Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36971
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Smaki z pokarmów zjadanych przez karmiące matki trafiają do mleka w ciągu kilku minut. Potem utrzymują się w nim przez jakiś czas. Banany można wykryć do godziny po spożyciu, a mentol nawet po ośmiu godzinach (Physiology and Behavior). Naukowcy z Uniwersytetu w Kopenhadze zbadali grupę 18 pań. Poproszono je o dostarczenie niewielkich ilości mleka, pobranych przed i po zjedzeniu kapsułek o rozmaitych smakach. Czas, po jakim smak pojawiał się w mleku i z niego znikał, różnił się znacząco u poszczególnych kobiet, ale w żadnym przypadku nie utrzymywał się dłużej niż 8 godzin. Wg dr Helene Hausner, która przewodniczyła pracom zespołu, różnorodność smaków matczynego mleka zwiększa skłonność dziecka do akceptowania nowych smaków i ich zmienności w trakcie jedzenia. Przygotowuje więc oseska do doświadczeń, które staną się jego udziałem, gdy do menu zostaną wprowadzone pokarmy stałe. Hausner wyjaśnia, że owoce niecytrusowe zmieniają smak mleka na krótko, ale już marchew i owoce cytrusowe wpływają na niego silniej. Podobny efekt można uzyskać, zmieniając co pewien czas sztuczne odżywki.
  2. Biolodzy z Centrum Badań nad Organizmami Morskimi Prowincji Syczuan potępiają nową modę, która staje się coraz popularniejsza wśród nastolatek z Chengdu. Dziewczynki masowo kupują biżuterię z żywych ryb. Jak donosi gazeta West China City Daily, plastikowe wisiorki z rybką w środku to prawdziwy przebój. W wypełnionych wodą i pokarmem woreczkach z dwoma dołączonymi zbiorniczkami z zestalonym tlenem zwierzęta mogą ponoć przeżyć do 3 miesięcy. Sprzedawcy zachęcają, by potem wypuszczać je w zbiornikach wodnych, np. stawach. Dziewczynki noszą wisiorki na szyi lub jako breloczek przypinają je do torebek czy kluczy. Za sztukę trzeba zapłacić ok. 80 groszy.
  3. NASA ma zamiar wysłać w kosmos pierwszego w historii satelitę, który będzie napędzany żaglami słonecznymi. Satelita NanoSail-D ma być wstrzelony 29 lipca. To niewielkie urządzenie o wadze zaledwie 4 kilogramów będzie napędzane żaglami, których powierzchnia wyniesie 10 metrów kwadratowych. Żagle wykonano z polimeru pokrytego aluminium. Ich grubość jest mniejsza niż grubość kartki papieru. Teoretycznie fotony uderzające o żagle mogą rozpędzić pojazd do prędkości około 180 kilometrów na godzinę. Zmiana położenia żagli pozwoli na zmianę kierunku lotu satelity. Misja NanoSail-D ma sprawdzić przydatność technologii żagli słonecznych w misjach kosmicznych oraz pozwolić na udoskonalenie tego typu napędu. Koncepcja słonecznego żagla została opracowana w latach 20. ubiegłego wieku. Od tamtej pory przeprowadzono kilka testów z żaglem, ale nigdy nie użyto go do napędzania żadnego pojazdu. Gdy NanoSail-D trafi na orbitę, sterowany komputerem specjalny system najpierw spali sieć chroniącą żagle, powodując ich wysunięcie się, a 15 sekund później, po spaleniu kolejnych lin zabezpieczających, żagle zostaną rozwinięte. Satelita pozostanie na orbicie od 5 do 14 dni w czasie których będzie testowany.
  4. Lars-Erik Björklund, doktorant z Uniwersytetu w Linkoping, badał neurobiologiczne podłoże intuicji. Wg niego, możemy przeczuwać, co wydarzy się w przyszłości, ponieważ otrzymujemy i analizujemy wrażenia zmysłowe zarówno na poziomie świadomym, jak i nieświadomym. Po przejrzeniu literatury przedmiotu Szwed doszedł do wniosku, że przechowywane w podświadomości obrazy i wspomnienia wcześniejszych doświadczeń pozwalają przypuszczać, co się stanie w przyszłości w podobnych okolicznościach. Efekty działania tego mechanizmu zwykliśmy właśnie uznawać za intuicję. Intuicję, nazywaną często milczącą wiedzą, trudno poddać pomiarom, dlatego często naukowcy zaprzeczają jej istnieniu. Doktorant postanowił znaleźć odpowiedź na pytanie, czemu ludzie, którzy pracują w zawodzie od dawna, osiągają mistrzostwo. Dlaczego, co wykazały eksperymenty z lat 80., pielęgniarki z długoletnim stażem widzą więcej i szybciej oceniają sytuację. Wydawałoby się, że sprawa jest oczywista, ale jak dotąd nie zaproponowano zadowalającego wyjaśnienia. Praktyka czyni mistrza, ale na jakich zasadach? Czy chodzi o automatyzację czynności, odpowiednie segregowanie przychodzących danych, a może o coś zupełnie innego? Parę lat temu neurolodzy odkryli, że w ludzkim mózgu działają dwa systemy odbierania i analizy informacji dostarczanych przez zmysły: nieświadomy i świadomy. W ramach podświadomego dane są porównywane z wcześniejszymi doświadczeniami. Im więcej ich zgromadzimy, tym większa szansa, że aktualne wydarzenia (obraz, smak, zapach, coś nieuchwytnego, kombinacja sygnałów itp.) uruchomią intuicję, bo z czymś się skojarzą. Dysponujemy wspomnieniami, które muszą zostać wypełnione wrażeniami zmysłowymi. Wspomnienia te tworzą się jednak tylko wtedy, gdy coś nas dotyczy. Zaangażowanie jest więc warunkiem koniecznym. Intuicji nie da się nauczyć z książek, konieczna jest praktyka. To dlatego nauczyciel bez dyplomu, ale z 10-letnim doświadczeniem może osiągać lepsze rezultaty od świeżo upieczonego absolwenta pedagogiki. Björklund nie zamierza zachęcać do obcięcia liczby godzin zajęć teoretycznych dla inżynierów, nauczycieli czy lekarzy. Zamiast tego uważa, że powinno się rozszerzyć część praktyczną. Musimy widzieć, czuć, także węchem, słyszeć i smakować, jednym słowem: wykorzystywać wszystkie nasze zmysły. Takiej kolekcji danych nie da się zastąpić studiowaniem książek. W dzisiejszych czasach doświadczenie jest niedoceniane. Prawdopodobnie dlatego, że nie zrozumieliśmy tego typu milczącej wiedzy. Teraz, dzięki badaczom mózgu, wszystko się wyjaśniło.
  5. Profesor Tomiki Ikeda i jego zespół z politechniki w Tokio stworzyli pierwszy prosty silnik napędzany bezpośrednio energią słoneczną. W przeciwieństwie do dotychczas produkowanych silników tego typu, nie mamy tutaj do czynienia z zamianą energii słonecznej na elektryczną, a następnie na mechaniczną. Silnik Ikedy zamienia bezpośrednio energię słońca w energię mechaniczną. Nowy mechanizm korzysta z elastomeru, który rozszerza się i kurczy pod wpływem światła. Swoje prace Ikeda rozpoczął w 2003 roku, gdy zauważył, że materiał zawierający azobenzen kurczy się po oświetleniu światłem ultrafioletowym i powraca do swojego pierwotnego kształtu pod wpływem światła widzialnego. Przez kilka lat profesor wraz z zespołem dopracowywali właściwości materiału i starali się wymyślić sposób na jego użycie w praktyce. W swoim prototypowym silniku naukowcy wykorzystali polietylen, który pokryli cienką warstwą elastomeru, tworząc pasek o grubości 0,08 milimetra. Za jego pomocą połączyli dwa kółka o średnicy 10 i 3 milimetrów. Następnie przy mniejszym kółku oświetlali pasek światłem ulatrafioletowym, a przy większym - widzialnym. Pasek napędził koła. Większe z nich poruszało się z maksymalną prędkością 1 obrotu na minutę. Japończycy mówią, że ich pasek charakteryzuje się 4-krotnie większą siłą elastyczną niż ludzkie mięśnie i pozostaje ona nie zmieniona nawet, gdy jest rozciągany co 7 sekund przez 30 godzin. Przyznają, że obecnie materiał nie zamienia efektywnie światła słonecznego w energię. Jednak można go ulepszyć. Ikeda ma nadzieję, że w przyszłości podobna technologia będzie napędzała samochody i inne maszyny.
  6. Eksperymenty przeprowadzone na szczurach z nadreaktywnym pęcherzem (ang. overactive bladder, OAB, łac. vesica hyperreflectorica) wykazały, że schorzenie to zmienia aktywność mózgu. Niewykluczone, że podobne zjawisko występuje u ludzi (Proceedings of the National Academy of Sciences). Jeśli cierpisz na nadreaktywność pęcherza, nie masz zwykłego problemu z pęcherzem. Ma to bowiem swoje konsekwencje neurobehawioralne – twierdzi Rita Valentino z Children's Hospital w Filadelfii. Nadreaktywność pęcherza przejawia się częstomoczem (czyli wielokrotnym oddawaniem niewielkich ilości moczu), parciami naglącymi (nagłą i niepohamowaną potrzebą oddania moczu), a także nietrzymaniem moczu z powodu parcia. Wymienione objawy nie muszą występować łącznie. Podłoże OAB może być różne, np. zaburzenia działania nerwów odpowiadających za funkcjonowanie układu moczowego czy ucisk na pęcherz jak u mężczyzn z przerostem prostaty. Opierając się na ostatnim spostrzeżeniu, naukowcy odtworzyli podobną sytuację u szczurów, chirurgicznie zwężając ujście pęcherza moczowego. Podczas badań obrazowych mózgu gryzoni zaobserwowano zwiększoną aktywność miejsca sinawego (łac. locus coeruleus). Jest to jądro pnia mózgu, które odpowiada za czujność, a także za reakcję na stres i panikę. U przeciętnego ssaka uaktywnia się ono tylko przy pełnym pęcherzu i pomaga zwierzęciu oderwać się od innych czynności. U szczurów ze zmodyfikowanym pęcherzem miejsce sinawe było aktywne przez cały czas. Zmiany w zachowaniu locus coeruleus wpływają na działanie innych części mózgu. Zwiększają i zaburzają np. aktywność przodomózgowia, które zawiaduje czynnościami wyższymi. Jak wyjaśniają Amerykanie, u ludzi prowadzi to do lęku, zaburzonego snu itp. Doktor Valentino dodaje, że zespół nadwrażliwego jelita (ang. irritable bowel syndrome, IBS) również może uaktywniać miejsce sinawe, co wyjaśnia towarzyszące mu symptomy natury psychologicznej.
  7. Dirk Meyer, nowy szef AMD, potwierdził krążące od pewnego czasu pogłoski. Główny konkurent Intela podzieli się w ciągu kilku najbliższych miesięcy. Od firmy zostaną odłączone działy zajmujące się produkcją i powstanie z nich nowe przedsiębiorstwo. Obecnie nie wiadomo, jak miałaby wyglądać cała operacja i kto byłby właścicielem nowej firmy. Ze słów Meyera wynika jednak, że do podziału dojdzie jeszcze przed końcem bieżącego roku. Odłączenie fabryk od AMD ma pozwolić firmie na przezwyciężenie problemów finansowych. Wybudowanie nowoczesnej fabryki kosztuje kilka miliardów dolarów, a roczny koszt jej użytkowania to kolejne setki milionów. Pozbycie się zakładów produkcyjnych umożliwi AMD skupienie się na rozwoju procesorów, GPU i chipsetów oraz zmniejszy koszty firmy. W najbliższym czasie powinniśmy poznać bliższe szczegóły dotyczące planów AMD.
  8. Niemiecko-japoński zespół badaczy donosi, że głęboko pod dnem oceanów nasza planeta ukrywa mikroorganizmy zawierające aż 90 miliardów ton węgla. Jest to ilość odpowiadająca jednej dziesiątej zasobów tego pierwiastka dostępnych w lasach tropikalnych całej Ziemi. Naukowcy donoszą, że analizowane przez nich próbki składają się w znacznej większości z archeanów - prymitywnych mikroorganizmów wykazujących wspólne cechy z niektórymi bakteriami. Odkrycie to stoi w sprzeczności z poprzednimi doniesieniami o przewadze bakterii w podmorskich środowiskach. Najnowsze badania wydają się być bardziej prawdopodobne ze względu na znacznie większą ilość przebadanych próbek - naukowcy mieli do dyspozycji materiał pobrany dzięki kilkuset odwiertom wykonanym w ramach Zintegrowanego Programu Odwiertów Oceanicznych (IODP, od ang. Integrated Ocean Drilling Program). Jak tłumaczy jeden z autorów badania, prof. Kai-Uwe Hinrichs, zasadniczy cel projektu został osiągnięty: Chcieliśmy zbadać, które mikroorganizmy mogą być odnalezione na dnie morza, a także jaka jest ich liczebność. Przez dłuższy czas uważano, że wyjątkowo trudne warunki (wysokie ciśnienie, brak tlenu, minimalna ilość docierających na tę głębokość substancji odżywczych) uniemożliwiają rozwój jakichkolwiek form życia. Dzięki badaniom okazało się jednak, że tzw. głęboka biosfera istnieje. Co więcej, tworzące ją organizmy mają się całkiem dobrze dzięki odpowiedniej adaptacji. Jakie formy życia składają się na podwodne środowisko? Ogólnie mówiąc, życie poniżej dna morskiego jest zdominowane przez niewielkie organizmy jednokomórkowe, tłumaczy dr Julius Lipp, który zdobył swój tytuł właśnie dzięki Zintegrowanemu Programowi Odwiertów Oceanicznych. Zgodnie z naszymi analizami, bakterie dominują w dziesięciocentymetrowej warstwie najbliższej powierzchni dna. Poniżej tej strefy główna część biomasy jest tworzona przez archeany. Jak informuje badacz, te ostatnie mogą tworzyć aż 87% organizmów zamieszkujących głęboką biosferę. Nie mają jednak lekkiego życia - są skazane na niemal nieprzerwaną głodówkę spowodowaną nieduża ilością opadającego pokarmu. Prawdopodobnie ich jedynym pokarmem są częściowo przetrawione resztki pokarmu roślinnego. Mikroorganizmom udało się jednak wykształcić mechanizmy, które umożliwiają im życie w wyjątkowo niegościnnym środowisku dna morskiego. Archeany to stosunkowo słabo poznana, lecz bardzo interesująca grupa organizmów. Stanowią trzecią, obok bakterii i eukariontów (organizmów zbudowanych z komórek posiadających jądro komórkowe), tzw. domenę organizmów żywych. Choć mogą zamieszkiwać różnorodne środowiska, są znane przede wszystkim ze zdolności do przetrwania w tych najbardziej ekstremalnych. Naukowcy pobrali wiele próbek DNA z nadzieją na uzyskanie wielu istotnych informacji na temat tych interesujących mikroorganizmów. Ich badanie może znacznie poszerzyć naszą wiedzę o początkach życia na Ziemi oraz sposobach adaptacji do skrajnie niekorzystnych warunków. Badania wykonane w ramach IODP rzucają nowe światło na ekosystemy wodne. Ogromna ilość węgla związana w głębokiej biosferze oznacza, że może ona odgrywać istotną rolę w obiegu związków tego pierwiastka w przyrodzie. Znaczna rozpiętość wyników prezentowanych przez różne grupy badaczy skłoniła ich do przeprowadzenia głębszej analizy problemu. Postanowili oni sprawdzić, czy różnice w rezultatach analiz wynikają z różnic w składzie materiału pobranego w określonym miejscu, czy też jest to efekt błędów ludzkich lub niedoskonałości technik analitycznych. Aby to sprawdzić, rozesłano do laboratoriów w Europie, USA i Japonii zestawy próbek pobranych z różnych lokalizacji, a zadaniem pracowników będzie ustalenie ilości i składu biomasy wchodzącej w skład pobranego materiału. Porównanie uzyskanych rezultatów i optymalizacja pomiarów może być istotna dla zrozumienia procesów zachodzących w głębokiej biosferze. Szczegóły badań wykonanych w ramach projektu publikuje czasopismo Nature.
  9. Specjaliści z amerykańskiego Johns Hopkins University wyhodowali interesujący szczep myszy, których najważniejszą cechą jest przewlekłe upośledzenie węchu. Zwierzęta posłużą jako zwierzęcy model ludzkich chorób dotykających miliony ludzi na całym świecie. Zastosowana metoda modyfikacji genetycznej pozwala na odwracalne włączanie i wyłączanie zdolności do odczuwania zapachu dzięki wywoływaniu zwyczajnego kataru. Uzyskane w ten sposób zwierzęta są wiernym modelem ludzkiego zapalenia zatok, choroby dotykającej co dziesiątego Amerykanina (dokładne dane na temat Polski nie są dostępne). Schorzenie to jest nie tylko nieprzyjemne, lecz także upośledza zmysł niezbędny dla "pełnego" odczuwania smaku, wykrywania wielu zagrożeń oraz odbierania informacji o otaczającym świecie. Podobne niedogodności pojawiają się w przebiegu wielu innych chorób, takich jak urazy głowy, infekcje, nowotwory czy choroba Parkinsona oraz Alzheimera. W związku ze znaczną liczbą potencjalnych zastosowań, można się spodziewać, że wyhodowane przez Amerykanów zwierzęta szybko trafią do wielu laboratoriów na całym świecie. Ponieważ możemy włączać i wyłączać proces zapalny u tych myszy, możemy dokładnie naśladować rolę najbardziej ignorowanego i jednocześnie bardzo utrudniającego normalne funkcjonowanie zjawiska - utratę węchu, czyli anosmię, tłumaczy dr Andrew Lane z John Hopkins University. Dotychczas badaczom brakowało realistycznego modelu zapalenia zatok, który umożliwiałby odwzorowanie konsekwencji zaniedbania schorzenia. Wśród częstych komplikacji choroby wymienia się m.in. powstawanie polipów, opuchliznę tkanki wyściełającej zatoki, intensywną produkcję wydzielin o różnej konsystencji czy utratę węchu. Obecnie leczenie choroby polega najczęściej na podawaniu hormonów steroidowych, które co prawda powstrzymują zapalenie, lecz jednocześnie wywołują wiele efektów ubocznych. Nie dziwi w związku z tym fakt, że pilnie poszukiwane są nowe schematy leczenia. Aby stworzyć myszy odpowiadające wymaganiom badaczy, dokonano w nich modyfikacji genetycznej. Wprowadzono do nich gen kodujący jedno z najważniejszych białek odpowiedzialnych za wywołanie stanu zapalnego, zwane czynnikiem martwicy nowotworów alfa (TNF-α, od ang. Tumor Necrosis Factor; litera "alfa" oznacza, że jest to pierwsza odkryta proteina z tej rodziny). Oprócz samego genu wstawiono także sekwencje kontrolujące jego aktywność. Dzięki modyfikacji możliwe było regulowanie produkcji TNF-α w zależności od ilości podawanego wraz z wodą antybiotyku, tetracykliny. Pozwoliło to na uzyskanie dokładnej kontroli nad intensywnością procesu zapalnego w zatokach. Zespół dr. Lane'a już planuje pierwsze eksperymenty związane z badaniem schorzenia. Jego zdaniem, godnym uwagi zagadnieniem jest przede wszystkim ustalenie roli innych niż TNF- α mediatorów zapalenia, czyli cząsteczek odpowiedzialnych za wywołanie procesu oraz rozsyłanie informacji do otaczających komórek. Badacz rozważa także porównanie skuteczności stosowanej obecnie terapii steroidami oraz leczenia nową generacją leków, do których należy np. infliximab - specjalnie przygotowane przeciwciało wiążące i neutralizujące TNF- α. Ustalenie optymalnych sposobów leczenia choroby u myszy przybliży nas znacznie do stworzenia lepszych terapii u ludzi.
  10. Sześćdziesięciodwuletni Włoch Vittorio Innocente ustanowił nowy rekord świata w podwodnej jeździe na rowerze. Na swoim specjalnie przystosowanym bicyklu zjechał po dnie na głębokość 65 metrów. Wydarzenie miało miejsce u wybrzeży Genui. Nurek o pięć metrów poprawił swój własny rekord sprzed trzech lat. Zmagania Innocente miały być transmitowane przez telewizję w środę (23 lipca), ale podczas ostatniego poniedziałkowego testu śmiałek uszkodził sobie błonę bębenkową. Po wysłuchaniu relacji naocznych świadków i sprawdzeniu odczytów cyfrowych urządzeń zamontowanych w rowerze sędzia Księgi rekordów Guinnessa z Londynu uznał jednak rezultat sprzed dwóch dni. Włoch podziękował miejscowym nurkom, którzy pomogli mu wsiąść na przerobiony rower górski oraz zapewniającej ochronę ekipie karabinierów. Próba odbywała się na terenie rezerwatu morskiego Portofino. Innocente zaczął jazdę od głębokości 28 metrów. Przemierzał 110-metrowy podwodny stok. Po dziewięciu minutach znalazł się na 65. metrze. Było to trudne, bo musiałem przebyć więcej przeszkód z osadu dennego, niż zakładałem. Wymagało to manipulowania przerzutkami, by dało się łatwiej pedałować. Mediolańczyk zbiera fundusze na walkę z rakiem, w ten sposób chce też udowodnić, że rowerem można pojechać właściwie wszędzie. Pojawił się już na lodowcach, pustyniach i górach od Alaski po Kenię. Mniej więcej siedem lat temu postanowił połączyć dwie pasje: kolarstwo i nurkowanie. Aby rower dobrze trzymał się dna, przymocowuje się do niego 35-kg balast. Dętki są napompowane wodą, a nie powietrzem. Bicykl został też wyposażony w spojlery i płetwy, które umożliwiają nawigowanie.
  11. Od 24 lipca w Internecie będzie można oglądać Kodeks Synajski (łac. Codex Sinaiticus), uznawany przez biblistów za bezcenny zabytek. Zachowały się fragmenty Starego oraz cały Nowy Testament. Spisano je po grecku między 330 a 350 rokiem n.e. Na co dzień Kodeks jest przechowywany m.in. w British Library w Londynie. Udostępnienie w Sieci jego zdjęć w wysokiej rozdzielczości to pierwsza część bibliotecznego projektu. Internauci będą się mogli zapoznać z ponad 100 stronami Kodeksu. Sześćdziesiąt siedem pochodzi z British Library, a pozostałe z Uniwersytetu w Lipsku. W ciągu następnych lat liczba pagin dostępnych w Internecie będzie wzrastać, w miarę postępów w zakresie skanowania. W 1844 roku 1460-stronicowy zabytek został odkryty przez Konstantina von Tischendorfa w klasztorze Św. Katarzyny przy górze Synaj. Biblista wrócił z częścią manuskryptu do Lipska i w 1869 r. zaprezentował ją carowi Mikołajowi II. Od 1973 roku większość stron znajduje się w Londynie (Brytyjczycy odkupili 694 strony od Stalina). Czterdzieści trzy karty są przechowywane w Lipsku, 3 fragmenty w Rosyjskiej Bibliotece Narodowej w Sankt Petersburgu, a 12 pagin i kilkanaście fragmentów w miejscu odkrycia Kodeksu w Egipcie. W 2005 roku na projekt ponownego połączenia kawałków Kodeksu z wykorzystaniem współczesnych technologii cyfrowych przeznaczono aż 650 tysięcy funtów. Efekty pracy naukowców będzie można podziwiać na witrynie internetowej Codex Sinaiticus.
  12. Niedawno informowaliśmy, że naukowcy z MIT przygotowali narzędzia (w tym tzw. nanolinijkę), dzięki którym możliwe będzie wykorzystanie technik litograficznych do produkcji układów scalonych w procesie 25 nanometrów. Mark Schattenburg, dyrektor Space Nanotechnology Laboratory w MIT, mówi: ... sądzimy, że używając obecnie dostępnej techniki jesteśmy w stanie zwiększyć rozdzielczość co najmniej dwukrotnie. Oznacza to, że technologie litograficzne znajdą zastosowanie także przy produkcji 12-nanometrowych kości. Uczeni z MIT-u chcą osiągnąć to za pomocą swojej nowej techniki, którą nazwali litografią interferencyjną wiązką skanującą (scanning-beam interference litography - SBIL). W tradycyjnej litografii laserowej plaster krzemowy jest nieruchomy. Nowa technologia zakłada, że będzie się on poruszał. Głównym problemem jest fakt, iż zmiana pozycji plastra względem laserów powoduje zmiany częstotliwości światła, a co za tym idzie nieregularności w liniach maski. Trudność tę przezwyciężono synchronizując lasery za pomocą 100-megahercowych fal dźwiękowych. Pierwsze procesory wykonane w technologii 25 nanometrów, mają trafić na rynek w latach 2013-2015. Miną kolejne lata, zanim producenci rozpoczną produkcję i sprzedaż układów korzystających z jeszcze mniejszych bramek. Osiągnięcia MIT-u oznaczają zatem, że współczesne techniki litograficzne, po udoskonaleniach, będą użyteczne jeszcze przez długie lata.
  13. Latem wielu ludzi sięga podczas upałów po mrożoną herbatę. Uważają, że jest zdrowsza od napojów gazowanych. Okazuje się jednak, że jeśli ktoś ma skłonności do kamicy nerkowej, to najgorszy z możliwych wyborów. Dr John Milner z Wydziału Urologii na Uniwersytecie Loyoli w Chicago wyjaśnia, że powodem jest wysoka zawartość szczawianów. Najistotniejszą przyczyną kamicy nerkowej jest niedostarczanie organizmowi wystarczającej ilości płynów. Zapada na nią czterokrotnie więcej mężczyzn niż kobiet, a ryzyko zachorowania wzrasta po przekroczeniu czterdziestki. Latem jesteśmy bardziej odwodnieni, bo dużo się pocimy. Pragnienie najskuteczniej gasi jednak zwykła woda. Można do niej wrzucić plasterek cytryny lub wycisnąć nieco soku, ponieważ cytryniany hamują wzrost kamieni. Urolodzy polecają więc lemoniadę, ale nie tę w proszku, która zawiera sztuczne dodatki smakowe. Osoby z grupy ryzyka kamicy nerkowej powinny zrezygnować ze spożywania nie tylko mrożonej herbaty, ale także innych bogatych w szczawiany produktów, m.in.: szpinaku, czekolady, rabarbaru czy orzechów. Milner zaleca jedzenie niedużych ilości mięsa i zachwala wapń, który ogranicza absorpcję szczawianów. Warto sobie wziąć te zalecenia do serca, ponieważ w związku z ocieplaniem się klimatu urolodzy przewidują wzrost częstości zachorowań na kamicę.
  14. Amerykański producent zabawek, firma Lund and Company Invention, otrzymała z wojska zamówienie na stworzenie broni, która wystrzeliwałaby kule lecące z różną prędkością. US Army chce wyposażyć żołnierzy w technologię, która pozwoli przełączyć broń osobistą tak, by kule były w stanie tylko zranić lub zabić przeciwnika. Tym, co zainteresowało armię jest produkowana przez Lund and Company Invention rakieta-zabawka, która napędzana jest wodorem uzyskiwanym z elektrolizy wody. Nową broń można ładować gumowymi kulami, zwykłą amunicją lub amunicją lecącą z mniejszą prędkością tak, by raniła, ale nie zabijała. Prezes firmy zabawkowej, Bruce Lund, wyjaśnia, że broń działa dzięki mieszaniu w komorze znajdującej się za pociskiem płynnego lub gazowego paliwa z powietrzem. Dzięki ustawieniu proporcji paliwa do powietrza można regulować prędkość pocisków. Zakres regulacji jest na tyle duży, że broń można ustawić tak, by z odległości 10 metrów mogła tylko zranić lub zadać ból, a przy innym ustawieniu była w stanie zabić człowieka znajdującego się w odległości 100 metrów i większej. Producent nowej broni mówi, że wytwarza ona przy strzale mniej ciepła i światła niż dotychczas stosowana broń. Ma jeszcze dodatkowe dwie zalety: można uczynić ją lżejszą oraz przystosować dla snajperów tak, by pociski wystrzeliwane na duże odległości miały bardzo dużą energię kinetyczną. Obecnie produkowane VWS mają kaliber 12,7 milimetra. Można jednak produkować podobną broń o mniejszym i większym kalibrze. Pierwszy pokaz VWS odbędzie się w ciągu najbliższych 6 miesięcy, a produkcja nowej broni rozpocznie się najpóźniej w 18 miesięcy po jej zatwierdzeniu przez wojsko.
  15. Podpisy "Byłem tu" i inne pamiątki po turystach można znaleźć właściwie w każdym zakątku świata. Ponieważ człowiek zaczyna też podróżować po Układzie Słonecznym, naukowcy zastanawiają się nad ochroną pozaziemskich środowisk i kosmowandalizmem. Eugene Hargrove z Uniwersytetu Północnego Teksasu wygłosił na ten temat referat. Mogli go wysłuchać uczestnicy konferencji Instytutu Księżycowego i Planetarnego NASA. Choć wydaje się, że ludzi prawie na Księżycu nie było albo że zatrzymali się tam na bardzo krótko, to nieprawda. Każda misja Apollo wiązała się z emisją gazów, a gdy statki zaczną lądować na Srebrnym Globie bardziej regularnie, zanieczyszczenie rakietowymi spalinami stanie się prawdopodobnie normą. Wizja przyszłości Hargrove'a jest daleka od świetlanej. Filozof uważa, że jeśli wszystko ułoży się podobnie jak w filmach SF i ludzie skolonizują Księżyc, Marsa oraz inne ciała niebieskie i będą wydobywać ich surowce naturalne, mogą nie zauważyć powodowanych przez siebie zniszczeń. Da się to, wg Edwarda O. Wilsona, wyjaśnić biofilią, czyli zamiłowaniem do ziemskiej biosfery. Zjawisko to uznaje się za produkt uboczny wyewoluowania w konkretnym środowisku. Wyszliśmy z wody na Ziemi, nie na Saturnie, nie będziemy się więc przejmować, do czego dojdzie gdzie indziej wskutek naszej niszczycielskiej działalności. Wg Hargrove'a, podejście do ochrony środowisk pozaziemskich będzie się zmieniać jak stosunek do przyrody w kulturze zachodniej na przestrzeni dziejów. W średniowieczu wykształceni Europejczycy uważali, że natura nie jest piękna. Potem stopniowo zaczęli ją doceniać i zabezpieczać przed zniszczeniem. Amerykanin podkreśla, że zgodnie z hipotezą W. Hartmanna, społeczeństwa kosmiczne popierające kosmiczną eksplorację podzielą się na dwa opozycyjne ugrupowania, analogiczne do konserwatystów i preekologów z początku XX. Pierwsi będą utrzymywać, że wykorzystanie pozaplanetarnych surowców zmniejszy eksploatację zasobów ziemskich. Drudzy będą utrzymywać, że to zwykłe przedłużenie niszczycielskiej działalności prowadzonej u siebie. H. Rolston zaproponował przewodnik po ochronie pozaziemskich abiologicznych środowisk. Uznał on, że należy szanować: 1) miejsca, które są na tyle istotne, że zasługują na własną nazwę; 2) pozaziemską egzotykę; 3) obszary o znaczącej wartości historycznej; 4) miejsca, w których powstaje lub może powstać coś nowego; 5) obszary mające walory estetyczne; 6) miejsca, które się zmieniają. I tak księżycowe Morze Spokoju (łac. Mare Tranquillitatis) można zaliczyć do kategorii 1. lub 3., a gejzery na Io lub Tytanie do kategorii 2. lub 6. Skoro staramy się nie naruszać utworów geologicznych na Ziemi, tak samo powinno być i na Księżycu. NASA musi koniecznie przestrzec astronautów, by nie zostawiali na Srebrnym Globie swoich podpisów. Należy też zadbać o naturalny wygląd naszego satelity (tyczy się to głównie zasad prowadzenia ewentualnej działalności górniczej). W przypadku Układu Słonecznego możemy się zastanowić nad swoim postępowaniem, zanim stanie się coś złego. Warto się uczyć na swoich ziemskich błędach, pozostaje więc mieć nadzieję, że tak właśnie postąpią kosmiczni eksploratorzy.
  16. Po przeprowadzeniu jednego z najdłuższych w historii eksperymentów związanych z badaniem czystości wód, kanadyjsko-amerykański zespół badaczy zaprezentował ostateczne wyniki swoich obserwacji. Zdaniem autorów studium stosowane w wielu krajach metody, uznawane za skuteczne w zapobieganiu procesowi tzw. zakwitu wód, są całkowicie nieskuteczne. Co więcej, ich ścisłe przestrzeganie może nawet przyśpieszyć proces zanieczyszczania akwenów. Do zakwitu wód (eutrofizacji) zachodzi, gdy do określonego zbiornika trafi zbyt wiele chemicznych prekursorów materii organicznej. Przyczyną rozwoju tego stanu jest najczęściej działalność człowieka, głównie odprowadzanie nieoczyszczonych ścieków oraz nawozów do wód gruntowych lub nawet bezpośrednio do jezior czy rzek. Substancje zawarte w odpadach płynnych są idealną pożywką dla glonów i sinic, które stopniowo opanowują niemal całą objętość toni wodnej. Efektem tego zjawiska jest odcięcie dopływu tlenu oraz światła słonecznego do dna, przez co dochodzi do masowego wymierania organizmów. W związku z istotnym wpływem zjawiska eutrofizacji na stan wód, badacze z amerykańskeigo Uniwersytetu Minnesota oraz kanadyjskiego Uniwersytetu Alberta i Freshwater Institute postanowili przeprowadzić wieloletnie badania nad sposobami kontroli i obserwacji procesu. Jako "poligon doświadczalny" wybrali Jezioro 227 - nieduży akwen w obrębie Strefy Jezior Eksperymentalnych (ELA, od ang. Experimental Lake Area) w kanadyjskiej prowincji Ontario. Zasadniczym celem trwacącej aż 37 lat analizy było obserwowanie wpływu ilości dodawanych związków azotu i fosforu na szybkość zakwitu wód. Ich odkrycia zaprzeczają niektórym dogmatom sozologii, czyli nauki o ochronie środowiska. Nasze odkrycie stoi w sprzeczności z praktykami stosowanymi w Unii Europejskiej oraz uznanymi przez wielu naukowców na całym świecie, tłumaczy David Schindler, profesor ekologii na Uniwersytecie Alberta. Kontrolowanie [stężenia związków] azotu nie poprawia poprawia stanu zanieczyszczonych jezior, a w rzeczywistości może nawet zwiększać skalę problemu. Prof. Schindler jest uznanym na świecie badaczem czystości zbiorników wodnych. Jego wcześniejsze obserwacje wykazały, że proces eutrofizacji jest powszechny na całym świecie - odsetek jezior dotkniętych zakwitem wynosi od 28% w Afryce aż do 48% w Ameryce Północnej, 53% w Europie i 54% w Azji. Nie dziwi w związku z tym wypowiedź badacza, że szkody wyrządzone w jeziorach są istotnym problemem dla praktycznie każdego kontynentu. Wpływ gospodarki człowieka na rozwój zjawiska jest niepodważalny. Zdaniem naukowców konieczne jest kompleksowe działanie na rzecz ochrony jezior przed zakwitem. Proces ten znacznie obniża jakość wody, przez co jest niezwykle szkodliwy dla organizmów wodnych oraz zmniejsza ilość dostępnej dla ludzi wody pitnej. O szczegółach swoich badań prof. Schindler donosi na łamach czasopima Proceedings Of National Academy of Sciences.
  17. Nowa metoda usuwania częstej przyczyny męskiej niepłodności pozwala na znaczne zwiększenie prawdopodobieństwa skutecznego zapłodnienia - informują amerykańscy lekarze. Co więcej, proponowana przez nich technika pozwala na zmniejszenie inwazyjności zabiegu oraz groźby ewentualnych powikłań. Jak donoszą badacze, żylaki powrózka nasiennego, czyli patologiczne poszerzenie żył wychodzących z moszny, zdarzają się aż u 10-15% zdrowych (oczywiście, nie licząc tej zmiany) mężczyzn. Konsekwencją zmiany jest często niepłodność lub poważne obniżenie jakości nasienia. Nie jest obecnie znany dokładny mechanizm pogorszenia zdolności do rozrodu, lecz badania wykazują, że przyczyną może być nadmierny przepływ krwi, powodujący niekorzystny dla plemników wzrost temperatury w obrębie moszny. Praktyka kliniczna pokazuje, że usunięcie żylaków znacznie zwiększa prawdopobieństwo powodzenia rozrodu, lecz zabieg ten jest obarczony wadami. Część z nich niwelowana jest przez zastosowanie nowej techniki chirurgicznej, testowanej obecnie przez badaczy z Tufts University School of Medicine. Jak donoszą autorzy, metoda przynosi bardzo obiecujące rezultaty. Dotychczas najczęściej stosowaną metodą usuwania przykrego schorzenia była "tradycyjna" operacja. Zamiast niej, Amerykanie proponują przeprowadzenie prostego zabiegu o minimalnej inwazyjności, polegającego na zamknięciu (embolizacji) wadliwego naczynia z użyciem cewnika. Zastosowanie nowej techniki zakończyło się sukcesem aż u 226 spośród 228 leczonych pacjentów. Embolizacja żyły, prosty zabieg z użyciem cewnika wsuwanego przez pachwinę, może znacznie poprawić żywotność plemników u niepłodnych mężczyzn, tłumaczy istotę zabiegu dr Sebastian Flacke, lekarz biorący udział w badaniach. Dzięki poprawie funkcji plemników, ponad jedna czwarta zdrowych partnerek naszych pacjentów mogła zajść w ciążę. Zabieg przeprowadzany jest pod nadzorem radiologa. Lekarz wykonuje niewielkie nacięcie w pachwinie, przez które wsuwany jest cewnik. Dzięki prześwietlaniu ciała niewielką dawką promieni Rentgena, możliwa jest stała obserwacja położenia narzędzia i dotarcie do uszkodzonego naczynia. Po usunięciu zmiany i wycofaniu urządzenia z ciała pacjenta nacięcie jest zaszywane. Lekarze informują, że czas rekonwalescencji jest minimalny, a większość pacjentów jest w stanie wrócić do normalnych zajęć już na drugi dzień. Aby potwierdzić skuteczność nowej techniki, badacze śledzili los 228 pacjentów w wieku 18-50 lat. Partnerki wszystkich panów były zdrowe i zdolne do rozrodu, a jedyną przyczyną niepowodzeń była wada anatomiczna u mężczyzn. Wyniki badania pokazują, że po przeprowadzeniu zabiegu jakość nasienia, rozumiana tutaj jako żywotność plemników, znacznie poprawiła się. Co więcej, czterdziestu pięciu panów doczekało się upragnionej wiadomości o ciąży partnerki. Na razie nie wiadomo, czy, i jeśli tak, to za jaki czas, będzie możliwe wykonanie podobnego zabiegu w Polsce.
  18. Skoro można zarezerwować hotelowy pokój lub stolik w restauracji, czemu nie "zaklepać" sobie miejsca w niebie? Nate Davis i Edgar Kim z Seattle prowadzą witrynę internetową Reserveaspotinheaven.com, oferującą własne miejsce w niebiosach. Kuszą ograniczoną liczbą wejściówek za jedyne 12,79 dol. Dla Davisa sprawa jest oczywista: Czemu iść do kościoła, skoro można wejść na naszą stronę? Klik-klik, dwanaście dolarów i już idziesz do nieba. Panowie twierdzą, że są ludźmi honoru i w razie niewywiązania się z umowy gwarantują zwrot zainwestowanych pieniędzy. Jeśli tam nie trafisz, oddamy ci twoją gotówkę – deklaruje Kim. Pozostaje tylko pytanie: jak Amerykanie zamierzają się rozliczyć ze zmarłym... Po uiszczeniu opłaty (można się rozliczać kartą czy płacić gotówką, ale panowie nie honorują czeków) chętni są wpisywani do Księgi Światła (Book of Light). Można rezerwować miejsca dla grup, a nawet zwierząt. Za nieco wyższą kwotę 15,95 dol. zyskuje się pakiet VIP-owski. Sporo osób reaguje na pomysł Amerykanów bardzo emocjonalnie, odsyłając ich np. do piekła. Oni sami twierdzą, że to tylko żart. Reagując przewrotnie na ostrzeżenia, Davis i Kim uruchomili niedawno kolejną witrynę z rezerwacjami miejsca w piekle: Reserveaspotinhell.com. Obaj przyznali, że mieli nadzieję zarobić na niebiańskiej inicjatywie, tak się jednak nie stało. Uznają jednak, że to nie szkodzi, ponieważ to dopiero pierwszy z planowanych biznesów internetowych.
  19. Już wkrótce osły z australijskiego Terytorium Północnego będą wspomagać libido chińskich kobiet. Firma z Hongkongu poszukuje do miliona skór tych zwierząt rocznie. Wytwarza się z nich tradycyjne leki. Do tej pory skóry sprowadzano z Ameryki Południowej. John Fleming, eksporter z Sydney, zamierza zorganizować polowania na osły. "Oni chcą skór, ale nie potrzebują ich do wyrobu galanterii. Przygotowuje się z nich ekstrakt wykorzystywany w tradycyjnej medycynie". Australijczyk przyznaje, że nie wiedział, o jaki rodzaj preparatu chodzi. Chińczycy uzyskują ze skór ekstrakt o nazwie Ejiao. Jest on składnikiem Nu Bao, leku wspomagającego witalność, popęd seksualny kobiet oraz łagodzący bóle menstruacyjne. Fleming i jego partner biznesowy wybrali się ostatnio do Terytorium Północnego, by porozmawiać z miejscowymi o zbiegłych i rozmnażających się na wolności osłach domowych (Equus asinus). Wydaje się, że jest ich tu dużo i ludzie strzelają do nich dla sportu. Szacuje się, że okolicę zamieszkuje ok. 300 tys. takich kłapouchów. Australijczyk ocenia, że jedna skóra jest warta mniej więcej 30 dolarów amerykańskich. Musimy ustalić, ile [Chińczycy] zapłacą. Trzeba się upewnić, że to opłacalny interes.
  20. Badacze z King's College London zaprezentowali technologię, która wielu ludzi uchroni przed spotkaniem z jednym z najbardziej przerażających urządzeń wykorzystywanych w medycynie - wiertłem dentystycznym. Wielu ludzi opóźnia wizytę u stomatologa właśnie z obawy przed nieprzyjemnym wierceniem w zębach. Nowa technologia, która może trafić do gabinetów w ciągu pięciu lat, korzysta ze spektroskopii ramanowskiej, wykorzystywanej najczęściej do identyfikowania molekuł w związkach chemicznych. Brytyjscy uczeni spostrzegli, że przy użyciu tej techniki można odróżnić zęby zdrowe od chorych, w których zaczęły zachodzić zmiany, ponieważ bakterie odpowiedzialne za te zmiany rozpraszają światło lasera w charakterystyczny sposób. Wystarczy zatem oświetlić ząb i przeanalizować dane, by dowiedzieć się, czy jest on zdrowy. Co ważne, technika ta jest na tyle czuła, że zmiany można zauważyć na tyle wcześnie, iż leczenie nie będzie wymagało wiercenia i plombowania. Doktor Steven Hogg, mikrobiolog z Newcastle University mówi, że odpowiednio wcześnie zauważoną próchnicę można wyleczyć metodami nieinwazyjnymi. Nowa technologia ma jednak dwa poważne ograniczenia. Pierwsze z nich to cena urządzeń, drugie to czas potrzebny na wykonanie badania. Sprawdzenie jednego zęba trwa 30 sekund, podczas których pacjent nie może się poruszyć.
  21. Gra na perkusji w rockowej kapeli wymaga nie lada krzepy, porównywalnej z kondycją sportowców, np. piłkarzy. W testach uczestniczył Clem Burke, członek zespołu Blondie. Okazało się, że po 90 minutach gry jego tętno wzrastało nawet do 190 uderzeń na minutę. Marcus Smith z Chichester University podkreśla, że podczas godzinnego koncertu perkusista spala od 400 do 600 kalorii. Doktor jest fanem Blondie. To wyjaśnia, czemu zaprosił właśnie Burke'a do udziału w 8-letnim projekcie. Brytyjczycy z mają nadzieję, że dzięki uzyskanym wynikom uda im się opracować nowe programy pomocy dzieciom z nadwagą, które nie są zainteresowane uprawianiem sportu. Podczas eksperymentu Burke, naprawdę Clement Anthony Bozewski, był podpięty do aparatury mierzącej tętno, pobór tlenu oraz stężenie kwasu mlekowego we krwi. Okazało się, że w czasie show liczba uderzeń serca na minutę sięgała 140-150, szybując niekiedy nawet do 190. Dr Smith słusznie zauważa, że o ile piłkarze grają mecze 1-2 razy w tygodniu, to rockman może codziennie dawać koncert w innym miejscu. Piłkarze mogą się normalnie spodziewać 40-50 meczów rocznie, a Clem odbył w ciągu 12 miesięcy sto 90-minutowych sesji. Projekt jest realizowany przez dwa uniwersytety: University of Gloucestershire i Chichester University. Obecnie w kampusie w Gloucester powstaje perkusyjne laboratorium, gdzie zostaną przeprowadzone testy na innych perkusistach. Dr Steve Draper, miejscowy naukowiec, z dumą zaznacza, że to pierwsza tego typu instalacja na świecie. Profesor Edward Winter, specjalista ds. fizjologii wysiłku fizycznego z Sheffield University, zaznacza, że regularne ćwiczenia zwiększają możliwości serca mężczyzny w wieku Burke'a. Muzyk urodził się w listopadzie 1955 roku, jesienią skończy więc 53 lata. Ruchy wykonywane przez perkusistów są przeważnie bardzo energiczne, w dodatku na scenie jest gorąco. W trakcie koncertu zaczynają oni (i to dosłownie) ociekać potem.
  22. Dirk Meyer, nowy szef AMD, poinformował na konferencji dla analityków, iż jego firma rozpoczęła pilotażową produkcję procesorów w technologii 45 nanometrów. Pierwsze procesory wykonane w nowym procesie produkcyjnym powinny trafić na rynek na początku czwartego kwartału. W połowie 2006 roku inny menedżer AMD, Daryl Ostrander, zapowiadał, że firma będzie sprzedawała 45-nanometrowe kości od połowy 2008 roku. AMD przeżywa jednak spore kłopoty, które spowodowały, iż powszechnie spodziewano się rynkowego debiutu tego typu procesorów dopiero pod koniec bieżącego roku. Koncern ma nadzieję, że do połowy przyszłego roku wszystkie jego fabryki będą korzystały z technologii 45 nanometrów. Firma tradycyjnie już wdraża kolejny proces technologiczny w ciągu 12-18 miesięcy później, niż robi to Intel. Główny konkurent AMD rozpoczął sprzedaż 45-nanometrowych kości pod koniec ubiegłego roku.
  23. Firma DirectLine twierdzi, że używanie samochodowej nawigacji satelitarnej jest przyczyną 300 000 wypadków rocznie. Aż 1,5 miliona kierowców przyznało, że podczas korzystania z samochodowego GPS-a wykonują niedozwolone manewry. Jeśli GPS podaje instrukcje, których wykonanie powoduje zagrożenie dla innych użytkowników drogi, należy je ignorować - mówi Maggie Game z DirectLine. Profesor psychologii Cary Cooper z Lancaster University dodaje: Niektórzy ludzie są bardzo podatni na perswazje i po prostu wykonują polecenia, niezależnie od tego, czy wydaje je ich żona czy komputer. Działają tak nawet wtedy, gdy otrzymują z innych źródeł, np. ze strony znaków drogowych, dodatkowe dane, wskazujące, iż pierwotna informacja jest nieprawdziwa. Odrzucają te dodatkowe dane. Cooper najwyraźniej wie, co mówi. Aż połowa kierowców używających nawigacji satelitarnej ma problemy z prowadzeniem pojazdu. Co dziesiąty użytkownik GPS-a przyznał, że z jego powodu zawrócił w miejscu niedozwolonym, 20% zgubiło drogę, gdyż było zbyt skupionych na GPS-ie, a 25% słuchając systemu nawigacji wjechało pod prąd w drogę jednokierunkową.
  24. Kobiety częściej niż mężczyźni usuwają tatuaże. Najprawdopodobniej skłaniają je do tego niepochlebne komentarze i negatywny stosunek osób z bliższego i dalszego otoczenia (Archives of Dermatology). Myrna L. Armstrong z Teksańskiego Uniwersytetu Technicznego przebadała 196 osób (66 mężczyzn i 130 kobiet) w średnim wieku 30 lat, które w 2006 roku odwiedziły jedną z 4 wytypowanych klinik dermatologicznych, by usunąć tatuaż. Każdy odpowiadał na 127 pytań. Odpowiedzi porównywano ze stwierdzeniami uzyskanymi podczas podobnego sondażu z 1996 roku. Dwa lata temu podawano następujące powody zrobienia sobie tatuażu: 44% - by czuć się kimś wyjątkowym, 33% - by wyrazić swoją niezależność, 28% - by upamiętnić ważne wydarzenia w życiu. A powody usuwania tatuażu? Tych wymieniano znacznie więcej. Ponad połowa osób (58%) po prostu miała ochotę to zrobić. Niewiele mniej ludzi (57%) czuło zażenowanie, od którego chciało się uwolnić. W przypadku 38% tatuaż przyczynił się do zaniżenia samooceny ciała. Taki sam odsetek znalazł nową pracę lub awansował. Trzydzieści siedem procent respondentów wspominało o problemach z doborem garderoby. Dwadzieścia pięć procent spotkało się z ostracyzmem społecznym, a 21 zdecydowało się na taki krok z okazji urodzin, ślubu czy świeżo odkrytej niezależności. Jak widać, dokładnie te same wydarzenia stanowią dla różnych, a niejednokrotnie nawet dla tych samych osób, powód wykonania sobie i usunięcia tatuażu. Dla niektórych pewne znaczenie miała też prawdopodobnie związana z upływem lat zmiana preferencji czy zwykłe znudzenie.
  25. O leczniczych właściwościach roślin donoszono już wielokrotnie. Amerykańscy badacze informują o kolejnej próbie ich zastosowania w leczeniu nowotworów, lecz tym razem lekiem pochodzącym z rośliny mają być białka, które naturalnie są dla niej całkowicie obce. Mowa o masowej produkcji ludzkich przeciwciał przeciwnowotworowych, których wytwarzanie jest możliwe dzięki osiągnięciom inżynierii genetycznej. Autorami pomysłu są badacze ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Stanforda. Celem uzyskiwanego z roślin leku są komórki chłoniaka pęcherzykowatego - jednego z nowotworów układu odpornościowego. Jeżeli preparat przejdzie pomyślnie kolejne dwie fazy testów, możliwe będzie jego dopuszczenie do powszechnego stosowania. Byłby to pierwszy skuteczny lek przeciwko chłoniakowi pęcherzykowatemu - stosowane obecnie terapie przynoszą marne efekty, a dodatkowo wykazują wysoką toksyczność dla organizmu pacjenta. Proponowanym przez Amerykanów środkiem leczniczym są przeciwciała (immunoglobuliny) - białka zdolne do wybiórczego wiązania określonego typu cząsteczek. Jeżeli do stworzenia preparatu wykorzysta się odpowiednio dobrane przeciwciała, wówczas możliwe będzie zaatakowanie za ich pośrednictwem wyłącznie wadliwych komórek - immunoglobuliny przyłączą się do charakterystycznych cząsteczek na ich powierzchni i w ten sposób "wyznakują je" jako cel do zaatakowania przez układ odpornościowy. Ponieważ proces selekcji przeciwciał zapewnia brak wiązania przez nie jakichkolwiek struktur znajdujących się na zdrowych komórkach, nowy typ leku nie powoduje objawów ubocznych towarzyszących np. podawaniu tradycyjnej chemioterapii. Potrzebne do przeprowadzenia eksperymentu immunoglobuliny uzyskano dzięki zdobyczom inżynierii genetycznej. Za pomocą roślinnego wirusa, całkowicie bezpiecznego dla ludzi nawet przy bezpośrednim kontakcie, badacze "wzbogacili" krzewy tytoniu o dodatkowy gen, kodujący pożądane białko (uzyskany osobnik jest więc de facto organizmem genetycznie zmodyfikowanym, czyli GMO). Gdy roślina osiągnie odpowiedni wzrost, można pobrać odpowiednie fragmenty pędu i oczyścić z nich terapeutyczne przeciwciało. Uzyskana w ten sposób proteina staje się podstawowym składnikiem lekarstwa, które zostaje następnie podane pacjentowi. Największym problemem, jaki dostrzegają naukowcy, jest potrzeba indywidualizacji terapii. Ponieważ nowotwór jest chorobą powstającą w wyniku losowych mutacji, charakterystyka jego komórek jest nieprzewidywalna. Oznacza to, że cząsteczka, która ma być wiązana przez terapeutyczne przeciwciało, będzie najprawdopodobniej inna dla każdego pacjenta. Wymusza to potrzebę produkcji nowego rodzaju leku dla każdego z chorych, lecz, jak zapewniają autorzy badania, proces ten nie jest szczególnie skomplikowany. Dotychczas przeprowadzono pierwszą z trzech faz testów klinicznych, których przejście jest niezbędne dla wprowadzenia leku na rynek. Celem fazy pierwszej jest ocena bezpieczeństwa badanego preparatu. Jak donoszą badacze, wytworzone w roślinach przeciwciała okazały się bezpieczne i nie wywołały groźnych objawów ubocznych u żadnego z szesnastu badanych osób. Kolejne dwie fazy testów klinicznych mają na celu udowodnienie skuteczności leku oraz pogłębienie wiedzy o konsekwencjach stosowania nowego typu terapii. Ich przeprowadzenie zajmie najprawdopodobniej kilka lat.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...