Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36971
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Obywatele małej niemieckiej wioski dzielą rzadki wzorzec DNA z ludźmi zamieszkującymi miejscową jaskinię 3 tysiące lat temu. Czterdzieści szkieletów z epoki brązu znaleziono przed 14 laty w jaskini Lichtensteinhohle w pobliżu Nienstedt w Dolnej Saksonii. Kości dobrze się zachowały, ponieważ na ich powierzchni utworzyła się ochronna warstwa wapnia. Okazało się, że wszystkie należały do członków jednej rodziny, którzy dzielili unikatowy wzorzec DNA. Kiedy pobrano próbki śliny od współczesnych mieszkańców saksońskiej wioski, odnaleziono go także u dwóch mężczyzn: 58-letniego nauczyciela Manfreda Huchthausena oraz 48-letniego Uwe Lange. Bawiliśmy się tam jako dzieci. Gdybym wiedział, że to miejsce pochówku moich krewnych sprzed 3 tys. lat, nie postawiłbym tam stopy – oświadczył Lange.
  2. Naukowcy z Uniwersytetu Emory zidentyfikowali w przypominających szyszki owocostanach magnolii związek zdolny do blokowania oporności nowotworów na chemioterapię. O swoim odkryciu informują w najnowszym numerze czasopisma Clinical Cancer Research. Lecznicze właściwości magnolii zaobserwowali już dawno temu lekarze z Chin i Japonii. Roślina była od stuleci stosowana jako składnik mieszanek leczniczych, jednak dopiero w ostatnich latach wyjaśniono, jaki składnik nadaje jej uzdrawiające właściwości. Zidentyfikowanym związkiem okazał się honokiol, którego skuteczność w blokowaniu rozwoju nowotworów u myszy potwierdzono w 2003 roku. Tym razem badacze donoszą o wyjaśnieniu mechanizmu działania substancji. Jak tłumaczy szef zespołu badającego potencjalny lek, dr Jack Arbiser, odkrycie sposobu oddziaływania honokiolu na komórki jest niezwykle istotne dla ustalenia dalszego kierunku badań: większa wiedza na temat działania honokiolu pozwoli nam na sprecyzowanie, jakimi nowotworami się zająć. Odkryliśmy, że związek jest wyjątkowo skuteczny w walce z nowotworami, w których doszło do aktywacji białek Ras. Wspomniana przez badacza rodzina protein to pierwsze w historii opisane onkogeny, czyli białka zdolne do zaburzenia funkcji komórek i wywołania nowotworu. Pełnią one istotną rolę w procesach takich, jak podziały komórek czy apoptoza, czyli programowana, samobójcza śmierć komórki. Nadmierna białek Ras aktywność prowadzi do unieśmiertelnienia komórek zwiększenia ich oporności na terapię przeciwnowotworową. Dokonane odkrycie jest niezwykle istotne, gdyż do tej pory nie była znana żadna substancja zdolna do selektywnego hamowania aktywności wspomnianych protein, nadmiernie pobudzonych w co trzecim nowotworze. Badania laboratoryjne na tzw. liniach komórkowych (są to precyzyjnie zdefiniowane komórki określonego typu, przeznaczone do hodowli laboratoryjnej) wykazały, że badana substancja jest zdolna do blokowania aktywacji enzymu, fosfolipazy D, przez białka Ras. Jest to niezwykle istotne, gdyż dochodzi wówczas do odcięcia dopływu sygnałów utrzymujących komórki nowotworowe przy życiu oraz zablokowania białkowych "pomp" usuwających chemioterapeutyki z komórek. Znacząco zwiększa to podatność komórek na działanie leków, co pozwala wierzyć w potencjalne zastosowanie honokiolu także w ciele pacjenta. Obecnie trwają starania o rozpoczęcie wstępnych testów nowej terapii na ludziach. Planowane jest podawanie honokiolu razem z tradycyjną chemioterapią w celu zbadania jego skuteczności jako leczenia wspomagającego chemioterapię.
  3. Położenie dłoni wpływa na to, jak dokładnie coś widzimy. Zespół profesora Richarda A. Abramsa z Washington University w St. Louis zademonstrował, że ludzie przeprowadzają dokładniejszą inspekcję obiektu, jeśli trzymają go w rękach lub w ich pobliżu. Ta odruchowa i nieświadoma reakcja pozwala stwierdzić, jak się posługiwać danym przedmiotem albo, w razie gdy jest niebezpieczny, jak się przed nim chronić (Cognition). Badacze sądzą, że ich odkrycie pozwoli ulepszyć wykorzystywane metody rehabilitacji oraz projekty protez. Osoba po udarze, która chce odzyskać władzę w porażonej ręce, musi ją zatem kłaść tuż obok przedmiotu. Powinno to pomóc w jego uchwyceniu. W przypadku protez trzeba zaś zadbać o dodatkowy przepływ danych z dłoni do mózgu. Tymczasem dzisiejsze urządzenia bazują wyłącznie na kontrolowaniu przez mózg położenia sztucznej kończyny w przestrzeni. Amerykanie zaznaczają, że wyniki ich badań odnoszą się nie tylko do zastosowań medycznych, ale również do prowadzenia samochodu. Możliwość trzymania obu dłoni na kierownicy nasila świadomość zarówno jej samej, jak i okolicznych przyrządów [oraz ich wskazań]. Jeśli samochód jest postrzegany jako rodzaj przedłużenia kierownicy, trzymanie na niej obu dłoni polepsza postrzeganie położenia auta i obiektów wokół niego. Zadanie uczestników eksperymentu polegało na wyszukiwaniu liter S lub H w grupach wyświetlanych na ekranie komputera znaków. Po wypatrzeniu symbolu należało nacisnąć jeden z dwóch guzików. Znajdowały się one albo po bokach ekranu, albo na klawiaturze przed nim. Tempo wyszukiwania było wolniejsze, gdy ludzie trzymali ręce po bokach ekranu niż wtedy, gdy mogli korzystać z klawiatury. To pierwszy eksperyment nad wpływem położenia dłoni na czas reakcji w czasie wykonywania zadań wzrokowych. We wszystkich wcześniejszych badaniach dotyczących wyszukiwania obiektów ochotnicy widzieli bodźce na ekranie i naciskali guziki umieszczone na stole z dala od nich. W naszym eksperymencie wolontariusze używali guzików przymocowanych do wyświetlacza, a więc ich dłonie znajdowały się tuż obok bodźca. Abrams porównuje nowo odkryty mechanizm do kamery montowanej na końcu ramienia robota. Przesyła ona dane do operatora, który w ten sposób zyskuje wgląd w otoczenie i może precyzyjniej sterować urządzeniem. Do tej pory nie wiedzieliśmy, że ludzki mózg dysponuje podobnym mechanizmem.
