Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'kości' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 38 wyników

  1. W ramach współpracy Muzeum Bitwy pod Grunwaldem oraz Muzeum Warmii i Mazur 13 września br. do badań antropologicznych na Pomorskim Uniwersytecie Medycznym (PUM) przekazano materiał kostny odkryty w kaplicy pobitewnej w Grunwaldzie. Na materiał osteologiczny składają się kości (obecnie 39.594) i ich fragmenty. Wydobyto je podczas badań wykopaliskowych w latach 1960, 1980 i 1982. Po spakowaniu w 21 kartonowych pudeł masa brutto wynosi aż 578,5 kg. Jak podkreślono w liście intencyjnym podpisanym przez dyrektorów obu placówek, badane już wcześniej kości czekały ponad 60 lat na pojawienie się nowych metod i technik naukowych, które – w ostatniej dekadzie – stały się dostępne. Fascynujące jest to, że będzie można wydobyć z tych kości DNA, co pozwoli określić nie tylko, na jakie choroby chorowali rycerze w tamtym czasie, ale też, jaką mieli dietę. Również i to, z jakich części Europy przybyli, bo wiadomo, że np. dieta śródziemnomorska różniła się od północnoeuropejskiej – wyjawił PAP-owi dyrektor Muzeum Bitwy pod Grunwaldem dr Szymon Drej. Dysponując czaszkami, naukowcy wykonają rekonstrukcje twarzy rycerzy, którzy zginęli w bitwie. Będzie więc można spojrzeć Krzyżakowi w twarz – dodał Drej. Badania planowane są do końca 2023 r. Będzie je prowadził zespół dr. hab. n. med. Andrzeja Ossowskiego (Zakład Genetyki Sądowej PUM w Szczecinie). Kaplicę pod Grunwaldem wznieśli Krzyżacy. Powstała nieopodal miejsca, gdzie znajdował się obóz wojsk zakonnych (i gdzie doszło do ostatniej walki). Budowa rozpoczęła się w 1411 r. z inicjatywy wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego w latach 1410-13 Henryka von Plauena. Z różnych miejsc pobojowiska ekshumowano poległych i chowano w masowych grobach przy powstającej kaplicy. Konsekrowano ją 12 marca 1413 r.; uważa się, że byli przy tym obecni wielki mistrz oraz biskup pomezański Jan Ryman. Kaplica otrzymała wezwanie Najświętszej Maryi Panny. Dalsze dzieje kaplicy były dość burzliwe. Do dziś zachowały się tylko szczątki fundamentów. Po zakończeniu badań na PUM muzealnicy chcą zadbać o „spokój doczesny” osób, które zginęły podczas największej bitwy średniowiecznej Europy. Szczątki mają zostać pochowane we wspólnej mogile. Mówi się o pochówku z wszelkimi honorami w pobliżu historycznego pola bitwy, np. w krypcie kościoła parafialnego w Stębarku. « powrót do artykułu
  2. Dwuletnie wieloośrodkowe studium prowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Utah wykazało, że suplementy diety używane powszechnie w celu zapobiegania zanikowi chrząstek stawowych mają skuteczność porównywalną z placebo. Badacze analizowali dwa popularne preparaty stosowane w celu zapobiegania degeneracji chrząstek stawowych m.in. w przebiegu zapalenia stawów: glukozaminę oraz siarczan chondroityny. Jako metodę oceny stopnia uszkodzenia połączeń pomiędzy kośćmi wybrano analizę zdjęć rentgenowskich. Najważniejszym parametrem ocenianym w tym badaniu była odległość pomiędzy najbliższymi fragmentami dwóch sąsiednich kości w obrębie pojedynczego stawu - im jest ona mniejsza, tym głębsze jest upośledzenie struktury chrząstki stawowej. Zapalenie stawów jest uznawane za chorobę cywilizacyjną, dotyka bowiem aż kilkuset tysięcy Polaków i około jednego procenta populacji państw uprzemysłowionych. Jedną z najpopularniejszych metod leczenia objawów tego schorzenia jest przyjmowanie suplementów diety zawierających składniki występujące obficie w tkance chrzęstnej. Wcześniejsze, trwające 18 miesięcy badania wykazały, że preparaty glukozaminy oraz siarczanu chondroityny, wbrew obiegowej opinii, nie zapobiegają bólowi związanemu z rozwojem choroby. Ich ogólna skuteczność była porównywalna z placebo, lecz u niektórych pacjentów stwierdzono wyraźne złagodzenie objawów. Skłoniło to badaczy do przeprowadzenia kolejnych testów, które miały stwierdzić, czy jest to tylko efekt zmiany nastawienia pacjenta do leczenia, czy rzeczywiście dochodzi u nich do odbudowy tkanki. Autorem nowej serii eksperymentów jest prof. Allen D. Sawitzke, specjalista z zakresu reumatologii. Naukowiec zaobserwował, że po przedłużeniu stosowania analizowanych preparatów o dwa lata żaden z nich nie pozwolił na obniżenie stopnia zaniku chrząstek stawowych w stopniu istotnym dla stanu klinicznego pacjenta. Interpretacja wyników jest jednak wyjątkowo trudna, gdyż nawet wśród pacjentów z grupy "leczonej" placebo zanik chrząstek stawowych był dwukrotnie wolniejszy od spodziewanego. Minimalną poprawę kondycji stawów przynosiło jedynie przyjmowanie glukozaminy, lecz przynosiła ona pewną ulgę wyłącznie pacjentom cierpiącym na stosunkowo łagodne zapalenie. Co ciekawe, chorym nie pomógł także popularny lek przeciwzapalny, celecoxib, a najgorsze rezultaty przynosiło, paradoksalnie, stosowanie glukozaminy razem z siarczanem chondroityny. Wyniki badań są jasne: ani suplementy diety, ani celecoxib nie spełniają pokładanych w nich nadziei. Zdjęcia rentgenowskie 581 kolan mówią same za siebie.
  3. Suplementy z witaminą E mogą zmniejszać masę kostną. Naukowcy z Keio University zauważyli, że myszy, którym podawano duże dawki witaminy E, miały mniejszą masę kostną od zwierząt z niedoborem tej witaminy. Chociaż niektóre wcześniejsze badania sugerowały, że witamina E korzystnie wpływa na masę kostną, w tym przypadku uzyskano odwrotne wyniki. Wg autorów artykułu z Nature Medicine, witamina zaburza równowagę między osteoklastami (komórkami kościogubnymi) a osteoblastami (komórkami kościotwórczymi). Powstaje więcej osteoklastów, przez co kości są szybciej niszczone niż odbudowywane. Wcześniejsze studia, które wskazywały na korzystny wpływ witaminy E, odwoływały się do jej właściwości przeciwutleniających. Shu Takeda i jego zespół stwierdzili jednak, że myszy z niedoborem białka transportującego witaminę E mają wyższą masę kostną wskutek ograniczenia procesu resorpcji tkanki. Niezależnie od właściwości antyutleniających, witamina E stymuluje bowiem fuzję komórek prekursorowych osteoklastów. Dzieje się tak wskutek ekspresji szeregu związków. Akademicy z Keio University podkreślają, że gdy w paszy zdrowych myszy i szczurów uwzględniono dawki witaminy E występujące w suplementach dla ludzi, następował u nich spadek masy kostnej. Komentatorzy odkrycia Japończyków podkreślają, że nie należy eliminować witaminy E z diety, wykluczając np. szpinak czy brokuły, bo gdyby szkodliwy wpływ potwierdził się w przyszłych badaniach, chodziłoby o duże dawki, z jakimi można się spotkać w suplementach. Trzeba pamiętać o tym, że o ile rola witamin rozpuszczalnych w tłuszczach, takich jak witamina D, w podtrzymywaniu zdrowia kości jest dobrze poznana, w przypadku witaminy E nadal pozostało dużo do odkrycia.
