Jump to content
Forum Kopalni Wiedzy

Search the Community

Showing results for tags 'muzyka'.



More search options

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Found 63 results

  1. Popularny pogląd mówi, że słuchanie muzyki zwiększa kreatywność. Jednak badania przeprowadzone przez psychologów z brytyjskich University of Central Lancashire, Lancaster University oraz szwedzkiego Uniwersytetu w Gavle pokazują, że wpływ muzyki na kreatywność jest negatywny. Osoby biorące udział w eksperymencie zostały postawione przed problemami, których rozwiązanie wymagało kreatywności werbalnej. Jednocześnie w tle puszczano muzykę. Okazało się, że muzyka w tle „znacząco upośledza” zdolność ludzi do wykonania zadań wymagających kreatywności słownej. Co interesujące, takiego negatywnego wpływu nie zauważono, gdy w tle był szum typowy dla biblioteki lub było cicho. Na przykład w ramach eksperymentów badanym pokazywano trzy wyrazy (np. dress, dial, flower), a ich zadaniem było znalezienie takiego jednego skojarzonego z nimi wyrazu, który pozwalał na stworzenie innego znanego słowa. W tym przypadku wyrazem takim był „sun”, a tworzone słowa to „sundress”, „sundial” i „sunflower”. Zadanie było wykonywane albo przy odgłosach typowych dla biblioteki, albo gdy w tle puszczano jeden z trzech rodzajów muzyki – muzykę z nieznanym badanym tekstem w obcym języku, muzykę instrumentalną bez śpiewu, muzykę ze znanym tekstem. Znaleźliśmy silne dowody na to, że gdy w tle puszczano muzykę to, w porównaniu z ciszą, znacząco ograniczała ona możliwości badanych, mówi doktor Neil McLatchie z Lancaster University. « powrót do artykułu
  2. Leki na nadciśnienie działają silniej u pacjentów, którzy po ich zażyciu słuchają muzyki. Najlepsza do tego celu wydaje się muzyka klasyczna. Brazylijsko-brytyjski zespół spekuluje, że muzyka oddziałuje na układ parasympatyczny, zwiększając wchłanianie leku. Zaobserwowaliśmy, że muzyka poprawiała tętno i działanie leków przeciwnadciśnieniowych przez mniej więcej godzinę od ich zażycia - opowiada prof. Vitor Engrácia Valenti z Uniwersytetu Stanowego São Paulo w Marílii (UNESP Marília). Parę lat temu naukowcy z UNESP Marília zaczęli badać wpływ muzyki na serce w warunkach stresu. Stwierdzono m.in., że muzyka klasyczna obniża tętno. Zaobserwowaliśmy, że muzyka klasyczna pobudza układ parasympatyczny i zmniejsza aktywność układu sympatycznego. Układy parasympatyczny i sympatyczny (in. przywspółczulny i współczulny) są działającymi przeciwstawnie podukładami autonomicznego układu nerwowego. Przywspółczulny odpowiada za odpoczynek i poprawę trawienia, zaś współczulny za mobilizację organizmu. Bazując na wstępnych spostrzeżeniach, naukowcy postanowili sprawdzić, jak stymulacja muzyczna oddziałuje na zmienność rytmu zatokowego w codziennych sytuacjach, np. w ramach terapii nadciśnienia. Wcześniejsze badania wykazały, że muzykoterapia wywiera znaczący pozytywny wpływ na ciśnienie u pacjentów z nadciśnieniem. Nie było jednak jasne, czy muzyka może modulować oddziaływanie leków na zmienność rytmu zatokowego, a także na ciśnienia skurczowe i rozkurczowe - zaznacza Valenti. W najnowszym eksperymencie wzięło udział 37 osób z dobrze kontrolowanym nadciśnieniem. Pacjenci leczyli się od 6 miesięcy do 1 roku. Pomiary tętna i ciśnienia przeprowadzano 2-krotnie (w losowych dniach) w odstępie 48 godzin. Jednego dnia po zażyciu doustnego leku ochotnicy przez godzinę słuchali muzyki instrumentalnej przez słuchawki (głośność cały czas była taka sama). Innego dnia badani przechodzili ten sam protokół, ale słuchawki nie były włączone. Zmienność rytmu zatokowego mierzono w spoczynku 10 min przed połknięciem tabletki, a także 20, 40 i 60 min od zażycia leku. Analiza danych wykazała, że gdy pacjenci słuchali muzyki, tętno spadało znacząco w porównaniu do protokołu kontrolnego. Podczas słuchania muzyki ciśnienie także silniej reagowało na leki. Jedna z hipotez wysnutych przez autorów publikacji z pisma Scientific Reports jest taka, że muzyka stymuluje układ parasympatyczny, zwiększając aktywność układu trawiennego. To zaś przyspiesza wchłanianie leków, zwiększając ich wpływ na tętno. « powrót do artykułu
  3. Wykształcenie i doświadczenie muzyczne mają biologiczny wpływ na proces starzenia. Dotąd zakładano, że związane z wiekiem opóźnienia w procesie czasowania neuronalnego są nieuniknione. Można je jednak wyeliminować lub skompensować właśnie dzięki "uprawianiu" muzyki. Naukowcy z Northwestern University mierzyli automatyczne reakcje mózgu starszych i młodszych muzyków oraz niemuzyków na dźwięki mowy. Okazało się, że starsi muzycy nie tylko wypadali lepiej od niezwiązanych z muzyką rówieśników, ale i odkodowywali dźwięk tak samo dokładnie i szybko jak młodsi niemuzycy. To wspiera teorię, że stopień, do jakiego aktywnie doświadczamy dźwięków w ciągu życia, wywiera pogłębiony wpływ na działanie naszego układu nerwowego - podkreśla Nina Kraus. Wytrenowany mózg jest w stanie częściowo przezwyciężyć związaną ze starzeniem utratę słuchu. Co więcej, pomaga nawet edukacja rozpoczęta w jesieni życia. Wcześniej Kraus wykazała, że doświadczenia muzyczne mogą kompensować ubytki pamięciowe i problemy ze słyszeniem mowy w hałaśliwym środowisku - dwie bolączki starszych osób. Jej laboratorium badało wpływ doświadczeń muzycznych na plastyczność mózgu w różnym wieku (zarówno w normalnej populacji, jak i wśród chorych z różnymi zaburzeniami). Kraus przestrzega, że wyniki najnowszych badań nie wskazują, że muzycy mają przewagę nad niemuzykami w każdym zakresie i ich neurony szybciej reagują na każdy dźwięk. Studium zademonstrowało, że doświadczenie muzyczne wybiórczo oddziałuje na czasowanie elementów dźwięku ważnych dla odróżnienia jednej spółgłoski od drugiej. Podczas oglądania filmu z napisami u 87 prawidłowo słyszących dorosłych, dla których angielski był językiem ojczystym, mierzono automatyczne reakcje nerwowe. Muzycy zaczęli się uczyć gry przed ukończeniem 9 lat i byli zaangażowani muzycznie przez całe życie. Niemuzycy kształcili się muzycznie 3 lata bądź mniej.