  4. The Register dotarł do dokumentów, z których wynika, że IBM przygotowuje ośmiordzeniowy procesor Power7. Błękitny Gigant będzie sprzedawał je w dwuprocesorowych modułach, a więc klienci będą mogli nabyć co najmniej 16 rdzeni. Wydajność każdego z nich wynosi 32 gigaflopsy, a więc wydajność procesora to 256 GFlops. To dwukrotnie więcej niż wydajność dwurdzeniowego Power6, który taktowany jest zegarem o częstotliwości 5 GHz. Power7 będzie współpracował ze znaczne wolniejszym zegarem. The Register powołuje się na dokumenty, w których czytamy, że Power7 trafi na rynek w 2010 roku, zostanie wykonany w procesie 45 nanometrów i będzie taktowany 4,0 GHz zegarem. Pojedynczy rdzeń będzie wykonywał cztery wątki równocześnie. Serwis twierdzi, że na informację o Power7 natrafił w dokumentach dotyczących superkomputera, który ma powstać na zlecenie National Center for Supercomputing Applications (NCSA). Maszyna "Blue Waters" zostanie dofinansowana kwotą 208 milionów dolarów i w 2011 roku stanie na University of Illinois. Będzie to najpotężniejszy komputer, jaki kiedykolwiek stworzono. Jego wydajność ma przekraczać 10 petaflopsów. "Blue Waters" będzie zbudowany z 38 900 procesorów Power7 i zostanie wyposażony w 620 terabajtów pamięci operacyjnej i 26 petabajtów przestrzeni dyskowej. Ponadto IBM zaoferuje exabajt przestrzeni do archiwizowania danych.
  5. Lekarze ze szpitala w Trujillo w Peru uratowali życie 38-latkowi, który połknął 17 metalowych przedmiotów, w tym gwoździe, sworznie, drut kolczasty, nóż i sprzączkę od zegarka. W zeszłym tygodniu Luis Zarate został przez rodzinę przywieziony do centrum medycznego z silnym bólem brzucha. Prześwietlenie klatki piersiowej wykazało, że w żołądku i okrężnicy znajduje się sporo rozciągających tkanki metalowych elementów. Jednym z chirurgów, który przeprowadził operację, był dr Julio Acevedo. Lekarz wyjaśnił, że pacjent jest chory psychicznie, ale dokładnie nie wiadomo, jakie jest podłoże jego nietypowego zachowania. Być może jest to pica (łaknienie spaczone), czyli nawykowe zjadanie substancji niejadalnych.
  6. Jutro podczas konferencji Semicon West firma QuantumSphere ma zamiar pokazać nowe elektrody, dzięki którym produkcja wodoru do napędów samochodowych stanie się znacznie tańsza niż obecnie. QuantumSphere zwiększyła 1000-krotnie powierzchnię elektrod pokrywając je nanocząsteczkami. Dzięki temu proces elektrolizy, podczas którego można uzyskać wodór, ma stać się na tyle tani, że samochody z napędem wodorowym będą stanowiły alternatywę dla pojazdów napędzanych paliwami ropopochodnymi. Kevin Maloney, szef QuantumSphere, zdradza, że elektrody pokryto warstwą o nazwie Nano NiFe, czyli nanocząsteczkami niklowo-żelaznymi. Jego zdaniem w niedługiej przyszłości mogą one zostać wykorzystane zarówno do małych przydomowych instalacji produkujących wodór na potrzeby pojedynczej rodziny, aż po potężne przemysłowe urządzenia, które zastąpią wykorzystywany obecnie reforming parowy do uzyskiwania wodoru. Obecnie największymi producentami wodoru są rafinerie ropy naftowej. Były one budowane wiele lat temu, gdy wydobywano lżejsze frakcje ropy naftowej. Teraz, w miarę sięgania głębiej, wydobywana jest coraz cięższa ropa, więc konieczne jest dodawanie do niej wodoru w celu uzyskania lżejszych frakcji. Rafinerie uzyskują wodór drogą reformingu parowego, gdyż jest to tańsza metoda od elektrolizy. QuantumSphere chce opracować technologię, która pozwoli na samodzielne pozyskiwanie wodoru w domach i wykorzystywanie go do tankowania samochodów. Firma twierdzi też, że będzie w stanie obniżyć cenę samych ogniw paliwowych, poprzez zastosowanie w nich stalowych elektrod pokrytych nanocząsteczkami w miejsce obecnie używanych elektrod z platyny. Przedstawiciele QuantumSphere mówią, że już samo zwiększenie powierzchni elektrod powoduje, że mogą one produkować więcej, a więc i taniej. Przy 85% wydajności nowe elektrody zapewniają 3-krotnie większą produkcję wodoru. Obecnie wyprodukowanie kilograma wodoru kosztuje 3-5 dolarów, dzięki pracom amerykańskiej firmy będzie można znacznie obniżyć jego cenę. QuantumSphere bierze na celownik również baterie. Firma podpisała już odpowiednie umowy z producentami tego typu urządzeń. Na ich podstawie jeszcze w bieżącym roku na rynku mają pojawić się baterie cynkowo-powietrzne, których moc będzie o 320% większa od baterii alkalicznych.
  7. Skład jadu węży tego samego gatunku, które zamieszkują różne rejony, nie jest taki sam. Trzeba to wziąć pod uwagę podczas przygotowywania odtrutek (antidotum). Naukowcy wiedzieli od dziesięcioleci, że skład jadu zmienia się geograficznie. To dlatego u ofiar pogryzień występują różne objawy. Zagadnieniem symptomów zajmowano się dość intensywnie, poświęcając jednocześnie niewiele uwagi analizie chemicznej samego jadu. W ramach najnowszego studium, sfinansowanego przez Uniwersytet Kostarykański i hiszpańskie Ministerstwo Edukacji, porównano skład białkowy toksyny dwóch populacji Bothrops asper. Badano odizolowane populacje z karaibskiego (północny wschód) i pacyficznego (południowy zachód) rejonu Kostaryki. Odkryto duże różnice w składzie chemicznym. Poza tym zauważono, że w jadzie nowo narodzonych i dorosłych węży również występują inne proteiny. Wskazuje to, iż wraz z wielkością i wiekiem węża może się zmieniać skład jadu, potrzebny do sparaliżowania i wstępnego trawienia ofiary. Odtrutki są często bardzo kosztowne i dostępne jedynie w wybranych szpitalach. W dodatku nie zawsze działają. Autorzy studium sugerują, że aby zwiększyć ich skuteczność, trzeba pamiętać o dystrybucji wiekowej i geograficznej węży (Journal of Proteome Research).
