Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'książka' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 25 wyników

  1. Przetrzymana niemal 100 lat książka została parę tygodni temu zwrócona do Biblioteki Publicznej w St. Helenie w Kalifornii. „History of the United States for families and libraries” autorstwa Bensona Lossinga powinna wrócić do wypożyczalni najpóźniej 21 lutego 1927 r. Wolumin oddał 75-letni Jim Perry, który zostawił go na ladzie ze słowami: Ta książka była w naszej rodzinie od [...] pokoleń. Mężczyzna szybko wyszedł, nie udostępniając żadnych danych kontaktowych. Wydarzenia z 10 maja zostały zrelacjonowane w mediach, co pozwoliło dotrzeć do Perry'ego. Okazało się, że jakiś czas temu Jim zabrał się za porządki. Przez ponad 30 lat mężczyzna mieszkał z żoną w St. Helenie. Po śmierci Sandry postanowił się przenieść do nieodległej Napy. Pudła z książkami, przekazywane w rodzinie od lat, pojechały tam z nim. Ostatnio Perry zaczął je rozpakowywać. To wtedy zauważył, że jeden z egzemplarzy należy do biblioteki i zdecydował się go oddać. Wiele wskazuje na to, że książkę wypożyczył dziadek Sandry John McCormick, który chciał uczyć historii swoje córki. Pracownik zostawił zwróconą po latach książkę na biurku Chris Kreiden. Gdy tylko dyrektorka ją zobaczyła, wiedziała, że jest stara. Nic więc dziwnego, że chciała odtworzyć jej losy. Kreiden powiadomiła lokalne media, później temat podchwyciły media krajowe. Dzięki temu materiał o książce obejrzał w końcu Perry. Dowiedział się z niego, że gdyby biblioteka nadal pobierała kary za spóźnienia, trzeba by zapłacić ponad 1700 dol. Jim postanowił zadzwonić do St. Helena Public Library i porozmawiać o woluminie. Perry przyznał, że wydawało mu się, że zabawnie będzie podrzucić książkę. Nie zdawał sobie sprawy ze znaczenia znaleziska i myślał, że dla bibliotekarzy będzie to po prostu miła niespodzianka. Tymczasem egzemplarz z pudła okazał się częścią początkowych zbiorów instytucji... Biblioteczna historia miasta St. Helena liczy sobie 148 lat. W 1875 r. założono tu towarzystwo biblioteczne, które stało się biblioteką miejską w 1892 r. Początkowo korzystano z pomieszczeń na parterze Independent Order of Oddfellows Building (IOOF) przy Main Street. W 1904 r. mieszkańcy zapragnęli jednak dla książnicy bardziej stałego lokum. Skontaktowali się więc z filantropem Andrew Carnegiem, który przekazał na jego budowę 7,5 tys. dol. Carnegie Building powstał w 1908 r. Obecnie wykorzystywana siedziba przy Library Lane pochodzi z 1979 r. Później była ona powiększana i przebudowywana. „History of the United States for families and libraries” jest prezentowana w gablotce przy wejściu (w ten sposób można ją chronić przed dalszym zniszczeniem). Obok umieszczono wycinki z gazet. Warto przypomnieć, że niedawno w Polsce do biblioteki powróciła książka - III tom „Potopu” Henryka Sienkiewicza - wypożyczona ponad 65 lat temu. Pewien mężczyzna znalazł ją podczas porządków w domu nadającym się do rozbiórki. Wolumin wypożyczono z Powiatowej Biblioteki Publicznej w Suwałkach, którą zlikwidowano w związku z przekształceniami pod koniec 1956 r. « powrót do artykułu
  2. Podczas badań prowadzonych w ramach światowej akcji The Poison Book Project w Leeds Central Library odkryto toksyczną książkę. Okładka „My Own Garden: The Young Gardener’s Yearbook” zawdzięcza swą zieloną barwę związkowi arsenu - zieleni szmaragdowej (in. paryskiej czy szwajnfurckiej). „My Own Garden: The Young Gardener’s Yearbook” usunięto z bibliotecznej półki. Dedykacja wskazuje, że w 1855 r. w prezencie od ojca Williama dostała ją młoda Caroline Gott (Gottowie byli znaną rodziną przemysłowców z Leeds). Do odkrycia doszło, gdy starsza bibliotekarka Rhian Isaac zaczęła zestawiać zbiory Leeds Central Library z bazą danych The Poison Book Project. Isaac zauważyła, że wydanie książki z jej miejsca pracy znajduje się na liście książek o ustalonym wykorzystaniu arsenu. The Poison Book Project oraz Arsenical Books Database prowadzą dr Melissa Tedone i dr Rosie Grayburn z amerykańskiego Winterthur Museum, Garden and Library. Jako bibliotekarka jestem zawsze niesamowicie podekscytowana odkryciem w naszych zbiorach książki rzadkiej bądź niezwykłej jakiegokolwiek rodzaju. Opisywany projekt jest ważny również z innego powodu - pomaga bibliotekarzom z całego świata zrozumieć, jak i kiedy takie [toksyczne] książki powstawały, a także jakie kroki można podjąć, by je śledzić i upewnić się, że są bezpiecznie przechowywane i odpowiednio zadbane - podkreśla Isaac. Co zaskakujące, metale ciężkie były niegdyś dość powszechnie wykorzystywane przy produkcji książek - do uzyskiwania zachwycających odcieni zieleni. O ile ludzie zdawali sobie wtedy sprawę z ich szkodliwości, o tyle prawdopodobnie nie rozumieli, na ile różnych sposobów można je przypadkowo wprowadzić do organizmu - dodaje bibliotekarka. Caroline i William byli potomkami handlarza wełną Benjamina Gotta. Przez kilka pokoleń Gottowie pozostawali wpływowymi lokalnymi przemysłowcami. Książka trafiła do zbiorów bibliotecznych Leeds, gdy Beryl Gott przekazała dużą część swojego księgozbioru, głównie książki botaniczne, bibliotekom publicznym Leeds (Leeds Public Libraries). Zabezpieczona pozycja czeka na badania spektrografem.   « powrót do artykułu
