Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'Yahoo' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 38 wyników

  1. Jak nieoficjalnie dowiedział się Reuter, Microsoft jest rzekomo ponownie zainteresowany zakupem Yahoo!. Nad przejęciem portalu zastanawiają się również Providence Equity Partners, Hellman & Friedman, Silver Lake Partners, chiński gigant Alibaba i rosyjska firma inwestycyjna DST Global. Obecna kapitalizacja rynkowa Yahoo! wynosi około 20 miliardów dolarów. Portal niedawno pozbył się swojej dotychczasowej szefowej, Carol Bartz, która nie potrafiła - podobnie jak jej dwaj poprzednicy - poradzić sobie z trapiącymi firmę kłopotami. Jedno z anonimowych źródeł stwierdziło, że Microsoft może będzie chciał zawiązać z spółkę w celu przejęcia Yahoo!. Jednak, jak wynika z nieoficjalnych informacji, koncern z Redmond nie podjął jeszcze żadnej decyzji, gdyż wśród kierownictwa nie ma zgody co do sensowności zakupu portalu. Zwolennicy przejęcia uważają, że pozwoliłoby to stworzyć silny portal, dzięki któremu Microsoft mógłby zaoferować nowe i lepsze produkty użytkownikom. Przeciwnicy twierdzą, że jeśli koncern ma wydać miliardy dolarów na zakup jakiegoś przedsiębiorstwa, to powinna być to firma, która ma większy potencjał wzrostu niż Yahoo!. Wartość Yahoo! nie rośnie od lat i niektórzy uważają, że powinniśmy kupić coś, co daje lepsze widoki na przyszłość - powiedział jeden z menedżerów Microsoftu. Jeśli nawet potwierdzą się informacje o tym, że Yahoo! jest na sprzedaż, to cały proces szukania kupca, składania ofert i przeprowadzania transakcji zajmie wiele miesięcy. Analitycy mówią, że Yahoo! może być zbyt dużą firmą dla większości funduszy inwestycyjnych. Tym bardziej w obliczu kryzysu gospodarczego. Ich zdaniem, jeśli portal zostałby zakupiony przez taki fundusz, to najprawdopodobniej doszłoby do podziału Yahoo! i sprzedaży jego azjatyckich aktywów takim firmom jak Alibaba, a fundusz zająłby się rozwojem amerykańskiej części portalu. Do Yahoo! należy obecnie około 40% portalu Alibaba i 35% Yahoo! Japan. Z kolei dla Microsoftu przejęcie Yahoo! jest o tyle korzystne, że dzięki niemu koncern miałby łącznie ponad 30% amerykańskiego rynku wyszukiwarek. Firma Ballmera ma obecnie do dyspozycji około 53 miliardów dolarów, więc jest w stanie kupić Yahoo!. Z drugiej jednak strony, Microsoft i Yahoo! podpisały umowę o współpracy, zatem koncern z Redmond już odnosi część korzyści, jakie stałyby się jego udziałem po zakupie Yahoo!.
  2. Przed niemal trzema laty emocjonowaliśmy się rozmowami pomiędzy Yahoo! a Microsoftem, których celem miało być - początkowo - kupno Yahoo! przez producenta Windows. Transakcja nie doszła do skutku, obie firmy nawiązały współpracę, a akcjonariusze zdecydowali o zwolnieniu założyciela portalu, Jerry'ego Yanga, i zastąpienie go na stanowisku dyrektora wykonawczego przez Carol Bartz. Yang, który sprzeciwiał się sprzedaży Yahoo!, ani nie potrafił wyciągnąć firmy z kłopotów, ani nie zaoferował żadnej alternatywy dla propozycji Microsoftu. Teraz Yahoo! zwalnia jego następczynię. Carol Bartz przez ostatnie dwa lata również nie poradziła sobie z problemami trapiącymi portal. Tymczasowym dyrektorem został Tim Morse, którego przed dwoma laty zatrudniła Bartz. Morse, który wcześniej pracował w Altera Corp. miał za zadanie pomoc w obniżeniu kosztów funkcjonowania portalu. Bartz została zwolniona w niezbyt elegancki sposób. O fakcie tym dowiedziała się od prezesa Rady Nadzorczej Roya Bostocka podczas rozmowy telefonicznej. Sam Bostock tez nie ma łatwego życia. Wielu akcjonariuszy jest niezadowolonych z jego pracy. Zdaniem analityka Bena Schachtera z Macquarie Securities zwolnienie Bartz może być sygnałem nadchodzących dramatycznych zmian w Yahoo!. Niewykluczone, że portal zostanie wystawiony na sprzedaż. Ewentualnie, jak spekuluje Schachter, Yahoo! może zechcieć kupić online'owy serwis wideo Hulu.com lub też próbować sprzedać posiadane przez siebie udziały - a ma ich aż 43 procent - w jednym z najcenniejszych chińskich serwisów Alibaba.com. W ciągu ostatnich czterech lat Yahoo! doświadcza już trzeciej zmiany na szczytach władzy. Firma ciągle traci rynek, nie radzi sobie z wyzwaniem ze strony Google'a, i mimo iż Bartz udało się zwiększyć przychód firmy, to jej dochody nie wzrosły. Bartz, która świetnie sprawdzała się przez 14 lat jako szefowa firmy Autodesk, nie miała jednak żadnego doświadczenia w reklamie internetowej, a to ona stanowi główne źródło przychodów Yahoo!. Już wcześniej zwracała ona uwagę, że objęła rządy w bardzo trudnym momencie, gdyż właśnie rozkręcał się kryzys finansowy, a po swoich poprzednikach, Jerry'm Yangu i Terry'm Semalu odziedziczyła olbrzymi bałagan. Porównywała nawet stojące przed nią zadania z tymi, z którymi musiał mierzyć się Steve Jobs w 1997 roku po powrocie do Apple'a. Jednak Bartz nigdy nie potrafiła sformułować jasnej strategii dla Yahoo!. Zajęła się zatykaniem dziur w statku, zamiast zmienić kurs - podsumował Ray Valdes, analityk Gartner Inc. Nigdy też nie udało się jej doprowadzić do takiego wzrostu kursu akcji jaki poleciła jej osiągnąć Rada Nadzorcza Yahoo!. Analitycy spekulują, że nowym prezesem może zostać David Kenny, który w kwietniu dołączył do zarządu Yahoo!. Obecnie jest on prezesem Akamai Technologies. Warto tutaj przypomnieć, że w 2008 roku Microsoft chciał przejąć Yahoo! płacąc 33 dolary za akcję. Oferta została odrzucona. Obecnie cena akcji Yahoo! wynosi poniżej 14 USD.
