Jump to content
Forum Kopalni Wiedzy

Search the Community

Showing results for tags 'restauracja'.



More search options

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Found 12 results

  1. Dalu Rebot Restaurant z chińskiego Jinan to bodajże pierwsza na świecie restauracja, w której obsługują same roboty. Uroczyste otwarcie lokalu na 100 osób odbyło się 5 grudnia. Gości witają dwie recepcjonistki, oczywiście femboty, a obsługę zapewnia 6 maszyn, które wyglądają prawie jak C-3PO z Gwiezdnych wojen. Dwa roboty podają napoje, dwa obsługują małe stoliki, a pozostałe dwa jeden duży stół. Stoły ustawiono po okręgu, by maszyny mogły bez przeszkód pokonywać wytyczoną dla nich trasę. Ludzie witają wraz z fembotami klientów i pracują w kuchni (na razie roboty ich tu nie zastąpiły, choć powstał już android serwujący sushi czy smażący tradycyjne japońskie placki okonomiyaki Motoman SDA10). Na pomysł nietypowej restauracji wpadli przedstawiciele The Shandong Dalu Science and Technology Company. W planach jest rozbudowa przedsięwzięcia i "zatrudnienie" w sumie 40 robotów. Dwudziestu mechanicznych kelnerów ma się pojawić w okolicach Bożego Narodzenia.
  2. Nie bez przesady można powiedzieć, że herpetolog Ngo Van Tri z Wietnamskiej Akademii Nauk i Technologii odkrył niewielką jaszczurkę Leiolepis ngovantrii na własnym talerzu. Zaskoczyło go, że wszystkie zwierzęta zgromadzone w restauracyjnym terrarium w prowincji Bà Rịa-Vũng Tàu wydają się bardzo podobne i są samicami. I rzeczywiście, okazało się, że zwierzę rozmnaża się wyłącznie przez dzieworództwo. Choć w delcie Mekongu jedzono je od niepamiętnych czasów, dopiero teraz rozpoznano w nim nowy gatunek i opisano. W identyfikacji pomogli dr L. Lee Grismer z kalifornijskiego La Sierra University i jego syn. Panowie przeanalizowali zdjęcia przesłane przez wietnamskiego kolegę i stwierdzili, że zwierzęta muszą należeć do rodzaju Leiolepis. Ojciec i syn polecieli samolotem do Hanoi, a potem przez dwa dni podróżowali jeszcze motorem. Niestety, okazało się, że w tym czasie pijany właściciel ugrillował wszystkie jaszczurki dla klientów i nie pozostało już nic do badań. Zrozpaczeni naukowcy wypytywali, czy w innych okolicznych barach nie podaje się takiego samego dania i poprosili dzieci o schwytanie jak największej liczby jaszczurek. Wkrótce Amerykanie dysponowali już pokaźną kolekcją mniej więcej 70 sztuk. To wtedy okazało się, że natrafiono na nieznany dotąd gatunek. Badanie genetyczne ujawniło, że wszystkie zwierzęta są samicami, klonami swoich matek. Partenogeneza występuje u ok. 1% jaszczurek, zwłaszcza w obliczu niekorzystnych warunków środowiskowych – zanieczyszczenia czy nadmiernego odławiania. Grismerowie podejrzewają, że żyjąca w strefie przejściowej pomiędzy nadbrzeżnymi wydmami a buszem L. ngovantrii jest płodną hybrydą dwóch spokrewnionych miejscowych gatunków. Analiza mitochondrialnego DNA (mtDNA), które jest przekazywane w linii żeńskiej, wykazała, że gatunek matczyny to L. guttata, ojcowskiego jeszcze nie zidentyfikowano. Herpetolog podkreśla, że by odkryć nowe gatunki, kiedyś organizowano wielkie wyprawy. Teraz wystarczy wypytać miejscowych (dzięki nim opisano wiele gatunków jaszczurek). To nieprawda, że są nieznane... Tubylcy wiedzą o ich istnieniu, tylko naukowcy nie mają o nich bladego pojęcia. Panowie opisali swoje odkrycie w periodyku ZOOTAXA. Ujawnili m.in., że na przednich kończynach jaszczurki znajdują się rzędy powiększonych łusek, na spodzie palców (podobnie jak u gekona) występują zaś blaszki o nazwie lamellae.
  3. Tajwańscy stomatolodzy zaapelowali do restauracji fast food, by specjalnie oznaczały swoje gigantyczne burgery, przestrzegając klientów przed nadmiernym otwieraniem ust podczas jedzenia. Wiele osób musi się potem konsultować ze swoim dentystą ze względu na problemy związane z bolesnością okolic stawu skroniowo-żuchwowego. Profesor Hsu Ming-lun ze Szkoły Stomatologii National Yang-Ming University wspomina zwłaszcza o produktach dwóch sieci, których rozmiary są większe od normalnych. Problem może się pojawić u miłośników burgerów o grubości przekraczającej 7,5 cm, ponieważ ludzkie usta są tak zaprojektowane, by móc nimi swobodnie objąć i ugryźć obiekty maksymalnie 4-centymetrowe. Bolesność w okolicy gałęzi żuchwy i uszu oraz niemożność otwarcia ust to dwa z objawów dysfunkcji stawu skroniowo-żuchwowego. Specjaliści apelują do restauracji, aby nie starały się zwiększać sprzedaży, wabiąc klientów rozmiarami XXXXL, bo to zwyczajnie niebezpieczne.
  4. Felix Ortiz, demokratyczny radny z Nowego Jorku, postuluje, by w restauracjach Wielkiego Jabłka całkowicie zakazać używania soli i decyzję o doprawianiu bądź nie pozostawić klientowi. Wzbudziło to opór wśród szefów kuchni, którzy zrzeszyli się i jako grupa My Food My Choice (Moje jedzenie, mój wybór) walczą o swoje prawa na Facebooku. Wspierają ich zresztą konsumenci i właściciele lokali. Za każde naruszenie ustawy A10129 restauratorzy mieliby płacić 1000 dolarów kary. Jeff Nathan, właściciel lokalu Abigael na Broadwayu, podkreśla, że ani lekarze, ani okazjonalne wizyty w szpitalu nie dają tak naprawdę możliwości kontrolowania, co dana osoba robi, by utrzymać się w dobrym zdrowiu. Podobnie zresztą jak kucharze czy wypady do restauracji od czasu do czasu. Dla kucharzy proponowany zapis prawny to absurd. Ortiz obstaje przy swoim, utrzymując, że dzięki temu klienci będą w stanie ściślej kontrolować ilość spożywanego sodu. Poza tym daje im się szansę wyboru zdrowszej diety i zdrowszego stylu życia. Przeciwnicy jego projektu zwracają uwagę na fakt, iż praktycznie związuje on ręce szefom kuchni, którzy w wielu przypadkach rozpoczynają otwartą walkę o sposób uprawiania swojego zawodu i prawa klientów. Ortiz i drugi antysolny fanatyk burmistrz Michael Bloomberg chcą podkopać biznes żywieniowo-restauracyjny całego stanu – podsumowuje jeden z członków grupy "Moje jedzenie, mój wybór" Orit Sklar. Władze Nowego Jorku szacują, że już teraz 1,5 mln mieszkańców miasta ma problemy z nadciśnieniem, które mogą się zaostrzyć w związku z nadmierną konsumpcją soli. W USA średnie dzienne spożycie NaCl wynosi 3400 mg, co znacznie przekracza zalecaną normę w postaci 2300 mg na dobę. Kampania Bloomberga ma na celu zmniejszenie w ciągu 5 lat ilości soli w jedzeniu restauracyjnym i pakowanej żywności o ok. ¼. O ile jednak tutaj wchodzi w grę wolna wola kucharza i klienta, o tyle ustawa narzuca pewne rozwiązania, co nie podoba się sporej części społeczeństwa.
  5. Microsoft wpadł na niezwykły pomysł promowania systemu Windows 7. Koncern otworzył na Tajwanie... restaurację. Lokal, poprzednio znany jako "100 Seafood" został przemianowany na "77 Concept Store". Można w nim zamówić takie potrawy, jak np. "Elektroniczne tofu", wycenione na 77 dolarów tajwańskich (2,40 USD). Restauracja została zainspirowana sukcesem paryskiej kawiarni, którą otwarto w ubiegłym roku podczas francuskiej premiery Windows 7 Christine Chen zarządzająca "77 Concept Store" mówi, że lokal już zdobył sobie popularność wśród pracowników małych i średnich firm.
  6. Jak we wszystkich niemal ogrodach zoologicznych na świecie także i w pekińskim nie można karmić zwierząt, o czym informują specjalne tabliczki. Nikt jednak nie zabrania zjadania mieszkających tam gatunków, co widać już po pierwszym rzucie oka na menu zlokalizowanej na terenie zoo restauracji Bin Feng Tang: po zakąsce z nogi hipopotama można zjeść zupę z mrówek i zakończyć posiłek daniem głównym z ogona kangura bądź penisa jelenia. Fenomen lokalu opisano w zeszłym tygodniu w gazecie Legal Daily. Jak można się domyślić, publikacja wywołała gorącą dyskusję, przy czym sporo komentujących wyraziło swoją dezaprobatę. Ge Rui z International Fund for Animal Welfare uważa, że takie przedsięwzięcie jest sprzeczne z ideą ogrodu zoologicznego, który ma pełnić funkcje edukacyjne oraz zachęcać do ochrony zwierząt. Sprzedając mięso demonstrowanych na wybiegach bestii, to zoo stymuluje konsumpcję oraz zwiększa presję na zwierzęta żyjące na wolności. Takie postępowanie jest społecznie nieodpowiedzialne. Inni wspominają, że choć wszystko odbywa się zgodnie z prawem, trudno mówić o humanitaryzmie i moralności. Właściciele restauracji powiedzieli lokalnym mediom, że serwowane mięso pochodzi z farm egzotycznych zwierząt, a handel odbywa się już od kilku lat, co więcej, władze go aprobują. Wszystko wskazuje jednak na to, że kierownictwo Bin Feng Tang ponownie przyjrzy się karcie dań i odpowiednio ją zmodyfikuje. Chiny, w których zwierzęta od wielu wieków wykorzystuje się w tradycyjnej medycynie, przechodzą chyba przemianę światopoglądową. Podczas gdy Chang Jiwen z Chińskiej Akademii Nauk Społecznych chce wprowadzenia ustawy o prawach zwierząt, z klatek i wybiegów ogrodów zoologicznych Państwa Środka znikają tabliczki informujące, które części ich ciała są najsmaczniejsze i przy leczeniu czego się je wykorzystuje.
  7. Grupy ludzi, którzy zamawiają w restauracji jedzenie i napoje, postępują wg ustalonego schematu. Psycholodzy ujawniają, że początkowo wybierają z karty bardzo różne pozycje, potem ich decyzje zaczynają się ujednolicać, by na koniec znów się od siebie oddalić (Journal of Consumer Research). Nasze studium empirycznie pokazuje, że konsumenci ulegają zarówno tendencjom konformistycznym, jak i potrzebie poszukiwania różnorodności. Chcą się wyróżnić z rosnącej w siłę mniejszości bądź przytłaczającej większości, w międzyczasie zachowując się konformistycznie – wyjaśniają Pascale Quester z Uniwersytetu w Adelajdzie i Alexandre Steyer z Sorbony. Naukowcy przeprowadzili w laboratorium eksperyment z batonikami, a potem przenieśli się do restauracji Flam w Paryżu. Przyglądali się sytuacji, kiedy napój był dołączany do zestawu trzy w jednym (przystawka, danie główne plus deser). Przy takim scenariuszu cena nie odgrywała roli. Co więcej, ludzie mieli swój napój, więc się nim nie dzielili. Psycholodzy stwierdzili, że wybór napojów przed jedzeniem najlepiej pokaże, czy i jak na indywidualne decyzje wpłyną wskazania innych, które zostaną upublicznione z powodu kolejnego zamawiania u kelnera. Panowie przeanalizowali dane z 70 stolików, przy których siedziało dwóch lub więcej stałych klientów. Na stolik przypadało od 2 do 18 klientów (wszyscy brali zestaw Plus). Okazało się, że ludzie zamawiali różne rzeczy, dopóki decyzje innych, dotyczące tego samego produktu, nie prowadziły do osiągnięcia progu grupowej jednomyślności. Kiedy na daną alternatywę decydowało się 30% zebranych, poszukiwanie różnorodności ulegało osłabieniu. Powyżej 60-70% zanikało całkowicie i zebrani zachowywali się konformistycznie. Kiedy jednak alternatywa stawała się dominująca (wybierało ją 80-90% ogółu) ponownie uruchamiało się poszukiwanie różnorodności.
  8. Ogromny homar George stał się maskotką nowojorskiej restauracji City Crab and Seafood. Klienci pozowali przy akwarium, by zrobić sobie z nim zdjęcie. Dziewięciokilogramowy skorupiak powrócił po 2 tygodniach do oceanu, z którego go wyłowiono. Po przeliczeniu jego wagi na wiek okazało się bowiem, że ma ok. 140 lat. Właściciele restauracji kupili homara za 100 dolarów. Pojmano go u wybrzeży Nowej Fundlandii. Broniąca praw zwierząt Peta domagała się uwolnienia niedoszłego przysmaku i tak się ostatecznie stało. George odzyskał wolność w wodach Kennebunkport, gdzie odławianie homarów jest zakazane. Keith Valenti, menedżer City Crab and Seafood, zapewnia, że nikt nie chciał nigdy wyrządzić skorupiakowi krzywdy. Trzymano go tylko po to, by zaskoczyć gości nową atrakcją. Jak wyliczono wiek George'a? Specjaliści wyjaśniają, że przedstawiciele tego rodzaju przybierają na wadze ok. 0,45 kg na każde 7-10 lat życia.
  9. Władze Biharu, ubogiego stanu w północno-wschodnich Indiach, zachęcają swoich obywateli do jedzenia szczurów. Ma to zapobiec wzrostowi cen żywności i zniszczeniu upraw zbóż. Najprawdopodobniej dania z tych gryzoni trafią też do restauracyjnego menu. Zgodnie z oficjalnymi statystykami, niemal połowa zboża jest zjadana przez gryzonie. Pochłaniają one ziarno jeszcze na polach albo podczas przechowywania w magazynach. Jitan Ram Manjhi, jeden z lokalnych ministrów, podkreśla, że szczurze mięso jest zdrowe i każdy (bez wyjątku) powinien je jeść. W zaistniałej sytuacji zboża są drogie, ważne więc, by ryż nie był już podstawą diety. Jedzenie szczurów nie jest w Biharze czymś niezwykłym. Do tej pory jednak stanowiły one pokarm niższej kasty.
  10. Dokładnie tydzień temu (23 września) PETA, międzynarodowa organizacja walcząca o prawa zwierząt, wystosowała do amerykańskiego producenta lodów Ben & Jerry's Homemade Ice Cream nietypową prośbę. Chodziło o zastąpienie mleka krowiego mlekiem ludzkim. List dotarł do adresatów, Bena Cohena i Jerry'ego Greenfielda (współzałożycieli firmy). W ich imieniu wypowiedział się rzecznik Rob Michalak. Podkreślił, że docenia kreatywność podejścia PETA, ale mleko będzie najlepsze dla ludzkich osesków. W liście PETA powołała się na przykład szwajcarskiej restauracji Storchen, która zaczęła skupować mleko od karmiących matek. Dzięki temu zastępuje ludzkim mlekiem aż 75% mleka krowiego w serwowanych daniach, m.in. zupach, gulaszach i sosach. Organizacja twierdzi, że w ten sposób można poprawić byt krów i cieląt, a także korzystnie wpływać na zdrowie konsumentów. To bez sensu, że dorośli ludzie spożywają olbrzymie ilości nabiału z mleka wytwarzanego dla cieląt. Każdy wie, że pierś jest najlepsza, dlatego Ben & Jerry's wyświadczy i konsumentom, i krowom dużą przysługę, przestawiając się na mleko ludzkie – uważa wiceprezes Tracy Reiman.
  11. Na uniwersytecie w holenderskim mieście Wageningen powstała restauracja, która jest jednocześnie centrum badawczym. Wyposażono ją w liczne kamery, dzięki którym naukowcy będą badali zwyczaje kulinarne klientów oraz sprawdzą, jakie elementy wpływają na to co i jak jemy. Akademicy chcą na przykład dowiedzieć się, czy większa liczba roślin w restauracji skłoni klientów do zamawiania większej ilości warzyw. A może odpowiednie światło spowoduje, że większym powodzeniem będzie cieszyła się sałatka owocowa? Chcemy sprawdzić, co wpływa na ludzi: kolory, smaki czy zachowanie obsługi. Będziemy skupiali się też na świetle – mówi Rene Kostner z Centrum Badania Konsumentów. Restauracja daje olbrzymie możliwości. Możemy poprosić załogę, by była mniej uprzejma lub wręcz przeciwnie. Oczywiście zmiany muszą być przeprowadzane dyskretnie. Jeśli będziemy dokonywali ich codziennie, to ludziom się to nie spodoba. Restauracja leży na terenie miasteczka uniwersyteckiego. Osoby, które chcą z niej korzystać, muszą podpisać zgodę na bycie obserwowanymi. Naukowcy, badający klientów, mogą nakierować umieszczone w suficie kamery na dowolną osobę. Sprawdzą w jaki sposób klienci wchodzą do restauracji, co przyciąga ich uwagę, gdzie siadają i ile jedzenia pozostawiają na talerzu. Restauracja działa od niedawna, a już można wyciągać pierwsze wnioski. Na przykład Patricia van der Souven, jedna z pracownic uniwersytetu stwierdziła: Pewnego dnia zapalili światło o niebieskim odcieniu. Nie skorzystałam wtedy z restauracji. Jedzenie nie wyglądało zbyt apetycznie, a całość sprawiała zbyt ‘biznesowe’ wrażenie. Naukowcy mogą eksperymentować z dźwiękiem, zapachem, meblami czy opakowaniami. Mogą np. sprawdzić, czy bułki z szynką sprzedają się tak samo, gdy leżą w ladzie i są przykryte przezroczystym celofanem jak wówczas, gdy sprzedawane są z automatu. Zauważono już np., że zawsze zajęty jest stolik, przy którym plastikowe krzesła przykryto pokrowcami w różowe kwiaty. Naukowcy uważają, że obserwacja w restauracji daje znacznie lepsze wyniki niż tradycyjne przeprowadzanie ankiet. Wielu wyborów dokonujemy bowiem nieświadomie. Kamery obserwują też kuchnię sprawdzając, w jaki sposób pracownicy wykorzystują np. nowe narzędzia. Urządzenie restauracji kosztowało niemal 3 miliony euro. Jej powstanie sfinansowały firmy zainteresowane w testowaniu w niej swoich produktów spożywczych.
  12. W niemieckiej Norymberdze powstała pierwsza na świecie zautomatyzowana restauracja. Kelnerów zastąpił w niej system, który zbiera zamówienia i dostarcza na stoliki to, co klient sobie zażyczył. Właścicielem restauracji sBaggers i pomysłodawcą automatycznego systemu jest Michael Mack, właściciel miejscowej odlewni żelaza. Stoliki, przy których zasiadają goście są połączone z kuchnią za pomocą metalowych rur przypominających układem kolejkę górską, a sama kuchnia znajduje się piętro wyżej. Mack zatrudnił grawitację do dostarczania potraw. Talerze ześlizgują się po rurach w dół i delikatnie zatrzymują przy gościach. Zamawianie dań odbywa się za pomocą sieci komputerowej oplatającej cały lokal. Przy każdym stoliku znajduje się ekran dotykowy, pozwalający na wybór dań z karty. O wyborze informowana jest kuchnia oraz centralny komputer, którego zadaniem jest ocena czasu oczekiwania na dania i napoje, poinformowanie o tym zamawiających oraz, gdy zamówienie zostanie zrealizowane, dostarczenie go do zamawiającego. Oprogramowanie bardziej przypomina programy wykorzystywane w pocztowych sortowniach, ale cały system spisuje się dobrze. Mack opatentował go na terenie Niemiec i ma zamiar rozszerzyć patent na inne rynki. Restauracje na całym świecie mogą dzięki temu zaoszczędzić miliardy euro na kosztach personelu – mówi właściciel bezobsługowej restauracji. W lokalu nie ma też tradycyjnej kasy. Panele dotykowe przy stolikach zostały wyposażone w czytniki kart płatniczych, więc goście samodzielnie regulują rachunki.
×
×
  • Create New...