Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'LDL' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 17 wyników

  1. Osoby z za wysokim poziomem złego cholesterolu LDL powinny się raczej zwrócić ku pokarmom obniżającym poziom cholesterolu, np. awokado, orzechom i soi, niż decydować się na przejście na dietę zawierającą niewielkie ilości tłuszczów nasyconych. Naukowcy dowiedli, że w pół roku dzięki łącznemu oddziaływaniu tych pierwszych można osiągnąć o wiele lepsze rezultaty. Doktor David Jenkins ze Szpitala św. Michała przy Uniwersytecie w Toronto postanowił porównać skuteczność diety składającej się z szeregu produktów czy związków uznanych przez amerykańską Administrację ds. Żywności i Leków za obniżające poziom LDL w surowicy z inną kontrolną dietą. Obu przestrzegano przez 6 miesięcy. Dieta kontrolna obfitowała w błonnik i pełne ziarna, ale nie uwzględniała pokarmów/związków objętych przez dietę eksperymentalną: steroli roślinnych, białek sojowych, orzechów i lepkich włókien. W studium wzięło udział 351 osób z hiperlipidemią (zespołem zaburzeń metabolicznych objawiających się podwyższonym stężeniem frakcji cholesterolu lub trójglicerydów) z 4 ośrodków w Kanadzie: Quebecu, Toronto, Winnipeg i Vancouver. Między czerwcem 2007 a lutym 2009 r. wylosowane je do jednej z trzech grup. Pierwsza (kontrolna) przechodziła na dietę z obniżoną zawartością tłuszczów nasyconych. Badanych przestrzegających diety złożonej z obniżających cholesterol produktów podzielono na 2 podgrupy: jedna odbywała w ciągu 6 miesięcy tylko dwie kilkudziesięciominutowe sesje konsultacyjne, a druga siedem. Pod koniec eksperymentu okazało się, że osiągnęły one bardzo zbliżone wyniki. Od uczestników nie wymagano ograniczania liczby kalorii ani nie dostarczano im pokarmów. Wszyscy podobnie schudli: zrzucili między 1,2 a 1,7 kg. Naukowcy stwierdzili, że w grupie kontrolnej poziom LDL w surowicy spadał od początku badania do 24. tygodnia o 3% lub inaczej mówiąc o 8 mg/dl. W podgrupie eksperymentalnej z rutynową częstotliwością konsultacji spadek wynosił 13,1% (24 mg/dl), a w podgrupie z konsultacją intensywną 13,8% (26 mg/dl). Kanadyjczycy podkreślają, że w studium uwzględniono głównie białych ludzi z lekką nadwagą i niskim ryzykiem choroby serca, nie wiadomo więc, czy podobny efekt wystąpi w populacjach pacjentów wyższego ryzyka, czyli z większą nadwagą lub otyłych. Jakkolwiek by nie było, wygląda na to, że warto sięgać soję, soczewicę, tofu czy pistacje.
  2. Kury od dzieciństwa karmione paszą o niskiej zawartości kwasów omega-6 - ich karma składa się głównie z pszenicy, jęczmienia i sorgo, a w mniejszej części z soi, kukurydzy, słonecznika, oleju kukurydzianego oraz makuchów krokosza - składają jaja, które wywołują w ludzkim organizmie mniej uszkodzeń oksydacyjnych (Journal of Agricultural and Food Chemistry). Dr Niva Shapira z Uniwersytetu w Tel Awiwie wyjaśnia, że jaja bogate w kwasy tłuszczowe typu omega-6 zwiększają tendencję do utleniania cholesterolu, który zaczyna tworzyć blaszki miażdżycowe. Izraelka zauważyła, że jaja kur karmionych paszą o mniejszej zawartości kwasów omega-6 ograniczają utlenianie złego cholesterolu LDL. Shapira podkreśla, że wyprodukowanie zdrowszych jajek może w pewnych rejonach świata być droższe; łatwiej przecież karmić drób dostępnymi lokalnie kukurydzą, soją oraz wytłaczanymi z nich olejami. Zespół z Tel Awiwu zaprojektował paszę bogatą w przeciwutleniacze i zawierającą mniejszą ilość kwasów tłuszczowych typu omega-6, która składała się głównie z pszenicy, jęczmienia oraz sorgo. Podawano ją młodym kurom, które nie zdążyły jeszcze zakumulować kwasów n-6 w tkankach. Następnie naukowcy badali skład ich jaj. Kiedy uzyskano pożądany stosunek kwasów omega-6 i przeciwutleniaczy, jaja przetestowała grupa ochotników, którym polecono jeść dwie sztuki dziennie. Uzyskane w ten sposób wyniki porównano ze skutkami codziennego spożycia zwykłych jajek ze sklepu oraz jedzeniem tygodniowo 2-4 standardowych jaj (grupa kontrolna). W porównaniu do grupy kontrolnej, przy codziennym spożyciu 2 zwykłych jaj sklepowych zaobserwowano 40-proc. wzrost w zakresie utleniania LDL, podczas gdy konsumpcja jaj o obniżonej zawartości kwasów tłuszczowych omega-6 i podwyższonym stężeniu przeciwutleniaczy nie powodowała zmian w natężeniu utleniania złego cholesterolu.
  3. Medycyna wytacza ciężkie działa przeciwko tzw. złemu cholesterolowi LDL, tymczasem okazuje się, że jest on niezbędny do budowania masy mięśniowej, a znaczne obniżenie poziomu tej lipoproteiny w organizmie może doprowadzić do poważnych problemów ze zdrowiem, a nawet śmierci (Journal of Gerontology). Naukowcy z Texas A&M University zgromadzili dane dotyczące osób w wieku od 60 do 69 lat. Wszystkie były ogólnie zdrowe, ale nieaktywne fizycznie. W trakcie eksperymentów okazało się, że ochotnicy, którzy po dość wyczerpujących treningach w największym stopniu zwiększyli masę mięśniową, mieli też najwyższe stężenie cholesterolu LDL. Nikt z zespołu Steve'a Riechmana się tego nie spodziewał. Badanie pokazuje, że do rozbudowania mięśni konieczna jest pewna ilość LDL. Nie ulega wątpliwości, że potrzebujemy obu – LDL i HDL – i prawdą jest, że każdy cholesterol jest dobry. Nie da się tak po prostu usunąć z organizmu całego "złego" cholesterolu, nie wywołując poważnych problemów ze zdrowiem. Tkanki ciała potrzebują cholesterolu, a LDL pozostaje do ich dyspozycji. HDL, dobry cholesterol, znika po dokonaniu napraw [kieruje się z ładunkiem do wątroby]. Im więcej LDL znajduje się w twojej krwi, w tym większym stopniu potrafisz zwiększyć masę mięśniową podczas treningu wytrzymałościowego. LDL pełni bardzo użyteczną rolę [...] i powinniśmy unikać nazywania go złym w każdej sytuacji, ponieważ nie jest całkowicie zły.