  4. Cesarstwo Zachodniorzymskie stało nie tylko na koniach, ale i na wielbłądach. Co więcej, były one importowane również na północ Europy. W czasie podróży siecią traktów można się więc było poczuć jak na Saharze czy stepach centralnej Azji... W swoim artykule z Journal of Archaeological Science archeolodzy Fabienne Pigière i Denis Henrotay opisali kości dromadera odkryte w belgijskim Arlon. Dokonali także przeglądu 22 stanowisk, na których znaleziono zarówno kości wielbłądów jednogarbnych, jak i dwugarbnych. Naukowcy podkreślają, że wielbłądy były obecne na Starym Kontynencie przez cały okres rzymski. Dowodzą również, że ich analiza wykazała, że wbrew wcześniejszym teoriom, baktriany i dromadery nie służyły do celów wojskowych, a przynajmniej nie tylko. W kilku przypadkach ich kości znaleziono bowiem w cywilnych siedliskach: willach lub wioskach. Wszystkie stanowiska archeologiczne z wielbłądami znajdowały się w pobliżu dróg. Oznacza to, że zwierzęta te miały pierwotnie spełniać funkcje juczne, przewożąc zarówno towar militarny, jak i cywilny. Wszystkie wielbłądzie znaleziska to dorosłe osobniki, które pasowały do celów transportowych. Poza tym rzymskie źródła pisane wskazują, że duża odporność była cechą poszukiwaną u wielbłądów wykorzystywanych w roli zwierząt jucznych. [...] Szczególnie mocna budowa dromaderów z Arlon potwierdza możliwość wykorzystanie wielbłądów jako środków transportu. Innym możliwym wyjaśnieniem dla obecności wielbłądów w osadach wojskowych jest też spełnianie przez nie roli maskotek. Datowanie wykazało, że kości z Arlon pochodzą z IV w. n.e. Gwoli ścisłości, Arlon nie było dużym ośrodkiem, ale wioską zlokalizowaną przy skrzyżowaniu prowincjonalnych dróg. Choć badania wskazujące na obecność wielbłądzich kości to nie novum, dopiero teraz ktoś pokusił się o dokonanie przeglądu i skompilowanie wyników. Skąd przekonanie, że wielbłądy importowano? Bo nigdzie nie natrafiono na dowody świadczące o hodowli i rozmnażaniu. Miko Flohr, archeolog, a obecnie dyrektor Oxford Roman Economy Project, snuje rozważania, że wielbłądy mogły trafić do Europy przez przypadek - z handlarzami, byłymi żołnierzami czy podróżnikami. Mimo że było ich stosunkowo dużo, nie musi to świadczyć o istotnym historycznie zjawisku. Nacieszyły oczy, pomogły, a potem wymarły. To jednak tylko luźne skojarzenie, a wyjaśnienie wskazujące na funkcje transportowe wygląda na o wiele lepiej uzasadnione.
  5. Neandertalczycy nie zasiedlali wyłącznie jaskiń. Budowali także szałasy z kości mamutów. Archeolodzy odkryli właśnie pozostałości takiego budynku sprzed 44 tys. lat (Quaternary International). W najszerszym miejscu okrągła konstrukcja mierzyła prawie 8 m. Analizy naukowców z Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu wykazały, że niektóre kości udekorowano rzeźbami oraz rysunkami z ochry. Wiele wskazuje na to, że neandertalczycy nie prowadzili wyłącznie wędrownego trybu życia i osiedlali się w różnych miejscach na dłuższy czas. Kości mamutów [upolowanych albo padłych w naturalny sposób] można opisać jako podstawę, na której umieszczano drewnianą okrywę albo rodzaj wiatrochronu. Neandertalczycy celowo wybierali duże kości największych dostępnych ssaków, czyli mamutów [...]. Mamucie kości rozważnie selekcjonowano. Długie, płaskie i ciosy układano na planie okręgu. Wykorzystanie kości jako elementów konstrukcyjnych należy docenić jako formę przewidywania zmian pogodowych. W chłodnym klimacie na otwartej przestrzeni brak drewna skłonił hominidy do użycia kości do ochrony przed wiatrem - tłumaczy Laëtitia Demay. Pozostałości kostnej struktury odkryto w Mołodowie - zespole stanowisk archeologicznych w pobliżu Czerniowców na Ukrainie. Wykorzystano w niej 116 dużych mamucich kości, w tym czaszki, szczęki, 14 kłów i kości nóg. W środku odnaleziono ślady 15 ognisk, co sugeruje, że miejsce było zamieszkane przez dłuższy czas. Konstruując kostną budowlę o powierzchni ok. 40 metrów kwadratowych, neandertalczycy odebrali palmę pierwszeństwa przedstawicielom Homo sapiens, którzy zaczęli tworzyć schronienia z kości mamuta 27,5-15 tys. lat temu (odkryto je w zachodniej Azji). Stéphane Péan, także z paryskiego Muzeum, dodaje, że budowle obu gatunków człowiekowatych wykonywano inaczej, co oznacza, że praktyki rozwinęły się niezależnie. W szałasie z Ukrainy obrabiano i gotowano nie tylko mamuty, ale i inne upolowane zwierzęta. Na podobne okrągłe twory natrafiono również w Czechach. Niektórzy naukowcy przestrzegają, że nie ma 100-proc. pewności, kto zbudował szałasy, ponieważ Homo sapiens z Afryki zaczęli zasiedlać Europę jakieś 45 tys. lat temu. W Mołodowie nie znaleziono żadnych skamieniałości, dlatego nie można ferować ostatecznych wyroków. Wg Demay, kamienne narzędzia są jednak typowe dla neandertalczyków, którzy zamieszkiwali Europę i zachodnią Azję, zanim zjawili się tu współcześni ludzie. Uszkodzenia przez wodę i inne czynniki pogodowe wskazują, że kości z Ukrainy ułożono w płytkim rowie. W środku znaleziono szczątki co najmniej 15 mamutów. Wszystkie nosiły ślady obróbki kamiennymi narzędziami. Nie było za to prawie znaków świadczących o ugryzieniach nieczłowiekowatych. Podczas wykopalisk natrafiono również na kości jeleni i bizonów.
