Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'alkaloid' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 11 wyników

  1. Mężczyźni, których paznokcie u stóp zawierają więcej nikotyny, ok. 3,5-krotnie częściej zapadają na raka płuca od panów z niższym stężeniem alkaloidu. Zespół Waela Al-Delaimy'ego z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego uważa, że ryzyko rozwoju choroby jest zaniżone w badaniach polegających na samoopisie jako jedynym źródle danych na temat palenia. Po pierwsze, ludzie często zaniżają liczbę wypalanych papierosów, a po drugie, niektórzy mogą palić mniej, ale silniej się zaciągać. Amerykanie poszukiwali pewniejszego wskaźnika ekspozycji na działanie nikotyny i dlatego skoncentrowali się na paznokciach u nóg. Rosną one wolno, dlatego w porównaniu do moczu czy śliny, stężenie nikotyny w ich ścinkach jest w miarę stałe. Najnowsze studium objęło mężczyzn, którzy w 1986 r. wypełnili kwestionariusz na temat stanu zdrowia. Co dwa lata oceniano go ponownie. W 1987 roku 33.737 mężczyzn dostarczyło obcięte paznokcie palców u stóp. W latach 1988-2000 u 210 z nich zdiagnozowano raka płuc. Naukowcy porównali paznokcie tych chorych z paznokciami osób, u których nie rozwinął się nowotwór. Paznokcie wykorzystano do oceny kontaktu z tytoniem w poprzedzającym roku. Okazało się, że stężenie nikotyny w ścinkach pozwalało oszacować ryzyko wystąpienia raka płuca, bez względu na podaną przez badanych liczbę wypalanych w przeszłości papierosów oraz niezależnie od tego, czy dany mężczyzna nadal palił. Ustalono, że ponad 10% panów z najwyższym poziomem nikotyny nigdy nie paliło. Ekipa Al-Delaimy'ego zaznacza, że sama nikotyna nie jest co prawda związkiem rakotwórczym, ale jej wyższe stężenia odpowiadają silniejszej ekspozycji na karcynogeny występujące w tytoniu.
  2. Naukowcom udało się wyizolować i wyhodować komórki macierzyste z kory cisa zachodniego (Taxus brevifolia). Roślina ta jest naturalnym źródłem paklitakselu – terpenowego alkaloidu o działaniu cytostatycznym. Ponieważ leczenie 1 pacjenta wymagało wycięcia ok. sześciu 100-letnich okazów, a gatunek ten powoli rośnie, szukano innych i przede wszystkim tanich metod produkcji paklitakselu na skalę przemysłową. Wcześniej podobne do paklitakselu związki uzyskiwano dzięki modyfikacji genetycznej szczepów bakteryjnych i grzybów. Najnowsze studium przeprowadzili specjaliści z Uniwersytetu w Edynburgu i koreańskiej firmy Unhwa Biotech. Akademicy i inżynierowie cieszą się, że lek na raka płuc, jajnika, sutka i jądra oraz nowotwory zlokalizowane w obrębie szyi i głowy będzie można pozyskiwać bez szkód dla środowiska. Ekstrahowanie z kory cisów wiązało się bowiem z powstawaniem niepożądanych produktów ubocznych. Koreańsko-brytyjska ekipa podkreśla, że komórki macierzyste, które są przecież samoodnawialne i zdolne do potencjalnie nieskończonej liczby podziałów, staną się zasobnym źródłem cytostatyku. Naukowcy wyhodowali także komórki macierzyste innych roślin leczniczych, co oznacza, że technikę można wykorzystać nie tylko do pozyskiwania paklitakselu. Podsumowując wyniki zaprezentowane na łamach pisma Nature Biotechnology, prof. Gary Loake wylicza, że ok. 1 na 4 stosowane obecnie leki ma pochodzenie roślinne.
  3. Psylocybina (4-PO-DMT), psychodeliczny alkaloid z rodziny tryptamin, który występuje w grzybach halucynogennych, może bezpiecznie poprawiać nastrój u odczuwających lęk chorych z zaawansowanymi nowotworami. Naukowcy z LA BioMed udowodnili, że poprawa nastroju i obniżenie lęku utrzymywały się do pół roku od podania alkaloidu. Badanie dwiema skalami – Skalą depresji Becka (po 6 miesiącach) i Inwentarzem Stanu i Cechy Lęku STAI (po 1 i 3 miesiącach) – wykazało istotną statystycznie poprawę. Wyniki skali POMS (Profile of Mood States) znalazły się na granicy istotności. Pracujemy z populacją chorych, która często nie reaguje dobrze na konwencjonalne terapie. Po leczeniu psylocybiną zarówno pacjenci, jak i ich rodziny wspominali o korzystnym efekcie w postaci zredukowania lęku. Nasze studium pokazuje, że psylocybinę można bezpiecznie podawać i że powinno się prowadzić dalsze badania halucynogenów, by określić ich potencjalne pożądane oddziaływania – tłumaczy szef zespołu dr Charles S. Grob. W latach 50. i 60. intensywnie badano psychodeliki. Wykazano wtedy m.in., że zmniejszają u pacjentów onkologicznych zapotrzebowanie na narkotyczne substancje przeciwbólowe, o poprawie nastroju i obniżeniu lęku nie wspominając. Na początku lat 70. akademicy musieli jednak porzucić swoje zainteresowania, ponieważ zaostrzono prawo federalne. Na szczęście po ponad 30 latach potrafiliśmy ożywić tę gałąź nauki pod ścisłym nadzorem stanowym i zademonstrować, że jest to bardzo obiecujący sposób eliminowania lęku i innych objawów psychiatrycznych. W ramach najnowszego studium Amerykanie pracowali z 12 osobami z zaawansowanymi nowotworami i lękiem w wieku od 36 do 58 lat. Podano im umiarkowaną dawkę psylocybiny rzędu 0,2 mg/kg, a przy innej okazji placebo, w tym przypadku witaminę B3. Ani badani, ani eksperymentatorzy nie wiedzieli, co kiedy zaaplikowano (podwójnie ślepa próba). Obie sesje przeprowadzono w odstępie kilku tygodni. Ochotników monitorowano przez 6 godzin od połknięcia preparatu; kontrolowano tętno, ciśnienie i temperaturę. W ciągu pierwszych godzin zachęcano ich do leżenia na łóżku z oczami zasłoniętymi przepaską i słuchania muzyki. Dwukrotnie przeprowadzano z nimi wywiad: po zakończeniu 6-godzinnej obserwacji i po upływie pół roku. Po dwóch tygodniach od zażycia psylocybiny wolontariusze byli mniej depresyjni i lękowi niż po podaniu niacyny. Pół roku później poziom depresji u wszystkich 12 osób był znacznie niższy, w porównaniu do stanu sprzed rozpoczęcia eksperymentu. Ochotnicy doświadczali lekko zmienionych stanów świadomości, ale nie pojawiły się niekorzystne fizjologiczne skutki uboczne. Wg ekipy Groba, wyższe dawki alkaloidu mogą dawać lepsze rezultaty, ale w przyszłości trzeba ocenić skuteczność i bezpieczeństwo takiego schematu terapeutycznego.
  4. Kapsaicyna kojarzy się z ostrym smakiem papryczek chili, maściami przeciwbólowymi, odchudzaniem czy zwalczaniem nadciśnienia. Okazuje się jednak, że jej działanie jest nie tylko prozdrowotne. Naukowcy z Hormel Institute (University of Minnesota) połączyli bowiem alkaloid z nowotworami skóry. Na razie nie jest znany mechanizm molekularny, za pośrednictwem którego się tak dzieje. Rola kapsaicyny w rozwoju nowotworów nadal wzbudza kontrowersje. Wcześniej wykazano bowiem, że niszczy ona mitochondria, czyli centra energetyczne komórek rakowych oraz prowadzi do ich apoptozy (programowanej śmierci). Zespół Ann Bode oraz Mun Kyung Hwanga i Zigang Donga wykazał jednak podczas testów laboratoryjnych, że kapsaicyna może działać jak kancerogen, zwłaszcza na etapie powstawania pierwotnych zmian prenowotworowych (ang. tumor promotion stage). Bode podkreśla, że ustalenie, iż kapsaicyna może wywoływać stan zapalny i oddziaływać na nowotworzenie, jest kluczowe dla jej studium. W szczególności budzi to obawy, że naturalny składnik ostrych odmian papryki, który wchodzi w skład sprzedawanych bez recepty maści przeciwbólowych, zwiększa ryzyko nowotworów skóry. Amerykanie zauważyli, że mediatorem w procesie rakotwórczego działania alkaloidu jest receptor czynnika wzrostu naskórka (ang. epidermal growth factor receptor, EGFR), a nie bólowy receptor waniloidowy VR1 (nazywany dziś po prostu receptorem TRPV1). Już kiedyś ustalono, że receptory EGFR występują w nowotworach w zwiększonej liczbie. Białka te aktywują wzrost komórek guza, a także wpływają na ich migrację i przeżywalność. Powierzchniowe zastosowanie kapsaicyny na skórze grzbietu zwykłych myszy i gryzoni pozbawionych receptorów TRPV1 wywoływało guzy u obu grup, ale częściej i większe u zwierząt zmodyfikowanych. Po potraktowaniu alkaloidem dochodziło do wzrostu stężenia enzymu zapalnego – cyklooksygenazy indukowanej COX-2.
  5. Pszczoły wolą nektar z niewielkimi ilościami nikotyny i kofeiny od nektaru pozbawionego tych substancji – twierdzą naukowcy z Uniwersytetu w Hajfie. Może to być osiągnięcie ewolucyjne, które miało – podobnie jak u ludzi – prowadzić pszczoły do uzależnienia – wyjaśnia profesor Ido Izhaki. Nektar jest wydzieliną miodników i stanowi wodny roztwór zapewniających energię cukrów, przede wszystkim glukozy i fruktozy. Nektary niektórych roślin zawierają niewielkie ilości toksycznych substancji, m.in. nikotyny czy kofeiny. W ramach omawianego studium entomolodzy postanowili sprawdzić, czy wymienione alkaloidy miały wabić pszczoły, czy też stanowią raczej produkt uboczny niekoniecznie związany z takim celem. Naturalnie nikotyna występuje w nektarach w stężeniach do 2,5 mg na litr, głównie w różnych odmianach Nicotiana glauca. Stężenie kofeiny, którą można znaleźć w kwiatach cytrusów, waha się w granicach od 11 do 17,5 mg na litr nektaru. W kwiatach grejpfruta poziom alkaloidu jest nawet wyższy, sięgając 94,2 mg/l. Chcąc dociec, czy owady wolą nektar z nikotyną bądź kofeiną, Izraelczycy sporządzili sztuczną mieszankę o różnej zawartości naturalnych cukrów i obu alkaloidów. Stężenia kofeiny i nikotyny zmieniały się od poziomów typowych dla nektarów do stężeń niewystępujących w naturze. Okazało się, że pszczoły wolały nektar z alkaloidami od nektaru czystego. Preferowane stężenie nikotyny to 1 mg/l, czyli podobnie jak w przyrodzie. Mając do wyboru wydzielinę z wyższą zawartością nikotyny lub całkowicie jej pozbawioną, owady "opowiadały się" za tą drugą. Badacze nie wiedzą, czy w toku ewolucji uzależniające substancje pojawiły się w nektarze, by zwiększyć skuteczność zapylania. Roślinom, które przetrwały dobór naturalny, udało się osiągnąć właściwy poziom uzależniających substancji. Dzięki temu mogą przyciągać, a nie odstraszać owady. Specjaliści z Hajfy mówią, że ich badanie wykazało istnienie preferencji, nie uzależnienia. Obecnie sprawdzają oni, czy pszczoły rzeczywiście stają się uzależnione od nikotyny i kofeiny.
  6. Amerykańscy naukowcy zauważyli, że nakładanie podczas zawału na skórę maści z kapsaicyną zmniejsza uszkodzenie mięśnia sercowego (Circulation). Dr Keith Jones z University of Cincinnati zaobserwował, że smarowanie alkaloidem skóry myszy w określonym miejscu wywołuje ciekawy efekt. Okazało się bowiem, iż nerwy czuciowe wysyłały sygnały aktywujące sprzyjające przeżyciu szlaki sygnalizacyjne wewnątrz komórek serca. Obecnie Jones współpracuje m.in. ze swoim kolegą z uczelni Nealem Weintraubem, by stworzyć analogiczny plan prób kapsaicynowych z udziałem ludzi. Amerykanin podkreśla, że kapsaicyna nie wywołuje efektów ubocznych i można ją z łatwością stosować zarówno w karetce, jak i na izbie przyjęć. Jeśli okaże się skuteczna u ludzi, metoda ta pozwoli ograniczyć uszkodzenia i/lub zapobiec śmierci wskutek zablokowania światła naczynia wieńcowego, ograniczając zakres i konsekwencje zawału serca. Po zastosowaniu kapsaicyny Jones i inni zaobserwowali aż 85-procentowy spadek nasilenia śmierci komórkowej. Co ciekawe, niewielkie nacięcie na brzuchu wiązało się z równie dużym, bo 81-proc. spadkiem. W obu przypadkach w grę wchodzą podobne mechanizmy neurologiczne. To najsilniejsze odnotowane dotąd oddziaływania kardioochronne. [...] Stanowią formę zdalnego wywierania wpływu za pomocą bodźców skórnych. Uruchamiają one kardioochronę na długo przed odblokowaniem zatkanego naczynia. Jones i Weintraub uważają, że skóra, największy organ ludzkiego ciała, wyewoluowała w taki sposób, by chronić organizm na wiele różnych sposobów. Posmarowanie jej kapsaicyną "oszukuje" ciało, by wysyłało sygnały ochronne. To może być coś podobnego do działania akupunktury. Niewykluczone, że istnieją podstawy neurologiczne, [...] które pozwoliłyby przełożyć metody medycyny Wschodu na język medycyny Zachodu. Obecnie Amerykanie chcą sprawdzić, jakie sensory wiążą się z konkretnymi aspektami ochrony narządu i jakie nasilenie specyficznego bodźca należy wybrać, by uzyskać pożądany skutek. To może zwiększyć szanse ludzi doświadczających udaru, szoku bądź potrzebujących przeszczepu. Naukowcy zaznaczają, że omawiana metoda jest nieinwazyjna i tania. Nie zachęcają jednak chorych, by czując, że mają zawał, rezygnowali z wzywania pogotowia i zaczynali smarować się pikantną maścią.
  7. Papryczki chili wywołują uczucie gorąca nie tylko wskutek podrażnienia receptorów w neuronach czuciowych. Okazuje się, że kapsaicyna nasila termogenezę, czyli proces wytwarzania ciepła. Yasser Mahmoud zauważył, że kapsaicyna zmienia aktywność SERCA - białka występującego w mięśniach. W normalnych warunkach skurcz powoduje uwolnienie kationów wapnia z retikulum endoplazmatycznego (ER). SERCA aktywnie pompuje kationy z powrotem do ER, wykorzystując przy tym energię z rozpadu wiązań ATP. Mięśnie ulegają wtedy rozluźnieniu. Po zjedzeniu pikantnej potrawy kapsaicyna wiąże się z SERCA i hamuje jego aktywność pompującą. ATP jest jednak nadal wykorzystywane. Ponieważ nie zachodzi transport jonów, cała energia przekształca się w ciepło. Mahmoud potwierdza, że kapsaicyna jest pierwszą naturalną substancją, która nasila termogenezę. Opisywane badania wyjaśniają, w jaki konkretnie sposób alkaloid papryczki zwiększa metabolizm i temperaturę ciała. Co prawda w czasie eksperymentów posłużono się dużymi dawkami kapsaicyny (zjedzenie takich ilości jest praktycznie niemożliwe), ale struktura cząsteczki pozwoli zapewne zaprojektować skuteczne leki przeciwko hipotermii.
  8. Już niewielka dawka kofeiny przyjmowana każdego dnia może utrudnić rozwój choroby Alzheimera u osób z podwyższonym poziomem cholesterolu we krwi. Dowiedli tego naukowcy z North Dakota School of Medicine and Health Sciences, odpowiednika naszej akademii medycznej. W ramach eksperymentu króliki karmiono pokarmami bogatymi w cholesterol i jednocześnie ordynowano im kofeinę w dawce odpowiadającej filiżance kawy. Po dwunastu tygodniach porównano stan ich zdrowia z grupą kontrolną, w której zwierzęta odżywiały się identycznie, ale nie przyjmowały codziennej dawki używki. Najważniejszą z zaobserwowanych różnic była znacznie lepsza kondycja tzw. bariery krew-mózg w organizmach zwierząt, u których symulowano przyjmowanie czarnego trunku. Bariera krew-mózg jest naturalną bardzo szczelną błoną, oddzielającą przepływającą krew od elementów centralnego układu nerwowego. Pozwala ona na selektywne przenoszenie substancji odżywczych i jednoczesne blokowanie przenikania do mózgu większości toksyn. Niestety, system ten często zawodzi, szczególnie przy diecie obfitującej w cholesterol. Naruszenie tej naturalnej bariery naraża mózg na uszkodzenia, które mogą ostatecznie doprowadzić do rozwoju alzheimeryzmu. Działanie kofeiny polega najprawdopodobniej na zwiększaniu zdolności komórek wchodzących w skład bariery do utrzymywania się w ciasnej sieci. Pozwala to na poprawę szczelności naturalnej blokady i osłonięcie centralnego organu układu nerwowego przed szkodliwymi związkami. Odkrycie to wyjaśnia także przyczynę wcześniejszych doniesień, zgodnie z którymi zawarty w kawie alkaloid spowalnia stopniową utratę pamięci charakterystyczną dla choroby Alzheimera. Dr Jonathan Geiger, główny autor odkrycia, podkreśla praktyczne wnioski płynące z przeprowadzonych badań: Kofeina to bezpieczny i łatwo osiągalny lek. Jego zdolność do stabilizacji bariery krew-mózg oznacza, że może się ona stać ważnym elementem terapii przeciwdziałających rozwojowi chorób neurologicznych. Szczegóły odkrycia opisano w najnowszym numerze czasopisma Journal of Neuroinflammation.
  9. Kapsaicyna, składnik odpowiedzialny za palący smak pikantnych odmian papryki, jest stosowana nie tylko jako składnik żywności. Niedawno odkryto jej zdolność do zabijania komórek nowotworowych, a nieco wcześniej dowiedziono, że u ptaków ma ona działanie... przeciwbólowe. Teraz, po stosunkowo krótkim czasie, dowiadujemy się kolejnej ciekawej rzeczy na temat tego alkaloidu. Okazuje się bowiem, że przynosi on ulgę w leczeniu bólu związanego z infekcją wirusem HIV. U niemal dwóch trzecich nosicieli tego śmiercionośnego wirusa rozwija się prędzej czy później choroba zwana polineuropatią dystalną. Jest to schorzenie związane ze stopniowym zanikiem neuronów odpowiadających m.in. za przewodzenie wrażeń bólowych. Paradoksalnie jednak często wiąże się to z silnym bólem, który w przypadku pacjentów zakażonych HIV jest wyjątkowo ciężki do leczenia. Jest to spowodowane zarówno samą aktywnością wirusa w komórkach, jak i efektami ubocznymi stosowanych terapii. Efektem jest upośledzenie zarówno kondycji fizycznej, jak i psychicznej pacjenta oraz pogorszenie jakości jego uczestnictwa w życiu społecznym. Do tej pory kapsaicynę stosowano w leczeniu niektórych neuropatii, lecz były to preparaty zawierające znacznie niższą dawkę tego środka. Poza tym nie pomagały one, niestety, w przypadku osób cierpiących z powodu rozwijającej się infekcji HIV. Wygląda jednak na to, że plastry zawierające znacznie wyższe dawki tego alkaloidu mogą okazać się rozwiązaniem tego kłopotu. Dotychczas nową terapię testowano na dwunastu pacjentach uskarżających się na stosunkowo silne bóle obu stóp, u których potwierdzono obecność wirusa w organizmie. Plastry nakładano jednorazowo na godzinę w miejscach o największym natężeniu bólu. Za miarę efektywności terapii posłużyła zmiana intensywności nieprzyjemnych odczuć w stopach, mierzona regularnie pomiędzy drugim a dwunastym tygodniem od podania kapsaicyny. Plastry okazały się bardzo skuteczne. Na podstawie wywiadu z pacjentami ustalono, że ból osłabł u nich średnio aż o 40 procent. Wyniki leczenia aż ośmiu spośród dwunastu osób uznano za "skuteczną odpowiedź na terapię", czyli redukcję nieprzyjemnych odczuć o co najmniej 30 procent. Cztery spośród nich wyznały w wywiadzie lekarskim, że przykre doznania osłabły o co najmniej połowę. Jedyny zaboserwowany dotychczas minus terapii to uczucie bólu, które pojawia się u niektórych pacjentów po dwóch dniach od aplikacji plastra. Na szczęście zanika on przed upływem pierwszego tygodnia leczenia i, jak pokazują wyniki, efekt ten jest całkiem trwały. Nie zaobserwowano żadnych istotnych zagrożeń dla zdrowia wynikających z podawania alkaloidu. Podobnie jak w przypadku wszystkich terapii eksperymentalnych, do ich ewentualnego wprowadzenia do powszechnego użycia minie jeszcze wiele czasu. Pocieszeniem jest jednak fakt, że ten sam środek może potencjalnie pomóc osobom cierpiącym na neuropatie związane z takimi chorobami, jak cukrzyca czy ciężkie zakażenie wirusem opryszczki.
  10. Chcesz schudnąć? Sięgnij po dania z papryczkami chilli. Najnowsze tajwańskie badania wykazały, że odpowiadająca za ich pikantny smak kapsaicyna nie dopuszcza do dojrzewania podstawowych komórek tkanki tłuszczowej, adypocytów. Na łamach marcowego wydania fachowego pisma Journal of Agricultural and Food Chemistry Gow-Chin Yen oraz Chin-Lin Hsu powołują się na wcześniejsze eksperymenty, które udowodniły, że kapsaicyna zmniejsza ilość tkanki tłuszczowej i tłuszczu we krwi. Naukowcy chcieli określić wpływ alkaloidu na preadypocyty i adypocyty z laboratoryjnych hodowli komórkowych. Odkryli, że kapsaicyna nie dopuszczała do wypełnienia się niedojrzałych lipocytów tłuszczem. Alkaloid przekazywał biochemiczny sygnał, który zapoczątkowywał apoptozę. Yen i Hsu podkreślają, że zaobserwowany efekt jest tylko nieco silniej wyrażony niż zjawiska, które zachodzą w treści żołądkowej osób przestrzegających wskazań diety z Tajwanu.
  11. Czy wypicie filiżanki kawy bezkofeinowej może kogoś postawić na nogi? Okazuje się, że tak, ponieważ niemal wszystkie kawy bezkofeinowe zawierają... kofeinę. Do takich wniosków doszli badacze z University of Florida, a ich spostrzeżenia opublikowano na łamach październikowego wydania Journal of Analytical Toxicology. Rezultaty ich badań mają niemałe znaczenie dla osób, które powinny unikać kofeiny z powodu określonych chorób, np. nadciśnienia, chorób nerek czy zaburzeń lękowych. Jeśli ktoś wypija 5-10 kubków kawy bezkofeinowej, dostarczona w ten sposób dawka kofeiny może osiągnąć poziom występujący po spożyciu kubka lub dwóch zwykłej kawy — napisał współautor studium, dr Bruce Goldberger. Naukowcy kupili 10 półlitrowych kubków kawy zaparzanej w ekspresie przelewowym. Pochodziły one z 9 sieci sklepów z kawą o zasięgu lokalnym lub krajowym. Potem mierzono zawartość kofeiny w każdym napoju. Tylko jedna z badanych kaw bezkofeinowych (Folgers Coffee Crystals) w ogóle nie zawierała kofeiny. W pozostałych zawartość alkaloidu wahała się od 8,6 do 13,9 mg. Zazwyczaj 0,5 l kawy z ekspresu przelewowego zawierało ok. 170 mg kofeiny. Jak zauważa Goldberger, nawet umiarkowane ilości kofeiny zwiększają u pewnych osób tętno, ciśnienie krwi, podniecenie i niepokój. Dr Roland Griffiths z Wydziału Medycznego Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa twierdzi, że tak niewielka dawka kofeiny jak 10 mg może wywoływać u wrażliwych jednostek zmiany behawioralne (w zachowaniu). Popularne napoje kawowe na bazie espresso, np. kawa latte, zawierają tyle kofeiny, co coca-cola, czyli ok. 31 miligramów. Należy podkreślić, że kawa bezkofeinowa nie jest napojem całkowicie pozbawionym kofeiny — podkreśla Griffiths.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...