  4. Dzieci i nastolatki z wyższym stężeniem we krwi związków perfluorowanych - substancji wykorzystywanych w wodoodpornych tkaninach i tapicerkach oraz zapobiegających przywieraniu pokarmów do naczyń i utensyliów kuchennych – mają podniesiony poziom złego cholesterolu LDL (Archives of Pediatrics & Adolescent Medicine). Kwasów perfluoroalkilowych - sulfonianu perfluorooktanu (PFOS) czy kwasu perfluorooktanowego (PFOA) - używa się podczas produkcji fluoropolimerów. Wchodzimy z nimi w kontakt za pośrednictwem wody pitnej, mleka matki, opakowań na żywność, kurzu czy powietrza. PFOS i PFOA pochodzą m.in. z rozkładu preparatów stosowanych w fabrykach podczas obróbki plamoodpornych ubrań lub dywanów. Najnowsze badania na populacji amerykańskiej pokazały, że PFOA i PFOS stwierdza się w niemal wszystkich próbkach ludzkiej surowicy. Dzięki badaniom na zwierzętach ustalono, że związki perfluoroalkilowe wpływają przede wszystkim na wątrobę, co sugeruje, że u ludzi mogą prowadzić do zmian w poziomie cholesterolu. W związku z tym zespół Stephanie J. Frisbee ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Zachodniej Wirginii oceniał stężenie lipidów w surowicy 12.476 dzieci i młodzieży (średnia wieku wynosiła 11,1 roku). Wszyscy uczestniczyli w C8 Health Project, rozpoczętym po złożeniu pozwu zbiorowego ws. skażenia ujęcia wody w dolinie rzeki Ohio. Po wdrożeniu do programu w 2005 lub 2006 r. dzieci dostarczały próbki krwi. Jak wyliczono, średnie stężenie PFOA wynosiło 69,2 ng na mililitr, a PFOS 22,7 ng/ml. W grupie 12-19-latków stężenia PFOA były wyższe od wykrytych w ogólnonarodowym sondażu (29,3 ng/ml, w porównaniu do 3,9 ng/ml), ale stężenia PFOS pozostały zbliżone (19,1 ng/ml vs 19,3 ng/ml). Po uwzględnieniu odpowiednich zmiennych, Amerykanie doszli do wniosku, że wyższy poziom kwasu perfluorooktanowego wiązał się ze zwiększonym stężeniem ogólnego cholesterolu i złego cholesterolu LDL, a sulfonianu perfluorooktanu z wyższym cholesterolem ogólnym i obiema jego frakcjami. Nie odnotowano żadnego związku między PFOA czy PFOS a poziomem trójglicerydów. Średnio u 1/5 dzieci i nastolatków z największym stężeniem PFOA poziom ogólnego cholesterolu był o 4,6 mg na decylitr, a LDL 3,8 mg/dl wyższy niż u 1/5 badanych z najniższym poziomem kwasu perfluorooktanowego. W przypadku analogicznie wyznaczonych grup z najniższym i najwyższym PFOS przeciętne różnice w zakresie ogólnego cholesterolu i cholesterolu LDL wynosiły, odpowiednio, 8,5 mg/dl i 5,8 mg/dl. Nielinearna natura zaobserwowanych związków, zwłaszcza dla kwasu perfluorooktanowego, sugeruje istnienie punktu wysycenia w leżącym u jego podłoża mechanizmie fizjologicznym. PFOA i PFOS, a także kwasy perfluoroalkilowe jako klasa, wydają się powiązane z lipidami surowicy. Na razie nie wiadomo, czy w grę wchodzą związki przyczynowo-skutkowe. Ze względu na młody wiek badanych nie można też ustalić, jaki jest (i czy w ogóle) kumulacyjny efekt podniesionego poziomu cholesterolu na układ sercowo-naczyniowy.
  5. Wysoki poziom cholesterolu oznacza zwiększone ryzyko chorób serca i udaru. Wcześniejsze badania wykazały też, że określone formy udaru przyczyniają się do depresji, a nieprawidłowy profil lipidowy zwiększa ryzyko wystąpienia depresji u starszych osób. Najnowsze studium sugeruje, że sprawa jest bardziej skomplikowana, niż się wydawało, a dodatkowo pojawiają się różnice międzypłciowe (Biological Psychiatry). Francuscy naukowcy z Institut de la Santé et de la Recherche Médicale (Inserm) przez 7 lat obserwowali dużą grupę mężczyzn i kobiet w wieku 65 lat i starszych. Oceniali ewentualne objawy depresji oraz prowadzili pomiary stężenia cholesterolu. Odkryli, że u kobiet z depresją wiązał się niski poziom dobrego cholesterolu HDL. Prowadziło to zwiększenia ryzyka chorób naczyniowych, w tym udaru, przez nasilenie procesu tworzenia blaszek miażdżycowych. U mężczyzn prawdopodobieństwo depresji rosło przy niskim stężeniu złego cholesterolu LDL. Działo się tak zwłaszcza w przypadku panów z genetyczną predyspozycją do depresji, związaną z genem transportera serotoniny (transporter prowadzi "recykling" neuroprzekaźnika działającego w szczelinie synaptycznej; dzięki niemu udaje się odzyskać ok. 90% tej substancji). Okazuje się zatem, że choć w przypadku płci męskiej niski poziom LDL zabezpiecza przed chorobami sercowo-naczyniowymi czy udarami, to jednocześnie zwiększa w jakiś sposób ryzyko chorób psychicznych. Nasze wyniki sugerują, że kliniczne interwencje związane z nieprawidłowym profilem lipidowym mogą zmniejszyć depresyjność u starszych osób, lecz muszą być one zróżnicowane ze względu na płeć. U mężczyzn poziom LDL w surowicy wydaje się ważnym markerem biologicznym z niewielkim zakresem normalnego funkcjonowania. Powyżej niego rośnie ryzyko kardiologiczne lub mózgowo-naczyniowe, a poniżej – ryzyko depresji – tłumaczy jedna z autorek badania dr Marie-Laure Ancelin.
