-
Liczba zawartości
37641 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
W celu zaoszczędzenia energii niektóre bakterie wytwarzają białka o wielu różnych aktywnościach enzymatycznych. Jedno z nich, odkryty u prątków gruźlicy enzym MurI, okazuje się być istotny dla ich oporności na niektóre terapie. Autorami odkrycia są naukowcy z Indyjskiego Instytutu Naukowego w Bangalore. Zaobserwowali oni dwojaką naturę enzymu nazwanego MurI. W normalnych warunkach ma on aktywność tzw. racemazy glutaminianowej zmieniającej konfigurację atomów wewnątrz cząsteczek kwasu glutaminowego. Proces ten jest potrzebny do budowania przez bakterię ściany komórkowej. Okazuje się jednak, że w sytuacji zagrożenia może on także pełnić funkcje ochronne wobec innego enzymu, gyrazy DNA, będącej celem niektórych antybiotyków i chemioterapeutyków. Gyraza DNA jest enzymem aktywnym głównie podczas replikacji komórek bakteryjnych. Odpowiada za kontrolowane nacinanie obu nici DNA oraz zmianę ich orientacji przestrzennej, dzięki czemu ułatwia kopiowanie materiału genetycznego komórki. Gdy białko podłącza się do nici DNA, staje się podatne na działanie leków z grupy fluorochinonów. Wystarczy jednak, by do cząsteczki gyrazy podłączyła się cząsteczka MurI, by uniemożliwić działanie leku. Bakteria jest co prawda przejściowo pozbawiona zdolności podziału, lecz chroni się przed toksycznym działaniem chemioterapeutyku i pozwala komórce przetrwać terapię. MurI nie jest jedynym znanym enzymem wykazującym "poboczną" aktywność, zaś bakterie nie są jedynymi organizmami zdolnymi do ich wytwarzania. Dotychczas zebrano jednak niewiele informacji na temat rozwoju złożonej funkcjonalności tych protein, przez co wciąż są dla biologów interesującą zagadką. Jak tłumaczy prof. Valakunja Nagaraja, odkrywca dwojakiej natury MurI, wielofunkcyjne bialka to najczęściej powszechne enzymy, które posiadły dodatkowe możliwości w czasie swojego długotrwałego istnienia. Tak długo, jak dodatkowa rola nie wpływa na zasadniczą funkcję proteiny, może być dla komórki korzystna oferując jej przewagę w rywalizacji [z bakteriami nieposiadającymi tej cechy - przyp. red.] w toku ewolucji. Dzięki wielofunkcyjnym białkom komórka może sobie pozwolić na produkcję mniejszej liczby cząsteczek protein, co przekłada się na bezpośrednie korzyści energetyczne. Pozwala to na poświęcenie większej części zgromadzonych zasobów np. na czynności związane z poprawą skuteczności ataku na komórki lub szybszym namnażaniem. Na szczęście jest też dobra informacja: zablokowanie funkcji tego typu enzymów pozwala "upiec dwie pieczenie na jednym ogniu", umożliwia bowiem sparaliżowanie kilku funkcji życiowych za jednym uderzeniem. Wygląda więc na to, że przynajmniej część tego typu białek może być atrakcyjnym celem dla terapii.
-
- prątki gruźlicy
- gyraza DNA
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Rdzennych mieszkańców lasów Amazonii uważa się za członków prymitywnych słabo rozwiniętych społeczności. Ostatnie prace antropologów wskazują jednak, że może być to bardzo błędy obraz. Michael Heckenberger z University of Florida od 15 lat prowadzi badania osadnictwa amazońskiego. Jego wyniki sugerują, że przed przybyciem Europejczyków na leśnych terenach Brazylii istniały społeczeństwa, których stopień organizacji i rozwoju osadnictwa nie odbiegał od rozwoju średniowiecznych miast Starego Kontynentu. Jeśli popatrzymy na przeciętne średniowieczne miasto czy grecką polis, to osadnictwo w Amazonii odpowiada tej właśnie skali. Ma jednak bardziej skomplikowaną strukturę - mówi uczony. To, co obecnie uważamy za dziewicze lasy północno-centralnej Brazylii było bardzo mocno kształtowane przez ludzkie osadnictwo. Prace Heckenbergera wspierają kontrowersyjną teorię, która mówi, że w lasach Amazonii żyły duże dobrze zorganizowane społeczności, które wyginęły wskutek chorób przyniesionych przez Europejczyków, a dzisiejszy mieszkańcy Amazonii to potomkowie tych społeczności. Wszystko zaczęło się w 1993 roku, gdy uczony mieszkał z plemieniem Kuikuro u źródeł rzeki Xingu. W ciągu dwutygodniowego pobytu znalazł w okolicy ślady osadnictwa i słyszał od miejscowych o "ciemnej ziemi", miejscach, gdzie, jak się później okazało, ich przodkowie wyrzucali odpadki czy prowadzili intensywną uprawę ziemi. Przez ostatnie 15 lat Heckerberger prowadził badania, by stworzyć szczegółową mapę takiego osadnictwa. Dotychczas znalazł dwa duże centra osadnictwa, składające się z miast, wsi i przysiółków. Najważniejszym punktem każdego z nich jest centrum religijne, od którego odchodziły szerokie drogi prowadzące do innych osad. Każda z takich osad posiadała centralny plac (rynek), a precyzyjnie zaplanowana sieć dróg łączyła ją z innymi miejscowościami. Uczeni uważają, że największe z osad, których powierzchnia sięga 60 hektarów, były zamieszkiwane przez tysiące osób. Szczegółowe rozplanowanie ich położenia oraz samej struktury miejscowości wskazują na istnienie regionalnej władzy politycznej i odpowiednio prowadzonej polityki. A to cechy niezbędne do powstania społeczeństwa miejskiego. Zdaniem Hekcenbergera nie możemy mówić co prawda o miastach, ale z pewnością mamy tu do czynienia z urbanizacją. W najważniejszych punktach od siedziby władcy zakładano największe miejscowości, które były otoczone murami - twierdzi Heckenberger. Z nich drogi prowadziły do mniejszych miast i wiosek, pomiędzy którymi znajdowały się pola uprawne zasilane sztucznymi systemami irygacyjnymi. Mieszkańcy musieli więc prowadzić też odpowiednią gospodarkę leśną. Heckenberg ocenia, że szczyt rozwoju amazońskiego osadnictwa przypadł na lata 1250-1650, w opisywanych przezeń miejscach mogło mieszkać nawet 50 000 osób. Co więcej, struktura takiego związku miejscowości była lepiej zaplanowana, niż w średniowiecznej Europie. O ile bowiem na Starym Kontynencie miasteczka i wioski były rozrzucone przypadkowo, w Amazonii widać regularny wzorzec. Badania Heckerbergera dodają wagi teorii o rozbudowanym osadnictwie w prekolumbijskiej Amazonii. Wielu specjalistów twierdzi jednak, że tamtejsza gleba jest zbyt uboga, by utrzymać dużą liczbę ludzi. Jednak, jak twierdzi uczony z University of Florida, osadnictwo amazońskie tym różniło się od europejskiego, że nie powstawały wielkie miasta, wokół których skupione były wsie i miasteczka. W Amazonii miejscowości były znacznie mniejsze, bez jednego zdecydowanie dominującego miasta.