  4. W głośnym otoczeniu alkohol wydaje się słodszy, co może upośledzać zdolność oceny ilości wypitego piwa, wina czy drinków - przekonują brytyjscy psycholodzy. Dr Lorenzo Stafford z Uniwersytetu w Portsmouth jako pierwszy zajął się wpływem muzyki na zmianę postrzeganego smaku alkoholu. Ponieważ ssaki mają wrodzone upodobanie do słodyczy, zyskaliśmy przekonujące wyjaśnienie, czemu spożywamy więcej alkoholu w hałaśliwym środowisku. Choć przeprowadzone badania nie były zakrojone na szerszą skalę, mogą mieć duże znaczenie [nie tylko dla ludzi], ale i dla barów, przemysłu alkoholowego oraz lokalnych władz. W eksperymencie Stafforda badani mieli ocenić zestaw drinków o różnej zawartości alkoholu pod kątem mocy, słodyczy i goryczki. Zastosowano wobec nich zakłócenia o 4 poziomach natężenia: od braku rozpraszaczy po głośną muzykę typu klubowego, której towarzyszyło odczytywanie wiadomości. Okazało się, że drinki uznawano za znacznie słodsze, kiedy ochotnicy słuchali wyłącznie muzyki. To interesujące spostrzeżenie, bo wydawałoby się, że muzyka w połączeniu z powtarzaniem raz po raz newsa zadziała bardziej rozpraszająco na ocenę smaku. Wydaje się jednak, że nasz podstawowy zmysł smaku jest w jakiś sposób odporny na bardzo zakłócające warunki, ale wpływa na niego sama muzyka. Warto przypomnieć, że wcześniejsze badania wykazały, że gdy gra głośna muzyka, ludzie piją więcej i szybciej.
  5. Rewolucja rocka pozwala lepiej zrozumieć muzykę popularną, ale przede wszystkim - nas wszystkich, będących nieuchronnie spadkobiercami wydarzeń i tekstów kultury, które nadal rezonują we współczesności, choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Warto zapoznać się z alternatywną historią modernizmu w kulturze - rock to jedna z jego ostatnich autentycznych emanacji. Prof. Wojciech J. Burszta Książka Marcina Rychlewskiego jest samodzielnym, cennym i pomysłowym interdyscyplinarnym osiągnięciem badawczym, ale zarazem fascynującą lekturą, która urzeka swoją prostotą i dyscypliną. Jest to pierwsza tego rodzaju monografia rocka, odtwarzająca nie poszczególne aspekty zjawiska, na które dotąd kładziono akcent: jego niszowość czy rzekome przesłania ideologiczne, ale pewną - holistycznie ujętą - całość jego uwikłań w kulturę głównych nurtów XX wieku. Prof. Krzysztof Kłosiński Marcin Rychlewski (ur. 1972) - pracuje w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Interesuje się związkami pomiędzy literaturą a sztuką awangardową, kulturą rocka oraz mechanizmami współczesnego rynku wydawniczego. Autor książki Walka na słowa. Polemiki literackie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych (2004), współautor i współredaktor książek zbiorowych: Po co nam rock? Między duszą a ciałem (2003) i Kontrkultura. Co nam z tamtych lat? (2005). Publikował między innymi w „Tekstach Drugich", „Przestrzeniach Teorii", „Kulturze Współczesnej" i „Kulturze Popularnej". Wyróżniony w konkursie K. i M. Górskich (2005). Wkrótce ukaże się jego kolejna książka - Literatura i sztuka nowoczesna.
  6. Naukowcy z Rice University i Duke University twierdzą, że rezygnacja przez przemysł muzyczny z zabezpieczeń DRM może przyczynić się do zmniejszenia piractwa. Specjalizujący się w zagadnieniach marketingu profesorowie Dinah Vernik, Devavrat Purohit i Preyas Desal wykorzystali technikę modelowania statystycznego by sprawdzić, jak obecność lub brak DRM wpływa na wybory konsumentów. Stwierdzili, że co prawda obecność DRM czyni piractwo trudniejszym i bardziej kosztownym, jednak koszty te ponoszą wyłącznie legalni użytkownicy. Bowiem to oni używają zabezpieczonych nośników. Nielegalni użytkownicy nie są dotknięci tym problemem, gdyż pirackie kopie są pozbawione DRM - napisali uczeni. W wielu przypadkach DRM uniemożliwia legalnym użytkownikom zrobienie czegoś tak normalnego jak wykonanie kopii zapasowych muzyki. Dlatego też część konsumentów decyduje się na pirackie kopie - stwierdził profesor Vernik. Wbrew wynikom wcześniejszych badań, nowe symulacje pokazują, że usunięcie DRM może przyczynić się do zmniejszenia piractwa. W przeciwieństwie do poprzednich badań sprawdziliśmy wszystkie główne kanały dystrybucji muzyki. Analizując walkę konkurencyjną pomiędzy tradycyjnymi sprzedawcami, sprzedawcami muzyki cyfrowej oraz piratami, zyskaliśmy lepszy wgląd w działanie sił rynkowych - czytamy. Naukowcy zauważają też, że zmniejszenie piractwa nie musi oznaczać większych zysków dla właścicieli praw autorskich. Nasze analizy wykazały, że w pewnych warunkach może występować zarówno niski poziom piractwa jak i niskie dochody.
