Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'chłopcy' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 23 wyników

  1. Określone geny mogą zwiększać prawdopodobieństwo kompulsywnego wyrywania włosów, nazywanego trichotillomanią. Zaburzenie dotyczy od 3 do 5 procent populacji. U osób z trichotillomanią występuje znaczna utrata włosów, a nawet łyse placki. Towarzyszy ona różnym zaburzeniom psychicznym, takim jak zespół Tourette'a, depresja, lęk czy zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Badanie objęło 44 rodziny, w których jeden lub więcej ich członków chorowało na trichotillomanię. Naukowcy z Centrum Medycznego Duke University odkryli, że osoby z tym zaburzeniem mają dwie mutacje w genie SLITRK1. Nie odnaleziono ich w rodzinach, w których nie występuje trichotillomania. Gen SLITRK1 odgrywa pewną rolę w tworzeniu się połączeń między neuronami. Mutacje mogą powodować, że powstają wadliwe połączenia, a skutkiem tego jest trichotillomania. Badacze podkreślają jednak, że mutacje genu SLITRK1 odpowiadają za mały procent trichotillomanii. Odkrycia zespołu opisano w październikowym wydaniu Molecular Psychiatry. Jak do tej pory, nie ma specyficznej metody leczenia trichotillomanii. Niekiedy skutkują leki antydepresyjne i przeciwlękowe. Uważa się, że za trichotillomanię odpowiada nadaktywność układu serotoninergicznego. Odnotowuje się podwyższony poziom 5HIAA (kwasu 5-hydroksyindolooctowego). Zaburzenie może się pojawić w każdym wieku. Małe dzieci przechodzą je łagodniej. Pojawiają się dodatkowe symptomy, np. zachowania regresywne (m.in. moczenie nocne), a także koszmary senne. Przed 5. rokiem życia częściej chorują chłopcy, później dziewczynki oraz kobiety. Uważa się, że u dzieci trichotillomania jest przejawem lęku, tak jak ssanie kciuka czy obgryzanie paznokci. Włosy są wyrywane z dowolnych części ciała, najczęściej jednak z głowy, brwi, rzęs, przedramienia oraz owłosienia okołoodbytniczego i łonowego. Wyrywanie przyjmuje postać krótkiej czynności lub wielogodzinnego "procederu". Po usunięciu włosy są rolowane, łamane, żute czy zjadane. Czasem wyrywanie łączy się z sytuacją stresową, ale zdarzają się osoby usuwające włosy w sytuacji odprężenia, na przykład podczas oglądania telewizji. Ponieważ trichotillomania jest traktowana jak zaburzenie kompulsywne, wyrywaniu towarzyszy uczucie ulgi, a zaprzestanie wyrywania wzmaga napięcie.
  2. Nastoletni chłopcy postrzegają męskie ciała z wyrzeźbioną muskulaturą jako nienaturalne i kobiece, dlatego najbardziej chcą być… przeciętni. Nie wszyscy chłopcy aspirują, by mieć tak rozpowszechnione w popkulturze szczupłe, muskularne lub wyidealizowane ciało. W wielu przypadkach uczestnicy naszych badań byli mocno krytyczni w stosunku do zdjęć wyidealizowanych mężczyzn. Nadmierne skupienie na wyglądzie traktowali jako problematyczne, kobiece lub świadczące o próżności. Wyrzeźbione ciała były postrzegane jako nienaturalne: stanowiące efekt sięgania po sterydy lub nieustającego podnoszenia ciężarów – opowiada dr Moss E. Norman (kiedyś z Concordia University, obecnie z University of Manitoba). W eksperymencie wzięło udział 32 chłopców z Toronto w wieku od 13 do 15 lat. Zrekrutowano ich w domu kultury i w prywatnej szkole. Kanadyjscy psycholodzy przyznają, że pracowali z małą próbą, ale jednocześnie przypominają, że studium trwało 9 miesięcy, objęło 4 pogłębione wywiady indywidualne oraz 19 grup fokusowych. Dyskusje koncentrowały się wokół męskich ciał, zdrowia, diety i aktywności fizycznej. Badanych proszono o skomentowanie obrazów znanych z popkultury: Homera Simpsona, modeli z nagim torsem występujących w reklamach producenta sprzętu do ćwiczeń Bowflex oraz uczestników pojedynków Ultimate Fighting Championship. Naukowców zaskoczyło, z jaką łatwością chłopcy porównywali ciała. Choć odczuwali presję na to, by utrzymywać dobrą formę, prezentowali zdystansowany, obiektywny i chłodny stosunek do swoich ciał. Niektórzy przyznawali się do podziwiania niektórych męskich wzorców i pracy nad własną cielesnością, by osiągnąć jakąś idealną formę – podkreśla Norman. Najnowsze studium Kanadyjczyków wskazuje, że chłopcy martwią się wzrostem, otyłością czy stanem skóry. Nadwaga była postrzegana jako niepożądana i związana z siedzącym, niemoralnym stylem życia. Jednocześnie badani czuli, że uprawianie sportu może doprowadzić do stania się zdrowszym, sprawniejszym i bardziej atrakcyjnym mężczyzną. Większość nastolatków pragnęła przeciętnego ciała. Jakiekolwiek odstępstwa były etykietowane jako nienaturalne, niezdrowe albo przesadne.
  3. Najnowsze studium psychologów z University of Missouri przeczy powszechnemu przekonaniu, że chłopcy i mężczyźni chętnie podzielą się swoimi problemami, gdy będą się czuć swobodnie w czyimś towarzystwie. Okazało się bowiem, że opór przed dyskutowaniem o uczuciach to nie kwestia lęku przed okazywaniem słabości, ale przekonania, że tego typu rozmowy są stratą czasu. Przez lata psycholodzy twierdzili, że chłopcy i mężczyźni rozmawialiby o swoich problemach, ale powstrzymuje ich lęk przed zakłopotaniem czy lęk przed okazaniem się słabym. Kiedy jednak zapytaliśmy młodych ludzi, jak czuliby się, rozmawiając o kłopotach, chłopcy nie ujawniali lęku lub zdenerwowania w większym stopniu niż dziewczęta. Zamiast tego odpowiedzi chłopców sugerowały, że nie uważają rozprawiania o problemach za zbyt pożyteczną czynność – opowiada prof. Amanda J. Rose. Zespół Rose przeprowadził w sumie 4 badania, które obejmowały wywiady i obserwację ok. 2 tys. dzieci i młodzieży. Amerykanie zauważyli, że dziewczynki wiązały rozmowy o problemach z pozytywnymi uczuciami: byciem zrozumianą, mniej samotną czy odczuwaniem czyjejś troski. Chłopcy nie przejawiali więcej negatywnych emocji (zawstydzenia, obawy dot. wyśmiania czy uznania za niezdolnego do samodzielnego radzenia sobie) niż dziewczynki, ale dużo częściej wspominali, że przeprowadzając taką publiczną autoanalizę, czuliby się dziwnie albo marnowali czas. Wniosek jest taki, że rodzice powinni zachęcać dzieci do wybrania pośredniej ścieżki. W przypadku chłopców pomocne byłoby wyjaśnienie, że w przypadku niektórych problemów i od czasu do czasu rozmawianie o problemach nie jest stratą czasu. Rodzice muszą sobie też zdać sprawę, że mylą się, sądząc, że jeśli chłopcy poczują się bezpieczniej, będą się zwierzać. Z drugiej strony wiele dziewcząt pada ofiarą nadmiernego przedyskutowywania problemów, co wiąże się z depresyjnością i lękiem. Płci pięknej trzeba więc uświadamiać, że rozmawianie o kłopotach nie jest jedyną metodą radzenia sobie. Rose uważa, że odkrycia jej zespołu mają też spore znaczenie dla relacji w związkach. Kobiety mogą zmuszać swoich partnerów do ujawniania stłumionych emocji, ponieważ zgodnie z ich oczekiwaniami, mówienie sprawia, że ludzie czują się lepiej. Tymczasem ich partnerzy mogą nie być tym zainteresowani, bo spodziewają się, że inne mechanizmy radzenia sprawdzą się lepiej. Mężczyźni uważają raczej, że rozmawianie o czymś rozdmucha problem, podczas gdy zaangażowanie się w inne działania mogłyby odciągnąć od niego uwagę.
  4. Narażenie na bierne palenie, nawet na bardzo niskim poziomie, zwiększa ciśnienie krwi u chłopców. Co ciekawe, dziewczynki podlegające biernemu paleniu mają niższe ciśnienie od rówieśnic, które nie są wystawione na oddziaływanie tytoniu. Odkrycia te wspierają wcześniejsze badania, które sugerowały, że coś związanego z płcią żeńską zapewnia ochronę przed wywoływanymi biernym paleniem szkodliwymi zmianami naczyniowymi. Kolejnym ważnym krokiem jest zrozumienie, czemu się tak dzieje. Dzieci z podwyższonym ciśnieniem z większym prawdopodobieństwem będą cierpieć na nadciśnienie również jako dorośli. Dotąd jednak wiedza na temat czynników ryzyka tej przypadłości u maluchów była ograniczona. Badania z udziałem niepalących dorosłych wykazały istnienie związku między podwyższonym ciśnieniem a biernym paleniem i zanieczyszczeniem powietrza na zewnątrz. Niestety, nikt nie sprawdzał, czy podobna relacja występuje także u dzieci. Zespół dr Jill Baumgartner z University of Minnesota przeanalizował dane z czterech badań National Health and Nutrition Examination Surveys (NHANES), przeprowadzonych w latach 1999-2006 przez amerykańskie Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób. Naukowcy oceniali ekspozycję 6.421 młodych osób na bierne palenie. Pod uwagę brano stwierdzenia dotyczące mieszkania z palaczem, a także poziom kotyniny, czyli metabolitu nikotyny w organizmie. Okazało się, że chłopcy w wieku 8-17 lat, którzy byli narażeni na bierne palenie, mieli znacząco wyższe skurczowe ciśnienie krwi od chłopców niemających kontaktu z tytoniem. Choć wzrosty ciśnienia obserwowane u chłopców w naszym studium mogą być pozbawione klinicznego znaczenia z punktu widzenia jednostki, mają poważne konsekwencje dla populacji. Ponad 1/3 dzieci w USA i na świecie to ofiary biernego palenia w takim zakresie, jaki w naszym studium powiązano z niekorzystnymi zjawiskami sercowo-naczyniowymi – podkreśla Baumgartner. Baumgartner sądzi, że efekty sercowo-naczyniowe biernego palenia zaczynają się pojawiać już na wczesnych etapach życia. Nie wiadomo, czy są odwracalne, jeśli dziecko usunie się ze szkodliwego środowiska.
  5. U chłopców częściej diagnozuje się alergię na orzeszki ziemne. Naukowcy ustalili także, że częściej występuje ona w grupie o wysokich dochodach, choć jeden z ekspertów, dr Adam Fox z londyńskiego Evelina Children's Hospital, podejrzewa, że w rzeczywistości w wynikach znajduje odbicie brak jednakowego dostępu do opieki medycznej (Journal of Allergy and Clinical Immunology). Akademicy z Uniwersytetu w Edynburgu analizowali dane dostarczone z ponad 400 praktyk lekarza rodzinnego w Wielkiej Brytanii, w sumie dotyczyły one ok. 3 mln pacjentów. Okazało się, że u młodszych chłopców alergię na orzeszki ziemne diagnozowano o 30% częściej niż u dziewczynek w tym samym wieku. Do wieku 15 lat wskaźnik liczby wykrywanych przypadków prawie się zrównywał, a w wieku 24 lat następowało odwrócenie trendu i to kobiety częściej chorowały. Jeden z badaczy, Colin Simpson, ujawnił, że inne rodzaje alergii także częściej występują powszechniej u chłopców. Na razie nie wiadomo, czemu się tak dzieje, ale w grę mogą wchodzić oddziaływania hormonalne. Świadczy o tym zmiana zachodząca na etapie pokwitania. Szkoci zauważyli, że w grupie o najwyższym statusie socjoekonomicznym wskaźnik "diagnozowalności" alergii na orzeszki ziemne wynosił 0,7 na 1000 pacjentów, a w grupie z najniższymi dochodami tylko 0,4 na 1000. W przyszłości trzeba będzie rozstrzygnąć, czy rzeczywiście istnieje różnica, czy też chodzi raczej o brak dostępu do opieki medycznej. W ramach edynburskiego studium wyliczono, że alergia na orzeszki jest rzadsza, niż to postulowały wcześniejsze badania. Simpson tłumaczy, że mogły na tym zaważyć metody zbierania i kodowania danych. Po pierwsze, Szkoci uwzględnili tylko osoby, które trafiły ze swoim problemem do lekarza i postawiono im diagnozę. Po drugie, niekiedy zdarzało się zapewne, że internista oznaczał chorobę po prostu jako alergię pokarmową, a nie uczulenie konkretnie na orzeszki arachidowe.
  6. Zgodnie z oczekiwaniami w społeczeństwach zachodnich, dziewczynki powinny ładnie i schludnie wyglądać i być grzeczne. Chłopcy mogą zaś łobuzować, brudząc się przy tym. Filozof Sharyn Clough z Uniwersytetu Stanowego Oregonu uważa, że różnice w stereotypach płciowych mogą prowadzić do wzrostu częstości pewnych chorób – czytaj astmy, alergii i chorób autoimmunologicznych - u dorosłych kobiet. Hipoteza higieny, sformułowana przez epidemiologa Davida P. Strachana w 1989 r. na łamach British Medical Journal, została dobrze udokumentowana. Postuluje ona istnienie związku między nadmierną sterylnością (higienicznością) otoczenia a wzrostem zapadalności na astmę, alergie i choroby autoimmunologiczne. Wśród kobiet wskaźnik zachorowalności na nie jest wyższy, lecz rolę płci w tym kontekście bada się raczej rzadko. W artykule z najnowszego numeru pisma Social Science & Medicine Clough wymienia wiele badań socjologicznych i antropologicznych, które wskazują, że nasze społeczeństwo inaczej socjalizuje dziewczynki i chłopców. Odmienności wychowania zaznaczają się szczególnie w zakresie brudzenia. W przypadku dziewczynek jest ono zabronione, a u chłopców bywa nawet wskazane. Dziewczynki są częściej ubierane w rzeczy nieprzeznaczone do zabrudzenia, częściej niż chłopcy bawią się też w pomieszczeniach, a podczas zabawy są bardziej nadzorowane przez rodziców. Mamy do czynienia ze znaczną różnicą w rodzajach i liczbie patogenów, z którymi stykają się dziewczynki i chłopcy. To z kolei może wyjaśnić pewne różnice zdrowotne między kobietami i mężczyznami – uważa pani filozof. Clough podkreśla, że nie chodzi jej o to, by rodzice zaczęli nakłaniać córki do zajadania się ziemią i zachowywania na chłopięcą modłę. Bardziej zależałoby jej na tym, by epidemiolodzy i klinicyści spojrzeli na wyniki dotychczasowych badań właśnie przez pryzmat płci. Wiele studiów wskazuje, że w miarę jak kraje stają się coraz bardziej uprzemysłowione i zurbanizowane, wzrasta wskaźnik astmy, alergii i chorób autoimmunologicznych. Zademonstrowano np., że gdy w Indiach poprawiają się warunki sanitarne i rośnie uprzemysłowienie, choroba Leśniowskiego-Crohna staje się coraz powszechniejsza. Z raportów amerykańskiego Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (Centers for Disease Control and Prevention, CDC) wynika, że kobiety chorują na astmę częściej niż mężczyźni – 8,9% vs. 6,5%. Poza tym panie częściej na nią umierają. Ze statystyk Narodowych Instytutów Zdrowia (NIH) wynika zaś, że choroby autoimmunologiczne dotyczą kobiet 3-krotnie częściej niż mężczyzn. Ponad 90% komórek w naszym ciele jest raczej pochodzenia mikrobiologicznego niż ludzkiego. Wydaje się, że koewoluowaliśmy z bakteriami. Musimy badać tę relację w większym stopniu i nie tylko w kontekście jedzenia probiotycznego jogurtu. Wg Clough jesteśmy na razie na początku tej drogi, ale filozof nauki przyłącza się do grona ekspertów, którzy postulują, że odrobina brudu nikomu jeszcze nie zaszkodziła i warto od wczesnego wieku pozwalać dzieciom – zarówno chłopcom, jak i dziewczynkom - na przebywanie na dworze tak często, jak to możliwe.
  7. Już w wieku 9 miesięcy dzieci są bardziej zainteresowane zabawkami stereotypowo łączonymi z ich płcią. I tak chłopcy wybierają koparki, samochody i piłkę, nie zwracając uwagi na misie czy lalki. Dziewczynki wręcz przeciwnie – preferują pluszaki lub zabawkowe wyposażenie kuchni. Doktor Brenda Todd i Sara Amalie O'Toole Thommessen z City University w Londynie zaprezentowały wyniki swoich eksperymentów na dorocznej konferencji Brytyjskiego Towarzystwa Psychologicznego w Stratford nad Avonem. Panie pokazały 90 maluchom w wieku od 9 do 36 miesięcy 7 różnych zabawek: niektóre stereotypowo chłopięce (samochód, koparkę, piłkę i niebieskiego misia), niektóre dziewczęce (różowego misia, lalkę i zestaw do gotowania). Niemowlęta sadzano metr od zabawek, tak że mogły wybrać z zestawu coś w sam raz dla siebie. Odnotowywano wybory każdego dziecka i czas spędzany na zabawie danym przedmiotem. Brzdące wykazywały silną preferencję w stosunku do zabawek stereotypowo reprezentatywnych dla ich płci. W najmłodszej grupie (9-14 miesięcy) dziewczynki spędzały znacznie więcej czasu na zabawie lalkami niż chłopcy, a chłopcy o wiele intensywniej zajmowali się samochodem i piłką od rówieśnic. Nie miało znaczenia, jakie zabawki były przez rodziców uznawane za odpowiednie dla danej płci i jak wyglądał podział obowiązków w rodzinie. Z wiekiem preferencje były coraz silniej zaznaczone – 27-36-miesięczne dziewczynki przez 50% czasu zajmowały się lalkami, a miś zaczynał leżeć w kącie (zainteresowanie nim spadało praktycznie do zera), o innych zabawkach nie wspominając. Chłopcy przez 87% czasu bawili się zaś samochodem i koparką, ignorując lubianą wcześniej piłkę. Było całkiem oczywiste, że nawet najmłodsze dzieci szły "jak w dym" po typowe dla płci zabawki i kolory. Chłopcy decydowali się na piłki i czarne auto, a dziewczynki wolały misia i lalkę – opowiada O'Toole Thommessen. Todd dodaje, że wszyscy byli zaskoczeni, że różnice pojawiły się na tak wczesnym etapie rozwoju. Dzieci w tym wieku podlegają już silnym wpływom środowiskowym, lecz podobne rezultaty uzyskano w badaniach z udziałem małp. Nasuwa to skojarzenie, że być może opisywane zjawisko, przynajmniej częściowo, ma podłoże biologiczne. Na razie trudno jednak cokolwiek potwierdzić bądź wykluczyć. W latach 70. i 80. prowadzono sporo badań mających rozstrzygnąć spór "natura czy wychowanie", ale nie uzyskano rezultatów, które by na to pozwoliły. W dodatku w międzyczasie doszło do pewnego rozmycia ról: ojcowie coraz częściej zajmowali się dziećmi, a matki pracowały poza domem. Co ciekawe, zabawki dla dzieci cały czas reklamowano tradycyjnie. Wpływu środowiska z pewnością nie można pominąć, gdyż psycholodzy zaobserwowali, że nawet w niemowlęctwie ojcowie często bardziej zachęcają chłopców do aktywnej zabawy, łaskocząc ich i lekko poszturchując. Z dziewczynkami obchodzą się zaś delikatniej, trzymając je podczas przytulania bliżej własnego ciała. Oboje rodzice więcej mówią do córek niż do synów. Gdy dzieci podrastają, chłopcy są zachęcani do czynnego poznawania otoczenia, a dziewczynki raczej do spokojnej zabawy. Warto o tym pamiętać, by w swoim stylu bycia rodzicem osiągnąć rozsądną równowagę. Zabawki do brytyjskich badań wybrano po przeprowadzeniu wywiadów z 300 dorosłymi. Pytano o zabawkę, która jako pierwsza przychodzi na myśl, kiedy chodzi o dziewczynkę lub chłopca. Ok. 90% respondentów wybrało dla dziewczynek lalkę, a dla chłopców samochód. Zespół zastanawiał się, czy chłopcy wykazują pociąg do jakiegoś koloru, stąd pomysł na misia niebieskiego i różowego. Okazało się jednak, że w ogóle nie interesowali się pluszakami.
  8. Badacze z USA zidentyfikowali anomalie w mózgach kilkutygodniowych niemowląt z grupy wysokiego ryzyka rozwoju schizofrenii. Oznacza to, że chorobę można by diagnozować na długo przed wystąpieniem pierwszych objawów, a nawet zapobiegać ich wystąpieniu. Artykuł opublikowany w Sieci w American Journal of Psychiatry stanowi pokłosie prac zespołu z Uniwersytetu Północnej Karoliny oraz Columbia University. To pozwala zacząć myśleć o tym, jak odpowiednio wcześnie zidentyfikować dzieci z grupy wysokiego ryzyka i czy da się coś zrobić, by je zmniejszyć – wyjaśnia prof. John H. Gilmore. Za pomocą usg. i rezonansu magnetycznego naukowcy analizowali rozwój mózgu 26 dzieci urodzonych przez matki chore na schizofrenię. Posiadanie krewnego pierwszego stopnia ze zdiagnozowaną schizofrenią 10-krotnie zwiększa ryzyko zachorowania: o ile w populacji generalnej zapada na nią 1 na 100 osób, o tyle w tej grupie już 1 na 10. Wśród chłopców maluchy wysokiego ryzyka miały większe mózgi i komory boczne niż dzieci pań niecierpiących na psychozę. Czy stwierdzone powiększenie może być markerem tego, że badany mózg będzie inny? – zastanawia się Gilmore. Dotąd stwierdzono, że duży mózg u niemowląt wiąże się z autyzmem. Akademicy nie znaleźli różnic w wielkości mózgu uwzględnionych w studium dziewczynek (mózgi córek chorych matek miały podobne rozmiary do mózgów córek zdrowych kobiet). Odpowiada to wzorcom zachorowalności na schizofrenię, która jest dużo większa właśnie wśród mężczyzn. Panowie nie tylko chorują częściej, ale i przeważnie ciężej. Odkrycia nie oznaczają, że chłopcy z większymi mózgami na pewno zapadną na schizofrenię. Krewni schizofreników mają niekiedy drobne nieprawidłowości w budowie mózgu, ale przejawiają niewiele symptomów choroby bądź nie mają ich w ogóle. Gilmore podkreśla, że to dopiero początek. Będziemy śledzić losy tych osób w dzieciństwie. Zespół nadal będzie mierzyć mózgi oraz oceniać zdolności językowe, ruchowe oraz rozwój pamięci. Akademicy myślą też o stałym rekrutowaniu kobiet do badań, by powiększać próbę.
  9. Dorośli często spożywają kawę czy inne produkty zawierające kofeinę. Zamiłowanie do niej jest uznawane za całkowicie normalne i legalne. W jakim jednak stopniu wpływa ona na młodzież oraz dzieci, które chętnie – i często w nadmiarze - sięgają po napoje gazowane? Jak oddziałuje chroniczna konsumpcja kofeiny na ich ciśnienie, tętno i drżenie dłoni? Dr Jennifer L. Temple, neurobiolog z Uniwersytetu w Buffalo, prowadzi 4-letnie badania poświęcone m.in. temu zagadnieniu. Na jej studium Narodowe Instytuty Zdrowia przeznaczyły 800 tys. dolarów. Dotąd specjalistka ustaliła, że wśród młodzieży pociąg do kofeiny jest zróżnicowany ze względu na płeć. Biorąc pod uwagę wpływ kofeiny na dorosłych, Amerykanie spodziewali się, że zobaczą różnice między osobami, które piją dużo i mało drinków z tym alkaloidem. Tymczasem wyniki pokazały, że podczas eksperymentów chłopcy pracowali ciężej i dłużej nad zadaniem komputerowym, by uzyskać napój z kofeiną. Temple i zespół zakończyli właśnie drugi etap studium, w którym z uwzględnieniem grupy kontrolnej oceniano oddziaływanie kofeiny na ciśnienie krwi, tętno i drżenie rąk u nastolatków. Na co dzień pani doktor zajmuje się zagadnieniami dotyczącymi wzmocnienia pokarmowego. Konsumpcją kofeiny przez dzieci zainteresowała się po zakończeniu niewielkiego badania na 8-12-latkach. Mieliśmy dużo dzieci pijących nie tylko napoje gazowane, ale i kawę. Spotkałam 12-latkę, która oświadczyła, że rano sięga wyłącznie po kawę [nie jedząc w ogóle śniadania]. Pomyślałam sobie, że to nie może być zdrowe. Pozostając w kręgu swoich zainteresowań, Temple postanowiła sprawdzić, jak dużo będzie skłonna zrobić dana osoba, by uzyskać napój z kofeiną i w jaki sposób wzmocnienie pokarmowe naśladuje uzależnienie od narkotyków. Amerykanka bada mechanizm leżący u podłoża tego zjawiska, chce też sprawdzić, czy da się go wykorzystać do wykształcenia zdrowszych przyzwyczajeń. W studium, którego wyniki ukazały się w grudniowym numerze pisma Behavioural Pharmacology, wzięło udział 26 chłopców i 23 dziewczęta w wieku od 12 do 17 lat. Uczestnicy eksperymentu nie mieli świadomości, że testowany jest wzmacniający wpływ kofeiny. W oparciu o spożycie alkaloidu w różnych postaciach podzielono ich na grupy. Ochotnicy przeszli wstępne testy, by ocenić, czy umieją wyczuć kofeinę w drinkach sporządzonych na potrzeby eksperymentu. Okazało się, że nie byli w stanie. Potem wszyscy zaznajamiali się z programem komputerowymi. By badani oswoili się z napojami testowymi, dostali do domu ich tygodniowy zapas. Losowo przydzielono im drinki kofeinowe lub bezkofeinowe. Zgodnie z instrukcją przez tydzień należało wypijać 1 butelkę dziennie. Obowiązywał zakaz spożywania innych napojów i produktów z kofeiną. W drugim tygodniu następowała zmiana i ci, którzy dotąd pili drinki bezkofeinowe, dostali wersję z alkaloidem i na odwrót. Dziewczęta i chłopcy ponownie znaleźli się w laboratorium wyposażonym w dwa komputery: na jednym można było grać, by zdobyć napój z kofeiną, a na drugim picie bez kofeiny. Nie było, oczywiście, wiadomo, który jest który. Im dłużej grano, tym trudniejsze stawało się zadanie. Temple zaznacza, że różnica w wartości wzmacniającej kofeiny zarysowała się między chłopcami i dziewczętami, a nie między osobami pijącymi na co dzień dużo i mało napojów z kofeiną. Amerykanka spekuluje, że zaobserwowane zjawisko może być wynikiem oddziaływań hormonalnych.
  10. Sposób, w jaki dzieci korzystają ze swoich telefonów komórkowych, zależy od ich płci – twierdzi dr Shelia Cotten, socjolog z University of Alabama w Birmingham (New Media & Society). W ramach studium, które objęło ok. 1000 uczniów gimnazjum, dzieci proszono o ocenę częstości korzystania z różnych funkcji aparatu na skali od 0 (nigdy) do 5 (kilka razy w ciągu dnia). Badanie ujawniło, że chłopcy zdobywali więcej punktów niż dziewczyny, odnosząc się do używania komórek do gier, wymiany zdjęć i plików wideo, słuchania muzyki i/lub wysyłania e-maili. Działo się tak nawet po uwzględnieniu dwóch czynników: jak bardzo uczniowie lubili swój telefon i jak sprawnie się nim posługiwali. Ma to wiele wspólnego z socjalizacją typową dla płci. Chłopców uczy się często, by odkrywali świat, podchodzili kreatywnie do technologii i nie bali się demontowania różnych obiektów do elementów, z których je zbudowano. To dlatego młodzi mężczyźni sprawniej posługują się telefonami komórkowymi i mają tendencję do uznawania ich za gadżety. Dla dziewcząt częściej niż dla chłopców komórka była zaś książką telefoniczną/listą kontaktów. Kiedy wzięto pod uwagę wykorzystanie komórki do tradycyjnych celów, a więc do dzwonienia czy wysyłania SMS-ów, nie zaobserwowano różnic międzypłciowych. Dziewczyny rozmawiały średnio przez 2 godziny dziennie, a chłopcy 1,8 godz. Ujawniając te wyniki, nie mówimy rodzicom, by kupowali dziewczynkom aparaty z mniejszą liczbą aplikacji. Oznacza to raczej, że trzeba im poświęcić więcej czasu i uwagi, by pomóc w opanowaniu zaawansowanych funkcji komórek. Kobiety tradycyjnie postrzegają się jako osoby mniej uzdolnione technicznie, zwłaszcza w dziedzinie komputerów. Wybór telefonu dla dziecka cały czas pozostaje kwestią osobistego gustu oraz wieku i dojrzałości pociechy.
  11. Niekoedukacyjne szkoły wpływają na ocenę atrakcyjności twarzy innych osób. Efekt jest silniej zaznaczony u dziewcząt, które w takich okolicznościach preferują chłopców o żeńskim wyglądzie (Personality and Individual Differences). Chłopcy z męskich placówek oświatowych wolą co prawda chłopców o bardziej zmaskulinizowanych rysach, ale patrząc na rówieśnice, nie są już ponoć tak wybredni. Zjawisko ulega osłabieniu, jeśli dane dziecko ma rodzeństwo przeciwnej płci. Dr Tamsin Saxton z Uniwersytetu św. Andrzeja współpracowała z naukowcami z uniwersytetów w Aberdeen, Stirling i Liverpoolu. Psycholodzy poprosili 240 dzieci w wieku od 11 do 15 lat, z których część chodziła do szkół koedukacyjnych, a część do jednopłciowych, o ocenę atrakcyjności twarzy. Fizjonomie poddano cyfrowej obróbce, manipulując ich męskością i kobiecością. Badacze przewidywali, że dziewczynki z żeńskich szkół będą preferować bardziej kobiece twarze, a chłopcy z placówek męskich bardziej męskie. Potwierdziło się to w przypadku dziewcząt. W porównaniu do koleżanek z mieszanych szkół, wykazywały znacznie silniejszy pociąg do fizjonomii kobiecych, i to zarówno w przypadku twarzy kobiet, jak i mężczyzn. Chłopcy z jednopłciowych szkół tylko w nieco większym stopniu preferowali cechy męskie w twarzach mężczyzn, ale nie różnili się pod względem oceny fizjonomii dziewcząt. Wszystkich uczestników eksperymentu pytano, czy mają braci/siostry, by w ten sposób oznaczyć ich, jak to określa Saxton, "wzrokową dietę". Co prawda warunki szkolne wpływały na postrzeganie atrakcyjności, ale obecność rodzeństwa przeciwnej płci wydawała się to niwelować. Czemu jednopłciowe środowisko w tak znikomym stopniu wpływa na preferencje chłopców? Pani doktor spekuluje, że kobiecość jest nieodzownym składnikiem, a może i wyznacznikiem atrakcyjnej żeńskiej twarzy. Druga możliwość jest taka, że nawet w męskich szkołach chłopcy widzą wokół siebie więcej kobiecych twarzy, np. nauczycielek [niż dziewczynki męskich w swoich klasach i szkołach].
  12. Kobiety z dwóch wiosek w Papui-Nowej Gwinei przez 10 lat zabijały wszystkich przychodzących na świat chłopców. Uznały to za jedyny dostępny dla ich płci sposób położenia kresu trwającym od dwóch dekad wyniszczającym wojnom międzyplemiennym. Wg nich, równanie było proste: nie ma mężczyzn, nie ma wojen. Gdy mężczyźni wyruszali na wojnę, trudno było zdobyć pożywienie. W dodatku niektórzy nie wracali z bitew na łuki i dzidy, odbywających się zwykle na porębach w dżungli. Rona Luke z Agibu ujawnia, płacząc, że niemowlęta duszono. O podobnych zbrodniach opowiada Kipiyona Belas z wrogiej wioski Amosa. Niedawno panie spotkały się w górskiej miejscowości Goroka na czymś, co można uznać za odpowiednik naszych konferencji pokojowych. Przy pomocy pastora Michaela Hamuno i Armii Zbawienia kobiety zrywają z ludobójstwem. Wszyscy mają też nadzieję, że ten akt dobrej woli skłoni dorosłych mężczyzn do złożenia broni i rozpoczęcia rozmów. Walki w prowincji Eastern Highlands rozpoczęły się w 1986 roku. Powodem były wzajemne posądzenia o rzucanie czarów, a w ich moc okoliczni mieszkańcy bardzo wierzą.
  13. Chłopcy nie tylko biją się i przepychają, ale stosują także subtelniejsze formy agresji, które wcześniej uważano za charakterystyczne dla dziewczynek. Im także zdarza się rozpuszczać plotki i karać kogoś wykluczeniem z grupy rówieśniczej (Child Development). Noel A. Card z University of Arizona i zespół przeanalizowali 148 badań dotyczących agresji u dzieci i młodzieży. Stwierdzili, że stereotyp polegającego na sile fizycznej chłopca maskuje fakt, że płeć brzydsza równie chętnie jak koleżanki ucieka się do tzw. agresji społecznej. Powinno się to mieć na uwadze, stawiając diagnozę zaburzeń zachowania. Badania uwzględnione przez Amerykanów objęły ponad 73 tys. osób. Prowadzono je głównie w szkołach. Dotyczyły zarówno agresji bezpośredniej, najczęściej właśnie fizycznej, jak i agresji niebezpośredniej, czyli zachowania obliczonego na zniszczenie czyjegoś wizerunku społecznego. Wg psychologów, mit o dziewczętach agresywnych społecznie w większym stopniu niż chłopcy mocno utrwalił się w świadomości nauczycieli, rodziców i samych naukowców. Powodem są najprawdopodobniej oczekiwania, które wpaja się młodym kobietom (i ich otoczeniu) już od wczesnego dzieciństwa. Zamiast tego zespół Carda uważa, że dzieci, które przejawiają jedną z form agresji, są również bardziej skłonne do reagowania drugim jej rodzajem. Poza tym Amerykanie zauważyli, że istnieje związek między agresją bezpośrednią i społeczną a problemami z przystosowaniem. Konkretniej rzecz ujmując, agresja bezpośrednia łączy się z przestępczością, objawami charakterystycznymi dla ADHD, słabymi związkami z rówieśnikami oraz ubóstwem zachowań prospołecznych (takie dzieci rzadko pomagają czy się dzielą). Agresję niebezpośrednią powiązano z depresją i lękiem, a także z wysoko rozwiniętymi zdolnościami interpersonalnymi. Badacze sądzą, że przyczyna tego pozornego paradoksu jest dość prosta. By manipulować innymi, np. zachęcając do ostracyzmu, muszą przecież umieć to zrobić.
  14. Zmyślony przyjaciel, grzeczny czy niesforny, pozytywnie wpływa na rozwój emocjonalny, poznawczy i społeczny dziecka. "Kontakty" z nim przygotowują do realnego życia. "Nad relacją ze zmyślonym kolegą można w pewnym stopniu sprawować kontrolę, w związku z prawdziwym przyjacielem jest to niemożliwe. W ten sposób zdobywa się doświadczenie" — tłumaczy Stephanie Carlson z Uniwersytetu Waszyngtońskiego. Jedna trzecia dzieci w wieku przedszkolnym ma zmyślonego przyjaciela. Zgodnie z wynikami najnowszych badań Carlson i Marjorie Taylor, psycholog z Uniwersytetu Oregońskiego, ok. 1/3 tych postaci to wyobrażeni wrogowie. Odkrycia dwóch pań opisano w raporcie pt. Kreatywne umysły (British Academy). Badania z ostatnich 20 lat wykazały, że maluchów posiadających zmyślonego przyjaciela jest wiele, są one normalne i dobrze zdają sobie sprawę z tego, że piegowaty Wacek lub smok Klekot tak naprawdę nie istnieją. Zmyślony przyjaciel pojawia się zazwyczaj ok. 3. roku życia. Gdy dziecko dorasta, kumpel może się zmieniać wraz z nim i stawać się coraz bardziej złożony. Podobnie dzieje się w przypadku światów kreowanych przez chłopców w wieku przedpokwitaniowym. W wieku przedszkolnym dziewczynki mają zmyślonych przyjaciół częściej niż chłopcy, w szkole podstawowej różnica pomiędzy płciami znika. Wszystkie badania wykazują, że jest to zjawisko powszechniejsze wśród pierworodnych i jedynaków. Nieistniejący towarzysze zabaw przybierają wszelkie możliwe postaci. Są kosmitami, zwierzętami, bohaterami bajek, wyobrażonymi członkami rodziny. Ich osobowości bywają bardzo różne. Zmyśleni wrogowie pomagają rozwijać umiejętność negocjowania w sytuacjach konfliktowych. Pozwalają dziecku przywyknąć do rzeczywistości, gdzie nie wszystko idzie po naszej myśli. To twarda lekcja życia ze wczesnego dzieciństwa — uważa Carlson. Dzieci, które mają wyobrażonych wrogów, łatwiej pojmują, że inni ludzie mają odmienne poglądy i pragnienia niż one same. Niegrzeczny kolega testuje reakcje rodziców, pań w przedszkolu czy cioci i przydaje się jako kozioł ofiarny, gdy maluch coś zbroi. Nie należy się więc dziwić i surowo karać delikwenta, jeśli kiedyś oświadczy: Mamo, jakiś chłopiec porysował ci ścianę, ale to nie ja.
  15. Czy naprawdę dziewczynki lubią lalki, a chłopcy bawią się głównie samochodami? Wydawałoby się, że to stereotypy związane z płcią, lecz w czasie badań z udziałem rezusów okazało się, że samce tych naczelnych również preferują chłopięce zabawki. Wg Kima Wallena, psychologa z Centrum Badań nad Naczelnymi Yerkes w Atlancie, oznacza to, że wszystkie samce mają predyspozycje biologiczne do bawienia się sprzętami określonego rodzaju (Hormones and Behavior). W eksperymentach Amerykanów wzięło udział 11 samców i 23 samice. Samce wolały się bawić zabawkami z kołami, np. wywrotkami, niż pluszowymi, podczas gdy samice bawiły się i tymi, i tymi. Wallen podkreśla, że czynniki społeczne także, oczywiście, wpływają na dziecięce preferencje, ale zazwyczaj chłopcy są bardziej wybredni, jeśli chodzi o zabawki. Wiadomo też, że chłopiec, który woli się bawić z dziewczynkami lub ma swoją baterię lalek zamiast żołnierzyków, naraża się na kpiny ze strony rówieśników. Do badań wybrano trzymane w niewoli rezusy, ponieważ prymatolodzy przypuszczali, że w ich przypadku naciski kulturowe nie będą miały aż takiego znaczenia, a ujawnią się ewentualne uwarunkowania biologiczne. Wiek zwierząt był bardzo różny. Najliczniejszą część grupy stanowiły osobniki 1-4-letnie, ale uwzględniono też młodzież i dorosłych. Małpom dano do dyspozycji dwa rodzaje zabawek: 1) z kołami (samochody i inne pojazdy) oraz 2) pluszowe, np. lalki i maskotki Kubusia Puchatka. Dwie zabawki, po jednej z każdego rodzaju, umieszczano w odległości 10 metrów od małp. Na początku zwierzęta tworzyły dookoła nich krąg, ale w końcu jedno zbierało się na odwagę i porywało wybrany obiekt. Potem inne osobniki dołączały się do gry. Naukowcy nagrywali przebieg wydarzeń, a następnie oceniali, ile czasu każda małpa bawiła się każdym z typów zabawek. Naukowcy podkreślają, że do uzyskanych wyników trzeba podchodzić z pewną rezerwą. Może małpom wcale nie chodziło o męskość samochodów lub o kobiecość pluszaków, ale o inne cechy zabawek, np. kolor czy rozmiary. Wallen nie wyklucza też, że samce mogą po prostu szukać zabawek, którymi można więcej manipulować i wykazywać większą aktywność fizyczną w kontakcie z nimi. Opisane wyniki są jednak zgodne z rezultatami wcześniejszych eksperymentów z werwetami. Tam samce także wybierały zabawki uznawane powszechnie za męskie.
  16. Starożytni Majowie nie składali w ofierze dziewic, wybierali chłopców. Nieszczęśników wrzucano do wypełnionych wodą poświęconych jaskiń nazywanych cenotes. Kapłani z Chichén Itzá mieli w ten sposób wypraszać łaski u bóstw, np. deszcz czy urodzaj. Cenotes stanowiły rezerwuar wody, Indianie wierzyli także, że stanowią bramę do podziemi. Guillermo de Anda, archeolog z University of Yucatan, zajął się złożeniem w całość kości 127 osób, które znaleziono na dnie jednej z jaskiń. Stwierdził, że 80% należało najprawdopodobniej do chłopców w wieku od 3 do 11 lat. Pozostałe okazały się kośćmi dorosłych mężczyzn, nurkujących tu m.in. po biżuterię Majów. Meksykański naukowiec dopowiada, że część dzieci żyła przy wtrącaniu w otchłań, inne poddawano rytualnemu obdzieraniu ze skóry lub ćwiartowaniu. Uważano, że bogowie wolą drobne obiekty; zwłaszcza bóstwo deszczu miało 4 pomocników, przedstawianych jako niewielcy ludzie. To dlatego składano w ofierze dzieci, które miały być bezpośrednim sposobem komunikowania się z Chaakiem. Wcześniej sądzono, że Majowie składali w ofierze dziewice. Badacze utwierdzili się w tym przekonaniu z powodu kobiecych szkieletów z okresu pomiędzy rokiem 850 a początkiem hiszpańskiej kolonizacji. Wszystkie były bowiem przystrojone nefrytową biżuterią.
  17. Osoby, które w przyszłości zaczynają chorować na anoreksję, są najprawdopodobniej programowane przez hormony matki, oddziałujące na nie jeszcze podczas życia płodowego. Zaburzenia odżywiania dużo częściej występują u kobiet niż u mężczyzn. Badacze z University of Sussex dowiedli jednak, że ryzyko zachorowania wzrasta w przypadku chłopca, który ma siostrę bliźniaczkę. Kluczowym czynnikiem są więc najprawdopodobniej hormony wspomagające żeński wzorzec rozwoju. Nie oznacza to, że dzięki opisywanemu odkryciu inne czynniki z okresu dzieciństwa i dojrzewania, np. obraz własnego ciała, automatycznie przestają mieć znaczenie. Czemu kobiety wykazują większą podatność od mężczyzn? Zdania w tym zakresie są podzielone. Jedni uznają, że podczas socjalizacji podlegają silniejszym wpływom zewnętrznym (kobiety mają być szczupłe, najlepiej jak modelki, które noszą coraz mniejsze rozmiary). Inni uważają, że mózg zaczyna działać nieprawidłowo dużo, dużo wcześniej... Dr Marco Procopio z University of Sussex współpracował z doktorem Paulem Marriottem z Uniwersytetu w Waterloo w Kanadzie. Korzystali z informacji na temat bliźniąt, urodzonych w Szwecji w latach 1935-1958. Tak jak się spodziewano, bliźniaczki chorowały na anoreksję częściej od bliźniaków. Wyjątkiem były pary bliźniąt chłopiec-dziewczynka, gdzie u brata zaburzenie pojawiało się z większym prawdopodobieństwem niż u siostry! Badacze uważają, że przyczynę stanowi oddziaływanie steroidowych hormonów w czasie ciąży.
  18. Firma PopCap opublikowała kolejny raport dotyczący gier wideo. Z badań wynika, że aż 72% rodziców/dziadków nie pozwoliłoby swoim pociechom grać w brutalne gry. Zakaz nie obejmuje jednak w równym stopniu dziewcząt i chłopców. Chociaż niemal połowa (48%) opiekunów dzieci powyżej 14. roku życia przychylała się do wprowadzenia odpowiednich obostrzeń, de facto zakaz obejmował 60% dziewczynek i tylko 37% chłopców. Jak dr Carl Arinoldo, nowojorski psycholog, specjalista z zakresu relacji rodzice-dziecko, wyjaśnia ten przejaw nierównego traktowania płci? Rodzice nieco bardziej chronią swoje córki niż synów, dając chłopcom więcej swobody i niezależności. Choć to trochę już staromodne podejście, postępuje tak wielu rodziców. Co gorszego może się jednak stać córce niż synowi siedzącemu przed komputerem w domu? O tym PopCap nie wspomina...
  19. Olejki lawendowy i z drzewa herbacianego, które wchodzą w skład części mydeł, szamponów, żelów do włosów i mleczek do ciała, mogą u chłopców powodować powiększenie piersi. Wymienione olejki roślinne powiązano z nienormalnym wzrostem gruczołów sutkowych u 3 chłopców. Udało się go odwrócić, gdy przestali stosować zawierające je preparaty — tłumaczą dr Clifford Bloch i zespół ze Stowarzyszenia Endokrynologii Pediatrycznej w Greenwood Village. W artykule opublikowanym na łamach New England Journal of Medecine naukowcy sugerują, że olejki mogą działać w podobny sposób jak estrogen i hamować aktywność męskich hormonów płciowych. Te ostatnie odpowiadają za wykształcenie "samczych" cech i zapobiegają wzrostowi tkanki piersi. Raport wzbudza uzasadnione obawy, ponieważ olejek lawendowy i herbaciany są legalnie sprzedawane w czystej postaci, ponadto dodaje się je do coraz większej liczby produktów, w tym do szamponów, żelów do włosów, mydeł i lotionów do ciała. Czy olejki wywołują podobne zaburzenia hormonalne u dziewczynek w wieku przedpokwitaniowym, nastolatek w okresie dojrzewania i u dorosłych kobiet, na razie nie wiadomo. Zespół Blocha podkreśla, że czasowe powiększenie piersi jest powszechne u dojrzewających chłopców, natomiast bardzo rzadko odnotowuje się je w normalnych warunkach u chłopców, którzy nie weszli jeszcze w okres pokwitania. Amerykanie obserwowali 3 zdrowych poza tym chłopców w wieku 4, 7 i 10 lat.
  20. Chłopcy wychodzą z anoreksji szybciej niż dziewczęta. W rok po zakończeniu terapii dr Michael Strober i zespół z David Geffen School of Medicine odkryli, że kobiety wykazywały większe zaabsorbowanie wagą, kształtami ciała i jedzeniem niż mężczyźni. Z większym prawdopodobieństwem ich waga spadała poniżej zalecanej wartości. Podczas gdy żaden chłopiec nie miał po 12 miesiącach nawrotu pełnoobjawowej anoreksji, dotyczyło to 8,2% dziewczynek. Jak podkreślają naukowcy na łamach Journal of Eating Disorders, ich studium jest pierwszą próbą przedstawienia wpływu różnic płciowych na pacjentów z anoreksją. Wiadomo, że kobiety chorują dużo częściej niż mężczyźni, teraz część ekspertów sugeruje, że różne płci chorują z innych powodów. Strober i inni przebadali 99 pacjentów z anoreksją (w tym 14 chłopców) w wieku 13-17 lat. Na początku leczenia chłopcy i dziewczęta mieli podobnie nasilone objawy. Podobnie często cierpieli też z powodu zaburzeń lękowych oraz towarzyszących anorexia nervosa sztywności funkcjonowania oraz perfekcjonizmu. Dziewczęta były jednak bardziej skoncentrowane na wadze. Strober podkreśla, że nie wiadomo, czy w perspektywie długoterminowej dziewczynki cierpią na poważniejszą, bardziej uporczywą formę anoreksji niż chłopcy. Za różnice międzypłciowe mogą być odpowiedzialne odmienności w budowie mózgu. Czynniki kulturowe czy społeczne (związane z idealnym szczupłym wyglądem) mogą także silniej oddziaływać na kobiety.
  21. Naukowcy z USA przeanalizowali częstość rodzinnego przepisywania leków na ADHD. Okazało się, że rodzice maluchów z zespołem nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi używają ich 10 razy częściej niż inni rodzice. Przyglądano się zażywaniu leków przez rodziny 107 tys. dzieci (studium objęło 2005 rok). W ok. 60% przypadków, jeśli i dziecko, i rodzic przyjmowali medykamenty na ADHD, maluchowi przepisano je jako pierwszemu. U dorosłych hiperaktywność ulega zazwyczaj poskromieniu, co wiąże się z niedostrzeganiem tego zaburzenia u starszych osób. ADHD diagnozuje się też rzadziej wśród dziewczynek, co może wcale nie oznaczać, że na nie nie cierpią, lecz że są po prostu nadaktywne w mniejszym stopniu niż chłopcy. Mimo że ADHD jest powszechniejsze u dzieci, dziedziczność jest tu ważna i powoduje, że zespół nadpobudliwości "przeciąga się" także na wiek dorosły. W dorosłości mija nadaktywność, ale nieuwaga pozostaje — tłumaczy Adelaide Robb, psychiatra dziecięcy z Childrens' National Medical Center w Waszyngtonie, która nie uczestniczyła w omawianych badaniach. Amerykańskie Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób szacuje, że na zespół nadpobudliwości psychoruchowej cierpi 8% dzieci. Ok. 25% bliskich krewnych także ma to zaburzenie, co przejawia się impulsywnością, nadpobudliwością i nieuwagą. Mniej więcej 2,5 mln dzieci zażywa leki, z których najpopularniejszy jest Ritalin firmy Novartis. W ramach omawianego studium przyglądano się 17,5 tys. bliźniąt niejednojajowych i odkryto, że jeśli jedno z nich zażywało leki, drugie także musiało je stosować z większym prawdopodobieństwem niż w innych parach rodzeństwa. Warto wspomnieć, że w zeszłym miesiącu amerykańskie FDA (Fodd and Drug Administration) poprosiło wszystkich producentów stymulujących leków na ADHD, by zawrzeć w ulotkach informacyjnych ostrzeżenie przez zagrożeniem nagłą śmiercią oraz poważnymi problemami z sercem.
  22. Pomiar wzrostu mózgu u narodzonych przed terminem niemowląt, a zwłaszcza stosunku jego powierzchni do grubości kory, może pomóc w przewidywaniu ewentualnego opóźnienia rozwoju neurologicznego. David Edwards i jego koledzy z Imperial College London posłużyli się MRI (rezonansem magnetycznym), by zmierzyć wzrost mózgu pomiędzy 23. a 48. tygodniem ciąży u 113 skrajnych wcześniaków (urodzonych między 22. a 29. tygodniem ciąży). Sześćdziesięcioro troje zbadano po ok. 2 latach, by dokonać oceny ich rozwoju umysłowego. Naukowcy odkryli, że powierzchnia kory zwiększała się szybciej niż jej grubość. Im mniejszy stosunek wzrostu powierzchni do wzrostu objętości, tym realniejsze prawdopodobieństwo niedorozwoju umysłowego. Szanse na wolniejsze zwiększanie się powierzchni kory w stosunku do grubości "szły w górę", gdy dziecko było chłopcem, były też związane ze stopniem wcześniactwa. Odkrycie sugeruje, że normalne wzorce wzrostu mózgu podczas rozwoju, gdzie powierzchnia kory zwiększa się bardziej niż objętość, są u wcześniaków zakłócone. Stopień zakłócenia pozwala przewidzieć, czy rozwój w pierwszych 2 latach życia będzie opóźniony. Jeśli rezultaty zostaną potwierdzone w badaniach z udziałem większej liczby dzieci, monitorowanie wzrostu mózgu po narodzinach pomoże przewidzieć, czy dany maluch będzie w przyszłości potrzebował edukacyjnego wsparcia.
  23. Prawdopodobnie inne geny są odpowiedzialne za autyzm u dziewczynek, a inne u chłopców. To może pomóc wyjaśnić, dlaczego to zaburzenie częściej występuje u osób płci męskiej. Na łamach Molecular Genetics naukowcy stwierdzają ponadto, że różne geny mogą także odpowiadać za wczesny i późny początek choroby. "Co ważne, znaleźliśmy dowody na istnienie dwóch genetycznych podtypów autyzmu, męskiego versus żeńskiego oraz z wczesnym i późnym początkiem" — mówi profesor psychologii Geraldine Dawson. Odkrycia te pomogą zrozumieć autyzm na poziomie molekularnym i szukać sposobów na zapobieganie mu, dodaje Dawson. Naukowcy zbadali DNA 169 rodzin, w których co najmniej dwoje rodzeństwa miało zdiagnozowany autyzm. Skanowali ponadto DNA 54 innych rodzin, których członkowie mieli autyzm i mniej poważne formy zaburzenia, takie jak zespół Aspergera (choroby z tzw. spektrum autyzmu). Otrzymano następujące rezultaty. Z całą pewnością na chromosomie 7. znajduje się gen autyzmu. Nieco słabsze, ale nadal istotne, dowody wskazują, że podobne geny można znaleźć na chromosomach 3., 4. i 11. — stwierdza szefujący badaniom Gerard Schellenberg, profesor medycyny na University of Washington. Jest wysoce nieprawdopodobne, by jeden gen powodował autyzm — powiedział Schellenberg w oświadczeniu. Może być 4-6 głównych genów i 20-30 innych, przyczyniających się do lżejszych postaci autyzmu. Ponieważ autyzm rzadziej występuje u kobiet, być może trzeba więcej tzw. genów ryzyka, by mogły zachorować. Może też być tak, że istnieją inne modele biologiczne autyzmu dla osób różnej płci. Badacze powiedzieli, iż szukali genów, które kwalifikowałyby dzieci do grup wyższego ryzyka zachorowania, co pomogłoby zacząć wczesne leczenie lub, pewnego dnia, nawet zapobiec autyzmowi. Kiedy odkryliśmy geny, odkryliśmy biologiczne podłoże autyzmu na poziomie molekularnym. Teraz można już opracowywać strategie zapobiegania autyzmowi, także medyczne — konkluduje Dawson.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...