Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'długość' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 17 wyników

  1. Szerokość twarzy dyrektora generalnego wpływa na to, jak dobrze radzi sobie jego firma. Szefowie z szerszymi fizjonomiami zarządzają lepiej prosperującymi przedsiębiorstwami. Elaine M. Wong i Michael Haselhuhn z University of Wisconsin-Milwaukee oraz Margaret E. Ormiston z Londyńskiej Szkoły Biznesu badali, jak działają zespoły menedżerów najwyższego szczebla. Ze względu na zapracowanie nie dawano im do wypełnienia zestawów kwestionariuszy i trzeba było polegać na metodach niebezpośrednich. Amerykańsko-brytyjski zespół analizował listy do udziałowców oraz sprawdzał, jak wykształcenie i cechy demograficzne szefów oddziałują na poziom funkcjonowania firmy. Psycholodzy zdecydowali się także na uwzględnienie szerokości twarzy szefa, ponieważ kilka wcześniejszych studiów wykazało, że stosunek jej szerokości i długości jest powiązany z agresją. Sam Haselhuhn zademonstrował nie tak dawno temu, że mężczyźni o szerokich twarzach są bardziej skłonni oszukiwać partnerów w czasie negocjacji i kłamać, by zwiększyć zyski. Czują się też obdarzeni większą mocą, co ma swoje dobre strony, ponieważ mają tendencję do patrzenia na problem raczej z perspektywy całościowej niż do skupiania się na szczególikach. Dzięki temu łatwiej im nie tracić z oczu zadania. Wong podejrzewała, że poczucie mocy może wpływać na wyniki finansowe firmy, stąd pomysł, by zmierzyć na zdjęciach twarze 55 dyrektorów generalnych z rankingu Fortune 500. Pod uwagę wzięto tylko mężczyzn, gdyż w przypadku kobiet stosunek szerokości do długości twarzy nie wpływa na zachowanie (wygląda więc na to, że chodzi o oddziaływania testosteronu). Okazało się, że dyrektorzy z szerszymi twarzami osiągali o wiele lepsze wyniki finansowe od kolegów z węższymi fizjonomiami. Analizując listy do udziałowców, psycholodzy zauważyli, że wpływ szerokości twarzy szefa modyfikuje jeden istotny czynnik: wizja świata kierownictwa najwyższego szczebla. Zespoły menedżerskie hołdujące czarno-białej wersji świata w większym stopniu ulegały autorytetowi szefa niż zespoły skłaniające się ku szarej wizji rzeczywistości. Nic więc dziwnego, że szerokość twarzy dyrektora liczyła się w tych pierwszych o wiele bardziej.
  2. Długość telomerów wpływa na ryzyko rozedmy płuc – twierdzą naukowcy ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa (American Journal of Respiratory and Critical Care Medicine). W badaniach na myszach odkryliśmy, że u tych, które miały krótsze telomery, ryzyko wystąpienia rozedmy w wyniku ekspozycji na dym papierosowy było znacznie wyższe – wyjaśnia dr Mary Armanios. Telomery zabezpieczają chromosomy przed uszkodzeniami podczas kopiowania. Po każdym podziale komórki stają się coraz krótsze. Z wiekiem jest coraz więcej krótkich telomerów i komórki przestają się dzielić, dlatego telomery można uznać za zegary biologiczne. Chcieliśmy stwierdzić, czy ich długość sama w sobie wyjaśnia następujący w miarę starzenia wzrost podatności na rozedmę płuc. Podczas półrocznego eksperymentu naukowcy wystawiali myszy ze skróconymi telomerami na działanie dymu papierosowego przez 6 godzin dziennie pięć dni w tygodniu. Później zbadano tkankę płuc oraz funkcje oddechowe zwierząt. Choć na początku gryzonie nie miały żadnej choroby płuc, w wyniku kontaktów z dymem tytoniowym niespodziewanie rozwinęła się u nich rozedma. U myszy z długimi telomerami nic takiego nie nastąpiło. Odkryliśmy, że komórki z uszkodzonym DNA przestawały się dzielić, a komórki płuc ze zbyt dużą ilością uszkodzeń nie mogły być zreperowane, przyczyniając się tym samym do rozwoju rozedmy. To jeden z najklarowniejszych przykładów [wpływu] długości telomerów, która jest czynnikiem dziedzicznym. Do tego dołącza się wpływ środowiska, np. palenie papierosów. Rozedma to przewlekła choroba płuc, w której występuje powiększenie powierzchni powietrznych położonych obwodowo w stosunku do oskrzelików końcowych. Prowadzi to do destrukcji ścianek tych struktur. Widoczne jest nadmierne upowietrznienie płuc i zmniejszenie liczby pęcherzyków płucnych. Zmiany rozedmowe są powszechne u starszych osób. Niekiedy występują u ludzi, którzy nigdy nie palili, jednak najpowszechniejsze są u palaczy. Wyniki badań na myszach sugerują, że u pewnych pacjentów krótkie telomery mogą się przyczyniać do przyspieszenia starzenia płuc przez dym papierosowy. Wcześniej zespół Armanios ustalił, że skrócenie telomerów powoduje idiopatyczne włóknienie płuc (ang. idiopathic pulmonary fibrosis, IPF), któremu u części chorych towarzyszy właśnie rozedma. Częstość występowania obu chorób rośnie z wiekiem i z liczbą lat palenia tytoniu. Połączenie długości telomerów z obiema chorobami to klarowna wskazówka, że dzielą one mechanizm patologii […]. W przyszłości Amerykanie planują testy kliniczne z udziałem ludzi.
