (3,71 pkt.) i ekonomiści (4,28 pkt.). Najwięcej zaś zaufania pokładamy w neurobiologach (5,53 pkt.) i biologach morskich (5,54 pkt.). Okazuje się, że najważniejszymi czynnikami, które decydują o poziomie społecznego zaufania do naukowców z danej dziedziny są ich kompetencje oraz moralność. Gdy naukowcy są postrzegani jako kompetentni i moralni, ludzie z większym prawdopodobieństwem powierzają im rozwiązywanie problemów społecznych. Co interesujące, wpływ moralności na zaufanie był różny dla różnych dziedzin nauki. Moralność najbardziej liczyła się na tych polach naukowych, które wywołują obecnie kontrowersje w mediach – jak w klimatologii czy socjologii – a mniej na polach niekontrowersyjnych, jak geografia czy archeologia. Największym zaufaniem społecznym – jak już wspomnieliśmy – cieszą się biolodzy morscy i neurobiolodzy. W pierwszej 10 zaufania znaleźli się też zoolodzy, astrofizycy, oceanografowie, inżynierowie lotniczy i kosmiczni, mikrobiolodzy, astronomowie, immunolodzy i biolodzy. Z kolei najniżej na liście zaufania uplasowali się politolodzy, ekonomiści, socjolodzy, specjaliści ds. nauk o żywieniu, meteorolodzy, psycholodzy, farmakolodzy, agronomowie, statystycy i danolodzy. « powrót do artykułu
  11. W Bibliotece Uniwersyteckiej w Poznaniu odkryto 27 książek z prywatnej kolekcji braci Grimmów. Dotychczas woluminy te uważano za zaginione w czasie wojny. To kolejne książki słynnych pisarzy, które zidentyfikowano w Poznaniu. O tym, że mamy w zbiorach dzieła należące wcześniej do braci Grimm, wiemy już od 2002 roku, kiedy zidentyfikowaliśmy pierwsze sześć woluminów. Powstał wówczas katalog inkunabułów, opracowany przez prof. Wiesława Wydrę, który zawiera ich opis, mówi kustosz Renata Wilgosiewicz-Skutecka z Biblioteki Uniwersyteckiej. W Bibliotece od lat prowadzone są badania proweniencyjne, w czasie których określane są losy poszczególnych książek, od momentu ich powstania. Wilgosiewicz-Skutecka wyjaśnia, że w czasie digitalizacji katalogu zbiory są dokładnie opisywane i badane. Odczytujemy zapiski dawnych właścicieli, badamy stemple znajdujące się na dziełach, opisujemy ich oprawy, wyjaśnia. Profesor Eliza Pieciul-Karmińska od wielu lat zajmuje się badaniem twórczości braci Grimm. Gdy usłyszała o o znalezieniu pierwszych sześciu woluminów z biblioteki słynnych pisarzy, postanowiła sprawdzić, czy w Poznaniu nie ma ich więcej. Punktem wyjścia był katalog Ludwiga Deneckego, który podjął się rekonstrukcji prywatnego księgozbioru braci Grimm. Poświęcił dziesięciolecia na to, by skatalogować ich książki, opisał także dzieła, które oznaczył jako "zagubione". Pani Renata wpadła więc na pomysł, że dobrze byłoby poszukać tak oznaczonych książek. Na szczęście Grimmowie oznaczali swoje książki sygnaturami, podobnie robiła biblioteka w Berlinie, a poznańska Biblioteka Uniwersytecka każdą z tych sygnatur pieczołowicie odnotowywała, co ułatwiło poszukiwania, mówi uczona. Poszukiwania okazały się owocne. Dzięki nim dowiedzieliśmy się, że Poznaniu znajduje się nie 6 a 33 książki z bogatej biblioteki braci. Z przeprowadzonych badań dowiedzieliśmy się, że książki trafiły do Poznania z latach 1898–1899. Tworzono wówczas Kaiser-Wilhelm-Bibliothek i biblioteka w Berlinie – by krzewić niemiecką kulturę na wschodzie – przekazała do Poznania dublety, książki, które posiadała w co najmniej dwóch egzemplarzach. Dzieła mają wielką wartość. Bracia-pisarze zbierali starodruki, są wśród nich egzemplarze z końca XV wieku. Na tym jednak ich wartość się nie kończy. Nie dość, że należały do wybitnych twórców, to Jakub i Wilhelm pozostawili na książkach zapiski, które posłużą do badania ich twórczości. Trzeba bowiem pamiętać, że bracia Grimm nie są tylko i wyłącznie twórcami bajek. Przeciętnemu polskiego czytelnikowi bracia Grimm kojarzą się głównie z baśniami, na co dzień traktujemy ich jak pisarzy. Tymczasem w kulturze niemieckiej to szczególne postaci, wybitni uczeni, twórcy zrębów filologii niemieckiej. Opracowanie baśni było tylko częścią ich działalności, zajmowali się także badaniem historii języka niemieckiego, jego gramatyki. Byli także autorami fundamentalnego Słownika języka niemieckiego. Rozmach ich badań był naprawdę imponujący, mówi profesor Pieciul-Karmińska. Wiemy, że podczas pracy Wilhelm używał ołówka, a Jakub pióra. Podkreślali interesujące ich fragmenty, robili notatki. Pozwala to śledzić ich pracę, tok myślenia i proces twórczy. Najpierw jednak trzeba te notatki odcyfrować, co nie zawsze jest łatwe. Bracia pisali dla siebie, posługiwali się skrótami myślowymi, inicjałami. Trzeba też sprawdzić, co ich zainspirowało do wynotowania danego słowa - może chcieli w ten sposób zaznaczyć nazwę własną, a może myśleli o konkretnym motywie baśniowym? Warto pamiętać, że na początku XIX wieku, gdy Grimmowie rozpoczęli dzieło zbierania baśni, dzisiejsze Niemcy nie były jednolitym państwem, ale były rozbite na wiele mniejszych. Dlatego to, skąd pochodziła dana wersja baśni, czy była przetworzoną opowieścią francuską, czy może wariantem heskim, czy np. pochodziła z okolic Paderbornu, było dla Grimmów istotną informacją, odnotowywaną w odręcznych notatkach, a później w przypisach, wyjaśnia profesor Pieciul-Karmińska. « powrót do artykułu
  12. Ostatni tydzień
  13. Tzn? To zdanie nie ma żadnego sensu. Algorytm nie ma ograniczenia na "ilość cyfr". Co zasadniczo oznacza, że nie miałeś żadnego kontaktu ze współczesną nauką. Tak jak kiedyś z pitagorejczygów powstali matematycy, tak samo z filozofów wyodrębnili się fizycy, czyli ludzie którzy naprawdę zaczęli rozumieć rzeczywistość. Do opisu świata służą modele matematyczne a nie językowe wygibasy.
