Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'polowanie' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 28 wyników

  1. Czemu tak trudno upolować muchę? Badacze z California Institute of Technology (Caltech) uważają, że dzieje się tak za sprawą szybko reagującego mózgu owada oraz jego zdolności do planowania zawczasu (Current Biology). Jednym słowem: mózg latającego przeciwnika jest zaprogramowany od urodzenia w taki sposób, by unikać pacnięć, klaśnięć i innych zamaszystych ruchów myśliwego... Nagrania w wysokiej rozdzielczości ujawniły, że owady błyskawicznie orientują się, skąd nadchodzi cios i opracowują plan ucieczki. Inżynierowie podpowiadają, że najlepszym sposobem na przechytrzenie muchy jest powolne podkradanie się, a nawet zastyganie w bezruchu i przewidywanie zmian trajektorii jej lotu. Człowiek przeprowadza atak w ciągu zaledwie 200 milisekund, ale to wystarczy, by mucha go zlokalizowała i aktywowała odpowiedni zestaw ruchów, by wypozycjonować nogi i skrzydła. To pokazuje, jak szybko mózg muchy przetwarza informacje zmysłowe i przygotowuje odpowiednią do okoliczności reakcję ruchową – twierdzi Michael Dickinson. Amerykanie prowadzili eksperymenty na muszkach owocowych. Próbowali w nie trafić łapką, wszystko utrwalając na filmie. Gdy zagrożenie pojawiało się z przodu, owad wysuwał środkową parę odnóży ku przodowi, nachylał się do tyłu i unosił tylne nogi, by wystartować ruchem wstecznym. Jeśli myśliwy z packą pojawiał się z boku, owad równie sprytnie wyginał się przed startem, przenosząc środek ciężkości i ostatecznie bez wysiłku unikał zagrożenia. Bioinżynierowie oceniają, że ustawienia przedstartowe zajmują musze zaledwie ok. 100 milisekund. Dlatego lepiej nie zaczajać się na nią, gdy siedzi. Odkryliśmy, że gdy mucha planuje ruchy przed wzniesieniem, uwzględnia swoją pozycję w momencie pierwszego dostrzeżenia zagrożenia. Nasze eksperymenty wykazały, że owad skądś wie, czy potrzeba większych, czy subtelniejszych zmian postawy. Musi więc integrować dane z oczu [...] z informacjami mechaniczno-czuciowymi z nóg. Muchy "zbierają się" do lotu błyskawicznie, bez względu na to, co w danym momencie robią: jedzą, dbają o higienę czy chodzą. Dickinson zaznacza, że wskazuje to na niespodziewaną złożoność mózgu owada.
  2. Płomykówki zwyczajne (Tyto alba) polują niemal bezszelestnie. Udaje im się to, bo lecą bardzo wolno, przez co ograniczają liczbę machnięć skrzydłami. Wolny lot to zasługa specjalnej budowy i kształtu skrzydeł. Dr Thomas Bachmann z Uniwersytetu Technicznego w Darmstadt zbadał upierzenie tych sów oraz wykonał obrazowanie 3D ich kośćca. Wyniki swoich badań przedstawił na dorocznej konferencji Stowarzyszenia Biologii Integracyjnej i Porównawczej w Charleston. Płomykówki polują przeważnie w ciemności, dlatego polegają na informacjach akustycznych. Muszą latać cicho, by słyszeć przemieszczające się nornice i nie zaalarmować ofiary, że znajdują się gdzieś w pobliżu. Jedną z najważniejszych cech skrzydeł T. alba jest duża krzywizna. Zapewnia ona lepszą nośność. Przepływ powietrza nad górną powierzchnią skrzydła ulega przyspieszeniu, przez co spada ciśnienie. Skrzydło jest zasysane w górę, w kierunku niższego ciśnienia. Za sprawą delikatnej powierzchni zredukowaniu ulega hałas związany z tarciem pióra o pióro. Poza tym całe ciało sowy jest pokryte grubą warstwą piór. Płomykówka ma ich o wiele więcej niż ptak podobnej wielkości. Gęsto rozmieszczone pióra działają jak panele akustyczne, które pochłaniają wszystkie niechciane dźwięki.
  3. Jeszcze 50 lat temu w Afryce żyło 450 000 lwów. Obecnie pozostało ich zaledwie 20 000 i specjaliści obawiają się, że te wielkie koty znikną z powierzchni Ziemi w ciągu 10-20 lat. Wymieranie lwów ma kilka przyczyn i wszystkie związane są z działalnością człowieka. Najpoważniejszym zagrożeniem są dla nich farmy hodowlane. Zajmują one znaczną część afrykańskich sawann, z których wyparły zwierzęta, będące tradycyjnym pokarmem lwów. Wiele z kotów nie podążyło za stadami zwierząt, na które polowały, ale zaczęły żywić się zwierzętami hodowlanymi. Wówczas farmerzy zabijają lwy. WildiZe Foundation z Kolorado finansuje projekt, który ma szansę ochronić koty i zakończyć konflikt. Bill Given z Denver Zoo postanowił sprawdzić, czy we lwach uda się wyrobić awersję do wołowiny. Taki sposób zadziałał w przypadku zagrożonych wilków meksykańskich i australijskiego niełaza wielkiego. Given rozpoczął swoje prace w Grassland Safari Lodge w Botswanie. Mieszka tam kilka lwów, które polowały na zwierzęta hodowlane i zostały schwytane przez pracowników ośrodka zanim zabili je farmerzy. Amerykanin i jego współpracownicy wybrali osiem lwów i karmili je wołowiną nasączoną środkiem przeciwko robakom, thiabendazolem. Jego dawki były tak duże, że wywoływały u lwów poważną niestrawność. Po kilku posiłkach lwom podano wołowinę bez thiabendazolu. Siedem z nich nie tknęło mięsa, a ósmy niczego nie jadł przez kilka dni. Given wykorzystał w ten sposób naturalny mechanizm obronny. Jak sam stwierdził, awersja pokarmowa to „naturalny mechanizm, który pozwala drapieżnikom na przeżycie spotkania z potencjalną ofiarą, która broni się za pomocą toksyn. Gdy ssak-drapieżnik rozchoruje się po zjedzeniu takiej ofiary, wytwarza się u niego awersja do jej smaku i zapachu. Efekt ten utrzymuje się przez długi czas po zachorowaniu“. Given stara się obecnie o zezwolenie od botswańskiego Departamentu Dzikiej Przyrody i Parków Narodowych oraz kenijskiej Służby Dzikiej Przyrody na powtórzenie swoich eksperymentów na lwach żyjących na wolności.