  6. Wszyscy słyszeliśmy powtarzane co i rusz komunikaty, że dla dobra układu sercowo-naczyniowego należy obniżać poziom złego cholesterolu LDL i podwyższać stężenie dobrego cholesterolu HDL. Okazuje się, że w przypadku pewnej grupy osób to nieprawda i rzekomo dobry cholesterol zwiększa u nich ryzyko nawracających bóli w klatce piersiowej, zawałów serca, a nawet śmierci. Wyjaśniałoby to, czemu w 2006 r. Pfizer musiał zakończyć testy kliniczne torcetrapibu – substancji zwiększającej poziom HDL aż o 61%. Okazało się wtedy, że odnotowano niespodziewanie wysoką liczbę tzw. zdarzeń sercowo-naczyniowych oraz zgonów. Podobnie jak w testach Pfizera, w najnowszych badaniach naukowców z University of Rochester zdarzenia sercowe z niewiadomych przyczyn wiązały się właśnie z wysokim poziomem HDL. Wydaje się antyintuicyjne, że zwiększanie dobrego cholesterolu, który był zawsze uznawany za substancją ochronną, prowadzi u pewnych ludzi do negatywnych konsekwencji – uważa dr James Corsetti z uniwersyteckiego Centrum Medycznego. Dzięki nowemu narzędziu do mapowania (ang. outcome event mapping) on i jego zespół ustalili, jakiej grupie ludzi szkodzi podwyższanie stężenia HDL. Jeśli wykluczy się ich z badań czy programów leczenia określonym preparatem, może się okazać, że podwyższanie poziomu HDL u pozostałych to skuteczny sposób zmniejszania ryzyka sercowo-naczyniowego. U pacjentów z grupy zagrożonej przez HDL stwierdzono zwiększone stężenie białka C-reaktywnego (ang. C-reactive protein, CRP). Jest to białko należące do białek ostrej fazy, które bierze udział w odpowiedzi immunologicznej; uznaje się je za marker stanu zapalnego. Autorzy studium wierzą, że genetyka i czynniki środowiskowe, zwłaszcza stan zapalny, decydują, czy wysoki poziom HDL działa ochronnie, czy też zwiększa ryzyko sercowo-naczyniowe. U osób z podwyższonym stężeniem zarówno CRP, jak i HDL odnaleziono dwa czynniki genetyczne związane ze zdarzeniami sercowo-naczyniowymi. Chodzi o zmniejszoną aktywność białka przenoszącego estry cholesterolu (ang. cholesterol ester transfer protein, CETP), które odpowiada za transport estrów cholesterolu pomiędzy lipoproteinami osocza - z cząsteczek frakcji HDL do LDL - i ich wymianę na triacyloglicerole, oraz zwiększoną aktywność białka błonowego p22phox oksydazy NADPH fagocytów. P22phox wpływa na procesy zapalne i ma związek z CRP. Zespół Corsettiego identyfikował osoby z grupy podwyższonego ryzyka powtarzających się zdarzeń sercowych wśród 767 niecierpiących na cukrzycę pacjentów, którzy uprzednio przeszli co najmniej jeden zawał serca. Ryzyko rozrysowano na obszarze zdefiniowanym przez niskie i wysokie poziomy dwóch biomarkerów: cholesterolu HDL oraz CRP. Wypukłości i doliny na mapie odpowiadają podgrupom pacjentów wysokiego i niskiego ryzyka. Przez ok. 2 lata chorzy byli obserwowani pod kątem nawracających zdarzeń sercowych, brali też udział w studium Thrombogenic Factors and Recurrent Coronary Events (THROMBO) doktora Arthura Mossa.
  7. Jedzenie dużych ilości orzechów pomaga obniżyć poziom cholesterolu we krwi, ale wydaje się, że efekt ten jest silniej zaznaczony u osób szczupłych (z niskim wskaźnikiem masy ciała), zwolenników niezdrowej zachodniej diety oraz tych, u których stwierdza się wyższe wyjściowe stężenia złego cholesterolu LDL. Zespół dr Joan Sabatéz Loma Linda University podsumował wyniki uzyskane w ramach 25 badań z udziałem 583 mężczyzn i kobiet z 7 krajów. U niektórych ochotników stwierdzano podwyższony poziom cholesterolu, u nich prawidłowy. We wszystkich uwzględnionych studiach porównywano grupę kontrolną z grupą jedzącą orzechy. Nikt nie zażywał leków na obniżenie poziomu cholesterolu. Autorzy artykułu, który ukazał się w piśmie Archives of Internal Medicine, wyliczają, że orzechy obfitują w białka roślinne, tłuszcze, zwłaszcza nienasycone kwasy tłuszczowe, włókna, minerały, witaminy oraz przeciwutleniacze i fitoestrole. Jednocześnie Kalifornijczycy podkreślają, że interwencje dietetyczne, aby obniżyć stężenie cholesterolu we krwi i zmodyfikować profil lipidowy, stanowią podstawę zapobiegania chorobom sercowo-naczyniowym oraz planów ich leczenia. Podczas prób uczestnicy spożywali średnio 67 g orzechów dziennie. Wiązało się to z 5,1-proc. spadkiem cholesterolu całkowitego, 7,4-proc. obniżeniem stężenia LDL i 8,3-proc. zmianą stosunku LDL do dobrego cholesterolu HDL. Ponadto u osób z wysokim poziomem trójglicerydów – co najmniej 150 mg na decylitr – również odnotowywano spadki powyżej 10% (10,2%). Członkowie zespołu Sabaté podkreślają, że efekty jedzenia orzechów zależały od dawki, ale różne orzechy podobnie wpływały profil lipidowy. Amerykanie polecają, by każdego dnia uwzględniać w menu 1-2 porcje orzechów.
