Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36789
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    210

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Dla jednych spam to źródło zarobku, inni starają się go za wszelką cenę zwalczyć. Można go więc ciskać ze złością do elektronicznego kosza", można też potraktować z przymrużeniem oka. Niemiecki rysownik z Bonn, podpisujący się jako Őzi, zapoczątkował akcję Recycling junk into art i przekształca spamerskie hasła w komiks. Wszystkie obrazki są czarno-białe, utrzymane w konwencji gazetowej. Twierdzenia ze śmieciowych wiadomości są potraktowane dosłownie, dlatego w szkicach występuje sporo ognia, skał, ogórków, twardzieli oraz achów i ochów. Warto pooglądać...
  2. Peter Neubäcker, były producent gitar, który zajął się programowaniem, dokonał czegoś, co wcześniej wydawało się niemożliwe. Stworzył oprogramowanie o nazwie Direct Note Access, które umożliwia przeprowadzenie tak dokładnej analizy nagrania, że zostają wyodrębnione poszczególne nuty, które można następnie modyfikować. On odkrył Świętego Grala przetwarzania dźwięku - mówi Michael Bierylo, gitarzysta i wykładowca muzyki elektronicznej w Berklee College of Music. Przyznaje, że większość ekspertów uważała, że wyodrębnienie poszczególnych nut z nagrania nigdy nie będzie możliwe. Osiągnięcie Neubäckera i jego firmy Celemony Software może przyczynić się np. do wypuszczenia na rynek nigdy nie publikowanych nagrań takich klasyków jak Duke Ellington lub Jimi Hendrix. Sporo nagrań nigdy nie trafiło do sprzedaży z powodu źle nastrojonych instrumentów czy pomyłek muzyków podczas pracy w studio. Nowy program przyda się też współczesnym studiom nagraniowym, które będą miały większą swobodę w poprawianiu utworów. Obecnie używane programy komputerowe pozwalają na spore manipulacje dźwiękiem, więc studia nagraniowe mogą dokonywać znaczących poprawek. Problem jednak w tym, że traktują one akordy gitarowe czy fortepianowe jako całość. Możliwa jest więc zmiana całego akordu, ale nie poszczególnych nut. Neubäckerowi udało się przezwyciężyć tę niedogodność. Direct Note Access przedstawia cały akord w formie graficznej. Na ekranie poszczególne nuty wyglądają jak przypadkowo porozrzucane kleksy. Każdy z nich można złapać myszką i przesunąć w inne miejsce, modyfikując w ten sposób zapis. Neubäcker podkreśla, że jego oprogramowanie nie jest doskonałe. Działa świetnie w przypadku przetwarzania wyraźnego dźwięku, takiego jaki daje gitara akustyczna czy fortepian. Gorzej może współpracować w przypadku np. ostrych dźwięków gitary elektrycznej. Pomimo niedoskonałości Direct Access Note spotkało się z olbrzymim zainteresowaniem specjalistów. Widziałem prezentację i powaliła mnie na kolana. Nie mogę się doczekać, by wypróbować program. Na pewno go kupię - mówi Chris Griffin, producent w nowojorskim studio Cutting Room.
  3. Prawdopodobieństwo wystąpienia w starszym wieku zaburzeń pamięci jest u mężczyzn wyższe niż w przypadku kobiet. Po siedemdziesiątce panowie mają mniej sprawną pamięć i procesy rozumowania ponad 1,5 raza częściej niż ich rówieśnice. Średnia długości życia mężczyzny jest krótsza, a najnowsze wyniki badań pokazują, że znajduje to także odzwierciedlenie we wcześniejszym początku obniżonej sprawności intelektualnej. W badaniach wzięło udział 2050 mieszkańców hrabstwa Olmsted w Minnesocie. Mieli oni od 70 do 89 lat. Przeprowadzono z nimi wywiady, rozwiązywali też testy funkcjonowania poznawczego, które pozwalały na ocenę: 1) pamięci, 2) rozwiązywania problemów, 3) osądu, 4) funkcji wykonawczych, 5) rozumienia językowego oraz 6) umiejętności interpretacji bodźców wzrokowych. Osoby biorące udział w eksperymencie wylosowano, nie ma więc mowy o tendencyjnym doborze próby. Zespół doktor Rosebud Roberts z Mayo Clinic w Rochester stwierdził, że w starszym wieku mężczyźni są bardziej zapominalscy i roztargnieni. U 15% ponadwutysięcznej grupy stwierdzono objawy lekkiej deterioracji funkcji poznawczych, u mężczyzn 1,67 razy częściej niż u kobiet. Wynik pozostawał taki sam bez względu na wykształcenie i stan cywilny. Uzyskane rezultaty są sprzeczne z wnioskami wyciągniętymi na podstawie wcześniejszych studiów, z których wynikało, że demencję ma więcej lub co najmniej tyle samo kobiet, co mężczyzn. Roberts proponuje dwa wyjaśnienia. Albo demencja zaczyna się u mężczyzn wcześniej, lecz postępuje potem wolniej. Albo z kolei u kobiet przebiega ona szybciej. Trzeba też pamiętać o tym, że demencja i łagodne obniżenie funkcjonowania poznawczego to dwie różne rzeczy, ale osoby z pogorszonym poziomem funkcjonowania intelektualnego "pogrążają się" w demencji szybciej, w tempie 10-12% rocznie, od zdrowych osób z populacji generalnej. U tych drugich dzieje się to z prędkością tylko 1-2% rocznie – wyjaśnia pani doktor.
  4. Zaledwie pięćdziesiąt lat po ostatnim teście bomby jądowej na pacyficznym atolu Bikini w obrębie Wysp Marshalla ponownie rozwijają się tam koralowce. Taki wniosek wypływa z badań przeprowadzonych przez wielonarodowy zespół specjalistów w dziedzinie biologii mórz. Jednym z najważniejszych punktów, w których dokonywano obserwacji, jest krater Bravo. Został on wydrążony siłą wybuchu najsilniejszej zdetonowanej kiedykolwiek przez Amerykanów bomby. Miała ona moc 15 megaton - to około tysiąc razy więcej niż pocisk zrzucony na Hiroszimę. Powstały w wyniku eksplozji otwór w dnie ma dwa kilometry średnicy i 73 metry głębokości w najgłębszym miejscu. Wybuchy tej wielkości potrafią rozgrzać lokalnie wodę do temperatury 55 000 stopni Celsjusza. Biorąca udział w projekcie Zoe Richards opisała swoje wrażenia z nurkowania w tym rejonie następująco: Nie wiedziałam, czego powinnam się spodziwać - być może jakiegoś "krajobrazu księżycowego". Ale wrażenia były niesamowite: ujrzeliśmy ogromne połacie dna morskiego porośnięte koralowcem [z rodziny] Porites. Niestety, w obrębie atolu zaobserwowano też dotkliwe straty dla lokalnego ekosystemu. W porównaniu do lat 50., w obrębie miejsca testów wyginęły 42 gatunki koralowców, z czego co najmniej 28 zniknęło z tego obszaru właśnie z powodu wybuchów nuklearnych. Większość z utraconych zwierząt była jednak ściśle przystosowana do życia w obrębie laguny, co zmniejszało ich wytrzymałość na czynniki środowiskowe, w tym promieniowanie. Inny członek zespołu, Maria Beger, opowiedziała o pomiarach intensywności promieniowania w tym rejonie: Intensywność promieniowania gamma nie różniła się znacznie od spotykanej codziennie w centrum dużego miasta. Gdy jednak po wynurzeniu zbliżyliśmy licznik Geigera do kokosa, który naturlnie wchłania i zatrzmuje substancje z gleby, licznik dosłownie wariował. Niedługo po zakończeniu eksperymentów z ładunkami jądrowymi rząd amerykański postanowił wesprzeć akcję dekontaminacji, czyli usuwania radioaktywnych resztek z atolu. Mimo to produkty rolnicze z tego obszaru wciąż są w większości niejadalne. Najprawdopodobniej przyczyną szybkiego odtworzenia biocenozy tego obszaru jest fakt, że na koralowce zadziałał co prawda bardzo silny, lecz pojedynczy czynnik stresowy. Jeśli dokładniejsza analiza fizjologii przetrwałych zwierząt potwierdzi to przypuszczenie, naukowcy mają szansę zdobyć wiele cennych wskazówek na temat odnowy różnorodności biologicznej podobnych środowisk.
  5. Przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Kopenhaskiego badania dowodzą, że niektóre składniki preparatów witaminowych mogą nie tylko nie wydłużać życia, ale nawet zwiększać ryzyko przedwczesnej śmierci. Od dawna wierzono, że niektóre związki mogą wspomagać organizm w zwalczaniu wolnych rodników, które są przyczyną tzw. stresu oksydacyjnego - z tego powodu są powszechnie zwane antyoksydantami. Stres oksydacyjny jest sytuacją, w której dochodzi do podwyższonej intensywności utleniania ważnych dla komórki cząsteczek, w tym DNA, co może prowadzić do takich chorób, jak nowotwory czy choroby układu krążenia. Okazuje się jednak, że witaminy A oraz E, dwa powszechnie stosowane antyoksydanty, mogą przy nieprawidłowym stosowaniu zaburzać funkcje układu odpornościowego, z kolei beta-karoten może niekorzystnie wpływać na metabolizm tłuszczów. Analizowane przez Duńczyków badania, przeprowadzone przez 67 ośrodków na całym świecie, objęły grupę aż 233 000 pacjentów. Przyjmowali oni preparaty witaminowe albo w celu wyleczenia chorób, albo w celu ich prewencji (w przypadku osób zdrowych). Przeprowadzona analiza danych wykazała, że przyjmowanie preparatów witaminy A podnosi ryzyko przedwczesnej śmierci o 16%, beta-karotenu - o 7%, a witaminy E - o 4%. Nie wykazano za to negatywnego wpływu witaminy C oraz selenu na organizm człowieka. Konkluzja autorów analizy jest jasna: Dostępne dane nie pozwalają potwierdzić, jakoby środki zawierające składniki antyoksydacyjne miały działanie profilaktyczne. Amerykański Departament Zdrowia zaleca pacjentom, aby przyjmowanie suplementów diety zastępować zmianą stylu żywienia. Zgodnie z oficjalnym stanowiskiem tego urzędu, istnieje potrzeba zachowania ostrożności przy używaniu wysokich dawek oczyszczonych witamin, w tym związków o charakterze antyoksydantów, a także składników mineralnych. Przeciwną opinię wyraża organizacja Health Supplements Information Service, reprezentująca producentów preparatów witaminowych. Zdaniem jej przedstawiciela, środki te uzupełniają niedobory, które powstają w wyniku stosowania nieprawidłowej diety. Najbardziej wyważoną opinię na ten temat prezentuje ogół dietetyków. Twierdzą oni, że pacjenci nie powinni oczekiwać, że antyoksydanty rozwiążą wszystkie problemy zdrowotne, ani zaniedbywać podstawowych zasad zdrowego stylu życia. Mimo to preparaty witaminowe stosowane poprawnie w zależności od potrzeb organizmu oraz w połączeniu ze zdrową, urozmaiconą dietą oraz aktywnością fizyczną mogą, ich zdaniem, poprawiać ogólny stan zdrowia.
  6. Z Iziko SA Museum w Cape Town w RPA ukradziono dwa nasączone trucizną rogi nosorożca. Władze obawiają się, że mogły zostać wywiezione do Azji, gdzie w postaci sproszkowanej są zażywane jako afrodyzjak. Nietrudno się domyślić, że dla kogoś, kto zetknąłby się z nimi, taka przygoda zakończyłaby się tragicznie. Specjaliści zajmujący się wypychaniem zwierząt wypreparowali wspomniane rogi za pomocą arszeniku. Dodatkowo, by zapobiec zniszczeniu przez owady, zastosowali DDT. Obie substancje są bardzo toskyczne i zachowują swoje właściwości przez długi czas. Feralne rogi skradziono w zeszłą niedzielę (13 kwietnia) z galerii historycznych ssaków. Z niewiadomych powodów złodzieje narazili się na większe niebezpieczeństwo niż aresztowanie i skazanie - podsumowuje Jatti Bredekamp, dyrektor wykonawczy muzeum. Kradzież na pewno nie była dziełem przypadku, starannie ją zaplanowano. Bredekamp dodaje, że podobne skoki organizowano na muzea na całym świecie. Poszukiwano tam różnych cennych artefaktów. Po poprzednich próbach kradzieży w Iziko Museum kilka innych rogów nosorożców usunięto z ekspozycji.
  7. Evan Roth jest autorem nietypowego projektu. Graffiti Taxonomy to zestawienie liter używanych przez nowojorskich grafficiarzy. Znaki wyjęte z konkretnych napisów ujednolicono pod względem wielkości i ustawiono w równych odstępach. W ten sposób powstały tablice poszczególnych liter. Roth, znany pod pseudonimem ni9e, chce dokonać przeglądu stylów grafficiarzy, traktując ich działalność jak dziedzinę sztuki. Pod każdą literą w prawym dolnym rogu widnieje napis, z którego ona pochodzi. Pomysłodawca przedsięwzięcia poszukuje współpracowników, którzy pomogą mu w katalogowaniu i zbieraniu materiału na ulicach, oraz sponsorów. Dzięki nim uda się być może przygotować jakąś publikację na ten temat.
  8. Podczas konferencji Usenix Workshop on Large-Scale Exploits and Emergent Treats (Warsztaty na temat ataków na wielką skalę i przyszłych zagrożeń), naukowcy z University of Illinois at Urbana-Champaign zaprezentowali ciekawą metodę ataku na system komputerowy. Zakłada on zmodyfikowanie... procesora. Dzięki temu atak będzie niezwykle skuteczny i niemal niemożliwy do wykrycia. Oczywiście, jest też obecnie bardzo trudny do przeprowadzenia. Jednak, jak twierdzą naukowcy, zarówno historia jak i obecne trendy biznesowe pokazują, że w przyszłości możemy mieć do czynienia z tego typu atakami. Zespół profesora Samuela Kinga zwraca uwagę, że już obecnie zdarza się, iż z fabryk do sklepów trafiają urządzenia zarażone szkodliwym kodem. Przypomina też, że w przeszłości wywiady różnych państw dopuszczały się modyfikowania sprzętu przeciwnika tak, by szpiegował on użytkowników. Na przykład Rosjanie przechwycili i zmodyfikowali maszyny do pisania używane w ambasadzie amerykańskiej w Moskwie. Dzięki temu mogli skopiować każdy tekst, który powstał przy użyciu tych maszyn. Zespół Kinga zauważa, że firmy sprzedające procesory coraz częściej zlecają część lub całość produkcji innym przedsiębiorstwom. Te znajdują się w wielu różnych krajach, więc kontrolowanie procesu produkcyjnego jest praktycznie niemożliwe. A skoro tak, to niewykluczona jest sytuacja, w której ktoś zrobi to co amerykańscy naukowcy - doda do procesora nieco obwodów, które pozwolą atakującemu niepostrzeżenie zaatakować system komputerowy. Akademicy wykorzystali programowalny procesor pracujący pod kontrolą systemu Linux. Kość została zaprojektowana tak, by po uruchomieniu wgrywała szkodliwy firmware do pamięci podręcznej procesora, pozwalając atakującemu na zalogowanie się i korzystanie z komputera jakby był jego legalnym użytkownikiem. Do takiego przeprogramowania procesora wystarczyło wprowadzenie niewielkiej zmiany w jego budowie. Dodano doń 1341 bramek logicznych. Sam procesor ma ponad milion bramek, więc zmiana łatwo przejdzie niezauważona. Najpierw do komputera ze spreparowanym procesorem wysłano specjalny pakiet sieciowy, który nakazał procesorowi instalację szkodliwego firmware'u. Następnie użył specjalnego hasła i nazwy użytkownika, dzięki czemu zyskał dostęp do systemu Linux. Z punktu widzenia oprogramowania, pakiet został odrzucony. A tymczasem ja miałem pełny dostęp do systemu operacyjnego - mówi King. To doskonały backdoor. Nie opiera się on na błędzie w żadnym oprogramowaniu - dodaje. Atak został zademonstrowany na procesorze Leon. To programowalna kość korzystająca z architektury Sparc. Układ nie jest zbyt popularny, ale jest wykorzystywany m.in. na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Naukowcy pracują teraz nad sposobami ochrony przed opisanym powyżej atakiem. Oczywiście pozostaje pytanie, czy możliwe jest, by cyberprzestępcy umieścili spreparowany procesor w systemie komputerowym. King uważa, że tak. Na przestępstwach komputerowych można zarobić olbrzymie pieniądze. Możliwe jest więc "kupienie" developera, który w projekcie układu umieści dodatkowe obwody. Można również przekupić pracownika zakładu składającego sprzęt komputerowy, by zamiast zwykłych procesorów użył spreparowanych układów. Cyberprzestępcy mogą w końcu wypuścić na rynek podróbki pecetów czy routerów ze sfałszowanymi układami scalonymi. Zagrożenie wydaje się odległe, lecz jest brane pod uwagę. Specjaliści doradzający amerykańskiemu Departamentowi Obrony już w 2005 roku zwracali uwagę na ataki za pomocą spreparowanego sprzętu. Teraz naukowcy udowodnili, że są one możliwe.
  9. Red Hat, największy na świecie dystrybutor Linuksa, zapowiedział w ubiegłym roku, że stworzy system operacyjny, który będzie bezpośrednio konkurował z Windows. Jednak po wstępnym przyjrzeniu się rynkowi firma prawdopodobnie zrezygnuje z tych planów. Firma wciąż prowadzi rozmowy z potencjalnymi partnerami w Indiach i innych krajach rozwijających się. Najwyraźniej jednak jej pomysł spotkał się z niewielkim zainteresowaniem. To jeden z tych przypadków. Gorzej jest sprzedać jedynie 100 000 sztuk, niż nie sprzedać żadnej. Podejmuje się bowiem w ten sposób zobowiązania - mówi Brian Stevens, dyrektor ds. technologicznych Red Hata. Obecnie systemy Red Hata trafiają przede wszystkim do serwerów. Istnieją też instalacje na stacjach roboczych czy bardziej zaawansowanych maszynach. Używają ich więc nieliczni. Red Hat chciał stworzyć konkurencyjną wobec Windows ofertę dla przeciętnego pracownika w firmie oraz zwykłego konsumenta. System Red Hat Global Desktop Linux miał być wyposażony w podobne narzędzia i aplikacje co systemy Windows. Wypuszczając na rynek taki system firma konkurowałaby nie tylko z Microsoftem, ale i z SuSE Novella oraz z popularnym Ubuntu firmy Canonical. Początkowo projekt Red Hata napotkał na trudności związane z uzyskaniem prawa do dystrybucji oprogramowania audio i wideo. Teraz okazuj się, że zainteresowanie nie jest tak duże, jak oczekiwaliby menedżerowie firmy. Nie porzucają jeszcze projektu, ale spróbują zainteresować nim większą liczbę krajów. Nie wykluczyli jednak rezygnacji z Red Hat Global Desktop Linux. Tymczasem Wayan Vota, ekspert ds. wprowadzania nowych technologii do krajów rozwijających się uważa, że byłyby to wstyd, gdyby Red Hat nie poradził sobie z wprowadzeniem systemu na rynek pecetów. Chciałbym zobaczyć kolejną alternatywę dla Windows - mówi Vota.
  10. Kiedy podczas autopsji okazywało się, że w mózgu osoby, która zmarła, ciesząc się świetną pamięcią i przenikliwym intelektem, znajduje się wiele złogów amyloidowych i niezwiązanych z błoną splotów białkowych (ang. neurofibryllary tangles, NFT), patolodzy zawsze zastanawiali się, czemu nie zachorowała na alzheimeryzm. Teraz wreszcie udało się ustalić, że zawdzięczała to większemu od przeciętnego hipokampowi. Dr Deniz Erten-Lyons z Oregon Health and Science University w Portland ma nadzieję, że dzięki odkryciu jego zespołu uda się opracować skuteczne metody zapobiegania chorobie Alzheimera (chA). Amerykanie porównali mózgi 12 osób, które zmarły, ciesząc się doskonałą sprawnością intelektualną, choć miały wiele zmian charakterystycznych dla choroby Alzheimera, z mózgami 23 ludzi, którzy mieli podobną ilość blaszek, lecz przed śmiercią zdiagnozowano u nich chA. Naukowcy zauważyli, że objętość hipokampa w pierwszej grupie była o 20% większa niż u pacjentów z demencją. Nie znaleziono innych różnic demograficznych, klinicznych czy patologicznych. Prawidłowość tę obserwowano bez względu na płeć, wiek oraz ogólną objętość mózgu. Hipokamp jest parzystą strukturą należącą do układu limbicznego (tzw. mózgu gadziego). Odpowiada przede wszystkim za pamięć. Inaczej nazywa się go rogiem Ammona. Jest zlokalizowany w przyśrodkowej ścianie komór bocznych.
  11. Niemal rok upłynął od chwili, gdy Dell postanowił rozpocząć sprzedaż komputerów z preinstalowanym systemem Ubuntu. Teraz firma zapowiada wprowadzenie nowych modeli komputerów z Linuksem i zaoferowanie ich na nowych rynkach. Dell nie chce zdradzać danych na temat sprzedaży maszyn z opensource'owym systemem, ale mówi, że poziom sprzedaży jest "zachęcający". Przedstawiciele koncernu zauważają, że gdyby nie byli zadowoleni, to przestaliby rozprowadzać maszyny z Linuksem. Po raz pierwszy Dell rozpoczął sprzedaż komputerów z Linuksem w 1999 roku. Były to serwery z preinstalownym systemem firmy Red Hat. Wkrótce potem na rynek trafiły też notebooki z tym samym oprogramowaniem, jednak, ze względu na mały popyt, szybko zaprzestano ich sprzedaży. Dell poprzestał więc na rozprowadzaniu serwerów z opensource'owym systemem. W maju 2007 firma znowu postanowiła zaryzykować i zaprezentowała notebooki i pecety z Ubuntu. Dotychczasowy poziom sprzedaży napawa optymizmem, a przedstawiciele Della nie wykluczają, że w przyszłości rozpoczną kampanię reklamową, której celem będzie zwrócenie uwagi klientów na komputery z systemem Linux.
  12. Naukowcy opracowali nową metodę określania położenia ognisk padaczkowych, czyli miejsc, gdzie rozpoczynają się napady. Polega ona na wprawianiu mózgu w drgania za pomocą promieni lasera (Physics in Medicine and Biology). Eksperci podkreślają, że leki przeciwpadaczkowe działają tylko na ok. 2/3 pacjentów. Osoby z lekooporną padaczką muszą się poddać operacji, ale w wielu przypadkach jest ona nieskuteczna, ponadto odnotowuje się nawroty. Dotyczy to zwłaszcza drgawek generowanych przez zewnętrzną warstwę kory: korę nową (neocortex). Operacja usunięcia ogniska padaczkowego jest możliwa tylko po dokładnym ustaleniu jego położenia. W tym celu bada się czynność bioelektryczną mózgu za pomocą EEG lub MEG – magnetoencefalografii. Drugą z wymienionych metod stosuje się od kilku lat, ale jest droga i nadal eksplorowana. Niekiedy podczas samego zabiegu wykonuje się bezpośrednią elektrokortykografię (EKoG). W odszukaniu ogniska lub ognisk pomagają też metody radiologiczne, np. tomografia komputerowa lub rezonans magnetyczny. Huabei Jiang i zespół z Uniwersytetu Florydzkiego w Gainsville opracowali skaner generujący laserowe wiązki, który pozwala odnaleźć ognisko padaczkowe bez zabiegu chirurgicznego. Skuteczność działania urządzenia przetestowano na szczurach. Nową technikę ochrzczono mianem indukowanej laserem fotoakustycznej tomografii (ang. laser-induced photoacoustic tomography). Silna wiązka promieni dociera do mózgu przez czaszkę, wywołując w tkance niewielkie wibracje. Zastosowanie przetwornika ultradźwięków pozwala na mapowanie mózgu i jego aktywności. Aktywne rejony absorbują większość światła i są wprawiane w najsilniejsze drgania. Z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że to one są ogniskami padaczkowymi. Opisywana metoda daje kompletne wyniki już po kilku sekundach, podczas gdy na wykonanie tomografii czy rezonansu potrzeba paru minut. Mamy do czynienia z dużą szybkością, a technika jest tania i potencjalnie można ją zaimplementować w urządzeniach przenośnych. Obrazowanie mózgu można więc wykonać w czasie rzeczywistym [...] – cieszy się Jiang. Ponieważ badanie trwa naprawdę krótko, doskonale sprawdzi się w przypadku najbardziej niecierpliwych pacjentów, czyli dzieci. Na razie eksperymenty prowadzono tylko na szczurach. Obecnie trwają prace nad skonstruowaniem skanera dla ludzi. Jego częścią byłby specjalny hełm, który dostarczałby wiązki lasera i zajmował się "zbieraniem" nadchodzących danych. Niestety, nie da się po prostu przeskalować wersji urządzenia dla szczurów, by uzyskać sprawny aparat do badania człowieka. Nasze gatunki za bardzo różnią się chociażby grubością kości czaszki. U człowieka wynosi ona ok. centymetra, a u gryzoni mamy do czynienia ze wskazaniami w granicach dziesiątych części milimetra. Amerykański zespół zamierza wypróbować promieniowanie o większej długości fali, które dotarłoby do głębszych warstw mózgu. Ponadto naukowcy myślą o zastosowaniu specjalnego żelu, który poprawiałby zarówno transmisję promieni lasera, jak i pojawiających się w odpowiedzi drgań.
  13. Astronauci, którzy spędzają zbyt długi czas w kosmosie, mogą się zacząć przedwcześnie starzeć, co zwiększa ryzyko zapadnięcia na nowotwory. Wyniki analiz naukowców z Georgetown University wydają się szczególnie ważne w świetle ostatnich doniesień o planach budowy stacji na Księżycu oraz lotach załogowych na Marsa. Niestety, poza Ziemią nie ma atmosfery, która chroniłaby nas przed skutkami promieniowania kosmicznego. Amerykanie pracowali pod kierownictwem doktora Kamala Datty. Odkryli, że w modelu mysim wysokoenergetyczne cząsteczki rozbłysków słonecznych wyzwalały tzw. stres tlenowy. Jest to stan nierównowagi między przeciwutleniaczami a utleniaczami w komórkach organizmu. Odnotowuje się wysokie stężenia reaktywnych form tlenu (RFT), które mogą uszkadzać DNA, prowadząc do powstania rakotwórczych mutacji genowych. Badania sfinansowała NASA. Zauważone uszkodzenia zwiększają u ludzi ryzyko nowotworu okrężnicy. Wykorzystane w eksperymentach myszy zaczynały przedwcześnie siwieć.
  14. Czterdzieści milionów lat temu, w eocenie, prymitywni przodkowie dzisiejszych słoni zamieszkiwali słodkowodne bagna. Świadczy o tym skamieniały ząb, badany przez międzynarodowy zespół naukowców (Proceedings of the National Academy of Sciences). Biolodzy opisali tryb życia dwóch przedstawicieli rzędu trąbowców (Proboscidea): Moeritherium, czyli bestii z jeziora Karun (kiedyś Moeris), oraz Barytherium, który wyglądał jak wyszczuplona wersja współczesnego słonia indyjskiego. Oba gatunki zamieszkiwały tereny pustyni Fajum. Moeritherium był nieco mniejszy od znanego nam hipopotama karłowatego, a jego pysk z chwytną górną wargą przypominał tapira. Analizując proporcję izotopów węgla i tlenu w szkliwie jego zęba, badacze stwierdzili, że prowadził wodno-lądowy tryb życia. Opisywany region był wtedy o wiele wilgotniejszy niż dziś. Moeritherium przesiadywał więc w wodzie, pożywiając się roślinami. Alexander Liu z oksfordzkiego Wydziału Nauk o Ziemi wyjaśnia, że współczesne słonie mają wspólnych przodków z syrenami (Sirenia), wśród których rozróżnia się dwie rodziny: diugoni i manatów. Dodaje też, że dowody genetyczne wskazywały, że przodkowie słoni prowadzili najprawdopodobniej ziemno-wodny tryb życia, dlatego naukowcy chcieli sprawdzić, czy Moeritherium lub Barytherium mogły być poszukiwanym ogniwem. Niestety, niewiele pozostało po prehistorycznych trąbowcach i akademicy musieli się zadowolić określaniem składu ich zębów. W ten sposób stwierdzono, w jakim środowisku żyły i co składało się na ich dietę. Izotopy węgla stanowiły wskazówkę odnośnie do diety, a izotopy tlenu pozwalały wytypować rodzaj zamieszkiwanego obszaru. Tak właśnie stwierdzono, że Moeritherium był ziemno-lądowy. W przypadku Barytherium trudniej sformułować ostateczne sądy. Naukowcy chcą przeprowadzić dalsze badania, dzięki którym określą, kiedy przodkowie słoni wyszli z wody i zaczęli żyć przede wszystkim na lądzie. Z paleobiologami z Oksfordu współpracowali specjaliści z Stony Brook University i Duke Lemur Centre.
  15. Zespół francuskich naukowców zidentyfikował mutację genetyczną, która odpowiada za piękny zapach herbacianych róż. Na początku XIX wieku Brytyjczycy sprowadzili je do Europy z Chin. Później francuscy ogrodnicy krzyżowali rośliny na różne sposoby, by uzyskiwać trwalsze kwiaty w coraz większej gamie kolorów (Proceedings of the National Academy of Sciences). Dopiero teraz akademikom pracującym pod przewodnictwem doktora Philippe'a Hugueneya z Laboratorium Rozmnażania i Rozwoju Roślin Ecole Normale Superieure De Lyon udało się rozszyfrować, dzięki czemu róże mogą wytwarzać zapach czarnej herbaty. Subtelną woń zawdzięczamy pewnemu lotnemu związkowi, a mianowicie dimetoksytoluenowi (DMT). Pierwotnie występował on w gatunkach dzikich róż chińskich. Odziedziczyły go rośliny uzyskane przez krzyżowanie róż europejskich z chińskimi. DMT jest wytwarzany w obecności dodatkowego enzymu, który powstał u róż chińskich w wyniku niewielkiej modyfikacji już istniejącego białka. Wzrost aktywności jest wynikiem podstawienia tylko jednego aminokwasu. Piękny zapach powstaje tylko wtedy, gdy w roślinie współwystępują oba warianty enzymu. Rekonstrukcja historii ewolucyjnej róż wykazała, że drugi z opisanych enzymów pojawił się ostatnio wyłącznie w różach chińskich. Kiedy? Trudno powiedzieć – podsumowuje Hugueney.
  16. IBM wraz ze swoimi partnerami - Chartered Semiconductor, Freescale, Infineon Technologies, Samsung Electronics, STMicroelectronics i Toshiba - poinformowali o zakończonych sukcesem testach 32-nanometrowej technologii produkcji układów scalonych, przy których wykorzystano materiały o wysokiej stałej dielektrycznej oraz metalowe bramki. Prototypowy układ powstał w fabryce w East Fishkill. Zakład wykorzystuje 300-milimetrowe plastry krzemowe. Testy wykazały, że nowa technologia zapewnia 35-procentowy wzrost wydajności przy tym samym napięciu elektrycznym w porównaniu z układami tworzonymi w procesie 45 nanometrów. Jednocześnie zapotrzebowanie na moc zmniejszyło się, w zależności od napięcia, o 30-50 procent. Badania IBM-a i jego partnerów to pierwsze konkretne informacje, na podstawie których można wyciągać wnioski dotyczące wydajności 32-nanometrowych procesorów oraz ich zapotrzebowania na energię. Pierwsze tego typu procesory powinny pojawić się na rynku już w przyszłym roku.
  17. Ludzkie cechy przypisujemy zwierzętom, a nawet przedmiotom. Nic dziwnego, że chcemy, by roboty także miały jakiś charakter. W przyszły weekend inżynierowie z 10 uczelni z 7 krajów rozpoczną prace nad pierwszymi sztucznymi osobowościami. Potrwają one cztery lata. Maszyny stanowią coraz większą część społeczeństwa, musimy więc poświęcić więcej uwagi kwestiom ich kontaktów z człowiekiem. Projekt Lirec (od ang. Living with Robots and Interactive Companions, Życie z Robotami i Interaktywnymi Towarzyszami) jest finansowany przez Unię Europejską. Na jego realizację przeznaczono 6,6 mln funtów. Jak podkreśla Peter McOwan z Queen Mary, University of London naukowcy skupią się na długoterminowych kontaktach robotów i ludzi w realnych sytuacjach. Oto najważniejsze pytanie: jakie cechy powinien mieć sztuczny towarzysz, żebyś czuł, że chcesz się z nim związać na dłuższy czas? Telefony komórkowe i komputery pokazały, w jakiego rodzaju kontakty człowiek wchodzi z elektronicznymi gadżetami. Okazało się np., że dość sporo osób nadaje pecetom jakieś imiona czy przydomki. Następne generacje maszyn pozwolą na pogłębienie tych kontaktów. McOwan sądzi, że w przyszłości roboty będą pomagać w pracach domowych, zapewniać towarzystwo, a także łączyć się z Siecią, aby zrobić zakupy on-line. Już teraz, zwłaszcza w Japonii, tworzy się maszyny, które na różne sposoby zajmują się starszymi osobami. Jednym z podprojektów jest tzw. "dusza domu". Robot ma pilnować, czy nikt się nie przewrócił i czy jego podopieczny zażył wszystkie leki. Duch zostanie wyposażony w uczące się programy. Dzięki nim przyswoi sobie preferencje właściciela, a człowiek będzie miał poczucie, że nawiązał rzeczywisty kontakt z roboprzyjacielem. Obcowanie z cyfrową jednostką jest o wiele bardziej naturalne niż siedzenie przed myszą i klawiaturą. Profesor Kerstin Dautenhahn, dr Ben Robins i dr Ester Ferrari z Uniwersytetu w Hertfordshire wykorzystują roboty, aby pomagać w efektywniejszej komunikacji dzieciom z zaburzeniami rozwojowymi i niepełnosprawnością intelektualną. Jednym z nich jest KASPAR, humanoid, któremu nadano postać małego chłopca. Dautenhahn stworzyła też w Hatfield makietę mieszkania, gdzie ochotnicy mogą się kontaktować z robotami. W ten sposób są badane długoterminowe relacje ludzi z robotami. Okazało się, że optymalny wygląd maszyny zależy od tego, z jaką osobą najczęściej się on kontaktuje. Ekstrawertycy czerpią największą przyjemność z kontaktów z humanoidami. Ludzie introwertywni czują się lepiej w towarzystwie bardziej mechanicznych robotów. McOwan twierdzi, że ważnym etapem prac będzie odtworzenie werbalnych i niewerbalnych wskazówek, które ludzie wykorzystują podczas komunikacji.
  18. W ciągu ostatnich kilku lat często słyszeliśmy o kłopotach z bateriami, które zapalały się czy wybuchały niszcząc sprzęt elektroniczny oraz raniąc użytkowników. Niemieccy naukowcy znaleźli rozwiązanie tego typu problemów. Akademicy z Fraunhofer Institute opracowali baterię litowo-jonową, w której płynny palny elektrolit zastąpiono polimerowym niepalnym. To znacznie zwiększa bezpieczeństwo baterii litowo jonowych. Co więcej, jako że zastosowaliśmy substancję stałą, znika problem cieknących baterii - mówi doktor Kai-Christian Möller, szef zespołu badawczego. Do produkcji nowych baterii wykorzystano stworzony we Fraunhofer Institute hybrydowy (organiczno-nieorganiczny) polimer o nazwie Ormocer. To bardzo elastyczna substancja, którą można dostosować do własnych celów. Zwykle w przypadku polimeru, im jest on bardziej sztywny, tym słabiej przewodzi prąd. Właściwościami Ormocenu można jednak manipulować, właśnie dzięki temu, że jest materiałem hybrydowym. Co prawda prototypowa bateria litowo-jonowa ze stałym elektrolitem już istnieje, jednak na rynek trafi ona za trzy do pięciu lat.
  19. W wieku 96 lat zmarł John Archibald Wheeler, amerykański fizyk, który stworzył termin "czarna dziura". Jak poinformowała jego córka, zmarł 13 kwietnia w swoim domu w New Jersey. Przyczyną zgonu było zapalenie płuc. W ramach projektu Manhattan Wheeler pracował nad pierwszą bombą atomową. Był jednym z ostatnich współpracowników Alberta Einsteina. Ponieważ przez wiele lat pracował jako profesor na Princeton University (1947-1976), los zetknął go z innym laureatem Nagrody Nobla - Nielsem Bohrem. Gdyby nie Wheeler, nigdy nie spotkalibyśmy się z pojęciem czarnej dziury. Naukowiec jako pierwszy posłużył się nim, by opisać ten ciekawy fenomen. Za dokonania w dziedzinie fizyki w 1997 roku przyznano mu Nagrodę Wolfa. Wheeler zajmował się nie tylko czarnymi dziurami, ale także kolapsami grawitacyjnymi, czyli grawitacyjnym zapadaniem, teorią równowagi gwiazd bardzo gęstych czy oddziaływaniami elektromagnetycznymi cząstek elementarnych.
  20. Badania nad fizjologią naczyń krwionośnych mają wiele istotnych zastosowań. Pozwalają lepiej zrozumieć ludzki organizm, poprawić skuteczność wspierających ich terapii, mają też nieocenioną wartość poznawczą. Ich przeprowadzenie bywa jednak problematyczne, gdyż ze względu na swoją bolesność lub stopień ryzyka mogą być trudne do zaakceptowania z punktu widzenia etyki. Z tego powodu poszukuje się modeli badawczych, umożliwiających poszerzanie wiedzy bez ingerencji w ciało człowieka. Jeden z nich, zapowiadający się bardzo obiecująco dla badaczy, opracowali naukowcy z Helmholtz Association of German Research Centres, niemieckiego zrzeszenia ośrodków badawczych. Opracowana przez Niemców metoda pozwala na stworzenie w organizmie myszy fragmentu układu krwionośnego, który rozwija się z ludzkich komórek i jest dokładnym odzwierciedleniem unaczynienia ludzkich narządów. Pozwala to rozwiązać odwieczny dylemat badaczy: czy lepiej jest narażać w wyniku badań ludzi, czy też ryzykować zafałszowaniem danych z powodu różnic w fizjologii człowieka i myszy. Technika opiera się na zaobserwowanym wcześniej zjawisku samorzutnego skupiania się komórek nabłonka naczyń krwionośnych (endotelium) w grudki zwane sferoidami. Helmut Augustin, jeden z twórców modelu, tłumaczy: Rozproszone komórki endotelium są skazane na śmierć. Ich skupianie się w sferoidy stabilizuje je. Utworzone sferoidy zanurza się w syntetycznej sieci kolagenowej, a następnie podaje do ciała gryzonia. Tak stworzony fragment układu krwionośnego może przetrwać nawet kilka miesięcy. W tym czasie wchodzi w interakcje z mysimi komórkami i włącza się do systemu krwionośnymi biorcy tego nietypowego przeszczepu. Myszy, na których przeprowadza się ten eksperyment, nie mogą być dobrane przypadkowo. Zwierzęta używane do takich badań rodzą się z upośledzeniem odporności, dzięki czemu ich organizmy nie odrzucają obcej tkanki tak, jak miałoby to miejsce przy przeszczepie do ciała zdrowego gryzonia. Transplantacja ludzkich naczyń krwionośnych do organizmu innego gatunku daje badaczom wspaniałe możliwości. Dzięki stworzonej przez Niemców metodzie możliwe stanie się prowadzenie analiz, które nie byłyby dostępne z zastosowaniem alternatywnych modeli. Pozwoli to nie tylko na poszerzenie wiedzy o fizjologii człowieka, lecz także ułatwi wykonywanie wielu obserwacji związanych np. z testowaniem nowych leków.
  21. Amerykańska firma NovoCure zaprezentowała wyniki badań klinicznych nad produkowanym przez siebie urządzeniem, nazwanym Novo-TTF. Jest to maszyna, której zadaniem jest zmniejszenie masy guza nowotworowego przed podjęciem próby jego usunięcia metodą chirurgiczną. Działanie Novo-TTF opiera się na wytwarzaniu wewnątrz tkanki nowotworowej pola elektrycznego o ściśle określonych parametrach. Dzięki precyzyjnej regulacji urządzenia możliwe jest wytworzenie w guzie warunków, które prowadzą do zniszczenia dzielących się komórek nowotworowych i jednoczesnego zachowania zdrowej części piersi. W połączeniu z odpowiednio dobraną chemioterapią możliwe jest uzyskanie w ten sposób tzw. efektu addytywnego (działanie leku i wytworzonego pola sumuje się) lub synergistycznego (efekt współdziałania obu środków jest wyższy niż suma ich skuteczności przy stosowaniu osobno), zależnie od rodzaju podawanego preparatu. Badania na ludziach wykazały wysoką skuteczność nowej techniki. Testy objęły pięć pacjentek z rakiem piersi, u których planowana była operacja usunięcia guza. Dzięki zastosowaniu przed zabiegiem chirurgicznym łączonego leczenia chemioterapeutykiem oraz polem elektrycznym uzyskano u badanych pań efekt pomniejszenia guza o co najmniej 86%. U jednej z pacjentek udało się nawet usunąć guz całkowicie jeszcze przed interwencją chirurga. Nie stwierdzono także poważnych efektów ubocznych stosowania testowanej terapii - najsilniejszym z niepożądanych objawów było łagodne podrażnienie skóry w miejscu przyłożenia elektrod. Na szczęście zmiana ta jest łatwa do wyleczenia przy użyciu prostych kremów. W związku z zachęcającymi wynikami planowane są dalsze badania na większej grupie chorych. NovoCure pracuje równocześnie nad zastosowaniem swojego produktu w leczeniu glejaka wielopostaciowego, wyjątkowo groźnego nowotworu mózgu. Do badania zakwalifikowano pacjentów, u których guz odnowił się pomimo wcześniejszego zastosowania technik chirurgicznych oraz radioterapii. W porównaniu do chorych leczonych standardowo, dodanie użycia Novo-TTF do schematu leczenia pozwoliło na podwojenie mediany przeżycia (czasu, którego dożywa połowa leczonych pacjentów). Obecnie maszyna przechodzi trzecią fazę badań klinicznych, co oznacza szansę na wprowadzenie do rutynowego leczenia już za kilka lat.
  22. Naukowcy z wrocławskiej Akademii Medycznej (AM) chcą zabezpieczyć serce Fryderyka Chopina przed zniszczeniem oraz przeprowadzić analizę kodu DNA polskiego pianisty. Serce kompozytora spoczywa w warszawskim kościele Świętego Krzyża. Jak powiedział prof. Tadeusz Dobosz z Zakładu Medycyny Sądowej AM, analiza DNA ma odpowiedzieć m.in. na pytanie, jaka choroba była przyczyną śmierci wielkiego kompozytora. Uważam, że jesteśmy mu to winni. Informacje o jego śmierci na gruźlicę mają charakter legendy i nigdy nie zostały potwierdzone naukowo - podkreślił Dobosz. Według naukowca, rację mogą mieć ci, którzy uważają, że Chopin chorował nie na gruźlicę, lecz na mukowiscydozę. Jego starsza siostra zmarła na skutek problemów płucnych, być może była to właśnie mukowiscydoza. Jest to choroba genetyczna, więc i Chopin mógł na nią chorować - mówił Dobosz. Zespół prof. Dobosza chce zbadać serce, ponieważ cmentarz Pere Lachaise w Paryżu, gdzie pochowany jest Chopin, leży na glebie o kwaśnym odczynie i po odkopaniu zwłok mogłoby się okazać, że nie ma już czego badać. Ponadto konserwacja serca Chopina jest, w opinii profesora, konieczna, gdyż może się ono rozpaść lub wyschnąć. Chcemy, by zostało ono zachowane dla następnych pokoleń - podkreślił Dobosz. Naukowcy chcą również przeprowadzić tomografię komputerową serca artysty. Być może dzięki niej dowiemy się o Chopinie czegoś nowego - powiedział naukowiec. Koszt przeprowadzenia badań może wynieść od 15 do 50 tys. złotych. Wniosek w sprawie badań wraz z prośbą o ich dofinansowanie ma trafić do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego jeszcze w kwietniu. Jeśli zostanie on rozpatrzony pozytywnie, naukowcy rozpoczną badania najprawdopodobniej na przełomie 2008 i 2009 r.
  23. Google nawiązał współpracę z jednym z amazońskich plemion, by zapobiec nielegalnemu wycinaniu drzew, które od dawna jest tu prawdziwą plagą. Lasy deszczowe kształtują nie tylko lokalny mikroklimat, mają też wpływ na zjawiska pogodowe w innych częściach Ziemi. Dzieje się tak, ponieważ przeprowadzając fotosyntezę, absorbują duże ilości dwutlenku węgla. Google Earth Outreach dostarcza członkom plemienia Suruí (Aikewara) aktualne zdjęcia satelitarne wykonane w wysokiej rozdzielczości, by ci mogli kontrolować działania kłusowników. Lud ten zamieszkuje stan Pará w Brazylii. Almir Narayamoga, 34-letni wódz plemienia, pierwszy raz odwiedził siedzibę Google'a ponad rok temu. Poprosił o wsparcie przy zwalczaniu nielegalnej wycinki drzew. Od tej pory gigant służył różnego rodzaju pomocą, m.in. w postaci zdjęć. Zazwyczaj Indianie amazońscy unikają kontaktów z gringos, czyli białymi przybyszami, ale w tym przypadku powaga sytuacji zmusiła ich do poszukiwania pomocy. W przyszłości Suruí chcą używać laptopów zasilanych bateriami słonecznymi. Ułatwi im to komunikowanie ze światem zewnętrznym i realizację założonych celów. Po raz pierwszy plemię nawiązało kontakt z cywilizacją zachodnią w drugiej połowie XX wieku.
  24. W przyszłym roku klienci Forda będą mogli zażyczyć sobie opcjonalnego zamontowania w samochodzie radaru pilnującego tzw. martwego punktu. Przypomnijmy, że jest to punkt w którym widoczny w lusterku bocznym wyprzedzający nas samochód nagle znika z pola widzenia.Problem martwego punktu jest też rozwiązywany za pomocą specjalnych lusterek. Te staną się standardowym wyposażeniem modeli Lincoln i Mercury.Ford zaproponuje ponadto radar korzystający z pasma 24 GHz. W USA jest ono przeznaczone dla radarów o krótkim zasięgu, więc firma nie będzie miała problemów z uzyskaniem odpowiedniej zgody na jego wykorzystanie. Radar Forda będzie badał obszar, który nie jest widoczny w lusterku. Gdy wykryje tam samochód, w lusterku z odpowiedniej strony zacznie migać kontrolka, informując kierowcę o znajdującym się tam samochodzie. Niewykluczone, że system zostanie wyposażony też w alarm dźwiękowy.Spora część kierowców z zadowoleniem wita zmiany poprawiające bezpieczeństwo. Gdy testowano nowe lusterka, w których nie istnieje martwy punkt, aż 76% osób było z nich zadowolonych i stwierdziło, że zwiększyły one bezpieczeństwo.Nowy radar znajdzie się w ofercie Forda na początku przyszłego roku.
  25. Amerykańskie prawo patentowe od lat budzi kontrowersje i od dawna pojawiają się głosy o konieczności jego zmiany. Koalicja gigantów IT, w skład której wchodzą m.in. Microsoft, Google, Dell, Intel, Amazon czy HP i eBay, proponuje reformę tego prawa.Koncerny argumentują, że w obecne formie pozwala ono na rejestrowanie wątpliwych wynalazków i powoduje, że dochodzi do dyskusyjnych sądowych ugód.Zmianom proponowanym przez gigantów IT przeciwstawiają się jednak niemal wszystkie inne firmy i gałęzie przemysłu. Są wśród nich nie tylko firmy, które działają na innych rynkach, ale także małe przedsiębiorstwa z branży IT. Prawnicy reprezentujący przemysł biotechnologiczny, uczelnie wyższe, małych wynalazców czy firmy specjalizujące się w licencjonowaniu patentów mówią, że propozycje Microsoftu i Google'a faworyzują gigantów IT i działają na szkodę mniejszych firm oraz innych branż.Przeciwnicy proponowanych zmian przyznają, że są one konieczne, ale nie powinny być tak daleko idące, gdyż działają tylko na korzyść wielkich koncernów.W USA istnieje sporo małych firm, które są posiadaczami wielu patentów, ale zdecydowały się nie wypuszczać na rynek żadnego produktu, ale udzielają licencji wielkim firmom. Koncerny nazywają ich "trollami patentowymi" i próbują z nimi walczyć. Tymczasem przedstawiciele tych firm mówią, że nie ma żadnego dowodu na to, by Biuro Patentowe zbyt lekkomyślnie rozdawało patenty. Nie można też, ich zdaniem, twierdzić, że obecny system jest szkodliwy. A takie zarzuty pojawiają się w argumentacji gigantów. Jednocześnie przyznają, że trzeba uprościć procedury sądowe.Wielkie koncerny odniosły sukces we wrześniu, kiedy to Izba Reprezentantów przyjęła proponowane przez nie zmiany. Teraz ustawę rozpatruje Senat, który ma podjąć decyzję jeszcze w bieżącym miesiącu.Spór toczy się, oczywiście, o pieniądze.Wielkie koncerny IT chcą, by sądy, wyliczając odszkodowanie dla właściciela patentu, który został naruszony, brały pod uwagę stosunek wartości tego patentu w całym produkcie. Produkty koncernów IT zwykle korzystają z technologii, które w sumie chronione są setkami czy tysiącami patentów. Nowe rozwiązanie oznacza więc, że właściciel patentu, którego prawa zostały naruszone przez koncern IT, otrzyma odszkodowanie, którego wartość będzie setki lub tysiące razy mniejsza od wartości produktu naruszającego patent.To nie podoba się małym firmom, które uważają, że w ten sposób ich dochody znacząco spadną, same firmy stracą na wartości i zostaną pozbawione zysków, które są im należne.Małe firmy argumentują, że należy do nich 60% wszystkich przyznanych patentów, ale aż 99% zysków z patentów wędruje do kieszeni wielkich koncernów. Nowe przepisy tylko zmienią sytuację na ich niekorzyść.Moses Mares, prawnik kontrowersyjnej firmy Acacia Technologies, mówi, że propozycje gigantów IT dążą do tego, by objęli oni 100% wpływów z patentów. Możemy skończyć tak, jak Chiny, gdzie istnieje olbrzymia liczba firm produkcyjnych, ale nie są one innowacyjne, bo innowacyjność się tam nie opłaca - stwierdził Mares. Fundusze inwestycyjne nie dadzą pieniędzy przedsiębiorstwom, które nie będą mogły patentować własnych pomysłów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...