  14. Aleś mi przypomniał... serca nie masz. Czytałem tą nowelę, gdy byłem jeszcze świeżym nastolatkiem, ok. 11-12 lat. Czytając ją nie mogłem powstrzymać łez. Zastanawiałem się już wtedy, jak dorośli ludzie mogą być tak głupi i tak bestialscy? Oczywiście do dzisiaj nie wiem, czy ten tekst oparty był na jakiś faktach, czy zmyślony. Wciąż mam nadzieję, że to wszystko było zmyślone, ale jak widzę dzisiejszych fanatyków różnych zabobonów, to ta nadzieja jest strasznie nikła.
  15. Przy założeniu stałej prędkości jakoś pewnie tak wyjdzie, ale to błędne założenie. Polecam zatem. Zachęcam, elementy orbit Voyagerów znajdziesz łatwo. Kalkulatorów orbit w necie w cholerę jest... Dowcip polega na tym, że gdyby wszystko było tak oczywiste, to właściwie kontakt z Voyagerami byłby zbędny - obliczylibyśmy gdzie są i po co sobie zawracać głowę? Właśnie zawracamy sobie głowę po to, by testować KUPĘ tego co nam się wydaje.
  16. Podczas remontu Mount Vernon, posiadłości pierwszego prezydenta USA George'a Washingtona, archeolodzy znaleźli w piwnicy dwie nietknięte butelki europejskiego wina. Ciemnozielone butelki były w pozycji pionowej, były zapieczętowane i zawierały płyn. Ich kształt odpowiada charakterystycznemu stylowi butelek z lat 40. i 50. XVIII wieku. Znajdowały się w zagłębieniu, na którym w latach 70. ułożono podłogę z cegieł. Podczas renowacji domu bohatera wojny o niepodległość i pierwszego prezydenta USA prowadziliśmy bardzo ostrożne badania archeologiczne, by uniknąć zniszczenia potencjalnie nieznanych artefaktów. Dzięki temu dokonaliśmy wielu użytecznych odkryć, w tym dwóch zawierających płyn butelek. Takich butelek nie widziano tutaj od czasów jeszcze przed wojny o niepodległość USA, mówi Doug Bradburn zarządzający Mount Vernon z ramienia organizacji Mount Vernon Ladies' Association, do której należy posiadłość Washingtona. Butelki zostały przetransportowane do laboratorium, gdzie zdecydowano, że opróżnienie ich z zawartości pozwoli na ustabilizowanie szkła, która od ponad 200 lat nie było wystawione na bezpośrednie działanie warunków atmosferycznych. W płynie znajdowały się resztki wiśni, w tym pestki i ogonki. Pozostawiono je w nim. Jak mówią badacze, płyn wciąż pachnie kwiatami czereśni, który to zapach roznosi się wiosną po okolicach Mount Vernon. Mount Vernon Ladies' Association zdecydowało się na przeprowadzenie rewitalizacji prezydenckiej rezydencji, gdyż budynek nie powstał z myślą o takim ruchu, jaki panuje w nim obecnie. Został wybudowany jako prywatna rezydencja. Dzisiaj każdego dnia odwiedzają go tysiące osób. W swojej 290-letniej historii był remontowany i dokonywano napraw, jednak niektóre elementy naprawiano ostatnio ponad 100 lat temu. « powrót do artykułu
  17. Wynika, bo nie traktowano otyłości jako choroby, bo po prostu nie było takiej. Medyczne określenie "otyłość" w języku ang. obesity, zostało użyte po po raz pierwszy w 1611 r. Chodziło tu o termin w sensie chorobowym, więc mówię prawdę, nie było czegoś takiego 1000 lat temu. I nie chodzi o to, że było, tylko nie było nazwy, bo jeśli ludzie dostrzegają jakieś zjawisko, to natychmiast nadają mu nazwę, aby o nim rozmawiać. Zrobiono z tego chorobę dopiero jak wielu takich zaczęto odnotowywać. Ale tak serio, nie musimy cofać się 1000 lat, wystarczy 100. Porównanie współczesności do 100 lat wstecz jest znacznie lepsze, bo liczba ludności w Polsce była mniej więcej taka sama. Ilu wtedy było otyłych Polaków? To były jednostkowe przypadki, nie wmówisz mi, że było inaczej.