  8. Zespół dr. Huntingtona Pottera z University of South Florida zidentyfikował możliwą przyczynę licznych zaburzeń pojawiających się w neuronach objętych chorobą Alzheimera. Jak wynika z przeprowadzonych badań, amyloid β - białkowe złogi powstające w przebiegu schorzenia - znacząco upośledza transport wewnątrzkomórkowy. Mało kto wie, że jednym z objawów towarzyszących chorobie Alzheimera jest występowanie licznych aneuploidii, czyli zaburzeń liczby chromosomów. Są one szczególnie widoczne u osób cierpiących na rodzinną formę choroby, charakteryzującą się dziedzicznym występowaniem mutacji w genie kodującym białko prekursorowe amyloidu (ang. amyloid precursor protein - APP). Choć o ich istnieniu wiadomo od kilkudziesięciu lat, mechanizm odpowiedzialny za ich powstawanie wyjaśniono dopiero teraz. Odkrycia dokonano dzięki testom na myszach obarczonych mutacją w genie kodującym APP. Jak wykazały przeprowadzone eksperymenty, u zwierząt takich niezwykle często dochodzi podczas podziałów komórkowych do zaburzenia transportu chromosomów. W normalnych warunkach powinny one trafić do komórek potomnych w równej liczbie, lecz mutacja w genie kodującym APP wyraźnie zaburza ten proces. Z badań prowadzonych przez dr. Pottera wynika, że amyloid β powstający u myszy obarczonych mutacją upośledza działanie mikrotubul - białkowych włókien pełniących funkcję "linii przesyłowych" w procesach transportu wewnątrzkomórkowego. Kiedy złogi amyloidu łączyły się z mikrotubulami biorącymi udział w transporcie chromosomów do komórek potomnych, mogą one spowodować zatrzymanie zbyt wielu chromosomów w jednej z komórek i ich niedobór w drugiej. Zespół dr. Pottera opublikował w ostatnich dniach jeszcze jedną pracę na temat wpływu amyloidu β na mikrotubule. Dotyczyła ona zaburzeń transportu receptora dla lipoprotein o niskiej gęstości - kompleksów białkowo-lipidowych biorących udział w rozwoju miażdżycy i innych chorób układu krążenia. W swojej publikacji naukowcy z Florydy udowadniają, że APP, zwykle mające znikomy wpływ na fizjologię komórek innych niż neurony, w swojej zmutowanej formie może istotnie zaburzać funkcję mikrotubul transportujących receptor, upośledzając w ten sposób metabolizm cholesterolu i prowadząc do jego gromadzenia się w krwiobiegu. Zaczynamy rozumieć, w jaki sposób schorzenia takie jak choroby układu krążenia i cukrzyca mogą objawiać się tymi samymi procesami co choroba Alzheimera, cieszy się dr Potter. Badacz z Florydy ma jeszcze jeden powód do satysfakcji. To on jako pierwszy na świecie zaczął spekulować, że alzheimeryzm i zespół Downa (czyli trisomia choromosomu 21, będąca najpospolitszą z aneuploidii u człowieka) mogą być ze sobą ściśle powiązane. Dziś, po niemal 20 latach od zaprezentowania tego poglądu, udało mu się nareszcie znaleźć dowody w tej sprawie.
  9. Psy, które uparcie gonią swój ogon, mają podwyższony poziom cholesterolu. Wg naukowców, to kolejny dowód potwierdzający istnienie związku między nieprawidłowym stężeniem cholesterolu a zaburzeniami zachowania, np. napadami paniki, fobiami czy zaburzeniem obsesyjno-kompulsywnym (Journal of Small Animal Practice). Członkowie zespołu Hasana Batmaza z Uniwersytetu w Uludag podkreślają jednak, że polowanie na ogon występuje również u zwierząt po zabiegach chirurgicznych, chorych czy z urazami fizycznymi. Co ciekawe, niektóre rasy, np. owczarki niemieckie czy bulteriery, zachowują się tak częściej niż inne. Obserwuje się też różnice międzypłciowe, ponieważ sukom takie pogonie przydarzają się częściej. Turecka ekipa pobrała próbki krwi od 15 psów namiętnie goniących swoje ogony. Zebrano też równoliczną grupę czworonogów, które prawie nigdy tego nie robiły. U tych pierwszych stwierdzono dużo wyższe wartości cholesterolu (zarówno dobrego HDL, jak i złego LDL). Weterynarze uważają, że cholesterol zatyka błony komórkowe, blokując przepływ hormonów, np. serotoniny, która reguluje nastrój. Zabawy ogonem zdarzają się już szczeniakom, które dość prędko odkrywają, że go mają. Problem pojawia się, gdy pogonie nie sprawiają przyjemności, a stają się przymusem. Rolę wyzwalacza odgrywa np. szczególnie stresujące wydarzenie. Psom kompulsywnie goniącym ogon pomaga zazwyczaj zmiana diety na niskotłuszczową lub przynajmniej uboższą w tłuszcze.
