Search the Community
Showing results for tags 'psy'.
Found 26 results
-
Ok. 11,5 tys. lat temu na terenie dzisiejszej północno-wschodniej Jordanii ludzie nie tylko żyli u boku psów. Wykorzystywali je też prawdopodobnie do polowania, o czym może świadczyć duży wzrost liczby zajęcy i innych drobnych ofiar we wczesnoneolitycznych pozostałościach archeologicznych z natufijskiego stanowiska Shubayqa 6. Badanie zespołu z Uniwersytetu Kopenhaskiego i Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego, którego wyniki ukazały się w Journal of Anthropological Archaeology, sugeruje, że ludzie cenili zdolności tropiąco-myśliwskie wczesnych psów w o wiele większym stopniu niż dotąd sądzono. Badanie dużego zbioru kości zwierzęcych ze stanowiska Shubayqa 6 ujawniło sporą proporcję kości z charakterystycznymi śladami przejścia przez przewód pokarmowy innego zwierzęcia. Kości te są zbyt duże, by mogli je przełknąć ludzie, musiały więc być strawione przez psy - wyjaśnia zooarcheolog Lisa Yeomans. Yeomans i jej koledzy wykazali, że Shubayqa 6 było zamieszkiwane przez cały rok, a to z kolei oznacza, że psy żyły raczej z ludźmi, a nie odwiedzały osadę, gdy nikogo tu nie było. Psy nie były trzymane na obrzeżach osady. Musiały być częścią wszystkich aspektów ówczesnego życia codziennego. Wolno im było swobodnie się przemieszczać, żerować na wyrzuconych kościach i załatwiać się w pobliżu. Analizując dane, zespół Yeomans odnotował towarzyszący pojawieniu się psów znaczący wzrost liczby zajęcy na stanowisku Shubayqa 6. Na zające polowano dla mięsa, a z ich kości wytwarzano koraliki. Wyjaśnieniem tego trendu może być wykorzystanie psów do [selektywnego] polowania na mniejsze, szybsze ofiary, np. zające i lisy (być może były one zaganiane do zagród) - podsumowuje Yeomans. « powrót do artykułu
-
Psy potrafią zrozumieć emocje kryjące się za ludzką mimiką. Jeśli pies przekręca głowę w lewą stronę, na twarzy człowieka malują się zapewne złość, strach lub szczęście. Gdy człowiek jest zaskoczony, psy mają za to tendencję do obracania głowy w prawo. Na widok człowieka odczuwającego negatywne emocje u psów rośnie też tętno. Marcello Siniscalchi, Serenella d'Ingeo i Angelo Quaranta z Uniwersytetu im. Aldo Moro w Bari podkreślają, że przetwarzając ludzkie emocje, psy wykorzystują różne części mózgu. Podczas eksperymentu Włosi pokazywali 26 jedzącym psom zdjęcia twarzy dorosłych osób: mężczyzny lub kobiety. Demonstrowano je jednocześnie w prawej i lewej połowie pola widzenia. Przedstawiały one jedną z sześciu podstawowych emocji: złość, strach, szczęście, smutek, zaskoczenie bądź wstręt (uwzględniono też neutralny wyraz twarzy). Psy wykazywały silniejszą reakcję i aktywność serca, gdy pokazywano im pobudzające stany emocjonalne, takie jak strach czy złość. Gdy zobaczyły fotografie wyrażające te uczucia, nim wróciły do jedzenia, upływał dłuższy czas. Podwyższone tętno wskazywało, że w tych przypadkach czworonogi doświadczały silniejszego stresu. Kiedy psy widziały ludzkie twarze wyrażające złość, strach i szczęście, obracały głowę w lewo. Przy zaskoczeniu, zwracały głowę w prawo, co wg autorów publikacji z pisma Learning & Behavior, oznacza, że postrzegały tę minę jako niezagrażającą, zrelaksowaną. Wszystko wskazuje na to, że pobudzające, negatywne emocje są przetwarzane przez prawą półkulę, a bardziej pozytywne przez lewą - wyjaśnia Siniscalchi. Uzyskane wyniki stanowią poparcie dla innych badań nad psami i pozostałymi ssakami, które demonstrowały, że prawa półkula mózgu odgrywa ważniejszą rolę w regulowaniu odśrodkowej impulsacji współczulnej do serca (to ważne dla kontroli reakcji walcz lub uciekaj). « powrót do artykułu
-
Ludzkie i psie mikrobiomy mają bardziej podobne geny i reakcje na dietę niż wcześniej sądzono. Zespół dr. Luisa Pedra Coelho z Europejskiego Laboratorium Biologii Molekularnej ocenił we współpracy z Nestlé Research mikroflorę jelitową 2 ras psów. Okazało się, że pod względem genetycznym wykazywała ona sporo podobieństw do mikrobiomu ludzkiego i była bardziej podobna do mikroflory jelitowej ludzi niż mikrobiom świń czy myszy. Autorzy publikacji z pisma Microbiome zauważyli też, że zmiany w zawartości białka i węglowodanów w diecie miały podobny wpływ na mikrobiomy psów i ludzi (niezależnie od rasy psów i płci). Mikrobiomy psów z nadwagą bądź otyłością reagowały na dietę wysokobiałkową silniej od mikroflory psów szczupłych. Nasze wyniki sugerują, że psy mogą być lepszymi modelami do badań nad żywieniem niż świnie i myszy i że potencjalnie można by wykorzystać dane uzyskane na psach podczas badań nad wpływem diety na mikrobiom przewodu pokarmowego ludzi i na odwrót. Naukowcy analizowali interakcje diety z mikroflorą 64 psów (połowa to beagle, a reszta retrivery). Zastosowano schemat badania z losowaniem i grupą kontrolną. Liczebność psów szczupłych i z nadwagą była taka sama. Na początku przez 4 tygodnie wszystkim czworonogom podawano tę samą dostępną w handlu karmę. Później jednej grupie przez miesiąc podawano wysobiałkową, niskowęglowodanową karmę, a drugiej jedzenie wysokowęglowodanowe i niskobiałkowe. W sumie po upływie 4 i 8 tygodni zebrano 129 próbek odchodów. Naukowcy wyekstrahowali z nich DNA i utworzyli katalog 1.247.405 genów mikroflory jelitowej. Katalog ten porównano do analogicznych katalogów ludzi, myszy i świń. Akademicy podkreślają, że choć ludzie i psy mają bardzo podobne mikroorganizmy, nie są to dokładnie te same bakterie, tylko bardzo blisko spokrewnione szczepy tych samych gatunków. « powrót do artykułu
-
