Jump to content
Forum Kopalni Wiedzy

Search the Community

Showing results for tags 'Sieć'.



More search options

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Found 38 results

  1. Ewentualne podobieństwo komputerów do ludzkiego mózgu od dawna fascynowało ludzi: zwykłych śmiertelników, pisarzy, naukowców ogarniętych mitem sztucznej inteligencji. Gdy jedni mówili o podobieństwie, inni uważali, że komputerowi daleko do udawania mózgu człowieka. Problem ten w pewnym sensie rozstrzygnął zespół badaczy z Wielkiej Brytanii, USA i Niemiec. Przeprowadzili oni zaawansowaną analizę i porównanie trzech dobrze znanych typów połączeń sieciowych: w ludzkim mózgu, w komputerowym czipie i w... systemie nerwowym nicieni. Wykorzystano gotowe, istniejące w olbrzymiej ilość dane, jak wyniki obrazowania rezonansem magnetycznym ludzkiego mózgu, mapy systemu nerwowego nicieni i schematy komputerowych układów scalonych. Badano w jaki sposób poszczególne elementy wszystkich struktur połączone są w działającą i efektywną sieć. Wyniki dla niektórych zaskakujące: istnieją wyraźne, istotne analogie między nimi. Trzy podstawowe własności były wspólne dla wszystkich trzech badanych typów sieci. Po pierwsze: zarówno ludzki mózg, układ scalony, jak i układ nerwowy nicienia mają strukturę, którą badacze porównali do rosyjskiej matrioszki: te same wzory rozmieszczenia powtarzają się w coraz mniejszej skali. Po drugie, wszystkie trzy wykazywały właściwość nazwaną skalowaniem rentiana - regułę opisującą liczbę elementów zawartej w danej powierzchni i liczbę połączeń między nimi. Te uderzające podobieństwa wynikają prawdopodobnie z tego, że przedstawiają najbardziej efektywny z istniejących sposób połączenia elementów w sieć w danej przestrzeni, czy to jest dwuwymiarowa powierzchnia układu scalonego, czy trójwymiarowa struktura mózgu - uważa prof. Edward Bullmore, psychiatra z Uniwersytetu w Cambridge. - Ludzie, nicienie i układy scalone dzielą tę właściwość prawdopodobnie z podobnych przyczyn: naturalnej selekcji ewolucji w przypadku tych pierwszych i drugich, komercyjnej presji optymalizacji w przypadku tych trzecich. Wyniki badań pokazują, że nie tylko wciąż możemy się uczyć z dokonań naturalnej ewolucji, ale także, że wyjątkowość człowieka jest mitem: obowiązują go te same, proste zasady doboru i optymalizacji, co pospolite robaki, czy układy elektroniczne. Wyniki badań opublikowano w magazynie „PLoS Computational Biology".
  2. Dyrektor CIA David Petraeus stwierdził, że powstający na naszych oczach Internet of Things będzie nieocenionym źródłem informacji dla agencji wywiadowczych. Komunikujące się z internetem samochody, lodówki czy telewizory ułatwią zdobycie wielu danych na temat osób, którymi interesuje się np. CIA. Co prawda agencja ma bardzo ograniczoną możliwość działania na terenie USA, jednak np. kwestie zbierania danych o lokalizacji osób nie są ostatecznie rozstrzygnięte i istnieje tutaj spore pole do interpretacji. Coraz więcej urządzeń codziennego użytku będzie podłączonych do sieci i będą przekazywały o sobie informacje do zewnętrznych serwerów. Petraeus zauważa, że w takiej sytuacji trzeba będzie przedefiniować takie pojęcia jak „prywatność“ czy „sekret“. O ile podłączona do internetu lodówka może co najwyżej wysłać na zewnątrz informacje o tym, że ktoś z niej skorzystał, a zatem jest w domu, to już telefon lub konsola do gier mogą służyć do bardzo szerokiej inwigilacji. Z kolei zawartość domowego serwera multimediów zdradzi nasze zainteresowania. Agendy rządowe będą zatem mogły z olbrzymią łatwością zbierać informacje o naszych zwyczajach, rozkładzie dnia czy preferencjach dotyczących muzyki, filmu i literatury. Petraeus zwrócił też uwagę, że CIA będzie musiała nauczyć się tworzenia cyfrowej tożsamości dla swoich oficerów operacyjnych oraz jej błyskawicznego usuwania z sieci w razie potrzeby.
  3. Coraz częściej mówi się o rezygnacji ze zmian czasu na letni i zimowy. Swoje trzy grosze do toczącej się dyskusji dorzucili psycholodzy z USA i Singapuru. Stwierdzili, że doroczna zmiana czasu na letni i związane z nią skrócenie czasu snu powodują, że podczas pracy ludzie przez dłuższy niż zwykle czas błądzą po witrynach internetowych niezwiązanych z ich zajęciem (ang. cyberfloating). W porównaniu do wcześniejszych i późniejszych poniedziałków, w poniedziałek po zmianie czasu na letni ostro wzrasta liczba wyszukiwań dotyczących rozrywki. Zespół prof. D. Lance'a Ferrisa z Penn State analizował 6-letnie dane z Google'a. Naukowcy uważają, że w wyniku skrócenia czasu snu (średnio o 40 minut) pracownicy w mniejszym stopniu kontrolują swoje zachowanie i przejawiają silniejszą tendencję do błądzenia po Sieci albo wykorzystują ją do celów osobistych. Ferris i inni przeprowadzili także eksperyment laboratoryjny. Ochotnicy mieli wysłuchać nudnego wykładu online. Akademicy monitorowali, jak dobrze spali poprzedniej nocy. Okazało się, że im krócej odpoczywali, tym częściej serfowali po Internecie w czasie, gdy powinni słuchać wykładu. Podobnie działały przerwy w śnie. Każda wyrwana ze snu godzina oznaczała średnio 8,4 min cyberbłądzenia. Psycholodzy podkreślają, że choć parę minut wydaje się błahostką, wcale tak nie jest, zważywszy, że aż 1/3 krajów świata stosuje przejście na czas letni. Wynikające ze skoku błądzenia po Internecie straty globalnej produktywności mogą być zawrotne.
  4. Pająki nie przyklejają się do własnych sieci dzięki rozgałęzionym włoskom (setae) oraz ochronnej powłoce na odnóżach. Naukowcy z Uniwersytetu Kostarykańskiego i Smithsonian Tropical Research Institute wzorowali się na starych, często cytowanych badaniach. Wykorzystali jednak nowoczesny sprzęt i techniki. Eksperymenty prowadzono na 2 gatunkach tropikalnych pająków: Nephila clavipes i Gasteracantha cancriformis. Zachowanie pająków nagrywano za pomocą kamery wyposażonej w soczewki makro. Drugą kamerę połączono z mikroskopem stereoskopowym. Pomogło to w stwierdzeniu, że lepka substancja ześlizguje się po szczecinie pokrywającej odnóża (na końcu znajduje się szpiczasty odprowadzacz kropli, taki sam jak na końcu liści wielu tropikalnych roślin). Kiedy naukowcy obmyli odnóża pająków heksanem i wodą, okazało się, że zaczęły się one silniej lepić do nici. Film nagrany pod binokularem pokazał także, jak pająki poruszają się, by zmniejszyć siły adhezyjne.