  4. Gatunki żywiące się mięsem bądź krwią innych zwierząt wykorzystują do namierzenia ofiary doskonale rozwinięte zmysły. Nietoperze bazują np. na echolokacji, a węże na widzeniu w podczerwieni. Co ciekawe, pijawki lekarskie korzystają z aż dwóch zmysłów (dotyku i wzroku), w dodatku preferowana metoda polowania zmienia się z wiekiem. Młode pijawki żywią się krwią ryb i płazów, natomiast starsze osobniki wolą bardziej odżywczą krew ssaków. Wiedząc, że pasożyty zmieniają źródło krwi, biolodzy z California Institute of Technology (Caltech) zastanawiali się, czy zaczynają je także namierzać w inny sposób. Okazało się, że tak. By stwierdzić, do jakiego stopnia pijawki lekarskie polegają na włoskach czuciowych na ciele, które wykrywają ruchy wody wywołane przez ofiarę i na oczach, wychwytujących cienie fali spiętrzonej przez drugie zwierzę, Amerykanie przeprowadzili całą serię eksperymentów. W akwarium znajdowały się młode i dorosłe pijawki. Naukowcy monitorowali reakcje na fale mechaniczne, ich cienie oraz kombinację tych bodźców. Pijawki w różnym wieku reagowały podobnie, gdy działano tylko jednym rodzajem bodźca. Kiedy jednak pojawiały się i fale, i cienie, dorosłe pasożyty odpowiadały wyłącznie na fale. Biolodzy stwierdzili, że poszczególne zmysły nie zmieniły się podczas rozwoju, by pomóc w rozpoznawaniu różnych typów ofiar. Rozwinęła się za to zdolność integrowania wskazówek wzrokowo-dotykowych. W miarę dojrzewania zwierzęta zaczynają zwracać większą uwagę na jeden ze zmysłów [dotyk] - wyjaśnia główna autorka studium Cynthia Harley. W przyszłości zamierza ona zbadać przetwarzanie informacji na poziomie behawioralnym i komórkowym u dorosłych pijawek.
  5. Ułamane ostrze włóczni, znalezione obok szczątków mastodonta dowodzi, że na terenie Ameryki Północnej ludzie polowali na te zwierzęta o co najmniej 1000 lat wcześniej niż dotychczas sądzono. Badania przeprowadzone przez profesora Eske Willersleva z Uniwersytetu w Kopenhadze oraz zespół Michaela Watersa z Center for the Study of the First Americans z University of Texas A&M wskazują, że pierwsze na kontynencie amerykańskim prowadzone przez ludzi polowania miały miejsce już 14 000 lat temu. Jestem pewien, że z tego odkrycia są szczególnie zadowoleni rdzenni Amerykanie. To kolejny dowód, że ludzie byli obecni w Ameryce dłużej, niż sądzono. Teoria ‚Clovis First', za którą jeszcze kilka lat temu większość naukowców dałaby głowę, została ostatecznie pogrzebana - mówi profesor Willerslev. Wspomniane ostrze włóczni zostało znalezione w stanie Washington pod koniec lat 70. ubiegłego wieku. Wydobyto je z kości mastodonta. Dopiero teraz, dzięki badaniom DNA, sekwencjonowaniu protein, datowaniu węglem radioaktywnym i porównaniu znaleziska z innymi szczątkami mastodontów określono wiek zabytku. Dotychczas sądzono, że pierwsi myśliwi, którzy przybyli do Ameryki reprezentowali kulturę Clovis. To pierwsza znana dotychczas kultura Ameryki Północnej. Pojawiła się ona około 13 000 lat temu. Od kultur azjatyckich odróżniają ją charakterystyczne kształty narzędzi. Zabytki tej kultury znajdowane są przede wszystkim na terenie USA. Kultura Clovis zniknęła w tajemniczy sposób i obecnie nie wiemy, co stało się przyczyną jej zagłady. Nasze badania pokazały, że na co najmniej 1000 lat przed pojawieniem się kultury Clovis obecni byli inni myśliwi. To oznacza, że to nie kultura Clovis przyczyniła się do zniknięcia mastodontów. Obecnie możemy stwierdzić, że polowania na zwierzęta odbywały się znacznie dłużej niż sądziliśmy. Obecnie jednak nie wiemy, czy to człowiek doprowadził do wygnięcia mamutów, mastodontów i innych wielkich zwierząt tzw. megafauny. Może przyczyną ich wyginięcia było coś innego, na przykład zmiany kliamtyczne - dodaje Willerslev.
  6. Młode mroczki brunatne (Eptesicus fuscus) uczą się polować, podsłuchując sonary innych osobników. Można więc powiedzieć, że trafiają na swego rodzaju obozy szkoleniowe. Zespół Genevieve Spanjer Wright z University of Maryland obserwował latające w pomieszczeniu nietoperze, które miały polować na zwisające na nitkach z sufitu mączniki. Młode ssaki latały z osobnikami z opanowaną umiejętnością chwytania podwieszonych chrząszczy. Wkrótce potem same były w stanie powtórzyć tę sztuczkę. Uczenie społeczne jest ważne u wielu gatunków ssaków, jednak jego istnienie u nietoperzy potwierdzono bez najmniejszych wątpliwości po raz pierwszy. W ramach eksperymentu Amerykanie wytrenowali 12 nietoperzy, które miały być nauczycielami/wzorcami dla innych. Naukowcy stale zmieniali położenie zwisających na nitkach owadów i w ten sposób skłonili mroczki do aktywnego polowania za pomocą echolokacji. Po zakończeniu tego etapu do pomieszczenia wprowadzono 22 młode ssaki. Jedenastu pozwolono latać z doświadczonymi kolegami, podczas reszta grupy młodzików została skazana na towarzystwo niedoświadczonych nietoperzy. Gdy adepci nowej sztuki latali potem samodzielnie, większość zwierząt przebywających wcześniej z doświadczonym demonstratorem wiedziała, jak złapać mącznika. Nie umiał tego żaden z młodych latających z niewytrenowanym nietoperzem – podkreśla Spanjer Wright. Analiza nagrań ujawniła, że za każdym razem, gdy doświadczony mroczek wytwarzał w okolicy wiszącego mącznika krótkotrwały dźwięk o wysokiej częstotliwości (ang. feeding buzz), młody znajdował się tuż obok niego.
  7. Po 3 tygodniach polowania w ubiegłą sobotę (3 września) w rolniczym miasteczku Bunawan w prowincji Agusan del Sur na filipińskiej wyspie Mindanao schwytano olbrzymiego krokodyla różańcowego, który waży ponad tonę (1075 kg) i mierzy 6,4 m. W przeszłości miał on atakować zwierzęta i ludzi, a teraz zostanie maskotką i gwiazdą lokalnego parku ekoturystycznego. Specjaliści twierdzą, że to największy okaz złapany na Filipinach w ostatnich latach, a może i kiedykolwiek. Burmistrz Edwin Cox Elorde powiedział agencji Associated Press, że w zeszłym miesiącu mieszkańcy widzieli, jak krokodyl zabija bawoła domowego, podejrzewa się też, że to on odpowiada za lipcowe zniknięcie rybaka. Urzędnik musiał działać, zwrócił się więc z prośbą o pomoc do zawodowych łowców krokodyli z farmy w prowincji Palawan. Ponieważ olbrzyma widywano w rzeczce, łowcy zastawili tam 4 pułapki. Zwierzę szybko je jednak zniszczyło. Kolejne pułapki były już solidniejsze; wykorzystano w nich m.in. stalowe liny. Tym razem krokodyl wpadł w jedną z nich. Do wyciągnięcia gada z wody skrzyknięto 100-osobową grupę. Potem przeniesiono go dźwigiem na ciężarówkę i przewieziono na wybieg. Poza wielkim krokodylem w parku ekorozrywki mają się znaleźć inne gatunki z okolicznych bagien.