Nie dalej jak pół roku temu pisaliśmy w KopalniWiedzy o psach żyjących w moskiewskim metrze. Badający je naukowiec, dr Andriej Pojarkow z Instytutu Ekologii i Ewolucji im. Sewercowa, opublikował w ostatnich dniach nowe dane na temat tych niezwykłych zwierząt. Wynika z nich, że psy mieszkające w stolicy Rosji wykształciły złożone stado, wyraźnie ewoluujące w stronę cech charakterystycznych dla wilków. W swoich poprzednich pracach dr Pojarkow opisywał m.in. zdolność badanych przez siebie zwierząt do korzystania z metra oraz ich doskonałą orientację w miejskiej dżungli. Z najnowszych obserwacji wynika, że w stadzie tym doszło także do wyraźnego podziału na role. Badane przez siebie zwierzęta dr Pojarkow podzielił na cztery grupy. Pierwszą z nich są strażnicy, zdobywający pożywienie dzięki przymilaniu się do ochroniarzy metra. Kolejną są poszukiwacze, stosunkowo często wychodzący na powierzchnię i żywiący się głównie resztkami znalezionymi w śmietnikach. W stadzie istnieją także psy zdziczałe, najbardziej podobne do wilków, polujące nocą m.in. na myszy, koty i szczury. Prawdopodobnie najciekawszą grupą są jednak psy-żebracy. Nie tylko doskonale radzą sobie one z podróżami metrem (zachowanie to opisywaliśmy w poprzednim artykule), lecz teraz okazuje się, że są one także mistrzami w wyłudzaniu pożywienia od pasażerów metra. Osiągają swój cel nie tylko dzięki odpowiedniemu podejściu do ludzi, lecz najprawdopodobniej także dzięki... umiejętności wypatrzenia osób podatnych na ich błagania. Oprócz nietypowych zachowań rosyjski badacz zaobserwował także zmiany w wyglądzie zwierząt żyjących w podziemnym labiryncie od kilku pokoleń. U osobników tych doszło do zaniku cętek (jest to adaptacja do kamuflażu), a przyjacielska postawa wobec ludzi ustąpiła miejsca czujności i podejrzliwości, charakterystycznej bardziej dla wilków niż dla psów. W połączeniu z wytwarzaniem zupełnie nowej struktury społecznej oznacza to, że moskiewskie psy mogą być na najlepszej drodze do specjacji, czyli wytworzenia nowego gatunku. Czy tak się stanie, dowiemy się jednak najwcześniej za kilkadziesiąt lat.
-
W Parku Narodowym Wirunga we wschodniej części Demokratycznej Republiki Konga powstał pododdział psów do tropienia kłusowników zabijających słonie. W zeszłym tygodniu bloodhoundy wzięły udział w pierwszej akcji. Zakończyła się sukcesem, bo odnaleziono nielegalną broń. Władze parku zdecydowały się na zatrudnienie czworonogów, ponieważ w ostatnim czasie kłusownictwo znacznie się nasiliło. Do zadań specjalnych wytrenowano grupę 5 psów. Wspomogą one 300 strażników. We wdrożeniu psiego programu pomagali specjaliści ze Szwajcarii oraz niemieccy policjanci. Dzień próby nadszedł 1 marca, gdy na obrzeżach parku strażnicy natknęli się na ciało słonia z odciętymi ciosami. Bloodhoundy podjęły trop i po 7 km dotarły do wioski rybackiej. Oddział znalazł kłusowników, którzy porzuciwszy broń, próbowali uciekać, wzniecając najpierw pożar. Roczne szkolenie sprawiło więc, że zarówno psy, jak i ludzie stali zgranym, a co najważniejsze, bardzo skutecznym zespołem przeciw kłusownikom. Psy stanowią część większego projektu finansowanego przez Unią Europejską. Ma on wzmocnić ochronę fauny Parku Wirunga, który jest silnie zinfiltrowany przez uzbrojone bandy.
-
- Park Narodowy Wirunga
- Demokratyczna Republika Konga
- (and 4 more)
-
Labradory, najpopularniejsza na świecie rasa psów domowych, zapadają często na chorobę zwaną upadkiem wywołanym przez wysiłek. Badacze z Uniwersytetu Minnesota ustalili, że przyczyną choroby jest wada genetyczna. Jest to jedna z pierwszych chorób genetycznych tak dokładnie zidentyfikowanych u zwierząt domowych. Upadek wywołany przez wysiłek (ang. exercise-induced collapse - EIC) to choroba dotykająca aż 3-5% wszystkich hodowanych na świecie labradorów. Schorzenie to, jak sama nazwa wskazuje, polega na utracie kontroli w kończynach (głównie tylnych) po intensywnym wysiłku. W skrajnych przypadkach dochodzi nawet do śmierci zwierzęcia. Ze względu na popularność labradorów oraz częstotliwość występowania schorzenia, badacze z Uniwersytetu Minnesota postanowili przeprowadzić badania w poszukiwaniu jego przyczyn. Wcześniejsze badania wykluczyły szereg potencjalnych powodów, dla których zwierzęta mogłyby zapadać na EIC. Wcześniej uważano, że przyczyną choroby mogą być takie zaburzenia, jak: niedorozwój tarczycy, przegrzanie organizmu, hipoglikemia (obniżona zawartość glukozy we krwi) czy komplikacje endokrynologiczne. Odrzucono także hipotezę o możliwym udziale zaburzeń funkcji serca i komórek mięśni kończyn. W związku z obserwacjami sugerującymi dziedziczność dolegliwości, badacze postanowili sprawdzić, czy rozwój szkodliwych objawów rzeczywiście jest związany z genami. Ostatecznie naukowcy zidentyfikowali gen, którego mutacja jest wyraźnie związana z powstawaniem objawów schorzenia. Koduje on białko zwane dynaminą 1, której zdrowy wariant reguluje proces przekaźnictwa sygnałowego pomiędzy neuronami. Jego zmutowana forma wykazuje niższą aktywność biologiczną. Sprawia to, że podczas intensywnego wysiłku komórki nerwowe "nie nadążają" z przekazywaniem sygnałów stymulujących pracę mięśni, co powoduje nagłą utratę zdolności np. do dalszego biegu. Dotyczy to jednak tylko tych zwierząt, u których wadliwe są obie kopie tego genu. Psy, u których zmutowana jest tylko jedna kopia, są "cichymi nosicielami" - nie prezentują jakichkolwiek objawów, lecz ich potomstwo może być chore, jeżeli drugi rodzic także będzie nosicielem. Badacze z Uniwersytetu Minnesota opracowali test genetyczny pozwalający na wykrycie predyspozycji do rozwoju EIC. W zależności od jego wyniku możliwe będzie np. zapobieganie rozrodowi z udziałem "cichych nosicieli" lub zmniejszenie intensywności zabaw z chorym zwierzęciem, co powinno pozwolic na uniknięcie przykrych symptomów. Odkryta mutacja jest niezwykle częsta - dotyka aż 30% labradorów, a także psy innych ras, m.in. chesapeake. Biorący udział w badaniach dr James Mickelson podkreśla, że zwierzęta-nosiciele mogą okazać się interesującym modelem pozwalającym na zrozumienie zasad rządzących przekaźnictwem sygnałów sterujących pracą mięśni. Labradory są bowiem pierwszymi ssakami, u których zaobserwowano zmutowaną formę dynaminy 1.