  7. Badacze z Australii odkryli rejon mózgu odpowiedzialny za rozpoznawanie znanych melodii. Zaskoczyło ich to, że spełnia on także ważną rolę w rozpoznawaniu sławnych twarzy. W studium prof. Johna Hodgesa z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii i doktorantki Sharpley Hsieh wzięło udział 27 pacjentów z demencją (ze zdiagnozowaną chorobą Alzheimera lub otępieniem semantycznym, w przypadku którego do wybiórczych postępujących zaburzeń językowych dołącza później otępienie) i 20-osobowa grupa kontrolna, czyli ludzie zdrowi. Naukowcy stwierdzili, że badani z demencją semantyczną (SD) nie są w stanie rozpoznać znanych melodii. Rezonans magnetyczny wykazał, że doszło u nich do znacznej atrofii przednich pól prawego płata skroniowego. Zlokalizowany za prawym uchem obszar powiązano kiedyś z rozpoznawaniem twarzy sławnych osób. U chorych z alzheimeryzmem nie stwierdzono atrofii tego obszaru. Problemy z dźwiękami nie ograniczają się tylko do popularnych utworów. Od dawna wiadomo, że pacjentom z SD sprawiają trudność odgłosy, z którymi spotykają się na co dzień. Jeśli usłyszą, dajmy na to, kumkającą żabę, nie mają pojęcia, co to jest – wyjaśnia jeden z członków zespołu dr Olivier Piguet z Neuroscience Research Australia. Dla odmiany, dysponujemy doniesieniami dotyczącymi osób z alzheimerem, które nawet na zaawansowanych etapach choroby nadal cieszą się muzyką. Chociaż mają oni określone kłopoty z pamięcią, ich zdolność zapamiętywania i rozpoznawania muzyki jest zachowana. To ważne dla rodziny i opiekunów, którzy mogą wykorzystać muzykę jako środek komunikacji i rozrywkę. Specjaliści z antypodów odtworzyli swoim ochotnikom m.in. Waltzing Matilda (piosenkę australijską wielokrotnie proponowaną na hymn narodowy), melodię Happy Birthday oraz motyw przewodni z Różowej pantery. Połączono je ze spreparowanymi na potrzeby eksperymentu utworami, utrzymanymi w tej samej tonacji i granymi w identycznym tempie, ale skomponowanymi z innej kombinacji nut. Zadanie badanych polegało na wskazaniu w parze powszechnie znanej melodii. Grupie kontrolnej udawało się to w 90% przypadków, chorym z alzheimerem niemal tak samo często, ale większość pacjentów z SD osiągała jedynie 60-proc. trafność. Tylko trzy osoby z ostatniej podgrupy osiągnęły lepsze rezultaty. Badanie MRI wykazało, że w porównaniu do reszty osób z demencją semantyczną, te trzy doświadczyły o wiele słabszej atrofii przednich pól prawego płata skroniowego. Ekipa poprosiła też badanych o wskazanie sławnej twarzy w 4-elementowym zestawie. Zaobserwowano silną korelację między wynikami w rozpoznawaniu znanych dźwięków a wynikami w testach wskazywania fizjonomii gwiazdy. Piguet uważa, że rejon za prawym uchem nie jest miejscem przechowywania przez mózg znanych dźwięków i twarzy, ale obszarem zaangażowanym w unikatowość. Gdyby jego przypuszczenia się potwierdziły, rejon ten uaktywniałby się także w odpowiedzi na znane krajobrazy, np. Wielki Kanion Kolorado, czy obiekty architektoniczne, w tym wieżę Eiffla.
  8. Wyniki studium specjalistów z Emory University sugerują, że aktywność mózgu nastolatków podczas słuchania nowych utworów może pomóc w przewidzeniu popularności danej piosenki. Niewykluczone, że podobny wybieg sprawdziłby się również w innych grupach wiekowych. Zademonstrowaliśmy naukowo, że można użyć, oczywiście do pewnego stopnia, neuroobrazowania danej grupy ludzi, by przewidzieć kulturalną popularność utworu - ujawnia Gregory Berns. W 2006 r. naukowcy z laboratorium Bernsa wybrali 120 utworów z MySpace'a. Wszystkie zostały nagrane przez stosunkowo mało znanych muzyków, którzy nie mieli podpisanych kontraktów z wytwórniami. Wysłuchało ich 27 osób w wieku od 12 do 17 lat (każdy utwór należało ocenić na skali od 1 do 5). Podczas sesji wykonywano im funkcjonalny rezonans magnetyczny. Pierwotnie dane zbierano w ramach studium dot. wpływu presji rówieśników na opinie nastolatków. Wykorzystano mało znane piosenki, by mieć pewność, że badani ich wcześniej nie znali. Trzy lata później Berns oglądał z dwiema nastoletnimi córkami "Idola". Zorientował się, że jedna z piosenek z zestawu z 2006 r. stała się w międzyczasie hitem. Ponieważ naukowcy dysponowali zapisem reakcji mózgowych, zacząłem się zastanawiać, czy moglibyśmy przewidzieć, że utwór będzie przebojem. Analiza porównawcza pokazała, że dane neurologiczne zapewniały istotny statystycznie wskaźnik przewidywalności popularności utworów (popularność mierzono sprzedażą w latach 2007-2010). To nie do końca prognostyk hitów, ale natrafiliśmy na znaczący związek między reakcją mózgu w tej grupie nastolatków a liczbą utworów, które się ostatecznie sprzedały. Wcześniejsze badania pokazywały, że reakcje mózgowych centrów nagrody - zwłaszcza kory okołooczodołowej i brzusznego prążkowia - pozwalają przewidzieć indywidualne wybory (ale tylko u osób, które poddano skanowaniu mózgu). Studium akademików z Emory University sugeruje, że wykorzystując odpowiedzi mózgu pewnej grupy, da się przewidzieć losy kulturalnego fenomenu w większej populacji (nawet w jej niebadanej części). Berns podkreśla, że ograniczeniem opisywanego badania jest niewielka liczebność próby. Warto jednak zwrócić uwagę, że w całości składała się z nastolatków, a to grupa wiekowa stanowiąca 20% klienteli sklepów muzycznych. Większość wykorzystanych w eksperymencie utworów to klapy. Świadczą o tym kiepskie wyniki sprzedaży. Tylko 3 piosenki spełniły branżowe kryteria hitu: sprzedano ponad 500 tys. ich egzemplarzy, włączając w to albumy z uwzględniającą je ścieżką dźwiękową oraz ściągnięcia plików muzycznych. Kiedy przedstawiliśmy dane w formie grafu, odkryliśmy "czuły punkt" sprzedaży rzędu 20 tys. jednostek. Reakcje mózgu pozwalały przewidzieć ok. 1/3 utworów, których sprzedaż ostatecznie przekroczy 20 tysięcy. Trend okazał się jeszcze silniejszy dla klap. Ok. 90% piosenek wywołujących słabą reakcję mózgu nastolatków nie przekraczało 20-tys. progu sprzedaży. Co ciekawe, gdy młodzież poproszono o ocenę na skali od 1 do 5, noty nie pokrywały się już z przyszłą sprzedażą utworów. Berns przypuszcza, że odpowiadają za to złożone zjawiska związane z oceną czegoś. Na ocenę wpływają zarówno uprzedzenia, jak i stosunek do ujawnienia osobistych preferencji eksperymentatorowi. Reakcji mózgu nie da się zaś zafałszować.