  8. Delfiny butlonose to pierwsze stworzenia morskie, o których wiemy, iż używają narzędzi. Naukowcy zdobyli właśnie dowód, że kilka osobników z australijskiej Zatoki Rekina nauczyło się wykorzystywać nowe narzędzie. Dotychczas butlonosy korzystały z gąbek, za pomocą których szukały ryb ukrywających się w mule. Teraz wykonano zdjęcia zwierząt, które używają dużych muszli do łapania ryb, a następnie wytrząsają je sobie wprost do dzioba. Poziom skomplikowania oraz fakt, że rzadko obserwujemy takie zachowania sugerują, iż jest to nowo nabyta umiejętność niektórych zwierząt żerujących w Zatoce Rekina - stwierdził w artukule w Marine Mammal Science biolog Michael Krutzen z Uniwersytetu w Zurichu. Delfina wyławiającego muszle dużych ślimaków i potrząsającego nią zauważono po raz pierwszy w grudniu 1996 roku. W ciągu kolejnych 11 lat widziano jedynie 6 przypadków takich zachowań. Natomiast w ciągu ostatnich czterech miesięcy zauważono kolejnych 6 osobników i udało się zrobić zdjęcia. Doszło do tego przypadkiem. Uczeni przygotowywali się do wykonania biopsji skóry znajdującego się w pobliżu osobnika, gdy nagle delfin zanurkował i wynurzył się trzymając w pysku muszlę, z której wytrząsnął rybę. Później zanurzył się ponownie. W międzyczasie na miejsce niezwykłego polowania przybyły kolejne cztery delfiny. Czekały one na ponowne wynurzenie się samicy i obserwowały to, co robi z muszlą. Uczonych zaskoczył fakt, że z muszli wysunęła się ryba, którą delfin zjadł. Dotychczas sądzono bowiem, że delfiny wyławiające muszlę polują na znajdujące się w nich ślimaki. Nie wiadomo, w jaki sposób delfiny używają muszli pod wodą. Czy wyciągają te muszle, w których schowała się uciekająca przed nimi ryba, czy też świadomie zakładają pułapki. Z innych obserwacji wynika również, że zwierzęta te nauczyły się używać muszli do kopania w dnie. Coraz częstsze przypadki zanotowania polowań z użyciem muszli wskazują, że coraz więcej zwierząt nabywa tę umiejętność.
  9. Po udanym polowaniu lwy opuszczają dany teren, na którym ofiary zachowują wysoki stopień czujności. Biolodzy doszli do takich wniosków, śledząc poczynania 8 kotów wyposażonych w obroże GPS. Badaniami objęto obszar 7 tys. kilometrów kwadratowych w Parku Narodowym Hwange w Zimbabwe (American Naturalist). Odkrycia zespołu Marion Valeix z Uniwersytetu Oksfordzkiego i Centre national de la recherche scientifique (CNRS) pomagają zrozumieć, dlaczego i kiedy duże drapieżniki przemieszczają się od jednego do drugiego terenu łowieckiego. W przypadku lwów jest to szczególnie istotne, gdyż ich populacja skurczyła się w ciągu 30 lat aż o połowę. Valeix podkreśla, że tego typu badania są bardzo trudne i czasochłonne, jako że duże koty niechętnie dzielą się swoimi tajemnicami. Analizując przypadki "ucieczki" lwów z dotychczasowego terenu łowieckiego, naukowcy brali pod uwagę 2 hipotezy: 1) nieudanego polowania – której zwolennicy uznają, że drapieżnik wyłapuje na danym terenie wszystko, co się uda, a potem szuka lepszego rewiru oraz 2) zaburzenia wzorca – kiedy po udanym rajdzie kot zajmuje się zasobami na innym terenie, by obniżyć czujność potencjalnych ofiar. By stwierdzić, która z teorii jest prawdziwa w odniesieniu do lwów, w latach 2005-2007 akademicy połączyli miejsca pobytu kotów z 164 udanymi polowaniami. Stwierdzili, że po 87% zabójstw lwy przemieszczały się o co najmniej 5 km. Wg biologów, udało się więc zdobyć dowody na potwierdzenie 2. hipotezy. Valeix podkreśla, że należy mieć to na uwadze podczas projektowania małych rezerwatów i wyznaczania powierzchni użytkowej zwierząt. W przyszłości ekipa zamierza jednocześnie badać zachowania drapieżników i ofiar.
  10. Kiedyś biolodzy sądzili, że podczas polowania na ssaki orki unikają wykrycia, ponieważ zaczynają się komunikować za pomocą niesłyszalnych dla ewentualnych ofiar dźwięków o bardzo wysokiej częstotliwości. Okazuje się jednak, że drapieżniki nie wydają wtedy żadnych dźwięków, a mimo to są jakoś w stanie skoordynować grupowe działania. By stwierdzić, jak orki to robią, Volker Deecke z Uniwersytetu św. Andrzeja oraz Rüdiger Riesch z Uniwersytetu Stanowego Północnej Karoliny posłużyli się hydrofonami. Były one na tyle czułe, że zespół słyszał chrupanie, gdy myśliwi wgryzali się w zdobyte łupy. Naukowcy skoncentrowali się na ekotypie orek wędrownych z Oceanu Spokojnego u wybrzeży Kanady i Alaski. Orki wędrowne (koczownicze) tworzą mniejsze, liczące od 3 do 7 osobników, stada od orek osiadłych, które żyją bliżej brzegów w grupach składających się z 10-25 osobników. Populacje przybrzeżne żywią się głównie rybami oraz w mniejszym stopniu głowonogami, a populacje wędrowne fokami, morświnami czy mniejszymi delfinowatymi. Niektórzy specjaliści sądzą, że mamy do czynienia z dwoma różnymi podgatunkami. Najbardziej uderzającą różnicę stanowi dieta. W ciągu 40 lat badań nad tymi zwierzętami nigdy nie widziano orki osiadłej jedzącej ssaka ani orki wędrownej jedzącej ryby – podkreśla dr Deecke. Orki osiadłe polują na ryby, wykorzystując echolokację. Walenie kląskają, a generowana przez nie fala dźwiękowa odbija się od ofiary. Jednak wszystkie ssaki morskie doskonale słyszą pod wodą. Gdyby waleń pływał w pobliżu, kląskając jak szalony, wszystkie foki i morświny pomyślałyby zapewne – o, zbliża się drapieżnik, trzeba uciekać. Co zatem robią orki wędrowne, by jakoś zdobyć pokarm? Przechodzą w "tryb cichy". Wszystko wskazuje na to, że nie muszą się w ogóle porozumiewać, aby skutecznie zapolować. Chcąc pokryć większy obszar, rozpływają się od czasu do czasu, oddalając się na kilkaset metrów, a nawet kilka kilometrów, a następnie ponownie się do siebie zbliżają. Gdy tylko coś schwytają, zaczynają się ponownie odzywać. Dr Deecke nie sądzi, by orki mogły się widzieć z większych odległości. Przez obecność rozdrobnionego lodu w okolicach Alaski woda ma bowiem konsystencję i barwę mleka. Szkocki biolog przypuszcza, że walenie nieustannie ćwiczą przebieg polowania, dlatego znają swoje pozycje. Naukowcy chcą dokładniej poznać działania orek, nagrywając wydawane przez nie dźwięki i śledząc ich ruchy za pomocą GPS-a.