  18. A co w przypadku programów MK-Ultra, czy ludzi sterowanych zdalnie np. "STOPZET"? Mam takie zdanie, że wczoraj czytałem Ewangelie Apostoła Mateusza. Jest tam opisany schemat prawdy, klasycznie w hebrajskim to "emet". Odkryłem, że pisano wtedy tak 1. Pierwsza część to, to co było. 2. To co jest aktualnie, w przypadku tej ewangelii to jest powtórzenie. 3. My wyciągamy wnioski jako ludzie czytający tekst, w sensie: implikacje wywodzimy na podstawie tych tekstów pisanych w ten sposób w greckim czy hebrajskim. Jako ten trzeci element. I tak się zastanawiałem czy Żyd jakim był Św. Mateusz, który napisał te ewangelie po Żydowsku i ją w ten sposób zawarł, nie dał nam przykładu tego jak się nie zachowywać. Nie chce pisać komunałów/tautologii. My jako Europa patrzymy i planujemy przyszłość, a oni zawsze patrzyli przed siebie w rozumieniu patrzenia w przeszłość. Przeszłość ta nas poucza, że Jezus (a możemy takie wnioski wyciągać) w pierwszej części złożył bardzo dużo obietnic a w drugiej widać, że dobrzy faryzeusze wchodzący z nim w dialog chcieli aby ten się opamiętał. Dobrze, rzeczy cudowne były ale propter hoc post ergo hoc? Czy to świadczy Chrystusie o Twojej boskości, a być może o czymś innym? Ktoś Jezusem tam może sterował: władza sprowokowała go aby rozwalił stragany. Podał wizję utopijnego świata w którym nikt nie będzie pracował. Naobiecywał technologii, beztroski i samego zdrowia. W drugiej części jakby już nie on mówił a strach przez niego przemawiał, że nie jest wstanie zrealizować tych obietnic a jednocześnie obserwowali go w Jerozolimie nie tylko już faryzeusze działający w dobrej wierze a też rzymianie. Ci mogli chcieć zabić go, a motyw jest błahy: kpili z niego, żartowali, sami potrafili takie cuda jak on wyprawiał. Przyszedł syn cieśli, może był trochę kiedyś bogaty ale nic nie potrafił. Myślał, że jak dużo nagada to ludzie rzucą mu się w ramiona. Tak się nie stało a z każdego słowa miał być rozliczony; nawet więcej początkowo chcąc mu pomóc w rozdziale 10 stwierdzili właśnie Ci faryzeusze, że on jest stracony i tak jak Jan Chrzciciel skończy w więzieniu. Ten sam się przyznał zamiast uciekać, zasłonił się dumą i żadnego słowa nie chciał odszczekać. A mimo wszystko miał szanse, jednak został wmanipulowany w branie odpowiedzialności za swoje słowa. Te słowa wypowiadał z naiwnością, później nawet jest fragment o 10 pannach młodych, które mówi, że chciałby poślubić. Wcześniej ludzie wprowadzili go na osiołku, bo ten mówił na temat tyranii w świecie. Później zaczął przewracać stoły: bo ktoś tak powiedział a on nie chciał go zawieść. Klasyczny przykład opętania. Faryzeusze go upominali: jak Ty wyrzucasz te złe duchy, przez demona czy co? A oni w ten sposób upominali go: zobacz, Rzym się Tobą interesuje. Skończycz ukrzyżowany. A on im: tak, tak skończę ukrzyżowany, bo jesteście złymi ludźmi. Młody Jezus się nie rozeznał. Przypomina mi to sytuację z anegdoty w której to Archimedes miałby zginąć rysując koła na piasku i krzycząc do legionisty: "nie niszcz moich kół!" Tak więc nie jestem za fosforem czy karą śmierci, chyba, że w szczególnych przypadkach. Taki fosfor czy chlor były stosowane przez Niemców, ironicznie nazywali siebie "Cesarstwem Rzymskim". Białka stają się sine, niebieskie, wyżera to skórę i wlewa się do okopów. Kto testował? Polacy zatrudnieni w niemieckiej czy rosyjskiej armi, oczywiście przymusem. Na obu frontach wzajemnie tańczyli między chlorem... Gdyby chcieć wprowadzić karę śmierci to tylko dla Policjantów a nie morderców czy zboków, gdyż morderca nie musi być wykształcony a może być takim Tedem Kaczyńskim kontrolowanym przez służby, a Policjant ma być "nieposzlakowanej opinii" a sam biegły "nieskazitelnego charakteru" tak samo jak pracownik w sądzie. Więc dlaczego karać morderców a nie tych, którzy doprowadzają do łamania przepisów postępowania? Kary są zaniżane dla ludzi pracujących w służbach. A kiedyś w II RP tak nie było.