  9. Choć niekoniecznie dobrze wpływał na zdrowie gości restauracji czy klubów, dym papierosowy nie dopuszczał, by do ich nosów docierały pewne niemiłe wonie, np. potu, zużytego tłuszczu lub starego alkoholu. Teraz naukowcy myślą o wprowadzeniu przyjemnych, a zarazem maskujących zapachów, które skłaniałyby ludzi do tańczenia, a także poprawiałyby ogólną ocenę muzyki i całego wieczoru spędzonego w mieście (Chemosensory Perception). Dr Hendrik Schifferstein z Politechniki w Delft wspomina o urządzeniu do rozpylania zapachów, które dołączyłyby do wykorzystywanych obecnie do uzyskiwania pożądanej atmosfery świateł i dźwięków. Dla Holendrów ideałem jest wzbogacone doświadczenie wielozmysłowe. Nietrudno się domyślić, że jako potencjalna zachęta do wzrostu wydatków wzbudza ono zainteresowanie specjalistów od marketingu. Naukowcy przetestowali wpływ rozpylania 3 zapachów, które pasują do środowiska klubu nocnego. Odprężającą pomarańczę, stymulującą miętę i neutralną wodę morską zastosowano w trzech klubach z miast z rozrośniętą populacją studentów (każdą z woni wprowadzono w innym klubie). Obserwowano, jak dużo tańczono w mieszanych męsko-damskich grupach (klubowicze niedawno przekroczyli dwudziestkę). Osiemset czterdzieści dziewięć osób poproszono o wypełnienie krótkiego kwestionariusza. Pytano o ocenę wieczoru, muzyki i klubu, a także własnych emocji/nastroju. Okazało się, że wprowadzenie zapachów korzystnie wpłynęło na tańczenie, odczucie przyjemności, odbiór muzyki i nastrój; nie zaobserwowano różnic w efektach wywoływanych przez poszczególne wonie. Wystarczyło wyczuć którykolwiek zapach (pomarańczę, miętę albo wodę morską), by mieć większą ochotę na taniec, wyżej oceniać repertuar muzyczny i atmosferę klubu oraz mieć lepszy humor. Biorąc pod uwagę, że po rozpyleniu zapachu goście wyżej oceniali klub, byli bardziej rozbawieni, bardziej angażowali się w taniec, można oczekiwać, że wzbogacanie zapachowe otoczenia pozytywnie wpłynie na odsetek powracających oraz przyszłe wpływy klubów – uważa Schifferstein. Rozpylanie woni to doskonały sposób na wyróżnienie się z tłumu konkurujących lokali czy doprecyzowanie tożsamości marki. Holendrzy podkreślają, że należy pamiętać, by podczas kreowania doświadczenia wielozmysłowego zwracać uwagę na dopasowanie zapachu do stopnia stymulacji wzroku i słuchu. Wg nich, bardzo pobudzającą muzykę należy łączyć z równie pobudzającymi zapachami. Akademicy z Delft przekonują, że warto zaprojektować specjalny zapach dla klubów nocnych. W pewnych przypadkach byłby on czymś w rodzaju sygnatury lokalu, nic nie stoi też na przeszkodzie, by każdy właściciel mógł skorzystać z ogólnodostępnego zestawu zapachów wzmacniających poszczególne rodzaje doświadczeń. Wszystko zależałoby od liczby zgromadzonych, rodzaju muzyki, stopnia zmęczenia i upojenia alkoholowego oraz zamiarów samego właściciela. Schifferstein przyznaje, że już teraz innowacyjne kluby zatrudniają tzw. dżokejów zapachu, którzy generują w trakcie imprezy wiele zapachów, dopasowanych do odtwarzanej w danym momencie muzyki.
  10. Amazon, chcąc uspokoić obawy studiów nagraniowych, rozpoczął negocjacje w celu zawarcia z nimi umów licencyjnych. Firma uruchomiła przed dwoma dniami nowy serwis muzyczny. Amazon Cloud umożliwia słuchanie muzyki na dowolnym komputerze oraz smartfonach z systemem Android. Użytkownik musi najpierw wgrać muzykę na serwery Amazona, a później może z niej bez przeszkód korzystać. Każdy chętny otrzyma bezpłatnie 5 gigabajtów miejsca na dysku. Osoby, które kupią album w sklepie Amazona będą mogły korzystać z 20 GB przestrzeni dyskowej i przechowywać tam dowolne multimedia. Usługa może jednak budzić zastrzeżenia, gdyż daje jednoczesny dostęp do pliku aż pięciu osobom. To znaczy, że z utworu będzie mógł korzystać nie tylko jego właściciel. Podpisanie umów licencyjnych nie tylko uchroni Amazona przed ewentualnymi oskarżeniami ze strony koncernów nagraniowych ale również może przynieść firmie bardzo wymierne korzyści. Proponowany model, o ile się rozpowszechni, będzie wymagał olbrzymiej ilości miejsca na dyskach. Umowa ze studiami nagraniowymi umożliwiłaby np. rezygnację z przechowywania wielu kopii tego samego pliku i zastąpienie jej jedną kopią wysyłaną strumieniowo na każdy profil, który ma prawo do odsłuchu pliku.
  11. Głośne słuchanie muzyki przez słuchawki przez dłuższy czas może prowadzić do zmian neurofizjologicznych, utrudniając wyraźne rozróżnianie dźwięków, mimo że sam próg słyszenia się nie zmienił. Anomalie słuchowe dotyczą klarowności czy "żywości" dźwięków i nie można ich wychwycić za pomocą tradycyjnych testów audiologicznych, w ramach których pacjentowi demonstruje się w wyciszonym otoczeniu serię pojedynczych dźwięków. Autorami artykułu opublikowanego na łamach PLoS ONE są Hidehiko Okamoto i Ryusuke Kakigi z japońskiego Narodowego Instytutu Nauk Fizjologicznych oraz Christo Pantev i Henning Teismann z Uniwersytetu w Munsterze. Naukowcy badali reakcję mózgu na dźwięk, wykorzystując magnetoencefalograf (było to zatem badanie obiektywne). Zebrali dwie 13-osobowe grupy młodych dorosłych: jedna regularnie słuchała bardzo głośnej muzyki, a druga nie. Podczas oglądania filmu badani słuchali dźwięku o określonej częstotliwości (w tle występował więc szum). Okazało się, że niemożność odseparowania dźwięku od zakłóceń była o wiele silniej zaznaczona u miłośników głośnej muzyki. Co ciekawe, standardowe testy słuchu nie ujawniły różnic między grupami. Można powiedzieć, że słuchanie głośnej muzyki obciąża nerwy i układ słuchowy i może prowadzić do zmniejszenia zdolności odróżniania dźwięków, nawet jeśli wyniki testów słuchowych są prawidłowe, a sam badany nie jest świadom jakichkolwiek zmian – uważa dr Okamoto, która postuluje, by w głośnym otoczeniu nie podkręcać głośności, ale zastosować urządzenia do redukcji hałasu.
  12. Serwis muzyczny Spotify poinformował, że ma już milion subskrybentów w samej tylko Europie. To dobrze wróży mu na przyszłość tym bardziej, że jej twórcy, Martin Lorentzon i Daniel Ek, zebrali już od inwestorów 50 milionów USD na uruchomienie serwisu w Stanach Zjednoczonych. Z oferowanej na Spotify muzyki można korzystać w dwojaki sposób. Albo płacąc miesięczny abonament, albo też oglądając reklamy. Jednak dochody są generowane tylko przez tych użytkowników, którzy zdecydują się na rezygnację z reklam w zamian za opłacanie abonamentu. Być może Spotify znalazło sposób na poradzenie sobie na rynku. Wcześniejsze podobne inicjatywy upadały, jak słynny SpiralFrog, który oferował muzykę w zamian za oglądanie reklam. Pozyskanie milionowego użytkownika może też pomóc Spotify w uruchomieniu serwisu w USA. Data premiery ciągle się opóźnia, gdyż wielkie koncerny muzyczne nie wierzą w sukces takiego modelu biznesowego. Teraz Spotify może ich przekonać. Jeszcze w ubiegłym roku subskrybenci stanowili jedynie 7-8 procent korzystających ze Spotify. Teraz jest ich około 15%. Z serwisu regularnie korzysta około 6,7 miliona osób.
  13. Francuski rząd chce przekonać młodych ludzi w wieku 12-25 lat by kupowali muzykę, zamiast ją kraść. W tym celu rząd sięgnie do kieszeni podatników i będzie subsydiował zakupy. Młodzi Francuzi będą mogli za 25 euro kupić prepaidową kartę, której wartość opiewa na 50 euro. To pozwoli im na kupno plików za 50 euro. Różnicę w cenie pomiędzy zakupioną kartą a zakupioną muzyką wyrównają podatnicy. Chętni będą mogli kupić tylko jedną kartę w roku, a rząd w Paryżu ma nadzieję, że w ciągu dwóch lat sprzedanych zostanie milion kart. Z kieszeni podatników zostanie zatem wyciągnięte 25 milionów euro plus koszty organizacji i obsługi całego programu. Witryny sprzedające muzykę będą musiały brać udział w całym projekcie. Rząd chce, by obniżyły ceny, wydłużyły okresy subskrypcji i brały udział w kampanii marketingowej prepaidowych kart. Ponadto pojedyncza witryna nie będzie mogła otrzymać z prepaidowego programu więcej niż 5 milionów euro. Komisja Europejska zatwierdziła plan francuskiego rządu stwierdzając, że nie będzie on ograniczał konkurencyjności.
  14. Mediom udało się zdobyć nieco szczegółów na temat sklepu muzycznego Google'a, o którym mówi się od kilku miesięcy. Sklep ma być połączony z możliwością przechowywania posiadanej muzyki na serwerach Google'a. W samym sklepie najciekawszą opcją będzie niewątpliwie możliwość przesłuchania utworu przed jego zakupieniem. Co więcej, można będzie posłuchać go w całości. Gdy już usłyszymy utwór, nie będziemy mogli ponownie całego go posłuchać. Po pierwszym przesłuchaniu zostanie nam udostępniony jedynie 30-sekundowy fragment. Z nieoficjalnych informacji wynika, że pojedynczy utwór zostanie wyceniony na 99 centów, a za cały album trzeba będzie zapłacić 10 dolarów. Z kolei płacą 25 dolarów rocznego abonamentu będziemy mogli skorzystać z chmury do przechowywania muzyki. Użytkownik będzie mógł wgrać tam wszystkie utwory zakupione w sklepie Google'a oraz dodać dowolny legalnie posiadany plik z każdego innego źródła. Można będzie zatem na serwery Google'a wgrać pliki zripowane z płyt CD, pobrane z sieci P2P czy kupione w innych sklepach. Chmura ma tę zaletę, że dostęp do plików będziemy mieli z dowolnego miejsca i za pomocą dowolnego urządzenia.
  15. Obawy o uszkodzenia słuchu wywołane modą na odtwarzacze MP3 wydają się uzasadnione. Journal of American Medical Association donosi, że w ciągu ostatnich 20 lat liczba młodych osób ze zdiagnozowanymi poważnymi problemami ze słuchem wzrosła aż o jedną trzecią. Zdaniem specjalistów ma to związek z używaniem przenośnych odtwarzaczy muzyki. Autorzy wspomnianych badań odnotowali też, że w latach 2005-2006 aż 20% amerykańskich nastolatków cierpiało na jakiś rodzaj utraty słuchu. To o 30% niż w roku 1988 i 1994, kiedy prowadzono podobne badania. Państwa i organizacje ponadpaństwowe próbują narzucać producentom przenośnych odtwarzaczy limity głośności, jednak ci argumentują, że nie mogą odbierać swoim klientom prawa do głośnego słuchania muzyki.
  16. Pitagoras wierzył, że Wszechświat oparty jest na tej samej harmonii, co muzyka, a niebiańskie sfery grają nieustannie symfonię. Po tysiącach lat musimy mu oddać honor: fizycy pracujący w Wielkim Zderzaczu Hadronów wykorzystali go do... tworzenia muzyki z cząstek elementarnych. Wielki Zderzacz Hadronów (Large Hadron Collider, LHC) to jeden z największych eksperymentów w historii nauki. Olbrzymi cyklotron umieszczony w ośrodku CERN na granicy Francji i Szwajcarii ma na celu odkrycie nowych cząstek elementarnych, których istnienie przewidziano teoretycznie, a których nikt jeszcze nie zaobserwował. Rozpędzane do wielkich prędkości wiązki protonów zderzają się w kolistym, dwudziestosiedmiokilometrowym tunelu i rozpadają na mniejsze elementy, które z kolei rejestrowane są przez superczułą aparaturę. Dane z rejestratorów gromadzone są do dalszej analizy. Doktor Lily Asquith przetworzyła takie dane w zapis nutowy i muzykę. Cząsteczki o różnej energii, rejestrowane przez kolejne sekcje aparatu ATLAS, odpowiadają kolejnym nutom. Wykorzystano też symulację komputerową, żeby stworzyć dźwięk, jaki prawdopodobnie będzie wydawać poszukiwany bozon Higgsa - najbardziej poszukiwana cząsteczka elementarna. Wszystkie skomponowane w ten sposób utwory można znaleźć na stronie projektu, posłuchać, ściągnąć, poczytać o ich znaczeniu, a także dowolnie wykorzystać: wszystkie są dostępne na licencji Creative Commons. Są też zapisy nutowe. Sama „kosmiczna muzyka" brzmi dość awangardowo, ale przyjemnie dla ucha. Nadaje się na przykład doskonale do zilustrowania jakiegoś filmu science-fiction. Na YouTube pojawiają się już pierwsze filmy z wykorzystaniem muzyki „skomponowanej" na LHC. Dr Asquith nie chodziło jednak o zabawę, czy zwariowany teoretyczny eksperyment. Uważa ona, że w ten sposób będzie można „na słuch" rozpoznać wygenerowanie przez LHC poszukiwanej cząstki. Jej zdaniem ucho ludzkie łatwiej niż oko rozpozna charakterystyczne, poszukiwane wzory wśród wielu innych. Informatycy mogą znać anegdotę, według której podobną sztuczkę stosowano w początkach ery komputerów, kiedy zajmowały one jeszcze wielkie pomieszczenia a zamiast klawiatur i monitorów używano kart perforowanych. Inżynierowie obsługujący centra obliczeniowe podpinali często wyjście procesora do głośnika, żeby oceniać jego pracę „na słuch". Dzięki temu od razu rozpoznawali, czy napisany program wykonuje się prawidłowo, czy też się „zawiesił". Jak widać, dobre, muzykalne ucho bywa przydatne w każdej dziedzinie nauki. Oto jak może brzmieć bozon Higgsa: http://www.youtube.com/watch?v=Q0Xi6XWaIYA&hl=pl_PL&fs=1
  17. Doktor Jay Kennedy z The University of Manchester twierdzi, że złamał "kod Platona". Kod, w którego istnienie powątpiewa wielu specjalistów. Kennedy, który przez kilka lat studiował dzieła Platona, informuje w amerykańskim magazynie Apeiron, że filozof używał regularnego wzorca, odziedziczonego po Pitagorasie, który nadawał jego dziełom muzyczną, a zatem i matematyczną, strukturę. Ukryty kod sugeruje, że Platon pisał swe dzieła korzystając z matematyki, a więc nadał jej takie znaczenie, które 2000 lat później, wraz z Newtonem, zapoczątkowały gwałtowny rozwój nauki. "Książki Platona odegrały zasadniczą rolę w tworzeniu się kultury Zachodu, są jednak tajemnicze. W starożytności wielu uczniów Platona twierdziło, że jego dzieła zawierają ukrytą, zaszyfrowaną warstwę, ale pogląd ten został odrzucony przez późniejszych naukowców. To długa i ekscytująca historia, ale udało mi się złamać ten kod. Pokazałem, że książki rzeczywiście zawierają kody i symbole ukazujące ukrytą filozofię Platona. To odkrycie, a nie ponowna interpretacja" - zapewnia Kennedy. Naukowiec po pięciu latach badań odkrył, że najbardziej znane dzieło Platona - Państwo - zawiera słowa odnoszące się do muzyki, a umieszczone po każdej dwunastej części tekstu. Taki podział dzieła na dwanaście części odpowiada dwunastu nutom greckiej skali muzycznej. Po niektórych częściach pojawiają się słowa opisujące nuty harmoniczne, po innych - nieharmoniczne. Te harmoniczne były kojarzone z miłością czy radością, nieharmoniczne z wojną i śmiercią. "Gdy czytamy jego książki, Platon prowadzi nas po skali muzycznej. Gra na czytelniku jak na instrumencie" - mówi Kennedy. Zdaniem naukowca starożytny filozof nie opracował swojego kodu tylko dla zabawy. Chciał dzięki niemu przekazać swoje idee nie narażając się na niebezpieczeństwo. Mogły bowiem zostać one uznane za zagrażające boskiemu porządkowi. Plato stwierdzał bowiem, że wszechświatem nie rządzą bogowie, a prawa matematyki. Jeśli doktor Kennedy ma racje i kod istnieje, można przypuszczać, że rzuci on wiele światła na filozofię Platona i pozwoli odszukać w jego dziełach wiele innych ukrytych znaczeń. To z kolei jest istotne dla poznania i zrozumienia naszej historii i kultury. Warto bowiem pamiętać, że Platon założył pierwszą uczelnię wyższą, był zwolennikiem miłości romantycznej jako przeciwieństwa aranżowanych ślubów, pozwalał kobietom na studiowanie w swojej Akademii. "Zmienił ludzkość ze społeczeństwa wojowników w społeczeństwo mędrców" - mówi Kennedy. Naukowiec dodaje, że "to dopiero początek czegoś wielkiego. Całe generacje zajmie nam uświadomienie sobie tego wpływu. Wszystkie 2000 stron zawierają nieodkryte jeszcze symbole".
  18. Chcąc zwiększyć szanse, by młoda singielka się z nim umówiła, przeciętny mężczyzna powinien zadbać o odpowiednią oprawę muzyczną w trakcie lub tuż przed złożeniem propozycji. Okazuje się bowiem, że młode panie chętniej zgadzają się na spotkanie lub podają numer telefonu, jeśli usłyszą balladę miłosną. Słowem – warto sobie pomagać romantyzmem i liryką... Nicolas Guéguen i Céline Jacob z Université de Bretagne-Sud oraz Lubomir Lamy z Université de Paris-Sud zastanawiali się, że skoro za pośrednictwem mediów, np. gier wideo lub muzyki, prezentujących agresywne treści można wyzwolić agresywne zachowania lub myśli, to czy podobnie mają się sprawy z romantycznymi piosenkami i miłosnymi uniesieniami. Francuzi postanowili to sprawdzić na grupie 18-20-letnich samotnych kobiet. Guéguen i Jacob wykazali już zresztą wcześniej, że gdy w kwiaciarniach w tle odtwarza się liryczną muzykę, panowie wydają tam więcej pieniędzy. Tym razem psycholodzy skorzystali na początku z kwestionariusza, by ustalić, jakie utwory są dla ludzi neutralne, a jakie romantyczne. W kategorii pierwszej zwyciężyło L'heure du thé Vincenta Delerma, a w kategorii drugiej Je l'aime à mourir Francisa Cabrela. Grupa pań niebiorących udziału w badaniu oceniała atrakcyjność 12 młodych mężczyzn. Ostatecznie do eksperymentu zakwalifikowano jednego, któremu najbliżej było do przeciętności. Naukowcy zaaranżowali scenkę z udziałem 87 kobiet. Każda siedziała przez jakiś czas w poczekalni, słuchając grającej cicho muzyki. Potem dziewczyna przechodziła do innego pomieszczenia, gdzie eksperymentatorka informowała ją, że będzie dyskutować z młodym mężczyzną o różnicach między dwoma produktami spożywczymi. Po powrocie badaczka prosiła, by jeszcze chwilę poczekać i wtedy do gry wkraczał Pan Przeciętny. Oświadczał: Jak wiesz, nazywam się Antoine. Myślę, że jesteś bardzo miła i zastanawiałem się, czy nie dałabyś mi swojego numeru telefonu. Zadzwoniłbym do ciebie później i moglibyśmy pójść gdzieś w przyszłym tygodniu na drinka. Okazało się, że ballada miłosna odtwarzana w poczekalni niemal podwajała szanse Antoine'a: pod wpływem słów Cabrela aż 52% pań dawało chłopakowi swój numer, w porównaniu do zaledwie 28% słuchających neutralnego Delerma. Nasze wyniki potwierdzają, że efekt ekspozycji na treści medialne nie ogranicza się tylko do przemocy i potencjalnie może wpływać na szerokie spektrum zachowań. Rezultaty są interesujące dla naukowców pracujących nad oddziaływaniem brzmiącej w tle muzyki na indywidualne zachowanie – podsumowuje Guéguen. Skąd zaobserwowany efekt? Psycholodzy przypuszczają, że muzyka wyzwala pozytywne emocje, a to z kolei zwiększa otwartość na prośby. Niewykluczone też, że romantyczna piosenka zadziałała jak priming, zwiększając prawdopodobieństwo posłużenia się określonymi kategoriami poznawczymi, tutaj dot. liryzmu i miłości. By stwierdzić, które z wyjaśnień jest prawdziwe (może oba?), trzeba jednak przeprowadzić kolejne badania.
