Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Cała aktywność

Kanał aktualizowany automatycznie     

  1. Wczoraj
  2. Początek przygody z piłką nożną może być naprawdę wspaniały. Ważne jest jednak właściwe przygotowanie. Jeśli więc Twoje dziecko pragnie zacząć trenować, warto odpowiednio je do tego przygotować, tak poprzez skompletowanie odpowiedniej wyprawki. Sprawdź więc, co warto nabyć! Odpowiednie obuwie Buty dopasowane do nawierzchni to absolutna podstawa każdej piłkarskiej wyprawki. W zależności od tego, gdzie trenuje Twoje dziecko, wybierz odpowiedni typ obuwia. Halówki – idealne na hale sportowe i parkiet. Turfy – świetne na orliki i sztuczną trawę starszego typu. Korki – przeznaczone na trawiaste boiska z naturalną lub nowoczesną sztuczną murawą. Odpowiednio dobrane obuwia zapewnia nie tylko lepszą przyczepność i kontrolę nad piłką, ale też chronią stawy i zmniejszają ryzyko kontuzji.   Odzież treningowa Zestaw treningowy składający się z koszulki i spodenek jest czymś więcej niż zwykłym strojem. Ma on kluczowe znaczenie dla dobrego samopoczucia na treningach! Dobrej jakości koszulka oraz spodenki powinny być wykonane z materiałów technicznych, których zadaniem jest sprawne odprowadzanie wilgoci i wysychanie nawet przy intensywnym wysiłku. Dzięki temu ćwiczącej osobie nie będzie przeszkadzała wilgotna odzież, która bywa szczególnie nieprzyjemna w chłodniejsze dni. Dobry wybór to np. poliester dry-fit, który jest lekki, przewiewny i szybkoschnący. Ponadto swobodny krój nie ogranicza ruchów podczas ćwiczeń. Dziecięce modele często mają wzmocnienia na barkach lub bocznych szwach, co zwiększa ich trwałość. Zaopatrz dziecko również w dres lub przynajmniej bluzę sportową, które przydają się podczas rozgrzewki oraz chłodniejszych dni.   Getry i ochraniacze Mają one ogromne znaczenie, zwłaszcza dla dzieci! Otóż getry utrzymują ochraniacze we właściwym miejscu, a przy tym chronią piszczele przed otarciami. Co ważne, powinny być elastyczne i dobrze przylegać do nóg, lecz nie ściskać zbyt mocno. Ochraniacze są za to niezbędne podczas rozgrywek ligowych i szkolnych. Zabezpieczają piszczele przed urazami i uderzeniami podczas gry. Możesz podarować dziecku model z paskami, skarpetkami lub wsuwane, które dopasowuje się do wieku oraz preferencji pociechy. Przy zakupie zwróć uwagę na wagę ochraniaczy – powinny być lekkie i dobrze wentylowane.   Niezbędne akcesoria Warto też nabyć podstawowe akcesoria piłkarskie. Ręcznik to niezbędny element po każdym treningu, zwłaszcza jeśli dziecko korzysta z szatni lub bierze prysznic po zajęciach. Najlepiej sprawdzają się ręczniki sportowe z mikrofibry – lekkie, szybkoschnące i zajmujące mało miejsca. Kolejny punkt to kosmetyczka z podstawowymi środkami higieny. Absolutna podstawa to z kolei bidon na wodę! Plecak lub torba sportowa To niezbędny element wyprawki, w którym można umieścić odzież i akcesoria. Plecak to zwykle wygodniejsze rozwiązanie, przy czym należy pamiętać, aby był dobrze wyprofilowany i miał szerokie ramiączka. Z kolei torby sportowe są zwykle pojemniejsze, a przy tym mają lepiej zorganizowane wnętrze. « powrót do artykułu
  3. Moim skromnym zdaniem zapłodnienie to zaje*bisty metabolizm. A że powstrzymany na jakiś czas? To chyba rzecz drugorzędna. Wojujący Islam jako „dobra religia"? Nie bardzo pasuje mi odpalanie pilotem wybuchowego plecaczka potomka. Każda religia ryje nie tylko korę mózgową, a ta dobra część, którą zapewne masz na myśli, to raczej rzadkość. Nie skazuję religii, bo sam jestem osobą wierzącą. Może niekoniecznie w powszechnym tego znaczeniu, i zdecydowanie nie chodzi o ograniczanie trum - te trzeba zwyczajnie przerobić, bo ostatecznie karma... Wątpię. Dobór naturalny dąży do „lepszych" rozwiązań, a w kontekście religii tego nie widzę. Wydział Astronomii jest mi tak odległy, że nawet tego sobie nie wyobrażasz.
  4. Można przyjąć moment implantacji zarodka, bo przecież nie chodzi o sam moment zapłodnienia komórki jajowej (który może mieć wielodniowy obsów) a tylko o moment wykonania czynności bezpośrednio skutkującej zagnieżdżeniem zarodka Mówiąc wiek zarodka obchodzi nas najbardziej "wiek metaboliczny". Niekoniecznie. Dobra religia pozwala (zbiorowo) oszukiwać układ limbiczny przez co ogranicza ona wpływ traum na funkcjonowanie mózgu (czyli poprawia długofalowe funkcjonowanie jednostek) i wymuszać zachowania społeczne. A że religie podlegają doborowi naturalnemu (grupowemu) to ostatecznie pojawiają się całkiem skuteczne egzemplarze. Mam wrażenie że uznajesz za naturalny stan relacji pomiędzy ludźmi ten panujący na wydziale astronomii, a tak naprawdę jest on jak w stadzie pawianów.
  5. Archeolodzy sądzą, że odnaleźli zaginione miasto Sak-Bahlán – Biały Jaguar – w którym wolni Majowie żyli do końca XVII wieku, ukrywając się przed Hiszpanami. Sak-Bahlán było stolicą Lakandonów, majańskiej grupy etnicznej posługującej się własnym dialektem języka chol. Lakandonowie to najbardziej tradycyjna i izolowana grupa Majów. Biały Jaguar zaś to przedostatnia stolica Majów zdobyta przez Hiszpanów. Ostatnia, Nojpeten, zamieszkana przez Majów Itza w północnej Gwatemali, padła zaledwie 2 lata później. Oryginalną stolicą Lakandonów było Lakam Tun na wyspie na jeziorze Miramar u zachodnich zboczy Montes Azules. Jednak po powtarzających się atakach konkwistadorów Majowie uznali, że ich niezależność i bezpieczeństwo wymaga wycofania się do dżungli. W 1586 roku opuścili podbite przez Hiszpanów miasto, weszli w głąb dżungli i założyli tam Sak-Bahlán, gdzie mogli żyć według swoich zasad przez kolejnych 109 lat. Brent Woodfill i Yuko Shiratori od wielu lat poszukiwali Sak-Bahlán. Przeczesywali Rezerwat Biosfery Montes Azules, jeden z największych i najbardziej odległych rezerwatów w Meksyku. Samo dotarcie na miejsca, które chcieli sprawdzić, wymagało wielodniowych podróży rzekami. Wiedzieli, że przed nimi trudne zadanie. Mogli bowiem przypuszczać, że nie znajdą imponujących kamiennych ruin, a raczej miejsce, które zupełnie nie rzucało się w oczy. Tak, jak w oczy nie chcieli rzucać się Lakandonowie. Jednak odnalezienie Białego Jaguara pozwoliłoby im na określenie, w jaki sposób żyły setki Majów, którzy schronili się przed Hiszpanami. Spodziewali się trafić na kapsułę czasu, niezmieniony krajobraz kulturowy, zachowany przez cały wiek przez ludzi zmuszonych do życia w zmieniającym się świecie. Dokumenty z epoki przynoszą nam niewiele informacji o niezależnych stolicach Majów. Musimy pamiętać, że podbój dzisiejszego Meksyku nie był jednorazowym wydarzeniem. Gdy Hernan Cortés zdobył w 1521 roku Tenochtitlán – dzisiejsze Mexico City – miał w ręku stolicę imperium kontrolującego duże tereny. Władza nad ziemiami władanymi przez Azteków przeszła wówczas pod kontrolę Hiszpanów. Na ziemiach Majów było inaczej. Nad obszarem wielkości około 390 tysięcy kilometrów kwadratowych, sporo większym od Polski, nie sprawowało władzy jedno miasto, król czy dynastia. Istniało tam wiele mniej lub bardziej niezależnych miast-państw. Majowie nie mieli scentralizowanego państwa, więc Hiszpanie musieli osobno przejmować władzę nad każdą ze stolic. Niektóre z nich długo opierały się konkwistadorom. I często nie mamy o nich zbyt wielu informacji. A o Sak-Bahlán tych informacji jest szczególnie mało. Naukowców interesuje nie tylko życie codzienne mieszkańców. Przede wszystkim chcieliby odtworzyć sieci