-
Psy potrafią odróżnić bliźnięta jednojajowe po zapachu. Wyniki ciekawego studium ukazały się w wydaniu pisma PLoS ONE z połowy czerwca. Czescy naukowcy uważają, że wcześniejsze badania nad odróżnianiem bliźniąt jednojajowych przez psy nie dały rozstrzygających rezultatów, ponieważ brały w nich zwierzęta o niejednakowym poziomie wytresowania. Wg naszych południowych sąsiadów, najlepiej wybrać do eksperymentu psy służące w policji, bo ich nosy są świetnie wyszkolone, podobnie zresztą jak ich kudłaci właściciele. Badania rozpoczęto od wymazów z brzuchów dwóch par bliźniąt jednojajowych (chłopców w wieku 5 lat i dziewczynek w wieku 7 lat) oraz dwóch par bliźniąt dwujajowych (8-letnich dziewczynek i 13-letnich chłopców). Dziesięć owczarków niemieckich przeszło 12 testów, w ramach których pies najpierw wąchał wymaz, a następnie szukał takiego samego zapachu w 7-elementowym zbiorze. Okazało się, że owczarki za każdym razem wskazywały właściwą woń. Potrafiły odróżnić od siebie bliźnięta jednojajowe, mimo że dzieci mieszkały w jednym domu, używały tych samych kosmetyków i nawet jadły to samo. Co ciekawe, na podstawie testów DNA naukowcy nie byli w stanie zrobić tego samego. W przypadku bliźniąt dwujajowych nie sprawiło im to, oczywiście, najmniejszych trudności. Jeśli są dobrze wytrenowane, psy potrafią odróżnić woń bliźniąt jednojajowych – podkreśla Luděk Bartoš, etolog z Česká zemědělská univerzita w Pradze. Oczywiście proces mogą zakłócić rozmaite czynniki, np. choroby (przyjmując leki, zmieniamy nasz zapach). W przyszłości Czesi chcą sprawdzić, czy i ewentualnie kiedy wonie bliźniąt jednojajowych zaczynają się od siebie różnić.
-
Marta Venier i Ronald Hites z Indiana University próbują ustalić, czy zwierzęta domowe mogą być biostrażnikami w ramach monitorowania ekspozycji ludzi na różne związki chemiczne. Amerykanie odkryli, że w porównaniu do mieszkańców Ameryki, w surowicy krwi psów znajduje się od 5 do 10 razy więcej służących do zmniejszania palności tworzyw sztucznych polibromowanych eterów difenylowych (ang. polybrominated diphenyl ethers, PBDE). Odnotowywane poziomy są jednak mniejsze niż u kotów, w przypadku których stężenia były od 20 do 100 razy wyższe niż u ludzi. Naukowcy przyglądali się nie tylko krwi naszych czworonożnych przyjaciół, ale także ich karmie. Artykuł ze szczegółowymi wynikami ukazał się w tym miesiącu w piśmie Environmental Science & Technology. Zespół z Indiana University uważa, że psy mogą stanowić lepsze zastępstwo i model zagrożenia dla ludzi, ponieważ PBDE rozpadają się w organizmie psów szybciej niż u kotów, poza tym dysponują one enzymem do rozkładu insektycydów chloroorganicznych, niewykluczone więc, że ten sam mechanizm wchodzi w grę w przypadku związków polibromowanych. Mieszanki PBDE z mniej bromowanych związków są uznawane za bardziej niebezpieczne, ponieważ akumulują się w tkankach. Ich stosowanie zostało zabronione przez Unię Europejską, a w 2004 r. dobrowolnie usunięto je z rynku amerykańskiego, jednak nadal znajdują się w środowisku, gdzie przedostały się z mebli czy elektroniki. W USA wciąż wykorzystywane są mieszaniny silniej bromowanych związków, ale będą one stopniowo wycofywane z obiegu od 2013 r. Venier i Hites analizowali zawartość substancji utrudniających palenie w próbkach krwi 17 psów (wszystkie mieszkały głównie w domu). Poza tym zbadano zawartość PBDE w suchej karmie. Okazało się, że stężenie PBDE we krwi wynosiło średnio ok. 2 nanogramów na gram, a w paszy średnio ok. 1 ng/g. Ponieważ to o wiele więcej niż stężenia odnotowywane w mięsie sprzedawanym jako jedzenie dla ludzi, akademicy sugerują, że przyczyny należy szukać w metodach obróbki, a nie w samych źródłach produktów. W badanych próbkach znaleziono też nowsze opóźniacze palenia, które zadebiutowały po wprowadzeniu zakazu stosowania PBDE. Często nie ma dla nich uregulowań prawnych. Na razie wykrywane stężenia są niskie, ale ze względu na krótką obecność na rynku i brak norm w przyszłości można się spodziewać dużo wyższych wyników.
-
Podczas badania systemu korytarzy pod pustynią w Sakkarze, nekropolii położonej na południe od Kairu i na zachód od Memfis, archeolodzy znaleźli ok. 8 mln zmumifikowanych zwierząt, w większości psów lub szakali. Projektem Katakumby Anubisa (Catacombs of Anubis) kieruje Paul Nicholson z Cardiff University. Kryptonim nie jest, oczywiście, przypadkowy, ponieważ Anubis był bóstwem z głową szakala, a gros znalezionych mumii należy właśnie do rodziny psów. Psie Katakumby są znane od XIX wieku, ale wcześniej nie prowadzono tam systematycznych wykopalisk. Badania kości wykazały, że przed zabiciem i zmumifikowaniem zwierzęta przeżyły zaledwie kilka godzin lub dni. Naukowcy podejrzewają, że tysiące szczeniąt hodowano na specjalnych farmach w okolicach Memfis, stolicy starożytnego Egiptu w epoce Starego Państwa. Nasze znaleziska sugerują inny pogląd na związek między ludźmi a czczonymi przez nich zwierzętami, niż normalnie kojarzyliśmy ze starożytnymi Egipcjanami. Wiele zwierząt uśmiercano i mumifikowano, gdy miały zaledwie kilka godzin lub dni. Nie były one zwierzętami ofiarnymi w ścisłym tego słowa znaczeniu. Poświęcenie mumii uznawano raczej za akt pobożności, ze zwierzęciem działającym jako pośrednik między ofiarodawcą a bogami – wyjaśnia Nicholson.
-
Psy tak bardzo poświęciły się pracy i życiu z ludźmi, że nie potrafią już zadbać same o siebie. Kiedy zbada się wilki i udomowione psy, dzikie zwierzęta zawsze wypadną lepiej, jeśli zadanie polega na rozwiązywaniu wszelkich problemów poza społecznymi. Psycholog Bradley Smith z Uniwersytetu Południowej Australii w Adelajdzie ujawnia, że udomowione psy nie przechodzą podstawowych testów na inteligencję, z którymi bez większych problemów radzą sobie wilki i zdziczałe psy. Utrata dawnych zdolności wydaje się utrwalona genetycznie, co tłumaczy, czemu porzucony najlepszy przyjaciel człowieka nie radzi sobie z wyzwaniami codziennego życia na własną łapę. Często dzikie psy korzystają z resztek pozostawianych przez ludzi – żebrząc czy grzebiąc w śmieciach – lub żerują na trzodzie. Potrzeba wielu pokoleń odnoszących sukcesy psów, by zacząć rozwijać zdolności poznawcze przydatne w naturze. Smith i Carla Litchfield zorganizowali w Dingo Discovery Centre w Wiktorii test dla psów i dingo (Canis lupus dingo). W przeszłości dingo były udomowione, ale w Australii wtórnie zdziczały. Wskutek tego pojawiło się u nich więcej "pierwotnych" cech czy instynktów. Podczas eksperymentu naukowcy umieszczali za płotem miskę z jedzeniem. By się do niej dobrać, najpierw należało odejść wzdłuż płotu, pokonać wahadłowe drzwi, a następnie zawrócić w kierunku pokarmu. Wszystkie dingo znajdowały nagrodę po ok. 20 sekundach. Umiały więc skorzystać z furtki (dosłownie i w przenośni). Udomowione psy znalazły się zaś w kropce. Próbowały robić podkop, uderzały łapą w płot i szczekały – nie wiadomo, czy z frustracji, czy po to, by przywołać kogoś (zapewne człowieka) na pomoc. Dalsze badania pokazały, że wilki osiągały równie dobre wyniki co dingo. Psy są świetne w zadaniach społecznych, takich jak komunikacja z ludźmi, wykorzystywanie ludzi w roli narzędzi czy uczenie się od ludzi na podstawie obserwacji. Jednak wilki o wiele lepiej radzą sobie z ogólnym rozwiązywaniem problemów.
- 2 replies
-
- Bradley Smith
- komunikacja
- (and 7 more)
-
Muzyk Lou Reed i jego żona Laurie Anderson organizują obok Opery w Sydney koncert specjalnie dla psów. Music for Dogs opisują jako spotkanie międzygatunkowe na skalę nieznaną dotąd w Australii. Ludzie niewiele jednak z tego usłyszą, bo para zamierza wykorzystać przede wszystkim częstotliwości zbyt wysokie, by mogło je wychwycić nasze ucho. Recital odbędzie się w czerwcu. Para artystów podpiera się doświadczeniem w tej dziedzinie. Mizernym, ale jednak. Już wcześniej dawali bowiem koncerty dla "jednoosobowej" publiczności w postaci swojej rat terierki Lollabelle, która lubi smooth z dodatkiem mocniejszego uderzenia. Anderson cieszy się na myśl o występie na festiwalu Vivid Live, podoba jej się perspektywa oglądania morza psich głów. Koncert potrwa zaledwie 20 min, by nie nadwyrężać zbytnio zwierzęcej uwagi.
- 7 replies
-
- Music for Dogs
- częstotliwość
-
(and 6 more)
Tagged with:
-
Moskiewscy naukowcy opowiadają o niezwykłych dokonaniach tutejszych bezdomnych psów. Czworonogi nauczyły się bowiem korzystać z metra, by dostać się do centrum, gdzie łatwiej o pożywienie. Jadą rano i wracają w ten sam sposób wieczorem. Wiedzą, kiedy wysiąść, a mieszkańcy stolicy Rosji wydają się nie obawiać nietypowego towarzystwa. Dr Andriej Pojarkow wyjaśnia, że psy wsiadają do wagonów i doskonale wiedzą, ile czasu powinno minąć, by pociąg dojechał do wybranej przez nie stacji. Gdy prześpią centrum, niekiedy nawet na miękkim siedzeniu, o którym w zwykłych okolicznościach mogą tylko pomarzyć, umieją złapać inny skład, który je tam dowiezie. Biolog widział też psy czekające na zielone światło przy ulicznych zebrach. Wg niego, zdziczałe zwierzęta podchwyciły zwyczaje od ludzi, dlatego zajął się badaniem tego fenomenu. Niektóre psy czekają przy drzwiach, pod koniec podróży wyraźnie się niecierpliwiąc, inne leżą na środku przejścia. Ludzie przechodzą nad nimi lub ostrożnie omijają, głaszczą, nagrywają kamerami telefonów komórkowych i karmią. Nic dziwnego, że czworonogi się do nich garną.
-
Dietetycy z brytyjskiej firmy Wagg Foods, która produkuje karmy dla zwierząt, opracowali lody dla psów. Na razie desery Frost and Hound występują tylko w trzech smakach, ale przyszła klientela wygląda na zadowoloną i aż macha ogonami... Lody wytwarza się z naturalnego jogurtu. Rzecz jasna zawiera on wspomagające trawienie bakterie probiotyczne. Pomyślano też o wyciągu z jukki, który ogranicza nieprzyjemny zapach wiatrów. By żaden czworonóg nie mógł się im oprzeć, w mlecznych słodyczach ukryto psie ciasteczka. Lody znajdują się nadal na etapie testów i są sprawdzane przez kudłatych kiperów. Ich twórcy mają nadzieję, że na sklepowe półki trafią do przyszłego lata. Będzie je można dostać w sklepach z artykułami dla zwierząt i w supermarketach, na początek zapewne tylko w brytyjskich. Ceny jeszcze nie zaproponowano. Smakom lodów nadano ciekawe i sugestywne nazwy: Orzeszkowe Dyszenie, Owsiana Łapskonałość (gra słów w języku angielskim: pawfection; od paw, "łapa", i perfection, "perfekcja") oraz Sernik Złap Swój Ogon. Tom Page, dyrektor marketingu Wagg Foods, zapewnia, że lody doskonale ochłodzą psy, nie szkodząc przy tym ich zdrowiu jak przysmaki przeznaczone dla ludzi.
-
- Wagg Foods
- psy
-
(and 1 more)
Tagged with:
-
"Wy nie wiecie, a ja wiem, jak rozmawiać trzeba z psem". Słowa tej piosenki jak ulał pasują już do 6-miesięcznych niemowląt, które nawet bez wcześniejszego kontaktu z psem wydają się bez większego problemu rozszyfrowywać znaczenie różnego rodzaju szczeknięć (Developmental Psychology). Badacze z Brigham Young University zauważyli, że dzieci, które wcześniej nie miały wiele do czynienia z psami, potrafią dopasować dźwięki gniewnego powarkiwania i przyjaznego szczekania do odpowiednich zdjęć czworonogów. Psycholodzy podkreślają, że najnowsze odkrycie zespołu pokrywa się z tym, co ustalono pod koniec zeszłego roku. Wtedy okazało się bowiem, że niemowlęta są w stanie wykryć zmiany nastroju w muzyce Beethovena. Na długo przed opanowaniem mowy maluchy reagują na ton głosu. Emocje są jedną z pierwszych rzeczy, jakie dzieci wychwytują w świecie społecznym – zaznacza profesor Ross Flom, który w ramach eksperymentu współpracował z dwojgiem studentów: Danem Hyde'em i Heather Whipple Stephenson. Wybraliśmy psy, ponieważ są one bardzo komunikatywnymi stworzeniami: zarówno pod względem postury, jak i natury szczekania. Na początku dzieci widziały 2 różne fotografie tego samego psa: z obnażonymi zębami i przyjaznego, z zabawnie przekrzywioną głową. Potem psycholodzy odtwarzali w losowej kolejności nagrania agresywnego i pozytywnie nastawionego zwierzęcia. Zdecydowaliśmy się na jedną tylko próbę, gdyż nie chcieliśmy, by się tego w lot nauczyły [...]. Podczas odtwarzania nagrań 6-miesięczne niemowlęta spędzały większość czasu, przyglądając się właściwemu zdjęciu. Starsze dzieci łączyły dźwięk z obrazem natychmiast, na pierwszy rzut oka.
-
Poczucie winy malujące się na pysku psa stanowi wytwór wyobraźni właściciela. Wygląda więc na to, że udało się wytropić kolejny przykład ludzkiej skłonności do antropomorfizowania. Właściciele czworonogów często twierdzą, że potrafią odczytywać ich mimikę czy mowę ciała i stąd czerpią wiedzę na temat poczynań oraz emocji. Zespół Alexandry Horowitz z Barnard College w Nowym Jorku ujawnił, że to tylko pobożne życzenie. Amerykanie wykazali, że przypisywanie psu wyglądu kogoś, kto ma nieczyste sumienie, nie ma związku z rzeczywistymi wykroczeniami pupila. Właściciele dostrzegają spojrzenie winowajcy itp., jeśli wierzą, że pies zrobił coś złego, nawet jeśli ulubieniec jest czysty jak łza. W ramach eksperymentu właścicieli proszono, aby opuścili pokój, polecając najpierw psu, by nie ruszał smacznego kąska. Przed zawołaniem pani lub pana w niektórych przypadkach Horowitz częstowała zwierzę "zakazanym owocem". Części właścicieli mówiono, że ich pies był nieposłuszny i samowolnie zjadł przekąskę, innych informowano, że czworonóg zachowywał się poprawnie i nie ruszył smakołyka. To, co mówiono "psiarzom", często nie pokrywało się z rzeczywistością. Psy wyglądały na bardziej winne, gdy właściciele łajali je za zjedzenie przysmaku. W rzeczywistości czworonogi, które były posłuszne i nie złamały zakazu, ale zostały nakrzyczane przez źle poinformowanych państwa, wyglądały na bardziej skruszone niż te, które naprawdę zawiniły. Strapiony wygląd ulubieńca jest zatem reakcją na zachowanie właściciela i niekoniecznie wskazuje na ocenę własnego "postępku". Jeśli chcemy poznać zachowanie i motywy zwierząt, musimy ostrożnie planować eksperymenty, mając na uwadze swoją skłonność do antropomorfizowania. W przypadku psów jest to szczególnie trudne, gdyż zostały udomowione jako pierwsze.
- 7 replies
-
- Alexandra Horowitz
- antropomorfizacja
-
(and 3 more)
Tagged with:
-
Psy, które uparcie gonią swój ogon, mają podwyższony poziom cholesterolu. Wg naukowców, to kolejny dowód potwierdzający istnienie związku między nieprawidłowym stężeniem cholesterolu a zaburzeniami zachowania, np. napadami paniki, fobiami czy zaburzeniem obsesyjno-kompulsywnym (Journal of Small Animal Practice). Członkowie zespołu Hasana Batmaza z Uniwersytetu w Uludag podkreślają jednak, że polowanie na ogon występuje również u zwierząt po zabiegach chirurgicznych, chorych czy z urazami fizycznymi. Co ciekawe, niektóre rasy, np. owczarki niemieckie czy bulteriery, zachowują się tak częściej niż inne. Obserwuje się też różnice międzypłciowe, ponieważ sukom takie pogonie przydarzają się częściej. Turecka ekipa pobrała próbki krwi od 15 psów namiętnie goniących swoje ogony. Zebrano też równoliczną grupę czworonogów, które prawie nigdy tego nie robiły. U tych pierwszych stwierdzono dużo wyższe wartości cholesterolu (zarówno dobrego HDL, jak i złego LDL). Weterynarze uważają, że cholesterol zatyka błony komórkowe, blokując przepływ hormonów, np. serotoniny, która reguluje nastrój. Zabawy ogonem zdarzają się już szczeniakom, które dość prędko odkrywają, że go mają. Problem pojawia się, gdy pogonie nie sprawiają przyjemności, a stają się przymusem. Rolę wyzwalacza odgrywa np. szczególnie stresujące wydarzenie. Psom kompulsywnie goniącym ogon pomaga zazwyczaj zmiana diety na niskotłuszczową lub przynajmniej uboższą w tłuszcze.