  5. Byli szefowie Nortela będą prawdopodobnie musieli gęsto się tłumaczyć. Prasa doniosła, że niegdysiejszy gigant telekomunikacyjny, który zbankrutował, a jego majątek i pracowników przejęli inni, przez niemal dekadę był szpiegowany przez cyberprzestępców. Hakerzy, najprawdopodobniej z Chin, po raz pierwszy uzyskali dostęp do sieci wewnętrznej Nortela w roku 2000. Wykorzystali przy tym siedem nazw użytkownika i haseł ukradzionych menedżerom firmy, w tym jej prezesowi. Jak ujawnił Brian Shields, który przez 19 lat pracował w Nortelu i prowadził wewnętrzne śledztwo w sprawie włamania, przez całe lata przestępcy kradli z serwerów firmy dokumentację techniczną, raporty dotyczące nowych technologii, e-maile oraz plany biznesowe. Mieli dostęp do wszystkiego. Mieli dużo czasu. Jedyne, co musieli zrobić, to zdecydowanie, co chcą zabrać - powiedział Shields. Zdradził on również, że Nortel nie zrobił nic, by przeszkodzić włamywaczom. Jedyne podjęte działanie to zresetowanie ukradzionych haseł. Przedstawiciele Nortela odmówili skomentowania powyższych informacji. Obecnie zajmują się oni sprzedażą reszty majątku firmy, która w 2009 roku złożyła wniosek o upadłość. Z informacji uzyskanych od Shieldsa i inne osoby zaangażowane w śledztwo wynika, że Nortel nie tylko nie zabezpieczył swoich urządzeń, które padły ofiarami ataku, ale nawet nie poinformował o włamaniu firm, którym sprzedaje swój majątek. Nabyły go takie firmy jak Avaya Inc., Ciena Corp., Telefon AB L.M. Ericsson oraz Genband. Nie można wykluczyć, że w kupionym przez nie sprzęcie, oprogramowaniu czy dokumentacji nie znajdują się np. rootkity czy inny rodzaj szkodliwego kodu, który teraz będzie im zagrażał. Jacob Olcott z firmy Good Harbor Consulting, która specjalizuje się w doradztwie dotyczącym bezpieczeństwa mówi, że nie ma wymogu prawnego, by informować o włamaniach firmy, które przejmują przedsiębiorstwo będące ofiarą ataku. To przejmujący powinien się o takie rzeczy zapytać. Jednak z drugiej strony Nortel był notowany na amerykańskiej giełdzie, a Komisja Giełd (SEC) wymaga ujawniania inwestorom ryzyk „materialnych“ oraz związanych z różnymi wydarzeniami. Olcott zauważa, że coraz więcej firm zdaje sobie sprawę z faktu, że cyberataki niosą za sobą materialne niebezpieczeństwo. SEC wydał w ubiegłym roku instukcję, w której zauważa, że ataki mogą mieć materialne skutki oraz że firmy powinny zawsze sprawdzać, czy takie skutki miały miejsce. Dwóch z byłych menedżerów Nortela odmówiło komentarza. Trzeci, Mike Zafirovski, stwierdził, że włamanie nie stanowiło poważnego problemu, a teoria o ryzyku dla firm, które nabyły majątek Nortela jest „bardzo, bardzo naciągana“. Jednak pracownicy, którzy prowadzili śledztwo są innego zdania. Zauważają, że duża liczba pecetów i notebooków Nortela trafiła do wymienionych firm. Część z nich na pewno nie została sprawdzona pod kątem ewentualnego włamania przed podłączeniem ich do sieci Avaya. Pracownicy określili liczbę takich „ryzykownych“ komputerów na wiele setek.
  6. Otoczka powietrzna, dzięki której pająk topik (Argyroneta aquatica) spędza większość życia pod wodą, działa jak skrzela, ekstrahując z wody rozpuszczony tlen i rozpraszając dwutlenek węgla. Naukowcy doszli do tego, mierząc stężenie tlenu wewnątrz i poza siecią. Dysponując takim dzwonem nurkowym, topik może zostawać pod wodą przez całą zimę, a w innych porach roku, oszczędzając siły, przez ponad dobę, podczas gdy inne oddychające powietrzem atmosferycznym owady muszą się wynurzać co kilka minut. Wcześniej sądzono, że topiki wytrzymują pod wodą od 20 do 40 min, jednak najnowsze badania prof. Rogera Seymoura z Uniwersytetu w Adelajdzie i doktora Stefana Hetza z Uniwersytetu Humboldtów wykazały, że sprawy mają się zgoła inaczej. A. aquatica tworzy pomiędzy liśćmi podwodnych roślin kokon w kształcie otwartego od dołu globusa. Później pająk napełnia go pojedynczym bąblem powietrza. Wg Seymoura, przeważnie ma on wielkość paznokcia palca serdecznego. Naukowcy dodają jednak, że samice robią bańki pokaźniejszych rozmiarów, które można dalej powiększać w razie potrzeby, np. by pomieścić ofiarę lub jaja. Dodatkowo pająki powiększają bąble, gdy poziom tlenu w wodzie spada. Bańka powietrza w rzeczywistości wystaje pomiędzy oczkami sieci, powstaje więc rodzaj interfejsu powietrze-woda. Podczas eksperymentów naukowcy posłużyli się tlenoczułym światłowodem. Dzięki temu mogli ocenić objętość gazu w dzwonie nurkowym oraz poziom wymiany gazowej między wodą a bańką. Dodatkowo zmierzono zużycie tlenu przez owada. Odkryliśmy, że w porównaniu do tego, co było na początku, z wody może pochodzić aż 8-krotnie więcej tlenu. Bańka działa więc jak bardzo skuteczne skrzela fizyczne, czyli dyfuzyjne. Jako że topik prowadzi raczej osiadły tryb życia, bąbel odpowiada jego potrzebom oddechowym nawet w rozgrzanej stojącej wodzie. Raz na dobę topik musi donieść świeżego powietrza, ponieważ bańka kurczy się wskutek dyfundowania azotu do otaczającej wody. Transport odbywa się na odwłoku i tylnych nogach. Dzięki temu, że pająk tak rzadko się wynurza i siedzi spokojnie, łatwiej mu polować, poza tym sam unika stania się czyjąś ofiarą. Seymour uważa, że być może ze względów kamuflujących topik przygotowuje swoją sieć nocą.
