-
Liczba zawartości
37644 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Uczeni z Arctic Research Center na University of Illinois poinformowali o rekordowo dużym przyroście powierzchni lodu w Arktyce. Niezwykle chłodna zima spowodowała, że w październiku odnotowano najszybsze od 1979 roku tempo zwiększania się powierzchni lodu. Jeszcze w ubiegłym roku notowano rekordowo niskie przyrosty. W ciągu ostatnich 10 lat byliśmy świadkami ciągłego zmniejszania się powierzchni zajętej przez lód. W roku bieżącym straty zostały odrobione i obecnie powierzchnia ta jest równa średniej z lat 1979-2000. Informacja taka nie robi wrażenia na Billu Champanie z Arctic Climate Center University of Illinois. Mówi on, że to sezonowe wahnięcie, które nie zmienia tendencji spadkowej. Zdaniem naukowca już wkrótce powierzchnia lodu przestanie się zwiększać. Zdaniem Chapmana nie uzyskaliśmy żadnych nowych danych, które świadczą, że nie mamy do czynienia z globalnym ociepleniem. Nieco innego zdania jest doktor Patrick Michaels z University of Virginia. Co prawda zwraca on uwagę, że to, co dzieje się w Arktyce jest zgodne z obecnie obowiązującymi modelami klimatycznymi, a więc nie mamy do czynienia z odwróceniem tendencji. Zauważa jednak, iż w ostatnim czasie na półkuli południowej wydarzyło się kilka "dziwnych rzeczy", których nie tłumaczą współczesne teorie. Modele przewidują ocieplanie się wód wokół Antarktydy, dlaczego więc obserwujemy przyrost masy lodu? - pyta. Dodaje, że duże obszary południowego Pacyfiku stają się chłodniejsze, a nie cieplejsze. Obecnie nikt nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje.
- 4 odpowiedzi
-
- Antarktyda
- model klimatyczny
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Funkcjonowanie naczyń krwionośnych wewnątrz guza nowotworowego jest najprawdopodobniej znacznie inne, niż dotychczas sądzono. Odkrycie może mieć istotny wpływ na skuteczność chemioterapii. Rozwój unaczynienia wewnątrz guza, zwany angiogenezą lub neowaskularyzacją, jest zależny od czynnika wzrostu śródbłonka naczyń (ang. vascular endothelial growth factor - VEGF). Stymuluje on wzrost naczyń i poprawia w ten sposób dostęp tlenu oraz substancji odżywczych do patologicznie zmienionej tkanki. Neutralizacja VEGF powinna zatem, zgodnie z obowiązującymi dotychczas hipotezami, powodować "zagłodzenie" nowotworu i jego stopniowe obumieranie. Najnowsze badania, wykonane w Moores Cancer Center należącym do Uniwersytetu Kalifornijskiego, przedstawiają angiogenezę w zupełnie nowym świetle. Ich zdaniem zablokowanie tego procesu nie powoduje odcięcia dopływu substancji odżywczych do wnętrza guza, lecz wręcz przeciwnie - poprawia go, gdyż spowolnienie rozwoju naczyń krwionośnych umożliwia im bardziej harmonijny i uporządkowany wzrost. Na szczęście oznacza to także, że ułatwiony zostaje w ten sposób transport leków do wnętrza guza. Szefem zespołu, który dokonał zaskakującego odkrycia, jest prof. David Cheresh. Badacze wyhodowali zmodyfikowane genetycznie myszy, u których zmniejszono poziom syntezy VEGF. Kolejnej grupie zwierząt, tym razem niemodyfikowanych, podawano leki wychwytujące VEGF i blokujących jego działanie. W obu przypadkach okazało się, że naczynia wewnątrz guza rosły prawidłowo, tzn. identycznie jak w zdrowej tkance. Jak tłumaczy prof. Cheresh, odkrycie pozwala na opracowanie lepszych terapii antynowotworowych: to oznacza, że chemioterapia mogłaby być podawana w odpowiednim czasie. Moglibysmy najpierw ustabilizować naczynia krwionośne, a następnie wkroczyć z lekami, by wyleczyć nowotwór. Podobne wnioski wypływają z innych badań, w których ograniczenie stężenia VEGF osiągnięto dzięki ograniczeniu aktywności produkujących go komórek. Naukowcy z Moores Cancer Center ustalili dokładny mechanizm omawianego zjawiska. Ich zdaniem nadmiar VEGF oraz pokrewnego białka, zwanego PDGF, blokują aktywność pericytów - komórek tworzących zewnętrzną osłonkę naczynia krwionośnego, nadających mu szczelność i odpowiednie właściwości mechaniczne. Oznacza to, że powstające bardzo szybko naczynia "nie nadążają" z wytwarzaniem pericytów, przez co ich struktura jest nieprawidłowa. Ponieważ zjawisko angiogenezy jest konieczne dla rozwoju niemal każdego rodzaju nowotworu (praktycznie jedynym wyjątkiem są nowotwory krwi), odkrycie może być bardzo istotne dla leczenia ogromnej rzeszy pacjentów. Zdaniem prof. Cheresha uzyskane informacje powinny wpłynąć na modyfikację niektórych schematów leczenia onkologicznego. Badacz twierdzi bowiem, że w obecnie często może dochodzić do sytuacji, w których podaje się pacjentom odpowiednio dobrany lek, lecz nieznajomość fizjologii guza może znacznie zmniejszać skuteczność leczenia. Wyniki badań zespołu z Uniwersytetu Kalifornijskiego opublikowało czasopismo Nature.
-
Zablokowanie zaledwie dwóch genów wystarcza, by rośliny jednoroczne uzyskały zdolność do wieloletniego przeżycia. O odkryciu informują badacze pracujący dla belgijskiego instytutu VIB. W swoim życiu rośliny dojrzewają według jednego z trzech scenariuszy. Rośliny jednoroczne rosną, kwitną i giną w jednym roku. Gatunki charakteryzujące się życiem w cyklu dwuletnim w pierwszym sezonie gromadzą substancje odżywcze, zaś rozmnażają się dopiero w drugim. Z kolei rośliny wieloletnie, jak sama nazwa wskazuje, żyją przez wiele lat i każdą kolejną zimę spędzają w stanie "uśpienia" w formie przetrwalnej. Wydaje się, że każda z tych taktyk jest wyraźnie odmienna od pozostałych, lecz badania pokazują, że proste modyfikacje mogą zupełnie zmienić cykl rozwojowy danego gatunku. Dużą korzyścią dla roślin jednorocznych jest oszczędność energii. Ponieważ nie muszą one przetrwać zimy jako "pełny" organizm (nowe osobniki wyrastają na wiosnę z nasion), nie jest im potrzebne wytworzenie trwałych organów spichrzowych, pozwalających na przechowanie zapasu substancji odżywczych oraz ochronę materiału genetycznego. Taki system ma jednak także swoje wady, wynikające m.in. z niskiej trwałości pędów oraz niewielkiego odsetka dożywających do kolejnego sezonu w dobrej kondycji. Rośliny wieloletnie wypracowały mechanizm, który jest co prawda bardziej skomplikowany i wymaga zużycia znacznej ilości energii, lecz pozwala na przetrwanie osobnika aż do kolejnego sezonu. Aby to osiągnąć, organizmy takie gromadzą znaczną ilość substancji zapasowych i wytwarzają pulę niewyspecjalizowanych komórek, które po przezimowaniu pozwalają roślinie na odtworzenie wszystkich potrzebnych jej organów. U roślin jednorocznych cała pula niewyspecjalizowanych komórek jest wykorzystana na wytwarzanie kwiatów, z których powstają następnie nasiona. Okazuje się jednak, że wystarczy zablokować zaledwie dwa geny odpowiedzialne za ten proces, by znacznie opóźnić powstanie organów generatywnych (tzn. odpowiedzialnych za rozmnażanie) lub nawet całkowicie zapobiec temu procesowi. Genetyczną zagadkę rozwiązał zespół Toma Beeckmana z współpracującego z VIB uniwersytetu w belgijskim Gent. Badacze przeprowadzili swój eksperyment na rzodkiewniku (Arabidopsis thaliana), "ulubionej" roślinie naukowców zajmujących się genetyką roślin. Studium przeprowadzone przez badaczy z VIB potwierdza, że zablokowanie dwóch genów odpowiedzialnych za wytwarzanie kwiatów u tej rośliny pozwala na znaczne wydłużenie czasu życia pojedynczego osobnika. Co więcej, osobniki A. thaliana przybrały charakterystyczną dla wielu roślin wieloletnich formę krzewiastych, zdrewniałych pędów. Badacze z VIB nie ukrywają zaskoczenia i zafascynowania faktem, że przekształcenie rośliny jednorocznej do formy zdrewniałej może wymagać zmiany w zaledwie dwóch genach. Ich zdaniem może to oznaczać, że tak drobna zmiana genetyczna mogła zajść w historii ewolucji wielokrotnie.
-
- organ spichrzowy
- nasiona
- (i 6 więcej)
-
Jak wiele innych, akwarium Sea Star w Koburgu jest zimą zamykane dla odwiedzających. Jedynymi pojawiającymi się tam wtedy ludźmi są więc pracownicy techniczni i opiekunowie zwierząt. Ku zdumieniu wszystkich nocą coś (a może ktoś) zaczęło powodować zwarcie, przez co po krótkim rozbłysku do zbiornika przestawał dopływać tlen. Sytuacja była o tyle dziwna, co niebezpieczna, dlatego ekipa z Niemiec ułożyła plan wart, tak by śpiący na podłodze strażnicy mieli szansę wyśledzić, co się właściwie dzieje. Po upływie pewnego czasu winnego przyłapano na gorącym uczynku. Samiec ośmiornicy o imieniu Otto nudził się w czasie jesienno-zimowych "wakacji" i dość szybko odkrył, że dzięki swoim gabarytom może się wspiąć na brzeg akwarium i skoncentrowanym strumieniem wody strzyknąć prosto w 2000-watową żarówkę. Jak łatwo się domyślić, powodowało to zwarcie i przerwę w dostawie prądu. Dyrektor obiektu Elfriede Kummer opowiada, że denerwującą zwierzę żarówkę umieszczono nieco wyżej, a Otto dostanie prawdopodobnie więcej zabawek. Dzięki temu lepiej zagospodaruje sobie nadmiar wolnego czasu. To nie pierwszy jego "chuligański" wybryk, ponieważ w przeszłości zdarzało mu się żonglować kolegami ze zbiornika – jego ofiarami stały się wtedy kraby pustelniki –zmieniać wystrój akwarium podług własnego gustu, co wprowadzało spore zamieszanie wśród pozostałych mieszkańców, a także uderzać kamieniami w szkło, które uległo uszkodzeniu. Zwierzęta te już wcześniej ujawniły swoje zamiłowanie do kostek Rubika. Najwyraźniej potrzebują one stałej stymulacji intelektualnej. Bez ludzi w pobliżu nudzą się jak dzieci w czasie deszczu i zaczynają rozrabiać...
-
W Preceedings of the National Academy of Science ukazał się artykuł opisujący technologię, dzięki której możliwe będzie bezpieczne pozbycie się miliardów ton dwutlenku węgla. Wszystko dzięki odkryciu, iż perydotyty z Omanu każdego roku eliminują z powietrza setki tysięcy ton tego gazu. Perydotyty to skały zasadowe, złożone głównie z oliwinu, w którego skład wchodzi magnez, krzem i tlen. Występują nie tylko w Omanie, ale w wielu miejscach na kuli ziemskiej, w tym w Polsce. Naukowcy odkryli, że gdy woda gruntowa styka się z oliwinem, zostaje wzbogacona w magnez i dwuwęglan. Koncentracja węgla w wodzie wzrasta około 10-krotnie. Kiedy woda wnika w skały i traci kontakt z powietrzem atmosferycznym, zaczynają się z niej wytrącać magnez, węgiel i tlen, które tworzą węglan magnezu. To z kolei rozsadza skałę, powodując w niej miniaturowe pęknięcia i umożliwiając jeszcze głębszą penetrację wody. Główną zaletą tego procesu jest fakt, iż węgiel zostaje uwięziony w formie skały, nie istnieje więc niebezpieczeństwo, że ponownie wydostanie się do atmosfery. Obecne techniki pozbywania się dwutlenku węgla zakładają zaś jego pompowanie do naturalnych podziemnych zbiorników. Ruchy tektoniczne mogą spowodować, że zbiorniki pękną, powodując gwałtowne wydostanie się olbrzymich ilości dwutlenku węgla do atmosfery. Naukowcy mówią, że pokłady perydotytów można wykorzystać do bezpiecznego składowania CO2, a przebiegający już obecnie naturalny proces można przyspieszyć w dość prosty sposób, używając technik stosowanych przez przemysł naftowy. Techniki te pozwalają na doprowadzenie do większego spękania skał, co umożliwi wpompowanie większych ilości dwutlenku węgla i, poprzez zwiększenie powierzchni styku gazu ze składami, spowoduje przyspieszenie reakcji uwięzienia węgla w skale. Proces można jeszcze bardziej przyspieszyć, podgrzewając samą skałę. Co więcej, jako że sama reakcja chemiczna zachodząca pomiędzy skałą a gazem powoduje wydzielanie ciepła, raz podgrzane skały będą samodzielnie się ogrzewały. Uczeni wyliczają, że wystarczy podgrzać je do temperatury 185 stopni Celsjusza by reakcja samodzielnie się podtrzymywała. Ich zdaniem, dzięki takiej technice w kilometrze sześciennym perydotytów można by przechowywać miliard ton dwutlenku węgla rocznie. Akademicy mają już gotową propozycję, dzięki której zbędne stanie się wyłapywanie dwutlenku węgla, jego transportowanie i ogrzewanie skał. Ich pomysł polega na wykorzystaniu skał znajdujących się w płytkich wodach oceanicznych. Uczeni chcą wiercić w nich dwa otwory. W jeden z nich będzie pompowana woda z oceanu, która w głębi skał ogrzeje się do 185 stopni Celsjusza. W międzyczasie zawarty w niej dwutlenek węgla zostanie wytrącony i uwięziony w skale. Ogrzana woda, przez naturalne pęknięcia, przedostanie się do drugiego otworu i samodzielnie, dzięki konwekcji, wydostanie się na powierzchnię. Woda oceaniczna będzie szybko absorbowała dwutlenek węgla, gdyż tam, gdzie jest płytka, bardzo dobrze się miesza z powietrzem. Jako że powietrze rozprzestrzenia dwutlenek węgla po całym świecie, odpadną koszty transportu. Gaz będzie samoistnie dostarczany tam, gdzie zostanie związany ze skałami. Ze względu na stężenie dwutlenku węgla w wodzie morskiej, taka metoda pozwoli pozbyć się jedynie milion ton gazu rocznie na każdy kilometr sześcienny skał. Jednak, jako że nie trzeba będzie ani ogrzewać skał, ani transportować CO2, to przy szerokim zaimplementowaniu takiej technologii możemy pozbyć się miliardów ton szkodliwego gazu rocznie. Z teoretycznego punku widzenia rozważania naukowców mają sens. Jednak nie wiadomo, czy metoda sprawdzi się w praktyce. Na przykład do samopodtrzymania reakcji ogrzewania skał konieczna jest odpowiednia ilość węglanu magnezu. Wiadomo, że reakcja taka zachodzi w perydotytach z Omanu. Co nie znaczy, że będzie miała miejsce też w innych złożach.
-
Hunter O'Reilly to genetyk i artystka w jednym. Wszystkie jej dzieła sztuki dotyczą w jakiś sposób biologii czy biotechnologii. Od jakiegoś czasu wykłada na Loyola University Chicago. Uczestnicy jej kursu Biologia przez sztukę pracują wyłącznie w laboratorium. Jednym z bardziej znanych obrazów (?) Amerykanki jest abstrakcja Madonna z klonem (Madonna con clon) z 2001 roku. Za pomocą obrazu O'Reilly próbowała przekazać odbiorcy, że mimo identycznego DNA klon jest wyjątkowy, niepowtarzalny i z pewnością ma duszę. Dzieło sztuki odzwierciedla pełną miłości relację matki i sklonowanego dziecka. Wg pani genetyk, choć obarczone wieloma kontrowersjami, klonowanie człowieka stanie się rzeczywistością w ciągu kilku lat, dlatego tematu nie można unikać. Niestety, słowa, którymi się posługujemy, sprawiają, że o klonach myślimy jak o kserokopiach. Madonna z klonem jest częścią większej serii Radioaktywne biozagrożenia. O'Reilly odniosła się w niej także do badań nad komórkami macierzystymi czy do prób rozszyfrowania kompletnego ludzkiego genomu. Znalazły się tu takie prace, jak Wąglikowy zegar, Kilka komórek tworzy nową nerkę i nowe życie czy Piękny HIV. Kreatywna wykładowczyni tworzy abstrakcje, ale i cyfrowe kolaże oraz instalacje. Zaprzęgła m.in. do pracy luminescencyjne bakterie. W ten sposób powstała seria Żyjące obrazki. Na początku w świetle ultrafioletowym mikroorganizmy zaczynają świecić na niebiesko. Wtedy wykonuje im się zdjęcia. Stopniowo pożywka się jednak wyczerpuje, a w ciągu 2 tygodni bakterie stopniowo umierają, odkrywając kolejne wcielenia obrazu. To, co było początkowo królikiem i japońskimi znakami, staje się dwoma kobietami i nicią DNA, a wreszcie gasnącą twarzą. Ograniczone zapasy agaru to metafora. Mają symbolizować, jak my, ludzie, eksploatujemy zasoby wewnątrz rodziny, społeczeństwa lub na świecie. Koniec końców obraz przestaje świecić i zapadają całkowite ciemności. Oto dowód, że życie to sztuka, a sztuka może stać się życiem w czystej postaci...
- 2 odpowiedzi
-
Naukowcy odkryli, że rekiny potrafią regulować położenie łusek na ciele, tworząc niewielkie wgłębienia, podobne do tych, jakie widzimy na powierzchni piłeczki golfowej. Jak wykazały badania, te miniaturowe "studnie" pozwalają zwierzęciu na osiągnięcie większej prędkości w wodzie. Zespół z University of Alabama, pracujący pod przewodnictwem Amy Lang, stworzył sztuczną skórę rekina. Składała się na nią matryca ze sztucznych łusek (16x24 łuski) o długości 2 centymetrów każda. W łuskach znajdowały się wgłębienia. Skórę umieszczono w pojemniku z wodą, przesuwającą się z prędkością 20 cm/s. Woda zawierała pokryte srebrem nanocząsteczki, które oświetlano laserem, obserwując w jaki sposób woda opływa łuski. Okazało się, że nad skórą rekina tworzą się niewielkie pionowe wiry. Dzięki temu pomiędzy powierzchnią skóry a wodą powstaje rodzaj bufora, który zapobiega tworzeniu się turbulencji za płynącym zwierzęciem. Takie turbulencje spowalniają płynące obiekty i utrudniają manewrowanie. Naukowcy z Alabamy uważają, że ich badania pomogą w konstruowaniu doskonalszych torped, łodzi czy samolotów, które będą lepiej radziły sobie z poruszaniem się w wodzie i powietrzu.
- 4 odpowiedzi
-
- turbulencje
- łuski
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dzieci kobiet z cukrzycą ciążową z 2-krotnie wyższym prawdopodobieństwem borykają się z zaburzeniami w rozwoju językowym (Pediatrics). Zespół profesor Ginette Dionne z Université Laval porównał słownik i umiejętności gramatyczne 221 maluchów pań ze stwierdzoną cukrzycą ciążową oraz 2612 dzieci z grupy kontrolnej. Testy przeprowadzano w różnych odstępach czasowych między 18. miesiącem a 7. rokiem życia. Okazało się, że brzdące z pierwszej grupy uzyskiwały słabsze wyniki zarówno w testach słownikowych, jak i gramatycznych. Wg Kanadyjczyków, jest to skutkiem wpływu cukrzycy matki na rozwijający się mózg jej dziecka. Efekty pozostają widoczne nawet po rozpoczęciu nauki w szkole. Psychologom udało się oddzielić wpływ cukrzycy od oddziaływania statusu socjoekonomicznego rodziny, spożycia alkoholu i palenia, a także nadciśnienia w czasie ciąży itp. Cukrzyca ciążowa nie jest wyrokiem. Wyszło bowiem na jaw, że dzieci lepiej wykształconych kobiet są mniej zagrożone. Może to być skutkiem bardziej stymulującego środowiska, ale i też wyposażenia przez naturę w "ochronne" geny. Na razie naukowcy nie umieją odseparować tych dwóch czynników, ale to tylko kwestia czasu, bo już planują kolejne badania.
- 2 odpowiedzi
-
- dziecko
- rozwój językowy
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Doktor William Maisel z Instytutu Bezpieczeństwa Urządzeń Medycznych w Beth Israel Medical Center ostrzega, że słuchawki odtwarzaczy MP3 mogą zakłócić pracę rozruszników serca i wszczepianych defibrylatorów. Same odtwarzacze są niegroźne, jednak silne magnesy znajdujące się w słuchawkach mogą narazić na niebezpieczeństwo osobę z wszczepionym rozrusznikiem. Podczas testów 60 pacjentom kładziono na klatce piersiowej, bezpośrednio nad wszczepionym urządzeniem, słuchawki z odtwarzaczy MP3. W aż 14 przypadkach doszło do zaburzeń pracy urządzenia. Dwukrotnie większe niebezpieczeństwo czyha na osoby z defibrylatorem niż z rozrusznikiem. Uczeni wyjaśniają, że rozrusznik wysyła sygnały, które nakazują sercu przyspieszenie lub zwolnienie rytmu serca. Magnes może spowodować, że do serca będą napływały błędne sygnały, powodując palpitacje lub arytmię. Z kolei defibrylator reaguje na pracę serca i je przyspiesza lub spowalnia w zależności od potrzeb. Słuchawki mogą doprowadzić do wyłączenia defibrylatora, wskutek czego będzie on ignorował informacje z mięśnia sercowego i nie ureguluje jego pracy. Zwykle po zdjęciu słuchawek z klatki piersiowej urządzenie wracały do normalnego trybu pracy. Główne przesłanie dla pacjentów z wszczepionymi urządzeniami brzmi: możecie normalnie korzystać z odtwarzaczy MP3. Nie powinniście jednak umieszczać słuchawek w pobliżu urządzenia - powiedział doktor Maisel. Należy dbać o to, by minimalna odległość pomiędzy słuchawkami a wszczepionym urządzeniem nie była mniejsza niż 3 centymetry.