  3. Steven Piantadosi, Harry Tily i Edward Gisbon z Wydziału Mózgu i Nauk Poznawczych MIT-u badają, w jaki sposób ludzie myślą i komunikują się ze sobą. Postanowili przetestować liczące sobie 75 lat językowe prawo Zipfa i zauważyli, że wymaga ona udoskonalenia. W roku 1935 lingwista George Kingsley Zipf stwierdził, że „wielkość słów ma tendencję, jako całość, do bycia odwrotnością, niekoniecznie proporcjonalną, częstości ich pojawiania się". Innymi słowy, częściej pojawiające się słowa są zwykle krótsze od tych rzadziej pojawiających się. Jedną z najszerzej znanych i prawdopodobnie uniwersalnych właściwości ludzkiego jest ta, że często używane słowa są zwykle krótkie - napisali badacze z MIT-u. Jak wyjaśniał Zipf, ma to związek z ekonomią wypowiedzi. Angielski wyraz „of" jest tak krótki, gdyż używa się go wyjątkowo często. To czwarte pod względem popularności słowo. Najpopularniejszym słowem pisanym jest „the". Na liście 100 najczęściej używanych angielskich słów znajdziemy „be", „on", „have", „who" czy „some". To już było wiadomo za czasów Zipfa. Teraz naukowcy udoskonalili jego prawo stwierdzając, że wśród 10 badanych języków to, co człowiek mówi jest ważniejszym czynnikiem wpływającym na długość słowa od tego, jak często dane słowo wypowiada. W czasie swoich badań uczeni chcieli porównać teorię Zipfa z własnym pomysłem, zgodnie z którym na długość słowa wpływa średnia ilość informacji, którą wnosi ona do wypowiedzi. Aby to sprawdzić użyli internetu i sprawdzili wszelkie możliwe kombinacje dwóch, trzech i czterech wyrazów występujących obok siebie. Dzięki temu mogli dowiedzieć się, na ile przewidywalne jest pojawienie się danego wyrazu. Na przykład w kontekście „Monday night...." wystąpienie słowa „football" jest bardzo prawdopodobne, a co za tym idzie, niesie ono ze sobą niewiele informacji. Ale na przykład w kontekście „I ate...", słowo, którego brakuje, jest całkowicie nieprzewidywalne, dlatego też niesie ze sobą dużo informacji - mówi Piantadosi. Naukowcy przypuszczali, że średnia ilość informacji zawarta w sekwencji dwu-, trzy- lub czterowyrazowej powinna częściowo wpływać na długość wyrazów, albo pod względem liczby liter albo sylab. Sekwencja wyrazów jest zakodowana w języku tak, by komunikacja była jak najbardziej efektywna. A to oznacza, że sekwencja ta, to efektywny kod związany ze znaczeniem, który można wykazać w badaniach statystycznych. Takie właśnie przypuszczenie wysunęliśmy - dodaje Piantadosi. Jeśli przyjrzymy się słowu miłość, to w różnych językach oznacza ono to samo i ma podobną długość (love, amour, liebe, amor, karlek). Jednak, jak uważają uczeni z MIT-u, na to, jak często konkretne słowo jest używane, decyduje nie jego długość, a słowa występujące po i przed nim. Uczeni zbadali swoją teorię na przykładzie czeskiego, holenderskiego, francuskiego, angielskiego, niemieckiego, hiszpańskiego, włoskiego, portugalskiego, rumuńskiego i szwedzkiego. Okazało się, że odstępstwa od ich teorii można zauważyć tylko w niemieckim. Byłem zdumiony, że efekt ten występuje w tak wielu językach. Sądziłem, że różnice w morfologii czy strukturze wyrazów, zaburzy ten efekt w różnych językach, ale tak się nie stało - dodaje Piantadosi. Badania z MIT-u mogą też dostarczać dodatkowych wyjaśnień, dlaczego najczęściej używane słowa są krótkie. Są bowiem przewidywalne, niosą zatem niewiele informacji. Ponadto liczne z nich to wyrazy funkcjonalne - takie jak „with", „from" czy „over" - których zadaniem jest łączenie innych słów. Krótkie wyrazy zwykle łączą się w często występujące związki frazeologiczne, a zatem takie, które wnoszą niewiele danych. Naukowcy z MIT-u odkryli też, że ludzie komunikują się w niemal optymalny sposób. Zasób słownictwa nie jest dowolny, w tym sensie, że nie używamy go w całkowicie swobodny sposób. Jest on dobrze ustrkturyzowany pod kątem komunikacji, niosąc ze sobą pewne ciągi wyrazów, których ludzie zwykle używają - dodaje Piantadosi.
  4. Naukowcy z Australii i Hiszpanii pracują nad uniwersalnym testem na inteligencję. Ponieważ jego rozwiązanie nie wymaga posługiwania się językiem, mogłyby go rozwiązywać najprzeróżniejsze istoty i byty, np. zwierzęta, programy komputerowe czy przedstawiciele obcych cywilizacji. Co więcej, dałoby się porównywać ich IQ. Dwoma czołowymi przedstawicielami zespołu są informatycy David L. Dowe z Monash University oraz José Hernández-Orallo z Universitat Politècnica de Valencia. Biorąc pod uwagę ich specjalność, nie powinno dziwić odwołanie do algorytmicznej teorii informacji, znanej również jako teoria Kołomogorowa-Chaitina. Bazuje ona na twierdzeniu sformułowanym przez XVIII-wiecznego matematyka Thomasa Bayesa. Jednym ze stosowanych w jej obrębie pojęć jest złożoność Kołomogorowa (in. złożoność algorytmiczna). Jest ona definiowana jako najkrótszy możliwy program, definiowany za pomocą długości kodu binarnego, który może doprowadzić do konkretnego rezultatu. Obowiązującą regułą jest więc zasada minimalnej długości kodu – spośród dostępnych hipotez uczeń wybiera tę, która zapewnia najlepszą kompresję danych. Zastosowanie algorytmicznej teorii informacji do inteligencji pozwala przedstawić IQ jako złożoność Kołomogorowa najbardziej skomplikowanego zadania, jakie ktoś rozwiązał. W praktyce uzyskanie dokładnego wyliczenia złożoności algorytmicznej jest mało prawdopodobne, ale można porównywać przybliżenia. Podczas testu stosowane ma być warunkowanie instrumentalne, zwane również warunkowaniem sprawczym. Badany uczy się metodą prób i błędów relacji między swoim działaniem a konsekwencjami. W ten sposób zmienia się prawdopodobieństwo/częstotliwość różnych zachowań. W zależności od tego, kogo poddawano by testowi, nagrodą za właściwe działanie byłyby np. pieniądze (człowiek), banany (małpa) czy liczba punktów (program komputerowy). Gdyby chodziło o rozpracowanie gry w kółko i krzyżyk przez kogoś, kto nigdy się w to nie bawił, najpierw należałoby ustalić, że wygraną oznaczają trzy takie same znaki w rzędzie. Jeśli badany opanowałby reguły, przeszedłby na wyższy poziom. Porażka oznaczałaby spadek na niższy poziom i łatwiejsze zadanie. Szympans, który nie przeszedłby zadania z kółkiem i krzyżykiem, mógłby sobie np. poradzić z podobnym zadaniem zawierającym pojedynczą linię znaków. Hernández-Orallo i Dowe nie zamierzają wykorzystywać już istniejących gier. Zgodnie z ich pomysłem, nowe gry i wzorce generowałby komputer. Naukowcy uważają, że pozwoli to wyeliminować ludzkie błędy i uprzedzenia oraz uzyskać zadania o dowolnym poziomie złożoności. W tym nierozwiązywalne dla człowieka...
  5. Rekin wielorybi (Rhincodon typus), największy rekin, a zarazem największa ryba świata, może prawdopodobnie osiągać jeszcze większe rozmiary niż dotąd sądzono. Naukowcy pracujący w Mozambiku opracowali nową metodę pomiarową, która wykorzystuje aparat z laserami i zapewnia niespotykaną wcześniej precyzję. Zespół z Univeristy fo Queensland, Marine Megafauna Foundation i CSIRO Marine and Atmospheric Research opublikował wyniki swoich badań w branżowym piśmie Journal of Fish Biology. Inni badacze próbowali wcześniej mierzyć rekiny taśmą lub wzrokowo szacowali ich rozmiary, a przy tym sposobie trudno, oczywiście, o precyzję - podkreśla doktorant Christoph Rohner. Często ichtiolodzy odwoływali się do fotogrametrii, czyli pomiarów na podstawie zdjęć. Tak samo było w opisywanym studium, ale metodę nieznacznie zmodyfikowano. Ekipa Rohnera chwali się niezwykłą dokładnością pomiarów, będącą zasługą wykorzystania dwóch laserowych wskaźników celu. Umieszczono je w odległości 50 cm od siebie po dwóch stronach aparatu. Zapewnia to stałą skalę odniesienia (coś w rodzaju podziałki na mapie), dlatego zdjęcia można analizować z większą precyzją. Już teraz udało się wykazać, że długość niektórych osobników należałoby powiększyć o 50 cm. Tożsamość rekinów wielorybich można zidentyfikować na postawie unikatowych wzorów cętek po bokach. Rzutujemy dwa punkty laserowe na ten rejon, co pozwala nam ustalić zarówno tożsamość, jak i długość rekina na podstawie jednej fotografii. Na razie nie mamy pojęcia, jak długo żyje rekin wielorybi, ale może przekraczać setkę. Powtarzając pomiary tego samego osobnika, mamy nadzieję ustalić, ile lat ma 20-metrowy okaz. Dokładne pomiary pozwolą ustalić, jak wygląda cykl życiowy tych żywiących się planktonem olbrzymów. Jest to gatunek zagrożony, dość często łapiący się w sieci i ginący podczas polowań z użyciem harpunów. Dziewiętnaście procent światowej populacji żyje u wybrzeży Mozambiku.
  6. Podczas szczególnie surowych zim ryby mogą się skurczyć. Naukowcy z Norwegii i Finlandii zauważyli bowiem, że młode trocie wędrowne stają się o 1 cm krótsze, co odpowiada 10% spadkowi wielkości. W artykule opublikowanym na łamach pisma Functional Ecology autorzy studium wyjaśniają, że skurczenie się pozwala oszczędzać energię przy brakach żywności. Wcześniej podobne zjawisko opisywano u ssaków, np. ryjówkowatych, i jaszczurek. Prawdziwym rekordzistą jest np. legwan morski (Amblyrhynchus cristatus). W latach występowania El Niño, kiedy dostępność pokarmu bardzo spada wskutek wzrostu temperatur, jego długość obniża się aż o 20%. Ari Huusko i zespół z Finnish Game and Fisheries Research Institute (fin. Riista-ja kalatalouden tutkimuslaitos) nazwali zjawisko prowadzące do kurczenia zimową anoreksją. Naukowcy utworzyli eksperymentalne zbiorniki, w których badali łososiowate. By uzyskać warunki zimowe, kontrolowano wodę i prądy, a akwarium nakryto, uzyskując w ten sposób odpowiednik lodu. To wtedy po raz pierwszy zaobserwowano, że długość młodych ryb może spaść aż o 10%. Nie wiadomo, jak dokładnie zachodzi kurczenie, ale Skandynawowie przypuszczają, że podobnie jak u ryjówek, dochodzi do spadku objętości jądra miażdżystego, czyli galaretowatego wypełnienia krążków międzykręgowych. Ulegają one wtedy spłaszczeniu, a kręgosłup się skraca, co, oczywiście, przekłada się na spadek gabarytów.
  7. Wielu ludzi nieświadomie postrzega trasę wiodącą na północ jako prowadzącą pod górę, dlatego woli jednakową pod względem liczby kilometrów opadającą drogę na południe. W eksperymencie amerykańskich psychologów badani uznawali też, że będą jechać dłużej między tymi samymi parami miast w USA, jeśli podążą z południa na północ, a nie z północy na południe. Dla trasy o średniej długości 798 mil (1284 km) szacowany czas przejazdu przy kierunku południe-północ był o 1 h 39 min dłuższy niż przy wycieczce w przeciwną stronę. Wyniki sugerują, że kiedy ludzie planują podróże na duże odległości, heurystyka "północ jest na górze" obniża trafność oceny czasu przejazdu – opowiada Tad Brunyé z Tufts University. Co ciekawe, odchylenie polegające na uznawaniu dróg południowych za łatwiejsze pojawiało się tylko wtedy, gdy badani przyglądali się sytuacji z perspektywy gruntu (pierwszej osoby). Wtedy posługiwali się bowiem kategoriami przód, tył, w prawo, w lewo. Opisana tendencja zanikała, kiedy ochotnicy oceniali trasy z lotu ptaka. Taki typ nawigacji sprzyja przywoływaniu tradycyjnych określeń kierunku: północ, południe, wschód, zachód. Brunyé podkreśla, że już jako dzieci uczymy się, że jeśli coś jest wyżej, np. zabawka czy schody, trudniej to zdobyć. Potem wystarczy przyłożyć podobną miarę do innych sytuacji, w tym podróżowania. Nic dziwnego, że wtedy przemieszczanie na północ kojarzy się ze wspinaniem pod górę, czyli trasa zaczyna się jawić jako bardziej wymagająca i trudniejsza. Stella Lourenco z Emory University podpowiada, że istnieje też inne możliwe wyjaśnienie zjawiska. Od dziecka uczymy się posługiwać kategoriami "mniej niż" i "więcej niż". Jeśli więc wolontariusze uznali prowadzącą na ekranie komputerowym w górę trasę północną za "więcej niż", a zlokalizowaną niżej drogę południową za "mniej niż", tłumaczyłoby to ich wybory i podsumowania. Psycholodzy pokazali 160 studentom serię map z fragmentami Chicago lub Pittsburgha. Na każdej znajdowały się ikony fikcyjnych punktów orientacyjnych, np. stacji metra czy budek informacyjnych. Od jednego do drugiego punktu wiodły różnokolorowe linie. Prowadziły one z północy na południe, ze wschodu na zachód lub pod innym kątem. Naukowiec prosił badanych, by wybrali najkrótszą, najszybszą drogę do celu, przy czym niektórzy mogli obrać dowolną perspektywę, a pozostałych instruowano, aby spojrzeli na miasto z lotu ptaka albo z perspektywy człowieka. Studenci przyjmujący punkt widzenia pierwszej osoby w 2/3 przypadków wybierali trasę na południe. Większość nie miała świadomości, że faworyzuje którąś z opcji. Nie odnotowano preferencji dla dróg wschodnich lub zachodnich ani zakręcających w jakimś innym kierunku. W kolejnych eksperymentach wykluczono możliwości, że ochotnicy woleli np. skręcać w lewo lub w prawo albo że podobały im się ikony czy informacje wyświetlane u dołu ekranu. Wręcz przeciwnie, ustalono, że trasy północne wydawały się badanym bardziej malownicze. Tyle tylko, że były dla nich również bardziej energochłonne – wymagały zużycia większej liczby kalorii czy ilości paliwa. Obecnie Amerykanie sprawdzają, czy ludzie wyposażeni w hełmy umożliwiające poruszanie się po świecie wirtualnym również wykazują odchylenie południowe.
  8. Informacje wzrokowe w postaci ruchów wykonywanych przez perkusistę czy ksylofonistę mogą wpływać na to, jak odbieramy muzykę, stwarzając wrażenie, że dźwięki są dłuższe bądź krótsze niż rzeczywistości (Percussive Notes). Profesor Michael Schutz z Wydziału Muzyki McMaster University opisał w swoim najnowszym artykule, jak zawodowi muzycy zmieniają za pomocą gestów sposób słyszenia utworu przez audytorium. Sami nie zdają sobie sprawy, że posługują się jakimkolwiek trikiem. Analizując nagrania wideo światowej sławy marimbisty Michaela Burritta, kanadyjski naukowiec odkrył, że długość ruchu, którego uwieńczeniem jest uderzenie w instrument, nie wpływa na długość wydawanego w ten sposób dźwięku. Oznacza to, że dźwięki następujące po zamaszystym i krótkim ruchu są akustycznie nierozróżnialne. Gdy jednak uczestnicy eksperymentu oglądali podczas słuchania występ muzyka, dźwięki wydawały im się, odpowiednio, dłuższe lub krótsze w wyniku zintegrowania przez mózg danych wzrokowych i słuchowych. To coś podobnego do dobrze wszystkim znanego złudzenia brzuchomówcy, kiedy sądzimy, że docierający do nas głos wydobywa się z ust niemej kukiełki. Schutz zastanawia się nad tym, czy w takiej sytuacji jedne doświadczenia muzyczne są lepsze od innych. Skoro muzyk może przekazać swoje "intencje" za pomocą wskazówek wzrokowych, to czy płyty CD, pliki MP3 lub audycje radiowe pozbawiają wykonawców i słuchaczy istotnego wymiaru komunikacji muzycznej? Zawodowi muzycy wprowadzają w błąd nie tylko słuchaczy, ale i samych siebie. Wielu z nich uważa bowiem, że gesty naprawdę zmieniają dźwięk. No cóż, dźwięk staje się muzyką tylko w umyśle słuchacza, stąd ruchy zmieniające dźwięk w głowie odbiorcy robią więcej, niż tylko zmieniają percepcję. One ostatecznie zmieniają muzykę.
  9. Szybki rzut oka na twarz pozwala stwierdzić, jak dużą skłonność do agresji wykazuje dana osoba. Podczas takiego "rekonesansu" oceniamy stosunek szerokości fizjonomii do jej długości (ang. facial width-to-height ratio, WHR). Szerokość to odległość między policzkami, a długość to dystans między górną wargą a środkiem brwi. W dzieciństwie chłopcy i dziewczynki mają podobny WHR, lecz podczas dojrzewania wskaźnik męski staje się wyższy od żeńskiego. W ramach wcześniejszych badań wykazano, że mężczyźni z większym WHR zachowują się bardziej agresywnie od tych z mniejszą proporcją. Justin M. Carré, Cheryl M. McCormick i Catherine J. Mondloch z Brock University przeprowadzili swój eksperyment, by sprawdzić, czy da się przewidzieć czyjąś skłonność do agresji, patrząc tylko i wyłącznie na jej fotografię. Ochotnikom pokazywano fotografie ludzi, których agresję oceniono uprzednio w laboratorium. Badani przypisywali im noty na skali od 1 do 7. Twarzy mogli się przyglądać przez 2000 lub jedynie przez 39 milisekund. Okazało się, że wolontariusze pozyskiwali ze zdjęć wiele informacji. Ich oceny silnie korelowały z rzeczywistymi skłonnościami widniejących na nich osób i to nawet wtedy, gdy na przyjrzenie się mieli 39 ms. Poza tym im wyższy wskaźnik WHR, tym wyższe miejsce danego człowieka na skali agresji, co sugeruje, że sędziowie wykorzystywali tę cechę podczas formułowania oceny (Psychological Science).
  10. Z badań zespołu z University of Auckland wynika, że kobiety, której przed spłodzeniem potomka pozostają z ojcem malucha w dłuższej relacji seksualnej, rzadziej cierpią na stan przedrzucawkowy i rzadziej mają małe w stosunku do wieku ciąży dzieci (Journal of Reproductive Immunology). W ramach studium Nowozelandczycy zapytali 2507 pierwiastek o długość związku z biologicznym ojcem dziecka. Po nadejściu terminu porodu stan przedrzucawkowy, definiowany jako nadciśnienie skojarzone z białkomoczem, występował rzadziej u kobiet przez dłuższy czas utrzymujących stosunki seksualne wyłącznie z ojcem dziecka niż u pań pozostających z partnerem w związku krócej, a więc np. poniżej 6 miesięcy. Badacze zauważyli też, że płody małe jak na wiek ciąży częściej występowały u par o krótszym stażu, ale tylko wtedy, gdy USG wykonane w 20. tyg. wykazywało zmniejszony dopływ krwi do dziecka. Dr Larry Chamley, ekspert z naukowej witryny internetowej Faculty of 1000, tłumaczy, że w prawidłowych ciążach długotrwały kontakt żeńskiego układu odpornościowego z męskimi antygenami po stosunkach bez zabezpieczeń [może wyzwolić] tolerancję. Nadmierna reakcja zapalna w stanie przedrzucawkowym jest wynikiem niepowodzenia systemu immunologicznego kobiety, który nie umie "skręcić" reakcji na antygeny mężczyzny bądź jej tolerować. Na razie nie ma ostatecznych dowodów, że ekspozycja na spermę uodparnia, wiele jednak na to wskazuje.
  11. Starsze kobiety śpią dłużej i lepiej niż mężczyźni, a i tak stale czują się bardziej niewyspane (Sleep). Podawane przez panie miary jakości i ilości snu były systematycznie gorsze od danych przedstawianych przez panów. Trend ten zaobserwowano w odniesieniu do subiektywnej oceny ogólnego czasu uśpienia, latencji snu oraz efektywności snu. Kobiety obniżały je, odpowiednio, o 13,2 min, 10,1 min oraz 4,2%. Kiedy jednak zespół dr. Henninga Tiemeiera, specjalisty ds. epidemiologii psychiatrycznej z Centrum Medycznego Erazmusa w Rotterdamie, przyjrzał się miarom obiektywnym, okazało się, że w rzeczywistości przedstawicielki płci pięknej spały o 16 min dłużej niż mężczyźni, mogły się pochwalić lepszą o 1,2% wydajnością nocnego odpoczynku, a także mniej pofragmentowanym snem. Analiza statystyczna wykazała, że za zaistniałe rozbieżności odpowiadają prawdopodobnie czynniki wpływające na długość snu, takie jak zażywanie tabletek nasennych lub picie alkoholu. Tiemeier był zaskoczony faktem, że mimo wszystko kobiety i tak trafniej oceniały długość snu niż mężczyźni. Różnica między subiektywnymi a obiektywnymi miarami jakości snu narosła nie dlatego, że panie są większymi malkontentkami, ale dlatego, że panowie silnie przeszacowują długość snu. W studium uwzględniono 956 osób w wieku od 59 do 79 lat; ponad połowę (52,3%) stanowiły kobiety. Przez 6 kolejnych nocy ochotnicy nosili aktygraf. Jest to urządzenie wielkości zegarka, które pozwala zmierzyć nasilenie aktywności ruchowej pacjenta. Jak tłumaczą specjaliści, umożliwia obiektywizację zgłaszanych przez chorego zaburzeń snu. Subiektywną ocenę jakości snu określano dzięki dzienniczkowi i kwestionariuszowi jakości snu Pittsburgh (ang. Pittsburgh Sleep Quality Index, PSQI). Średnia różnica między dzienniczkowym a aktygraficznym snem całkowitym była większa u mężczyzn (7,01 godz. vs. 6,40) niż u kobiet (6,79 h vs. 6,65 h). W przypadku tych drugich zastosowanie leków nasennych i objawy depresyjne skutkowały znacznym zaniżeniem subiektywnej długości snu. Wg Holendrów, zaobserwowane różnice mogą wynikać z tego, że kobiety potrzebują więcej snu od mężczyzn, przez co ta sama ilość snu nie jest dla nich satysfakcjonująca.
  12. Mężczyźni, których plemniki są zdrowsze, żyją dłużej. Nieważne, czemu się przyglądamy. Ryzyko zgonu spada, jeśli sperma jest lepszej jakości – przekonuje dr Tina Kold Jensen z Uniwersytetu Południowej Danii w Odense (American Journal of Epidemiology). Naukowcy zbadali ponad 40 tys. mężczyzn w wieku do 40 lat. Uważają, że właściciele plemników niższej jakości powinni się zbadać pod kątem innych chorób, zwłaszcza nowotworów jąder. Jako że zjawisko męskiej niepłodności nasila się mniej więcej od półwiecza, Duńczycy sugerują, że powodem może być nieprawidłowy rozwój narządów płciowych w łonie matki. Ta sama hipoteza źródeł płodowych wyjaśnia także choroby starszego wieku, np. cukrzycę czy problemy z sercem. Chcąc sprawdzić, czy jakość spermy da się powiązać z zapadalnością na choroby czy śmiertelnością, naukowcy przyglądali się przypadkom mężczyzn skierowanych do Kopenhaskiego Laboratorium Badania Spermy w latach 1963-2001. Ich losy śledzono do końca 2001 r. lub do momentu zgonu. Ograniczono się do 43277 panów ze zdolnymi do życia plemnikami w ejakulacie. Okazało się, że wzrost liczby plemników w spermie oznaczał wzrost długości życia. Duńska ekipa stwierdziła, że mężczyźni z 40 mln plemników na milimetr sześcienny o 40% rzadziej umierali w czasie trwania studium niż panowie, u których w ml występowało poniżej 10 mln gamet. Długość życia rosła również w miarę powiększania się odsetka ruchliwych plemników i wraz z liczbą gamet o prawidłowej budowie anatomicznej. Z tego powodu ryzyko zgonu mężczyzn, u których etykietę "normalne" przypisywano co najmniej 75% plemników, było o 54% niższe niż mężczyzn, u których znamiona prawidłowości stwierdzano u mniej niż 25% gamet. Duńczycy zauważyli, że mężczyźni, którzy mieli dzieci, żyli dłużej od osób bezpotomnych. Potwierdza to wnioski wypływające z innych badań, że ludzie płodni są bardziej długowieczni. Wzrost długości życia odnotowywano u wszystkich mężczyzn ze zdrowszymi plemnikami: zarówno u "dzieciatych", jak i u bezdzietnych. Oznacza to, że mamy do czynienia z dwoma czynnikami, które niezależnie wpływają na długość życia. Wysoka jakość nasienia może być markerem dobrego ogólnego stanu zdrowia, zwiększającego szanse przeżycia. Zmniejsza ona ryzyko wystąpienia wielu chorób, w tym nowotworów, chorób układu pokarmowego i oddechowego.