  3. Książka wypożyczona ponad 65 lat temu wróciła do biblioteki. Niedawno podczas porządków w domu nadającym się do rozbiórki pewien suwalczanin znalazł III tom „Potopu” Henryka Sienkiewicza. Wypożyczono go z Powiatowej Biblioteki Publicznej w Suwałkach, którą zlikwidowano w związku z przekształceniami pod koniec 1956 r. To zaś oznacza, że pozycję wypożyczono co najmniej 65 lat temu. Jak ujawniła w wypowiedzi dla Radia 5 Suwałki dyrektorka Biblioteki Publicznej im. Marii Konopnickiej w Suwałkach Maria Kołodziejska, skruszony i przerażony znalazca bał się naliczenia kary za przetrzymanie książki. Bibliotekarze odstąpili od tego, zaznaczając, że minęło tyle lat, że zwyczajnie cieszą się z powrotu książki do zbiorów. W końcu nawet najstarsi pracownicy nie pamiętają już tamtych czasów... Pani Kołodziejska dodaje jednak, że nie wszyscy czytelnicy mogą liczyć na takie ulgi. Obecnie biblioteka wysyła upomnienia, także internetowo, i nie można się tłumaczyć, że nie miało się pojęcia o upływie terminu zwrotu. Oddany po latach tom III „Potopu” trafi prawdopodobnie do zbiorów specjalnych i będzie prezentowany jako swego rodzaju ciekawostka. Mówi się o dołączeniu książki do dokumentów historycznych, które pokazują, co działo się w suwalskiej placówce na przestrzeni lat. Ona zostanie już w bibliotece, nie będziemy jej nikomu wypożyczać i nikt nie będzie mógł tak długo jej przetrzymać - powiedziała PAP-owi pani dyrektor. Książkę wydano w 1949 r. Zachowała się oryginalna oprawa, ale dodatkowo została ona oprawiona przez introligatora. « powrót do artykułu
  4. Fragment Przedmowy Nie mamy w Polsce kapitalizmu i nigdy nie mieliśmy. To, co mamy, tak ma się do ulubionego ustroju Adama Smitha, jak przez wiele lat miała się „demokracja” w państwach realnego socjalizmu do demokracji zachodniej. Jesteśmy państwem o bardzo dużym stopniu ingerencji rządu w gospodarkę, wysokim udziale wydatków publicznych w dochodzie narodowym i szerzącym się fiskalizmie. Państwem do cna skorumpowanym, między innymi dlatego, że zamiast prywatnej własności będącej ostoją kapitalizmu mamy olbrzymi udział w gospodarce własności państwowej – ergo niczyjej. Państwem, gdzie zastępy działaczy samorządowych, których liczba zwiększała się w tempie szybszym niż ongiś królików w Australii, mogą prowadzić niczym nieskrępowaną działalność gospodarczą wykorzystując majątek gminny. Nic zatem dziwnego, że taki ustrój nie satysfakcjonuje Polaków – tyle, że on nie ma nic wspólnego z kapitalizmem. Dr hab. Robert Gwiazdowski jest profesorem Wyższej Szkoły Handlu i Prawa imienia Ryszarda Łazarskiego, Prezydentem Centrum Adama Smitha, adwokatem i doradcą podatkowym. W latach 2006-2007 był Przewodniczącym Rady Nadzorczej ZUS. Jest autorem książek Sprawiedliwość a efektywność opodatkowania oraz Podatek progresywny a proporcjonalny. Doktrynalne przesłanki, praktyczne konsekwencje, kilkudziesięciu artykułów naukowych oraz wielu popularno-naukowych i publicystycznych. Prowadzi własnego bloga pod adresem: http://www.blog.gwiazdowski.pl.
  5. Jak Kościół katolicki odnosi się do teorii ewolucji Darwina? Od czasu otwarcia archiwów Świętego Oficjum w 1997 roku możliwe stało się poznanie tego zagadnienia w sposób obiektywny i całościowy. „Kościół a ewolucja” ukazuje jasny i kompletny obraz kontrowersji wokół teorii Darwina w teologii katolickiej i w świecie nauk przyrodniczych. Wyjaśnia m.in. czym jest teoria inteligentnego projektu, czym teistyczny ewolucjonizm, a czym kreacjonizm. Pomimo tego, że napisana jest jako praca naukowa utrzymana została w lekkim i przystępnym stylu. Czytając ją, prześledzisz debaty dziewiętnastowiecznych teologów i wypowiedzi współczesnych papieży. Dowiesz się, co na temat ewolucji mówi kard. Ch. Schönborn oraz dlaczego jego stanowisko skrytykował bp J. Życiński. Książka Michała Chaberka skierowane jest do wszystkich odważnych ludzi, którzy nie boją się myśleć. Ze strony wydawnictwa można pobrać plik ze spisem treści [PDF] oraz fragmentem książki [PDF]. O autorze: Michał Chaberek – dominikanin, (ur. w 1980 r. w Gdańsku) – studiował zarządzanie na Uniwersytecie Gdańskim oraz teologię w Kolegium Dominikanów w Warszawie i Krakowie. W 2007 roku przyjął święcenia kapłańskie. Trzy lata pracował w Lublinie, pełniąc posługę duszpasterza akademickiego, katechety i rekolekcjonisty. W 2011 obronił doktorat z teologii fundamentalnej na UKSW. W tym samym roku uczestniczył w elitarnym seminarium naukowym organizowanym przez Discovery Institute w Seattle. Interesuje się teorią inteligentnego projektu, historią teologii i nauczaniem św. Tomasza z Akwinu. Mieszka w Warszawie.
  6. Pisanie SMS-ów wywiera negatywny wpływ na zdolność interpretowania i akceptowania nowych słów. Joan Lee z Uniwersytetu w Calgary ustaliła, że osoby, które wysyłały więcej wiadomości tekstowych, w mniejszym stopniu akceptowały nowe wyrazy. Dla odmiany zwolennicy tradycyjnych mediów - książek czy gazet - byli w tym względzie bardziej tolerancyjni. W ramach studium pytano studentów o ich nawyki dot. czytania, włączając w to SMS-owanie. Badanym przedstawiono szereg słów, zarówno prawdziwych, jak i fikcyjnych. Założenie dotyczące SMS-owania było takie, że zachęca ono do używania swobodnego języka. Studium wykazało jednak, że to mit. Ludzie, którzy akceptowali więcej słów, postępowali tak, bo potrafili lepiej zinterpretować ich znaczenie lub tolerować mimo braku rozpoznania. Studenci intensywniej korzystający z wiadomości tekstowych odrzucali więcej wyrazów, zamiast uznać je za słowa możliwe. Lee uważa, że czytanie tradycyjnych mediów wystawia ludzi na oddziaływanie zróżnicowanego i twórczego języka, sprzyjając elastyczności językowej i tolerancji w stosunku do różnych sformułowań/słów. Widząc nieznany czy nietypowy wyraz, starają się go zinterpretować. SMS-owanie jest związane ze sztywnymi ograniczeniami językowymi, które powodowały, że studenci odrzucali wiele słów testowych. To zaskakujące, ponieważ w języku wiadomości tekstowych istnieje wiele [reprezentujących slang internetowy] niezwykłych akronimów. Kanadyjka podkreśla, że dla zwolenników wiadomości tekstowych ważnym kryterium akceptowalności jest częstotliwość występowania słowa.
  7. Niniejszym pragnę podzielić się z Kopalnią moją "książką" (wykładającą moją domorosłą filozofię), oraz magisterką o Stirnerze i Nietzschem. Linki do tych plików znajdują się w tym linku: http://kontrowersje....tresc/prezent_s ... ny_ksiazka. Lub bezpośrednio pod: http://www.wrzuc.to/KUPNmV5g.wt (książka - 44str) http://www.wrzuc.to/kSh1zU07EJ.wt (magisterka - 121str) Bardziej mi zależy żeby ktoś książkę przeczytał Tak czy siak ściągać, czytać i wszelkie krytyczne uwagi tutaj zamieszczać. Temat wzięty stąd: http://forum.kopalni...dpost__p__75502 Po to by nie przepadł w nawale "dobrych wiadomości". (Względy autopromocyjne oraz odrobinę merytoryczne, jeśli administracji forum przeszkadza takie zdublowanie tematu, proszę o przeniesienie tych czterech postów na ten temat tutaj, a nie usuwanie ich, chociaż chyba nie będzie to potrzebne)
  8. Amazon poinformował, że w każdym tygodniu grudnia sprzedawał ponad milion urządzeń z rodziny Kindle. Szczególnie interesująca jest informacja, że pierwsza i czwarta spośród najbardziej popularnych książek kupowanych w tym czasie przez użytkowników Kindle’a zostały wydane niezależnie przez samych autorów, bez pośrednictwa tradycyjnych wydawnictw. Taki sposób wydawania, od razu w formacie elektronicznym, umożliwia niedawno uruchomiona usługa Kindle Direct Publishing. Najlepiej sprzedającym się urządzeniem był najdroższy przedstawiciel rodziny Kindle - tablet Kindle Fire. Urządzenie jest obecnie oferowane tylko klientom z USA. Nie wiadomo, kiedy będzie dostępne w innych krajach.
  9. Rewolucja rocka pozwala lepiej zrozumieć muzykę popularną, ale przede wszystkim - nas wszystkich, będących nieuchronnie spadkobiercami wydarzeń i tekstów kultury, które nadal rezonują we współczesności, choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Warto zapoznać się z alternatywną historią modernizmu w kulturze - rock to jedna z jego ostatnich autentycznych emanacji. Prof. Wojciech J. Burszta Książka Marcina Rychlewskiego jest samodzielnym, cennym i pomysłowym interdyscyplinarnym osiągnięciem badawczym, ale zarazem fascynującą lekturą, która urzeka swoją prostotą i dyscypliną. Jest to pierwsza tego rodzaju monografia rocka, odtwarzająca nie poszczególne aspekty zjawiska, na które dotąd kładziono akcent: jego niszowość czy rzekome przesłania ideologiczne, ale pewną - holistycznie ujętą - całość jego uwikłań w kulturę głównych nurtów XX wieku. Prof. Krzysztof Kłosiński Marcin Rychlewski (ur. 1972) - pracuje w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Interesuje się związkami pomiędzy literaturą a sztuką awangardową, kulturą rocka oraz mechanizmami współczesnego rynku wydawniczego. Autor książki Walka na słowa. Polemiki literackie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych (2004), współautor i współredaktor książek zbiorowych: Po co nam rock? Między duszą a ciałem (2003) i Kontrkultura. Co nam z tamtych lat? (2005). Publikował między innymi w „Tekstach Drugich", „Przestrzeniach Teorii", „Kulturze Współczesnej" i „Kulturze Popularnej". Wyróżniony w konkursie K. i M. Górskich (2005). Wkrótce ukaże się jego kolejna książka - Literatura i sztuka nowoczesna.
