Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'księżyc' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 69 wyników

  1. Wody na Księżycu jest znacznie mniej, niż dotychczas sądzono, informuje Norbert Schörghofer z Planetary Science Institute w Arizonie, współautor badań, których wyniki opublikowano na łamach Science Advances. Obliczenia przeprowadzone przez Schörghofera i Ralucę Rufu z Southwest Research Insitute w Kolorado, mają olbrzymie znaczenie nie tylko dla zrozumienia historii Księżyca, ale również dla założenia stałej bazy na Srebrnym Globie. Bazy, która ma wspierać załogowe wyprawy na Marsa. Kevin Cannon, geolog z Colorado School of Mines, który prowadzi spis obiecujących miejsc do lądowania i prac górniczych na Księżycu, już zaczął aktualizować ją w oparciu o wyliczenia Schörghofera i Rufu. Woda na Księżycu, w postaci lodu, znajduje się w stale zacienionych obszarach księżycowych kraterów. Tylko tam ma szansę przetrwać. Te stale zacienione obszary to jedne z najchłodniejszych miejsc w Układzie Słonecznym. Na wodę możemy liczyć przede wszystkim w głębokich kraterach znajdujących się w pobliżu biegunów. Tam bowiem kąt padania promieni słonecznych wynosi zaledwie 1,5 stopnia. Jednak nie zawsze tak było. Przed miliardami lat oś Księżyca była nachylona pod zupełnie innym kątem, różniącym się od obecnego może nawet o 77 stopni. Taka orientacja wystawiała zaś bieguny na działanie Słońca, eliminując wszelkie zacienione obszary, a co za tym idzie, odparowując znajdujący się tam lód. Wiemy, że Księżyc powstał przed około 4,5 miliardami lat w wyniku uderzenia w tworzącą się Ziemię planety wielkości Marsa. Od tego czasu migruje on coraz dalej od nasze planety. Początkowo znajdował się pod przemożnym wpływem sił pływowych Ziemi, obecnie większą rolę odgrywają siły pływowe Słońca i ta właśnie zmiana doprowadziła do zmiany orientacji osi Księżyca. Zasadnicze pytanie brzmi, kiedy do niej doszło. Jeśli wcześniej, to na Księżycu powinno być więcej lodu, jeśli zaś później, lodu będzie mniej. Dopiero w 2022 roku astronomowie z Obserwatorium Paryskiego rozwiązali stary problem niezgodności danych geochemicznych z fizycznym modelem oddziaływania sił pływowych. Schörghofer i Rufu skorzystali z pracy Francuzów i utworzyli udoskonalony model pokazujący zmiany osi Księżyca w czasie. To zaś pozwoliło mi stwierdzić, ile lodu może istnieć w obecnych stale zacienionych obszarach. Z ich obliczeń wynika, że najstarsze stale zacienione obszary utworzyły się nie więcej niż 3,94 miliarda lat temu. Są zatem znacznie młodsze, niż dotychczas sądzono, a to oznacza, że wody na Księżycu jest znacznie mniej. Nie możemy się już spodziewać, że istnieją tam warstwy czystego lodu o grubości od dziesiątków to setek metrów, mówi Schörghofer. Uczony dodaje jednak, że nie należy podchodzić do tych badań wyłącznie pesymistycznie. Dostarczają one bowiem dokładniejszych danych na temat miejsc, w których powinien znajdować się lód. Ponadto z wcześniejszych badań, które Schörghofer prowadził wraz z Paulem Hayne z University of Colorado i Odedem Aharonsonem z izraelskiego Instytut Weizmanna, wynika, że stale zacienionych obszarów jest więcej niż sądzono, a lód może znajdować się nawet w takich, które liczą sobie zaledwie 900 milionów lat. Wnioski płynące z badań są więc takie, że lodu na Księżycu jest znacznie mniej, ale jest on w większej liczbie miejsc. « powrót do artykułu
  2. Już 14 listopada satelita typu CubeSat CAPESTONE dotrze w okolice Księżyca i będzie pierwszym pojazdem w historii, który zajmie unikatową wydłużoną orbitę wokół Srebrnego Globu. Orbita ta będzie wykorzystywana w ramach programu Artemis, a CAPESTONE ma przetrzeć drogę dla stacji kosmicznej Gateway, która zostanie zbudowana na orbicie Księżyca. Zadaniem CAPESTONE'a jest przetestowanie innowacyjnych technologii nawigacyjnych i zweryfikowanie danych o dynamice orbity, na której wcześniej nie umieszczano pojazdów. Mowa tutaj o orbicie NRHO (near-rectilinear halo orbit), która w wyniku oddziaływania pomiędzy Ziemią a Księżycem jest orbitą półstabilną. Znajdujący się tam obiekt trzyma się orbity w znacznej mierze dzięki grawitacji, więc umieszczone na niej pojazdy zużyją minimalne ilości paliwa na korekty orbity. NASA planuje wykorzystanie NRHO między innymi do zaparkowanie tam stacji kosmicznej Gatway na co najmniej 15 lat. Przez ostatnie 4 miesiące pojazd CAPSTONE (Cislunar Autonomous Positioning System Technology Operations and Navigation Experiment) podróżował w kierunku Księżyca niezwykle wydłużoną trasą zwaną balistycznym transferem księżycowym. Trasa ta wykorzystuje grawitację Ziemi,  Księżyca i Słońca do przemieszczenia pojazdu pomiędzy Ziemią a Księżycem. Jest niezwykle efektywna pod względem energetycznym, wymaga zużycia niewielkiej ilości paliwa, ale podążający nią pojazd musi oddalić się od Ziemi na odległość 1–2 milionów kilometrów i powrócić w jej okolice. CAPSTONE został wystrzelony 28 czerwca z Nowej Zelandii. Podczas czteromiesięcznej podróży wykonał pięć manewrów. Dzięki nim pojazd ma idealnie wejść na NRHO. Precyzja jest tutaj bardzo ważna. Poruszający się w prędkością ponad 6100 km/h pojazd musi w odpowiednim czasie znaleźć się w odpowiednim miejscu orbity. Ma to nastąpić 14 listopada o 0:48 czasu polskiego. NASA ocenia, że będzie potrzebowała kolejnych pięciu dni na analizę danych, przeprowadzenie dwóch dodatkowych manewrów i potwierdzenie umieszczenia pojazdu na właściwej orbicie. Pojazd ma pozostać na NRHO przez co najmniej sześć miesięcy. W tym czasie co 6,5 doby uruchomi silniki, by skorygować orbitę. Dostarczy w ten sposób danych, dzięki którym inżynierowie przyszłych misji będą mogli zoptymalizować zużycie paliwa na NRHO. Dodatkowo misja przetestuje innowacyjne systemy nawigacyjne, pozwalające na precyzyjne określanie pozycji pojazdów znajdujących się na NRHO względem innych pojazdów. W ten sposób ma zmniejszyć się zależność pojazdów na NRHO od łączności z Ziemią. CAPSTONE będzie określał swoją pozycję względem Lunar Reconnaissance Orbitera, który od 2009 roku znajduje się na orbicie Księżyca. Dzięki temu w przyszłości pojazdy z NRHO będą mogły wysyłać na Ziemię szybciej istotne dane dotyczące np. prowadzonych przez siebie badań, gdyż zwolni się część pasma z anteny skierowanej w stronę naszej planety. « powrót do artykułu
  3. Większość współczesnych teorii dotyczących powstania Księżyca mówi, że miliardy lat temu w Ziemię uderzył obiekt wielkości Marsa, zwany Theią. W wyniku kolizji pojawiła się olbrzymia liczba szczątków, które krążąc wokół Ziemi przez miesiące i lata, uformowały Księżyc. Jednak autorzy autorzy najnowszych badań, w ramach których przeprowadzono symulację w wysokiej rozdzielczości, uważają, że Księżyc powstał... w ciągu kilku godzin. To otwiera całą gamę nowych możliwości badawczych dotyczących początku ewolucji Księżyca, mówi główny autor badań, Jacob Kegerris. Rozpoczęliśmy ten projekt, nie wiedząc, jakie będą wyniki symulacji w wysokiej rozdzielczości. Byliśmy niezwykle zaskoczeni faktem, że symulacje o standardowej rozdzielczości mogą dawać tak bardzo mylne odpowiedzi. Uczeni z należącego do NASA Ames Research Center przeprowadzili najbardziej szczegółową symulację dotyczącą powstania Księżyca czy też wyników innych wielkich kolizji. Wykazała ona, że symulacje o niższej rozdzielczości, biorące pod uwagę mniej danych, mogą omijać bardzo ważne aspekty i skutki takich kolizji. Jeśli chcemy zrozumieć proces powstawania księżyca musimy wziąć pod uwagę to, co o nim wiemy – jego masę, orbitę oraz szczegółowe wyniki analizy skał księżycowych – i stworzyć scenariusz, w wyniku którego zobaczymy taki Księżyc, jakim widzimy go obecnie. Wcześniejsze teorie dobrze wyjaśniały niektóre właściwości Srebrnego Globu, ale pozostawiały poważne luki. Jedną z takich tajemnic był skład księżycowych skał. Ich sygnatury izotopowe są bardzo podobne do sygnatur izotopowych skał z Ziemi, a odmienne od materiału z Marsa czy innych ciał niebieskich. To najprawdopodobniej oznacza, że materiał, z którego zbudowany jest Księżyc, pochodzi z Ziemi. Jedne z branych wcześniej pod uwagę scenariuszy zakładały, że po zderzeniu materiał z Thei trafił na orbitę Ziemi i wymieszał się z niewielką ilością materiału z Ziemi. Jednak w takim wypadku izotopowy skład Księżyca nie byłby aż tak bardzo podobny do składu Ziemi. Chyba, że Theia była pod tym względem do Ziemi podobna, co jest jednak mało prawdopodobne. Dlatego też znacznie bardziej prawdopodobnym scenariuszem jest ten, według którego Księżyc powstał głównie z materiału z górnych warstw skorupy ziemskiej. Istnieje też hipoteza mówiąca, że Księżyc powstał wewnątrz obracającej się kuli materiału odparowanego w wyniku kolizji. Jednak nie wyjaśnia ona obecnej orbity Księżyca. Najnowsza symulacja, pokazująca, że Księżyc uformował się bardzo szybko z materiału z Ziemi, wyjaśnia zarówno jego skład, jak i obecną orbitę. Wynika z niej, że Srebrny Glob utworzył się w ciągu kilku godzin, a jego jądro nie było całkowicie stopione. To wyjaśnia zarówno cienką skorupę oraz orbitę wokół naszej planety. Jest to najbardziej pełne wyjaśnienie obserwowanych obecnie właściwości Księżyca. Uczeni zaznaczają, że dokładne określenie, która z obecnie proponowanych hipotez jest tą prawdziwą będzie możliwe w przyszłości, gdy kolejne misje przywiozą pobrane z większych głębokości próbki z innych części Księżyca. Wówczas można będzie porównać wyniki badań próbek z proponowanymi scenariuszami. Prowadzone badania mają znaczenie nie tylko dla określenia ewolucji Księżyca, ale dla lepszego poznania kosmosu. Przestrzeń kosmiczna jest pełna kolizji i pozostałości po nich. Mają one olbrzymi wpływ na tworzenie się i formowanie układów planetarnych. « powrót do artykułu
  4. W najbliższy piątek, 4 marca, fragment rakiety nośnej spadnie po niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca. Naukowcy postanowili skorzystać z okazji i przeprowadzić dodatkowe badania Srebrnego Globu. Satelita Lunar Reconnaissance Orbiter (LRO) zbada po uderzeniu zmiany w atmosferze Księżyca oraz powstały krater. Ocenia się, że fragment rakiety uderzy w krater Hertzsprung w piątek o godzinie 13:25 czasu polskiego. To, o ile wiadomo, pierwszy raz, gdy dojdzie do takiego wydarzenia. Dotychczas ludzie rozbijali pojazdy o powierzchnię Srebrnego Globu albo przypadkiem, podczas nieudanych prób lądowania, albo też celowo. Początkowo sądzono, że obserwowany fragment zdążający w stronę Księżyca, to pozostałości rakiety Falcon 9 firmy SpaceX. Jednak po szczegółowej analizie spektrum światła odbijanego przez obiekt, eksperci doszli do wniosku, że lepiej pasuje ono do rodzaju farby używanej przez Chińczyków. Uznano, że to kawałek chińskiej rakiety Długi Marsz 3C, która została wystrzelona w 2014 roku w ramach misji Chang'e 5-T1. W ramach tej misji pojazd Chang'e 5-T1 przeleciał za Księżycem i powrócił na Ziemię. Celem zaś było przetestowanie możliwości wejścia w atmosferę na potrzeby bezzałogowej misji Chang'e 5, która w 2020 roku przywiozła próbki księżycowego gruntu. Uderzenie, które nastąpi 4 marca, będzie podobne do upadku trzeciego stopnia rakiety Saturn V, który w ramach programu Apollo został celowo rozbity o powierzchnię Księżyca. Jak wyjaśniają eksperci, pozostałości rakiety Długi Marsz nie utworzą zbyt głębokiego krateru na powierzchni. Podobnie zresztą było w przypadku Saturn V. Oba fragmenty można bowiem porównać do puszek do piwa i podczas zderzenia znaczna część energii zostanie zużyta na zgniecenie rakiet, a nie na wyżłobienie krateru. Uderzenie fragmentu chińskiej rakiety to bardzo dobra okazja do badań i lepszego zrozumienia procesu powstawania kraterów uderzeniowych na Księżycu. Lekcja tym cenniejsza, że LRO wykonał już bardzo szczegółowe zdjęcia miejsca spodziewanego uderzenia, więc uczeni będą dysponowali materiałem porównawczym. Jedynym nieznanym parametrem jest obecnie orientacja fragmentu w stosunku do jego trajektorii. Wiadomo, że się on obraca, nie wiadomo jednak dokładnie, w jaki sposób. Specjaliści mają nadzieję, że Chińczycy to wiedzą i podzielą się swoimi danymi. « powrót do artykułu
  5. Od kilku lat Księżyc cieszy się dużym zainteresowaniem agencji kosmicznych i firm prywatnych. Planowane są misje załogowe i bezzałogowe na Srebrny Glob. Jednym z najbardziej ambitnych projektów jest zbudowanie na orbicie Księżyca stacji Lunar Gateway, w której przechowywane będą zapasy, urządzenia i roboty, będzie służyła jako baza dla astronautów i zapewniała łączność z Ziemią. Do roku 2030 różne firmy i organizacje planują ponad 90 misji związanych z Księżycem. I nawet jeśli jakaś część z nich nie dojdzie do skutku, to inne – być może większość – się odbędą. A to dopiero początek. Zainteresowanie Księżycem będzie rosło. Być może w przyszłości powstanie na nim stała baza. Wszystkie te misje oraz potencjalna baza będą potrzebowały łączności z Ziemią. A jej zapewnienie to niełatwe zadanie. Już w czasie misji Apollo były problemy z komunikacją pomiędzy Srebrnym Globem a planetą. A gdy misji będzie więcej i będą się one odbywały w różnych miejscach Księżyca, problemy będą jeszcze większe. Niemożliwe jest bowiem zapewnienie bezpośredniej łączności zarówno ze stroną Księżyca niewidoczną z Ziemi, jak i z dużych obszarów podbiegunowych. Nawet na widocznej z Ziemi stronie łączność mogą zakłócać nierówności terenu. Trzeba też pamiętać, że oba ciała niebieskie dzieli kilkaset tysięcy kilometrów, zatem do zapewnienia łączności trzeba silnych nadajników i dużych anten oraz wzmacniaczy. Pracujące na Księżycu niewielkie roboty z pewnością nie będą miały ani odpowiednich urządzeń, ani wystarczająco dużo energii, by komunikować się z Ziemią. Dlatego też włoska firma Argotec oraz należące do NASA Jest Propulsion Laboratory (JPL) pracują nad Andromedą. Ma to być konstelacja 24 satelitów krążący po 6 orbitach wokół Srebrnego Globu. Satelity służyłyby do przekazywania sygnałów radiowych pomiędzy Ziemią a Księżycem, zapewniając nieprzerwaną łączność na biegunach i niemal nieprzerwaną wszędzie indziej. Włoska firma opracowuje koncepcję satelity, a JPL ma dostarczyć podsystemy, takie jak nadajniki czy anteny. Zadanie tylko z pozoru jest proste. Satelity powinny bowiem znaleźć się na stabilnych orbitach, czyli takich, które nie będą wymagało od nich manewrowania. Po drugie, orbity należy dobrać tak, by zapewnić jak najlepszą łączność obszarom, na którym prawdopodobnie będzie prowadzona najbardziej intensywna działalność. Po trzecie zaś, zapewniając łączność tym obszarom, nie należy zapomnieć o pozostałej części powierzchni Księżyca. Zaproponowana obecnie przez Argotec koncepcja zakłada, że satelity będą