  8. Specjalista ds. zabezpieczeń, Kris Kaspersky, zapowiedział, że zademonstruje, w jaki sposób można zaatakować mikroprocesory Intela. Kaspersky twierdzi, że znalazł w nich błąd, który pozwala na przeprowadzenie zdalnego ataku za pomocą JavaScriptu lub pakietów TCP/IP. Na atak podatne są ponoć wszystkie komputery, niezależnie od zainstalowanego systemu operacyjnego. Demonstracja ma być przeprowadzona podczas październikowej konferencji Hack In The Box. Atakowane będą maszyny z w pełni załatanymi systemami Windows XP, Windows Vista, Windows Server 2003, Windows Server 2008, Linux, BSD i innymi. Niewykluczone, że próbie zostaną poddane też komputery Apple'a. Pokażę działający kod i udostępnię go - mówi Kaspersky. Dodaje, że błędy w układach scalonych stają się coraz większym problemem. Niektóre z nich pozwalają na doprowadzenie do awarii systemu, inne dają możliwość przejęcia pełnej kontroli nad jądrem OS-u. Jeszcze inne pozwalają na zaatakowanie Windows Visty poprzez wyłączenie mechanizmów ochronnych - stwierdza Kaspersky. Specjalista mówi, że większość z błędów w mikroprocesorach można naprawić. Intel co jakiś czas dostarcza producentom BIOS-u odpowiednie oprogramowanie łatające luki w procesorach. Jednak niektórzy producenci BIOS-u nie stosują tego oprogramowania, a części z luk po prostu nie można w ten sposób poprawić.
  9. Zgodnie z danymi opublikowanymi na łamach British Medical Journal, mimo ogólnoświatowej epidemii otyłości, ludzie nie potrafią prawidłowo ocenić swojej masy ciała. Nie od dziś wiadomo, że kobiety przeważnie sądzą, że są za grube, a mężczyźni nie doceniają swojej wagi. Naukowcy z Centrum Badawczego Zachowań Zdrowotnych Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego postanowili jednak sprawdzić, jak wzrost przeciętnej wagi w populacji wpływa na postrzeganie samych siebie. W tym celu porównano dane uzyskane w ramach dwóch sondaży: z 1999 i 2007 roku. Każdego respondenta pytano o wzrost i wagę. Na tej podstawie wyliczano wskaźnik masy ciała. Osoba udzielająca odpowiedzi miała też samodzielnie zaliczyć się do którejś z 5 kategorii: 1) duża niedowaga, 2) niedowaga, 3) waga prawidłowa, 4) lekka nadwaga, 5) duża nadwaga (w 2007 roku dodano 6. kategorię: otyłość). Zespół profesor Jane Wardle wyliczył, że w ciągu 8 lat liczba osób z kliniczną otyłością wzrosła o 8 procent (z 11 do 19%). Sami respondenci zupełnie inaczej postrzegali jednak swoją wagę. W 2007 roku mniej osób z nadwagą zaliczało się do odpowiedniej grupy. Wg akademików, zaobserwowany rozdźwięk między wagą faktyczną a postrzeganą to skutek większego rozpowszechnienia nadwagi i otyłości w społeczeństwie. Z tego powodu lekka nadwaga zaczyna być uznawana za normę. Brytyjczycy sądzą też, że paradoksalnie media wzmacniają to przekonanie, pokazując zdjęcia skrajnie otyłych ludzi. Widzowie i czytelnicy wnioskują, że aby spełniać kryteria diagnostyczne nadwagi, trzeba być bardzo grubym. Niewykluczone, że błędy w percepcji wiążą się z negatywnymi etykietami przyczepianymi ludziom z nieprawidłową wagą. Profesor Sara Bleich z John Hopkins Bloomberg School of Health, komentatorka artykułu, uważa, że ludzie z nadwagą, którzy nie doceniają swojego BMI, ignorują wiadomości dotyczące konieczności zmiany diety i trybu życia. Bleich podkreśla, że sposobem na skorygowanie błędnych przekonań nt. wagi jest potraktowanie otyłości jako wielopoziomowego problemu (zarówno społecznego, jak i jednostkowego). Tylko rozszerzona akcja jest w stanie czemuś zaradzić.
  10. Scott Wade mieszka przy wyjątkowo zakurzonej drodze. Jej nawierzchnię stanowią wapień, żwir i glina. Jak łatwo się domyślić, odcinka o długości ok. 1,5 mili nie da się przebyć bez zabrudzenia nóg czy karoserii i szyb samochodów. Ponieważ Scott jest artystą, nie mógł się oprzeć pokusie narysowania czegoś. Do rysowania najlepiej nadają się tylne szyby. Są największe, a przy takiej powierzchni można już popuścić wodze fantazji. Scott chętnie bierze udział w happeningach i akcjach promocyjno-reklamowych. Zleceniodawcy zdają sobie, oczywiście, sprawę, że taka reklama dość szybko zniknie. Wystarczy nawet lekki deszcz, który rozprawi się z wszędobylskim kurzem, by pieczołowicie wyrysowany "plakat" zniknął w ciągu kilku minut.
  11. Brytyjscy naukowcy zaobserwowali, że mężczyźni, ale już nie kobiety, szczepieni rano na wirusowe zapalenie wątroby typu A lub grypę reagują większym skokiem poziomu przeciwciał (Psychophysiology). Zespół Anny Catriony Phillips z Uniwersytetu w Birmingham badał reakcję na dwie szczepionki: 1) przeciwko WZW A w grupie młodych dorosłych i 2) na grypę w grupie starszych osób (doroczne szczepienie). W pierwszym eksperymencie zaszczepiono 75 studentów z miejscowego uniwersytetu. Część ukłuto rano (w godzinach od 10 do 12), a część wczesnym wieczorem (od 16 do 18). W drugim eksperymencie uwzględniono 90 starszych osób, które jak co roku zaszczepiły się przeciwko wirusowi grypy w praktyce swojego lekarza rodzinnego. Szczepionkę podawano w dwóch przedziałach czasowych: między 8 a 11 i pomiędzy 13 a 16. Okazało się, że w porównaniu do grupy szczepionej po południu/wieczorem, wśród mężczyzn ukłutych rano niemal dwa razy częściej odnotowano dwukrotne zwiększenie liczby przeciwciał. Jeśli uda się powtórzyć te wyniki w badaniach z losowo dobraną próbą badanych, może to mieć wpływ na wybór pory dnia szczepienia osób z grup ryzyka. Dorośli powinni być szczepieni w konkretnych godzinach, by zwiększyć ich ochronę przeciwko grypie.
  12. Giuseppe Marino, botanik amator z Sycylii, wyhodował pierwszy na świecie krzew, na którym rosną zarówno pomidory, jak i bakłażany. Wyjaśnił, że dokonał tego, szczepiąc te dwa gatunki roślin na pniu Solanum torvum. Włoch uważa, że dzięki jego roślinie będzie można chociaż częściowo zaradzić problemowi światowego głodu. Krzew jest bowiem odporny na choroby i wytrzymuje suszę, a zatem urośnie niemal wszędzie. Potrzebuje tylko jesiennego przycinania i daje owoce od kwietnia po wrzesień lub październik. Są one duże, mają doskonały smak, kolor i zapach. Ich jakość jest dużo wyższa niż tych uzyskanych w tradycyjny sposób. Marino szczepił różne gatunki bakłażanów, aż zauważył, że krzew stale wydaje obfity plon. W tym roku dodał jeszcze pomidory. Zdecydował się na to posunięcie, bo pomidory i bakłażany należą do tego samego rodzaju, co Solanum torvum, a więc do psiankowatych (Solanaceae). W przeszłości Marino wsławił się innym ogrodniczym osiągnięciem: wyhodował olbrzymie arbuzy. Solanum torvum to roślina z Ameryki Środkowej. Jest znana pod wieloma różnymi nazwami: diabla figa, susumba, tekokak, makhua phuang czy dziki bakłażan. Osiąga wysokość 2-3 metrów, a grubość łodygi u nasady to zazwyczaj ok. 2 cm, ale zdarza się, że roślina ma nawet 5 m wysokości oraz 8-cm średnicę.
  13. Badacze z Instytutu Biodesignu należącego do Uniwersytetu Stanu Arizona stworzyli nowy typ szczepionki opartej o bakterie rodzaju Salmonella. Nowa metoda ma szansę stać się skutecznym i powszechnym sposobem ochrony przed wieloma chorobami zakaźnymi. Eksperyment przeprowadzono, jak zwykle w tego typu sytuacjach, z wykorzystaniem myszy. Celem zabiegu było wywołanie skutecznej odpowiedzi immunologicznej przeciw jednemu z białek bakterii gatunku Streptococcus pneumoniae, powodujących zapalenie płuc. W tym celu skopiowano fragment genu kodującego tę proteinę i wprowadzono go do specjalnie przygotowanych komórek bakterii Salmonella enterica - powszechnie znanego mikroorganizmu powodującego zatrucia pokarmowe. Przygotowana w ten sposób bakteria łączyła dwie pożądane cechy: wykazywała zdolność do wywoływania silnej odpowiedzi immunologicznej, charakterystyczną dla bakterii Salmonella, i jednocześnie była nośnikiem charakterystycznego dla S. pneumoniae antygenu, czyli "znacznika" wykrywanego przez układ odpornościowy. Ze względów bezpieczeństwa konieczne było ograniczene szkodliwości podawanej szczepionki. Należało zadbać o to, by zapobiec gwałtownym objawom reakcji immunologicznej (należą do nich m.in. biegunka i rozłegły stan zapalny) oraz namnażaniu bakterii w organizmie poddawanemu uodpornieniu (immunizacji). Aby to osiągnąć, zmodyfikowano sposób produkcji ściany komórkowej bakterii w taki sposób, by była możliwa wyłącznie po dodaniu do pożywki mikrobiologicznej cukru arabinozy, nieobecnego w organizmach ssaków. Dzięki temu zabiegowi możliwa była produkcja szczepionki w warunkach laboratoryjnych i jednocześnie uniknięcie zagrożenia związanego z niekontrolowanym namnażaniem mikroorganizmu. Do organizmu myszy podawano żywe bakterie. Po przeniknięciu do ustroju utrzymywały one zdolność do produkcji antygenu związanego z bakteriami zapalenia płuc. Gdy organizm ssaka rozpoznawał infekcję, rozpoczynał odpowiedź immunologiczną prowadzącą do rozpadu komórek Salmonelli i przeniesieniu ich fragmentów do węzłów chłonnych, czyli miejsca prezentacji antygenów, na które w danej chwili należy odpowiedzieć. Oprócz cząsteczek wchodzących naturalnie w skład komórek Salmonella enterica uwalniany był także fragment białka S. pneumoniae, dzięki czemu układ odpornościowy "zapamiętywał" go jako szkodliwą cząsteczkę wymagającą zniszczenia. Kiedy po pewnym czasie podano myszom naturalną formę bakterii zapalenia płuc, ich organizm efektywnie niszczył mikroorganizmy i zwalczał infekcję. Jak tłumaczy Roy Curtiss, szef Centrum Chorób Zakaźnych i Wakcynologii (nauki o szczepionkach) w Instytucie Biodesignu, nowa metoda, polegająca na produkcji antygenu wewnątrz organizmu zamiast podawania go w "gotowej" postaci dramatycznie obniża koszt takich szczepionek i czyni je możliwymi do użycia w krajach rozwijających się. Jak zaznacza badacz, niezwykle istotne jest genetyczne zaprogramowanie rozpadu komórek bakterii, dzięki czemu nie stanowią one zagrożenia w razie niekontrolowanego uwolnienia do środowiska. Należy bowiem pamiętać, że przedostanie się Salmonelli do pożywienia mogłoby spowodować groźną epidemię. Szczegóły eksperymentu naukowcy opisują w najnowszym numerze czasopisma Proceedings of the National Academy of Sciences.
  14. Międzynarodowy zespół specjalistów odnalazł sześć genów, których mutacje mają znaczący wpływ na rozwój autyzmu. Jest to istotny krok naprzód, gdyż dotychczas przyczyny tej choroby były bardzo słabo poznane. Przeprowadzone badanie objęło 88 rodzin z Bliskiego Wschodu. W każdej z nich doszło do narodzin dzieci obarczonych autyzmem, których rodzice należeli do małżeństwa krewniaczego. Ustalone w ten sposób kryteria doboru pacjentów ułatwiły zbieranie danych, gdyż rodziny takie wykazują stosunkowo niską różnorodność genetyczną. Pozwala to na łatwiejsze wykrycie mutacji odpowiedzialnych za rozwój schorzenia. Poszukiwanie mutacji, które mogłyby być odpowiedzialne za rozwój autyzmu, było niezwykle skomplikowane z uwagi na różnorodność objawów związanych z tą chorobą. Tak szerokie spektrum symptomów oraz ich intensywności już od dawna skłaniało badaczy do przekonania, że genów związanych z wystąpieniem schorzenia może być co najmniej kilka. Dotychczas brakowało jednak precyzyjnych danych na temat przyczyn choroby. Badanie, którego głównym autorem jest pracujący dla Howard Hughes Medical Institute lekarz, dr Christopher Walsh, polegało na poszukiwaniu różnic w genomach chorych dzieci i ich zdrowych krewnych. Ze względu na niedużą liczebność typowej amerykańskiej rodziny, badacz zdecydował się na przeprowadzenie analiz na rodzinach zamieszkujących osiem krajów Bliskiego Wschodu, gdzie na jedno małżeństwo przypada średnio sześcioro dzieci. Naukowiec zaobserwował, że w pięciu badanych rodzinach doszło do u dzieci usunięcia (delecji) dużych segmentów DNA. Gdy u danej osoby brakowało obu kopii danego fragmentu (każda zdrowa komórka, nie licząc komórek jajowych i plemników, posiada po dwie kopie informacji genetycznej), dochodziło do rozwoju autyzmu. Jednoczesnie zauważono, że nawet posiadanie pojedynczej kopii danej sekwencji wystarcza, by dziecko było zdrowe. Analiza brakujących fragmentów wykazała, że zawierają one geny związane z procesami poznawczymi i zapamiętywaniem. Okazuje się jednak, że do wywołania autyzmu często wystarcza delecja odcinków DNA leżących w sąsiedztwie, a nie w obrębie genu. Tego typu sekwencje mają często charakter regulacyjny, tzn. wpływają na aktywność genu. Ich usunięcie blokuje co prawda aktywność biologiczną określonej sekwencji, lecz nie zostaje zaburzona informacja przenoszona przez sam gen. Zdaniem badacza, dokonane odkrycie rodzi nadzieje na wyleczenie niektórych form autyzmu. Gdy delecja występuje w obrębie genu, wówczas jedyną formą korekty tego defektu jest odtworzenie brakującego genu, czyli terapia genowa, dziś wysoce kontrowersyjna i przez to praktycznie niestosowana. Jeśli jednak zaburzenie polega wyłącznie na upośledzeniu regulacji genu, wówczas istnieje szansa na jego aktywację dzięki odpowiednio dobranym czynnikom środowiskowym. Wykazano na przykład, że umieszczenie dzieci autystycznych w środowisku intensywnie wspomagającym procesy nauczania może znacznie zmniejszyć intensywność objawów choroby. Oznacza to, że w przypadku niektórych mutacji możliwe będzie dobranie takiego zestawu ćwiczeń, które pomogą dzieciom obarczonym określonymi mutacjami. Jak informuje dr Walsh, jego zespół planuje przeprowadzenie kolejnych badań. Ich celem, oprócz ustalenia kolejnych genów odpowiedzialnych za rozwój autyzmu, będzie lepsze zrozumienie procesów poznawczych. Jego zdaniem, badanie dzieci autystycznych może pomóc w zrozumieniu genetycznego podłoża procesów przyswajania oraz analizowania informacji.