  11. Pewna samica niedźwiedzia polarnego płynęła nieprzerwanie przez 232 godziny (ponad 9,5 dnia). W wodzie o temperaturze 2-6 stopni Celsjusza przebyła 687 kilometrów. Naukowcy z amerykańskiej Służby Geologicznej, którzy badają niedźwiedzie z Morza Beauforta, twierdzą, że zmusiła ją do tego zmiana klimatu (Polar Biology). Zwykle niedźwiedzie przepływają między lądem a krą, polując na foki. Ponieważ jednak lód topnieje, myśliwi nie mają wyboru i muszą się wyprawiać coraz dalej. Chociaż wcześniej widywano już Ursus maritimus na otwartych wodach, teraz po raz pierwszy prześledzono taką wyprawę od początku do samego końca. Udało się to dzięki założonej na szyi niedźwiedzicy obroży z nadajnikiem GPS. Naukowcy z zespołu zoologa George'a M. Durnera przez 2 miesiące obserwowali poczynania zwierzęcia szukającego terenów łowieckich. Naukowcy dowiadywali się, kiedy samica pływała, analizując dane z GPS-a, a także z wszczepionego pod skórą rejestratora temperatury. W ciągu dwóch miesięcy niedźwiedzica straciła 22% tłuszczu oraz swoje roczne młode. Przepłynięcie takiego dystansu było, oczywiście, bardziej kosztowne energetycznie dla młodego niż dla dorosłego osobnika – ujawnia Durner. Zoolog ujawnił, że przed 1995 rokiem latem na szelfie kontynentalnym Morza Beauforta znajdowała się kra. Oznacza to, że odległości i koszta przepływania między izolowanymi krami lub między lądem a krą były dla niedźwiedzi relatywnie małe. Obecnie roztopy są o wiele intensywniejsze i niedźwiedzie, które polują na foki obrączkowane, muszą płynąć o wiele dalej. Zależność od lodu sprawia, że niedźwiedzie polarne stają się jednymi z najbardziej zagrożonych zmianą klimatu dużych ssaków.
  12. Profesor Hynek Burda z Uniwersytetu Duiburg-Essen, który przed dwoma laty analizując na Google Maps pozycję stad pasących się krów odkrył, że zwierzęta te prawdopodobnie kierują się ziemskim polem magnetycznym, zauważył podobne zachowania u lisów. Na podstawie obserwacji tych zwierząt, które prowadził w Czechach, stwierdził, że podczas polowania niemal zawsze skaczą one na ofiarę w kierunku nieco odchylonym od linii północ-południe, zgodnie z położeniem bieguna magnetycznego. Zespół Burdy zanotował dwa rodzaje zachowania lisów w czasie polowań. Gdy zwierzę widzi ofiarę, skacze z każdej pozycji. Jednak gdy ofiara jest ukryta, to lis niemal zawsze wykonuje skok zgodnie z położeniem bieguna magnetycznego. Co więcej, w takim przypadku zwierzę dopada ofiarę w 72% przypadków. Gdy skacze w innym kierunku odsetek udanych ataków wynosi 18%. Burda skonsultował się z Johnem Philipsem z Virginia Tech, a ten zasugerował mu, że lisy mogą wykorzystywać pole magnetyczne do pomiaru odległości do ofiary, której przecież nie widzą. Obaj uczeni spekulują, że lisy starają się zawsze skakać na tę samą odległość. Ma im pomagać w tym "cień" na siatkówce, który jest najciemniejszy, gdy zwierzę patrzy w kierunku północnego bieguna magnetycznego. Lis podkrada się do ofiary, którą słyszy, tak długo, aż "cień" na siatkówce zgra się z miejscem, z którego dochodzi dźwięk. To daje mu pewność, że ofiara za każdym razem znajduje się w takiej samej odległości.
  13. Lądowe ślimaki z rodzaju Satsuma mogą mieć lewo- lub prawoskrętne (typowe) muszle. Okazuje się, że szczęśliwi posiadacze lewoskrętnych domów rzadziej padają ofiarą węży niż ich prawoskrętni pobratymcy. Choć brzmi to tajemniczo, powodem jest coś bardzo przyziemnego – układ zębów węży, które mają problem z uchwyceniem lewoskrętnych. Masaki Hoso z Tohoku University i zespół uważają, że wywołana mutacją pojedynczego genu (!) różnica w budowie muszli tak silnie wpływa na przeżycie i dobór naturalny, że najprawdopodobniej dwie wersje zostaną uznane za odrębne gatunki. Japończycy obserwowali węże Pareas iwasaki, które polowały na ślimaki. Atakując, gad najpierw wygina głowę w lewo, by potem błyskawicznie ruszyć w prawo. Myśliwy przytrzymuje ślimaka szczęką i wciska żuchwę do muszli, by wydobyć z niej ofiarę. Wg doktora Hoso, układ przestrzenny tych ruchów powoduje, że wąż nie jest w stanie równie dobrze chwycić lewoskrętnego mięczaka. Ekipa była w stanie to ustalić, filmując poczynania P. iwasaki w podczerwieni. Okazało się, że drapieżniki radziły sobie ze wszystkimi ślimakami z prawoskrętną muszlą, podczas gdy w przypadku lewoskrętnych udawał się tylko 1 atak na 10. Z filmami ilustrującymi udane polowanie na prawoskrętnego ślimaka i zakończone porażką polowanie na lewoskrętnego można obejrzeć na uniwersyteckiej witrynie Hoso, który chwali się tam również artykułem opublikowanym na łamach Nature Communications.
  14. Na filmach przyrodniczych często widuje się drapieżniki zaciekle broniące swojego kawałka upolowanej zdobyczy, potocznie również kojarzy się mięso ze wzrostem agresji, tymczasem okazuje się, że widok pieczystego czy krwistego steku sprawia, iż ludzie stają się mniej, a nie bardziej agresywni. Frank Kachanoff, psycholog z McGill University, był zaskoczony swoim odkryciem, spodziewał się bowiem, że nasz gatunek wpisze się we wzorzec widywany w przyrodzie. Zainspirowały mnie badania dotyczące primingu i agresji. Wykazały one, że zwykłe patrzenie na obiekt, który nauczono się kojarzyć z agresją, np. broń, może sprawić, że ktoś będzie się zachowywał bardziej agresywnie. Chciałem wiedzieć, czy będziemy odpowiadać agresywnie na określony bodziec w środowisku nie z powodu wyuczonych skojarzeń, ale ze względu na wrodzoną predyspozycję. Chciałem ustalić, czy patrzenie na mięso wystarczy do sprowokowania agresywnego zachowania. Kanadyjczyk uważa, że teoria, iż mięso miałoby wyzwalać agresję, nie jest pozbawiona sensu, ponieważ pozwalałoby to naszym przodkom w polowaniu czy ochranianiu zdobytych zasobów pokarmowych. Stąd wzięłaby się też domniemana agresja w odpowiedzi na widok mięsa. By sprawdzić, czy wysnute hipotezy mają jakiś sens, zespół zebrał grupę 82 mężczyzn. Mieli oni ukarać osobę czytającą skrypt, za każdym razem gdy podczas segregowania przez nich zdjęć popełniła błąd (fotografie czasem przedstawiały mięso, a w pozostałych przypadkach były neutralne). Panowie byli przekonani, że mogą regulować głośność dźwięku aż do wartości wywołujących ból. Okazało się, że mężczyźni segregujący zdjęcia mięsa rzeczywiście wywoływali u lektora większy dyskomfort, ale na tym koniec, jeśli chodzi o zgodność z teorią. Wykorzystaliśmy obrazy mięsa gotowego do jedzenia. W terminologii zachowania – z wiedzą, jaką zyskaliśmy dzięki temu eksperymentowi – rzeczywiście wydaje się sensowne, że nasi przodkowie zachowywali spokój, ponieważ w porze posiłku mogli być otoczeni przyjaciółmi i rodziną. Powinienem przeprowadzić to doświadczenie znowu, tym razem ze zdjęciami z polowania.
  15. Jamie Cap, 46-latek z New Jersey, który cierpi na paraliż czterokończynowy, po 2,5-rocznej batalii z władzami uzyskał pozwolenie na polowanie. Mężczyzna został sparaliżowany przed 30 laty, gdy podczas gry w futbol amerykański doznał urazu szyi. Uniemożliwiło mu to oddawanie się jednej z największych pasji życiowych – polowaniu. Cap może polować jedynie w obecności drugiego człowieka, który unieruchamia m.in. jego wózek. Używa strzelby z nabojami kalibru 12. Broń jest wyposażona w zasilaną bateriami maszynę, którą Amerykanin steruje za pomocą rurki do oddychania. Kąt ustawienia wylotu lufy może korygować, poszturchując ustami przełącznik migowy przechylny. W zeszłym tygodniu wypalił po raz pierwszy od 30 lat - ostatni strzał oddał 3 listopada 1979 r. Ma wrażenie, jakby to było wczoraj, może ze względu na wypadek, jakiemu uległ następnego dnia. Mówi, że to niesamowite przeżycie. Niektórzy ludzie myślą, że to nic, ale niech najpierw będą sparaliżowani przez 3 dekady i dopiero potem ze mną porozmawiają. Jak podkreślają eksperci, niepełnosprawni myśliwi wcale nie należą w USA do rzadkości, ale tetraplegicy są już ewenementem. Vanessa Warner, szefowa sekcji ds. usług dla osób niepełnosprawnych Narodowego Stowarzyszenia Broni, sądzi, że dzieje się tak wskutek braku świadomości istnienia odpowiednich rozwiązań technologicznych, bo żadne prawo stanowe nie zakazuje polowania czy posiadania broni przez niepełnosprawnych. Do samej Warner w tygodniu dociera kilka zapytań dotyczących licencji czy wyposażenia do polowań dla ludzi z paraliżem czterokończynowym. New Jersey jest jednym z nielicznych stanów, w których trzeba spełnić szereg wymogów formalnych, zanim zostanie się legalnym posiadaczem broni. Za pośrednictwem lokalnego wydziału policji trzeba uzyskać kartę identyfikacyjną.
  16. Strategie zakupowe kobiet i mężczyzn stanowią pokłosie ewolucji. W zamierzchłej przeszłości panie zajmowały się zbieraniem pokarmu (i dlatego teraz umieją odróżnić szalik zielony od turkusowego), a panowie polowali – stąd umiejętność stwierdzenia, czy w centrum handlowym sklep znajduje się na północ, czy na zachód od ruchomych schodów (Journal of Social, Evolutionary, & Cultural Psychology). W studium Daniela Krugera z University of Michigan na zachowania konsumenckie ludzi spojrzano przez pryzmat psychologii ewolucyjnej, by dzięki temu zrozumieć, czemu kobiety mogą spędzić w galerii cały dzień z przyjaciółkami, a mężczyźni wpadają tam, by równie szybko wypaść zaledwie w ciągu kilku minut. Amerykanin postanowił przeprowadzić swoje badania po zimowym wypadzie z przyjaciółmi do Europy. Najpierw grupa odwiedziła kilka sennych miasteczek, potem przyszedł czas na Pragę. Pierwszą rzeczą, na jaką miały ochotę kobiety, było pójście na zakupy, a mężczyźni nie mogli tego zrozumieć. Nie jest to jednak takie nierozsądne, jeśli weźmie się pod uwagę strategię zbieractwa. Za każdym razem, gdy trafi się bowiem na nowy obszar, chce się bliżej przyjrzeć okolicy, by stwierdzić, gdzie znajdują się zagłębia z pożywieniem [i innymi dobrami]. Jak tłumaczy Kruger, zbieranie jadalnych roślin czy grzybów należało do obowiązków kobiet. Obecnie przyjmuje to postać wypełniania koszyka czy wózka na zakupy poprzez wybór konkretnych przedmiotów. W społeczeństwach zbierackich kobiety wracają w te same miejsca, gdzie przedtem znajdowały jedzenie. Pozostają przy tym w pobliżu domu, a nawigując, wykorzystują punkty orientacyjne. Swoje zadania wykonują zazwyczaj w dzień, często w towarzystwie, zabierając ze sobą, jeśli to konieczne, również małe dzieci. Gromadząc dobra, panie muszą umieć wybrać dokładnie taki kolor, o jaki im chodzi, korzystając też z uzupełniających wskazówek w postaci smaku i konsystencji. W miarę upływu czasu kobiety uzyskują też wiedzę, kiedy zasoby danego surowca odnawiają się i dopiero wtedy zaczynają wracać na uprzednio przetrzebione stanowisko. W warunkach naszego społeczeństwa oznacza to, że to kobiety raczej wiedzą, gdzie można kupić obiekty określonego rodzaju i to one spędzają więcej czasu na wyborze idealnego materiału, koloru itp. Mężczyźni częściej mają w głowie obraz jakiegoś przedmiotu i chcą wejść do sklepu, zdobyć go i wyjść. To niezwykle ważne, by dostarczyć mięso jak najszybciej do domu, a zabieranie na polowanie małych dzieci jest zwyczajnie niebezpieczne i może utrudniać wykonanie zadania. Analogię widać gołym okiem... Strategie nie są zakodowane w genach i nie wszystkie osoby danej płci podlegają ogólnemu schematowi. W wielu przypadkach ewolucyjne wyjaśnienie pozwoli jednak lepiej zrozumieć siebie i innych.
  17. Choć o inteligencji ptaków z rodziny krukowatych napisano już setki prac, zwierzęta te nie przestają zadziwiać. Świadczą o tym choćby wyniki najnowszych badań, przeprowadzonych przez brytyjskich naukowców. Wynika z nich, że gawrony, pospolici przedstawiciele krukowatych, potrafią bez jakiegokolwiek przygotowania wykorzystać dostępne w ich otoczeniu narzędzia do upolowania zdobyczy. Autorzy studium, Christopher Bird z University of Cambridge oraz Nathan Emery z Queen Mary University of London, postanowili sprawdzić inteligencję gawronów podczas zdobywania pożywienia. Przygotowali w tym celu słój wypełniony wodą w taki sposób, by lustro cieczy było poza zasięgiem dzioba ptaka, a następnie umieścili w nim robaka - jeden z podstawowych składników diety krukowatych. Jedyną pomocą, jaką gawrony uzyskały od badaczy, było przygotowanie stosu kamieni. To niewiele, lecz ptaki bardzo szybko i bez wcześniejszego treningu zaczęły wrzucać je do słoja tak, by podnieść lustro wody i podsunąć robaka pod sam dziób. Jakby tego było, po kilku próbach ptaki zaobserwowały, że poziom cieczy podnosi się najszybciej po wrzuceniu największego kamienia, i zaczęły regularnie stosować taką właśnie metodę polowania. W kolejnym eksperymencie wykorzystano podobny słój, lecz wypełniono go trocinami. Tym razem ptaki szybko dostrzegły, że używanie kamieni nie ma sensu, ponieważ miękkie podłoże zapada się pod ich ciężarem i utrudnia wydobycie pokarmu. Efektem była szybka rezygnacja z bezcelowego wysiłku. Co ciekawe, w naturze krukowate nie zachowują się równie sprytnie (a przynajmniej nikt tego nie zaobserwował). Bird i Emery tłumaczą jednak, że nie wynika to z braku zdolności, lecz z faktu, iż jest to zwyczajnie niepotrzebne. W swoim naturalnym otoczeniu ptaki te... nie mają bowiem większych problemów ze znalezieniem dostatecznej ilości pożywienia.