  6. Twarze neandertalczyków nie były przystosowane do chłodu. Kiedyś sądzono, że duże zatoki przynosowe miały umożliwiać ogrzewanie powietrza, jednak współcześni mieszkańcy Arktyki (ludzie i inne ssaki) wcale nie mają podobnej cechy. Zwiększonej pneumatyzacji twarzoczaszki nie da się uznać za adaptację do niskich temperatur, ponieważ analizy ludzi, innych naczelnych i gryzoni pokazały, że przynajmniej objętość zatoki szczękowej ulega zmniejszeniu przy ekstremalnym chłodzie i to zarówno w warunkach naturalnych, jak i laboratoryjnych. Ich zatoki są mniejsze od przeciętnych. Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że ogrzewanie powietrza zachodzi wyłącznie w jamie nosa, która urosła większa, zostawiając mniej miejsca na zatoki – wyjaśnia Todd Rae z Roehampton University z Londynu. By stwierdzić, jak naprawdę miały się sprawy z czaszką neandertalczyków, Brytyjczycy przeanalizowali wymiary z dwuwymiarowych zdjęć rtg. oraz trójwymiarowych skanów z tomografii komputerowej. Kiedy porównano je skanami czaszek przedstawicieli Homo sapiens z rejonów o umiarkowanym klimacie, okazało się, że zatoki były rzeczywiście większe, ale tylko dlatego, że sama głowa neandertalczyka była większa. Zdjęcia rtg. wykazały, że zatoki były proporcjonalne do wielkości czaszki i porównywalne z rozmiarami występującymi u ludzi z umiarkowanych stref klimatycznych. Analiza danych tomograficznych z mniejszej próby tylko potwierdziła ten wniosek. W ten sposób udało się obalić przyjęte ad hoc po opisie pierwszej czaszki neandertalczyka założenia, które potem po prostu podtrzymywano. Hiperpneumatyzacją (zatoki są w końcu przestrzeniami pneumatycznymi w kościach twarzoczaszki, które łączą się z jamą nosową) próbowano nawet wyjaśniać specyficzne ukształtowanie i wygląd twarzy neandertalczyków. Dotąd nikt nie podejmował jednak prób zestawienia wielkości zatok z wielkością samej czaszki.
  7. W grobowcu w pobliżu miasta Xi'an chińscy archeolodzy odkopali zapieczętowany garnek z brązu, w którym znajdował się płyn i kości. Wszystko wskazuje na to, że znaleziono zupę sprzed 2400 lat. Danie zzieleniało w wyniku utleniania stopu. Wykopaliska prowadzono w ramach przygotowań do rozbudowy miejscowego lotniska. W chińskiej historii archeologicznej to pierwszy przypadek odkrycia zupy na kościach. Znalezisko będzie odgrywać ważną rolę w badaniu zwyczajów żywieniowych i kultury w Okresie Walczących Królestw (475–221 p.n.e.) – powiedział mediom Liu Daiyun z Instytutu Archeologii Prowincji Shaanxi. W innym naczyniu z brązu natrafiono na bezwonną ciecz, najprawdopodobniej wino. W grobowcu pochowano posiadacza ziemskiego lub niskiego rangą oficera. Być może w przyszłości turyści zwiedzające te rejony będą mogli podziwiać nie tylko słynną Armię Terakotową, Wieżę Bębna czy zabytkową dzielnicę muzułmańską, ale i umieszczone w muzealnych gablotach sagany sprzed wielu wieków.
  8. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside zidentyfikowali składniki soku z granatów, które hamując ruch komórek nowotworowych oraz osłabiając ich przyciąganie przez sygnały chemiczne, nie dopuszczają do powstawania przerzutów raka gruczołu krokowego do kości. Jeśli rak prostaty nawraca po operacji i/lub napromienianiu, zazwyczaj kolejnym krokiem jest stosowanie blokerów hormonalnych. Ponieważ rak prostaty jest hormonozależny, ogranicza to wzrost komórek nowotworowych. Z czasem wskutek wyłączenia odpowiednich genów w wyniku hypermetylacji komórki tracą jednak receptory wrażliwe na hormony i rak tworzy przerzuty do kości, płuc oraz węzłów chłonnych, co przeważnie kończy się śmiercią pacjenta. Zespół z laboratorium prof. Manueli Martins-Green zaaplikował sok z granatu na oporne na testosteron hodowlane komórki raka prostaty (im bardziej komórki są oporne na hormon, z tym większym prawdopodobieństwem tworzą przerzuty). Amerykanie zauważyli, że komórki, które przeżyły zabieg, silniej do siebie przylegały i rzadziej migrowały. Następnie akademicy zidentyfikowali składniki soku, wywierające molekularny wpływ na przyleganie i migrację komórek rakowych, m.in. fenylopropanoidy (związki polifenolowe, będące estrami kwasu cynamonowego z cukrami), flawony i sprzężone kwasy tłuszczowe. Po zidentyfikowaniu możemy zmodyfikować składniki hamujące raka, by poprawić ich działanie i zwiększyć skuteczność zapobiegania przerzutom. Ponieważ geny i białka zaangażowane w ruch komórek raka prostaty są zasadniczo takie same, jak te biorące udział w przemieszczaniu innych rodzajów komórek nowotworowych, te same zmodyfikowane składniki soku mogą mieć o wiele szerszy wpływ na terapie onkologiczne. Martins-Green wyjaśnia, że pewna ważna proteina powstająca w szpiku kostnym powoduje, że komórki rakowe przemieszczają się do kości, gdzie zaczynają tworzyć nowe guzy. Wykazaliśmy, że sok z granatu wyraźnie hamuje działanie tego białka i również z tego powodu ten napój dałoby się wykorzystać, zapobiegając tworzeniu przerzutów do kości. W przyszłości ekipa zamierza przeprowadzić testy in vivo, by sprawdzić, czy wskazane wyżej związki działają tak samo (bez skutków ubocznych) w żywym organizmie.
  9. W Instytucie Fraunhofera powstała pianka tytanowa, która świetnie nadaje się do tworzenia implantów kości. Ma ona taką samą strukturę jak naturalne kości, jest elastyczna i bardzo wytrzymała. Wspomaga ponadto odtwarzanie się kości. Tytanowe implanty stosuje się od dawna, jednak nie są one pozbawione wad. Implanty takie nie mają właściwości charakterystycznych dla ludzkich kości. Są mocniejsze i sztywne, przez co spoczywa na nich większy ciężar. To z kolei powoduje, że degenerują się kości w otoczeniu implantu. W efekcie implant się poluźnia i musi być co jakiś czas wymieniany. Wad tych pozbawiona jest tytanowa pianka. Jej struktura przypomina kość, a implanty są elastyczne. Ponadto istniejące w niej pory umożliwiają wzrost naturalnych kości. Podczas produkcji pianki wykorzystano proces stapiania proszku, który jest wykorzystywany np. przy produkcji ceramicznych filtrów. Najpierw poliuretanowa pianka wypełniana jest roztworem zawierającym środek wiążący i drobny proszek tytanowy. Proszek przyczepia się do komórek pianki. Następnie pianka i środek wiążący są odparowywane. Pozostaje tytanowa pianka o strukturze takiej, jak struktura kości. Dzięki takiej metodzie produkcji uzyskano równowagę pomiędzy odpowiednimi wytrzymałością i sztywnością. Tytanowa pianka powstała w ramach projektu "TiFoam".