  19. Colin Fries z Wydziału Historycznego NASA opublikował 87-stronicowe zestawienie utworów muzycznych odtwarzanych załodze promów kosmicznych w formie pobudki. W grudniu 1965 r. astronauci z misji Gemini VI jako jedni z pierwszych mogli wysłuchać Hello Dolly. Na dzień dobry naziemna obsługa lotów włącza kosmicznym śpiochom np. Here Comes the Sun w wykonaniu George'a Harrisona lub Fly Me To The Moon Franka Sinatry. Osoba wybierająca się 25 czerwca 1993 r. (misja STS-57) na kosmiczny spacer usłyszała wiele w tej sytuacji mówiący The Walk of Life Dire Straits. Wśród dostosowanych do okoliczności utworów znalazły się zarówno kompozycje Madonny czy Presleya, jak i klasyki w postaci Carmen Bizeta lub Madame Butterfly Pucciniego. Na górnym i dolnym pokładzie znajdują się głośniki, za pośrednictwem których budzi się załogę. Odtwarzasz jakąś żywą, pełną bitów muzykę – przeważnie ok. 2 min – a po chwili przerwy w mikrofonie odzywa się zaspany głos: dzień dobry, Houston – opowiada kanadyjski astronauta Chris Hadfield. Dodatkowo każdy członek załogi ma własny odtwarzacz CD i płyty. To chroni prywatność innych, jednocześnie zapewniając właścicielowi rozrywkę np. podczas ćwiczeń na rowerku treningowym.
  20. W 1993 r. w magazynie Nature ukazał się szeroko dyskutowany artykuł Frances H. Rauscher z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine. Psycholog wykazała w nim, że samo słuchanie utworu Mozarta korzystnie oddziaływało na możliwości intelektualne studentów, którzy zaczynali osiągać znacznie lepsze wyniki w zadaniach angażujących orientację/wyobraźnię przestrzenną. W najnowszym badaniu akademicy z Uniwersytetu Wiedeńskiego obalają jednak mit efektu Mozarta. Przed 17 laty Rauscher, notabene wiolonczelistka, Gordon L. Shaw i Katherine N. Ky wspominali, że sonata D-dur na dwa fortepiany Mozarta (KV 448) prowadzi do wzrostu przestrzennego ilorazu inteligencji aż o 8-9 punktów; do pomiaru wykorzystano skalę Stanforda-Bineta. Niestety, pozytywny wpływ zanikał po kilkunastu minutach. Sama idea była tak płodna, że podchwycili ją politycy. W 1998 r. gubernator stanu Georgia zaproponował ustawę gwarantującą, że każda świeżo upieczona matka otrzyma w prezencie płytę CD z muzyką klasyczną. Naukowcy nie byli już tak entuzjastyczni jak politycy. Pojawił się bowiem problem z odtworzeniem wyników badań. Trzej psycholodzy z Uniwersytetu Wiedeńskiego - Jakob Pietschnig, Martin Voracek i Anton K. Formann – pokusili się zatem o podsumowanie dotychczasowych ustaleń nt. efektu Mozarta. Panowie uwzględnili ok. 40 studiów: znalazły się wśród nich zarówno wydane teksty, jak i nieopublikowane teorie z USA i nie tylko. W sumie badania te objęły ponad 3 tys. osób. Co się okazało? Nie dało się utrzymać tezy o wspierających zdolności przestrzenne właściwościach muzyki austriackiego kompozytora. Słuchanie muzyki Mozarta polecam każdemu, ale w ten sposób nie uda się polepszyć zdolności intelektualnych – podsumowuje główny autor metaanalizy Jakob Pietschnig.
  21. Międzynarodowa Federacja Przemysłu Fonograficznego (IFPI) szacuje, że w 2009 roku sprzedaż muzyki zmniejszyła się o około 10%. Oznacza to, że w ciągu ostatnich 6 lat spadła ona o 30%. Już ponad 25% dochodów ze sprzedaży generuje muzyka w formie cyfrowej. Jednak spadek sprzedaży na tradycyjnych nośnikach oraz piractwo spowodowały, że przemysł muzyczny notuje coraz mniejsze przychody. IFPI szacuje, że przychody z muzyki cyfrowej zwiększyły się w 2009 roku o około 12% do poziomu 4,2 miliarda USD. W roku 2008 zanotowano 25-, a w 2007 aż 30-procentowy wzrost sprzedaży muzyki cyfrowej. Opierając się na danych z pierwszej połowy 2009, kiedy to ogólna wartość sprzedaży spadła o 12%, IFPI ocenia, że w całym 2009 roku sprzedaż muzyki zmniejszyła się o około 10%. W roku 2008 zanotowano 7-procentowy spadek, a w 2007 - 8%. Najgorsza sytuacja panuje w krajach, w których nie pojawiły się duże serwisy z legalną muzyką cyfrową. Na przykład w Hiszpanii rynek muzyczny skurczył się w 2009 roku aż o 17% i obecnie jest on o około 2/3 mniejszy niż w roku 2001. Także i w Polsce piractwo doprowadziło do zamknięcia licznych sklepów z legalną cyfrową muzyką. Pod koniec 2009 roku zamknięto sklep Melo.pl, a jeszcze wcześniej OnetPlejer. Natomiast iPlay, najstarszy polski sklep z cyfrową muzyką, został sprzedany za... 800 złotych, a jego nowy właściciel ma zamiar zmienić strategię i nie stawia już na muzykę. Dochodowa jest za to ponoć Muzodajnia.pl. Obecnie na świecie istnieje 400 sklepów z legalną cyfrową muzyką. Oferują one w sumie 11 milionów plików.
  22. Informacje wzrokowe w postaci ruchów wykonywanych przez perkusistę czy ksylofonistę mogą wpływać na to, jak odbieramy muzykę, stwarzając wrażenie, że dźwięki są dłuższe bądź krótsze niż rzeczywistości (Percussive Notes). Profesor Michael Schutz z Wydziału Muzyki McMaster University opisał w swoim najnowszym artykule, jak zawodowi muzycy zmieniają za pomocą gestów sposób słyszenia utworu przez audytorium. Sami nie zdają sobie sprawy, że posługują się jakimkolwiek trikiem. Analizując nagrania wideo światowej sławy marimbisty Michaela Burritta, kanadyjski naukowiec odkrył, że długość ruchu, którego uwieńczeniem jest uderzenie w instrument, nie wpływa na długość wydawanego w ten sposób dźwięku. Oznacza to, że dźwięki następujące po zamaszystym i krótkim ruchu są akustycznie nierozróżnialne. Gdy jednak uczestnicy eksperymentu oglądali podczas słuchania występ muzyka, dźwięki wydawały im się, odpowiednio, dłuższe lub krótsze w wyniku zintegrowania przez mózg danych wzrokowych i słuchowych. To coś podobnego do dobrze wszystkim znanego złudzenia brzuchomówcy, kiedy sądzimy, że docierający do nas głos wydobywa się z ust niemej kukiełki. Schutz zastanawia się nad tym, czy w takiej sytuacji jedne doświadczenia muzyczne są lepsze od innych. Skoro muzyk może przekazać swoje "intencje" za pomocą wskazówek wzrokowych, to czy płyty CD, pliki MP3 lub audycje radiowe pozbawiają wykonawców i słuchaczy istotnego wymiaru komunikacji muzycznej? Zawodowi muzycy wprowadzają w błąd nie tylko słuchaczy, ale i samych siebie. Wielu z nich uważa bowiem, że gesty naprawdę zmieniają dźwięk. No cóż, dźwięk staje się muzyką tylko w umyśle słuchacza, stąd ruchy zmieniające dźwięk w głowie odbiorcy robią więcej, niż tylko zmieniają percepcję. One ostatecznie zmieniają muzykę.
