Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37644
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    247

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Nowy test, oparty o zastosowanie komórek pobranych od popularnych ryb akwariowych, jest w stanie szybko i precyzyjnie wykryć liczne toksyny bakteryjne - twierdzą naukowcy z Uniwersytetu Stanu Oregon. Technologia może znaleźć zastosowanie głównie w przemyśle spożywczym. Opracowana metoda wykorzystuje naturalną cechę bojowników syjamskich (Betta splendens) - ryb hodowanych powszechnie w akwariach na całym świecie. Zwierzęta te, w optymalnych warunkach intensywnie barwne, pod wpływem toksyn w mgnieniu oka tracą kolor, a ich ciało staje się niemal przeźroczyste. Badacze wyizolowali z nich komórki odpowiedzialne za ten proces, zwane komórkami chromatoforowymi, czyli "niosącymi barwę" (nazwa ta pochodzi z języka greckiego). To one odgrywają główną rolę w nowym rodzaju testu. Wykonanie badania jest niezwykle proste. Do naczynia, w którym hodowane są komórki wysycone czerwonym pigmentem, dodaje się próbkę podejrzewaną o występowanie w niej toksyn, takich jak szkodliwe białka bakteryjne lub metale ciężkie. Jeżeli dojdzie do zatrucia komórek, reagują one błyskawicznym wycofaniem cząsteczek jaskrawego barwnika z cytoplazmy, co prowadzi do zaniku czerwonej barwy. Proces ten można z łatwością wykryć, a intensywność reakcji można zmierzyć i opisać z użyciem wartości liczbowych. Komórki chromatoforowe bojowników reagują na toksyny produkowne przez liczne bakterie. Do mikroorganizmów, które można wykryć dzięki ich zastosowaniu, zalicza się m.in. bakterie jadu kiełbasianego (Clostridium botulinum) oraz przedstawicieli gatunków Clostridium perfringens i Bacillus cereus, odpowiedzialnych za liczne przypadki biegunek. Skuteczność testu potwierdzono także w odniesieniu do bakterii z rodzaju Salmonella, niezwykle istotnego z punktu widzenia przemysłu spożywczego. Wymienione zanieczyszczenia pojawiają się w produktach spożywczych stosunkowo często, lecz ich wykrycie bywa niejednokrotnie skomplikowane i czasochłonne. Technologia opracowana na Uniwersytecie Stanu Oregon może pomóc w rozwiązaniu tego problemu poprzez dostarczenie prostego i szybkiego testu gotowego do zastosowania w przemyśle. Co więcej, jak twierdzi szefowa zespołu badaczy, prof. Janine Trempy, istnieje duża szansa, że użycie zestawu do badań nie będzie wymagało jakiegokolwiek specjalistycznego szkolenia. Obecnie planowane są dalsze badania, których celem będzie przetestowanie zdolności komórek pobranych od bojowników do wykrywania innych bakterii istotnych ze względu na powodowanie przez nie zatrucia. Chodzi tu głównie o mikroorganizmy z rodzaju Listeria oraz należące do szczepu E.coli 0157:H7. Zdaniem prof. Trempy konieczne będzie także ustalenie metody, która pozwoliłaby na utrzymanie komórek chromatoforowych w hodowli. Pozwoliłoby to na uniknięcie pobierania ich od ryb w celu wykonania kolejnych analiz. Badacze z Oregonu uzyskali już patent na opracowaną przez siebie metodę. Szczegółowe informacje na jej temat opublikowano w czasopiśmie Microbial Biotechnology.
  2. Statyny, leki używane głównie do regulowania poziomu cholesterolu we krwi, mogą upośledzać regenerację mięśni. O odkryciu informuje Amerykańskie Stowarzyszenie Fizjologiczne. Leki z grupy statyn są najskuteczniejszymi znanymi farmaceutykami obniżającymi poziom "złego cholesterolu" (mówiąc dokładniej: kompleksów białkowo-lipidowych zwanych LDL), odpowiedzialnego m.in. za rozwój miażdżycy. Ich stosowanie zmniejsza ryzyko poważnych zaburzeń naczyniowych (m.in. zawału serca) aż o 60%, zaś prawdopodobieństwo udaru mózgu spada pod ich wpływem o 17%. Powodują one jednak efekty uboczne, spośród których najważniejsze to zmęczenie i ból. Intensywnosć obu tych symptomów może być znacznie zmniejszona dzięki aktywności fizycznej, lecz, jak pokazują najnowsze badania, uszkodzone mięśnie mogą regenerować się znacznie wolniej, gdy pacjent jest pod wpływem statyn. Odkrycia dokonali badacze z University of Alabama. Naukowcy hodowali tzw. komórki satelitarne (ang. satellite cells - SC), których główną rolą jest uzupełnianie ubytków powstających w wyniku obumierania komórek mieśni szkieletowych. Proces ten zachodzi dzięki podziałowi komórkowemu, w wyniku którego jedna z komórek potomnych nabiera cech komórki mięśniowej, zaś druga zachowuje status SC. Badacze z amerykańskiej uczelni badali podatność komórek satelitarnych na simwastatynę - jeden z najczęściej stosowanych środków z tej grupy. Wykazano, że podwyższone dawki preparatu, odpowiadające tym stosowanym u pacjentów wymagających średnio intensywnego leczenia, zmniejszają zdolność SC do podziału. Może to utrudniać odtworzenie prawidłowej struktury mięśni, upośledzając tym samym ich funkcjonowanie. Eksperci zaobserwowali ścisłą zależność pomiędzy dawką leku i ograniczeniem zdolności SC do podziału. Zaobserwowano na przykład, że ich aktywność zmniejsza się aż o połowę, gdy poddaje się je ekspozycji na lek o stężeniu symulującym średnio intensywną farmakoterapię. Biorąc pod uwagę długotrwałe stosowanie preparatu, może to mieć istotny wpływ na kondycję mięśni i ogólną sprawność fizyczną. Prowadząca badania dr Anna Thalacker-Mercer uważa, że z uwagi na dobro pacjentów należy przeprowadzić dalsze badania nad statynami. Dodaje, że warto sprawdzić jakie efekty wywołuje wieloletnie stosowanie tych leków: jesteśmy bardzo zainteresowani efektami u ludzi starszych. Istnieje możliwość, że osoby starsze mogą nie być zdolne do rozróżnienia bólu mięśni spowodowanego podawaniem statyn lub starzeniem, przez co efekty uboczne [stosowania] statyn mogą nie być zgłaszane dostatecznie często. W związku z tym naszym kolejnym krokiem będzie przebadanie [wpływu] statyn na osoby starsze.
  3. Strach przed przegraną skłania uczestników aukcji do przepłacania – wskazują wyniki funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (Science). Skany wykazały, że mózgi "przepłacaczy" silniej reagują na przegraną (utratę) niż na wygraną. Autorzy badań wykazali zatem, że płacenie za dużo wcale nie jest napędzane przez, jak to nazwali, radość zwycięstwa. W pierwszej części eksperymentu 17 ochotników brało udział albo w grze o charakterze aukcji, albo loterii. W obu chodzi o pieniądze, ale, jak wiadomo, podczas aukcji trzeba przebić konkurentów, a w loterii wszystko zależy od ślepego losu. Gdy licytując, ludzie tracą, pojawia się silna reakcja w obrębie prążkowia (striatum). Ze świecą jej jednak szukać, gdy udaje im się wygrać. Im większa tendencja do przepłacania, w tym większym stopniu w obliczu przegranej uaktywnia się prążkowie. Przewidując, że ktoś może im sprzątnąć sprzed nosa cenny kąsek, np. najnowszą torebkę Gucciego czy laptop, osoby najbardziej obawiające się porażki zaczynają licytować ponad miarę. Hipotezy te potwierdziły się w innym eksperymencie psychologów z New York University. Podzielili oni ochotników na 3 grupy (wszyscy brali udział w tej samej grze aukcyjnej). Jednej kazano po prostu licytować, członkowie drugiej mieli po wygranej dostać dodatkowe 15 dolarów, a przedstawicielom trzeciej zapowiedziano, że jeśli przegrają, stracą 15-dol. bonus, który umieszczono w ich polu widzenia. Druga i trzecia grupa miały teoretycznie zyskać to samo (15 dolarów), ale bojąc się przegranej, osoby zagrożone utratą widocznej nagrody systematycznie oferowały większe stawki. Profesor Liz Phelps była zaskoczona, podobnie jak pozostali naukowcy. Wszyscy spodziewali się bowiem motywującego wpływu nagrody, tymczasem wolontariusze bardziej obawiali się przegranej. Ludzie nie wiedzieli, z kim się ścigają podczas aukcji, sytuacja przypominała więc licytację w Internecie. Phelps sądzi, że jeszcze silniejszą reakcję można by zaobserwować podczas "zmagań" w domu aukcyjnym.
  4. Tej niezwykłej nocy całą Małopolskę ogarnie naukowe szaleństwo! Już dzisiaj swoje podwoje otworzy 40 laboratoriów małopolskich uczelni i instytucji badawczych. Każdy żądny wiedzy uczestnik „Małopolskiej Nocy Naukowców 2008” będzie mógł choć przez chwilę poczuć się naukowcem, przeprowadzając wyjątkowe eksperymenty, biorąc udział w ciekawych warsztatach i konkursach, wysłuchując fascynujących wykładów. Wyjątkową szansą dla uczestników Małopolskiej Nocy Naukowców jest bezpośrednie spotkanie ze 150 niezwykłymi naukowcami znanymi zarówno w kraju jak i za granicą. Osoby te, na co dzień zajęte odkrywaniem tajników nauki, będą dostępne dla uczestników nocy. Poszczególne grupy, wraz z naukowcami, będą przemierzać nieznane zakamarki instytutów badawczych, poznawać zastosowanie instrumentów znajdujących się w poszczególnych laboratoriach oraz efekty doświadczeń, które przeprowadzają naukowcy – przewodnicy. Piknik pod gwiazdami oglądanymi przez nowoczesne teleskopy Obserwatorium Astronomicznym, najdłuższe w Polsce Wahadło Foucaulta w kościele Św. Piotra i Pawła dowodzące przy dźwiękach muzyki organowej, że Ziemia obraca się wokół własnej osi, zabezpieczenie miejsca przestępstwa, analiza DNA, poszukiwanie śladów zbrodni w Instytucie Ekspertyz Sądowych, Matroschka - fantom ciała człowieka a eksperymenty dla lotów kosmicznych na tle spektaklu kabaretowego z głównymi rolami naukowców z Instytutu Fizyki Jądrowej PAN to tylko niektóre atrakcje „Małopolskiej Nocy Naukowców 2008”. Ciekawy program przygotowali naukowcy z Akademii Górniczo-Hutniczej, Politechnika Krakowska, Uniwersytet Jagielloński czy Uniwersytet Rolniczy. Dla najmłodszych miłośników wiedzy zostaną zorganizowane warsztaty i konkurs z nagrodami oraz imprezy towarzyszące. Szykuje się wiele atrakcji i niespodzianek, każdy uczestnik będzie mógł znaleźć coś interesującego dla siebie – ta wyjątkowa Noc utkwi w pamięci na zawsze. Szczegółowy program imprezy oraz wszystkie dodatkowe informacje na temat przebiegu wydarzenia będzie można znaleźć na stronie internetowej www.nocnaukowcow.malopolska.pl. KopalniaWiedzy objęła patronad prasowy nad Małopolską Nocą Naukowców.
  5. Gubernator Kalifornii, Arnold Schwarzenegger, błyskawicznie zareagował na ostatnie doniesienie naukowe. Przygotował przepisy, które zakazują wysyłania SMS-ów podczas prowadzenia pojazdów. Nowe prawo wejdzie w życie już 1 stycznia przyszłego roku. Za pierwsze naruszenie przepisów kierowca zapłaci 20 dolarów grzywny, a za każde kolejne - 50 dolarów. Gubernator ma nadzieję, że zmniejszy to liczbę wypadków na drogach. Z najnowszych badań, przeprowadzonych przez brytyjskie Transport Research Laboratory, wynika, że pisanie SMS-ów podczas prowadzenia pojazdów stwarza większe zagrożenie, niż prowadzenie pod wpływem alkoholu czy narkotyków. O tym, jak niebezpieczne może być wysyłanie wiadomości tekstowych mogliśmy się przekonać przed dwoma tygodniami, gdy maszynista piszący SMS-a nie zauważył czerwonego światła i spowodował katastrofę, w której zginęło 25 osób. Kalifornijski zakaz pisania SMS-ów może szybko znaleźć uznanie w innych stanach. Tym bardziej, że najprawdopodobniej nie będzie to martwe prawo. Policja w stanie rządzonym przez Schwarzeneggera jest bardzo skuteczna. Od czasu wprowadzenia zakazów rozmawiania przez telefon komórkowy podczas prowadzenia pojazdów [dozwolone są jedynie rozmowy za pomocą systemów głośnomówiących - red.] sama tylko policja autostradowa wystawiła niemal 20 000 mandatów.
  6. Jakiś czas temu świat obiegła wieść o pierwszym przypadku wytatuowania gałki ocznej. Także i w tej dziedzinie stale dokonuje się postęp, teraz więc przyszła kolej na następną nowość: tatuaże animowane i trójwymiarowe. Ich twórcą jest Belg Jean-Francois Palumbo. Teraz wystarczy raz za razem przykładać do tatuażu przezroczyste czerwone lub niebieskie klisze czy użyć okularów 3D i na przemian zamykać oczy. Wtedy oczom obserwatora ukazują się zamykające się i otwierające nożyczki albo bijące serce. Oczywiście, by wszystko się udało, kolor klisz musi być identyczny jak barwy w tatuażu. W projektowaniu niezwykłych nadruków na skórze pomogła Palumbo technika komputerowa. Tworząc wzory, mógł je najpierw przetestować na ekranie, dzięki czemu dobierał takie, które dały najlepszy efekt. Artysta zapewnia, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Chce wypróbować nowe efekty i tworzyć wzory, które będą generować coraz to nowe typy złudzeń optycznych.