- 2 odpowiedzi
-
- władza polityczna
- planowanie
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Od dawna chodzą słuchy, że kobiety wybierają na mężów mężczyzn, którzy z wyglądu przypominają ich ojców, a mężczyźni kobiety podobne do matek. Badania naukowców z Uniwersytetu w Peczu dostarczyły kolejnych dowodów na potwierdzenie istnienia imprintingu seksualnego (Proceedings of the Royal Society: Biological Sciences). Już wcześniej seksuolodzy wykazali, że kobiety czynią z ojców wzór, nawet wtedy gdy są adoptowane. Wdrukowanie ma więc podłoże głównie środowiskowe, a nie genetyczne. Zjawisko nie zachodzi, gdy kobieta ma z ojcem złe relacje. Węgrzy określili parametry twarzy członków 52 rodzin. Odkryli korelacje między wskaźnikami budowy twarzy teściów i zięciów, zwłaszcza środkowych okolic, czyli oczu i nosa, a także synowych i teściowych (tutaj największe podobieństwo dotyczyło ust i żuchwy). Niekiedy podobieństwo było uderzające. Wyniki potwierdziły też werdykty niezależnych sędziów. Nie chodzi tu o samo obycie, zaznajomienie z określonymi rysami, ponieważ dzieci nie włączyły do utworzonego w dzieciństwie modelu percepcyjnego cech rodziców tej samej płci – zaznacza szef zespołu badawczego, profesor Tamas Bereczkei. Synowie i córki koncentrują się na innych parametrach twarzy, ponieważ pozostaje to w zgodzie z ogólnymi preferencjami płci odnośnie do określonych rejonów. Mężczyźni poszukują partnerek podobnych do matek pod względem: 1) pełności i szerokości ust, 2) stosunku szerokości ust do szerokości twarzy, 3) stosunku szerokości żuchwy do szerokości twarzy, 4) długości żuchwy do długości twarzy oraz 5) stosunku długości i szerokości twarzy, co determinuje jej kształt. Być może te właśnie cechy gwarantują płodność... Kobiety koncentrują się na 6 parametrach: 1) stosunku odległości dzielącej usta i łuki brwiowe do ogólnej długości twarzy, 2) odległości między źrenicami w odniesieniu do szerokości fizjonomii, 3) relacji szerokości oka do szerokości twarzy, 4) stosunku odległości między wewnętrznymi kącikami oczu do szerokości buzi, 5) stosunku długości nosa do długości twarzy oraz 6) relacji długości żuchwy do długości twarzy. Panie mogą zwracać szczególną uwagę na centralne partie twarzy, ponieważ w najmniejszym stopniu zmieniają się one z biegiem czasu lub dlatego, że stanowią one najbardziej unikatową część twarzy ojca. Specjaliści sądzą, że imprinting seksualny jest jednym z mechanizmów, pozwalających na wybór partnera o optymalnym stopniu podobieństwa genetycznego. Węgrzy tłumaczą, że podobieństwo kończy się na wyglądzie. Pociąg do nieco innych od własnego zapachów gwarantuje uśredniony stopień pokrewieństwa. Bereczkei, Gabor Hegedus i Gabor Hajnal zebrali grupę 312 dorosłych z 52 rodzin. Większość, podobnie jak rodzice, pozostawała w stabilnych wieloletnich związkach. Parametry ich twarzy porównano z parami losowo wybranymi z populacji.
- 3 odpowiedzi
-
Kłusownicy zabijają ostatnie słonie Virungi
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Słoniom zamieszkującym największy i najstarszy park narodowy Afryki grozi całkowita zagłada. Władze kongijskiego Parku Narodowego Virunga alarmują, że tylko w bieżącym roku zabito 10% populacji słoni. W ciągu ostatnich dwóch tygodni strażnicy znaleźli 7 martwych zwierząt. Do słoni strzelają kłusownicy oraz członkowie różnych paramilitarnych organizacji grasujących w centralnej Afryce. Samantha Newport, rzecznik prasowy parku, mówi, że w całym ubiegłym roku zabito mniej niż 10 słoni. W tym roku zginęło ich już 24. Park Narodowy Virunga zamieszkuje 200 - 300 słoni. Jest to izolowana populacja, która nie przetrwa, jeśli tyle zwierząt będzie ginęło. Wzrost kłusownictwa ma związek z rosnącym bogactwem Chin. Klasa średnia z Państwa Środka chętnie kupuje kość słoniową. Eksperci, którzy starają się uratować afrykańskie słonie mówią, że w Afryce i Azji co roku przetwarza się nielegalnie około 83 ton kości słoniowej. Oznacza to, że zabijanych jest około 12 000 tych wielkich ssaków. Park Narodowy Virunga znajduje się w centrum jednego z najbardziej krwawych konfliktów na Ziemi. Istnieje tylko dzięki olbrzymiemu poświęceniu strażników. Jednak za ochronę przyrody płacą oni ogromną cenę. W ciągu ostatnich 10 lat w parki zabito około 120 z nich. Jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku Park zamieszkiwało 2889 słoni. W 2006 roku było ich już tylko 400. Przetrwanie słoni jest kluczowe dla istnienia samego parku. Słonie spełniają rolę inżynierów budujących ekosystem. Usuwają drzewa, zapobiegając zarastaniu sawanny, a z drugiej strony jedząc ich owoce, rozsiewają nasiona. Czarny rynek wygrywa jednak z Parkiem i słoniami. W 2006 roku na świecie skonfiskowano dwukrotnie więcej kości słoniowej niż w roku 2004. Ostatnie tak złe wieści z Parku nadeszły w ubiegłym roku, gdy nieznani sprawcy zabili uwielbianą przez turystów i strażników parku rodzinę goryli górskich, której przewodził majestatyczny Senkwekwe. -
Dotąd neolityczne figurki symbolizujące płodność zawsze były kobietami z obfitymi piersiami i szerokimi biodrami. Teraz archeolodzy z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie po raz pierwszy odkryli wyłącznie przedstawienia falliczne, a jeden z penisów tkwił u podstawy ściany przybytku. Na północy Izraela, na wzgórzach w pobliży kibucu Kfar HaHoresh, ekipa profesora Nigela Goringa-Morrisa natrafiła na wyraźnie wydzielone miejsce pochówku i kultu. Mierzy ono 10 na co najmniej 20 metrów i jest datowane na 6750-8500 r. p.n.e. (neolit przedceramiczny). Na obszarze tym znaleziono groby 65 osób, w większości młodych mężczyzn między 20. a 30. rokiem życia. Wg profesora, było to popularne miejsce kultu, ale nie wiadomo, w jaki dokładnie sposób posługiwano się symbolami. Znaleziony w tym roku 40-letni mężczyzna został pochowany z sierpowatym ostrzem i muszlami. Obok zakopano ich aż 60. Ponieważ pochodziły one z Mórz Czerwonego i Śródziemnego, świadczy to o intensywnej wymianie handlowej między tymi rejonami. W pobliżu pochowano całe stado bydła. Na stanowisku archeologicznym natrafiono też na egzotyczne minerały, m.in. malachit z Morza Martwego, obsydian z centralnej Anatolii oraz topór wotywny z serpentynitu z Cypru lub północnej Syrii. Ze względu na obecność wyłącznie męskich symboli i "profil demograficzny" grobów, Goring-Morris przypuszcza, że zbierali się tu mężczyźni z nizin (z terenów rozciągających się w promieniu 8-10 km), którzy u progu ery rolniczej tęsknili za dawnymi dobrymi czasami. Panom marzyło się polowanie na uciekającą zdobycz, nie cieszył ich zwrot ku osiadłemu trybowi życia i pasterstwu. Groby znajdują się pod lub obok gipsowo-wapiennych ścian w kształcie litery L. Są to pojedyncze ciała lub wtórne pochówki, w których gromadzono nawet do 17 osób. Niektóre szkielety pozbawiono czaszek. W jednym z grobów kości celowo poprzekładano, by wyglądały jak przedstawienia zwierząt, np. dzika lub bydła.