  10. Archeolodzy twierdzą, że w znajdującym się na bułgarskiej Wyspie św. Iwana klasztorze z V w. znaleźli relikwiarz z kośćmi Jana Chrzciciela. Na niewielkie fragmenty czaszki, szczęki i ramienia oraz zęby natrafiono w ołtarzu. Grecka inskrypcja na kamiennej urnie odnosiła się do daty 24 czerwca, a prorok urodził się ponoć tego dnia między 6 a 2 rokiem p.n.e. Przy jej otwarciu obecny był Bożidar Dimitrow Stojanow – historyk specjalizujący się w bułgarskim średniowieczu, były dyrektor Narodowego Muzeum Historii w Sofii, a od 2009 r. minister bez teki w rządzie Bojka Borisowa. Wg niego, archeolodzy znaleźli dokładnie to, czego się spodziewali. Potwierdzono, że to szczątki Jana Chrzciciela. Nie wiadomo, jak relikwie trafiły na niezamieszkałą obecnie wyspę, ale Stojanow podejrzewa, że stanowiły dar Kościoła prawosławnego w czasach, gdy Bułgaria należała do Cesarstwa Bizantyjskiego. Inni eksperci nie podzielają optymizmu ministra i uważają, że przed ogłoszeniem, czyj szkielet znaleziono, trzeba by go zbadać metodą datowania węglowego. Tym bardziej że pozostałe kraje śródziemnomorskie, w tym Turcja, Grecja, Włochy czy Czarnogóra, także utrzymują, że dysponują szczątkami świętego.
  11. Specjaliści z Mount Sinai School of Medicine, którzy określali stężenie ołowiu w dwóch fragmentach czaszki Ludwiga van Beethovena, uważają, że jest mało prawdopodobne, by kompozytor zmarł wskutek zatrucia tym pierwiastkiem. Wcześniej jedna z teorii dotyczących owianego tajemnicą zgonu słynnego Niemca głosiła, że jego przyczyną była wywołana zatruciem Pb niewydolność nerek. Dziewięćdziesiąt pięć procent ołowiu znajduje się w dorosłym organizmie w kościach, gdzie może on pozostać przez wiele lat, nawet po śmierci. Określenie zawartości ołowiu we fragmentach kości Beethovena pozwala nam cofnąć się w czasie, by zmierzyć ekspozycję na oddziaływanie pierwiastka w ciągu życia kompozytora – ujawnia dr Andrew Todd. Kawałki czaszki muzyka badano za pomocą fluorescencji promieniowania X (ang. x-ray fluorescence, XRF). Co ważne, technika ta nie uszkadza próbek, dlatego Todd niejednokrotnie wykorzystywał ją do określania wpływu ołowiu na ludzkie zdrowie. Dawka promieniowania jest tu niewielka – odpowiada 10-min dawce tła promieniowania naturalnego na Ziemi. Analiza fluorescencyjna polegała na rejestracji charakterystycznego promieniowania rentgenowskiego, emitowanego przez atomy ołowiu wskutek wzbudzenia. Dzięki temu stwierdzono, że w większym fragmencie czaszki występowało 12 mikrogramów ołowiu na gram minerału kostnego. W przypadku kogoś w wieku Beethovena spodziewaliśmy się większej dawki; porównawczy zestaw danych przewidywał 21 µg na gram minerału kostnego. Kontakt z ołowiem wywołuje drażliwość, z której słynął kompozytor, a także kolkę oraz niewydolność nerek i wątroby. W 2000 r. w Argonne National Laboratory badano tylko powierzchnię niewielkiego kawałka czaszki Beethovena. Poza nim Todd analizował też ogólną gęstość większego fragmentu. Wcześniej niektórzy badacze wykrywali podwyższone stężenia ołowiu we włosach muzyka, co może jednak stanowić odzwierciedlenie ekspozycji wyłącznie z ostatnich miesięcy życia. Austriacki patolog doktor Christian Reiter uważał, że dane te dałoby się odnieść do sposobu leczenia ran pooperacyjnych przed 200 laty. Andreas Wawruch leczył kompozytora z powodu płynu zbierającego się w jamie brzusznej. Odciągał płyn, przebijając brzuch muzyka, a na zrobioną przez siebie dziurę nakładał maść zawierającą ołów. Inni eksperci wskazywali na prawdopodobne upodobanie kompozytora do słodzonych i konserwowanych octanem ołowiu tanich win. Ich teorię obalił sam zainteresowany, z którego notatek wynikało, że stać go było na droższe trunki.
  12. Badanie zmumifikowanych pawianów z British Museum pozwoliło po latach poszukiwań wskazać lokalizację starożytnej krainy, zwanej przez Egipcjan Ziemią Boga (Ta-netjer). To stamtąd przywożono do kraju faraonów egzotyczne towary, m.in. składniki perfum w postaci mirry czy żywicy kadzidłowca, które trafiały głównie do świątyń i ich kapłanów. Wiadomo było, że wyprawy handlowe do Puntu organizowano za Nowego Państwa, czyli w okresie w dziejach starożytnego Egiptu, który trwał od XVI do XI wieku przed naszą erą. Nikt nie miał jednak pojęcia, gdzie dokładnie leżała Ziemia Boga. Starożytne teksty dawały tylko niejasne wskazówki, poza tym nie odkryto puntyjskiej cywilizacji. Za możliwe lokalizacje Puntu uznawano dotąd Somalię, Etiopię, Jemen i Mozambik. Badanie mumii dwóch pawianów z British Museum wydaje się na szczęście kończyć trwające od dawna spory – Punt leżał pomiędzy Etiopią a Erytreą. Zespół, w którego skład wchodzili m.in. profesor Salima Ikram z Muzeum Egipskiego w Kairze i prof. Nathaniel Dominy oraz Gillian Leigh Moritz z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz, podkreśla, że Egipcjanie importowali z Puntu żywe pawiany. Analizując włosy mumii, a konkretnie wchodzące w ich skład izotopy tlenu, naukowcy potrafili odtworzyć pochodzenie zwierząt (proporcja poszczególnych izotopów jest różna, w zależności od tego, gdzie żył dany osobnik). Tlen zmienia się jako funkcja opadów deszczu i zwartości wody w roślinach oraz nasionach – tłumaczy prof. Dominy. Tylko jeden z pawianów okazał się użytecznym źródłem informacji. Drugi spędził za dużo czasu jako egzotyczne zwierzę w Tebach, przez co dane izotopowe zostały zaburzone. Pracując z egzemplarzem znalezionym w Dolinie Królów, egipsko-amerykańska ekipa porównała jego skład izotopowy z odpowiednimi wartościami wykrywanymi u współczesnych pawianów z różnych obszarów. Te z Somalii, Jemenu i Mozambiku nie pasowały, lecz z Erytrei i wschodniej Etiopii już tak. Dobrym wskazaniem były wszystkie okazy z Erytrei i pewna ich liczba z Etiopii. Zespół nie mógł porównać mumii do pawianów z Jemenu. Dominy przeprowadził jednak proste rozumowanie. Na postawie mapy izotopowej regionu możemy powiedzieć, że pawiany z Jemenu będą podobne do pawianów z Somalii. Jako że Somalia definitywnie nie jest miejscem pochodzenia puntyjskiej mumii, sugeruje to, że nie jest nim także Jemen. Naukowcy przypuszczają, że udało im się odkryć port, z którego Egipcjanie wysyłali do siebie pawiany i inne dobra. Dominy wspomina o miejscu tuż przy współczesnym mieście Massaua. Dysponujemy okazem z tego samego portu i jest on niezwykle podobny do mumii. Amerykanie i Egipcjanin zamierzają uzyskać pozwolenie od British Museum, by pobrać kawałek kości mumii. Badanie pod kątem izotopów strontu pozwoliłoby bowiem potwierdzić pochodzenie pawiana i jeszcze bardziej zawęzić interesujący akademików obszar.
