Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'stężenie' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 38 wyników

  1. Mężczyźni, których paznokcie u stóp zawierają więcej nikotyny, ok. 3,5-krotnie częściej zapadają na raka płuca od panów z niższym stężeniem alkaloidu. Zespół Waela Al-Delaimy'ego z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego uważa, że ryzyko rozwoju choroby jest zaniżone w badaniach polegających na samoopisie jako jedynym źródle danych na temat palenia. Po pierwsze, ludzie często zaniżają liczbę wypalanych papierosów, a po drugie, niektórzy mogą palić mniej, ale silniej się zaciągać. Amerykanie poszukiwali pewniejszego wskaźnika ekspozycji na działanie nikotyny i dlatego skoncentrowali się na paznokciach u nóg. Rosną one wolno, dlatego w porównaniu do moczu czy śliny, stężenie nikotyny w ich ścinkach jest w miarę stałe. Najnowsze studium objęło mężczyzn, którzy w 1986 r. wypełnili kwestionariusz na temat stanu zdrowia. Co dwa lata oceniano go ponownie. W 1987 roku 33.737 mężczyzn dostarczyło obcięte paznokcie palców u stóp. W latach 1988-2000 u 210 z nich zdiagnozowano raka płuc. Naukowcy porównali paznokcie tych chorych z paznokciami osób, u których nie rozwinął się nowotwór. Paznokcie wykorzystano do oceny kontaktu z tytoniem w poprzedzającym roku. Okazało się, że stężenie nikotyny w ścinkach pozwalało oszacować ryzyko wystąpienia raka płuca, bez względu na podaną przez badanych liczbę wypalanych w przeszłości papierosów oraz niezależnie od tego, czy dany mężczyzna nadal palił. Ustalono, że ponad 10% panów z najwyższym poziomem nikotyny nigdy nie paliło. Ekipa Al-Delaimy'ego zaznacza, że sama nikotyna nie jest co prawda związkiem rakotwórczym, ale jej wyższe stężenia odpowiadają silniejszej ekspozycji na karcynogeny występujące w tytoniu.
  2. Chłopcy, którzy w ciągu pierwszych sześciu miesięcy życia szybko przybierają na wadze, wcześniej osiągają dojrzałość płciową. Jako młodzi dorośli są też wyżsi, mają bardziej rozwiniętą muskulaturę, wyższy poziom testosteronu i są silniejsi. W porównaniu do rówieśników, przeżywają inicjację seksualną w młodszym wieku i częściej przyznają się do współżycia w ubiegłym miesiącu, co oznacza większą liczbę partnerek w ciągu życia. Naukowcy z Northwestern University uważają, że wszystkie te zjawiska można wyjaśnić, odwołując się do działania testosteronu. Większość ludzi nie ma świadomości, że w pierwszym półroczu życia niemowlęta płci męskiej produkują w przybliżeniu tyle samo testosteronu, co dorosły mężczyzna. Przyglądaliśmy się przyrostowi wagi w tym szczególnym okienku czasowym wczesnego rozwoju, ponieważ w tym wieku poziom hormonu płciowego jest bardzo wysoki i pomaga w ukształtowaniu różnic między mężczyznami a kobietami – wyjaśnia autor studium antropolog prof. Christopher W. Kuzawa. Chłopcy, którzy szybko przybierają na wadze w 6-miesięcznym okresie, nie muszą się zmagać ze stresem żywieniowym. To dowód na to, że losy zdrowotne, a także losy podbojów miłosnych nie są zdeterminowane wyłącznie odziedziczonymi po przodkach genami. Jak można się było spodziewać, w ramach studium z udziałem Filipińczyków ustalono, że przeciętny mężczyzna był wyższy i bardziej muskularny od kobiet, a zakres różnic wydawał się wynikiem jakości odżywiania w pierwszych 6 miesiącach życia niemowlęcia płci męskiej. Od wielu lat zadajemy sobie pytanie, jak ważne są dziedziczność i środowisko jako czynniki wpływające na to, kim się stajemy. W ciągu ostatnich 20 lat dowiedzieliśmy się sporo o procesie zwanym plastycznością rozwoju, czyli sposobach reagowania organizmu na wydarzenia – np. stres i odżywienie - wczesnych etapów życia [plastyczność rozwoju polega na zmianie ekspresji poszczególnych genów płodu, przez co niekorzystne warunki środowiskowe ograniczają ich udział w prawidłowym rozwoju]. Wczesne doświadczenia mogą mieć permanentny wpływ na rozwój ciała, a ich efekty będą widoczne nawet w dorosłości. Istnieje dużo dowodów, że zjawisko to kształtuje ryzyko różnych chorób, takich jak zawał serca, cukrzyca i nadciśnienie [...]. Zespół Kuzawy wykazał, że męskie cechy (wzrost, masa mięśniowa i stężenie testosteronu) jako przeciwieństwo cech chorobowych także mają związek z plastycznością rozwoju. Innym sposobem rozumienia tego zjawiska jest stwierdzenie, że różnice międzypłciowe nie są trwale wdrukowane, ale podlegają wpływowi środowiska, zwłaszcza odżywiania. W studium uwzględniono 770 Filipińczyków w wieku od 20 do 22 lat, których losy śledzono przez całe życie. Wyniki wspólnych dociekań akademików z USA i Filipin opublikowano na łamach pisma Proceedings of the National Academy of Sciences.
  3. Pary, które na początku związku mają wyższy poziom oksytocyny we krwi, pozostają ze sobą dłużej od par z niższym stężeniem hormonu miłości (Psychoneuroendocrinology). Naukowcy z Uniwersytetu Bar-Ilan badali 60 par w wieku dwudziestu kilku lat, które zaczęły się spotykać w ciągu 3 ubiegłych miesięcy. Mierzono u nich poziom oksytocyny i gdy minęło pół roku, ponownie przyglądano się statusowi związku. Okazało się, że osoby z par z wyższym początkowym stężeniem hormonu z większym prawdopodobieństwem nadal ze sobą były, podczas gdy inni zdążyli się rozstać. Jak zauważają Izraelczycy, oksytocyna odgrywa ważną rolę w początkowych etapach romantycznego związku, a przywiązanie do partnera rozwija się zasadniczo podobnie jak przywiązanie matki do dziecka. Psycholodzy dywagują nawet, że sprej z oksytocyną można by wykorzystać w terapii. Na początku studium kobiety i mężczyzn z osobna wypytywano o obawy i nadzieje związane z relacją, a potem - już wspólnie - opowiadali oni o pozytywnych doświadczeniach. Od wszystkich pobrano krew. Pomyślano też o grupie kontrolnej złożonej z 43 singli. Okazało się, że stężenie oksytocyny u ludzi w "świeżych" związkach było średnio prawie 2 razy wyższe niż u samotnych. U par, które były dalej ze sobą po upływie 6 miesięcy, poziom hormonu utrzymywał się na stałym poziomie. Izraelczycy uważają, że stężenie oksytocyny na początkowych etapach związku można potraktować jako wskaźnik jego perspektyw. Autorzy eksperymentu podkreślają, że pary z wyższym poziomem hormonu okazywały sobie w czasie wywiadów więcej uczuć, dotykając się czy utrzymując kontakt wzrokowy. Takie zachowania podwyższają z kolei stężenie oksytocyny i miłosny krąg się zamyka... Ponieważ nie badano poziomu hormonu przed wejściem w związek, nie wiadomo, jaki jest kierunek zależności: czy to miłość nasila jej sekrecję, czy też osoby z wyższym stężeniem hormonu mają silniejszą tendencję do wiązania się i pozostawania w parach.
  4. Szwedzcy naukowcy odkryli, że obniżony poziom beta-amyloidu o długości 42 reszt aminokwasowych (Aβ42) w płynie mózgowo-rdzeniowym występuje 5-10 lat przed tym, nim u osoby z łagodnymi zaburzeniami poznawczymi rozwinie się choroba Alzheimera (ChA). Artykuł na ten temat ukazał się w Archives of General Psychiatry. Dr Peder Buchhave z Uniwersytetu w Lund śledził, średnio przez 9,2 roku, losy 137 osób, które wzięły wcześniej udział w innym badaniu kohortowym (wszystkie cierpiały na łagodne zaburzenia poznawcze). W tym czasie u 72 (53,7%) rozwinęła się choroba Alzheimera, a u 21 (15,7%) inne postaci demencji. W porównaniu do chorych, u których nie rozwinęła się ChA, u badanych niemających tyle szczęścia na wstępie w płynie mózgowo-rdzeniowym odnotowano obniżony poziom Aβ42 oraz podwyższone fosforylowane (p-tau) oraz całkowite białko tau (t-tau, od ang. total tau). Szwedzi stwierdzili, że początkowe stężenie Aβ42 było obniżone w podobnym stopniu u pacjentów z łagodnymi zaburzeniami poznawczymi, którzy zapadli na ChA w ciągu 5 lat (grupa wczesnego ChA) oraz dopiero po upływie 5-10 lat (grupa późna). Poziom t-tau i p-tau był jednak znacznie wyższy w pierwszej z wymienionych grup.
  5. Osoby z niskim poziomem żelaza we krwi są bardziej zagrożone niebezpiecznymi zakrzepami. Doniesienia na ten temat pojawiły się w specjalistycznym wydawnictwie Thorax. Naukowcy z Imperial College London zbadali pacjentów z chorobą Rendu-Oslera-Webera (wrodzoną naczyniakowatością krwotoczną, ang. hereditary hemorrhagic telangiectasia, HHT), u których w okresie pokwitania na błonach śluzowych, w tym nosa czy przewodu pokarmowego, pojawiają się podatne na urazy naczyniaki. Wcześniejsze badania wykazały, że u osób z HHT częściej tworzą się skrzepliny, nie było jednak wiadomo dlaczego. U większości naszych pacjentów, którzy mają zakrzepy, nie występują znane czynniki ryzyka. Sądziliśmy, że badanie ludzi z HHT może nam powiedzieć coś ważnego o szerszej populacji - opowiada dr Claire Shovlin. Zespół Imperial College London analizował próbki krwi 609 pacjentów, którzy w latach 1999-2011 odwiedzali klinikę HHT przy Szpitalu Hammersmith. Szukano różnic między osobami z zakrzepami i bez. Wielu chorych miało przez krwawienia niski poziom żelaza. Naukowcy stwierdzili, że niskie stężenie Fe we krwi stanowiło ważny czynnik ryzyka zakrzepów. Pacjenci zażywający preparaty żelaza nie znajdowali się w grupie podwyższonego ryzyka, co dość jednoznacznie wskazywało na niedobory tego pierwiastka jako przyczynę skrzeplin. Poziom żelaza waha się w ciągu dnia, dlatego tak istotne dla wyników ekipy Shovlin było przestrzeganie stałej pory. Nasze studium pokazuje, że u osób z HHT niski poziom żelaza we krwi jest potencjalnie uleczalnym czynnikiem ryzyka zakrzepów. Jeśli odkrycia odnoszą się do populacji generalnej, miałyby odniesienie do niemal wszystkich działów i obszarów medycyny. Związek między stężeniem żelaza a zakrzepami wydaje się opierać na czynniku VIII. Jego wysoki poziom stanowi czynnik ryzyka zakrzepów, a skądinąd niskie stężenia Fe są silnie związane z wyższymi poziomami czynnika VIII. Ponadto na genie kodującym czynnik VIII występują miejsca, gdzie mogą się wiązać białka wiążące żelazo, co uprawomocnia teorię, że poziom żelaza reguluje gen czynnika VIII. Możemy spekulować, że w kategoriach ewolucyjnych wspieranie krzepliwości może być korzystne, aby nie doszło do dalszej utraty krwi - podsumowuje Shovlin.
  6. Osoby, które lubią słodycze, mogą zaszkodzić nie tylko swojej wadze i zębom, ale również skórze. Jeśli ktoś ma wyższy poziom glukozy w surowicy, wydaje się ludziom starszy, niż jest w rzeczywistości, bo najwyraźniej skóra szybciej się starzeje. Zespół Diany van Heemst z Uniwersytetu w Lejdzie podzielił 569 zdrowych uczestników Lejdejskiego Studium Długowieczności na 3 grupy, odpowiadające niskiemu, średniemu i wysokiemu poziomowi glukozy we krwi po posiłku. Holendrzy badali także 33 cukrzyków. Na późniejszym etapie eksperymentu 60 sędziów poproszono o obejrzenie fotografii uczestników i ocenę ich wieku. Okazało się, że osoby z wyższym poposiłkowym stężeniem glukozy wyglądały starzej, nawet gdy wzięto poprawkę na wiek, palenie i zamiłowanie do opalania (wśród czynników potencjalnie zaburzających wymieniano także poziom insuliny, stopień zniszczenia zdjęcia, płeć oraz wskaźnik masy ciała). Postrzegany średni wiek wynosił w pierwszej grupie, z najniższym poziomem glukozy, 59,6, a wśród diabetyków 61,2 roku. Nawet gdy wzięto pod uwagę wyłącznie niecukrzyków, osoby z najniższym cukrem dzieliła od grupy z najwyższym poziomem glukozy różnica jednego roku (59,6 vs. 60,6). U ludzi niechorujących na cukrzycę postrzegany wiek zwiększał się o 0,4 roku na każdy wzrost poziomu glukozy w surowicy o 1 mmol/L. W przyszłości trzeba będzie sprecyzować, jaki mechanizm łączy poziom glukozy z postrzeganym wiekiem.
  7. U niemowląt z niskim stężeniem hormonu stresu kortyzolu w ślinie na późniejszym etapie życia rozwija się mniej alergii. Wyniki badań zespołu z Karolinska Institutet ukazały się w grudniowym numerze Journal of Allergy and Clinical Immunology. W ostatnich dziesięcioleciach liczba przypadków dziecięcych alergii znacznie wzrosła, zwłaszcza na Zachodzie. Uznaje się, że odpowiada za to kombinacja czynników środowiskowych i związanych ze stylem życia, która występuje w czasie ciąży i we wczesnym dzieciństwie. Czynniki psychologiczne i hormon stresu kortyzol są związane z chorobami alergicznymi. Nasze studium wykazało, że dzieci, u których w niemowlęctwie występuje niskie stężenie kortyzolu w ślinie, w porównaniu do rówieśników, rzadziej chorują na alergie w 1.-2. roku życia - wyjaśnia dr Fredrik Stenius. Wcześniej szwedzki zespół opisał związek między antropozoficznym stylem życia (wg Steinera) a niższą zachorowalnością na alergie u dzieci w wieku szkolnym. Teraz natrafiliśmy na ślad podobnej korelacji w rodzinach niemowląt, które hołdują tym samym zasadom. Takie maluchy mają niższy poziom kortyzolu. W Szwecji ludzie prowadzący antropozoficzny tryb życia spożywają pokarmy zawierające dużo kwasu mlekowego, np. kiszone warzywa i jogurty, nie szczepią dzieci - wyjątkiem są polio i tężec (na odrę choruje ponad połowa takich maluchów) - preferują karmienie piersią oraz unikają zażywania antybiotyków czy leków przeciwbólowych. Ekipa Steniusa oceniała związek między poziomem kortyzolu w ślinie w 6. miesiącu życia a objawami alergii w pierwszych 2 latach życia. Próbki śliny pobrano od 203 półrocznych niemowląt. Poza tym w wieku 6, 12 i 24 miesięcy pobierano próbki krwi, które następnie analizowano pod kątem specyficznych przeciwciał IgE. Dane nt. symptomów alergii uzyskano w czasie kilkakrotnego badania. Związek między stężeniem kortyzolu w ślinie w niemowlęctwie a uwrażliwieniem alergicznym i alergiami wskazuje na rolę zmiany działania osi podwzgórze-przysadka-nadnercza w etiologii tego typu chorób.
  8. Takie rozwiązanie to marzenie wielu lekarzy i laborantów: mikroigły, w których pustym wnętrzu znajdują się różne elektrochemiczne czujniki. W ten sposób można na bieżąco monitorować przez dłuższy czas chemię całego organizmu, w tym poziom cukru. Wewnątrz mikroigieł umieściliśmy kanaliki z szeregiem elektrochemicznych czujników, które można wykorzystać do wykrywania specyficznych cząsteczek albo wartości pH - wyjaśnia dr Roger Narayan z Uniwersytetu Stanowego Karoliny Północnej. Stosowane obecnie technologie bazują na pobieraniu próbek i badaniu ich. Tutaj badanie ma charakter ciągły, pozwalając np. na monitorowanie poziomu cukru we krwi diabetyka. Jak opowiada Narayan, w mikroigłach przynamniej jeden z wymiarów nie przekracza 1 milimetra. Pomysł jest taki, by dostosowane do indywidualnych potrzeb macierze czujników mikroigłowych wmontowywać w urządzenia przenośne, np. zegarki, znajdując dzięki temu odpowiedź na specyficzne pytania medyczne lub badawcze. Warto też zaznaczyć, że mikroigły są bezbolesne. Naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Karoliny Północnej, Sandia National Laboratories i Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego zbudowali na próbę mikroigłę z umieszczonymi wewnątrz czujnikami do pomiaru pH, glukozy i kwasu mlekowego (zastosowano detekcję amperometryczną). Z tym ostatnim wiążą sportowe nadzieje, wspominając, że za jego pomocą dałoby się określić stężenie metabolitu w mięśniach nie przed lub po wysiłku, ale w jego trakcie. Kiedy w ramach eksperymentu akademicy zmodyfikowali materiał za pomocą komórkoopornej powłoki (Lipidure), zahamowano przyleganie makrofagów. W ciągu 48 godzin nie doszło do rozwarstwienia powłoki.
  9. By zbadać za pomocą glukometru paskowego poziom cukru we krwi, trzeba sobie nakłuć palec. Z najnowszych doniesień wynika jednak, że już wkrótce kroplę krwi może zastąpić łza. Raport zespołu Marka Meyerhoffa z University of Michigan na ten temat ukazał się w piśmie Analytical Chemistry. Testując elektrochemiczny czujnik na królikach, Amerykanie wykazali, że poziom cukru we łzach odpowiada poziomowi we krwi. Naukowcy podkreślają, że diabetycy stanowią ok. 5% światowej populacji. Na dodatek przez epidemię otyłości liczba chorych rośnie. Dla niektórych ludzi nakłuwanie palca jest na tyle przykrym doświadczeniem, że zniechęca ich to do regularnego badania. Nikomu nie trzeba zaś chyba mówić, jak poważne mogą być konsekwencje nieleczonej cukrzycy. "Łzawe" rozwiązanie może więc uratować komuś zdrowie, a nawet życie. Na razie akademicy nie ujawnili, czy i ewentualnie kiedy należy się spodziewać komercjalizacji urządzenia, choć wniosek patentowy został już złożony. Skoro ludzie boją się igieł, mimo wszystko nie wiadomo, jak zareagują na nowe urządzenie, które zawiera podobne z wyglądu elementy. W opracowaniu Qinyi Yan, członkini zespołu prof. Meyerhoffa, znalazła się bowiem wzmianka, że amperometryczny czujnik połączono tu z rurką kapilarną o średnicy 0,84 mm, za której pomocą zbiera się 4-5 mikrolitrów (μL) płynu łzowego. Ekipa przeprowadziła 2 oddzielne eksperymenty. Objęły one 12 królików. Poziom glukozy we łzach i krwi mierzono co pół godziny. Na czas 8 godzin zwierzęta poddawano znieczuleniu. Amerykanie ujawnili, że czujnik wykazuje wysoką wybiórczość w stosunku do glukozy, pomijając wpływ potencjalnie zaburzających związków, takich jak kwas moczowy i askorbinowy. Co istotne, jest on w stanie wykryć stężenia glukozy rzędu 1,5 mikromola (μM). Jako ciekawostkę Yan podaje fakt, że pomysł, by zastąpić krew łzami, narodził się już w latach 50. ubiegłego wieku. Absolwentka chińskiego Nanjing University zaznacza, że po ustaleniu, że stężenia glukozy w łzach i krwi sobie odpowiadają, przed wdrożeniem tego rozwiązania u ludzi trzeba znaleźć sposób na zbieranie płynu łzowego bez stymulacji. Zwiększenie produkcji łez rozcieńczyłoby roztwór, obniżając naturalny poziom cukru. Pozyskując materiał do badań, nie można by też naruszać naczyń kapilarnych oka, ponieważ stężenie glukozy byłoby z kolei znacznie wyższe od oryginalnego.
  10. U większości gatunków ptaków samce mają bardziej rozwinięte i kolorowe upierzenie od samic. W ten sposób sygnalizują kondycję organizmu, konkurują z innymi samcami i wabią partnerkę. Ponieważ zależy to od poziomu testosteronu, ornitolodzy postanowili sprawdzić, czy u gatunków z odwróconymi rolami płciowymi, czyli np. u przepiórników prążkowanych, gdzie samice są poligamiczne, a jaja wysiadują i potomstwem opiekują się samce, u samic z wyraźniej zaznaczonymi drugorzędowymi cechami płciowymi (intensywniejszą barwą) stężenie androgenu również jest wyższe. Kolorowe upierzenie i długie pióra mogą wyrażać kondycję samca, bez potrzeby dalszego demonstrowania siły fizycznej w walce wręcz. Ogranicza to, oczywiście, ryzyko niebezpiecznych dla zdrowia i życia urazów. Wielkość i intensywność zabarwienia piór, np. czarnego śliniaka u wróbla zwyczajnego, zależy od poziomu testosteronu; samce z wyższym stężeniem mają większy i silniej zabarwiony śliniak. Niewiele wiadomo o funkcji i regulacji koloru upierzenia u samic ptaków. Przeważnie samice mają mało wyraziste barwy, a poszczególne osobniki prawie się od siebie nie różnią, jednak u kilku gatunków ptaków doszło do odwrócenia ról: to samice bronią terytoriów i walczą o względy samców. Później w ogóle nie interesują się wysiadywaniem jaj i wychowaniem młodych, pozostawiając to partnerowi. Christina Muck i Wolfgang Goymann z Instytutu Ornitologii Maxa Plancka w Seewiesen postanowili zbadać jeden z takich gatunków - przepiórnika prążkowanego z południowo-wschodniej Azji. Przez rok pary przepiórników trzymano w dużych budkach lęgowych. By monitorować poziom testosteronu, regularnie pobierano krew. Poza tym ptaki ważono, a u samic fotografowano czarne śliniaki na podgardlu (potem komputerowo oceniano ich rozmiary i intensywność zabarwienia). Niemcy wyjaśniają, że samce tego gatunku są mniejsze od samic i nie mają śliniaków. Okazało się, że poziom testosteronu był podobny u samic i samców. Nie zaobserwowano dużych zmian sezonowych. Ogólnie stężenie androgenu było dość niskie, co jest typową cechą gatunków, u których nie występuje zaakcentowana sezonowość zachowań płciowych. Ornitolodzy odkryli silny związek między poziomem testosteronu u samic a wielkością i intensywnością zabarwienia łaty na podgardlu, a także rozmiarami ciała (im więcej hormonu, tym większy i czarniejszy śliniak oraz gabaryty). U samców nie występowała tego typu korelacja. To zadziwiające, że odwróceniu ról płciowych w zachowaniu towarzyszy odwrócenie zależności hormonalnej w ekspresji drugorzędowych cech płciowych - emocjonuje się Muck.
  11. Osoby z za wysokim poziomem złego cholesterolu LDL powinny się raczej zwrócić ku pokarmom obniżającym poziom cholesterolu, np. awokado, orzechom i soi, niż decydować się na przejście na dietę zawierającą niewielkie ilości tłuszczów nasyconych. Naukowcy dowiedli, że w pół roku dzięki łącznemu oddziaływaniu tych pierwszych można osiągnąć o wiele lepsze rezultaty. Doktor David Jenkins ze Szpitala św. Michała przy Uniwersytecie w Toronto postanowił porównać skuteczność diety składającej się z szeregu produktów czy związków uznanych przez amerykańską Administrację ds. Żywności i Leków za obniżające poziom LDL w surowicy z inną kontrolną dietą. Obu przestrzegano przez 6 miesięcy. Dieta kontrolna obfitowała w błonnik i pełne ziarna, ale nie uwzględniała pokarmów/związków objętych przez dietę eksperymentalną: steroli roślinnych, białek sojowych, orzechów i lepkich włókien. W studium wzięło udział 351 osób z hiperlipidemią (zespołem zaburzeń metabolicznych objawiających się podwyższonym stężeniem frakcji cholesterolu lub trójglicerydów) z 4 ośrodków w Kanadzie: Quebecu, Toronto, Winnipeg i Vancouver. Między czerwcem 2007 a lutym 2009 r. wylosowane je do jednej z trzech grup. Pierwsza (kontrolna) przechodziła na dietę z obniżoną zawartością tłuszczów nasyconych. Badanych przestrzegających diety złożonej z obniżających cholesterol produktów podzielono na 2 podgrupy: jedna odbywała w ciągu 6 miesięcy tylko dwie kilkudziesięciominutowe sesje konsultacyjne, a druga siedem. Pod koniec eksperymentu okazało się, że osiągnęły one bardzo zbliżone wyniki. Od uczestników nie wymagano ograniczania liczby kalorii ani nie dostarczano im pokarmów. Wszyscy podobnie schudli: zrzucili między 1,2 a 1,7 kg. Naukowcy stwierdzili, że w grupie kontrolnej poziom LDL w surowicy spadał od początku badania do 24. tygodnia o 3% lub inaczej mówiąc o 8 mg/dl. W podgrupie eksperymentalnej z rutynową częstotliwością konsultacji spadek wynosił 13,1% (24 mg/dl), a w podgrupie z konsultacją intensywną 13,8% (26 mg/dl). Kanadyjczycy podkreślają, że w studium uwzględniono głównie białych ludzi z lekką nadwagą i niskim ryzykiem choroby serca, nie wiadomo więc, czy podobny efekt wystąpi w populacjach pacjentów wyższego ryzyka, czyli z większą nadwagą lub otyłych. Jakkolwiek by nie było, wygląda na to, że warto sięgać soję, soczewicę, tofu czy pistacje.
  12. Dodatek melasy pozwala ograniczyć szkodliwość wysokotłuszczowej diety. Dochodzi m.in. do spadku wagi. Na razie przeprowadzono badania na zwierzętach, ale już na przyszły rok zaplanowano testy kliniczne z udziałem ludzi. Autorem studium jest dr Richard Weisinger z La Trobe University. Na czas 12-tygodniowego eksperymentu Australijczyk podzielił myszy na 3 grupy. Kontrolnej cały czas podawano zwykłą wysokotłuszczową paszę, a u dwóch pozostałych zastosowano suplementację 2- i 4-procentowym ekstraktem melasy (do badań wybrano melasę, ponieważ zawiera dużo będących przeciwutleniaczami polifenoli). Każda grupa spożywała podobną ilość pokarmu. Okazało się, że po 3 miesiącach gryzonie z grupy karmionej 4-proc. melasą ważyły mniej, udało się też ograniczyć otłuszczenie ich ciała. Poza tym naukowcy stwierdzili we krwi niższe stężenie wytwarzanej przez komórki tkanki tłuszczowej leptyny (leptyna jest hormonem odpowiadającym za przekazywanie podwzgórzu informacji nt. stopnia odczuwanego głodu). Naukowcy zauważyli, że konsumpcja melasy prowadziła do zwiększenia liczby kalorii traconych z odchodami. Wzrastała też ekspresja genów dla kilku biomarkerów metabolicznych wątroby i adipocytów. Dodatek melasy do wysokotłuszczowej diety wydaje się zmniejszać masę ciała i otłuszczenie głównie za pośrednictwem ograniczenia absorpcji kalorii.
  13. Tradycyjnie postrzega się cząsteczki RNA jako matryce z instrukcją do budowy białek, tymczasem biolodzy szacują, że ok. 97% ludzkiego RNA nie zawiera tego typu kodów. Niektóre niekodujące RNA mogą włączać i wyłączać geny oraz wpływać na działanie protein. Najnowsze badania doktora Ranjana Perery z Sanford-Burnham Medical Research Institute i współpracowników z University of Queensland wykazały, że w komórkach ludzkiego czerniaka złośliwego zwiększa się stężenie długiego niekodującego RNA (lncRNA), oznaczanego symbolem SPRY4-IT1. Sprzyja to przeżywalności oraz rozprzestrzenianiu tych komórek. Niekodujące RNA są uznawane za komórkowe śmiecie, ale my i inni naukowcy zadaliśmy sobie następujące pytanie: skoro nie stanowią kodu dla białek, co właściwie robią w komórce? Byliśmy szczególnie zainteresowani rolą spełnianą przez mikroRNA i lncRNA w genezie ludzkiego czerniaka złośliwego. Perera porównywał lncRNA kilku linii komórkowych czerniaka, prawidłowych komórek skóry oraz próbek pobranych od 30 różnych pacjentów. Okazało się, że poziom jednego z lncRNA, SPRY4-IT1, był wysoki w komórkach czerniaka, ale nie w zdrowych komórkach skóry. Naukowcy postanowili więc sprawdzić, co się stanie po sztucznym obniżeniu poziomu SPRY4-IT1 w komórkach czerniaka. Doprowadziło to do upośledzenia wzrostu oraz nasilenia śmierci komórkowej. Co więcej, zaobserwowano ograniczenie zdolności opanowywania macierzy zewnątrzkomórkowej (np. rozpuszczania białek macierzy), czyli zaburzenie wczesnego etapu tworzenia przerzutów. Nasilona ekspresja SPRY4-IT1 w komórkach czerniaka, akumulacja tego RNA w cytoplazmie oraz jego wpływ na dynamikę komórkową sugerują, że wzrost stężenia SPRY4-IT1 może odgrywać ważną rolę w molekularnych podstawach tego nowotworu. Bazując na opisanych odkryciach, uważamy, że SPRY4-IT1 należałoby uznać za wczesny biomarker czerniaka – podsumowuje Perera.
  14. Naukowcy z holendersko-brytyjskiego zespołu wykazali, że podanie ludziom pod język tabletki z testosteronem zmniejsza zdolność wnioskowania o czyichś stanach umysłu/emocjach na podstawie wyglądu okolic oczu. W takich okolicznościach trudno więc mówić o empatii. Okazało się też, że efekty działania testosteronu można było przewidzieć, uwzględniając prenatalny marker stężenia tego androgenu - wskaźnik długości palca wskazującego do serdecznego (2D:4D). U mężczyzn palec serdeczny (4.) jest przeważnie dłuższy od wskazującego (2.), a u kobiet mają one porównywalną długość. Wyniki opisywanego badania stanowią ważny dowód w dyskusji nad androgenową teorią autyzmu - chłopcy chorują częściej, a jednym z objawów jest nieradzenie sobie z "odczytywaniem" umysłów osób z otoczenia. Profesorowie Jack van Honk z Uniwersytetu w Uterchcie i Simon Baron-Cohen z Uniwersytetu w Cambridge zaprojektowali eksperyment, w którym posłużyli się testem "Reading the Mind in the Eyes". Pozwala on stwierdzić, jak dobrze dana osoba potrafi wywnioskować, co myśli lub czuje uwieczniony na zdjęciu człowiek, mając do dyspozycji wyłącznie układ mięśni wokół oczu. Psycholodzy zbadali 16 młodych kobiet. Zdecydowano się na uwzględnienie wyłącznie pań, by zmaksymalizować szanse na odnotowanie obniżenia empatii. Warto przypomnieć, że płcie różnią się zdolnością do współodczuwania i kobiety wypadają pod tym względem znacznie lepiej od mężczyzn. Okazało się, że tabletka z testosteronem znacząco obniżała zdolność wyciągania wniosków na podstawie fotografii. Poza tym im bardziej zmaskulinizowany stosunek długości palców wskazującego i serdecznego, tym silniejszą zmianę obserwowano. Jesteśmy podekscytowani odkryciem, ponieważ sugeruje, że prenatalny poziom testosteronu określa późniejszy wpływ tego hormonu na mózg - podkreśla Honk. Baron-Cohen dodaje zaś, że studium pokazuje [...], jak drobne różnice hormonalne mogą znacząco oddziaływać na empatię.
  15. Przeprowadzka do innego kraju może zmienić stężenie testosteronu u mężczyzn, oddziałując w ten sposób na ich popęd płciowy i ryzyko wystąpienia różnych chorób, np. raka gruczołu krokowego (Journal of Clinical Endocrinology & Metabolism). Zespół Jane Cauley z University of Pittsburgh w Pensylwanii zwrócił uwagę na dwa fakty i postanowił sprawdzić, czy mają ze sobą coś wspólnego. Po pierwsze, naukowcy przypomnieli, że hormony płciowe, takie jak testosteron czy estradiol, wpływają na różne choroby związane z wiekiem. Po drugie, częstość występowania tych chorób nie jest taka sama w poszczególnych państwach. Czy może więc być tak, że mężczyzn z różnych krajów cechuje różny poziom testosteronu? By odpowiedzieć na to pytanie, Amerykanie analizowali próbki krwi 5003 panów powyżej 65. roku życia z Hongkongu, Japonii, Szwecji, Trynidadu i Tobago oraz USA. Do zmierzenia stężenia androgenów, estrogenów oraz prekursorów/metabolitów hormonów płciowych w surowicy wykorzystali spektrometrię mas, poziom globuliny wiążącej hormony płciowe (SHBG) oceniono zaś metodą radioimmunologiczną (ang. radioimmunoassay, RIA). Biorąc poprawkę na wiek i wagę panów, ustalono, że ogólny poziom testosteronu w Stanach Zjednoczonych, Szwecji i Tobago był podobny, podczas gdy u mieszkańców Hongkongu i Japonii aż o ok. 20% wyższy niż u pozostałych badanych. U Japończyków stwierdzono jednocześnie wyższe stężenie SHBG, przez co poziom wolnego testosteronu w tkankach bardzo spadał. W wyniku tego zjawiska obywateli Kraju Kwitnącej Wiśni cechował najniższy poziom aktywnego testosteronu. Co ciekawe, u Azjatów, którzy przeprowadzali się do USA, poziom testosteronu upodabniał się do wskaźników typowych dla Amerykanów pochodzenia europejskiego. Jak tłumaczy Cauley, wskazuje to na rolę czynników środowiskowych. Kiedy z kolei akademicy skupili się na wolnym estradiolu, ustalili, że jego stężenie było od ok. 10 do 16% wyższe u mężczyzn o pochodzeniu afrykańskim, którzy żyli na Tobago lub w USA. Tego typu wzorzec wskazuje na podłoże genetyczne. W przypadku Japończyków poziom wolnego estradiolu był relatywnie niski. Uzyskane wyniki są bardzo ważne, ponieważ poziom testosteronu ma związek z ryzykiem chorób sercowo-naczyniowych i demencji, stężenie testosteronu i estradiolu łącznie kształtują popęd, a estradiol wydaje się mieć coś wspólnego z cukrzycą typu 2. W przyszłości zespół zamierza przeanalizować rozkład geograficzny innych hormonów.
  16. Niski poziom testosteronu u starszych mężczyzn jest związany z początkiem choroby Alzheimera (Journal of Alzheimer's Disease). Niskie stężenie testosteronu może zwiększać podatność na alzheimeryzm. [Dla lekarza] oznacza to, że powinien zwrócić baczniejszą uwagę na niski poziom androgenu u ludzi z problemami pamięciowymi oraz innymi objawami upośledzenia funkcjonowania poznawczego – zaznacza dr John E. Morley z Saint Louis University. Pracami zespołu kierował dr Leung-Wing Chu z Queen Mary Hospital na Uniwersytecie Hongkońskim. Naukowcy zbadali 153 Chińczyków w wieku 55 lat i starszych. U 47 stwierdzono łagodne zaburzenia poznawcze (ang. mild cognitive impairment, MCI). Okazało się, że w ciągu roku w podgrupie z zaburzeniami pamięci u 10 pacjentów symptomy na tyle się pogłębiły, że zaczęto podejrzewać chorobę Alzheimera. U tych samych osób wykryto obniżony poziom testosteronu, podwyższone stężenie apolipoproteiny E (wskazywano na jedną z izoform białka, a mianowicie ApoE4) oraz nadciśnienie. To bardzo ekscytujące studium, ponieważ wykazaliśmy, że poziom testosteronu jest jednym z czynników ryzyka choroby Alzheimera – cieszy się Morley. W przyszłości naukowcy zamierzają przeprowadzić zakrojone na szeroką skalę badania nad wykorzystaniem testosteronu w zapobieganiu alzheimeryzmowi (w grę wchodzi więc hormonalna terapia zastępcza u mężczyzn z grupy ryzyka, tj. mających zarówno obniżony poziom androgenów, jak i łagodne zaburzenia poznawcze).
  17. Ludzie, którzy odchudzając się, piją mleko lub jedzą nabiał, tracą średnio na wadze więcej niż osoby spożywające niewiele bądź rezygnujące w ogóle z produktów mlecznych (American Journal of Clinical Nutrition). Zespół z Uniwersytetu Ben-Guriona w Beer Szewie ustalił też, że bez względu na rodzaj diety, odchudzający się dostarczający organizmowi najwięcej pochodzącego z nabiału wapnia (580 mg) zrzucili do końca 2-letniego okresu ok. 6 kg. Z kolei ludzie z najniższym spożyciem nabiałowego wapnia (średnio ok. 150 mg) chudli przeciętnie ok. 3,1 kg. Izraelczycy odkryli, że poziom witaminy D we krwi niezależnie wpływa na wyniki odchudzania. Wśród osób, które schudły w większym stopniu, wzrastało stężenie witaminy D. W eksperymencie akademików z Uniwersytetu Ben-Guriona uwzględniono ponad 300 mężczyzn i kobiet z nadwagą. Mieli oni od 40 do 65 lat i stosowali jedną z 3 diet: niskotłuszczową, śródziemnomorską lub niskowęglowodanową. Studium stanowiło część prowadzonego w Centrum Badań Nuklearnych testu interwencji dietetycznej DIRECT (Dietary Intervention Randomized Control Trial). Wiadomo było, że ludzie z nadwagą mają niższy poziom witaminy D w surowicy, ale po raz pierwszy wykazano, że stężenie witaminy wzrastało wśród osób, które schudły. Wyniki utrzymywały się przez dwa lata prowadzenia studium, bez względu na to, czy ktoś przestrzegał diety niskowęglowodanowej, niskotłuszczowej czy śródziemnomorskiej – podsumowuje dr Danit Shahar.
  18. Od jakiegoś czasu wiadomo, że chroniczny stres zwiększa ryzyko chorób sercowo-naczyniowych, ale dotąd naukowcy nie dysponowali biologicznym markerem, który pozwalałby ocenić jego długoterminowe natężenie. Akademikom z Uniwersytetu Zachodniego Ontario udało się jednak opracować metodę pomiaru stężenia hormonu stresu kortyzolu we włosach. W ten sposób będzie można ustalić, jak silne zdenerwowanie przeżywali chorzy w miesiącach poprzedzających np. zawał. Tradycyjnie poziom kortyzolu ocenia się w moczu, ślinie i surowicy, ale jak tłumaczą szefowie zespołu Gideon Koren i Stan Van Uum, odzwierciedla to wyłącznie stres przeżywany w momencie pomiaru, a nie w dłuższych okresach. Stąd pomysł, by wykorzystać jakoś fakt, że ślady hormonu wykryto także w łodydze włosa. Wiemy, że średnio włos wydłuża się w ciągu miesiąca o centymetr. Jeśli zatem weźmiemy jego 6-centymetrowy kawałek, mierząc stężenie kortyzolu, możemy określić półroczny poziom stresu – tłumaczy Koren. W ramach studium pobrano 3-cm próbki włosów od 56 mężczyzn, których przyjęto do Meir Medical Centre w Kfar-Sabie w Izraelu z powodu zawału serca. Identycznej długości włosy dostarczyło także 56 przedstawicieli grupy kontrolnej, hospitalizowanych z powodów innych niż zawał. Okazało się, że w grupie zawałowców stężenie kortyzolu odpowiadające ubiegłym trzem miesiącom było wyższe niż w grupie kontrolnej. Nie odnotowano istotnych statystycznie różnic w zakresie cukrzycy, nadciśnienia, palenia i rodzinnej historii choroby wieńcowej, lecz osoby po przebytym zawale częściej miewały problemy z podwyższonym poziomem cholesterolu. Po uwzględnieniu znanych czynników ryzyka stężenie kortyzolu okazało się najsilniejszym prognostykiem zawału.
  19. Pomiary zawartości przeciwutleniających polifenoli w butelkowanych napojach herbacianych wykazały, że jest ich tam mniej niż w przyrządzanej w domu filiżance zielonej bądź czarnej herbaty. W niektórych produktach stężenie pozostaje tak niskie, że by doścignąć przygotowywany własnoręcznie napar, należałoby wypić aż 20 przyniesionych ze sklepu opakowań. Konsumenci bardzo dobrze rozumieją koncepcję czerpania korzyści zdrowotnych z picia herbaty bądź spożywania innych herbacianych produktów. Istnieje jednak spory rozdźwięk między konstatacją, że konsumpcja herbaty jest zdrowa, a prawdziwą ilością dobroczynnych składników – polifenoli – w butelkowanych napojach herbacianych. Nasze analizy [...] pokazują, że zawartość tych przeciwutleniaczy jest skrajnie niska – tłumaczy dr Shiming Li z WellGen, Inc., który współpracował z profesorem Chi-Tang Ho. Co więcej, do sklepowych napojów na bazie herbaty dodaje się dużo cukru, przez co stają się tuczące. Za pomocą wysokosprawnej chromatografii cieczowej (ang. high-performance liquid chromatography, HPLC) zespół Li mierzył stężenie polifenoli w 6 kupionych w supermarketach markach napojów herbacianych. Okazało się, że w połowie z nich antyutleniaczy nie było właściwie w ogóle. W pozostałych wykryto śladowe ich ilości, co oznacza, że nie mogą one wpłynąć na zdrowie pijącego, chyba że negatywnie, biorąc pod uwagę zawartość cukru. Sam naukowiec przyznaje, że nie spodziewał się, że wchodzące w grę stężenia będą aż tak niskie. Sześć analizowanych przez Li sklepowych herbat zawierało, odpowiednio, 81, 43, 40, 13, 4 i 3 mg polifenolu na butelkę o pojemności 0,47 l. Dla porównania – w zaparzonej w domu zielonej bądź czarnej herbacie znajdziemy ich od 50 do 150 mg. Li wylicza, że przeciętna torebka herbaty waży ok. 2,2 g i zawiera mniej więcej 175 mg polifenoli. Te ostatnie ulegają jednak degradacji po zanurzeniu w gorącej wodzie. Sytuacja może się diametralnie zmienić, gdy producent zastosuje np. mniejszą ilość herbaty gorszej jakości lub zdecyduje się skrócić czas parzenia. Polifenole są gorzkie, więc by dotrzeć do jak największej liczby klientów, wytwórcy muszą utrzymywać cierpkość na minimalnym poziomie. Najprostszy sposób to dodanie mniejszych ilości herbaty, co sprawia, że przeciwutleniaczy jest co prawda niewiele, lecz napój staje się gładszy i słodszy.
  20. Wynikiem zbyt wysokiego poziomu glukozy we krwi mogą być nie tylko retinopatia czy nefropatia cukrzycowa. Badacze z Warwick Medical School odkryli, że w organizmie chorego tworzy się coś w rodzaju powłoki cukrowej, która blokuje mechanizmy wykorzystywane przez układ odpornościowy do wykrywania oraz zwalczania zarówno infekcji bakteryjnych, jak i grzybiczych. W przebiegu cukrzycy pacjenci są bardziej narażeni na przewlekłe zakażenia grzybami i bakteriami, lecz dotąd nie bardzo wiedziano, czemu się tak dzieje. Teraz zespół Daniela Mitchella ustalił, że wyspecjalizowane receptory, które rozpoznają cząsteczki związane z bakteriami i grzybami, stają się przy wysokich stężeniach glukozy "ślepe". Akademicy sądzą, że dzięki ich odkryciom uda się również wyjaśnić, czemu diabetycy są w większym stopniu niż reszta społeczeństwa zagrożeni infekcjami wirusowymi, w tym grypą, i chorobami o podłożu zapalnym, np. chorobami sercowo-naczyniowymi. Brytyjczycy analizowali podobieństwa w budowie chemicznej glukozy z krwi i innych płynów ustrojowych oraz dwóch innych cukrów – mannozy i fruktozy – występujących na powierzchni bakterii oraz grzybów. W ludzkim organizmie wyewoluowały receptory, które wykrywają i wiążą te monosacharydy, by zwalczyć zakażenie (zjawisko to stanowi część tzw. lektynowej drogi aktywacji układu dopełniacza, czyli zespołu białek osocza spełniającego ważną rolę w nieswoistej odpowiedzi immunologicznej). Przy wysokich stężeniach glukoza wygrywa rywalizację z mannozą i fruktozą, dlatego receptory nie wykrywają patogenów. Poza tym glukoza ulega takiemu związaniu, że blokuje procesy chemiczne, które w zwykłych okolicznościach pozwalają organizmowi bronić się przed obcymi. Oto kilka przykładów. Zasygnalizowane zjawisko hamuje m.in. działanie systemu receptorów zwanych lektynami typu C, np. lektyny wiążącej mannozę (ang. mannose binding lectin, MBL). Lektyny typu C są receptorami rozpoznającymi wzorce (PRR, pattern recognition receptors), wiążącymi sekwencje wodorowęglanowe pochodzenia drobnoustrojowego. W odróżnieniu od glukozy, mannoza nie występuje we krwi ssaków w stanie wolnym. Gdy MBL nie działa prawidłowo, organizm staje się bardziej narażony na przewlekłe choroby zapalne. Dzieje się tak, ponieważ MBL bierze udział usuwaniu komórek apoptycznych, czyli popełniających planowe samobójstwo. Poza MBL, wysokie stężenie glukozy oddziałuje na będące lektynami typu C receptory specyficzne dla komórek dendrytycznych DC-SIGN, które rozpoznają mannozę, ale i obecne na neutrofilach glikany. Receptory tego typu występują w kluczowych elementach układu krwionośnego, np. w osoczu, monocytach, płytkach czy komórkach śródbłonka, dlatego zablokowanie działania tych cząsteczek może się przyczyniać do cukrzycowych powikłań obejmujących siatkówkę i naczynia.
  21. Diabetycy dysponują coraz bardziej rozbudowanym wachlarzem metod kontrolowania swojej choroby. Ostatnio badacze z Uniwersytetu Tokijskiego i BEANS Research Institute opracowali wszczepialne monitory fluorescencyjne, które reagują na stężenie glukozy we krwi. Od tego zależy intensywność świecenia hydrożelowych Fasolek Życia (Life Beans). Wynalazek Japończyków eliminuje nakłuwanie skóry, by posłużyć się glukometrem, w dodatku zapewnia całodobowy monitoring. Słowo Beans odwołuje się nie tylko do kształtu urządzenia, ale stanowi również skrót od pełnej jego nazwy: Bioelectrical Mechanical Autonomous Nano Systems. Na razie przeprowadzano badania na modelu zwierzęcym. Kiedy wszczepiliśmy kulkę w ucho myszy, byliśmy w stanie zmierzyć, jak zmieniała się intensywność świecenia w czasie wahania poziomu cukru we krwi. Naukowcy z Kraju Kwitnącej Wiśni dodają, że stężenie glukozy rośnie i spada, nim pacjent się spostrzeże, np. podczas snu, gimnastyki czy jedzenia. Ciągły monitoring sprawia, że można ludzi zawiadomić za pomocą sygnału alarmowego, że są zagrożeni hiper- lub hipoglikemią [niedocukrzeniem]. Akademicy zastanawiają się, jak długo po wszczepieniu koraliki mogą spełniać swoją funkcję. Kiedy w organizmie pojawia się obcy obiekt, przylegają do niego białka, które działają jak filtr, obniżając intensywność świecenia. Jak widać, trzeba jeszcze popracować nad technologią zapobiegającą adsorpcji protein. Druga sprawa to zbudowanie takiego systemu pomiaru, który nie absorbowałby chorego, a to, wg Japończyków, kwestia 5, a nawet 10 lat.
  22. Czarna herbata, najpopularniejszy napój świata, zawiera więcej fluorków niż dotąd sądzono. Może to oznaczać kłopoty zdrowotne dla jej najzagorzalszych miłośników. Dodatkowe fluorki z 2 do 4 kubków herbaty dziennie nikomu nie zaszkodzą. W kłopoty mogą wpaść osoby pijące naprawdę dużo naparu – twierdzi dr Gary Whitford z Medical College of Georgia (MCG). Naukowiec zaprezentował wyniki swoich studiów na tegorocznej konferencji Międzynarodowego Stowarzyszenia Badań Stomatologicznych w Barcelonie. W większości opublikowanych raportów mówi się o 1-5 mg fluorków na litr czarnej herbaty, ale najnowsze badania wskazują, że w grę wchodzi nawet 9 mg. O fluorze mówi się często w kontekście zapobiegania próchnicy, lecz długotrwałe przyjmowanie nadmiernych jego ilości prowadzi do osłabienia kości. Przeciętny człowiek zażywa bardzo bezpieczną dawkę (2 do 3 mg), pijąc fluorkowaną wodę, używając pasty z fluorem czy jedząc określone pokarmy. Zanim zagrożenie dla kości stałoby się istotne, trzeba by przez 10 lat lub dłużej dostarczać swojemu organizmowi ok. 20 mg fluorków dziennie. Whitford stwierdził, że przez długi czas nie doceniano stężenia fluorków w czarnej herbacie, analizując dane 4 pacjentów z zaawansowaną fluorozą kośćca. Jest to choroba wywoływana nadmiernym spożyciem fluoru. Objawia się uszkodzeniem i bolesnością stawów oraz kości. W USA jest niezmiernie rzadka, lecz okazało się, że wszystkie 4 przypadki łączyło jedno – miłość do herbaty. Każdy z pacjentów w ciągu ubiegłych 10-30 lat wypijał dzień w dzień od 3,7 do 7,5 l czarnego naparu. Kiedy przetestowaliśmy ulubione marki herbaty pacjentów za pomocą tradycyjnej metody, odkryliśmy, że stężenie fluoru jest bardzo niskie. Zaczęliśmy się więc zastanawiać, czy technika ta wykryła całość pierwiastka. Whitford podkreśla, że podczas pomiarów koncentracji fluorków herbata chińska (Camellia sinensis) stwarza wiele problemów. W odróżnieniu od innych roślin, w jej liściach akumuluje się dużo fluorków i glinu. W przypadku obu stężenia sięgają od 600 do ponad 1000 mg na kilogram liści. Po zalaniu suszu wodą część przechodzi do naparu. Na czym polegał błąd poprzedników? W większości badań nad czarną herbatą wykorzystywano metodę pomiaru stężenia fluorków, która nie uwzględnia reakcji z glinem. W jej wyniku powstaje nierozpuszczalny fluorek glinu, niewykrywany przez selektywną elektrodę fluorkową. Zespół z MCG porównał rezultaty jej zastosowania ze wskazaniami techniki dyfuzyjnej, umożliwiającej rozerwanie wiązań między Al a F. W tym ostatnim przypadku z próbki herbaty dawało się wyekstrahować całość fluoru. Whitford i inni testowali 7 sklepowych marek herbaty. Wszystkie zaparzano przez 5 minut w dejonizowanej wodzie (nie zawierała ona minerałów, nie dochodziło więc do zaburzenia odczytów przez czynniki zewnętrzne). Okazało się, że po zastosowaniu metody dyfuzyjnej stężenie fluorków w każdej próbce naparu było od 1,3 do 3,3 razy wyższe niż podczas badań z elektrodą. Amerykanie mają dla miłośników herbaty radę: zachowajcie umiar, bo jak wszędzie, tak i tu ważne jest odnalezienie złotego środka.
  23. We krwi kobiet z zespołem policystycznych jajników występują wyższe stężenia bisfenolu A (ang. bisphenol A, BPA). BPA wykorzystuje się przy produkcji plastikowych butelek na napoje, butelek do karmienia dzieci, pojemników na żywność, a nawet protez. Dr Evanthia Diamanti-Kandarakis ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Ateńskiego zauważyła, że w porównaniu do zdrowych kobiet, we krwi pacjentek z PCOS (od ang. polycystic ovary syndrome) występują wyższe stężenia bisfenolu A oraz męskich hormonów płciowych. Podobne zjawisko odnotowano zarówno u szczupłych, jak i otyłych pań z wielotorbielowatością jajników. Kobiety z PCOS powinno się powiadamiać o potencjalnym niekorzystnym wpływie BPA na ich problemy reprodukcyjne. Wcześniejsze studia wykazały, że u chorych z poronieniami nawracającymi występuje podwyższone stężenie bisfenolu A. W ramach najnowszego badania Grecy podzielili 71 kobiet z zespołem policystycznych jajników i 100 zdrowych pań na podgrupy dopasowane pod względem wieku i składu masy ciała. Okazało się, że w porównaniu do grupy kontrolnej, stężenie BPA we krwi szczupłych kobiet z PCOS było o ok. 60%, a u otyłych z zespołem o ponad 30% wyższe. Co więcej, w miarę wzrostu poziomu bisfenolu A wzrastało również stężenie męskich hormonów testosteronu i androstendionu, który ulega obwodowej konwersji do testosteronu. Chociaż BPA jest słabym estrogenem, nadmierne wydzielanie androgenów w przebiegu wielotorbielowatości jajników zaburza jego usuwanie (detoksykację) przez wątrobę, prowadząc do akumulacji i zwiększenia poziomu tego związku we krwi. BPA oddziałuje też na metabolizm androgenów, przez co tworzy się błędne koło androgenowo-bisfenolowe.
  24. Podwyższone stężenie oksydazy monoaminowej A (ang. monoamine oxidase A, MAO-A) w mózgu pań w połogu może wyjaśnić występowanie depresji poporodowej czy baby bluesa. Badacze z kanadyjskiego Centrum Uzależnień i Zdrowia Psychicznego posłużyli się pozytonową tomografią emisyjną (PET). Dzięki temu ustalili, że stężenie MAO-A w mózgach zdrowych kobiet było 4 dni po porodzie o 43% wyższe niż u kobiet, które nie zachodziły ostatnio w ciążę. Najsilniejszy wzrost poziomu MAO-A obserwowano 5. dnia po porodzie, a więc wtedy, gdy objawy depresyjne są zazwyczaj najbardziej widoczne. Oksydaza monoaminowa A to enzym kodowany przez gen MAOA. Usuwa ona m.in. serotoninę, czyli neuroprzekaźnik podtrzymujący normalny nastrój. Nic więc dziwnego, że kiedy MAO-A jest więcej niż zwykle, obserwuje się symptomy depresyjne. Zrozumienie biologii baby bluesa to niezwykle ważna kwestia, ponieważ przy pewnym nasileniu może się on przekształcić w kliniczną depresję poporodową, najczęstszą komplikację porodu, która występuje u 13% świeżo upieczonych matek i może mieć zgubny wpływ tak na nie, jak i na dzieci. Mamy nadzieję, że zdobyte przez nas informacje będą w przyszłości wykorzystane do opracowania suplementów, zawierających substancje usuwane przez wysokie stężenia MAO-A. W ten sposób można by obniżać ryzyko depresji poporodowej – wyjaśnia dr Jeffrey Meyer. Wyniki studium ukazały się w piśmie branżowym Archives of General Psychiatry.
  25. Wyniki najnowszego studium naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis wskazują, że w zachodniej diecie piwo może być jednym z najważniejszych źródeł krzemu. Pierwiastek ten sprzyja wzrostowi kości i tkanki łącznej, zapobiegając w ten sposób osteoporozie (Journal of the Science of Food and Agriculture). Amerykanie przyglądali się związkom między wybraną metodą produkcji chmielowego napoju a zawartością krzemu. Czynniki warzelnicze, które wpływają na zawartość krzemu, nie były dotąd zbyt intensywnie badane. My przestudiowaliśmy całą ich gamę [...], określając oddziaływanie surowego materiału oraz procesu warzenia na stężenie Si w brzeczce i piwie – opowiada szef projektu Charles Bamforth. Krzem występuje w piwie pod postacią kwasu ortokrzemowego (ang. orthosilicic acid, OSA), który charakteryzuje się 50-proc. biodostępnością. To dzięki temu złoty napój staje się podstawowym źródłem Si w zachodniej diecie. Naukowcy zbadali próbki surowego materiału i stwierdzili, że słodowanie w niewielkim stopniu zmienia zawartość krzemu. Większość Si jęczmienia znajduje się bowiem w łuskach ziarna, które nie są niszczone podczas tego procesu. Słody z wyższym stężeniem krzemu mają bledszy kolor, ponieważ są suszone w niższej temperaturze. Ciemniejsze słody, np. czekoladowy czy barwiący black malt, który w ramach palenia jest doprowadzany do punktu uwęglania (ok. 200 st. C), z nieznanych na razie powodów zawierają o wiele mniej Si od innych słodów. W próbkach chmielu wykryto zaskakująco wysokie stężenia krzemu – było go tam 4-krotnie więcej niż w słodzie. W piwie używa się jednak znacznie mniejszych ilości chmielu niż ziarna. Nie wychwycono krzemu pochodzącego z hydrożelu stosowanego do stabilizowania piwa (zmiany nie następowały nawet po upływie doby) ani z filtrów z ziemi okrzemkowej. Autorzy studium zbadali zawartość Si w 100 dostępnych w sklepach piwach. Kategoryzowali dane m.in. ze względu na rodzaj alkoholu. Stężenie krzemu wahało się w zakresie od 6,4 do 56,5 mg/L. Piwa zawierające dużo palonego jęczmienia i chmielu są bogate w krzem. Pszenica jest uboższa w Si niż jęczmień [...]. Mając to na uwadze, warto od czasu do czasu sięgnąć po kufel, bo może się to korzystnie odbić na zdrowiu naszych kości.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...