Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'obniżać' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 7 wyników

  1. Podczas rozgrzewki sportowcy nadużywają rozciągania statycznego, które polega na rozciąganiu ciała i utrzymaniu go w przyjętej pozycji przez napięcie mięśni antagonistycznych. James Zois z Victoria University stwierdził, że zbyt wielu zawodników stosuje statyczne rozciąganie łydek, mięśnia czworogłowego uda czy zginaczy bioder, mimo że tak naprawdę obniża to ich wydolność. To epidemia: w każdym klubie futbolu amerykańskiego, przed meczem tenisowym czy międzynarodowym spotkaniem piłkarskim widzę sportowców rozciągających się z boku przed grą. Badania Australijczyka wykazały, że statyczne rozciąganie zmniejszało wydajność skokową zawodników o niemal 8%, tymczasem bardziej dynamiczna rozgrzewka wydłużała skok wzwyż z miejsca o 3%. Na czym polega rozciąganie dynamiczne? To poruszanie jakąś częścią ciała i stopniowe zwiększanie szybkości i/lub zakresu ruchu, np. wymachy nóg czy ćwiczenia ze zmianą kierunku. Zois uważa, że z perspektywy możliwych osiągów od rozciągania statycznego lepszy już będzie zupełny brak rozgrzewki. Mówimy o rozgrzewce, bo naszym zamiarem jest nasilenie procesów metabolicznych, tętna, temperatury mięśni i dostaw tlenu. Jeśli coś ma charakter pasywny, jak np. statyczne rozciąganie, tak naprawdę odwracamy te procesy i robimy coś przeciwnego do rozgrzewki. Naukowiec podkreśla, że dla rozciągania statycznego znajdzie się, oczywiście, wiele zastosowań. Warto wspomnieć choćby o pacjentach z przewlekłymi urazami czy sztywnością mięśni.
  2. Dzielenie się z innymi wrażeniami dotyczącymi produktu może podwyższyć lub obniżyć przypisywaną mu ocenę. Wszystko zależy od tego, czy dzielimy się uwagami na temat odczuć emocjonalnych/sensorycznych, czy czysto praktycznych (Consumer Research). W ramach tzw. marketingu szeptanego konsumenci stale dzielą się opiniami na temat produktów lub usług. Jak jednak tego typu wymiana wpływa na ich własne doświadczenia? Czy wrażenia stają się intensywniejsze, czy słabsze niż wcześniej? By znaleźć odpowiedzi na tak postawione pytania, Sarah G. Moore z University of Alberta przeprowadziła serię eksperymentów. Kanadyjka odkryła, że reakcja ludzi różni się w zależności od rodzaju przekazywanej informacji. U osób dzielących się doświadczeniami zmysłowymi lub emocjonalnymi następuje spadek ich intensywności (kupione na urodziny przyjaciela boskie ciastko czekoladowe zaczyna się np. wydawać mniej smakowite), co ma swoje dobre strony w przypadku doświadczeń negatywnych, ponieważ kiepski albo straszny film wydaje się później mniej beznadziejny lub przerażający. Psycholodzy z Univeristy of Alberta stwierdzili, że osoby, które podzieliły się hedonistycznymi wrażeniami i doświadczyły na swojej skórze, że potem są one mniej przyjemne, w przyszłości rzadziej angażują się w marketing szeptany. Opowiadanie o użytkowości czegoś (czyli doświadczeniach poznawczych) opiera się na funkcjach, a nie emocjach, pozwalając konsumentom lepiej zrozumieć doświadczenie. Wyjaśnianie, czemu pamięć przenośna jest taka świetna [można w jednym miejscu przechowywać wszystkie pliki], sprawia, że lubimy ją w jeszcze większym stopniu, podczas gdy opowiadanie, dlaczego produkt czyszczący jest taki okropny, powoduje, że nie podoba nam się on jeszcze bardziej. Dzielenie się doświadczeniami utylitarnymi zwiększa prawdopodobieństwo angażowania się w przyszłości w marketing szeptany.