  15. Dzięki zastosowaniu endoskopu wyposażonego w głowicę wielkości igły, badaczom z Uniwersytetu Stanforda udało się zajrzeć do wnętrza pracującego mięśnia i zaobserwować jego pracę. Procedura jest nie tylko precyzyjna, lecz także charkateryzuje się niewielką inwazyjnością w porównaniu do stosowanych dotychczas metod. Opracowane przez Amerykanów urządzenie pozwala na obserwację pojedynczych sarkomerów - kurczliwych jednostek wewnątrz komórek mięśnia, składających się z kilku rodzajów białka. Pojedyncza komórka mięśniowa może zawierać nawet kilkaset tysięcy tych stuktur, których długość wynosi kilka mikrometrów (milionowych części metra). Możliwość obserwacji pracy muskułów w tak doskonałym zbliżeniu wspomoże diagnostykę niektórych chorób układu mięśniowo-szkieletowego i pozwoli wielu pacjentom na uniknięcie bolesnej i wyjątkowo nieprzyjemnej biopsji, czyli pobrania fragmentów tkanki do badań. Nowatorska maszyna powstała w ramach funkcjonującego na Uniwersytecie Stanforda programu Bio-X. Celem tej inicjatywy, powołanej do życia dziesięć lat temu, jest integracja wysiłków badaczy zajmujących się różnymi działami nauki w celu opracowania rozwiązań mających zastosowanie w biologii i medycynie. Jednym z dokonań zespołu pracującego w ramach Bio-X jest stworzenie mikroskopijnej sondy, wbijanej przez skórę i umieszczanej wewnątrz mięśnia. Dzięki zainstalowanemu laserowi wysyła ona światło, a następnie, dzięki analizie odbitej fali, tworzy pojedynczą "klatkę" obrazu. Wykonanie serii takich zdjęć pozwala na obserwację pracy sarkomeru in vivo. Co więcej, możliwe jest oglądanie tego obrazu w czasie rzeczywistym. Na tym nie koniec, gdyż odpowiednia regulacja głębi ostrości obrazu pozwala na uzyskanie obrazu trójwymiarowego. Stworzone urządzenie może być używane na wiele sposobów. Pozwoli ono na analizę wielu procesów, których zrozumienie było znacznie utrudnione, gdy jedynym materiałem do badań była "martwa" próbka pobrana dzięki biopsji. Autor maszyny, Scott Delp, widzi zastosowanie swojego dzieła m.in. w diagnostyce uszkodzeń mięśni związanych z urazami rdzenia kręgowego i udarem mózgu, a także niektórych schorzeń związanych bezpośrednio z nieprawidłową pracą muskułów. Wśród innych potencjalnych zastosowań nowatorskiego endoskopu wymienia się m.in. badania z zakresu biomechaniki i konstrukcji różnego rodzaju protez. Możliwe będzie także jego użycie podczas zabiegów transplantacji ścięgien, wymagających ogromnej precyzji niezbędnej dla prawidłowego funkcjonowania przyłączonych do nich mięśni. Jak tłumaczy Scott Delp, jeżeli zmierzysz podczas zabiegu długość sarkomerów, możesz ustawić je tak, by pracowały przy swojej optymalnej długości. Umożliwia to osiągnięcie pełnej siły mięśni. O odkryciu donosi serwis internetowy czasopisma Nature.
  16. Amerykańscy naukowcy stworzyli ręczny skaner do jądrowego rezonansu magnetycznego (NMR). Pozwala on diagnozować choroby i identyfikować czynniki chorobotwórcze. Specjaliści już teraz mówią o "niewiarygodnym przełomie". Zjawisko jądrowego rezonansu magnetycznego wykorzystywane m.in. jest w obrazowaniu medycznym. Skaner autorstwa naukowców z Uniwersytetu Harvarda jest wielokrotnie mniejszy od innych tego typu urządzeń. Ich wielkość i liczona w tonach waga uniemożliwia swobodne stosowanie rezonansu magnetycznego. Urządzenia do NMR są duże głównie z tego względu, że wykorzystują olbrzymie silne magnesy. Ralph Weissleder i jego zespół z Harvard Medical School odkryli, że magnetyczne nanocząsteczki generują znacznie silniejszy sygnał niż pojedyncze jądra, w więc można go wykryć za pomocą znacznie słabszych magnesów. Zespół Weissledera wpadł na pomysł, by pokryć magnetyczne nanocząsteczki molekułami, które wiążą się ze specyficznymi bakteriami czy wirusami. Gdy nanocząsteczki się zgrupują, dają razem na tyle silny sygnał, że można go zarejestrować niewielkim ręcznym skanerem. Do przetwarzania uzyskanych w ten sposób danych wystarczy układ scalony o powierzchni 2 milimetrów kwadratowych. Amerykanie mówią, że ich skaner wykrywa bardzo wiele różnorodnych czynników biologicznych. Ponadto uczeni opracowali specjalny system koncentracji materiału badawczego, dzięki któremu można badać już próbkę o pojemności 5 mikrolitrów. To 60-krotnie mniej, niż konwencjonalne systemy. A, jak mówi jeden z badaczy, im mniejszy system tym większa dokładność. Prototypowy ręczny skaner składa się z 8 miniaturowych zwojów, z których każdy może monitorować nanocząsteczki łączące się z innymi biomolekułami. W przyszłości możliwe będzie dodanie kolejnych zwojów. Ralph Weissleder poinformował, że opracowany przez jego zespół skaner jest 800-krotnie bardziej czuły niż standardowe urządzenia. Skaner potrafi wykryć 10 bakterii w danej próbce. Dzięki temu, że korzysta ze wspomnianych 8 zwojów może jednocześnie porównać próbkę krwi zdrowego człowieka z próbkami pobranymi od osób chorujących na nowotwory czy cukrzycę. Naukowcy twierdzą, że największą zaletą systemu jest fakt, iż nie trzeba oczyszczać próbek ani ich wstępnie przygotowywać. Wystarczy po prostu pobrać od pacjenta krew i dodać do próbki odpowiednie nanocząsteczki. Dzięki temu można wykryć niemal każdą chorobę. Niewielkie rozmiary urządzenia dają zaś nadzieję, że będzie ono na tyle tanie, iż może trafić do zwykłych ośrodków zdrowia, karetek oraz do krajów rozwijających się. Ręczny skaner może zostać też wykorzystana do badania czystości wody i powietrza. Weissleder opatentował rozwiązanie i założył firmę T2 Biosystems, która zajmie się produkcją i sprzedaż skanera.