-
Chociaż przyjmuje się, że to udomowione psy pochodzą od wilków, ich dzicy współbracia także im coś zawdzięczają. Tym czymś jest ciemna okrywa włosowa, która rozpowszechniła się wśród zwierząt żyjących w lasach Ameryki Północnej. Łączyły się one w pary z psami, zyskując w ten sposób nową barwę. U wilków zamieszkujących tundrę przeważa jasne umaszczenie. Ciemne futro musi jednak pomagać w zaadaptowaniu się i przetrwaniu w wymagającym środowisku, skoro cecha nie została wyeliminowana przez dobór naturalny, a wręcz przeciwnie – częstość jej występowania wzrosła. Międzynarodowy zespół naukowców przeprowadził analizy genetyczne wśród populacji europejskich oraz północnoamerykańskich. Na razie nie wiadomo, jakie korzyści zapewnia posiadanie czarnego bądź brązowego futra, gdy mieszka się w lesie. Być może chodzi o skuteczniejsze ukrywanie się w cieniu drzew, choć powodzenie podczas polowania nie zależy w przypadku tego gatunku od umiejętności kamuflowania. Przewiduje się jednak, że obszar pokryty tundrą (habitat arktyczny) ulegnie w najbliższych latach zmniejszeniu. Dzieje się tak za sprawą ocieplenia klimatu i przesunięcia granicy strefy lasów na północ. Na wygląd wilków oddziałują nie tylko zmiany pogodowe. Działania człowieka również wzbogacają zróżnicowanie genetyczne populacji dzikich zwierząt [...]. To ironia losu, że cechy stworzone przez człowieka mogą być przydatne w zmaganiach ze zmianami w środowisku, za które odpowiadają ludzie – podsumowuje szef zespołu naukowców, Marco Musiani z Uniwersytetu w Calgary. Akademicy sądzą, że czarne wilki pojawiły się 10-15 tys. temu, gdy szare wilki "skoligaciły się" z udomowionymi psami Indian. Obecnie psy te są rasą wymarłą, a osobniki, które mieszkają w domach dzisiejszych Amerykanów czy Kanadyjczyków, to potomkowie zwierząt przybyłych na kontynent w ciągu ostatnich 500 lat. Byliśmy bardzo zaskoczeni, że domowe zwierzęta stały się rezerwuarem genetycznym dla naturalnych populacji, z których się wyłoniły. To fascynujące, że cząstka pierwszych rdzennie amerykańskich psów może nadal żyć w wilkach – cieszy się inny członek ekipy, dr Greg Barsh z Uniwersytetu Stanforda.
- 10 replies
-
Wydarzenia z wczesnego dzieciństwa mogą powodować, że jako dorośli ludzie będziemy chrapali - twierdzą badacze z uniwersytetu w szwedzkim mieście Umea. Wśród istotnych czynników ryzyka wymieniają m.in. przebyte infekcje oraz... posiadanie psa. Badanie objęło 15556 osób w wieku od 25 do 54 lat z pięciu krajów: Szwecji, Norwegii, Islandii, Danii oraz Estonii. Naukowcy przeprowadzili ankietę, w której przepytali respondentów na temat ich dzieciństwa oraz warunków, w jakich dorastali. Nie zabrakło także pytań o to, czy chrapią obecnie - okazało się, że aż 18% badanych robi to co najmniej trzy razy w tygodniu na tyle głośno, że przeszkadza to innym. Zebrane informacje porównano następnie z danymi na temat czynników środowiskowych, na które byli wystawieni na wczesnym etapie życia. Na podstawie analizy kwestionariuszy stwierdzono m.in., że groźna (tzn. wymagająca hospitalizacji) infekcja dróg oddechowych w pierwszych dwóch latach życia zwiększa ryzyko chrapania o 27%, zaś nawracające zakażenia ucha - o 18%. Najciekawsza jednak wydaje się korelacja pomiędzy chrapaniem i posiadaniem psa - osoby, które jako noworodki dorastały w domu, w którym chowany był pies, chrapią aż o... 26% częściej! Na razie nie wiadomo, czy jest to coś więcej, niż jedynie zależność statystyczna, ani jakie zjawisko mogłoby być za to odpowiedzialne. Prowadzący badania dr Karl Franklin spekuluje jedynie: być może te drobne rzeczy, jak psy czy infekcje, mogą powodować powiększenie migdałków. To z kolei, jego zdaniem, może zaburzać przepływ powietrza i powodować powstawanie głośnego dźwięku. Popiera go dr Christopher C. Randolph, specjalista z zakresu alergii, astmy i immunologii pracujący na Uniwersytecie Yale. Część badaczy traktuje wyniki analizy bardzo sceptycznie. Specjalistka z dziedziny medycyny snu, dr Lisa Shives z Northshore Sleep Medicine w amerykańskim Evaston, twiedzi, że potrzebnych jest znacznie więcej danych. Jej zdaniem nie jest jasne, w jaki sposób wymienione czynniki miałyby wpływać na chrapanie, więc ciężko jest powiązać ze sobą tak odległe od siebie zjawiska. Badaczka wyjaśnia, że obecnie znane i potwierdzone są tylko dwie zasadnicze przyczyny hałaśliwego oddechu w czasie snu: otyłość oraz nietypowa budowa gardła. Dokonane odkrycie nie oznacza jednak, że mamy natychmiast pozbyć się psa. Sam dr Franklin zastrzega, że zebrano zbyt mało danych, by sugerować komukolwiek tak radykalne posunięcia. Więcej informacji na temat wykonanych w Szwecji badań dostarcza czasopismo Respiratory Research.
- 6 replies
-
- dzieciństwo
- psy
-
(and 3 more)
Tagged with:
-
Psy mogą się zarażać ziewaniem od ludzi, co oznacza, że w zakresie ich różnych umiejętności mieści się również empatyzowanie z właścicielem. Do tej pory podobne zjawisko obserwowano wyłącznie w grupach ludzkich i wśród blisko z nami spokrewnionych naczelnych (Biology Letters). Niekiedy ziewanie jest reakcją na silny stres, przeważnie oznacza jednak zmęczenie. Do tej pory nie wiadomo dokładnie, czemu bywa ono zaraźliwe. Dr Atsushi Senju z Birkbeck College Uniwersytetu Londyńskiego już wcześniej zaobserwował, że osoby z autyzmem nie zarażają się ziewaniem. Oznacza to, że umiejętność odczuwania empatii jest do tego konieczna. Psy świetnie sobie radzą z odczytywaniem ludzkich sygnałów społecznych, w końcu są najlepszymi przyjaciółmi naszego gatunku już od kilku tysięcy lat, dlatego Brytyjczycy zastanawiali się, czy podchwycą rozdzierające ziewnięcia eksperymentatora. W teście wzięło udział 29 czworonogów. Zainscenizowano dwie sytuacje, obie trwały po 5 minut. Obca osoba siadała naprzeciwko psa i wypowiadała jego imię. W pierwszym wariancie po nawiązaniu kontaktu wzrokowego ze zwierzęciem zaczynała głośno ziewać. Pojawiały się więc zarówno bodźce wzrokowe, jak i słuchowe, kojarzone jako ziewanie. W drugim wariancie eksperymentu człowiek także siedział naprzeciwko psa, ale nie ziewał, tylko otwierał i zamykał usta. W pierwszej z opisanych sytuacji 21 z 29 psów zarażało się ziewaniem od obcego. Średnio czworonogi ziewały 1,9 razy. Przy drugim scenariuszu żaden pies nie zaczął ziewać. Wydaje się, że psy naśladowały ludzi, ale Brytyjczycy chcą sprawdzić w przyszłych badaniach, czy na pewno ich reakcja nie nosiła znamion stresu. Empatia dla człowieka stanowiła, wg Senju, jedno z kryteriów doboru psów w procesie udomowienia.