-
- Nigel Goring-Morris
- falliczny
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Matka i ojciec spodziewają się, że dziecko odziedziczy po nich kolor włosów, oczu, może temperament, mało kto by się jednak spodziewał, że niektórzy rodzice przekazują potomstwu ludzkiego wirusa opryszczki typu 6. (HHV-6), ponieważ został on wbudowany w ich chromosomy. Zespół z Centrum Medycznego University of Rochester wykazał, że wirus może się stać częścią ludzkiego DNA i zostać przekazany następnym pokoleniom (Pediatrics). Tego typu wrodzone zakażenie występuje prawdopodobnie u 1 na 116 noworodków. Na razie nie wiadomo, jak to wpływa na rozwój dziecka i funkcjonowanie jego układu odpornościowego. Caroline Breese Hall, szefowa ekipy, zaznacza jednak, że HHV-6 wbudowuje się w część chromosomu, która odgrywa istotną rolę w podtrzymywaniu normalnego działania układu immunologicznego. Podczas dalszych badań chcemy sprawdzić, czy tego typu zakażenie oddziałuje na dzieci inaczej niż zarażenie po urodzeniu. W dotychczasowych badaniach uwzględniono 254 dzieci. Te ze zintegrowanym wirusem HHV-6 miały wyższe miano wirusa w organizmie od maluchów zarażonych za pośrednictwem łożyska. Wirus został też wykryty we włosach jednego z ich rodziców, czyli u 18 matek i 11 ojców (tylko tyloma próbkami dysponowali Amerykanie). Materiału genetycznego HHV-6 nie wykryto we włosach rodziców maluchów zarażonych po urodzeniu. Oznacza to, że DNA wirusa trafiło do plemników lub jajeczek.
- 1 odpowiedź
-
JooYoun Paek urodziła się w Seulu, ale mieszka i pracuje w Nowym Jorku. Jej prace to połączenie wkładu kulturalnego Wschodu i Zachodu. Bodaj najciekawszym pomysłem jest grające origami Fold Loud. Na papierze gołym okiem widać przebieg obwodów elektrycznych, które tutaj do złudzenia przypominają fastrygę, i większe punkty z przewodzącej tkaniny. Gdy zabawka jest zginana wzdłuż przerywanych linii, po zetknięciu fragmentów materiału następuje zamknięcie obwodu, podobnie jak przy włączaniu światła. Wtedy generowany jest dźwięk, przy każdym złożeniu inny, stąd harmonia dobiegających kolejno z papieru ludzkich wokalizacji. Jak zaznacza artystka, w odróżnieniu od innych współczesnych rozwiązań technologicznych, Fold Loud nie ma przyspieszać tempa życia, ale ułatwiać wyciszenie, zrelaksowanie. Konstrukcyjny interfejs muzyczny skłania użytkownika do wykonywania powtarzalnych ruchów dłoni: marszczenia, zginania i rozginania. Dostarcza bodźców stymulujących kilka różnych zmysłów: dotyk, wzrok i, oczywiście, słuch. Mamy więc do czynienia z medytacją w wersji highendowej.
-
Większość z nas kojarzy wilki z drapieżnikami ścigającymi ssaki kopytne, takie jak sarny czy jelenie. Okazuje się jednak, że w niektórych sytuacjach zwierzęta te najwyraźniej wolą polować na ryby. Autorem zaskakującego odkrycia jest dr Chris Darimont pracujący dla University of Victoria oraz kanadyjskiego stowarzyszenia Raincoast Conservation Foundation. Jego zespół prowadził obserwacje zachowań wilków zamieszkujących teren o powierzchni 3300 kilometrów kwadratowych położony na terytorium Kolumbii Brytyjskiej. W celu określenia diety drapieżników badano porzucone resztki pożywienia oraz skład chemiczny zrzuconych przez nie włosów. Uzyskano w ten sposób precycyjny opis menu tych szlachetnych psowatych. Przez większość roku wilki, zgodnie z obiegową opinią, polują na zwierzynę leśną na czele z jeleniami, sarnami i łosiami. Okazuje się jednak, że po nadejściu jesieni, gdy w zasięgu pojawiają się łososie, szlachetni drapieżcy zmieniają swoją dietę i wybierają własnie ryby. Wcześniej uważano, że są one pożerane przez wilki dopiero wtedy, gdy spada liczba znajdujących się w zasięgu ssaków kopytnych. Przełożony dr. Darimonta, dr Thomas Reimchen, jest pod wrażeniem uzyskanych wyników: łososie ciągle nas zaskakują. Wciąż pokazują nam, w jaki sposób ich oceaniczne migracje wpływają na całe ekosystemy. Jeśli chodzi o dostarczanie pożywienia oraz substancji odżywczych całej ziemskiej sieci zależności pokarmowych, chętnie myślimy o nich jak o północnoamerykańskim odpowiedniku zamieszkujących park Serengeti antylop gnu. Jak twierdzą autorzy badania, zainteresowanie wilków łososiami wynika z trzech faktów. Pierwszy to bezpieczeństwo - ryba nie stanowi dla drapieżcy zagrożenia w razie niepowodzenia polowania. Po drugie, zawiera mnóstwo korzystnych dla zdrowia substancji odżywczych. Co więcej, ze względu na wysoką zawartość tłuszczu, jest to bardzo wydajne źródło energii. Niestety szlachetni drapieżcy mogą pewnego dnia zostać pozbawieni swojego ulubionego jesiennego pokarmu. Dr Darimont podkreśla, że łososie mogą pewnego dnia wyginąć ze względu na liczne czyhające na nie zagrożenia: istnieje wiele zagrożeń, które mogą dotknąć ekosystemy zależne od łososi. Należy do nich nadmierna eksploatacja przez rybaków oraz niszczenie naturalnych miejsc składania ikry, a także choroby zawleczone z odległych terenów. Badacz tłumaczy, że wszystkie te czynniki doprowadziły w ciągu zaledwie stu lat do spadku liczebności tego gatunku ryb w wielu miejscach świata aż o 90%. Szczegółowych informacji na temat odkrycia dostarcza czasopismo BMC Ecology.
-
- pokarm
- drapieżnik
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Miniaturowe "laboratorium na szkiełku" (ang. lab-on-a-chip) ma szansę stać się istotnym wsparciem techniki zapłodnienia in vitro. O opracowaniu urządzenia informują naukowcy z MIT i Fertility Laboratories of Colorado. Zdaniem badaczy nowa metoda jest szybsza, prostsza w wykonaniu i bardziej niezawodna od stosowanych obecnie technik oceny jakości płodów przeznaczonych do implantacji w ciele przyszłej matki. Polega na zastosowaniu układu złożonego z kanalików wydrążonych w specjalnie przygotowanej płytce oraz układu optycznego odpowiedzialnego za wykonanie niezbędnych analiz. Dzięki nowej technologii możliwy jest precyzyjny pomiar zużycia podstawowych źródeł energii przez zarodek, co pozwala na dokładne określenie jego aktywności metabolicznej. W celu uzyskania materiału do badania embriony są hodowane w mikrolitrowej (1/1000 mililitra) kropli pożywki (medium). Następnie, za pomocą automatycznej pipety, pobiera się 2-3 nanolitry (1 nanolitr to 1/1000 mikrolitra, czyli 1/1 000 000 mililitra) cieczy i przenosi ją na szkiełko. Kolejnym etapem jest dodanie mieszaniny enzymów rozkładających podstawowe substancje odżywcze rozpuszczone w medium. Po określonym czasie następuje odczyt stężenia dwóch substancji, NADP i NADPH. Wzajemny stosunek ich koncentracji jest miarą zużycia substancji energetycznych przez komórki. Wyprodukowane urządzenie, w którym następuje dodanie obu próbek, ich zmieszanie i przeprowadzenie reakcji, zmieściłoby się na powierzchni znaczka pocztowego. Do odczytu stężenia NADP i NADPH używany jest zestaw złożony z lampy UV, mikroskopu oraz światłoczułej matrycy CCD, znanej m.in. z aparatów fotograficznych, służacej jako detektor wytwarzanego światła. Każda z wykrywanych substancji wytwarza po oświetleniu światłem ultrafioletowym falę o innej częstotliwości, co pozwala na pomiar stosunku ich koncentracji. Cały proces jest całkowicie zautomatyzowany, a udział człowieka ogranicza się do zanurzenia końcówki pipety w kropli pożywki. Autorzy metody wierzą, że pozwoli ona na podniesienie skuteczności zabiegów zapłodnienia in vitro oraz obniżenie ich kosztów. Obecnie procedura ta, przeprowadzana w Polsce kilka tysięcy razy rocznie, kończy się powodzeniem zaledwie przy co trzeciej próbie. Aby zniwelować ten problem, często wszczepia się do macicy kilka embrionów, lecz grozi to rozwojem niechcianej ciąży mnogiej. Z tego powodu lekarze są zgodni, że potrzebna jest skuteczna metoda selekcji zarodków dających największe prawdopodobieństwo powodzenia zabiegu. Czy opracowane "laboratorium na szkiełku" znajdzie zastosowanie w laboratoriach zajmujących się tym zagadnieniem, przekonamy się najprawdopodobniej w ciągu kilku lat.
