Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'grzyby' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 37 wyników

  1. Wkrótce wielu z nas wyruszy do lasów na grzyby, więc o grzyby postanowiliśmy spytać najbardziej odpowiednią osobę, profesor doktor habilitowaną Bożenę Muszyńską z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Profesor Muszyńska jest członkiem Polskiego Towarzystwa Farmaceutycznego i Polskiego Towarzystwa Mykologicznego. Od lat prowadzi badania nad terapeutycznymi i dietetycznymi wartościami grzybów jadalnych oraz wykorzystaniem grzybów i glonów jako źródła pozyskiwania składników bioaktywnych. Bada również wpływ obróbki owocników grzybów jadalnych na zawartość wybranych związków biologicznie czynnych oraz wykorzystanie substancji z grzybów w leczeniu i suplementacji diety. Profesor Muszyńska jest autorką 566 prac naukowych i ponad 20 prac popularnonaukowych, wygłosiła ponad 330 odczytów na konferencjach międzynarodowych i krajowych. Wypromowała też 7 prac doktorskich i 45 prac magisterskich z zakresu tematyki dotyczącej grzybów jadalnych oraz ich działania prozdrowotnego, leczniczego i kosmetologicznego. Ile prawdy jest w tym, że grzyby są ciężkostrawne oraz że nie należy podawać ich dzieciom? Pierwszym pokarmem dziecka jest mleko, najlepiej mamy, stopniowo z upływem miesięcy wraz z rozwojem jelit, których funkcje enzymatyczne związane z trawieniem nowych, niezbędnych składników dla rozwijającego się organizmu powstają, może zacząć jeść zupy, gotowane jarzyny i wreszcie coś surowego. To jest ten moment, kiedy należy podawać bardziej wartościowe niż warzywa grzyby, np. w formie miksowanych zup. Ciężkostrawność grzybów jest mitem, ponieważ białko, które buduje owocniki, jest tak samo przyswajalne, jak białko kefiru, owocniki są doskonałym źródłem aminokwasów egzogennych (fenyloalaniny, tryptofanu czy tyrozyny), dzięki czemu mogą zastępować mięso zwierzęce. Stąd w tradycyjnej medycynie ludowej mówi się, że grzyby to „mięso lasów”, o czym doskonale wiedzą owady i ssaki roślinożerne, dla których w lesie owocniki grzybów to jedyne źródło pełnowartościowego białka. Chityna budująca ściany strzępek grzybowych, której przypisuje się ciężkostrawność, jest zaliczana w skład błonnika pokarmowego, który stymuluje i poprawia pracę jelit, natomiast jako prebiotyk stanowi pożywienie dla mikroorganizmów jelitowych. Stymulując mikrobiotę jelitową, powoduje ona zwiększenie biodostępność substancji odżywczych i leczniczych. W ten sposób chityna i inne polisacharydy grzybowe zmniejszają też efekty upośledzonego wchłaniania i pracy mikrobioty jelitowej w trakcie radio- i chemioterapii, nie tylko w trakcie terapii onkologicznej, ale innych mono- i politerapii lekowych. Całkowita zawartość błonnika grzybowego waha się przeciętnie od 3 do 6 g na 100 g jadalnych części owocników (średnie dzienne zapotrzebowanie dla organizmu człowieka to 25 g). Produkty powstające w wyniku rozkładu chityny przez bakterie mają działanie przeciwzapalne dla jelit. Związek ten w organizmie człowieka ma też zdolność do tworzenia soli, które wiążą toksyny, zły cholesterol, metale ciężkie, dzięki czemu odtruwają organizm człowieka. Ma ona też działanie odchudzające, podobnie jak pozostałe polisacharydy grzybowe, jako błonnik pokarmowy powoduje odczucie sytości. Od lat słyszymy, że grzyby wchłaniają wiele zanieczyszczeń z otoczenia. Czy zwykły jadalny grzyb z przeciętnego lasu może nam zaszkodzić z tego powodu? Mówimy o grzybach wytwarzających owocniki, czyli o około 10% gatunków z królestwa Grzyby, których grzybnia eksploruje glebę. To jest bardzo szeroki temat, ponieważ dzięki temu, że grzyby mikoryzowe odżywiają się w ten sposób, że oddają enzymy do środowiska i rozkładają materię organiczną, a następnie wchłaniają rozłożoną, rośliny pozostające z nimi w symbiozie mogą pobierać proste, rozpuszczalne w wodzie sole biopierwiastków. Dobrym przykładem i rekordzistką zajmowanej powierzchni przez organizm żywy jest opieńka oregońska (opieńka miodowa) zasiedlająca 886 hektarów. Tym przykładem można udowodnić olbrzymią zdolność grzybni do eksploracji gleby, a dzięki temu możliwość absorbcji z niej substancji prozdrowotnych i toksycznych. Jeśli to np. selen, którego w centralnej Europie mamy niedobór w glebie (tym samym w roślinach i mięśniach zwierząt roślinożernych, czyli i w organizmie człowieka, co predysponuje do rozwoju chorób nowotworowych), to bardzo dobrze, bo dzięki temu grzyby mogą suplementować w niego nasz organizm. Jeśli problem dotyczy terenów zanieczyszczonych w pierwiastki toksyczne dla organizmu człowieka, to źle, bo grzyby będą je absorbować. Wykonaliśmy z naszym zespołem badania, w których do podłoża hodowlanego dodawaliśmy toksyczne ilości ołowiu i kadmu i na podstawie wyników oznaczeń wykazaliśmy, że owocniki je akumulowały, ale nie oddawały do soków trawiennych w modelu sztucznego przewodu pokarmowego (ale i tak proponuję zbierać grzyby z rejonów o niezanieczyszczonych glebach). Dzieje się tak, ponieważ grzyby wiążą toksyny w chitynie budującej ich strzępki, ratując tym ważne przepływowo tkanki. Tak samo dzieje się w organizmie człowieka, np. metale ciężkie są odkładane we włosach i kościach, aby chronić tkanki, przez które przepływa krew. Gdyby nie zdolność do degradacji materii organicznej przez grzyby, które potrafią rozłożyć drewno, ropę naftową, leki, takie jak antybiotyki, sterydy, narkotyki, a nawet związki radioaktywne, śmieci już by nas dawno zasypały. « powrót do artykułu
  2. Nad nowymi, ekologicznymi sposobami ochrony roślin uprawnych pracują młodzi badacze z koła naukowego Bio-Top, działającego przy Wydziale Chemicznym PWr. Sprawdzają, jak w tej roli radzą sobie naturalni wrogowie szkodników, czyli grzyby owadobójcze. Jak grzyby mogą chronić rośliny przed szkodnikami? Projekt KN Bio-TopWydajna uprawa roślin to jedna z podstawowych potrzeb współczesnego świata. Rośliny są niezbędne nie tylko do wyżywienia ludzkości czy utrzymania zwierząt gospodarskich, ale to także źródło surowców wykorzystywanych na ubrania, do ogrzewania czy wytwarzania energii. Naturalni i ekologiczni wrogowie Z tych właśnie powodów niezbędne stało się szukanie sposobów zwiększenia wydajności upraw. Zaczęto więc dostosowywać je do warunków środowiskowych, zabezpieczać na różne sposoby przed chorobami, szkodnikami czy chwastami. W trosce o bezpieczne środowisko zaczęto także interesować się jak najszerszym wykorzystaniem naturalnie występujących możliwości, tak aby sięganie po środki chemiczne odbywało się tylko w razie konieczności i w jak najmniejszych dawkach. W ten sposób powstała strategia zintegrowanego zwalczania szkodników, czyli IPM – ang. integrated pest management. Jednym z elementów tej strategii jest wykorzystanie naturalnych wrogów szkodników roślin, czyli np. niektórych nicieni, bakterii czy właśnie grzybów – wyjaśnia