Jump to content
Forum Kopalni Wiedzy

Search the Community

Showing results for tags 'Norwegia'.



More search options

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Found 12 results

  1. Przed rokiem, 21 grudnia, Paweł Bednarski postanowił skorzystać z ładnej pogody, złapał za wykrywacz metali i wybrał się w pobliże Stjørdal. W przypadkowo wybrany miejscu znalazł kilka przedmiotów, które nie wyglądały obiecująco. Dopiero gdy w znalezisko zostali zaangażowani specjaliści z Norweskiego Uniwersytetu Naukowo-Technicznego (NTNU) okazało się, że kilka centymetrów pod powierzchnią gruntu Polak znalazł niezwykły srebrny skarb z epoki wikingów Najpierw znalazłem mały pierścionek, który nie wyglądał zbyt interesująco. Później pojawił się kolejny pierścionek i fragment bransoletki, mówi Bednarski. Znalezione przez siebie przedmioty zaniósł do domu. Pokryte były gliną, trudno było stwierdzić, co to jest. Dopiero gdy umyłem jeden z fragmentów wisiorka, zdałem sobie sprawę, że to coś wyjątkowego, dodaje. Bednarski powiadomił odpowiednie urzędy, ale o tym, co odkrył dowiedział się dopiero, gdy skontaktowała się z nim Birgit Maixner z Muzeum Nauki NTNU. To wyjątkowe znalezisko. Minęło wiele lat od czasu, gdy na terenie Norwegii znaleziono coś podobnego, powiedziała uczona. Składa się ono z 46 srebrnych elementów. Większość z nich to fragmenty przedmiotów. Mamy tutaj więc dwa pierścionki, arabskie monety, naszyjnik, bransolety i łańcuszki. Wszystko zostało rozkawałkowane. Zdaniem Maixner, przedmioty pochodzą z czasów, gdy kawałki srebra służyły jako środek wymiany, a ich wartość była określana według wagi. To okres przejścia od wymiany barterowej do posługiwania się pieniądzem. W Norwegii monety zaczęto wybijać w IX wieku, wcześniej posługiwano się barterem, ale pod koniec VIII wieku pojawia się środek wymiany w postaci kawałków srebra. Taki sposób handlu był znacznie bardziej elastyczny niż barter. W gospodarce barterowej, jeśli chciałeś kupić krowę, musiałeś przyprowadzić ze sobą kilka owiec i znaleźć sprzedawcę krowy, który akurat potrzebował owiec. Srebro łatwo było przechowywać i transportować. Łatwo też było kupić za nie to, czego się potrzebowało, wyjaśnia Maixner. Całkowita waga znaleziska dokonanego przez Bednarskiego wynosi 42 gramy. Po przeliczeniu cen zawartych w Gulatingsloven, najstarszym norweskim prawie dotyczącym m.in. umów i roszczeń, możemy przypuszczać, że Polak znalazł około 0,6 krowy w srebrze. To znaczna wartość jak na tamte czasy. Jeszcze do niedawna przeciętne gospodarstwo rolne w Norwegii posiadało 5 krów, wyjaśnia Maixner. Znalezisko jest tym bardziej niezwykłe, że typowy skandynawski skarb z epoki wikingów zawiera po jednym fragmencie różnych przedmiotów. tutaj zaś mamy wiele fragmentów tego samego przedmiotu. Na przykład jeden z wisiorków został podzielony na 8 części. To wisiorek typu jaki pojawił się w Danii w VIII wieku. Można więc przypuszczać, że właściciel skarbu podzielił różne srebrne przedmioty, bo przygotowywał się do transakcji handlowych. Fakt, że posiadał całe bransoletki typu duńskiego może świadczyć o tym, iż zanim zawitał do Stjørdal przebywał w Danii. Kolejną niezwykłą cechą skarbu jest wiek arabskich monet. Monety takie znajduje się w norweskich skarbach epoki wikingów, a 3/4 z nich pochodzi z lat 890–950. W skarbie Bednarskiego znajdują się fragmenty 7 monet, z czego datowano 4, ale pochodzą one z końca VII lub początku VIII wieku. Wiek arabskich monet, bransoletki i duże pofragmentowanie przedmiotów jest bardziej typowe dla znalezisk z Danii niż Norwegii. Na podstawie tych cech datujemy znalezisko na około 900 rok, dodaje Maixner. « powrót do artykułu
  2. Eystein Østmo i jego zespół archeologów z Nowerskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii dokonali odkrycia, które poruszyło i wprawiło w zdumienie norweskie środowisko archeologiczne. Pod warstwą ziemi o wyraźnie innym kolorze od otoczeni natrafiono na grób sprzed około 1000 lat, z epoki wikingów. Oczywiście samo znalezienie takiego pochówku nie jest niczym niezwykłym. Jednak zwykle groby takie występują w większych grupach. Tym razem jednak było inaczej. To jedyny znany grób wikingów w promieniu wielu kilometrów. To był jednak dopiero początek niespodzianek. Wykopaliska ujawniły istnienie kwadratowej okrywy. Mieli do czynienia nie ze zwyczajnym grobem, a z komorą grobową. Takie pochówki były zarezerwowane dla mieszkańców miast i wikińskiej elity. Tymczasem Trondelag już od czasów wikingów leżało na wiejskiej prowincji, z dala od większych ośrodków. Przedmioty znalezione w grobie wskazują, że pochowano tam kobietę. Archeolodzy natrafili m.in. ponad 300 zielonych i purpurowych koralików, liczne brosze oraz grzebienie. Znaleziono również kości i zęby. Naukowcy mają nadzieję, że ich analiza pozwoli na bliższe określenie tożsamości pochowanej. Biorąc pod uwagę naturę znalezionych przedmiotów i bogate wyposażenie grobu, naukowcy sądzą, że kobieta była wpływowym członkiem lokalnej społeczności. Na razie jednak nic więcej na jej temat nie wiadomo. « powrót do artykułu
  3. Norweska państwowa firma Statnett, odpowiedzialna za budowę i utrzymanie sieci energetycznej, odkryła na dnie Morza Północnego wrak niemieckiego lekkiego krążownika Karlsruhe, zatopionego w 1940 roku. Niemiecką jednostkę zauważono w 2017 roku. W sierpniu bieżącego roku postanowiono przyjrzeć się lepiej znalezisku. Do jego zbadania wysłano zdalnie sterowany pojazd. Gdy zauważyliśmy, że jednostka została storpedowana, zdaliśmy sobie sprawę, że pochodzi ona z czasów wojny. Widoczne były też działa, więc jasnym się stało, że mamy do czynienia z dużym okrętem, mówi inżynier Ole Petter Hobberstad, odpowiedzialny za prowadzenie projektu. Wrak leży na głębokości 490 metrów, w odległości 24 kilometrów od portu Kristiansand. Krążownik Karlsruhe został zwodowany w 1927 roku. Miał 174 metry długości, a jego maksymalna prędkość wynosiła 32 węzły (59 km/h), czyli dość sporo, jak na tamte czasy. Jego uzbrojenie stanowiło m.in. dziewięć 15-centymetrowych dział. W roku 1930 okręt służył jako jednostka szkoleniowa, w 1936 brał udział w patrolach u wybrzeży Hiszpanii w czasie wojny domowej. Po wybuchu II wojny światowej został przekształcony w jednostkę bojową i 9 kwietnia 1940 roku był okrętem flagowym grupy bojowej, która wzięła udział w inwazji Niemiec na Norwegię. Głównym celem ataku był port Kristiansand. Okręt odegrał ważną rolę w istotnym momencie najnowszej historii Norwegii, mówi archeolog Frode Kvalo z Norweskiego Muzeum Morskiego w Oslo. Wiadomo, że w czasie ataku Karlsruhe został trafiony pociskami norweskiej artylerii, nie wiemy jednak, na ile mu one zaszkodziły. Tego samego dnia, po zdobyciu Kristiansand krążownik skierował się w stronę Niemiec. Wówczas został trafiony torpedami przez brytyjski okręt podwodny Truant. Dwie godziny później dowódca rozkazał załodze opuścić uszkodzony okręt, który został następnie zatopiony przez niemiecką torpedę. Karlsruhe to imponujące znalezisko. Większość dużych okrętów wojennych, ze względu na swoją budowę, obraca się stępką do góry gdy tonie. Jednak Karlsruhe zatonął nie obracając się i spoczywa na kilu. Nie licząc dzioba, który wyleciał w powietrze, gdy niemiecka torpeda trafiła w magazyn z amunicją, okręt jest praktycznie nietknięty, mówi Kvalo. « powrót do artykułu
  4. Międzynarodowej Federacji Przemysłu Fonograficznego (IFPI) nie udało się zmusić jednego z największych światowych telekomów do zablokowania serwisu The Pirate Bay. To jedno z nielicznych w ostatnim czasie "zwycięstw" piratów. W ubiegłym roku IFPI pozwało do sądu norweską firmę Telenor, gdyż odmówiła ona blokowania The Pirate Bay. Organizacja przegrała sprawę i złożyła apelację. Dzisiaj sąd odmówił jej rozpatrzenia, podtrzymując tym samym poprzedni wyrok. "Zgodnie z duchem prawa o ochronie własności intelektualnej, Telenor nie bierze udziału w zachowaniu, które jest naganne lub też może być podstawą do żądania odszkodowania za umożliwienie klientom dostępu do The Pirate Bay" - stwierdził sąd. Norweski wymiar sprawiedliwości zajął więc inne stanowisko niż sądy w innych krajach. W ubiegłym tygodniu duński sąd nakazał firmie Tele2 zablokować dostęp do TPB, a niedługo później we Włoszech sąd wydał podobny wyrok obowiązujący wszystkich dostawców internetu.
  5. Podczas pierwszego od 1981 roku spotkania przedstawicieli państw graniczących z Arktyką (Rosja, Norwegia, Kanada, USA i Dania), norweski minister ochrony środowiska poinformował, że największym zagrożeniem dla niedźwiedzi polarnych nie są już polowania urządzane przez człowieka. Zwierzętom najbardziej zagraża globalne ocieplenie. Musimy bronić ekosystemu, którego częścią jest niedźwiedź. Jeśli chcemy odnieść sukces, musimy powstrzymać globalne ocieplenie - mówił Erik Solheim. Wymienione państwa już w 1973 roku doszły do porozumienia w sprawie ochrony niedźwiedzi polarnych. Teraz jednak topniejący lód powoduje, że cały gatunek, liczący od 20 do 25 tysięcy osobników, znalazł się w niebezpieczeństwie. Los niedźwiedzi zależy od pokrywy lodowej, gdyż to z lodu właśnie polują na foki. Norweski minister ostrzegł też, że ocieplanie klimatu może doprowadzić do uwolnienia olbrzymich ilości metanu uwięzionych w glebie Arktyki, co spowoduje przyspieszenie ocieplania klimatu.
  6. Jeśli ktoś lubi zabawy z echem, chciałby wykrzyczeć, co mu leży na sercu albo trochę poeksperymentować z głosem, nadarza się wspaniała okazja. Od 2 sierpnia do 6 września na szczycie góry Bergskletten nad fiordem Dalsfjord w zachodniej Norwegii działa nietypowa instalacja: Telemegafon. Z wyglądu przypomina on staroświecki radiowęzeł. By z niego skorzystać, wystarczy z dowolnej części świata wykręcić (lub wystukać) numer 04790369389. Elementy konstrukcji nie dostały się na szczyt helikopterem. Wniosło je tam 8 ochotników, w tym kobiety. Pomysł zrodził się w głowach pracowników studia projektowego Unsworn Industries z Malmö, którzy zastanawiają się teraz, kto będzie dzwonił i w jakiej sprawie: nastolatki ze złamanym sercem, norweskie zespoły metalowe, wypróbowujące brzmienie swoich najnowszych kawałków czy może lokalni politycy, odczytujący protokoły z ostatniego posiedzenia rady miejskiej. Gdy ktoś rozpoczyna nadawanie komunikatu, zapala się specjalne światełko sygnalizacyjne. Zupełnie jak podczas audycji radiowej... Telemegafon ma działać do 6 września, ponieważ wtedy rozpoczyna się sezon polowań na jelenie. Wszyscy mają jednak nadzieję, że idea swobody wypowiedzi na tak wielką skalę spodoba się użytkownikom i po krótkiej przerwie konstrukcja znowu zacznie działać.
  7. Pięciomiesięczne badanie jakości wody pitnej w Stanach Zjednoczonych ujawniło, że w kranach w domach wielu Amerykanów płynie woda zawierająca śladowe ilości leków. Wśród wykrytych przez badaczy substancji znalazły się, m.in.: antybiotyki, hormony płciowe oraz związki zapobiegające udarowi mózgu. Skala problemu jest ogromna, gdyż niemal wszystkie badane źródła były zanieczyszczone farmaceutykami. Stężenie wspomnianych związków nie jest duże. Wynosiło zaledwie kilka cząsteczek na miliard, a w niektórych przypadkach było nawet niższe. Naukowcy są jednak zmartwieni, gdyż - w związku z brakiem odpowiednich badań - nie są w stanie przewidzieć efektu wieloletniego przyjmowania substancji leczniczych wraz z wodą. Leki oraz ich pochodne trafiają do wody głównie z odchodami. Dotyczy to przede wszystkim odchodów ludzi przechodzących farmakoterapię, jednak coraz częściej farmakoterapii poddawane są także zwierzęta domowe i hodowlane. Obecnie stosowane metody uzdatniania wody są niewystarczające, by całkowicie usunąć tak wielką ilość spływających do niej leków oraz ich metabolitów. Dane na temat zanieczyszczenia wody są wynikiem pięciomiesięcznego śledztwa dziennikarskiego agencji Associated Press (AP). Reporterzy odbyli ponad 200 spotkań z naukowcami i urzędnikami, przeanalizowali także tysiące publikacji naukowych na temat stanu czystości wody pitnej w USA. Wśród analizowanych dokumentów znaleźli m.in. raporty mówiące o jednoznacznej szkodliwości pobranych próbek wody na hodowane in vitro komórki. Co ciekawe, wyniki tych badań, mimo publikacji w czasopismach naukowych, nigdy nie zostały przedstawione opinii publicznej. Dziennikarze podkreślają, że dostawcy wody pitnej bardzo niechętnie publikują wyniki testów czystości wody. Argumentują to twierdzeniem, że statystyczny obywatel nie będzie w stanie poprawnie zrozumieć opublikowanych cyfr. Ich zdaniem, upublicznienie tego typu danych mogłoby wywołać niepotrzebną panikę w społeczeństwie. Urzędnicy z amerykańskiej Agencji Ochrony Środwiska w wypowiedziach podkreślają, że są świadomi narastającego problemu i traktują go bardzo poważnie. Dziennikarze zaznaczają jednak, że mimo tych deklaracji, nie istnieją przepisy regulujące testowanie wody w poszukiwaniu leków oraz produktów ich metabolizmu. Nie są także podane w amerykańskim prawie jakiekolwiek normy czy limity zawartości substancji leczniczych w płynącej z kranów wodzie. Wyniki analiz są zatrważające. Przebadano wodę wodociągową w 24 dużych amerykańskich miastach. Wśród wykrytych substancji wymienia się, m.in: leki psychotropowe, przeciwbólowe, hormony płciowe, środki powstrzymujące astmę i wiele innych. Niechlubny rekord padł w mieście Filadelfia, gdzie w wodzie pitnej wykryto aż 56 związków. Okazuje się, że także źródła wody są często zanieczyszczone. Dziennikarze AP dotarli do wyników analiz chemicznych wykonanych w 35 spośród 62 najważniejszych źródeł wody w USA. Zawartość leków wykryto w 28 z nich. Co ciekawe, zarządzający sześcioma z nich przyznali, że nie przeprowadzają jakichkolwiek badań wody na obecność substancji leczniczych. Prawdopodobnie liczne prywatne ujęcia wody, takie jak studnie, również są zanieczyszczone. Skażenie lekami potwierdzono również w przypadku wody mineralnej. Producenci tej ostatniej nie przeprowadzają jakichkolwiek testów na poszukiwanie tego typu substancji, a dodatkowo sprzedawany przez nich produkt często jest w rzeczywistości zwykłą wodą wodociągową zamkniętą w butelce. Na tym nie koniec. Żurnaliści skupili się także na wodach podziemnych. Udowodnili, że zanieczyszczenie jest obecne w 40 procentach przeanalizowanych poziomów wodonośnych. W związku z tym nawet woda pobierana z dużych głebokości może być dotknięta skażeniem. Problem nie kończy się na Stanach Zjednoczonych. Podobne zanieczyszczenia stwierdzano już wcześniej m.in. w jeziorach na terenie Kanady i Szwajcarii. W jeszcze innych miejscach, np. w Norwegii, udowodniono, że śladowe ilości hormonów płciowych w wodzie mogą wpływać na patologiczne zmiany w fizjologii ryb. Wykryto np. samce łososia norweskiego, które z powodu zaburzeń związanych z przyjmowaniem żeńskich hormonów płciowych, pochodzących z tabletek antykoncepcyjnych, zaczęły wytwarzać białka charakterystyczne dla produkcji ikry, a więc procesu zarezerwowanego dla samic. Zgodnie z obowiązującym w USA (i wielu innych krajach) prawem, woda jest aktualnie analizowana m.in. pod względem zawartości niektórych pestycydów i związków ołowiu. Postuluje się, by do listy analizowanych związków chemicznych dopisać najczęściej wykrywane w wodzie leki. Ich obecność w wodzie jest wyjątkowo groźna, gdyż zgodnie z założeniem, mają one mieć jak najsilniejszy wpływ na fizjologię człowieka. Określone leki mogą więc wywoływać niezwykle groźne efekty u ludzi cierpiących na liczne choroby. Warto dodać, że nie istnieją jednoznaczne wyniki badań nad wpływem przyjmowanych przez wiele lat śladowych ilości leków. Dodatkowy problem stanowi fakt, że pojedyncze źródło wody zawiera prawdziwy koktajl o niezdefiniowanym i niestałym składzie, przez co jego wpływ na ciało człowieka jest nieprzewidywalny. Z tego powodu naukowcy są zgodni: problem staje się coraz poważniejszy i należy poszukać odpowiednich środków, by go rozwiązać. Środowisko akademickie mówi jednym głosem, że należy rozszerzyć stosowane obecnie rutynowo testy jakości wody i uwzględnić w nich dodatkowe substancje.
  8. Na położonej za kołem arktycznym norweskiej wyspie Spitsbergen otwarto właśnie największą i prawdopodobnie najnowocześniejszą na świecie przechowalnię nasion. Już w pierwszych dniach działalności ten ogromny kompleks przyjął ponad 100 milionów nasion pochodzących z ponad 100 krajów świata. W ten sposób powstaje największa i najbardziej różnorodna kolekcja nasion, jaką kiedykolwiek stworzono na Ziemi. W ceremonii otwarcia wzięli udział znakomici goście, m.in. premier Norwegii, Jens Stoltenberg, który oficjalnie otworzył drzwi przechowalni. Następnie, wraz z laureatem Pokojowej Nagrody Nobla Wangari Maathai, wspólnie umieścili w niej pierwsze nasiona. Innym wybitnym uczestnikiem uroczystości był przewodniczący Komisji Europejskiej, Jose Manuel Barroso. Nie zabrakło także wielu znakomitych ekspertów z dziedziny agrokultury i polityków. Wszyscy znakomici goście wzięli udział w symbolicznym umieszczeniu pierwszych nasion w nowo powstałym budynku. Uroczystość uświetnił także występ orkiestry i chóru. Depozyt umieszczono 130 metrów pod powierzchnią góry, niedaleko wioski