  3. Osoby z za wysokim poziomem złego cholesterolu LDL powinny się raczej zwrócić ku pokarmom obniżającym poziom cholesterolu, np. awokado, orzechom i soi, niż decydować się na przejście na dietę zawierającą niewielkie ilości tłuszczów nasyconych. Naukowcy dowiedli, że w pół roku dzięki łącznemu oddziaływaniu tych pierwszych można osiągnąć o wiele lepsze rezultaty. Doktor David Jenkins ze Szpitala św. Michała przy Uniwersytecie w Toronto postanowił porównać skuteczność diety składającej się z szeregu produktów czy związków uznanych przez amerykańską Administrację ds. Żywności i Leków za obniżające poziom LDL w surowicy z inną kontrolną dietą. Obu przestrzegano przez 6 miesięcy. Dieta kontrolna obfitowała w błonnik i pełne ziarna, ale nie uwzględniała pokarmów/związków objętych przez dietę eksperymentalną: steroli roślinnych, białek sojowych, orzechów i lepkich włókien. W studium wzięło udział 351 osób z hiperlipidemią (zespołem zaburzeń metabolicznych objawiających się podwyższonym stężeniem frakcji cholesterolu lub trójglicerydów) z 4 ośrodków w Kanadzie: Quebecu, Toronto, Winnipeg i Vancouver. Między czerwcem 2007 a lutym 2009 r. wylosowane je do jednej z trzech grup. Pierwsza (kontrolna) przechodziła na dietę z obniżoną zawartością tłuszczów nasyconych. Badanych przestrzegających diety złożonej z obniżających cholesterol produktów podzielono na 2 podgrupy: jedna odbywała w ciągu 6 miesięcy tylko dwie kilkudziesięciominutowe sesje konsultacyjne, a druga siedem. Pod koniec eksperymentu okazało się, że osiągnęły one bardzo zbliżone wyniki. Od uczestników nie wymagano ograniczania liczby kalorii ani nie dostarczano im pokarmów. Wszyscy podobnie schudli: zrzucili między 1,2 a 1,7 kg. Naukowcy stwierdzili, że w grupie kontrolnej poziom LDL w surowicy spadał od początku badania do 24. tygodnia o 3% lub inaczej mówiąc o 8 mg/dl. W podgrupie eksperymentalnej z rutynową częstotliwością konsultacji spadek wynosił 13,1% (24 mg/dl), a w podgrupie z konsultacją intensywną 13,8% (26 mg/dl). Kanadyjczycy podkreślają, że w studium uwzględniono głównie białych ludzi z lekką nadwagą i niskim ryzykiem choroby serca, nie wiadomo więc, czy podobny efekt wystąpi w populacjach pacjentów wyższego ryzyka, czyli z większą nadwagą lub otyłych. Jakkolwiek by nie było, wygląda na to, że warto sięgać soję, soczewicę, tofu czy pistacje.
  4. Wyciąg z kory sosny nie obniża ciśnienia krwi ani nie powoduje spadku zagrożenia ze strony innych czynników ryzyka chorób serca. Dr Randall Stafford ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Stanforda podkreśla, że wyniki 12-tygodniowego studium dołączają do coraz większej puli dowodów, że suplementy w postaci przeciwutleniaczy nie poprawiają funkcji serca (Archives of Internal Medicine). Mimo że istnieją dobre przesłanki biologiczne, by zakładać, że antyoksydanty będą korzystnie wpływać na zdrowie serca, nasze studium jako kolejne wskazuje na to, że tak jednak nie działają. Mamy tu również do czynienia z ogólniejszym przekazem: że wiele suplementów diety nie ma zaplecza w postaci dowodów potwierdzających ich skuteczność. Amerykańskie studium jest największym jak dotąd randomizowanym studium kontrolowanym (z zastosowaniem losowego doboru ochotników i uwzględnieniem zażywającej placebo grupy kontrolnej), w którym badano wpływ wyciągu z kory sosny na ciśnienie krwi. Choć niektóre z wcześniejszych badań sugerowały, że ekstrakt zwalczający wolne rodniki obniża ciśnienie, Stafford wskazuje na błędy metodologiczne. W większości z nich badani wiedzieli bowiem, że przyjmują wyciąg, nie pomyślano też o grupie placebo. Co więcej, w