-
- lab on a chip
- NADP
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Od dłuższego już czasu trwają prace nad rozwojem interfejsów dotykowych. Jednak dotychczas, by "poczuć" wirtualny obiekt, musieliśmy zakładać specjalne rękawice czy używać odpowiednich manipulatorów, w rodzaju dżojstików korzystających ze sprzężenia zwrotnego (Force feedback). Japońscy naukowcy posunęli się o krok dalej i zaprezentowali technologię, dzięki której, by poczuć wyświetlany na ekranie obiekt, nie będziemy musieli zakładać na dłoń rękawic, ani chwytać za dżojstik. W Kraju Kwitnącej Wiśni zaprzęgnięto do pracy ultradźwięki. Takayuki Iwamoto i jego zespół z Uniwersytetu Tokijskiego stworzyli proste urządzenie składające się z szeregu przetworników emitujących ultradźwięki. Dzięki temu, że dźwięk wywołuje zmiany ciśnienia w powietrzu, odpowiednio dobrane ultradźwięki - niesłyszalne dla naszego ucha - potrafią wytworzyć w przestrzeni miejsce, które dotykiem będziemy odczuwali jako obiekt stały. Japończycy wyposażyli swoje urządzenie w kamerę, która śledzi ruchy ręki użytkownika. Dzięki temu nie musimy na oślep szukać miejsca, w którym "znajduje się" nasz wirtualny obiekt. Zostanie on utworzony dokładnie pod naszą dłonią. Obecnie naukowcy potrafią stworzyć w ten sposób płaskie obiekty, jednak w najbliższej przyszłości chcą tak udoskonalić swój system, by można było dokładnie odczuwać kształty czy fakturę tego, co "dotykamy". Stephen Brewster z University of Glasgow, który specjalizuje się w interfejsach dotykowych, mówi, że prototyp Japończyków to pierwsze urządzenie tego typu. Możesz odczuwać obiekt obiema dłońmi, zamiast mieć do dyspozycji tylko jeden punkt. Poza tym wiele osób może jednocześnie dotykać obiektu - mówi. To wspaniałe, że można mieć coś tak prostego w użyciu, co można zabrać ze sobą i nie trzeba mieć żadnego dodatkowego sprzętu - cieszy się Brewster. Urządzenie ma jednak pewną wadę. Moc emitowanych ultradźwięków jest ograniczona, co wpływa na "twardość" odczuwanego obiektu. Do zwiększenia "twardości" konieczne byłoby zwiększenie mocy, a to z kolei grozi uszkodzeniem słuchu. Mimo, iż Japończycy stworzyli dopiero prototypowe urządzenie, już zgłosiły się do nich firmy działające na rynku oprogramowania inżynierskiego i gier komputerowych zainteresowane jego praktycznym wykorzystaniem.
- 5 odpowiedzi
-
- ultradźwięki
- interfejs dotykowy
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Francuscy lekarze poinformowali o dokonaniu pierwszego laserowego usunięcia guza mózgu u w pełni świadomego pacjenta. W paryskim szpitalu Pitié-Salpêtrière pacjentowi, któremu podano tylko znieczulenie miejscowe, wywiercono w czaszce otwór o średnicy 3 milimetrów. Następnie wsunięto przezeń światłowód wyposażony w laser. Dzięki rezonansowi magnetycznemu lekarze na bieżąco korygowali położenie światłowodu. Gdy narzędzia były już wewnątrz głowy chorego, przeprowadzono komputerową symulację operacji usunięcia guza. Następnie uruchomiono laser, który w ciągu dwóch minut podgrzał i zabił komórki nowotworowe. Po zakończeniu operacji pacjent jeszcze tego samego dnia wrócił do domu. Francuzi informują, ze w ciągu ostatnich dwóch lat przeprowadzili 15 takich pionierskich operacji. Poddano im chorych, u których guzy nie reagowały na standardowe metody leczenia, a specjaliści oceniali, że pacjentom pozostało nie więcej niż 3 miesiące życia. Spośród 15 operowanych w 6 przypadkach usuwano całego guza. U pięciu z takich pacjentów nowotwór nie powrócił przez 9 miesięcy. Zabiegi można było wykonać dzięki rewolucyjnemu laserowi, który powstał w USA. Urządzenie jest na bieżąco chłodzone, dzięki czemu jego użycie nie powoduje powstawania skrzepów. Francuzi mówią, że ich technika może pozwolić na powstanie nowego rodzaju leczenia, które nazwali "interwencyjnym MRI". Jednak, jak przyznali, brakuje im środków na dalsze badania. Potrzebują 2 milionów euro. Nie należy się jednak spodziewać, że nowa technika szybko się upowszechni. Przez najbliższe miesiące, a może nawet lata, to, co osiągnięto we Francji będzie przedmiotem szczegółowych analiz.
-
Gdy zawodnicy i fani jakiejś dziedziny sportu słyszą rozmowę na jej temat, aktywuje się część mózgu odpowiedzialna za planowanie i kontrolowanie określonych ruchów (Proceedings of the National Academy of Sciences). Sian Beilock, psycholog z Uniwersytetu w Chicago, wyjaśnia, że szczególne zainteresowanie, dajmy na to, piłką nożną albo krykietem poprawia zdolności językowe związane z tą działką ludzkiej aktywności, ponieważ w czasie dyskusji obszary mózgu odpowiedzialne w zwykłych okolicznościach za ruch w czasie gry (motoryczne) pozwalają lepiej zrozumieć język ulubionego sportu. Co więcej, zmiana funkcji tego rejonu zachodzi nawet wtedy, gdy przysłuchujący się relacji sam nie ma zamiaru się ruszać. Amerykanie prowadzili eksperymenty z 12 hokeistami, 8 fanami tej dziedziny sportu i 9 osobami, które nigdy nie widziały rozgrywek. Swobodne żonglowanie funkcją danego obszaru oznacza, że dorosły mózg jest bardziej elastyczny niż do tej pory sądzono. Wykazaliśmy, że działania niezwiązane z językiem, takie jak gra lub oglądanie programów sportowych, nasilają zdolność danej osoby do zrozumienia języka typowego dla jej ulubionej dziedziny [...]. Wywierały one trwały efekt poprzez zmiany w sieciach neuronalnych: ścieżki związane ze zrozumieniem łączyły się z obszarami aktywnymi podczas uprawiania sportu. Beilock uważa, że odkrycie jej zespołu ma duże znaczenie dla procesu uczenia. Angażując się w działanie, można będzie zwiększyć rozumienie językowe dotyczące opanowywanego materiału. Podczas eksperymentu 29 ochotników słuchało zdań związanych z hokejem (strzałami na bramkę, obroną itp.) i codziennymi czynnościami (dzwonieniem do drzwi, zamiataniem podłogi itp.). W tym czasie wykonywano im funkcjonalny rezonans magnetyczny (fMRI). Potem wszyscy badani wypełniali testy, które pozwalały ocenić zrozumienie zasłyszanych zdań. Wolontariusze nie różnili się pod względem rozumienia opisów powszednich czynności, ale zagorzali fani hokeju i gracze dużo lepiej wychwytywali sens zdań dotyczących sportu. Jak wykazały skany, nie chodziło tu wyłącznie o obycie ze słownictwem i zasadami, lecz głównie o plastyczność mózgu...
-
- plastyczność
- rozumienie
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z Uniwersytetu Stanforda wyposażyli niewielkie śmigłowce w interesujący system sztucznej inteligencji. Dzięki niemu maszyny uczą się latać obserwując manewry wykonywane przez inne śmigłowce. Testy wykazały, że taki bezzałogowy helikopter, tylko dzięki obserwacji, jest w stanie samodzielnie wykonać cały program akrobatyczny przewidziany w swojej kategorii sportowej. Profesor Andrew Ng, który wraz ze swoimi studentami stworzył "inteligentne" maszyny, mówi, że są one w stanie wykonać każdy manewr, który wykonuje człowiek. Ekspertów najbardziej zadziwia fakt, że maszyny potrafią uczyć się przez obserwację. Podkreślają, że to olbrzymi postęp w pracach nad autonomicznym helikopterem. Stworzenie oprogramowania sterującego autonomicznym śmigłowcem, który ma wykonywać skomplikowane manewry, jest bardzo trudne, gdyż helikoptery, w przeciwieństwie do samolotów, to bardzo niestabilne maszyny. Naukowcy ze Stanforda przyznają, że gdy wyznaczyli sobie już zadanie, to okazało się, iż trudno jest zdefiniować podstawowe pojęcia. Cóż bowiem znaczy w przypadku helikoptera by "latał dobrze"? Dlatego też rozpoczęli współpracę z ekspertami, którzy specjalizują się w prowadzeniu zdalnie sterowanych śmigłowców. Wielokrotnie rejestrowali wykonywane przez nich akrobacje i stworzyli program, który analizował dane i wyznaczał idealna trajektorię lotu - taką, której poszukiwali ludzie sterujący maszynami. Uczeni wyposażyli swoje helikoptery w odpowiednie oprogramowanie, żyroskopy, przyspieszeniomierze, magnetometry i odbiorniki GPS. Twórcy autonomicznych śmigłowców mówią, że można by je wykorzystać do poszukiwania min czy obserwacji pożarów na terenach leśnych. Dzięki dostarczonym przez nie danym strażacy szybko dowiadywaliby się o nowych ogniskach pożarów czy o konieczności wycofania się z danego terenu. Jednak, jak zauważa profesor Ng, żeby zaufać danym z autonomicznych śmigłowców, muszą być one niezawodne i latać być może tak dobrze, jak najlepsi piloci na świecie.
-
- autonomiczny
- helikopter
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Starsi ludzie wolniej wykonują zadania intelektualne, ponieważ łatwiej rozpraszają ich nieistotne informacje. Nie chodzi więc, a przynajmniej nie zawsze, o demencję i spowolnione przetwarzanie danych (Proceedings of the National Academy of Sciences). Wg dr. Adama Gazzaleya z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco, problem polega na nieumiejętności odfiltrowania tego, co nieważne, i skoncentrowania się na meritum. To by pozwalało wyjaśnić, czemu u wielu osób po sześćdziesiątce pojawiają się objawy pogorszenia funkcjonowania intelektualnego, mimo braku demencji i innych chorób. Starsi ludzie nieco dłużej zmagają się ze zignorowaniem bodźców zakłócających. Podczas tego krótkiego opóźnienia nieistotne dane nakładają się, interferują z ważnymi informacjami, które chcą zapamiętać – tłumaczy neurolog. Amerykanin dodaje też, że trwają prace nad ćwiczeniami mózgu, które pomogłyby skorygować pojawiającą się z wiekiem tendencję. Powstaje właśnie gra komputerowa, pozwalająca nasilić i przyspieszyć proces ignorowania "rozpraszaczy". W studium wzięło udział ok. 50 osób: połowa w wieku 23, a połowa w wieku 66 lat. Zadanie testowe polegało na naciskaniu guzika, jeśli na ekranie komputera pojawiała się widziana już wcześniej twarz lub scena. Mierzono trafność i prędkość reakcji uczestników zabawy. Elektroencefalogram pomógł rozstrzygnąć, która z dwóch alternatywnych teorii jest prawdziwa: 1) spowolnienia przetwarzania czy 2) deficytu hamowania. Okazało się, że ta druga, gdyż starsi wolontariusze mieli specyficzny problem z odcięciem się od wskazówek niezwiązanych z wykonywanym zadaniem. W ramach wcześniejszych eksperymentów z dwoma różnymi grupami wiekowymi, 19-30 lat i 60-77 lat, kiedy zadanie polegało na rozpoznawaniu prezentowanych uprzednio twarzy i pejzaży, wystąpiło charakterystyczne zjawisko. U młodszych ochotników podczas oglądania fizjonomii odnotowywano pobudzenie rejonu mózgu odpowiedzialnego za rozpoznawanie twarzy i zmniejszoną aktywność obszaru analizującego widoki. U starszych wolontariuszy aktywne były oba obszary. Na czas badania twarzy nie umieli wyłączyć rejonu analizującego pejzaże.
- 2 odpowiedzi
-
- Adam Gazzaley
- nieistotne
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Na nieoficjalnym blogu Google'a ukazały się rysunki przedstawiające projekt o nazwie Chrome. Google zdecydował się więc na oficjalne potwierdzenie, że firma pracuje nad własną przeglądarką. Program prawdopodobnie zostanie zaprezentowany dzisiaj (2 września). Należy go szukać pod adresem www.google.com/chrome lub też gears.google.com/chrome. Pod drugim z tych adresów przez chwilę można było zobaczyć zrzuty ekranowe Chrome'a. O projekcie Google Chrome wiadomo, że ma być to opensource'owa przeglądarka korzystająca z silnika Webkit, a w jej skład ma wchodzić też Google Gears. Przeglądarka będzie zawierała V8 - maszynę wirtualną JavaScriptu, która powstała w Danii specjalnie na potrzeby tego projektu. V8 ma znacznie przyspieszyć wykonywanie kodu Java Script. Maszyna ma też umożliwiać łatwe identyfikowanie problemów związanych z dużym zużyciem pamięci. Jeśli jakaś wtyczka do Chrome'a lub strona WWW będą zużywały zbyt dużo pamięci, zostaną umieszczone w menedżerze zadań przeglądarki. Można się domyślać, że dzięki temu można będzie je łatwo wyłączyć. Z zaprezentowanych rysunków wynika, że zakładki zostaną umieszczone w Chrome nad paskiem adresu, a nie pod nim, jak ma to miejsce w Firefoksie. Sam pasek adresu został przez Google'a nazwany "omnibox", ma on bowiem zostać wyposażony w mechanizm autouzupełniania wyszukiwania. Ma on sugerować nie tylko witryny już odwiedzona, ale również takie, które cieszą się popularnością wśród innych użytkowników. Chrome ma chronić prywatność w podobny sposób, jak robi to tryb InPrivate w Internet Explorerze 8. Użytkownik będzie mógł otworzyć specjalne okno, a jego działania podejmowane w tym oknie nie będą zapisywane. Chrome może mieć olbrzymi wpływ na rynek przeglądarek. Pozostaje pytanie, czy będzie ona konkurencją bardziej dla Internet Explorera czy Firefoksa. Aktualizacja: Polską wersję beta Chrome'a można pobrać pod adresem www.google.com/chrome. Udostępniono też film prezentujący jej możliwości.