handlowe. Chcą się dowiedzieć czy i z jakimi innymi miastami Majów handlowali Lakandonowie z Sak-Bahlán. A jeśli handlowali, to czy byli zainteresowani też europejskimi towarami, czy też całkowicie je odrzucali? Miasto zostało zauważone w 1695 roku przez brata Pedra de la Concepción. Wkrótce Hiszpanie je podbili i przemianowali na Nuestra Señora de los Dolores. W 1721 roku przybysze wysiedlili mieszkańców i sami opuścili miejscowość, którą pochłonęła dżungla. Archeolodzy właśnie poinformowali o prawdopodobnym odkryciu Sak-Bahlán. Ich sukces byłby niemożliwy gdyby nie Josuhé Lozada Toledo, badacz z meksykańskiego Narodowego Instytutu Antropologii i Historii (INAH – Instituto Nacional de Antropología e Historia). Wykorzystał on system informacji geograficznej (GIS) do stworzenia modelu predykcyjnego, który wskazywał prawdopodobne lokalizacje zaginionego miasta. Poszukiwania takie prowadzone są na podstawie dawnych dokumentów. Na przykład w 1698 roku brat Diego de Rivas napisał, że wraz z oddziałem żołnierzy opuścił Nuestra Señora de los Dolores, przez cztery dni szli do rzeki Lacantún, następnie płynęli przez 2 dni i dotarli do miejsca, w którym łączy się ona z rzeką Pasión, a stamtąd lądem szli do jeziora Petén Itzá. Ten sam duchowny pozostawił informację, że miasto znajdowało się na równinie otoczonej zakolem rzeki Lacantún. Biorąc więc pod uwagę obciążenie piechurów i możliwe tempo przemieszczania się, model Toledo wyznaczył prawdopodobne lokalizacje Sak-Bahlán. Miasto znaleziono w pobliżu rzek Jataté i Ixcán. Historyk Jan de Vos, który specjalizował się w historii kolonialnej i postkolonialnej Chiapas, a który dziejom Puszczy Lakandońskiej poświęcił trylogię opisującą historię tego obszaru w latach 1525–2000, trafił w jednym z archiwów na dokument spisany w 1769 roku przez naczelnika departamentu Suchitepéquez w Gwatemali. Urzędnik donosi, że szukając zaginionego miasta Dolores znalazł w opuszczonej dzielnicy miejscowości Santa Catarina Retalhuleu trzech ostatnich przedstawicieli plemienia, które niegdyś siało postrach wśród ochrzczonych Indian i przyprawiało o ból głowy hiszpański rząd. « powrót do artykułu
  6. Osobiście (z tego powodu) jestem za wielokrotną karą śmieci. Na wypadek, gdyby jakiś z*jeb jakimś cudem przeżył. Drugie podejście sugeruję celowo dużo łagodniejsze, celowo by przeżył, bo wszak będzie kolejne podejście... Owszem, ale kotwica zostaje niezmiennie kotwicą. Obecnie, serio? Owszem, nie da się, czego najlepszym przykładem jest polityka, ale nie będę tego tutaj rozwijał, bo miało być gdzie indziej. Czyli „gotowe" zapłodnione jajo sprzed wieku ma w czasie porodu już jakieś 101 lat?
  7. Z liczeniem wieku nie ma przecież problemu. Jeśli idzie zaś o "przed porodem" to np. w Polsce moment poczęcia determinuje prawo do spadku. Ciekawe, jakby sobie w ogóle poradziło z tym polskie prawo. Czy Thaddeus miałby prawo do dziedziczenia po Lindzie. I jeszcze jedna ciekawostka mi się przypomniała. W takim Teksasie za zabójstwo kobiety w ciąży dostaje się zarzut zabójstwa 2 osób. W Polsce fakt, że zabita była w ciąży może być okolicznością obciążającą. Tak więc w niektórych przypadkach polskie prawo traktuje okres od poczęcia do porodu jakbyśmy mieli do czynienia z człowiekiem. Tutaj aspekt religijny był niezwykle ważny, bo wyjaśniał całą historię. Więc trzeba go było opisać. Zresztą religia jest nierozerwalnie związana z cywilizacją. A może jest jedną z głównych sił ją kształtujących. Nie wiem, czy da się oddzielić jedno od drugiego.