części eksperymentów ochotnicy zażywali oprócz ekstraktu z kory sosny także inne leki, co utrudniało lub wręcz uniemożliwiało rozstrzygnięcie, który ze związków odpowiadał za zaobserwowany efekt. Akademicy z Uniwersytetu Stanforda zebrali grupę 130 osób z nadwagą, u których stwierdzano przekroczenie norm dot. ciśnienia krwi (nikt nie zażywał leków na nadciśnienie). Stafford podkreśla, że członkowie zespołu przypuszczali, że taki będzie profil pacjentów skłaniających się ku suplementom jako alternatywnej metodzie terapii. Członkowie grupy eksperymentalnej zażywali wyprodukowany w Japonii ekstrakt z kory sosny, a pozostali placebo. Tym pierwszym podawano 200 mg preparatu dziennie (to średnia dawka z zakresu uwzględnianego we wcześniejszych studiach). Przed rozpoczęciem badania oraz po 6 oraz 12 tygodniach pobierano próbki krwi i mierzono ciśnienie. Poza tym ochotników stale monitorowano, by mieć pewność, że w trakcie eksperymentu nie zmieniła się ich dieta, zażywane leki i waga. Amerykanie stwierdzili, że nie uległo zmianie ani ciśnienie, ani inne czynniki kształtujące ryzyko chorób serca, tj. poziom cholesterolu czy glukozy, a także masa ciała i stężenie białka C-reaktywnego. Przez cały okres badania w obu grupach pozostawały one mniej więcej takie same. Przeprowadziliśmy dodatkowe analizy, żeby zobaczyć, czy istniały podgrupy pacjentów, którzy mogli czerpać korzyści z suplementacji. Niestety, nikogo takiego nie było. Stafford zaznacza, że wyciąg z kory jest bezpieczny, choć nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Inne suplementy nie przeszły jednak często rygorystycznych testów i nie wiadomo, czy zamiast pomagać, nie szkodzą.
  5. Choć w niektórych okolicznościach trudno w to uwierzyć, rodzicielstwo wiąże się z niższym ciśnieniem krwi, zwłaszcza wśród kobiet (Annals of Behavioral Medicine). Julianne Holt-Lunstad, psycholog z Brigham Young University, podkreśla, jej studium uwypukliło fakt, że czynniki społeczne również mogą chronić zdrowie w rozumieniu fizycznym. Nie należy jednak zapominać, że drogą do obniżenia ciśnienia jest nie tylko bycie rodzicem, ale także, a może przede wszystkim dieta niskosodowa oraz codzienne ćwiczenia. Choć opieka nad dziećmi bywa najeżona zmartwieniami, wykazano, że czerpanie poczucia sensu i znaczenia ze stresów dnia codziennego wiąże się z lepszym zdrowiem – powtarza z naciskiem Amerykanka. Studium objęło 198 zdrowych dorosłych w wieku 20-68 lat. Wszyscy byli żonaci/zamężni, a 70% miało dzieci. Ochotnicy przez całą dobę nosili ciśnieniomierze, schowane w dużej mierze pod ubraniem. Aparat dokonywał pomiaru w losowych interwałach, także podczas snu. Ponieważ niektórzy bardzo się denerwują w warunkach laboratoryjnych, zawyżając w ten sposób odczyty (zjawisko to nazywa się nawet efektem białego kitla), taki sposób pomiaru uwiarygodnił odnotowane wartości. Podczas analiz statystycznych badacze uwzględnili czynniki o znanym wpływie na ciśnienie krwi: wiek, wagę, płeć, stopień aktywności fizycznej, stan zatrudnienia oraz palenie. Dzięki temu stwierdzono, że przeciętne ciśnienie u rodziców wynosiło 116/71. Gdy ludzi "zrównywano" pod względem innych czynników, u rodziców ciśnienie skurczowe było niższe o 4,5, a rozkurczowe o 3 mm słupa rtęci. Różnica jest istotna statystycznie. Nie oznacza to jednak, że im więcej dzieci masz, tym lepsze jest twoje ciśnienie krwi. Odkrycia są powiązane z rodzicielstwem jako takim, nie z liczbą dzieci czy stanem zatrudnienia. Efekt był silniej zaznaczony u kobiet, u których różnica między matkami i niematkami w przypadku ciśnienia skurczowego wynosiła 12, a rozkurczowego 7.
  6. Eksperymenty laboratoryjne wykazały, że mirra, wysuszona gumożywica drzew balsamowych, ma właściwości obniżające poziom cholesterolu (International Journal of Food Safety, Nutrition and Public Health). Naukowcy, którzy pracowali pod przewodnictwem Nadii Saleh Al-Amoudi z King Abd Al-Aziz University w Dżuddzie w Arabii Saudyjskiej, badali hipocholesteremiczny wpływ nie tylko mirry, ale i innych produktów roślinnych. Jak zapewniają akademicy, rdzawa mirra jest znana z właściwości antybakteryjnych i przeciwzapalnych. Na przestrzeni wieków wykorzystywano ją też w całej gamie tradycyjnych leków: płyn do płukania ust stosowano przy terapii bólu gardła czy chorobach oskrzeli, a antyseptyczny środek ściągający przy "wyciszaniu" oparzeń czy ran. Ze wszystkich składników odżywczych tłuszcz najczęściej przyczynia się do choroby. Jego nadmiar prowadzi do cukrzycy, otyłości, nadciśnienia, miażdżycy tętnic czy nowotworów. By im zapobiec, ludzie muszą odpowiednio zmienić dietę, a niektóre preparaty ziołowe doskonale pomagają obniżyć poziom cholesterolu. Al-Amoudi badała antycholesterolowy potencjał połączeń mirry z innymi roślinami: liśćmi ostnicy mocnej (zwanej też esparto, łac. Stipa tenacissima) i sproszkowanymi nasionami kozieradki lekarskiej. Składniki te testowano w pojedynkę i w rozmaitych połączeniach na szczurach laboratoryjnych z wysokim poziomem cholesterolu. Składniki dodawano do ich zwykłej paszy. Naukowcy oceniali cholesterol ogólny, frakcje LDL i HDL (tj. zły i dobry cholesterol), a także poziom lipoproteiny o bardzo małej gęstości (ang. VLDL, very low density lipoprotein) i trójglicerydów. Na diecie z mirrą spadał poziom LDL, trójglicerydów i lipoproteiny o bardzo małej gęstości.
  7. Naukowcy z Uniwersytetu w Reading odkryli, że sprzedawany bez recepty wyciąg z liści karczocha (Artichoke Leaf Extract, ALE) obniża poziom cholesterolu. Osoby uwzględnione w studium miały umiarkowanie podwyższone jego stężenie i poza tym były zdrowe. Kiedy ogólny cholesterol zaczyna wykraczać poza pewną ustaloną granicę, lekarze ordynują pacjentowi statyny. Wygląda jednak na to, że zażywany przed tym krytycznym momentem wyciąg z karczocha nie dopuszcza do wzrostu stężenia cholesterolu w osoczu, zmniejszając tym samym ryzyko wystąpienia chorób sercowo-naczyniowych. W ramach 12-tygodniowego eksperymentu 75 ochotnikom codziennie podawano 1280 mg (4 kapsułki) ALE albo placebo. Okazało się, że ekstrakt z liści karczocha wywołał niewielki, ale istotny statystycznie spadek poziomu cholesterolu w osoczu. Naukowcy wykazali ponadto, że w ALE znajduje się wiele różnego rodzaju flawonoidów, czyli korzystnych dla zdrowia przeciwutleniaczy. Karczoch zwyczajny (Cynara cardunculus) jest w Europie od dawna stosowany jako naturalny środek wspomagający pracę układów pokarmowego i moczowego. W Niemczech i Szwajcarii sprzedaje się obecnie ALE jako preparat na niestrawność, można go też kupić w aptekach w wielu innych krajach, w tym w Polsce. W ramach wcześniejszych badań wykazano, że przynosi ulgę pacjentom z dyspepsją i zespołem nadwrażliwego jelita (ang. irritable bowel syndrome, IBS).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...