  10. Przeprowadzone na ogólnonarodową skalę amerykańskie badania wykazały, że aż u 75% osób, które doświadczyły ataku serca, poziom cholesterolu we krwi utrzymywał się w normie. Co więcej, niemal połowa z ofiar zawału miała optymalny (czyli mniej niż 100mg/dL) poziom cholesterolu LDL. Specjaliści wiedzą, że gdy poziom frakcji LDL wynosi od 40 do 60 mg/dL to ryzyko zawału bardzo rośnie. Jednak w USA, a również i w Polsce, za akceptowalne uznaje się 100-130 mg/dL cholesterolu. Autorzy artykułu na ten temat, który ukazał się w American Heart Journal, uważają, że obecne normy LDL są zbyt wysokie i trzeba je obniżyć, przynajmniej dla osób z grup ryzyka zapadnięcia na choroby układu sercowo-naczyniowego. Wezwali jednocześnie do opracowania lepszych metod zwiększania dobroczynnej frakcji HDL u pacjentów z grup ryzyka. Specjaliści przeanalizowali dane dotyczące 136 905 pacjentów, którzy w latach 2000-2006 byli hospitalizowani z powodu zawału. W przypadku tych, którzy wcześniej nie mieli ani cukrzycy, ani żadnych problemów z układem sercowo-naczyniowym, aż 72,1% wykazywało poziom LDL poniżej 130 mg/dL. Innymi słowy, olbrzymia część osób, które przeszły pierwszy w życiu zawał, spełniała kryteria dla osób zdrowych, przez co nie stosowano wobec nich żadnych środków zapobiegawczych. Co więcej badania wykazały też, że połowa badanych, którzy już wcześniej przechodzili choroby serca, utrzymywała LDL na poziomie niższym niż 100 mg/dL, a 17,6% mogło pochwalić się poziomem cholesterolu nie przekraczającym 70 mg/dL. Ich stan nie budził więc zastrzeżeń specjalistów. Zauważono jednocześnie spory spadek cholestrolu HDL w latach poprzedzających zawał. U 54,6% jego poziom był niższy niż 40 mg/dL. Stąd też z jednej strony konieczność obniżenia norm dla LDL, a z drugiej, opracowania lepszych mechanizmów kontroli i zwiększania udziału HDL.
  11. Radykalne obniżenie poziomu cholesterolu oraz ciśnienia krwi ma wielką szansę znacząco poprawić stan zdrowia osób chorych na cukrzycę typu 2. - donoszą naukowcy z amerykańskiego Narodowego Instytutu Badań nad Sercem, Płucami i Krwią (NHLBI, od ang. National Heart, Lung, and Blood Institute). Udowodniono, że poprawa tych dwóch parametrów może zatrzymać lub nawet odwrócić rozwój niekorzystnego dla naczyń krwionośnych twardnienia ich ścian (arteriosklerozę). Zmiana ta jest istotnym czynnikiem ryzyka rozwoju ataku serca oraz wielu innych chorób związanych z nieprawidłowym przepływem krwi, które mogą prowadzić bezpośrednio do śmierci. Wspomniane badanie trwało trzy lata i objęło 499 pacjentów w wieku powyżej 40 lat. Wszyscy należeli do grupy amerykańskich Indian - populacji o bardzo wysokiej częstotliwości występowania cukrzycy typu 2. Jest to pierwsza wykonana dotychczas szeroko zakrojona analiza wpływu obniżenia zawartości niekorzystnej frakcji cholesterolu (LDL, tzw. "złego cholesterolu") oraz ciśnienia tętniczego na zdrowie osób z tą chorobą. U osób nią obarczonych ryzyko wystąpienia chorób serca wzrasta dwu-, a niekiedy nawet czterokrotnie. Jak informuje dr Elizabeth G. Nabel, dyrektor NHLBI, po raz pierwszy wykazano, że obniżenie poziomu LDL oraz ciśnienia tętniczego może nawet odwrócić uszkodzenia naczyń krwionośnych u dorosłych w średnim wieku cierpiących na cukrzycę. W ramach eksperymentu dwustu czterdziestu siedmiu pacjentów (a więc około połowy badanych) otrzymało zadanie obniżenia poziomu "złego cholesterolu" do wartości uznanych powszechnie za prawidłowe (oznacza to obniżenie stężenia LDL do 100 mg/dl oraz ciśnienia skurczowego krwi do 130 mmHg). Drugą połowę badanych skierowano na terapię mającą na celu silniejsze obniżenie tych parametrów: było to odpowiednio 70 mg/dl oraz 115 mmHg. Jednocześnie zalecono im kontynuowanie dotychczasowych procedur obejmujących m.in. zmianę diety, rzucenie palenia oraz standardowe leczenie cukrzycy. Uczestnicy testu byli regularnie badani: najpierw po miesiącu od jego rozpoczęcia, a następnie co trzy miesiące. Za każdym razem badano poziom LDL we krwi oraz ciśnienie tętnicze. Przeprowadzano także wywiad w celu ustalenia ogólnego samopoczucia. Na bieżąco korygowano także terapię mającą na celu osiągnięcie założonych w eksperymencie parametrów oraz zachęcano pacjentów do przestrzegania zasad zdrowego stylu życia, który miał w założeniu ułatwić im osiągnięcie ustalonego celu. Aby ocenić wpływ stosowanych metod na stan naczyń krwionośnych stosowano badanie ultrasonograficzne (USG) w celu ustalenia grubości ścian tętnicy szyjnej. Z użyciem tej samej techniki analizowano także rozmiar oraz funkcjonowanie lewej komory serca, której przerost jest znaczącym czynnikiem ryzyka ataku serca. Badanie USG wykonano trzykrotnie: na początku badania, w jego połowie (po 18 miesiącach) oraz na końcu, czyli po trzech latach od pierwszego dnia eksperymentu. Po trzech latach badań przyszedł czas na analizę ich wyników. Okazało się, że choć ilość zawałów serca w obu grupach była podobna, ich częstotliwość była wyraźnie niższa od spodziewanej. Dodatkowo w grupie objętej agresywnym trybem leczenia stwierdzono inne pozytywne efekty terapii. Przede wszystkim potwierdzono, że ściany tętnicy szyjnej u pacjentów z tej grupy były cieńsze, co przekłada się na ich - niezwykle pożądaną - wiekszą elastyczność. Zauważono także, że u osób, którym udało się osiągnąć większą poprawę w zakresie LDL i ciśnienia krwi, doszło do zmniejszenia lewej komory serca, która w wyniku choroby osiągnęła zbyt duży, niekorzystny dla harmonijnego przepływu krwi rozmiar. Niestety terapia przyniosła także negatywne efekty. Zauważono, że pacjenci, u których stosowano bardziej agresywną terapię, wykazywali bardziej nasilone objawy niepożądane przyjmowania leków. Co ciekawe jednak, dotyczyło to wyłącznie leków obniżających ciśnienie krwi. Preparaty obniżające stężenie frakcji LDL nie powodowały silniejszych efektów ubocznych u osób, które przyjmowały je w większej ilości. Dr Jerome L. Fleg, jeden z autorów badań, mówi: Te zachęcające wyniki sugerują, że terapia obniżająca ciśnienie krwi oraz poziom cholesterolu bardziej zaostrzona w stosunku do stosowanej obecnie może redukować ryzyko zapadnięcia w przyszłości na choroby sercowo-naczyniowe. Dłuższy czas obserwacji oraz wykonanie dodatkowych badań na innych populacjach są potrzebne, by potwierdzić korzyść oraz opłacalność ekonomiczną takiego zaostrzenia rygoru leczenia. W Stanach Zjednoczonych na cukrzycę cierpi około 21 milionów osób, z których ok. 284 000 umrze w ciągu najbliższego roku. Przyczyną 65% zgonów będą choroby serca i naczyń krwionośnych. Dokonane przez naukowców z NHLBI odkrycie ma szansę poprawić tę zatrważającą statystykę.
  12. Mieszkańcy Ameryki Południowej piją duże ilości herba mate (hiszp. yerba mate), dziennie od 2 do 3 litrów naparu. W zależności od pory dnia jest to napój pobudzający lub orzeźwiający. Przygotowuje się go z suszonych i sproszkowanych liści ostrokrzewu paragwajskiego (Ilex paraguariensis). Teraz okazuje się, że nasila on aktywność enzymu obniżającego poziom złego i zwiększającego stężenie dobrego cholesterolu. Elvira de Mejia z University of Illinois nawiązała współpracę z La Universidad Nacional de Misiones (UNaM). Jej efektem ma być zbadanie 84 genotypów herbaty paragwajskiej, zarówno tej uprawnej, jak i dziko rosnącej. Naukowcy chcą się też ubiegać o dofinansowanie z Narodowego Instytutu Herba Mate. Poszczególne odmiany ostrokrzewu zostaną scharakteryzowane oraz porównane. Biologom i lekarzom zależy też na sprawdzeniu, jak warunki, w jakich wzrastają (nasłonecznienie, zacienienie itp.), wpływają na zawartość bioaktywnych składników. Doświadczenie Argentyńczyków z UNaM pozwoli ulepszyć metody ich uzyskiwania, z czego na pewno ucieszą się przedstawiciele przemysłu spożywczego. Ekstrakty z herbacianego krzewu byłyby dodawane do soków, napojów gazowanych, a nawet piwa. Wszystko po to, by zwiększyć ich wartość odżywczą. W eksperymentach dotyczących cholesterolu dwukrotnie mierzono stężenie paraoksonazy-1 (PON-1): przed i po wypiciu przez zdrowych wolontariuszy 0,5 l herba mate, mleka lub kawy. W porównaniu do innych napojów, po spożyciu mate aktywność surowiczej proteazy wzrosła o 10%. Działanie PON-1 polega na wiązaniu się z cząsteczką HDL. Zapobiega to utlenieniu HDL do LDL. Niska aktywność enzymu zwiększa podatność na rozwój miażdżycy indukowanej dietą. Herba mate, którą wypijano podczas eksperymentu parzono na sposób południowoamerykański (do uzyskania identycznych stężeń). Jak to zrobić? Tykwę albo drewniany kubek z metalową rurką do picia (bombillą) napełniamy do 2/3 wysokości liśćmi. Zawartość zalewamy wodą o temperaturze 80 stopni. Gdy liście wciągną całą wodę, dolewamy jej trochę (2-3 łyki). Zabieg kilkakrotnie powtarzamy. Uzupełniając wiele razy płyn, w sumie wypijamy go ok. litra. Dzięki takiemu postępowaniu antyutleniacze uwalniają się powoli. Aby uzyskać ten sam efekt z torebkami herbaty ekspresowej, trzeba ich zużyć kilka, nie jedną. Napar będzie mocny, ale wiele osób wspomina przecież o goryczce kawy. Caleb Heck (również z University of Illinois) prowadził badania laboratoryjne mate. Twierdzi, że herbata ta zawiera dużo ksantyn (głównie kofeiny, zwanej tutaj mateiną). W zależności od regionu uprawiania, występują w niej też różne stężenia 12 polifenoli.
  13. O tym, że owoce są zdrowe, wiedzą wszyscy. Co najmniej kilka badań wykazało, że pięć filiżanek surowych owoców dziennie pomaga zapobiegać nowotworom, chorobom serca, cukrzycy oraz osteoporozie. Cytrusy (pomarańcze, mandarynki i cytryny) są korzystne dla zdrowia z powodu pektyn. Są to naturalne składniki, które zapobiegają nowotworowi prostaty i innym rakom (Journal of Agriculture and Food Chemistry). Nad ich właściwościami pracowali dr Bhimu Patil i zespół z Vegetable and Fruit Improvement Centre na Texas A&M University. Pektyny to mieszanina węglowodanów występująca w ścianach komórkowych wielu roślin, lecz w największych ilościach właśnie w cytrusach. Do tej pory wykazano, że zmniejszają poziom złego cholesterolu LDL i cukru we krwi. Chociaż nasze badania skoncentrowały się głównie na nowotworze prostaty, pektyny mogą oddziaływać w ten sam sposób na inne typy raków — powiedział Patil gazecie Hindustan Times. W innym studium ekipa Patila wykazała, że regularnie pity sok z pomarańczy i grejpfrutów zapobiega osteoporozie (wyniki opublikowano w piśmie Nutrition). Niewielu ludzi wie, że owoce wpływają na zdrowie kości. Jedną z przyczyn zmniejszenia gęstości kości jest wzrost stężenia uszkadzających komórki utleniaczy, powstających w wyniku procesów metabolicznych. Nasze eksperymenty udowodniły, że zarówno sok grejpfrutowy, jak i pomarańczowy zwiększają poziom antyutleniaczy we krwi szczurów. Zabezpiecza to kości przed uszkodzeniami. Jeśli rosną w okolicy, lepiej jeść owoce niż pić sok. Całe owoce zawierają więcej składników odżywczych i są bardziej sycące, dlatego zjada się ich mniej. Owoce powinno się przechowywać w temperaturze poniżej 15 stopni, w przypadku cytrusów poniżej 9, aby zachowały swoje właściwości odżywcze. W ciągu dwóch miesięcy od zerwania "ulatnia się" do 60% witaminy C. Taki właśnie czas mija, aby zakończyło się sztucznie stymulowane dojrzewanie owoców dostarczanych na wiele rynków świata — tłumaczy Patil. Jeśli nie jest się pewnym, jak świeże są owoce, lepiej wybrać sok. Zapewni on zestaw potrzebnych organizmowi składników, a włókna można pozyskać z innych źródeł. Niezależne badania porównawcze soków wyciskanych w domu i na skalę przemysłową wykazały, że te drugie zawierają więcej flawonoidów i innych korzystnie wpływających na zdrowie związków — opowiada specjalista ds. dietetyki z azjatyckiego oddziału PepsiCo, Yashna Harjani. Produkuje się je często ze świeżo zerwanych owoców, zużywa się też skórkę, co pozwala zachować właściwości odżywcze.
  14. Jedni mogą żyć bez czekolady, inni nie. Prowadzono już badania mózgu, które wykazały, że u tych drugich występuje dużo silniejsza reakcja na wynalazek Azteków. Teraz naukowcy ze Szwajcarii stwierdzili, że flora bakteryjna jelit czekoladoholików różni się od tego, co można znaleźć w przewodzie pokarmowym reszty ludzi. Skoro kolonie mikrobów odpowiadają za nasze zamiłowanie do czekolady, niewykluczone, że dzieje się tak również w przypadku innych produktów. Sunil Kochhar, jeden z współautorów niewielkiego studium, uważa, że zmieniając skład flory bakteryjnej, można by walczyć z niektórymi rodzajami otyłości (Journal of Proteome Research). Kochhar jest kierownikiem badań nad metabolizmem w Nestle Research Center w Lozannie. Studium zostało zresztą sfinansowane przez Nestle. Rozpoczęcie eksperymentu opóźniło się o rok, ponieważ naukowcy mieli kłopot ze znalezieniem 11 mężczyzn, którzy nie jedzą czekolady. Zespół porównywał ich próbki krwi i moczu z próbkami pobranymi od równolicznej grupy wolontariuszy codziennie sięgających po brązową tabliczkę. Wszyscy panowie byli zdrowi, żaden nie cierpiał na otyłość. Przez 5 dni ich menu było dokładnie takie samo. We krwi i moczu analizowano stężenie różnych produktów ubocznych metabolizmu. Znaczące różnice stwierdzono w zakresie 12 substancji. U czekoladoholików występowało więcej aminokwasu glicyny i mniej szkodliwego cholesterolu LDL, podczas gdy u niejedzących czekolady odnotowano więcej wchodzącej np. w skład energetyzujących napojów tauryny. Kochhar dodaje, że związki, w obrębie których zaobserwowano różnice, są powiązane z różnymi kulturami bakterii. Nie wiadomo, czy to bakterie odpowiadają za zachcianki, czy to dieta z początków życia decyduje o składzie flory jelit. Obecnie badacze koncentrują się na mechanizmach, za pośrednictwem których bakterie miałyby wpływać na ludzi. Wcześniejsze studia wykazały jednak np., że gdy człowiek chudnie, na "liście" mieszkańców przewodu pokarmowego zachodzą zmiany.
  15. Orzechy makadamii powinny zostać włączone do diety polecanej pacjentom z chorobami sercowo-naczyniowymi i osobom z grupy ryzyka. Przyglądaliśmy się orzechom makadamii, ponieważ obecnie nie są one objęte zaleceniami zdrowotnymi dotyczącymi orzechów drzewnych [...] — wyjaśnia dr Amy E. Griel z Pennsylvania State University. W porównaniu do innych orzechów drzewnych, makadamia zawiera więcej jednonienasyconych kwasów tłuszczowych, takich jak te występujące w oliwie. Podczas badań wolontariuszy losowo podzielono na dwie grupy. Jedna jadała małą garść orzechów makadamii dziennie, a druga stosowała standardową dietę amerykańską. Uczestnicy studium mieli lekko podwyższony poziom cholesterolu, normalne ciśnienie krwi oraz nie przyjmowali leków obniżających poziom lipidów. Naukowcy przez 10 tygodni zapewniali im całkowite wyżywienie. Po 5 tygodniach następowała zamiana diety: orzechową zastępowała tradycyjna amerykańska, a amerykańską orzechowa. Dieta uwzględniająca orzechy makadamii spowodowała spadek tzw. ogólnego cholesterolu, złego cholesterolu LDL oraz trójglicerydów. Zaobserwowaliśmy spadek LDL podobny do występującego w wyniku konsumpcji innych orzechów drzewnych, takich jak orzechy włoskie oraz migdały — podsumowuje Griel. Do każdego wolontariusza indywidualnie dobierano dzienną dawkę kalorii. Dlatego też wszyscy utrzymali wagę sprzed badań. Obie diety zrównoważono pod względem ogólnej zawartości tłuszczu (tłuszcze stanowiły źródło 33% spożywanych dziennie kalorii). Dieta orzechowa zawierała 7% tłuszczów nasyconych, 18% jednonienasyconych kwasów tłuszczowych oraz 5% wielonienasyconych kwasów tłuszczowych. Dieta amerykańska zapewniała 13% tłuszczów nasyconych, 11% jednonienasyconych oraz 5% wielonienasyconych. Orzechy makadamii podawano w formie przekąsek i dodawano do posiłków jako przybranie sałatek oraz surówek, a także składnik ciasteczek. Makadamie to najdroższe orzechy. Ich jądro aż w 77% składa się z tłuszczu. To powód, dla którego trzeba je przechowywać w chłodzie. Inaczej zjełczeją. Skorupa jest na tyle twarda, że makadamie łuska się maszynowo, a nie dziadkiem do orzechów w domu. Po wysuszeniu najczęściej są prażone. W 1857 roku roślina została odkryta w stanie Queensland przez Waltera Hilla. Nazywając ją makadamią, botanik upamiętnił przyjaciela Johna McAdama. Obecnie makadamie uprawia się nie tylko w Australii, ale także na Hawajach (od 1956 r.), w Ameryce Środkowej i Afryce Południowej.
  16. Jedzenie czarnej soi pomaga obniżyć poziom tłuszczów oraz cholesterolu i zapobiegać cukrzycy. Do tej pory wiedziano, że żółta soja obniża stężenie cholesterolu, a czarną stosowano w medycynie orientalnej jako lekarstwo na cukrzycę. Koreańskie studium wykazało, że waga szczurów, które 10% swojej energii uzyskiwały z czarnej soi, wzrosła w mniejszym stopniu niż u gryzoni niejedzących żadnej odmiany soi. Brytyjscy eksperci ostrzegają jednak, że czarna soja w pojedynkę nie może zapobiegać cukrzycy (Journal of the Science of Food and Agriculture). Naukowcy z Hanyang University w Seulu opracowali dla 32 szczurów specjalną wysokotłuszczową dietę. Gryzonie losowo przydzielono do jednej z czterech grup. Jedna nie jadła w ogóle czarnej soi, w pozostałych z warzywa tego uzyskiwano 2, 6 lub 10% energii. Po 28 dniach odkryto, że zwierzęta, które jadły najwięcej soi, przybrały na wadze o połowę mniej niż szczury, które w ogóle jej nie dostawały. Dodatkowo gryzonie z pierwszej grupy miały o 25% niższy całkowity poziom cholesterolu i aż o 60% niższe stężenie złego cholesterolu LDL niż zwierzęta "niesojowe". Szef zespołu naukowców Shin Joung Rho powiedział, że nie wiadomo, w jaki sposób jedzenie czarnej soi wywołuje opisane wyżej efekty. David Bender z University College Medical School w Londynie podpowiada, że być może białka sojowe wpływają na metabolizm tłuszczu w wątrobie i tkankę tłuszczową, zmniejszając syntezę nowych kwasów tłuszczowych i cholesterolu. Kluczowe dla cukrzycy typu 2. jest upośledzone działanie insuliny. Przede wszystkim wskutek nadmiernego odkładania się tzw. tłuszczu brzusznego. Dlatego też zrzucenie zbędnych kilogramów pomaga lepiej kontrolować poziom cukru we krwi. Bender uważa jednak, że jeśli organizmowi dostarcza się więcej kalorii, niż zużywa on w ciągu dnia, nie pomoże nawet czarna soja, która tylko do pewnego stopnia hamuje tworzenie kwasów tłuszczowych. Libby Dowling z Diabetes UK wyjaśnia, iż czarna soja zawiera niewiele tłuszczu, obfituje natomiast w rozpuszczalne włókna i białka. Wg niej, sama w sobie nie zapobiegnie rozwojowi cukrzycy. Konieczne są regularny ruch i zbilansowana dieta.
  17. Badacze odkryli, że osoby przestrzegające niskotłuszczowej diety wegańskiej (bezmięsnej i beznabiałowej) obniżają swój poziom cukru we krwi i tracą więcej na wadze niż ludzie stosujący dietę Amerykańskiego Stowarzyszenia Cukrzycy (American Diabetes Association, ADA). Zgodnie z wynikami studium naukowców z Uniwersytetu Jerzego Washingtona, Uniwersytetu w Toronto i Uniwersytetu Północnej Karoliny, wolontariusze na diecie wegańskiej bardziej obniżali poziom cholesterolu i kończyli badanie z lepiej funkcjonującymi nerkami niż stosujący dietę Amerykańskiego Stowarzyszenia Cukrzycy. Wydaje się, że łatwiej jest stosować się do wymogów diety wegańskiej, ponieważ nie trzeba odmierzać porcji ani liczyć kalorii. Tylko trzech wegan odpadło z badań, w porównaniu do 8 osób z grupy niewegańskiej. Dr Neal Barnard, prezes Stowarzyszenia Lekarzy na rzecz Odpowiedzialnej Medycyny, które pomagało zrealizować projekt, zbadał wraz z zespołem 99 chorych z cukrzycą typu 2. Następnie zostali oni losowo przydzieleni do grupy z dietą wegańską (niskotłuszczową i niskocukrową) i grupy z dietą ADA. Naukowcy odkryli, że po 22 tygodniach 43% wegan i 26% osób na standardowej diecie mogło albo przestać przyjmować insulinę czy inne środki pozwalające kontrolować poziom cukru we krwi, albo kontrolować chorobę za pomocą mniejszych dawek leków. Weganie schudli średnio o 6,5 kg, a ludzie na diecie ADA o ok. 3,1 kg. Pomiar A1C (czyli hemoglobiny glikozylowanej/glikowanej) daje pojęcie o tym, jak dobrze kontrolowano poziom cukru we krwi w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Poziom Hb A1C spadł o 1,23 pkt. w grupie wegańskiej i o 0,38 w grupie ze standardową dietą. Co ważne, spadki odnotowano również w odniesieniu do złego cholesterolu (LDL). Osoby stosujące dietę wegańską obniżyły jego poziom o 21%, a ich "konkurenci" tylko o 10%. Ponieważ u osób stosujących dietę wegańską istnieje ryzyko niedoboru witaminy B12, podczas badań uczestnikom podawano odpowiednie suplementy. Przez cały czas trwania badań wolontariusze co tydzień spotykali się z doradcami, którzy podawali im przepisy, doradzali i wspierali w wysiłkach. Warto podkreślić, że obie diety (ADA i wegańska) pomagają zredukować poziom LDL, ale pewne wskaźniki są lepsze w przypadku wegan. Szczegółowe wyniki opisano w magazynie Diabetes Care. Weganie nie jedzą ani mięsa, ani innych produktów pochodzenia zwierzęcego (jaj, nabiału, miodu). Dietę ADA dopasowuje się do konkretnego pacjenta, biorąc pod uwagę jego ciężar i poziom cholesterolu. Zaleca się także ograniczenie cukru i pokarmów skrobiowych.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...