  3. Firma Interval Licensing LLC pozwała do sądu AOL, Apple'a, eBay, Facebooka, Google'a, Netfliksa, Office Depot, Office Max, Staples, Yahoo i YouTube'a. Zarzucono im naruszenie patentów należących do przedsiębiorstwa. Pozew złożono w Sądzie Okręgowym dla Zachodniego Dystryktu Waszyngtonu. Interval Licensing LLC działa w imieniu nieistniejącej już Interval Research. Firmę tę założyli w 1992 roku współtwórca Microsoftu Paul Allen (w tym czasie nie był już pracownikiem koncernu) oraz David Liddle, który w latach 70. pracował w Xerox PARC gdzie opracował wiele bardzo istotnych technologii IT. Nieistniejący już Interval Research zatrudniał ponad 110 inżynierów, naukowców i fizyków. Firma działała w czasie, gdy internet dopiero się upowszechniał i opracowała kilka ważnych rozwiązań. Patenty, o naruszenie których zostały oskarżone wymienione na początku koncerny, opisują różne sposoby prezentowania i wyszukiwania informacji w przeglądarce. W pozwie czytamy m.in., że Interval Research miała swój udział w powstaniu Google'a. W zrzucie ekranowym sekcji "About us" z pierwotnej witryny Google'a widać podziękowania dla Interval Research. Firma była jednym z dwóch zewnętrznych współpracowników oraz jednym z czterech źródeł finansowania rodzącego się Google'a. To właśnie w roku 1998 studencki projekt Google opuścił mury uczelni i oficjalnie stał się przedsiębiorstwem. Sporo światła na Interval Research rzuca wywiad z Terry'm Winogradem z 2003 roku. Winograd przez kilka lat pracował w Interval, gdzie zajmował się rekrutacją ludzi i rozpoczynaniem nowych projektów. Po odejściu z Interval pracował dla tej firmy jako zewnętrzny konsultant. Był też wykładowcą informatyki na Uniwersytecie Stanforda oraz doradcą Larry'ego Page'a, współzałożyciela Google'a. We wspomnianym wywiadzie Winograd mówi: Interval został rozbity przez sieć. Interval wystartował bezpośrednio przed pojawieniem się komercyjnego internetu. Pierwszy kontakt z Mosaic miałem właśnie w czasie pracy w Interval. Wszystkie pieniądze i talenty zostały wyssane z Intervala do internetu.[...] Interval przyglądał się urządzeniom, sposobowi pracy ludzi w biurach i w domu i nie dążył do komercjalizacji internetu. To, co Interval próbował zrobić, było szlachetne ale zbyt ambitne.[...] W pewnym sensie Interval był jak dobrze zorganizowana ekspedycja archeologiczna. Okazało się jednak, że skały, które badali nie były niezwykłe. Nie znaleźli niczego równie ważnego jak pecet. Teraz widzę, że w internecie ludzie używają wielu małych rzeczy, które Interval wynalazł.[...] Ale Paula Allena nie interesowały małe rzeczy. On szukał czegoś wielkiego. Winograd przypomina, że to, co Interval wynalazł w latach 90. zaczęło pojawiać się w roku 2003 i dopiero obecnie się rozpowszechniło. Warto tutaj zauważyć, że Interval Licensing najwyraźniej czuje się pewnym swego o czym może świadczyć miejsce złożenia pozwu. Wiele pozwów patentowych jest bowiem składanych w Sądzie Okręgowym dla Wschodniego Okręgu Teksasu, do którego często zwracają się tzw. trolle patentowe.
  4. Ostatnie ataki na Google'a, Yahoo i dziesiątki innych wielkich amerykańskich firm przestały być tylko i wyłącznie sprawą z pogranicza informatyki i przestępczości. Rząd USA ma jeszcze w tym tygodniu wręczyć Pekinowi oficjalną notę protestacyjną, w której zażąda wyjaśnień. "Nota wyrazi nasze zaniepokojenie incydentem i będzie zawierała prośbę do Chin, by wyjaśniły sytuację i poinformowały nas, co mają zamiar w tej sprawie zrobić" - powiedział rzecznik Departamentu Stanu. Rząd w Waszyngtonie poparł też decyzję Google'a o zaprzestaniu cenzurowania wyników wyszukiwania. Wskutek szeroko zakrojonego ataku, który trwał od połowy grudnia do połowy stycznia, ucierpiały m.in.Symantec, Juniper Networks, Dow Chemicals i Northrop Grumman. Przestępcy wykorzystali nieznaną wcześniej dziurę w Internet Explorerze, którą wykorzystywały odpowiednio spreparowane szkodliwe witryny. Wystarczyło tylko skłonić pracowników wymienionych firm do kliknięcia na umieszczony w e-mailu odnośnik. Tymczasem pojawiły się pogłoski, że w ataku na Google'a przestępcom mogli pomagać pracownicy chińskiego oddziału wyszukiwarkowego giganta.
  5. W dokumencie przygotowanym na zlecenie francuskiego rządu czytamy, że Google, MSN, Yahoo, inni wielcy gracze na rynku internetowym oraz dostawcy sieci powinni zostać dodatkowo opodatkowani, by finansować przemysł muzyczny i wydawniczy. Raport, którego autorami są Jacque Toubon (były minister kultury), Patrick Zelnick (były menedżer branży muzycznej, producent utworów Carly Bruni) i Guillaume Cerutti (menedżer Sotheby's France) stwierdza, iż Google "bez wnoszenia żadnych opłat korzysta" z prac muzyków i pisarzy. Rząd Francji nie jest w żaden sposób zobowiązany do wprowadzenia w życie któregokolwiek z punktów raportu, jednak dokument jest w dużej mierze odbiciem dominujących trendów politycznych. Prezydent Sarkozy obiecuje chronić kulturę przed rzekomym destrukcyjnym wpływem takich gigantów jak Google'a. Jak donoszą media, prezydent przedyskutuje tezy raportu z przedstawicielami mediów oraz świata kultury i to do niego będzie należała decyzja, czy propozycje zawarte w dokumencie trafią pod obrady parlamentu. Autorzy raportu twierdzą, że dzięki opodatkowaniu można zyskać dodatkowe 28 milionów dolarów. Nie zamierzamy czekać na Unię Europejską z nałożeniem podatku na Google'a. Jest on legalny i technicznie możliwy do wprowadzenia bez konieczności uzyskiwania zgody naszych europejskich partnerów - mówi Zelnick. On i jego koledzy twierdzą, że szczególnie zagrożony jest przemysł muzyczny, który znajduje się w wielkim niebezpieczeństwie. Dodają, że za taką sytuację w dużej mierze odpowiedzialny jest Google, który korzysta z pracy innych, nie dając nic w zamian. Ostrzegają też, iż rząd powinien sprawdzić, czy Google nie nadużywa swej dominującej pozycji na rynku reklamy.
