Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37652
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    249

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Daniel Hurley, 12-latek z Wielkiej Brytanii, zmarł z powodu nadmiernego stosowania dezodorantu. Pewnego ranka zamknął się w łazience i długo nie wychodził, dlatego jego ojciec musiał wyważyć drzwi. Próbował reanimować nieprzytomnego chłopca, a gdy mu się nie udało, wezwał karetkę. Po 5-dniowym pobycie na Oddziale Intensywnej Terapii w Królewskim Centrum Medycznym w Nottingham nastolatek, niestety, zmarł. Podczas rozprawy w sądzie specjaliści stwierdzili, że Daniel rozpylił w zamkniętym pomieszczeniu za dużo dezodorantu. Inhalowane rozpuszczalniki z kosmetyku wywołały arytmię. Dr Andrew Hitchcock, patolog konsultant, który przeprowadził sekcję zwłok, zeznał, że nie stwierdzono żadnej zagrażającej życiu choroby ani uzależnienia. Miejscowy koroner dr Robert Hunter podkreśla, że nie można za nieszczęśliwy wypadek obwiniać producenta, ponieważ na opakowaniu dezodorantu wyraźnie napisano, by nie używać go w dużych ilościach w niewentylowanych pomieszczeniach. Ojciec zmarłego, Robert, podkreśla, że jego syn był dumny ze swojego wyglądu i zawsze stosował sporo dezodorantu (rozpylał go również na ubraniu) oraz żelu do włosów. Niestety, skończyło się to dla niego tragicznie...
  2. Odtwarzanie uszkodzonych fragmentów mózgu z wykorzystaniem komórek macierzystych może być trudniejsze, niż sądzono - twierdzą badacze z MIT. Dowiedli oni, że rozwijające się wówczas neurony zaczynają otrzymywać sygnały znacznie wcześniej, niż są w stanie wysyłać własne. Regeneracja tkanek z wykorzystaniem własnych komórek macierzystych pacjenta od dłuższego czasu była postrzegana jako możliwa metoda leczenia wielu schorzeń. W przypadku układu nerwowego terapia taka może być jednak znacznie utrudniona. Okazuje się bowiem, że integracja nowych komórek z istniejącą tkanką może zaburzać przepływ informacji w obrębie odtwarzanych fragmentów mózgu. Carlos E. Lois, jeden z autorów odkrycia, porównuje rozbudowę uszkodzonego układu nerwowego do podłączania nowych komponentów do uruchomionego komputera: najprawdopodobniej oprogramowanie tego komputera zawiesi się z powodu nagłego dodania nowego sprzętu. Niestety, w przeciwieństwie do urządzeń elektronicznych całkowite wyłączenie mózgu nie jest możliwe, co znacznie utrudnia przeprowadzenie leczenia. Mózg dorosłego człowieka wytwarza nowe neurony najprawdopodobniej tylko w dwóch miejscach. Są to: opuszka węchowa, związana z przewodnictwem bodźców zapachowych, oraz hipokamp - element odpowiedzialny za pamięć. Bardzo prawdopodobne, że zrozumienie ich fizjologii pozwoli na skuteczne i bezpieczne dodawanie nowych komórek nerwowych do istniejących sieci. W swoich badaniach Lois był wspierany przez dr. Wolfganga Kelscha oraz magistrantkę Chia-Wei Lin. Naukowcy zaobserwowali, ze powstające z komórek macierzystych neurony rozwijają się w "niewygodny" z punktu widzenia terapii sposób: elementy odpowiedzialne za odbieranie informacji powstają w nich znacznie wcześniej, niż te umożliwiające wysyłanie własnych impulsów. Co więcej, gdy zdolność do nadawania sygnałów zostanie już wypracowana, rozsyłane porcje informacji początkowo nie są "dostrojone" do potrzeb otaczających neuronów. Powoduje to zakłócenie przepływu impulsów w obrębie danego fragmentu mózgu. Autorzy publikacji twierdzą, że dokonane odkrycie wskazuje kierunek badań koniecznych dla ulepszenia metod terapeutycznej regeneracji układu nerwowego. Zdaniem Loisa, badania sugerują, że jakiekolwiek próby zastępowania [brakujących] neuronów z wykorzystaniem komórek macierzystych będzie najprawdopodobniej wymagało rozwiązania problemu związanego z faktem, iż podczas "okresu dostosowania" połączenia tworzone przez nowe neurony zaburzają funkcjonowanie dotychczasowych neuronów. Wygląda więc na to, że naukowcy pracujący nad tą niezwykle obiecującą techniką napotkali kolejne ciężkie wyzwanie. Miejmy nadzieję, że uda im się rozwiązać ten problem w możliwie krótkim czasie.
  3. Badacze z japońskiej Okayamy oraz z Exeter i Liverpoolu w Anglii odkryli, dlaczego samice niektórych gatunków współżyją w krótkim odstępie czasu z wieloma partnerami, nawet jeśli teoretycznie wystarczyłby kontakt z jednym z nich. Posiadanie wielu męskich partnerów seksualnych, zwane fachowo poliandrią, jest spotykane u wielu gatunków. Biologów od dawna zastanawiało jednak, dlaczego samice wybierają licznych samców, nawet jeśli do skutecznego zapłodnienia wystarczyłby jeden z nich. Jak twierdzą badacze, może tak się dziać dlatego, że zmniejsza to prawdopodobieństwo rozprzestrzeniania się tzw. "samolubnych genów" (ang. selfish genes), blokujących dziedziczenie cech przenoszonych przez inne geny. Eksperyment przeprowadzono na muszkach z gatunku Drosophila pseudoobscura. Niektóre samce tego gatunku posiadają na swoim chromosomie X sekwencję DNA, która powoduje blokowanie aktywności plemników posiadających w swoim genomie "konkurencyjny" chromosom Y (mamy więc do czynienia z "samolubnym genem"). Oznacza to, że samce takie mogą płodzić wyłącznie potomstwo płci żeńskiej, gdyż plemniki zawierające chromosom Y, odpowiedzialny za rozwój samców, nie są zdolne do zapłodnienia. Owady hodowano przez dziesięć pokoleń. Badacze zaobserwowali, że gdy w obserwowanej grupie znajdowały się samce-nosiciele "samolubnego genu", samice znacznie częściej kopulowały. Po dziesięciu cyklach rozmnażania różnica ta stała się bardzo wyraźna: osobniki żeńskie wchodziły w kontakt z samcami raz na 2,75 dnia, gdy w badanej populacji były "samolubne" samce, zaś w grupie kontrolnej działo się to raz na 3,25 dnia. Badacze oceniają, że choć samice nie były w stanie wykryć nietypowego genu podczas kontaktu z partnerem, najprawdopodobniej częściej współżyły, by zwiększyć prawdopodobieństwo urodzenia samców. Co więcej, poliandria pozwalała na zwiększenie liczebności potomstwa, gdyż u każdego z samców noszących "samolubny gen" połowa spermy (czyli plemniki noszące chromosomy Y) była nieaktywna. Wynika z tego, że dzięki "stosowaniu" poliandrii samice zapobiegały wyginięciu całej populacji z powodu niedostatecznej liczby osobników płci męskiej. Badacze spekulują także, że zaobserwowana sytuacja doprowadziła do selekcji naturalnej promującej te warianty genów, które zwiększają skłonność samic do poliandrii. Jeden z autorów eksperymentu, dr Nina Wedell, pisze: współżycie samic z wieloma samcami zastanawiało biologów od dziesięcioleci. Jest ono bardziej ryzykowne i kosztuje samice wiele cennej energii. Nasze studium sugeruje, że ponoszenie tych kosztów jest jednak opłacalne, gdyż samica zwiększa swoje szanse na spłodzenie zdrowego potomstwa obu płci, które nie nosi "samolubnego genu". Zdaniem dr Wedell, różne formy "samolubnych genów" występują u wszystkich organizmów na Ziemi, zaś wiele z nich upośledza płodność. Badacze jeszcze nie potrafią co prawda odpowiedzieć, jaki jest ich dokładny wpływ tych nietypowych sekwencji DNA na rozmnażanie człowieka, lecz wierzą, że podobne badania przybliżają nas do zrozumienia tego zjawiska.
  4. Zbudowany z nanorurek skaner jest w stanie wykryć raka płuc na podstawie prostej analizy wydychanego powietrza. Autorami tego interesującego wynalazku są specjaliści z Izraelskiego Instytutu Technologii. Prototyp urządzenia, który zaprezentowano na łamach czasopisma Nano Letters, powstał dzięki zespołowi kierowanemu przez dr. Hossama Haicka. Sercem maszyny jest matryca złożona z dziesięciu grup węglowych nanorurek o jednowarstwowych ściankach. W każdej grupie rurki są pokryte innym rodzajem związku organicznego, umożliwiającego wykrywanie określonej puli substancji obecnych w powietrzu wydychanym przez osoby podejrzewane o występowanie u nich raka płuc. Urządzenie pozwala łącznie na wykrywanie ponad dwustu różnych lotnych związków organicznych. Prototyp detektora wyprodukowano dzięki zastosowaniu nowoczesnych technologii stosowanych przy produkcji mikroprocesorów. Został on przetestowany na piętnastu zdrowych, niepalących osobach, a zebrane informacje porównano z wynikami uzyskanymi u tej samej liczby pacjentów cierpiących na raka płuc w czwartym, najcięższym stadium rozwoju. Powietrze wydychane przez poszczególne osoby analizowano równolegle za pomocą wynalazku izraelskich badaczy i z wykorzystaniem połączonych ze sobą superczułych urządzeń: chromatografu gazowego oraz spektrometru mas. Analizy z wykorzystaniem tych ostatnich są co prawda niezwykle czułe i precyzyjne, lecz ich koszt uniemożliwia wprowadzenie ich do rutynowej diagnostyki. Celem testu było więc stwierdzenie, czy detektor oparty na nanorurkach jest w stanie zastąpić te ultranowoczesne metody. Analiza przepływu elektryczności przez rurki należące do każdego z dziesięciu sensorów pozwoliła na określenie ilości wychwyconych związków z poszczególnych grup. Eksperyment pokazał wyraźnie, że istnieją ogromne różnice pomiędzy powietrzem wydychanym przez osoby zdrowe i chore, co pozwala przypuszczać, że możliwe jest diagnozowanie niektórych przypadków raka płuc na podstawie prostego badania wydychanego powietrza. Grupa trzydziestu osób to oczywiście zbyt mało, by wyniki można było uznać za pewne. W związku z tym badacze z Izraela planują przeprowadzenie dalszych badań, tym razem na znacznie liczniejszej grupie osób ochotników. Od ich wyników będzie zależało ewentualne dopuszczenie urządzenia do stosowania w diagnostyce medycznej.
  5. Zaledwie dziesięć gramów gumy arabskiej dziennie wystarcza, by znacząco pobudzić rozwój korzystnej flory bakteryjnej przewodu pokarmowego. O wynikach badań nad substancją donosi najnowszy numer czasopisma British Journal of Nutrition. Autorami badania są naukowcy pracujący dla firmy Kerry, jednego z największych na świecie producentów suplementów diety i dodatków do żywności. Ich zdaniem wystarczą cztery tygodnie przyjmowania tego naturalnego składnika, by znaczaco podnieść poziom pożytecznych bakterii z rodzajów Bifidobacterium, Lactobacillus oraz Bacteroides. Guma arabska jest popularnym dodatkiem do żywności, zarejestrowanym w Unii Europejskiej i oznaczonym symbolem E414. Jest to naturalny, zasuszony sok z niektórych gatunków akacji. Jest stosowana w celu zagęszczenia, stabilizacji i emulgacji (ułatwienia wzajemnego mieszania się związków, które normalnie nie łączą się ze sobą) wielu produktów spożywczych. Substancja ta należy do tzw. prebiotyków, czyli produktów nietrawionych przez organizm człowieka, lecz wykazujących pozytywny wpływ na korzystną florę bakteryjną organizmu człowieka. W eksperymencie badaczy z firmy Kerry wzięło udział 54 zdrowych ochotników. Średni wiek uczestników testu wynosił 30,9 roku. Podzielono ich na cztery grupy, w których przyjmowano 5, 10, 20 lub 40 gramów gumy arabskiej zawieszonej w wodzie. Część badanych przyjmowała także samą wodę, która służyła jako "pusta" próba, czyli odpowiednik placebo stosowanego podczas testowania leków. Eksperyment wykazał, że optymalną dawką E414, stymulującą rozwój "dobrych" bakterii i hamujacą wzrost szkodliwych mikroorganizmów z rodzaju Enterococcus, jest 10 gramów dziennie. Dwoma grupami, które reagowały na tę substancję wyjątkowo intensywnym wzrostem, były pożyteczne dla człowieka bifidobakterie oraz mikroorganizmy z rodzaju Lactobacillus. Uzyskane wyniki wykazują tym samym przewagę gumy arabskiej w stosunku do inuliny - suplementu używanego wcześniej jako jeden z podstawowych prebiotyków. Autorzy badania dodają jeszcze jedną istotną informację związaną z odkryciem: biorąc pod uwagę jego właściwości jako składnika mas wchodzących w skład pożywienia, dodatek ten będzie atrakcyjnym składnikiem żywności funkcjonalnej. Ustalenie, do jakiego stopnia będzie prezentował inne właściwości istotne z punktu widzenia fizjologii, wciąż czeka na odpowiednie badania.
  6. Szkocka firma Dreampact otrzymała z brytyjskiego Ministerstwa Obrony zamówienie na zaprezentowane przez siebie koncepcyjne urządzanie o nazwie I-Ball. Pod tą nazwą kryje się kamera, którą można rzucić lub wystrzelić z granatnika. Urządzenie filmuje otoczenie w promieniu 360 stopni, a obraz przekazywany jest bezprzewodowo do operatora. Dzięki niemu żołnierze będą wiedzieli, co kryje się za przeszkodą czy jaka jest sytuacja w budynku, do którego zamierzają wejść. Co więcej, kamera przekazuje obraz już w momencie wyrzucenia lub wystrzelenia, dzięki czemu możliwe jest też uzyskanie kilkusekundowego ujęcia z góry.
  7. Kupowanie prezentów bożonarodzeniowych bywa przyjemnością, ale i prawdziwą katorgą. Pesymiści proponują, by w związku z kryzysem ekonomicznym w tym roku w ogóle z nich zrezygnować lub przynajmniej większość wykonać samodzielnie. Rządy niektórych krajów wydały partiom oficjalny zakaz organizowania świątecznych i noworocznych przyjęć. Badacze z Uniwersytetu Wschodniego Londynu i Moneysupermarket Shopping zauważyli jeszcze jedną ważną rzecz: część klientów doświadcza przy tej okazji bardzo silnego stresu, który może realnie zagrozić ich zdrowiu. W ramach eksperymentu poproszono 30 osób (15 kobiet i 15 mężczyzn) o poświęcenie 75 min na przedświąteczne zakupy. Na tej podstawie stwierdzono, że aż u 50% klientów podnoszą one ciśnienie do niebezpiecznego poziomu. Podczas wybierania podarków dla najbliższych i znajomych tętno ochotników rosło zaś średnio o 10%. Po wyprawie poziom stresu wzrastał u panów 2-krotnie, a u przedstawicielek płci pięknej aż 3-krotnie. Przykremu stanowi ciała i umysłu można jednak zapobiec, planując zakupy zawczasu i nabywając prezenty stopniowo, np. przez parę miesięcy. Poza tym zawsze można coś nabyć za pośrednictwem Internetu. Mimo zdenerwowania ludzie nie przestają myśleć o środowisku. Zgodnie z wynikami najnowszego sondażu Deloitte LLP, 59% konsumentów zamierza ograniczyć wydatki na prezenty, lecz z drugiej strony niektórzy respondenci (44%) deklarują, że są skłonni dopłacić od 10 do 25% wartości do podarków w wersji eko.
  8. Choć wydawałoby się, że nawilżanie łzami powierzchni oka nie jest zbyt skomplikowane, to nieprawda. Naukowcy z Uniwersytetu w Delaware opracowali model matematyczny, który pozwala szczegółowo opisać ten wyspecjalizowany system. Co więcej, wykazali, że niemożliwe jest jednak możliwe... Jeśli zrozumiemy dynamikę filmu łzowego, będziemy w stanie wynaleźć lepsze metody leczenia zespołu suchego oka – wyjaśnia Kara Maki. Dzięki symulacjom komputerowym Maki i Richard Braun odkryli, że łzy mogą spływać pośrodku gałki ocznej, a nie wyłącznie w pobliżu kącików. Każde mrugnięcie przypomina pociągnięcie pędzla. Na powierzchni oka rozprowadzana jest nowa warstwa łez, która przypomina pokrycie ściany farbą. Jeśli jednak jesteśmy smutni, kroimy cebulę albo na dworze staje się bardzo zimno, powstaje za dużo cieczy. Pokonuje ona napięcie powierzchniowe i pojawiają się dobrze wszystkim znane krople. Dotąd eksperci przypuszczali, że łzy trzymają się boków gałki ocznej, gdzie grubość filmu jest największa. Model Amerykanów, który uwzględniał wiele czynników, m.in. lepkość, napięcie powierzchniowe i siłę ciążenia, uzmysłowił im jednak, że niektóre "grochy" mogą się przemieszać samym środkiem. Spostrzeżenia akademików z Delaware pokrywają się z tym, co zaobserwowali ich koledzy po fachu z Uniwersytetu Stanowego Ohio. Opisali oni przypadek mężczyzny, który przez 6 minut nie zamykał oczu.
  9. Austriacka firma Phion poinformowała o znalezieniu w jądrze Windows Visty błędu, który umożliwia atakującemu wykonanie szkodliwego kodu w systemie. Dziura w Device IO Control, który odpowiada za wewnętrzną komunikację, umożliwia wywołanie błędu przepełnienia bufora. Przedstawiciele Phiona twierdzą, że istnieją dwa sposoby na wykorzystanie luki. Do przeprowadzenia pierwszego z ataków konieczne jest jednak posiadania praw administratora systemu, więc nie można w tym przypadku mówić o zagrożeniu. Jednak, jak zapewniają Austriacy, druga z metod pozwala na wywołanie przepełnienia bufora przez osobę, która nie posiada uprawnień administratora. Microsoft przed miesiącem został poinformowany o problemie. Koncern zapowiedział, że odpowiednia poprawka znajdzie się w Service Packu 2 dla Windows Visty.
  10. Trzy kubki zielonej herbaty dziennie pozwalają zrzucić zbędne kilogramy. Dzieje się tak nawet wtedy, gdy pijąc napar, ludzie nie rezygnują z tzw. śmieciowego jedzenia. Choć więc sporo osób nie przepada za zieloną herbatą i, zwłaszcza jesienną porą, wybiera raczej jej czarną wersję z miodem i cytryną, naprawdę warto rozważyć zmianę przyzwyczajeń. Herbata Spearole (mieszanka zielonej herbaty, olejku i liści mięty pieprzowej, pestek i skórek winogron oraz liści oliwnych) pomaga obniżyć ciśnienie, a także poziom cukru we krwi. Dr Lindsay Brown, farmakolog z Queensland University, badała wpływ naparu na zdrowie szczurów. Najpierw zwierzęta przeszły na bardzo niezdrową dietę. Spożywały dużo tłuszczów i cukrów, aż w ciągu zaledwie 2 miesięcy ilość tłuszczu brzusznego się podwoiła, a ciśnienie niebezpiecznie wzrosło. Gdy gryzonie zaczęto poić mieszanką Spearole, oponki szybko znikły, a ciśnienie się unormowało. Stało się tak pomimo braku zmian w stylu życia i żywienia. Pani Brown sądzi, że ludzie mogą uzyskać podobne rezultaty, wychylając każdego dnia po 3 kubki naparu. W zmniejszeniu wagi pomagał też ibuprofen, ale ze względu na efekty uboczne na pewno nie znajdzie się on na liście polecanych środków odchudzających. Zarówno leki, jak herbata działają na tej samej zasadzie. Zapobiegają wydzielaniu przez komórki tłuszczowe mediatorów prozapalnych, które ułatwiają pochłanianie tłuszczu.
  11. Liczne amerykańskie przedsiębiorstwa zostały pozwane przez swoich pracowników, którzy uważają, że nie zostali wynagrodzeni za część czasu spędzonego w pracy. Zatrudnieni stracili na... zainstalowaniu systemu Windows Vista. Problem dotyczy szczególnie tych osób, które wynagradzane są od czasu pracy, jak np. osoby z call canter czy działów sprzedaży. Częstokroć na ich komputerach zainstalowany jest oprogramowanie zapisujące godzinę logowania do firmowej sieci. Oczywiście oprogramowanie takie nie jest gotowe do pracy przed uruchomieniem systemu operacyjnego. Tymczasem w skrajnych przypadkach Windows Vista może uruchamiać się nawet 15 minut. W tym czasie pracownik jest w pracy i jest gotowy ją wykonywać, jednak nie jest to liczone do jego wynagrodzenia. Jak łatwo wyliczyć, w ciągu miesiąca można w ten sposób stracić pieniądze za kilka godzin pracy. Tymczasem Vista zadebiutowała przed dwoma laty. Mark Thierman, prawnik reprezentujący pracowników firmy ubezpieczeniowej Cigna, szacuje, że potencjalne odszkodowania mogą iść w miliony dolarów. Thierman uważa, że powiązanie systemu liczenia godzin pracy z pecetem to błąd.
  12. Stosowanie aspiryny i innych niesteroidowych leków przeciwzapalnych znacznie obniża poziom jednego z tzw. markerów, czyli związków, których wysoki poziom odzwierciedla stadium rozwoju nowotworu. Trwają badania nad ustaleniem, czy oznacza to, że aspiryna poprawia stan chorych. Studium objęło 1277 pacjentów skierowanych do urologa w celu wykonania biopsji prostaty. Na jego podstawie badacze doszli do wniosku, że przyjmowanie niesteroidowych leków przeciwzapalnych (ang. non-steroid anti-inflammatory drugs - NSAID) obniża poziom białka PSA w osoczu krwi. Proteina ta jest uznawana za tzw. marker odzwierciedlający stan fizjologiczny prostaty. Zbyt wysoki poziom tego czynnika oznacza wysokie prawdopodobieństwo przerostu lub nowotworu prostaty. Niemal połowa badanych mężczyzn (46%) przyjmowała NSAID, a najpopularniejszym z nich była aspiryna (37% pacjentów). Z porównania informacji o przyjmowanych lekach z odczytami poziomu PSA w osoczu wynika, iż przyjmowanie aspiryny obniża poziom tego białka aż o 9 procent. Aby zrozumieć, w jaki sposób aspiryna może obniżać PSA, spojrzeliśmy też na związek pomiędzy stosowaniem NSAID i objętością prostaty, tłumaczy główny autor publikacji, dr Jay H. Fowke. Jak tłumaczy, osoby przyjmujące aspirynę miały tę samą objętość prostaty, więc nie sądzę, aby aspiryna zmieniała poziom PSA poprzez zmianę objętości prostaty. Prawdopodobnie działa inaczej, co sugeruje korzystny wpływ na rozwój nowotworu. Wykonane testy wykazały, że choć stosowanie aspiryny wpływa na poziom PSA u mężczyzn niezależnie od ich stanu zdrowia, najwyraźniejszy skok stężenia proteiny stwierdzono u pacjentów chorych na raka prostaty. Pozwala to przypuszczać, że NSAID mają korzystny wpływ na stan gruczołu krokowego. Z przeprowadzonych w ostatnich latach badań wynika, że niesteroidowe leki przeciwzapalne obniżają ryzyko zachorowania na raka prostaty. Teraz, gdy potwierdzono także wyraźne obniżenie poziomu PSA we krwi chorych, można przypuszczać, że mogą one także wspomagać leczenie tej choroby. Potwierdzenie tej tezy będzie jednak wymagało dalszych badań. Niestety, oprócz nadziei badacze wyrażają też obawę. Autorzy studium twierdzą bowiem, że zaniżenie poziomu PSA we krwi może znacznie utrudniać wykrycie nowotworu, szczególnie na wczesnym, stosunkowo prostym do wyleczenia stadium. Może to także oznaczać, że statystyki dotyczące obniżenia ryzyka zachorowania są zafałszowane, gdyż części chorych nie zdiagnozowano prawidłowo. Jest to tym groźniejsze, że wciąż brakuje jednoznacznych danych na temat wpływu NSAID na tempo rozwoju choroby. Na pewno nie są to ostatnie słowa, które padną w dyskusji badaczy na temat stosowania aspiryny. Dr Fowke komentuje swoje odkrycie następująco: potrzebujemy wiedzieć, czy [przyjmowanie NSAID - red.] powoduje obniżenie ryzyka raka prostaty, czy tylko obniżenie poziomu PSA. Jego zdaniem, gdyby okazało się, że chodzi wyłącznie o zaniżenie poziomu markera, znacznie obniżyłoby to wiarygodność testów opartych o to białko. Równie trudne mogłoby się okazać podjęcie trafnej decyzji o rozpoczęciu terapii nowotworu.
  13. Drobno pokruszone kawałki lodu wprowadzane bezpośrednio do ciała pacjenta mogą znacznie zwiększyć szanse na przeżycie wielu wypadków. Istnieje szansa, że już niedługo ruszą pierwsze testy wynalazku na ludziach. W naszej zawiesinie otrzymujesz i ciecz, i lód - podsumowuje krótko właściwości produktu Ken Kasza z Argonne National Laboratory w amerykańskim stanie Illinois. Zdaniem przedstawicieli instytucji, nowy wynalazek pozwala na rozwiązanie wielu problemów towarzyszących takim urazom, jak wypadki komunikacyjne czy atak serca. Inspiracją dla opracowania techniki były wielokrotnie obserwowane przypadki pacjentów, którzy trafiali do szpitali po wpadnięciu do jeziora skutego lodem. Choć krążenie i akcja oddechowa ustawały u nich niejednokrotnie nawet na półtorej godziny, często opuszczali lecznice w świetnym stanie. Różne próby wychładzania organizmu były podejmowane już wielokrotnie. Probowano m.in. kąpieli w wannach wypełnionych lodem, specjalnie chłodzonych koców czy wstrzyknięć silnie schłodzonej soli fizjologicznej. Większość z nich działała jednak zdecydowanie zbyt wolno, by skutecznie wychłodzić najważniejsze organy wewnętrzne. Co więcej, maksymalny czas, na jaki można było bezpiecznie "zahibernować" pacjenta, wynosił około 30 minut. To stanowczo zbyt mało przy wielu rodzajach zabiegów chirurgicznych. Zastąpienie soli zawiesiną drobnych kryształów lodu pozwala na znaczne zwiększenie wydajności pochłaniania ciepła. Pozwala to na radykalne przyśpieszenie procedury i znacznie zwiększa szanse pacjenta na przeżycie. Wstępne testy prowadzone podczas zabiegów angioplastyki (korygowania przepływu krwi przez naczynia za pomocą wprowadzonego do niego narzędzia - cewnika) wykazują, że nowa mieszanka schładza organizm aż pięciokrotnie wydajniej w stosunku do wstrzyknięć zimnej, lecz płynnej soli fizjologicznej. Zwierzęta, na których przeprowadzono eksperymentalny zabieg, przeżywały zatrzymanie krążenia nawet na 30-45 minut. Dla porównania, normalny czas, po którym należy przerwać zabieg i przywrócić fizjologiczną temperaturę ciała, to 10-15 minut. Bardzo możliwe, że uzyskanoby nawet lepsze wyniki, lecz badacze chcieli mieć pewność, że wszystkie zwierzęta przeżyją procedurę. Uzyskana mikstura to coś więcej, niż zwykła woda z lodem. We współpracy z Uniwersytetem w Chicago opracowano maszynę, która wygładza nierówności i ostre krawędzie na powierzchni grudek. Powstają w ten sposób drobiny o średnicy 1 milimetra, których kształt zapobiega powstawaniu zatorów. Kryształki te są na tyle małe, że zawiesinę można podawać nawet do wnętrza mózgu. Gdy zaś lód zawarty w zawiesinie stopi się, można go z łatwością usunąć, a ewentualne resztki są szybko absorbowane przez organizm. Silne wychłodzenie organizmu znacznie ułatwia przeprowadzenie wielu skomplikowanych zabiegów. Według lekarzy opracowana technologia może znacznie zwiększyć szanse pacjentów na przeżycie takich operacji, jak transplantacje, usuwanie efektów ataku serca, czy nawet wyjątkowo inwazyjne interwencje w obrębie płuc. Naukowcy z Argonne National Laboratory starają się obecnie o uzyskanie zezwolenia na przeprowadzenie pierwszych testów na ludziach. Ostatecznym celem badaczy jest dopuszczenie wynalazku do stosowania także w karetkach pogotowia. Dzięki temu w sytuacjach zagrożenia życia możliwe byłoby "zahibernowanie" pacjenta i bezpieczne dostarczenie go do szpitala, gdzie otrzymałby pełną, fachową pomoc lekarzy.
  14. Mozilla Foundation opublikowała swoje wyniki finansowe za ubiegły rok. Wynika z nich, że organizacja jest coraz bardziej zależna od wpływów z Google'a. Ponadto, jak donosi The Register, amerykański urząd skarbowy (IRS) chce przyjrzeć się statusowi organizacji. Główną część swoich przychodów Mozilla uzyskuje dzięki umieszczeniu w przeglądarce paska szybkiego wyszukiwania, który domyślnie ustawiony jest na Google'a. W 2004 roku przychody z wyszukiwania stanowiły 76% przychodów Mozilli. W roku 2006 MoFo zarobiło 67 milionów USD, z czego 85% stanowiło wynagrodzenie przekazane przez Google'a. W roku 2007 zarobki wyniosły 75 milionów dolarów, a udział pieniędzy z Google'a zwiększył się do 88%. Tak silne związki z wyszukiwarkowym gigantem mogą stać się przyczyną kłopotów Mozilli. Sytuacją bowiem zainteresował się IRS. W roku 2004 Mozilla Foundation uzyskała bowiem status organizacji pożytku publicznego i została zwolniona z podatków. Jak bowiem czytamy uzasadnieniu decyzji o zwolnieniu podatkowym umowa z wyszukiwarką umożliwia rozpropagowanie przeglądarki Fundacji, przez co ułatwia rozpowszechnienie się Internetu. W roku 2005 powołana została Mozilla Corporation, do której przeniesiono z MoFo wszelkie umowy biznesowe. Władze Mozilli już wtedy przypuszczały, że IRS może zachcieć w takich sytuacji przyjrzeć się statusowi producenta Firefoksa i utworzyły rezerwy na opłacenie podatków z lat 2004-2005. Twórcy Mozilli uważają, że pieniądze, które wówczas wpływały od Google'a nie powinny być opodatkowane, jednak zdają sobie sprawę z tego, że IRS może inaczej interpretować przepisy. Urząd podatkowy szczególnie interesuje fakt, że znakomita i rosnąca większość wpływów Mozilli pochodzi z jednej firmy. Urzędnicy mogą więc uznać Mozillę nie za organizację pożytku publicznego, ale za zwykłe przedsiębiorstwo, dzięki któremu Google zwiększa ruch na swoich stronach i swoje wpływy.
  15. Mózg kobiety radzi sobie ze zmianami w stężeniu hormonów podczas miesiączki, dokonując zgrabnego przeskoku. Jest to spory stres i by ograniczyć jego wpływ na organizm oraz samopoczucie, następuje przełączenie półkuli, która zarządza reakcją na zagrażające bodźce (Hormones and Behavior). Jen-Chuen Hsieh i zespół z National Yang-Ming University w Tajpej zbadali 14 kobiet. Wszystkie były praworęczne, aby wykluczyć ewentualny wpływ organizacji mózgu na uzyskane wyniki. Na czas trwania eksperymentu panie umieszczono w aparacie do rezonansu magnetycznego. Pokazywano im wywołujące strach zdjęcia, które zazwyczaj aktywują obszar w prawej półkuli. Odpowiada on za przetwarzanie danych związanych z negatywnymi emocjami, np. lękiem. Jeśli jednak kobiety miały podczas badania okres, fotografie oddziaływały na zawiadujący pozytywnymi emocjami rejon w lewej półkuli. Tajwańczycy uważają, że to zaskakujące zjawisko pozwala kobietom poradzić sobie z zamętem hormonalnym i, co najważniejsze dla otoczenia, uniknąć gwałtownych zmian w zachowaniu. To dlatego średni poziom lęku ochotniczek pozostawał podczas cyklu właściwie niezmienny (oceniano to za pomocą kwestionariusza).
  16. NASA informuje o prowadzonych z powodzeniem testach pierwszego kosmicznego protokołu telekomunikacyjnego. W pracach nad Disruption-Tolerant Networking (DTN) brał udział Vint Cerf, jeden z twórców protokołu TCP/IP. To pierwszy krok do stworzenia międzyplanetarnego Internetu - powiedział Adrian Hooke z NASA. Prace nad DTN trwają od 10 lat. Nowy protokół znacząco różni się od TCP/IP. Przede wszystkim musi być odporny na przerwy, opóźnienia transmisji i przypadki jej zerwania. Do problemów może dojść gdy, np. pojazd kosmiczny z którym chcemy się porozumieć, ukryje się za jakąś planetą lub też gdy wiatr słoneczny spowoduje zakłócenia. Specjaliści oceniają, że np. podczas wysyłania z prędkością światła danych pomiędzy Marsem a Ziemią powinniśmy się liczyć z opóźnieniami transmisji rzędu 3,5 do nawet 20 minut. W przeciwieństwie do TCP/IP protokół DTN nie wymaga, by adres końcowy był osiągalny. Jeśli nie można się z nim połączyć, pakiety nie są usuwane. Każdy z poszczególnych węzłów komunikacyjnych przechowuje je wówczas tak długo, aż będzie mógł bezpiecznie wysłać je do kolejnego węzła. W efekcie informacja powinna zawsze dotrzeć do odbiorcy, chociaż mogą nastąpić spore opóźnienia. Dzisiaj, gdy przesyłamy dane w przestrzeni kosmicznej, zespół operatorów musi ręcznie decydować o priorytetach danych oraz wygenerować cały zestaw komend określających, które dane, kiedy i gdzie należy wysłać. Dzięki DTN zadania te będą wykonywane automatycznie - zapewnia Leigh Torgerson z DTN Experiment Operations Center. Od października trwają testy nowego protokołu. NASA wykorzystuje podczas nich swój Deep Space Network. Dwa razy w tygodniu wysyłane są informacje, które odbiera sonda Epoxi (jej prawdziwym zadaniem jest spotkanie się za dwa lata z kometą Hartleya), krążąca obecnie wokół Marsa. Eksperymentalny kosmiczny Internet składa się obecnie z 10 węzłów. Jednym z nich jest Epoxi, a 9 kolejnych znajduje się na Ziemi. "Udają" one marsjańskie lądowniki, centra zarządzania misją na samej planecie i pojazdy krążące po jej orbicie. NASA zaplanowała testy DTS na kolejne długie miesiące. Latem przyszłego roku jeden z węzłów kosmicznego Internetu zostanie zainstalowany na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Agencja ma nadzieję, że w ciągu najbliższych lat dzięki DTS możliwe stanie się przeprowadzenie wielu skomplikowanych misji kosmicznych, w których będą brały udział całe zespoły różnych pojazdów, koordynowane za pomocą nowego protokołu komunikacyjnego.
  17. Specjaliści z Instytutu Fraunhofera opracowali oprogramowanie, które ma zwiększyć bezpieczeństwo na drodze. Pozwoli ono uniknąć wypadków poprzez koordynowanie manewrów grupy pojazdów. Licznych kolizji można by uniknąć, jednak kierowca, który chce np. ominąć przeszkodę, która niespodziewanie pojawiła się na jezdni, wpada na inny pojazd. Podobnie jest w sytuacji, gdy gwałtownie skręcimy, nie chcą potrącić dziecka, które wbiegło przed samochód. Unikniemy uderzenia w dziecko, ale zderzymy się z innym samochodem. Thomas Batz, jeden z twórców wspomnianego oprogramowania, wyjaśnia: W niebezpiecznych sytuacjach samochody mogą niezależnie od siebie wykonywać skoordynowane manewry bez konieczności angażowania kierowcy. W ten sposób unikną zderzenia. Przeprowadzono już wstępne próby systemu. Testowe pojazdy wyposażono w kamery, radary i odbiorniki GPS. Urządzenia te pozwoliły im określać pozycję i badać otoczenie. Wspomniane oprogramowanie opiekuje się wybraną grupą samochodów. Grupa składa się z pojazdów, które poruszają się w tym samym kierunku i znajdują się w określonej odległości od siebie. Oczywiście w miarę zmieniania się warunków na drodze i prędkości pojazdów, w grupie zachodzą zmiany. O zmianach tych jest na bieżąco informowany pojazd spełniający rolę koordynatora. Każdy z samochodów bez przerwy informuje go o swoim położeniu i sytuacji na drodze. Samochód-koordynator tworzy w ten sposób aktualizowany na bieżąco obraz grupy. Gdy na drodze dojdzie do niebezpiecznej sytuacji, jest ona rozpoznawana nie tylko przez samochód bezpośrednio zagrożony, ale również przez koordynatora grupy. Ten błyskawicznie rozpoznaje sytuację i tak koordynuje manewry pojazdów znajdujących się blisko zagrożonego samochodu, by nie doszło do zderzenia ani pomiędzy nimi, ani z obiektem, który stworzył niebezpieczną sytuację. Do czasu zażegnania niebezpieczeństwa, samochody biorące udział w incydencie działają niezależnie od woli kierowcy.
  18. Nie tylko ludzkie kobiety wydają się mówić więcej od panów. Z podobnym wyzwaniem muszą się też zmagać na co dzień samce makaków. Naukowcy z University of Roehampton w Londynie przez 3 miesiące podsłuchiwali małpy zamieszkujące portorykańską wyspę Cayo Santiago. Po wyeliminowaniu pokrzykiwań ostrzegawczych i informujących o znalezieniu pokarmu okazało się, że samice spędzają więcej czasu na czysto towarzyskich pogaduszkach (Evolution and Human Behavior). Biolodzy skrupulatnie zliczali wszystkie wydawane odgłosy. W ten sposób stwierdzili, że samice makaków emitują 13-krotnie więcej "plotkujących" dźwięków. Co więcej, szukają chyba bratniej duszy i zrozumienia, bo częściej zachowują się tak w stosunku do innych samic niż samców. Wyjaśnienie zjawiska jest dość proste. Samice spędzają całe życie w żeńskich grupach o niezmiennym składzie. Tworzą więc silne i długotrwałe związki. "Koleżanki" pomagają sobie np. w opiece nad młodymi. Muszą zatem polegać na komunikacji głosowej, by podtrzymać bardziej rozbudowaną sieć powiązań społecznych. Samce krążą zaś pomiędzy stadami i porozumiewają się w równym stopniu z przedstawicielami obu płci. Badania nad 16 samicami i 8 samcami, które prowadził zespół Nathalie Greeno, potwierdzają, że język wyewoluował, aby wzmocnić więzy społeczne. Wielu naukowców uważa, że wyparł on iskanie, ponieważ jest mniej czasochłonny, a społeczeństwa stale się rozrastają i trudno byłoby każdemu wyczyścić włosy czy przejrzeć skórę. Nie wiadomo, czy pierwsze ludzkie grupy opierały się głównie na kobietach, jeśliby się to jednak potwierdziło, uzyskalibyśmy kolejny dowód potwierdzający zaproponowaną przez Brytyjczyków teorię rozwoju języka.
  19. Serwis Computerworld dowiedział się, że naprawa Wielkiego Zderzacza Hadronów będzie kosztowała co najmniej 21 milionów dolarów. Może ona także potrwać dłużej, niż pierwotnie przypuszczano. Jak pamiętamy, wkrótce po uruchomieniu urządzenia, doszło do jego awarii. Stopiły się przewody elektryczne łączące dwa magnesy i doszło do poważnego wycieku helu. Cały obszar awarii trzeba najpierw ogrzać, następnie usunąć usterkę i przystąpić do ponownego obniżania temperatury w Zderzaczu. Przed awarią naukowcy mieli nadzieję, że jeszcze w bieżącym roku uda się przeprowadzić pierwsze eksperymentalne zderzenia. Później, tak czy inaczej urządzenie zostałoby wyłączone, aby uniknąć przeciążenia w zimie francuskiej sieci energetycznej. Wkrótce po awarii mówiono, że LHC ruszy ponownie w kwietniu. Teraz z nieoficjalnych doniesień wynika, że może on zostać uruchomiony dopiero w czerwcu.
  20. Ludzie z hipertrychozą (znaną jako też jako zespół wilkołaka czy zespół nadmiernego owłosienia) byli kiedyś pokazywani w cyrkach. Włosy pokrywają ich ciała w całości, stąd skojarzenia z futrem. Schorzenie jest niezwykle rzadkie, obecnie zdiagnozowano je u 50 osób z całego świata. Wygląda też na to, że wreszcie znaleziono na nie skuteczne lekarstwo. Zadania tego podjęli się lekarze z Columbia University w Nowym Jorku. Zareagowali oni na apele rodziny 11-letniego Pruthviraja Patila, która wypróbowała już wszelkie możliwe środki zaradcze: homeopatię, terapię laserową, a także preparaty medycyny ajurwedyjskiej. Niestety, bezskutecznie... Amerykanie sądzą, że pomaga coś bardzo nieskomplikowanego, a mianowicie zastrzyki z testosteronu. Badania nowojorczyków sfilmowano, a montażyści uczynili z nich część reportażu Moja szokująca historia: prawdziwe dzieci-wilki. Bohaterami dokumentu są chore na hipertrychozę maluchy z Bombaju. Choć Pruthviraj ma dopiero 11 lat, zdążył już dużo wycierpieć, dlatego teraz rzadko wychodzi z domu. Gdy się urodził, jego matce powiedziano, że wydała na świat boga. Niektórzy zaczęli rozpuszczać plotkę, że to zły znak.
  21. Papier toaletowy, jaki znamy, produkuje się z papieru. Walijska firma Creative Paper Wales (CPW) podeszła jednak do zagadnienia wyjątkowo twórczo, wykorzystując niestrawione włókna z odchodów owiec. Czysto, ekologicznie i z naciskiem na oddolne inicjatywy lokalne. Producenci twierdzą, że papier wyrabia się wyłącznie ze świeżo zebranych bobków. W dodatku pochodzą one z bardzo czystego obszaru – masywu górskiego Snowdonia. Mieści się tutaj park narodowy o tej samej nazwie. CPW powstała dwa lata temu. Dzięki zastrzykowi gotówki w wysokości 20 tys. funtów (była to nagroda ufundowana dla najlepszego społecznego przedsiębiorcy) przerobiono dawny kamieniołom i produkcja ruszyła pełną parą. Jak wygląda proces produkcyjny? Na początku trzeba wysterylizować odchody. Dzieje się to podczas gotowania pod ciśnieniem (coś jak w parowarze). Temperatura wewnątrz urządzenia sięga 120 stopni, a proces zasilany jest wyłącznie źródlaną wodą. Przez parę dni wsad się wielokrotnie przepłukuje, aż jego waga spadnie mniej więcej o połowę. O połowę, ponieważ zwierzęta trawią 50% zjadanej celulozy. Podczas płukania powstaje płynny nawóz, ceniony i chętnie kupowany przez okolicznych rolników. Włókna są zaś miażdżone i mieszane z pozostałymi składnikami z recyklingu: szmatami, starym papierem i ścinkami. Z pulpy formuje się arkusze. Układa się je w stosy, a pomiędzy poszczególnymi kartkami umieszcza filc, który zapobiega sklejaniu. Potem wystarczy jeszcze usunąć resztę wody. To ważny etap, ponieważ ściskanie dodatkowo przyspiesza łączenie cząsteczek celulozy. Na samym końcu papier wiesza się na krokwiach dachowych. Walijczycy sprzedają nie tylko papier toaletowy, ale także kartki bożonarodzeniowe i urodzinowe, pocztówki, wizytówki (na zamówienie), zakładki do książek, papeterię, a także wkłady zapachowe. Wbrew pozorom, te ostatnie nie roztaczają woni ekskrementów owiec, lecz przesycają dom czy samochód wspomnieniem róż, żonkili oraz świeżo ściętej trawy.
  22. Witamina B3 (nikotynamid, witamina PP), która występuje np. w mięsie, ziarnach czy orzechach, skuteczniej chroni przed nowotworami skóry niż filtry słoneczne. Diona Damian, profesor Uniwersytetu w Sydney, wyjaśnia, że przed szkodliwym oddziaływaniem promieniowania ultrafioletowego można się chronić, zażywając tabletki z witaminą B3 bądź dodając ją do balsamów do opalania. Promieniowanie UV oddziałuje na komórki immunosupresyjnie [...], ale odporność da się utrzymać na odpowiednim poziomie poprzez doenergetyzowanie witaminą. Filtry dobrze zabezpieczają przed UVB, lecz gorzej przed UVA. Po testach na ochotnikach okazało się, że witamina B3 działa tak samo skutecznie przy obu zakresach fali (i to zarówno w postaci tabletek, jak i mleczka). Nikotynamid jest dobrze tolerowany, dlatego wspaniale nadaje się na suplement. Mógłby być rutynowo zażywany przez osoby z grupy ryzyka nowotworów skóry. Damian twierdzi też, że witaminę B3 można dość tanio wytwarzać i dodawać do preparatów do opalania. W ten sposób rozszerzono by oferowaną przez kosmetyki ochronę. W nikotynamid obfitują, m.in.: wątroba, nerki, ryby, drożdże piwne, orzeszki ziemne, otręby, produkty z pełnoziarnistej mąki pszennej, rośliny strączkowe, a także kawa.
  23. Związek zawarty w czosnku może już niedługo stać się orężem w walce z cukrzycą - uwaają badacze z Uniwersytetu Nauk Medycznych w japońskiej Suzuce. Czy popularna roślina pomoże zwalczyć jedną z największych epidemii w XXI wieku? Rozmiary epidemii cukrzycy rosną na całym świecie. Istnieje w związku z tym ciągla potrzeba pracy nad efektywymi terapiami - tłumaczy prof. Hiromu Sakurai, główny autor badania. Niestety, leki stosowane obecnie są często niewygodne w stosowaniu - niektóre, jak insulina, wymagają podania kilku zastrzyków dziennie, zaś liczne inne preparaty powodują różnego rodzaju objawy uboczne. Na szczęście wydaje się, że równie skuteczny może być nieznacznie wzbogacony składnik diety wielu z nas. Związkiem kluczowym dla leczenia może się okazać zawarta w czosnku alliksyna. Jeżeli dwie cząsteczki tej substancji połączy się ze sobą w kompleksy z wykorzystaniem jonów wanadu (symbol w układzie Mendelejewa: V), powstała struktura jest zdolna do obniżenia poziomu glukozy u myszy cierpiących na oba główne typy cukrzycy: cukrzycę typu I (tzw. młodzieńczą) oraz typu II (zwaną nabytą). Wcześniejsze studium wykazało, że u myszy cierpiących na cukrzycę typu II podawanie omawianej substancji może obniżać poziom glukozy we krwi także przy podawaniu doustnym. Tym razem potwierdzono, że podobnym sukcesem kończy się terapia cukrzycy typu I. Być może pewnego dnia pozwoli to diabetykom na uniknięcie wstrzykiwania insuliny lub innych preparatów. Za działanie preparatu odpowiedzialne są dwa osobne mechanizmy. Pierwszy z nich polega na uruchomieniu szlaku sygnalizacji aktywowanego normalnie przez cząsteczki insuliny i regulującego metabolizm glukozy. Z różnych powodów u osób chorych jest on często zablokowany lub działa niesprawnie. Inną drogą wpływania na komórkę jest aktywacja jednego z enzymów ułatwiających pobieranie cząsteczek cukru z otoczenia. Wiele wskazuje na to, że cząsteczki alliksyny zmodyfikowane przez dodanie jonów wanadu mogą stać się interesującą alternatywą dla wielu stosowanych obecnie metod leczenia cukrzycy. Sam prof. Sakurai zapowiada, że nie poprzestanie na tym odkryciu i będzie się starał o przeprowadzenie prób klinicznych na ludziach.
  24. Japoński Narodowy Instytut Technologii Informacyjnych i Komunikacyjnych (NICT) opracował technologię, która umożliwia tworzenie w czasie rzeczywistym kolorowych hologramów poruszających się obiektów oraz prezentację ich w normalnych warunkach oświetleniowych. Używane dzisiaj techniki tworzenia hologramów polegają na wykonaniu serii zdjęć obiektu oświetlonego osobno światłem niebieskim, czerwonym i zielonym. Stąd też niemożliwe jest tworzenie hologramów poruszających się obiektów. Ponadto obecnie hologram można zaprezentować tylko w ciemnych pomieszczeniach. Japończycy zaprezentowali całkiem inne podejście. Obiekt, którego hologram chcą stworzyć, jest fotografowany w normalnych warunkach oświetleniowych, przez kamerę, która używa zestawu dużej soczewki złożonej z wielu mikrosoczewek. Przypomina to więc oko muchy. Uzyskany w ten sposób obraz trafia następnie do komputerowej obróbki. Stamtąd dane są przesyłane do urządzenia wyświetlającego. Składa się ono z czerwonego, niebieskiego i zielonego lasera oraz zestawu soczewek i luster. Każdy z laserów wyświetla obraz w swoim własnym kolorze na wyświetlaczu LCD. Później światło każdego lasera przechodzi przez osobną soczewkę wypukłą, a następnie trafia w odpowiednio skonstruowane lustro. Lustra ustawione są tak, by światło odbite od "swojego" lasera kierowały w ten sam punkt w przestrzeni. W punkcie tym, po przejściu wszystkich trzech kolorów światła przez dodatkową soczewkę, uzyskujemy kolorowy hologram. Jest on prezentowany w normalnych warunkach oświetleniowych i nie wymaga żadnego zaciemnienia. Obecnie Japończykom udało się uzyskać hologram o wysokości około 1 centymetra, gdyż kąt jego widzenia wynosi zaledwie 2 stopnie. Eksperci zapowiadają, że w ciągu najbliższych 3 lat ich hologramy będą miały 4 centymetry wysokości.
  25. Brytyjska przyśpiewka z czasów II wojny światowej nie była złośliwym afrontem, lecz ujawniała prawdę o Adolfie Hitlerze i jego jednym jądrze. Drugie stracił podczas bitwy pod Sommą, którą stoczono między 1 lipca a 18 listopada 1916 roku. W latach 60. lekarz wojskowy Johan Jambor opowiedział tę historię księdzu Franciszkowi Pawlarowi. Niemiecki medyk zmarł w 1985 roku, ale jego "zeznania" dopiero po 23 latach przedostały się do prasy. Blassius Hanczuch, przyjaciel Jambora, potwierdza jego wersję wydarzeń, zgodnie z którą po najcięższych walkach bitwy lekarze przez kilka godzin zbierali i ratowali rannych. Wśród nich znalazł się Hitler z brzuchem i nogami zbroczonymi krwią. Medycy nadali mu przydomek Krzykacz, bo cały czas wzywał pomocy. Był ranny w pachwinę i wypytywał, czy będzie mógł mieć dzieci. Gdy potem naziści doszli do władzy, Jambor wyrzucał sobie, że w ogóle uratował przyszłego führera. Przyśpiewka ("Hitler ma tylko jedno jajo, drugie trafiło do Albert Hall", co po angielsku dobrze się rymuje: "Hitler has only got one ball, the other is in the Albert Hall") powstała najprawdopodobniej już na samym początku drugiej wojny światowej w 1939 roku. Ponoć napisano ją w celach propagandowych na zamówienie British Council.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...