  10. Na Uniwersytecie Jana Gutenberga w Moguncji przeprowadzono pierwsze na świecie badania dotyczące wygody czytania książek papierowych, e-booków oraz książek elektronicznych wyświetlanych na ekranie tabletu. E-booki i inne typy książek elektronicznych odgrywają coraz ważniejszą rolę na światowym rynku. Jednak w Niemczech klienci są szczególnie sceptyczni w odniesieniu do czytników książek elektronicznych i e-booków. Nasze badania miały pokazać, czy istnieją rzeczywiste powody tego sceptycyzmu - stwierdził autor badań, profesor Stephan Fussel. Badania dają nam naukowe podstawy do odrzucenia szeroko rozpowszechnionej opinii, jakoby czytanie z ekranu niosło ze sobą negatywne skutki. Nie ma czegoś takiego jak zderzenie kultur czytania - dodaje uczony. Niemal wszyscy uczestnicy badań mówili, że najbardziej lubią czytać książki w postaci papierowej. Była to dominująca subiektywna odpowiedź, jednak nie potwierdziły jej wyniki badań - stwierdził profesor Matthias Schlesewsky. Z badań wynikało bowiem, że informacje czytane na ekranie tabletu są łatwiej przyswajane niż wówczas, gdy są odbierane z drukowanej książki czy czytnika książek elektronicznych. Ponadto okazało się, że starsze osoby czytają szybciej, gdy korzystają z tabletów. U osób młodszych takiej zależności nie zauważono. Subiektywne odczucia dotyczące różnicy pomiędzy czytnikami książek a książkami również nie znalazły odbicia w wynikach badań. Uczestnicy eksperymentów stwierdzali bowiem, że wygodniej czyta im się książkę drukowaną, tymczasem naukowcy nie zauważyli żadnej różnicy. Subiektywne preferencje dla druku nie znalazły odbicia ani w szybkości czytania, ani w przyswajaniu informacji - mówi Schlesewsky. Badania prowadzono na dwóch grupach: młodszych i starszych dorosłych. Każdy z uczestników czytał różne teksty o różnych poziomach trudności. Miał do dyspozycji drukowaną książkę, Kindle'a oraz iPada. Wyniki były zbierane dzięki pomiarom ruchów oczu oraz za pomocą EEG. Badania były współorganizowane przez stowarzyszenie niemieckich wydawców i księgarzy.
  11. Amerykańscy wydawcy mają poważny problem. Amazon zdecydował się na bezpośrednią konkurencję z nimi. Internetowy gigant postanowił, że nie ograniczy się tylko do sprzedawania książek. Firma zaczęła podpisywać umowy bezpośrednio z autorami i ma zamiar samodzielnie wydawać książki zarówno w formie papierowej jak i elektronicznej. Pierwszym autorem, z którym podpisano umowę, jest Tim Ferris. Później dołączyła do niego aktorka i reżyser Penny Marshall, która ponoć dostała za swoje wspomnienia 800 000 dolarów. Wydawcy mówią, że Amazon bardzo usilnie przekonuje ich najlepszych autorów do zmiany dotychczasowego wydawcy. Wszyscy boją się Amazona. Jeśli prowadzisz księgarnię, to już od pewnego czasu Amazon jest twoim konkurentem. Jeśli zaś jesteś wydawcą, to pewnego dnia się budzisz i okazuje się, że Amazon konkuruje też i z tobą. Jeśli jesteś agentem, Amazon może zabrać ci źródło utrzymania, bo podpisuje umowy bezpośrednio z autorami i nie potrzebuje pośredników. To stara strategia: dziel i rządź - mówi Richard Curtis, agent i wydawca książek elektronicznych. Russel Grandinetti, jeden z menedżerów Amazona, zauważa, że jedynymi osobami niezbędnymi na rynku czytelniczym są autor i odbiorca. Wszyscy inni mogą zarobić na interakcji pomiędzy nimi, ale mogą też i stracić. Na razie wiadomo, że jeszcze przed końcem bieżącego roku Amazon opublikuje 122 książki. Nie wiadomo z iloma autorami, na ile książek i na jakich warunkach podpisano już umowy.
  12. British Library podpisała z Google'em umowę, na podstawie której do sieci trafi 250 000 tekstów. Dzięki temu internauci zyskają bezpłatny dostęp do dzieł, które powstały w latach 1700-1870. Realizacja projektu digitalizacji zajmie całe lata, a jego koszty pokryje Google. Użytkownicy będą mieli dostęp do tekstów zarówno ze strony Google'a, jak i British Library. Będą mogli wyszukiwać, czytać i kopiować teksty. Jednymi z pierwszych dzieł, które trafią do sieci będzie pamlet ośmieszający królową Marię Antoninę oraz pochodzące z 1858 roku plany jednej z pierwszych łodzi podwodnych, nakreślone przez hiszpańskiego wynalazcę Narciso Nonturiola. Wspomniane 250 000 dzieł to niewielki ułamek zbiorów British Library. Zgromadziła ona bowiem 150 000 000 dzieł, w tym tak niezwykłe jak Diamentowa Sutra - najstarsza zachowana w całości książka drukowana - czy Kodeks Synajski, najstarszy manuskrypt Biblii.
  13. Julian Assange, założyciel Wikileaks, podpisał umowy na publikację swojej autobiografii. Opiewają one w sumie na 1,3 miliona dolarów. Assange poinformował, że dostanie 502 000 USD od brytyjskiego wydawnictwa Canongate Books Ltd. oraz 800 000 dolarów od amerykańskiego Alfred A. Knopf, które jest częścią znanego Random House. "Nie chcę pisać tej książki, ale muszę. Przeznaczyłem już 200 000 funtów na wydatki związane ze swoją obroną. Muszę nadal się bronić i zapewnić Wikileaks finansowanie" - powiedział Assange. Pojawiły się pogłoski, że książka ma zostać ukończona w marcu. Przedstawiciele żadnego z wymienionych wydawnictw nie chcieli komentować tych doniesień. Brytyjska firma Canongate to niewielki, niezależny wydawca z Edynburga. W roku 2006 zdobyła ona prawa do publikacji dwóch książek senatora Obamy. Pół roku później senator ogłosił start w wyborach prezydenckich. Canongate zapłaciło za prawa do publikacji po kilkadziesiąt tysięcy funtów za każdy tytuł.
  14. Doktor Jakob Nielsen z Nielsen Norman Group, firmy konsultingowej specjalizującej się w rozwoju produktów, porównał tempo czytania 24 osób, które używały Kindle 2, iPada, monitora komputerowego oraz książki papierowej. Badania pokazały, że czytanie z papieru przebiega o 10,7% szybciej niż czytanie z tabletu. Mimo to użytkownicy przedkładali czytnik książek nad książkę papierową. Najbardziej znienawidzonym urządzeniem do czytania książek jest zaś monitor komputerowy. Do badań wybrano 24 osoby, które lubiły czytać i często czytały. Na każdej z czterech platform mieli oni przeczytać różne opowiadania Hemingwaya. Mierzono czas oraz badano zrozumienie treści. Średnio przeczytanie opowiadania zajmowało użytkownikom 17 minut i 20 sekund. Poziom zrozumienia tekstu był identyczny dla każdej platformy. Jednak papierowe książki były czytane najszybciej. Jak informuje Nielsen, przeczytanie opowiadania z iPada zajmowało badanym o 6,2% czasu więcej, a z Kindle'a 2 - o 10,7% czasu więcej. Nie podano statystyk dotyczących monitora komputerowego. Badanych poproszono też, by w skali od 1 do 7 ocenili, na ile lubią korzystać z każdego formatu do zapoznawania się z treścią. iPad uzyskał 5,8 punktu, Kindle 2 zdobył 5,7, a książka drukowana 5,6 punktu. Od całości wyraźnie odstawał monitor komputerowy, który zdobył jedynie 3,6 pkt. Uczestnicy eksperymentu zauważyli też, że czytanie z monitora kojarzy im się z pracą. Z kolei książka drukowana kojarzyła się z większym relaksem niż korzystanie z urządzenia elektronicznego.
  15. Piractwo, dotychczas gnębiące przemysł filmowy i muzyczny, w pełni dotknęło też rynek książki elektronicznej. Najbardziej poczytni autorzy cieszą się też największym "wzięciem" wśród piratów. Gdy w serwisie Amazon.com ukazała się elektroniczna wersja powieści Dana Browna "The Lost Symbol", w ciągu dwóch dni sprzedano jej więcej niż wersji papierowej. Jednak sukces miał swoją cenę. W ciągu 24 godzin po premierze, w Sieci zaczęły krążyć nielegalne kopie książki. Z miejsc takich jak Rapidshare czy BitTorrent zostały one pobrane więcej niż 100 000 razy. Wraz z rosnącym zainteresowaniem książką elektroniczną, rośnie też piractwo. Jak podaje Stowarzyszenie Amerykańskich Wydawców w drugim kwartale 2009 roku wartość sprzedanych książek elektronicznych wyniosła 37 milionów dolarów. To trzykrotnie więcej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego. Są to jednak tylko szacunkowe dane, gdyż wielu wydawców, w obawie przed piractwem, nie chce udzielać podobnych informacji. Branża wydawnicza jest w tej dobrej sytuacji, że może czerpać z doświadczeń przemysłu muzycznego i filmowego. Lata walki z piractwem przyniosły bowiem z pewnością odpowiedź na jedno pytanie - wiadomo, które metody są nieskuteczne. Skutecznej wciąż nie opracowano, chociaż przykład serwisu iTunes pokazuje, że mimo piractwa można odnieść sukces. Wydawcy wciąż jednak nie rozpoczęli poważnej dyskusji o problemie. Niektórzy z nich będą zapewne przygotowywali wydania elektroniczne na całe tygodnie po wydaniach papierowych. Tak uczyniła firma Simon & Schuster z książką "Under the Dome" Stephena Kinga, chociaż w tym wypadku chodziło o obawę, by tańsza wersja elektroniczna nie zaszkodziła sprzedaży edycji papierowej. Inni, jak J.K. Rowling, w ogóle odmawiają zgody na wydawanie swoich dzieł w wersjach elektronicznych. Książka elektroniczna ma jednak i tę zaletę dla wydawców, że, jak wynika ze wstępnych badań, osoby ją kupujące nabywają więcej dzieł, niż miłośnicy tradycyjnych papierowych wydawnictw.
  16. Google oświadczyło, że nie będzie skanowało i publikowało w sieci żadnych książek europejskich autorów, które są wciąż sprzedawane. W ten sposób wyszukiwarkowy gigant częściowo uwzględnił zastrzeżenia autorów i wydawców ze Starego Kontynentu, którym nie podobało się, że dzieła takie mają być dostępne w cyfrowej bibliotece Google'a bez pytania o zdanie właścicieli praw do nich. Książki takie mogą trafić do biblioteki Google'a o ile ich autor sobie tego zażyczy. Przypomnijmy, że Google zawarł z amerykańskimi wydawcami umowę, na podstawie której firma będzie skanowała i udostępniała w Sieci dzieła, do których autorskie prawa majątkowe wygasły, które nie są już drukowane lub też dzieła osierocone, w przypadku których właścicieli praw jest trudno ustalić. Początkowo koncern próbował objąć tą umową wszystkie dzieła znajdujące się w amerykańskich bibliotekach. To wywołało sprzeciw europejskich posiadaczy praw autorskich, których książki nie są już wydawane lub też nigdy nie były wydawane w Stanach Zjednoczonych. Google obiecał też, że w radzie zarządzającej Books Rights Registry zasiądą dwie osoby spoza USA, a ich głównym zadaniem będzie ustalanie właścicieli praw autorskich i dopilnowanie, by otrzymywali wynagrodzenie od Google'a. Ocenia się, że w europejskich bibliotekach książki osierocone oraz dłużej niewydawane stanowią około 90% zbiorów. Jednak w Europie prawo autorskie jest bardziej restrykcyjne niż w USA. Ponadto w UE nie obowiązuje jednolite prawo, przez co podpisanie przez Google'a umowy z europejskimi wydawcami jest niezwykle trudne. Books Rights Registry będzie zarabiał na sprzedaży samych książek lub też z reklam. Zarobione pieniądze będą dzielone w stosunku 63:37. Większość otrzymają właściciele praw autorskich.
  17. Amazon, Yahoo! i Microsoft utworzą Open Book Alliance, które ma przeciwstawić się zagrożeniu jakie, ich zdaniem, stwarza tworzona przez Google'a ogólnoświatowa cyfrowa biblioteka. Wspomniane firmy będą współpracowały z Internet Archive, które od początku sprzeciwia się pomysłowi Google'a. Jego twórca, Brewster Kahle, obawia się bowiem, że jeśli Google dopnie swego, w Internecie będzie istniała tylko jedna biblioteka. Musimy tutaj przypomnieć, że w ubiegłym roku Google zawarł ugodę z amerykańskimi wydawcami. Na jej podstawie firma zobowiązała się do utworzenia Book Rights Registry, w której będą mogli rejestrować się wydawcy i autorzy, by otrzymać wynagrodzenie. Opłata za korzystanie z książek będzie dzielona w stosunku 70:30. Większą część otrzymają właściciele praw autorskich, mniejszą - Google. Duże kontrowersje wzbudza też fakt, że wyszukiwarkowy gigant zyskał prawo do publikacji tzw. dzieł osieroconych, czyli takich, w przypadku których właściciele praw nie są znani. Ocenia się, że tego typu książki stanowią 50-70% dzieł opublikowanych po 1923 roku. Ugoda wywołała burzę, gdyż wynika z niej, że Google nie ma obowiązku pytać nikogo o zdanie na publikowanie książek. Może zeskanować np. książkę polskiego autora, która znajduje się w zbiorach którejś z amerykańskich bibliotek. To właściciel praw do dzieła musi ewentualnie poinformować Google'a, że chce, by firma dzieliła się z nim zarobionymi pieniędzmi lub też, że nie życzy sobie, by Google publikowało jego dzieło. W ubiegłym roku porozumienie zostało skrytykowane przez polskich autorów i wydawców. Dyrektor Biblioteki Narodowej mówił wówczas, że wielkie wątpliwości budzi fakt, iż na podstawie umowy pomiędzy koncernem a organizacjami wydawców w jednym kraju zostaje naruszone, odmienne przecież od amerykańskiego, prawo w innych krajach. Google usprawiedliwia się twierdząc, że dla firmy byłoby dużym problemem samodzielne określanie sytuacji prawnej poszczególnych dzieł, dlatego też to właściciele praw powinni zgłaszać się do Google'a i wszystko wyjaśniać. Internet Archive obawia się, że pomysł Google'a doprowadzi do monopolizacji cyfrowej książki. Sposoby, które wypracowaliśmy od czasu oświecenia, otwarty dostęp, wsparcie dla bibliotek, najróżniejsze typy organizacji, różne sposoby dystrybucji, mogą teraz zostać zmienione, przepakowane i sprzedane - mówi Kahle. Należące do niego Internet Archive zeskanowało dotychczas ponad 1,5 miliona tekstów i udostępnia je za darmo. Właściciele praw do dzieł mają czas do 4 września bieżącego roku. Wówczas zakończy się proces rejestracji w Book Rights Registry. Później nie będzie można ani otrzymać pieniędzy, ani wyrazić sprzeciwu wobec publikowania swojego dzieła. Pomysł Google wzbudza nie tylko obawy związane z prawami autorskimi i monopolizacją rynku. Organizacje takie jak Electronic Frontier Foundation czy Consumer Watchdog chcą, by Google zapewnił, iż w żaden sposób nie będzie zbierał i przechowywał danych o tym, co użytkownicy czytają.