- 5 replies
-
- dr Atsushi Senju
- zaraźliwe ziewanie
-
(and 2 more)
Tagged with:
-
Prawie 60 szczekających czworonogów wzięło udział w największych zawodach surfingowych dla psów w USA. Obowiązywał hawajski strój (wzorzysta koszulka z krótkim rękawem) oraz ciemne okulary. Imprezę Annual Loews Coronado Bay Resort Surf Dog Competition zorganizowano już po raz trzeci na plaży Imperial Beach w Kalifornii. Podczas każdego z trzech podejść sędziowie oceniali pewność siebie, długość ślizgu oraz ogólne umiejętności surfingowe zawodnika lub zespołu właściciel-pies. W kategorii małych surfujących psów zwyciężył spaniel TJ. Wśród dużych psów (waga powyżej 18 kg) złoto przypadło czarnemu labradorowi Stoli. W kategorii "Zespół" pierwsze miejsce zajęli Zoey (jack russell terier) i jej właściciele Scott i Tyler Chandlerowie.
-
Udomowione, i często rozpuszczone do granic możliwości, psy czują ogromną potrzebę zabawy. Niekiedy bywa tak silna, że bierze górę nad innymi instynktami, np. wpływa na stosunek do pojawiających się w otoczeniu obcych (Applied Animal Behaviour Science). Psy wychowane wśród ludzi wydają się nie dbać o to, z kim się bawią, byle "nowy" zachowywał zasady gry wprowadzone wcześniej przez właściciela. Może to oznaczać, że pies i jego pan dochodzą do wypracowania pewnej rutyny zabawy, a czworonóg generalizuje wyuczone zasady postępowania na sytuacje baraszkowania z inną nieznajomą osobą – wyjaśnia Lilla Toth z Wydziału Etologii na Uniwersytecie im. Loránda Eötvösa. W studium Węgrów wzięło udział 68 dorosłych psów różnych ras. Wszystkie zaklasyfikowano jako "zwierzęta rodzinne", ponieważ ukończyły specjalne kursy tresury, mieszkały w domach właścicieli, regularnie wychodziły na spacery i były ogólnie zadbane. Podczas eksperymentu każdy czworonóg bawił się na dwa sposoby raz z właścicielem, raz z obcą osobą, która podczas wszystkich sesji znajdowała się w pobliżu. W pierwszej grze wykorzystywano piłkę nawleczoną na sznurek, druga polegała na przeciąganiu się. Podczas każdej zabawy naukowcy zwracali uwagę na kilka parametrów zachowania psa: 1) tendencję do zawłaszczania, 2) chęć aportowania, 3) oznaki strachu, unikania i agresji, 4) obecność charakterystycznego przypadania do ziemi (pies ugina wtedy przednie łapy; głowa pozostaje uniesiona, widać też machanie ogonem), które wyraźnie wskazuje na chęć bawienia się. Węgrzy badali wpływ 6 czynników na zachowanie psów: 1) znajomości partnera w grze, 2) rodzaju zabawy, 3) płci psa, 4), 5) wieku i rasy oraz 6) czasu, jaki na co dzień właściciel spędza na kontaktach z psem. Okazało się, że psy bawiły się z każdą osobą znajdującą się z zasięgu wzroku. Ilość codziennej zabawy wpływała jednak na to, jak bardzo zwierzę było onieśmielone i zmotywowane. Dlatego też Toth zaleca, by państwo poświęcali swoim ulubieńcom jak najwięcej czasu i nie ograniczali się do jednej czy dwóch gier. Pies nie tylko staje się śmielszy i towarzyski, ale także rzadziej się nudzi. Rasa psa nie była istotnym czynnikiem. Psy wyhodowane pierwotnie do walk i obrony, np. teriery, wydawały się tylko czerpać więcej satysfakcji z przeciągania się. Nieco ważniejsza niż rasa okazała się płeć. Psy były bardziej pewne siebie od suk, częściej wolały też zabawy z przeciąganiem. Specjaliści nie są zaskoczeni wynikami uzyskanymi przez Węgrów. Podkreślają, że psy zostały udomowione właśnie po to, by towarzyszyć ludziom w pracy i umilać im wolny czas. Nic dziwnego, że z czasem pociąg do zabawy stał się tak silny, że w czasie igraszek czworonogi zapominają o swoich lękach i obawach. Lisa Peterson z Amerykańskiego Związku Kynologicznego nie poleca jednak zabaw w przeciąganie, ponieważ, wg niej, z czasem mogą one wyzwolić instynkty maskowane przez chęć zabawy: współzawodnictwo czy chęć zdominowania i zdobycia wyższej pozycji w hierarchii. Treserka podkreśla, że najistotniejsze jest nie to, kto wygrywa, ale kto sprawuje władzę. To właściciel decyduje, kiedy zabawa się kończy, a pies porzuca zabawkę.
- 1 reply
-
- właściciel
- zasady
- (and 6 more)
-
W studiu nagraniowym w Auckland w Nowej Zelandii zrealizowano nietypowe przedsięwzięcie. Przerobiono kolędę Cicha Noc na wersję słyszalną jedynie dla psów. Wykorzystano niedostępne dla właścicieli czworonogów wysokie częstotliwości. Melodię odegrano na syntezatorze. Za płytę CD trzeba zapłacić ok. 7,5 zł. Singiel o wiele mówiącym tytule Bardzo cicha noc szturmem zdobył listy przebojów (!) i uplasował się na 3. pozycji. Miejscowe towarzystwo opieki nad zwierzętami (Society for the Prevention of Cruelty to Animals) wpadło na pomysł zebrania w ten sposób funduszy, po tym jak jeden z jego członków stwierdził, że pupile powinni móc dzielić z ludźmi magię świąt. Kiedy utwór "testowano" na psach przygarniętych przez stowarzyszenie, według rzecznika, spotkał się on z bardzo przychylnym przyjęciem. Niektóre zwierzęta kiwały nawet głowami w takt melodii.
- 1 reply
-
- Nowa Zelandia
- Auckland
-
(and 4 more)
Tagged with:
-
Naukowcy opisali realnie istniejące zjawisko, przypominające raczej koszmar senny: nowotwór przenoszący się ze jednego zwierzęcia na drugie jak infekcja. Na szczęście dla ludzi, występuje on tylko u psów, twierdzą eksperci. To naukowa osobliwość — mówi Robin Weiss, profesor onkologii wirusowej na University College London, członek zespołu opisującego odkrycie na łamach magazynu Cell. Nie ma dowodów na przenoszenie się ludzkich nowotworów z jednego człowieka na drugiego, z wyjątkiem bardzo specyficznych okoliczności, dlatego nie możemy mówić, że pacjent onkologiczny jest zagrożeniem dla innych. Przenoszony drogą płciową psi guz (ang. canine transmissible venereal tumor, CTVT) był po raz pierwszy wyizolowany u 16 czworonogów z Włoch, Indii i Kenii. W każdym przypadku analiza materiału genetycznego guza wykazywała, że różnił się on od materiału genetycznego gospodarza, co sugerowało pochodzenie od innego psa. Dalsze badania 40 innych zwierząt z pięciu kontynentów udowodniły, że guzy były niemal identyczne genetycznie, co oznacza pochodzenie z jednego źródła, które w jakiś sposób rozprzestrzeniło się po całym globie. Pracując w Chicago z genetykami i specjalistami od IT, naukowcy porównali materiał genetyczny guzów z DNA różnych ras psów. Doszli do wniosku, że ten typ nowotworu powstał najprawdopodobniej ponad 250 lat temu, być może nawet 1000 lat temu, u wilków albo azjatyckich psów, takich jak husky lub shih-tzu. CTVT jest przenoszony głównie przez kontakty seksualne, ale eksperci sądzą, że także poprzez polizanie, ugryzienie czy powąchanie objętych rakiem obszarów. Rzadko jest śmiertelny, zazwyczaj mija po 3-9 miesiącach. Kiedy nowotwory stają się bardziej agresywne, stają się jednocześnie mniej stabilne genetycznie. Charakterystyka genetyczna CTVT jest jednak taka sama od stuleci i jest to najstarszy znany nauce rodzaj nowotworu, co oznacza, że jest on stabilny genetycznie. To stawia pod znakiem zapytania teorię niestabilności — mówi Weiss. Nie sądzę, by niestabilność była konieczną cechą poważnych chorób nowotworowych. Elaine Ostrander z Amerykańskiego Instytutu Badań nad Ludzkim Genomem (U.S. National Human Genome Research Institute) zauważa, że podobne nowotwory występują u dwóch innych gatunków: diabłów tasmańskich i chomików syryjskich. W przypadku tych zagrożonych wymarciem zwierząt ekspozycja na działanie CTVT może zagrozić przetrwaniu gatunku. Nie wydaje się, by człowiek mógł się zarazić od psów CTVT, uważa Ostrander. Podczas gdy choroba występuje u bezpańskich psów, domowym pupilom raczej nie zezwala się na przypadkowe kontakty seksualne i nowotwór nie może być przenoszony na ludzi podczas pielęgnacji czworonoga.
- 9 replies
-
- diabeł tasmański
- nowotwór
- (and 8 more)
-
Kierowany przez Kima Min-Kyu zespół naukowców z Korei Południowej, a konkretnie z Seulskiego Uniwersytetu Narodowego, rozpoczyna komercyjne klonowanie psów wykrywających narkotyki. W zeszłym miesiącu naukowcy podpisali porozumienie ze służbami celnymi. Z oczywistych względów nie ujawniono szczegółów współpracy. Zapotrzebowanie na psy wykrywające substancje psychoaktywne i materiały wybuchowe wzrosło po ataku na WTC we wrześniu 2001 roku. Koreańczycy pobrali już ponoć komórki somatyczne (nazywane inaczej wegetatywnymi) i zamierzają rozpocząć klonowanie jeszcze w lipcu lub w sierpniu. Szczeniąt można się spodziewać najwcześniej pod koniec roku. W najbliższej przyszłości planujemy założenie na Seulskim Uniwersytecie Narodowym centrum klonowania cennych psów, takich jak psy przewodnicy czy zwierzęta wykrywające narkotyki – powiedział Min-Kuy w wywiadzie udzielonym dziennikowi Korea Times. Kim Min-Kyu jest znanym naukowcem. Brał m.in. udział w eksperymentach, w wyniku których w 2005 roku sklonowano pierwszego psa. Był nim chart afgański o imieniu Snuppy. W zeszłym roku sklonował 3 inne psy. Jego osiągnięcia nie doczekały się należnego rozgłosu, ponieważ współpracował z oskarżonym o sfałszowanie wyników badań nad klonowaniem ludzkich komórek macierzystych Hwangiem Woo-Sukiem.
- 1 reply
-
- Kim Min-Kyu
- służby celne
- (and 6 more)
-
Szwajcarska weterynarz utrzymuje, że coraz więcej psów cierpi z powodu stresu i wypalenia "zawodowego". A wszystko z powodu wygórowanych wymagań właścicieli... Psom w coraz większym stopniu dokuczają skurcze mięśniowe, a także wywołane stresem bóle brzucha czy głowy — opowiada Linda Hornisberger z Kliniki Zwierzęcej w Bernie. Za stan ten można obwiniać różne czynniki, ale głównie zestresowanych i wymagających właścicieli. Niewykluczone, że chodzi także o to, że sporo psów żyje na małej przestrzeni w mieście. Są trzymane na smyczach, nie biegają wolno, a dookoła jest tyle innych psów, które je denerwują. Według Andreasa Loehrera z tej samej kliniki, który także badał psi stres, w pewnych przypadkach zespół wypalenia zawodowego i życiowego właściciela może się przenieść na zwierzę. Hornisberger dodaje, że ta jednostka chorobowa przejawia się u psów podobnie jak u ludzi. Często liżą się tak długo, że pojawia się łysy placek. Przypomina to zachowanie człowieka obgryzającego paznokcie.
-
- Linda Hornisberger
- brzuch
- (and 7 more)