  7. Materiały plastikowe znajdują się w użyciu już od kilku dziesięcioleci. Poszukując nowych rozwiązań, producenci napotykają jednak na poważne ograniczenie: niemożność bezpośredniego obserwowania wpływu mikroskopowej budowy materiału na właściwości mechaniczne. Cząsteczki syntetycznych polimerów są zwyczajnie zbyt małe, czego nie można już powiedzieć o biopolimerach, np. włóknach mięśniowych. To właśnie zainspirowało specjalistów z zespołu profesora Andreasa Bauscha z Technische Universität München (TUM). Gdy film polietylenowy jest silnie rozciągany, staje się w wyniku reorganizacji łańcuchów polimerowych bardziej odporny na rozrywanie, a to ważna cecha w przypadku plastikowych toreb na zakupy. Pod wpływem częstych naprężeń niektóre elastyczne polimery - gumy napełnione - stają się natomiast bardziej miękkie. Zjawisko to zostało nazwane efektem Mullinsa (od nazwiska swojego odkrywcy Leonarda Mullinsa). Dotąd nie było jednak wiadomo, co dokładnie dzieje się z łańcuchami polimerowymi poddanymi działaniu naprężeń, a przecież zrozumienie procesów z poziomu molekularnego pozwoliłoby wynalazcom nowych plastików oszczędzić dużo czasu i pieniędzy. Ekipa Bauscha wykorzystała białko kurczliwe mięśni, a mianowicie aktynę w formie włókienkowej (aktynę F). Utworzono nową sieć polimerową. Co ważne, filamenty aktynowe są widoczne pod konfokalnym mikroskopem fluorescencyjnym, dzięki czemu po przyłożeniu do materiału naprężeń można było obserwować ruchy pojedynczych włókien. Korzystając z reometru, który pozwala określić właściwości mechaniczne materiału, a także ze wspomnianego mikroskopu, Niemcy widzieli zachowanie sieci filamentów aktynowych podczas mechanicznej deformacji i mogli je sfilmować w trójwymiarze. W ten sposób naukowcy uzyskali modelowy system, który rzucił nieco światła na procesy molekularne leżące u podstaw efektu Mullinsa, a także zjawiska odwrotnego, czyli twardnienia materiały pod wpływem powtarzających się naprężeń. Powodem zmiany właściwości mechanicznych była, jak można się domyślić, rozległa reorganizacja sieci.
  8. Nowy materiał z nanorurek węglowych może zastąpić szeroko obecnie wykorzystywaną lepkosprężystą gumę silikonową. Ta ostatnia zachowuje swoje właściwości w stosunkowo niewielkim zakresie temperatur (od minus 55 do plus 300 stopni Celsjusza), tymczasem wynalazek Japończyków sprawdza się przy temperaturach z przedziału od -196 do 1000 stopni Celsjusza. Pomysłodawcy już snują plany odnośnie jego wykorzystania i wspominają choćby o kołach w pojazdach kosmicznych. Przy temperaturach powyżej 300 stopni Celsjusza guma silikonowa się rozpada, a poniżej -55 przechodzi zeszklenie (a w stanie szklistym twardnieje). Dr Ming Xu i zespół z Advanced Industrial Science and Technology (AIST) w Tsukubie wpadli na trop zupełnie innego rozwiązania - losowej sieci długich nanorurek węglowych. W temperaturach od -140 do 600 st. Celsjusza moduły sprężystości i stratności, stabilność częstotliwości, poziom odwracalności deformacji (elastyczności) i wytrzymałość zmęczeniowa materiału pozostawały niezmienne. Wg członków zespołu, opisywana stabilność temperaturowa to wynik rozpraszania energii przez miejsca styku łączących i odłączających się nanorurek. Naukowcy zastosowali chemiczne osadzanie z fazy gazowej (ang. chemical vapor deposition). Ich materiał jest sprężysty jak guma, czyli po rozciągnięciu powraca do swojego pierwotnego kształtu, a jednocześnie ma konsystencję lepkiego miodu. Do odkrycia, jak to często bywa, doszło przypadkowo. Japończycy pracowali bowiem oryginalnie nad czymś, co nazwali roboczo "lasem nanorurkowym". Okazało się jednak, że po zmodyfikowaniu katalizatora nanorurki przestały się rozrastać tylko w górę, ale zaczęły tworzyć sieć losowych połączeń. Xu porównała to do pomostów w postaci rozciągniętych między drzewami dżungli lian. Dotąd przeprowadzono bardzo niewiele badań na temat lepkosprężystości nanorurek węglowych. Być może dlatego, że trudno je uzyskać, a w wysokich temperaturach szybko ulegają utlenieniu. Pani Xu uważa, że w przyszłości materiał będzie można dostosować do konkretnych potrzeb, zwiększając np. na zamówienie jego elastyczność. Wierzy też w to, że zakres temperatur, przy których nanorurkowa dżungla z lianami zachowuje swoje właściwości, da się jeszcze rozszerzyć.
  9. Estońska firma Fits.me opracowała zrobotyzowanego manekina, który przymierza ubrania za człowieka. Wystarczy wprowadzić dane ze swoimi wymiarami, by sprawdzić, jak będzie na nas leżeć sprzedawana w Internecie garderoba. W Sieci kupuje się coraz więcej produktów, ale widać zróżnicowanie ze względu na kategorię produktu. O ile bowiem w Internecie sprzedaje się ponoć ok. 2/3 książek, o tyle w przypadku ubrań odsetek spada już do zaledwie 8%. Powód? Klienci nie są pewni, czy będą dobrze wyglądać w nowej koszulce czy spodniach, bo nie mogą ich zmierzyć. Producenci muszą się więc liczyć z wysokimi kosztami zwrotów. Gdy jednak po czerwcowej premierze rozwiązanie Estończyków przetestowano w Niemczech, okazało się, że wyposażona w robota wirtualna przymierzalnia zwiększyła sprzedaż aż o 300%, a liczba zwrotów spadła o 28%. Robot potrafi odtworzyć 2000 kształtów ciała. Kiedy jakiś sprzedawca decyduje się na współpracę z Fits.me, najpierw przesyła do siedziby firmy swoje ubrania. Każdy rozmiar umieszcza się na robocie, który następnie przybiera wszystkie zaprogramowane kształty. W tym czasie aparat fotografuje poszczególne kombinacje. Następnie trafiają one do online'owej bazy danych. Gdy klient ustawi w formularzu na witrynie swoje wymiary, system wyciąga z niej odpowiedni kształt i rozmiar ubrania. [Manekin] będzie miał piwny brzuszek lub wyrzeźbione na siłowni ciało, zupełnie jak ty – przekonuje dyrektor wykonawczy Fits.me Heikki Haldre. Co ciekawe, na estońskiej stronie można wyliczyć, jak zmienią się koszty i przychody z prowadzonego w Sieci sklepu, jeśli zakres świadczonych usług rozszerzy się o roboty. http://www.youtube.com/watch?v=tgDh3djntSY
  10. Ludzie, którzy mają w domu dostęp do Internetu, z większym prawdopodobieństwem pozostają w związkach. Wg autorów studium, dzieje się tak, ponieważ randkowanie online stało się obecnie wyjątkowo skutecznym sposobem znajdowania swojej drugiej połówki. Zespół profesora Michaela J. Rosenfelda, socjologa z Uniwersytetu Stanforda, przeprowadził wywiady z 4002 dorosłymi, z których 3009 pozostawało w związku. Okazało się, że w grupie z domowym dostępem do Sieci żonę/męża bądź stałego partnera/partnerkę miało 82,2% ankietowanych, podczas gdy wśród przedstawicieli grupy pozbawionej możliwości korzystania z Internetu w domowych pieleszach odsetek ten spadał do 62,8%. Amerykanie prorokują, że w obliczu rosnącej popularności online'owych portali randkowych i czatów wkrótce Sieć wyprze przedstawianie przez przyjaciół jako najpowszechniejszą metodę poznawania przyszłych długoterminowych partnerów (byłaby to pierwsza detronizacja znajomych od lat 40. ubiegłego wieku). Rosenfeld podkreśla, że wyniki badań jego ekipy przeczą teorii, że Internet odciąga ludzi od wchodzenia w relacje w prawdziwym życiu. Socjolodzy zauważyli, że randki w Sieci były szczególnie popularne w grupach, które tradycyjnie mają spory problem ze znalezieniem odpowiedniej osoby. Wspominali choćby o rozwiedzionych ludziach w średnim wieku. Profesor podkreśla, że Internet nie jest po prostu skuteczniejszym sposobem podtrzymywania więzi w już istniejących sieciach społecznych. Staje się on nowym rodzajem pośrednika, który niekiedy zmienia nawet preferowany rodzaj związku i partnera.