dr Beata Greb-Markiewicz z Katedry Biochemii, Biologii Molekularnej i Biotechnologii PWr, która nadzoruje badania prowadzone przez członków Koła Naukowego Studentów Biotechnologii Bio-Top. Ona też podsunęła młodym naukowcom tę tematykę. Od pewnego czasu zainteresowanie grzybami owadobójczymi wzrosło. Podczas doktoratu zajmowałam się właśnie tym tematem. Uważam, że to ważny i bardzo przyszłościowy kierunek działań w stronę ekologicznego rolnictwa. Stosowanie żywych organizmów do zwalczania np. szkodliwych owadów ma tę zaletę, że obie strony ewoluują. Owady nie są w stanie tak łatwo i szybko wytworzyć oporności, jak to bywa w przypadku określonego środka chemicznego. Dodatkowo pasożyty są często bardziej wyspecjalizowane i atakują określone gatunki owadów – tłumaczy dr Greb-Markiewicz. Dodaje, że grzyby mogą być wyspecjalizowanymi patogenami lub takimi, które atakują tylko osłabione osobniki. Obecnie dostępne na rynku środki zawierają jedynie kilka najlepiej scharakteryzowanych szczepów grzybów. Pozostałe nie zostały jeszcze przebadane pod tym kątem. Alternatywa dla środków chemicznych Młodzi naukowcy planują przeprowadzić badania związków wydzielanych przez grzyby, a także sprawdzić ich wpływ na owady oraz komórki ssacze i roślinne. Jak grzyby mogą chronić rośliny przed szkodnikami? Projekt KN Bio-TopZespół pracujący nad projektem składa się z 15 osób i podzielony jest na odpowiednie sekcje, które skupiają się na konkretnej tematyce. Dr Greb-Markiewicz nauczyła studentów, jak zajmować się grzybami, jak je przeszczepiać, a także, w jaki sposób pracować z owadzimi organizmami modelowymi – molem woskowym (Galleria mellonella) i wywilżną karłowatą potocznie zwaną muszką owocową (Drosophila melanogaster). Do tej pory przeprowadziliśmy wstępny dobór warunków hodowli dla dwóch szczepów. Udało nam się także wyizolować i zidentyfikować opisany w literaturze związek o aktywności antybiotycznej oraz hamującej wzrost komórek nowotworowych – opowiada Dawid Kramski z Bio-Topu, który jest wiceprezesem koła i doktorantem na W3. Uzyskaliśmy również ekstrakt działający silnie toksycznie na larwy Galleria mellonella, powodujący ich śmierć w ciągu 15 minut od momentu iniekcji – dodaje. Studenci są przekonani, że ich badania w przyszłości znajdą zastosowanie w przemyśle rolniczym jako alternatywa dla chemicznych środków ochrony roślin oraz biostymulanty wzrostu. Część otrzymanych wyników zaprezentowali już podczas sesji posterowej na Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej „Pierwotne i wtórne metabolity grzybów i roślin”, w lutym bieżącego roku. Niedawno projekt BioTop-u zakwalifikował się do finału konkursu 3Mind, organizowanego przez Naczelną Organizację Techniczną i firmę 3M. Koło stara się też o dofinansowanie badań w ramach ministerialnego konkursu „Studenckie koła naukowe tworzą innowacje”. Z powodu pandemii niektóre prace nad projektem musiały być wstrzymane. W obecnej sytuacji nie zostało nam nic innego jak studia literaturowe, planowanie dalszych działań na papierze i spotkania w formie zdalnej – przyznaje doktorant. Podkreśla, że jest to bardzo ważna cześć projektu, bez której nie da się praktycznie wykonać eksperymentu. Kilkoro studentów pojawia się jednak regularnie w laboratorium, żeby pilnować hodowli grzybów i owadów. Mamy oczywiście zgodę dziekana. Pracujemy na żywych organizmach i nie możemy ich zostawić bez opieki. Ktoś musi o nie dbać i je karmić – mówi Dawid Kramski. « powrót do artykułu
  3. Naukowcy próbują pracować mimo utrudnień związanych z COVID-19. Czasem panująca na świecie sytuacja skłania ich (podobnie jak barmanów tworzących drinki określane mianem quarantini) do nadawania nazw inspirowanych pandemią. Tak było w przypadku grzybów Diabolocovidia i Laboulbenia quarantenae. Rodzaj Diabolocovidia reprezentuje gatunek D. claustri. Znaleziono go na liściach palmy Serenoa repens. Członek rodziny próchnilcowatych (Xylariaceae) został opisany na łamach periodyku Persoonia. Znalezienie nowego grzyba nie było trudne, podkreśla patolog leśny Jason Smith. Podczas wizyty innego współautora badań na terenie wokół laboratorium Smitha na Uniwersytecie Florydzkim w Gainesville leżały opadłe nakrapiane liście. To wskazuje na pewne szersze zjawisko - nowe grzyby można znaleźć także w odwiedzanych na co dzień miejscach. W drugim przypadku biolog z Purdue University, Danny Haelewaters, miał być na wyprawie. Zamiast tego utknął w West Lafayette w Indianie. Współautor artykułu z MycoKeys, André De Kesel, pracuje w Ogrodzie Botanicznym w Meise w Belgii. Nie przeszkodziło im to jednak w ukończeniu studium. L. quarantenae jest ektopasożytem należącego do biegaczowatych chrząszcza Bembidion biguttatum. Dotąd znajdowano go wyłącznie w Ogrodzie Botanicznym w Meise. Nie ma dowodów, by grzyb pasożytował na innych gatunkach żywicielskich. « powrót do artykułu
  4. Grzyby, które potrafią rozkładać związki o skomplikowanej budowie chemicznej, mogą być przydatne w oczyszczaniu środowiska, szczególnie wód, z leków używanych w chemioterapii – uważa doktorantka Marcelina Jureczko z Politechniki Śląskiej. Tym problemem zajęła się w swojej pracy doktorskiej. Cytostatyki to leki przeciwnowotworowe używane w chemioterapii. Ogólnie mówiąc, wywołują one spowolnienie lub całkowite zablokowanie replikacji DNA, czyli powielania materiału genetycznego w komórkach nowotworowych. Jednocześnie są to substancje, które mogą stanowić zagrożenie dla środowiska. Przebadałam wpływ dwóch wybranych przez mnie cytostatyków na trzech poziomach troficznych: roślina (rzęsa drobna) przestała rosnąć, skorupiak (rozwielitka wielka) przestał się poruszać, bakteria (Pseudomonas putida) przestała się namnażać. To wszystko w tak niskich stężeniach tych substancji, że wyniki badań pozwoliły je zakwalifikować do grupy związków bardzo toksycznych – mówiła biotechnolog w rozmowie z PAP. Problemem jest więc oczyszczanie wód z pozostałości tych leków. Jureczko zwróciła uwagę, że coraz częściej pacjenci stosują chemioterapię doustną w domach, a niecałkowicie zmetabolizowane substancje aktywne z tych leków (czasem to nawet do 70 proc. przyjętej dawki) są przez nich wydalane i trafiają do ścieków komunalnych. Niestety, obecnie stosowane metody oczyszczania ścieków nie radzą sobie z rozkładem tych związków, więc często całkowicie nienaruszone przepływają one przez systemy i trafiają do wód – powierzchniowych, gruntowych, a nawet pitnych, co jest chyba najbardziej przerażające. Cytostatyki to przecież leki wywołujące działania: mutagenne, teratogenne, kancerogenne, embriotoksyczne i genotoksyczne, więc z jednej strony mogą leczyć raka, ale z drugiej go wywoływać – podkreśliła Jureczko. Badane przez naukowców stężenie cytostatyków w środowisku nie jest duże, jednak – jak wskazała doktorantka – nie zmniejsza to zagrożenia; poza tym może tu również działać tzw. efekt