  18. Mały wodny wąż z dwiema wypustkami na czubku nosa potrafi tak wystraszyć ryby, na które poluje, że uciekają w stronę jego głowy zamiast w odwrotnym kierunku. Jest tak pewny swego, że ostateczny cios wymierza w miejsce, gdzie ofiara powinna się, wg niego, znajdować, nie śledząc jej rzeczywistych posunięć. Nie byłem w stanie znaleźć doniesień o innych drapieżnikach, które w podobny sposób wpływają na ofiarę i przewidują jej zachowanie – opowiada profesor Kenneth Catania z Vanderbilt University. Biolog posłużył się nagraniem wideo i odtworzył technikę polowania gada. Amerykanin zainteresował się wężem, ponieważ to jedyny gatunek z tego rodzaju wypustkami, dlatego ciekawiła go ich funkcja. Zanim zacznę badać nowy gatunek, spędzam zazwyczaj czas na zwykłej obserwacji zachowania. Kiedy wąż poluje na ryby, układa ciało w kształt litery J, a jego głowa znajduje się w dolnym "ogonku". Potem zwierzę pozostaje kompletnie nieruchome, aż zdobycz wpłynie w obszar znajdujący się w pobliżu haczyka J. Wtedy uderza. Wąż przemieszcza się błyskawicznie, w ciągu setnych sekundy, a jego przyszły obiad jeszcze szybciej, bo w ciągu tysięcznych sekundy. W przeszłości ustalono, że w mózgu ryb znajduje się specjalny obwód inicjujący ucieczkę - C-start. Ich uszy wyczuwają zmiany ciśnienia akustycznego. Kiedy ucho po jednej stronie ciała wychwyci jakieś zaburzenia, wysyła sygnał do mięśni, które kurczą się i powodują, że zwierzę wygina się jak litera C w kierunku przeciwnym do działającego bodźca. Dzięki temu ryby błyskawicznie uciekają od zagrożenia. Gdy Catania zaczął śledzić zachowanie drapieżnika i ofiary na filmie odtwarzanym w zwolnionym tempie, zauważył, że wiele ryb płynie wprost na paszczę węża. W 120 próbach, które objęły 4 węże, 78% ryb obierało kurs na głowę napastnika. Potem okazało się, że częścią ciała, którą wąż przemieszcza w pierwszej kolejności, wcale nie jest pysk. Umieszczony w akwarium hydrofon ujawnił, że wzdłuż ciała napastnika przesuwa się skurcz na tyle silny, by wytworzyć falę dźwiękową i wyzwolić u ryb reakcję C-start. Ponieważ fale pochodzą z obszaru znajdującego się naprzeciw głowy węża, odruch kieruje rybę prosto do paszczy. Gdy zadziała C-start, ryba nie może już zawrócić. Wąż znalazł sposób, by wykorzystać odruch ofiary do swoich celów. Jako że wąż nie śledzi, gdzie popłynie ryba, tylko uderza w dany punkt z założenia, nigdy nie trafia, gdy potencjalna zdobycz nie zadziała zgodnie ze schematem. W przyszłości Catania zamierza sprawdzić, czy technika węża jest wrodzona, czy wyuczona. Chce przeprowadzić eksperymenty z niedawno wyklutymi wężykami, które podejmą pierwsze próby upolowania czegoś.
  19. Naukowcy zauważyli pierwsze oznaki powrotu największych zwierząt na świecie na szlaki, którymi przemieszczały się zanim zaczęto masowo je zabijać. Po raz pierwszy od 1965 roku, kiedy to zakazano połowów komercyjnych, płetwale błękitne przemieściły się pomiędzy Kolumbią Brytyjską a Zatoką Alaska. W piśmie Marine Mammal Science naukowcy z Cascadia Research Collective, NOAA i kanadyjskiego Departamentu Rybołówstwa i Oceanów opisali 15 przypadków zauważenia płetwali w pobliżu Kolumbii Brytyjskiej i Alaski. Cztery z tych zwierząt widziano wcześniej niedaleko wybrzeży Kalifornii. Obserwacje sugerują, że płetwale powróciły na tradycyjne szlaki migracji. Odkrycia dokonano porównując zdjęcia płetwali wykonane od 1997 roku w północnej części Pacyfiku z niemal 2000 fotografii tych zwierząt u zachodnich wybrzeży USA. Płetwale błękitne zostały niemal całkowicie wytępione w XIX wieku. Po okresie polowań ich populacja na północy Oceanu Spokojnego nigdy się nie odrodziła. Lepsza sytuacja była na południu. Obecnie na Ziemi żyje od 5 do 12 tysięcy płetwali. Są uznawane za gatunek zagrożony. Naukowcy nie wiedzą, co skłoniło zwierzęta do powrotu na dawne szlaki migracji. Być może zmieniający się klimat spowodował, że kryl, ich główne źródło pożywienia, przesunął się bardziej na północ.
  20. Handel wymienny to nie tylko domena ludzi. Naukowcy z Instytutu Maksa Plancka zauważyli, że szympansy, które zdobytym na polowaniu mięsem dzielą się z samicami, dwukrotnie częściej odbywają stosunki seksualne, niż samce pozostawiające dla siebie całe mięso. Zachowanie takie zauważono w lesie Tai na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Cristina Gomes i jej koledzy obserwowali zwierzęta podczas polowań, a następnie liczyli liczbę stosunków. "Dzięki dzieleniu się z samicami, samce zwiększały częstotliwość stosunków seksualnych, a samice zyskiwały dodatkowe kalorie. Zadziwiające jest to, że jeśli samiec dzielił się z konkretną samicą, liczba stosunków zwiększała się dwukrotnie, a więc rosła możliwość zapłodnienia" - mówi Gomes. Co więcej, zaobserwowano, że taka zależność jest bardzo silna. Samiec może dać samicy mięso jednego dnia, ale do stosunku dochodzi dzień czy dwa później. Samce nie oczekują nagrody natychmiast. Wchodzą w bardziej długotrwałe relacje z samicami. Odkrycie Gomes może rzucić nieco światła na ewolucję naszego gatunku. Pokazuje bowiem, że sprawniejsi myśliwi mają większe szanse reprodukcyjne oraz że naczelne wchodzą w długotrwałe relacje pomiędzy poszczególnymi osobnikami.
  21. Podczas pierwszego od 1981 roku spotkania przedstawicieli państw graniczących z Arktyką (Rosja, Norwegia, Kanada, USA i Dania), norweski minister ochrony środowiska poinformował, że największym zagrożeniem dla niedźwiedzi polarnych nie są już polowania urządzane przez człowieka. Zwierzętom najbardziej zagraża globalne ocieplenie. Musimy bronić ekosystemu, którego częścią jest niedźwiedź. Jeśli chcemy odnieść sukces, musimy powstrzymać globalne ocieplenie - mówił Erik Solheim. Wymienione państwa już w 1973 roku doszły do porozumienia w sprawie ochrony niedźwiedzi polarnych. Teraz jednak topniejący lód powoduje, że cały gatunek, liczący od 20 do 25 tysięcy osobników, znalazł się w niebezpieczeństwie. Los niedźwiedzi zależy od pokrywy lodowej, gdyż to z lodu właśnie polują na foki. Norweski minister ostrzegł też, że ocieplanie klimatu może doprowadzić do uwolnienia olbrzymich ilości metanu uwięzionych w glebie Arktyki, co spowoduje przyspieszenie ocieplania klimatu.
  22. Im więcej jemy, tym bardziej rosną nasze ciała - to oczywiste. Mało kto wie jednak, że wzmożona konsumpcja powoduje znaczne zmniejszenie ciał organizmów należących do gatunków, które zjadamy najchętniej. Przyczyną jest najprawdopodobniej nietypowy sposób, w jaki dobieramy sobie ofiary, które lądują później na naszym stole. Badacze twierdzą, że gatunki ryb odławiane masowo w celach konsumpcyjnych cierpią na naszej aktywności nie tylko w wyniku zmniejszenia liczby i liczebności ławic, lecz także przyśpieszenia zmian ewolucyjnych, które przechodzą te organizmy. Podobne zjawisko dotyczy roślin zbieranych w warunkach naturalnych. Nie zaobserwowano go za to u gatunków hodowanych lub uprawianych przez rolników. Jak ustalili Amerykanie, tempo ewolucji gatunków poddanych silnej presji ze strony człowieka jest aż 2,5-krotnie wyższe, niż spotyka się zwykle w naturze. Swoje wnioski wysuwają na podstawie kilkudziesięciu analiz przeprowadzonych przez badaczy z wielu krajów świata, którzy obserwowali zmiany rozmiaru ciał oraz zachowań rozrodczych 29 gatunków roślin i zwierząt. Czynnikiem odpowiedzialnym za zaobserwowane zaburzenia nie jest, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka, ilość spożywanego przez nas pokarmu. Źródłem problemów są najprawdopodobniej nasze nietypowe upodobania. O ile bowiem drapieżniki żyjące w naturze wybierają celowo osobniki najsłabsze i najłatwiejsze do zabicia, ludzie zadowalają się głównie tymi największymi. Presja ze strony człowieka sprawia, że znaczne rozmiary ciała stają się czynnikiem zwiększającym ryzyko przedwczesnej śmierci. Mniejsze okazy wykorzystują powstającą niszę, zwiększając swoją liczebność i znacznie wcześniej przystępując do rozpłodu. I choć ich potomstwo jest zwykle mniej liczne i ma mniejsze szanse na przeżycie, wciąż posiada ono cechę kluczową dla przeżycia: niewielkie gabaryty. Dynamika obserwowanych zmian jest zatrważająca. Analiza danych wykazała, że rozmiary ciał wielu zwierząt i roślin spadły wyraźnie w ciągu zaledwie kilku pokoleń. Przygnębiający rekord osiągnęły owce kanadyjskie (Ovis canadensis), których średnia wielkość spadła aż o 20% w ciągu trzydziestu lat. Kolejne badania mają ustalić, jak wiele czasu potrzeba na odtworzenie pierwotnych cech populacji przetrzebionych przez człowieka. Nie będzie to jednak proste, gdyż organizmy te wciąż są poddane silnej presji ze strony człowieka. Jak tłumaczy główny autor studium, Chris Darimont z Uniwersytetu Kalifornijskiego, przeprowadzenie takich badań przypomina nieco jeden z wielkich eksperymentów, których nigdy nie przeprowadzono. Mimo to, jego zdaniem trzeba znaleźć na to sposób: nikt nie chce bardzo, bardzo małych dorszy, które dojrzewają w wieku dwóch lat.
  23. Już od jakiegoś czasu naukowcy wiedzieli, że niektóre gatunki łososi są „faworyzowane” przez orki i częściej padają ich łupem. Jednak to, w jaki sposób ogromnym ssakom udaje się pochwycić czawycze (gatunek łososia pacyficznego) wśród kotłowaniny ryb, pozostawało jedynie w sferze domysłów. Mimo że do niedawna sposób wybierania ofiary był nieznany, naukowcy wiedzą, dlaczego orki nauczyły się polować głównie na jeden gatunek. Cały sekret tkwi w tkance tłuszczowej czawyczy – jest ona dużo obszerniejsza niż u nerek lub kiżuczów (gatunki łososi), a tym samym dostarcza więcej energii potrzebnej do przetrwania wielotygodniowych wędrówek. Podobnie jak inne wieloryby oraz morświnowate, także orki posługują się sonarami. Emitują one fale o wysokiej częstotliwości, które po odbiciu od obiektu dają zwierzęciu informację zwrotną na temat wielkości, kształtu i ruchu przeszkody. Ssaki morskie (oraz część ssaków lądowych) używają sonarów do nawigacji, komunikacji w odmętach głębin i chwytania zdobyczy. Jednak, jak mówi Whitlow Au, profesor Hawajskiego Instytutu Biologii Morskiej, najwyraźniej korzystają z nich też po to, żeby znaleźć konkretny gatunek posiłku. Aby udowodnić swoje przypuszczenia Au i jego ekipa wytworzyli fale identyczne z tymi, jakich używają orki podczas polowań, a następnie zbadali echo, które powstaje po odbiciu od każdego z gatunków łososi. Okazało się, że zarówno czawycze, kiżucze, jak i nerki mają swoje charakterystyczne „wzory” fal, powstających po odbiciu od ich ciała. Chociaż czawycze są przeciętnie większe od swoich krewniaków, to zdarzają się osobniki o takich samych wymiarach jak inne gatunki, dlatego należy wykluczyć możliwość znajdowania ofiary po rozmiarach – zapewnia Au. Co w takim razie sprawia, że orki mogą rozpoznać najbardziej pożądany pokarm ? Takim czynnikiem jest pęcherz pławny. Umożliwiający kontrolowanie głębokości zanurzenia narząd, ma zupełnie inną gęstość od otaczających go wody i ciała. Pęcherz odpowiada za co najmniej 90% energii, z jaką sygnał jest odbijany od ryby – mówi John Horne z Uniwersytetu Waszyngtońskiego. Grupa badaczy z Hawajskiego Instytutu Biologii Morskiej ma zamiar kontynuować swoje badania, tym razem z udziałem orek trzymanych w niewoli. Nowe odkrycia są kolejnym dowodem na wielorakie zastosowanie sonarów u zwierząt morskich – twierdzi John Ford, szef Stacji Biologii Pacyfiku w Kanadzie. Mówiąc o odkryciach kolegów z Hawajów, zauważa, że w rejonie północnego Pacyfiku od pewnego czasu obserwowana jest populacja orek, która wyraźnie preferuje jedzenie morskich ssaków ponad ryby. Wygląda na to, że młode wieloryby rodząc się, nie mają upodobań kulinarnych i dopiero od matek lub innych osobników z grupy uczą się, co można jeść oraz jak to złapać – kończy.
  24. Świetny słuch, wybitna ruchliwość, umiejętność pracy w zespole... Te cechy przydadzą się nie tylko tancerzowi. Równie chętnie korzystają z nich niektóre gatunki delfinów, gdy tylko udają się na polowanie. Dzięki badaniom przeprowadzonym przez specjalistów z Uniwersytetu Stanu Oregon oraz Uniwersytetu Hawajskiego uzyskaliśmy nowe dane na temat tych niezwykłych ssaków. Zebrane informacje rzucają nowe światło na życie delfinów długoszczękich (Stenella longirostris). Używając do orientacji w przestrzeni wyłącznie słuchu, zwierzęta te wykonują skomplikowany taniec, a zaraz potem atakują z zabójczą skutecznością. Pływacy synchroniczni nie mogą się nawet równać z delfinami długoszczękimi, twierdzi główna autorka badań, Kelly Benoit-Bird. Prezentowany przez nie stopień synchronizacji jest niesamowity, szczególnie, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że robią to w nocy, kilka metrów pod wodą, nie widząc ofiary ani siebie nawzajem. Do niedawna istniało wiele przypuszczeń na temat taktyki stosowanej przez delfiny podczas polowań. Wykonywanie badań nad ich zachowaniami było jednak wyjątkowo trudne ze względu na dynamiczny rozwój wydarzeń oraz fakt, że przedstawiciele S. longirostris polują głównie w nocy. Rozwój nowoczesnych technologii z zakresu akustyki pozwolił jednak na "oglądanie" ssaków z wykorzystaniem dźwięków. Co ważne, zastosowany system odpowiedzialny za wykonywanie pomiarów był całkowicie pasywny, tzn. odbierał dźwięki, lecz nie wysyłał ich. Umożliwiło to przeprowadzenie badań bez wywierania jakiegokolwiek wpływu na zachowanie zwierząt. Badania prowadzono podczas polowania na ryby z rodziny świetlikowatych. Eksperyment wykazał, że zdobywanie pokarmu przez delfiny długoszczękie opiera się na niezwykle skomplikowanej, lecz bardzo "wydajnej" technice. Zwierzęta zbierają się w grupie około dwudziestu osobników i płyną, jeden obok drugiego, aż znajdą na swojej drodze ławicę ryb. Zbliżają się wówczas do ofiar na odległość około pięciu metrów i okrążają je, pływając jednocześnie na zmianę w górę i w dół. Istnieją dwie hipotezy na temat tego charakterystycznego sposobu poruszania się: albo delfiny tworzą w ten sposób obszar o zmienionym ciśnieniu, albo zwyczajnie wprowadzają chaos w ławicy. Jedno jest pewne: ryby są zdezorientowane, a dzięki temu - znacznie łatwiejsze do złapania. Przestraszone ofiary skupiają się w ciasną grupę, najprawdopodobniej z myślą o odstraszeniu przeciwnika. Okazuje się jednak, że delfinom jest to na rękę. Natychmiast zacieśniają krąg wokół ryb, a następnie parami wpływają do jego wnętrza, wychwytują możliwie wiele pokarmu, i wracają do formacji. Dopiero wtedy do akcji wkracza kolejna para. Cały proces trwa około pięciu minut, a każda dwójka ma dwie szanse na upolowanie własnej porcji ryb. Gdy pierwsza faza polowania zakończy się, zwierzęta udają się na powierzchnię, by zaczerpnąć powietrza. Ani na chwilę nie wymykają się jednak ze zwartego szeregu. Zamiast tego już po chwili znikają pod powierzchnią i przystępują do kolejnego ataku. Zaskoczeniem dla naukowców była nie tylko sprawność delfinów, lecz także stosowany przez nie niezawodny system komunikacji. Dzięki zastosowaniu czułych hydrofonów zaobserwowano, że podczas polowania delfiny długoszczękie używają podczas polowania zupełnie innych dźwięków, niż w innych okolicznościach. Zamiast charakterystycznego "gwizdania" o zmiennej częstotliwości, ssaki korzystają z dźwięków przypominających raczej klikanie. Dlaczego? Odpowiedź, zdaniem pani Benoit-Bird, jest prosta: gwizdy są wielokierunkowe, zupełnie jak włączenie żarówki w pomieszczeniu. Klikające dźwięki są z kolei kierunkowe, tak jak światło lasera. Myślimy, że strategia może polegać na tym, by komunikować się wyłącznie wewnątrz grupy, ale nie przekazywać informacji innym drapieżnikom polującym na świetlikowate. Tuńczyki i włócznikowate poszukują tego samego pokarmu i mogą usłyszeć gwizdy, lecz nie kliknięcia, ponieważ dźwięk jest zbyt wysoki i zbyt ukierunkowany. Zdaniem badaczy, badania naukowców z Oregonu i Hawajów mogą być bardzo istotne dla zrozumienia procesów zachodzących w ekosystemach wodnych. Przeprowadzone studium jest jednym z pierwszych, w których wykorzystano na szeroką skalę tak doskonały sprzęt, pozwalający na śledzenie zachowań zwierząt bez wywierania na nie jakiegokolwiek wpływu. Otwiera to nowe możliwości prowadzenia jeszcze lepszych i jeszcze bardziej szczegółowych badań nad zachowaniem zwierząt wodnych.
  25. Większość z nas kojarzy wilki z drapieżnikami ścigającymi ssaki kopytne, takie jak sarny czy jelenie. Okazuje się jednak, że w niektórych sytuacjach zwierzęta te najwyraźniej wolą polować na ryby. Autorem zaskakującego odkrycia jest dr Chris Darimont pracujący dla University of Victoria oraz kanadyjskiego stowarzyszenia Raincoast Conservation Foundation. Jego zespół prowadził obserwacje zachowań wilków zamieszkujących teren o powierzchni 3300 kilometrów kwadratowych położony na terytorium Kolumbii Brytyjskiej. W celu określenia diety drapieżników badano porzucone resztki pożywienia oraz skład chemiczny zrzuconych przez nie włosów. Uzyskano w ten sposób precycyjny opis menu tych szlachetnych psowatych. Przez większość roku wilki, zgodnie z obiegową opinią, polują na zwierzynę leśną na czele z jeleniami, sarnami i łosiami. Okazuje się jednak, że po nadejściu jesieni, gdy w zasięgu pojawiają się łososie, szlachetni drapieżcy zmieniają swoją dietę i wybierają własnie ryby. Wcześniej uważano, że są one pożerane przez wilki dopiero wtedy, gdy spada liczba znajdujących się w zasięgu ssaków kopytnych. Przełożony dr. Darimonta, dr Thomas Reimchen, jest pod wrażeniem uzyskanych wyników: łososie ciągle nas zaskakują. Wciąż pokazują nam, w jaki sposób ich oceaniczne migracje wpływają na całe ekosystemy. Jeśli chodzi o dostarczanie pożywienia oraz substancji odżywczych całej ziemskiej sieci zależności pokarmowych, chętnie myślimy o nich jak o północnoamerykańskim odpowiedniku zamieszkujących park Serengeti antylop gnu. Jak twierdzą autorzy badania, zainteresowanie wilków łososiami wynika z trzech faktów. Pierwszy to bezpieczeństwo - ryba nie stanowi dla drapieżcy zagrożenia w razie niepowodzenia polowania. Po drugie, zawiera mnóstwo korzystnych dla zdrowia substancji odżywczych. Co więcej, ze względu na wysoką zawartość tłuszczu, jest to bardzo wydajne źródło energii. Niestety szlachetni drapieżcy mogą pewnego dnia zostać pozbawieni swojego ulubionego jesiennego pokarmu. Dr Darimont podkreśla, że łososie mogą pewnego dnia wyginąć ze względu na liczne czyhające na nie zagrożenia: istnieje wiele zagrożeń, które mogą dotknąć ekosystemy zależne od łososi. Należy do nich nadmierna eksploatacja przez rybaków oraz niszczenie naturalnych miejsc składania ikry, a także choroby zawleczone z odległych terenów. Badacz tłumaczy, że wszystkie te czynniki doprowadziły w ciągu zaledwie stu lat do spadku liczebności tego gatunku ryb w wielu miejscach świata aż o 90%. Szczegółowych informacji na temat odkrycia dostarcza czasopismo BMC Ecology.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...