Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36971
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Kiedy komputer znowu się zawiesza, często denerwujemy się na niego, jakby był człowiekiem. Wiele osób nadaje swojemu pecetowi czy laptopowi jakieś imię. To właśnie tego typu zjawiska zachęciły doktora Sörena Kracha i profesora Tilo Kirchera z Kliniki Psychiatrii i Psychoterapii Uniwersytetu w Aachen do zbadania zagadnienia, czemu i w jakich okolicznościach przypisujemy maszynom ludzkie cechy oraz jak się to przejawia na poziomie korowym. Mimo że postępy w zakresie nowoczesnych technologii i robotyki dokonują się coraz szybciej, stosunkowo mało uwagi poświęcono kwestii postrzegania maszyn przez człowieka i zasad, na jakich są im przypisywane różne atrybuty. Posługując się funkcjonalnym rezonansem magnetycznym (fMRI), Niemcy postanowili zbadać, jak wzrost "ludzkości" partnera interakcji moduluje aktywność kory. W ramach eksperymentu ochotnicy brali udział w prostej grze komputerowej. Przydzielano im jednego z czterech partnerów: 1) notebooka, 2) działającego robota z klocków lego, 3) humanoida (był nim BARTHOC Junior, który mierzy 65 cm i wygląda jak 5-letnie dziecko) oraz 4) człowieka. Każdy z partnerów wykonywał te same sekwencje ruchów, wolontariusze o tym jednak nie wiedzieli. Okazało się, że aktywność przyśrodkowej kory przedczołowej oraz prawej okolicy zbiegu płatów skroniowego i ciemieniowego (ang. temporoparietal junction, TPJ) rośnie proporcjonalnie do wzrostu "ludzkości" partnera. Im więcej ludzkich cech w wyglądzie, tym silniejsze rozświetlenie rejonów związanych z przypisywaniem stanów mentalnych. Potem wszyscy badani wypełniali kwestionariusz. Ujawnił on, że czerpali oni większą przyjemność z gry z partnerem bardziej przypominającym człowieka i że uznawali go za bardziej inteligentnego (PLoS ONE).
  2. Po czterech latach badań australijscy naukowcy z Centre for Ultra-high bandwidth Devices for Optical Systems (CUDOS) ogłosili powstanie optycznego przełącznika, dzięki któremu można 100-krotnie zwiększyć wydajność łączy internetowych. Testy wykazały, że już obecnie wykorzystywana infrastruktura może przesyłać dane 60 razy szybciej. Światłowody, których używamy, charakteryzują się dużą przepustowością i spora część ich potencjału pozostaje niewykorzystana. Wszystkiemu winne są zbyt wolno pracujące przełączniki. Australijczycy opracowali przełącznik z... "porysowanego" szkła. Rysy działają jak zwrotnice przepuszczające pociągi - wyjaśnia dyrektor CUDOS, profesor Ben Eggleton. Przełączanie trwa zaledwie 1 pikosekundę, co oznacza, że prędkość pracy przełączania wynosi 1 terabit na sekundę. W przyszłości, dzięki pracom Australijczyków, może powstać Internet, który będzie nawet 100-krotnie bardziej wydajny od dzisiejszych sieci.
  3. Podczas Hokkaido Toyako Summit japońskie Ministerstwo Ekonomii, Handlu i Przemysłu zaprezentowało trzy systemy ogniw paliwowych przeznaczonych do budynków mieszkalnych. Ich producentami są Ebara Corp., Mastushita Electric Industrial oraz ENEOS Celletech. Każde z ogniw było w stanie podgrzać wodę do temperatury 60-65 stopni Celsjusza. Podczas pokazu wodę wykorzystano do przygotowania kąpieli o temperaturze 38 stopni Celsjusza. Ogniwa paliwowe dla domów być może staną się alternatywą dla rosnących cen energii. Obecnie jednak trudno mówić o konkretach. W latach 2005-2008 w Japonii pod okiem Ministerstwa rozwijano i testowano tego typu ogniwa. W ciągu najbliższych miesięcy do użytkowników trafi około 1120 ogniw paliwowych. Będzie to ostateczna faza testów, która potrwa około roku. W tym czasie powinniśmy poznać rzeczywiste koszty oraz wszelkie inne aspekty związane z praktycznym użyciem ogniw paliwowych. W roku 2009 mają one trafić na rynek. Tymczasem producenci ogniw wciąż je ulepszają. Matsushita wydłużyła żywotność swoich urządzeń z pierwotnych 3 do 10 lat i zwiększyła ich wydajność z 35% do 38%. Obecnie ogniwo paliwowe dla domów wyceniane jest na około 3 miliony jenów (27 900 dolarów). Rząd Japonii oferuje subsydia w wysokości około 2,2 miliona jenów, tak więc pierwsi użytkownicy ogniw będą musieli zapłacić około miliona jenów. Gdy w przyszłym roku ogniwa trafią na rynek mają kosztować mniej niż 2 miliony jenów, a rząd pracuje nad programem subsydiów, dzięki któremu użytkownik zapłaci nie więcej niż 700 000 jenów. Producenci ogniw mówią, że mają zamiar sprzedawać około miliona tego typu urządzeń rocznie. Jeśli im się to uda, cena ogniwa powinna spaść do około 500 000 jenów.
  4. Naukowcy cały czas pracują nad ulepszeniem soczewek kontaktowych. Niedawno opracowano soczewki z wbudowanymi czujnikami, co pozwala mierzyć ciśnienie w gałce ocznej, a więc monitorować np. rozwój jaskry. Teraz udało się wytypować lepszą substancję nawilżającą. Zapobiega to zespołowi suchego oka, a w dodatku mamy do czynienia ze związkiem naturalnie występującym w organizmie człowieka: kwasem hialuronowym (Biomaterials). Dzięki pomysłowi inżynierów chemików z McMaster University będzie można z czasem zrezygnować z dzisiejszych samonawilżających się soczewek, które wykorzystują sztuczne odczynniki. Szacuje się, że ponad połowa osób rezygnuje z noszenia soczewek właśnie z powodu dyskomfortu związanego z wysuszeniem oka. Nieprzyjemne wrażenia nasilają się z upływem dnia. Kanadyjczycy przeprowadzili testy i stwierdzili, że kwas hialuronowy nie wpływa na właściwości optyczne soczewek. Co więcej, związek ten, znany lepiej z zastosowań w dermatologii kosmetycznej, doskonale zapobiega tworzeniu się warstewki białek na powierzchni soczewek (powoduje to zmętnienie, a więc znacznie pogarsza widzenie). Kwas hialuronowy jest naturalnym polimerem zmniejszającym tarcie. W organizmie człowieka ważącego 70 kg występuje ok. 15 g tej substancji. Dziennie jedna trzecia jest zużywana, m.in. do naprawy skóry, poprawy elastyczności chrząstki czy wzrostu i przemieszczania się komórek. Choć na razie nikt nie wyprodukował soczewek z kwasem hialuronowym, wynalazcy są dobrej myśli. Wykazaliśmy, że proces działa. Wierzymy, że producenci dostrzegą korzyści związane z tą naturalną technologią [...].