  11. Tajwańscy stomatolodzy zaapelowali do restauracji fast food, by specjalnie oznaczały swoje gigantyczne burgery, przestrzegając klientów przed nadmiernym otwieraniem ust podczas jedzenia. Wiele osób musi się potem konsultować ze swoim dentystą ze względu na problemy związane z bolesnością okolic stawu skroniowo-żuchwowego. Profesor Hsu Ming-lun ze Szkoły Stomatologii National Yang-Ming University wspomina zwłaszcza o produktach dwóch sieci, których rozmiary są większe od normalnych. Problem może się pojawić u miłośników burgerów o grubości przekraczającej 7,5 cm, ponieważ ludzkie usta są tak zaprojektowane, by móc nimi swobodnie objąć i ugryźć obiekty maksymalnie 4-centymetrowe. Bolesność w okolicy gałęzi żuchwy i uszu oraz niemożność otwarcia ust to dwa z objawów dysfunkcji stawu skroniowo-żuchwowego. Specjaliści apelują do restauracji, aby nie starały się zwiększać sprzedaży, wabiąc klientów rozmiarami XXXXL, bo to zwyczajnie niebezpieczne.
  12. Naukowcy z amerykańskich i hiszpańskich uczelni odkryli w mózgu system stojący za ogólną inteligencją. To ważny wkład w dyskusję na temat definiowania i pomiaru inteligencji. Wyniki badań specjalistów z Kalifornijskiego Instytutu Technologii (Caltech), Univeristy of Iowa, Uniwersytetu Południowej Kalifornii oraz Universidad Autónoma de Madrid zostały opublikowane w piśmie Proceedings of the National Academy of Sciences. Pracami zespołu kierował Jan Gläscher. Wspólnie akademicy analizowali dane 241 pacjentów z uszkodzeniami mózgu, którzy brali udział w testach na inteligencję. Miejsce uszkodzenia dokładnie oznaczono i skorelowano z ilorazem inteligencji. W ten sposób można było sporządzić mapę rejonów wpływających na inteligencję. Inteligencja ogólna, często odnoszona do czynnika g Charlesa Spearmana [ogólnej zdolności intelektualnej w jego dwuczynnikowej teorii inteligencji], to bardzo kontrowersyjny koncept, ale idea leżąca u jej podstawy jest bezdyskusyjna: przeważnie wyniki osiągane przez ludzi w wielu różnych testach są ze sobą skorelowane. Niektórzy osiągają generalnie wysokie wyniki, inni generalnie niskie. Stąd następne oczywiste pytanie – czy ta ogólna zdolność może zależeć od specyficznych obszarów mózgu? – dywaguje profesor Ralph Adolphs. Amerykanie i Hiszpanie stwierdzili, że nie rezyduje ona w pojedynczej strukturze, ale jest określana przez sieć regionów z obu półkul. Ku naszemu zaskoczeniu, jednym z głównych odkryć było, że mamy do czynienia z rozproszonym systemem. Najważniejsze dla inteligencji ogólnej okazały się liczne obszary oraz połączenia między nimi – tłumaczy Gläscher. Jak dodaje Adolphs, mogło się okazać, że inteligencja w ogóle nie zależy od specyficznych rejonów mózgu, ale od sposobu jego działania jako całości. Tak się jednak nie stało i potwierdziła się raczej przyjmowana obecnie teoria integracji ciemieniowo-czołowej, która głosi, że inteligencja ogólna zależy od zdolności mózgu do integrowania różnych rodzajów przetwarzania informacji, np. w ramach pamięci roboczej.
  13. Zajadkowate (Reduviidae) są drapieżnymi bądź pasożytniczymi pluskwiakami różnoskrzydłymi, zamieszkującymi przede wszystkim tropiki. Okazuje się, że gdy niektóre z nich polują na pająki, wygrywają na sieciach melodie, sygnalizujące pogoń lub zjawienie się ofiary. Koniec końców składają na ich głowie coś w rodzaju "pocałunku" śmierci. Zespół Anne Wignall z Macquarie University umieszczał owady w pajęczynach pięciu gatunków pająków. Australijczycy zauważyli, że okazy Stenolemus bituberus z podrodziny Emesinae w powtarzalnym rytmie albo śledziły, albo wabiły niczego nieświadomego właściciela sieci. Przy trybie pogoni podkradały się w stronę pająka. Przed wykonaniem każdego kroku uderzały do pięciu razy przednimi odnóżami w nić. Poza tym huśtały się w górę i w dół w nieregularnych odstępach. Jak wyjaśniają entomolodzy, zmienny rytm maskował obecność i położenie pluskwiaka. By zwabić pająka wprost na swoją kłujkę, S. bituberus przez 20 minut szarpały nicią w taki sam sposób, jak schwytana w nią ofiara. Kiedy pająk podchodził, przed zadaniem śmiertelnego ciosu drapieżne owady przez dłuższą chwilę – trwającą nawet do 3 min - gładziły go czułkami. Niektórzy specjaliści sądzą, że w ten sposób go hipnotyzowały, zmniejszając szanse, że odpowie atakiem na ich atak.