  23. W okresie świąteczno-noworocznym w radiu, telewizji czy galeriach handlowych nie można się opędzić od wpadających w ucho piosenek, które uporczywie przypominają o sobie przez wiele godzin, a nawet dni. Śpiewamy je pod nosem, choć nie chcemy, a psycholodzy z Uniwersytetu w Reading podkreślają, że to dość rozpowszechnione zjawisko, w dodatku często wyjątkowo natrętne. Jak wykazały badania, takim prześladującym człowieka utworem może stać się praktycznie każda piosenka, ale szczególnie dobry materiał stanowią przeboje popowe. Doktorzy Philip Beaman i Tim Williams ze Szkoły Psychologii i Klinicznych Badań Językowych przepytali ponad 100 osób, czy zdarzyło im się zmagać z niedającą spokoju melodią, jak długo to trwało i jakiego rodzaju były to dźwięki. W sporządzonej na tej podstawie liście nie pojawiło się zbyt wiele powtórzeń, ale niektórych artystów – np. Pink Floyd, Justina Timberlake'a i Guns ‘n’ Roses - wymieniano więcej niż jeden raz. Brytyjczycy nie tylko interesowali się tym, co wpada ludziom w ucho i do głowy, ale i co zrobić, by stamtąd wypadło, zanim stanie się irytujące. Wybraliśmy muzykę, a w szczególności tzw. robaki uszne [ang. earworm, co stanowi kalkę językową niemieckiego Ohrwurm], ponieważ to słabo zbadane zjawisko, a niemal każdy go kiedyś doświadczył – wyjaśnia doktor Beaman. Prześladujące utwory częściej występowały u ludzi, w których życiu muzyka odgrywała ważną rolę. Poza tym utrzymywały się u nich przez dłuższy czas i stawały się bardziej nachalne. Epizody walki z niechcianą melodią utrzymywały się od kilku minut do paru dni, a średnio przez 27 min. Co zrobić, by melodia nie odtwarzała się w kółko w głowie? Najlepiej nic. Wydaje się, że im usilniej ludzie próbują wyrugować drażniący utwór, tym bardziej oporny się on staje – podsumowuje Beaman. W przyszłości duet psychologów zamierza sprawdzić, czy zawodowi muzycy częściej doświadczają robaków usznych i czy ludzie rzadko zmagający się z tym zjawiskiem mają w ogóle mniej problemów z innymi niechcianymi myślami/natręctwami, np. przypominaniem sobie jedzenia podczas odchudzania. O tym, jak wiele osób odgania muzycznych natrętów, świadczy fakt, że w niemal każdym języku można znaleźć określenie na tę przypadłość. Hiszpanie mają klejącą piosenkę ("canción pegadiza"), a Portugalczycy uszną gumę do żucia, coś w rodzaju niepożądanych stoperów ("chiclete na orelha"). Włosi przeklinają denerwujące piosenki ("canzone tormentone"), a Francuzi też piosenki, tyle że oszałamiające ("musique entêtante").
  24. Światowa Organizacja Handlu orzekła, że Chiny wprowadzając przepisy na podstawie których import treści musi przechodzić przez państwowe przedsiębiorstwa, naruszają prawo międzynarodowe. Skargę do WTO założył amerykański rząd na wniosek firm, które uznały, iż chińskie przepisy ograniczają ich możliwości biznesowe. Wśród skarżących znalazły się takie firmy jak EMI, Sony Music Entertainment, McGraw Hill, Simon & Schuster czy Disney. Ograniczenia sprawiające że zagraniczne książki, filmy czy płyty mogą być sprzedawane tylko za pośrednictwem państwowych firm są przyczyną, dla której nie ma chińskiej odmiany iTunes, pomimo wielkiej popularności iPodów w Państwie Środka. Chińczycy radzili sobie w ten sposób, że kupowali w amerykańskim iTunes korzystając z kart wydawanych przez amerykańskie banki. Jednak w ubiegłym roku w serwisie znalazł się album z protybetańskimi utworami i Pekin zablokował iTunes. Sklep został odblokowany dopiero wtedy, gdy Apple uniemożliwiło Chińczykom zakup albumu. Chiny mają teraz rok na dostosowanie się do wyroku WTO. Niewykluczone, że najnowszy wyrok pozwoli też na skuteczną walkę z Wielkim Firewallem. Co prawda nie dotyczy on Sieci, ale może zostać wykorzystany jako precedens i pozwoli argumentować, że blokowanie Wikipedii, Twittera czy blogów również ogranicza możliwości biznesowe i jest niezgodne z prawem międzynarodowym.
  25. Sposób, w jaki dzieci korzystają ze swoich telefonów komórkowych, zależy od ich płci – twierdzi dr Shelia Cotten, socjolog z University of Alabama w Birmingham (New Media & Society). W ramach studium, które objęło ok. 1000 uczniów gimnazjum, dzieci proszono o ocenę częstości korzystania z różnych funkcji aparatu na skali od 0 (nigdy) do 5 (kilka razy w ciągu dnia). Badanie ujawniło, że chłopcy zdobywali więcej punktów niż dziewczyny, odnosząc się do używania komórek do gier, wymiany zdjęć i plików wideo, słuchania muzyki i/lub wysyłania e-maili. Działo się tak nawet po uwzględnieniu dwóch czynników: jak bardzo uczniowie lubili swój telefon i jak sprawnie się nim posługiwali. Ma to wiele wspólnego z socjalizacją typową dla płci. Chłopców uczy się często, by odkrywali świat, podchodzili kreatywnie do technologii i nie bali się demontowania różnych obiektów do elementów, z których je zbudowano. To dlatego młodzi mężczyźni sprawniej posługują się telefonami komórkowymi i mają tendencję do uznawania ich za gadżety. Dla dziewcząt częściej niż dla chłopców komórka była zaś książką telefoniczną/listą kontaktów. Kiedy wzięto pod uwagę wykorzystanie komórki do tradycyjnych celów, a więc do dzwonienia czy wysyłania SMS-ów, nie zaobserwowano różnic międzypłciowych. Dziewczyny rozmawiały średnio przez 2 godziny dziennie, a chłopcy 1,8 godz. Ujawniając te wyniki, nie mówimy rodzicom, by kupowali dziewczynkom aparaty z mniejszą liczbą aplikacji. Oznacza to raczej, że trzeba im poświęcić więcej czasu i uwagi, by pomóc w opanowaniu zaawansowanych funkcji komórek. Kobiety tradycyjnie postrzegają się jako osoby mniej uzdolnione technicznie, zwłaszcza w dziedzinie komputerów. Wybór telefonu dla dziecka cały czas pozostaje kwestią osobistego gustu oraz wieku i dojrzałości pociechy.
×
×
  • Create New...