Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'lód' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 28 wyników

  1. Lód kojarzy się z twardym, kruchym materiałem. I rzeczywiście taki jest w większości przypadków. Jednak okazuje się, że pojedyncze długie kryształy lodu są niezwykle elastyczne i po zgięciu powracają do oryginalnego kształtu. Takie kryształy uzyskał właśnie Limin Tong i jego koledzy z Uniwersytetu Zheijiang w Hangzhou w Chinach. Chińscy naukowcy uzyskali lodowe włókna wykorzystując parę wodną zamkniętą w niewielkiej komorze w temperaturze -50 stopni Celsjusza. Wykorzystali przy tym pole elektryczne, za pomocą którego przyciągali molekuły wody do wolframowej igły, gdzie krystalizowały, tworząc lodowe włókno o średnicy kilku mikrometrów. Następnie lód został schłodzony jeszcze bardziej. Temperaturę obniżano pomiędzy -70 a -150 stopni Celsjusza i zmierzono elastyczność włókna. Uczeni odkryli, że lód w takiej formie jest znacznie bardziej elastyczny niż jakikolwiek wcześniej uzyskany. Niektóre z włókien można było niemal zawijać w okręgi, a po zwolnieniu siły powracały one do oryginalnego kształtu. Dotychczas największe eksperymentalnie obserwowane odkształcenie sprężyste lodu wynosiło około 0,3%. My uzyskaliśmy 10,9% w lodowych włóknach, mówią autorzy badań. Teoretyczna granica odkształcenia lodu wynosi pomiędzy 14 a 16,2 procent.   « powrót do artykułu
  2. Międzynarodowy zespół naukowy, w skład którego weszli uczeni ze Szwajcarskiego Instytutu Technologicznego w Zurichu (ETH Zurich), wykazał, że niemal wszystkie ziemskie lodowce tracą masę, a tempo utraty lodu przyspiesza. To najszerzej zakrojone i najbardziej dokładne badania tego typu. To również pierwsze badania, w których uwzględniono wszystkie lodowce na Ziemi, z wyjątkiem tych znajdujących się na Grenlandii i Antarktydzie. Autorzy badań uwzględnili w swoich analizach niemal 220 000 lodowców. Stwierdzili, że w latach 2000–2019 średnio każdego roku traciły one 267 gigaton (miliardów ton) lodu. To ilość wystarczająca, by każdego roku całą powierzchnię Polski zalała warstwa wody o głębokości niemal 1 metra. Widoczne jest też wyraźne przyspieszenie tempa utraty lodu. O ile bowiem w latach 200–2004 średnie roczne tempo utraty lodu wynosiło 227 GT, to w latach 2015–2019 było to 298 gigaton. Topnienie lodowców jest odpowiedzialne za 21% wzrostu poziomu oceanów – czyli za 0,74 mm przyrostu rocznie. Za połowę tego przyrostu odpowiada zwiększenie objętości wody spowodowane jej wyższą temperaturą, a pozostała 1/3 przyrostu to wina lodowców Grenlandii, Antarktydy oraz zmian ilości wody przechowywanej na lądach. Najszybciej tracą masę lodowce Alaski, Islandii i Alp. Zmiany klimatu bardzo silnie wpływają tez na lodowce w Pamirze, Hindukuszu i Himalajach. Szczególnie niepokojące jest to, co dzieje się w Himalajach. W porze suchej woda z lodowców jest ważnym źródłem zasilającym wielkie rzeki: Ganges, Indus i Bramaputrę. Obecnie przyspieszone topnienie tych lodowców działa jak bufor, dostarczając wodę ludziom żyjącym w regionie. Jeśli jednak tempo topnienia himalajskich lodowców będzie nadal przyspieszało, to w ciągu najbliższych dekad ludzie w Indiach i Bangladeszu doświadczą niedoborów wody i żywność, ostrzega Romain Hugonnet, główny autor badań, pracownik ETH Zurich i Uniwersytetu w Tuluzie. Naukowcy ze zdziwieniem zauważyli, że istnieją obszary, na których w latach 2000–2019 utrata masy lodowców... spowolniła. Obszary te to wschodnie wybrzeże Grenlandii, część Islandii i Skandynawii. specjaliści uważają, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest anomalia pogodowa na Północnym Atlantyku, która spowodowała, że w latach 2010–2019 pojawiły się tam niższe temperatury i niższe opady, co spowolniło utratę lodu. Jest to jednak prawdopodobnie zjawisko przejściowe. Zauważono bowiem, że w innym miejscu świata dochodzi do zaniku podobnej anomalii. Tak zwana anomalia Karakorum spowodowała, że do roku 2010 lodowce Karakorum pozostawały stabilne, a w niektórych przypadkach nawet się rozrastały. Obecnie jednak tracą one masę podobnie jak inne lodowce. Na potrzeby analizy wykorzystano zdjęcia wykonywane od 1999 roku przez satelitę Terra. Okrąża on Ziemię co 100 minut na wysokości niemal 700 kilometrów. Naukowcy wykorzystali wszystkie wykonane przez niego zdjęcia i analizowali je przez 18 miesięcy za pomocą superkomputera na University of Northern British Columbia. W pracach, obok naukowców z Zurichu i Tuluzy, brali udział specjaliści z Uniwersytetów w Oslo, Ulsterze, Northern British Columbia i Szwajcarskiego Federalnego Instytutu Badań nad Lasem, Śniegiem i Krajobrazem. Artykuł Accelerated global glacier mass loss in the early twenty-first century został opublikowany na łamach Nature. « powrót do artykułu
  3. W latach 1979–2017 tempo rocznej utraty lodu w Antarktyce zwiększyło się 6-krotnie, stwierdzili glacjolodzy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine, Jet Propulsion Laboratory i holenderskiego Uniwersytetu w Utrechcie. Uczeni twierdzą, że to przyspieszone topnienie przyczyniło się dodatkowo o wzrost poziomu oceanów o ponad centymetr. To tylko wierzchołek góry lodowej. Z powodu roztapiania się lodów Antarktyki możemy spodziewać się w nadchodzących stuleciach wielometrowego wzrostu poziomu oceanów, mówi profesor Eric Rignot, główny autor badań. Rignot i jego współpracownicy przeprowadzili najszerzej zakrojoną ocenę pokrywy lodowej Antarktyki. Trwała ona przez 4 dekady, objęto nią 18 regionów zawierających 176 basenów i przyległe wyspy. Naukowcy ocenili, że o ile w latach 1979–1990 średnia roczna utrata masy lodu wynosiła 40 gigaton, by w latach 2009–2017 wzrosnąć do 252 gigaton. Rignot podkreśla, że jednym z głównych odkryć jest oszacowanie roli Antarktyki Wschodniej w utracie masy. Obszar Wilkes Land był zawsze istotnym regionem utraty lodu. To było widoczne już w latach 80. Prawdopodobnie region ten jest bardziej wrażliwy na zmiany klimatu niż dotychczas sądzono. Ważne jest, by to zbadać, gdyż znajduje się tam więcej lodu niż w Antarktyce Zachodniej i na Półwyspie Antarktyczym razem, stwierdza uczony. « powrót do artykułu
  4. Globalne ocieplenie i wywołane nim wycofywanie się lodu w Arktyce umożliwiły łatwiejszy dostęp do tamtej części globu. W połowie sierpnia ma rozpocząć się układanie pierwszego podmorskiego kabla telekomunikacyjnego w Oceanie Arktycznym. Połączy on Tokio i Londyn, a dzięki niemu czas oczekiwania na sygnał komunikacyjny pomiędzy oboma miastami skróci się z obecnych 230 do 168 milisekund. Obecnie planowane jest ułożenie trzech kabli. Dwa będą podążały Przejściem Północno-Zachodnim, a jeden wzdłuż wybrzeży Rosji. Najdłuższy z nich będzie jednocześnie najdłuższym pojedynczym włóknem optycznym. Kładzenie kabla w Arktyce będzie trudnym i niebezpiecznym zadaniem, ponadto prace będzie można prowadzić tylko przez kilka miesięcy w roku. Jednak, jak mówi Dennis Cezarenko, dyrektor Polarnet Project, ma to tę zaletę, że kablowi nie będą zagrażały trawlery i kotwice, które kilka razy w roku przerywają kable w cieplejszych wodach. W kablach biegnących na północ od Ameryki Północnej sygnał będzie wzmacniany co 50-100 kilometrów za pomocą optycznych wzmacniaczy. Planowane jest też wydrążenie tunelu w przesmyku Boothia, dzięki czemu nie trzeba będzie prowadzić kabla wokół półwyspu Boothia. Z kabla skorzystają też izolowane, lokalne społeczności w kanadyjskiej Arktyce.
  5. Ziemia staje się coraz „grubsza w pasie". Naukowcy w końcu dowiedzieli się, jakie są przyczyny zaskakującego zjawiska, które obserwują od około 20 lat. Ziemia, jak wiemy, nie jest idealną kulą, przypomina nieco spłaszczoną sferę, a deformacja ma związek z ruchem obrotowym planety. Gdy nastała ostania epoka lodowcowa, północna półkula została poddana olbrzymiemu ciśnieniu lodu, które spłaszczyło planetę na biegunie. Jednak lód zaczął ustępować, ciśnienie się zmniejszało i przez ostatnie tysiące lat Ziemia zmieniała swój kształt na coraz bardziej kulisty. Takie zjawisko obserwowano przez lata. Jednak nagle, około połowy lat 90. ubiegłego wieku zauważono, że planeta znowu zaczyna się spłaszczać jak gumowa piłka naciśnięta od góry i od dołu. Przez ostatnie 20 lat uczeni mieli zbyt mało danych, by zrozumieć przyczynę tego zjawiska. Teraz naukowcy z University of Colorado, dzięki nowym analizom, w których wykorzystano dane z satelit GRACE (Gravity Recovery and Climate Experiment) wyjaśnili przyczynę zmiany kształtu. Okazało się, że ponownie odpowiada za nią lód. Tym razem jednak nie chodzi o jego przybywanie, a... ubywanie. Topniejące na całej kuli ziemskiej lody powodują, że wody w oceanach jest coraz więcej, a gromadzi się ona wzdłuż równika. Naukowcy szacują, że corocznie Grenlandia i Antarktyda tracą 382 miliardy ton lodu. To powoduje, że przyrost wody na równiku jest taki, iż Ziemia „tyje" w tempie 0,7 centymetra na 10 lat. Obecnie obwód Ziemi mierzony po równiku jest o około 21 kilometrów większy niż mierzony po południku zerowym.
  6. Wiele już słyszeliśmy o przyczynach brzydkiej pogody, ale dotąd mało kto wspominał, że za śnieg, burze gradowe i najprawdopodobniej nie tylko za nie mogą odpowiadać bakterie. Tymczasem w środku gradzin (czyli w zarodkach krystalizacji) amerykańscy naukowcy znaleźli liczne bakterie. Bakterie znaleziono w zarodku krystalizacji, pierwszej rozwijającej się części gradziny. Zarodek ujawnia, co zapoczątkowało rozwój bryłki lodu – wyjaśnia dr Alexander Michaud z Uniwersytetu Stanowego Montany. Michaud i zespół zbadali gradziny o średnicy ponad 5 cm, które zebrano w uniwersyteckim kampusie po burzy w czerwcu ubiegłego roku. Duże kawałki lodu podzielono na 4 warstwy, które umieszczono w różnych pojemnikach. Po ich roztopieniu wodę zbadano. Okazało się, że w zarodku znajdowała się największa liczba dających się wyhodować w laboratorium bakterii. By pojawił się opad, musi występować jądro kondensacji, umożliwiające agregację cząsteczek wody. Naukowcy dysponują coraz większą liczbą dowodów, że takim jądrem mogą być bakterie lub inne cząstki biologiczne [teoria bioprecypitacji jest ostatnio mocno rozbudowywana]. Przy temperaturach powyżej -40°C zarodki krystalizacji są niezbędne, ponieważ lód nie tworzy się spontanicznie. Najbardziej aktywne są te o pochodzeniu biologicznym, zdolne do katalizowania powstania lodu przy temperaturach bliskich -2°C. Do najlepiej poznanych należy Pseudomonas syringae (wywołuje m.in. bakteryjną plamistość liści). Biorące udział w tworzeniu zarodka krystalizacji szczepy P. syringae dysponują genem kodującym białko błony zewnętrznej, które w uporządkowany sposób wiąże cząsteczki wody [...]. Symulacje wskazują, że wysokie stężenia biologicznych jąder kondensacji oddziałują na przeciętne stężenie oraz rozmiar kryształów lodu w chmurach, ochronę Ziemi przed promieniowaniem słonecznym czy horyzontalną pokrywę chmur w wolnej troposferze (która znajduje się nad planetarną warstwą graniczną i sięga do tropopauzy).
  7. Pewna samica niedźwiedzia polarnego płynęła nieprzerwanie przez 232 godziny (ponad 9,5 dnia). W wodzie o temperaturze 2-6 stopni Celsjusza przebyła 687 kilometrów. Naukowcy z amerykańskiej Służby Geologicznej, którzy badają niedźwiedzie z Morza Beauforta, twierdzą, że zmusiła ją do tego zmiana klimatu (Polar Biology). Zwykle niedźwiedzie przepływają między lądem a krą, polując na foki. Ponieważ jednak lód topnieje, myśliwi nie mają wyboru i muszą się wyprawiać coraz dalej. Chociaż wcześniej widywano już Ursus maritimus na otwartych wodach, teraz po raz pierwszy prześledzono taką wyprawę od początku do samego końca. Udało się to dzięki założonej na szyi niedźwiedzicy obroży z nadajnikiem GPS. Naukowcy z zespołu zoologa George'a M. Durnera przez 2 miesiące obserwowali poczynania zwierzęcia szukającego terenów łowieckich. Naukowcy dowiadywali się, kiedy samica pływała, analizując dane z GPS-a, a także z wszczepionego pod skórą rejestratora temperatury. W ciągu dwóch miesięcy niedźwiedzica straciła 22% tłuszczu oraz swoje roczne młode. Przepłynięcie takiego dystansu było, oczywiście, bardziej kosztowne energetycznie dla młodego niż dla dorosłego osobnika – ujawnia Durner. Zoolog ujawnił, że przed 1995 rokiem latem na szelfie kontynentalnym Morza Beauforta znajdowała się kra. Oznacza to, że odległości i koszta przepływania między izolowanymi krami lub między lądem a krą były dla niedźwiedzi relatywnie małe. Obecnie roztopy są o wiele intensywniejsze i niedźwiedzie, które polują na foki obrączkowane, muszą płynąć o wiele dalej. Zależność od lodu sprawia, że niedźwiedzie polarne stają się jednymi z najbardziej zagrożonych zmianą klimatu dużych ssaków.
  8. Ostre zimy, które ostatnio coraz częściej nawiedzają Europę są przez niektórych uważane za dowód, iż globalne ocieplenie nie ma miejsca. Niemieccy naukowcy wyjaśniają jednak, że są one właśnie przejawem ocieplającego się klimatu. Rosnące temperatury spowodowały, że w ciągu ostatnich 30 lat z Arktyki zniknęło około 20% lodu pokrywającego ocean. Promienie słoneczne nie są już więc odbijane przez śnieg, a pochłaniane przez ciemne wody, które ulegają ogrzaniu. "Niech wody te mają temperaturę 0 stopni Celsjusza. Są więc w zimie znacznie cieplejsze niż powietrze, które się nad nimi znajduje. Mamy zatem olbrzymie źródło ciepła, ogrzewające od spodu atmosferę. Zjawisko takie nie zachodziło, gdy woda była pokryta lodem" - wyjaśnia Stefan Rahmstorf z Poczdamskiego Instytutu Zmian Klimatycznych. Jak wykazały ostatnie badania, zjawisko takie prowadzi do pojawienia się dużej różnicy ciśnień, które wypychają polarne powietrze w kierunku Europy. "Gdy patrzę przez okno widzę 30 centymetrów śniegu, a temperatura sięga -14 stopni. W tym samym czasie na Grenlandii panują dodatnie temperatury" - mówi Rahmstorf.
  9. Jiping Liu z Georgia Tech (Georgia Institute of Technology) uważa, że znalazł wyjaśnienie, dlaczego powierzchnia lodów Antarktyki zwiększa się, mimo iż lody Arktyki topnieją wskutek globalnego ocieplenia. Zdaniem Liu ogrzewanie się powierzchni oceanów prowadzi do parowania większych ilości wody, jej skraplania się w górnych warstwach atmosfery i opadów, w postaci śniegu, na Antarktydzie. Śnieg spadający na powierzchnię oceanu powoduje, że górna warstwa wody staje się mniej słona, a zatem mniej gęsta. Przez to jest bardziej stabilna. Rozrzedzona woda zapobiega docieraniu ciepłych gęstych prądów morskich z głębin na powierzchnie, przez co nie ogrzewają one i nie roztapiają lodu. Niestety, zdaniem Liu jeszcze w bieżącym wieku lód na Antarktyce przestanie przyrastać, a jego powierzchnia zacznie się kurczyć. Wszystko przez ocieplenie, które powoduje, że skraplająca się nad Antarktyką woda zacznie przybierać formę deszczu, a ten szybciej rozpuszcza zarówno śnieg jak i lód. Gdy powierzchnia tego drugiego zacznie się kurczyć, promienie słoneczne zyskają dostęp do ciemnych wód oceanicznych, podgrzewając je i przyspieszając w ten sposób topnienie lodu. Zmiana powierzchni lodów i ocieplenie się wód Antarktyki to nie tylko problem lokalny. Może ona doprowadzić do zmiany układu prądów morskich na całym globie. A to właśnie prądy zapewniają dostawy pożywienia dla około 75% stworzeń żyjących w oceanach.
  10. Czy woda może zamarznąć w temperaturze pokojowej? Osoby obeznane z fizyką powiedzą, że tak: przy odpowiednim ciśnieniu. A przy ciśnieniu atmosferycznym? Dotychczas dopuszczano taką możliwość jedynie teoretycznie, ale teraz teoria może zmienić się w praktykę. Kurt Vonnegut w powieści „Kocia kołyska" opisał wynalazek zwany „lodem-9" - wodę zamarzniętą w temperaturze pokojowej dzięki specyficznemu układowi cząsteczek. Drobina lodu-9 powodowała natychmiastowe zamarzanie ciekłej wody, z którą miała kontakt. Ale to oczywiście jedynie fantastyka naukowa. Od dawna nauka przewidywała, że kryształki pewnych substancji, mające strukturę zbliżoną do kryształków lodu, mogą wyzwalać proces zamarzania wody w temperaturze wyższej niż 0º Celsjusza. Nie znaleziono takich substancji, ale to nie znaczy, że takie katalizatory nie mogą istnieć. Właśnie znaleziono minerał, który powoduje zamarzanie wody w dodatnich temperaturach, mimo że działa odrobinę inaczej, niż zakładano. Dokładniej mówiąc, minerał znany jest od dawna i powszechnie spotykany, to fluorek baru (BaF2, sól kwasu fluorowodorowego i baru). Nowe są dla nas jego właściwości, odkryte przez doktora Alberta Verdaguera z hiszpańskiego Centrum Badań Nanotechnologicznych (Centre d'Investigació en Nanocičncia i Nanotecnologia). Zespół dra Verdaguera badał pod mikroskopem właściwości fluorku baru do adsorpcji wody, ponieważ posiada on właśnie taką heksagonalną strukturę, jakiej poszukiwano. Niestety, mimo obiecującego ułożenia ścianek kryształu okazał się on słabym wyzwalaczem zamarzania wody. Przypadkiem jednak okazało się, że jego zdolności katalityczne w tym względzie ulegają drastycznemu powiększeniu, kiedy struktura kryształków zawiera defekty. Szczegółowe badania z wykorzystanie mikroskopu optycznego oraz mikroskopu sił atomowych pozwoliły poznać zachowanie atomów substancji w takich szczególnych warunkach. W normalnych warunkach (pokojowej temperaturze, ciśnieniu atmosferycznym) fluorek baru kondensuje wodę dzięki dwuwymiarowym, lodopodobnym strukturom na powierzchni „zdefektowanych" kryształków. Badania te pozwalają na lepsze zrozumienie powstawania i zachowania się błon wody na powierzchni materiałów, ich znaczenie dla stabilności różnych stanów i faz skupienia wody. Będą miały także jak najbardziej praktyczne zastosowania. Albert Verdaguer już zapowiedział rychłe powstanie materiałów pozwalających kontrolować proces kondensacji i zamarzania wody, zapewne nie będzie to sam fluorek baru, ponieważ minerał ten jest toksyczny. Substancje o takich właściwościach pozwolą na skuteczne wywoływanie opadów deszczu lub śniegu. Można się też spodziewać zastosowania ich w zimowych sportach i rekreacji - do utrzymywania warstwy lodu lub śniegu przy dodatnich temperaturach. Możliwość stworzenia prawdziwego śniegu na trasie lub skoczni narciarskiej pozwoli na organizowanie zawodów mimo niesprzyjającej pogody. Inne możliwe wykorzystanie to „inteligentne" powierzchnie, reagujące według naszej woli na kontakt z wodą lub lodem, systemy ogrzewania lub chłodzenia, itp. Wiedza teoretyczna pozwoli też lepiej zrozumieć wpływ różnego rodzaju zanieczyszczeń na pogodę i klimat. W atmosferze znajduje się wiele emitowanych przez człowieka związków chemicznych, pyłów, które również wpływają na procesy kondensacji i zamarzania wody. Lód-9 z powieści Kurta Vonneguta okazał się zgubą dla ludzkości - upuszczony niechcący fragment spowodował zamarznięcie oceanów i całej wody na naszej planecie. Miejmy nadzieję, że żadna z wynalezionych przez Alberta Verdaguera substancji nie będzie tak niebezpieczna.
  11. Naukowcy uczestniczący w ubiegłotygodniowej konferencji Międzynarodowego Roku Polarnego w Oslo ujawnili nowe zapierające dech w piersi zdjęcia Gór Gamburcewa z Antarktydy. Znajdują się one na wschodzie kontynentu pod grubą na ok. 600 m warstwą lodu i śniegu. Dzięki technologii radarowej uzyskano obraz skalistych szczytów, głębokich dolin rzecznych i ciekłych, nie zamarzniętych, jezior schowanych przed ciekawskimi spojrzeniami pod lodem. Szacuje się, że Góry Gamburcewa dorównują wysokością Alpom – mierzą ok. 2.700 m – i ciągną się na odcinku ok. 1200 km. Robin Bell z należącego do Columbia University Lamont–Doherty Earth Observatory opowiada, że pracując nad mapą tego pasma, wcześniej opierano się na danych grawitacyjnych, jednak narzędzie dawało ziarnisty obraz. To, co pokazaliśmy na ostatnim spotkaniu, zdobyliśmy dzięki radarowi. Zmianę jakości można by porównać z "przerzuceniem się" z markera na ołówek z wycyzelowaną końcówką. Latając nad wschodnią Antarktydą dwoma lekkimi samolotami, co w sumie dało dystans pozwalający na kilkakrotne okrążenie kuli ziemskiej, naukowcy zmontowali sieć przyrządów sejsmicznych na baterie słoneczne. W ten sposób w 2009 r. potwierdzili istnienie Gór Gamburcewa oraz odtworzyli ich szczegółową topografię. Niczym niezrażeni, przebadali pustkowie o powierzchni 2 mln kilometrów kwadratowych. Nasz złożony z siedmiu narodowości [m.in. Chińczyków, Amerykanów, Japończyków i Australijczyków] zespół uzyskał drobiazgowe obrazy ostatniego niezbadanego pasma górskiego na Ziemi – chwali się Michael Studinger, będący podobnie jak Bell pracownikiem Lamont–Doherty Earth Observatory, a także jednym z liderów amerykańskiej grupy uczestniczącej w projekcie AGAP (Antarctica's Gamburtsev Province). Podczas gdy maszyny przelatywały nad płaską taflą lodu, oprzyrządowanie wskazywało na wyjątkowo nierówny teren, naznaczony głębokimi dolinami i bardzo stromymi szczytami górskimi.
  12. Woda to jeden z najprostszych, ale zarazem najdziwniejszych związków chemicznych. W szkole uczą nas, że występują trzy stany skupienia wody: lód, ciecz i gaz, czyli para wodna. Kto uważniej słuchał na lekcjach pamięta jeszcze, woda różni się od innych substancji: w fazie stałej jest lżejsza niż w ciekłej - cząsteczki wody tworzą bowiem puste w środku klatki, zamarzając woda powiększa swoją objętość - z tego samego powodu. Jeszcze bardziej uważni mogą pamiętać, że po roztopieniu zachowuje jeszcze część struktury lodu, oraz że zwiększa swoją objętość już od temperatury 4º Celsjusza. Rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, naukowcy zamiast trzech, wyróżniają aż piętnaście faz skupienia wody. Ostatnio odkryto jeszcze jedną, będącą mieszaniną fazy ciekłej i stałej. Odkryta przez naukowców z Uniwersytetu Utah faza będąca współistnieniem cieczy i lodu nie jest raczej spotykana na co dzień, ale mimo to jej zrozumienie będzie mieć znaczenie praktyczne. Stan skupienia nazwany dowcipnie „ziemią niczyją" pojawia się, kiedy woda krystalizuje w bardzo niskiej temperaturze, poniżej 180 kelwinów. Właśnie ten stan rozmycia pomiędzy wyraźnymi fazami zainteresował Valerię Molinero, a to dlatego, że pojawia się on w górnych warstwach atmosfery. Odkryte dziwne zachowanie wody może mieć istotny wpływ na formowanie się i zachowanie chmur. Valeria Molinero i Emily Moore natknęły się na to zjawisko badając proces zamarzania przechłodzonej wody. Niestety, ruch cząsteczek okazał się zbyt szybki do bezpośredniej obserwacji. Posłużono się więc symulacją komputerową dla określenia właściwości takiego stanu. Badania nad zachowaniem się wody w różnych warunkach, jakie prowadzi Valeria Molinero, mimo pozornej hermetyczności, mogą okazać się ważne w wielu dziedzinach nauki. Wiele z cech wody jest istotnych dla istnienia i zachowania życia na naszej planecie. A zrozumienie właściwości, jakie woda zyskuje w warunkach niskich temperatur będzie na pewno istotne dla przyszłych, ulepszonych modeli przewidywania pogody.
  13. Patrząc za okno i marznąc w mieszkaniach trudno będzie uwierzyć w dane amerykańskiej NOAA (National Oceanic and Atmospheric Administration), z których wynika, że miniony kwiecień był najcieplejszym zanotowanym 4. miesiącem. Co więcej, temperatury dla okresu styczeń-kwiecień również były rekordowo wysokie. NOAA dysponuje danymi sięgającymi roku 1880. Agencja poinformowała właśnie, że średnie temperatury lądu i oceanów wynosiły w kwietniu 2010 aż 14,5 stopnia Celsjusza, o 0,76 stopnia więcej niż średnia dla całego XX wieku. Średnia dla miesięcy styczeń-kwiecień również była wyższa od średniej dla całego ubiegłego wieku. Wyniosła ona bowiem 13,3 stopnia, czyli o 0,69 stopnia więcej niż średnia z XX wieku. Wyższe były też średnie liczone osobno dla oceanów i lądów. W przypadku oceanów temperatura powierzchni była o 0,57 stopnia wyższa od średniej dwudziestowiecznej wynoszącej 16 stopni. Kwiecień był również rekordowo ciepły. Największe wzrosty zanotowano w obszarach równikowych. Dla lądu temperatura była aż o 1,29 stopnia wyższa od średniej wynoszącej 8,1 stopnia Celsjusza. W tym przypadku miniony kwiecień nie był rekordowo ciepły - uplasował się na trzeciej pozycji. Cieplejsze niż zazwyczaj były przede wszystkim Kanada, Alaska, zachodnie obszary USA, Australia, Azja Południowa, Afryka Północna i północ Rosji. Chłodniejsze niż zwykle były Mongolia, Argentyna, rosyjski Daleki Wschód, zachód USA oraz większa część Chin. W kwietniu osłabł El Nino, co było związane z mniejszą ilością anomaliów temperaturowych w równikowych obszarach Oceanu Spokojnego. Osłabienie to znacząco przyczyniło się do ogrzania całości powierzchni oceanów. Naukowcy zauważyli też, że miniony miesiąc był 11. z kolei kwietniem, w którym powierzchnia lodów arktycznych utrzymywała się poniżej średniej z lat 1979-2000 i była mniejsza od niej o 2,1 procenta. Jednocześnie była ona największa od roku 2001. Z kolei powierzchnia lodów Antarktyki niemal utrzymywała się w średniej z lat 1979-2000, gdyż była mniejsza od niej zaledwie o 0,3%. Obserwacje powierzchni pokrytej śniegiem, które prowadzone są od 1967 roku, także różnią się od tego, co mogliśmy widzieć za oknem. Na półkuli północnej powierzchnia śniegów w kwietniu po raz siódmy z rzędu była poniżej średniej z lat 1967-2010. Do takiego stanu rzeczy przyczyniły się wyższe temperatury w Ameryce Północnej, Europie i części Rosji. Na kontynencie północnoamerykańskim zanotowano w kwietniu rekordowo mało śniegu i największą negatywną anomalię, czyni różnicę pomiędzy średnią a pomiarami. Dane z NOAA potwierdzają inne ośrodki. Australijczycy informują, że Victoria i Tasmania zanotowały najcieplejszy 12-miesięczny okres w historii obserwacji. Z kolei chińscy specjaliści mówią o najchłodniejszym kwietniu od roku 1961, a w niektórych prowincjach był to najchłodniejszy kwiecień w historii pomiarów. Miniony miesiąc był też najbardziej mokrym kwietniem od 1974 roku dla Chin i od 1951 roku dla Tybetu. Z kolei Niemcy informują, że od roku 1901 kwietniowe opady były mniejsze tylko raz - w roku 2007.
  14. Naukowcy używający sieci naziemnych czujników w zachodniej Antarktyce informują, że dane dotyczące tempa znikania pokrywy lodowej, którymi posługuje się NASA, są przeszacowane. NASA do wyliczania zmian w pokrywie lodowej wykorzystuje sieć satelitów GRACE (Gravity Recovery and Climate Experiment), które badają miejscowe zmiany w grawitacji. Pod uwagę brane są zmiany spowodowane zarówno różnicami w pokrywie lodowej jak i reakcją leżących pod lodem skał na zmiany ciśnienia. Jednak z pomiarów WAGN wynika, że dane dotyczące odpowiedzi skał są nieprawidłowe. W piśmie Geochemistry, Geophysics, Geosystems naukowcy używający WAGN twierdzą, że NASA przeszacowało dane, nie wiedzą jednak, jak bardzo. Opublikowane wyniki są bardzo ważne, gdyż dostarczają nam precyzyjnych, uzyskanych z gruntu pomiarów dotyczących rzeczywistej odpowiedzi skał na zmiany - mówi Vladimir Papitashvili z Narodowej Fundacji Nauki, która wspierała najnowsze badania.
  15. Niedawno dowiedzieliśmy się, że na Księżycu jest więcej wody, niż sądzono, a teraz podobne informacje nadchodzą z Marsa. Przesłane przez sondy zdjęcia ujawniły nowe kratery wypełnione lodem. Co więcej, najprawdopodobniej jest on w 99% czysty, w przeciwieństwie do poprzednich podobnych znalezisk, które składały się z mieszaniny lodu i pyłu. Na podstawie najnowszych danych specjaliści oceniają, że pod powierzchnią Czerwonej Planety znajduje się metrowej grubości warstwa lodu i zawiera ona tyle samo zamarzniętej wody, co Grenlandia. Naukowcy mówią, że mieli olbrzymie szczęście zauważając wodę. Znaleziono ją w kraterach o powierzchni kilkudziesięciu metrów kwadratowych, a powierzchnia samego lodu była cieńsza, niż w na innych obszarach. Lód zniknął w czasie badania go przez satelity. Zdążył w międzyczasie zamienić się w parę wodną. Wszystko to zdarzyło się bardzo szybko. Po 200 dniach od jego znalezienia, zniknął - mówi Shane Byrne. Ekspertów zdziwiła też czystość lodu. Zwykle jest on zmieszany z pyłem w stosunku 50:50. Nowoodkryty lód zawierał 99% wody i 1% pyłu. Wcześniej myśleliśmy, że lód tworzy się pod powierzchnią i dlatego jest w 50% zanieczyszczony pyłem - dodaje Byrne. Uczeni przygotowują się na kolejne "polowanie na lód". Na północnej półkuli Marsa rozpoczyna się lato. To, zdaniem Byrne'a, powinno pozwolić na zaobserwowanie ponad 10 nowych kraterów z czystym lodem.
  16. Zmiany klimatyczne przyczyniają się nie tylko do spadku populacji niedźwiedzi polarnych, ale również do zmiany wielkości ciał tych zwierząt. W Journal of Zoology opublikowany artykuł opisujący wyniki badań nad związkiem pomiędzy wielkością i kształtem ciała niedźwiedzi, a zanieczyszczeniem środowiska i zmniejszaniem się pokrywy lodowej. Naukowcy zauważają, że zanieczyszczenie oraz większe trudności ze zdobyciem pokarmu przyczyniają się do tego, że zwierzęta są coraz mniejsze. Cino Pertoldi, profesor biologii z Aarhus University i Polskiej Akademii Nauk, mówi: Ponieważ lód się topi, niedźwiedzie muszą zużywać więcej energii podczas polowań. Wyobraźmy sobie, że mamy bliźnięta. Jedno z nich jest dobrze odżywione w okresie wzrostu, a drugie głoduje. To, które głoduje, będzie mniejsze. Naukowcy porównywali czaszki niedźwiedzi pochodzące z początków XX wieku z czaszkami osobników z drugiej połowy ubiegłego stulecia. Natrafili przy tym na fenomen, którego nie potrafią wyjaśnić. Okazało się, że czaszki nie tylko uległy zmniejszeniu ale również zmieniły kształt. Uczeni przypuszczają, że ma to związek z zanieczyszczeniem środowiska, ale nie znaleźli jeszcze konkretnej przyczyny. Na zmiany mogły mieć też wpływ polowania na niedźwiedzie na początkach XX wieku. Znacząco zmniejszyły one pulę genetyczną gatunku. Ponadto wcześniejsze badania wykazały, że niektóre zanieczyszczenia zawierające chlor negatywnie wpływają na płodność samic. Akademicy znaleźli też dowód na związek pomiędzy zanieczyszczeniem środowiska a zmniejszoną gęstością kości u niedźwiedzi. To powoduje, że są one bardziej podatne na kontuzje i rozwój osteoporozy. Przeprowadzenie badań było możliwe dzięki dostarczeniu niemal 300 czaszek przez Muzeum Zoologiczne w Kopenhadze. Biorąc pod uwagę wyniki badania zwierząt oraz wzrost zanieczyszczeń w Arktyce uczeni stwierdzili, że niedźwiedzie polarne są jednymi z najbardziej zatrutych zanieczyszczeniami ssaków na świecie.
  17. NASA i Biuro Badań Naukowych Sił Powietrznych (AFOSR) przeprowadziły udany test niewielkiej rakiety napędzanej bezpiecznym, przyjaznym dla środowiska paliwem. Składało się ono ze sproszkowanego aluminium (AL) i lodu (ICE), stąd jego nazwa - ALICE. Z farmy doświadczalnej Purdue University wystrzelono 2,5 metrową rakietę, która wzbiła się na wysokość 400 metrów. Udany eksperyment bardzo ucieszył naukowców, gdyż paliwo ALICE może w przyszłości zastąpić niektóre rodzaje ciekłego i stałego paliwa do silników rakietowych. Ponadto po odpowiednim zoptymalizowaniu może ono mieć większą wydajność niż obecnie stosowane paliwa. Paliwo po połączeniu obu składników ma konsystencję pasty do zębów. Na 24 godziny przed użyciem musi być schłodzone do temperatury -30 stopni Celsjusza.
  18. Naukowcy przywrócili do życia bakterię, która spędziła ostatnie 120 tys. lat, zagrzebana głęboko w lodzie pokrywającym Grenlandię. Herminiimonas glaciei znajdowała się na mniej więcej 3. kilometrze pod powierzchnią, a specjaliści przypuszczają, że może przypominać bakterie ewoluujące w lodzie na innych planetach czy księżycach, np. na północnym biegunie Marsa lub na Europie (International Journal of Systematic and Evolutionary Microbiology). Nowo odkryty mikrob ma wić o długości 0,9 mikrometra, a jego średnica wynosi zaledwie 0,4 μm. Oznacza to, że Herminiimonas glaciei osiąga rozmiary 10-50-krotnie mniejsze od E. coli. O wyjątkowości [tego organizmu] stanowi fakt, że jest taki mały i przeżywa, polegając na niewielkich ilościach składników odżywczych – zachwyca się Jennifer Loveland-Curtze z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii. Wg niej, dzięki swoim gabarytom bakteria może przeżyć w drobnych tunelikach w lodzie. Odzyskuje tam składniki pokarmowe, pogrzebane razem z zamarzniętą wodą. Wić pomaga jej się poruszać, gdy wędruje, szukając jedzenia. Historia ożywienia Herminiimonas glaciei przypomina fabułę Hibernatusa z Louisem de Funès. Przez 7 miesięcy bakterie trzymano bowiem w temperaturze 2°C, a przez następne 4,5 w nieco wyższej, bo wynoszącej 5°C. Potem mikrobiolodzy zauważyli kolonie czerwonobrązowych bakterii. Mówiąc o życiu pozaziemskim, Loveland-Curtze zaznacza, że lód jest najlepszym medium do zachowania kwasów nukleinowych, innych związków organicznych i komórek.
  19. Freeman Dyson, fizyk teoretyk i futurolog, uważa, że powinniśmy szukać życia pozaziemskiego tam, gdzie najłatwiej je wykryć, a nie tam, gdzie jest, wg nas, prawdopodobne. Specjalne wskazanie dla sond to skute lodem księżyce i komety, gdzie warto skupić się na tropieniu kwiatów podobnych do tych spotykanych w Arktyce. Na konferencji Przyszłość rodzaju ludzkiego w kosmosie przekonywał, że naukowcy zbyt często koncentrują się na prawdopodobieństwie, a że nie mamy aż tak bujnej wyobraźni jak natura, możemy się mylić. Wspominał o Europie, czwartym co do wielkości księżycu Jowisza. Jego zewnętrzne warstwy są zbudowane z wody: na wierzchu znajduje się lodowa skorupa, a pod nią ocean. Astrobiolodzy nie wykluczają więc, że można tam znaleźć organizmy żywe. Dokładna grubość skorupy lodowej nie jest znana, a oszacowania bardzo się od siebie różnią. Jedni wspominają o jednym kilometrze, a inni o ponad stu. Dyson jest przekonany, że życie dałoby się dostrzec z pokładu promów kosmicznych, gdyby zasiedliło ono pęknięcia w lodzie pokrywającym ocean. Dywaguje on, że jeśli kwiaty miałyby kształt paraboli, byłyby w stanie skupić w swoim wnętrzu przyćmione promieniowanie słoneczne. Tak właśnie postępują ziemskie kwiaty arktyczne. Fizyk brytyjskiego pochodzenia utrzymuje, że rośliny można by wykryć dzięki pewnemu zjawisku – retrorefleksji. Jest to zmiana kierunku padania promieni na odwrotny od dotychczasowego, czyli w kierunku źródła światła. Tak działają np. materiały odblaskowe. Jeśli roślinom udałoby się przemieścić do stosunkowo niedużych obiektów w dwóch rezerwuarach komet – Pasie Kuipera i Obłoku Oorta – zmniejszyłaby się oddziałująca na nie grawitacja, a one same mogłyby urosnąć, by zmaksymalizować zdolność skupiania promieni słonecznych.
  20. Naukowcy z NASA, którzy specjalizują się w śledzeniu zmian pokrywy lodowej Arktyki, informują, że ostatniej zimy zanotowano jedno z najniższych maksimów przyrostu lodu w historii. Sezonowy lód, czyli pokrywa, która co roku rozpuszcza się i znowu zamarza, stanowi już około 70% całości lodu Arktyki. Jeszcze w latach 80. i 90. było to od 40 do 50 procent. Z kolei udział lodu, który jest w stanie przetrwać co najmniej 2 lata zmniejszył się o 10 punktów procentowych. Z danych National Snow and Ice Data Center wynika, że na przełomie lat 2008/2009 największy zasięg pokrywa lodowa miała 28 lutego. Jej zasięg zwiększył się wówczas o 5,85 miliona mil kwadratowych. To o 4,5% mniej niż wynosi wieloletnia średnia. Strata sięga więc około 278 000 mil kwadratowych. Spadająca grubość pokrywy lodowej Arktyki martwi specjalistów. Cieńszy lód jest bardziej podatny na sezonowe zmiany i szybciej się topi. Tymczasem, jak wyjaśniają eksperci, lód Arktyki działa jak klimatyzacja dla planety. Odbija światło słoneczne, ochładza powietrze i wody oceaniczne, odgrywa bardzo ważną rolę w cyrkulacji prądów morskich. Mimo iż jest on tak ważny, mierzenie grubości pokrywy lodowej nie jest łatwe. Pierwsza kompletna mapa grubości pokrywy w całej Arktyce powstała dopiero przed dwoma laty.
  21. Drobno pokruszone kawałki lodu wprowadzane bezpośrednio do ciała pacjenta mogą znacznie zwiększyć szanse na przeżycie wielu wypadków. Istnieje szansa, że już niedługo ruszą pierwsze testy wynalazku na ludziach. W naszej zawiesinie otrzymujesz i ciecz, i lód - podsumowuje krótko właściwości produktu Ken Kasza z Argonne National Laboratory w amerykańskim stanie Illinois. Zdaniem przedstawicieli instytucji, nowy wynalazek pozwala na rozwiązanie wielu problemów towarzyszących takim urazom, jak wypadki komunikacyjne czy atak serca. Inspiracją dla opracowania techniki były wielokrotnie obserwowane przypadki pacjentów, którzy trafiali do szpitali po wpadnięciu do jeziora skutego lodem. Choć krążenie i akcja oddechowa ustawały u nich niejednokrotnie nawet na półtorej godziny, często opuszczali lecznice w świetnym stanie. Różne próby wychładzania organizmu były podejmowane już wielokrotnie. Probowano m.in. kąpieli w wannach wypełnionych lodem, specjalnie chłodzonych koców czy wstrzyknięć silnie schłodzonej soli fizjologicznej. Większość z nich działała jednak zdecydowanie zbyt wolno, by skutecznie wychłodzić najważniejsze organy wewnętrzne. Co więcej, maksymalny czas, na jaki można było bezpiecznie "zahibernować" pacjenta, wynosił około 30 minut. To stanowczo zbyt mało przy wielu rodzajach zabiegów chirurgicznych. Zastąpienie soli zawiesiną drobnych kryształów lodu pozwala na znaczne zwiększenie wydajności pochłaniania ciepła. Pozwala to na radykalne przyśpieszenie procedury i znacznie zwiększa szanse pacjenta na przeżycie. Wstępne testy prowadzone podczas zabiegów angioplastyki (korygowania przepływu krwi przez naczynia za pomocą wprowadzonego do niego narzędzia - cewnika) wykazują, że nowa mieszanka schładza organizm aż pięciokrotnie wydajniej w stosunku do wstrzyknięć zimnej, lecz płynnej soli fizjologicznej. Zwierzęta, na których przeprowadzono eksperymentalny zabieg, przeżywały zatrzymanie krążenia nawet na 30-45 minut. Dla porównania, normalny czas, po którym należy przerwać zabieg i przywrócić fizjologiczną temperaturę ciała, to 10-15 minut. Bardzo możliwe, że uzyskanoby nawet lepsze wyniki, lecz badacze chcieli mieć pewność, że wszystkie zwierzęta przeżyją procedurę. Uzyskana mikstura to coś więcej, niż zwykła woda z lodem. We współpracy z Uniwersytetem w Chicago opracowano maszynę, która wygładza nierówności i ostre krawędzie na powierzchni grudek. Powstają w ten sposób drobiny o średnicy 1 milimetra, których kształt zapobiega powstawaniu zatorów. Kryształki te są na tyle małe, że zawiesinę można podawać nawet do wnętrza mózgu. Gdy zaś lód zawarty w zawiesinie stopi się, można go z łatwością usunąć, a ewentualne resztki są szybko absorbowane przez organizm. Silne wychłodzenie organizmu znacznie ułatwia przeprowadzenie wielu skomplikowanych zabiegów. Według lekarzy opracowana technologia może znacznie zwiększyć szanse pacjentów na przeżycie takich operacji, jak transplantacje, usuwanie efektów ataku serca, czy nawet wyjątkowo inwazyjne interwencje w obrębie płuc. Naukowcy z Argonne National Laboratory starają się obecnie o uzyskanie zezwolenia na przeprowadzenie pierwszych testów na ludziach. Ostatecznym celem badaczy jest dopuszczenie wynalazku do stosowania także w karetkach pogotowia. Dzięki temu w sytuacjach zagrożenia życia możliwe byłoby "zahibernowanie" pacjenta i bezpieczne dostarczenie go do szpitala, gdzie otrzymałby pełną, fachową pomoc lekarzy.
  22. W południowo-wschodnim Peru odkryto gatunek ptaków wysiadujących jaja na lodowcu. Dotychczas uważano, że zachowują się tak wyłącznie pingwiny. Co ciekawe, kluczową rolę w dokonaniu odkrycia odegrał... 14-latek. Młodym odkrywcą jest Spencer Hardy, syn specjalisty z zakresu nauk o Ziemi, Douglasa. Jego tata przebywał w obrębie Pokrywy Lodowej Quelccaya, największego lodowca Ziemi zlokalizowanego w rejonie tropikalnym. Podczas badań nad zmianami klimatu naukowiec zaobserwował pióra ptaków oraz pozostałości ich gniazd. Postanowił podzielić się odkryciem ze Spencerem, od lat zainteresowanym studiowaniem życia ptaków. Odkąd miał siedem lat, Spencer był zafascynowany badaniem ptaków i ich różnych gatunków, mówi Douglas Hardy, pracujący dla Uniwersytetu Massachusetts. Naukowiec dał swojemu synowi okazję do sprawdzenia własnej wiedzy - przesyłał mu zdjęcia ptaków i wszelkich pozostałości po ich obecności na lodowcu. Jak tłumaczy, gdyby nie syn, w ogóle nie zainteresowałby się zbieraniem takich informacji. Fotografie wykonane w Peru trafiały przez Internet do Spencera, który szybko sporządził listę gatunków, które mogły być widoczne na zdjęciach. Zebrane informacje przekazano specjalistom z waszyngtońskiego Smithsonian Institution, którzy zidentyfikowali pióra jako pozostałość po bytowaniu diuk białoskrzydłych (Diuca speculifera), należących do rzędu wróblowatych. Ostatecznym potwierdzeniem odkrycia było odnalezienie na lodowcu kompletnego gniazda diuk wraz z porzuconymi jajami. Miało to miejsce w czerwcu bieżącego roku. Obserwacje pana Hardy'ego wykazały, że gniazda zlokalizowane były przeważnie kilkadziesiąt centymetrów od krawędzi obszaru występowania lodu. Najprawdopodobniej jest to pewien rodzaj kompromisu: taka lokalizacja utrudnia dostęp drapieżników z jednej strony, zaś z drugiej zapobiega wychłodzeniu dojrzewającego wewnątrz jaj potomstwa. Diuki wykorzystują lodowiec na własną korzyść, tłumaczy starszy z członków duetu. Jeżeli będą w stanie oderwać się od ziemi i wejść do wnętrza szczeliny w lodowcu, znajdą tam ochronę przed wychłodzeniem oraz śniegiem i deszczem. Wydaje się, że przedstawiciele D. speculifera są doskonale przygotowani do życia w surowych warunkach. Pomimo przenikliwego zimna, huraganowych wiatrów i obniżonej zawartości tlenu radzą sobie świetnie, a jaja składają najprawdopodobniej wyłącznie na lodowcu. Co więcej, w ogóle nie opuszczają niegościnnego terenu, nawet podczas najzimniejszych miesięcy roku. Jak więc widać, organizmy żywe wykazują niezwykłą determinację i wykorzystają każdą, najmniejszą nawet okazję, by znaleźć sobie dogodne miejsce do życia...
  23. Uczeni z Arctic Research Center na University of Illinois poinformowali o rekordowo dużym przyroście powierzchni lodu w Arktyce. Niezwykle chłodna zima spowodowała, że w październiku odnotowano najszybsze od 1979 roku tempo zwiększania się powierzchni lodu. Jeszcze w ubiegłym roku notowano rekordowo niskie przyrosty. W ciągu ostatnich 10 lat byliśmy świadkami ciągłego zmniejszania się powierzchni zajętej przez lód. W roku bieżącym straty zostały odrobione i obecnie powierzchnia ta jest równa średniej z lat 1979-2000. Informacja taka nie robi wrażenia na Billu Champanie z Arctic Climate Center University of Illinois. Mówi on, że to sezonowe wahnięcie, które nie zmienia tendencji spadkowej. Zdaniem naukowca już wkrótce powierzchnia lodu przestanie się zwiększać. Zdaniem Chapmana nie uzyskaliśmy żadnych nowych danych, które świadczą, że nie mamy do czynienia z globalnym ociepleniem. Nieco innego zdania jest doktor Patrick Michaels z University of Virginia. Co prawda zwraca on uwagę, że to, co dzieje się w Arktyce jest zgodne z obecnie obowiązującymi modelami klimatycznymi, a więc nie mamy do czynienia z odwróceniem tendencji. Zauważa jednak, iż w ostatnim czasie na półkuli południowej wydarzyło się kilka "dziwnych rzeczy", których nie tłumaczą współczesne teorie. Modele przewidują ocieplanie się wód wokół Antarktydy, dlaczego więc obserwujemy przyrost masy lodu? - pyta. Dodaje, że duże obszary południowego Pacyfiku stają się chłodniejsze, a nie cieplejsze. Obecnie nikt nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje.
  24. Specjaliści z GE opracowali technologię, dzięki której metale zyskują właściwości superhydrofobowe. Oznacza to, że woda nie rozlewa się po powierzchni metalu i nie przywiera do niego, ale tworzy krople. Przed dwoma laty inżynierowie GE pokazali, że po potraktowaniu odpowiednimi chemikaliami Lexanu, tworzywa sztucznego używanego np. do produkcji CD czy lamp w samochodach, woda do niego nie przylega. Od tamtej pory powstało sporo materiałów odznaczających się superhydrofobowymi właściwościami, jednak były to przede wszystkim tworzywa sztuczne. Teraz po raz pierwszy wykazano, że woda może nie przywierać do metali. Nowa technika może mieć bardzo szerokie zastosowanie. Niejednokrotnie dochodziło do katastrof lotniczych spowodowanych osadzaniem się lodu na silnikach. Używane w czasie lotu instalacje odmrażania wymagają sporo mocy, a pozbywanie się lodu na lotnisku jest pracochłonne i wymaga zastosowania toksycznych chemikaliów. Stworzenie silników, na których nie osadzałby się lód rozwiąże problem. Kolejnym obszarem, w którym można zastosować technikę GE są turbiny gazowe. Jeśli będzie się na nich osadzało mniej wody, to wzrośnie ich wydajność, a jednocześnie spadnie liczba przestojów koniecznych do przeprowadzenie konserwacji. GE nie chce ujawniać szczegółów swojej technologii. Wiadomo jedynie, że ma ona coś wspólnego z liśćmi lotosu, które pokryte są mikroskopijną krystaliczną strukturą wosku, dzięki której osadzająca się na nich woda pozostaje w formie niemal idealnych kul. Eksperci zdradzają jedynie, że testują dwa różne podejścia. Pierwsze zakłada stworzenie odpowiedniej mikrotekstury na powierzchni metalu i pokrycie jej środkami chemicznymi odpychającymi wodę. Drugie pozostawia metal nietkniętym, a mikrotekstura tworzona jest na samym chemicznym pokryciu. Technika jest niezależna od rodzaju metalu. Oba wspomniane podejścia mają zalety. Pierwszego, czyli tworzenia tekstury w samym metalu, można użyć tam, gdzie metal poddany jest większym obciążeniom, które doprowadzą do szybkiego ścierania się warstwy chemikaliów. Wówczas wystarczy po prostu nałożyć kolejną warstwę i nie trzeba już z nią nic robić. Z kolei drugą technikę można będzie zastosować tam, gdzie nakładanie warstwy chemikaliów i tworzenie na niej mikrostruktury jest łatwiejsze i tańsze, niż robienie tego w metalu.
  25. Amerykańscy naukowcy z National Snow and Ice Data Center w Boulder uważają, że lód z bieguna północnego może zniknąć już w bieżącym roku. We wrześniu 2007 po raz pierwszy w historii zanotowano otwarcie się tzw. Przejścia Północnego - drogi morskiej prowadzącej przez Arktykę. Zwykle blokuje ją lód. W tym roku może dojść do sytuacji, w której tymczasowo całkowicie zniknie od z bieguna. Mark Serreze, naukowiec ze wspomnianego centrum, uspokaja, że zniknięcie czapy lodowej nie grozi żadnymi natychmiastowymi konsekwencjami. Wyjaśnia, że biegun północny ma tutaj znaczenie symboliczne. Ludzie zawsze spodziewają się, że będzie na nim lód. To jednak może się zmienić. Zniknięcie lodu z bieguna jest jednak bardzo mocnym dowodem ocieplenia klimatu. Następuje ono wyjątkowo szybko. Gdybyście zapytali mnie lub innych naukowców jeszcze przed kilkoma laty, to powiedzielibyśmy, że możemy na stałe stracić większość lub całość północnej pokrywy lodowej w latach 2050-2100. Teraz sądzimy, że może to nastąpić już w 2030 roku. Serreze mówi też, że topienie lodów Arktyki nie ma nic wspólnego z historycznymi cyklami zmian klimatycznych. Jego zdaniem już od mniej więcej 30 lat wiadomo, że zniknięcie lodu z północy będzie pierwszym sygnałem ocieplania się klimatu. Jego zdaniem tego już nie da się zatrzymać. Uważa, że redukcja emisji gazów cieplarnianych rozwiązałaby problem, jednak nie uda się jej przeprowadzić wystarczająco szybko. Paradoksalnie uczony zauważa też pozytywne strony stopienia się lodu na biegunie północnym. Otwarcie Przejścia Północnego znakomicie ułatwi żeglugę, a brak lodu umożliwi wiercenia i wydobycie gazu oraz ropy naftowej.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...