chroniczny, czyli długotrwałe oddziaływanie ich na różne organizmy. Pomysłem Jureczko na rozwiązanie tego problemu jest wykorzystanie grzybów – a nie bakterii, które obecnie są używane w oczyszczaniu ścieków. Grzyby mają zdolność rozkładania wielu związków o skomplikowanej budowie chemicznej. Dzieje się tak, ponieważ mają niskospecyficzne enzymy, dzięki którym są w stanie rozkładać ligninę i celulozę. Ale okazuje się, że te enzymy przyczyniają się również do rozkładu innych związków np. barwników, pestycydów czy różnych farmaceutyków, więc dlaczego nie wykorzystać ich również do usuwania pozostałości leków przeciwnowotworowych ze środowiska – mówiła badaczka. Doktorantka sprawdza przydatność wykorzystania do tego grzybów białej zgnilizny drewna poprzez dwa mechanizmy: sorpcję (pochłanianie) substancji przez porowatą powierzchnię grzybów (grzybnię) oraz biodegradację tych substancji poprzez wytwarzane przez grzyby enzymy. Przebadałam już proces sorpcji i okazało się, że wyniki są bardzo obiecujące. Natomiast, jeśli chodzi o proces biodegradacji – moje wstępne badania wykazały, że takowy zachodzi, ale teraz muszę zbadać, które konkretnie enzymy odpowiadają za rozkład tych leków. Możliwe jest bowiem użycie samych enzymów, bez wykorzystywania całych grzybów, co będzie z pewnością łatwiejsze do zaaplikowania w oczyszczalniach – wskazała. Jej zdaniem są to badania pionierskie w skali kraju. Na świecie znalazłam tylko dwie publikacje na temat usuwania cytostatyków z wykorzystaniem grzybów. Ponadto nie spotkałam jeszcze żadnej oczyszczalni ścieków, która by tak działała. Ale po to jesteśmy – my, naukowcy – żeby te metody rozwijać, pokonać pewne problemy i w przyszłości móc temu zaradzić – podkreśliła. Prowadzone przez Jureczko analizy to badania podstawowe. Przy pozytywnych wynikach, następnym etapem byłoby m.in. sprawdzenie, czy grzyby nie będą wpływały negatywnie na inne organizmy (np. bakterie) służące do oczyszczania ścieków, a także opracowanie sposobu na umieszczenie ich w oczyszczalniach np. na nośnikach, by łatwo było oddzielić biomasę grzybów od wody ściekowej. Marcelina Jureczko realizuje swój doktorat w Katedrze Biotechnologii Środowiskowej Politechniki Śląskiej w Gliwicach pod opieką dr hab. inż. Wioletty Przystaś. Temat jej pracy brzmi: Badania ekotoksyczności wybranych leków cytostatycznych i możliwości wykorzystania grzybów do ich usuwania. « powrót do artykułu
  5. Mikroskamieniałości z łupków z formacji Grassy Bay w kanadyjskiej Arktyce to grzyby sprzed ok. 1 mld lat (z proterozoiku). Przez dziesięciolecia uważano, że najstarsze grzyby pojawiły się ~0,5 mld lat temu. Za pomocą różnych metod, w tym badań ultrastrukturalnych i analiz spektroskopowych, stwierdzono, że grzyby te pochodzą sprzed 1.010-890 mln lat. Badaniem mikroskamieniałości zajmował się m.in. Corentin Loron, doktorant z Uniwersytetu w Liège. Autorzy artykułu z pisma Nature wykryli obecność chityny. Naukowcy z Uniwersytetu w Liège, francuskiego CNRS i kanadyjskiej Służby Geologicznej podkreślają, że to najstarszy przypadek jej występowania. Ourasphaira giraldae z Terytoriów Północno-Zachodnich mają cechy morfologiczne grzybów i ścianę z chityny. Na opublikowanych zdjęciach widać połączoną z zarodnikiem strzępkę w kształcie litery T. Wydłużenie zapisu kopalnego grzybów cofa także w czasie moment pojawienia się Opisthokonta - supergrupy eukariontów. « powrót do artykułu
  6. U starszych ludzi, którzy zjadają ponad 2 standardowe porcje grzybów tygodniowo, ryzyko wystąpienia łagodnych zaburzeń poznawczych (ang. mild cognitive impairment, MCI) jest nawet o połowę niższe. Porcję zdefiniowano jako 3/4 kubka gotowanych grzybów o średniej wadze 150 g. Naukowcy z Narodowego Uniwersytetu Singapuru podkreślają, że jedna mała porcja grzybów tygodniowo także pomaga zmniejszyć ryzyko wystąpienia MCI. Ta korelacja jest zaskakująca i zachęcająca. Wydaje się, że łatwo dostępny pojedynczy składnik ma dramatyczny wpływ na spadek zdolności poznawczych - opowiada prof. Lei Feng. Autorzy publikacji z Journal of Alzheimer's Disease analizowali dane 663 Chińczyków w wieku 60+ (wszyscy mieszkali w Singapurze i brali udział w Diet and Healthy Aging Study, DaHA). Pod uwagę wzięto grzyby często spożywane w Singapurze - twardziaki jadalne (shiitake), boczniaki ostrygowate czy pieczarki dwuzarodnikowe (także suszone i puszkowane). Niewykluczone, że grzyby pominięte w badaniu także zapewniają korzystne rezultaty. Naukowcy sądzą, że obniżona częstość występowania MCI wśród miłośników grzybów ma związek z ergotioneiną (ta pochodna histydyny nadaje wartość prozdrowotną kiełkom roślinnym, a w pieczarce występuje w znacznie wyższych zawartościach). Ergotioneina [ET] jest unikatowym związkiem przeciwutleniającym i przeciwzapalnym. Ludzki organizm nie potrafi jej syntetyzować. Można ją jednak pozyskać ze źródeł dietetycznych, np. z grzybów - podkreśla dr Irwin Cheah. Wcześniejsze badania przeprowadzone na seniorach z Singapuru pokazały, że poziom ergotioneiny w osoczu osób z MCI był znacznie niższy niż u zdrowych ochotników w podobnym wieku. Wyniki, które opublikowano w 2016 r. w piśmie Biochemical and Biophysical Research Communications, doprowadziły naukowców do wniosku, że niedobór ET może być czynnikiem ryzyka neurodegeneracji. Zwiększanie ilości przyjmowanego ET wydaje się więc dobrą metodą zapobiegania demencji itp. Akademicy uważają, że inne składniki grzybów także mogą pomagać w zapobieganiu spadkowi formy poznawczej. Pewne hericenony, erinaciny czy skabroniny będą, na przykład, sprzyjać syntezie czynnika wzrostu nerwów. Niewykluczone również, że bioaktywne substancje z grzybów zabezpieczają mózg przed neurodegeneracją, hamując enzym acetylocholinesterazę czy produkcję beta-amyloidu oraz fosforylowanego białka tau. Kolejnym krokiem Singapurczyków mają być badania z losowaniem do grup, w których zostaną wykorzystane oczyszczona ET, a także inne składniki roślinne, w tym L-teanina i katechiny z zielonej herbaty. « powrót do artykułu
  7. Grzyby od dawna wykorzystywane w tradycyjnej medycynie dalekowschodniej zawierają substancje, które mogą wspomóc stworzenie nowych leków przeciwnowotworowych o wysokiej specyficzności i niskiej toksyczności dla zdrowych tkanek. Międzynarodowy zespół naukowców opisał dane, jakimi dysponujemy odnośnie do 4 gatunków grzybów: błyskoporka podkorowego (Inonotus obliquus), pniarka obrzeżonego (Fomitopsis pinicola), soplówki jeżowatej (Hericium erinaceus) i wrośniaka różnobarwnego (Trametes versicolor). Na łamach periodyku Oncotarget ukazała się tabela, w której wskazano typy nowotworów, na które wpływają związki pozyskane z grzybów oraz mechanizm leżący u podłoża tego działania. W gronie obieranych przez nie na cel nowotworów znalazły się m.in. mięsaki, czerniak złośliwy czy rak jelita grubego. Pożądany efekt jest uzyskiwany dzięki polifenolom, polisacharydom, glukanom, terpenoidom, steroidom, cerebrozydom czy białkom. Związki te nie tylko docierają do celów w komórkach nowotworowych, ale i w pewnych przypadkach synergicznie wspierają chemioterapię. Z myślą o studium naukowcy wybrali grzyby szeroko stosowane w medycynie azjatyckiej i dalekowschodniej, których właściwości dość dobrze opisano także w medycynie zachodniej. W niektórych krajach są one nawet wykorzystywane do produkcji leków przeciwnowotworowych. W starożytnych Chinach grzyby uznawano za najskuteczniejszy lek na różne rodzaje guzów. Współczesna fungoterapia (leczenie grzybami) stanowi obiecującą dziedzinę badań. Naturalne związki występujące w grzybach mają duży i nie w pełni dotąd oceniony potencjał terapeutyczny, a szczególnie przeciwnowotworowy - podkreśla prof. Władimir Katanajew z Federalnego Uniwersytetu Dalekowschodniego. Jego kolega z uczelni, Aleksander Kagański, dodaje, że choć zainteresowanie badaniem grzybów gwałtownie wzrosło w ciągu ostatnich 60 lat, ok. 90% gatunków grzybów nigdy nie przeanalizowano pod kątem aktywności przeciwnowotworowej i antybiotykowej. Co więcej, znacząca część badań nad przeciwnowotworowym działaniem grzybów dotyczy toksyczności dla komórek nowotworowych oraz zdolności do zahamowania ich wzrostu i rozwoju. Problem w tym, że takie własności są tak samo szkodliwe również dla zdrowych komórek. Wg Kagańskiego, trzeba więc szukać w grzybach substancji działających wybiórczo na komórki nowotworowe. Katanajew uważa, że warto się przyjrzeć immunomodulacyjnemu wpływowi grzybów wzbogacanych polisacharydami. « powrót do artykułu
  8. Badacze z Procter & Gamble przeprowadzili 2-etapowy eksperyment. Najpierw wyhodowali tyle grzybów, że mogłyby one wywołać łupież u 10 mln osób (było ich aż 10 litrów), a następnie zsekwencjonowali ich genom. Malassezia globosa występuje na skórze głowy od 50 do 90% populacji. Wywołuje nie tylko łupież, ale także szereg innych schorzeń (Proceedings of the National Academy of Sciences). Skompletowanie genomu Malassezia stwarza niepowtarzalną szansę dla naukowców, aby zrozumieć interakcje grzyby-ludzie – uważa szef projektu Thomas Dawson. Dotyczy to nie tylko kwestii zdrowotnych, w tym zakażeń układowych zagrażających życiu noworodków, ale także rolnictwa (Malassezia są spokrewnione z grzybami atakującymi rośliny, np. kukurydzę). Zespół specjalistów z P&G Beauty zaobserwował, że M. globosa jest w stanie wyprodukować aż 50 różnych enzymów, które rozkładają składniki włosów oraz skóry głowy. Znaleziono też geny umożliwiające rozmnażanie płciowe. Naukowcy wyjaśniają, że jest to sposób rozmnażania spotykany u innych gatunków grzybów. Do tej pory nie wiedziano jednak, że obejmuje on także M. globosa. To dlatego kosmetyczne szampony przeciwłupieżowe nie zawsze mogą zwalczyć łupież. Od wieku wiadomo, że Malassezia globosa wywołują zarówno łupież, jak i egzemę.
  9. Powszechnie słyszymy, że grzyby nie mają żadnych wartości odżywczych, a ich jedyna wartość kulinarną stanowi zapach i smak. Jednak, jak przekonuje doktor Bożena Muszyńska z Collegium Medicum UJ, pieczarki mogą chronić przed depresją, kurki są niezwykle bogate w beta karoten, a boczniaki wykazują działanie przeciwmiażdzyćowe. Chcielibyście poznać więcej tajemnic grzybów i dowiedzieć się które i dlaczego warto jeść? Czekamy na Wasze pytania do doktor Muszyńskiej.
  10. Do czego przydaje się skórka sera pleśniowego, poza dostarczaniem niezapomnianych wrażeń smakowych oraz utrzymywaniem gomułki w całości i poza zasięgiem niepożądanych mikroorganizmów? Okazuje się, że może być inspiracją dla projektantów nowych materiałów, w tym przypadku podlegającego samooczyszczaniu (Proceedings of the National Academy of Sciences). Zespół pracujący pod kierownictwem Wendelina Starka z Politechniki Federalnej w Zurychu postanowił stworzyć materiał naśladujący skórkę sera camembert. W tym celu zbudowano coś na kształt biokanapki. Najpierw Szwajcarzy uzyskali dwuwymiarową warstwę polimeru, którą zaszczepili grzybami Penicillium roqueforti (stosuje się je jako kultury starterowe przy produkcji miękkich serów z przerostami niebieskiej pleśni). Później całość zamknięto w dwóch warstwach porowatego plastiku, który utrzymywał grzyby w środku, ale był jednocześnie przepuszczalny dla cieczy, w tym wypadku składników odżywczych, i gazów. Podczas testów materiał skrapiano roztworem cukru. W ciągu 2 tygodni grzyby całkowicie zjadały cukier, a po zmetabolizowaniu go przechodziły w stan spoczynku. By poza okresami obfitości pożywienia, które można inaczej opisać jako czas realizacji funkcji oczyszczających, P. roqueforti utrzymały się przy życiu, należy utrzymywać odpowiednią wilgotność otoczenia. Szwajcarzy snują wielkie plany na przyszłość. Zastanawiają się nad zastosowaniem pokryć "biokanapkowych" w ścianach drapaczy chmur. Zastępując grzyby P. roqueforti glonami, można by przetwarzać dwutlenek węgla na tlen. Poza tym warto by pomyśleć o opakowaniach zapobiegających skażeniu i zepsuciu żywności/napojów czy nowych powierzchniach antybakteryjnych.
  11. Grzyby i bakterie mogą zmieniać organizację gleby (porowatość), tak by pochłaniała więcej wody i węgla. Artykuł na ten temat ukazał się właśnie w piśmie Interface. Gdy przyjrzymy się glebie pozbawionej organizmów żywych, struktura jest dość przypadkowa. Życie wprowadza w niej ład i porządek. Bakterie i grzyby wdrażają nieco feng shui i rearanżują cząstki gleby - opowiada prof. Iain Young z Uniwersytetu Nowej Anglii. Nic więc dziwnego, że Australijczyk uznaje glebę za najbardziej złożony biomateriał na Ziemi. Dlaczego? Powodów jest kilka. Po pierwsze, liczba organizmów w garści gleby przewyższa liczbę ludzi, którzy kiedykolwiek zamieszkiwali naszą planetę. Po drugie, życie z gleby definiuje jej funkcje i właściwości. Naukowcy już od jakiegoś czasu wiedzieli, że mikroorganizmy glebowe wydzielają klejopodobną substancję, która wiąże tworzące ją cząstki. Stąd przypuszczenie zespołu Younga, że mikroorganizmy poprawiają porowatość gleby, usprawniając przepływ wody oraz różnych gazów, w tym dwutlenku węgla i tlenu. Studium przebiegało 2-etapowo. Zaczęło się od modelu komputerowego, potem przyszedł czas na właściwy eksperyment. Do porównania porów w wyjałowionej glebie i glebie z mikroorganizmami Australijczycy wykorzystali mikrotomografię rentgenowską. Okazało się, że zwłaszcza grzyby zwiększały porowatość gleby. Porów nie tylko było więcej, stały się też bardziej uporządkowane i połączone. Strzępki grzybów pełniły funkcje stabilizujące, a bakterie wydzielały surfaktanty zmniejszające napięcie powierzchniowe. Dzięki zakrojonej na szeroką skalę współpracy roślinom łatwiej pobierało się z ziemi wodę. W tym roku ukazała się książka Iaina Younga i Karla Ritza pt. Architektura i biologia gleby: życie w wewnętrznej przestrzeni. Prawdziwe kompendium wiedzy dla zainteresowanych tą tematyką.
  12. Zmywarki czy ekspresy do kawy stały się z biegiem czasu standardowym wyposażeniem kuchni na całym świecie. Okazuje się jednak, że w zmywarkach, mimo, a może właśnie przez wysokie temperatury i dużą wilgoć, rozwijają się potencjalnie niebezpieczne dla zdrowia gatunki grzybów, w tym tzw. "czarne drożdże". Chińsko-holendersko-słoweński zespół, którego artykuł ukazał się w piśmie Fungal Biology, podkreśla, że urządzenia kuchenne to stworzona przez człowieka nisza ekologiczna dla oportunistycznych gatunków grzybów. Naukowcy pobrali 189 próbek z prywatnych domów ze 101 miast i społeczności. Sto dwie zebrano w Słowenii, 42 w innych europejskich krajach, 13 w Ameryce Północnej, 3 w Ameryce Południowej, 5 w Izraelu, 10 w RPA, 7 na Dalekim Wschodzie i 7 w Australii. Badanie objęło więc swym zasięgiem 6 kontynentów. Hodowlę przeprowadzano w temperaturze 37°C. Okazjonalnie izolowano gatunki należące do rodzajów Aspergillus, Candida, Magnusiomyces, Fusarium, Penicillium i Rhodotorula, natomiast stale i najczęściej wykrywano "czarne drożdże" (nazywane tak przez zawartość melaniny) Exophiala dermatitidis i Exophiala phaeomuriformis. Grzyby występowały w 62% uszczelek, w 56% przypadków były to Exophiala. Jak wyjaśniają akademicy, oba gatunki Exophiala wywołują u ludzi choroby układowe i często kolonizują płuca chorych z mukowiscydozą. Autorzy raportu podkreślają, że tolerują one wysokie temperatury, wysokie stężenia soli, agresywne detergenty, a także zasadowy i kwasowy odczyn (w zmywarce mamy do czynienia z odczynem alkalicznym).
  13. Dwaj naukowcy z Albert Einstein College of Medicine na Yeshiva University odkryli, czemu nasze ciało ma temperaturę 36,6°C. Okazuje się, że zapewnia ona idealną równowagę: pomaga zapobiegać infekcjom grzybiczym, a jednocześnie nie jest na tyle wysoka, by koniecznością stało się ciągłe jedzenie na potrzeby szybkiego metabolizmu (mBio). Jedną z tajemnic dotyczących ludzi i innych wyższych ssaków było, czemu są tak gorące w porównaniu do innych zwierząt. Nasze studium pomogło wyjaśnić, dlaczego ssacza ciepłota ciała oscyluje wokół 37°C – cieszy się prof. Arturo Casadevall. Nowe odkrycia były możliwe dzięki wcześniejszym pracom Casadevalla. Wynikało z nich, że liczba gatunków grzybów, które mogą się rozwijać, a zatem zarażać zwierzę, spada o 6% przy każdym wzroście temperatury o 1 stopień Celsjusza. Oznacza to, że gadom, płazom i innym zimnokrwistym (zmiennocieplnym) gatunkom zagrażają dziesiątki tysięcy gatunków grzybów, podczas gdy stałocieplnym ssakom już tylko kilkaset. Casadevall dywaguje, że ochrona przed grzybami mogła być decydująca dla ewolucyjnego zwycięstwa ssaków nad dinozaurami. W ramach najnowszego studium Casadevall opracował z prof. Avivem Bergmanem matematyczny model, pozwalający zestawić plusy (zabezpieczenie przed grzybami) i minusy związane z podtrzymywaniem temperatury ciała w granicach między 30 a 40°C (kosztem był wzrost ilości spożywanego jedzenia). Okazało się, że optymalną temperaturą dla zmaksymalizowania przeciwgrzybicznego zysku i zminimalizowania żywieniowych strat było dobrze nam znane 36,7°C.
  14. Malowidła naścienne Bradshawa z zachodniej Australii, nazywane przez aborygenów Gwion Gwion, zachowały swe żywe barwy przez kilkadziesiąt tysięcy lat, ponieważ same też są żywe. Zostały skolonizowane przez kolorowe bakterie i grzyby. Niestraszne im więc deszcz i słońce, które na przemian smagają je i pieką... Jack Pettigrew z University of Queensland opisał charakterystyczne biofilmy w piśmie Antiquity. Naukowiec twierdzi, że zjawisko to wyjaśnia problemy z datowaniem sztuki naskalnej. Malowidła były bowiem stare, ale mieszkańcy jak najbardziej współcześni. Pettigrew badał z zespołem pod mikroskopem 80 malowideł Bradshawa (nazwano je od nazwiska Josepha Bradshawa, który jako pierwszy Europejczyk - i nieaborygen - zobaczył rysunki w 1891 r., szukając pastwisk dla swojego bydła) z 16 różnych lokalizacji. Naukowcy skupili się na dwóch najstarszych i wzbudzających najmniej klasyfikacyjnych sporów stylach – tassel i sash. Ku ich zdumieniu w większości rysunków występowały kolorowe organizmy żywe, ale już nie oryginalna farba. Jak wyjaśnia Pettigrew, wymieniały się kolejne generacje bakterii i grzybów, dlatego malowidła zawsze wyglądały świeżo. Na obrzeżach rysunków najczęściej występują czarne grzyby. Prawdopodobnie reprezentują one rząd Chaetothyriales. Zamiana pokoleń nie odbywa się łagodnie, ponieważ sukcesorzy nie tworzą strzępek, lecz zjadają swoich poprzedników. Jeśliby przyjąć, że pierwotna farba zawierała zarodniki grzybów, dzisiejsze organizmy byłyby ich bezpośrednimi potomkami. Niewykluczone też, że do farby wmieszano składniki odżywcze, które zapoczątkowały mutualizm występujących często razem czarnych grzybów i czerwonych bakterii (podejrzewa się, że są to cyjanobakterie). Grzyby mogą zapewniać bakteriom wodę, a bakterie dbają o węglowodany dla grzybów. Gdy w danym obszarze malowidła przeważają grzyby, pojawia się podziwiany przez fachowców i amatorów ciemnofioletowy odcień. Jeśli gdzieś przewagę zdobywają bakterie, barwa przypomina terakotę. W przyszłości trzeba będzie zidentyfikować, jakie konkretnie gatunki odpowiadają za pokolorowanie malowideł Bradshawa. W 80% bezproblemowo uzyskano próbki do badań DNA, wykorzystując pałeczki z bawełnianym aplikatorem. Jakim cudem w 98% przypadków mikroorganizmy trzymały się wyznaczonych granic rysunku, nie niszcząc go? Poza wymienionymi już wyżej mechanizmami, mogło być tak, że w farbie znajdowały się trawiące krzemionkę bakterie lub kwas. Wydrążyły one zagłębienie – niektóre malowidła znajdują się o 1 mm niżej od otaczającej je skały - a mikrobom przypadł do gustu panujący tu mikroklimat. Datowanie konkretnych malowideł Bradshawa jest kluczowe dla dalszego zrozumienia ich znaczenia i powstawania. [...] Biofilm daje możliwość analizowania ewolucji sekwencji DNA. Dotąd wiek przypisywany rysunkom Gwion Gwion był bardzo różny i wynosił od 46 tys. lat (oszacowania opierano na czasie wyginięcia uwiecznionej na nich megafauny) do nawet 70 tys. Co ciekawe, inne malowidła z regionu, np. rysunki Wandjina, blakły i były wielokrotnie restaurowane.
  15. Pleśnie niszczące rolki z kliszami zagrażają nie tylko filmom, ale i zdrowiu archiwistów. Grzyby tworzące nalot na kliszy wytwarzają enzymy, które pozwalają im wykorzystać składniki filmu do wzrostu. Jeśli klisza jest szczególnie zapleśniała, w powietrze wzbijają się duże ilości zarodników, co oznacza, że mogą być one również postrzegane jako zagrożenie zdrowotne – tłumaczy Gavin Bingley, który zaprezentował wyniki swoich prac na jesiennej konferencji Stowarzyszenia Mikrobiologii Ogólnej w Nottingham. Jego zespół analizował szereg zagrzybionych filmów z North West Film Archive na Manchester Metropolitan University. Oceniano liczbę i rodzaj zarodników wydzielanych podczas symulowanej konserwacji. Większość obserwowanych grzybów należała do bardzo rozpowszechnionych rodzajów Aspergillus i Penicillium [były to różne gatunki kropidlaków i pędzlaków]. W przypadku niektórych rolek liczba wydzielanych zarodników przekraczała jednak obowiązujące normy. Naukowcy zaznaczają, że choć w archiwach taśmy są przechowywane w ściśle kontrolowanych warunkach, zdarza się, że ulegają skażeniu przed przybyciem na miejsce. Dla pracowników takiej placówki odróżnienie filmów pokrytych żywą pleśnią od klisz zawierających tylko martwe komórki może być trudne, jeśli nie niemożliwe. Niekiedy prowadzi to profilaktycznego pozbycia się niegroźnych już rolek. Zespół Bingleya zamierza stworzyć czujnik do stwierdzania obecności lotnych związków wydzielanych przez grzyby podczas wzrostu. Na razie akademicy pracują nad listą prozdrowotnych i technicznych zaleceń dla archiwistów.
  16. Wynikiem zbyt wysokiego poziomu glukozy we krwi mogą być nie tylko retinopatia czy nefropatia cukrzycowa. Badacze z Warwick Medical School odkryli, że w organizmie chorego tworzy się coś w rodzaju powłoki cukrowej, która blokuje mechanizmy wykorzystywane przez układ odpornościowy do wykrywania oraz zwalczania zarówno infekcji bakteryjnych, jak i grzybiczych. W przebiegu cukrzycy pacjenci są bardziej narażeni na przewlekłe zakażenia grzybami i bakteriami, lecz dotąd nie bardzo wiedziano, czemu się tak dzieje. Teraz zespół Daniela Mitchella ustalił, że wyspecjalizowane receptory, które rozpoznają cząsteczki związane z bakteriami i grzybami, stają się przy wysokich stężeniach glukozy "ślepe". Akademicy sądzą, że dzięki ich odkryciom uda się również wyjaśnić, czemu diabetycy są w większym stopniu niż reszta społeczeństwa zagrożeni infekcjami wirusowymi, w tym grypą, i chorobami o podłożu zapalnym, np. chorobami sercowo-naczyniowymi. Brytyjczycy analizowali podobieństwa w budowie chemicznej glukozy z krwi i innych płynów ustrojowych oraz dwóch innych cukrów – mannozy i fruktozy – występujących na powierzchni bakterii oraz grzybów. W ludzkim organizmie wyewoluowały receptory, które wykrywają i wiążą te monosacharydy, by zwalczyć zakażenie (zjawisko to stanowi część tzw. lektynowej drogi aktywacji układu dopełniacza, czyli zespołu białek osocza spełniającego ważną rolę w nieswoistej odpowiedzi immunologicznej). Przy wysokich stężeniach glukoza wygrywa rywalizację z mannozą i fruktozą, dlatego receptory nie wykrywają patogenów. Poza tym glukoza ulega takiemu związaniu, że blokuje procesy chemiczne, które w zwykłych okolicznościach pozwalają organizmowi bronić się przed obcymi. Oto kilka przykładów. Zasygnalizowane zjawisko hamuje m.in. działanie systemu receptorów zwanych lektynami typu C, np. lektyny wiążącej mannozę (ang. mannose binding lectin, MBL). Lektyny typu C są receptorami rozpoznającymi wzorce (PRR, pattern recognition receptors), wiążącymi sekwencje wodorowęglanowe pochodzenia drobnoustrojowego. W odróżnieniu od glukozy, mannoza nie występuje we krwi ssaków w stanie wolnym. Gdy MBL nie działa prawidłowo, organizm staje się bardziej narażony na przewlekłe choroby zapalne. Dzieje się tak, ponieważ MBL bierze udział usuwaniu komórek apoptycznych, czyli popełniających planowe samobójstwo. Poza MBL, wysokie stężenie glukozy oddziałuje na będące lektynami typu C receptory specyficzne dla komórek dendrytycznych DC-SIGN, które rozpoznają mannozę, ale i obecne na neutrofilach glikany. Receptory tego typu występują w kluczowych elementach układu krwionośnego, np. w osoczu, monocytach, płytkach czy komórkach śródbłonka, dlatego zablokowanie działania tych cząsteczek może się przyczyniać do cukrzycowych powikłań obejmujących siatkówkę i naczynia.
  17. Mamuty jadały własne odchody, były więc koprofagami. Świadczą o tym znajdujące się wewnątrz kału owocniki z askosporami grzybów Podospora conica, które w normalnych warunkach bytują wyłącznie na jego powierzchni. Oprócz konsumpcji nie ma innego sposobu, by mogły się tam dostać. Nieobecność kwasów żółciowych świadczy o tym, że był to kał mamutów (Quaternary Science Reviews). To drugi raz, gdy udowodniono mamutom koprofagię. Po raz pierwszy udało się to przed czterema laty. Kilkakrotne natrafianie na ślady tej samej praktyki oznacza, że zjadanie odchodów nie było czymś przypadkowym lub wyjątkowym. Czemu mamuty jadały swój kał: z braku pokarmu czy dbając o zrównoważoną dietę? Bas van Geel z Uniwersytetu w Amsterdamie i jego zespół badali odchody zachowane w mroźnym klimacie Alaski. Mamuty żyły tu na początku interstadiału późnego glacjału (schyłku ostatniego zlodowacenia), a więc ok. 12.300 lat temu. Analizowano mikroskamieliny, makropozostałości i starożytne DNA, a także skład chemiczny odchodów. Wśród pyłków dominowały te należące do wiechlinowatych (Poaceae), bylic (Artemisia) i innych światłolubnych taksonów. Oznacza to, że przodkowie słoni zamieszkiwali pozbawione drzew obszary. Twierdzenie to znalazło poparcie w odkrytych nasionach i owocach. Mikroby żerujące na odchodach pozostawiały po sobie wysokie stężenia witamin K, B12 i B7, nie da się więc ukryć, że kał stanowił cenne źródło składników odżywczych. Z powodzeniem mógł też zaspokoić głód w trudnych czasach, zanim po okresie niższych temperatur doszło do odtworzenia innych zasobów. Przykłady koprofagii można znaleźć również wśród współczesnych zwierząt. Młode słonie zjadają odchody swoich matek, by pozyskać bakterie potrzebne do właściwego trawienia roślin występujących na sawannie. Takie zachowanie wywiera duży wpływ na rodzaj i działanie flory jelitowej. Koprofagia jest ważnym sposobem na zyskanie dostępu do całego wachlarza składników odżywczych syntetyzowanych przez mikroflorę przewodu pokarmowego. Produkty fermentacji mogą nie być adsorbowane w miejscu powstawania, dlatego zwierzęta prowadzą ich recykling z kału.
  18. Od uderzenia pioruna psuje się chleb - głosi ludowa mądrość w naszym kraju. W Japonii jest nieco inaczej, mówi się tam, że od uderzenie pioruna grzyby się mnożą. Zważywszy, że Japończycy spożywają ogromne ilości grzybów, może to myślenie życzeniowe? A może jednak nie? Postanowili to sprawdzić badacze z japońskiego Iwate Biotechnology Research Center: Yuichi Sakamoto i Koichi Takaki. Wyniki mogą zdziwić. Oczywiście nie czekano na prawdziwe pioruny, lecz symulowano je uderzeniami prądu. Aż osiem na dziesięć przebadanych gatunków grzybów potrafi podwoić swój plon po impulsie elektrycznym odpowiadającym uderzeniu pioruna - dowiodły czteroletnie badania na Uniwersytecie w Iwate. Najlepsze rezultaty osiągnięto właśnie w przypadku tradycyjnych i popularnych w Japonii gatunków grzybów nameko i shiitake (twardziak japoński). Oczywiście bezpośrednie uderzenie pioruna wypaliłoby wszelką roślinność, więc rozsądnym założeniem badaczy było, że wzrost grzybów - jeśli oczywiście w ogóle następuje - powodowany jest raczej przez osłabiony impuls elektryczny od pobliskiego uderzenia pioruna, wędrujący przez glebę. Tak więc używano odpowiednio niższych napięć. Eksperymentalne poletka wysiewano na kłodach drzewa i traktowano „elektrowstrząsami". Wyniki porównywano z zasiewami kontrolnymi. I rzeczywiście, wyniki okazały się doskonałe. O ile w najlepszych warunkach grzyby nameko dawały plon większy o 80%, o tyle shiitake wręcz podwajały swoją liczebność. Najlepsze rezultaty dawało napięcie od 50 do 100 tysięcy volt. W jaki dokładnie sposób uderzenie prądem skłania grzyby do zwiększonego wzrostu i rozmnażania - nie wiadomo. Autorzy badań spekulują, że może to być reakcja na zagrożenie - większa liczebność zwiększa szanse przeżycia niebezpiecznych warunków. Ustalono jedynie, że bezpośrednio po uderzeniu impulsem elektrycznym zmniejsza się wydzielanie protein i enzymów w strzępce grzyba, by następnie gwałtownie wzrosnąć. Planuje się zaadaptowanie metody do komercyjnych upraw grzybów. Japończycy grzybów spożywają mnóstwo, zapotrzebowanie jest tak duże, że rodzima produkcja nie wystarcza, co roku importują z zagranicy 50 tysięcy ton różnych gatunków. Autorzy badań nie poprzestali na grzybach i rozpoczęli próby podobnego zwiększania plonów innych roślin, między innymi fasoli, czy kapusty. Pierwsze rezultaty podobno są obiecujące.
  19. Hiszpańscy naukowcy odkryli pierwszy przykład rośliny, która ogrzewa się, wchodząc w symbiozę z drożdżami. W zamian ciemiernik cuchnący (Helleborus foetidus) oferuje swój nektar. Inne rośliny uzyskują ciepło, podążając za słońcem bądź rozkładając kwas salicylowy jak słynąca z gigantycznych śmierdzących kwiatów raflezja Arnolda. Carlos Herrera z Doñana Biological Station w Sewilli wyjaśnia, że drożdże występują w wielu nektarach. Trafiają tam z zapylającymi kwiaty trzmielami, które z kolei "podłapują" je na innych roślinach. Hiszpanie pobrali próbki grzybów z trzmieli z rezerwatu Sierra de Cazorla. Następnie wstrzyknęli drożdże do 37 nieskażonych wcześniej okazów ciemiernika. Uprawę osłonięto siatką, by odstraszyć zapylaczy. Hiszpanie porównali temperaturę kwiatów drożdżowych z temperaturą kwiatów z nektarami pozbawionymi grzybów. Średnio te pierwsze były o 2°C cieplejsze, choć – przy dużym zagęszczeniu drożdży – różnica sięgała czasem nawet 7 stopni Celsjusza. Działo się tak, ponieważ drożdże wytwarzały ciepło, rozkładając cukry. Po co roślinom taki skok temperatury? Niewykluczone, że dzięki temu z kwiatów uwalniają się substancje lotne, które przyciągają zapylaczy. Przyda się to, zwłaszcza że ciemierniki cuchnące kwitną bardzo wczesną wiosną, a nawet zimą. Gdy nie ma śniegu, rozgałęzione kwiatostany pojawiają się już w lutym. Zespół Herrery przeprowadził dwa polowe eksperymenty. W pierwszym z kwiatów usunięto drożdże, w drugim zaszczepiono nimi "dziewicze" okazy. W grupie roślin testowych i eksperymentalnych mierzono temperaturę nektaru, a także temperaturę powietrza wewnątrz i poza kwiatem.
  20. Hasło "broń biologiczna" wzbudza w nas niemały strach. Już niedługo może się jednak okazać, że właśnie taki rodzaj środków może... uchronić nas przed toksynami wytwarzanymi przez grzyby żyjące na naszej żywności. Wszystko dzięki nieszkodliwym dla ludzi drożdżom, które skutecznie blokują wzrost mikroorganizmów patogennych dla człowieka. Organizmem, który może już niedługo zacząć chronić nas przed ekspozycją na toksyny, jest przedstawiciel drożdży, Pichia anomala. Zespół Sui-Sheng Hua z Amerykańskiej Służby Rolniczej (ARS) postanowił wykorzystać ten pospolity mikroorganizm, by walczyć z jego szkodliwym krewniakiem, Aspergillus flavus, znanym ze zdolności do wytwarzania aflatoksyn - substancji silnie sprzyjających rozwojowi m.in. raka wątroby. Pomysł na wykorzystanie drożdży do ochrony żywności jest prosty. Badacze liczą, że nieszkodliwe drożdże mogłyby konkurować z patogennym grzybiem o substancje odżywcze, blokując tym samym jego wzrost. Metodą gwarantującą przewagę P. anomala mogłoby być zdaniem pani Hua rozpylanie pożytecznego mikroorganizmu na powierzchnię roślin lub samych plonów zagrożonych atakiem A. flavus. Wstępne testy nowej metody dały niezwykle obiecujące rezultaty. Eksperymenty przeprowadzone we współpracy z rolnikami uprawiającymi pistacje wykazały, że spryskanie drzew pistacjowych żywymi komórkami P. anomalia pozwoliło na zmniejszenie liczby osobników patogennego grzyba żyjących na zebranych później pistacjach aż o 97% w stosunku do pistacji zbieranych metodami tradycyjnymi. Jak zaznacza pani Hua, opracowana metoda mogłaby posłużyć także do ochrony innych rodzajów plonów zagrożonych skażeniem aflatoksynami, takich jak orzechy czy kukurydza. Na tym jednak nie koniec, ponieważ P. anomala ma szansę sprawdzić się także jako środek ochronny przeciw wielu innym patogenom. Potwierdzenie tych przypuszczeń będzie jednak wymagało przeprowadzenia dalszych badań.
  21. Jeśli grobowce faraonów z Doliny Królów pozostaną otwarte dla turystów, znikną w ciągu 150-500 lat – prorokuje sekretarz generalny Egipskiej Służby Starożytności (SCA) Zahi Hawass. Zniszczą je narastająca wilgoć i grzyby. Hawass poinformował w poniedziałek media, że rzeźbom i malowidłom naściennym nie służą zarówno kiepska wentylacja, jak i para wodna, wydobywająca się z każdym wydechem z płuc milionów turystów. Doliny Królów i Królowych stanowią część nekropolii tebańskiej. Sekretarz SCA wyjawił, że władze postanowiły zamknąć część obiektów dla zwiedzających i zastąpić je replikami. Zarządzenie to objęło m.in. grobowce Nefertiti, Tutanchamona i Setiego I. Służba Starożytności już przedsięwzięła odpowiednie środki ostrożności, ograniczając na przykład liczbę turystów oraz instalując nowe systemy wentylacyjne. Obecnie zespół ekspertów prowadzi laserowe pomiary grobów, by móc zbudować wierne kopie oryginałów, które zostaną udostępnione chętnym w miejscu w pobliżu Doliny Królów.
  22. Realizowany od kilku lat plan ratowania słynnej jaskini w Lascaux, na ścianach której odnaleziono malowidła pozostawione przez plemiona ludzi pierwotnych, traci na skuteczności. Próby eliminacji grzybów i bakterii porastających ściany pieczary stają się coraz mniej efektywne ze względu na ich narastającą oporność na stosowane środki. Problemy z niechcianymi mikroorganizmami zaczęły się już po kilku latach od odkrycia jaskini w 1940 roku. Dopuszczenie w to miejsce turystów spowodowało katastrofalne zmiany w mikroklimacie groty. Ich najważniejszym efektem był gwałtowny rozwój grzybów i bakterii, które kilka lat temu zaczęły bezpośrednio zagrażać bezcennym malowidłom. W 1963 jaskinia w Lascaux została zamknięta dla turystów, lecz niezwykłe parametry jej wnętrza wciąż nie wróciły do normy. Aby ocenić, jak daleko zaszły niepożądane zmiany, kilka lat temu pobrano wymazy ze ścian jaskini. Jak można było przewidzieć, w miejscach szczególnie popularnych wśród turystów różnorodność mikroorganizmów była wyjątkowo duża, zaś pobrany materiał zawierał nawet bakterie potencjalnie groźne dla człowieka. Szczególną uwagę badaczy przykuł jednak gatunek zabarwionego na czarno grzyba, który zaczynał bezpośrednio zagrażać cennym malowidłom. W odpowiedzi na zagrożenie badacze rozpoczęli intensywną akcję usuwania niechcianego gościa. Początkowo przynosiła ona oczekiwane rezultaty, lecz po pewnym czasie uświadomiono sobie, że pomimo zabicia grzyba, na ścianach groty pozostawały resztki melaniny - pigmentu odpowiedzialnego za ciemne zabarwienie mikroorganizmu. Na tym jednak nie koniec złych wieści... Najnowsze badania wykazały, że środki zastosowane do zwalczenia niechcianych mikroorganizmów stały się w dużym stopniu nieskuteczne. Jest to efektem narastającej oporności mikroorganizmów, lecz także budowy związku używanego do dezynfekcji. Rozpada się on na łatwo przyswajalne związki azotu i węgla, przez co, zamiast niszczyć bakterie i grzyby, staje się dla nich... pożywką. Jeden z naukowców zaangażowanych w najnowsze badania, Claude Alabouvette, podsumowuje: teraz sami się zastanawiamy, co jest bardziej niebezpieczne: leczenie czy zaniechanie leczenia. Podobnych wątpliwości nie ma jednak Robert J. Koestler, ekspert z zakresu konserwacji obiektów muzealnych: myślę, że [zaniechanie działania] to zły pomysł, ponieważ nawet jeżeli naukowcy znajdą sposób na zabicie grzyba, melanina wciąż będzie zanieczyszczała ściany. Prawdopodobnie nikt nie potrafi przewidzieć, co uczynią naukowcy. Pozostaje jednak mieć nadzieję, że bezcenna zawartość jaskini w Lascaux zostanie uratowana.