  18. Google i amerykańskie organizacje broniące praw autorów oraz wydawców książek zawarły porozumienie, które ma być takim przełomem na rynku księgarskim, jakim dla rynku muzycznego było pojawienie się iTunes. Spór pomiędzy Stowarzyszeniem Amerykańskich Wydawców (Association of American Publishers) oraz Gildią Autorów (Authors Guild) a Googlem zbliża się ku końcowi. Rozpoczął się on w 2005 roku, kiedy wspomniane organizacje oskarżyły wyszukiwarkowego giganta o naruszenie praw autorskich. Google skanował bowiem książki i udostępniał ich fragmenty w Internecie. Po pojawieniu się pozwu firma Page'a i Brina nieco spowolniła swoje działania, ale nie zrezygnowała z nich całkowicie. Obecnie obie strony sporu zawarły ugodę. W jej ramach Google zobowiązał się wydać 125 milionów dolarów. Pieniądze zostaną przeznaczone na stworzenie Book Rights Registry, część z nich otrzymają autorzy i wydawcy, których prawa zostały naruszone, a część będzie przeznaczona na badania mające na celu powstanie technologii ułatwiającej dostęp do książek on-line. Ugodę musi jeszcze zatwierdzić Sąd Okręgowy z Nowego Jorku. Umowa zawiera też punkt mówiący o "zgodzie na niezgadzanie się". Postanowiono w nim, że Gildia Autorów i Stowarzyszenie Wydawców nie wyrażają zgody na użycie przez Google'a obecnie drukowanych dzieł i sprawa ta będzie przedmiotem dalszych ustaleń. Zgodzono się jednak na szeroko zakrojoną współpracę. Obie strony są jednak z ugody zadowolone. Obejmuje ona bowiem większość książek, gdyż na bieżąco w księgarniach jest dostępna tylko niewielka część dzieł, które powstały. Te właśnie książki, których nakłady nie są wznawiane, zostaną udostępnione w Book Rights Registry. Internauci będą mogli wyszukać konkretne dzieło i zyskają dostęp do jego fragmentów. Zyskają też możliwość zakupu książki w formie elektronicznej lub zamówienia jej wersji wydrukowanej. Książki będzie można też odnajdować za pomocą wyszukiwarki google.com. Zainteresowanie wyrażają nie tylko wydawcy i autorzy. Projekt popierają też uniwersytety, a organizacje autorów i wydawców z innych krajów rozważają przystąpienie do niego. Nie wszyscy jednak chwalą działania Google'a. Brewster Kahle, założyciel Internet Archive, który wraz z Yahoo, Microsoftem i 135 bibliotekami tworzy Open Content Alliance, mówi, że to, co robi Google prowadzi do monokultury. Jedna firma próbuje być systemem bibliotecznym. To nie jest dobre dla społeczeństwa, które szanuje wolność wypowiedzi. Lepiej mieć ogólnoświatową sieć niż biblioteczny iTunes - stwierdził Kahle.
  19. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z korzyści, jakie przynosi czytanie książek. Naukowcy z Duke Children's Hospital przeprowadzili pierwszy w historii eksperyment, z którego wynika, że czytanie odpowiednich lektur może pomagać w... chudnięciu. Małym pacjentkom w wieku 9-13 lat, które leczyły otyłość, dano do czytania powieść "Lake Rescue". To książka, która została napisana specjalnie tak, by propagować wśród dzieci zdrowy tryb życia. Można w niej znaleźć liczne porady dotyczące odpowiedniego odżywiania się i dbania o swoją wagę. Po sześciu miesiącach od przeprowadzenia eksperymentu okazało się, że wśród 31 dziewczynek, które czytały "Lake Rescue" zauważono znaczący spadek wskaźnika BMI. Zmniejszył się on o 0,71%, gdy tymczasem w grupie kontrolnej 14 dziewczynek zanotowano wzrost BMI o 0,05%. Dokor Sarah Armstrong, dyrektor w Duke's Healthy Lifestyles Program mówi: Nie pamiętam już ile razy, jako pediatra, zalecałam rodzicom, by kupili książkę, która może zawierać dobre porady. Ale nigdy nie byłam w stanie wskazać żadnych badań naukowych, które potwierdziłyby moje zalecenia. To pierwsze studium, które pokazuje, że odpowiednia lektura może mieć pozytywny wpływ na zmianę stylu życia wśród młodych dziewcząt. Otyłość to coraz poważniejszy problem w USA. Już 16% osób w wieku 6-19 lat ma nadwagę lub jest otyłych. To trzykrotnie więcej niż w roku 1980. Co gorsza, wiele sposobów leczenia otyłości nie działa lub też związana jest z poważnym ryzykiem. Wymagają one bowiem zażywania lekarstw mających skutki uboczne, bądź też interwencji chirurgicznej.
  20. Wydawnictwo Flashbook.pl w ramach prowadzonej przez siebie akcji Hiperksiazka.pl postanowiło zbadać, w jaki sposób internauci postrzegają książki. Wyniki mogą zaskakiwać, szczególnie w dobie niemalże powszechnego zachwytu Wikipedią i podobnymi projektami. Okazało się, że aż 76% ankietowanych uważa książki za bardziej wiarygodne od Internetu źródło informacji. Sieć jest jedynie dla 13% sprawdzonym i zaufanym źródłem. Jednak nie we wszystkim książka jest lepsza od Sieci. Dla 93% ankietowanych Internet ma tę przewagę, że łatwiej znaleźć w nim informacje. Ponadto Sieć proponuje bardziej atrakcyjny przekaz i większą łatwość w poruszaniu się po treści. Z kolei książka zapewnia, zdaniem większości, bardziej przyjemny kontakt, a jej dodatkową zaletą jest fakt, że można z niej korzystać w dowolnym miejscu.
  21. Większość polskich miast wygląda jak wielki plac budowy. Pomijając kwestię utrudnień komunikacyjnych, rozkopany krajobraz wcale nie wygląda zachęcająco. Przedstawiciele władz Kansas City w amerykańskim stanie Missouri wpadli na ciekawy pomysł, czasowo przemieniając ogrodzenie w ogromną biblioteczną półkę. Przejeżdżając obok, można się poczuć jak Guliwer w krainie olbrzymów. O tym, jakie tytuły trafią na ścianę, zadecydowali sami mieszkańcy. Mieli zagłosować na książki, które najtrafniej opisują lokalną społeczność i jej gusta. Swoją drogą, to ciekawy pomysł na zbadanie stanu czytelnictwa... Na ogrodzeniu budowy znalazły się zarówno pozycje klasyczne, np. Romeo i Julia Szekspira czy kryminał Mary Higgins Clark, jak i nowsze bestsellery, m.in. Władca pierścieni Tolkiena i Cyfrowa twierdza Dana Browna. W doborowym towarzystwie nie mogło, oczywiście, zabraknąć J.R. Rowling i jej Harry'ego Pottera.
  22. Dom aukcyjny Wilkinson's Auctioneers w Doncaster organizuje sprzedaż spowitego legendą dokumentu. Chodzi o XVII-wieczną książkę o ojcu Henrym Garnecie, jednym z uczestników spisku prochowego, czyli zamachu na króla Anglii i Szkocji Jakuba I. Jest ona ponoć oprawiona w skórę samego duchownego. Niektórzy dostrzegają nawet na okładce zarys twarzy. Książka ma długi i zawiły tytuł: A True and Perfect Relation of the Whole Proceedings against the Late Most Barbarous Traitors, Garnet a Jesuit and his Confederats. Robert Baker, królewski drukarz, wykonał ją w miesiąc po egzekucji księdza. Przypomnijmy, że nieudany zamach przeprowadzono 5 listopada 1605 roku. Trudno przewidzieć, za ile uda się sprzedać dzieło. Może będzie to tysiąc funtów, może tylko kilkaset. Po prostu nie wiemy. Sid Wilkinson podkreśla, że nigdy nie licytował czegoś tak unikatowego, chociaż wykonywanie książek ze skóry skazanego wcale nie było takie rzadkie. Garnet nie brał aktywnego udziału w spisku. Był jedynie spowiednikiem wichrzycieli i w ten sposób wtajemniczono go sprawę. Podczas procesu uznano go za winnego zdrady i stracono w maju 1606 roku.
  23. Isabelle Dinoire, pierwsza na świecie osoba z przeszczepioną twarzą, napisała książkę o swoim życiu po zabiegu. Premiera Pocałunku Izabeli (Le Baiser d'Isabelle) miała we Francji miejsce w zeszły czwartek (4 października). Tytuł jest nieprzypadkowy, ponieważ 40-letnia kobieta wyznaje, że nauczyła się już od nowa mówić i jeść, pocałunek jest jednak największym ze wszystkich wyzwań, z którym sobie jeszcze dotąd nie poradziła. Lekarze wątpią, czy będzie kiedykolwiek w stanie cmoknąć kogoś w policzek czy usta, ale Isabelle jest uparta... Kobieta opowiedziała filozof Noëlle Châtelet o dziwnym uczuciu wywoływanym przez dotykanie od wewnątrz czyichś ust. I o odkryciu ciemnych włosów wyrastających na brodzie. W ten sposób Dinoire dowiedziała się, że dawczyni jej nowej twarzy była brunetką. Wie, że to ona ożywia przeszczepione tkanki, ale włoski nie należą do niej, lecz do zmarłej. Jak pamiętamy z relacji mediów sprzed 2 lat, Francuzka straciła usta i nos w wyniku pogryzienia przez własnego psa. W książce wyjaśnia okoliczności tego zdarzenia. Po okropnym tygodniu zażyła dużą dawkę leków nasennych. Chciała zapomnieć o stresie i nieprzyjemnościach, odbierając sobie życie. Medykamenty podziałały znieczulająco, stąd właściwie przez przypadek zorientowała się, że nie ma części twarzy. Gdy się ocknęła, chciała zapalić papierosa. Wtedy zauważyła krew i leżącą obok siebie skundloną labradorkę Tanyę. Kiedy zerknęła do lustra, jej oczom ukazał się przerażający widok. Brakowało sporej części nosa i ust, dlatego zęby oraz dziąsła były całkowicie odsłonięte. Isabelle nie ma żalu do psa. Utrzymuje, że w jej przekonaniu zwierzę chciało ją uratować. Czuje więź z kobietą, której zawdzięcza twarz. Obie chciały popełnić samobójstwo, a jednej z nich się to udało... Na początku Dinoire jadła, siedząc naprzeciw lustra. Nie miała czucia w ustach, dlatego nie dało się w inny sposób kontrolować ich działania. Temperaturę zjadanych pokarmów określała poprzez dotykanie palcami. W snach Francuzka ma swoją poprzednią twarz. Nie chce zmieniać dowodu tożsamości ze zdjęciem sprzed lat Gdyby się do tego posunęła, miałaby poczucie, że stara tożsamość zniknęła. A na to nie może pozwolić. Jeszcze przed operacją kupiła nowego psa, który lizał jej uszy, ale nigdy nie pokrytą bliznami brodę czy nos. Co pewien czas Isabelle przykłada dłoń do twarzy, by się upewnić, że nadal tam jest.
  24. Rada Miejska Rzymu wprowadziła nową usługę, pozwalając czytelnikom przeszukiwać zasoby 35 bibliotek publicznych za pomocą SMS-ów. Wystarczy wysłać wiadomość tekstową pod wskazany numer i w ciągu 48 godzin otrzymamy odpowiedź na zadane pytanie. Dowiemy się w ten sposób, w którym oddziale znajduje się poszukiwana książka, płyta czy film oraz w jakich godzinach placówka jest otwarta. Można się też skonsultować z bibliotekarzem. Konstrukcja SMS-ów nie jest jednak dowolna. Aby zapytać o konkretną rzecz, trzeba wpisać odpowiednie słowo: 1) autore (gdy szukamy czegoś po autorze), 2) titolo (przy poszukiwaniach na podstawie tytułu), 3) orario (pytania dotyczące wybranego oddziału) lub 4) biblioteche (odesłana zostanie kompletna lista miejskich bibliotek publicznych).
  25. Po raz pierwszy od czasu ogłoszenia swojego planu dotyczącego zeskanowania setek tysięcy światowych dzieł, Google ujawnił tygodniowe wyniki poszukiwania książek przez internautów. Okazuje się, że najchętniej czytanymi dziełami były: Koran, przewodnik po kwiatach tropikalnych, podręcznik budowy robotów, książka o operacjach giełdowych oraz dzieło Noama Chomsky’ego, będące krytyką amerykańskiej polityki zagranicznej. Ogłoszenie wyników przez Google’a zbiegło się z targami książki we Frankfurcie. Google wciąż ma problemy z właścicielami praw autorskich, którzy oskarżają koncern o ich naruszanie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...