  19. Naukowcy z Uniwersytetu Harvarda zauważyli, że kwas oleinowy – który jest obecny w tłuszczach i stanowi główny składnik oliwy z oliwek czy tranu – odgrywa rolę w przerzutowaniu (metastazie) nowotworów. Uczeni podkreślają, że ich odkrycie nie jest zaprzeczeniem faktu, iż oliwa z oliwek pomaga w zapobieganiu wielu schorzeniom, w tym chorobom układu krążenia. Dodają, iż prowadzone przez nich badania są bardzo skomplikowane i wiele kwestii wymaga jeszcze wyjaśnienia. Onkologia od dekad skupia się na zapobieganiu przerzutom w rozwoju chorób nowotworowych. Profesor Jessalyn Ubellacker z Harvard T.H. Chan School of Public Health badała ze swoim zespołem związki pomiędzy dietą a rozprzestrzenianiem się nowotworów i odkryła, że komórki nowotworowe tworzą wokół siebie osłonki z kwasu oleinowego znajdującego się w węzłach chłonnych. Ubellacker podkreśla, że jej badania nie przyniosły dowodu na związek pomiędzy spożywaniem oliwy z oliwek, a rozprzestrzenianiem się nowotworów. Wręcz przeciwnie, naukowcy sądzą, że to sam organizm jest głównym źródłem tłuszczy, z których komórki nowotworowe tworzą osłony. Obecnie uczona i jej zespół badają, czy dodatkowy kwas oleinowy w diecie ma wpływ na rozprzestrzenianie się nowotworów, a jeśli tak, to czy można by nim manipulować w taki sposób, by wpłynąć na prawdopodobieństwo przerzutowania. Jeśli znaleźlibyśmy sposób na kontrolowanie lub zapobieganie metastazie, wówczas nowotwory nie byłyby w stanie powodować tak dużych uszkodzeń organizmu, poważnych chorób oraz tylu zgonów, dodaje profesor Ted James, ordynator oddziału onkologicznej chirurgii piersi w Beth Israel Deaconess Medical Center. James i Ubellacker prowadzą prace nad dietą i przerzutowaniem, korzystając przy tym z pomocy 50 kobiet, u których stwierdzono raka piersi. To niezbadany dotychczas obszar, wyjaśnia James. Nowotwór, który się rozprzestrzenia używa tłuszczów do ochrony w bardzo odmienny sposób od nowotworu, który dopiero powstaje. Chcemy zrozumieć, co się dzieje, gdy pacjent ma już nowotwór i daje on przerzuty, dodaje Ubellacker. Specjaliści ds. żywienia z Chan School wykazali korzystny wpływ na zdrowie diety śródziemnomorskiej i diety roślinnej, w tym tłuszczów. Analizujemy ich badania, by stwierdzić, czy profil lipidowy diety jest powiązany z późniejszą diagnozą nowotworów  i ich rozwojem z udziałem lub bez udziału węzłów chłonnych, wyjaśnia. W ramach badań naukowcy będą zbierali szczegółowe informacje o diecie wspomnianych 50 pacjentek oraz pobierali próbki ich węzłów chłonnych. Próbki będą analizowane pod kątem występowania 300 rodzajów tłuszczów i ich metabolitów. « powrót do artykułu
  20. Jeżeli nie odczuwa bólu, lęku ani strachu to być może jest blondynką. Samo jedno białko nie spełnia chyba aż takiej funkcji w fenotypie? Pragnę zauważyć, że względnie blondyni są bardziej niby odporni na zimno czy ból, ale to czyni z nich w pewien sposób kaleki względem innych ludzi którzy mają inne systemy pracy. Ponieważ więcej możesz a ktoś inny mniej, to pojawi się problem komunikacyjny. Tak samo bardziej wrażenie bólu w receptorach odczuwają ponoć ludzie rudzi. Czy to prawda? Widzę pewne zależności, ale ciężko powiązać efemeryczne wrażenie jakim jest poczucie wrażliwości z emocjami. Król Dawid był ponoć rudy. To może uwrażliwiać go na pewne reakcje, których będzie chciał unikać w przyszłości: podejmując walkę starać się będzie o pewne przedmioty, które pomogą mu zwyciężyć np. proca. W takiej samej sytuacji blondyn przyjmie cios. Jednak szkoda poniesiona na zdrowiu będzie identyczna. Gorzej jak ktoś ma oba warianty: rudy i blond. Berserker chyba wtedy z niego będzie jakiś?!
  21. Otyłość u mnie była spowodowana lepszym trawieniem. Mam jelita, które pracują lepiej i lepiej mogę się dzięki temu lepiej odżywiać. Nie jest to kwestia genów. Druga sprawa dosyć oczywista to skrobia, a więc cukier. Cukier jakim jest skrobia i fruktoza jest przyczyną otyłości. Cukier jest w chlebie, ziemniakach oraz ryżu. Czasami spożywamy dużo cukru i może to być problem. Te bardzo dobre jelita, które są lepsze niż u przeciętnego człowieka nie są przyczyną nadwagi. Kocham swoje jelita, jednak to nie kwestia genów a logistyki. Siłownia i interwały, patrzenie na indeks glikemiczny jest obowiązkowe. A i patrzenie na wagę, ale nie tylko niżej a wagę pokarmów. Kanapki naprawdę to bardzo dobry posiłek, bo mają dużo energii. To właśnie skrobia daje im energię.
  22. Nie ma oczywiście danych epidemiologicznych, ale w środowiskach mających w zasadzie nieograniczony dostęp do pożywienia i nie parających się pracą fizyczną lub zawodowo zajęciami wojskowymi, ten problem nie był bynajmniej jednostkowym. Teraz po prostu dużo więcej ludzi ma dostęp do pożywienia, w niemal nieograniczonej ilości. Z Twojego zdania to nie wynika: Dobra jakość żywności jest oczywiście niezmiernie istotna, ale najważniejszą kwestią w otyłości jest rzecz bardzo prosta - nadpodaż kalorii. Liniowa zależność między dochodami, a wagą? Dobry temat na doktorat, a nie na wpis na forum.. A i wśród bogaczy znalazłby się nie jeden grubas... Jednak faktycznie, spora część ludzi zamożnych dba dzisiaj o sylwetkę, zdrowie i kondycję, bo raczej wprost wynika to z ich świadomości oraz możliwości dysponowania wolnym czasem. Ci mniej zamożni na ogół tyrają, niekoniecznie fizycznie, i nie mają albo czasu albo siły, i chęci aby pójść poćwiczyć. Nawet na stanowiskach tzw. fizycznych, pracy stricte fizycznej, wymagającej ciągłej pracy mięśni jest coraz mniej, bo nawet rowy dzisiaj się kopie przy pomocy małych koparek. A dostęp do jedzenia, niemal nieograniczony.... (mam na myśli oczywiście kraje powiedzmy UE). Słodzone napoje, coś co kiedyś zapewniało kalorię do codziennej harówki, kult fast foodów... Jeśli chodzi o temat genów - a co z typami sylwetek? Chyba każdy z nas w swoim otoczeniu zna ektomorfika, który "zje konia z kopytami" i jest ciągle chudy, albo mezomorfika, który nie dość, że chudy to jeszcze, "od niechcenia" wysportowany? Oczywiście, to pewnego uproszczenie bo rzadko można spotkać czystą sylwetkę.. Nie, nie znam, właśnie przyleciałem z Teegarden C i się dziwie...
  23. Nie wiem, czy dobrze policzyłem, ale wychodzi mi, że Voyager I będzie w odległości doby świetlnej gdzieś w okolicach 9 kwietnia 2027 roku, ale nie liczyłem dokładności tych obliczeń, więc to może być nawet +- miesiąc. Może się skuszę, żeby policzyć to dokładniej, ale na razie nie chce mi się szukać dokładniejszych danych. Ciekawe, czy będzie jeszcze działał w roku 2027
  24. Rower cargo, zwany także rowerem towarowym, to nie tylko trend, ale odpowiedź na rosnące potrzeby mieszkańców gęsto zabudowanych metropolii, gdzie transport musi być zarówno efektywny, jak i ekologiczny. Rower cargo zaprojektowano z myślą o przewożeniu większych ładunków niż tradycyjny rower, co czyni go idealnym rozwiązaniem zarówno dla biznesów, jak i dla rodziców przewożących dzieci czy zakupy. W ostatnich latach obserwujemy znaczący wzrost popularności tych rowerów, szczególnie modeli elektrycznych. dobry rower cargo – cechy, na które warto zwrócić uwagę Wybierając rower cargo, należy zwrócić uwagę na kilka kluczowych aspektów, które decydują o funkcjonalności i trwałości pojazdu: Wytrzymałość: Rama roweru cargo powinna być solidna i dobrze zaprojektowana, aby mogła wytrzymać ciężar przewożonych ładunków. Warto zwrócić uwagę na materiały, z których została wykonana rama – stal czy aluminium to popularne wybory ze względu na ich trwałość i odporność na uszkodzenia. Użyteczność: Rower cargo powinien być wygodny w użytkowaniu, nawet przy pełnym załadunku. Dobrej jakości rowery cargo oferują różne konfiguracje ładunków, w tym skrzynie i platformy montowane z przodu lub z tyłu. Ważne jest, by były one łatwe w montażu i demontażu. E-bike (rower elektryczny): Wersje elektryczne rowerów cargo są szczególnie popularne ze względu na dodatkowe wsparcie silnika, które ułatwia przewożenie ciężkich ładunków. Przy wyborze e-bike’a cargo zwróć uwagę na moc silnika i pojemność baterii, które wpływają na zasięg i komfort jazdy. jaki rower cargo wybrać? praktyczne porady i wskazówki Wybór odpowiedniego roweru cargo zależy od indywidualnych potrzeb i warunków, w jakich będzie użytkowany: Czego potrzebujesz: Zastanów się, co będziesz przewoził. Jeśli planujesz transportować ciężkie ładunki lub dzieci, poszukaj modeli z mocniejszą ramą i lepszym systemem hamulcowym. Rodzaj roweru: Rower cargo dostępny jest w wersjach dwukołowych i trójkołowych. Rower trójkołowy oferuje większą stabilność, ale jest mniej zwrotny, co może być problemem w ciasnych miejskich uliczkach. Rower dwukołowy jest lżejszy i zazwyczaj szybszy, ale wymaga więcej umiejętności przy balansowaniu ładunku. Napęd: Modele z napędem elektrycznym to doskonały wybór dla tych, którzy potrzebują dodatkowej pomocy podczas jazdy. Silnik elektryczny pomaga w pokonywaniu podjazdów i przewożeniu cięższych ładunków bez dodatkowego wysiłku. Wygoda i bezpieczeństwo: Ważne jest, by rower był wygodny. Zwróć uwagę na jakość siedziska, system hamulcowy oraz dodatkowe funkcje takie jak oświetlenie czy błotniki. Cena: Rower cargo jest inwestycją na lata, więc warto wybrać model, który oferuje dobrą jakość wykonania i jest objęty gwarancją lub dostępem do serwisu. Sprawdź elektryczne rowery cargo na https://sprint-rowery.pl/rowery-elektryczne-cargo « powrót do artykułu
  25. NASA jest na dobrej drodze do rozwiązania problemów z Voyagerem 1. Po raz pierwszy od listopada pojazd przysłał użyteczne dane. Z Voyagera w końcu napłynęły informacje o stanie jego podzespołów. W najbliższym czasie inżynierowie chcą sprawić, by pojazd rozpoczął przesyłanie danych naukowych. Przed pięcioma miesiącami, 14 listopada ubiegłego roku, z Voyagera 1 przestały napływać użyteczne dane naukowe i inżynieryjne. Sprawa była tajemnicza tym bardziej, że centrum kontroli misji wiedziało, że poza tym pojazd działa prawidłowo i odbiera komendy z Ziemi. W marcu udało się ustalić, że problem dotyczy komputera FDS (flight data system). Nie komunikował się on prawidłowo z TMU (telemetry modulation unit). FDS jest odpowiedzialny za zbieranie i łączenie danych z instrumentów naukowych oraz danych inżynieryjnych dotyczących samego Voyagera. Informacje te są następnie przesyłane na Ziemię za pośrednictwem TMU. Inżynierowie NASA zauważyli, że jeden z układów scalonych odpowiedzialnych za przechowywanie danych z FDS, w którym znajdowało się też część oprogramowania, nie działa. Utrata tego kodu spowodowała, że wysyłane na Ziemię dane były nieczytelne. Jako, że wspomnianego układu nie można było naprawić, specjaliści zdecydowali się na przeniesienie kodu w inne miejsce pamięci FDS. Problem w tym, że żadna z dostępnych lokalizacji nie była na tyle pojemna, by przechować cały kod. Został on więc podzielony i wgrany w różne miejsca. Jednak, by zadziałał, najpierw trzeba było się upewnić, że całość będzie funkcjonowała jak jeden kod oraz wprowadzić niezbędne poprawki dotyczące lokalizacji poszczególnych fragmentów kodu. Próbę generalną przeprowadzono 18 kwietnia, kiedy nowy kod wysłano do Voyagera. Sygnał w jedną stronę biegnie 22,5 godziny, zatem dopiero 20 kwietnia można było sprawdzić, czy się udało. Wtedy to, po raz pierszwy od 5 miesięcy, na Ziemię trafiły dane pozwalające sprawdzić status pojazdu. W ciągu kolejnych tygodni centrum kontroli misji będzie przeprogramowywało i wysyłało do Voyagera kolejne fragmenty kodu z uszkodzonego chipa. Będzie wśród nich też oprogramowanie, które spowoduje, że będziemy otrzymywali dane naukowe. Voyager 1 został wystrzelony 5 września 1977 roku. Wraz z bliźniaczą sondą, Voyagerem 2 (wystrzelona 20 sierpnia 1977), są jedynymi zbudowanymi przez człowieka pojazdami, które opuściły Układ Słoneczny. Obecnie Voyager 1 znajduje się w odległości 24,33 miliardów kilometrów od Ziemi i porusza się z prędkością niemal 61 000 km/h względem Słońca. Za 300 lat dotrze do wewnętrznych obszarów Obłoku Oorta. Voyagera 2, który porusza się z prędkością 55 000 km/h dzieli od nas 20,37 miliardów kilometrów. « powrót do artykułu
  26. IceCube, umieszczony w lodzie Antarktydy gigantyczny wykrywacz neutrin o objętości 1 km3, zarejestrował sygnały, które mogą pochodzić z niezwykle trudnego do uchwycenia neutrino taonowego. Neutrina występują w trzech odmianach: elektronowej, mionowej i taonowej. Wyjątkowo trudno jest zarejestrować to ostatnie pochodzące ze źródeł astrofizycznych. Na łamach Physical Review Letters opublikowano właśnie artykuł, w którym naukowcy z IceCube Collaboration donoszą o zarejestrowaniu aż 7 sygnałów świadczących o obecności neutrino taonowego. Wykrycie siedmiu sygnałów w połączeniu z bardzo niskim poziomem szumu tła pozwala nam stwierdzić, że jest wysoce nieprawdopodobne, by były to fałszywe sygnały powodowane zakłóceniami z tła, mówi jeden z autorów badań, profesor Doug Cowen z Penn State University. Uczony dodaje, że prawdopodobieństwo, iż sygnał jest skutkiem zakłóceń jest mniejsze niż 1:3 500 000. Podczas przyszłych analiz naukowcy wykorzystają dane z większej liczby czujników. Podczas obecnych badań wykorzystano czujniki z 3 zatopionych w lodzie lin. Na każdej linie jest 60 czujników. Tymczasem w skład IceCube wchodzi 86 lin. Naukowcy mają nadzieję, że dzięki większej liczbie danych zdobędą kolejne informacje o tym tak trudnym w badaniu neutrino. Obecnie nie istnieje narzędzie, które pozwoliłoby na określenie energii i kierunku neutrin badanych podczas ostatnich analiz. Jeśli taki wyspecjalizowany algorytm powstanie, naukowcy będą w stanie lepiej odróżnić sygnał neutrina taonowego od szumu tła i wykrywać takie neutrina w czasie rzeczywistym. Obecnie w ten sposób wykrywane są neutrina elektronowe i mionowe, a światowa społeczność naukowców zainteresowanych ich badaniem, na bieżąco otrzymuje alerty o zarejestrowaniu takich sygnałów. « powrót do artykułu
  27. Jeśli zamierzasz przejść na samozatrudnienie lub otworzyć własny biznes działający na większą skalę, formalności wydają się proste. Podczas rejestracji firmy musisz jednak podać jej adres, a to może być pewien problem. Sprawdźmy, jak rozwiązać go z wirtualnym biurem w Warszawie i dla kogo przede wszystkim jest to propozycja. Adres dla firmy: w czym problem? Rejestracja firmy – zwłaszcza jednoosobowej działalności, która cieszy się w Polsce zdecydowanie największą popularnością – jest naprawdę prosta. W większości przypadków będziesz w stanie załatwić formalności w ciągu maksymalnie kilkudziesięciu minut przez Internet. Ale wielu przyszłych przedsiębiorców nieoczekiwanie zatrzymuje się na rubrykach dotyczących firmowych adresów. Co prawda nie musisz posiadać stałego miejsca wykonywania działalności (jak ma to miejsce na przykład w przypadku sklepów), ale musisz wskazać m.in. adres do doręczeń. Dla sporej grupy osób, zwłaszcza tych wynajmujących mieszkanie, uzyskanie zgody na rejestrację firmy w miejscu zamieszkania może być trudne lub niemożliwe. Nawet jeśli np. posiadasz prawo własności nieruchomości, podawanie adresu domowego jako siedziby firmy może wpłynąć na Twoje poczucie prywatności: do skrzynki będzie trafiać mnóstwo korespondencji (zarówno tej chcianej, jak i nie), a nawet mogą odwiedzać Cię akwizytorzy. Czym jest biuro wirtualne? Wirtualne biuro, określane również jako wirtualny adres dla firmy, jest w takim przypadku idealnym rozwiązaniem! To usługa, która pozwala przyszłym i aktualnym przedsiębiorcom na uzyskanie adresu, który można umieścić w publicznych rejestrach, ale również posługiwać się nim w komunikacji biznesowej i marketingowej. Jednocześnie najem nie dotyczy standardowej przestrzeni biurowej, dzięki czemu możesz spełnić wszystkie wymogi formalne, działać zgodnie z prawem i naprawdę sporo zaoszczędzić. Sprawdź, co możesz zyskać, wybierając biuro wirtualne w Warszawie od Biznes Centrum. Poznaj zalety biura wirtualnego w Warszawie Dzięki sprawdzonemu partnerowi otrzymujesz przede wszystkim: Adres do rejestracji i korespondencji: możliwa jest rejestracja firmy pod wskazanym adresem. Jeśli postawisz na wirtualne biuro w Warszawie centrum czy innej rozpoznawalnej w całym kraju lokalizacji, zyskasz także prestiż i rozpoznawalność, które pomogą Ci rozwijać biznes. Usługi wsparcia: biuro wirtualne będzie zajmować się obsługą Twojej korespondencji. W znacznym stopniu to od Ciebie zależy, co będzie się działo z przesyłkami: możesz zdecydować się na przykład na ich skanowanie oraz wysyłkę mailem. Elastyczność i oszczędność: biuro kojarzy Ci się z bardzo drogimi biurowcami, gdzie czynsz to wydatek dziesiątek, a nawet setek tysięcy złotych? Wirtualne biuro w Warszawie działa na innej zasadzie. Dostępne są zróżnicowane plany dostosowane do różnorodnych potrzeb. Od samego początku wiesz, ile zapłacisz i wiesz, że wydatki będą bardzo niskie. Bezpieczeństwo i prywatność: dzięki adresowi dla firmy zyskujesz bezpieczeństwo danych i prywatność, oddzielając adres domowy od biznesowego. Kto powinien pomyśleć o adresie dla firmy? Dla kogo są wirtualne biura? Idealnie sprawdzą się niemal w każdym przypadku. Przede wszystkim warto o nich pomyśleć, jeśli: Jesteś freelancerem lub pracujesz na B2B: dla osób samozatrudnionych pracujących z domu adres wirtualny firmy może stać się najlepszym sposobem na oddzielenie życie prywatnego od zawodowego. Pozwoli także w łatwy sposób uporać się z problemami z rejestracją działalności. Zarządzasz start-upem: Młode firmy, które chcą zbudować silną markę i zyskać zaufanie inwestorów oraz klientów, mogą skorzystać z prestiżowego adresu, który podnosi ich wiarygodność na rynku. Prowadzisz działalność sezonową lub projektową: dla firm, które nie potrzebują stałego biura, ale chcą utrzymać profesjonalny wizerunek, wirtualne biuro jest idealnym rozwiązaniem. Współpracujesz wyłącznie zdalnie: to samo dotyczy również coraz częstszej sytuacji, w której po prostu nie potrzebujesz standardowego biura, bo Ty i Twoi współpracownicy pracujecie wyłącznie zdalnie. « powrót do artykułu
  28. Wiemy, że klimat miał olbrzymi wpływ na pojawianie się i znikanie różnych gatunków człowieka. Jednak u licznych kręgowców wielką rolę odgrywa rywalizacja międzygatunkowa. Laura A. van Holstein i Robert A. Foley z University of Cambridge opublikowali na łamach Nature. Ecology & Evolution artykuł, w którym stwierdzają, że rywalizacja odgrywała olbrzymią rolę w ciągu pięciu milionów lat ewolucji homininów i wpływała na powstawanie gatunków (specjację). Dotychczas ignorowaliśmy wpływ konkurencji międzygatunkowej na kształtowanie naszego własnego drzewa ewolucyjnego. Wpływ klimatu na gatunki homininów to tylko część układanki, mówi doktor van Holstein. Van Holstein przypomina, że u innych kręgowców powstają gatunki, które wypełniają wolne nisze ekologiczne. Weźmy słynne zięby Darwina. Jedne wyewoluowały duże dzioby, dzięki którym mogły rozbijać orzechy, inne miały małe dzioby, pozwalające im żywić się owadami. Gdy każda z nisz ekologicznych została zapełniona, rozpoczęła się konkurencja, a nowe gatunki przestały się pojawiać. Autorzy obecnych badań wykorzystali modelowanie bayesowskie oraz analizy filogenetyczne i na tej podstawie wykazali, że większość gatunków homininów powstała w warunkach niskiej konkurencji o zasoby lub przestrzeń. Wzorzec, który widzimy u wielu wczesnych homininów jest podobny do wzorca obserwowanego u innych ssaków. Specjacja zwiększa się, a później wypłaszcza i zaczyna się wymieranie. To wskazuje, że konkurencja międzygatunkowa jest ważnym czynnikiem ewolucyjnym, mówi van Holstein. Uczeni zauważyli jednak pewne „dziwaczne” zjawisko w przypadku rodzaju Homo. W tej linii ewolucyjnej, która doprowadziła do pojawienia się H. sapiens, wzorce ewolucji wskazują, że konkurencja pomiędzy gatunkami doprowadziła do pojawienia się kolejnych gatunków. To zupełne odwrócenie trendów, jakie obserwujemy u niemal wszystkich innych kręgowców. Im więcej było gatunków Homo, tym szybsze tempo specjacji. To zjawisko niemal bezprecedensowe w naukach o ewolucji, stwierdza van Holstein. Najbliższą analogią do niego jest... ewolucja chrząszczy żyjących na wyspach. Wzorce ewolucji, które zaobserwowaliśmy wśród linii ewolucyjnej rodzaju Homo, która doprowadziła do powstania H. sapiens, bardziej przypominają wzorce ewolucyjne chrząszczy z wysp, niż innych naczelnych, a nawet innych ssaków, komentuje uczona. Autorzy badań przypominają, że szczątki, które znajdujemy w zapisie kopalnym nie pozwalają dokładnie datować czasu, w którym dany gatunek występował. Zachowanie się szczątków zależy bowiem od warunków, w jakich przebywały, a ponadto badania koncentrują się w konkretnych miejscach na świecie. Dlatego też to, co znajdujemy, najprawdopodobniej nie jest ani najstarszym, ani najmłodszym przedstawicielem konkretnego gatunku. Dlatego uczeni wykorzystali metody statystyczne do określenia nowych dat początku i końca istnienia większości znanych gatunków homininów. Z artykułu dowiadujemy się, że część gatunków, o których dotychczas sądzono, iż pojawiły się w wyniku anagenezy – procesu zmian ewolucyjnych całej populacji prowadzącego do pojawienia się tak istotnych różnic, że nowa populacja zostaje uznana za nowy gatunek, a populacja początkowa za gatunek wymarły – w rzeczywistości mogą być efektem rozdzielenia się linii ewolucyjnych w ramach tego samego gatunku. Na przykład obecnie uważa się, że Australopithecus afarensis pojawił się w wyniku anagenezy Australopithecus anamensis. Jednak z nowych badań wynika, że oba gatunki żyły jednocześnie przez około 500 000 lat. To oznacza, że najprawdopodobniej równocześnie żyło więcej gatunków homininów, niż się obecnie zakłada, więc prawdopodobnie gatunki te konkurowały. Van Holstein mówi, że motorem napędowym niezwykłego wzorca ewolucji rodzaju Homo mogło być opanowanie narzędzi czy ognia. Dzięki temu Homo nie musiał czekać na pojawienie się fizycznych zmian – na przykład zębów zdolnych do poradzenia sobie z nowymi rodzajami żywności – ale mógł dostosowywać nisze ekologiczne do siebie. Ponadto użycie narzędzi pozwalało na łatwe zajmowanie kolejnych nisz ekologicznych oraz konkurencję z innymi gatunkami, co może wyjaśniać sukces ewolucyjny rodzaju Homo. W końcu doprowadziło to do pojawienia się gatunku H. sapiens, zdolnego do życia w niemal każdym środowisku i korzystania z niemal każdego źródła pożywienia. A to mogło przyczynić się do wyginięcia wszystkich innych gatunków Homo. « powrót do artykułu
  1. Pokaż więcej elementów aktywności
×
×
  • Dodaj nową pozycję...