Longyearbyen na Spitsbergenie. Obecnie w przechowalni znajduje się 268000 próbek nasion. Każda pochodzi z innej farmy lub pola. Łączna waga nasion zdeponowanych pierwszego dnia wyniosła 10 ton. Zamiarem twórców bezprecedensowego projektu było stworzenie "kopii zapasowej" możliwie wielu gatunków roślin ważnych dla człowieka. Ma to na celu ochronę bioróżnorodności w dobie zmian klimatycznych i zubożenia ekosystemów. Dzięki doborowi kilku optymalnych gatunków roślin można co prawda osiągnąć większe zbiory, lecz ewentualny czynnik szkodliwy dla danego gatunku bądź odmiany może spowodować globalną katastrofę. Z tego powodu niezbędne było stworzenie bezpiecznego i trwałego depozytu, który pozwoliłby odtworzyć zniszczone rośliny w razie jakiejkolwiek nieprzewidzianej sytuacji. Ze względu na położenie wewnątrz góry na lodowcu depozyt ma szansę przetrwać 200 lat w stanie naturalnego zamrożenia, niemal zupełnie niezależnie od zmian klimatu na powierzchni Ziemi. W czasach zagrożenia różnorodności życia zasiedlającego naszą planetę Norwegia jest dumna, że mogła odegrać tak ważną rolę w tworzeniu budynku zdolnego do ochrony nie tylko nasion, ale także zrębu ludzkiej cywilizacji - powiedział premier Norwegii Jens Stoltenberg. Uruchomiony depozyt ma charakter non-profit, a jego obsługą zajmie się organizacja NordGen. W ramach projektu zostanie także uruchomiona internetowa baza danych, obejmująca informacje o wszystkich przechowywanych nasionach. Warto dodać, że wstępny ładunek depozytu to zaledwie 5% jego całkowitej pojemności. Norweska przechowalnia składa się z trzech pilnie strzeżonych pomieszczeń, umieszczonych na końcu 125-metrowego tunelu prowadzącego w głąb lodowca położonego na wyspie w archipelagu Svalbard. Nasiona będą przechowywane w temperaturze -18 stopni Celsjusza w specjalnie zaprojektowanych czterowarstwowych pojemnikach, które następnie umieszcza się w zbiorczych pojemnikach. Każdy taki pojemnik wkłada się do specjalnego termosu, utrzymującego niską temperaturę na wypadek uszkodzenia urządzeń regulujących mikroklimat komory. Sami twórcy przechowalni szacują, że niektóre z nasion mogą w takich warunkach przetrwać od dwóch aż do dwudziestu tysięcy lat, a następnie dać początek nowym roślinom. Również poziom zabezpieczeń przed intruzami robi wrażenie. Aby dostać się do pomieszczeń, w których przechowywane są nasiona, konieczne jest pokonanie aż czterech par drzwi. Każdy materiał wnoszony do budynku jest prześwietlany, a budynek jest wprost najeżony detektorami wykrywającymi obecność niepożądanych osób. Zadbano również o estetykę budynku oraz wymiar symboliczny jego wyglądu. Dzięki pokryciu błyszczącą stalą, lustrami i pryzmatami, budynek jest widoczny z odległości kilku kilometrów. Założeniem jego konstruktorów było, aby symbolizował on ogromną latarnię morską. Z kolei zimą, gdy za kołem arktycznym trwa nieprzerwana noc, budynek świeci na zielono i biało dzięki sieci oplatających go światłowodów. Choć sam fakt skontruowania tak niezwykłego budynku robi wrażenie, miejmy nadzieję, że na powierzchni Ziemi nigdy nie dojdzie do sytuacji, w której wydobycie zdeponowanych nasion byłoby konieczne. Zainteresowanych przedsięwzięciem zapraszamy na witrynę internetową Svalbard Global Seed Vault.
  9. W przyszłym roku Norwegia planuje zakończenie budowy prototypu pierwszej na świecie elektrowni osmotycznej – poinformowała grupa energetyczna Statkraft. Jak sama nazwa wskazuje, w elektrowni zostanie wykorzystany naturalny proces osomozy, czyli samorzutnego przenikania rozpuszczalnika przez półprzepuszczalną błonę z roztworu o mniejszym stężeniu (albo czystego rozpuszczalnika) do roztworu o większym stężeniu. Tutaj błona będzie oddzielać wodę morską od słodkiej. Napływ cieczy do pojemnika z zasoloną wodą powoduje zwiększenie ciśnienia. Zjawisko to wykorzystuje się do generowania prądu za pośrednictwem turbiny. Energia osmotyczna jest bardzo obiecującą technologią. Jest czysta i nie wiąże się z emisją gazów cieplarnianych. W ciągu kilku lat może się stać konkurencyjna wobec innych metod wytwarzania energii – powiedział w oświadczeniu szef Statkrafta Baard Mikkelsen. Firma wylicza, że na świecie można by wybudować elektrownie osmotyczne, których łączna moc wynosiłaby 1600 terawatogodzin (TWh) rocznie. Dwieście przypadałoby na Europę, a 12 na Norwegię. W samej Norwegii stanowiłoby to 10% dotychczasowej produkcji. Tysiąc sześćset TWh to 13-krotność rocznej produkcji hydroelektrycznej Norwegii, która niemal całą swoją moc zawdzięcza elektrowniom wodnym. Skandynawski prototyp będzie wytwarzał 2-4 kilowaty energii. Koszty opracowania technologii oraz budowy zakładu to 18,43 mln dolarów. Powstanie w fabryce papieru w Hurum w pobliżu Oslo. Lokalizacja zapewni łatwy dostęp zarówno do słonej i słodkiej wody, jak i infrastruktury. Statkraft jest własnością rządu. Specjalizuje się w elektrowniach wodnych, ale wdraża też projekty elektrowni wiatrowych.
  10. Norwescy archeolodzy stanęli przed trudną zagadką. Podczas prac wykopaliskowych natrafili na szczątki.... peruwiańskiego Indianina. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wykopaliska były prowadzone w Norwegii. Archeolodzy badali ruiny kościoła świętego Mikołaja w Sarpsborg. Miasto zostało założone w 1016 roku, przez świętego Olafa. Na terenie kościoła znaleziono szkielety trzech osób: dwóch mężczyzn i dziecka. Nic nie zapowiadało sensacji do momentu, gdy dokładniej nie przyjrzano się czaszce jednego z mężczyzn. Okazało się, że na potylicy znajduje się charakterystyczny szew kostny, który występował tylko i wyłącznie wśród Inków. Dotychczas istniały mocne przesłanki do stwierdzenia, że Wikingowie dotarli do Ameryki Północnej około 1000 roku naszej ery. Dotychczas jednak nie przypuszczano, że mogli dotrzeć aż do Peru.
  11. W Vardo na północy Norwegii spotkało się ponad 60 ekspertów ds. magii z całego świata. Przez cztery dni, od 28 czerwca do 1 lipca czerwca, mieli dyskutować, oglądać filmy i słuchać wykładów. Konferencję (International Midnight Sun Witchcraft Conference) zorganizowały uniwersytety z USA i Skandynawii. Nam, Europejczykom, magia kojarzy się ze średniowieczem, ponieważ właściwie nikt się nią współcześnie nie zajmuje. W wielu rejonach świata stanowi ona jednak ważny element codziennego życia. Ludzie wierzą, że można na kogoś rzucić klątwę i skazać go tym samym na tragiczny los. Naukowcy mieli się m.in. zająć zagadnieniem szamanizmu, związkami między literaturą dziecięcą a neopoganizmem, stosowaniem tortur na przestrzeni dziejów, w tym w bazie Guantanamo, biblijną czarownicą z Endor i współczesnym demonizowaniem nekromancji, egzorcyzmami, a także historią bycia czarownicą/magiem w Rosji, Norwegii czy Islandii. Ze szczegółami programu można się zapoznać na oficjalnej stronie konferencji. Wybór miejscowości, w której odbywa się konferencja, nie jest przypadkowy. Podczas polowania na czarownice w XVII wieku spalono tu na stosie ok. 80 kobiet. Z dokumentów wynika, że oskarżono je o spotkania z diabłem na pobliskiej górze czarownic.
  12. Norwegia po raz pierwszy zgodziła się na odstrzał chronionych niedźwiedzi brunatnych. Jak twierdzą władze, chodzi o ograniczenie ich liczebności. Myśliwi z leżącego na północy największego regionu Norwegii Finnmark będą mogli we wrześniu oraz październiku zastrzelić 3 niedźwiedzie.
×
×
  • Create New...