- 26 odpowiedzi
-
- Firefox
- Internet Explorer
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Hasse Walum i jego zespół z Karolinska Institutet odkryli wariant genu, który odpowiada za rozpad związku. Dla ułatwienia nazwali go genem rozwodów. Odgrywa on istotną rolę w reakcji mózgu na wazopresynę - białko kluczowe dla formowania się więzi między kobietą a mężczyzną (Proceedings of the National Academy of Sciences). Mężczyźni wyposażeni w taką wersję genu uzyskiwali mniej punktów w kwestionariuszu pozwalającym ocenić siłę przywiązania do partnerki (Partner Bonding Scale), częściej popadali też w małżeńskie kłopoty. Szwedzi mają nadzieję, że ich odkrycie pomoże w przyszłości obniżyć liczbę rozstających się par. Czy coś takiego jak pigułka na trwałość związku może się sprawdzić? Zobaczymy... Naukowcy skorzystali z danych zebranych w ramach trwającego Badania Bliźniąt i Potomstwa. Można tam było znaleźć informacje na temat 552 par bliźniaków i ich partnerek/małżonek. W ramach szwedzkich badań natrafiono na różnice w zakresie genu receptora 1a wazopresyny. Panowie z jedną z jego wersji słabiej się związywali, rzadziej też decydowali się na małżeństwo, a jeśli już się tak działo, ich towarzyszki częściej wspominały o niższej satysfakcji ze wspólnego pożycia. Panowie z dwoma wersjami feralnego genu dwukrotnie częściej przyznawali do kryzysu małżeńskiego w minionym roku. Ludzie mogą mieć, oczywiście, kłopoty małżeńskie wynikające z wielu powodów, ale po raz pierwszy udało się powiązać specyficzną wersję genu z tym, do jakiego stopnia mężczyźni związują się z wybraną kobietą – wyjaśnia Walum. Walum i inni po raz pierwszy zainteresowali się rolą wazopresyny w odniesieniu do przywiązania u samców, badając norniki preriowe (Microtus ochrogaster). Okazało się wtedy, że hormon wazopresyna wydziela się w mózgu samców podczas spółkowania. To ważne, ponieważ aktywuje ona układ nagrody. Wywołane stosunkiem wydzielanie hormonu motywowało norniki do wierności partnerce (bycia monogamicznym). To nie motyw seksualny, a raczej rodzaj długotrwałej motywacji społecznej. Im więcej wazopresyny w mózgu po kopulacji, tym większe prawdopodobieństwo, że samiec będzie chciał się dalej zadawać z daną samicą. Norniki i ludzie są bardzo różnymi gatunkami, dlatego by sprawdzić, czy podobne efekty wystąpią również u Homo sapiens, Szwedzi skoncentrowali się na wspólnym genie receptora wazopresyny 1a. Wyniki wcześniejszych badań bliźniąt wykazały, że zarówno tendencja do niewierności, jak i prawdopodobieństwo rozwodu są dziedziczone w większym stopniu niż choroby, np. nadciśnienie.
- 4 odpowiedzi
-
- układ nagrody
- rozwód
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Postępujące z wiekiem osłabienie zdolności do odczuwania temperatury może powodować bezsenność - twierdzą naukowcy. O swoim odkryciu donoszą na łamach czasopisma Sleep. W swojej publikacji autorzy informują, że u wielu z nas z wiekiem spada zdolność do subiektywnej oceny temperatury otoczenia. Jak twierdzą, efekt ten jest widoczny szczególnie wyraźnie u osób cierpiących na bezsenność. Zdaniem badaczy sugeruje to, że problemy z zasypianiem mogą być efektem niedostosowania temperatury otoczenia do potrzeb organizmu. Aby potwierdzić prawdziwość postawionej tezy, przeprowadzono eksperyment. Wzięło w nim udział szesnaście osób starszych (średnia wieku: 65,8 lat), spośród których osiem cierpiało na bezsenność. Pacjentów ubrano w specjalny kombinezon umożliwiający zmianę temperatury skóry oraz podłączono do aparatury rejestrującej parametry związane ze snem, takie jak ruch gałek ocznych, intensywność wymiany gazowej czy aktywność elektryczna mózgu i serca. Badacze zaobserwowali, że stopniowe podnoszenie temperatury wewnątrz kombinezonu stosunkowo szybko zaczynało przeszkadzać osobom bez zaburzeń snu, zaś pacjenci cierpiący na bezsenność wytrzymywali wyższą temperaturę bez uczucia dyskomfortu. Co ciekawe jednak, łagodne ogrzewanie skóry przyśpieszało zasypianie w obu grupach, zaś jej ochładzanie pomagało w zaśnięciu wyłącznie osobom cierpiącym na bezsenność. Dotychczas nie udało się wyjaśnić przyczyn tego interesującego zjawiska. Jak tłumaczy dr Roy Raymann, specjalista psychofizjologii z holenderskiego Narodowego Instytutu Nauk o Układzie Nerwowym, wyniki są nieoczekiwane, lecz niosą ze sobą dobrą wiadomość. Byliśmy pozytywnie zaskoczeni, że choć staruszkowie cierpiący na bezsenność mają problemy z odczuwaniem temperatury własnej skóry, niewielkie jej zmiany mimo wszystko efektywnie ułatwiają zaśnięcie - twierdzi. Autorzy badania sugerują, że niektórzy seniorzy mogą nie odczuwać potrzeby zmiany odzieży lub pościeli na cieplejszą lub bardziej przewiewną, choć ich organizmy mogą tego potrzebować. Mogą mieć przez to problemy z zasypianiem. Na szczęście wiele wskazuje na to, że w wielu przypadkach wystarczą naprawdę subtelne zmiany, jak np. stosowanie koca elektrycznego, by zapadnięcie w sen znów było proste. Zasugerowano także, by osoby takie brały gorącą kąpiel na około 1,5-2 godziny przed snem. Powinna ona ogrzać ich ciała i przyśpieszyć zasypianie.