  7. Niemiecka firma SRWare udostępniła własną wersję przeglądarki Chrome. Program o nazwie Iron tym się różni od oryginału zaprezentowanego przez Google'a, że wyłączono w nim wszystkie kontrowersyjne mechanizmy, które mogły zagrażać prywatności użytkownika. Iron nie generuje więc unikatowego numeru identyfikacyjnego instalacji i nie zapisuje czasu, kiedy jej dokonano. Usunięte zostały mechanizmy sugerowania adresów, przekierowywania w sytuacji, gdy trafiamy na witrynę z błędem czy też mechanizm pobierania poprawek i śledzenia. Przeglądarkę w języku niemieckim można pobrać ze strony SRWare.
  8. Badacze z japońskiego Narodowego Instytutu Zdrowia Zwierząt (NIAH) opracowali prostą metodę identyfikowania bydła zarażonego chorobą wściekłych krów. Sprawdzają reakcję mózgu na bodźce dźwiękowe. Testując nową metodę, naukowcy zarazili prionami 11 zdrowych krów. Czekali na pierwsze objawy bydlęcej encefalopatii gąbczastej i zmiany w aktywności mózgu. Widoczne symptomy, takie jak utrata kontroli nad ruchami, niemożność prawidłowego stania i chodzenia czy niepokój, pojawiły w 2 lata po zakażeniu. Jednak po 22 miesiącach, a więc zanim wystąpiły objawy fizyczne, mózg krów zaczął z opóźnieniem reagować na dźwięk. Odpowiednie fale mózgowe (potencjały elektryczne) powstawały o kilka dziesiątych milisekundy później niż u zdrowych zwierząt. Japończycy uważają, że postępująca choroba uszkadza nerwy przewodzące informacje o bodźcach dźwiękowych. Za pomocą urządzenia mierzącego ewentualne opóźnienie można by identyfikować chore osobniki w stadzie. Metoda jest mniej trafna niż pośmiertne badanie próbek tkanki mózgowej, ale umożliwia coś bardzo ważnego – wykrycie BSE na wczesnym etapie. Japończycy chcą ją udoskonalić i stworzyć przenośną wersję aparatury. Akademicy badali tzw. reakcje słuchowe z pnia mózgu, nazywane inaczej słuchowym potencjałem wywołanym z pnia mózgu (ang. BAEP). U zwierząt z BSE odnotowali nie tylko wydłużenie czasu latencji, ale również spadek potencjału elektrycznego (spłycenie fali). Naukowcy posłużyli się elektrodami igłowymi, przymocowanymi do skóry głowy.
  9. Naukowcy z Uniwersytetu Cambridge opracowali i przetestowali na ludziach nowy model terapii genowej. Zgodnie z jej założeniami zamiast nośnika przenoszącego geny podawane są białka regulujące aktywność poszczególnych genów biorcy. Nowy typ leczenia opiera się na proteinach należących do grupy czynników transkrypcyjnych. Białka te charakteryzują się zdolnością do wiązania określonych sekwencji DNA i regulacji ich aktywności. Jednym z rodzajów czynników transkrypcyjnych są tzw. palce cynkowe, nazwane tak ze względu na występowanie w ich strukturze charakterystycznych pętli stabilizowanych przez jony cynku. Właśnie te pętle, wchodzące w interakcję z ściśle określonymi sekwencjami zasad wchodzących w skład DNA, wiążą się z materiałem genetycznym i powodują jego aktywację (ekspresję). Istnieje około siedmiuset rodzajów palców cynkowych, z których każdy pełni odrębną, charakterystyczną dla siebie rolę w fizjologii komórki. Obserwacja ta skłoniła ich odkrywcę, noblistę sir Aaron Kluga, do opracowania tzw. białka fuzyjnego, którego cząsteczka będzie złożona z fragmentów molekuł innych białek. Mówiąc dokładniej, pomysł opierał się na "złożeniu" samych pętli wiążących DNA. W ten sposób powstawał palec cynkowy, który wiązał znacznie dłuższą sekwencję materiału genetycznego. Pozwalało to na zwiększenie specyficzności takiego czynnika transkrypcyjnego. W efekcie zabiegu dochodziłoby do aktywacji wyłącznie pojedynczego genu, a nie całej ich grupy, jak w przypadku palców cynkowych wytwarzanych przez komórki w naturze. Pomysł sir Kluga zrealizowano w laboratorium po raz pierwszy w roku 1994. Udało się wówczas udowodnić, że odpowiednio zaprojektowany czynnik transkrypcyjny jest w stanie zapobiec rozwojowi wyhodowanego in vitro nowotworu. Po trwających wiele lat testach przyszedł czas na badania na ludziach, które przeprowadzono w jednym z belgijskich szpitali. Do udziału w eksperymencie zaproszono diabetyków. Celem terapii było zapobieżenie tzw. neuropatii cukrzycowej, czyli postępującemu uszkodzeniu nerwów wywołanemu odkładaniem się kryształów glukozy. Wyniki eksperymentu były na tyle zadowalające, że istnieje szansa na przeprowadzenie dalszych etapów badania na szerszej grupie pacjentów. Opracowany model terapii jest bez wątpienia interesujący, lecz ma jedną zasadniczą wadę: oddziałuje wyłącznie na jeden gen. W przypadku niektórych chorób jest to wystarczająca aktywność, lecz istnieje wiele schorzeń o podłożu wielogenowym. W takich sytuacjach terapia genowa oparta o palce cynkowe prawdopodobnie nie zda egzaminu. Eksperci oceniają, że technologie oparte na zastosowaniu palców cynkowych mogą znaleźć także inne zastosowania, nie tylko w medycynie. Spekuluje się na przykład, że mogą pomóc w regulowaniu aktywności genów roślin odpowiedzialnych za cechy korzystne z punktu widzenia rolnictwa. Czy wizję tę uda się zrealizować, dowiemy się najprawdopodobniej w najbliższych latach.
  10. U wybrzeży Portugalii uruchomiono pierwszą na świecie komercyjną elektrownię, która pozyskuje energię z ruchu wód morskich. W pierwszej fazie elektrownia wykorzystuje trzy Konwertery Energii Fal firmy Pelamis (Pelamis Wave Energy Converters - PWEC), które znajdują się w odległości około 5 kilometrów na północ od miejscowości Agucadoura. Kosztowały one 9 milionów euro i dostarczą 2,25 megawata mocy. Jeśli projekt okaże się opłacalny, zostanie dodanych kolejnych 25 PWEC. Moc całego systemu wzrośnie do 21 megawatów, co zapewni energię dla 15 000 gospodarstw domowych. Każdy z konwerterów ma długość 140 metrów, szerokość 3,5 metra i jest częściowo zanurzony w wodzie. Konwertery przypominają węża, stąd nazwa ich i samej firmy. Pęz dwubarwny (Pelamis platurus) to wąż morski występujący w tropikalnych oceanach całego świata. Zasada działania elektrowni wydaje się dość prosta. Poszczególne fragmenty całości poruszają się pod wpływem fal. Pomiędzy PWEC, połączonymi za pomocą systemów hydraulicznych, umieszczono niewielkie generatory energii. Gdy PWEC się poruszają, powodują ruch systemów hydraulicznych. To z kolei powoduje, że znajdujący się w nich płyn przepływa do wysokociśnieniowych zbiorników, skąd jest stopniowo uwalniany, napędzając generatory. Uzyskana energie wysyłana jest kablami na ląd do podstacji. Rzeczywista wydajność systemu zależy od pogody. Jego twórcy prognozują, że w skali rocznej wyniesie ona 25-40 procent maksymalnej teoretycznej wydajności. Jeśli system zostanie rozbudowany, to w ciągu roku pozwoli on na zmniejszenie emisji dwutlenku węgla o 60 tysięcy ton. Z ocen Brytyjskiego Towarzystwa Energii Wiatrowej wynika, że pełne wykorzystanie potencjału fal oznaczałoby, iż w skali globu można zmniejszyć emisję CO2 aż o 1-2 miliardów ton rocznie. Specjaliści, tacy jak profesor Ian Fells, zalecają jednak ostrożność. Zauważa on, iż niezwykle trudno jest skonstruować urządzenie, które oparłoby się niszczycielskiemu działaniu fal. Zauważa jednak, że pozyskiwanie energii z ruchu oceanów ma olbrzymią przyszłość, a obecne technologie są w powijakach. Pierwsza elektrownia korzystająca z ruchu fal to wspólne przedsięwzięcie firm Pelamis Wave Power Limited, Babcock and Brown Ltd, Energias de Portugal oraz grupy energetycznej EFACEC.
  11. Alexander Eychmüller i jego zespół z Politechniki w Dreźnie zauważyli, że grzyby w naturalny sposób absorbują nanocząsteczki metali. Po włączeniu ich do plechy powstają hybrydy grzyb-metal, które można wykorzystać np. w katalizatorach lub środkach odkażających. W metalowych katalizatorach przemysłowych wykorzystuje się kryształy metali, np. niklu, żelaza czy platyny. By uzyskać jak największą powierzchnię metaliczną, trzeba się posłużyć obojętnym podłożem o jak największej powierzchni właściwej (przy zachowaniu stosunkowo niedużej objętości). Cząsteczki katalizatora nie powinny się zlepiać ani tworzyć spieków, dlatego chemicy uciekają się do pomocy roztworu. W takich warunkach trudno jednak oddzielić cząsteczki katalizatora od produktów reakcji. Grzyby, które je asymilują i stabilizują, wydają się więc idealnym rozwiązaniem. Odzyskanie katalizatora z plechy wydaje się bowiem może nie dziecinnie łatwym, ale ułatwionym zadaniem. Niemcy podawali grzybom, w tym pędzlakom (Penicillium), pożywki z różnymi metalami: złotem, srebrem, platyną i palladem. Po dwóch miesiącach obejrzeli ich grzybnię pod skaningowym mikroskopem elektronowym. Okazało się, że strzępki pokrywa metaliczna skórka – miniaturowe cząsteczki tworzyły warstwę o grubości do 200 nanometrów. Naukowców zaskoczyło, że grzybom zdawało się to w ogóle nie przeszkadzać. Jeden z gatunków nie reagował nawet na skorupę ze srebra, które jest przecież wykorzystywane jako środek dezynfekujący i jest dla wielu mikroorganizmów toksyczne. Co najważniejsze, chociaż warstwa była grubsza od średnicy poszczególnych cząsteczek (10-20 nanometrów), nie zlepiły się one w większe bryły, a katalizator zachował swoje cenne właściwości. Eychmüller uważa, że odkrycie i opisanie mechanizmu, za pośrednictwem którego grzyby wiążą się z metalami, pomoże wyjaśnić, czemu niektóre organizmy są szczególnie podatne na akumulację metali ciężkich. Musi istnieć powód, czemu specyficzne nanocząsteczki wiążą się ze specyficznymi grzybami. Do tej pory niewiele wiemy o oddziaływaniach zachodzących na tym poziomie.
  12. W ostatnich latach pojawiło się kilka pomysłów na zwalczanie pożarów w lasach, jednak w większości przypadków problemem jest zasilanie urządzeń obsługujących takie systemy. Badacze z MIT opracowali bardzo interesujące rozwiązanie, które pozwala na pokonanie tej niedogodności. Opracowany przez Amerykanów system wykorzystuje energię tzw. gradientu pH, czyli różnicy kwasowości pomiędzy wnętrzem korzenia i otaczającą go glebą. Ponieważ kwasowość środowiska jest równoznaczna z obecnością nadmiaru jonów wodorowych H+, zaś zasadowość oznacza przewagę ujemnie naładowanych jonów OH-, obie te strefy przypominają przeciwległe elektrody baterii. Powstający w ten sposób "obwód elektryczny" ładuje standardowy akumulator, a ten z kolei zasila sensory rejestrujące temperaturę i wilgotność otoczenia. Informacje uzyskane z odpowiednio dużego obszaru są następnie przekazywane do stacji zasilanej ze standardowych źródeł (było to konieczne ze względu na pobór energii), która wysyła je za pośrednictwem łącz satelitarnych do komputera, który przewiduje ryzyko powstania pożaru. Standardowo dane są przesyłane cztery razy dziennie, lecz w przypadku wykrycia ognia wiadomość trafia do systemu natychmiast. Przedstawiciele przedsiębiorstwa planują na wiosnę uruchomienie eksperymentalnego pola doświadczalnego o powierzchni około 4 hektarów. Zalesiony teren, na którym zostanie przeprowadzony test, zostanie udostępniony przez U.S. Forest Service - amerykańską instytucję odpowiedzialną za zarządzanie terenami leśnymi. Bez wątpienia będzie ona szczególnie zainteresowana skorzystaniem z urządzeń produkowanych przez Voltree Power. Jaka jest wydajność systemu? Dr Mershin ocenia wstępnie: oczekujemy, że będziemy potrzebowali zaopatrzyć w nasze urządzenia cztery drzewa na akr [1 akr to ok. 0,4 hektara - przyp. red.]. Obecnie trwają prace nad minimalizacją zużycia energii przez poszczególne elementy systemu skomunikowanych ze sobą urządzeń.
  13. Astronomowie z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA) informują, że po raz pierwszy w historii znaleźli ślady kolizji dwóch planet. To tak, jakby zderzyły się Ziemia i Wenus - mówi Benjamin Zuckerman z UCLA. Początkowo uważano, że oddalona od nas o 300 lat świetlnych BD+20 307 jest młodą gwiazdą, a jej wiek nie przekracza kilkuste milionów lat. Zaś olbrzymia ilość materiału, który wokół niej krąży - a jest go milion razy więcej niż pyłu wokół Słońca - to pozostałości po nowo uformowanych planetach. Przeprowadzone w bieżącym roku dodatkowe badania wykazały, że mamy do czynienia nie z jedną gwiazdą, a z ich parą, ponadto gwiazdy te liczą sobie miliardy lat. To z kolei nie pasuje do współczesnych teorii dotyczących powstawania planet. Wokół tak starych gwiazd nie powinno być tyle materiału. Powinien on wejść w skład planet lub zostać wypchnięty w przestrzeń kosmiczną przez oddziaływanie samych gwiazd. Astronomowie sądzą więc, że olbrzymia ilość materiału to pozostałość po dwóch planetach mniej więcej wielkości Ziemi, które stosunkowo niedawno zderzyły się ze sobą. Siła uderzenia musiała być olbrzymia. Zuckerman mówi, że w porównaniu z nią upadek na Ziemię meteorytu, który zabił dinozaury, to zaledwie dziecinna zabawa. Astronom Francis Fekel z Uniwersytetu Stanowego Tennessee, który też brał udział w badaniach, zauważa: To nasuwa na myśl dwa bardzo interesujące pytania. W jaki sposób w starym, uformowanym systemie planetarnym doszło do destabilizacji orbit oraz czy może się to przydarzyć i w naszym Układzie Słonecznym. Naukowcy od pewnego czasu rozważają takie scenariusze. Komputerowe modele ruchu planet pokazują, że istnieje pewne prawdopodobieństwo, że w ciągu miliarda lub więcej lat Merkury uderzy w Ziemię lub Wenus.
  14. Psycholodzy z University of Georgia twierdzą, że na podstawie profilu w serwisie społecznościowym można stwierdzić, kto ma skłonności narcystyczne (Personality and Social Psychology Bulletin). Zauważyliśmy, że osoby narcystyczne korzystają z Facebooka w sposób ułatwiający autopromocję, a inni to z łatwością wychwytują – twierdzi Laura Buffardi. Amerykanie poprosili 130 użytkowników Facebooka o wypełnienie kwestionariuszy osobowościowych. Przeanalizowali też zawartość ich profili. Następnie do akcji wkroczyli postronni sędziowie (niebędący psychologami), którzy mieli stwierdzić, czy i do jakiego stopnia ktoś jest, wg nich, narcyzem. Naukowcy doszli do wniosku, że liczba znajomych i komentarzy (wpisów) koreluje z narcyzmem. Buffardi wyjaśnia, że pokrywa się to z obserwacjami z realu. Tam również osoby narcystyczne angażują się w liczne, ale płytkie związki. Narcyza wyróżnia też wybór głównego zdjęcia profilu. Są to fotografie zwracające na siebie uwagę, efektowne. Sędziowie z zewnątrz także potrafili wskazać narcyza. Uwzględniali przy tym trzy kryteria: 1) liczbę znajomych, 2) atrakcyjność danej osoby i 3) dostrzegalny na głównym zdjęciu stopień autopromocji. Jurorzy nie byli idealni w swoich ocenach, ale nasze rezultaty wskazują, ze udawało im się to stosunkowo dobrze. Profesor W. Keith Campbell, współpracownik Buffardi, dodaje, że narcyzm jest cechą, na którą powinno się zwracać szczególną uwagę. Uniemożliwia on bowiem wchodzenie w zdrowe długoterminowe związki. Narcyz początkowo wydaje się czarujący, ale na końcu wychodzi na jaw, że wykorzystuje ludzi. Rani osoby z otoczenia, a na dłuższą metę również siebie. Badając sposób, w jaki cechy osobowościowe wyrażają się w Internecie, psycholodzy wybrali właśnie Facebooka, ponieważ jest on szczególnie popularny wśród studentów i ma sztywny szablon, co ułatwia porównywanie profili. Amerykanie zauważają, że użytkownicy serwisów społecznościowych nie są szczególnie narcystyczni. Taka forma aktywności stanowi obecnie normalny element relacji z innymi ludźmi. Ponieważ jednak narcyz dąży do nawiązania kontaktu z jak największą liczbą osób, przeciętny użytkownik serwisu społecznościowego ma w gronie swoich sieciowych znajomych wyższy odsetek narcyzów niż w realnym świecie. Czy i jak zmienią się normy autopromocji w wydaniu online, na razie nie wiadomo.
  15. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco postanowili zbadać, ile wielkie gwiazdy ekranu zarabiały na reklamowaniu papierosów. Klasyczne filmy z lat 1930-1950 wciąż są chętnie oglądane przez Amerykanów i przyczyniają się do propagowania nałogu. Z danych wynika, że w tym czasie każda wielka gwiazda była opłacana przez przemysł tytoniowy. W czasie badań odnaleziono listę płac, z której możemy się dowiedzieć ile American Tobacco, producent Lucky Strike'ów, płacił w latach 1937-1938. Po przeliczeniu ówczesnych sum na dzisiejsze dolary okazało się, że w ciągu roku czołówka aktorów zarabiała 3,2 miliona dolarów za samo tylko pokazywanie się w filmach z papierosami. Opłacane były też studia filmowe. Za "Your Hollywood Parade" z 1937 roku Warner Bros otrzymało 13,7 miliona dzisiejszych dolarów od American Tobacco. Autor badań, profesor Stanton Glantz uważa, że stare filmy wciąż wpływają na wyobraźnię Amerykanów i zachęcają ich do palenia. Klasyczne sceny z filmów, w których pojawia się papieros, wyrobiły w widzach tolerancję dla publicznego oddawania się nałogowi. Wspomniana wcześniej lista płac zdradza, że w sezonie 1937-1938 najlepiej opłacanymi przez przemysł tytoniowy aktorami byli Gary Cooper, Joan Crawford, Clark Gable, Carole Lombard, Myrna Loy, Barbara Stanwyck, Robert Taylor oraz Spencer Tracy. Wszyscy oni otrzymali od American Tobacco po 10 000 USD, co po przeliczeniu daje 146 583 dzisiejsze dolary.
  16. IBM otrzymał z NASA zamówienie na zbudowanie kolejnego superkomputera dla Agencji. Klaster iDataPlex będzie składał się z 1024 czterordzeniowych procesorów Xeon i zostanie połączony z już istniejącym klastrem Discover, trzykrotnie zwiększając jego moc obliczeniową. Wydajność całego systemu wyniesie 67 teraflopsów. Oznacza to, że maszyna znalazłaby się na 25. miejscu najnowszej listy najpotężniejszych komputerów na świecie. Nowy system powstanie w ramach IBM-owskiej inicjatywy "Big Green". Zgodnie z założeniami koncernu, superkomputery mają zużywać o 40% mniej energii, a jednocześnie zapewniać pięciokrotnie więcej mocy obliczeniowej. Nowy klaster będzie używany głownie do modelowania klimatu. Zajmie się też analizowaniem aktywności Słońca i danych z kosmosu. Jego pierwszym zadaniem będzie zaś stworzenie modeli klimatycznych dla obecnego wieku, ponowna analiza obecnie wykorzystywanych modeli oraz zbadanie wpływu aktywności słonecznej na naszą planetę.
  17. Już wkrótce astronauci będą mogli skorzystać z interaktywnego programu multimedialnego, który pozwoli im wykryć i sprawnie poradzić sobie z depresją oraz innymi problemami natury psychologicznej. Pracują nad nim specjaliści z National Space Biomedical Research Institute (NSBRI). Program Wirtualna Stacja Kosmiczna (ang. Virtual Space Station) powstaje dla NASA, ale szef projektu, dr James Cartreine, wyraźnie zaznacza, że na pewno będą mogli z niego skorzystać ludzie spoza branży, czyli ci, którzy nigdy nie polecieli w kosmos ani się tam nie wybierają. Depresja podczas załogowego lotu stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa ekipy, a na Ziemi generuje tzw. prezenteizm. Pracownicy pojawiają się wtedy w firmie, ale nie są w stanie nic zrobić. Z Wirtualnej Stacji można skorzystać w ramach treningu przed misją oraz gdy jakieś problemy, nie tylko depresja, ale i konflikt interpersonalny, lęk czy silny stres, pojawią się w jej trakcie. Jeden z członków zespołu badawczego, były astronauta dr Jay Buckey, tłumaczy, że długie loty w przestrzeni kosmicznej są dla ludzi sporym wyzwaniem. Mimo że astronauci nie są szczególnie podatni na problemy psychologiczne, otoczenie jest bardzo wymagające. W trakcie misji zmagają się z wieloma zadaniami, a to może prowadzić do depresji. Wszystkie moduły programu, nie tylko ten do samoleczenia depresji, bazują na sprawdzonych metodach terapii. Nowością jest ich twórcze połączenie, a także brak asysty żywego specjalisty i obsługa za pomocą klikania myszą. Gdy u pracownika Międzynarodowej Stacji Kosmicznej pojawiają się objawy wskazujące na depresję, multimedialny program prezentuje mu m.in. grafiki i wideo z udziałem psychologów, którzy kierują jego poczynaniami. Chory uzyskuje też informacje zwrotne. Najpierw musi jednak odpowiedzieć na szereg pytań. Na początku należy wybrać z listy swój problem. Krok drugi i trzeci to ustalenie celów i burza mózgu, jak je osiągnąć. Krok czwarty to sporządzenie listy argumentów przemawiających "za" i "przeciwko" konkretnym rozwiązaniom. Krok piąty i ostatni to przygotowanie planu, który zostanie wprowadzony w życie. Poza tym Wirtualna Stacja Kosmiczna zaproponuje różne sposoby przyjemnego spędzania czasu wolnego, o czym często zapominają ludzie z depresją. Program zawiera też moduł encyklopedyczny z opisem symptomów zaburzeń psychicznych itp. Cartreine i Buckey współpracowali z 29 czynnymi i byłymi astronautami, którzy docenili przenośność urządzenia i zapewnianą przez nie prywatność. Program można bowiem wystartować ze zwykłego klipsa USB i tam przechowywać swoje poufne dane. Wersję beta testowano na naukowcach z antarktycznych stacji badawczych. Nad modułem zarządzania stresem i lękiem pracuje dr Raphael Rose z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles.
  18. Ilość energii zużywanej przez procesor to jeden z ważniejszych wskaźników, którymi kierują się klienci - szczególnie duże firmy - podczas podejmowania decyzji o zakupie sprzętu komputerowego. Nic zatem dziwnego, że Intel postanowił wyliczyć, jakie oszczędności przyniosły klientom firmy procesory z rodziny Core. Koncern szacuje, że już sprzedane układy zużyły o 20 terawatów mniej energii niż kości poprzedniej generacji. Średnia cena energii elektrycznej w USA wynosi 10 centów za kilowatogodzinę. Wynika z tego, że oszczędności sięgnęły 2 miliardów dolarów.
  19. Szczury doskonale wiedzą, kiedy w okolicy pojawia się nowy kot. Zespół Iaina McGregora z Uniwersytetu w Sydney wykazał, że gryzonie przestają reagować na woń danego drapieżnika, gdy stykają się z nią wiele razy. Kiedy jednak poczują coś nowego, natychmiast uciekają do nory i stają się wyjątkowo czujne (Neuroscience and Biobehavioral Reviews). W trakcie przeprowadzania sekcji Australijczycy zauważyli, że część mózgu szczurów, która wykrywa kocie feromony, staje się mniej aktywna, gdy zwierzęta lepiej się znają. Ten sam rejon uaktywniał się jednak od razu, kiedy tylko pojawiała się woń nieznanego kota. Oznacza to, że szczury reagują inaczej na zapachy poszczególnych drapieżników. McGregor tłumaczy, że to bardzo przystosowawcze zachowanie. Lepiej obserwować zwyczaje i możliwości nowego z ukrycia. Nie ma niebezpieczeństwa, że wpadnie się w jego łapy, a dość szybko staje się jasne, jak groźny jest przybysz. Czy można mu bez obaw paradować koło nosa, bo jest stary i/lub leniwy, czy też jest to samiec w kwiecie wieku.
  20. Prosty eksperyment przeprowadzony przez badaczy z Uniwersytetu Yale i Uniwersytetu Chicago pokazał wyjątkowo wyraźnie, jak wielką rolę mogą odebrać niektóre bakterie w prewencji cukrzycy. Wyniki przeprowadzonego badania są bardzo silną przesłanką na poparcie tzw. hipotezy higienicznej. Zgodnie z jej założeniami przyczyną wielu chorób, takich jak astma czy alergia, jest dojrzewanie ludzi w środowisku o zbyt dużej czystości mikrobiologicznej. W związku z brakiem obiektu, na którym układ immunologiczny mógłby "trenować" swoją zdolność do eliminacji zagrożenia, traci on zdolność do kontrolowania własnej aktywności. W efekcie dochodzi do rozregulowania całego systemu, który zaczyna atakować własne tkanki. Proces ten nazywany jest autoagresją. Jedną z najczęstszych chorób związanych z autoagresją jest cukrzyca typu I. Zgodnie z najpopularniejszą obecnie teorią jest ona powodowana przez infekcję wirusem Coxsackie B4. Co prawda mikroorganizm ten jest niemal zupełnie niegroźny dla człowieka, lecz układ odpornościowy atakuje go na tyle intensywnie, że "myli" białka charakterystyczne dla wirusa z własnymi, zlokalizowanymi na komórkach produkujących insulinę - hormon odpowiedzialny za obniżanie stężenia glukozy we krwi. Rezultatem ataku jest spadek produkcji tego hormonu i związane z tym podwyższenie poziomu cukru. Jak dowodzą naukowcy, przed cukrzycą typu I może chronić ekspozycja na odpowiednie gatunku bakterii. Już wcześniej wykazano na przykład, że myszy wykazujące naturalną predyspozycję do zachorowania nie zapadają na cukrzycę, jeśli są poddawane ekspozycji na zabite uprzednio prątki gruźlicy. Sugerowało to, że stymulacja reakcji na ciało obce przywraca naturalną równowagę układu odpornościowego i w ten sposób zapobiega rozwojowi cukrzycy. Badacze z Uniwersytetu Yale oraz Uniwersytetu Chicago postanowili sprawdzić, czy analogiczną rolę do prątków gruźlicy mogą odebrać bakterie naturalnie kolonizujące przewód pokarmowy. Aby to stwierdzić, wykorzystano myszy zapadające na cukrzycę pomimo braku otyłości (ang. Diabetic Non-Obese Mice, NOD), stanowiące klasyczny model laboratoryjny cukrzycy typu I. Dzięki prostemu eksperymentowi zauważono, że chorują one wyłącznie na cukrzycę wtedy, gdy dojrzewają w środowisku czystym pod względem mikrobiologicznym. Zwierzęta, które celowo eksponowano na bakterie zasiedlające naturalnie ludzkie jelita, zapadały na cukrzycę znacznie rzadziej. Jeden ze specjalistów odpowiedzialnych za przeprowadzenie badań, dr Li Wen, twierdzi, że uzyskane informacje są bardzo istotne dla zrozumienia rozwoju cukrzycy typu I u człowieka oraz interakcji pomiędzy fizjologiczną florą bakteryjną i organizmem człowieka. Dodaje: zrozumienie tego umożliwi nam opracowanie metod, które będą celowały w układ immunologiczny. Będą one działały poprzez przywracanie prawidłowej równowagi bakterii jelitowych, chroniąc w ten sposób przed cukrzycą.
  21. Labradory, najpopularniejsza na świecie rasa psów domowych, zapadają często na chorobę zwaną upadkiem wywołanym przez wysiłek. Badacze z Uniwersytetu Minnesota ustalili, że przyczyną choroby jest wada genetyczna. Jest to jedna z pierwszych chorób genetycznych tak dokładnie zidentyfikowanych u zwierząt domowych. Upadek wywołany przez wysiłek (ang. exercise-induced collapse - EIC) to choroba dotykająca aż 3-5% wszystkich hodowanych na świecie labradorów. Schorzenie to, jak sama nazwa wskazuje, polega na utracie kontroli w kończynach (głównie tylnych) po intensywnym wysiłku. W skrajnych przypadkach dochodzi nawet do śmierci zwierzęcia. Ze względu na popularność labradorów oraz częstotliwość występowania schorzenia, badacze z Uniwersytetu Minnesota postanowili przeprowadzić badania w poszukiwaniu jego przyczyn. Wcześniejsze badania wykluczyły szereg potencjalnych powodów, dla których zwierzęta mogłyby zapadać na EIC. Wcześniej uważano, że przyczyną choroby mogą być takie zaburzenia, jak: niedorozwój tarczycy, przegrzanie organizmu, hipoglikemia (obniżona zawartość glukozy we krwi) czy komplikacje endokrynologiczne. Odrzucono także hipotezę o możliwym udziale zaburzeń funkcji serca i komórek mięśni kończyn. W związku z obserwacjami sugerującymi dziedziczność dolegliwości, badacze postanowili sprawdzić, czy rozwój szkodliwych objawów rzeczywiście jest związany z genami. Ostatecznie naukowcy zidentyfikowali gen, którego mutacja jest wyraźnie związana z powstawaniem objawów schorzenia. Koduje on białko zwane dynaminą 1, której zdrowy wariant reguluje proces przekaźnictwa sygnałowego pomiędzy neuronami. Jego zmutowana forma wykazuje niższą aktywność biologiczną. Sprawia to, że podczas intensywnego wysiłku komórki nerwowe "nie nadążają" z przekazywaniem sygnałów stymulujących pracę mięśni, co powoduje nagłą utratę zdolności np. do dalszego biegu. Dotyczy to jednak tylko tych zwierząt, u których wadliwe są obie kopie tego genu. Psy, u których zmutowana jest tylko jedna kopia, są "cichymi nosicielami" - nie prezentują jakichkolwiek objawów, lecz ich potomstwo może być chore, jeżeli drugi rodzic także będzie nosicielem. Badacze z Uniwersytetu Minnesota opracowali test genetyczny pozwalający na wykrycie predyspozycji do rozwoju EIC. W zależności od jego wyniku możliwe będzie np. zapobieganie rozrodowi z udziałem "cichych nosicieli" lub zmniejszenie intensywności zabaw z chorym zwierzęciem, co powinno pozwolic na uniknięcie przykrych symptomów. Odkryta mutacja jest niezwykle częsta - dotyka aż 30% labradorów, a także psy innych ras, m.in. chesapeake. Biorący udział w badaniach dr James Mickelson podkreśla, że zwierzęta-nosiciele mogą okazać się interesującym modelem pozwalającym na zrozumienie zasad rządzących przekaźnictwem sygnałów sterujących pracą mięśni. Labradory są bowiem pierwszymi ssakami, u których zaobserwowano zmutowaną formę dynaminy 1.
  22. Jak ożywić drożdże sprzed milionów lat, w dodatku tkwiące w owadzie zatopionym w bursztynie? Wystarczy je dodać do... piwa. Raul Cano, emerytowany profesor California Polytechnic State University, wyekstrahował DNA owada w 1993 roku. W jego tkankach znalazł szczepy bakterii z kredy, co próbował wykorzystać przy produkcji antybiotyków. Nie udało się, więc przez 15 lat zajmował się czymś zupełnie innym. Aż niedawno doszło do przełomu. Na początku lat 90. genom libańskiego wołka zbożowego z kredy został dopasowany do genomu współcześnie żyjących gatunków tych owadów. Nad ekstrakcją DNA Cano pracował z 3 innymi naukowcami: doktorem George'em Poinarem, jego żoną Robertą i synem Hendrikiem. Cano przyznaje, że przy warzeniu piwa można skorzystać z czyjejś receptury i kupnych drożdży. Jednak po co, skoro można stworzyć coś własnego i niepowtarzalnego? Dzięki takiemu myśleniu (i drożdżom z kredy) powstały dwa gatunki piwa: ale i niemieckie piwo pszeniczne. Są one produkowane przez Fossil Fuels Brewing Co., spółkę Cano i dwóch innych osób (mikrobiologa Chipa Lamberta oraz prawnika). Kiperzy bardzo różnie oceniają i opisują smak alkoholu. Zazwyczaj wyczuwają w nim ostrą nutę. Wysławiają też jego gładkość i goździkowy posmak. Cano, który uzyskał doktorat z mykologii medycznej, twierdzi, że z biologicznego punktu widzenia bakterie i drożdże tworzą podobne formy przetrwalnikowe, które ożywają po wydłubaniu ich z bursztynu. Wyjątkowy smak "kopalnego" piwa to efekt zastosowania drożdży sprzed milionów lat. Ich metabolizm różni się od przemiany materii współczesnych krewnych. Ich pożywkę mogą stanowić jedynie cukry z wąskiego zakresu. Dzisiejsze drożdże wykorzystują zaś właściwie każdy rodzaj cukru. Z biegiem czasu grzyby z kredy mogą także wyewoluować w podobnym kierunku, ale Cano zamierza zachować hodowlę z pierwotnymi właściwościami, by piwo nadal miało niepowtarzalny smak. Pierwsza wersja piwa powstała już w 1997 roku. Piwowar amator dostarczył ją na przyjęcie z okazji premiery Zaginionego świata: parku jurajskiego oraz na wesele córki Cano. Bez biznesplanu pierwsza firma nie zdołała się jednak utrzymać na rynku. Podobnie jak drożdże, ożywiono ją 2 lata temu. Jeśli piwo trafi na "główny" rynek i nie będzie już produktem niszowym, będzie musiało zmienić nazwy, najlepiej na te z 1997 roku: Stegosaurus Stout i Jurassic Amber Ale. Kopalne piwo i działania jego twórców wzbudzają wiele kontrowersji. David A. Grimaldi, dyrektor Wydziału Entomologii Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej, krytycznie odnosi się do wiercenia w starych bursztynach. Podkreśla, że są one łamliwe i delikatne. Uszkodzeniu ulega też sam skamieniały owad. Można utrzymywać, że igła nie narusza okazów, ale to nieprawda. Bursztyn z libańskim wołkiem zbożowym jest unikatem na skalę światową. To jedyny znany egzemplarz. Poinar twierdzi, że bursztyn będzie naprawiony, ale najpierw trzeba go było przecież rozłupać.
  23. Google uruchomiło polską wersję popularnego serwisu Google News. Obecnie możemy w nim zapoznać się z informacjami z ponad 300 źródeł. To sporo mniej niż 4500 źródeł, jakie mamy do dyspozycji w wersji anglojęzycznej, jednak możemy się spodziewać, że szybko będą dodawane nowe źródła. Serwis automatycznie zbiera i szereguje najnowsze informacje. Jako, że jest odświeżany co 15 minut możemy być pewni, że wraz z każdą wizytą znajdziemy coś nowego. Jak czytamy na stronach Google'a Google News wyróżnia się tym, że serwis wiadomości kompilowany jest wyłącznie przy użyciu algorytmów komputerowych, bez interwencji ludzkiej. Dzięki temu zapatrywania polityczne czy ideologiczne nie mają żadnego wpływu na dobór źródeł wiadomości, a użytkownicy mogą zapoznać się z punktem widzenia różnych organizacji dziennikarskich na to samo wydarzenie. Taka różnorodność podejść i punktów widzenia jest wyjątkowa wśród internetowych serwisów wiadomości i uważamy ją za nieodzowny element rzetelnego informowania użytkowników o istotnych dla nich sprawach. Twórcy serwisu zapewniają, że będą go ulepszali i dodawali nowe źródła wiadomości. Proszą też internautów o wysyłanie swoich pomysłów i propozycji. Niestety, w tej chwili nie jest możliwe to w języku polskim. Obecnie w Google News znajdziemy 7 działów: najważniejsze artykuły, świat, Polska, gospodarka, nauka/technika, sport, rozrywka. Serwis daje nam też możliwość personalizacji oglądanej strony.
  24. Jak donosi The Register, z wpisu umieszczonego na należącej do Nokii witrynie wynika, że fińska firma przygotowuje system nawigacyjny, który będzie działał wewnątrz budynków. Jak wiemy GPS dobrze sprawuje się na zewnątrz, jednak nie przyda się w pomieszczeniach. Nokia nie zdradza żadnych szczegółów na temat systemu Indoor Positioning. Wiadomo jedynie, że ma on korzystać z łączności bezprzewodowej, a jego publiczne testy rozpoczną się jeszcze w bieżącym roku w jednym z supermarketów w Helsinkach. Obecnie system jest ponoć testowany w ponad 40 budynkach Nokii na całym świecie.
  25. Naukowcy z University of York odkryli chemiczny równik, który oddziela zanieczyszczone powietrze półkuli północnej od sporo czystszej atmosfery półkuli południowej. Pas o szerokości 30 mil, czyli ok. 48 kilometrów, znajduje się nad zachodnim Oceanem Spokojnym (Journal of Geophysical Research - Atmospheres). Po stronie północnej chemicznego równika stężenie tlenku węgla (CO) jest 4-krotnie wyższe: na północy wynosi ono 160 części na miliard, a na południu zaledwie 40 części na miliard. Dysponując tą wiedzą, meteorolodzy będą mogli sporządzić lepsze symulacje trasy przemieszczania się zanieczyszczeń oraz trafniej ocenić ich wpływ na klimat w konkretnym miejscu. Studium jest częścią szerszego projektu ACTIVE (od ang. Aerosol and Chemical Transport in Tropical Convection, Transport Związków Chemicznych i Aerozoli w Konwekcji Tropikalnej). Płycizny zachodniego Pacyfiku, znane jako basen gorąca półkuli zachodniej [ang. Western Hemisphere Warm Pool, WHWP], mogą się poszczycić najwyższymi temperaturami powierzchni wody na świecie. Wskutek tego pogoda regionu jest zdominowana przez układy burzowe. Chemiczny równik znajduje się na południe od WHWP. Silne burze działają jak pompy, unosząc zanieczyszczone powietrze wysoko do atmosfery. Zanieczyszczenia mogą tam pozostawać na dłużej i oddziaływać globalnie – wyjaśnia Jacqueline Hamilton. Dowody na istnienie chemicznego równika zdobyto w przemyślny sposób. Naukowcy posłużyli się wyposażonym w czujniki samolotem, który udał się w serię kursów na północ od australijskiego miasta Darwin. Pierwotnie naukowcy myśleli, że równik chemiczny znajduje się w innym miejscu. Typowali wewnątrztropikalną strefę konwergencji, zwaną też strefą zbieżności (ang. Intertropical Convergence Zone, ITCZ). To zachmurzony rejon, gdzie spotykają się wiatry pasatowe ze wszystkich półkul. Występują tu silne pionowe prądy wznoszące i skomasowane opady. ITCZ działa jak bariera meteorologiczna, która nie dopuszcza do przemieszczania się zanieczyszczeń między półkulami. Okazało się jednak, że rzeczywisty równik chemiczny jest wysunięty bardziej na północ. Strefy czystego i zanieczyszczonego powietrza stykały się na bezchmurnym niebie, co oznacza, że granice meteorologiczne i chemiczne nie zawsze się pokrywają.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...