  6. GeoCities, jeden z najbardziej znanych i popularnych serwisów początku internetu, został zamknięty. Od dziesięciu lat był on własnością Yahoo!. GeoCities narodził się w 1994 roku. Był to serwis webhostingowy, który umożliwiał założenie własnej strony internetowej w konkretnym "mieście". Nazwy poszczególnych miejscowości odpowiadały nazwom istniejących miejsc. W połowie 1995 roku serwis zaistniał na rynku jako Beverly Hills Internet. Posiadał on katalog internetowy, w skład którego wchodziły "sąsiedztwa", takie jak Hollywood, WallStreet czy Colosseum. Pozwolono użytkownikom zakładać własne witryny, z czasem dodano czaty i inne mechanizmy społecznościowe. Serwis bardzo szybko się rozwijał, a w 1998 trafił na giełdę. Pół roku później, w styczniu 1999 został kupiony przez Yahoo! za ponad 3,5 miliarda dolarów. GeoCities zaczęło tracić użytkowników. W końcu 26 października 2009 roku Yahoo! oficjalnie zamknęło GeoCities. Nie można już zakładać tam witryn, a obecni użytkownicy serwisu są zachęcani do korzystania z płatnego Yahoo! Web Hosting. Specjaliści wskazują na znaczenie serwisu GeoCities dla rozwoju Sieci. Umożliwił on olbrzymiej liczbie osób założenie własnej witryny, pokazał, że można stworzyć bardzo popularny serwis i... nie przyniesie on zarobków. Dla Yahoo! GeoCities był straconą okazją. Na jego podstawie firma już 10 lat temu mogła bowiem tworzyć serwis społecznościowy.
  7. Yahoo! kupi arabskojęzyczny portal Maktoob.com. Serwis oferuje użytkownikom informacje na temat aktualnych wydarzeń politycznych, sportowych i biznesowych oraz e-mail i czat. Dzięki jego nabyciu Yahoo! zaistnieje na nowych rynkach i będzie mogło rozwinąć arabską wersję swoich usług Mail i Messenger. Maktoob został założony w 2006 roku i obecnie ma około 16,6 miliona unikatowych użytkowników miesięcznie. Siedziba firmy mieści się w Jordanii, a jej biura w Egipcie, Kuwejcie, Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Nie wiadomo, ile Yahoo! zapłaci za Maktoob.com. Wiadomo jednak, że transakcja nie obejmuje innych aktywów firmy Maktoob Group - witryny aukcyjnej Souq.com i wyszukiwarki Araby.com. W ciągu najbliższych miesięcy Yahoo! chce zaoferować arabskojęzyczne Mail i Messenger oraz wykorzystać treści z Maktoob.com do lokalizacji własnych News i Finance.
  8. Amazon, Yahoo! i Microsoft utworzą Open Book Alliance, które ma przeciwstawić się zagrożeniu jakie, ich zdaniem, stwarza tworzona przez Google'a ogólnoświatowa cyfrowa biblioteka. Wspomniane firmy będą współpracowały z Internet Archive, które od początku sprzeciwia się pomysłowi Google'a. Jego twórca, Brewster Kahle, obawia się bowiem, że jeśli Google dopnie swego, w Internecie będzie istniała tylko jedna biblioteka. Musimy tutaj przypomnieć, że w ubiegłym roku Google zawarł ugodę z amerykańskimi wydawcami. Na jej podstawie firma zobowiązała się do utworzenia Book Rights Registry, w której będą mogli rejestrować się wydawcy i autorzy, by otrzymać wynagrodzenie. Opłata za korzystanie z książek będzie dzielona w stosunku 70:30. Większą część otrzymają właściciele praw autorskich, mniejszą - Google. Duże kontrowersje wzbudza też fakt, że wyszukiwarkowy gigant zyskał prawo do publikacji tzw. dzieł osieroconych, czyli takich, w przypadku których właściciele praw nie są znani. Ocenia się, że tego typu książki stanowią 50-70% dzieł opublikowanych po 1923 roku. Ugoda wywołała burzę, gdyż wynika z niej, że Google nie ma obowiązku pytać nikogo o zdanie na publikowanie książek. Może zeskanować np. książkę polskiego autora, która znajduje się w zbiorach którejś z amerykańskich bibliotek. To właściciel praw do dzieła musi ewentualnie poinformować Google'a, że chce, by firma dzieliła się z nim zarobionymi pieniędzmi lub też, że nie życzy sobie, by Google publikowało jego dzieło. W ubiegłym roku porozumienie zostało skrytykowane przez polskich autorów i wydawców. Dyrektor Biblioteki Narodowej mówił wówczas, że wielkie wątpliwości budzi fakt, iż na podstawie umowy pomiędzy koncernem a organizacjami wydawców w jednym kraju zostaje naruszone, odmienne przecież od amerykańskiego, prawo w innych krajach. Google usprawiedliwia się twierdząc, że dla firmy byłoby dużym problemem samodzielne określanie sytuacji prawnej poszczególnych dzieł, dlatego też to właściciele praw powinni zgłaszać się do Google'a i wszystko wyjaśniać. Internet Archive obawia się, że pomysł Google'a doprowadzi do monopolizacji cyfrowej książki. Sposoby, które wypracowaliśmy od czasu oświecenia, otwarty dostęp, wsparcie dla bibliotek, najróżniejsze typy organizacji, różne sposoby dystrybucji, mogą teraz zostać zmienione, przepakowane i sprzedane - mówi Kahle. Należące do niego Internet Archive zeskanowało dotychczas ponad 1,5 miliona tekstów i udostępnia je za darmo. Właściciele praw do dzieł mają czas do 4 września bieżącego roku. Wówczas zakończy się proces rejestracji w Book Rights Registry. Później nie będzie można ani otrzymać pieniędzy, ani wyrazić sprzeciwu wobec publikowania swojego dzieła. Pomysł Google wzbudza nie tylko obawy związane z prawami autorskimi i monopolizacją rynku. Organizacje takie jak Electronic Frontier Foundation czy Consumer Watchdog chcą, by Google zapewnił, iż w żaden sposób nie będzie zbierał i przechowywał danych o tym, co użytkownicy czytają.
  9. Z dokumentów złożonych przez Yahoo! w amerykańskiej Komisji Giełd i Papierów Wartościowych (SEC) możemy dowiedzieć się bardzo wielu interesujących szczegółów dotyczących umowy portalu z Microsoftem. Okazuje się, że przez 5 lat trwania 10-letniej umowy Microsoft może zrezygnować z Yahoo! jako jedynego dostawcy reklam. Jeśli tak się stanie, to Yahoo! zatrzyma 93%, zamiast 88%, przychodów generowanych przez witryny, których jest właścicielem i którymi zarządza. Jednak Yahoo! może odmówić prośbie Microsoftu, a wówczas firmie przypadnie 83% przychodów. Ponadto Yahoo! ma prawo zakończyć umowę jeśli w trzyletnim okresie próbnym średnie wpływy z pojedynczego wyszukiwania na stronach Yahoo! i Microosftu będą niższe od przewidywanych wpływów Google'a z pojedynczego wyszukiwania. Yahoo! może również zerwać umowę, jeśli Microsoft zdecyduje się na zrezygnowanie z rynku wyszukiwarek. Gdyby koncern z Redmond chciał sprzedać swój wydział zajmujący się wyszukiwaniem, Yahoo! ma prawo pierwokupu. Umowa ma zostać dopięta na ostatni guzik do 27 października bieżącego roku. Jeśli nie uda się jej wprowadzić w życie do 29 lipca 2010, obie strony mogą zakończyć umowę. Ponadto Yahoo!, ale nie Microsoft, ma prawo przedłużyć ją o sześć miesięcy, jeśli będzie to konieczne do otrzymania zgody urzędów antymonopolowych. Microsoft zobowiązał się do poniesienia wszelkich kosztów związanych z dostosowaniem umowy do przepisów antymonopolowych, wraz z kosztami ewentualnych procesów. Ponadto koncern z Redmond ma zatrudnić co najmniej 400 pracowników Yahoo!, a Yahoo! otrzyma ponadto po 50 milionów dolarów rocznie przez pierwsze trzy lata obowiązywania umowy. Portal ma też prawo do wykorzystania microsoftowych usług mapowania i mobilnej wyszukiwarki.
  10. W Kanadzie trwa interesujący proces sądowy, który może zakończyć się olbrzymimi problemami dla Google'a, Yahoo czy Microsoftu. Firma IsoHunt Web Technologies, producent oprogramowania IsoHunt wniosła sprawę przeciwko Kanadyjskiemu Stowarzyszeniu Przemysłu Nagraniowego (CRIA). Przedsiębiorstwo chce, by sąd rozstrzygnął, czy wyszukiwarki mogą być pociągnięte do odpowiedzialności za nielegalne udostępnianie materiałów chronionych prawem autorskim. Sprawę wniesiono po tym, jak RIAA i CRIA wysłały do IsoHunt Web Technologies listy ostrzegające o możliwych krokach prawnych, jakie podejmą w związku z bittorrentowym oprogramowaniem IsoHunt. Firma odpowiedziała wnioskiem do sądu o rozstrzygnięcie czy Google, Yahoo czy MSN są odpowiedzialne za to, że podają odnośniki do nielegalnych treści. Podobnie robi przecież IsoHunt. Prawnik wynajęty przez IsoHunt Web Technologies zademonstrował sądowi, że Google może zostać użyte do wyszukania każdego rodzaju nielegalnych plików, które można znaleźć też w IsoHunt. Jedyna różnica jest taka, że IsoHunt służy do wyszukiwania specyficznych typów plików, a Google - do wszystkich typów plików.
  11. Wczoraj pojawiły się informacje, jakoby Microsoft i Yahoo! prowadziły rozmowy, których celem jest przejęcie przez koncern z Redmond wyszukiwarki Yahoo!. Z informacji tych wynikało, że kierowana przez Steve'a Ballmera firma jest gotowa zapłacić 20 miliardów dolarów. Jim Goldman, reporter CNBC donosi, że powyższe informacje są nieprawdziwe. Od zaufanych źródeł w Microsofcie dowiedział się, że w tej chwili nie są prowadzone żadne rozmowy. Steve Ballmer, prezes software'owego koncernu, raczej nie będzie prowadził żadnych negocjacji, zanim nie zostanie rozstrzygnięta kwestia sukcesji po Jerry'm Yangu, ustępującym prezesie Yahoo!. To właśnie Yang doprowadził do odrzucenia oferty Microsoftu z lutego 2008 roku. W maju Microsoft oficjalnie ją wycofał i oświadczył, że nie jest już zainteresowany przejęciem całego portalu, chociaż niewykluczone są rozmowy na temat zakupu jego części (przede wszystkim wyszukiwarki). Jerry'emu Yangowi nie udało się wdrożyć planu poprawy sytuacji finansowej Yahoo!, którego rynkowa wartość w międzyczasie dramatycznie spadła. Dlatego też Yang ogłosił, że rezygnuje z prezesury i ustąpi ze stanowiska gdy tylko zostanie znaleziony jego następca. Poszukiwania trwają, a Microsoft najwyraźniej nie chce angażować się w żadne rozmowy zanim nie poznamy nazwiska nowego prezesa.
  12. Yahoo i Google wciąż próbują znaleźć rozwiązanie, które zadowoliłoby urzędników państwowych. Wszystko wskazuje na to, że, wbrew naszym wcześniejszym informacjom, w najbliższym czasie obie firmy nie ogłoszą końca współpracy. Koncerny przedstawiły właśnie w Departamencie Sprawiedliwości (DoJ) projekt mocno ograniczonego porozumienia. Skraca on m.in. czas przewidywanej współpracy z 10 do 2 lat. Jeffrey Lindsay, analityk firmy Sanford Bernstein, nazywa ten ruch "desperackim gambitem". Jego zdaniem DoJ odrzuci tę propozycję przed końcem bieżącego roku. To z kolei powinno zniechęcić Yahoo i Google'a do kolejnych prób. Wówczas, zdaniem Lindsaya, z nową ofertą może wystąpić Microsoft. Tym razem gigant z Redmond zaoferuje około 20 dolarów za akcję Yahoo!. Inwestor Carl Icahn, który zasiada obecnie w zarządzie Yahoo! ponownie wezwał do zawarcia umowy z Microsoftem. Nie wiadomo jedynie, czy koncern Gatesa wciąż chce kupić Yahoo!.
  13. Jak donosi The Industry Standard, najprawdopodobniej nie dojdzie do umowy pomiędzy Google'em i Yahoo!. Firmom nie udało się wypracować takich zasad współpracy, które zadowoliłyby agendy antymonopolowe. Decyzja o zerwaniu rozmów ma być ogłoszona jeszcze w bieżącym tygodniu. Partnerem Yahoo! może zostać AOL. Z informacji zdobytych przez The Industry Standard wynika, że od kilku tygodni obie strony prowadzą obliczenia, które pomogą im stwierdzić, czy połączenie sił przyniesie zysk.
  14. Niewielki udziałowiec Yahoo!, firma Mithras Capital Partners, która posiada poniżej 2 milionów akcji portalu (0,14% udziałów), zaproponowała, by Yahoo! zostało sprzedane Microsoftowi w cenie 22 dolarów za akcję. Wczoraj wartość akcji Yahoo! spadła poniżej 13 USD, co zdaniem wielu analityków, stanowi dla inwestorów pewną psychologiczną granicę. Przypomnijmy, że jeszcze w kwietniu Microsoft oferował 31 dolarów za akcję Yahoo!. Oferta ta została odrzucona. Nie wiadomo, czy koncern z Redmond nadal będzie chciał kupić Yahoo!. Od samego początku pomysł taki był krytykowany przez wielu analityków. Obecnie sytuacja o tyle się zmieniła, że akcje portalu szybko tracą na wartości, więc kwota transakcji mogłaby być znacznie niższa. Wielu specjalistów uważa jednak, że Microsoft powinien skupić się na tym, co robi najlepiej, czyli na produkcji oprogramowania, a nie próbować za wszelką cenę konkurować z Google'em na rynku internetowym. Obecnie nikt nie wspomina też o ewentualnym bankructwie Yahoo!. Co prawda akcje firmy straciły sporo na wartości, jednak warto przypomnieć, że były już tańsze. W szczycie dotkomowej bańki w roku 2000 płacono za nie ponad 108 dolarów. Przed końcem roku 2001 warte były już tylko 4,40 USD. Spadki notują też inne firmy z branży. Na początku bieżącego roku akcje Google'a wyceniano na 638 dolarów, teraz można je kupić za 328 USD. Z kolei Microsoft jest obecnie wyceniany na 22,30 dolara za akcję, podczas gdy na początku roku jego papiery sprzedawano po 33,91 dolara.
  15. W związku z protestem Capital Research Global Investors, ponownie przeliczono głosy oddane podczas ostatniego Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy Yahoo!. Okazało się, że CRGI miało rację - przeciwko kandydaturze obecnego zarządu opowiedziało się więcej udziałowców, niż wcześniej informowano. Prezes Yahoo! Jerry Yang zebrał 33,7% głosów przeciwko. W pierwotnym komunikacie znalazła się informacja, że przeciw jego kandydaturze było 14,6% głosów. Podobnie znacznie niższe poparcie otrzymało 5 innych członków zarządu. Oczywiście rzeczywiste wyniki głosowania nie powodują żadnych zmian w zarządzie. Jednak, jak podkreśla analityk Ross Sandler, członkowie kierownictwa Yahoo! otrzymali poważne ostrzeżenie, wielu akcjonariuszy jest przeciwko nim, a ich pozycja nie jest tak mocna, jak informowali. Ponadto, jak zauważa Ross, wyniki ponownego liczenia głosów podważają zaufanie do zarządu. Nawet jeśli przyjmiemy, że podczas pierwszego liczenia mieliśmy do czynienia z pomyłką, to wydarzyła się ona w wyjątkowo niefortunnym momencie. Zarząd nie ma tak silnego mandatu, jak się wcześniej wydawało.
  16. Prezes Microsoftu Steve Ballmer oświadczył, że zakup Yahoo! nie był celem samym w sobie i poinformował, że jego koncern ma teraz 50 miliardów dolarów, które chce wydać na akwizycje. Z 50 miliardami dolarów można zrobić bardzo dużo rzeczy - mówił Ballmer, odpowiadając na pytanie, co Microsoft ma zamiar zrobić z tak olbrzymią kwotą po tym, jak nie udało się kupić Yahoo!. Yahoo! to nie strategia sama w sobie, to część strategii. Byliśmy w stanie zapłacić pewną kwotę, ale była też i taka, której płacić nie chcieliśmy - dodał Ballmer. Pojawiły się już spekulacje, dotyczące ewentualnych zakupów Microsoftu. Niektórzy twierdzili, że koncern będzie chciał zawrzeć jakąś umowę z Adobe i połączyć Flasha z Silverlight'em, by w ten sposób odeprzeć ewentualny atak Apple'a na tym rynku. Microsoft jednak zaprzecza takim pogłoskom. Ballmer zwrócił jednak uwagę, że w ostatnim czasie powstało sporo firm oferujących interesujące rozwiązania w technologii komunikatorów internetowych, jednak są one niedoinwestowane. Ponadto istnieje wiele przedsiębiorstw, które są w jakimś sensie niedoceniane przez rynek. Mamy też starzejące się społeczeństwo. Seniorzy to jedna z najbardziej rozwijających się grup społecznych światowego rynku - mówił Ballmer.
  17. Nad zarządem Yahoo! gromadzą się czarne chmury. Inwestorzy popierający Carla Icahna, który chce doprowadzić do wymiany zarządu portalu, zaczynają skupować akcje. Inwestujący w przemysł wydobywczy T. Boone Pickens poinformował, że kupił 10 milionów akcji Yahoo!. Ponad 5 milionów akcji kupił fundusz hedgingowy Third Point. Inny fundusz tego typu, Paulson, już w ubiegłym tygodniu oświadczył, że skupił wokół siebie holding posiadający w sumie 50 milionów akcji Yahoo! i popiera Icahna. Ocenia się, że w tej chwili zwolennicy Icahna są właścicielami 80 milionów akcji, co stanowi 5% wszystkich papierów firmy. Sam Icahn posiada 59 milionów akcji i może dokupić kolejne 49 milionów.
  18. Pomimo wycofania się Microsoftu, walka o Yahoo! wciąż trwa. Wielu akcjonariuszom nie spodobało się, że nie doszło do umowy pomiędzy obiema firmami. Jeden z nich, miliarder Carl Icahn chce doprowadzić do wymiany zarządu firmy. Ichan, który jest właścicielem 59 milionów akcji Yahoo! napisał list do przewodniczącego rady nadzorczej, Roya Bostocka. Stwierdził w nim, że przedstawi listę nowych 10 dyrektorów oraz postara się na uzyskanie zgody urzędów na zwiększenie swoich udziałów w Yahoo! do 2,5 miliarda dolarów. Dla mnie jest jasne, że zarząd Yahoo! działał nieracjonalnie i utracił zaufanie akcjonariuszy oraz Microsoftu. Jest oczywiste, że propozycja Microsoftu, który oferował 33 dolary za akcję jest znacznie bardziej korzystna niż rysujące się rynkowe perspektywy przed Yahoo! jako przed niezależną firmą - czytamy w liście. Icahn zauważa, że obecny zarząd nie dał akcjonariuszom możliwości wypowiedzenia się na temat propozycji Microsoftu. Miliarder ma tutaj na myśli przesunięcie zaplanowanego Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy na późniejszy termin. W efekcie, jak informuje Icahn, "wielu akcjonariuszy prosiło mnie, bym zorganizował próbę odwołania obecnego zarządu i powołania nowego, który spróbuje wynegocjować połączenie firm". Po odrzuceniu propozycji Microsoftu wielu dużych akcjonariuszy ostro skrytykowało zarząd Yahoo!. Mimo to, analitycy uważają, że zapowiadana przez Icahna próba wymiany zarządu to ryzykowne posunięcie. Ich zdaniem znacznie łatwiejsze do przeprowadzenia byłoby usunięcie tylko części dyrektorów. Poza tym, nie wiadomo, czy Microsoft będzie chciał wrócić do rozmów. Od czasu ich zerwania koncern z Redmond ani razu nie zasugerował, że ponowne negocjacje są możliwe. Icahn ma dość ograniczone pole manewru. Mimo zapowiedzi próby wymiany całego zarządu będzie mógł ostatecznie zmniejszyć liczbę osób, które chce wymienić, ale jeśli to uczyni, to nie będzie mógł ponownie jej zwiększyć. Działania Icahna są też ryzykowne z tego powodu, że jednym z odwołanych ma być Jerry Yang, założyciel i obecny prezes Yahoo!. Jest on bardzo lubiany przez wielu pracowników i jeśli straci swoją posadę, a Yahoo! pozostanie niezależną firmą, to brak Yanga może ją zdestabilizować. Podjęta przez Icahna gra jest jednak warta świeczki. Już sama zapowiedź próby wymiany zarządu spowodowała, że akcje Yahoo! zyskały na wartości 1,5%. Jeśli po wymianie zarządu Microsoft lub ktokolwiek inny wyrazi zainteresowanie przejęciem Yahoo! to cena akcji portalu znowu pójdzie w górę. Carl Icahn to inwestor, z którym należy się liczyć. Ten absolwent filozofii, rozpoczął swoją giełdową karierę z 4000 dolarów wygranych w pokera. Niegdyś uznawany za najniebezpieczniejszego inwestora na Wall Street, obecnie jego gwiazda nieco przyblakła. Majątek Icahna szacowany jest na 14 miliardów dolarów, co czyni to 46. najbogatszym człowiekiem na świecie.
  19. Po raz pierwszy od złożenia propozycji kupna Yahoo!, Microsoft zasugerował, że może wycofać swoją ofertę. Steve Ballmer, prezes koncernu stwierdził, że Microsoft jest gotowy do marszu naprzód bez łączenia się z Yahoo!. Ballmer stwierdził jednocześnie, że najlepszym wyjściem byłby zakup Yahoo!, gdyż wspólnie firmy mogłyby konkurować z potężnym Google'em. Prezes Microsoftu mówi jednak, że jeśli do przejęcia Yahoo! nie dojdzie, to jego koncern nadal będzie realizował swoje plany ekspansji w Sieci. W sobotę upływa termin ultimatum, jakie Microsoft dał Yahoo!. Już przed kilkoma tygodniami pojawiły się głosy analityków, że Microsoft może wycofać swoją ofertę. Nie oznaczałoby to jednak rezygnacji z planów przejęcia portalu, ale dalsza część walki o jego przejęcie. Jeśli Microsoft oficjalnie wycofa ofertę, to cena akcji Yahoo! może gwałtownie spaść. Wówczas koncern z Redmond może wystąpić z nową, mniej korzystną propozycją i liczyć na to, że akcjonariusze, obawiając się po raz kolejny straty okazji do zarobienia pieniędzy, zmuszą zarząd do przyjęcia propozycji Microsoftu.
  20. Microsoft postawił Yahoo! ultimatum dotyczące przejęcia portalu internetowego. W wysłanym wczoraj (5 kwietnia) liście, Steven Ballmer, prezes koncernu z Redmond, daje zarządowi Yahoo! trzy tygodnie na podjęcie decyzji. Ballmer pisze, że jeśli w tym terminie obie strony nie dojdą do porozumienia, to Microsoft zwróci się bezpośrednio do akcjonariuszy Yahoo!. Przedstawiciel koncernu Gatesa zapowiada, że nie cofnie się też przed próbą wymiany zarządu Yahoo!. Co więcej, Ballmer zapowiedział, że jeśli dojdzie do starcia podczas Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy Yahoo! i jego firmie uda się doprowadzić do wymiany zarządu portalu, to złożona w lutym pierwotna propozycja może zostać zmieniona na mniej korzystną. Przypomnijmy, że wówczas Microsoft proponował za akcje Yahoo! o 62% więcej, niż były one warte na giełdzie. Od chwili złożenia pierwotnej propozycji, przedstawiciele Microsoftu i Yahoo! spotkali się nieoficjalnie dwa razy, ale nie doszli do żadnego porozumienia. Możemy się spodziewać, że w ciągu kilku najbliższych dni Yahoo! oficjalnie ustosunkuje się do ultimatum Microsoftu. Tymczasem, jak zauważają specjaliści, Microsoftowi zaczyna się spieszyć. Firma chciałaby przejąć Yahoo! jeszcze za prezydentury George'a W. Busha. Na przejęcie będzie bowiem musiał się zgodzić Departament Sprawiedliwości. Zwykle na rozpatrzenie podobnych spraw jego urzędnicy potrzebują 6-8 miesięcy. Kadencja Busha kończy się za 8 miesięcy i nie wiadomo, jak administracja przyszłego prezydenta będzie podchodziła do połączeń wielkich koncernów. Microsoft woli więc nie ryzykować i korzystać z faktu, że obecna administracja jest zwolennikiem mniejszej ingerencji w rynek. Czas działa jednak również na niekorzyść zarządu Yahoo!. Inwestorzy coraz bardziej się niecierpliwią. Do sądów trafiło już kilka pozwów przeciwko zarządowi. Akcjonariusze skarżą się w nich, że zarząd nie dopełnia swojego obowiązku dbania o ich interesy i, chcąc zachować stanowiska, odrzuca korzystną propozycję Microsoftu. Niezadowolony jest też jeden z anonimowych wielkich inwestorów instytucjonalnych, który od początku doradzał zarządowi przyjęcie propozycji koncernu Gatesa. W wywiadzie dla prasy stwierdził on, że rozmawiał z kilkoma dyrektorami i zagroził poparciem wymiany zarządu, jeśli obecny nie zgodzi się na przejęcie.
  21. Nie wszyscy uczą się na błędach. Yahoo! miało już w przeszłości kłopoty w związku z wysługiwaniem się chińskim komunistom. Portal pomógł władzom w Pekinie dotrzeć do dziennikarza i opozycjonisty Shi Tao, który następnie został skazany na 10 lat więzienia za ujawnienie listu z wytycznymi dla dziennikarzy, mówiącymi o tym, w jaki sposób należy relacjonować rocznicowe obchody masakry na planu Tiananmen. Portal potępili wówczas dziennikarze, organizacje praw człowieka i zwykli ludzie, a jego władze musiały tłumaczyć się przed amerykańskim Senatem. To jednak nie powstrzymało ich od ponownej współpracy z komunistami. W chińskiej edycji Yahoo! pojawiły się właśnie zdjęcia poszukiwanych przez władze Tybetańczyków, którzy biorą udział w najgwałtowniejszych od lat protestach przeciwko okupacji Tybetu. Zdjęcia opublikował podobno też należący do Microsoftu MSN China, z tą tylko różnicą, że nie pokazano ich na stronie głównej. Tybet został podbity przez Chiny w 1950 roku. Co jakiś czas wybuchają protesty przeciwko brutalnej okupacji. Ich ostatnia fala, której właśnie jesteśmy świadkami, coraz bardziej się nasila. Chiny wyrzuciły właśnie z Tybetu ostatnich dziennikarzy i wysyłają coraz więcej wojska i paramilitarnych oddziałów milicji by stłumić zamieszki. Mówi się już o setkach ofiar.
  22. The Wall Street Journal donosi, że Yahoo! i Time Warner chcą wspólnie wypracować rozwiązanie alternatywne wobec microsoftowej propozycji dotyczącej przejęcia portalu. Osoby, które poinformowały gazetę o tym wydarzeniu, zaznaczyły, że przejęcie przez Microsoft jest wciąż najbardziej prawdopodobnym rozwojem sytuacji. Rozmowy prowadzą bezpośrednio szefowie obu firm, Jerry Yang z Yahoo i Jeffrey Bewkes z Time Warner. Zastanawiają się oni nad połączeniem Yahoo! i AOL, co miałoby przynieść roczne oszczędności rzędu miliarda dolarów. Toczą się też negocjacje pomiędzy Yahoo! a News Corp. Druga z firm objęłaby pakiet udziałów w pierwszej w zamian za sprzedanie Yahoo! serwisu MySpace i kilku innych witryn. Jednak i takie rozwiązanie jest uznawane za mniej prawdopodobne, niż przejęcie Yahoo! przez Microsoft. Trzeba pamiętać, że Microsoft ma czas do 14 marca na przedstawienie własnych kandydatów do zarządu Yahoo!. Wtedy dojdzie bowiem do dorocznego Walnego Zgromadzania Akcjonariuszy. Władze Yahoo! prawdopodobnie przesuną zgromadzenie na późniejszą datę, jednak znajdują się pod coraz silniejszą presją akcjonariuszy. Przeciwko zarządowi toczy się już 7 spraw sądowych o to, że pochopnie odrzucił propozycję Microsoftu, nie przedstawiając w jej miejsce żadnego korzystnego rozwiązania. Akcjonariusze przypominają, że zarząd ma obowiązek dbać o ich interesy i oczekują szybkich decyzji. Na szybkie rozwiązania oczekuje też rynek. Wall Street oczekuje, że Microsoft przejmie Yahoo!. Świadczy o tym chociażby kurs akcji Google'a, których wartość spadła o 20% od czasu, gdy Microsoft zaproponował kupno Yahoo!.
  23. Potwierdziły się pogłoski o odrzuceniu przez Yahoo! propozycji Microsoftu. Zarząd portalu wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że cena 31 dolarów za akcję jest niższa niż rzeczywista wartość przedsiębiorstwa. W oświadczeniu czytamy: zarząd Yahoo! dogłębnie przemyślał nieoczekiwaną propozycję Microsoftu biorąc pod uwagę opinię menedżerów Yahoo! oraz doradców prawnych i finansowych. Wszyscy jednomyślnie doszli do wniosku, że propozycja te nie jest najlepszym rozwiązaniem dla Yahoo! i jego udziałowców. Doradcami finansowymi portalu są Goldman, Sachs & Co., Lehman Brothers oraz Moelis & Company. Wśród doradców prawnych znajdziemy firmy Skadden, Arps, Slate, Meagher & Flom. Na razie nie wiadomo, jak postąpi Microsoft. Koncern ma dość dużą swobodę ruchów. Od złożenia innej, korzystniejszej propozycji, poprzez wywołanie „buntu” akcjonariuszy i doprowadzenie do wymiany zarządu, aż po wrogie przejęcie. Może też, oczywiście, zrezygnować z prób przejęcia portalu. Już od chwili pojawienia się propozycji jego kupna część analityków twierdziła, że nie jest to transakcja korzystna dla Microsoftu, a cena akcji koncernu Gatesa spadła, co było sygnałem, że i giełda jest podobnego zdania.