- 1 odpowiedź
-
- temperatura ciała
- ciepło
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z uczelni Georgia Tech stworzyli w swoich laboratoriach sztuczną kość, która naśladuje zdolność swojego naturalnego odpowiednika do stopniowego "przenikania" w ścięgna i więzadła. Zastosowana metoda może znaleźć zastosowanie głównie w medycynie regeneracyjnej. Istotną cechą tkanki kostnej jest jej zdolność do wnikania pomiędzy elementy struktur takich, jak ścięgna czy więzadła, i tworzenie wspólnie z nimi złożonej sieci. Ta charakterystyczna struktura umożliwia powstanie ogromnej powierzchni styku dwóch różnych typów komórek, nadając powstającemu w ten sposób połączeniu unikalną wytrzymałość. Dotychczas brakowało sposobów na tworzenie tak złożonych połączeń, lecz wykonane przez Amerykanów badania stanowią istotny krok naprzód w tej dziedzinie. Pracujący na Georgia Tech naukowiec, prof. Andres Garcia, opisuje główne założenia projektu: jednym z największych wyzwań w medycynie regeneracyjnej jest wytworzenie stopniowo "rozrzedzającej się" struktury, ponieważ właśnie tak zbudowana jest większość tkanek. Istnieją też badania silnie sugerujące, że właśnie taka powierzchnia zapewnia lepszą spójność i zdolność do przenoszenia ciężarów. Prowadzonemu przez niego zespołowi udało się nie tylko uzyskać kość o pożądanej strukturze, lecz także wytworzyć gradient stopniowo przenikających się struktur o różnym stopniu sztywności. Co więcej, uzyskana hybryda została skutecznie wszczepiona zwierzętom laboratoryjnym na kilka tygodni. Kluczem do sukcesu okazało się stworzenie trójwymiarowego szkieletu, który został wysycony różnymi stężeniami cząsteczek retrowirusa - mikroorganizmu podobnego do wirusa HIV, zdolnego do przekazywania własnych genów komórkom, z którymi wejdzie w kontakt. Na tak przygotowaną powierzchnię naniesiono fibroblasty - komórki zdolne do wytwarzania, w zależności od rodzaju stymulacji, różnego rodzaju włokien charakterystycznych np. dla tkanki kostnej, skóry czy więzadeł. W eksperymencie zastosowano wirusa przenoszącego gen dla białka zwanego Runx2. Należy ono do tzw. czynników transkrypcyjnych, czyli protein regulujących aktywność niektórych genów. Aktywność Runx2 wywołuje m.in. powstawanie kości. Im węcej jego kopii jest wytwarzanych przez określone komórki, tym większe jest prawdopodobieństwo przyjęcia przez nie formy charakterystycznej dla kości. Jeżeli jest ich mniej, komórki rozwijają się do postaci ścięgien oraz więzadeł. Zastosowanie tak przygotowanej struktury pozwoliło na uzyskanie hybrydowej tkanki, w której elementy kości płynnie przenikają do postaci charakterystycznej dla więzadeł czy ścięgien. Tak uporządkowana architektura tkanki przypomina budowę naturalnych kości oraz ich miejsca przyczepu do mięśni (funkcję tę pełnią ścięgna) lub innych kości (więzadła). Jeżeli opracowana technologia przejdzie pomyślnie dalsze testy, możliwe będzie jej zastosowanie w medycynie, np. podczas chirurgicznej rekonstrukcji więzadeł. Zabiegi tego typu umożliwiają przywrócenie prawidłowego połączenia pomiędzy kośćmi, lecz stosunkowo często kończą się niepowodzeniem właśnie ze względu na niedoskonałość połączenia więzadła z tkanką kostną. Odpowiednia modyfikacja metody opracowanej na Georgia Tech może okazać się skutecznym rozwiązaniem tego problemu.
-
- retrowirus
- Runx2
-
(i 8 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Po raz pierwszy od niemal 100 lat przez cały miesiąc na Słońcu nie zaobserwowano żadnych plam. To oznaka spadku aktywności słonecznej, który może mieć wpływ na klimat naszej planety. Wielu klimatologów uważa bowiem, że pole magnetyczne gwiazdy jest ważnym czynnikiem wpływającym na klimat. Dane na temat plam na Słońcu są zbierane od 1749 roku. Po raz ostatni miesiącem, w którym nie pojawiły się żadne plamy był czerwiec 1913 roku. Podczas szczytu aktywności naszej gwiazdy w ciągu miesiąca można zaobserwować nawet ponad 100 plam. Gdy aktywność spadnie, pojawiają się tylko pojedyncze plamy. Cykle trwają 11 lat. Obecny cykl zaczyna się wyjątkowo spokojnie. W ciągu pierwszych siedmiu miesięcy bieżącego roku obserwowano średnio 3 plamy miesięcznie. W sierpniu nie pojawiła się ani jedna. Ten słoneczny spokój zadziwił astronomów. Jednak, jak się okazuje, nie wszystkich. Już przed trzema laty dwójka naukowców z National Solar Observatory w Tucson usiłowała opublikować w piśmie Science artykuł, w którym stwierdzono, że w ciągu 10 lat plamy słoneczne w ogóle znikną. Wówczas zostali wyśmiani, a artykułu nie wydrukowano. Teraz William Livingston, jeden z niefortunnych autorów, mówi, że o ile w 2005 roku być może było zbyt mało danych na poparcie twierdzeń o zanikaniu plam słonecznych, obecnie jest ich znacznie więcej. Zmniejszenie liczby plam na Słońcu miało już miejsce trzykrotnie podczas ostatniego tysiąclecia. Dochodziło wówczas do tzw. "małych epok lodowcowych". Okresy te znane są jako minimum Sporera (1420-1570),minimum Maundera (1645-1715) i minimum Daltona (1790-1830). Obecnie trudno przewidzieć, co dla Ziemi będzie znaczyła mniejsza liczba plam na Słońcu. Niewykluczone jednak, że sama natura powstrzyma globalne ocieplenie i zamiast niego w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat rozpocznie się kolejna mała epoka lodowcowa. To z kolei może mieć negatywny wpływ na rolnictwo i wyżywienie ludzkości.
- 26 odpowiedzi
-
- aktywność Słońca
- mała epoka lodowcowa
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Przypominające do złudzenia prawdziwe oczy oczka na skrzydłach ciem i motyli nie mają wcale przekonywać drapieżników, że natknęły się na paraliżujący wzrok własnego wroga. Wg entomologów z Uniwersytetu w Oksfordzie, działają, bo rzucają się w oczy, a tego typu strategia to w świecie zwierząt czytelny komunikat: Nie jedz mnie, bo jestem trujący (Behavioral Ecology). Naukowcy w prosty sposób przetestowali swoją teorię. Z szarego papieru pakowego powyginali sztuczne skrzydła, a na białych plamach narysowali czarne kółka. Miały one różne kształty i rozmiary, ponadto na poszczególnych egzemplarzach umieszczoną inną ich liczbę. Tak przygotowane skrzydła przymocowano do odwłoków martwych mączników młynarków (Tenebrio molitor), chrząszczy z rodziny czarnuchowatych, a następnie "makiety" przyszpilono do drzew. Teraz wystarczyło czekać na chętnych do zdobycia takiego posiłku. Dwa dni później okazało się, że dzikie ptaki zjadły w przybliżeniu tyle samo owadów ze wzorem imitującym oczy, co chrząszczy ze wzorami przyciągającymi wzrok: trójkątami, dużymi pojedynczymi plamami oraz trzema maleńkimi kropkami. Najwyraźniej tego typu wzory działają, ponieważ nie da się ich nie zauważyć. Czemu więc wyglądają właśnie jak oczy? Naukowcy uważają, że przyczyną jest przebieg procesu tworzenia się skrzydeł. Wytwarzające pigment komórki rozchodzą się wtedy promieniście z jednego centralnego punktu, co prowadzi do formowania okrągłych wzorów.
-
- ostrzegać
- drapieżnik
- (i 4 więcej)
-
Jedni ja lubią, inni za nic nie wezmą jej do ust, wygląda jednak na to, że kobiety, które piją dużo kawy, rzadziej zapadają na nowotwory macicy. Naukowcy z japońskiego Narodowego Centrum Badań nad Nowotworami przez 15 lat monitorowali losy ok. 54 tys. kobiet w wieku od 40 do 69 lat. W tym czasie u 117 zdiagnozowano nowotwór macicy. W zależności od ilości wypijanej kawy, panie zostały przydzielone do jednej z czterech grup. Okazało się, że te, które każdego dnia wychylały ponad 3 kubki czarnego naparu, o 60% rzadziej chorowały na badany typ nowotworu od kobiet sięgających po kawę mniej niż dwa razy w tygodniu. Kawa może obniżać poziom insuliny i prawdopodobnie w ten sposób wpływać na ryzyko rozwoju nowotworu macicy. Ten sam zespół badał też wpływ picia zielonej herbaty na nowotwory tego narządu, ale nie natrafiono na trop jakiegokolwiek związku.