  13. Ponieważ kurczy się obszar pokryty wieczną zamarzliną, z torfu wyłania się coraz więcej kłów i kości mamutów. Wyrabia się z nich ramki, figurki szachowe czy wisiorki. Niektórzy naukowcy specjalizujący się w tematyce Syberii zyskali w ten sposób dodatkowy fach – stali się łowcami kości. Spędzają lato, pływając wzdłuż brzegów rzeki i organizują całe grupy poszukiwawcze. Musisz mieć szczęście [...]. Ja nie szukam kości, to one mnie znajdują. Każde znalezisko to dla mnie ogromna radość, to prezent od natury, Arktyki, losu – opowiada Fiodor Romanenko, geolog z Uniwersytetu Moskiewskiego im. M. Łomonosowa. Akademicy nie są zgodni co do tego, czemu wieczna zmarzlina topnieje i czy globalne ocieplenie ma z tym jakiś związek. Wszyscy się jednak cieszą z dostępu do mamucich ciosów i kości, zwłaszcza w świetle obowiązującego zakazu handlu kością słoniowią. Kiedyś plemiona syberyjskie odmrażały i gotowały znalezione mięso albo karmiły nim swoje psy. Teraz rozwinął się zupełnie inny rodzaj przemysłu. Nowym fachem trudnią się całe wioski. Ukuto nawet czasownik "mamucić", czyli polować na kości. Kiedyś ludzie traktowali takie znaleziska jak śmiecie, ale teraz panuje duża konkurencja. Najgładsze egzemplarze trafiają do kolekcjonerów i muzeów na całym świecie, uszkodzone transportuje się do fabryk, głównie na terenie Chin, gdzie zostają przerobione na luksusowe przedmioty codziennego użytku i pamiątki. Ostatnimi czasy bardzo spadły ceny, jakie można uzyskać za mamucie kości: zamiast 700 dolarów za kilogram płaci się tylko 220. Wskutek kryzysu doszło bowiem do wyprzedaży kości słoniowej w Afryce. Każdego roku w Rosji znajduje się 50 ton mamucich kości, a będzie ich coraz więcej, bo to trend rosnący. Fiodor Szydłowski jest prezesem stowarzyszenia obejmującego grupy poszukiwawcze, przybrzeżne bazy oraz sklepy. Choć jeździ na północ kraju od 31 lat i prowadzi w Moskwie muzeum poświęcone epoce lodowcowej, władze nie chciały go uznać za mikroprzedsiębiorcę. W wiecznej zamarzlinie można natrafić na narzędzia i broń wyrzeźbione z kości mamuta. Z tego powodu lokalni naukowcy mówią nawet o epoce kościanej. Bogaci Chińczycy importowali kości już w I wieku n.e. Rosjanie dotarli na Daleką Północ i zaczęli handlować dopiero w XVII w.
  14. Włoscy naukowcy wydobyli w poniedziałek (21 grudnia) kości, które najprawdopodobniej należą do renesansowego malarza Caravaggia. Znajdowały się one w małej kaplicy w miejscowości Porto Ercole. Badacze chcą zdobyć więcej informacji na temat przyczyny zgonu mistrza i przenieść jego szczątki w godniejsze miejsce. Kości zapakowano do aluminiowych skrzyń. Zostały przewiezione do kampusu Uniwersytetu Bolońskiego w Rawennie. Tam zostaną porównane ze szczątkami potomków z rodziny Caravaggia. Projektem zarządza antropolog profesor Giorgio Grupponi, który wcześniej pracował nad rekonstrukcją twarzy Dantego Alighieri. Caravaggio zmarł w 1610 roku, najprawdopodobniej na malarię. Pochowano go ponoć na cmentarzyku w Porto Ercole, a w 1956 roku ekshumowano, by przenieść do kościelnej krypty.
  15. Żyjący w jaskiniach człowiek rozumny współczesny i jego przodkowie polowali głównie na dużą zwierzynę, okazuje się jednak, że nie gardzili również pieczonymi ptakami. W jaskini Bolomor w pobliżu Tavernes w Hiszpanii znaleziono bowiem 202 kości, należące do kaczek nurkujących (grążyc) z rodzaju Aythya. Oznacza to, że dieta hominidów z tego okresu była bardziej zróżnicowana niż dotąd sądzono. Ptaki pozbawiono mięsa za pomocą kamiennych narzędzi i zębów. Modyfikacje występujące na drobnych pozostałościach z Bolomor to najsilniejsze dowody na spożywanie ptaków w okresie europejskiego plejstocenu środkowego – zaznacza Ruth Blasco z Instytutu Ludzkiej Paleoekologii i Ewolucji Społecznej w Tarragonie. Blasco i Josep Fernandez Peris oglądali kacze kości pod dużym powiększeniem. Znaleźli 3 cechy, które pozwalają uznać, że są one pozostałościami po posiłkach. Po pierwsze, na kościach kończyn przednich i tylnych występują cięcia. Po drugie, końce kości, gdzie zazwyczaj jest mniej mięsa, są nadpalone. Po trzecie, a to najmocniejszy dowód, na kościach widać ślady ludzkich zębów. Biorąc pod uwagę poziom geologiczny, na jakim znaleziono ogryzione kości grążyc i pozostałości co najmniej 7 palenisk, pieczystym raczył się najprawdopodobniej człowiek heidelberski (Homo heidelbergensis). Dowody wskazują, że hominidy z Afryki jadały ptaki już w plioplejstocenie ok. 2 mln lat temu. Europejskiego człowieka jaskiniowego kojarzy się raczej z grupowymi polowaniami z włóczniami, niewykluczone jednak, że Homo heidelbergensis posługiwał się też łapkami czy naśladował głosy ptaków, by w ten sposób schwytać poruszające się szybko kaczki i inne drobne zwierzęta. Specjaliści uważają, że udowodnienie, iż prehistoryczni ludzie jadali mniejsze zdobycze, jest trudne z powodu rozmiarów kości i sposobów konsumowania drobnych zwierząt. Gerrit Dusseldorp z Uniwersytetu w Lejdzie sądzi np., że przetwarzano je w mniejszym stopniu niż duże ofiary i po prostu zjadano w całości.
  16. Myotragus balearicus była karłowatą kozą jaskiniową, zamieszkującą w przeszłości Majorkę i Minorkę. Wyginęła ok. 3 tys. lat temu. Badania paleontologów z Uniwersytetu Autonomicznego w Barcelonie wykazały, że podobnie jak u zmiennocieplnych gadów, w ich kościach występowały pierścienie rocznego przyrostu. Oznacza to, że regulowały one tempo wzrostu, przystosowując się do trudnych warunków życia na Balearach. Meike Köhler i Salvador Moyà-Solà sądzą, że to dzięki tej umiejętności gatunkowi udało się przetrwać na wyspach aż 5,2 mln lat. Pierścienie przyrostów rocznych są typowe dla zwierząt zmiennocieplnych, które przechodzą fazy spowolnienia wzrostu, a czasem nawet całkowitego jego zatrzymania. Kości zwierząt stałocieplnych, np. ssaków, do których należy prehistoryczna kózka, regenerują się stale. Hiszpanie zaznaczają, że pierścienie widoczne u skamielin M. balearicus dowodzą, że zwierzęta te potrafiły spowalniać tempo wzrostu i opóźniać wiek osiągnięcia dojrzałości, by przeżyć dłużej na uszczuplonych zasobach. Zmniejszył się u nich pułap tlenowy [czyli zdolność pochłaniania tlenu przez organizm], zmianie uległo też zachowanie – kozy poruszały się wolniej i miały mniej czułe zmysły. Poza tym elastycznie synchronizowały tempo wzrostu i potrzeby metaboliczne z warunkami środowiskowymi [...]. Choć zwierzęta zmiennocieplne często uznaje się za prymitywne, w rzeczywistości są one specjalistami od radzenia sobie z niską podażą energetyczną. Wg specjalistów, M. balearicus nie dokonały ewolucyjnego kroku wstecz, ale zrobiły wszystko, by przetrwać. Kohler i Moya-Sola badali kości kóz jaskiniowych, krokodyli i jeleni żyjących w tym samym okresie i miejscu. Obserwowane pod dużym powiększeniem, kości M. balearicus miały pierścienie, tak jak kości krokodyle. Ich mikrostruktura wskazywała, że zwierzęta osiągały dojrzałość płciową dopiero w wieku 12 lat. Ani miniaturowe kózki, ani żyjące kiedyś na Balearach karłowate hipopotamy czy słonie nie musiały dysponować wyostrzonymi zmysłami, ponieważ nie czyhało na nie wiele drapieżników. Ponieważ odpowiadające im obszary czuciowe zajmują w mózgu sporo miejsca, w takiej sytuacji mógł on bez szkody stać się mniejszy. Niestety, z niskim tempem wzrostu i malutkimi niemowlętami gatunek wyginął, gdy na wyspy przybył superdrapieżnik – Homo sapiens.
  17. Od wielu lat wiadomo, że wysoka masa ciała u dzieci sprzyja rozwojowi mocnych i wytrzymałych kości. Nigdy dotąd nie sprawdzano jednak, czy do rozwoju silnego szkieletu wystarczy po prostu duża waga, czy też jest on zależny także od stopnia otłuszczenia oraz umięśnienia. Sprawie postanowili przyjrzeć się badacze z South Dakota State University. Do udziału studium zaproszono 150 chłopców i 200 dziewcząt w wieku od 8 do 18 lat. Badane osoby należały do huterytów - jednej z grup protestantów, charakteryzującej się silną izolacją od otoczenia. Wybór ten nie był przypadkowy - wiele lat rozrodu w obrębie zamkniętej populacji doprowadziło do zmniejszenia różnorodności genetycznej, dzięki czemu wiadomo było, że ewentualne różnice pomiędzy uczestnikami badania wynikają niemal wyłącznie ze stylu życia. U każdej z badanych osób dwu- lub trzykrotnie wykonano pomiar gęstości tkanki kostnej oraz zawartości tkanki mięśniowej i tłuszczowej. Jak się okazało, wzrost kości zaobserwowano u każdego z uczestników badania, lecz dla osób o tej samej masie ciała był on znacznie szybszy u tych, które posiadały mniej tkanki tłuszczowej i więcej mięśni. Odkryte zjawisko zależy najprawdopodobniej od obciążeń, jakim poddawany jest szkielet. Wynikają one bowiem nie tylko z masy ciała, lecz także z pracy mięśni, które są do kości umocowane. Im bardziej rozbudowane mięśnie posiada więc dana osoba, tym bardziej obciążany jest jej kościec i tym mocniej musi się on rozwinąć, by poradzić sobie z oddziałującymi nań siłami. Wiedza zdobyta dzięki badaniu pokazuje, jak ważny jest styl życia młodzieży i dzieci. Jak wykazali badacze z Południowej Dakoty, kontrola rodziców nad dietą i stylem życia ich pociech pozwala nie tylko na doraźne zapobieganie nadwadze i otyłości, lecz także na uchronienie dziecka przed licznymi schorzeniami szkieletu na późniejszych etapach życia.
  18. Paproć rosnąca na terenie Chin i Półwyspu Malajskiego może już niedługo stać się bardzo ważna także dla Europejczyków. Wszystko dlatego, że ekstrakt z tej rośliny może hamować rozwój osteoporozy. Mówiąc dokładniej, mowa o czterech substancjach zawartych w metanolowym ekstrakcie z paproci Cibotium barometz. Roślina, należąca do rodziny diksoniowatych, jest już od dawna stosowana przez azjatyckich zielarzy do leczenia różnego rodzaju chorób. Prób zapobiegania osteoporozie dotychczas jednak nie podejmowano. W eksperymencie, przeprowadzonym przez zespół Nguyena Xuana Cuonga z Wietnamskiej Akademii Nauki i Technologii, wykorzystano łącznie osiem substancji wyizolowanych z ekstraktu z C. barometz. Dodano je do naczyń hodowlanych zawierających makrofagi - komórki zdolne m.in. do przemiany w osteoklasty, czyli tzw. komórki kościogubne. W zdrowo funkcjonującym organizmie aktywność tych ostatnich jest konieczna dla utrzymania prawidłowej struktury kości, lecz ich nadmierna aktywność prowadzi do osteoporozy. Jak się okazało, spośród badanych substancji cztery skutecznie blokowały powstawanie osteoklastów, z czego jedna osiągała skuteczność na poziomie aż 97%. Podczas wstępnych testów bezpieczeństwa wykazano także, że badane związki nie szkodzą samym makrofagom, dzięki czemu mogą one pełnić swoje inne funkcje, związane m.in. z udziałem w obronie immunologicznej organizmu. Autorzy eksperymentu twierdzą, że zidentyfikowane substancje są obiecującymi środkami mogącymi zapobiegać osteoporozie lub spowalniać jej rozwój. Potencjalne zainteresowanie lekiem byłoby bez wątpienia ogromne - w samej Polsce osób na chorobę tę ciepią bowiem niemal 3 miliony osób.
  19. Na szkieletach padłych waleni odkryto nowe gatunki zwierząt, które żywią się tylko i wyłącznie w ten sposób. To dość ryzykowne, bo choć wieloryby są duże, nigdy nie wiadomo, gdzie i kiedy umrą. Dzięki technikom badania DNA naukowcy z Uniwersytetu w Göteborgu stwierdzili, że zróżnicowanie gatunków "waleniożerców" jest o wiele większe niż dotąd sądzono. Szwedzi monitorowali ekosystem wokół ścierw wielorybów za pomocą podwodnych kamer. Jak zauważają biolodzy, jeden olbrzymi ssak to bogate źródło składników odżywczych i odpowiada takiej ich ilości, jaka spadałaby z powierzchni morza na dno przez 2000 lat. Nic dziwnego, że do takiej padliny tłumnie przybywają zainteresowane mięsem rekiny czy śluzice, a na końcu organizmy wykorzystujące szkielet. Na martwych wielorybach bardzo często znajduje się wieloszczety. Niektóre gatunki są tak wyspecjalizowane, że nie umiałyby przeżyć gdzie indziej. Osedax ukorzenia się np. w ścierwie wieloryba i drąży jego kości, a inne pożywiają się grubą warstwą bakterii zalegających na szkielecie. Akademicy z Göteborga opisali aż 9 nowych gatunków gustujących w bakteriach wieloszczetów. Cztery z nich znaleziono na ścierwach zlokalizowanych na głębokości 125 metrów na terenie Parku Narodowego Kosterhavet u wybrzeży Szwecji. Pozostałe występowały w wodach koło Kalifornii. Dzięki analizie molekularnej udało się wyróżnić ukryte gatunki. Ich przedstawiciele wyglądają identycznie jak inny gatunek (podobieństwo morfologiczne), ale różnią się genetycznie. Przystosowanie do żerowania na ścierwach wielorybów rozwinęło się u gatunków o różnym pochodzeniu ewolucyjnym. Miało to miejsce w różnym czasie. Okazało się też, że pewne gatunki, które dotąd uznawano za kosmopolityczne, tj. występujące w wielu miejscach na Ziemi, są w rzeczywistości gatunkami ukrytymi.
  20. Dotąd zieloną herbatę badano raczej w kontekście zapobiegania nowotworom, chorobom serca czy wydłużania życia. Okazuje się jednak, że napój ten sprzyja zdrowiu kości: stymuluje ich formowanie i spowalnia rozkład. Wiele wskazuje na to, że może pomóc w leczeniu osteoporozy i innych chorób układu kostnego (Journal of Agricultural and Food Chemistry). Naukowcy z Hongkongu, którzy pracowali pod przewodnictwem Ping Chung Leunga, zwrócili uwagę na fakt, że ostatnie badania na ludziach i hodowlach komórkowych wykazały, że zielona herbata jest dobra dla kości, prawie nikt nie pokusił się jednak o wskazanie konkretnej substancji odpowiadającej za ten efekt. Aby rozwiązać tę zagadkę, biolodzy przez kilka dni dodawali do hodowli osteoblastów (komórek kościotwórczych) trzy związki: 1) epigalokatechinę (ang. epigallocatechin, EGC), 2) gallokatechinę (ang. gallocatechin, GC) oraz 3) galusan gallokatechiny (ang. gallocatechin gallate, GCG). Odkryli, że epigalokatechina o 79% zwiększała aktywność enzymu wspomagającego wzrost kości, poza tym znacznie zwiększała mineralizację kości. Co ważne, hamowała też aktywność osteoklastów, czyli komórek kościogubnych. Żaden z badanych związków nie wpływał toksycznie na komórki kości.
  21. Neurolog Robert P. Friedland z University of Louisville kwestionuje bezpieczeństwo jedzenia ryb hodowlanych. Twierdzi on, że jeśli są karmione paszą z produktów krowich, mogą przenosić chorobę Creutzfeldta-Jakoba (Journal of Alzheimer's Disease). Mając to na uwadze, zespół apeluje do amerykańskiego rządu, by przed potwierdzeniem bądź wyeliminowaniem takiej możliwości zakazać podawania rybom krowiego mięsa lub kości. Nie wykazaliśmy, że możliwe jest przenoszenie choroby z ryby na ludzi, ale lepiej chuchać na zimne. Ryby mają się świetnie w morzach, bez pokarmów pochodzenia bydlęcego. Prawdopodobieństwo transmisji encefalopatii gąbczastej bydła (BSE) na człowieka za pośrednictwem ryb wydaje się mało prawdopodobne ze względu na ogromne różnice dzielące te gatunki. Ekipa Freidlanda uważa jednak, że możliwe jest rozprzestrzenianie choroby przez nosiciela, który sam nie jest zainfekowany. Niewykluczone także, że zjedzenie zarażonych części krowy wywołuje u ryb zmiany patologiczne, które ułatwiają przekazywanie choroby między gatunkami. Fakt, że nie odnotowano przypadków choroby Creutzfeldta-Jakoba związanych ze spożyciem ryb hodowlanych, nie oznacza, że podawanie paszy z krów jest bezpieczne. Okres inkubacji choroby może wynosić kilkadziesiąt lat, co utrudnia powiązanie schematu karmienia z zarażeniem.
  22. Kobiety uskarżające się podczas menopauzy na tzw. objawy wazomotoryczne, takie jak uderzenia gorąca czy zaburzenia snu, są znacznie bardziej narażone na osteoporozę - dowodzą naukowcy z organizacji Women's Health Across the Nation. Do badania wykorzystano dane na temat 5600 pań w wieku od 46 do 57 lat wolnych od chorób kości. Każda z pacjentek otrzymała do wypełnienia formularz zawierający pytania dotyczące m.in. występowania objawów wazomotorycznych. Z zebranych informacji wynika, że napady pocenia oraz uderzenia gorąca dotykają niemal 40% uczestniczek studium. Po zebraniu ankiet u pań wykonano pomiar gęstości kręgów lędźwiowych kręgosłupa za pomocą densytometrii rentgenowskiej. Metoda ta, polegająca na ustaleniu gęstości tkanki kostnej na podstawie jej zdolności do pochłaniania promieni X, jest standardową techniką pomiaru tego parametru. Analiza danych z obu badań wykazała, iż intensywność napadów pocenia wykazuje wyraźną korelację ze średnią gęstością lędźwiowego odcinka kręgosłupa - u pacjentek narzekających na wysoką intensywność nocnego pocenia była ona aż o jedną piątą niższa, niż u pań, które w ogóle go u siebie nie stwierdziły. Niepokojącym symptomem powinny być także uderzenia gorąca - u pań uskarżających się na wysoką uciążliwość i częstotliwość tego objawu tkanka kostna była o 10% mniej zagęszczona, niż u kobiet wolnych od tego problemu. Dokonane odkrycie jest istotne z punktu widzenia profilaktyki złamań i innych uszkodzeń kości. Wiele wskazuje na to, że u pań z grupy ryzyka warto rozważyć wdrożenie hormonalnej terapii zastępczej, która mogłaby wspomóc poprawę malejącej systematycznie gęstości tkanki kostnej.
  23. Wilki zamieszkujące niewielką wyspę Isle Royale cierpią na zniekształcenia szkieletu wywołane wieloletnim rozmnażaniem w obrębie zamkniętej populacji - twierdzą badacze z Uniwersytetu Technologicznego Michigan. Co ciekawe, jeszcze kilka lat temu przekonywali, że populacja ta jest przykładem na... możliwość chowu wsobnego bez przykrych konsekwencji. Isle Royale, zlokalizowana na Jeziorze Górnym, to miejsce unikalne. Zamieszkujące ją stado 24 wilków jest potomstwem zaledwie jednej samicy oraz jednego lub kilku samców, które przedostały się w to miejsce około 60 lat temu. Doszło do tego podczas wyjątkowo mroźnej zimy, gdy na wyspę można było dojść po lodzie. Naukowcom badającym unikalny ekosystem Isle Royale udało się zebrać m.in. 36 wilczych szkieletów. Większość z nich (58%) wykazywała poważne wady kręgosłupa, zaś u 33% ogólnej populacji występowały tzw. przejściowe kręgi lędźwiowo-krzyżowe. W typowych populacjach wilków, w których nie dochodzi do chowu wsobnego, częstotliwość występowania tej wady wynosi około 1%. Wykorzystując wyniki wcześniejszych badań autorzy studium uznali, że przyczyną wad kręgosłupa musi być chów wsobny. Co ciekawe jednak, przez długie lata utrzymywali oni, że stado żyjące na Isle Royale jest przykładem na to, że... ciągłe krzyżowanie się w obrębie niedużej populacji wcale nie musi kończyć się wadami genetycznymi. Fatalna kondycja zwierząt wywołała dyskusję nad wprowadzeniem do stada osobników z zewnątrz. Zdaniem prof. Johna Vuceticha, naukowca badającego ekosystem Isle Royale od wielu lat, decyzja nie będzie jednak prosta. Wymaga ona rozważenia wartości związanych z [ochroną] dzikiej przyrody, wiedzą naukową, zdrowymi ekosystemami i dobrobytem zwierząt, uważa naukowiec. Zgadza się z nim prof. Rolf Peterson, który podkreśla, że decyzja ta nie może należeć wyłącznie od naukowców. Aby ułatwić wymianę poglądów na temat przyszłości niezwykłego stada, uruchomiono specjalną witrynę, na której każdy internauta może zaproponować własny pomysł na ratowanie szlachetnych ssaków z Isle Royale. Bez wątpienia jest to strona warta odwiedzenia.
  24. O tym, że brak obciążenia jest jedną z głównych przyczyn osteoporozy, wiemy już od dawna. Dotychczas nie wiadomo było jednak zbyt wiele na temat mechanizmu tego zjawiska. Jego zrozumienie ułatwili badacze z Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), którzy... wystrzelili komórki kości w kosmos, by zasymulować niemal całkowity brak jakiegokolwiek nacisku. Do doświadczenia wykorzystano osteoklasty, zwane także komórkami kościogubnymi. W dojrzałym, prawidłowo funkcjonującym organizmie ich aktywność powinna być minimalna, zaś jej wzrost powinien towarzyszyć przebudowie tkanki związanej np. ze zrastaniem się złamań. Niestety, eksperyment przeprowadzony z udziałem ESA wykazał, że komórki te są także stymulowane (i to bardzo silnie) przez brak obciążeń. Do przeprowadzenia doświadczenia wykorzystano osteoklasty mysie. Zostały one pobrane ze szpiku kostnego, a następnie rozdzielone na dwie pule. Pierwszą z nich wysłano na 12 dni w przestrzeń kosmiczną, gdzie o ich dobrą kondycję troszczył się specjalnie zaprojektowany aparat. Pozostałe komórki zachowano na powierzchni Ziemi. Analiza "kosmicznych" osteoklastów wykazała, że były one znacznie bardziej aktywne od komórek utrzymywanych przez cały czas w warunkach ziemskiej grawitacji. Potwierdza to bardzo wyraźnie, że brak nacisku uruchamia proces aktywnego rozkładu tkanki kostnej. Jak oceniają autorzy eksperymentu, zebrane informacje będą przydatne dla organizatorów oraz uczestników lotów kosmicznych. Uświadomienie sobie, jak wielkie szkody powoduje brak obciążeń, może pomóc także osobom zagrożonym osteoporozą. Nie od dziś wiadomo bowiem, że ćwiczenia siłowe są podstawową i najskuteczniejszą formą ochrony przed tą chorobą.
  25. Chińczycy twierdzą, że znaleźli największy na świecie depozyt kości dinozaurów. Mogą one mieć ponad 100 mln lat. Odkrycia dokonano na obrzeżach miasta Zhucheng. Robotnicy przekopywali stok 300-metrowego wzgórza, gdy natrafili na pokład gęsto upakowanych skamielin. Jak dotąd wydobyto 7600 próbek, z czego większość datuje się na późną kredę. Od jakiegoś czasu w rejonie Zhucheng pojawiało się wielu łowców śladów olbrzymich gadów. Momentem przełomowym było odkrycie ponad 20 lat temu największych pozostałości kaczodziobego dinozaura (Hadrosauridae). Miasto zostało po raz pierwszy uznane za ważne centrum paleontologiczne w 1964 roku. Pracujący dla biura geologicznego poszukiwacze ropy natrafili wtedy na skamieniałe szczątki gadów. W nowo odkrytych pokładach znalazły się m.in. czaszka dużego ceratopsa oraz kości ankylozaura (Ankylosaurus). Zhao Xijin, który z ramienia Chińskiej Akademii Nauk nadzorował prace w Zhucheng, powiedział agencji Xinhua, że w normalnych okolicznościach szanse na to, iż kość dinozaura stanie się skamieliną, wynosi 1:1000000. Wg niego, okolica ta była w późnej kredzie pokryta płytką wodą. Dzięki temu rosło tu dużo drzew, traw i innych roślin, zapewniając bogactwo pożywienia roślinożernym gatunkom dinozaurów, np. hadrozaurom. Eksperci uważają, że duże populacje olbrzymich gadów występowały w Państwie Środka już 235 mln lat temu. Musiało ich być naprawdę wiele, ponieważ dokonuje się sporo ważnych odkryć, mimo że dla miejscowej ludności obfitujące w wapń kości latających smoków nadal stanowią podstawę sporządzania tradycyjnych mikstur, a marnie opłacani robotnicy sprzedają co lepsze kąski prywatnym kolekcjonerom.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...