  8. Chciałem napisać, że na „normalnych” forach już gównoburza, a na KW taki spokój... "What are we, chopped liver?" Serio? W końcu zupełnie przeciwnie. To naprawdę bolesne dla CYWILIZACJI - wpychanie religii gdzie się da, a nawet gdzie się nie da.
  9. ...się nie liczy. W niektórych krajach Azji dodaje po prostu dodatkowy rok.
  10. Zawsze liczy się od porodu, więc nie należy wymyślać nieistniejących problemów.
  11. To "rodzi" parę ciekawych kwestii prawnych. Na przykład jak liczyć wiek tego chłopca? Co z wiekiem emerytalnym, wiekiem uzyskania pełnoletniości? Jak do tego będą podchodzić środowiska głoszące hasła "Od poczęcia..." Czy noworodek może legalnie kupić sobie piwo? A teraz trochę SF. Jak kiedyś uda się opracować technologię wprowadzania ludzkiego organizmu w stan anabiozy to jak traktować osobę która poddała się procedurze jako dziecko i wybudziła się będąc metrykalnie pełnoletnią. A co z dzieciakami / nastolatkami które będąc w śpiączce "przespały" 18-te urodziny?
  12. Thaddeus Daniel Pierce, który przyszedł na świat 26 lipca, jest „najstarszym dzieckiem” w historii. Urodził się bowiem z zarodka, który był przechowywany od ponad 30 lat. Zarodek został „zaadoptowany” przez Lindsey i Tima Pierce'ów z miejscowości London w stanie Ohio. A jego dawczynią jest 62-letnia obecnie Linda Archerd. W chwili, gdy przekazywała embrion Tim Pierce był małym dzieckiem. A Thaddeus ma 30-letnią siostrę. Historia rozpoczyna się na początku lat 90. Linda Archerd i jej mąż od sześciu lat bezskutecznie starają się o dziecko. W końcu decydują się na na zapłodnienie pozaustrojowe. Procedurze poddali się w maju 1994 roku. Powstały wówczas cztery zarodki. Z jednego urodziła się córka państwa Archerd, a trzy pozostałe poddano krioprezerwacji. Pani Archerd chciała mieć więcej dzieci. Mąż jednak nie chciał. Małżeństwo się rozpadło, Lindzie przyznano prawo do zarodków, więc przez dekady płaciła za ich przechowywanie, w nadziei, że znowu będzie w ciąży. Gdy jednak przeszła menopauzę, zaczęła rozważać inne opcje. Jako chrześcijanka nie chciała ani wyrzucać zarodków, ani przeznaczać ich na badania naukowe. Zdecydowała, że pozwoli na adopcję innej parze, ale najpierw musi poznać ludzi, którym je przekaże. Znalazła chrześcijańską agencję adopcyjną NightLight Christian Adoptions, która zgodziła się jej pomóc. Poszukiwanie odpowiedniej pary trwało dwa lata. W końcu zarodek trafił do Lindsay i Tima Pierceów, ponad trzydziestoletniego chrześcijańskiego małżeństwa, które od siedmiu lat stara się o dziecko. Procedury podjęła się zaś klinika Rejoice Fertility z Knoxville, na czele której stoi inny pobożny chrześcijanin, John Gordon. Prowadzi on procedury in vitro tak, by tworzyć jak najmniej zapasowych zarodków, a jego celem jest zmniejszenie liczby embrionów przechowywanych obecnie w bankach. Dlatego też współpracuje z wieloma agencjami adopcyjnymi i proponuje swoim pacjentom już istniejące zarodki. Bez względu na ich wiek, czy stan. Może być to trudne w przypadku zarodków, które zostały poddane krioprezerwacji w nietypowy lub przestarzały sposób. Tak było w przypadku zarodków pani Archerd. jednak klinice Gordona udało się je rozmrozić tak, że wszystkie przetrwały. Jeden z nich przestał się jednak rozwijać. Dwa pozostałe wprowadzono do macicy Lindsay, a z jednego z nich urodził się Thaddeus. « powrót do artykułu
  13. Nowa rekordzistka z 2017 roku jest dłuższa od poprzedniej rekordzistki z 2020 roku?? Czyli co, starsza jest nowsza? Do tego tytuł: "Nad USA pojawiła się błyskawica o rekordowej długości" wygląda, jakby chodziło o chwilę obecną, a tymczasem mowa o błyskawicy sprzed 8 lat :/
  14. @venator Czytam o tej jamie w jamie. Taki przypadek. Powstaje wąska jama głębokości 2 m. A kilkaset lat później jej górna część, powiedzmy na głębokości 1 m, zostaje poszerzona. Poradzilibyście sobie z datowaniem/sekwencją wydarzeń?
  15. Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO) oficjalnie certyfikowała najdłuższą zaobserwowaną błyskawicę. Pojawiła się ona w październiku 2017 roku podczas wielkiej burzy, która przeszła nad Stanami Zjednoczonymi. Błyskawica rozciągała się od wschodniego Teksasu i sięgnęła niemal Kansas City. Dzięki satelitom, które znakomicie poprawiają naszą zdolność obserwacji zjawisk atmosferycznych, możliwa była dokładna ocena jej długości. WMO poinformowała, że miała ona 829 kilometrów długości. To odległość pomiędzy Paryżem a Wenecją. Margines błędu w pomiarze gigantycznej błyskawicy wynosi ± 8 kilometrów. Była ona o 61 kilometrów dłuższa, niż poprzedni rekordzista, błyskawica z 29 kwietnia 2020 roku. Rozświetliła ona niebo nad południową częścią USA i miała 768 kilometrów długości. Nowa rekordzistka powstała nad Wielkimi Równinami. To jedno z miejsc, gdzie tworzą się mezoskalowe układy konwekcyjne, których dynamika umożliwia powstawanie megabłyskawic. Burza z 2017 roku, podczas której powstała, była jedną z pierwszych podczas których nowy satelita NOAA GOES-16 (Geostationary Operational Environmental Satellite) zarejestrował wyjątkowo długotrwałe i potężne błyskawice. Rekordowego wydarzenia nie zauważono podczas pierwszej analizy danych. Dopiero ponowne przyjrzenie się informacjom przekazanym przez GOES-16 ujawniło, do jak wielkiego rozbłysku na niebie doszło. WMO odnotowuje też inne rekordy związane z błyskawicami, niektóre niezwykle tragiczne. Najdłużej trwająca błyskawica pojawiła się 18 czerwca 2020 roku podczas burzy nad Urugwajem i Argentyną. Trwała nieco ponad 17 sekund. Z kolei w 1975 roku w Rodezji (Zimbabwe) błyskawica zabiła 21 osób, które schroniły się w jednej z chat podczas burzy. Do jeszcze bardziej tragicznego wypadku, spowodowanego niebezpośrednim działaniem błyskawicy, doszło w 1994 roku w miejscowości Dronka w Egipcie. Błyskawica uderzyła w znajdujące się w pobliżu cysterny z ropą naftową i paliwem lotniczym, stanowiące zapasy strategiczne wojska. Występująca jednocześnie powódź zaniosła płonące paliwo w kierunku Dronki. Zginęło 469 osób. « powrót do artykułu
  16. Ten artykuł jest myślę dobrą odpowiedzią: https://archeologia.com.pl/stratygrafia-czyli-jak-archeolodzy-czytaja-warstwy-ziemi/ Datowanie stratygraficzne jest z założenia metodą datowania względnego, czyli określa, co po czym nastąpiło. To jest pozycja wyjściowa archeologa badającego dane stanowisko. Mała dygresja z młodych lat : Pierwszą warstwę stanowi najczęściej humus, czyli gleba próchnicza. Zawiera ona materiał organiczny powstały dzięki rozkładowi współczesnej materii organicznej – głównie obumierających roślin. Warstwa ta jest przemieszana zarówno w wyniku działalności człowieka, np. orki, jak i działalności roślin czy zwierząt. Pamiętam z praktyk studenckich odwalenie dziesiątek ton ziemi, przy pomocy łopaty, bo uczelni nie było stać na spychacz. Miało to plusy bo i student wzmacniał się fizycznie i szło wypalić % po tanich winach i taniej wódce i piwach, po wcześniejszej szychcie i następującej po niej integracji studenckiej. Na zasadzie "na kaca dobra praca". Teraz wiem, że działa chyba tylko w młodym wieku . Tyle dygresji. Wówczas na warstwę humusu wkroczyli "nasi", studenci-detektoryści. Przesiewali glebę przy pomocy detektorów. Stanowisko z czasów gdy Rzym był u szczytu potęgi. Starsza kadra naukowa wówczas (to było 30 lat temu) wykazywała oburzenie, bo jak to - z detektorem? A jednak w tym humusie też kryły się zabytki, oczywiście najczęściej bardzo współczesne. Ps. Niektórzy z owych "detektorystów" to obecnie najlepsi w Polsce specjaliści od historycznej broni, zwłaszcza palnej. Dodam jeszcze jedną kwestie z dziedziny balistyki końcowej. Penetrujący ciało pocisk wytwarza min. tak zwaną czasową jamę postrzałową. Wytwarza się w niej podciśnienie które zasysa wszystko co z zewnątrz. Dziś rana postrzałowa staje się "brudna" po ok 3 h, ale i tak podaje się profilaktycznie antybiotyki. Wcześniej takich możliwości nie było.
  17. Ostatni tydzień
  18. Mogli brać to pod uwagę, ale i tak nie mieli możliwości stworzenia 6 razy lżejszego piasku dla testów. Dopiero dzięki bardzo taniej mocy obliczeniowej można sobie pozwolić na symulację piasku z dokładnością do ziarenka.
  19. Betel to po kofeinie, alkoholu i nikotynie najbardziej popularna używka na świecie. Jest używany od dawna i głęboko zakorzeniony w kulturze Azji. Chociaż żucie betelu wiąże się z zabarwieniem zębów, brak takie zabarwienia nie oznacza, że człowiek betelu nie żuł. Dlatego też stwierdzenie jego użycia w przeszłości wymaga specjalistycznych badań. Taki, jakich podjęli się naukowcy z Tajlandii, Australii i USA. Przeanalizowali oni kamień nazębny osób żyjących w epoce brązu na terenie dzisiejszej Tajlandii i znaleźli przypadek wyjątkowo dawnego używania betelu. W kamieniu nazębnym z pochówku w Nong Ratchawat sprzed 4000 lat znaleźliśmy związki pochodzące z betelu. To najstarszy bezpośredni dowód biomolekularny na wykorzystywanie tej używki w Azji Południowo-Wschodniej, mówi główny autor badań, Piyawit Moonkham. Stanowisko Nong Ratchawat znajduje się w środkowej Tajlandii. Jest ono datowane na epokę brązu. Od 2003 roku znaleziono tam 156 pochówków. A na potrzeby obecnych badań uczeni pobrali 36 próbek od 6 osób. W trzech z nich, pochodzących od tej samej zmarłej, znaleziono arekolinę i arekaidynę, które łącznie występują w betelu. Mimo, że ich ślady znaleziono tylko w jednym pochówku, nic nie wskazuje na to, by kobieta ta została potraktowana inaczej, by cieszyła się innym statusem społecznym, niż inni zmarli. Potrzeba zatem więcej badań, by stwierdzić, jak bardzo było rozpowszechnione używanie betelu. Brak przebarwienia jej zębów rodzi zaś interesujące pytania. Można to wyjaśnić na wiele sposobów: różnicami w sposobie konsumpcji (jak picie, a nie żucie), różnice w częstotliwości i długości używania, myciem zębów po konsumpcji betelu czy też też procesami rozkładu, stwierdzają autorzy badań. Więcej informacji: Earliest direct evidence of bronze age betel nut use: biomolecular analysis of dental calculus from Nong Ratchawat, Thailand « powrót do artykułu
  20. peceed

    Dualizm korpuskularno-falowy

    Winę ponoszą komora pęcherzykowa i błona fotograficzna, mikroskop sił atomowych. Bardzo dużo namieszała chemia. Nie ma czegoś takiego w fizyce jak "interpretacja wieloświatów", bo nie istnieje coś takiego jak "interpretacja mechaniki kwantowej". Istnieje interpretacja amplitudy jako zespolonego rozkładu prawdopodobieństwa opisującego prawdopodobieństwa obserwowanych zdarzeń. Jedyna uprawnioną fizycznie "interpretacją" jest interpretacja formalizmu matematycznego teorii w kontekście fizycznej aparatury pomiarowej. Werner Heisenberg miał pełną świadomość tych faktów kiedy stworzył nazwę własną dla interpretacji amplitudy jako "kopenhaska interpretacja mechaniki kwantowej", i w tym samym artykule przepraszał z powodu problemów jakie może ona wywołać. Stało się jak przewidział - imbecyle wymyślili sobie, że mogą postulować inne interpretacje mechaniki kwantowej i powstał trudny do wyplenienia agresywny mem atakujący kolejne pokolenia nieodpornych fizyków.
  21. Naukowcy z kilku amerykańskich uczelni opracowali niezwykły sposób szczepienia. Wykorzystują przy tym... nić dentystyczną. Przetestowali swój pomysł na myszach i okazało się, że to działa. Nić dostarcza szczepionkę do tkanki pomiędzy zębami a dziąsłami, a u tak zaszczepionych myszy doszło do zwiększenia produkcji przeciwciał na powierzchniach wyściełanych błoną śluzową, takich jak nos czy płuca. Powierzchnie pokryte błoną śluzową są bardzo ważne, gdyż to one są bramą do organizmu dla takich patogenów jak wirusy grypy czy koronawirusy. Gdy podajemy tradycyjną szczepionkę, przeciwciała są głównie wytwarzane we krwi, w błonach śluzowych pojawia się ich stosunkowo niewiele. Wiemy jednak, że jeśli szczepionkę poda się do błony śluzowej, przeciwciała pojawiają się w i niej, i we krwi. To daje organizmowi dodatkową linię obrony przed wniknięciem patogenu, mówi profesor Harvinder Singh Gill z North Carolina State University i Texas Tech University. Skąd jednak pomysł właśnie na nić dentystyczną jako metodę dostarczania szczepionki? Przyczyną jest nabłonek łączący. To specyficzny typ nabłonka, który znajduje się na styku dziąsła i zęba. To kluczowa struktura dla zdrowia przyzębia. W przeciwieństwie do innych rodzajów nabłonka, jego komórki są luźno połączone, co pozwala na migrację komórek odpornościowych, stanowiących obronę naszego organizmu w jamie ustnej. Nabłonek łączący jest łatwiej przenikalny niż inne rodzaje nabłonka i jednocześnie jest częścią błony śluzowej. To unikatowa struktura, którą można wykorzystać do stymulowania produkcji przeciwciał w błonach śluzowych organizmu, mówi Gill. Naukowcy nasączyli więc szczepionką niewoskowaną nić dentystyczną i użyli taką nić na myszach laboratoryjnych. Następnie sprawdzili wytwarzanie przeciwciał u myszy, u których szczepionkę podano przez nić dentystyczną, przez nos oraz umieszczając preparat pod językiem myszy. Okazało się, że podanie szczepionki za pomocą nici dentystycznej do nabłonka łączącego spowodowało znacznie większą produkcję przeciwciał niż obecny złoty standard szczepień doustnych, czyli umieszczenie środka pod językiem, mówi Rohan Ingrole z Texas Tech University. Zastosowanie nici chroniło też przed wirusem grypy równie dobrze, co podanie szczepionki przez nabłonek nosa, dodaje. Wyniki badań są bardzo obiecujące, gdyż większości szczepionek nie można podać przez nabłonek nosa. Nie wchłaniają się one dobrze. Ponadto podanie przez nos może potencjalnie prowadzić do przedostania się szczepionki do mózgu, co rodzi obawy o bezpieczeństwo. W przypadku podania przez nabłonek łączący, nie ma takiego ryzyka. Podczas eksperymentów wykorzystaliśmy jedną ze szczepionek, którą podaje się przez nos, by porównać efektywność obu dróg szczepienia, wyjaśnia Gill. Eksperymenty pokazały też, że trzy różne klasy szczepionek – białkowe, z wykorzystaniem nieaktywnych wirusów i mRNA – dają silną odpowiedź immunologiczną zarówno w krwi, jak i w błonach śluzowych. Ponadto, przynajmniej w modelu zwierzęcym, nie miało znaczenia, czy bezpośrednio po podaniu szczepionki za pomocą nici, zwierzę jadło lub piło. Nowa metoda szczepienia wygląda bardzo obiecująco, jednak nie jest doskonała. Nie sprawdzi się u niemowląt, które nie mają zębów. Otwarte pozostaje też pytanie o efektywność takiego szczepienia u ludzi z chorobami przyzębia czy infekcjami jamy ustnej. Badania opisano na łamach Nature Biomedical Engineering. « powrót do artykułu
  22. Akumulator litowo-jonowy z krzemem w anodzie wyprodukowany przez firmę Enovix, to prawdopodobnie najbardziej pojemny akumulator dla smartfonów. Producent już dostarczył swoje urządzenia jednemu z wiodących producentów smartfonów. Rynkowy debiut zaplanowany jest jeszcze na bieżący rok. W anodzie akumulatorów litowo-jonowych stosuje się głównie grafit. Jednak naukowcy od lat próbują użyć tam krzemu, którego teoretyczna gęstość energii jest 10-krotnie większa. Różnica pomiędzy grafitem a krzemem w akumulatorach polega na tym, ze grafit wypełnia luki w strukturze litu. Krzem zaś łączy się z litem, tworząc nowy materiał. Dzięki temu podczas ładowania w anodzie może znajdować się więcej litu. A gdy akumulator się rozładowuje, krzem wraca do swojej pierwotnej formy. Problem jednak w tym, że podczas ładowania krzem puchnie, prowadząc do pęknięcia akumulatora. Enovix twierdzi, że poradziła sobie z tym problemem. Firma zaprezentowała akumulator AI-1, który w testach wewnętrznych osiągnął gęstość energii przekraczającą 900 Wh/l. To około 20% więcej, niż najlepsze akumulatory dostępne na rynku. Enovix informuje, że bateria AI-1 może przechowywać 7350 mAh, w ciągu 5 minut można ją załadować do 20% pojemności, a 50% pojemności osiąga w ciągu 15 minut. Firma poradziła sobie z puchnięciem krzemu stosując w anodzie niezwykle cienkie paski z krzemu. Są one układane tak, że krzem puchnie tylko wzdłuż cieńszej krawędzi, a generowana w tym procesie siła jest na tyle mała, że pęknięciu akumulatora można zapobiec zamykając go w metalowej obudowie. Przedstawiciele firmy zapewniają, że to dopiero początek, a ich akumulatory można będzie znacząco udoskonalić. « powrót do artykułu
  23. ex nihilo

    Dualizm korpuskularno-falowy

    Chyba wszystko razem Punktowe/kulkowe modele są matematycznie (i nie tylko) wygodne, a dobrze użyte są też bardzo dokładne (np. QED, QFT). Model nie musi być, a nawet nie bardzo może być ontologicznie zgodny z modelowaną rzeczywistością (jest tylko opisem, a nie nią samą), czyli dżdżownicą buta wiązać może, jeśli to działa . Inną sprawą jest brak odpowiednich intuicji - nie wiadomo jak to tam "wygląda", i to jest obiektywne. może kiedyś uda się to przeskoczyć i powstanie nowy system pojęć i wyobrażeń. Dochodzi też u wielu osób opór przed przyjęciem, że świat może nie być klasyczny, taki jak ten bezpośrednio obserwowalny. Tutaj nowa publikacja - doświadczalne potwierdzenie poprawności modelu "kopenhaskiego": https://phys.org/news/2025-07-famous-quantum-essentials.html (arXiv: https://arxiv.org/pdf/2410.19671, ale... w tym przypadku to raczej dla masochistów ) Niekoniecznie. Raczej że nie ma tam czegoś, co umożliwiłoby "klasyczną" interpretację kwantologii. A do skończenia i kresu poznania może być jeszcze daleko.
  24. Lekarstwa są dla leszczy. Mi, aby zabić raka, wystarcza jeden nabój 9 mm. Wirusy to system ewoluujących replikatorów nie posiadający własnych "homeostatów". Życie obejmuje dwa zjawiska - kopiujące się homeostaty (komórki) oraz ewoluujące replikatory (kwasy nukleinowe). Wydaje się skrajnie prawdopodobnym, że na początku powstawania życia mieliśmy osobne systemy replikatorów pływających w aminokwasowej brei i oraz jakiś system kopiowania homeostatów wykorzystujący proste zjawiska samoorganizacji, i w pewnym momencie doszło do przełomu gdy replikatory znalazły sposób aby najpierw "pasożytować" na takich homeostatach (replikatory) a potem aktywnie wspierać działanie tych homeostatów. Dlatego wirusy mogły co do zasady być początkiem życia. Mam praktycznie 100% pewność że eukarioty powstały w analogiczny sposób - na początku były atakowane przez megawirusy które potem przekształciły się w "symbiotyczne" jądra komórkowe, przy czym oryginalny prokariotyczny RNA/DNA zaginął, czyli życie wykonało podobny schemat dwukrotnie.
  25. No chyba niezbyt kompletnych... Nie próbuję też wyobrazić sobie, jak to wykorzystał metodę nowatorką.
  1. Pokaż więcej elementów aktywności
×
×
  • Dodaj nową pozycję...