  23. Amerykańsko-izraelski zespół naukowców odkrył gen, który zapewnia dzikim odmianom pszenicy ochronę przed licznymi szczepami grzyba odpowiedzialnego za chorobę zwaną rdzą żółtą. Podobna sekwencja DNA nie występuje w genomach odmian uprawnych, przez co rolnicy narażeni są gigantyczne straty. To pierwszy krok na drodze do osiągnięcia trwałej odporności na niszczycielską chorobę pszenicy, komentuje dr Cristobal Uauy, jeden z autorów odkrycia. Autorzy odkrycia podkreślają, że nigdy dotąd nie udało się odnaleźć genu o tak szerokim spektrum działania na różne odmiany grzyba powodującego rdzę żółtą. Wszystkie odkrywane dotychczas sekwencje DNA działały bowiem wyłącznie na nieliczne, ściśle określone szczepy grzyba Puccinia striiformis, odpowiedzialnego za rozwój choroby. Co więcej, w większości przypadków patogen w krótkim czasie nabywał cech pozwalających na pokonanie nowej formy ochrony. Tym razem, jak zapewniają odkrywcy, rzecz ma się zupełnie inaczej. Ten gen daje pszenicy odporność na wszystkie przetestowane dotąd odmiany grzyba powodującego rdzę żółtą, opisuje dr Uauy. Najważniejszą niewiadomą pozostaje zachowanie odkrytego genu (a dokładniej: białka wytwarzanego na podstawie zapisanej w nim informacji) w różnych temperaturach. Z przeprowadzonych dotychczas testów wynika bowiem, że najwyższą aktywność proteiny stwierdzono w temperaturach z zakresu 25-35 stopni Celsjusza. Można jednak liczyć, że dalsze badania pozwolą na odpowiednie zmodyfikowanie genu i nadanie jego białkowemu produktowi cech pozwalających na skuteczną pracę także w niższych temperaturach. Odkryta przez naukowców sekwencja, nazwana Yr36, może mieć niebagatelne znaczenie dla rolników. Szacuje się bowiem, że aż jedna piąta spożywanych przez ludzi kalorii pochodzi właśnie z różnego rodzaju odmian pszenicy uprawnej. Zredukowanie strat wywołanych przez choroby mogłoby wpłynąć na zwiększenie produkcji tego zboża, dzięki czemu jego ceny mogłyby znacznie spaść. O swoim odkryciu badacze poinformowali na łamach czasopisma Science Express.
  24. Czy sałata z korzeniami pobrudzonymi ziemią może zainspirować do czegoś innego niż wypłukanie pod bieżącą wodą? Okazuje się, że tak, zwłaszcza gdy lubi się świeże produkty i jest się absolwentką wzornictwa przemysłowego na Design Academy Eindhoven. Agata Jaworska, Kanadyjka polskiego pochodzenia, która obecnie mieszka w Holandii, stworzyła opakowania Gropak, które pozwalają rosnąć znajdującym się w środku grzybom podczas transportu. Made in Transit, bo tak nazwała swoją technologię, to początek ery pokarmów przydatnych do spożycia po (wstawić właściwe), a nie do. Idea nie zakłada, że produkty będą przewożone z daleka. Wręcz przeciwnie. Zerwane bądź ucięte tuż przed spożyciem są zdrowsze i zapewniają kontakt z naturą. Na wykładzie Jaworska tłumaczyła zebranym, skąd się biorą grzyby. Mogą rosnąć w lesie, o czym przekonała się, odwiedzając w Polsce dziadków, lub pochodzić z organicznej hodowli. Made in Transit to oszczędność energii, ponieważ grzyby produkowane w zwykły sposób muszą być przewożone w chłodzie, bo inaczej zaczną gnić. Gropaki są biodegradowalne. Wypełnia się je podłożem z zarodnikami. Powstały już prototypy opakowań. Po tym, jak pomysł pani Agaty zyskał uznanie magazynu Time jako jeden z najlepszych wynalazków 2008 roku, pozostaje mieć nadzieję, że wkrótce trafi na sklepowe półki. Gropaki można było podziwiać na wielu wystawach. m.in. w Utrechcie i Nowym Jorku. Ponadto Jaworska nawiązała współpracę z Holenderskim Centrum Opakowań (Netherlands Packaging Centre) i zaprezentowała swój pomysł przemysłowi. Dzięki temu udało się wkroczyć w następną fazę projektu, bazującą głównie na badaniach naukowych. Projektantka zwróciła się z prośbą o pomoc do Grupy Mikologicznej z Wageningen University. Razem ubiegają się o dofinansowanie. Na razie sprawdzono, jak w warunkach Made in Transit przebiega dojrzewanie boczniaków ostrygowatych (Pleurotus ostreatus) oraz pieczarek. W przyszłości naukowcy przetestują różne gatunki kruchych grzybów, których do tej pory nie dało się transportować, bo były niezwykle nietrwałe i gdy poddano je mrożeniu lub oddziaływaniu drgań, zaczynały się psuć.
  25. Alexander Eychmüller i jego zespół z Politechniki w Dreźnie zauważyli, że grzyby w naturalny sposób absorbują nanocząsteczki metali. Po włączeniu ich do plechy powstają hybrydy grzyb-metal, które można wykorzystać np. w katalizatorach lub środkach odkażających. W metalowych katalizatorach przemysłowych wykorzystuje się kryształy metali, np. niklu, żelaza czy platyny. By uzyskać jak największą powierzchnię metaliczną, trzeba się posłużyć obojętnym podłożem o jak największej powierzchni właściwej (przy zachowaniu stosunkowo niedużej objętości). Cząsteczki katalizatora nie powinny się zlepiać ani tworzyć spieków, dlatego chemicy uciekają się do pomocy roztworu. W takich warunkach trudno jednak oddzielić cząsteczki katalizatora od produktów reakcji. Grzyby, które je asymilują i stabilizują, wydają się więc idealnym rozwiązaniem. Odzyskanie katalizatora z plechy wydaje się bowiem może nie dziecinnie łatwym, ale ułatwionym zadaniem. Niemcy podawali grzybom, w tym pędzlakom (Penicillium), pożywki z różnymi metalami: złotem, srebrem, platyną i palladem. Po dwóch miesiącach obejrzeli ich grzybnię pod skaningowym mikroskopem elektronowym. Okazało się, że strzępki pokrywa metaliczna skórka – miniaturowe cząsteczki tworzyły warstwę o grubości do 200 nanometrów. Naukowców zaskoczyło, że grzybom zdawało się to w ogóle nie przeszkadzać. Jeden z gatunków nie reagował nawet na skorupę ze srebra, które jest przecież wykorzystywane jako środek dezynfekujący i jest dla wielu mikroorganizmów toksyczne. Co najważniejsze, chociaż warstwa była grubsza od średnicy poszczególnych cząsteczek (10-20 nanometrów), nie zlepiły się one w większe bryły, a katalizator zachował swoje cenne właściwości. Eychmüller uważa, że odkrycie i opisanie mechanizmu, za pośrednictwem którego grzyby wiążą się z metalami, pomoże wyjaśnić, czemu niektóre organizmy są szczególnie podatne na akumulację metali ciężkich. Musi istnieć powód, czemu specyficzne nanocząsteczki wiążą się ze specyficznymi grzybami. Do tej pory niewiele wiemy o oddziaływaniach zachodzących na tym poziomie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...