znajdowały się na stabilnych orbitach, na których będą mogły pracować przez co najmniej 5 lat. Każdy z nich będzie krążył po eliptycznej orbicie o czasie obiegu 12 godzin. Orbity będą przebiegały w odległości 720 km od powierzchni Księżyca w punkcie najbliższym (perycentrum) i 8090 km w punkcie najdalszym (apocentrum). Jako, że satelita podróżuje najwolniej gdy jest w apocentrum, orbity zostaną ustawione tak, by ich apocentrum przebiegało nad najbardziej interesującym punktami Księżyca, co zapewni najdłuższy okres nieprzerwanej łączności. Dzięki dobrze dobranym orbitom nad każdym z biegunów Księżyca zawsze będzie znajdował się jakiś satelita, a przez 94% czasu będą to trzy satelity. Z kolei nad równikiem co najmniej jeden satelita będzie przez 89% czasu, a trzy satelity przez 79%. Jako, że nawet w apocetrum satelita będzie znajdował się w odległości mniejszej niż 10 000 km od powierzchni, zapewni łączność również niewielkim urządzeniom, nie posiadającym dużych anten i nadajników. Co więcej, dzięki satelitom możliwa będzie komunikacja w czasie rzeczywistym pomiędzy ludźmi pracującymi w dwóch oddalonych lokalizacjach. Jakby jeszcze tego było mało, satelity będą działały jak księżycowy GPS, zapewniając dane lokalizacyjne ludziom i urządzeniom na Srebrnym Globie. Andromeda musi być bardzo wydajna. Efektywna komunikacja głosowa czy przesyłanie materiałów wideo w wysokiej rozdzielczości będą wymagały prędkości transmisji rzędu megabitów na sekundę. Tym bardziej biorąc pod uwagę liczbę planowanych misji. Jednak to nie wszystko. NASA chce umieścić na niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca radioteleskop. Agencja pracuje obecnie nad dwiema koncepcjami. Pierwsza z nich – LCRT – zakłada zbudowanie w księżycowym kraterze największego w Układzie Słonecznym radioteleskopu o średnicy 1 km. Zbudowany przez roboty teleskop mógłby prowadzić obserwacje niedostępne z Ziemi, gdyż byłby wolny zarówno od zakłóceń powodowanych przez człowieka, zakłóceń jonosfery czy satelitów. Druga zaś rozważana koncepcja – FARSIDE – zakłada wybudowanie 128 anten. Byłyby one ustawione w okręgu o średnicy 10 km i połączone kablami ze stacją centralną. Informacje z takich teleskopów również byłyby przekazywane przed Andromedę. A na Ziemi wszystkie te dane trzeba by było odebrać. Przykładem systemu odbiorczego może być należący do NASA DSN (Deep Space Network). To zespół anten znajdujących się w USA, Australii i Hiszpanii, które służą komunikacji z misjami w dalszych partiach przestrzeni kosmicznej. DNS już teraz obsługuje wiele misji, a kolejne są planowane. Dlatego też Andromeda raczej nie będzie mogła skorzystać z DSN. Potrzebny będzie osobny system odbiorczy na Ziemi. « powrót do artykułu
  6. W „księżycowej arce” ukrytej w jaskiniach lawowych pod powierzchnią Srebrnego Globu naukowcy chcieliby umieścić materiał genetyczny 6,7 miliona znanych gatunków zamieszkujących Ziemię. Materiał byłby przechowywany w warunkach kriogenicznych w laboratorium zasilanym za pomocą paneli słonecznych. Sam transport wymagałby co najmniej 250 lotów na Księżyc. Autorzy pomysłu sądzą, że księżycowa arka pozwoliłaby uchronić życie przez kataklizmami naturalnymi oraz spowodowanymi przez człowieka. Koncepcję arki przedstawili podczas IEEE Aeropace Conference naukowcy z Space and Terrestrial Robotic Exploration (SpaceTREx) Laboratory na University of Arizona. Istnieje bardzo silny związek pomiędzy ludźmi a naturą. Naszym obowiązkiem jest strzeżenie bioróżnorodności i jej zachowanie, mówi główny autor badań, Jekan Thanga. Księżycowa arka miałaby umożliwić odrodzenie ziemskiej bioróżnorodności po apokaliptycznym wydarzeniu, jak erupcja superwulkanu, globalna wojna atomowa, uderzenie asteroidy, pandemia, zmiany klimatyczne czy potężna burza słoneczna. Lubię używać analogii z dziedziny IT. To jak skopiowanie plików i dokumentów z dysku na domowym komputerze i umieszczenie ich na innym dysku, na wypadek, gdyby coś poszło nie tak. Koncepcja arki z materiałem genetycznym nie jest niczym nowym. Na Svalbardzie istnieje Globalny Bank Nasion, w którym przechowywany jest materiał genetyczny roślin z całego świata i który już był wykorzystywany do reintrodukcji niektórych gatunków. Niedawno informowaliśmy, że rozpoczęto w nim eksperyment, który potrwa 100 lat. Jednak, jak mówią naukowcy z Arizony, jedynie umieszczenie podobnego laboratorium gdzieś poza Ziemią da pewność, że nie ulegnie ono zniszczeniu podczas kataklizmu na naszej planecie. Oczywistym wyborem jest Księżyc. Znajduje się niedaleko i istnieją na nim olbrzymie jaskinie lawowe, które mogą chronić arkę zarówno przed uderzeniami meteorytów, jak i przed szkodliwym dla DNA promieniowaniem kosmicznym. Jaskinie są na tyle duże, że pojawiają się też koncepcje wykorzystania ich jako miejsca dla baz księżycowych a nawet całych miast. Thanga i jego zespół mówią, że może istnieć co najmniej 200 jaskiń nadających się na arkę. Naukowcy proponują wysłanie na Srebrny Glob robotów, które poszukują jaskiń, przeprowadzą ich eksplorację i stworzą mapy. Gdy już znajdziemy odpowiednią jaskinię, można będzie przystąpić do budowy arki. Będzie się ona składała z dwóch głównych sekcji. Wewnątrz jaskini znajdzie się kriogeniczne laboratorium połączone z powierzchnią za pomocą wind. Na powierzchni zaś powstaną panele słoneczne zasilające laboratorium, moduł łączności oraz śluza powietrzna, dająca dostęp ludziom. Zdaniem naukowców, najbardziej kosztownym i wymagającym elementem stworzenia arki nie będzie jej zbudowanie, ale transport próbek. Uczeni wyliczają, że do reintrodukcji gatunku konieczne jest co najmniej 50 próbek, jednak w rzeczywistości – by mieć pewność, że reintrodukcja się uda – musimy dysponować 500 próbkami dla każdego gatunku. To będzie wymagało olbrzymiej liczby lotów na Księżyc. Zbudowanie arki i przetransportowanie tam materiału genetycznego będzie kosztowało setki miliardów dolarów. Jednak nie jest to czymś nieosiągalnym dla całej ludzkości, stwierdza Thanga. Istnieje jednak pewien poważny problem. Próbki muszą być przechowywane w temperaturze od -180 do -196 stopni Celsjusza. Zdaniem Amerykanów, przy tak olbrzymim przedsięwzięciu, tak wielkiej liczbie próbek, wykorzystanie ludzi do sortowania, układania i wyjmowania próbek byłoby niepraktyczne. Dlatego trzeba by do tego wykorzystać roboty. Problem jednak w tym, że roboty przymarzłyby do podłoża. Rozwiązaniem byłaby... kwantowa lewitacja. To teoretyczne rozwiązanie nie jest obecnie dostępne. Jednak autorzy pomysłu uważają, że w ciągu 30 lat ludzkość zacznie wykorzystywać kwantową lewitację. Chyba, że nagle okaże się, iż z jakiegoś powodu trzeba przyspieszyć prace nad tą technologią. Myślę, że w razie pilnej potrzeby, ludzkość jest w stanie opanować kwantową lewitację w ciągu 10–15 lat, mówi Thanga.   « powrót do artykułu
  7. Inżynier Steve Jurczyk, pełniący obowiązki szefa NASA, poinformował, że lądowanie człowieka na Księżycu w 2024 roku wydaje się mało prawdopodobne. Przyczyną jest budżet z ostatnich 2 lat, w którym nie przyznano wystarczających środków, by rok 2024 był możliwy. W takiej sytuacji dokonujemy przeglądu planów, by wyznaczyć kolejną datę, stwierdził Jurczyk. Zapewnił jednocześnie, że NASA ma zamiar kontynuować program Artemis w takiej formie, jak dotychczas. Tym bardziej, że ze strony administracji prezydenta Bidena nadchodzą sygnały poparcia dla lądowania na Księżycu i wykorzystania tego projektu, jako etapu dla misji załogowej na Marsa. Wsparcie ze strony Białego Domu jest niezwykle ważne, a bardzo znaczącym faktem są okoliczności i czas jego udzielenia. Po pierwsze, administracja Bidena wydaje się bez zastrzeżeń wspierać program rozpoczęty za prezydenta Trumpa, po drugie, wsparcie przyszło bardzo szybko. Zwykle tak ważne polityczne decyzje są podejmowane po znacznie dłuższym czasie od wprowadzenia się nowej administracji do Białego Domu. Tym bardziej, że NASA nie ma jeszcze nawet nowego szefa. Jurczyk pełni jego obowiązki po rezygnacji Jima Brindestine'a. Słowa poparcia, jakie padły ze strony sekretarz prasowej Białego Domu, Jen Psaki, zostały powitane z uznaniem przez społeczność zajmującą się badaniami kosmosu. Specjaliści podkreślają, że NASA potrzebuje stabilizacji, a nie radykalnych zmian planów wraz z każdą zmianą prezydenta. Od pewnego czasu szeroko spekulowano, że powrót NASA na Księżyc w roku 2024 to cel nierealistyczny, szczególnie w sytuacji, gdy w budżecie na rok 2021 Kongres nie przyznał pełnego finansowania na Human Landing System. Jurczyk jest pierwszym wysokim rangą urzędnikiem NASA, który otwarcie stwierdził, że osiągnięcie tego celu jest mało prawdopodobne. Lądowanie na Księżycu ma się odbyć w ramach programu Artemis, który został zapoczątkowany w marcu 2019 roku na polecenie prezydenta Trumpa. W ramach programu na orbicie Srebrnego Globu ma powstać stacja kosmiczna, która umożliwi stałą obecność i pracę ludzi na Księżycu. Podpisano też międzynarodową umowę Artemis Accords, regulującą zasady współpracy pomiędzy krajami biorącymi udział w pracach NASA. Od początku pojawiały się jednak głosy, że niektóre celem Artemis są zbyt ambitne i prawdopodobnie nie uda ich się wykonać na czas. Obecnie głównym zadaniem, przed którym stoi program Artemis, jest wybór rozwiązania dla Human Landing System. Na stole są trzy oferty: jedna grupy pod przewodnictwem firmy Blue Origin, druga firmy Dynetics i trzecia SpaceX. Początkowo zakładano, że dwie z nich, a może już jedna, zostaną wybrane jeszcze w lutym. Teraz Jurczyk informuje, że NASA potrzebuje więcej czasu. Decyzję powinniśmy poznać w drugiej połowie kwietnia. Gdy zaś będziemy wiedzieli, jaka technologia została wybrana i jak wyglądają plany jej realizacji, można będzie określić nową datę powrotu astronautów na Księżyc. Słowa Jurczyka o kontynuacji projektu Artemis oraz wsparcie ze strony Białego Domu są też ważnymi sygnałami dla partnerów NASA, zarówno komercyjnych jak i międzynarodowych. Agencje kosmiczne z Kanady, Japonii czy Wielkiej Brytanii mają pewność, że inicjatywa, w którą zaangażowały środki, jest bezpieczna. « powrót do artykułu
  8. NASA ujawniła, że powrót człowieka na Księżyc, zaplanowany na rok 2024, będzie kosztował 28 miliardów dolarów, z czego 16 miliardów to koszt księżycowego lądownika. Budżet musi zostać jeszcze zatwierdzony przez Kongres. Jeśli parlamentarzyści wyrażą zgodę, to kwota 28 miliardów USD zostanie rozpisana w budżecie na lata 2021–2025. Administrator NASA, Jim Bridenstine, przyznał w telefonicznym wywiadzie z dziennikarzami, że największym ryzykiem są tutaj kwestie polityczne. Za niecałe 2 miesiące w USA odbędą się zarówno wybory prezydenckie  jak i do Kongresu. Jako, że powrót USA na Księżyc to jedno z priorytetowych zadań, jakie przed NASA postawił prezydent Trump, można spodziewać się ostrych sporów wokół projektu i jego budżetu. Jim Bridenstine powiedział, że jeśli Kongres zatwierdzi pierwszą transzę wydatków w kwocie 3,2 miliarda dolarów, to NASA będzie w stanie przeprowadzić lądowanie w 2024 roku. Żeby było jasne, wybieramy się na Biegun Południowy. To bezdyskusyjne, stwierdził Bridenstine, odnosząc się do pogłosek, jakoby miejsce lądowania było podobne, jak podczas misji Apollo, kiedy to ludzi wysyłano na księżycowy równik. Obecnie NASA rozważa trzy propozycje budowy księżycowego lądownika. Jeden z nich rozwijany jest przez firmę Jeffa Bezosa Blue Origin, we współpracy z Lockheedem Martinem, Northropem Grummanem oraz Draperem. Jedną propozycję złożyła SpaceX i jedną firma Dynetics. Pierwszy, bezzałogowy lot w ramach programu Artemis, Artemis I został zaplanowany na listopad 2021. Wówczas to wystartuje rakieta SLS z kapsułą Orion. Misja Artemis II odbędzie się w roku 2023. Wówczas to astronauci okrążą Księżyc, ale nie będą lądowali. Na Srebrnym Globie wyląduje Artemis III. Astronauci pozostaną na Księżycu przez tydzień. W tym czasie opuszczą lądownik 2 do 5 razy. Badania, które przeprowadzą, będą całkowicie różne od tego, co robiono wcześniej. Musimy pamiętać, że w epoce Apollo sądziliśmy, że Księżyc jest suchy jak pieprz. Teraz wiemy, że jest tam pełno lodu i wiemy, że znajduje się on na Biegunie Południowym, dodaje Bridenstine. « powrót do artykułu
  9. Za sześć lat pracę na Księżycu ma rozpocząć koparka, projektowana przez ekspertów z Centrum Badań Kosmicznych PAN. Dostarczy pył księżycowy do urządzenia, które przetworzy go na wodę i tlen. Testy koparki rozpoczną się w lipcu w Warszawie. W 2025 r. Europejska Agencja Kosmiczna planuje wysłać pierwszą w historii misję testową (Lunar ISRU), której celem będzie pozyskanie lokalnych zasobów Księżyca. Kluczowym zadaniem będzie wyprodukowanie z nich wody i tlenu w urządzeniu, które znajdować się będzie na powierzchni Srebrnego Globu. W projekcie bierze udział zespół z Laboratorium Mechatroniki i Robotyki Satelitarnej CBK PAN w Warszawie. Rozwijamy nasz własny projekt małej koparki księżycowej, której zadaniem będzie pozyskanie pyłu księżycowego - opowiada PAP lider przedsięwzięcia, Gordon Wasilewski z CBK PAN. W lipcu w Warszawie odbędą się jej testy. CBK PAN wchodzi w skład jednego dwóch międzynarodowych konsorcjów (koordynuje je belgijska firma Space Applications Services), pracujących nad samobieżnymi maszynami, które miałyby pozyskiwać zasoby księżycowe. Wierzchnia, pylasta warstwa księżyca (tzw. regolit) może być ważnym elementem dla przyszłych misji załogowych na Srebrnym Globie. Pył ten składa się głównie z tlenu, krzemu, żelaza, wapnia, tytanu, glinu i magnezu. Dlatego regolit będzie można wykorzystać nawet do stworzenia struktur mieszkalnych - można go spiekać, tworząc bardzo twarde i wytrzymałe materiały budowlane. Ze względu na obecność w pyle krzemu - rozważa się również wykonanie z niego paneli fotowoltaicznych. Planowany eksperyment Europejskiej Agencji Kosmicznej w 2025 r. będzie polegał jednak na czymś innym. Nasza koparka będzie miała za zadanie przetransportowanie regolitu do reaktora termochemicznego. Ten z kolei będzie główną częścią lądownika i odpowiedzialny będzie za przetworzenie tlenków metali obecnych w regolicie i produkcję m.in. wody - ważny składnik dla przetrwania przyszłych misji załogowych na Księżycu - opisuje Wasilewski. Nasza koparka ma wielokrotnie pozyskać i przekazać regolit, a przy tym wszystkim zgromadzić informacje geologiczne, które pozwolą nam jeszcze dokładniej zaprojektować ten proces w większej skali - dodaje naukowiec. « powrót do artykułu
  10. Chińska misja Chang'e-4 ponownie przesyła dane po dwutygodniowym okresie uśpienia. Łazik Yutu-2 wybudził się dzień wcześniej od samego lądownika. Oba urządzenia zostały uśpione na czas księżycowej nocy, podczas której temperatura spada do -190 stopni Celsjusza. Chang'e-4 to pierwsza w historii misja badająca niewidoczną z Ziemi stronę Księżyca. Z pomiarów wykonanych przez Chang'e-4 wynika, ze temperatura płytkiej warstwy gleby po niewidocznej stronie Księżyca jest niższa niż dane uzyskane przez amerykańskie misje Apollo po stronie widocznej. Różnica ta prawdopodobnie wynika z różnego składu gleby po obu stronach naszego satelity. Konieczne jest przeprowadzenie dalszych badań, mówi Zhang He, dyrektor misji. Astronauci z misji Apollo lądowali po widocznej stronie Księżyca. Zostawili tam instrumenty, które przez lata mierzyły temperaturę warstw znajdujących się pod powierzchnią satelity. Jako, że na pierwszy rzut oka widać, iż obie strony Księżyca wyglądają różnie, można było się spodziewać, że w różny sposób przechowują ciepło. Jednak nie można było tego jednoznacznie stwierdzić bez lądowania na niewidocznej stronie Księżyca. Teraz, dzięki Chińczykom, mamy okazję badać ten obszar. Zarówno lądownik jak i łazik zostały wyposażone w radioizotopowe źródła ciepła, które zapobiegają ich zamarznięciu w czasie księżycowych nocy. Jako, że oba urządzenia wybudziły się tak, jak planowano, można stwierdzić, że pracują prawidłowo. Teraz mogą korzystać z docierającego do nich światła słonecznego. To jednak rodzi kolejne problemy, gdyż za dnia temperatura mocno rośnie. Łazik Yutu-2 został przed dwoma dniami ponownie wprowadzony w stan hibernacji, co ma uchronić go przed przegrzaniem. Podobnie było w dniach 6-10 stycznia. Łazik, gdy się wybudza, przemierza powierzchnię Księzyca, badając ją za pomocą radaru i spektrometru. Dzięki Chang'e-4 powinniśmy lepiej zrozumieć naszego naturalnego satelitę. « powrót do artykułu
  11. Grupa Robocza ds. Nomenklatury Układu Planetarnego Międzynarodowej Unii Astronomicznej zaaprobowała nazwanie dwóch księżycowych kraterów na cześć 50. rocznicy misji Apollo 8. Kratery zyskały nazwę Anders's Earthrise (wschód Ziemi Andersa) i 8 Homeward (Podróż do domu 8). Oba kratery są widoczne na słynnym kolorowym zdjęciu Ziemi wykonanym przez Williama Andersa. Widzimy na nim Ziemię wyłaniającą się zza Srebrnego Globu. To najbardziej znane zdjęcie wykonane podczas misji Apollo 8. Uważa się, że zapoczątkowało ono szeroki ogólnoświatowy ruch ochrony przyrody. Jako, że Księżyc i Ziemia są ze sobą grawitacyjnie powiązane, osoba stojąca na Księżycu, nigdy nie zobaczy wschodzącej Ziemi. Jednak Apollo 8 leciał wokół Księżyca, dzięki czemu jego załoga, Frank Borman, James Lovell i William Anders mogli cieszyć oczy niezwykłym widokiem. Misja Apollo 8 trwała od 21 do 27 grudnia 1968 roku. W Wigilię Bożego Narodzenia astronauci 10-krotnie okrążyli Księżyc, przesłali obrazy na Ziemię i przeprowadzili transmisję telewizyjną na żywo. Grupa Robocza ds. Nomenklatury Układu Planetarnego jest odpowiedzialna za nadawanie nazw elementom krajobrazu w Układzie Słoneczym. Dotychczas oba wspomniane kratery były oznaczone jedynie literami. « powrót do artykułu
  12. Po przeprowadzeniu symulacji komputerowych grupa amerykańskich i czeskich naukowców doszła do wniosku, że do wyginięcia dinozaurów doprowadziła pozaziemska kolizja asteroid sprzed 160 mln lat. Powstały w wyniku zderzenia kosmiczny gruz krążył po Układzie Słonecznym, a jeden z odłamków uderzył ostatecznie w Ziemię. Inne trafiły w Księżyc, Wenus i Marsa, tworząc w ten sposób jedne z największych ich kraterów (Nature). Wierzymy, że istnieje bezpośredni związek między tym wybuchem, powstałym w wyniku tego wydarzenia deszczem [mniejszych] asteroid a potężnym uderzeniem, które miało miejsce 65 mln lat temu i doprowadziło, jak sądzimy, do wyginięcia dinozaurów – wyjaśniają dr Bill Bottke z Southwest Research Institute w Boulder i jego czescy współpracownicy David Vokrouhlicky i David Nesforny. Autorzy bardzo wielu badań dywagowali, co się stało w ciągu ostatnich 100-200 mln lat, że doprowadziło to do znacznego wzrostu uderzeń asteroid w Ziemię (odnotowano mniej więcej 2-krotne przekroczenie długoterminowej normy). Dr Bottke i zespół podjęli się próby wykazania, że spiętrzenie to było skutkiem rozbicia 170-kilometrowej skały w pierścieniu zlokalizowanym między Marsem a Jowiszem. Stało się to ok. 160 mln lat temu. Olbrzym roztrzaskał się po kolizji z trzykrotnie od siebie mniejszym (60-km) obiektem. Powstał wtedy rój planetoid (można go oglądać do dzisiaj), znany jako rodzina Baptistina. Symulacja komputerowa wykazała, że pierwotnie rój był większy. Część odłamków rozproszyła się po Układzie Słonecznym. Sto osiem milionów lat temu jeden z największych doprowadził do uformowania na Księżycu krateru Tycho. Dodajmy, że jego średnica to 85 kilometrów. Jeszcze bardziej prawdopodobne, że większy od rzeźbiącego powierzchnię Księżyca kawałek skały, była to asteroida o średnicy ok. 10 km, uderzył w Ziemię, tworząc krater Chicxulub. Dzisiaj jest on fragmentem półwyspu Jukatan. To wskutek tego wydarzenia po dinozaurach zostało tylko wspomnienie. Asteroida 298 Baptistina rozbiła się w pobliżu czegoś, co można by opisać jako dynamiczną superautostradę, drogę, za pośrednictwem której wiele obiektów ucieka z pierścienia – wyjaśnia dr Bottke. Zderzenie dużych fragmentów skał z planetami Układu Słonecznego było więc właściwie nieuniknione. Analiza chemiczna materiału z krateru Chicxulub także pozwoliła na powiązanie go ze skałami budującymi obiekty z roju Baptistina. W komentarzu zamieszczonym na łamach Nature Philippe Claeys i Steve Goderis z Vrije Universieit w Brukseli stwierdzają, że hipoteza przypisująca wyginięcie olbrzymich gadów uderzeniu komety przybyłej z rubieży Układu Słonecznego jest mało prawdopodobna, natomiast związki rodziny Baptistina z tą katastrofą wydają się dużo realniejsze.
  13. Profesor Paul Davies i student Robert Wagner z Arizona State University proponują, by zaprząc internautów do poszukiwania... śladów Obcych na Księżycu. Ich zdaniem, jeśli jakaś obca zaawansowana technologicznie cywilizacja odkryła Ziemię i chciała ją obserwować, to idealnym miejscem na założenie bazy byłby właśnie naturalny satelita naszej planety. Dlatego też Davies i Wagner uważają, że warto przyjrzeć się uważnie zdjęciom powierzchni Księżyca szukając ewentualnych śladów bytności Obcych. Prawdopodobieństwo, że obca cywilizacja pozostawiła na księżycu jakiś ślad w postaci przedmiotu czy modyfikacji terenu, jest niezwykle małe. Jednak ślad taki mógłby przetrwać bardzo długo, a ponadto znajduje się blisko nas - czytamy w artykule opublikowanym przez Daviesa i Wagnera w Acta Astronautica. Dokładne sprawdzenie zdjęć jest tanie, więc w razie niepowodzenia, poniesione zostaną niewielkie koszty - dodają. Od połowy 2009 roku wokół Księżyca krąży Lunar Reconnaissance Orbiter (LRO). Sonda obfotografowała już w wysokiej rozdzielczości 25% powierzchni Srebrnego Globu. Na zdjęciach udało się zidentyfikować miejsce lądowań pojazdów misji Apollo czy odnaleźć wszystkie łaziki wysłane przez NASA i ZSRR. NASA udostępniła dotychczas 340 000 zdjęć wykonanych przez LRO. Liczba ta może zwiększyć się do miliona, co jasno pokazuje, że przeglądanie ich przez niewielki zespół specjalistów do jak szukanie igły w stogu siana. Davis i Wagner uważają, że prace można przyspieszyć albo tworząc specjalny algorytm szukający wszelkich nienaturalnych kształtów, albo zachęcając internautów, by przyjrzeli się zdjęciom.
  14. Titanic zatonął 14 kwietnia 1912 r. po zderzeniu z górą lodową w czasie swego dziewiczego rejsu. Takie są fakty, z którymi wszyscy muszą się zgodzić, można jednak dywagować, czemu w ogóle do tego doszło. Najnowsza teoria głosi, że wszystkiemu winien jest Księżyc. W styczniu 1912 r. Księżyc znalazł się najbliżej Ziemi od ponad 1400 lat. Wskutek tego powstała bardzo wysoka fala pływowa, która doprowadziła do wprawienia w ruch gór lodowych z płytkich wód Półwyspu Labrador i Nowej Fundlandii. Gdy góry lodowe podróżują z Grenlandii na południe, często wpływają na płytkie wody Półwyspu Labrador i Nowej Fundlandii i utykają tam, póki wysoki odpływ nie wyniesie ich na obszar Prądu Labradorskiego. To może wyjaśnić obfitość gór lodowych wiosną 1912 r. Nie twierdzimy, że wiemy, gdzie góra lodowa Titanica była w styczniu 1912 r., lecz to możliwy scenariusz - uważa Donald Olson, fizyk z Uniwersytetu Stanowego Teksasu w San Marcos. Artykuł Olsona, Russella Doeschera i Rogera Sinnotta ukazał się w kwietniowym numerze pisma Sky & Telescope. Badaczy z Teksasu zainspirowała wizjonerska praca zmarłego oceanografa Fergusa J. Wooda, który sugerował, że przez zbliżenie Księżyca do Ziemi 4 stycznia 1912 r. mogły wzrosnąć pływowe siły grawitacyjne. Trio ustaliło, że miał wtedy miejsce pływ sygizyjny, czyli zjawisko pływowe, które powstaje, kiedy Księżyc, Słońce i Ziemia znajdują się w linii prostej. Superperygeum miało miejsce po 6 minutach pełni. Dzień wcześniej Ziemia znalazła się w punkcie przysłonecznym.
  15. Jak dowiedział się serwis Space.com NASA rozważa zbudowanie w pobliżu ciemnej strony Księżyca stacji, która będzie punktem tranzytowym dla astronautów wybierających się w dalsze regiony przestrzeni kosmicznej. Redaktorzy Space.com dotarli do notatki Williama Gerstenmaiera, dyrektora NASA ds. operacji i operacji załogowych. Z datowanego na 3 lutego bieżącego roku dokumentu dowiadujemy się, że utworzono zespół, którego zadaniemjest opracowanie planu wykorzystania punktu libracyjnego 2. Punkty libracyjne (punkty Lagrange’a) to miejsca w przestrzeni, w układzie dwóch powiązanych grawitacyjnie ciał, w których ciało o pomijalnej masie można pozostawić w spoczynku względem tych ciał. W układzie dwóch ciał znajduje się pięć punktów libracyjnych. Układ Ziemia-Słońce posiada punkt libracyjny L2, który znajduje się - z punktu obserwatora na Słońcu - za Ziemią. Według identycznego schematu oznacza się punkty libracyjne dla układu Ziemia-Księżyc, zatem L2 (ściślej EML-2 od Earth-Moon Libration 2) znajduje się, patrząc z Ziemi, poza naszym satelitą, po jego ciemnej stronie. Z notatki Gerstenmaiera dowiadujemy się, że właśnie EML-2 jest preferowanym punktem umiejscowienia stacji, która ma w najbliższym czasie posłużyć ludzkiej eksploracji kosmosu. Zdaniem przedstawicieli NASA umieszczona tam stacja ma pomóc w badaniu okolic Księżyca, asteroidów, księżyców Marsa oraz pozwoli na dotarcie człowieka na Czerwoną Planetę. Co więcej, na Księżycu mogłyby zostać umieszczone zdalnie sterowane roboty, które wykonywałyby polecenie operatorów ze stacji. Podczas budowy stacji zostaną wykorzystane Space Launch System oraz Orion Multi-Purpose Crew Vehicle. W notatce wymieniono sześć kluczowych punktów, które muszą być spełnione, by projekt się udał: - nawiązanie międzynarodowej współpracy na skalę taką, jaka ma miejsce przy ISS, - zaangażowanie amerykańskich prywatnych przedsiębiorstw, które miałyby zająć się logistyką, co pozwoliłoby na obniżenie kosztów, a zarazem ułatwiło rozwój prywatnego przemysłu kosmicznego; - rozwijanie infrastruktury wielokrotnego użytku; - zastosowanie już istniejących lub wkrótce dostępnych technologii, przy jednoczesnym ciągłym rozwijaniu technologii przyszłości; - wykazanie, że cały projekt będzie miał finansowanie przez cały cykl życia; - określenie misji, które będzie można wykonywać z użyciem stacji już w najbliższym czasie przy jednoczesnym planowaniu coraz bardziej złożonych misji. Wspomniany w notatce zespół badawczy ma przedstawić swoje wnioski już 30 marca bieżącego roku. W tym tygodniu w Paryżu odbędzie się spotkanie przedstawicieli agencji kosmicznych z całego świata, podczas którego prawdopodobnie dojdzie do dyskusji nt. propozycji NASA.
  16. Na orbicie Księżyca znalazł się drugi z satelitów GRAIL (Gravity Recovery And Interior Laboratory). Tandem GRAIL-A i GRAIL-B pozwoli na badanie Srebrnego Globu z niespotykaną dotychczas dokładnością. NASA rozpoczyna w nowym roku nową misję badawczą. Oba pojazdy GRAIL znacząco poszerzą naszą wiedzę o Księżycu i o ewolucji naszej planety - powiedział szef NASA Charles Bolden. Na orbicie Księżyca najpierw znalazł się GRAIL-A, który trafił na nią 31 grudnia 2011 roku o godzinie 9:00 naszego czasu. GRAIL-B rozpoczął podróż po orbicie wczoraj o 9:43 naszego czasu. Przez najbliższe kilka tygodni oba satelity będą przez operatorów przesuwane tak, by w końcu osiągnęły orbitę na wysokości 55 kilometrów. Czas ich obiegu wokól Srebrnego Globu będzie wówczas wynosił nieco mniej niż 2 godziny. Właściwa misja badawcza rozpocznie się w marcu bieżącego roku. Oba satelity będą wymieniały między sobą sygnały radiowe, pozwalające na precyzyjne określenie dzielącej je odległości. Pojazdy będą mierzyły zmiany pola grawitacyjnego Księżyca powodowane obecnością widocznych (góry, kratery), jak i niewidocznych (położonych pod powierzchnią) struktur. Zmiany pola grawitacyjnego spowodują, że satelity będą zmieniały położenie względem siebie. Naukowcy z NASA przetworzą tak uzyskane informacje na precyzyjną mapę pola grawitacyjnego ziemskiego satelity. Pozwoli to na zrozumienie tego, co dzieje się pod powierzchnią Księżyca, a dzięki temu zdobędziemy nowe informacje na temat historii naszej planety. Na pokładzie każdego z satelitów znajduje się niewielki aparat fotograficzny GRAIL MoonKAM. Dane z aparatów zostaną wykorzystane w szkołach średnich oraz będą używane do prezentacji osiągnięć misji. Do końca stycznia potrwa też konkurs, w ramach którego studenci i uczniowie mogą zaproponować nowe nazwy dla obu satelitów.
  17. Symulacje przeprowadzone przez NASA dowodzą, że burze słoneczne i związane z nimi koronalne wyrzuty masy (CME) mogą w znacznym stopniu wpływać na erozję powierzchni Księżyca. Takie zjawiska nie tylko są w stanie usuwać zadziwiająco dużo materiału z powierzchni ziemskiego satelity, ale również mogą być główną przyczyną, dla której planety takie jak Mars, niechronione przez globalne pole magnetyczne, nie posiadają atmosfery. Mogła ona zostać zniszczona przez Słońce. Podczas koronalnych wyrzutów masy od powierzchni gwiazdy odrywają się miliardy ton plazmy poruszającej się z prędkością sięgającą milionów kilometrów na godzinę. Takie obłoki plazmy mogą być wielokrotnie większe od Ziemi. Gdy obłok trafi w Księżyc, dochodzi do zjawiska zwanego rozpraszaniem, podczas którego wskutek oddziaływania wysokoenergetycznych cząsteczek atomy są odrywane z ciał stałych. Odkryliśmy, że gdy masywna chmura plazmy uderza w powierzchnię Księżyca, działa jak maszyna do piaskowania i z łatwością usuwa materiał z powierzchni. Nasz model przewiduje, że podczas typowego dwudniowego przejścia CME z Księżyca może zostać usunięte 100-200 ton materiału - mówi William Farrel z NASA. Farrel i jego koledzy przeprowadzili pierwsze w historii badania dotyczące wpływu CME na powierzchnię satelity Ziemi. To część kierowanego przez Farrela programu DREAM (Dynamic Response of the Environment at the Moon), który ma dokładnie zbadać warunki panujące na Księżycu i przygotować ludzi na przyszłą eksplorację Srebrnego Globu. Zdaniem naukowców CME efektywnie usuwają księżycową materię gdyż są gęstsze od wiatru słonecznego i zawierają dużo wysokoenergetycznych ciężkich jonów. Wiatr słoneczny składa się w dużej mierze z jonów wodoru, a jony helu - niosące większy ładunek elektryczny i przez to zdolne do usuwania z powierzchni dziesiątek razy więcej atomów - stanowią zaledwie około 4% wiatru. Tymczasem w CME jony helu mogą stanowić ponad 20% składu. W połączeniu z dużą prędkością i gęstością ciężkie jony z CME mogą usuwać nawet 50-krotnie więcej materiału niż protony z wiatru słonecznego.
  18. Teleskop Hubble'a odkrył czwarty księżyc Plutona. Niewielkiego satelitę nazwano roboczo P4. To prawdopodobnie najmniejszy ze znanych obiektów krążących wokół planety. Jego średnicę oszacowano na 13-34 kilometrów. Największym księżycem Plutona jest Charon, którego średnica wynosi 1043 km. Dwa pozostałe księżyce, Nix i Hydra mają od 32 do 113 kilometrów średnicy. Orbita P4 znajduje się pomiędzy orbitami Niksa i Hydry. Obecnie uważa się, że cały system księżyców Plutona powstał wskutek zderzenia tej planety z obiektem podobnej wielkości. P4 został po raz pierwszy zauważony na zdjęciu wykonanym przez Hubble'a 28 czerwca bieżącego roku. Jego istnienie potwierdzono na zdjęciach z 3 i 18 lipca.
  19. Najnowsze techniki badawcze, w których wykorzystuje się pomiary izotopów ołowiu i neodymu, pozwoliły stwierdzić, że Księżyc i Ziemia mogą być młodsze, niż dotychczas sądzono. Obecnie uważa się, że Księżyc liczy sobie około 4,5 miliarda lat, czyli mniej więcej tyle samo, co Układ Słoneczny. Jego wiek został określony na podstawie badań skał księżycowych zebranych podczas misji Apollo. Teraz jednak Lars Borg z Lawrence Livermore National Laboratory i jego współpracownicy stwierdzili, że Księżyc liczy sobie 4,38 miliarda lat, a zatem jest około 120 milionów lat młodszy niż sądzono. Wnioski takie wyciągnięto na podstawie analizy izotopów ołowiu, samaru i neodymu ze skał księżycowych. Badania te mają też konsekwencje dla Ziemi. Jeśli nasze analizy pokazują wiek Księżyca, to Ziemia też musi być młodsza. To z kolei stawia ją w opozycji do Marsa, który prawdopodobnie uformował się 4,53 miliarda lat temu. To pokazuje, że Księżyc jest około 165 milionów lat młodszy od Marsa i 200 milionów lat młodszy od dużych asteroidów - mówi Borg. Sądzono, że Księżyc jest stary, a niegdyś na jego powierzchni istniały oceany magmy. Nasze nowe badania pokazują, że jest młody i nie miał oceanów magmy - dodaje uczony.
  20. Naukowcy twierdzą, że w przeszłości Ziemia mogła mieć dwa księżyce. Nieistniejący już niewielki księżyc uległ zniszczeniu wskutek kolizji z dzisiejszym satelitą naszej planety. Takie zderzenie wyjaśniałoby, dlaczego góry po jasnej stronie Księżyca są płaskie, a po drugiej stronie sięgają ponad 3000 metrów. Teraz zaproponowano nową teorię wyjaśniającą różnice w wyglądzie gór. Uczeni już od dawna uważają, że przed około 4 miliardami lat doszło do zderzenia Ziemi z planetą wielkości Marsa. Wskutek kolizji w przestrzeń kosmiczną został wyrzucony materiał, który z czasem uformował Księżyc. Jednak doktor Martin Jutzi z Uniwersytetu w Bernie i jego koledzy uważają, że z materiału uformowały się dwa satelity. Jeśli popatrzymy na obecnie obowiązującą teorię nie ma w niej niczego, co wyjaśniałoby, dlaczego miałby powstać tylko jeden księżyc. Nasza teoria pasuje dobrze do teorii o zderzeniu planet - mówi Jutzi. Z czasem doszło do zderzenia obu księżyców. Kolizja przebiegała z bardzo małą prędkością, wynoszącą około 2,4 kilometra na sekundę. W czasie zderzenia pod cienką powierzchnią większego księżyca znajdował się ocean magmy. Uderzenie przesunęło masy magmy. Autorzy nowej teorii mówią, że pokazuje ona możliwość pewnych wydarzeń, a nie jest dowodem na to, że miały one miejsce. Model ten jednak będzie można sprawdzić, nakładając go na szczegółowe informacje o Księżycu zbierane przez Lunar Reconneissance Orbiter. Do jej potwierdzenia lub odrzucenia przyczynią się też dane, które zostaną uzyskane dzięki startującej w przyszłym roku misji Gravity Recovery and Interior Laboratory (GRAIL). Jednak najpoważniejszym dowodem były próbki przywiezione z Księżyca.
  21. Indyjska agencja kosmiczna poinformowała o odkryciu wielkiej jaskini w okolicach równika Księżyca. Stworzona z lawy struktura ma długość 1,2 kilometra, niemal horyzontalne położenie i jest w dobrym stanie. Tego typu jaskinie mogą posłużyć do budowy stałej bazy kosmicznej. Taka tuba z lawy może stać się w przyszłości miejscem zamieszkanym przez ludzi, zapewniając ochronę przed szkodliwym promieniowaniem, uderzeniami mikrometeorytów, burzami i skrajnymi temperaturami - mówią indyjscy naukowcy. Tego typu struktury powalają na kontrolowanie środowiska w ich wnętrzu. Otrzymują się w nich niemal stałe temperatury wahające się w okolicach -20 stopni Celsjusza, podczas gdy na powierzchni Księżyca temperatury wynoszą od 130 do -180 stopni - dodają eksperci. Przystosowanie jaskiń dla astronautów i naukowców wymagałoby stosunkowo niewielkiej ilości prac konstrukcyjnych. Symulacje wykazały, że warstwa lawy 6-metrowej grubości całkowicie chroni przed promieniowaniem kosmicznym. Jaskinie w lawie to nie tylko naturalne bezpieczne schronienie, ale gotowe struktury, które można wykorzystać do zamieszkania - mówią uczeni.
  22. Naukowców od dawna zadziwiają pierścienie Saturna i ich niezwykły skład. Są one bowiem z 90-95 procentach zbudowane z lodu, podczas gdy większość obiektów w zewnętrznym układzie słonecznym składa się z połowie z lodu i w połowie ze skał. Co więcej, niewielka gęstość małych księżyców Saturna sugeruje, że i one są w dużej mierze zbudowane z lodu. Robin Canup z Southwest Research Institute wysunęła teorię, która ma wyjaśniać zarówno powstanie pierścieni jak i ich niezwykłą budowę. Uczona uważa, że pierścienie to pozostałości po nieznanych, dużych księżycach, które miały średnicę liczoną w tysiącach kilometrów, a więc były podobne do Tytana. Zdaniem Canup, wkrótce po uformowaniu się dużych planet, znajdujące się wokół nich gaz i pył utworzyły księżyce złożone z lodu i skał. Księżyce, które znajdowały się blisko planet, doświadczały zaburzeń grawitacyjnych, powodujących rozgrzanie, wskutek czego skały wnikały do wnętrza księżyca, a na zewnątrz pozostawał lód. Księżyce doświadczały też oporów ze strony pozostałego gazu i pyłu, co zaburzało ich orbity i kierowało je w stronę macierzystej planety. Gdy księżyce powoli na nią opadały, były odzierane z zewnętrznej lodowej powłoki, z której powstały pierścienie składające się niemal wyłacznie z lodu. Gdy proces ten się zakończył, Saturn miał wielkie pierścienie i jeden duży księżyc. Z symulacji komputerowych przeprowadzonych przez Canup wynika, ze pierwotne pierścienie Saturna były setki, a nawet tysiące razy bardziej masywne niż obecne. Jednak część ich materii spadła na planetę, a część skleiła się, tworząc dzisiejsze niewielkie księżyce. Fakt, że pierścienie nie składają się z czystego lodu uczona tłumaczy ich zanieczyszczeniem przez meteoryty, które trafiały w nie przez miliardy lat. Joseph Burns z Cornell University uważa, że teoria Canup to pierwsze naprawdę całościowe i spójne wyjaśnienie budowy pierścieni Saturna i jego satelitów.
  23. Do niedawna panowało przekonanie, istniejące od czasów misji Apollo, że Księżyc jest wypaloną, bezwodną i jałową pustynią. Paradoksalnie, przywiezione z Księżyca w dużej ilości próbki skał i gruntu dostarczyły wyjątkowo mało danych, w porównaniu z nowymi badaniami. Amerykańscy astronauci bowiem lądowali na rzeczywiście jałowych terenach równikowych, podczas gdy sprawa zupełnie inaczej ma się na biegunach. Astronauci misji Apollo nie znaleźli nawet śladów wody i jedynie drobne ilości srebra - jednak w postaci atomowej, nie nadającego się do eksploatacji. Dlatego opublikowane dziś dane z ubiegłorocznej zdalnej misji LCROSS są bardziej niż zaskakujące. Misja ta, przypomnijmy, polegała na zbombardowaniu krateru na południowym biegunie naszego satelity i analizie wyrzuconego gruzu i pyłu. Uderzenie w krater Cabeus wybiło dziurę o głębokości basenu pływackiego i powierzchni równej jednej trzeciej boiska piłkarskiego. Ten materiał znalazł się w zasięgu członu badawczego sondy, który dokonał analizy chemicznej. Wiadomo było od niedawna, że wbrew dotychczasowym mniemaniom na Księżycu można znaleźć wodę. Nikt jednak nie spodziewał, się, że jest jej aż tak wiele. Ilościowa analiza chemiczna wykazała, że woda stanowi aż 5,6 procenta masy skał biegunowych. Nawet przy marginesie błędu szacowanym na 2,6 procenta jest to bardzo dużo. Prawdopodobnie zamarznięta woda zalega pod powierzchnią gruntu na sporych połaciach ziemi, a na pewno dużymi jej rezerwuarami są wiecznie położone w cieniu kratery i rozpadliny. Poza wodą znaleziono duże ilości pierwiastków i minerałów, głównie rtęci, a także siarki i srebra. Co ciekawe, w sporych ilościach znajdują się tam także związki organiczne: metan i amoniak. - To jak skrzynia ze skarbami - powiedział Peter Schultz, jeden z głównych kierowników projektu. Skąd na Księżycu woda i cenne pierwiastki? Z trzech źródeł: meteorytów, komet oraz wiatru słonecznego, którego naładowane cząstki reagują z księżycową glebą, tworząc związki chemiczne. Z regularnie wypalanych Słońcem terenów równikowych uciekają one jednak w przestrzeń kosmiczną, lub przemieszczają się w kierunku biegunów, zalegając w miejscach, gdzie nie sięgają promienie słoneczne. Obecność dużych ilości wody ma olbrzymie znaczenie dla ewentualnych przyszłych baz księżycowych, zwłaszcza załogowych, zapewni ona nie tylko picie - którego nie trzeba będzie dowozić z Ziemi - oraz możliwość pozyskiwania wodoru do zasilania urządzeń i pojazdów. Obecność złóż pierwiastków może też w przyszłości stanowić bodziec do ich wykorzystania, jest też jednak źródłem dodatkowego ryzyka w postaci toksycznej rtęci, z którą przyszli selenonauci będą musieli sobie radzić. Amerykańskie plany podróży na Księżyc i założenia bazy zostały za prezydentury Barracka Obamy odłożone ad acta, ale o stworzeniu przyczółka - najpierw dla automatów, a potem dla ludzi - myślą między innymi Japończycy.
  24. Istniejące na powierzchni Księżyca "blizny" to dowód, że towarzysz Ziemi skurczył się w porównaniu ze swoją pierwotną wielkością. Co więcej, proces ten zachodził jeszcze niedawno, co może oznaczać, że Księżyc nadal się kurczy. Thomas Watter z Center for Earth and Planetary Studies w National Air and Space Museum in Washington jest jednym z autorów badań, które są dowodem na istnienie procesu kurczenia się Księżyca. Misje Apollo 15, 16 i 17 sfotografowały na jego powierzchni pionowe wyniesienia przypominające blizny. Wszystkie on znajdowały się w pobliżu równika. Jednak Lunar Reconneissance Orbiter odnalazł 14 kolejnych "blizn" rozsianych po całej powierzchni Księżyca. Zdaniem Wattersa i jego kolegów, wyniesienia takie powstały w wyniku ochładzania się wnętrza Księżyca. Gdy stawało się ono coraz zimniejsze, kurczyło się, a powierzchnia Srebrnego Globu musiała dostosować się do tego, co działo się we wnętrzu. Powstały więc wielokilometrowe pęknięcia, które z jednej strony zostały wyniesione nawet na wysokość kilkuset metrów. Te które widzimy wyglądają bardzo świeżo. Struktury tego typu nie utrzymują się długo, gdyż są poddawane ciągłemu bombardowaniu mikrometeorytów - mówi Watters. Na podstawie wielkości "blizn" obliczył on, że Księżyc od chwili powstania skurczył się o około 182 metry. Autorzy badań twierdzą, że cały proces zachodził jeszcze niedawno, a zatem niewykluczone, iż jeszcze się nie skończył. Pat McGovern, geofizyk z Lunar and Planetary Institute z Houston, uważa wnioski swoich kolegów za "hit". Jest nimi zaskoczony, gdyż małe obiekty bardzo szybko tracą wewnętrzne ciepło. Ciepło jest tym, co napędza ewolucję planet. Dotychczas sądzono, że Księżyc stracił większość swojego ciepła bardzo dawno temu. Pomysł, że te struktury są bardzo młode, jest bardzo ekscytujący, to coś niespodziewanego - stwierdza. Jeśli rzeczywiście Księżyc nadal się kurczy, tempo zmiany rozmiarów z pewnością spada i powoli się zatrzymuje. Uczeni nie podjęli się obecnie odpowiedzi na pytanie, jak bardzo jeszcze może zmniejszyć się Srebrny Glob.
  25. W 1970 roku na Księżycu wylądował radziecki bezzałogowy statek misji Łuna-17. Razem z nim na Srebrny Glob przyleciał zdalnie sterowany, prawie dwumetrowy pojazd Łunochod-1. Zaprojektowany z myślą o trzymiesięcznej pracy, działał niemal rok, nim zamilkł. Oprócz wykonania wielu zdjęć i przebadania próbek gruntu jego zadaniem było pozostawienie na powierzchni specjalnego reflektora, mającego odbijać promienie lasera. Przez czterdzieści lat, co może wydawać się dziwne, nie można było tego reflektora znaleźć. Reflektor ten, wykonany we Francji, składał się z trzech luster, ustawionych prostopadle do siebie nawzajem. Przeznaczeniem takiej szczególnej konstrukcji jest odbijanie padającego nań światła dokładnie w kierunku, skąd przybyło. Oświetlając taki reflektor promieniem lasera z Ziemi można precyzyjnie mierzyć odległość, prędkość ruchu i inne parametry. Mając do dyspozycji więcej reflektorów o dokładnie znanej pozycji można mierzyć inne fizyczne parametry, łącznie z odkształcaniem się globu, nierównomiernością obrotów, z czego można wywnioskować budowę wewnętrzną, środek ciężkości i podobne szczegóły. Nic dziwnego, że naukowcom tak zależy na czymś pozornie tak błahym, jak pozostawione lusterko. Reflektory takie zostały pozostawione również przez Łunochoda-2 oraz trzy amerykańskie misje: Apollo 11, 14 i 15. Niestety, ten pozostawiony przez Łunochoda-2 sprawuje się bardzo kiepsko, zwłaszcza kiedy oświetla go Słońce. A do precyzyjnych pomiarów potrzebne są przynajmniej cztery. Nic dziwnego, że przez cztery dekady odnalezienie zaginionego instrumentu było marzeniem badaczy Księżyca. Wiadomo było mniej więcej, gdzie statek Łuna-17 wylądował, ale przez cztery dekady poszukiwań reflektora nie dało się namierzyć. Udało się to dopiero zespołowi naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego, którym kieruje prof. Tom Murphy. Rozglądali się oni za radzieckim reflektorem od dwóch lat, ale bez skutku. Przełomem okazały się zdjęcia wysokiej rozdzielczości wykonane przez satelitę NASA Lunar Reconnaissance Orbiter, które wykorzystywane są do tworzenia dokładnych map powierzchni Srebrnego Globu. Zespół Uniwersytetu Stanu Arizona, zajmujący się kamerą LRO dopiero niedawno zlokalizował miejsce lądowania Łuny-17. O całe kilometry od miejsca, gdzie się go spodziewano i szukano. Zdjęcia pozwoliły na określenie miejsca z dokładnością do stu metrów. Potem potrzeba było jeszcze dostępu do odpowiedniego teleskopu. 22 kwietnia laserowe impulsy wysłane z teleskopu w Nowym Meksyku pozwoliły - po półgodzinnej pracy - określić miejsce z dokładnością do 10 metrów oraz odległość od Ziemi z dokładnością do jednego centymetra. Z podobną dokładnością zostanie również określone położenie reflektora, nastąpi to w ciągu kilku miesięcy. Ale już teraz zespół z San Diego cieszy się ze znaleziska, bo reflektor sprawuje się doskonale, znacznie lepiej, niż ktokolwiek się spodziewał. Za jakiś czas będzie można mierzyć przebieg księżycowej orbity z dokładnością do jednego milimetra, a w rezultacie zająć się wymarzonymi pomiarami odchyleń, wynikających z teorii względności Einsteina. Ponadto uczeni liczą na to, że wreszcie odkryją, dlaczego w okolicach księżycowej pełni skuteczność reflektora spada dziesięciokrotnie - to istotne, ponieważ planowane jest umieszczenie na Księżycu kolejnych przyrządów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...