  5. Dwadzieścia pięć ośmiornic z 23 europejskich akwariów będzie układać kostkę Rubika. Naukowcy nie liczą, oczywiście, że którejś z nich uda się rozwiązać zagadkę, choć może się tak przypadkiem stać. Zamiast tego chcą sprawdzić, czy u zwierząt tych występuje ręczność, a więc czy preferują konkretne ramię lub ramiona po którejś ze stron. Poza zabawkami (wymienioną już wyżej kostką, klockami lego i piłką), podczas eksperymentu ośmiornice będą też dostawać pokarm (np. słoiki z dżemem). Zadaniem osób monitorujących jego przebieg będzie oznaczenie wybieranego przez głowonoga ramienia. Co wyjątkowe, ośmiornice mają ponad połowę wszystkich nerwów w ramionach, dlatego wykazano, że częściowo myślą za ich pomocą. Wiele zwierząt preferuje konkretną kończynę i zamierzamy sprawdzić, czy ośmiornice można także dopisać do tej listy – wyjaśnia Claire Little, biolog morski z Weymouth Sea Life Centre. Jeśli okaże się, że tak, rzuci to nowe światło na budowę mózgu Octopoda. Ich opiekunowie podkreślają też, iż są to zwierzęta bardzo podatne na stres. Wiedząc, którą stronę wolą, można by więc umilić im życie w niewoli. Wzdłuż akwarium wisieć będą diagramy z wizerunkiem ośmiornicy. Jej poszczególne ramiona zostaną oznaczone (prawe: P1, P2, P3, P4, lewe: L1, L2, L3, L4). Obserwując zachowanie głowonogów, odwiedzający będą mogli pomóc naukowcom w badaniach. Gdy zwierzę posłuży się kombinacją ramion, należy oznaczyć sekwencję (do 3 ruchów). Wybrane do projektu ośmiornice należą do różnych gatunków. Wśród nich znalazły się, m.in.: ośmiornice pacyficzne (Octopus dofleini) i ośmiornice pospolite (Octopus vulgaris). Wyniki najnowszego eksperymentu, który potrwa miesiąc, zostaną przez biologów przeanalizowane, a na wnioski trzeba będzie poczekać do jesieni.
  6. Zaledwie przedwczoraj pisaliśmy o badaniach nad cechami ułatwiającymi niektórym zwierzętom latanie. Dziś dowiadujemy się o nowych odkryciach, które pozwolą ludziom, dzięki naśladowaniu mieszkańców mórz, wytwarzać doskonalsze śruby okrętowe oraz skrzydła i wirniki. Celem prac zespołu, prowadzonego przez dr. Franka Fisha z West Chester University, jest realizacja koncepcji tzw. biomimikry, czyli naśladowania przez konstruktorów i inżynierów rozwiązań stosowanych przez organizmy żywe. Jednym z sukcesów Amerykanów jest ustalenie roli pofałdowanej powierzchni krawędzi płetw waleni. Okazuje się, że wykorzystanie tego pomysłu przy budowie śmigieł dla turbin wiatrowych może znacznie zwiększyć ich wydajność, a także zmniejszyć hałas powstający podczas ich działania. Jak tłumaczy amerykański badacz, zastosowanie nowego kształtu krawędzi natarcia jest zaprzeczeniem uznanych powszechnie koncepcji: Inżynierowie próbowali dotychczas zapewnić stabilny przepływ [powietrza] na sztywnych i prostych w budowie powierzchniach, takich jak skrzydła. Dzięki biomimikrze nauczyliśmy się, że niejednostajny przepływ oraz skomplikowane kształy mogą zwiększyć siłę nośną, zmniejszyć opór oraz opóźnić wystąpienie tzw. przeciągnięcia, czyli nagłego spadku siły nośnej, przekraczając znacznie możliwości istniejących systemów opracowanych przez inżynierów. Jak tłumaczy dr Fish, w przyszłości możliwe będzie zastosowanie podobnych odkryć przy budowie elementów takich jak np. wirniki helikopterów. Głównym obiektem badań specjalistów z West Chester University jest powstawanie zawirowań wody w okolicy krawędzi natarcia płetwy. Zdaniem naukowca, nawet niewielkie zmiany, takie jak wybrzuszenia na obrzeżu płetw humbaka, mogą powodować powstawanie zawirowań o ściśle określonych parametrach. Dzięki temu dochodzi do wytworzenia znacznie większej siły nośnej płetwy, a także do poprawy zdolności do manewrowania. Jednocześnie możliwe jest znaczne ograniczenie zjawiska przeciągnięcia, które znacznie pogarszałoby zdolności pływackie wieloryba. Niemal identyczne właściwości wykazują ciała delfinów, które potrafią dodatkowo, dzięki zmianie kształtu i ustawienia płetw, regulować właściwości powstających zawirowań osobno podczas ruchu płetwy do przodu i do tyłu. Więcej informacji o swoich odkryciach dr Fish zaprezentuje podczas spotkania Towarzystwa Biologii Eksperymentalnej w Marsylii.
  7. Badaczom udało się zaobserwować zmiany, które prowadzą do coraz lepszej adaptacji wirusa ptasiej grypy do infekowania organizmu człowieka. Odkrycie może stać się istotnym narzędziem, dzięki któremu możliwe stanie się przewidywanie rozwoju nowej ewentualnej pandemii choroby. Wirus ptasiej grypy, należący do odmiany H5N1, został odnaleziony już w 45 krajach na trzech kontynentach. Pomimo jego wybitnej zdolności do rozprzestrzeniania (jest roznoszony i przekazywany ludziom przez ptaki migrujące), nie jest w stanie przenosić się bezpośrednio pomiędzy ludźmi ze względu na niedostateczne dopasowanie do naszych komórek. Okazuje się jednak, że zachodzące w wirusie mutacje stopniowo dostosowują go do transmisji pomiędzy ludźmi. Jak tłumaczy prof. Prasert Auewarakul z tajlandzkiego Mahidol University, wirusy przebywające w organizmie człowieka mogą mutować, a następnie może dojść do wyselekcjonowania tych, które w wyniku procesu uzyskają właściwości ułatwiające roznoszenie pomiędzy ludźmi. Aby to potwierdzić, przebadano próbki pobrane ze zwłok ofiar wirusa H5N1 w poszukiwaniu mutacji w genie kodującym jedno z białek wirusa, zwane hemaglutyniną, odpowiedzialne za wiązanie komórek gospodarza. Zespół prof. Auewarakula potwierdził odkrycie zmian, które mogą zwiększać prawdopodobieństwo adaptacji wirusa do efektywnego przenoszenia pomiędzy ludźmi. Niektóre wirusy, takie jak ten powodujący grypę, wykazują znaczną różnorodność. Przykładowo, wirus "ptasi" oznaczany jest jako H5N1, co oznacza, że na powierzchni jego cząstek występuje piąty (spośród dziewięciu znanych) wariant cząsteczki hemaglutyniny oraz pierwsza (z szesnastu) wersja cząsteczki drugiego białka, neuraminidazy. Dodatkowo w wyniku mutacji dochodzi do subtelnych zmian budowy obu tych białek. W efekcie tego zjawiska powstają tzw. podgatunki wirusa. Zespół tajlandzkich ekspertów zaobserwował, że niektóre mutacje w genach kodujących hemaglutyninę pojawiają się częściej od innych, co może sugerować, że dochodzi do stopniowej selekcji podgatunków wykazujących ułatwione wiązanie z komórkami dróg oddechowych człowieka. Nasze studium pokazuje, że H5N1 adaptuje się za każdym razem, gdy infekuje człowieka. Takie adaptacje mogą prowadzić do powstania wirusa, który może spowodować pandemię, wyjaśnia prof. Auewarakul. Jak tłumaczy, wyniki jego badań pokazują, jak bardzo istotne jest monitorowanie infekcji oraz sposobów przenoszenia wirusa na ludzi. Dzięki odpowiedniej kontroli tych procesów łatwiejsza będzie prewencja ewentualnej pandemii. Szczegółowe wyniki badań Tajlandczyków zostaną zaprezentowane w najbliższym numerze czasopisma Journal of General Virology.
  8. Czy utwory komputerowe i grane przez człowieka wpływają tak samo na umysł odbiorcy? Wydawałoby się, że skoro melodia jest identyczna, tak właśnie powinno się dziać. Nic bardziej mylnego (PLoS One). W ramach eksperymentu brytyjsko-niemiecki zespół odtwarzał ochotnikom sonaty fortepianowe grane przez komputer bądź zawodowego muzyka. Tylko ten drugi był w stanie naprawdę poruszyć słuchacza. Badania obrazowe mózgu wyjaśniły, dlaczego się tak dzieje. Chociaż muzyka komputerowa wywoływała reakcję emocjonalną w obrębie jądra migdałowatego (amygdala), zwłaszcza w odpowiedzi na nieoczekiwane akordy, to nie była ona tak silna, jak w przypadku tego samego utworu granego przez człowieka. Dr Stefan Koelsch z Sussex University i badacze z Instytutu Nauk o Mózgu Maxa Plancka zauważają, że nawet niewielkie szczególiki wpływają na efekty oddziaływania muzyki, a zatem również na muzykoterapię. Dopiero zaczynamy odkrywać, w jaki sposób możemy systematycznie wpływać na aktywność skóry, serca, płuc i układu hormonalnego, by wymienić tylko kilka, za pomocą muzyki. Jestem pewien, że ostatecznie uda się stworzyć wysoce efektywną metodę terapii. W studium wzięło udział 20 niezwiązanych z muzyką osób. Utrwalano przewodność ich skóry (która zmienia się w wyniku pocenia, a na to z kolei wpływa stopień pobudzenia emocjonalnego jednostki) oraz aktywność elektryczną mózgu. Chociaż ochotnicy uznawali się za osoby niemuzykalne i nie potrafili grać na żadnym instrumencie, ich mózg reagował na zmiany w melodii (nieoczekiwane akordy czy zmianę tonacji). Wskazuje to na zrozumienie zasad "muzycznej gramatyki", która przypomina gramatykę języka. Reakcja na gramatykę muzyki komputerowej i ludzkiej nie różniła się, co zaskoczyło naukowców. Twierdzą oni, że stało się tak, ponieważ jest to proces rozumowy, analityczny. Jednak następująca później reakcja, która stanowi próbę zrozumienia pasażu, była już dużo większa w przypadku utworu odgrywanego przez pianistę. Tak oddziałuje na słuchaczy tzw. wyraz artystyczny muzyka. Mózg z większym prawdopodobieństwem szuka więc znaczenia w utworach granych przez człowieka.
  9. Naukowcy z University of Texas opatentowali laserowy mikroskalpel, który pozwala na usuwanie z tkanki pojedynczych komórek. Ich pomysł polega na połączeniu w jednym femtosekundowego lasera i dwufotonowego mikroskopu fluorescencyjnego. Powstałe w ten sposób urządzenie może brać na cel pojedyncze komórki i ingerować w tkankę na głębokość do 250 mikrometrów. Doktor Adela Ben-Yakar z University of Texas mówi, że nowy mikroskalpel przyda się przy zabiegach endoskopowych. Umożliwi np. precyzyjne usuwanie komórek nowotworowych z mózgu, pozwoli na bezpieczne operowanie strun głosowych i innych delikatnych tkanek. Laserowe skalpele używane są w medycynie od dawna. Są bardziej precyzyjne niż ich metalowe odpowiedniki, jednak niszczą zdrowe komórki. Ich działanie polega bowiem na podgrzewaniu komórek, które mają być usunięte. Generują na tyle dużo ciepła, że zabijają też otaczającą je tkankę. Użyty przez naukowców z Teksasu laser generuje impulsy światła trwające zaledwie femtosekundy. Dzięki temu tworzone przezeń ciepło zabija tylko jedną, wybraną komórkę. Podobne lasery używane są np. w oftalmochirurgii, jednak obecnie są to na tyle duże urządzenia, że mogą być wykorzystywane jedynie do operacji na tkankach znajdujących się na powierzchni ciała. Podobnie używany jest dwufotonowy mikroskop fluorescencyjny. Dopiero prace uczonych z University of Texas umożliwią wprowadzenie tych urządzeń do ciała pacjenta i wykorzystanie ich przy operacjach endoskopowych.
  10. Więzadła głosowe szpaka kurczą się 100-krotnie szybciej, niż człowiek mruga powieką. To czyni z tego ptaka prawdziwego rekordzistę (PLoS One). Odkryliśmy, że szpak zwyczajny, występujący od Eurazji po Amerykę Północną, oraz zeberka, zamieszkująca Australię i Indonezję, kontrolują swój śpiew za pomocą najszybciej kurczących się mięśni tego typu, jakie kiedykolwiek opisano. Superszybkie mięśnie znano wcześniej z narządów głosowych grzechotnika, kilku gatunków ryb oraz grzywacza – opowiada dr Coen Elemans. Teraz już wiadomo, że ptaki śpiewające także wykształciły ten bardzo wydajny rodzaj mięśni, co oznacza, że są one bardziej rozpowszechnione niż wcześniej sądzono. Możliwe, że mają je wszystkie ptaki śpiewające, nie tylko dwa wymienione wyżej gatunki. Zarówno szpak zwyczajny, jak i zeberka, zwana inaczej amadyną zebrowatą, są w stanie skurczyć i rozkurczyć struny głosowe w ciągu zaledwie 3-4 milisekund. Dla porównania, synonim błyskawicznego działania, mrugnięcie okiem, trwa aż 300-400 miliseksund. Supermięśnie są wprawiane w drgania o częstotliwości do 250 herców. Dr Elemans dodaje, że wyjątkowe wyposażenie wokalne umożliwia szybszą zmianę głośności i wysokości wydawanego dźwięku.
  11. Twórcy Second Life, firma Linden Labs, we współpracy z IBM-em opracowali serię kompatybilnych awatarów, które mogą "żyć" w wirtualnych światach obu firm. Przedsiębiorstwa poinformowały, że udało im się dokonać "teleportacji" wirtualnych postaci z IBM-owskiego świat OpenSim na serwery Second Life Preview. Postaci mogły funkcjonować w obu światach. To ważny krok na drodze do kompatybilności wirtualnych światów obu firm. Linden Labs i IBM chcą dzięki temu rozszerzyć swoją działalność. Zamiarem twórców Second Life'a jest zwiększenie popularności ich gry, a z kolei IBM chce wykorzystywać światy 3D w celach rozpowszechniania swojego oprogramowania dla biznesu. Oba przedsiębiorstwa nie wykluczają stworzenia systemu, który umożliwi przeciętnemu użytkownikowi przenoszenie swojego awatara pomiędzy różnymi wirtualnymi platformami i serwerami.
  12. Analityk Keith Bachman z firmy BMO mówi, że w drugim kwartale bieżącego roku Apple sprzedało od 2,4 do 2,5 miliona komputerów Mac. Jeśli dane te się potwierdzą, będzie to oznaczało, że w porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego sprzedaż Apple'a wzrosła o 39 procent. To świetny wynik, tym bardziej, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że średni ubiegłoroczny wzrost całego przemysłu IT wyniósł 12,2 procenta. Apple jest więc obecnie trzykrotnie lepsze. Zdaniem Bachmana, na sukces Apple'a złożyło się kilka czynników. Pierwszym z nich jest cena. Obecnie za 1300 dolarów można kupić notebooka MacBook z 2,4-gigahercowym procesorem. To jedynie 8 dolarów więcej niż wynosi cena przeciętnego notebooka z 13-calowym wyświetlaczem. Tymczasem, jak uważa analityk, MacBook jest bardziej wydajny od przeciętnej maszyny. Apple dokonało też poważnych obniżek na rynku komputerów stacjonarnych. Zwykle maszyny koncernu Jobsa były znacznie droższe od pecetów, jednak po zastosowaniu procesorów Intela możliwa była obniżka ceny. Drugim z wymienionych przez Bachmana czynnikiem powodującym wzrost zainteresowania systemami Apple'a jest... Windows Vista. Najnowszy OS Microsoftu nie zdobywa rynku tak szybko, jak się tego spodziewano. Ponadto wielu użytkowników sądzi, że jest on pełen luk i ma niską wydajność. Komputery Apple'a są postrzegane jako bezpieczniejsze i łatwiejsze w obsłudze. Na poparcie swoich słów analityk przytacza dane ze sklepów Apple'a. Obecnie aż 50% klientów to osoby, które po raz pierwszy w życiu kupiły komputer Mac. Ironią losu jest fakt, iż olbrzymia część ekspertów ds. bezpieczeństwa uważa, że Mac OS X jest mniej bezpieczny od Windows Visty. Apple zawsze jednak mogło pochwalić się jednak świetnym marketingiem. Bachman uważa, że maszyny Apple'a będą świetnie sprzedawały się również w przyszłym roku. Jego zdaniem sprzedaż wzrośnie o 26%, a Apple opanuje 3,9% światowego rynku.
  13. Jak odtworzyć brakujący fragment kości? Ortopedzi mają na to swoje sposoby, a teraz będą mogli do nich dołączyć... pieczenie. Badacze z Fraunhofer Institute opracowali bowiem prototyp ciekawego urządzenia, które najpierw wylicza gęstość/porowatość kości pacjenta, a następnie wypieka implant ze sproszkowanego metalu. Kości nie są jednakowo gęste we wszystkich miejscach, dlatego oprogramowanie musi przeprowadzić wyliczenia dla konkretnego odcinka. Gdy już wiadomo, jakim wymogom należy się podporządkować, można rozpocząć rekonstrukcję. W ten sposób da się odtworzyć nawet skomplikowane kształty. W miejscach, gdzie kość powinna być gęstsza, promień lasera silniej spieka cieniutkie warstwy proszku. To jak pieczenie ciasta – twierdzi Andreas Burblies, rzecznik jednego z wydziałów Instytutu. Pozostałości luźnego pyłu są usuwane. "Produkt końcowy jest elementem z otwartymi porami. Każdy punkt cechuje się właściwą gęstością, a zatem określoną stabilnością". Inżynierowie ulepszyli metodę. Teraz mogą zmieniać wewnętrzną strukturę już po wypieczeniu, prowadząc precyzyjne wiercenia. Umieją uzyskiwać bardzo lekkie, a zarazem wytrzymałe konstrukcje, co stanowi wabik dla wielu gałęzi przemysłu, np. motoryzacyjnego czy lotnictwa. Proszek przygotowuje się biomateriałów, m.in. z tytanu i stali.
  14. Zespół Iriny Kerkis z Butantan Institute w São Paulo pracuje nad nową metodą leczenia męskiej niepłodności. Przyszły tata musi poświęcić jeden ząb, ale jeśli jest naprawdę zdeterminowany, nie stanowi to zapewne przeszkody. W ramach testów ludzkie komórki macierzyste pobrane z żywej części zęba, miazgi, wstrzyknięto myszom. Komórki migrowały do przewodów najądrza, gdzie zwykle dojrzewają plemniki i różnicowały się w komórki przypominające ludzką spermę. Zanim zostanie zastosowana w celach terapeutycznych, technikę należy jeszcze ulepszyć. Po pierwsze, część komórek ludzkich łączyła się z mysimi. Po drugie, komórki macierzyste pobrano z miazgi zębów mlecznych, nie wiadomo więc, czy pomysł sprawdzi się w przypadku dorosłego mężczyzny. Kerkis sądzi, że jej zespół złapał dobry trop, ale trzeba lepiej zrozumieć wchodzący w grę mechanizm. Dotychczasowe wyniki badań zostaną przedstawione na konferencji Europejskiego Stowarzyszenia Ludzkiej Reprodukcji i Embriologii w Barcelonie. Inni eksperci podchodzą nieufnie do metody Brazylijczyków. W normalnych warunkach plemniki dojrzewają w kilka tygodni, a zespół z São Paulo potrzebował na to zaledwie 9 dni. Robin Lovell-Badge z Narodowego Instytutu Badań Medycznych w Londynie zauważa też, że skoro podczas testów na myszach nie udawało się uzyskać dojrzałych plemników z komórek macierzystych plemników, nie widzi powodu, czemu miałoby się udać uzyskać lepsze rezultaty z komórkami macierzystymi miazgi.
  15. O tym, że Internet jest niezbędnym narzędziem dla dzisiejszych naukowców, nie trzeba mówić chyba nikomu. Kontakty przez Sieć są podstawową formą komunikacji, a publikowanie wyników badań on-line jest gwarancją szybkiego i sprawnego obiegu informacji. Nic więc dziwnego, że rozwijane są kolejne projekty, których zadaniem jest zbieranie informacji i ich publikowanie z myślą o wykorzystaniu przez naukowców. O nowych, interesujących pomysłach wykorzystania Internetu dla potrzeb nauki donoszą dwa zespoły badaczy pracujących w Stanach Zjednoczonych. Pierwsza grupa naukowców uruchomiła inicjatywę, której celem jest stworzenie nowej internetowej bazy danych dotyczących genów człowieka. Według projektu, informacje mają być zbierane na podobnych zasadach, jak w popularnej Wikipedii. Istnieje około 25000 genów w ludzkim genomie. My posiadamy około 9000 artykułów, tłumaczy pracujący dla Instytutu Genomiki przy Fundacji Naukowej Novartis badacz Andrew Su, jeden z pomysłodawców projektu nazwanego "Gene Wiki". Jak tłumaczy, zebrane dotychczas informacje mają stanowić szkielet powstającej biblioteki ludzkich genów, która będzie następnie uzupełniana i powiększana o nowe informacje przez samych badaczy. To oni będą odpowiedzialni za dodawanie do serwisu aktualnych i wiarygodnych danych oraz utrzymanie ich w należytym porządku. Równolegle do Gene Wiki rozwijany jest inny interesujący projekt wykorzystujący możliwości Internetu dla potrzeb naukowców. Serwis, nazwany HealthMap.org, został stworzony przez specjalistów ze Szpitala Dziecięcego w Bostonie oraz Szkoły Medycznej Uniwersytetu Harvarda. Jego zadaniem jest analizowanie treści dyskusji oraz serwisów informacyjnych w Sieci i wyszukiwanie w nich danych na temat epidemii chorób zakaźnych. Związany z projektem naukowiec, dr John Brownstein, tłumaczy: Internetowe źródła informacji mogą odegrać istotną rolę we wczesnym wykrywaniu [tego typu] zdarzeń i ułatwiać kontrolowanie sytuacji dzięki dostarczaniu z określonych lokalizacji aktualnych danych na temat wybuchów epidemii. Serwis Healthmap.org już działa. Niestety, nie podano informacji na temat daty planowanego uruchomienia drugiego z serwisów.
  16. Przed rokiem pisaliśmy o pojedynku pomiędzy mistrzami pokera a programem Polaris. Wówczas oprogramowanie przegrało mecz. Teraz Polaris II wziął rewanż za swoją poprzednią wersję. Podczas pojedynku rozegranego w Rio All-Suite Hotel & Casino w Las Vegas, sztuczna inteligencja wygrała z siedmioma graczami. Jay Palansky, który brał udział w dwóch ostatnich meczach stwierdził, że komputer wykonał kilka ruchów, których człowiek by nie zrobił. Jednym z przeciwników Polarisa II był Matt Hawrilenko, jeden z najlepszych pokerzystów na świecie. Gra z maszyną podobała mu się, jednak stwierdził, że w przyszłości zawodowych pokerzystów mogą czekać ciężkie czasy. Jego zdaniem udoskonalony Polaris będzie w stanie wygrywać spore kwoty. Twórcy Polarisa są bardzo zadowoleni z postępów oprogramowania. Teraz mają zamiar przeanalizować to, co działo się podczas gry i poprawić przede wszystkim mechanizmy odpowiadające za uczenie się i dostosowywanie do sytuacji. Poker jest dla maszyn grą trudniejszą niż szachy. W szachach wszystkie figury są od początku widoczne i wiadomo, jak każda z nich może się poruszyć. W pokerze karty są ukryte, a gracze mogą blefować.
  17. Golfiści grający lepiej postrzegają dołki jako większe niż słabiej wypadający zawodnicy – twierdzi Jessica K. Witt z Purdue University (Psychonomic Bulletin and Review). Sportowcy powiedzieli, że gdy grają dobrze, wlot dołka wydaje się tak duży jak wiadro lub obręcz kosza, lecz kiedy grają źle, ten sam otwór ma rozmiary 10-centówki lub dziurki wewnątrz pączka – opowiada pani psycholog. Wiemy, że istnieje związek między wykonaniem a percepcją, ale nie mamy pewności, jaki jest kierunek tej zależności. Czy golfiści widzą większy dołek, więc grają lepiej, czy też może wydaje im się większy, bo dobrze im idzie? Sądzę, że mamy do czynienia z kołową zależnością, ale trzeba to jeszcze dokładniej zbadać. Uzyskane ostatnio wyniki są spójne z rezultatami studium Witt sprzed 3 lat. Wtedy psycholog skupiła się na softbolu (grze przypominającej bejsbol). Zaobserwowała związek między postrzeganą wielkością piłki a wskaźnikiem trafień. Witt zaznacza, że w przeszłości zajmowano się problematyką percepcji sportowców w bardzo ograniczonym zakresie. Analizowano wyłącznie postrzeganie i przetwarzanie przychodzących danych. Tymczasem okazuje się, że percepcja nie opiera się wyłącznie na informacjach wzrokowych. Zespół Amerykanki przeprowadził 3 eksperymenty. W pierwszym 46 golfistów poproszono o ocenę wielkości dołka po rozegraniu jednej rundy. Średnica dołka wynosiła 10,8 cm. Z planszy, na której widniało 9 czarnych kół o średnicy 9-13 cm, sportowcy wybierali to, które, ich zdaniem, odpowiadało średnicy otworu na polu. Osoby wybierające największe koła były zarazem graczami, którzy zdobyli największą liczbę punktów. Drugi i trzeci eksperyment przeprowadzono w laboratorium. Dzięki nim naukowcy chcieli sprawdzić, czy osiągane wyniki wpływają na postrzeganą/zapamiętaną wielkość dołka. Wolontariusze grali w minigolfa. W jednym przypadku oceniali wielkość otworu z pamięci, w drugim na podstawie obserwacji. I w jednym, i w drugim eksperymencie osoby, które trafiały bliżej, rysowały większe dołki niż mniej celni badani. W przyszłości Witt chce sprawdzić, jakie triki wzrokowe "powiększają" rozmiary dołka. Na pewno pomaga koncentrowanie się na otworze. Kiedy na niego patrzymy, obraz pada na centralną część siatkówki z największym zagęszczeniem receptorów.
  18. Japońscy naukowcy twierdzą, że stworzyli pierwsze sztuczne DNA. W datowanym na 23 lipca Journal of the American Chemical Society Masahiko Inouye wraz ze współpracownikami z University of Toyama informuje o zbudowaniu stabilnej sztucznej nici DNA. Jeśli rewelacje Japończyków się potwierdzą, to ich odkrycie doprowadzi do powstania całej serii nowych materiałów, umożliwi też zbudowanie komputerów opartych na DNA. Obliczenia oparte na DNA wykorzystują cały kwas dezoksyrybonukleinowy jako "sprzęt", a poszczególne białka to "programy". Zachodzące reakcje służą do przeprowadzania obliczeń. Prototypowe komputery z DNA już powstają, jednak dopiero stworzenie sztucznego DNA umożliwi postęp prac nad nimi, gdyż specjaliści będą mogli dowolnie je projektować, w zależności od przewidywanych zastosowań. Takie komputery będą nie tylko niezwykle małe, ale również bardzo wydajne. Olbrzymią zaletą DNA jest również fakt, iż może ono przechowywać olbrzymią ilość informacji. Pół kilograma kwasu dezoksyrybonukleinowego wystarczy, by zapisać w nim dane zawarte na wszystkich obecnie wykorzystywanych dyskach twardych.
  19. Unijne komitety zajmujące się przemysłem i rynkami wewnętrznymi zaakceptowały w całości pakiet przepisów dotyczących rynku telekomunikacyjnego. To przede wszystkim propozycja unijnego prawa telekomunikacyjnego, ale wprowadzone doń ostatnio poprawki mogą, jak twierdzą obrońcy prywatności, nałożyć na dostawców Internetu obowiązek walki z piractwem. Niedawno na czele Unii Europejskiej stanęła Francja. Wówczas prezydent republiki podsunął pomysł, by do dyskutowanego właśnie "Telecoms Packet" wprowadzić poprawki wzorowane na propozycjach francuskich rozwiązań. W republice rząd proponuje wprowadzenie przepisów, na podstawie których dostawcy Internetu wysyłaliby ostrzeżenia osobom nielegalnie wymieniającym się treściami chronionymi prawem. Po dwóch nieskutecznych ostrzeżeniach osoby takie byłyby odcinane od Sieci. Europarlamentarzyści twierdzą jednak, że obrońcy prywatności nadinterpretują przepisy. Zdaniem Malcolma Harboura "Telecoms Packet" ma zwiększyć prawa użytkowników i nie ma w nim mowy o walce z piractwem. Organizacje broniące prywatności zauważają jednak, że nowe przepisy dają urzędnikom prawo do decydowania o tym, jakie oprogramowanie może być używane w Sieci, a to z kolei może prowadzić wprost do zastosowania antypirackiej taktyki "trzech uderzeń". Grupy obrońców prywatności już tworzą koalicje i rozpoczynają działania lobbystyczne przeciwko przyjęciu proponowanych rozwiązań. Foundation for a Free Internet Infrastructure (FFII) mówi wprost - unijne propozycje to próba wprowadzania "sowieckiego Internetu", w którym będą mogły działać tylko programy i usługi zatwierdzone przez rządy. Jutro popularne programy, takie jak Skype czy nawet Firefox, mogą zostać uznane w Europie za nielegalne jeśli nie otrzymają rządowego certyfikatu - oświadczył rzecznik prasowy FFII. Poseł Harbour zapewnia jednak, że nowe przepisy mają inny cel. Chodzi tutaj o to, by użytkownicy łatwiej mogli znaleźć informacje o nowych usługach. Ułatwi to na przykład tworzenie witryn z porównywarkami cen, wymusi uchwalenie przepisów, które ułatwią niepełnosprawnym dostęp do usług czy też takich, dzięki którym służby ratunkowe będą mogły łatwo zlokalizować dzwoniącego - mówi. We wrześniu Parlament Europejski będzie dyskutował i głosował nad nowym prawem telekomunikacyjnym.
  20. Organizm kobiety, której przeszczepia się nerki mężczyzny, z większym prawdopodobieństwem odrzuca nowy narząd. Szwajcarzy ze Szpitala Uniwersyteckiego w Bazylei przyjrzeli się ok. 200 tys. operacji i przy tego typu scenariuszu stwierdzili 8-proc. wzrost ryzyka niepowodzenia. Sugerują, że rozwiązaniem mogą być przeszczepy "zgodne płciowo" (The Lancet). Teoria, że płeć tkanki dawcy wpływa na losy przeszczepu, jest w nauce obecna już od jakiegoś czasu. Przy przeszczepach komórek macierzystych w przypadku mężczyzn, którzy otrzymują je od kobiety, zwiększa się ryzyko wystąpienia reakcji przeszczep przeciwko gospodarzowi. Z kolei u kobiet otrzymujących komórki męskie wzrasta ryzyko odrzucenia lub wystąpienia reakcji układu odpornościowego przeciwko znajdującym się na ich powierzchni typowo męskim antygenom. Szwajcarzy przestudiowali wyniki 195.516 przeszczepów, które przeprowadzono w 400 europejskich szpitalach w latach 1985-2004. Zarówno po roku, jak i po upływie dekady prawdopodobieństwo odrzucenia przeszczepu było większe, gdy dawcą była kobieta. Poza tym ryzyko odrzucenia organu w ciągu roku od zabiegu było większe od przeciętnego, jeśli kobiecie przeszczepiano nerki mężczyzny (11%). Potem nadal było ono wyższe i oscylowało wokół wartości 8%. Wg bazylejczyków, w przypadku przeszczepów zgodnych płciowo mężczyźni mogą skorzystać na większej koncentracji nefronów w tkance innych mężczyzn. Kobiety dostające nerkę od kobiety w mniejszym stopniu ryzykują zaś odrzuceniem implantu. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie wszystkie badania potwierdzają związaną z płcią dawcy i biorcy różnicę w liczbie przyjętych przeszczepów.
  21. Podawanie w chemioterapii przedoperacyjnej cis-platyny kobietom, które są nosicielkami zmutowanego genu BRCA1 i mają rozpoznanego raka piersi, powoduje kompletną lub niemal kompletną remisję choroby i zniknięcie guzów. To przełom w dziedzinie chemioterapii raka piersi - uważają szczecińscy naukowcy, pracujący pod kierunkiem prof. Jana Lubińskiego z Międzynarodowego Centrum Nowotworów Dziedzicznych Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie. O swoim odkryciu poinformowali na konferencji prasowej. Do tej pory w tradycyjnej chemioterapii w takich przypadkach stosowano tzw. taksany, które - jak wykazali w swoich badaniach naukowcy ze Szczecina - są nieskuteczne. Jak mówił dr Tomasz Byrski, zastosowanie cis-platyny u pierwszych dziesięciu kobiet z zaawansowaną chorobą nowotworową piersi "dało znakomity wynik". "Uzyskaliśmy całkowitą kliniczną odpowiedź potwierdzoną histopatologicznie (...). Nie zaobserwowano progresji choroby, ani jej stabilizacji, ale całkowitą lub niemal kompletną odpowiedź kliniczną potwierdzającą skuteczność cis-platyny" - powiedział. Podobne wyniki uzyskano u dalszych ok. 20 chorych. Obecnie 30 pacjentek jest zakwalifikowanych do leczenia tą metodą, ale "rekrutacja" kobiet do dalszych badań klinicznych w tym kierunku wciąż trwa. Jak podkreślają naukowcy ze szczecińskiej PAM, to pierwsze na świecie zakończone kliniczne próby z leczeniem przedoperacyjnym raka piersi za pomocą cis-platyny u nosicielek zmutowanego genu BRCA1. Zgodę na zastosowanie tej metody leczenia wyraziła medyczna komisja etyki. Wyniki badań mają być opublikowane w najbliższym czasie w specjalistycznym medycznym periodyku "Breast Cancer Research and Treatment". "Te wyniki przeszły moje oczekiwania (...). Do głowy by mi nie przyszło, że można tak zrewolucjonizować i tak genialnie zmienić chemioterapię" - mówił prof. Lubiński. Dodał, że w świecie medycznym "brakuje przekonania, iż chemioterapię można zmienić aż tak pozytywnie". Jestem przekonany, że te badania genetyczne są bardzo ważne dla skuteczności chemioterapii - podkreślił. Jak mówili dziennikarzom obaj naukowcy, wyniki badań klinicznych z zastosowaniem cis-platyny dowodzą, że należałoby ponownie ocenić skuteczność leków w leczeniu nowotworów, "uwzględniając zmiany genetyczne" oraz testować leki na wydzielonych "podgrupach osób, zdefiniowanych genetycznie". "Stąd w pierwszej kolejności konieczne byłoby zdiagnozowanie zmian w genach i u pacjentek, u których je stwierdzono, należałoby stosować leczenie celowane, a nie jak tak jak do tej pory, uzależnione np. od lokalizacji raka czy stopnia jego zaawansowania" - tłumaczył dr Byrski. Dużą wrażliwość komórek nowotworowych na cis-platynę wykryli już wcześniej badacze brytyjscy, przeprowadzając badania laboratoryjne. Szczecińscy naukowcy poszli o krok dalej i rozpoczęli badania kliniczne, które prowadzono już bezpośrednio na chorych pacjentkach. Opisane obserwacje mają przełomowe znaczenie nie tylko dla postępów w leczeniu raka piersi, ale wskazują też ogromne szanse na postępy w chemioterapii dzięki prowadzeniu badań nad lekami po wyodrębnieniu podgrup pacjentów zdefiniowanych genetycznie - podkreślają naukowcy ze Szczecina. Jak przypomina prof. Lubiński mimo, że cis-platyna jest lekiem stosowanym w onkologii od ponad 30 lat, nie wykazano dotąd celowości jej stosowania w przedoperacyjnym leczeniu raka piersi. Dopiero wyodrębnienie podgrupy pacjentek z mutacjami BRCA1 pozwoliło wykazać, że dla części z nich cis-platyna jest lekiem o nadzwyczajnej skuteczności. Zdaniem prof. Lubińskiego jest "wysoce prawdopodobne", że podobne zależności uda się wykazać także dla innych genów i leków. Szacuje się, że w Polsce populacja kobiet, u których może występować zmutowany gen BRCA1 odpowiedzialny m.in. powstawanie raka piersi, wynosi ok. 100 tys. Posiadanie takiego genu stwarza ponad 60 proc. ryzyka zachorowania na ten typ nowotworu. Zespół naukowców pod kierunkiem prof. Lubińskiego prowadzi największy na świecie rejestr kobiet obciążonych genetycznie ryzykiem zachorowania na raka piersi, które są nosicielami genu BRCA1. Obecnie w rejestrze zapisano ponad 4300 kobiet. Zespół kierowany przez prof. Lubińskiego ma już na swoim koncie wykrycie zmutowanych genów, sprzyjających zachorowaniom na raka prostaty i jelita grubego. Naukowcy ze Szczecina opracowali testy genetyczne, dzięki którym uszkodzone geny można wykryć, a to ułatwia ratowanie życia osobom chorym na te dwa typy nowotworów. Prof. Lubiński kieruje od paru lat autorskim, międzynarodowym projektem poszukiwania genów odpowiedzialnych za rozwój raka piersi i jelita, w którym biorą udział m.in. naukowcy z Francji, Finlandii, Niemiec i Anglii. Na jego realizację UE przeznaczyła pół miliona euro. Prof. Lubińskiemu udało się zebrać dane o zachorowaniach na raka w rodzinach pacjentów z woj. zachodniopomorskiego. Badaniem objęto ponad 1 mln 250 tys. osób. Spośród nich wytypowano ok. 400 tys. osób, w rodzinach których stwierdzono przypadki zachorowań na raka. Osoby z tej grupy poddano testom DNA, badaniom klinicznym i konsultacjom genetycznym. W ten sposób znaleziono ponad 2,5 tys. rodzin, w których występują predyspozycje do zachorowania na raka piersi. Wszystkie są odtąd pod specjalistyczną kontrolą lekarską. MGM2
  22. Microsoft przerwał milczenie w sprawie Yahoo!. Przedstawiciele koncernu oświadczyli, że mogą powtórnie zasiąść do rozmów na temat przejęcia portalu. Pod warunkiem jednak, że zostanie wybrany nowy zarząd Yahoo!. Takie oświadczenie to wiatr w żagle Carla Icahna, miliardera, który zapowiada, że będzie dążył do wymiany całego zarządu Yahoo!. Dotychczas nie było bowiem pewne, czy Microsoft jest nadal zainteresowany przejęciem całego portalu. Proponowana przez Icahna wymiana całego zarządu nie gwarantowała więc, że koncern z Redmond będzie chciał w ogóle podjąć jakiekolwiek rozmowy. Teraz inwestorzy zobaczyli, że jeśli poprą Icahna, możliwe jest sprzedanie Yahoo! Microsoftowi. To może przekonać niezdecydowanych. Microsoft oferował bowiem za jedną akcję Yahoo! 31 dolarów, później podniósł ofertę do 33 USD. Tymczasem od czasu zerwania rozmów cena akcji portalu spadła do 20 dolarów, a obecnie, po deklaracji Microsoftu, wzrosła do niemal 24 USD. Wymiana zarządu na przychylny przejęciu jest ważna także z tego względu, by Microsoft, jeśli zdecyduje się na zakup, mógł czuć się bezpiecznie. Od momentu podpisania umowy do jej zatwierdzenia przez odpowiednie urzędy może bowiem minąć nawet 9 miesięcy. W tym czasie zarząd nieprzychylny przejęciu może podjąć cały szereg decyzji, które niekorzystnie wpłyną na wartość transakcji. Analityk Jeffrey Lindsay z firmy Sanford C. Bernstein uważa, że jeśli Microsoft rzeczywiście chce wrócić do rozmów, to najlepszym wyjściem dla akcjonariuszy jest poparcie wymiany zarządu. Jego zdaniem wielcy inwestorzy instytucjonalni w końcu zdecydują się na głosowanie za pozbawieniem stanowisk obecnych szefów Yahoo!. Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy Yahoo! odbędzie się 1 sierpnia.
  23. Badacze z Uniwersytetu Stanowego Północnej Karoliny zauważyli, że kropki kwantowe mogą przenikać w głąb skóry, jeśli jest ona w jakiś sposób uszkodzona, np. znajduje się nie otarcie czy ranka. Podaje to w wątpliwość bezpieczeństwo nanotechnologii (Skin Pharmacology and Physiology). Amerykanie z zespołu profesor Nancy Monteiro-Riviere twierdzą, że zjawisko to stanowi zagrożenie dla osób zajmujących się wytwarzaniem kropek kwantowych lub badaniem ich zastosowań w aplikacjach biomedycznych. W ramach studium wykazano, że kropki kwantowe o różnych kształtach, rozmiarach i powłokach nie penetrowały skóry szczurów, dopóki była ona nienaruszona. Wystarczyło jednak niewielkie nawet zadrapanie czy skaleczenie, by cząsteczki przenikały przez warstwy skóry, docierając nawet do krwioobiegu. W ten sposób badano krótkoterminowe oddziaływanie kropek kwantowych na skórę i organizm istot żywych, nadal jednak nie wiadomo, jakie są skutki długofalowej ekspozycji.
  24. Od dziś stare gazety mogą być nie tylko ponownie przetwarzane na papier. Dzięki nim będzie można odzyskać metale szlachetne z elektroniki, np. zużytych części komputerów, telefonów komórkowych czy telewizorów (Environmental Science & Technology). Do tej pory nie było to łatwe i wymagało użycia dużych ilości szkodliwych dla środowiska związków chemicznych. Zespół Katsutoshi Inoue z Saga University w Japonii opracował jednak dużo tańszą i proekologiczną metodę. Naukowcy pomięli stary papier, zmoczyli go i dodali do pulpy chloru. Następnie potraktowali całość dimetyloaminą (DMA) oraz formaldehydem, by w ten sposób powstał tzw. żel DMA-papierowy. Na końcu został on wysuszony i przetworzony na proszek. Japończycy przetestowali zdolności adsorpcyjne żelu, wprowadzając do niego standardową próbkę przemysłową. Jest to roztwór uzyskiwany przez rozpuszczenie metalowych części w kwasie solnym. Znajdują się w nim różne metale: pospolite, np. miedź, cynk i żelazo (w stężeniach wahających się od 190 do 840 części na tysiąc), ale również szlachetne i przejściowe, m.in. złoto (250 części na milion) oraz platyna i pallad (11-16 części na milion). Okazało się, że żel był bardzo selektywny w odniesieniu do różnych rodzajów metali. Wyłapywał 90% złota, platyny i palladu, lecz zaledwie śladowe ilości miedzi, cynku i żelaza. Zużyty papier stanowi ważny element opisywanej technologii. Amorficzna natura celulozy pozwala na łatwiejszą penetrację macierzy przez metale i zwiększa możliwości w zakresie ich wiązania – jeden kilogram żelu jest w stanie "utrzymać" do 906 gramów złota. Po usunięciu metalu żel można wykorzystać ponownie – wyjaśnia Chaitanya Raj Adhikari, członek japońskiej ekipy. Dodaje też, że nie wiadomo, czemu tak wybiórczo działa on na metale szlachetne, choć nie da się ukryć, że grupy aminowe w DMA wykazują do nich powinowactwo. Inni eksperci doceniają prace Japończyków, podkreślają jednak, że adsorpcja przebiega bardzo wolno i trwa co najmniej 5 godzin. Wg nich, stanowi to poważny minus i ogranicza możliwości zastosowania wynalazku w przemyśle.
  25. Od zarania dziejów ludzie marzyli o tym, by latać. Pierwsze znane próby spełnienia tego snu polegały na naśladowaniu najbardziej oczywistego wzorca, czyli sposobu poruszania ptaków. Dopiero dalszy rozwój technologii pokazał, że w przypadku maszyn latających naśladowanie przyrody może, wyjątkowo, nie być najlepszym rozwiązaniem. Zamiast tego opracowano układy przekazujące moc za pomocą śmigieł, dostarczające moc w sposób stały, nie zaś skokowy, jak w przypadku skrzydeł. Amerykański naukowiec postanowił zbadać przyczyny niepowodzenia prób naśladowania naturalnych lotników. Dr Jim Usherwood, pracujący dla Royal Veterinary College, jest przekonany, że największym problemem stojącym na przeszkodzie do udoskonalenia maszyn naśladujących organizmy latające jest optymalizacja trudnej sztuki machania skrzydłami. Jak tłumaczy, skrzydła zwierząt, w odróżnieniu do śmigieł, muszą na zmianę zatrzymywać się i poruszać, by wygenerować siłę nośną. Zwierzęta zapomniały wytworzyć śmigła tak samo, jak zapomniały o kołach. Zdaniem badacza, problem tkwi w zjawisku bezwładności. Pokonanie jej wymaga stosunkowo dużej ilości energii dostarczonej w bardzo krótkim czasie przy jednoczesnym zachowaniu stabilności całego zwierzęcia bądź maszyny. Sposobem, który opracowały zwierzęta, jest optymalizacja dwóch czynników: kształtu skrzydła oraz sposobu poruszania nim, lecz mimo to ich sposób utrzymywania się w powietrzu jest stosunkowo mało wydajny energetycznie. Badania dr. Usherwooda objęły różnorodne organizmy, od ważek do przepiórek. Na obecnym etapie najbardziej interesujące są dla badacza powody, dla których budowa skrzydeł zwierząt pozwala na pokonanie siły bezwładności przy jednoczesnym zachowaniu niskich oporów aerodynamicznych. Aby to osiągnąć, analizuje sposób poruszania skrzydłami przez gołębie w reakcji na przyczepianie do nich ołowianych ciężarków o różnej masie. Jego zdaniem, kolejne eksperymenty prowadzą do jednego wniosku: moja praca powinna służyć jako upomnienie, by kopiować naturę ostrożnie. Istnieje wielkie zainteresowanie maszynami typu UAV i MAV (Unmanned/Micro Air Vehicles - bezzałogowe/miniaturowe pojazdy latające) machającymi skrzydłami, które często wykazują wiele zalet, takich jak zwrotność, szybkość itp. Mimo wszystko, (...) jeśli chcesz unosić się w powietrzu efektywnie, bądź helikopterem zamiast machać skrzydłami.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...