  14. Robin Dunbar, profesor antropologii ewolucyjnej na Uniwersytecie w Oksfordzie, uważa, że gdy liczba znajomych na Facebooku czy innym serwisie społecznościowym przekroczy 150, kolejne nawiązane kontakty nie mają już znaczenia. Wg specjalisty, ludzki mózg może zapamiętać tylko 150 znaczących związków. Jak podkreśla Dunbar, liczba ta odnosi się do różnych społeczeństw i nie zmieniała się na przestrzeni dziejów. W latach 90. ubiegłego wieku oksfordczyk rozwinął teorię, zgodnie z którą objętość kory nowej (neocortex), czyli części mózgu odpowiadającej za język lub świadome myślenie, potrafi sobie poradzić z co najwyżej 150 aktywnymi znajomościami (to tzw. liczba Dunbara). Antropolog przyznaje, że można zebrać nawet kilka tysięcy kontaktów, ale analiza działań podejmowanych na serwisie społecznościowym i tak wykaże, że ludzie podtrzymują relacje w grupie mniej więcej 150 osób. Podobnie zachowują się w realu. Brytyjczyk oszacował wartość swojej liczby, analizując wiele społeczności na przestrzeni dziejów, w tym grupy ludzkie z neolitu czy z czasów starożytnego Rzymu. Nie pominął też sytuacji rodem ze współczesnego biura oraz naszych najbliższych krewnych – naczelnych. Sto pięćdziesiąt to pewne przybliżenie, lecz Dunbar zauważył, że po przekroczeniu tego progu populacje zawsze skłaniały się ku podziałom. Zakończywszy ten etap badań, Dunbar zastanawiał się, czy magiczne 150 pojawia się również w kontaktach w Sieci. Porównał zatem ruch generowany przez ludzi gromadzących tysiące znajomych z posunięciami ludzi poprzestających na kilkuset lub mniej kontaktach. Stwierdził, że nie było między nimi żadnej różnicy. Liczba Dunbara nadal obowiązywała, co oznacza, że nawet w wirtualnym świecie mózg nie jest w stanie przekroczyć tej magicznej granicy. Wg antropologa z Oksfordu, znacząca znajomość łączy nas z kimś, z kim kontaktujemy się przynajmniej raz w roku (powinniśmy się także orientować w jego relacjach z innymi osobami z kręgu znajomych). Kobiety okazały się lepsze od mężczyzn w podtrzymywaniu znajomości z Facebooka. Dunbar sądzi, że panie mogą się socjalizować z przyjaciółmi, rozmawiając, podczas gdy panowie potrzebują kontaktu fizycznego.
  15. Ludzie, którzy spędzają dużo czasu w Sieci, częściej mają objawy depresji. Psycholodzy z Uniwersytetu w Leeds stwierdzili, że u niektórych osób wykształcił się przymus korzystania z Internetu (kompulsja), przez co czaty i serwisy społecznościowe zastąpiły kontakty z realnego życia. Wielu z nas korzysta z Internetu, by zapłacić rachunki, kupić coś czy wysłać maile, ale niewielki podzbiór populacji ma problem z kontrolowaniem czasu spędzanego online, co w pewnym momencie zaczyna kłócić się z codziennymi zadaniami i czynnościami – wyjaśnia dr Catriona Morrison. Uzależnieni spędzają proporcjonalnie więcej czasu, przeglądając zawartość witryn erotycznych czy grając online. Angażują się też w życie społeczności internetowych, ale płacą za to wysoką cenę. Brytyjczycy zauważyli bowiem, że w grupie tej częściej niż wśród nieuzależnionych występuje średnio nasilona i głęboka depresja. Nasze badanie wskazuje, że nadmierne korzystanie z Internetu jest związane z depresją, ale nie wiemy, co pojawia się pierwsze – czy to ludzie z depresją są przyciągani przez Sieć, czy to raczej Internet powoduje depresję. Jedno jest jasne, w przypadku niewielkiej grupy ludzi intensywne korzystanie z Sieci może być sygnałem ostrzegawczym o istnieniu tendencji depresyjnych. Studium psychologów z Leeds wykazało, że młodzi ludzie z większym prawdopodobieństwem uzależniają się od Internetu niż użytkownicy nieco starsi. Średnia wieku w uzależnionej grupie wynosiła 21 lat. Nasilenie depresji i zakres korzystania z Internetu badano u 1319 osób. Miały one od 16 do 51 lat. U 1,2% tej grupy stwierdzono uzależnienie.
  16. Firma comScore poinformowała, że w grudniu 2008 roku liczba internautów na całym świecie przekroczyła miliard. Z Sieci korzystało 1.007.730.000 osób powyżej 15. roku życia. Najwięcej, bo 416.281.000, czyli 41,3% pochodziło z Azji. Na drugim miejscu uplasowała się Europa z 282.651.000 (28%) użytkowników Sieci. Kolejne są: Ameryka Północna (185.109.000, 18,4%), Ameryka Łacińska (74.906.000, 7,4%) oraz Bliski Wschód i Afryka (48.783.000, 4,8%). Najwięcej internautów jest w Chinach. comScore oceniło ich liczbę na 179.710.000. Na drugim miejscu uplasowały się Stany Zjednoczone (163.300.000), a na trzecim Japonia (59.993.000). Zestawienie obejmuje 15 krajów. Ostatni z nich to Holandia z 11.812.000 internautów. Polski nie ma na liście. Największą popularnością cieszyły się witryny należące do Google'a. Odwiedziło je 775.980.000 (77%) internautów. Na drugim miejscu uplasowały się witryny Microsoftu z 646.915.000 (64,2%) odwiedzających, a na trzecim Yahoo!, które odwiedziło 562.571.000 osób. Kolejne miejsca zajęły AOL, Wikimedia, eBay, Facebook i Amazon.
  17. Psycholodzy z Tajwanu zidentyfikowali zaburzenia psychiczne, które zwiększają prawdopodobieństwo, że dziecko uzależni się od Internetu (Archives of Pediatrics & Adolescent Medicine). Zespół Chih-Hung Ko z Kaohsiung Medical University Hospital (KMUH) przez dwa lata śledził wzorce korzystania z Sieci 2300 jedenastolatków. Co pół roku dzieci wypełniały kwestionariusze dotyczące czasu spędzanego online. U ok. 11% rozwinęły się objawy uzależnienia od Internetu. Tajwańczycy stwierdzili, że u obu płci depresja, ADHD, socjofobia oraz uczucie wrogości były czynnikami pozwalającymi przewidzieć, które dziecko jako nastolatek nie będzie się umiało obejść bez dostępu do Sieci. W przypadku dziewczynek najsilniejszymi prognostykami były depresja i socjofobia. Oznacza to, że podczas opracowywania metod zapobiegania i leczenia uzależnienia od Internetu należy brać pod uwagę różnice międzypłciowe. Psycholodzy zaznaczają, że nie wiadomo, ile dokładnie dzieci uzależnia się od tego nowoczesnego medium. Poszczególne źródła szacują, że problem ten dotyczy od 1,4 do 18% młodej populacji.