  24. Portal finansowy Bloomberg dowiedział się, że Yahoo! odrzuci propozycję Microsoftu i nie zgodzi się na przejęcie. Dyrektorzy portalu stwierdzili, że 31 dolarów za akcję jest zbyt niska. Uznają podobno, że jedna akcja ich firmy jest warta co najmniej 40 USD. Nie wiadomo, czy na odrzuceniu oferty się skończy. Microsoft niewątpliwie jest w stanie zapłacić wspomniane 40 USD. Wszystko jednak zależy od tego jak bardzo Microsoft chce Yahoo! i ile czasu jest skłonny poczekać na jego przejęcie – mówi Scott Kessler, analityk Standard & Poor’s. Jeśli powyższe doniesienia zostaną potwierdzone, to możliwych jest kilka scenariuszy. Microsoft może uznać postępowanie Yahoo! za taktykę negocjacyjną i zaoferować więcej. Należy jednak pamiętać, że cena 31 dolarów za akcję była sporo wyższa niż rynkowa wycena papierów Yahoo!. Ponadto niektórzy analitycy uważają, że Microsoft wcale nie potrzebuje Yahoo! i przejęcie portalu może mu zaszkodzić. Część mówi wprost – akcjonariusze Yahoo! powinni przyjąć propozycję i zabierać szybko swoje pieniądze. A akcjonariusze Microsoftu powinni sprzedać swoje akcje dopóki są one cokolwiek warte. Steve Ballmer w liście, w którym złożył zarządowi Yahoo! swoją ofertę, stwierdził, że Microsoft rezerwuje sobie prawo do dokonania wszelkich możliwych posunięć celem przejęcia Yahoo!. Możliwe, że koncern z Redmond spróbuje usunąć z zarządu Yahoo! dyrektorów, którzy sprzeciwiali się transkacji. Yahoo! już wcześniej ogłosiło, że 14 marca jest ostatecznym terminem, w którym udziałowcy portalu mogą zgłaszać własne kandydatury dyrektorów. Trzecia możliwość to próba wrogiego przejęcia, czyli wykupywania akcji Yahoo! wbrew woli zarządu czy rady nadzorczej. Portal może jednak bronić się przed nim rozpraszając swoje akcje. W 2001 roku Yahoo!, by chronić się przed wrogimi przejęciami, przyjęło dokument określający prawa akcjonariuszy, który zakłada, że gdy ktoś bez zgody władz firmy kupi ponad 15% jej udziałów, pozostali akcjonariusze automatycznie zyskają prawo do dodatkowych akcji. Wrogie przejęcie jest w takiej sytuacji możliwe, ale staje się trudniejsze i droższe. Należy zauważyć, że w sprawie oferty Microsoftu nie zwołano nadzwyczajnego walnego zgromadzenia akcjonariuszy. Na takim zgromadzeniu koncern z Redmond mógłby bowiem spróbować doprowadzić do „buntu” akcjonariuszy i przejęcia kontroli nad zarządem, który w przypadku Yahoo! jest w całości powoływany co roku, łatwiej go więc odwołać. Jeśli firma Gatesa chce to zrobić, będzie miała okazję podczas corocznego walnego zgromadzenia. Microsoft może również wycofać swoją ofertę i nie próbować, przynajmniej na razie, kupować Yahoo!.
  25. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że w ciągu najbliższych godzin ma zebrać się zarząd Yahoo!, który rozważy propozycję zakupu tej firmy przez Microsoft. Tydzień po złożeniu oferty przez Microsoft jest jasne, że żadna inna firma nie kwapi się do zakupu portalu. Lista potencjalnych kupców była dość krótka. Niektórzy z nich, jak News Corp., już na początku oświadczyli, że nie są zainteresowani, inni w ogóle nie zabierali w tej sprawie głosu. Oferty nie złożył też Google. Dzisiaj ostatni z możliwych nabywców, japoński Softbank, oświadczył, że nie ma zamiaru kupować Yahoo. Nie ma też zamiaru pozbywać się udziałów w tej firmie Prezes Softbanku, Masayoshi Son, oświadczył jednak: rozważymy ofertę Microsoftu biorąc pod uwagę całą strategię Yahoo. Nie wiadomo, jaką decyzję podejmie szefostwo portalu. Serwis Techcrunch donosi, że zewnętrzni doradcy zalecają przyjęcie oferty koncernu Gatesa. Podobno jednak spora część zarządu chce za wszelką cenę tego uniknąć i skłania się ku podpisania umowy z Google’em, na podstawie której Yahoo prezentowałoby na swoich stronach reklamy Google’a i, być może, korzystało z jego wyszukiwarki. Większość źródeł, z którym rozmawiał Techcrunch, wyrażało opinię, że umowa z Google’em nie jest dla Yahoo dobrym rozwiązaniem. Jednak, zdaniem Marka Mahaneya, analityka Citigroup, istnieje aż 25% szans, ze do takiej umowy dojdzie. Z informacji uzyskanych przez Techcrunch wynika, że w przypadku porozumienia Yahoo-Google akcje Yahoo zyskają na wartości około 5 dolarów za sztukę. To o ponad połowę mniej, niż nadwyżka, jaką proponuje Microsoft. Ponadto Yahoo musiałoby zwolnić około 30% pracowników. Początkowo Yahoo mogłoby wytargować z Google’em bardzo korzystną dla siebie umowę, ale jako że Google zostałoby jedynym partnerem firmy, kolejne umowy byłyby już mniej korzystne. Ponadto, jak pokazuje przykład AOL, Yahoo, korzystając z wyszukiwarki Google’a, mogłoby zacząć tracić udziały w rynku. Udziały AOL-u, który korzysta z niej od 2002 roku, spadły w tym czasie z 30 do mniej niż 5 procent. Możliwe też, że amerykańskie urzędy antymonopolowe nie wyraziłyby zgody na jakiekolwiek umowy pomiędzy Yahoo a Google’em. Jeśli tak by się stało, Yahoo gwałtownie zaczęłoby tracić rynek i najlepszych pracowników, którzy odeszliby z firmy szukając bardziej stabilnej pracy. Być może Yahoo! spróbuje podbić cenę i wymusić na Microsofcie zaoferowanie więcej niż 31 dolarów za akcję. Obie strony wiedzą jednak, że portal nie ma zbyt szerokiego pola manewru. Nie wiadomo, czy decyzja co do losu Yahoo! zapadnie już dzisiaj. Co prawda Microsoft nie wyznaczył żadnego terminu, w którym chce otrzymać odpowiedź, jednak portal ma niewiele czasu i panuje zgodna opinia, że ostateczne rozstrzygnięcia poznamy nie później niż około 20 lutego.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...