-
Oficjalnie nie są uznawani za sportowców i nie widzieliśmy ich na ostatnich Igrzyskach Olimpijskich, jednak dla milionów miłośników gier komputerowych są sportowcami i cieszą się wśród swoich fanów taką samą popularnością jak gwiazdy piłki nożnej czy tenisa. Mowa o osobach zawodowo zajmujących się graniem w gry komputerowe. To nie tylko sposób życia, ale również sposób na życie. Najlepsi są w stanie zarobić setki tysięcy dolarów rocznie. I, podobnie jak gwiazdy "prawdziwego" sportu, używają środków dopingujących. Australijski portal GamePlayer sporządził listę takich "wspomagaczy". Możemy więc się dowiedzieć, że zawodowi gracze używają np. amfetaminy. Ma ona wzmagać czujność, koncentrację i wiarę w swoje zdolności. Drugim z popularnych środków dopingujących jest metylofenidat, czyli Ritalin. To lek podawany dzieciom chorym na ADHD. Jednak, jako że stymuluje ośrodkowy układ nerwowy, jest poszukiwany tez na czarnym rynku. Pomaga on skupić się na zadaniu i wzmaga uwagę. Bardzo podobnym środkiem, również używanym przez graczy, jest deksamfetamina. GamePlayer informuje też o produkcie zwanym FpsBrain. Zdaniem producenta, "optymalizuje on percepcję, koncentrację oraz poprawia szybkość reakcji". FpsBrain, którego nazwa jasno wskazuje, iż powstał specjalnie na potrzeby graczy, zawiera m.in. kofeinę i l-tyrozynę. Oczywiście w zestawieniu nie mogło zabraknąć też najpopularniejszego środka pobudzającego - kofeiny. Redaktorzy GamePlayera zastanawiają się, czy w czasie zawodów nie należy wprowadzić kontroli antydopingowej.
- 4 odpowiedzi
-
- l-tyrazyna
- Ritalin
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zespół Barry'ego Lomaksa z Uniwersytetu w Nottingham opracował jakiś czas temu metodę określania poziomu ozonu w atmosferze za pomocą badania stężenia substancji działających jak filtr UV w zarodnikach widłaka goździstego (Lycopodium clavatum). Brytyjczycy mają nadzieję, że dzięki temu uda się wypełnić luki w opisie ewolucji ziemskiej atmosfery (Nature Geoscience). Trzy lata temu Lomax próbował w ten sam sposób sprawdzić, czy ekspozycja na oddziaływanie promieniowania ultrafioletowego doprowadziła w permie (250 mln lat temu) do masowego wyginięcia wielu gatunków. Miała ona być skutkiem erupcji wulkanicznych i zniszczenia dużych ilości ozonu. Niestety, nie udało się tego udowodnić z powodu braku odpowiednich skamielin. Dzięki opisanej metodzie można jednak wyjaśnić ogólniejsze kwestie związane z przemianami atmosfery Błękitnej Planety. Do tej pory naukowcy bazowali na dwóch źródłach danych na temat stężenia ozonu: 1) pomiarach satelitarnych (poczynając od końca lat 70.) oraz 2) spektrometrii gleby, która pozwala się cofnąć do lat 20. XX wieku. Technika Lomaksa umożliwia zaś określenie poziomu substancji pochłaniających promieniowanie ultrafioletowe w zarodnikach widłaka wiele tysięcy lat temu. Wskazuje to na warunki, w których przyszło roślinom żyć, a zatem na grubość warstwy ozonowej. Dzięki temu łatwiej będzie ustosunkować się do współczesnych zmian klimatycznych. Przekonamy się, czy mamy do czynienia z odbudową ozonosfery i czy obserwowane zmiany są czymś naturalnym w historii Ziemi. Rośliny wystawione na oddziaływanie silniejszego promieniowania UVB wytwarzają więcej fenoli. Związki te działają jak filtr słoneczny. Analizując ich stężenie w ścianach komórkowych zarodników z kolekcji botanicznych, można w prosty sposób określić, jak gruba była w danym czasie ochronna warstwa ozonu atmosferycznego. Pewne ilości fenoli zachowały się również w skamielinach. Jeśli zarodniki nie zostały w międzyczasie podgrzane do temperatury powyżej 200ºC, pozwalają na cofnięcie się w czasie aż do trzeciorzędu. Próbki zarodników pochodziły zarówno z niskich, jak i wysokich szerokości geograficznych. Zarodniki z Ekwadoru, gdzie nie odnotowano historycznych zmian natężenia promieniowania UVB, zawierały przez cały czas stałe ilości fenoli. Jak wykalibrowano i wykazano skuteczność metody? Lomax posłużył się sporami z Grenlandii. W ten sposób odtworzył lokalne wahania stężenia O3 w okresie między 1907 a 1993 rokiem. Okazało się, że wyliczone wskaźniki pokrywają się z danymi uzyskanymi z innych źródeł.
-
Bell Labs, jedna z najbardziej zasłużonych instytucji badawczych w przemyśle IT, rezygnuje z badań nad układami scalonymi. Od sześciu lat, kiedy to z Bell Labs wydzielono grupę zajmującą się półprzewodnikami, wydział badań materiałowych i fizyki urządzeń chylił się ku upadkowi. Jego pozostałością jest niewielki oddział prowadzący badania nad obliczeniami kwantowymi, nanotechnologią i wysoko wydajną elektroniką. Bell Labs zatrudnia obecnie około 1000 naukowców, a budżet placówki wynosi około 2 miliardów dolarów. O wadze tej instytucji może świadczyć chociażby fakt, że jej pracownicy sześciokrotnie odbierali Nagrody Nobla z fizyki. Jeśli popatrzymy na historię Bell Labs i cofniemy się do lat 40. ubiegłego wieku, kiedy to rozpoczynały się badania nad półprzewodnikami, zobaczymy, że wiele z nich było prowadzonych przez Bell Labs - mówi Lance Wilson, dyrektor w ABI Research. Obecnie jednak badania takie prowadzone są na całym świecie, zarówno przez firmy prywatne jak i przez uczelnie. W tej dziedzinie nikt nie ma własnej niszy na wyłączność. Nie istnieje też żadna instytucja, której wycofanie się z badań nad półprzewodnikami doprowadziłoby do upadku jakiejś dziedziny - dodaje. W przeszłości jednak to właśnie w Bell Labs doszło do przełomu, który na zawsze zmienił świat. To tutaj Shockley, Bardeen i Brattain stworzyli pierwszy działający tranzystor, a współpracujący z nimi Morgan Sparks udowodnił, że można wykorzystać go w praktyce. Bell Labs, które należą obecnie do firmy Alcatel-Lucent, będą prowadziły badania nad łącznością bezprzewodową, sieciami komptuerowymi, optyką, obliczeniami kwantowymi i nanotechnologią. Obecnie laboratoria podzielone są na osiem grup badawczych zajmujących się technologiami fizycznymi, technologiami obliczeniowymi, optyką, dostępem przewodowym, dostępem bezprzewodowym, sieciami, infrastrukturą usługową oraz aplikacjami.
-
- badania
- tranzystor
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zakażenie wirusem HIV o 60% zwiększa ryzyko złamania kości. Zjawisko to dotyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn (Journal of Clinical Endocrinology and Metabolism). Dr Steven Grinspoon z Massachusetts General Hospital wyjaśnia, że studium objęło ponad 8,5 tys. zainfekowanych, a szeregi grupy kontrolnej zasiliło ponad 2 mln osób. Pozwoliło to wykryć znaczne różnice [...] w ryzyku złamania krytycznych obszarów, takich jak biodro czy kręgosłup, które wzrasta z wiekiem. Naukowcy wykorzystali dane z bazy macierzystego szpitala oraz Brigham and Women's Hospital (BWH) z okresu 11 lat. Wszystko wskazuje na to, że u pacjentów z wirusem HIV obojga płci mamy do czynienia z większym stopniem utraty gęstości kości podczas starzenia się. Amerykanie podkreślają, że trzeba sprawdzić, jakie czynniki za to odpowiadają: wirus, leki antywirusowe czy może inne mechanizmy metaboliczne. Badacze zamierzają też prześledzić wskaźniki złamań u kobiet przed i po menopauzie.
-
- gęstość kości
- złamania
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami: