Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'witryna' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 19 wyników

  1. Miliony użytkowników witryny Full Tilt Poker były oszukiwane przez jej założycieli. Tak przynajmniej twierdzą autorzy pozwu cywilnego, który federalni prokuratorzy złożyli przed jednym z sądów. Witryna Full Tilt Poker pobrała od swoich użytkowników 390 milionów dolarów. Pieniądze te miały być przechowywane na bezpiecznych kontach bankowych tak, by użytkownicy mogli z nich korzystać w czasie wirtualnego pokera. Tymczasem okazało się, że pieniądze przelano na konta właścicieli i zarządzających witryną. Są wśród nich najbardziej znani pokerzyści na świecie. Full Tilt nie był legalną witryną pokerową, a piramidą finansową - stwierdził prokurator Preet S. Bharara, którego biuro złożyło pozew. Prokuratura poinformowała, że na ślad oszustwa trafiono badając inne sprawy związane z Full Tilt i dwiema innymi witrynami - Poker Stars i Absolute Poker. Wszystkie trzy firmy mają swoje siedziby poza USA. Full Tilt pochodzi z Irlandii. W związku z powyższym odkryciem w kwietniu bieżącego roku amerykańskim obywatelom zablokowano dostęp do witryn, tłumacząc, że naruszają one przepisy o defraudacji i praniu brudnych pieniędzy. Użytkownicy Full Tilt, podobnie jak innych witryn dla pokerzystów, najpierw doładowywali pieniędzmi swoje wirtualne konta na witrynie. Wpłacone pieniądze, wraz z ewentualnymi wygranymi, miały być ciągle do ich dyspozycji i służyć do rozgrywek lub być wypłacane na żądanie. Gdy amerykańskie władze zablokowały dostęp do witryn, podpisano z nimi umowę, na podstawie której witryny miały zwrócić graczom ich pieniądze. Jednak w pewnym momencie witryna Full Tilt przestała dokonywać przelewów. Okazało się, że na kontach firmy skończyły się pieniądze, gdyż od kwietnia 2007 roku właściciele i zarządzający Full Tilt przelali na swoje prywatne konta 440 milionów dolarów. Wśród osób, do których trafiły pieniądze graczy znajdują się pokerzyści ze światowej czołówki - Howard Lederer otrzymał podobno 42 miliony USD, Chris Ferguson wzgobacił się o 25 milionów i miał otrzymać kolejnych 60 milionów. Wszystko wskazuje na to, że właściciele Full Tilt stworzyli olbrzymią piramidę finansową, a użytkowników uspokajali wypłatami na żądanie. Pokerzysta Greg Brooks, który od lat grał na Full Tilt powiedział, że ufał witrynie, gdyż regularnie odbierał wygrane przekraczające 100 000 USD. Teraz zdał sobie sprawę, że miliony, które zgromadził na kontach w Full Tilt najprawdopodobniej przepadły. Prokuratorzy, którzy pozwali właścicieli i zarządzających Full Tilt żądają zwrotu nielegalnie zarobionych pieniędzy. Poszkodowani gracze będą mogli starać się o swoje pieniądze po zakończeniu procesu sądowego.
  2. Przed dwoma tygodniami Google dokonało jednej z największych zmian w swoim algorytmie wyszukiwania. Zmiany te odbijają się już na finansach tysięcy przedsiębiorstw, zwiększając dochody jednych i zmniejszając innych. Wpływ Google'a na gospodarkę najlepiej oddaje to, czego obecnie doświadczają liczne firmy działające przede wszystkim w internecie. Na przykład Online Publishers Association, organizacja zrzeszająca wiele z największych światowych koncernów (w tym np. CNN) informuje, że dzięki zmianom w Google'u jej członkowie zarobią w ciągu roku dodatkowy miliard dolarów. Z kolei firma Mahalo.com zwolniła 10% pracowników z powodu "znacznego spadku ruchu i wpływów". Przesunięcie witryny na wysokie pozycje w wynikach wyszukiwania ma olbrzymi wpływ na liczbę odwiedzających ją osób. Zdaniem Adama Dunna, dyrektora ds. SEO w Greenlight Search, aż 20-30% osób klika na pierwszy wynik w wyszukiwarce. Znalezienie się na drugim lub trzecim miejscu oznacza dla firmy przyciągnięcie uwagi 5-10% osób wyszukujących dany termin. Dalsze pozycje przyciągają mniej niż 1% odwiedzających. To oznacza, że np. witryna, która przed zmianą algorytmu była pokazywana jako pierwsza, a po jego zmianie spadła na czwartą pozycję, zanotuje olbrzymi spadek liczby odwiedzin. Zmiany algorytmu najbardziej dotknęły tzw. content farms, czyli witryny, które gromadzą treści innych stron. Jak twierdzi firma Sistrix, na takich witrynach ruch zmniejszył się o ponad 75%. Jednak nie wszędzie takie zmiany zaszły. Mahalo.com, Wisegeek.com czy należący do Yahoo! Associated Content zanotowały olbrzymie spadki. Tymczasem Demand Media, jedna z najbardziej krytykowanych content farms, nie zanotowała większych zmian, a na jednej z jej witryn - eHow.com - pojawiło się nawet więcej odwiedzających. Google twierdzi, że najwięcej na zmianach skorzystały witryny oferujące treści wysokiej jakości, czyli informacje nt. badań naukowych, dogłębne analizy itp.. I rzeczywiście. Członkowie OPA już w ciągu pierwszej doby zauważyli wzrost ruchu o 5-50 procent. Wyszukiwarkowy koncern zapewnia, że zmiany są dobre dla konsumentów, internetu i twórców treści wysokiej jakości. Jednak najwyraźniej nie wszystko poszło po myśli Google'a. Max Spankie, twórca witryny My3cents.com informuje, że stracił znaczną część użytkowników. Jego witryna umożliwia konsumentom pozostawianie recenzji i opinii na temat towarów i usług. W przeciwieństwie do witryn, które po zmianie algorytmu znalazły się wyżej niż strona Spankiego, My3cents.com moderuje wszystkie opinie i jest bardzo poważana. Amerykańska Federacja Konsumentów uznała ją za najlepszą tego typu witrynę w USA, a z My3cents.com korzystają setki firm, które dzięki witrynie kontaktują się z niezadowolonymi klientami i wyjaśniają spory. Myślę, że coś zrobili źle. Ciężko pracowaliśmy, by stworzyć witrynę najwyższej jakości, a teraz wygrywają z nami strony, które o jakość nie dbają - mówi Spankie. Problemy zauważył też Morris Rosenthal, autor podręczników nt. naprawy laptopów. Mówi, że po zmianie algorytmu gdy wyszukujemy jego książkę "Laptop Repair Workbook" na pierwszym miejscu znajdziemy sklep Amazona, w którym jest sprzedawana, jednak już na drugiej pozycji jest witryna, która pozwala na jej nielegalne pobranie. Osoby takie jak Spankie czy Rosenthal nie są, na szczęście, pozostawione same sobie. Właściciele witryn, który uważają, że niesprawiedliwie ucierpieli na zmianie algorytmu, mogą o tym poinformować Google'a na firmowym forum. Co prawda żadne ręczne zmiany w wynikach wyszukiwania nie zostaną wprowadzone, jednak jeśli skarga będzie zasadna, Google może poprawić swój algorytm tak, by wartościowa witryna znalazła się na wyższych pozycjach listy wyszukiwania. To system przewidujący, że jesteś winny, póki nie udowodnisz niewinności - mówi Rosenthal i dodaje, że Google nie udostępniło żadnej opcji dwustronnej komunikacji, która pozwoliłaby na wyjaśnienie wątpliwości.
  3. W USA w ramach walki z internetową pedofilią przypadkiem zablokowano 84 000 witryn, które nie miały nic wspólnego z nielegalnymi działaniami. Amerykański rząd prowadzi "Operation Protect Our Children", w ramach której blokowane są witryny z pedofilskimi materiałami. Przed kilkoma dniami Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DHS) poinformował o wykonaniu nakazu przejęcia 10 domen "zaangażowanych w reklamę i dystrybucję pornografii dziecięcej". Wśród tych domen znalazła się mooo.com, która hostuje niemal 84 000 witryn, przeważnie blogów i stron niewielkich firm. Osoby odwiedzające te witryny pomiędzy ubiegłym piątkiem a niedzielą były przekierowywane na stronę, na której widziały logo DHS i Departamentu Sprawiedliwości oraz informację, iż posiadanie dziecięcej pornografii zagrożone jest karą więzienia do lat 30. Urzędnicy w niedzielę przyznali się do pomyłki, jednak przywracanie pełnego dostępu do wszystkich witryn zajęło trzy doby. Poszkodowani właściciele witryn skrytykowali fakt, że urzędnicy mają prawo do blokowania witryn bez procesu sądowego. Dla mnie nie jest żadnym argumentem stwierdzenie, że w internecie dzieją się przerażające i nielegalne rzeczy... Istnieją bowiem też odpowiednie metody walki z nimi - napisał właściciel bloga Grey Ghost.
  4. W International Journal of Communication ukazały się wyniki badań przeprowadzonych przez uczonych z Northwestern University, z których wynika, iż studenci i uczniowie bardziej ufają wyszukiwarkom niż witrynom, które znajdują za ich pośrednictwem. Badacze obserwowali 102 osoby poszukujące konkretnych informacji. Wykorzystywany był przy tym przede wszystkim Google, ale również Wikipedia, Bing, Facebook, Yahoo, AOL i inne serwisy. Okazało się, że większość z badanych klikała na pierwszy wynik w wyszukiwarce, niezależnie od tego, co się znajdowało pod danym odnośnikiem. Ponad 25% z nich później stwierdziło wprost, że kliknęli, gdyż link był na pierwszym miejscu. Naukowcy Eszter Hargittai, Lindsay Fullerton, Ericka Menchen-Trevino i Kristin Yates Thomas dowiedzieli się również, że w niektórych przypadkach wiarygodność znalezionej informacji oceniano nie ze względu na witrynę, na której się znajdowała, czy jej autora. Najważniejszym kryterium okazał się fakt, że informacja została pokazana przez wyszukiwarkę. Tylko 10% badanych zwróciło uwagę na autora, a żaden z nich nie pofatygował się, by sprawdzić jego kwalifikacje i wiarygodność. Uczniowie przyznawali, że witryny w domenach .edu i .gov są bardziej wiarygodne od innych, gdyż "nie może ich edytować każdy". Byli jednak i tacy, którzy za równie wiarygodne uznawali witryny .org czy .com, nie zdając sobie sprawy z faktu, że są one sprzedawane każdemu chętnemu. Podsumowując badania naukowcy stwierdzili, że dla uczniów i studentów bardziej wiarygodne są wyszukiwarki niż znalezione witryny. Osoby te bardzo ufają wyszukiwarce, z której korzystają. We wspomnianym artykule zamieszczono ich słowa mówiące o fascynacji Google'em czy deklaracje, iż informacje znaleziono za pomocą Binga są bardziej wiarygodne, gdyż Microsoft jest "bardziej profesjonalną" firmą. Sam fakt, że młodzi ludzie dorastali wraz z internetem nie oznacza jeszcze, że potrafią się nim posługiwać - konkludują badacze.
  5. Dane opracowane przez witrynę PeoplePerHour.com wskazują, że w Wielkiej Brytanii sektor publiczny wydaje na utrzymanie przeciętnej witryny internetowej aż 10-krotnie więcej pieniędzy niż firmy prywatne. Przedstawiciele PeoplePerHour.com, która specjalizuje się w wyszukiwaniu pracy dla wolnych strzelców, zwróciła się o dane dotyczące wydatków administracji publicznej na utrzymanie witryn. Okazało się, że w latach 2008/2009 roczne utrzymanie przeciętnej witryny kosztowało 40 917 funtów. W tym samym czasie koszt utrzymania przeciętnej witryny firmy prywatnej wynosił 3297 funtów. Urzędy wydawały zatem dziesięciokrotnie więcej pieniędzy. Popatrzmy na te witryny. One są bardzo ważne, ale niezbyt skomplikowane. Zawartość jest przeważnie statyczna. Nie powinny kosztować więcej. Dodatkowo, jeśli popatrzymy na ruch na tych witrynach, to jest on bardzo mały, a to oznacza, że koszt w przeliczeniu na użytkownika jest znacząco wyższy niż w sektorze prywatnym - mówi Xenios Thrasyvoulou, szef PeoplePerHour.com. Jego zdaniem taka dysproporcja wynika z faktu, że urzędy bezrefleksyjnie podpisują kolejne umowy, nie zastanawiając się nad tym, iż w międzyczasie coś się zmieniło i różne usługi mogą być tańsze.
  6. Ludzie, którzy spędzają dużo czasu w Sieci, częściej mają objawy depresji. Psycholodzy z Uniwersytetu w Leeds stwierdzili, że u niektórych osób wykształcił się przymus korzystania z Internetu (kompulsja), przez co czaty i serwisy społecznościowe zastąpiły kontakty z realnego życia. Wielu z nas korzysta z Internetu, by zapłacić rachunki, kupić coś czy wysłać maile, ale niewielki podzbiór populacji ma problem z kontrolowaniem czasu spędzanego online, co w pewnym momencie zaczyna kłócić się z codziennymi zadaniami i czynnościami – wyjaśnia dr Catriona Morrison. Uzależnieni spędzają proporcjonalnie więcej czasu, przeglądając zawartość witryn erotycznych czy grając online. Angażują się też w życie społeczności internetowych, ale płacą za to wysoką cenę. Brytyjczycy zauważyli bowiem, że w grupie tej częściej niż wśród nieuzależnionych występuje średnio nasilona i głęboka depresja. Nasze badanie wskazuje, że nadmierne korzystanie z Internetu jest związane z depresją, ale nie wiemy, co pojawia się pierwsze – czy to ludzie z depresją są przyciągani przez Sieć, czy to raczej Internet powoduje depresję. Jedno jest jasne, w przypadku niewielkiej grupy ludzi intensywne korzystanie z Sieci może być sygnałem ostrzegawczym o istnieniu tendencji depresyjnych. Studium psychologów z Leeds wykazało, że młodzi ludzie z większym prawdopodobieństwem uzależniają się od Internetu niż użytkownicy nieco starsi. Średnia wieku w uzależnionej grupie wynosiła 21 lat. Nasilenie depresji i zakres korzystania z Internetu badano u 1319 osób. Miały one od 16 do 51 lat. U 1,2% tej grupy stwierdzono uzależnienie.
  7. Z badań brytyjskiej firmy Webcredible wynika, że najtrudniejsze w użytkowaniu są witryny rządowe. Respondenci źle ocenili również strony WWW sektora usług finansowych, handlu detalicznego i handlu elektronicznego. Spośród 1000 badanych aż 75% stwierdziło, że strony rządowe oraz władz lokalnych są tak skonstruowane, że trudno ich używać. Na drugim miejscu uplasowały się usługi finansowe. Szesnaście procent badanych uznało je za najtrudniejsze w obsłudze. Trzecie miejsce, z wynikiem 13% przypadło witrynom sektora handlowego. Respondenci za największe problemy uznawali mało przejrzysty wygląd witryny oraz kłopoty ze znalezieniem informacji.
  8. Chińskie władze przyjęły nowe regulacje dotyczące Internetu. Znalazły się wśród nich zapisy, które mogą sugerować, że rządzący w Pekinie komuniści chcą wprowadzić do internetu ideę "białych list". To znacznie ograniczyłoby obywatelom Państwa Środka dostęp do Sieci. Białe listy funkcjonują już w wielu dziedzinach IT, a przeciętny użytkownik może je spotkać np. w systemie Windows 7, który pozwala administratorowi komputera na tworzenie list aplikacji, które można uruchomić na danej maszynie. W podobny sposób miałyby działać chińskie białe listy w internecie. Łącząc się z Chin z Siecią moglibyśmy uzyskać dostęp tylko do tych witryn, które znalazłyby się na zatwierdzonej przez rząd liście. Na razie nie wiadomo, czy zasady białej listy dotyczyłyby również zagranicznych witryn. Lokalne media informują jednak, że niewykluczone, iż wszystkie witryny, które nie zostaną zarejestrowane i zaakceptowane przez Pekin będą blokowane. Obecnie chińscy providerzy stosują czarne listy, czyli spis witryn niedozwolonych. Wprowadzenie białych list jest równoznaczne z dużo większym ograniczeniem dostępu do Sieci.
  9. Johnston Press, jeden z największych brytyjskich wydawców, przygotowuje się do pobierania opłat za treści publikowane w Sieci. Trzymiesięczna subskrypcja będzie kosztowała 5 funtów. Johnston to pierwszy brytyjski wydawca, który chce pobierać opłaty za dostęp do pełnych treści bieżących informacji. Wiadomo, że płacić trzeba będzie za dostęp do Worksop Guardiana, Ripley & Heanor News, Whitby Gazette, Northumberland Gazette, Carrick Gazette i Southern Reporter. Johnston jest też wydawcą popularnego Scotsmana, w którym płatne są niektóre informacje. Firma jest właścicielem ponad 300 gazet i ostatnio notuje wyraźny spadek wpływów z reklam. Postanowiła zatem przeprowadzić eksperyment, którego celem jest znalezienie nowego modelu biznesowego.
  10. Wiele mówi się o konieczności przestrzegania standardów w Internecie. W założeniu powinny one ułatwiać nam wszystkim życie. Stąd też zwykle duże zainteresowanie towarzyszy wydaniu kolejnych edycji przeglądarek. Wówczas wiele pisze się o tym, czy dana przeglądarka w sposób zgodny ze standardami interpretuje witryny WWW. Podawane są wyniki ACID, który jest najważniejszym testem na rynku przeglądarek. Jednak większość osób skupiających się na przestrzeganiu standardów przez przeglądarki, nie zadaje sobie prostego pytania. A brzmi ono: Czy jest sens skupiać się tylko na przeglądarkach, pomijając sprawdzenie, czy interpretowane przez nie witryny spełniają standardy? Postanowiliśmy sprawdzić, jak wygląda przestrzeganie standardów przez najpopularniejsze w Polsce i na świecie witryny internetowe. W tym celu wykorzystaliśmy oficjalny walidator organizacji W3C, którym sprawdziliśmy 200 witryn. Sto z nich to strony cieszące się największą popularnością w światowej Sieci, a 100 - w polskiej. Listę witryn ułożyliśmy na podstawie danych serwisu Alexa.com. Z powodu występujących błędów wykonanie walidacji było niemożliwe na 6 spośród 100 światowych liderów. Na pozostałych 94 witrynach znaleźliśmy w sumie 13 589 błędów! Jedynie 9 spośród badanych stron było napisanych bezbłędnie. Są to: MSN.com, Wikipedia.org, Wordpress.com, Yandex.ru, Skyrock.com, BBC.co.uk, Craiglist.org, Free.fr oraz Yahoo.com.cn. Tylko 7 witryn mogło pochwalić się nie więcej niż 9 błędami: Live.com (4), Youporn.com (8), Odnoklassniki.ru (1), Mininova.org (2), Naver.com (8), Apple.com (1) i Metroflog (1). Znacznie więcej było takich, na których walidator znalazł od 100 do 500 błędów. Tutaj trzeba wymienić: YouTube.com (104), Microsoft.com (177), eBay.com (230), Hi5.com (292), Mail.ru (165), Imdb.com (186), Go.com (164), RedTube.com (261), eBay.de (273), Espn.go.com (494), Livedoor.com (243), Rediff.com (163), Veoh.com (436), Deviantart.com (218), Goo.ne.jp (153), eBay.co.uk (195), Mediafire.com (200), Download.com (263), NYTimes.com (328) i Wretch.cc (256). Chociaż trudno w to uwierzyć, są i takie witryny, których autorzy zdołali na stronie głównej popełnić więcej niż 500 błędów. Znajdziemy tutaj: AOL.com (858), Perfspot.com (578), Gamespot.com (563). To jednak nie koniec. Absolutnymi zwycięzcami w rankingu liczby błędów są bowiem: Amazon.com (1355), 163.com (1405), Uol.com.br (1007). Nie lepiej wygląda sytuacja wśród witryn najpopularniejszych w Polsce, co nie znaczy, że polskich. Walidacja była niemożliwa na trzech witrynach. W sumie na pozostałych 97 występuje 9087 błędów. Bezbłędnie napisane witryny to: WP.pl, Wikipedia.org, OtoMoto.pl, MSN.com, FilmWeb.pl, Gratka.pl, Money.pl, Nazwa.pl, DarkWarez.pl i Wordpress.com. Są też witryny, których twórcy dołożyli starań by nie popełnić więcej niż 9 błędów: Nasza-klasa.pl (5), Interia.pl (6), Orange.pl (4), Chomikuj.pl (5), WyspaGier.pl (4), Home.pl (1), Live.com (4), mBank.com.pl (4), YouPorn.com (8), Wykop.pl (4), PKT.pl (9). Jednak, jak się możemy domyślić, znowu więcej jest witryn, na których występuje 100-500 błędów: Allegro.pl (243), YouTube.com (104), Fotka.pl (190), Wrzuta.pl (215), Gazeta.pl (488), Pudelek.pl (570), RedTube.com (261), Microsoft.com (177), Torrenty.org (120), Fora.pl (155), Blox.pl (116), Republika.pl (363), JoeMonster.org (311), Gumtree.pl (104), IDG.pl (170), nocoty.pl (114), odsiebie.com (130), Wyborcza.pl (144), Kafeteria.pl (228), Deviantart.com (218), MojaGeneracja.pl (176), Rozklad-PKP.pl (189), Neostrada.pl (208), Wizaz.pl (242). Ponad 500 błędów popełnili twórcy witryn: Pudelek.pl (570) i SFD.pl (534). Najgorzej jednak wypada strona DobreProgramy.pl z 1117 błędami znalezionymi przez walidator. Oczywiście testy przeprowadzone za kilka dni mogą dać odmienne wyniki, gdyż na wymienionych powyżej witrynach bez przerwy jest coś zmieniane. Warto więc zadać sobie pytanie, czy jest sens, by twórcy przeglądarek starali się spełniać standardy, podczas gdy powszechnym zjawiskiem jest nieprzestrzeganie ich przez twórców witryn.
  11. GeoCities, jeden z najbardziej znanych i popularnych serwisów początku internetu, został zamknięty. Od dziesięciu lat był on własnością Yahoo!. GeoCities narodził się w 1994 roku. Był to serwis webhostingowy, który umożliwiał założenie własnej strony internetowej w konkretnym "mieście". Nazwy poszczególnych miejscowości odpowiadały nazwom istniejących miejsc. W połowie 1995 roku serwis zaistniał na rynku jako Beverly Hills Internet. Posiadał on katalog internetowy, w skład którego wchodziły "sąsiedztwa", takie jak Hollywood, WallStreet czy Colosseum. Pozwolono użytkownikom zakładać własne witryny, z czasem dodano czaty i inne mechanizmy społecznościowe. Serwis bardzo szybko się rozwijał, a w 1998 trafił na giełdę. Pół roku później, w styczniu 1999 został kupiony przez Yahoo! za ponad 3,5 miliarda dolarów. GeoCities zaczęło tracić użytkowników. W końcu 26 października 2009 roku Yahoo! oficjalnie zamknęło GeoCities. Nie można już zakładać tam witryn, a obecni użytkownicy serwisu są zachęcani do korzystania z płatnego Yahoo! Web Hosting. Specjaliści wskazują na znaczenie serwisu GeoCities dla rozwoju Sieci. Umożliwił on olbrzymiej liczbie osób założenie własnej witryny, pokazał, że można stworzyć bardzo popularny serwis i... nie przyniesie on zarobków. Dla Yahoo! GeoCities był straconą okazją. Na jego podstawie firma już 10 lat temu mogła bowiem tworzyć serwis społecznościowy.
  12. Włoski urząd antymonopolowy będzie miał ciężki orzech do zgryzienia. Otrzymał bowiem skargę na postępowanie Google'a od Włoskiej Federacji Wydawców Gazet. Wydawcy skarżą się, że są zmuszani do prezentowania swych treści w Google News. Ich zdaniem pokazywanie treści gazet w tym serwisie powoduje, że mniej osób i reklamodawców odwiedza ich własne serwisy. Mogą oni, co prawda, zażyczyć sobie, by Google nie pokazywało ich w Google News, ale takie działanie wiąże się z wyrzuceniem witryny pisma także z wyszukiwarki.
  13. Pod koniec stycznia opublikowaliśmy wyniki badań przestrzegania standardów przez najpopularniejsze polskie i światowe witryny WWW. Teraz postanowiliśmy sprawdzić, czy coś się w tej kwestii zmieniło. Jak poprzednio zbadaliśmy za pomocą oficjalnego walidatora strony główne 100 najczęściej odwiedzanych witryn w polskim i ogólnoświatowym Internecie. W witrynach popularnych wśród internautów z całego świata walidator znalazł w sumie 13 351 błędów. To nieco mniej niż sześć miesięcy temu, gdy było ich 13 589. Musimy pamiętać przy tym, że podawana przez serwis Alexa.com lista najpopularniejszych witryn ulega codziennym zmianom, więc mniejsza liczba błędów nie musi świadczyć o zastosowaniu lepszej jakości kodu. Może być efektem zmian na liście. Przeprowadzenie walidacji nie było możliwe w przypadku 4 witryn. Pół roku temu takich witryn było 6. Walidator znalazł 7 bezbłędnie napisanych witryn. Bez żadnego niedociągnięcia stworzone zostały: MSN.com, Wikipedia.org, WordPress.com, Craigslist.org, yandex.ru, BBC.co.uk, Skyrock.com. Z kolei autorzy 8 stron popełnili nie więcej niż 10 błędów. Tutaj należy wymienić MySpace.com (10), Orkut.com.br (10), Apple.com (3), Odnoklassniki.ru (2), RedTube.com (10), LinkedIn.com (5), 4shared.com (7), Mininova.org (10). Z kolei od 100 do 500 błędów znajduje się na witrynach: YouTube.com (205), Microsoft.com (291), eBay.com (232), Mail.ru (215), Hi5.com (377), Taobao.com (299), Imdb.com (207), Go.com (168), youku.com (352), MediaFire.com (200), eBay.de (278), Megavideo.com (285), AdultFriendFinder.com (201), Livedoor.com (275), Rediff.com (119), Tagged.com (103), deviantART.com (233) i Goo.ne.jp (126). Także i tym razem w zestawieniu znalazła się spora liczba witryn, na których mamy do czynienia z ponad 500 błędami. W światowej pierwszej setce jest ich siedem. To następujące witryny: AOL.com (885), 163.com (736), Rakuten.co.jp (642), ESPN.com (559). Rekordzistom udało się popełnić ponad 1000 błędów na stronie głównej. Niechlubny rekord należy do Amazona z 1590 błędami. Niedaleko w tyle pozostali Uol.com.br (1203) i Cnet.com (1108). Przejdźmy teraz do witryn, które cieszą się największą popularnością w Polsce. Tym razem walidator mógł zweryfikować wszystkie strony i znalazł na nich w sumie 8431 błędów. To niewiele mniej niż przed sześcioma miesiącami (9087). Spadła też, o jedną, liczba bezbłędnie napisanych witryn. Są to: WP.pl, Allegro.pl, Wikipedia.org, O2.pl, MSN.com, Gratka.pl, Kurnik.pl, Nazwa.pl, WordPress.com. Autorzy 13 witryn starali się nie popełnić więcej niż 10 błędów: Interia.pl (1), RedTube.com (10), FilmWeb.pl (1), Chomikuj.pl (4), Orange.pl (4), MySpace.com (10), PoSzkole.pl (5), Misie.pl (4), Krakow.pl (8), WyspaGier.pl (5), ZieloneImperium.pl (8), Ankieta-online.pl (1), Pomponik.pl (4). Od 100 do 500 błędów znajdziemy na: YouTube.com (205), Gazeta.pl (442), Wrzuta.pl (126), Fotka.pl (194), Torrenty.org (122), OdSiebie.com (110), Microsoft.com (291), Blox.pl (135), Rozklad-PKP.pl (204), JoeMonster.org (343), Gumtree.pl (122), PF.pl (100), Republika.pl (331), Megavideo.com (285), Kafeteria.pl (212), Dziennik.pl (305), deviantART.com (233) i Elektroda.pl (123). Autorzy witryny Pudelek.pl popełnili 641 błędów. Polskim rekordzistą jest jednak witryna DobreProgramy.pl, na której walidator znalazł 1162 błędy. Liczba błędów oraz lista najpopularniejszych witryn bez przerwy się zmieniają. Jednak nawet pobieżne porównanie wystarczy, by stwierdzić, że najpopularniejszy nie znaczy bezbłędnie napisany. Chociaż przykład WP, Wikipedii, MSN czy Allegro pokazuje, że możliwe jest stworzenie strony głównej spełniającej wszelkie standardy. Trzeba jednak pamiętać, że istnienie bezbłędnej strony głównej nie gwarantuje, że podstrony serwisu napisane zostały całkowicie zgodnie ze sztuką.
  14. Młoda mieszkanka Pekinu Chen Xiao miała już dość podejmowania niewłaściwych decyzji i oddała swój los w cudze ręce, a w Chinach jest ich przecież niemało. Od grudnia zeszłego roku to internauci planują dziewczynie poszczególne dni tygodnia. Na jej witrynie widnieje napis: Waszym prawem jest aranżować życie Chen Xiao, a jej obowiązkiem jest wam służyć. Większość 2008 roku była, wg przedsiębiorczej Chinki, jednym wielkim pasmem klęsk. Rodzinne miasto nawiedziła zamieć śnieżna, kraj zdewastowało trzęsienie ziemi, przyjaciele się rozwodzili, a sklep z ubraniami, z którego się utrzymywała, zbankrutował. Za każdym razem, gdy planowałam, jak ma wyglądać moje życie, nic z tego nie wychodziło. To było bardzo rozczarowujące. Czemu więc inni nie mieliby wpadać na lepsze pomysły? W sumie nie ma już nic do stracenia... Dziewczyna otrzymuje ok. 3 dol. za godzinę. Jak dotąd dostarczała m.in. karmę dla psów, zajmowała się bezpańskimi kotami i częstowała lunchem bezdomnego człowieka, a także uczestniczyła w narodzinach dziecka (Chen Xiao nie znała rodziców, ale ojcu malucha bardzo zależało, by ktoś zrobił pamiątkowe zdjęcia). Wygląda więc na to, że klienci postanowili jej pomóc w spełnianiu dobrych uczynków. Co więcej, dzięki nim odkryła w sobie nowego człowieka. Wykonywanie prostych zadań uszczęśliwiło ją i wpłynęło na samoocenę. Tak przynajmniej twierdzi sama zainteresowana. Nie wszystkie chwyty są dozwolone. Chen Xiao odmawia wykonania zadań związanych z pogwałceniem prawa, niemoralnych lub brutalnych, ale część klientów i tak próbuje ją o to prosić. Chinka nie ma pojęcia, jak długo będzie realizować internetowe zamówienia. Gdy ludzie nie będą mnie już potrzebować, wrócę do swojego starego życia. Na razie jednak nowoczesne technologie pomagają jej przetrwać kryzys ekonomiczny.
  15. Jak pachnie świat? Japończycy postanowili to sprawdzić, a zdobytą wiedzę przekazać innym, stąd pomysł na witrynę internetową Nioi-bu (Klub Zapachu), która działa od grudnia zeszłego roku. Zgromadzono tam 160 woni z całego globu, a za pomocą Google Maps można sprawdzić, z jakiego regionu dochodzą. Zapachy są bardzo różne: od pary wydobywającej się z garnka do gotowania ryżu po smrodek używanych latem skarpetek. Niestety, dostęp do strony mają jedynie osoby mówiące po japońsku, ponieważ na razie nie przetłumaczono jej na inne języki. By dowiedzieć się czegoś o zapachu, wystarczy kliknąć na umieszczonym na mapie dymku lub (gdy woń nie została tam jeszcze uwzględniona) przeszukać listę. Poważnym minusem witryny jest brak prawdziwego zapachu, lecz rzecznik operatora, firmy KAYAC, zapewnia, że to kolejne wyzwanie, z którym muszą się zmierzyć programiści. Nioi-bu to nie tylko wonie odstręczające, np. kotów z halitozą z Kamakury w zachodniej Japonii. Można się tu także uraczyć zapachami przyjemnymi czy intrygującymi, w tym mydła z werbeną (Paryż) albo mieszaniny kadzidełek, trawy, kurzu i dzikich psów (Ajutthaja, Tajlandia).
  16. W Wietnamie wkrótce rozpocznie działalność pierwsza w tym kraju witryna poświęcona edukacji seksualnej. Na stronie znajdą się informacje, zdjęcia oraz forum, na którym będzie można zadać pytanie i uzyskać na nie odpowiedź. Jest to niezwykle istotne, gdyż, jak podkreślają pracownicy prywatnego Institute for Social Development Studies z Hanoi, w Wietnamie wzrastają liczba aborcji przeprowadzanych u nastolatek, odsetek zakażeń wirusem HIV, a także zachorowań na AIDS. Zarówno młodym ludziom, jak i parom małżeńskim nadal brakuje wiadomości z zakresu życia seksualnego — mówi dr Khuat Thu Hong. W porównaniu do krajów ościennych, takich jak Tajlandia, Kambodża i Laos, sytuacja w naszym kraju jest gorsza, bo jesteśmy bardziej zamknięci [na wpływy zewnętrzne — przyp. red.]. Pani doktor poinformowała, że instytut zamierza uruchomić serwis internetowy w grudniu. Na razie czeka na zezwolenie komunistycznego rządu. Nasze badania wykazały, że wiele Wietnamek nie śmie zaproponować, by ich partner użył prezerwatywy, ponieważ wyglądałoby to raczej na brak zaufania niż na prawdziwą miłość. Wietnamskie dziewczęta są tradycyjnie uważane za czyste, naiwne oraz niewinne. Wiele z nich czuje, że nie może rozmawiać o sprawach seksu, bo wskazywałoby to, że mają już doświadczenie w tej dziedzinie. Na forum ludzie uzyskają odpowiedzi na nurtujące ich pytania (nie w postaci szkolnych formułek), a ci, których pytania zostaną ocenione jako zbyt sprośne, zostaną odesłani do "innych źródeł" albo do biblioteki instytutu. Hong powiedziała, że jej instytut poinformował o swoich planach Ministerstwo Kultury i Informacji, a także Centralny Komitet Ideologii i Kultury partii komunistycznej i otrzymał wstępną zgodę na realizację swoich zamierzeń.
  17. Japońska policja aresztowała mężczyznę, który otworzył witrynę dla samobójców. Kazunari Saito został zatrzymany pod zarzutem zabójstwa 21-kobiety, która zapłaciła mu za to, by podał jej tabletki nasenne i ją udusił. Sayaka Nishizawa skontaktowała się z Saito za pośrednictwem Internetu i zapłaciła mu za „usługę” 1700 dolarów. Witryna dla samobójców została uruchomiona w ubiegłym roku, a odwiedzający mogli znaleźć na niej porady dotyczące metod samodzielnego zabicia się. Japonia ma najwyższy odsetek samobójstw wśród krajów uprzemysłowionych. Już od 10 lat każdego roku w Kraju Kwitnącej Wiśni życie odbiera sobie ponad 30 000 osób.
  18. Komputer i Internet są bardzo często obwiniane za odciąganie ludzi od aktywności fizycznej. Tymczasem okazało się, że jeśli ktoś spędza wiele godzin przed ekranem peceta albo laptopa, prędzej czy później będzie miał ochotę sprawdzić zawartość witryn dotyczących sportu i fitnessu. Programy ćwiczeń wykorzystujące Sieć jako medium są tak samo skuteczne jak źródła drukowane, jeśli chodzi o nakłanianie dorosłych prowadzących siedzący tryb życia do regularnej aktywności fizycznej. Po jednym roku badań internauci ćwiczyli tygodniowo od 80 do 90 minut (Archives of Internal Medicine). Studium objęło 249 dużo siedzących dorosłych, którzy zostali losowo przypisani do jednej z trzech grup. Jedna korzystała ze strony o ruchu stworzonej przez naukowców. Drugiej podano adresy sześciu witryn opracowanych przez lekarzy i organizacje promujące fitness. Trzeciej grupie materiały prozdrowotne dostarczono za pośrednictwem maila. Wszyscy prowadzili dzienniczki z zapisem dziennej aktywności, wypełniali też kwestionariusze. Te ostatnie były pomyślane w taki sposób, by podtrzymać ich zapał do ćwiczeń. Jak tłumaczą badacze, różnica polegała na tym, że grupa korzystająca z zaprojektowanej przez nich witryny otrzymywała pocztą elektroniczną natychmiastową informację zwrotną. Po roku wszystkie grupy zachowywały się podobnie — skonstatował zespół dr Bess H. Marcus ze Szkoły Medycznej Brown University w Providence. Zarówno osoby otrzymujące materiały e-mailem, jak i korzystające ze specjalnie skonstruowanej strony WWW gimnastykowały się przeciętnie 1,5 h tygodniowo. Osoby samodzielnie wyszukujące informacje na zasugerowanych witrynach ruszały się tylko nieznacznie mniej, bo 80 min tygodniowo. Eksperci zalecają, by dorośli przez większość dni tygodnia poświęcali co najmniej 30 min na umiarkowanie obciążające ćwiczenia fizyczne, np. energiczny marsz.
  19. Wkrótce wystartuje witryna, która umożliwi internautom śledzenie ruchów samicy żółwia szylkretowego – znajdującego się na skraju wyginięcia gada morskiego. Śledzenie tras zwierzęcia będzie możliwe dzięki Londyńskiemu Towarzystwu Zoologicznemu (ZSL – Zoological Society of London), które zapłaciło za zaawansowany układ zamontowany na ciele żółwia. Pozwali on przyglądać się zwierzęciu za pomocą satelity. Po raz pierwszy w historii można będzie oglądać to rzadkie zwierze podczas jego oceanicznych podróży. System ruszy przed końcem bieżącego roku. Alison Shaw z ZSL powiedziała: Mamy nadzieję, że dzięki systemowi satelitarnemu dowiemy się jakimi szlakami migrują te żółwie przez Ocean Indyjski. Ta wiedza pozwoli nam je lepiej chronić i upewnić się, że powrócą do swoich gniazd na plażach. Obecnie wiadomo, że żółwie szylkretowe wracają nawet ośmiokrotnie w ciągu sezonu na tą samą plażę i zakładają tam kolejne gniazda. Naukowcy oceniają, że w ciągu ostatnich 100 lat populacja tych zwierząt zmniejszyła się o 95%. Szczególnie dużo wyginęło ich na Madagaskarzre, Seszelach i Sri Lance. Strona, na której będzie można obserwować przemieszczanie się żółwia, zostanie uruchomiona w ramach witryny www.zsl.org.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...