  13. Lee Redmond, 67-letnia mieszkanka Salt Lake City, jest, a właściwie była do środy (11 lutego) właścicielką najdłuższych kobiecych paznokci na świecie. Jej rekord został wpisany do Księgi rekordów Guinnessa, ale wskutek wypadku samochodowego złamała swoje hodowane od 30 lat "wypustki". Rzecznik szeryfa hrabstwa Salt Lake Don Hutson poinformował, że w karambolu zderzyły się 4 auta. Redmond została wyrzucona z pojazdu i z co najmniej dwoma innymi poszkodowanymi trafiła do szpitala. Tym razem rekordzistka zajmowała miejsce pasażera, ale na co dzień sama była kierowcą. Gdy paznokcie Amerykanki mierzono 23 lutego ubiegłego roku w Madrycie, miały łączną długość 8,65 m, a paznokieć wyrastający z kciuka osiągnął imponującą długość 89 cm. Craig Glenday, wydawca Księgi, wyraził ubolewanie z powodu straty pani Redmond. "Pojawiała się w naszych programach telewizyjnych na całym świecie i przekonywała dzieci w szkołach, że bycie innym jest w porządku. [...] Paznokcie stanowiły fundamentalną część jej życia i unikalnego charakteru. Mamy nadzieję, że szybko wyzdrowieje. Pielęgnacja tak długich paznokci była kosztowna. Lee zwykła je malować i jak sama przyznawała w wywiadach, kompletny manikiur zajmował jej kilka tygodni. Pogodna mieszkanka Salt Lake City na swój sposób radziła sobie z domowymi obowiązkami, w tym z przygotowywaniem posiłków. Potrafiła wystukać numer na telefonie komórkowym, choć robiła to inaczej niż reszta ludzi, bo za pomocą zgiętego w stawie palca wskazującego.
  14. Gdy lekarze oceniają, czy dana kobieta urodzi w wyniku cesarskiego cięcia, czy też siłami natury, powinni brać pod uwagę nie tylko jej wiek, wagę, ewentualną wadę wzroku, ale także długość szyjki macicy – podkreślają badacze z Uniwersytetu w Cambridge (New England Journal of Medicine). Brytyjczycy przestudiowali ponad 27 tys. ciąż i odkryli, że panie z dłuższą szyjką macicy częściej wymagały interwencji chirurgicznej. Odsetek cesarskich cięć wśród kobiet z szyjką o długości 40-67 mm wynosił 25,7%, jeśli szyjka miała 36-39 mm, spadał do 21,7% i był najniższy (18,4%) u ciężarnych z szyjką o długości 16-30 mm. Wskaźnik cesarskich cięć zaczynał wzrastać przy długości szyjki macicy wynoszącej 25 mm i stabilizował się przy 50 mm, niemal się podwajając w obrębie tak zarysowanych widełek – wylicza zespół dr. Gordona Smitha. W badaniach wzięło udział osiem szpitali z okolic aglomeracji londyńskiej. Długość szyjki mierzono 3-krotnie: w 22., 23. i 24. tygodniu ciąży. Wcześniejsze studia dla odmiany wykazały, że krótka szyjka zwiększa ryzyko przedwczesnego porodu.
  15. Ludzie, którzy przed udaniem się na spoczynek spędzają więcej godzin, surfując po Internecie lub oglądając telewizję, częściej narzekają, że nie mogą się wyspać (mimo że śpią niemal tak samo długo jak osoby, które poświęcają mniej czasu na te same czynności). W czasach, kiedy wielu ludzi używa elektronicznych mediów, np. Internetu, powinno się podkreślić, że wydłużony kontakt z nimi przed snem może powodować wrażenie (subiektywne) niewystarczającej ilości snu – tłumaczy dr Nakamori Suganuma z Uniwersytetu w Osace. W dwóch badaniach, przeprowadzonych zresztą za pośrednictwem Internetu, Japończycy uzyskali dane od 5.875 respondentów. Pytano ich o problemy ze snem oraz czas spędzany przy elektronicznych mediach przed snem. Wyniki studiów ukazały się w periodyku Sleep and Biological Rhythms. Niemal połowa badanych wiązała swoje problemy ze snem z korzystaniem przed położeniem się do łóżka z komputera lub telewizora. Ci, którzy spędzali przed którymś z ekranów więcej godzin, częściej wspominali o niewyspaniu. Użytkowników Internetu i telewidzów podzielono na 3 grupy: 1) korzystających z elektronicznych mediów krócej niż 1,5 h, 2) od 1,5 do 3 h oraz 3) powyżej 3 h. W pierwszej grupie elektroniczne media były obwiniane za doświadczane zaburzenia snu w 29% przypadków. W drugiej i trzeciej grupie tak samo wnioskowało, odpowiednio, 40 i 45% respondentów. Należy podkreślić, że dłuższe przesiadywanie przed komputerem czy telewizorem przed snem nie korelowało wcale ze skróconym jego czasem. Medioholicy sypiali średnio tylko o 12 minut krócej niż osoby z pierwszej z wydzielonych grup. Przesiadywanie w Sieci silniej wpływa na subiektywną ocenę stopnia wyspania niż oglądanie telewizji. I to nie tylko u młodych internautów, ale także u tych w średnim oraz starszym wieku. Za zaburzenia snu w 38% przypadków obwiniano Internet i tylko w 25 telewizję. Media elektroniczne nie wpływają na czas trwania nocnego odpoczynku, zwiększają jednak zapotrzebowanie na sen i obniżają jego jakość – stwierdza Sunganuma.
  16. W maju naukowcy rozpoczną 4-letnie badania Wielkiego Muru Chińskiego (Wanli Changcheng). W ramach pierwszego tego typu przedsięwzięcia zostanie określona nie tylko dokładna długość, ale i przebieg fortyfikacji. Przybliżona długość umocnień, które miały od północy chronić Cesarstwo Chińskie przed najazdami koczowników, to 5 tys. kilometrów. Miejscami mur uległ większemu lub mniejszemu zniszczeniu, dlatego badania mają pomóc oszacować jego kondycję. Studium zostanie przeprowadzone przez Stanową Administrację Dziedzictwa Kulturowego oraz Stanowe Biuro Badań i Mapowania. Obejmie 13 prowincji, regionów i magistratów. Wielki Mur Chiński to w rzeczywistości wiele murów połączonych w jeden. Jego budowa rozpoczęła się w V wieku p.n.e. W 1987 roku został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO.
  17. Jak donoszą badacze z Królewskiego College'u Londyńskiego, długość palca serdecznego u dziewcząt pozwala przewidzieć ich przyszłe osiągnięcia w sporcie. W największym jak dotąd studium dotyczącym tego zagadnienia naukowcy mierzyli palce 607 bliźniaczek w wieku 25-79 lat i porównywali je z ich osiągnięciami sportowymi. Swoje odkrycia opisali w British Journal of Sports Medicine. Okazało się, że kobiety z palcami serdecznymi dłuższymi od wskazujących wypadały lepiej w bieganiu i dyscyplinach sportu związanych z bieganiem, np. w tenisie czy piłce nożnej. U kobiet palec serdeczny jest najczęściej krótszy lub ma tę samą długość co palec wskazujący, podczas gdy u mężczyzn palec serdeczny jest dłuższy od wskazującego. Zgodnie z raportem naukowców, badanie proporcji długości palców serdecznego i wskazującego może pomóc w przypadku kobiet wyłonić talenty sportowe i odpowiednio wcześnie zacząć je kształcić w tym kierunku. Profesor Tim Spector z Jednostki Badań nad Bliźniętami Królewskiego College'u Londyńskiego powiedział, że nie wiadomo, jakie są przyczyny zaobserwowanego zjawiska i że on sam był nastawiony sceptycznie do zależności długość palca serdecznego-zdolności sportowe. Wcześniejsze badania wykazały, że zmiany w długości palców są skutkiem zmian w poziomie testosteronu w łonie matki — wyjaśnił Spector, dodając, że w osobnym studium z udziałem bliźniąt wykazano, że długość palców jest w dużym stopniu dziedziczona po rodzicach. Wyjaśniałoby to, czemu wysportowani rodzice często mają uzdolnione w tym samym kierunku dzieci. Odkryliśmy, iż długość palców jest w 70% dziedziczona, a środowisko wewnątrz macicy ma na to tylko niewielki wpływ. To sugeruje, że geny są głównym czynnikiem [oddziaływania — przyp. red.], a długość palców jest wyrazem zapisów genetycznych. Spector podkreśla, że nie udało się zidentyfikować pojedynczego genu odpowiedzialnego za długość palców i że prawdopodobnie mamy do czynienia z dziedziczeniem wielogenowym. Warto wspomnieć, że wcześniejsze badania nad zależnością między zdolnościami sportowymi a długością palców koncentrowały się głównie na mężczyznach. Studium opublikowane w 2004 roku wykazało, że 304 grających zawodowo w piłkę nożną panów miało większą różnicę długości palców serdecznego i wskazującego niż 533 mężczyzn z grupy kontrolnej. Inne badania unaoczniły, że omawiany stosunek długości palców może mieć u mężczyzn wpływ na takie cechy, jak seksualność, muzykalność oraz podatność na różne choroby.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...