  18. W aktywnym wulkanie Mount St Helens pracuje pierwsza automatyczna sieć wyspecjalizowanych czujników, które komunikują się pomiędzy sobą i wysyłają dane do satelitów oraz stacji naziemnych. System potrafi w razie potrzeby, na przykład gdy jedno z urządzeń ulegnie uszkodzeniu, przeorganizować swój sposób komunikacji tak, by nadal zbierać i wysyłać dane. Zespół z należącego do NASA Jet Propulsion Laboratory ma nadzieję, że w przyszłości takie sieci będą wykorzystywane do badań geologicznych w Układzie Słonecznym. Na świecie od pewnego czasu stosuje się systemy monitorujące wulkany. Jeden z nich istnieje np. na Mount Erbus na Antarktydzie. Jednak tego typu urządzenia wymagały dotychczas wielu dni wiercenia w skałach i instalowania w nich czujników. Praca była więc ciężka, kosztowna i niebezpieczna. Tymczasem nowy system został zainstalowany błyskawicznie. Piętnaście czujników zostało opuszczonych z helikoptera do krateru wulkanu oraz rozstawionych wokół niego. Stalowe urządzenia wielkości walizki wyposażono w trzy ramiona każde. W "walizce" zamknięto czujniki odpowiedzialne za wykrywanie i rejestrowanie trzęsień ziemi, ciepła wydobywającego się z wulkanu, chmur popiołów oraz GPS, który umożliwia dokładne określenie pozycji urządzenia oraz wyliczenie miejsca, w którym dochodzi do wstrząsów podłoża. Czujniki po opuszczeniu ze śmigłowca samodzielnie nawiązały ze sobą łączność, tworząc sieć podobną do Internetu. W razie uszkodzenia jednego z węzłów, wymiana danych zostanie przeorganizowana, więc system nadal będzie działał. Urządzenia nie tylko gromadzą dane, ale dokonują ich analizy. To z kolei pozwala na monitorowanie wulkanu w czasie rzeczywistym. Informacje przesyłane są do pobliskiego Johnston Ridge Obserwatory. Opóźnienie wynosi zaledwie jedną sekundę, więc pracujący w obserwatorium specjaliści w sytuacjach awaryjnych nie muszą dokonywać analizy, by wiedzieć, co się może wydarzyć. System komunikuje się też z satelitą, któremu może wydawać polecenia. Jeśli np. czujniki wykryją odbiegające od normy zjawisko, np. pojawienie się nowego źródła ciepła, wyślą do satelity polecenie, by wykonał zdjęcia. Interakcja przebiega w obie strony. Satelita może służyć naukowcom do błyskawicznego aktualizowania oprogramowania sieci urządzeń. Dalszy rozwój tego typu technik będzie niezwykle przydatny podczas badań kosmosu, gdzie nie będzie możliwości długotrwałego, precyzyjnego konfigurowania sieci czujników czy wymiany uszkodzonych urządzeń. Taka sieć może zostać na przykład użyta przez automatyczną łódź podwodną, która w przyszłości będzie badała ocean znajdujący się pod zamarzniętą powierzchnią Europy - księżyca Jowisza.
  19. Chińskie Ministerstwo Zdrowia zarządziło w poniedziałek (13 lipca), by jeden z tamtejszych szpitali przestał stosować elektrowstrząsy w terapii młodych ludzi uzależnionych od Internetu. Powód? Brak naukowych dowodów z kraju i ze świata, że takie podejście w ogóle działa. W szpitalu psychiatrycznym Linyi w prowincji Szantung elektrowstrząsy stanowiły część 4-miesięcznego programu odwykowego. Jak twierdzi realizujący go psychiatra Yang Yongxin, dotąd został wypróbowany na ok. 3 tys. osób. Szpital zastosował się do komentarza, umieszczonego notabene na witrynie internetowej ministerstwa. Rzecznik prasowy kliniki Yang Shuyun podkreślił, że elektrowstrząsy to tylko jeden z elementów leczenia, poza farmakoterapią i poradnictwem psychologicznym. Za miesiąc pobytu pacjenci płacą równowartość 805 dolarów. Ogólnochińskie Zgromadzenie Przedstawicieli Ludowych szacuje, że w Państwie Środka 10% obywateli poniżej 18. roku życia uzależniło się od Sieci. Na razie przypadłość ta nie jest uznawana za chorobę.
  20. Pewien gatunek pająka buduje modele samego siebie, by zmylić polujące na niego drapieżniki. "Podróbki" mają rozmiary rzeczywistego stawonoga. Naukowcy podkreślają, że podobnego zachowania nie widziano jeszcze u żadnego zwierzęcia. Nie wykluczają też, że ich odkrycie pozwala wyjaśnić typową dla wielu pająków tendencję do dekorowania sieci (Animal Behaviour). Jak zwieść drapieżnika? Sposobów jest wiele. Niektóre zwierzęta postawiły na barwy maskujące, dzięki którym idealnie wtapiają się w tło. Inne rozwinęły wzory rozpraszające potencjalnego napastnika. Dobrym przykładem są tu motyle z motywami oka na skrzydłach czy jaszczurki błyskawicznie zmieniające barwę ogona, a jak wiadomo, stanowi on część ciała odrzucaną w obliczu zagrożenia. Ostatnia strategia zastanawiała biologów, którzy uznawali, że zwabianie drapieżników nie jest dobrym pomysłem. Zastosowanie takiej metody da się jednak wyjaśnić. Posługiwanie się widocznymi wzorami opłaca się, ponieważ napastnik atakuje zbędne części ciała, np. ogon, co przewyższa koszty zwracania na siebie uwagi. Cyclosa mulmeinensis należy do rodziny krzyżakowatych. Jego niezwykłe zachowanie zostało opisane przez Ling Tsenga i I-Min Tso z Tunghai University w Taizhong. Pająk ten i spokrewnione gatunki z tego samego rodzaju ozdabiają swoje sieci detrytusem, kawałkami roślin, resztkami zjedzonych ofiar i kokonami po jajach. Jako że detrytus był często tego samego koloru co pająk, biolodzy podejrzewali, że kawałki martwej materii organicznej spełniają funkcję kamuflującą. Na początku Tajwańczycy testowali tę hipotezę na przedstawicielach spokrewnionego z C. mulmeinensis gatunku Cyclosa confusa. Obserwowali na nagraniach wideo, jak często drapieżne osy atakowały pająki ukryte w ozdobionych sieciach, w porównaniu do tych zasiedlających nieozdobione pajęczyny. Podejrzewaliśmy, że pająki ukryte wśród szczątków ofiar będą rzadziej napadane, ponieważ tego typu obiekty dobrze je ukrywają. Ku naszemu zaskoczeniu okazało się, że okazy zasiedlające udekorowane sieci dużo częściej stawały się celem ataku – opowiada Tso. W ten sposób potwierdziło się, że ozdoby przyciągają drapieżniki. Naukowcy podejrzewali jednak, że zmieniają one cel ataku, dlatego posługiwanie się nimi jest warte zachodu. By to sprawdzić, skupili się na C. mulmeinensis, które zamieszkują Wyspę Orchdei u południowo-wschodnich wybrzeży Tajwanu. Gatunek ten ozdabia sieci zarówno szczątkami jedzenia, jak i kokonami. Co ciekawe, wszystkie mają podobne rozmiary i barwy co pająk. Gdy na tej samej sieci znajdują się pająk i dekoracje, dla drapieżnika wygląda to jak nić niemal identycznych owalnych obiektów. Nie znam innego zwierzęcia, które budowałoby swoje atrapy – podsumowuje Tso. Osy atakowały je częściej niż pająki. Jeśli jednak sieć nie była ozdobiona, wszystkie owady mierzyły bezpośrednio w pająka. Dekoracje działają jak doskonale widoczne narzędzia przeciwko drapieżnikom, a nie metoda maskująca. Korzyść związana z ucieczką jest cenniejsza niż koszty zwiększonej wykrywalności.
  21. Działanie niektórych genów przypomina do złudzenia działanie komputerowych sieci rozproszonych - twierdzą naukowcy z Uniwersytetu Carnegie Mellon. Jak tłumaczą, pozwala to na błyskawiczne wykrywanie wadliwego działania poszczególnych genów i rekompensowanie ich aktywności przez aktywację innych sekwencji DNA. Przeprowadzone studium skupiało się na działaniu genów kodujących tzw. czynniki transkrypcyjne, czyli białka odpowiedzialne za regulację aktywności różnych sekwencji DNA. Geny kodujące czynniki transkrypcyjne stanowią zaledwie 5-10% wszystkich genów w genomie organizmu, lecz to one sterują większością procesów pozwalających komórkom na przetrwanie i adaptację do warunków otoczenia. Jak pokazały liczne badania prowadzone w ostatnich latach, część czynników transkrypcyjnych posiada własne kopie, zwane paralogami. Ich funkcja nie była dotychczas dokładnie znana, lecz naukowcy kierowani przez Ziva Bara-Josepha wykazali, że przechowywanie pozornie niepotrzebnych, zduplikowanych wersji genów ma krytyczne znaczenie dla ochrony komórki przed uszkodzeniami. Dzięki kompleksowej analizie aktywności licznych genów kodujących czynniki transkrypcyjne u drożdży piekarskich wykazano, że "wyłączenie" dowolnego z nich blokuje zwykle aktywność zaledwie 3% genów znajdujących się pod jego kontrolą. Pozostałą część utraconej aktywności rekompensowały z powodzeniem paralogi. Co ciekawe, większość z nielicznej grupy czynników transkrypcyjnych, które nie posiadały swoich paralogów, także były na swój sposób "zabezpieczone". W ich przypadku formą ochrony była możliwość bardzo ścisłej kontroli nad "obsługiwanymi" przez nie genami Sprawiała ona, że w razie mutacji genu kodującego dany czynnik transkrypcyjny często możliwe było utrzymanie przynajmniej częściowej aktywności kodowanego przez ten gen białka. Dokonane odkrycie pomoże badaczom w zrozumieniu przyczyn nieoczekiwanego zachowania komórek podczas wielu eksperymentów. Przez wiele lat naukowcy zastanawiali się, dlaczego blokowanie aktywności czynników transkrypcyjnych często nie dawało niemal żadnych efektów w postaci zmiany aktywności kontrolowanych przez nie genów. Zdobyta wiedza może więc ułatwić badania nad tak ważnymi zagadnieniami, jak wady rozwojowe czy liczne choroby nabywane przez ludzi na drodze mutacji.
  22. Organ tak ważny, jak mózg, musi być należycie zabezpieczony. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego zaobserwowali na jego powierzchni sieć "zapasowych" naczyń krwionośnych, które w normalnych warunkach niemal nie przenoszą krwi, lecz w sytuacji zablokowania naturalnych dróg dopływu krwi natychmiast otwierają się, przywracając krążenie życiodajnego płynu. Poprzednie badania wykazały, że w reakcji na niedokrwienie mózgu dochodzi do spowolnienia przepływu krwi, mierzonego jako szybkość poruszania się pojedynczych komórek. Było to uznawane za zjawisko niekorzystne, osłabiające dopływ tlenu oraz leków. Teraz okazuje się, że efekt ten jest kompensowany przez zwiększenie średnicy naczyń, dzięki czemu rzeczywisty przepływ krwi (tzn. jej objętość docierająca w określone miejsce w jednostce czasu) pozostaje na bezpiecznym poziomie. Istnienie drugiej, "zapasowej" sieci naczyń krwionośnych znacznie zwiększa prawdopodobieństwo przeżycia udaru. Jak tłumaczy główny autor studium, prof. David Kleinfeld, przypomina to nieco funkcjonowanie sieci ulic w dużym mieście: ruch miejski spowalnia się znacznie słabiej niż mogłoby się wydawać, ponieważ w momencie, kiedy jedna z ulic zostaje zablokowana, można przenieść się na inną. Wygląda na to, że właśnie do tego dochodzi na powierzchni mózgu. Sekretem skuteczności odkrytego systemu jest jego organizacja, charakteryzująca się istnieniem licznych rozgałęzień i obejść. Umożliwia ona dotarcie krwi do określonego miejsca w mózgu nawet wtedy, gdy część "awaryjnego" obiegu krwi zostanie zablokowana. Pozwala to na minimalizację uszkodzeń, do jakich dochodzi podczas udaru mózgu. Średnica to główny czynnik determinujący sposób przepływu krwi przez naczynia. Otwórz delikatnie naczynie, a zaobserwujesz ogromną zmianę w ilości przepływającej przez nie krwi, tłumaczy dr Andy Shih, jeden z autorów odkrycia, i dodaje: przepływ krwi jest przywrócony, a wiele wskazuje na to, że te naczynia są bardzo odporne na [efekty] udaru. Funkcjonują całkiem normalnie.
  23. Internet miał być remedium na wiele bolączek, w tym na rasizm. Gdy dopiero raczkował, wielu naukowców prorokowało, że dzięki anonimowości i rasowo obojętnej naturze tego medium, napięcia na tle innego koloru skóry będą w nim znacznie mniejsze, niż w innych dziedzinach życia. Badania profesor Brendeshy Tynes z University of Illinois dowodzą jednak, że coraz więcej młodych ludzi skarży się na rasową dyskryminację w Sieci. W grudniowym numerze pisma Journal of Adolescent Health pani Tynes wraz z Michaelem Giangiem, Davidem Williamsem i Geneene Thompson opublikowała artykuł pod tytułem Dyskryminacja rasowa w Sieci i psychologiczne dopasowanie wśród młodzieży. Nie od dzisiaj słyszymy o prześladowaniach w Internecie, ale dotychczas nie badano, jaki skutek wywołują online'owe prześladowania na tle rasowym. Chciałam sprawdzić, czy istnieje związek pomiędzy rasowymi prześladowaniami a negatywnymi skutkami psychologicznymi - mówi autorka badań. Moim celem było oddzielenie dyskryminacji w świecie rzeczywistym, od tej w Internecie. Jako że osoby o innym kolorze skóry spotykają się z dyskryminacją w codziennym życiu, chciałam sprawdzić, czy mimo tych doświadczeń, dyskryminacja w świecie wirtualnym wywołuje negatywne skutki psychologiczne - mówi profesor Tynes. Pani profesor stworzyła narzędzie pomiarowe, które pozwoliło jej zbadać poziom online'owego rasizmu. Okazało się, że 71% czarnych i 71% białych nastolatków oraz 67% osób należących do ras mieszanych, co najmniej raz doświadczyło w Sieci zawoalowanej dyskryminacji rasowej. Z jawnych i bezpośrednich przypadków rasizmu w Internecie doświadczyło 29% czarnych, 20% białych i 42% ras mieszanych. Badania Tynes sugerują, że niezależnie od rasy ofiary, online'owa dyskryminacja ma znaczący negatywny wpływ na zdrowie psychiczne. Pojawia się depresja, która mocniej i częściej dotyka w tym przypadku kobiet niż mężczyzn. Rasowa dyskryminacja pojawia się zarówno w komunikatorach, na forach dyskusyjnych, społecznościowych czy grach online'owych. Uzyskane przez Tynes wyniki różnią się od dotychczasowych badań nad rasizmem, których autorzy twierdzą, że rasizm wywiera większy negatywny wpływ na zdrowie psychiczne i fizyczne kolorowych. Pani Tynes mówi, że różnice w wynikach mogą wypływać z dobranej przez nią grupy badawczej. Profesor zaszokowało również odkrycie istnienia witryn skierowanych rzekomo do dzieci, które w rzeczywistości były zakładane przez grupy rasistowskie, a treść ich podstron różniła się od treści strony głównej i miała za zadanie "wychowywać" młodych ludzi na rasistów.
  24. Surfowanie po Internecie jest dla mózgu dorosłych w średnim i podeszłym wieku lepsze od czytania książek. Siłę oddziaływania Sieci można porównać do skuteczności rozwiązywania krzyżówek i układania puzzli. Przeglądanie stron WWW stymuluje większe obszary mózgu niż uznawane za stosunkowo bierną czynność czytanie (American Journal of Geriatric Psychiatry). Pobudzenie wywoływane przez Internet było tak duże i złożone, że Amerykanie uznali, że stały kontakt z nim jest świetnym sposobem na podtrzymywanie bystrości umysłu do późnych lat życia. Jednym słowem zespół doktora Gary'ego Smalla z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA) wykazał, że korzystanie ze zdobyczy technologicznych ostatnich czasów pociąga za sobą skutki natury fizjologicznej. Gdy badani w średnim i zaawansowanym wieku surfowali po Internecie, pobudzeniu ulegały centra mózgowe związane z podejmowaniem decyzji i skomplikowanym wnioskowaniem. W eksperymencie Kalifornijczyków wzięły udział 24 osoby ze zdrowym mózgiem w wieku od 55 do 76 lat. Połowa zetknęła się już wcześniej z Siecią, połowa nie miała w tej dziedzinie żadnych doświadczeń. W ten naturalny sposób wyodrębniono dwie grupy, dopasowane pod względem wieku, wykształcenia oraz płci. Członkowie obu zarówno szukali czegoś w Internecie, jak i czytali. W tym czasie wykonywano im funkcjonalny rezonans magnetyczny (fMRI). U wszystkich 24 ochotników podczas czytania odnotowano wzmożoną aktywność mózgu – uaktywniały się rejony odpowiadające za funkcje językowe, pamięć i umiejętności wzrokowe (znajdują się one w płatach skroniowym, ciemieniowym i potylicznym). Surfowanie po Sieci ujawniło jednak bardzo istotną różnicę między grupami. Podczas gdy u wszystkich aktywowały się obszary wzbudzane przez czytanie, u osób obeznanych z Internetem uruchamiały się dodatkowo rejony w płatach czołowym i skroniowym oraz okolicach zakrętu obręczy, które odpowiadają za podejmowanie decyzji i wnioskowanie. Co ciekawe, zjawisko występowało tylko u ludzi przeglądających wcześniej strony WWW. W porównaniu do niezaangażowanych technologicznie rówieśników, podczas kontaktu z Siecią aktywność ich mózgu wzrastała 2-krotnie silniej. Korzystanie z Internetu wymaga stałego decydowania, gdzie kliknąć, aby uzyskać odpowiednie informacje. Podczas czytania odwraca się po prostu kolejne kartki, można plastycznie wyobrażać sobie opisane sceny, ale cały proces decyzyjny ogranicza się do dylematu: zamknąć już książkę czy też "wgryźć się" w kolejny rozdział. Internetowi nowicjusze nie mają jeszcze wypracowanych strategii, które ułatwiają poruszanie się po cyfrowych zasobach. Stąd zaobserwowane różnice.
  25. Już niewielka dawka kofeiny przyjmowana każdego dnia może utrudnić rozwój choroby Alzheimera u osób z podwyższonym poziomem cholesterolu we krwi. Dowiedli tego naukowcy z North Dakota School of Medicine and Health Sciences, odpowiednika naszej akademii medycznej. W ramach eksperymentu króliki karmiono pokarmami bogatymi w cholesterol i jednocześnie ordynowano im kofeinę w dawce odpowiadającej filiżance kawy. Po dwunastu tygodniach porównano stan ich zdrowia z grupą kontrolną, w której zwierzęta odżywiały się identycznie, ale nie przyjmowały codziennej dawki używki. Najważniejszą z zaobserwowanych różnic była znacznie lepsza kondycja tzw. bariery krew-mózg w organizmach zwierząt, u których symulowano przyjmowanie czarnego trunku. Bariera krew-mózg jest naturalną bardzo szczelną błoną, oddzielającą przepływającą krew od elementów centralnego układu nerwowego. Pozwala ona na selektywne przenoszenie substancji odżywczych i jednoczesne blokowanie przenikania do mózgu większości toksyn. Niestety, system ten często zawodzi, szczególnie przy diecie obfitującej w cholesterol. Naruszenie tej naturalnej bariery naraża mózg na uszkodzenia, które mogą ostatecznie doprowadzić do rozwoju alzheimeryzmu. Działanie kofeiny polega najprawdopodobniej na zwiększaniu zdolności komórek wchodzących w skład bariery do utrzymywania się w ciasnej sieci. Pozwala to na poprawę szczelności naturalnej blokady i osłonięcie centralnego organu układu nerwowego przed szkodliwymi związkami. Odkrycie to wyjaśnia także przyczynę wcześniejszych doniesień, zgodnie z którymi zawarty w kawie alkaloid spowalnia stopniową utratę pamięci charakterystyczną dla choroby Alzheimera. Dr Jonathan Geiger, główny autor odkrycia, podkreśla praktyczne wnioski płynące z przeprowadzonych badań: Kofeina to bezpieczny i łatwo osiągalny lek. Jego zdolność do stabilizacji bariery krew-mózg oznacza, że może się ona stać ważnym elementem terapii przeciwdziałających rozwojowi chorób neurologicznych. Szczegóły odkrycia opisano w najnowszym numerze czasopisma Journal of Neuroinflammation.
×
×
  • Create New...