  17. Kyohei Terao z Uniwersytetu w Kioto i zespół z Uniwersytetu w Tokio opracowali minimaszynę do szycia, dzięki której można zespalać długie nici DNA i nadawać im kształty (Lab on a Chip). Co ważne, w czasie tych zabiegów nie zostają one uszkodzone. Do tej pory choroby genetyczne, np. zespół Downa, diagnozowano za pomocą markerów. Wiązały się one tylko z wysoce podobnymi łańcuchami DNA. Gdy już do tego doszło, ich położenie wykrywano dzięki fluorescencji. Detekcja wygląda na łatwą tylko na papierze. Często jest to długi i żmudny proces, ponieważ łańcuchy kwasu dezoksyrybonukleinowego bywają mocno skręcone. Technologia Japończyków bazuje na miniaturowych haczykach (ich wielkość mierzy się w mikrometrach), którymi operuje się za pomocą lasera. Dzięki nim można z dużą precyzją chwycić i naciągnąć pojedynczą nić. Kiedy cząsteczka DNA jest obrabiana i prostowana przez haczyki oraz szpulki, łatwo określić położenie genu – wyjaśnia Terao. Wygięty w kształt litery "z" haczyk zapobiega jej wymykaniu (działa on jak grot strzały). Po złapaniu na haczyk, kwas da się precyzyjnie przesuwać, koncentrując w innym miejscu promienie lasera. Japończycy porównują swoje urządzenie do maszyny do szycia. Przewidzieli nawet to, że nić DNA może być bardzo długa, a więc nieporęczna. Dlatego nawija się ją na miniaturowe szpulki. Wg Yoshinobu Baby z Uniwersytetu w Nagoi, urządzenie opracowane przez jego kolegów przyda się także przy sekwencjonowaniu oraz budowaniu elektroniki molekularnej.
  18. Psycholodzy zastanawiali się, czy rewolucja seksualna i równouprawnienie kobiet wpłynęły na postrzeganie jednonocnych przygód przez przedstawicielki płci pięknej. Ponieważ okazało się, że u niemal połowy ankietowanych przez prof. Anne Campbell z Durham University kobiet wywoływało to negatywne uczucia, wydaje się, że nie przystosowały się one do przelotnych związków erotycznych (Human Nature). Z punktu widzenia psychologii ewolucyjnej mężczyźni angażują się w przelotne związki, chcąc spłodzić jak najwięcej dzieci (ich geny stają się wtedy bardziej rozpowszechnione). Kobiecie zależy na mężczyźnie z jak najlepszymi genami, który jednocześnie będzie skłonny zaopiekować się nią i potomstwem. Panie angażują się w przypadkowy seks tylko wtedy, gdy istnieje chociaż minimalna szansa na długoterminowy związek. Ostatnio biolodzy zaczęli dywagować, że kobiety mogą skorzystać na uprawianiu seksu z wieloma partnerami. Po pierwsze, zwiększyłoby to zróżnicowanie genetyczne ich dzieci. Po drugie, supersamiec mógłby nie chcieć zostać z nimi na zawsze, przekazałby jednak swoje doskonałe geny potomstwu. Aby sprawdzić, czy rzeczywiście dokonała się w tym zakresie jakaś przemiana, Campbell postanowiła się przyjrzeć emocjom kobiet po jednonocnej przygodzie. Gdyby zaszła adaptacja, ze względu na ostrzejsze kryteria doboru partnera panie nadal powinny się angażować w tego typu zachowania rzadziej niż mężczyźni, ale ich ocena uległaby zmianie na pozytywną. W sondażu internetowym przebadano 1743 osoby (zarówno mężczyzn, jak i kobiety). Wszyscy przeżyli kilkugodzinną przygodę i mieli ocenić uczucia pojawiające się rano. Campbell skupiła się na emocjach, ponieważ uważa je za jedno z narzędzi ewolucji. Pozytywne popychają nas do określonego działania, negatywne – odstręczają. O ogólnie pozytywnych odczuciach wspominało 80% panów i tylko 54% pań. Mężczyźni częściej pragnęli w skrytości ducha, by koledzy dowiedzieli się o ich przygodzie i czuli się dumni, ponieważ zdobyta partnerka wzbudzała pożądanie innych. Panowie wspominali też o większej satysfakcji seksualnej i zadowoleniu, a także o korzystnym wpływie zdarzenia na samopoczucie i pewność siebie. Podstawową negatywną emocją wymienianą przez kobiety był żal związany z byciem wykorzystaną. Poza tym panie uważały, że zawiodły same siebie i obawiały się, że jeśli ludzie się dowiedzą, zagrozi to ich reputacji. Czuły się mniej zaspokojone seksualnie i wcale nie uznawały nocnej przygody za wstęp do długoterminowego związku. Kobietom najbardziej przeszkadzała nie przelotność związku, ale fakt, że mężczyźni wydawali się ich nie doceniać. Brak wdzięczności z ich strony powodował, że czuły, jakby poszły do łóżka z byle kim. Profesor Campbell sądzi, że chociaż kobiety nie czują się usatysfakcjonowane przygodnym seksem, nadal się w go angażują z powodu przemian hormonalnych cyklu miesiączkowego. W okresie okołoowulacyjnym (między 10. a 18. dniem cyklu) kobiety doświadczają zwiększonego libido i preferują krótkoterminowych partnerów.
  19. John Coyne, inżynier w microsoftowej grupie OEM Embedded Devices poinformował, że od 1 listopada 2008 roku producenci sprzętu nie będą mogli licencjonować już... Windows 3.11. System ten zadebiutował w listopadzie 1993 roku, a więc był oferowany przez 15 lat. Oczywiście od wielu lat nie można kupić ani jego wersji pudełkowej ani zażyczyć sobie komputera z Windows 3.11. Jednak jeszcze do listopada będą sprzedawane urządzenia z preinstalowanym kilkunastoletnim systemem. Później producenci takich urządzeń muszą zaoferować swoim klientom inny OS.
  20. Seagate pokazał pierwszy 1,5-terabajtowy dysk twardy dla komputerów stacjonarnych. Urządzenie Barracuda 7200.11 to przedstawiciel 11. generacji dysków Seagate'a. Dysk korzysta z technologii zapisu prostopadłego, czterech talerzy o prędkości obrotowej 7200 rpm i interfejsu SATA II. Prędkość transferu danych wynosi do 120 megabajtów na sekundę. Seagate nie poinformował o pojemności pamięci podręcznej, można jednak przypuszczać, że wynosi ona 32 megabajty. Nowy dysk trafi do sklepów już w sierpniu.
  21. Grupa włoskich naukowców z Narodowego Komitetu Badań w Mediolanie zidentyfikowała gen związany z osteopetrozą, zwaną inaczej chorobą Albersa-Schönberga lub chorobą marmurowych kości. Jest to bardzo rzadka choroba genetyczna kośćca, która dotyka jednego na 100 tys. dzieci (American Journal of Human Genetics). Choroba zahamowuje wzrost, wywołuje anemię, a także atakuje zakończenia nerwowe, prowadząc do głuchoty i ślepoty. Bardzo często jest śmiertelna. Paolo Vezzoni i Anna Villa zidentyfikowali gen, który odpowiada za postać choroby związaną z brakiem osteoklastów, czyli komórek kościogubnych. Ich zadanie polega na zmiękczaniu i niszczeniu starej tkanki. W ten sposób tworzą miejsce dla młodych komórek. Przy osteopetrozie kości stają się bardzo gęste. To ważne odkrycie, ponieważ pozwala na wczesne postawienie u dziecka diagnozy i zidentyfikowanie nosicieli mutacji. Wg Włochów, badania będzie można wykonywać jeszcze w okresie prenatalnym. Obecnie jedynym ratunkiem jest przeszczep szpiku kostnego, ale często leczenie kończy się fiaskiem, ponieważ nie można zniwelować uszkodzeń akumulujących się od urodzenia – tłumaczy Vezzoni. Diagnoza postawiona jeszcze w łonie matki to szansa na przeszczep przeprowadzony tuż po urodzeniu. Dzięki temu nie dojdzie do związanych z osteopetrozą powikłań. Vezzoni wierzy, że odkrycia jego zespołu utorują drogę przeszczepom szpiku in utero.
  22. Australijscy naukowcy informują o opracowaniu nowej terapii, która może stać się istotnym narzędziem leczenia choroby Alzheimera. Przeprowadzone na myszach badania potwierdzają skuteczność oraz, co ważne, szybkie działanie leku umożliwiającego usunięcie z mózgu złogów odpowiedzialnych za jej rozwój. Wykonane niedawno badania wykazały, że przyczyną choroby Alzheimera (AD, od ang. Alzheimer's Disease) mogą być zaburzenia poziomu jonów metali, szczególnie miedzi oraz cynku. Jak ustalono, w wyniku tej nierównowagi dochodzi do odkładania pokładów białkowych zwanych amyloidem beta (nazwa "amyloid" oznacza "podobny do skrobi" - przez pewien czas uważano, że właśnie ten cukier jest głównym składnikiem złogów). Pojawił się w związku z tym pomysł, aby w terapii AD zastosować tzw. jonofory - związki zdolne do przenoszenia jonów metali w poprzek błon komórkowych (w normalnych warunkach proces ten jest bardzo ograniczony). W pierwszych eksperymentach badających mużliwości lecznicze jonoforów w stosunku do AD użyto kliochinoly (CQ), leku używanego dotąd do m.in. w leczeniu świądu i grzybic skóry. Badanie wykazało, że dodanie tej substancji do naczynia, w którym hodowano neurony, powoduje usunięcie nadmiaru jonów miedzi i cynku z wnętrza komórek i przeniesienie ich do otoczenia. Okazało się jednak, że zastosowanie tej substancji w celu wyleczenia myszy i ludzi nie przyniosło pożądanego rezultatu ze względu na niekorzystną dystrybucję tego związku z organizmie. Wstępne niepowodzenia nie zniechęciły badaczy. Zespół naukowców z australijskiego Mental Health Research Institute of Victoria, działający pod przewodnictwem dr. Ashleya I. Busha oraz dr. Paula A. Adlarda, postanowił przeprowadzić podobne badania nad związkiem zwanym PBT2. Jest to substancja należąca do tej samej grupy, co CQ, lecz charakteryzująca się m.in. większą łatwością przenikania z krwiobiegu do mózgu. Lek podawano transgenicznym myszom wykazującym nadmierną produkcję głównego białkowego budulca amyloidu beta oraz obecność mutacji predysponujących do rozwoju choroby Alzheimera. Eksperyment przeprowadzono na dwóch szczepach myszy charakteryzujących się różnymi mutacjami. W obu grupach zaobserwowano znaczną poprawę stanu zdrowia zwierząt. Potwierdzono, że podawanie PBT2 nie tylko powoduje zmniejszenie ilości wytwarzanego amyloidu, lecz także poprawia zdolności poznawcze oraz pamięć. Co ważne, rezultaty leczenia pojawiły się niezwykle szybko - redukcję ilości amyloidu zaobserwowano już po kilku godzinach od podania leku, zaś poprawa funkcjonowania mózgu była widoczna po kilku dniach od podania pierwszej dawki PBT2. W związku z zachęcającymi wynikami eksperymentu na myszach, uruchomiono pierwsze testy z udziałem ludzi. Ich powodzenie może okazać się milowym krokiem w terapii tej, nieuleczalnej dziś, choroby.
  23. W jabłkach i gruszkach występują maleńkie kanaliki powietrzne, które pozwalają im oddychać. To one umożliwiają dostarczanie tlenu i decydują o tym, czy owoce są zdrowe. Badaczom z dwóch jednostek badawczych, Uniwersytetu Katolickiego w Leuven i European Synchrotron Radiation Facility (ESRF), po raz pierwszy udało się je zwizualizować i w ten sposób potwierdzić ich istnienie (Plant Physiology). W jabłkach wyglądają one jak nieregularne przestrzenie między komórkami, a w gruszkach stanowią sieć połączonych kanałów. Wydawałoby się, że odkrycie ma charakter czysto naukowy (pozwala rozszerzyć wiedzę botaniczną), ale to nieprawda. Dzięki niemu wiadomo, co dzieje się z owocami po zerwaniu i dlaczego gruszki szybko psują się podczas przechowywania. Badacze z Leuven skorzystali z tomografu komputerowego ESRF w Grenoble. Uzyskano w ten sposób obraz próbek owoców (z dokładnością do +/- 1/1000 mm). Kontrast był wystarczająco duży, by odróżnić pustą przestrzeń od komórek. Obrazy są obecnie wykorzystywane w modelach komputerowych do wyliczania zawartości tlenu w poszczególnych komórkach owocowej tkanki. Nadal jest niejasne, jak tworzą się tunele powietrzne wewnątrz owocu i dlaczego jabłka mają struktury przypominające minijaskinie, a gruszki systemy kanałów – opowiada Pieter Verboven z Uniwersytetu Katolickiego w Leuven. Uzyskane obrazy 3D pozwalają jednak stwierdzić, czemu gruszki tak szybko się psują. Mikrokanały są tak małe, że transport tlenu do samego środka owocu jest ograniczony. Wskutek tego komórki szybko doświadczają "bezdechu", gdy stężenie tlenu spada poniżej progu bezpieczeństwa. Zapraszamy też do obejrzenia krótkich filmików z modelami: 1. Wnętrza gruszki (Plant Physiology, American Society of Plant Biologists). 2. Wnętrza jabłka (Plant Physiology, American Society of Plant Biologists). 3. Otoczenia pojedynczej komórki jabłka. 4. Otoczenia pojedynczej komórki gruszki.
  24. W Stanach Zjednoczonych prawdopodobnie odkryto nieznaną dotychczas formę choroby Creutzfeldta-Jakoba (CJD). W mózgach dziesięciu osób zmarłych ostatnio na rodzaj błyskawicznie postępującej demencji zwanej PSPr (protease-sensitive prionopathy) zauważono cechy charakterystyczne dla sporadycznej CJD. Sporadyczna CJD to najczęściej występująca postać choroby Creutzfeldta-Jakoba. Choruje na nią nie więcej niż 1 osoba na milion. W przeciwieństwie do wariantu CJD (vCJD), którą można zarazić się od bydła chorującego na encefalopatię gąbczastą (BSE), przyczyny występowania większości wypadków sporadycznej CJD nie są znane. Teraz naukowcy sądzą, że od dawna ludzie chorują na kolejny wariant CJD, który dotychczas umykał uwagi naukowców. Amerykanów zastanowiło to, że u części pacjentów ze zdiagnozowaną szybko postępującą demencją występują dodatkowe objawy, takie jak utrata zdolności mówienia i poruszania się, a standardowe testy nie wykazywały obecności CJD. Dopiero pośmiertne badania mózgu pokazały, że mamy do czynienia z nowym wariantem tej choroby. Naukowcy zauważyli, że mózgi zmarłych znajdowała się gąbczasta tkanka pokryta licznymi dziurami. Doktor Pierluigi Gambetti z Amerykańskiego Narodowego Centrum Badania Patologii Chorób Prionowych mówi, że takie objawy zauważono u pacjentów z historią demencji w rodzinie, co wskazywałoby na genetyczne podłoże schorzenia. Jednak, jak zauważył, u pacjentów tych nie wykryto genów kojarzonych z niektórymi przypadkami sporadycznego CJD. Prawdopodobnie oznacza to, że za występowanie chorób prionowych mogą odpowiadać jeszcze inne geny, których dotąd o to nie podejrzewano. Brytyjscy uczeni rozpoczęli przeglądanie dokumentacji medycznej osób ze sporadycznym CJD. Chcą sprawdzić, czy nowy wariant wystąpił też w Wielkiej Brytanii.
  25. Co jest lepsze: szybka, lecz nieprecyzyjna reakcja na bodziec, czy długie i dokładne przemyślenia? Wszystko wskazuje na to, że o przewadze jednego z dwóch typów odpowiedzi decyduje określona sytuacja, w której się znajdujemy. Czy oznacza to, że w mózgu istnieją dwa osobne systemy podejmowania decyzji? Badania wykonane na Uniwersytecie w Bristolu wskazują na to, że najprawdopodobniej tak właśnie jest. Główny autor badań, Pete Trimmer, tłumaczy: Jeśli porównamy mózg człowieka i gada, zauważymy, że są niezwykle podobne, nie licząc występowania u ssaków rozległej "zewnętrznej kory" [mózgowej], otaczającej wspólny dla wszystkich kręgowców "mózg podkorowy". Fakt, że gady są zdolne do podejmowania decyzji, sugerowałby, że "mózg podkorowy" bierze udział w tym procesie. Badania fMRI [funkcjonalny rezonans magnetyczny, technika badania aktywności mózgu - przyp. red.] pokazują jednak, że niektóre rejony kory (które rozwinęły się w ewolucji później) także są używane przy podejmowaniu decyzji. Czy mózg potrzebuje dwóch jednostek odpowiedzialnych za dokonywanie wyboru? Czy korzyści z posiadania kory mózgowej są na tyle duże, że człowiekowi opłaca się unosić dodatkowy ciężar i dostarczać temu rejonowi energii? Czy ewolucja kory mózgowej sprawiła, że "mózg podkorowy" jest już nam niepotrzebny i zaniknie w toku ewolucji? Między innymi na te pytania próbował odpowiedzieć dr Trimmer. Aby lepiej zrozumieć analizowane problemy, badacz stworzył dwa modele teoretyczne. Zgodnie z ich założeniami, starsza ewolucyjnie część mózgowia reprezentowana była przez układ "myślący" bardzo szybko i niedokładnie, zaś symulacja pracy rejonów rozwiniętych u ssaków zakładała stosunkowo powolne zbieranie informacji przed podjęciem decyzji w oparciu o złożony zestaw danych. Wyniki symulacji pokazują, że w sytuacjach nagłego zagrożenia, takich jak atak drapieżnika, priorytetem jest szybkość, a nie precyzja reakcji. Z tego powodu znacznie lepiej sprawuje się w takich momentach "mózg podkorowy". Okazuje się jednak, że kora mózgowa funkcjonuje doskonale w sytuacjach nietypowych i złożonych, takich jak np. te spotykane w życiu społecznym. W jakim kierunku będzie ewoluował ludzki mózg? Dr Trimmer ocenia: Ponieważ nasze życie stało się bardziej skomplikowane, korzyści wynikające ze zbierania informacji przed podjęciem decyzji wywierają presję ewolucyjną na starsze obszary mózgu. Może to prowadzić do szybkiego rozwoju kory mózgowej u ssaków. Jeśli więc ludzie będą nadal żyli w świecie pełnym zagrożeń, takich jak dzikie zwierzęta czy szybko poruszające się samochody, wciąż będzie istniała ewolucyjna korzyść z utrzymywania "układu podkorowego", przez co szansa na jego zanik jest znikoma u "ludzi przyszłości". Szczegółowych informacji o badaniach dr. Trimmera dostarcza najnowszy numer czasopisma Proceedings of the Royal Society B.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...