- 1 odpowiedź
-
- rozrusznik serca
- defibrylator
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Kolejny system operacyjny Microsoftu, Windows 7, trafi na rynek znacznie wcześniej, niż się spodziewano. Nowy OS znajdzie się w komputerach już pod koniec przyszłego roku. Jego poprzednik, Windows Vista, pojawił się w ofercie dla biznesu pod koniec 2006 roku, a wersja dla klientów indywidualnych została zaprezentowana w styczniu 2007 roku. Termin premiery Windows 7, przewidziany na listopad-grudzień 2009, jest więc najszybszym z wyznaczonych przez Microsoft. Przypomnijmy, że Windows XP pojawił się w drugiej połowie 2001 roku, a na Windows Vistę trzeba było czekać do roku 2007. To było znaczące odstępstwo od dotychczasowej polityki giganta z Remond, który wcześniej robił znacznie krótsze przerwy pomiędzy premierami swoich systemów operacyjnych. Microsoft de facto przyznał się do wpadki zapowiadając, że kolejne OS-y będą debiutowały w ciągu 3-5 lat. Dotychczas mówiono, że Windows 7 trafi na rynek najwcześniej w roku 2010. Obecnie wiemy już, że jego debiut został znacznie przyspieszony. Jest to spowodowane zapewne faktem, że Windows Vista nie rozpowszechnia się w takim tempie, jak oczekiwałby Microsoft. Największym przeciwnikiem Visty okazał się Windows XP, do którego użytkownicy zdążyli się przez lata przyzwyczaić. Ponadto Vista jest krytykowana za to, że nie współpracuje ze sprzętem tak dobrze, jak XP. Dlatego też już teraz poinformowano, że w projektując Windows 7 skupiono się przede wszystkim na dobrej współpracy z wytwórcami sprzętu. Jeden z dyrektorów Microsoftu, Doug Howe, poinformował, że Windows 7 ma być dostępny w okresie świątecznym. W USA rozpoczyna się on na początku listopada i trwa do końca roku. Oznacza to, że producenci komputerów otrzymają kopie Windows 7 już w połowie przyszłego roku. Będą mieli kilka tygodni na testy i zainstalowanie systemu w oferowanych przez siebie maszynach. W Windows 7 zastosowano wiele nowych rozwiązań. Microsoft udoskonalił technologie rozpoznawania mowy i pisma, system ma obsługiwać ekrany dotykowe i wirtualne dyski twarde. Będzie też lepiej współpracował z procesorami wielordzeniowymi. Ponadto z nieoficjalnych doniesień wynika, że poradzi sobie z obsługą wielu kart graficznych pochodzących od różnych producentów. Zmianie uległy liczne elementy interfejsu graficznego.
- 5 odpowiedzi
-
- Microsoft
- Windows Vista
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Podczas badań obrazowych mózgu naukowcy z Uniwersytetu Chicagowskiego wykazali, że u nastolatków znęcających się nad swymi rówieśnikami podczas oglądania klipu z nagraniem przemocy uaktywniają się centra nagrody. Wygląda więc na to, że zadawanie komuś cierpienia naprawdę sprawia im przyjemność. Podobnej reakcji nie zaobserwowano u innych dzieci (Biological Psychology). Jean Decety, profesor psychologii i psychiatrii, wyjaśnia, że po raz pierwszy posłużono się funkcjonalnym rezonansem magnetycznym (fMRI) w sytuacji, która w naturalny sposób powinna wyzwalać empatię. Wyniki amerykańskiego zespołu wskazują, że u niektórych nastolatków sygnał związany ze współodczuwaniem zostaje zaburzony. W eksperymencie wzięli udział chłopcy w wieku 16-18 lat. Osoby z zaburzeniami zachowania (ang. conduct disorder, CD) porównywano z przedstawicielami grupy kontrolnej, u których nie stwierdzono objawów agresji. Podczas badania wolontariusze oglądali filmy, których bohaterowie cierpieli przez przypadek, np. gdy na ich dłonie upadła ciężka miska, lub gdy ktoś celowo zadawał im ból. np. nadeptywał na stopę. Rejony odpowiadające za przetwarzanie informacji o bólu uaktywniały się u aspołecznych nastolatków w takim samym (a niekiedy nawet większym) stopniu, jak u grupy kontrolnej. W czasie patrzenia na zadawanie bólu u agresywnych osób pojawiała się jednak specyficzna aktywność w jądrze migdałowatym i brzusznym prążkowiu, a więc w centrach nagrody. Sugeruje to, że oglądanie czyjegoś cierpienia było dla nich przyjemne. U agresorów nie dochodziło do uruchomienia obszarów zawiadujących samoregulacją, czyli przyśrodkowej kory przedczołowej oraz rejonu zbiegu płatów skroniowego i ciemieniowego. Amerykanie wyjaśniają, że przedstawiciele grupy kontrolnej zachowywali się jak 7-12-letnie dzieci badane wcześniej w tym roku przez ten sam zespół. Gdy widziały one kogoś, komu zadano ból przez przypadek, dochodziło do uaktywnienia obszaru wykrywającego wrażenia bólowe u nich samych. Jeśli jednak animacja przedstawiała kogoś zranionego celowo, u dzieci uaktywniały się rejony odpowiadające za rozumienie relacji społecznych i rozumowanie moralne.
-
Sąd federalny uznał, że Mark Papermaster, o którego sprawie informowaliśmy przed 10 dniami, ma zaprzestać pracy dla Apple'a. Sędzia Kenneth Karas nakazał mu, by przez jakiś czas nie podejmował pracy w firmie Jobsa. Uzasadnienie wyroku nie zostało jeszcze przygotowane. Sam Papermaster twierdzi, że jego przejście do Apple'a nie narusza umowy o zakazie konkurencji, którą podpisywał jako pracownik IBM-a. O ile wiem, IBM nie projektuje i nie produkuje urządzeń zaliczanych do elektroniki użytkowej. Skupia się na wysokowydajnej infrastrukturze informacyjnej, serwerach, produktach do przechowywania informacji i systemach operacyjnych - napisał Papermaster. Z kolei Apple działa na rynku elektroniki użytkowej i związanych z nią produktami - dodał. Papermaster poinformował też, że nie rozważał rezygnacji z pracy w IBM-ie, aż do momentu, gdy Apple złożyło mu wyjątkowo korzystną ofertę. W ubiegłym tygodniu został wiceprezesem ds. inżynieryjnych. Jego zdaniem jest to "szansa, która zdarza się raz w życiu". IBM obawia się, że Papermaster może pomóc Apple'owi w stworzeni konkurencyjnych układów scalonych i produktów serwerowych. Tym bardziej, że niedawno Apple nabyło firmę PA.Semi, specjalizującą się w projektowaniu układów scalonych w oparciu o IBM-owską architekturę Power. Papermaster twierdzi, że wśród jego obowiązków nie ma współpracy z PA.Semi. IBM z kolei przypomina, że Papermaster podpisał zobowiązanie mówiące o rocznym zakazie konkurencji, co oznacza, że przez 12 miesięcy nie może podjąć pracy w firmie będącej konkurentem dla Błękitnego Giganta.
-
- Mark Papermaster
- IBM
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Czy sałata z korzeniami pobrudzonymi ziemią może zainspirować do czegoś innego niż wypłukanie pod bieżącą wodą? Okazuje się, że tak, zwłaszcza gdy lubi się świeże produkty i jest się absolwentką wzornictwa przemysłowego na Design Academy Eindhoven. Agata Jaworska, Kanadyjka polskiego pochodzenia, która obecnie mieszka w Holandii, stworzyła opakowania Gropak, które pozwalają rosnąć znajdującym się w środku grzybom podczas transportu. Made in Transit, bo tak nazwała swoją technologię, to początek ery pokarmów przydatnych do spożycia po (wstawić właściwe), a nie do. Idea nie zakłada, że produkty będą przewożone z daleka. Wręcz przeciwnie. Zerwane bądź ucięte tuż przed spożyciem są zdrowsze i zapewniają kontakt z naturą. Na wykładzie Jaworska tłumaczyła zebranym, skąd się biorą grzyby. Mogą rosnąć w lesie, o czym przekonała się, odwiedzając w Polsce dziadków, lub pochodzić z organicznej hodowli. Made in Transit to oszczędność energii, ponieważ grzyby produkowane w zwykły sposób muszą być przewożone w chłodzie, bo inaczej zaczną gnić. Gropaki są biodegradowalne. Wypełnia się je podłożem z zarodnikami. Powstały już prototypy opakowań. Po tym, jak pomysł pani Agaty zyskał uznanie magazynu Time jako jeden z najlepszych wynalazków 2008 roku, pozostaje mieć nadzieję, że wkrótce trafi na sklepowe półki. Gropaki można było podziwiać na wielu wystawach. m.in. w Utrechcie i Nowym Jorku. Ponadto Jaworska nawiązała współpracę z Holenderskim Centrum Opakowań (Netherlands Packaging Centre) i zaprezentowała swój pomysł przemysłowi. Dzięki temu udało się wkroczyć w następną fazę projektu, bazującą głównie na badaniach naukowych. Projektantka zwróciła się z prośbą o pomoc do Grupy Mikologicznej z Wageningen University. Razem ubiegają się o dofinansowanie. Na razie sprawdzono, jak w warunkach Made in Transit przebiega dojrzewanie boczniaków ostrygowatych (Pleurotus ostreatus) oraz pieczarek. W przyszłości naukowcy przetestują różne gatunki kruchych grzybów, których do tej pory nie dało się transportować, bo były niezwykle nietrwałe i gdy poddano je mrożeniu lub oddziaływaniu drgań, zaczynały się psuć.
- 42 odpowiedzi
-
Przeciwciała to nie tylko cząsteczki kluczowe dla naszej odporności. Mają one także zastosowanie w wielu technologiach związanych m.in. z diagnostyką medyczną oraz wykrywaniem toksyn. Mimo to, niektóre ich wady znacznie utrudniają ich zastosowanie na szeroką skalę. Czy syntetyczne odpowiedniki przeciwciał rozwiążą ten problem? Na rynku dostępna jest coraz szerszy wybór testów wykorzystujących zdolność przeciwciał (immunoglobulin) do wybiórczego wiązania ściśle określonych cząsteczek. Najlepiej znanym z nich jest bez wątpienia test ciążowy. Co prawda jest on prosty w użyciu i wygodny, lecz koszt jego produkcji oraz trwałość zastosowanych odczynników pozostawiają wiele do życzenia. Obiecujący pomysł na rozwiązanie tych niedogodności prezentują naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego. Głównym autorem technologii jest prof. Kenneth Shea. Zaprezentowana przez jego zespół cząsteczka jest zdolna do silnego, lecz jednocześnie wybiórczego wiązania cząsteczek melityny - głównej toksyny jadu pszczół. Do tworzenia "sztucznego przeciwciała" użyto techniki zwanej "piętnowaniem molekularnym" (ang. molecular imprinting). Przypomina ona tworzenie odlewu rzeźby. Cząsteczka, która ma być wykrywana, jest opłaszczana warstwą molekuł przylegających do jej powierzchni. Powstaje w ten sposób unikalny wzór wgłębień i wypukłości, charakterystyczny dla danego związku. Wytworzoną powłokę utrwala się poprzez polimeryzację, czyli wzajemne połączenie cząsteczek wchodzących w jej skład, a następnie wypłukuje się wykrywaną cząsteczki z jej wnętrza. Powstaje w ten sposób "forma" zdolna do wychwytywania innej cząsteczki tej samej substancji Piętnowanie molekularne jest od pewnego czasu stosowane w przemyśle, lecz brakowało dotychczas metod pozwalających na produkowanie "form" zdolnych do wykrywania substancji wielkocząsteczkowych, takich jak białka. Problemem były także właściwości fizykochemiczne polimeru używanego do produkcji "sztucznych przeciwciał", spośród których najistotniejsza była niska rozpuszczalność w wodzie. Problem rozwiązano dzięki wykorzystaniu do produkcji "odlewu" substancji innej niż zwykle. Jak tłumaczy prof. Shea, wykonano sporo pracy, aby ustalić kompozycję, która zminimalizuje interakcje z ogromną różnorodnością białek [innych niż wykrywane]. Przeprowadzone testy wykazały, że modelowe "przeciwciało" wykrywa melitynę równie skutecznie, co naturalne ludzkie immunoglobuliny. Zdaniem prof. Shea, syntetyczne cząsteczki mogą wkrótce stać się sercem sensorów wykrywających liczne zagrożenia w otoczeniu człowieka. Dzięki swojej wysokiej trwałości mogłyby one posłużyć także do podawania ludziom w celach terapeutycznych. W przeciwieństwie do naturalnych, białkowych przeciwciał, "formy" opracowane na University of California są odporne na działanie enzymów trawiennych, dzięki czemu mogłyby być podawane nawet drogą pokarmową. Zespół badaczy z Kalifornii przeprowadził już pierwsze testy, dzięki którym potwierdzono zdolność opracowanych cząsteczek do neutralizacji melityny w organizmie zwierząt. Trwają także prace nad wytworzeniem sensorów zdolnych do wykrywania kilku kolejnych substancji. Trzymamy kciuki!
- 1 odpowiedź
-
- piętnowanie molekularne
- sensor
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jak ochronić człowieka przed zakażeniem? Można na przykład podawać mu antybiotyki albo używać środków dezynfekujących, ale można też... podać więcej bakterii. Nietypową metodę przetestowano na pacjentach wymagających leczenia respiratorem. Badanym mikroorganizmem były probiotyczne bakterie Lactobacillus plantarum należące do szczepu 299. Są one naturalnym składnikiem flory bakteryjnej jamy ustnej, występują także w niektórych produktach spożywczych, takich jak pikle czy kiszona kapusta. Okazuje się, że nie tylko są niegroźne dla człowieka, lecz także mogą wypierać z organizmu inne, szkodliwe mikroorganizmy. Najnowsze badania, przeprowadzone przez naukowców ze Szpitala Uniwersyteckiego w szwedzkim Lund, sprawdzały zdolność L. plantarum do ochrony pacjentów przebywających na oddziałach intensywnej terapii. Eksperyment miał sprawdzić, jak dobrze bakterie radzą sobie z powstrzymaniem rozwoju zapalenia płuc związanego z wentylacją (ang. ventilator-associated pneumonia - VAP). Do badania zakwalifikowano pięćdziesięciu pacjentów. Jak tłumaczy Bengt Klarin, lekarz prowadzący testy, postawiliśmy hipotezę, zgodnie z którą nacieranie jamy ustnej bakteriami probiotycznymi bakteriami mogłoby efektywną (i atrakcyjną mikrobiologicznie) metodą redukowania [liczby] szkodliwych mikroorganizmów zamieszkujących jamę ustną u krytycznie chorych, wentylowanych mechanicznie pacjentów. Zapalenie płuc jest bardzo częstym powikłaniem u pacjentów poddawanych wentylacji mechanicznej i wynika z ogólnego osłabienia organizmu. Dodatkową komplikacją związaną z zakażeniem jest fakt, że pacjenci poddani tej procedurze są przeważnie nieprzytomni lub poddani silnym dawkom leków, przez co objawy infekcji mogą być przez długi czas niezauważone. Jak oceniają specjaliści, ryzyko rozwinięcia się VAP rośnie o 1 pkt proc. z każdym dniem oddychania z pomocą respiratora. Jak pokazały testy wykonane przez badaczy z Uniwersytetu w Lund, bakterie probiotyczne chronią przed zapaleniem płuc tak samo skutecznie, jak chlorheksydyna. Na ich korzyść przemawia jednak znacznie większe bezpieczeństwo w porównaniu do podawania tej substancji. Autorzy badań bardzo pozytywnie oceniają stosowanie szczepu 299 do zapobiegania VAP. Jak podkreślają, bakterie te żyją w jamie ustnej cały czas i chronią pacjenta przez 24 godziny na dobę, w przeciwieństwie do chlorheksydyny należącej do związków o krótkim czasie działania.
- 2 odpowiedzi
-
- VAP
- zapalenie płuc wywołane wentylacją
- (i 4 więcej)
-
Nawet, gdy jest się zwierzęciem pływającym w morzu, można liczyć na dostawę słodkiej wody pitnej. Przekonuje nas o tym choćby styl życia węży morskich, których tajemnice badali specjaliści z University of Florida. Dokonane odkrycie obala mit o zdolności węży morskich do regularnego przyjmowania wody morskiej. Dotychczas uważano bowiem, że wysoka zawartość soli w wodzie nie jest problemem, gdyż gady te usuwają jej nadmiar dzięki wyspecjalizowanym gruczołom. Prosty eksperyment pokazał jednak, że jest zupełnie inaczej. Nasze eksperymenty pokazaują, że [węże morskie] w rzeczywistości odwadniają się w wodzie słonej i piją wyłącznie wodę słodką lub silnie rozcieńczoną mieszaninę o małej zawartości wody słonej, wynoszącej 10-20% - tłumaczy Harvey Lillywhite, jeden z autorów odkrycia. Badanym gatunkiem były kraity indyjskie (Bungarus caeruleus) - gady prowadzące mieszany, wodno-lądowy tryb życia. Zwierzęta przetrzymywano przez dwa tygodnie w klatce zanurzonej w zbiorniku, w którym je złapano, po czym zostały one zważone. Znaczny ubytek masy ciała sugerował, że doszło do poważnego odwodnienia ich organizmów. Kolejnym etapem eksperymentu było przeniesienie węży na 20 godzin do akwarium wypełnionego wodą słoną, lecz taka zmiana nie miała większego wpływu na ich masę. Sytuacja zmieniła się za to diametralnie, gdy przenoszono je do wody słodkiej lub silnie rozcieńczonej wody morskiej. Zwierzęta wyraźnie wówczas przybierały na wadze w bardzo krótkim czasie, co świadczy o odtworzeniu zapasów wody w organizmie. Autorzy eksperymentu przedstawiają dwie możliwe metody zdobywania dostępu węży morskich do wody słodkiej. Pierwszy z nich to korzystanie z przybrzeżnych strumieni i rzek. Ich wody nie mieszają się od razu z wodą słodką, dzięki czemu istnieją spore obszary wypełnione wodą o stosunkowo niskiej, akceptowalnej zawartości soli. Drugie rozwiązanie tego problemu wynika z różnicy gęstości wody słonej i słodkiej. Ponieważ woda słodka, pochodząca np. z opadów, ma gęstość mniejszą od słonej, zaraz po deszczu utrzymuje się w pobliżu powierzchni. Stwarza to idealną okazję do uzupełnienia niedoboru płynów. Dokonane odkrycie może być bardzo istotne dla przetrwania wielu gatunków zwierząt. Nietrudno bowiem przewidzieć, że zmiana ilości opadów oraz obszarów ich występowania, do której może dojść wraz z zachwianiem klimatu, może znacząco wpływać na ich fizjologię. Problem ten może dotyczyć nie tylko węży, lecz nawet całych ekosystemów morskich.
-
- pragnienie
- wąż morski
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jak donosi Bloomberg, prezes Microsoft Steve Ballmer stwierdził, że jego firma nie jest zainteresowana zakupem Yahoo!. Po takim oświadczeniu akcje Yahoo! straciły na wartości 13% i są obecnie sprzedawane po 12,20 USD. Nie jesteśmy zainteresowani powrotem do rokowań i rozważeniem akwizycji - powiedział Ballmer. Jestem pewien, że istnieją pewne możliwości współpracy na polu wyszukiwarek internetowych - dodał. Oświadczenie prezesa Microsoftu to reakcja na słowa prezesa Jerry'ego Yanga, który przed dwoma dniami stwierdził, że jest gotów sprzedać Yahoo!. Od początku bieżącego roku akcje Yahoo! straciły na wartości 40%, a cena akcji Microsoftu jest niższa o 41% od ceny z początków stycznia.
-
Przedstawiciele firmy Plethora Solutions Holdings, specjalizującej się w produkcji leków stosowanych w urologii, zakończyli właśnie trzecią fazę badań klinicznych nowej terapii zapobiegającej przedwczesnemu wytryskowi. Opracowanym środkiem może być zainteresowanych aż 30% aktywnych seksualnie mężczyzn. Opracowany lek, noszący nazwę kodową PSD502, jest w rzeczywistości mieszaniną dwóch leków, lidokainy oraz prilokainy, stosowanych wcześniej jako środki o lokalnym działaniu znieczulającym. Nowy preparat jest nanoszony miejscowo w formie aerozolu, a jego działanie zaczyna się już po pięciu minutach od aplikacji. Przeprowadzone w Europie badania kliniczne potwierdzają, że wywiera on znaczący wpływ na czynności seksualne mężczyzn cierpiących na przedwczesny wytrysk (ejakulację). Przeprowadzone testy należały do tzw. trzeciej fazy badań klinicznych, co oznacza, że wykonano je w wielu ośrodkach jednocześnie z zachowaniem uznanych powszechnie reguł gwarantujących rzetelność uzyskanych wyników. Mężczyzn biorących udział w eksperymencie rozdzielono losowo do dwóch grup. W pierwszej z nich, liczącej trzystu mężczyzn, przyjmowano PSD502, zaś w drugiej panowie przyjmowali placebo, czyli substancję neutralną dla organizmu. Zgodnie z regułami obowiązującymi podczas tego typu analiz, ani osoby odpowiedzialne bezpośrednio za podanie leku, ani sami pacjenci nie wiedzieli, czy aplikowany jest prawdziwy lek, czy tylko substancja neutralna. Po dwunastu tygodniach terapii wyniki badania oceniano w oparciu o trzy skale: jedną mierzącą czas, o jaki opóźnia się ejakulacja w czasie stosunku wewnątrzpochwowego (ang. Intra-vaginal Ejaculation Latency Time - IELT), a także o tzw. wskaźnik przedwczesnej ejakulacji (ang. Index of Premature Ejaculation - IPE), składający się z oceny dwóch osobnych parametrów: kontroli nad własnymi reakcjami oraz subiektywnego poczucia satysfakcji. Testy PSD502 wykazały, że pomaga on poprawić wszystkie trzy badane parametry. Czas opóźnienia ejakulacji wzrósł z jednej minuty do czterech, zaś poszczególne elementy testu IPE wzrosły o siedem oraz sześć punktów na szesnastopunktowej skali. Dla porównania, poprawa wyniku badania IPE o dwa punkty jest uznawana za istotna z klinicznego punktu widzenia. Bezpieczeństwo leku można uznać za wysokie. Zaledwie 2,6% pacjentów uskarżało się na pojawienie się związanych z terapią działań niepożądanych (w grupie "leczonej" placebo analogiczny efekt pojawił się u 1% panów). Co więcej, nie stwierdzono jakichkolwiek niekorzystnych objawów poza miejscem podania. O bezpieczeństwie leku może także świadczyć fakt, że po zakończeniu badań (i poinformowaniu panów przyjmujących lek, że rzeczywiście otrzymywali PSD502) aż 265 spośród 300 pacjentów zdecydowało się na wzięcie udziału w kolejnej, trwającej tym razem dziewięć miesięcy, serii testów. Obecnie nie istnieje ani jedna zarejestrowana terapia przedwczesnego wytrysku. Co prawda próbuje się np. dodawać do prezerwatyw środki znieczulające, lecz żadna z tych metod nie przeszła pełnego procesu pozwalającego na jej stosowanie w lecznictwie. Stwarza to ogromną okazję dla firm farmaceutycznych, gdyż problem "zbyt wczesnego kończenia" dotyka w krajach rozwiniętych aż 25-30% aktywnych seksualnie mężczyzn. Specjaliści z Plethora Solutions Holdings czekają obecnie na zakończenie analogicznych testów klinicznych prowadzonych w Stanach Zjednoczonych. Od ich wyniku może zależeć powodzenie procesu rejestracji leku oraz jego wprowadzenia na rynek.
- 1 odpowiedź
-
Oto-Shigure to parasol, który jednocześnie jest... osobistym systemem audio. Twórcami niezwykłego urządzenia są naukowcy z Keio University i firmy Toa Engineering. Oto-Shigure wygląda jak tradycyjny japoński parasol z bambusa i pokrytego olejem papieru. Można go jednak podłączyć do odtwarzacza MP3 i cieszyć się dźwiękiem zapewnianym przez miniaturowy wzmacniacz oraz cztery wibrujące silniczki. Wprawiają one czaszę parasola w drgania, zamieniając go w duży głośnik. Ma on tę olbrzymią zaletę, że zapewnia trójwymiarowy dźwięk, słyszany jedynie do osoby, która znajduje się pod parasolem. Można więc słuchać muzyki nie przeszkadzając znajdującym się obok ludziom. Parasol ma trafić na rynek w przyszłym roku. Będzie kosztował mniej niż 100 dolarów.
- 5 odpowiedzi
-
Krawat ujawnia nie tylko preferencje kolorystyczne właściciela, zamiłowanie do mody czy zasobność portfela. Wg naukowców, konkretne rodzaje krawatów są wybierane przez określonych ludzi. Krawat fioletowy zdradza arogancję i tendencję do rzucania się w oczy za wszelką cenę. W przypadku niektórych osób przeprowadzających rozmowy kwalifikacyjne kandydat z purpurowym krawatem od razu ląduje na liście z hasłem "do odrzucenia". Zielony jest kolorem nadziei i barwą relaksującą wzrok. Wydaje się więc dobry, ale raczej na ścianę pokoju, a nie na dominującą barwę krawata. "Zwis" w kolorze liści kojarzy się bowiem z zazdrością, chciwością i kimś, kto nie ma szczęścia i odrobinę ryzykuje. Modne ostatnimi czasy krawaty różowe wskazują na romantyczne (niekiedy aż do bólu) nastawienie właściciela, który poszukuje ludzkiej sympatii albo uwielbienia. Można je więc uznać za doskonały rekwizyt narcyza. Krawaty-nowinki, np. z nadrukami, sygnalizują, że noszący je mężczyźni pragną uchodzić za ważniejszych, bardziej seksownych i towarzyskich, niż są w rzeczywistości. Naukowcy sądzą, że to rodzaj samozachwalającego transparentu. Tyle na temat złych kolorów krawatów. Które jednak można uznać za wskazane? Na pewno brązowe, także w odcieniu kasztanowym, granatowe, czerwone i żółte. Właściciele muszek, oczywiście dobrze zawiązanych i dopasowanych do koszuli, dają innym odczuć, że są ekscentryczni, pomysłowi i zabójczo eleganccy. W ramach sondażu przeprowadzono wywiady z 2 tys. mężczyzn. Pytano o wybierane kolory krawatów, samopoczucie, w jakie są przez nie wprawiani, krawaty przynoszące szczęście oraz opinie na temat garderoby innych panów. Zadania tego podjęli się specjaliści z Southern England Psychological Services w Hampshire oraz zatrudnieni przez producenta krawatów Peckham Rye.
- 3 odpowiedzi
-
- Southern England Psychological Services
- wybierać
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
MTV i MySpace przetestowały technologię, która umożliwia właścicielom materiałów wideo umieszczonych nielegalnie w Sieci na zarabianie na nich. To powinno ułatwić rozwój serwisów takich jak MySpace czy YouTube. Właściciele praw do materiałów nielegalnie zamieszczanych w tych serwisach od dawna oskarżają je, że tak naprawdę nie zależy im na walce z piractwem, gdyż na tym piractwie zarabiają. Firma Auditude opracowała technologię, która identyfikuje pirackie materiały i umieszcza w nich reklamy, a dochody z nich zasilają konto właściciela treści. Podczas testów oprogramowanie kalifornijskiej firmy monitorowało programy nadawane przez MTV i sprawdzało, czy nie zostały one umieszczone w serwisie MySpace. Jeśli wykryło taki nielegalny klip, zamieszczało w nim półprzezroczystą reklamę, zajmującą około 30% okienka z filmem. Reklama informowała o prawach autorskich oraz wyświetlała odnośnik do miejsca, gdzie można zobaczyć klip w rozdzielczości HD i kupić np. cały odcinek oglądanego serialu. Sam format reklamy zapewne się zmieni po pierwszych testach, które będą miały na celu zbadanie jej skuteczności i reakcji użytkowników. YouTube już w ubiegłym roku zastosowało nieco podobne rozwiązanie, czyli program, który potrafi wyszukać i usunąć materiały chronione prawem autorskim lub też dodać do nich reklamę. Jednak technologia YouTube działa tylko wówczas, gdy właściciel praw do dzieła wskaże konkretny klip, który ma być wyszukany. Siłą oprogramowania Auditude jest to, że samodzielnie analizuje emitowane w telewizji programy i porównuje je z zawartością MySpace'a. Może, oczywiście, wyszukiwać też archiwalne, nieemitowane nagrania. Analitycy zwracają uwagę, że oba wielkie serwisy - YouTube i MySpace - inwestują w technologie, które wyszukują piracką zawartość i umieszczają w niej reklamy. Może to oznaczać, że walka z online'owym piractwem, polegająca na usuwaniu chronionej prawem zawartości, nie sprawdziła się.
-
W Journal of Renewable and Sustainable Energy ukazał się artykuł, którego autorzy, naukowcy z University of South Florida, poinformowali o wyprodukowaniu jednych z najmniejszych ogniw słonecznych. Prace nad miniaturowymi urządzeniami prowadzi zespół profesor Xiaomei Jiang. Akademicy uważają, że ich wynalazek pozwoli na opracowanie spreju, który będzie można nanieść na dowolną powierzchnię i pozyskiwać dzięki temu energię ze Słońca. Stworzone na Florydzie ogniwa są czterokrotnie mniejsze od ziarna ryżu. Zostały one stworzone z organicznego polimeru, którego głównymi składnikami są węgiel i wodór. Można je rozpuścić i nałożyć na powierzchnię np. za pomocą specjalnego pistoletu. Profesor Jiang mówi,że możliwe jest też zrobienie z jej ogniw farby nakładanej pędzlem. Naukowcy zaprezentowali 18 ogniw, które razem miały powierzchnię 2,2 centymetra kwadratowego. Były one w stanie wyprodukować energię o napięciu 7,8 wolta i natężeniu 55 mikroamperów. Profesor Jiang uważa, że w ciągu kilku miesięcy uda się wyprodukować ogniwa dostarczające prąd o napięciu 15 woltów.
- 21 odpowiedzi
-
- sprej
- bateria słoneczna
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Hiszpańscy kryminolodzy przeprowadzili szereg prób, by sprawdzić, jak produkty wybielające wpływają na ślady krwi na miejscu zbrodni (Naturwissenschaften). Potwierdzili to, co podejrzewano od dość dawna: Ace czy Domestos sprzyjają przestępcy... Wybielacze zawierające chlor ukrywają ślady krwi, plamy wystarczy jednak potraktować luminolem lub fenoloftaleiną, by znów były widoczne jak na dłoni. Zawierającą żelazo hemoglobinę (Hb) da się wykryć nawet po dziesięciu praniach. Jeśli jednak przestępca postanowi zatrzeć ślady za pomocą wybielacza ze związkami tlenu, np. wodą utlenioną, hemoglobina znika (dla tradycyjnych metod) na dobre. Zespół Fernando Verdú z Uniwersytetu w Walencji namoczył poplamioną krwią tkaninę na 2 godziny w tlenowym wybielaczu. Potem materiał "obrabiany" porównano z niepranym. Akademicy zauważyli, że plamy wypłowiały, ale nie znikły całkowicie. Niestety, luminol, fenoloftaleina ani testy na obecność hemoglobiny niczego nie wykazywały. Na razie nikt nie wie dlaczego... Po spryskaniu luminolem wybielacz chlorowy sam w sobie może dawać fałszywie pozytywne rezultaty. Da się temu jednak zapobiegać albo wykluczyć taką możliwość po dokładniejszym zbadaniu. Z odplamiaczami tlenowymi sprawy mają się dużo gorzej. Co bowiem zrobić z czymś widzialnym gołym okiem, a jednak niewykrywalnym? A co w przypadku, gdy żaden specjalista nie skojarzy, że patrzy na krew? Ekipa przeszukująca miejsce zbrodni może przecież pobrać próbkę do badań DNA, jeśli najpierw test wykaże obecność ludzkiego materiału.
- 16 odpowiedzi
-
- hemoglobina
- tlen
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Rezonans magnetyczny mózgu wykazał, że u ludzi z depresją w momencie doświadczania lub przewidywania bólu występuje silniejsza aktywność w rejonach związanych z emocjami (Archives of General Psychiatry). Zespół Iriny Strigo z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego poinformował ochotników, że za 8 sekund zostaną lekko oparzeni w ramię. Odczują ból, ale nie doznają żadnych uszkodzeń ciała. Wg szefowej ekipy, rozkład i rodzaj aktywności mózgu w momencie odczuwania bólu odzwierciedla całą bezradność związaną z depresją. Chorzy nie próbowali jej bowiem w żaden sposób modulować. W eksperymencie wzięło udział 15 osób w wieku dwudziestu kilku lat, u których zdiagnozowano głęboką depresję (nikt nie zażywał leków). Uwzględniono też równoliczną grupę kontrolną, składającą się ze zdrowych ludzi. Po porównaniu skanów ich mózgów w momencie przewidywania bólu okazało się, że u ochotników z depresją występuje silniejsza aktywność w rejonach związanych z emocjami, np. w obrębie wyspy i jądra migdałowatego. Utrzymywała się ona w czasie 5-sekundowego parzenia. Co ciekawe, obszary odpowiadające w normalnych warunkach za łagodzenie bólu działały wtedy słabiej, niż powinny. Zaobserwowane zjawisko wyjaśnia, czemu tak dużo osób z depresją (ok. ¾) uskarża się na chroniczny lub nawracający ból oraz dlaczego spory odsetek (30-60%) chorych z chronicznym bólem ma również depresję.
-
- jądro migdałowate
- wyspa
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Osoby mieszkające w centrum Toronto mogą skorzystać z serwisu cateringowego, serwującego ostatnie posiłki amerykańskich przestępców. Last Meals Delivery Service to pomysł Paula Kneale. Na obiad czy kolację trzeba przeznaczyć 20 dolarów, czyli równowartość więziennej stawki żywieniowej w USA. Zamówienie nie jest realizowane natychmiast, na posiłek z seryjnym mordercą lub gwałcicielem trzeba się zdecydować z kilkudniowym wyprzedzeniem. Jest dostarczany w papierowej torbie. Na aluminiowych pojemnikach widnieją personalia i numer więzienny przestępcy. W skład kompletu wchodzą też płyta DVD z nagraniem doświadczeń towarzyszących śmierci klinicznej oraz maska. Niestety, wycięto tylko otwory na oczy, na czas jedzenia trzeba więc ją zdjąć. Zamawiający zdaje się na ślepy los, ponieważ sam nie wybiera posiłku. Ktoś robi to za niego. Tradycja podawania ostatniego posiłku osobie skazanej na karę śmierci jest bardzo stara. Odwoływali się do niej starożytni Grecy, Chińczycy, Rzymianie czy Egipcjanie. Aztekowie posuwali się nawet o krok dalej, karmiąc przez dłuższy czas ludzi składanych bogom w ofierze. W Europie ostatni posiłek miał znaczenie symboliczne. Przyjmując go, skazany wybaczał sędziemu, katowi i innym osobom zaangażowanym w egzekucję. Gdyby tego nie uczynił, prześladowałby potem nieszczęsnych jako duch.
- 77 odpowiedzi
-
- Paul Kneale
- Toronto
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami: