-
Liczba zawartości
37649 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
248
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
W listopadowym numerze pisma Microbiology ukazała się informacja o odkryciu paliwa produkowanego przez... grzyby. Pewien ich gatunek produkuje węglowodory, które można bez żadnych modyfikacji zastosować we współczesnych silnikach. Związki chemiczne wytwarzane przez Gliocladium roseum są niezwykle podobne do paliwa dieslowskiego. To jedyny organizm, o którym wiemy, że produkuje tak ważny zestaw substancji mogących służyć jako paliwo. Byliśmy zaskoczeni, gdy dowiedzieliśmy się, że wytwarza on tyle różnych węglodowodorów - mówi Gary Strobel z Montana State University, który badał grzyby. Gliocladium roseum żyją wewnątrz drzewa Eucryphia cordifolia występującego na północy Patagonii. Grzyby wytwarzają węglowodory, które są tak podobne do paliwa samochodowego, iż można by bez żadnej obróbki zastosować je w silnikach. Mają one bardzo wysoką gęstość energetyczną, czego nie można powiedzieć o węglowodorach produkowanych np. przez algi. Strobel już nazywa nowe paliwo "mycodieslem". Dodaje, że Gliocladium roseum mają jeszcze jedną, bardzo ważną właściwość. Otóż żywią się one celulozą, a ta jest powszechnie dostępna jako materiał odpadowy po różnych procesach przemysłowych. Tak więc grzyby mogą nie tylko dostarczyć paliwo, ale też pomogą pozbyć się wielu odpadów. Oczywiście potrzebnych jest jeszcze wiele badań, które dadzą odpowiedź na pytanie, czy produkcja paliwa przez Gliocladium roseum jest w ogóle opłacalna.
- 15 odpowiedzi
-
- biodiesel
- węglowodór
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z japońskiego Instytutu Badań Fizycznych i Chemicznych RIKEN sklonowali martwą mysz laboratoryjną, której zwłoki trzymali przez 16 lat w zamrażalniku. Truchło przechowywano w temperaturze -20°C, co przypomina warunki panujące w wiecznej zmarzlinie. Niska temperatura i czas poważnie uszkodziły komórki, a jednak eksperyment się udał. Dzięki nowej metodzie klonowania członkowie zespołu genetyka Teruhiko Wakayamy mają nadzieję odtworzyć wymarłe gatunki, w tym mamuty. Badacze z RIKEN "rozczłonkowali" neurony mózgu myszy i wyekstrahowali z nich jądra komórkowe, zawierające DNA. Uzyskany materiał przeniesiono do niezapłodnionych komórek jajowych, które pozbawiono uprzednio własnych jąder komórkowych. Ostatnim etapem eksperymentu było umieszczenie powstałego zarodka w ciele matki zastępczej. Transfer materiału genetycznego umożliwił wyhodowanie nowego osobnika, identycznego pod względem genetycznym z okazem przechowywanym w zamrażarce. Badaczom udało się uzyskać embriony, a następnie, dzięki izolacji pojedynczych komórek z powstającego zarodka, linie płodowych komórek macierzystych. Z tak przygotowanej hodowli komórkowej można było następnie izolować pojedyncze komórki i hodować z nich całe nowe organizmy. Aby potwierdzić skuteczność metody oraz brak zaburzeń w fizjologii uzyskanych organizmów, skrzyżowano je z "normalnymi" myszami. Procedura zaszła bez większych komplikacji, a w jej efekcie narodziło się zdrowe potomstwo. Zdolność klonów do rozmnażania jest bardzo ważna, ale i tak na drodze do ożywienia mamuta napotykamy wiele przeszkód natury technicznej – twierdzi Wakayama. Profesor Akira Iritani, biolog z Kinki University i jeden z ważniejszych członków Projektu Kreacji Mamuta, ocenia, że na świecie czeka na sklonowanie aż 10.000 zamrożonych okazów kopalnego słonia. Dla wielu rzeczywistość Parku Jurajskiego Stevena Spielberga nie jest li tylko fikcją literacko-hollywoodzką. Iritani jest bowiem koordynatorem projektu Park Plejstoceński. Jego pomysłodawcy planują stworzyć na terenie północnej Syberii lodową wersję safari, zamieszkiwaną przez wskrzeszone mamuty i inne gatunki zwierząt sprzed 20 tys. lat, w tym tygrysy syberyjskie, włochate nosorożce, przodków syberyjskich koni, wielkie jelenie, prehistoryczne lisy i lwy stepowe. Park zajmowałby obszar o powierzchni dwukrotnie większej od Japonii.
- 6 odpowiedzi
-
- Teruhiko Wakayama
- mamuty
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Kobiety mają na dłoniach więcej różnych gatunków bakterii od mężczyzn. Ku swojemu zdziwieniu naukowcy z University of Colorado stwierdzili, że na ludzkich dłoniach w ogóle bytuje więcej mikroorganizmów niż dotąd przypuszczano. Sekwencjonowanie genów ujawniło, że przeciętna "łapka" to dom dla 150 różnych gatunków bakterii (Proceedings of the National Academy of Sciences). Flora bakteryjna poszczególnych osób nie jest, oczywiście, taka sama. Amerykanie mają nadzieję, że dzięki ich badaniom uda się ustalić, jak wygląda tzw. stan wyjściowy i jakie zmiany wiążą się z określonymi jednostkami chorobowymi. Podkreślają, że większość bakterii skórnych po prostu tu mieszka, inne sprzyjają zdrowiu tego organu, a tylko nieliczne są patogenami. Nie wiemy jednak, jak różnice w liczebności poszczególnych populacji wpływają na zdrowie ani czy niektóre gatunki są lepsze od innych. W ramach eksperymentu zespół doktora Noaha Fierera przyjrzał się dłoniom 51 osób. Odnaleziono na nich ponad 4700 gatunków bakterii, a tylko 5 występowało u wszystkich ochotników! Co więcej, jedynie 17% pojawiało się na prawej i lewej dłoni tej samej osoby. Wg Fierera, większe zróżnicowanie flory bakteryjnej u kobiet może się wiązać z kwasowością skóry. U mężczyzn pH jest niższe, co utrudnia bakteriom życie. Niewykluczone też, że kluczowym czynnikiem są różnice w działaniu gruczołów potowych, łojowych lub hormonów. Poza tym płcie gustują w innych kosmetykach. Mycie rąk nie wpływało za bardzo na skład flory bakteryjnej. O ile po potraktowaniu mydłem i wodą liczebność niektórych gatunków spadała, o tyle inne czuły się po tym zabiegu jeszcze lepiej. Najbardziej spektakularne efekty przynosiło mycie za pomocą preparatów antybakteryjnych, które brały na cel najgroźniejsze mikroorganizmy. Mimo że tak o nie dbamy, na dłoniach znajduje się 3-krotnie więcej bakterii niż na przedramionach i łokciach, jest ich nawet więcej niż w jamie ustnej czy jelicie grubym.
- 6 odpowiedzi
-
- dr Noah Fierer
- ręce
- (i 5 więcej)
-
Jak donosi The Industry Standard, najprawdopodobniej nie dojdzie do umowy pomiędzy Google'em i Yahoo!. Firmom nie udało się wypracować takich zasad współpracy, które zadowoliłyby agendy antymonopolowe. Decyzja o zerwaniu rozmów ma być ogłoszona jeszcze w bieżącym tygodniu. Partnerem Yahoo! może zostać AOL. Z informacji zdobytych przez The Industry Standard wynika, że od kilku tygodni obie strony prowadzą obliczenia, które pomogą im stwierdzić, czy połączenie sił przyniesie zysk.
-
Czy autyzm może być w jakiś sposób powiązany ze zwiększonymi opadami deszczu? Naukowcy z Cornell University wydają się w to wierzyć. Przeanalizowali dane statystyczne z trzech stanów, dotyczyły one zachorowań i pogody w danym okresie, i odkryli, że częstość występowania autyzmu jest większa na obszarach, gdzie podczas pierwszych 3 lat życia dziecka bardziej padało (Archives of Pediatrics and Adolescent Medicine). Do tej pory wzrost częstości zachorowań (z 1:2500 do 1:150) przypisywano lepszemu uświadomieniu i wykształceniu lekarzy, którzy potrafili prawidłowo rozpoznać zaburzenie. Amerykanie uważają jednak, że teoria ta nie wyklucza możliwości, by inne czynniki także wpływały na szybujące wskaźniki. Naukowcy wyliczyli średnie roczne opady deszczu w Oregonie, Kalifornii i stanie Waszyngton w okresie między 1987 a 1999 r. Potem przyjrzeli się częstości diagnozowania autyzmu w tym samym czasie. Czemu dzieci, w których stanach mocno padało, gdy miały mniej niż 3 lata, miałyby częściej chorować? Jeśli rzeczywiście istnieje jakiś związek, może nie chodzić bezpośrednio o opady deszczu. Niewykluczone, że woda oddziałuje np. na związki chemiczne, z którymi dzieci wchodzą w kontakt. Nie da się też wyeliminować scenariusza, że brzydka pogoda zmusza do dłuższego przesiadywania w domu, a to niekorzystnie wpływa na rozwój. Jak? Poprzez niedobór witaminy D, która tworzy się w kontakcie ze słońcem, nadmierne oglądanie telewizji lub występujące w pomieszczeniach chemikalia. Na razie to wszystko teoria, w przyszłości trzeba więc przeprowadzić rzetelne badania, które ujawnią prawdziwego winnego.
- 6 odpowiedzi
-
- częstość zachorowań
- Cornell University
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Profesor Richard Wiseman z Uniwersytetu w Hertfordshire zebrał dostępne wyniki badań na temat relaksacji i stworzył pomieszczenie, które obwołano najbardziej relaksującym pokojem na świecie. Można go było wypróbować podczas pokazów pod koniec października. Maksymalnie 10-osobowe grupy zapraszano do odbycia 15-minutowej sesji. Wewnątrz znajdowały się miękkie maty i nasączane zapachem lawendy poduszki. Pomieszczenie było oświetlone zielonym światłem, przypominającym to przesączające się przez baldachim drzew wokół leśnej polany. Ucho cieszył utwór relaksacyjny skomponowany przez profesora Tima Blinko, a po przyjęciu pozycji horyzontalnej ochotnicy spoglądali w bezchmurne sztuczne niebo. Badania sugerują, że przytłumione zielone światło wzmaga w mózgu produkcję dopaminy, co prowadzi do uspokojenia. Dodatkowo sztuczne błękitne niebo stwarza sytuację lekkiej deprywacji sensorycznej [niedobodźcowania], pomagając skierować uwagę do wewnątrz i odseparować się od codziennych stresów. Blinko ujawnia, że jego kompozycja jest wolna, zawiera głównie niskie dźwięki o niewielkiej częstotliwości, nie ma w niej także nagłych zmian tempa. Obowiązkowo pojawia się za to ludzki głos (sopran), który działa na przedstawicieli gatunku Homo sapiens uspokajająco. Całość uzupełniono dźwiękami orkiestry smyczkowej i misy tybetańskiej.
- 9 odpowiedzi
-
- muzyka relaksacyjna
- Richard Wiseman
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Brazylijska projektantka Lucia Iorio opracowała bieliznę z GPS-em o wiele mówiącej nazwie "Znajdź mnie, jeśli potrafisz". Wg niej, to zabawny gadżet dla obeznanych z techniką kobiet, ale niektóre feministki oburzają się, że właśnie powstała zmodyfikowana wersja pasa cnoty. Komplet, składający się koronkowego peniuaru-półgorsetu, skąpych fig i naszyjnika ze sztucznych pereł, w żadnym razie nie przypomina jednak urządzenia stosowanego między XII a XIX wiekiem. Tamto wykuwano z metalu i zamykano na zatrzask. Do pasa obejmującego talię przytwierdzano drugi, który zasłaniał srom. W brazylijskiej bieliźnie GPS jest zamocowany w pasie (widać go dokładnie przez przezroczystą warstwę tkaniny). Iorio podkreśla, że to kobieta decyduje, czy da się mężczyźnie znaleźć. Może podać mu hasło, a potem je zmienić albo po prostu wyłączyć odbiornik. Bielizna nie jest tania. Wersja z podstawowym modelem GPS kosztuje 800 dolarów, a z systemem bardziej zaawansowanym aż 1100. Na razie projektantka sprzedała zaledwie kilka sztuk, ale twierdzi, że to dopiero początek.
-
Próby opanowania alergii na mleko podejmowane były wielokrotnie. Najprawdopodobniej jednak najskuteczniejszym środkiem zdolnym do walki ze schorzeniem jest... picie tego napoju. W badaniu wzięło udział dziewiętnaścioro dzieci. Jak tłumaczy dr Robert Wood, jeden z badaczy zaangażowanych w testowanie metody, wyniki badania są bardzo obiecujące: nasze odkrycie sugeruje, że doustna immunoterapia stopniowo "trenuje" układ odpornościowy i uczy go całkowitego ignorowania lub lepszej tolerancji zawartych w mleku alergenów, które wcześniej powodowały reakcje uczuleniowe. Na początku eksperymentu pacjenci prezentowali objawy uczulenia już po kontakcie z 40 miligramami mleka, co odpowiada zaledwie kilku kroplom. Od tego momentu chorych podzielono na dwie grupy: 12 osób przyjmowało zwiększające się stopniowo dawki mleka, zaś pozostałe otrzymywały placebo. Test miał charakter próby podwójnie slepej, co oznacza, że ani pacjent, ani lekarz nie wiedzieli, jaki rodzaj substancji podają lub przyjmują. Czteromiesięczna terapia, polegająca na podawaniu alergenu w rosnących stopniowo ilościach, zakończyła się wyraźnym sukcesem. Uczestnicy badania, którzy przyjmowali mleko lub wytworzony z niego proszek, na zakończenie eksperymentu byli w stanie tolerować przeciętnie aż 5,14 grama mleka. Pacjent, którego organizm najlepiej odpowiedział na leczenie, był w stanie przyjąć aż 8,14 grama, co oznacza dwustukrotny(!) wzrost tolerancji na alergen. Testy laboratoryjne wykazały, że we krwi dzieci przyjmujących mleko pojawiły się co prawda przeciwciała związane z odpowiedzą immunologiczną na zawarte w nim substancje, lecz były one mniej aktywne i pozwalały na wywołanie stanu tolerancji. Dla porównania, u chorych przyjmujących placebo nie zaobserwowano istotnej poprawy tolerancji na alergen. Leczenie alergii pokarmowych u dzieci nader często polega na unikaniu alergenu w nadziei, że dziecko "wyrośnie" z uczulenia i przestanie na dany związek reagować. Jest to jednak wysoce uciążliwe, a do tego wiąże się z ryzykiem nieświadomego kontaktu z substancją wywołującą niepożądane, często groźne objawy. Zdaniem dr. Wooda konieczna jest zmiana dotychczasowego podejścia do zapobiegania pojawianiu się objawów alergii. Być może zaproponowana przez jego zespół metoda stanie się poszukiwaną od dawna alternatywą. Autorzy studium zastrzegają, że nie jest jasne, czy odstawienie mleka nie spowoduje nawrotu objawów choroby. Z tego powodu odradzają testowanie podobnej terapii na własnych dzieciach. Mamy też bardziej optymistyczną wiadomość: uruchomiono niedawno bardzo podobny eksperyment, w którym badana jest możliwość wywołania tolerancji na substancje zawarte w jajach. Ich wyniki poznamy jednak najwcześniej za kilka miesięcy.
- 1 odpowiedź
-
- tolerancja
- immunoterapia
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Komórki nowotworowe, w których zaburzona została liczba chromosomów, wykazują wiele wspólnych cech fizjologicznych - twierdzą badacze z MIT. Ich zdaniem odkrycie może ułatwić poszukiwanie skutecznych związków, które mogłyby niszczyć guzy dzięki wykorzystaniu tych właściwości. Zaburzenie liczby chromosomów, zwane fachowo aneuploidią, niemal zawsze powoduje poważne komplikacje. Jeżeli rozwinie się u zarodka, niemal zawsze prowadzi do jego śmierci. Jeżeli jednak podobne zjawisko zajdzie w komórkach nowotworowych, może dać im ogromną przewagę w walce z siłami organizmu. Niektórzy badacze przypuszczają, że nieprawidłowa liczebność chromosomów może powodować transformację nowotworową komórek. Na szczęście jednak w wielu przypadkach wykazują one liczne cechy wspólne, dzięki czemu mozliwe jest poszukiwanie pojedynczych terapii atakujących wiele różnych typów patologicznych komórek. Teraz możemy poszukiwać związków, które wybiórczo niszczą komórki aneuploidalne, albo szukać genów, które powodują ich śmierć po inaktywacji - tłumaczy istotę odkrycia prof. Angelika Amon, biolog pracujący dla MIT. Wyniki badań jej zespołu opublikowało czasopismo Science. Praca prof. Amon, wykonana z wykorzystaniem komórek pobranych od myszy, dostarcza wielu istotnych informacji na temat zaburzeń liczby chromosomów. Okazuje się, że choć komórki wchodzące w skład większości nowotworów wykazują tę cechę, powoduje ona także wiele zjawisk niekorzystnych dla nich samych. Co więcej, wygląda na to, że cała komórka reaguje na patologiczne zmiany i uruchamia mechanizmy dążące do neutralizacji nieprawidłowych procesów. Komórki aneuploidalne, które nie przeszły transformacji nowotworowej, często dzielą się bardzo powoli i osiągają zbyt duże rozmiary, a liczne zmiany w ich metabolizmie wskazują, że są one poddane ciągłemu stresowi. Powoduje to zwiększone zużycie energii oraz upośledzenie procesu produkcji, obiegu i neutralizacji białek w komórce. Spekuluje się, że właśnie to zjawisko może być przyczyną przedwczesnego starzenia m.in. u osób cierpiących na zespół Downa, wynikający z obecności dodatkowego chromosomu 21 w komórkach orgnizmu. Niestety, zależność pomiędzy zaburzeniem liczby chromosomów i tempem podziałów komórkowych nie jest jasna. Jak przyznaje sama prof. Amon, pomimo widocznych objawów nieprawidłowego funkcjonowania, aneuploidalne komórki nowotworowe mogą się dzielić niezwykle szybko. Istnieją co najmniej trzy hipotezy wyjaśniające ten pozorny paradoks. Pierwsza z teorii mówi o tym, że komórki posiadające nieprawidłową liczbę chromosomów rosną i dzielą się powoli, lecz robią to poza kontrolą organizmu. Co więcej, często zablokowane są w nich mechanizmy prowadzące do apoptozy, czyli samobójczej śmierci. Powoduje to, że guz rośnie co prawda powoli, lecz organizm nie kontroluje tego procesu, umożliwiając w efekcie rozwój choroby. Druga z hipotez, preferowana przez badaczkę, traktuje sprawę zupełnie inaczej. Zgodnie z nią, sama aneuploidia nie musi być szkodliwa, lecz wywołany przez nią przewlekły stan stresu zwiększa podatność komórki na mutacje. Gdy uszkodzeń DNA jest zbyt wiele, może dojść do rozwoju nowotworu. Jeszcze inni badacze uważają, że liczba chromosomów wydaje się mieć znikomy efekt na tempo rozwoju nowotworu. Ich zdaniem, aneuploidia jest tylko efektem ubocznym nowotworzenia i nie powoduje większych zmian w fizjologii komórek, które już przeszły transformację nowotworową. Dane eksperymentalne pokazują, że ostatnia hipoteza wydaje się mało prawdopodobna. Zespół z MIT wykazał bowiem, że jeden z analizowanych związków skutecznie upośledzał rozwój większości komórek, w których stwierdzono aneuploidie jednej z czterech par badanych chromosomów. Na razie ciężko jest jednak oceniać, czy ten sam związek ma jakąkolwiek szansę niszczyć nowotwory u ludzi. Wygląda jednak na to, że odkrycie zależności pomiędzy aneuploidią i fizjologią komórki otwiera nową drogę poszukiwań skutecznych leków przeciwko tym wyniszczającym chorobom.
-
- nowotwór
- nowotworzenie
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Za najwytrzymalszych maratończyków uchodzą Etiopczycy i Kenijczycy. Dusza biegacza odezwała się też w bohaterach kilku filmów, np. w granym przez Toma Hanksa Forreście Gumpie czy próbującej oszukać przeznaczenie Loli Franki Potente. Żadne z nich nie może się jednak zmierzyć z krewetką, która szturmem zdobyła serca użytkowników YouTube'a. Skorupiaka umieszczono na miniaturowej bieżni, a tą z kolei zanurzono w akwarium. Naukowcy z Pacific University w Oregonie chcieli sprawdzić, jaką odległość zwierzęta są w stanie przebyć w poszukiwaniu pożywienia i jak choroby wpływają na ich tężyznę fizyczną. Okazało się, że krewetka musi odpocząć dopiero po 3 godzinach biegu, a gdyby w tym czasie swobodnie się poruszała, oddaliłaby się od punktu wyjścia o 3,6 km. Jak łatwo się domyślić, chora krewetka nie porusza się już tak swobodnie i trudniej jej znaleźć pożywienie oraz uniknąć ataków drapieżników. Dzięki studium mamy lepsze pojęcie, jak zwierzęta morskie funkcjonują w swoim naturalnym środowisku, zmagając się z rosnącą liczbą patogenów i wyzwań dla układu odpornościowego – podsumowuje profesor David Scholnick. Gdy nagranie z krewetką trafiło do Sieci, zaczęło bić rekordy popularności. Fani wybierali nawet ścieżkę dźwiękową ilustrującą jej zmagania. Jedni optowali za motywem przewodnim z Benny Hilla, inni woleli The Final Countdown zespołu Europe. Ilu internautów, tyle pomysłów...
- 5 odpowiedzi
-
- David Scholnick
- YouTube
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Eduardo Miranda z Interdisciplinary Centre for Computer Music Research na University of Plymouth skonstruował roboty, które samodzielnie potrafią skomponować własną piosenkę. Naukowiec zaprogramował dwa urządzenia tak, by wydawały przypadkowe dźwięki. Następnie pozostawił je same sobie przez dwa tygodnie. Po tym czasie okazało się, że roboty wspólnie "śpiewają" sekwencję 20 dźwięków. Roboty opracowały własną kulturę muzyczną. Nie miały zaprogramowanych żadnych zasad"- mówi Miranda. Ma nadzieję, że w przyszłości roboty pomogą mu komponować muzykę. Każde z urządzeń wyposażono w oprogramowanie imitujące ludzki głos, mikrofon (uszy) i kamerę (oczy). Pierwszy z robotów emitował około sześciu przypadkowych dźwięków, które były wysłuchiwane przez drugie z urządzeń. Drugi robot wydawał następnie z siebie inną porcję dźwięków. Wówczas pierwszy robot porównywał ze sobą oba zestawy. Jeśli uznał, że są one podobne, kiwał głową. Kiwnięcie było dla drugiego robota sygnałem, że powinien zapamiętać sekwencję dźwięków. Jeśli natomiast pierwszy robot uznał, że oba zestawy nie są podobne, potrząsał głową, co dla drugiego oznaczało, iż ma zapomnieć dźwięki. Urządzenia zapamiętywały więc tylko te sekwencje, które uznały za podobne. W artykule opublikowanym w piśmie Journal of Experimental and Theoretical Artificial Intelligence" Miranda uznał zachowanie robotów za rodzaj bardzo prostej, wspólnej kultury.
-
Intel i Asus chcą przy pomocy internautów skonstruować "idealny komputer". W tym celu uruchomiono witrynę WePC.com, na której można umieszczać swoje pomysły dotyczącego tego, jak taki komputer powinien wyglądać. Obie firmy chcą, by użytkownicy "marzyli o niemożliwym", żeby ich wyobraźni nic nie ograniczało. Zapewniają jednocześnie, że wysiłek osób odwiedzających WePC.com nie pójdzie na marne. Wymarzony przez internautów model komputera na pewno powstanie. Hasło umieszczone na witrynie brzmi: "You dream it. ASUS builds it. Intel inside it", co można przetłumaczyć, jako "Ty projektujesz, ASUS buduje, Intel dostarcza podzespołów". Społeczność, biorąca udział w dyskusji na stronie WePC.com zostanie podzielona na trzy grupy tematyczne, odzwierciedlające podział na najbardziej obecnie popularne rodzaje komputerów osobistych: netbooki, notebooki i notebooki do gier.
-
Przedstawiciele londyńskiej firmy Bud-Umbrella pojawią się w 74 szkołach. Będą tam świadczyć usługi refleksologiczne. W ich mniemaniu masaż głowy lub stóp powinien usunąć przyczyny aspołecznego zachowania dzieci. Pomysł ten ma wielu przeciwników, którzy uważają, że doświadczony nauczyciel wypracowuje lepsze metody radzenia sobie z tego typu problemami. Zgodnie z doniesieniami, w 2009 r. władze dzielnicy Lambeth przeznaczą na ten cel aż 90 tys. funtów. Na witrynie Bud-Umbrella można przeczytać, że masaże eliminują agresję, lęk i stres, zwiększają pewność siebie i samoocenę, a także poprawiają koncentrację uwagi. Oficjalnie nie ma jednak dowodów na to, że refleksologia naprawdę działa. Niektórzy oponenci podkreślają, że masaż będzie postrzegany przez niegrzeczne dzieci jako nagroda za niewłaściwe zachowanie. Nie da się bowiem zaprzeczyć, że dla większości osób jest to przyjemny zabieg.
- 3 odpowiedzi
-
- Lambeth
- zachowanie aspołeczne
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Francuscy naukowcy zaprezentowali prototyp całkowicie sztucznego serca. Urządzenie może uratować miliony osób, które obecnie umierają z powodu wad tego organu. Każdego roku choroby serca zabijają 17 milionów osób. Tysiące oczekujących na przeszczep serca umiera zanim zostaje znaleziony dawca. Sztuczne serce zostało wynalezione przez firmę Carmat, założoną przez grupę EADS, zajmującą się przemysłem zbrojeniowym i kosmicznym. Urządzenie wyposażono w czujniki regulujące jego rytm. Są to takie same układy, jakie obecnie używane są w... samolotach do pomiaru ciśnienia powietrza i wysokości. Powinny one zareagować natychmiast, gdy posiadacz sztucznego serca będzie potrzebował szybszego przepływu krwi. Już wcześniej istniały sztuczne serca, ale żadne z nich nie było w stanie samodzielnie wybrać odpowiedniej częstotliwości pracy i musiały być ustawiane ręcznie. Francuskie urządzenie działa podobnie jak naturalne serce. W przeciwieństwie do swych poprzedników, korzysta z dwóch pomp - jednej tłoczącej krew do płuc, a drugiej do reszty ciała. Dotychczas produkowane urządzenia miały tylko jedną pompę. Co ważne, francuskie serce wykonano z materiałów takich jak polimery czy tkanka świńska, które są obecnie wykorzystywane w kardiochirurgii. Sztuczne serce przetestowano na razie jedynie na zwierzętach. Jego wynalazcy starają się o pozwolenie na rozpoczęcie testów klinicznych. Koszt urządzenia szacuje się na około 150 000 euro.
-
Co zrobić, by zmniejszyć odczuwaną senność? Wypić kolejną filiżankę kawy lub herbaty, a może trochę się poruszać? Naukowcy z Centrum Snu Uniwersytetu w Surrey i Philipsa sugerują, że wystarczy po prostu zmienić oświetlenie w miejscu pracy i do białego dodać nieco niebieskiego (Scandinavian Journal of Work, Environment & Health). Eksperyment przeprowadzono na 104 pracownikach dwóch pięter biurowca. Po zakończeniu wstępnych pomiarów przez dwa kolejne miesiące testowano na nich wpływ różnych scenariuszy oświetleniowych: 1) światła białego wzbogaconego niebieskim (temperatura 17000 K) i 2) neutralnego białego oświetlenia (4000 K). Za pomocą kwestionariusza oceniano kilka parametrów, m.in. czujność, nastrój, jakość snu, wydajność i ewentualny ból głowy/oczu. Okazało się, że w warunkach niebieskich ludzie odczuwali mniejszą senność, mieli lepszy humor, wieczorem nie byli zbyt zmęczeni, lepiej spali, potrafili się skoncentrować, nie uskarżali się na osłabienie siły wzroku czy poirytowanie. Wydaje się, że niebieskie światło oddziałuje na odkryte niedawno w oku fotoreceptory.
- 8 odpowiedzi
-
- Uniwersytet w Surrey
- senność
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Eksperci z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego (UCSD) stworzyli oprogramowanie komputerowe, które pozwala wykonać kopię klucza na podstawie jego fotografii. Stworzyliśmy program do kopiowania kluczy po to, by pokazać ludziom, że nie są one bezpieczne - mówi profesor Stefan Savage, opiekunem grupy studentów, którzy napisali program "Sneakey". Kopiowanie kluczy na podstawie zdjęcia jest możliwe dzięki olbrzymiemu postępowi w fotografii cyfrowej i optyce. Podczas pokazu naukowcy wykonali zdjęcie kluczy za pomocą aparatu wbudowanego w telefon komórkowy. Na jego podstawie byli w stanie zrobić dokładną kopię kluczy. Inne ze zdjęć wykonano teleobiektywem z dachu budynku. Fotografowano klucze leżące na stoliku w odległości 60 metrów. Profesor Savage mówi, że praca jego studentów zapewne zaskoczy ślusarzy i producentów zamków. Co prawda nie od dzisiaj wiadomo, że niektórzy wysokiej klasy specjaliści potrafią wykonać kopię klucza z jego zdjęcia. Jednak dopiero odpowiednie oprogramowanie i postęp w fotografii cyfrowej sprawiły, że ktoś, kto nie ma dużego doświadczenia w kopiowaniu kluczy może je wykonać równie łatwo, jakby miał oryginał w ręku. Zdaniem profesora, większość osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że fotografia może pomóc włamywaczom. Zauważa on, że w fotograficznych serwisach społecznościowych, takich jak Flickr, znajdziemy wiele zdjęć kluczy. Podczas gdy np. numery kart kredytowych czy dane na prawie jazdy są zaciemniane przez użytkowników, którzy umieszczają ich zdjęcia w Internecie, to nie zdają sobie oni sprawy z tego, że to samo powinni robić z kluczami - mówi Savage. Większość drzwi do amerykańskich domów ma wmontowane zamki, do których klucze mają 5-6 nacięć. Oprogramowanie z UCSD przetwarza fotografie kluczy i mierzy głębokość nacięć. Radzi sobie z tym zadaniem praktycznie bez względu na to, pod jakim kątem wykonano zdjęcie. Informacja o głębokości nacięć, skojarzona z danymi dotyczącymi producenta i typu klucza wystarczy, by wykonać jego kopię. Największym wyzwaniem było sprawienie, by program działał niezależnie od tego, pod jakim kątem zostało wykonane zdjęcie kluczy. Jednak udało się to osiągnąć i jest on na tyle prosty, że jedyne co musi zrobić operator komputera, jest wskazanie na fotografii klucza kilku punktów referencyjnych, od których oprogramowanie rozpocznie obliczenia. Naukowcy nie udostępnili swojego oprogramowania, ostrzegają jednak, że każdy, kto zna program MatLab i wie, w jaki sposób działają komputerowe systemy rozpoznawania przedmiotów, może samodzielnie stworzyć swój program do kopiowania kluczy.
- 2 odpowiedzi
-
- kopia
- fotografia
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wydawałoby się, że wideokonferencja to świetna alternatywa dla zebrań twarzą w twarz. Można być daleko, nawet na innym kontynencie, i nie przerywać pracy, by odbyć podróż. Najnowsze badania wskazują jednak, że ta forma kontaktu zmienia sposób podejmowania decyzji (Management Science). O ile bowiem lekarze i pielęgniarki uczestniczący w zebraniu osobiście opierają się na ocenie przedstawionych argumentów, o tyle podczas widekonferencji ponad nie wybija się charyzma prezentera. Carlos Ferran z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii i Stephanie Watts z Uniwersytetu Bostońskiego przeprowadzili wywiady z 44 przedstawicielami branży medycznej, którzy dzięki łączom wysokiej jakości we wczesnych godzinach porannych wzięli udział w seminarium. Przebadali też 99 osób, które przebywały z prelegentem w jednym pomieszczeniu. Wszystkich pytano o to samo, np.: 1) jak chętnie wysłaliby swojego pacjenta do przemawiającego czy 2) jak sympatyczny im się wydawał. Wg Amerykanów, wideokonferencja stanowi dla mózgu większe wyzwanie niż spotkanie twarzą w twarz (trudniej np. określić, na kogo patrzy się mówca, co powiedział, a taka sytuacja wiąże się z silniejszym stresem). Oznacza to, że mniejsza część jego zasobów może być przeznaczona do analizowania meritum czyjegoś przemówienia.
- 2 odpowiedzi
-
Nastoletni ochotnik odkrył podczas wykopalisk w twierdzy z X w. p.n.e. skorupę naczynia ceramicznego (ostrakon), na której widnieje najstarszy znany hebrajski tekst. Ma on ok. 3 tys. lat i uznaje się go za jedno z najważniejszych odkryć biblijnych w Izraelu od czasów Rękopisów z Qumran, zwanych inaczej Zwojami znad Morza Martwego. O odkryciu doniósł Yossi Garfinkel z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie. Ostrakon ma kształt prostokąta i mierzy nieco ponad 15 cm. Wg naukowca, tekst może być po części listem. Widnieją na nim dolne części słów zapisanych alfabetem protokananejskim, z którego później wyłonił się alfabet hebrajski. Roboczo zidentyfikowano 3 wyrazy: sędzia, niewolnik i król. Odnaleziony dokument potwierdza, że starożytni Izrealici byli piśmienni i uwieczniali ważne wydarzenia na długo przed spisaniem Biblii. Ostrakon znaleziono w Khirbet Qeiyafa. Miejsce to jest uznawane przez miejscowych Beduinów za ruiny miasta Dawida.
-
- Khirbet Qeiyafa
- Yossi Garfinkel
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Patologiczne zmiany w strukturze i fizjologii mózgu mogą znacznie wyprzedzać zaostrzenie schizofrenii - twierdzą badacze. Ich zdaniem, rodzi to nadzieję na znaczną poprawę jakości leczenia choroby. Najważniejszym upośledzeniem równowagi organizmu, które może prowadzić do powstania lub przyśpieszenia rozwoju schizofrenii, jest najprawdopodobniej zapalenie mózgu - wynika z badań przeprowadzonych przez zespół dr. Barta van Berckela z amsterdamskiego VU University Medical Centre. Do swoich wniosków naukowcy doszli dzięki zastosowaniu pozytonowej tomografii emisyjnej (ang. Positron Emission Tomography - PET) - superczułej techniki pozwalającej na wykrywanie bardzo wczesnych zmian chorobowych. Przeprowadzone studium wykazało, że mózgi pacjentów cierpiący na stosunkowo wczesne stadium schizofrenii (tzn. ci, u których nie minęło więcej, niż 5 lat od zdiagnozowania schorzenia), bardzo silnie wychwytują cząsteczki [11C]PK11195, znacznika radioaktywnego przyłączającego się do obwodowego receptora benzodiazepin (ang. Peripheral Benzodiazepine Receptor - PBR). Cząsteczki PBR są wytwarzane głównie przez mikroglej - tkankę odpowiadającą za ochronę komórek nerwowych i współpracę z nimi. Synteza molekuł receptora znacznie wzrasta podczas stanu zapalnego. Jak tłumaczy dr Berckel oraz jego współpracownik, dr René S. Kahn, zaobserwowano, że aktywacja mikrogleju pojawia się u pacjentów cierpiących na schizofrenię na wczesnym etapie choroby, co sugeruje, że komorki mózgu są w przebiegu tej choroby uszkodzone. Co więcej, ponieważ mikroglej może mieć zarówno działanie ochronne, jak i toksyczne, aktywacja mikrogleju może być efektem [uszkodzenia neuronów - red.], lecz może także powodować niszczenie komórek mózgu. Dr John H. Krystal, specjalista z zakresu psychiatrii pracujący m.in. dla Szkoły Medycznej Uniwersytetu Yale, dodaje: istotne będzie zrozumienie, czy proces [zapalny - red.] zachodzi w związku z pierwszymi objawami choroby, czy też zapalenie jest ogólnym procesem biorącym udział w zaostrzeniu symptomów. Zebrane informacje sugerują, że stosowanie leków przeciwzapalnych może być skuteczną metodą leczenia schizofrenii bądź powstrzymywania jej rozwoju. Co prawda wykonywano już testy z tymi lekami, a ich wyniki nie były przekonujące, lecz odkrycie nowych substancji "wycelowanych" w komórki mikrogleju mogłyby znacznie poprawić sytuację pacjentów.
-
- mikroglej
- stan zapalny
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Öetzi, człowiek sprzed 5300 lat, którego ciało odnaleziono 17 lat temu, najprawdopodobniej pochodził z wygasłej dziś rodziny - wynika z najnowszych badań, przeprowadzonych przez włosko-angielski zespół ekspertów. Odkrycie zwłok Öetziego było nie lada sensacją. Szczątki, odnalezione we wschodnich Alpach przy granicy austriacko-włoskiej, są jedną z najsłynniejszych i najdokładniej zbadanych lodowych "mumii" w historii archeologii. Znalezisko, wystawiane od 1998 roku w Południowotyrolskim Muzeum Archeologii, jest jednym z najlepiej zachowanych szczątków człowieka z późnego neolitu, zwanego także epoką miedzi. Ze względu na doskonały stan oraz zwłok oraz odkrytego przy nich ekwipunku ustalono wiele szczegółów na temat ich właściciela. W momencie śmierci miał on najprawdopodobniej około 46 lat, a zginął prawdopodobnie z powodu wykrwawienia po trafieniu strzałą i uderzenia w twarz ciężkim, tępym przedmiotem. Warunki panujące na tyrolskim lodowcu zapewniły doskonałe warunki dla przetrwania tych niezwykłych szczątków człowieka z epoki późnego neolitu, zwanego też epoką miedzi. Ponieważ szczątki ciała "Człowieka z Lodowca" były zachowane w tak dobrym stanie, badacze kilkakrotnie próbowali wykonać na nim testy genetyczne. Tym razem było podobnie, lecz po raz pierwszy w krótkiej historii badań nad tym niezwykłym eksponatem przeprowadzono tak wnikliwą analizę DNA wyizolowanego z mitochondriów, czyli centrów energetycznych komórek Öetziego. W przeciwieństwie do klasycznych badań genetycznych, wykorzystujących materiał wyizolowany z jądra komórkowego, technika ta ma kilka zalet. Mitochondrialne DNA (mtDNA), zwykle przekazywane potomstwu wyłącznie przez matkę, charkateryzuje się dużą częstotliwością mutacji i niedużą długością całej sekwencji informacji genetycznej. Pozwala to na wyszukiwanie cech osobniczych nawet w stosunkowo "młodych" próbkach, takich jak ta. Co więcej, fakt przekazywania mtDNA wyłącznie przez matkę znacznie ułatwia badaczom ustalanie pochodzenia osoby, której materiał genetyczny jest badany, dzięki czemu rysowanie drzew genealogicznych jest w takiej sytuacji znacznie prostsze. Próbę analiz mitochondrialnego DNA Öetziego podjęto już wcześniej, lecz wówczas, głównie z uwagi na ograniczone możliwości techniczne, niemożliwe było ustalenie jego pełnej sekwencji. Tym razem procedura udała się, choć wcale nie była prosta - pomimo przebywania w lodzie, degradacja materiału genetycznego postępowała tak szybko, że ustalenie jego sekwencji wymagało w rzeczywistości przetestowania około 250 fragmentów. Wysiłek ten opłacał się jednak, gdyż jest to najstarsza znana próbka, z której udało się pobrać mtDNA i ustalić jego pełną sekwencję. Analiza materiału genetycznego wykazała, że w dzisiejszym świecie najprawdopodobniej nie istnieją potomkowie Öetziego ani jego bliskich krewnych. Zdaniem naukowców, "Człowiek z Lodu" nie mógł należeć do żadnej z trzech głównych podgrup tzw. haplotypu K1, do którego należą żyjące współcześnie osoby o europejskich korzeniach. Prof. Martin Richards, jeden z badaczy zaangażowanych w przedsięwzięcie, tłumaczy: nasza analiza potwierdza, że Öetzi należał do niezidentyfikowanej linii rozwojowej w obrębie haplotypu K1, której nie odnaleziono do dziś u przedstawicieli populacji nowoczesnej Europy. Liczba takich linii zmienia się w czasie w związku z różnorodnymi zmianami liczby potomstwa posiadanego przez określone osoby, zwanymi dryfem genetycznym. W jego efekcie część wariantów wymiera. Nasze badania sugerują, że ród Öetziego mógł właśnie w ten sposób wyginąć. Jak oceniają badacze, dzięki badaniom genetycznym w populacjach ludzi zamieszkujących obecnie alpejskie doliny można by uzyskać dodatkowe informacje na temat pochodzenia Öetziego . Zdaniem autorów, przeprowadzenie takich analiz mogłoby nie tylko pomóc zrozumieć pochodzenie tego eksponatu, lecz także zdefiniować skuteczne metody wykonywania podobnych testów w przyszłości.
- 1 odpowiedź
-
- mitochondrialne DNA
- mitochondria
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Co zrobić, gdy poród się przeciąga, a dziecko, jak na złość, nie chce przyjść na świat? Badania wskazują, że zarówno dla matki, jak i dla jej dziecka, najlepiej jest... po prostu poczekać. Zalecenie jest efektem badań przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego. Zdaniem autorów, jeżeli kobieta nie jest w stanie urodzić dziecka pomimo wejścia w aktywną fazę porodu, wówczas, ze względu na dobro matki i jej dziecka, akcja porodowa powinna zostać przerwana. Obecnie w tego typu sytuacjach najczęściej wykonuje się cesarskie cięcie. Swoje wnioski badacze opierają na analizie 1014 przypadków zatrzymania aktywnej fazy akcji porodowej, czyli sytuacji, w której przez co najmniej dwie godziny nie doszło do rozwarcia szyjki macicy. Do badania zakwalifikowano wyłącznie kobiety, które rodziły jedno dziecko, a czas ich ciąży był prawidłowy. U wszystkich doszło do zatrzymania akcji porodowej, lecz jedna trzecia z nich zdecydowała się na poród siłami natury. U pozostałych wykonano zabieg chirurgiczny. Zebrane informacje pokazują, że wykonanie cesarskiego cięcia znacznie zwiększa przede wszystkim ryzyko pogorszenia stanu zdrowia matki. Najczęstsze komplikacje związane z zabiegiem to infekcje, krwawienia, a także związane z nimi stany zapalne. Wzrasta także ryzyko komplikacji podczas kolejnych ciąż. Dla odmiany, kobiety, które zrezygnowały z zabiegu, prezentowały niepożądane objawy znacznie rzadziej. Jedna trzecia wszystkich cesarskich cięć wykonywanych podczas pierwszego [dla danej kobiety] porodu jest wykonywana z powodu zatrzymania aktywnej fazy porodu, co przekłada się na około 400 000 porodów z asystą chirurga rocznie, tłumaczy dr Aaron Caughey, jeden z autorów badania. Podczas naszych badań zauważyliśmy, że dzięki zwykłej cierpliwości co trzecia kobieta mogłaby uniknąć ryzykownego i kosztownego podejścia chirurgicznego - dodaje naukowiec. Jak twierdzi dr Caughey, w wielu przypadkach decyzja o przeprowadzeniu zabiegu daje tylko iluzoryczną korzyść: w oparciu o znaczną ilość danych na temat ryzyka związanego z cesarskim cięciem, zarówno podczas pierwszego porodu, jak i kolejnych, [uważamy, że] unikanie cesarskiego cięcia podczas pierwszego porodu powinno być sprawą priorytetową. Więcej informacji na temat badań opublikowano w czasopiśmie Obstetrics and Gynecology.
- 1 odpowiedź
-
- narodziny
- oczekiwanie
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zastosowanie prostej procedury umożliwia aktywizację komórek macierzystych i ułatwia ich dostarczenie do tkanek, w których są potrzebne. Odkrycie może stać się istotnym udoskonaleniem wielu innych technik związanych z wykorzystaniem tych niezwykłych komórek. Kiedy pobrane z organizmu komórki macierzyste znajdują się w naczyniu hodowlanym zbyt długo, po pewnym czasie "starzeją się" i tracą swoje unikalne właściwości. Na ich powierzchni zanikają kluczowe białka, odpowiedzialne za przyleganie do ścian naczyń krwionośnych. Powoduje to, że ich aktywność znacznie maleje, a podanie do organizmu daje efekt daleki od optymalnego. Okazuje się jednak, że wystarczy zaledwie 45 minut, by pożądane cechy w znacznym stopniu powróciły. Molekułą kluczową dla "ożywienia" komórek macierzystych jest SLeX (ang. Sialyl Lewis X), związek należący do grupy węglowodanów, przyłączony do białek na powierzchni wielu typów komórek. Naukowcy z Wydziału Nauk o Zdrowiu i Technologii prowadzonego wspólnie przez MIT oraz Uniwersytet Harvarda wykazali, że przyłączenie cząsteczek SLeX znacznie ułatwia migrację komórek macierzystych przez ściany naczyń krwionośnych. Krwiobieg jest znakomitym sposobem dostarczania [komórek - red.], lecz komórki macierzyste nie poruszają się w naczyniach krwionośnych, jeżeli były trzymane w hodowli komórkowej. Opracowana przez nas procedura daje nadzieję na pokonanie tej przeszkody, tłumaczy Jeffrey Karp, jeden z badaczy zaangażowanych w eksperyment. Wyniki badań przeprowadzonych przez jego zespół zostały opublikowane na łamach czasopisma Bioconjugate Chemistry. Aby komórki macierzyste mogły skutecznie pełni swoją rolę w terapii, muszą najpierw dotrzeć do tkanki, w której mają funkcjonować. Problem w tym, że jeśli zbyt długo przebywają poza organizmem, mają tendencję do pasywnego unoszenia się w strumieniu krwi i nie wiążą się ze ścianami naczyń krwionośnych. Przeprowadzony na Wydziale Nauk o Zdrowiu i Technologii eksperyment pokazuje, że umiejętne przyłączenie cząsteczek SLeX do powierzchni komórek znacznie ułatwia ten proces. Opisywana procedura trwa łącznie 45 minut i składa się z trzech etapów, w których komórki są inkubowane z kolejnymi substancjami. Pierwszą z nich jest biotyna, zwana też witaminą H, mająca zdolność do wiązania się z powierzchnią komórek macierzystych. Następnie przyłącza się do niej cząsteczki białka streptawidyny, stosowane powszechnie w laboratoriach właśnie ze względu na ogromną siłę wzajemnego wiązania obu związków. Do powstałego w ten sposób kompleksu dodaje się cząsteczki SLeX. Aby potwierdzić skuteczność procedury, badacze pobrali ze szpiku kostnego komórki macierzyste i hodowali je w laboratorium tak długo, aż straciły część swoich unikalnych właściwości. Dopiero wtedy zostały "oblepione" SLeX. Eksperyment przeprowadzony w warunkach laboratoryjnych wykazał, że w wyniku procedury komórki nabyły pożądaną cechę, jaką jest zdolność do wiązania się ze ścianami naczyń krwionośnych i "toczenie się" po ich powierzchni. Co ważne, nie tracą przy tym swojej żywotności. Zastosowana technika ma jeszcze jedną zaletę. Udoskonalenie techniki wykorzystującej cząsteczki biotyny i streptawidyny umożliwia przyłączanie do komórek także wielu innych substancji, otwierając tym samym drogę do kolejnych odkryć i modyfikacji. Autorzy zastrzegają, że konieczne jest przeprowadzenie testów na zwierzętach, które ostatecznie potwierdzą (lub podważą) prawdziwość ich przypuszczeń. Jeżeli okaże się, że opracowana procedura rzeczywiście spełnia oczekiwania, możemy stać się świadkami prawdziwie przełomowego odkrycia. Pozwoli ono na znaczną poprawę skuteczności eksperymentalnych terapii wykorzystujących właściwości komórek macierzystych.
-
- klej
- naczynia krwionośne
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dzisiaj upływa termin składania propozycji nowej funkcji skrótu (Secure Hash Algorithm), służącej do zabezpieczania elektronicznych danych, na potrzeby amerykańskich agend rządowych. Nową funkcję, podobnie jak poprzednie SHA-1 i SHA-2 zamówił Narodowy Instytut Standardów i Technologii (NIST). Konkurs ogłoszono w ubiegłym roku, propozycje można składać do końca października 2008, ale nowa funkcja zostanie oficjalnie wybrana nie wcześniej niż w roku 2012. Obecnie używane funkcje SHA-1 i SHA-2 nie zostały złamane, jednak przeprowadzono już poważne ataki przeciwko nim. Wiadomo, że jedną z propozycji jest algorytm "Skein" opracowany przez Bruce'a Schneiera, Nielsa Fergusona, Stefana Lucksa, Douga Whitinga, Mihira Bellare'a, Tadayoshiego Kohno, Jona Callasa i Jesse Walkera. To znani specjaliści, którzy na codzień pracują w różnych miejscach, od Microsoftu, Intela i PGP, po Bauhaus-Universitata Weimar, BT Group, Hifn, University of California czy University of Washington. Skein to rodzina algorytmów o długości od 256 do 1024 bitów. Skein-256 jest przeznaczony dla mało wydajnych systemów komputerowych, a Skein-1024 ma trafić tam, gdzie wymagany jest największy poziom bezpieczeństwa. Wiadomo, że oprócz Skeina zgłoszono jeszcze około 40 innych projektów. W przyszłym roku NIST rozpocznie publiczną debatę nad propozycjami. Zakończy się ona w 2012 roku, kiedy to zostanie wyłoniony zwycięzca - algorytm, który zyska największe uznanie specjalistów z całego świata.
- 18 odpowiedzi
-
- Secure Hash Algorithm
- SHA-2
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W starożytności Fenicjanie zamieszkiwali tereny dzisiejszego Libanu, północnego Izraela i zachodniej Syrii. Stworzyli wiele państw-miast, byli też znakomitymi rzemieślnikami. Zajmowali obszary, które często najeżdżano. W VII w. n.e. Fenicja została podbita przez Arabów. Choć wydawałoby się, że po narodzie żeglarzy dawno już zaginął wszelki ślad, najnowsze badania genetyczne wykazały, że 1 na 17 mężczyzn ze społeczności zamieszkujących basen Morza Śródziemnego to potomek właśnie Fenicjan. Do tej pory sądzono, że w kontekście biologiczno-historycznym ludowi temu zaszkodziła seria wojen Kartaginy (jednej z fenickich kolonii) z Rzymem. Na podstawie wzmianek z Biblii i książek pisarzy greckich oraz rzymskich naukowcy z Projektu Badań Genograficznych, którzy pracowali pod przewodnictwem Chrisa Tylera-Smitha, wytypowali położenie fenickich miast. Następnie porównali geny mieszkańców tych rejonów z genami z innych obszarów. Tylko w fenickich okolicach znaleziono charakterystyczne różnice w obrębie męskiego chromosomu Y. Dotyczyły one 6% populacji. Badacze sugerują, że w podobny sposób można odtworzyć genetyczny ślad, pozostawiony w Azji i Indiach przez armię Aleksandra Wielkiego czy na terenie Europy przez wojska Czyngis-chana.
- 2 odpowiedzi
-
- Chris Tyler-Smith
- potomek
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Osoby chore na cukrzycę muszą często monitorować poziom cukru we krwi i regulować go za pomocą insuliny. Często wymaga to wielokrotnych zastrzyków w ciągu dnia. Niewykluczone jednak, że za kilka lat życie z cukrzycą stanie się znacznie prostsze. Amerykańska firma SmartCells opracowała lek nazwany SmartInsulin. Wystarczy jeden zastrzyk w ciągu dnia, a "inteligentna insulina" sama poradzi sobie z regulowaniem poziomu cukru. Lekarstwo samo potrafi zmierzyć poziom cukru, i gdy jest on zbyt wysoki, uaktywnia się. Kiedy poziom cukru spadnie, SmartInsulin przechodzi "w stan spoczynku" i oczekuje na kolejny wzrost, by mu przeciwdziałać. Doktor Todd Zion, założyciel i prezes firmy SmartCells zauważa, że nowe lekarstwo chroni też przed jednym z najpoważniejszych niebezpieczeństw czyhających na cukrzyków - hipoglikemią. Przypadkowe wstrzyknięcie zbyt wysokiej dawki insuliny może skończyć się tragicznie. Podczas używania SmartInsulin takie ryzyko nie istnieje. SmartInsulin to chemicznie zmodyfikowana insulina, którą doktor Todd Zion wynalazł podczas robienia doktoratu na należącym do MIT-u Nanostructured Materials Lab. Zion połączył insulinę z biodegradowalnym polimerem zawierającym cukier. Następnie całość wymieszał z roztworem, który zawierał molekuły przyczepiające się do cukrów. Tak więc, jeśli w samym roztworze nie było cukrów, molekuły przyczepiały się do zmodyfikowanej insuliny. Im niższy poziom cukru w roztworze, tym więcej molekuł przyczepionych do insuliny. W końcu utworzyły one "klatkę", w której insulina została uwięziona. Jeśli teraz do roztworu wprowadzimy glukozę, "zabiera" ona molekuły z pułapki. W miarę wzrostu poziomu glukozy, więcej molekuł zostaje oddzielonych od "klatki" i łączy się z cząstkami cukru. Klatka nie chroni już insuliny, a ta przedostaje się do roztworu, powodując spadek poziomu glukozy i ponowne przyłączanie się "cukrolubnych" molekuł do polimeru. W ten sposób insulina zostaje ponownie zamknięta w "klatce". SmartInsulin została już przetestowana na setkach gryzoni, a ostatnio rozpoczęły się też testy na świniach. Podczas tych eksperymentów naukowcy podają chorym na cukrzycę zwierzętom insulinę, a później wstrzykują im dawki cukru odpowiadające posiłkom. Poziom cukru w krwi zwierząt jest na bieżąco monitorowany. Zauważono, że SmartInsulin odpowiednio reaguje na zmieniający się poziom cukru we krwi, stabilizuje się w odpowiednich momentach i nie występuje niebezpieczeństwo hipoglikemii. Nowy lek jest bardzo obiecujący i może ułatwić życie milionom ludzi. Doktor Zion ma nadzieję, że w ciągu dwóch najbliższych lat uda się rozpocząć testy na ludziach. Zanim jednak do nich dojdzie, SmartCells musi upewnić się, że SmartInsulin jest odporne na działanie wszelkich sygnałów molekularnych, które mogłyby doprowadzić do niepotrzebnego uwolnienia insuliny do krwioobiegu.
- 4 odpowiedzi
-
- SmarInsulin
- cukier
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami: