-
Liczba zawartości
37642 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
W serwisie eBay sprzedawano już najbardziej niezwykłe rzeczy. Jednak pewna transakcja zainteresowała służby specjalne. Otóż na brytyjską aukcję trafił aparat należący do pracownika... brytyjskiego wywiadu. Nikona sprzedano za 17 funtów, a jego nowy właściciel odkrył, że nie wykasowano z niego niezwykle interesujących informacji. Mógł więc zapoznać się z nazwiskami członków Al-Kaidy, zdjęciami ich odcisków palców, danymi dotyczącymi studiów, które ukończyli oraz obejrzeć fotografie wyrzutni rakiet. Potwierdzamy, że przejęliśmy aparat po tym, jak kupiec poinformował nas o swoim odkryciu - powiedział przedstawiciel specjalnej jednostki policji z Hertfordshire. Przedstawiciele wywiadu prowadzą w tej sprawie śledztwo - dodał. To jedna z wielu ostatnich wpadek osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Niedawno wysoki rangą urzędnik zostawił w pociągu ściśle tajne dokumenty dotyczące al-Kaidy i brytyjskich sił w Iraku, a w styczniu bieżącego roku brytyjskie Ministerstwo Obrony zgubiło laptopa z danymi 600 000 rekrutów. Z kolei w sierpniu jedna z firm prowadzących interesy z brytyjskim rządem zgubiła dane osobowe wszystkich więźniów w Walii i Anglii.
-
Sekretne związki miłosne mogą być zabójcze dla osób cierpiących na migreny. I to dosłownie. Przeważnie prowadzą do nasilenia bólów głowy, ale w rzadkich przypadkach grożą też śmiercią – twierdzi Lorenzo Pinessi z Włoskiego Stowarzyszenia Migreny. Specjalista opowiada o specyficznym bólu głowy, który nasila się podczas potajemnego seksu. Wg niego, zjawisko to dotyczy ok. 15% populacji zamieszkującej Półwysep Apeniński, głównie mężczyzn. Trudno oszacować, jak często występuje u przedstawicieli innych nacji i czy próbując wyliczyć ich odsetek, trzeba brać poprawkę na gorący południowy temperament. Ten typ bólu głowy jest nasilany przez wiele czynników, m.in. pokarmy uznawane za afrodyzjaki, leki zwiększające wydolność organizmu, wysiłek fizyczny i stres psychologiczny, związany z koniecznością utrzymywania mrocznego sekretu w tajemnicy. Może to wywoływać wyjątkowo silne ataki migreny, utrzymujące się nawet do 3 godzin, a w 3-4% przypadków prowadzi do rozwoju tętniaków mózgu. Neurolog podkreśla, że zaleca takim pacjentom, by zrobili sobie przerwę od wyczerpującego emocjonalnie związku albo zakończyli go na stałe i udali się na badanie obrazowe mózgu. Być może w ten sposób odkryje się tętniaka przed pęknięciem i tym samym uratuje komuś życie...
- 18 odpowiedzi
-
- tętniak mózgu
- migrena
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Kilkumilimetrowy owad o wdzięcznej nazwie gatunkowej pienik ślinianka jest prawdopodobnie najlepszym skoczkiem w naturze. Naukowcy z Uniwersytetu Cambridge odkryli sekret jego niezwykłych zdolności. Niewielki insekt jest zdolny do skoku na odległość siedemdziesięciu centymetrów - jest to dystans stukrotnie większy od długości jego ciała. Grupa ekspertów z angielskiej uczelni, prowadzona przez prof. Malcolma Burrowsa, postanowiła zidentyfikować cechy budowy zwierzęcia odpowiedzialne za tę niezwykłą umiejętność. Badaczy interesował szczególnie sposób przechowywania energii wykorzystywanej następnie podczas skoku. Przeprowadzone badania wykazały, że pienik (łac. Philaeus spumarius) zawdzięcza swoją skoczność elastycznym, łukowatym strukturom zlokalizowanym pomiędzy tylnymi odnóżami i skrzydłami. Jak tłumaczy prof. Burrows, pienik przechowuje energię dzięki wyginaniu pary łukowatych fragmentów swojego wewnętrznego szkieletu zwanych łukami opłucnowymi [ang. "pleural arches" - przyp. red.]. Są to struktury kompozytowe zbudowane z warstw twardej skórki i elastycznego białka zwanego resiliną. Kiedy pienik ugina swoje mięśnie do skoku, łuki napinają się tak samo, jak kompozytowe łuki strzeleckie, a następnie, podczas wyprostu, katapultują zwierzę naprzód z siłą przewyższającą jego własny ciężar ponadczterystukrotnie. Zdolność do niezwykle szybkiego i efektywnego rozkurczania nie jest jedyną cechą łączącą łuki używane przez owada do skakania z tymi znanymi z łucznictwa. Ich kompozytowa, warstwowa struktura nadaje im także ogromną odporność na zużycie w wyniku długotrwałego ugięcia. Pieniki niejednokrotnie utrzymują swoje "katapulty" w stanie gotowości przez długi czas, by odskoczyć w razie niespodziewanej potrzeby. Co więcej, mogą powtarzać ten ruch wielokrotnie bez większych szkód dla własnego organizmu. Oficjalny rekord świata w skoku w dal (z rozbiegu!) wynosi 8 metrów i 95 centymetrów, czyli około pięciokrotnie dalej, niż wynosi wzrost przeciętnego człowieka. Trzeba przyznać, że na tle niepozornego owada wypadamy bardzo blado...
- 3 odpowiedzi
-
- łuki opłucnowe
- łuk
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ból towarzyszący zapaleniu stawów jest nie tylko jego objawem, lecz także istotnym czynnikiem powodującym rozwój schorzenia - udowodnili naukowcy z Uniwersytetu Rochester. Odkrycie może mieć niebagatelne znaczenie dla zrozumienia rozwoju tej choroby. Uporczywy dyskomfort i ból jest podstawowym objawem stanu zapalnego niezależnie od jego lokalizacji. Angielscy badacze udowodnili, że w przypadku zapalenia stawów docierająca do mózgu informacja o bólu może powodować powstawanie zmian także w kolejnych stawach, pierwotnie nieobjętych szkodliwym procesem. Przyczyną zjawiska jest sposób przetwarzania i rozsyłania informacji w centralnym układzie nerwowym. Proces "rozsiewu" choroby jest ściśle związany z funkcjonowaniem rdzenia kręgowego. To do niego, a dokładniej mówiąc: do jego tylnych rogów, dociera informacja o bólu i zapaleniu. Przeprowadzony przez naukowców z Rochester eksperyment pokazuje, że wiadomość ta powoduje wydzielanie substancji prozapalnych także w układzie nerwowym, a te z kolei wywołują wzrost ich stężenia w kolejnych stawach. Substancją kluczową dla tego procesu jest niewielkie białko - interleukina 1-β (IL-1β). Jest ona wydzielana w przebiegu zapalenia, a jej rola polega na aktywacji układu odpornościowego, który eliminuje przyczynę patologicznych zmian. Niestety, w przypadku procesu chorobowego w stawach zjawisko to wymyka się spod kontroli organizmu. Co więcej, każdy kolejny sygnał o bólu przesyłany za pośrednictwem określonych neuronów zwiększa ich wrażliwość na bodziec, odstraszając w ten sposób od powtórnej ekspozycji na szkodliwe czynniki powodujące ból. Aby udowodnić wpływ interleukiny 1β na rozwój zapalenia stawów, naukowcy wyhodowali modyfikowane genetycznie myszy, u których dochodziło do zwiększonej produkcji tego białka w stawie skroniowo-żuchwowym. Eksperyment potwierdził, że rozwój zapalenia w obrębie połączenia dwóch kości powoduje wzrost poziomu IL-1β także w rdzeniu kręgowym. Kolejnym etapem badania było odnalezienie dowodu na związek pomiędzy stanem zapalnym w rdzeniu kręgowym i w kolejnych stawach. W tym celu wyhodowano kolejny szczep myszy, tym razem produkujących nadmiar IL-1β w astrocytach - komórkach towarzyszących neuronom i "opiekujących się" nimi. Są one zdolne m.in. do produkcji IL-1β, która "wabi" komórki układu odpornościowego i wywołuje odpowiedź immunologiczną. Przeprowadzone eksperymenty pokazały jasno, że rozwój stanu zapalnego w pojedynczym stawie powoduje uruchomienie serii zdarzeń, które prowadzą ostatecznie do rozwoju zapalenia także w innych stawach. Kolejny test wykazał, że przerwanie tego łańcucha powoduje znaczne osłabienie procesu chorobowego. Obserwacja ta może jest niezwykle istotna z punktu widzenia terapii chorób związanych z rozwojem niekontrolowanego stanu zapalnego. Szef zespołu odpowiedzialnego za przeprowadzone eksperymenty, dr Stephanos Kyrkanides, tłumaczy jego istotę: do niedawna sądzono, że zapalenie kości i stawów rozwija się wyłącznie z powodu ich zużycia, będącego nieodłącznym elementem starzenia. (...) Aktualne badania pokazują jednak, że za rozwój choroby odpowiadają konkretne zmiany biochemiczne, które mogą być odwrócone dzięki zastosowaniu precyzyjnie dobranych leków. Nasze badania są pierwszymi, które dostarczają solidnego dowodu na to, że niektóre z tych zmian są związane z przekaźnictwem bólu, i sugerują możliwe mechanizmy stojące za tym zjawiskiem.
-
- ból
- zapalenie stawów
- (i 11 więcej)
-
Na rozpoczynających się właśnie targach CEATEC Japan firma Hitachi chce pokazać swoją technologię "superrozdzielczości". Umożliwia ona konwersję obrazów DVD (720x480) i tradycyjnej telewizji do rozdzielczości bliskiej 1920x1080. Z kolei obrazy HDTV mogą zostać przetworzone do jeszcze wyższej rozdzielczości. Hitachi nie zdradza szczegółów działania technologii. Jej przedstawiciel, Koichi Hamada, główny specjalista w Laboratorium Badawczym Systemów Wbudowanych Hitachi, stwierdził: Rozdzielczość jest szacowana na podstawie analizy sygnałów luminacji na wejściu przed rozpoczęciem konwersji do wyższej rozdzielczości. Wiadomo, że nowa technologia jest w stanie selektywnie przetwarzać poszczególne części obrazu SDTV i HDTV, które współistnieją na tym samym ekranie. Ponadto odróżnia części, które powinny być ostre (np. pierwszy plan) od mniej wyraźnych (tło). Innymi słowy, zwiększanie rozdzielczości obrazu nie wpływa negatywnie na perspektywę. Hamada dodaje, że obecnie stosowane technologie zwiększania rozdzielczości obrazu są nieefektywne, gdyż mogą być używane tylko przy określonych rozdzielczościach i konwertują obraz do z góry zadanych rozdzielczości. Służą więc jedynie zmianie obrazu SDTV na HDTV. Japońska firma zapowiada, że wyposażone w technologię superrozdzielczości telewizory LCD i PDP trafią na rynek po 2010 roku.
- 6 odpowiedzi
-
- rozdzielczość
- SDTV
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dokładnie tydzień temu (23 września) PETA, międzynarodowa organizacja walcząca o prawa zwierząt, wystosowała do amerykańskiego producenta lodów Ben & Jerry's Homemade Ice Cream nietypową prośbę. Chodziło o zastąpienie mleka krowiego mlekiem ludzkim. List dotarł do adresatów, Bena Cohena i Jerry'ego Greenfielda (współzałożycieli firmy). W ich imieniu wypowiedział się rzecznik Rob Michalak. Podkreślił, że docenia kreatywność podejścia PETA, ale mleko będzie najlepsze dla ludzkich osesków. W liście PETA powołała się na przykład szwajcarskiej restauracji Storchen, która zaczęła skupować mleko od karmiących matek. Dzięki temu zastępuje ludzkim mlekiem aż 75% mleka krowiego w serwowanych daniach, m.in. zupach, gulaszach i sosach. Organizacja twierdzi, że w ten sposób można poprawić byt krów i cieląt, a także korzystnie wpływać na zdrowie konsumentów. To bez sensu, że dorośli ludzie spożywają olbrzymie ilości nabiału z mleka wytwarzanego dla cieląt. Każdy wie, że pierś jest najlepsza, dlatego Ben & Jerry's wyświadczy i konsumentom, i krowom dużą przysługę, przestawiając się na mleko ludzkie – uważa wiceprezes Tracy Reiman.
- 37 odpowiedzi
-
- Ben & Jerrys
- szwajcarska
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Podczas targów Photokina, które odbyły się przed kilkoma dniami w Kolonii, firma Fujifilm pokazała prototyp niewielkiej kamery wykonującej zdjęcia i nagrywającej filmy 3D. W skład kamery wchodzą dwa zestawy soczewek i dwa 6-megapikselowe czujniki CCD. Urządzenie potrafi też odtworzyć na własnym wyświetlaczu obrazy, które możemy oglądać w trzech wymiarach bez konieczności zakładania specjalnych okularów. Urządzenie FinePix Real 3D System działa na podobnej zasadzie co inne kamery tego typu. Jednak, jak zapewnia Fujifilm, dzięki zastosowaniu nowych elementów własnego pomysłu, obraz rejestrowany przez FinePix Real 3D System jest znacznie bardziej doskonały i może być oglądany bez okularów. Te elementy to procesor Real Photo Processor 3D, nowe soczewki oraz moduł Light Direction Control System. Najważniejszą częścią systemu jest procesor odpowiedzialny za synchronizację i łączenie obrazów przechwytywanych przez oba obiektywy. Potrafi on w czasie rzeczywistym automatycznie ustawić ich parametry tak, by dały optymalny obraz. Z kolei Light Direction Control System odpowiada za zapewnienie odpowiedniej jakości obrazu wyświetlanego na LCD. Fujifilm zapewnia, że rejestrowanie trójwymiarowych obrazów to nie jedyne zadania nowej kamery. Firma chce opracować technologię, która umożliwi wykorzystanie obu obiektywów do wykonywania jednocześnie dwóch zdjęć: jednego panoramicznego, a drugiego w dużym zbliżeniu. Japończycy mają zamiar rozpocząć sprzedaż swojej kamery już w 2009 roku. Wraz z nią zadebiutuje 8-calowa ramka cyfrowa o rozdzielczości 920 000 pikseli, na której będzie można oglądać trójwymiarowe zdjęcia.
-
- film trójwymiarowy
- zdjęcie trójwymiarowe
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Uważa się, że na to, z jak daleka możemy jeszcze coś przeczytać, wpływa wielkość liter. Okazuje się jednak, że to błąd i w rzeczywistości najistotniejsze są odstępy między literami (Nature Neuroscience). Jeśli jakieś obiekty, nie tylko litery, ale np. zwierzęta czy książki, są za bardzo stłoczone, nie można ich odróżnić. Musi je dzielić pewna przestrzeń, nazywana krytycznym spacjowaniem. Pomysł, że rozstawienie ogranicza rozpoznawalność obiektów już nie może być prostszy, ale trudno go zaakceptować, ponieważ spycha z piedestału mocno zakorzenione przekonanie, że widzialność jest ograniczana przez wielkość, nie spacjowanie – wyjaśniają autorzy badania, Denis Pelli i Katharine Tillman z Uniwersytetu Nowojorskiego. Ludzki układ wzrokowy rozpoznaje prosty obiekt, wykrywając, a następnie łącząc ze sobą różne jego cechy. Nie udaje się to, gdy zostanie wzięty pod uwagę za duży obszar, czyli również otoczenie. Dany element nie zostaje wtedy wyodrębniony z chaotycznego tła. Przeważnie zdarza się to, gdy znajduje się on na obrzeżach pola widzenia. Z łatwością rozpoznajemy szybującego po niebie ptaka, ponieważ nie dochodzi tu do stłoczenia. W większości przypadków świat postrzegany przez oczy jest jednak chaotyczny i każdy obiekt, który identyfikujemy, musi być wyizolowany z tła. Kiedy nie jest on wyodrębniany, a zatem pozostaje w stanie stłoczenia, nie potrafimy go rozpoznać. Na peryferiach pola widzenia krytyczne spacje muszą być szersze. Gdy odstęp jest mniejszy od wartości progowej, mamy do czynienia ze stłoczeniem, a gdy większy – z tzw. niezatłoczonym oknem, przez które można zarówno czytać, jak i czegoś szukać. Rozmiary okienka zmieniają się z wiekiem: wzrastają podczas dzieciństwa, przez co wzrasta szybkość czytania.
- 4 odpowiedzi
-
- niezatłoczone okno
- krytyczne
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dwaj giganci, Panasonic i Hitachi, pokazali podczas targów CEATEC Japan urządzenia, które wkrótce mogą zastąpić piloty telewizyjne. Nowa technologia umożliwia sterowanie telewizorem za pomocą ruchów dłoni. Panasonic wyprodukował urządzenie w skład którego wchodzi dioda świecąca w podczerwieni, matryca CCD i układ FPGA. Jest ono umiejscowione w górnej części odbiornika telewizyjnego. W interfejsie użytkownika bazującym na ruchach dłoni firma chce zastosować swoje technologie znane z profesjonalnych urządzeń używanych na rynku bezpieczeństwa. Czeka ją sporo pracy, gdyż tego typu profesjonalne moduły są dość duże (ich wymiary to 150x60x78 mm) i zanim trafią do telewizorów należy je zminiaturyzować. Bardziej rozwinięta wydaje się technologia Hitachi. Prototypowy czujnik umieszczono na dole telewizora. Wykrywa on gesty z odległości 2-3 metrów. Gdy użytkownik pomacha dłonią, włączy odbiornik. Poruszenie ręką w górę i w dół uaktywnia menu, a wykonywanie okrężnych ruchów umożliwia sterowanie głośnością. Technologia Hitachi korzysta z układu FPGA obsługującego odpowiednie oprogramowanie. Firma nie chce zdradzać żadnych szczegółów. Jej przedstawiciel stwierdził jedynie: Nasza metoda nie opiera się na porównywaniu obrazów, a więc nie ma potrzeby wcześniejszego instalowania bazy danych zdjęć. Zastosowany przez nas algorytm jest w stanie rozpoznać ruchy w czasie rzeczywistym. Ponadto nie wymaga on dużej mocy obliczeniowej, więc w przyszłości będzie korzystał z już wbudowanego w telewizor procesora.
-
Zwierzęta biorące udział w wyścigach psich zaprzęgów od dawna zadziwiały naukowców swoją wytrzymałością. Najlepszym przykładem są tutaj uczestnicy zawodów Iditarod Trail Sled Dog Race. To najdłuższy na świecie wyścig. Jego trasa liczy sobie 1770 kilometrów i przebiega pomiędzy Anchorage a Nome na Alasce. Psi zaprzęg przebywa ją w mniej więcej 9 dni. Michael Davis z Centrum Weterynarii na Oklahome State University od 10 lat bada psy zaprzęgowe, by dowiedzieć się, w czym tkwi sekret ich wyjątkowej odporności. Uczony dowiedział się, że w ciałach zwierząt dochodzi do podobnych procesów, co w ciałach sportowców. Gdy rozpoczynają oni okres długotrwałego wysiłku, dochodzi do uszkodzeń komórek mięśniowych. Po zaprzestaniu wysiłku zarówno u ludzi, jak i u psów, w ciągu mniej więcej doby komórki zostają naprawione. I na tym kończą się podobieństwa. Jeśli człowiek wystartuje następnego dnia do długotrwałego biegu, komórki ponownie zostaną uszkodzone. U psów natomiast do uszkodzeń dochodzi tylko w czasie pierwszego i, ewentualnie, drugiego dnia maratonu. Przez kolejne dni zwierzęta mogą biec, a z ich komórkami mięśniowymi nie dzieje się nic złego. Psy w jakiś sposób potrafią zaprogramować swoje organizmy tak, że po jedno- lub dwudniowym wysiłku, kolejne dni nie przynoszą szkody organizmowi. Ponadto Davis zauważył też inną, interesującą właściwość czworonogów. W czasie sezonu wyścigowego pochłaniają one 12 000 kalorii dziennie. Podobnie dużo kalorii potrzebuje np. mistrz olimpijski Michael Phelps, który podczas zawodów zjada 10-12 tysięcy kalorii. Musimy przy tym pamiętać, że Phelps jest trzykrotnie cięższy od wyścigowego psa. "Wyzwaniem jest zmieszczenie tych 12 000 kalorii w niewielkim zwierzęciu" - mówi Davis. Dlatego też w czasie wyścigów aż 60-70% diety psów stanowi tłuszcz, który ma 9 kalorii w gramie. W białkach i węglowodorach są 4 kalorie/gram. U większości ludzi stosujących wysokotłuszczową dietę rozwinie się otyłość i cukrzyca typu 2. U psów jej nie stwierdzamy - mówi naukowiec.Davis chce się dowiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Uważa, że odkrycie tego mechanizmu będzie korzystne dla ludzi.
- 3 odpowiedzi
-
- Iditarod Trail Sled Dog Race
- otyłość
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Kobiety, które używają do pielęgnacji stref intymnych talku, o 40% częściej chorują na nowotwory jajnika (Cancer Epidemiology, Biomarkers and Prevention). Talk wytwarza się ze sproszkowanego i wysuszonego minerału: uwodnionego krzemianu magnezu. Gdy zaaplikuje się go w okolicach genitaliów, może dostać się do dróg rodnych, a ostatecznie do jajników. Tam zapoczątkowuje stan zapalny. Niektórzy eksperci twierdzą, że właściwości chemiczne talku przypominają azbest, który wywołuje przecież guzy płuc. Szefowa zespołu badawczego, doktor Maggie Gates z Harvard Medical School, radzi, by kobiety zrezygnowały z tego typu zabiegów, zanim nie pojawią się wyniki kolejnych badań. Gates i inni przeanalizowali przypadki ponad 3 tysięcy kobiet. Stwierdzili, że używanie talku zaledwie raz w tygodniu zwiększa ryzyko wystąpienia nowotworu jajnika aż o 36%. Jeśli jest to zaś codzienny zabieg higieniczny, ryzyko zachorowania rośnie do 41%. Prawdopodobieństwo zachorowania było wyższe dla kobiet o określonym profilu genetycznym. Guzy występowały trzykrotnie częściej u pań z obecnym genem S-transferazy glutationu M1 (GST M1, od ang. glutathione S-transferase M1, to jeden z genów związanych z proliferacją), a brakującym genem S-transferazy glutationu T1 (GST T1). Taki profil występuje u 1:10 białych kobiet. Kiedy podczas testów laboratoryjnych komórki nowotworu jajnika potraktowano talkiem, zaczęły się szybciej dzielić. Dopiero w zeszłym roku inny zespół z Harvardzkiej Szkoły Medycznej wykazał, że drobinki talku mogą podróżować przez drogi rodne. Grupa lekarzy znalazła wtedy cząsteczki minerału w miednicy 68-letniej pacjentki z zaawansowanym rakiem jajnika, która stosowała talk codziennie przez 30 lat. Na ten typ nowotworu częściej zapadają kobiety z rodzinną historią choroby, panie, u których wcześniej wykryto guz piersi, osoby, u których pierwsza miesiączka pojawiła się we wczesnym wieku, a także pacjentki otyłe i stosujące hormonalną terapię zastępczą.
- 5 odpowiedzi
-
- S-transferaza glutationu
- miednica
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pszczoły to naprawdę mądre owady. Nie tylko tworzą pojęcia abstrakcyjne, np. symetrii i asymetrii, ale potrafią nawiązać dialog międzygatunkowy, a nawet policzyć do czterech (PLoS One and Animal Cognition). Songkun Su z Zhejiang University i Shaowu Zhang z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego wyhodowali pierwszą mieszaną kolonię (w normalnych warunkach pszczoły zabijają obcych), która składała się z europejskich pszczół miodnych Apis mellifera i azjatyckich pszczół wschodnich A. cerana. Entomolodzy potwierdzili, że te dwa gatunki posługują się różnymi dialektami. Żerując w tych samych środowiskach, sygnalizują odległość dzielącą ul od źródła pokarmu tańcem o innym czasie trwania. Mimo tego A. cerana były w stanie zrozumieć przekaz A. mellifera i odnaleźć życiodajny pokarm. Australijski Uniwersytet Narodowy prowadzi intensywne badania nad pszczołami. Nic więc dziwnego, że Marie Dacke i Mandyam V. Srinivasan zajęli się "tresurą" europejskich koleżanek Mai. Nauczyli je, że po przekroczeniu określonej liczby kolorowych pasków w tunelu dostaną nagrodę w postaci pożywienia. Gdy usunęli stamtąd przysmak, owady nadal docierały do tego samego paska. Potem naukowcy postanowili utrudnić zadanie. Zmienili odstępy między paskami, zastępowali je też nieznanymi pszczołom znacznikami. Zwierzęta bynajmniej się nie zraziły i nadal pokonywały dokładnie 4 punkty orientacyjne. Oznacza to, że umieją liczyć...
- 2 odpowiedzi
-
- międzygatunkowa
- komunikacja
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Papierosy "light", wprowadzone na rynek kilkadziesiąt lat temu, reklamowane są jako używka mniej szkodliwa dla organizmu i zawierająca mniejsze ilości nikotyny. Badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego przekonują jednak, że nikotyna bardzo skutecznie wiąże się z receptorami w mózgu nawet przy znacznym obniżeniu dawki. Odkrycia dokonał zespół badaczy prowadzony przez dr. Arthura Brody'ego. Naukowcy badali papierosy o obniżonej dawce nikotyny, zawierające od 0,6 do 1,0 miligrama tego związku, należącego do grupy alkaloidów. Przetestowano także nowy rodzaj papierosów, które przechodzą obecnie badania pod kątem przydatności w terapii wspomagającej rzucanie nałogu. Zawierają one zaledwie 0,05 mg nikotyny, a ich głównym zadaniem jest dostarczanie pacjentowi przyjemności związanej z samym paleniem bez wpływania na mózg za pośrednictwem substancji psychoaktywnej. Dla porównania, w "zwykłym" papierosie znajduje się 1,2-1,4 mg tej substancji. Po przeprowadzeniu badania okazało się, że nawet znacznie obniżona ilość kofeiny skutecznie wiąże receptory w mózgu. Dwie wiadomości, które należy sobie dobrze przyswoić, są takie, że do związania znacznej liczby receptorów w mózgu wystarcza bardzo niewielka dawka nikotyny, zaś papierosy o obniżonej zawartości tego zwiąkzu, takie jak papierosy "light", wciąż łączą się z większością receptorów - ocenia dr Brody. Oznacza to, że mózg palacza reaguje na alkaloid bardzo podobnie, niezależnie od jego dawki w produkcie. Zdaniem badacza jest to istotna informacja dla lekarzy i naukowców biorących udział w pracach nad skutecznymi terapiami pozwalającymi na zerwanie z nałogiem. Po dostaniu się do organizmu nikotyna dociera do mózgu, gdzie wiąże się z białkami zwanymi nikotynowymi receptorami acetylocholiny. Alkaloid zajmuje miejsce, które w normalnie funkcjonującym organizmie jest wiązane przez acetylocholinę - jeden z neuroprzekaźników, czyli związków służących jako nośnik informacji przekazywanej pomiędzy neuronami. W związku z tym, że aktywacja receptora przez nikotynę trwa dłużej, jej wpływ na mózg także jest bardziej długotrwały. W efekcie dochodzi do pogłębienia uczucia przyjemności, które powoduje z czasem uzależnienie. Głównym celem serii eksperymentów wykonanych na Uniwersytecie Kalifornijsikm było określenie, czy intensywność wiązania nikotynowych receptorów acetylocholiny jest zależnych wyłącznie od ilości alkaloidu w papierosie, czy też na proces ten wpływają inne czynniki, takie jak dowolny spośród tysiąca innych związków zawartych w dymie tytoniowym. W tym celu zbadano mózgu piętnastu ochotników za pomocą pozytonowej tomografii emisyjnej - najdokładniejszej z dostępnych metod pozwalających na badanie tego typu procesów w żywym organizmie. Na podstawie badania wykazano, że odsetek wiązanych receptorów był ściśle zależny od ilości nikotyny zawartej w wypalonym papierosie i wynosi 26% dla papierosów denikotynizowanych i 79% dla papierosów "light". W przypadku "zwykłych" papierosów odsetek ten wynosił 88%. Odpowiadało to teoretycznym wyliczeniom opartym na danych toksykologicznych. Oznacza to, że intensywność wiązania białka przez nikotynę nie jest najprawdopodobniej zależna od pozostałych związków wchodzących w skład papierosa. Wyniki badań zespołu dr. Brody'ego opublikowano w czasopiśmie International Journal of Neuropsychopharmacology.
- 17 odpowiedzi
-
- uzależnienie
- acetylocholina
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Niezwykle prosty w budowie system liczący komórki został opracowany na Uniwersytecie Kalifornijskim. Zestaw, którego sercem jest układ stosowany powszechnie w aparatach cyfrowych, pozwala na rozróżnienie i policzenie różnych typów komórek obecnych w próbce. Opracowane urządzenie jest konstrukcją nie tylko prostą, lecz także wyjątkowo kompaktową - składa się ono z zaledwie kilku prostych elementów. Co więcej, przeznaczona do analizy próbka nie musi być w żaden sposób przygotowana do testu, co skraca i upraszcza procedurę. Istnieje w związku z tym duża szansa na wykorzystanie systemu np. do oceny czystości mikrobiologicznej wody lub do wykonywania niektórych badań medycznych w warunkach polowych lub w krajach Trzeciego Świata. Wykonanie analizy jest bardzo proste. Badany materiał, czyli np. kroplę wody lub krwi, umieszcza się na szklanej płytce umieszczonej nad detektorem światła stosowanym powszechnie w cyfrowych aparatach fotograficznych, a następnie oświetla za pomocą prostej lampy. To, co rejestrujemy, to nie obraz, lecz sygnatura dyfrakcyjna, opisuje dr Aydogan Ozcan, twórca urządzenia. Naukowiec ma tu na myśli charakterystyczny sposób uginania się światła po przejściu przez komórki określonego typu. Gdy aparat wykona fotografię pojedynczej próbki, jest ona porównywana z biblioteką znanych sygnatur dyfrakcyjnych, co pozwala na zaklasyfikowanie komórek do określonych grup oraz ich zliczenie. Wykonywane kalkulacje są na tyle proste, że może je wykonywać nawet telefon komórkowy. W przeciwieństwie do tradycyjnych mikroskopów, opracowany sensor nie pozwala na uzyskanie precyzyjnych obrazów, lecz wyeliminowanie skomplikowanego układu optycznego pozwala na radykalne obniżenie kosztu produkcji maszyny. Jakość obrazu jest jednak, oczywiście, wystarczająca do wykonania precyzyjnego pomiaru. Dotychczas większość podobnych testów wykonywano z użyciem cytometrów przepływowych - niezwykle złożonych maszyn kosztujących kilkaset tysięcy złotych. Mają one ogromne możliwości wykonywania różnorodnych pomiarów, lecz w przypadku prostych analiz często jest to zwyczajnie niepotrzebne. Co więcej, cytometry to duże i ciężkie urządzenia, których z pewnością nie można nazwać przenośnymi, w przeciwieństwie do maszyny zaprojektowanej na Uniwersytecie Kalifornijskim. Pomimo kompaktowych rozmiarów wydajność prototypu jest stosunkowo wysoka. Pozwala on na wykrycie do stu tysięcy komórek w próbce o powierzchni 20 centymetrów kwadratowych w czasie jednej sekundy. Wystarcza to w zupełności np. do wykonania standardowej oceny morfologii krwi. Komórki są liczone z dokładnością ok. 10%, wystarczającą dla większości tego typu pomiarów. Wynalazek wzbudził już zainteresowanie innych naukowców. Pracujący na tej samej uczelni dr Alexander Revzin rozpoczął współpracę z dr. Ozcanem nad opracowaniem kieszonkowego urządzenia zdolnego do analizy krwi pod kątem liczebności limfocytów T. Pomiar ten jest niezwykle istotny dla oceny stopnia zaawansowania nabytego zespołu utraty odporności (AIDS). Podstawowym celem naukowców jest opracowanie systemu pozwalającego na niesienie pomocy pacjentom w krajach ubogich, lecz dr Rezvin nie wyklucza rozwinięcia tego pomysłu: [przyrząd] nie musi być używany wyłącznie w Afryce, jeżeli będzie to solidna technologia. Prototyp urządzenia zaprojektowanego w Kalifornii został już przetestowany w warunkach laboratoryjnych. Kolejnym etapem badań będzie zintegrowanie go z telefonem komórkowym - wbudowany weń aparat fotograficzny wykonywałby zdjęcia badanych próbek, a dalszy rozwój projektu wymaga jedynie dobudowanie podzespołów odpowiedzialnych za analizę obrazu oraz ładowanie szkiełek mikroskopowych do urządzenia.
- 4 odpowiedzi
-
- Komórki
- cytometr przepływowy
-
(i 9 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Do tej pory zdiagnozowanie zaburzeń snu wymagało wizyty w specjalnym laboratorium. Dzięki wynalazkom naukowców z Politechniki w Tampere i Uniwersytetu w Helsinkach możliwe będzie wykrycie, a nawet zidentyfikowanie ich w domu. Wystarczy ściągnąć na komórkę specjalną aplikację HappyWakeUp, a inteligentny telefoniczny budzik wybierze najlepszy moment na pobudkę. Dwa lata temu Väinö Virtanen z Tampere zaczął nagrywać i analizować wzorce chrapania. Bardzo szybko zorientowaliśmy się, że zwykły mikrofon jest wystarczająco czuły, by rejestrować odgłosy generowane podczas poruszania się w łóżku. Każdy przecież słyszał dźwięki z niezablokowanego telefonu, który połączył się z kimś z kieszeni nieświadomego właściciela – przekonuje dr Tapani Salmi, specjalista ds. snu. HappyWakeUp daje sygnał przed ustaloną godziną, jeśli dana osoba jest obudzona lub prawie obudzona w ramach naturalnego rytmu snu. Mózg i ciało czuwają już wtedy, dlatego wybudzenie jest naturalne i proste. Nasza aplikacja to raczej zegar pobudzenia, a nie budzik – wyjaśnia Salmi. Godzinę pobudki ustawia się tak jak zwykle. Następnie komórkę trzeba włożyć pod poduszkę albo prześcieradło, tak aby znajdowała się w pobliżu głowy. Stany bliskie wybudzeniu są wykrywane przez mikrofon i następującą potem analizę statystyczną dźwięku. Jeśli człowiek się porusza, w ciągu 20 min poprzedzających ustaloną godzinę pobudki urządzenie wyemituje delikatny sygnał. Jeśli delikwent leży spokojnie, nie będzie go wyrywać z objęć Morfeusza aż do czasu wstukanego wieczorem na klawiaturze telefonu. Finowie uważają, że używanie HappyWakeUp przez dłuższy okres pomaga zegarowi biologicznemu mózgu w opanowaniu właściwych wzorców snu. Przyjemne poranki pozwalają uniknąć stresu, dotkliwie odczuwanego zarówno przez ciało, jak i mózg. Zmniejsza to ryzyko wystąpienia różnych chorób, np. nadciśnienia. Za pomocą tej samej technologii można wykrywać także inne zaburzenia snu, m.in.: zespół niespokojnych nóg, chrapanie czy bezdech. Nowe urządzenie jest dużo tańsze od dotychczas stosowanych. Jego twórcy podkreślają, że korzystanie z niego w żadnym razie nie zwalnia od odwiedzenia lekarza. Jego zadaniem jest wyłącznie ułatwienie diagnozy.
- 13 odpowiedzi
-
- czas
- wybudzenie
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z MIT-u zakończyli prace nad teorią przepływu płynów. Mają oni nadzieję, że dzięki temu uda się kontrolować np. przepływ powietrza wokół pojazdów, co znakomicie zmniejszy opór i, między innymi, pozwoli na znaczne zmniejszenie zużycia paliwa. Podobną teorię stworzył już w 1904 roku Ludwig Prandtl. Opracował on matematyczny model przepływu powietrza. ma on jednak dwie poważne wady. Pierwsza - dotyczy on tylko równomiernego przepływu, z którym mamy do czynienia np. podczas powolnej jazdy samochodem ze stałą prędkością. Po drugie - odnosi się on do wyidealizowanych warunków zachodzących w dwóch wymiarach. Od stu lat naukowcy starają się ulepszyć model Prandtla tak, by móc zastosować go do warunków, z jakimi spotykamy się na co dzień. Większość systemów inżynieryjnych nie pracuje w stabilnych warunkach. Ciągle się one zmieniają. Samochody przyspieszają i zwalniają, podobnie jak samoloty podczas wykonywania manewrów, w czasie lądowania czy startu. Ponadto płyny poruszają się w trzech wymiarach - mówi George Haller, profesor Wydziału Inżynierii Mechanicznej. Gdy jedziemy samochodem, płyniemy łodzią, lecimy samolotem wszelkie manewry i zmiany prędkości wywołują zawirowania powietrza, a to stwarza dodatkowy opór i zwiększa zużycie paliwa. Profesor Haller w 2004 roku zaprezentował swoją pierwszą publikację dotyczącą matematycznych podstaw przepływu płynów w przestrzeni dwuwymiarowej w niestabilnych warunkach. W sierpniu bieżącego roku jego zespół ukończył pracę nad teorią dotyczącą przestrzeni trójwymiarowej. Równocześnie zespół profesora Thomasa Peacocka eksperymentalnie sprawdzał teorię Hallera. Wykazano, że teoria świetnie zgadza się z praktyką. Naukowcy twierdzą, że jest jeszcze zbyt wcześnie by mówić o konkretnych korzyściach, jakie przemysł samochodowy czy lotniczy mogą odnieść z ich prac. To dopiero czubek góry lodowej, ale wykazaliśmy, że teoria sprawdza się w praktyce - zauważa Peacock.
-
Zoo w Adelajdzie zaoferowało podczas wakacji darmowe bilety dla rudowłosych osób. To część medialnej kampanii reklamowej, która miała uświadomić społeczeństwu, w jak ciężkim położeniu znajdują się orangutany. Szefostwo ogrodu zoologicznego oparło się na grze słów. Ranga jest bowiem skrótem od słowa orang-utan, a także popularnym na antypodach określeniem na kogoś z rudymi włosami. Pismo Advertiser wspomina o nieprzychylnych reakcjach na ofertę zoo. Ludzie są prawdopodobnie bardziej wrażliwi na tym punkcie, niż nam się wydawało. Rozpoczęliśmy tę kampanię [...], ponieważ i orangutany, i rudowłosi są zagrożonymi gatunkami – wyjaśnia Kevin Evans. Władze ogrodu zdecydowały się wycofać z reklamy, ale darmowe wejściówki dla rudowłosych nadal będą dostępne przez kolejne dwa tygodnie.
- 6 odpowiedzi
-
- ogród zoologiczny
- Adelajda
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Osoby, które oglądają film z brutalnymi scenami, są bardziej skłonne do równie podłego zachowania w realnym życiu (Journal of Experimental Social Psychology). Dr Sarah Coyne, Amerykanka, która przez jakiś czas pracowała na University of Central Lancashire w Preston, poprosiła studentki o obejrzenie fragmentów 3 filmów: 1) walki na miecze z Kill Billa, 2) Wrednych dziewczyn (knowań 3 uczennic z amerykańskiego liceum) oraz 3) romantycznych scen z thrillera Co kryje prawda. Po obejrzeniu urywków kobiety uczestniczyły w grze online (współzawodnictwo stanowiło ważny jej element). Przegranemu aplikowano nieprzyjemny dźwięk. Co ważne, można było regulować jego głośność. Okazało się, że ochotniczki, które oglądały Kill Billa lub Wredne dziewczyny, ustawiały głośność na dużo wyższe wartości od pozostałych uczestniczek eksperymentu. W drugiej części badania studentki spotykały się z bezczelnym człowiekiem (aktorem), który poszukując pracy, prosił o polecenie. Podobnie jak podczas gry, panie z pierwszych dwóch grup były bardziej agresywne. Większość z nas nie jest fizycznie agresywna. Nie idziemy kogoś zabić czy dźgnąć go nożem, ale po obejrzeniu brutalnej sceny możemy uderzyć żonę, zwymyślać dziecko albo rozpuścić o kimś plotki. Takie lżejsze formy agresji, podłość, widzi się cały czas. W przeszłości dr Coyne badała wpływ brytyjskich oper mydlanych na przejawianą agresję. Wbrew pozorom, nie jest to takie dziwne, ponieważ w tego typu produkcjach nikczemne zachowania są pokazywane mniej więcej 15 razy na godzinę.
- 30 odpowiedzi
-
- dr Sarah Coyne
- fizyczna
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z Wydziału Fizyki Temple University opracowali proste urządzenie, które, jak twierdzą, pozwoli samochodom na zmniejszenie spalania nawet o 20%. Urządzenie, montowane w pobliżu wtrysku paliwa, składa się z tuby do której doprowadzany jest prąd. Przez tubę przepływa paliwo, które, wskutek oddziaływania pola elektrycznego, charakteryzuje się zmniejszoną lepkością, dzięki czemu wtrysk pracuje z mniejszymi kroplami. To wystarczy, by uzyskać mniejsze spalanie. Wynalazek był przez sześć miesięcy testowany w samochodzie mercedes z silnikiem diesla. Okazało się, że pojazd, który standardowo na galonie paliwa przejeżdża autostradą 32 mile (7,3 l/100 km), był w stanie przejechać 38 mil (6,1 l/100 km). Jego zasięg zwiększył się więc o 20%. Z kolei w jeździe miejskiej uzyskano zwiększenie zasięgu o 12-15 procent. Zarówno testy drogowe jak i laboratoryjne potwierdziły skuteczność urządzenia. Rongjia Tao, dziekan Wydziału Fizyki, mówi, że nadaje się ono do wszelkich typów silników. Zarówno tych, używanych obecnie, jak i motorów przyszłości. Co więcej, dalsze prace nad nim mogą pozwolić na dalsze zmniejszenie zużycia paliwa. Temple University rozpoczęło współpracę z jedną z firm transportowych. Jej celem jest przetestowanie urządzenia na flocie ciężarówek. Spodziewane są oszczędności zużycia paliwa rzędu 6-12%, co oznacza, że sam przemysł transportowy mógłby zaoszczędzić miliardy dolarów dzięki zastosowaniu urządzenia z Temple University.
- 11 odpowiedzi
-
- samochód
- oszczędność
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Niewykluczone, że mediolańczycy znaleźli coś, co zwalcza zaburzenia erekcji równie skutecznie, co Viagra, powodując przy tym mniej efektów ubocznych. Mowa tu o liściach epimedium, byliny z rodziny berberysowatych (Journal of Natural Products). Substancja czynna słynnych niebieskich tabletek, sildenafil, hamuje działanie fosfodiesterazy-5 (PDE5). W normalnych warunkach podczas stymulacji seksualnej powstaje cGMP (nazywany naturalnym włącznikiem wzwodu). Rozluźnia on mięśnie gładkie tętnic, co pozwala na napływ dużych ilości krwi do ciał jamistych członka. Fosfodiesteraza-5 jest enzymem, który rozkłada cGMP, przez co nazywa się ją fizjologicznym wyłącznikiem erekcji. Mario Dell'Agli i zespół testowali 4 rośliny, które są w różnych kulturach uznawane z naturalne afrodyzjaki. W warunkach in vitro sprawdzali, jak skutecznie hamują one PDE5. Tego typu właściwości wykazywała tylko jedna roślina: epimedium (Epimedium brevicornum). Tym samym Włosi potwierdzili wyniki wcześniejszych badań, w ramach których ustalono, że ikaryna, składnik afrodyzjaku, jest inhibitorem PDE5. Naturalna ikaryna jest 80-krotnie mniej skuteczna od sildenafilu. Ekipa z Mediolanu wyprodukowała jednak 6 zmodyfikowanych wersji ekstraktu roślinnego. Najskuteczniejszy z nich (nazwany roboczo składnikiem 5.) był równie dobry jak Viagra. Sildenafil oddziałuje nie tylko na PDE5, ale także na inne fosfodiesterazy, m.in. te, które umożliwiają prawidłową pracę serca i widzenie. Składnik 5. nie wpływa na pozostałe enzymy z tej samej grupy, dlatego nie wykazuje podobnych działań ubocznych. Teraz lek musi przejść rygorystyczne testy kliniczne. W sprzedaży pojawi się nie wcześniej jak za 10 lat.
- 5 odpowiedzi
-
- efekty uboczne
- PDE5
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z Uniwersytetu w Tokio odkryli mutację genetyczną, która odpowiada za narkolepsję. Choć to rzadka choroba, stanowi dość poważne zagrożenie, ponieważ pacjent zapada w krótki sen bez względu na sytuację, w której się aktualnie znajduje. Może mu się to zatem przydarzyć np. podczas jazdy samochodem (Nature Genetics). Profesor Katsushi Tokunaga i zespół porównywali profile genetyczne osób z narkolepsją i zdrowych. Ochotnicy pochodzili z 4 różnych grup etnicznych. Okazało się, że u chorych dużo częściej występowała pewna mutacja genetyczna. Dotyczyła ona obszaru, zlokalizowanego między genem regulującym sen i genem powiązanym z cyklem snu i czuwania. Pod względem istotności statystycznej związek między występowaniem mutacji a narkolepsją był najsilniejszy wśród Japończyków. Słabszy, ale nadal ważny odnotowano wśród Europejczyków i Afrykanów. Poza tym wariant rs57770917 często występował u Koreańczyków. Częstość zachorowań na narkolepsję w różnych krajach nie jest taka sama. W Europie i USA liczba chorych z tą przypadłością dorównuje liczbie pacjentów ze stwardnieniem rozsianym czy parkinsonizmem. Uskarża się na nią 1:2500 osób. W Japonii częstość zachorowań jest aż 4-krotnie wyższa, natomiast w Izraelu podobną diagnozę może usłyszeć zaledwie 1:500.000 obywateli. Od dawna podejrzewano, że przyczyną narkolepsji może być wadliwy gen lub geny. Zauważono bowiem, że jeśli narkolepsję ma ktoś z najbliższej rodziny, jednostkowe prawdopodobieństwo zachorowania wzrasta od 10 do 40 razy.
- 5 odpowiedzi
-
- Katsushi Tokunaga
- rs57770917
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Czy nadchodzi kres tradycyjnych szczepionek na grypę? Naukowcy z Australii twierdzą, że aplikowanie wprost do płuc może znacznie zwiększyć ich skuteczność. Autorzy odkrycia opublikowali swój raport na łamach czasopisma Mucosal Immunology. Na podstawie eksperymentu wykonanego na owcach wykazali oni, że podanie tradycyjnego preparatu wprost do płuc za pomocą specjalnej rurki, czyli bronchoskopu, pozwala na uzyskanie tego samego efektu ochronnego przy znacznym obniżeniu dawki. Odkrycie to może być szczególnie istotne w sytuacji takiej, jak np. nagły wybuch pandemii grypy, gdy firmy farmaceutyczne z pewnością nie nadążałyby z produkcją dostatecznej ilości preparatu. Eksperyment polegał na podaniu zwierzętom trzech dawek szczepionki - 1, 5 oraz 15 mikrogramów (1 mikrogram to 1/1000 miligrama) - wprost do płuc. Grupą odniesienia były zwierzęta, u których wykonano standardowy zastrzyk przy użyciu typowej ilości leku, czyli 15 mikrogramów. Wynik doświadczenia można opisać jako duży sukces. Jak tłumaczy prof. Philip Sutton pracujący w Centrum Biotechnologii Zwierząt Uniwersytetu w Melbourne, dostarczenie [leku] do płuc pozwoliło na uzyskanie około tysiąckrotnie wyższego poziomu przeciwciał w płucach, czyli w miejscu ataku wirusa grypy, w porównaniu do wstrzykiwanej szczepionki. Przeciwciała wytwarzane we krwi i w płucach były zdolne do upośledzenia zdolności wirusa do przyłączania się do receptora używanego do atakowania komórek. Oznacza to, że byłyby one efektywne w razie infekcji. Uzyskanie wysokiego miana (stężenia) przeciwciał jest szczególnie istotne w przypadku wirusa grypy, który jest rozsiewany drogą kropelkową w bardzo dużych stężeniach. Równie istotny jest fakt, że głównym miejscem odpowiedzi jest płuco, co pozwala na neutralizację wirusa jeszcze przed jego wniknięciem do komórek lub znaczne utrudnienie jego rozsiewania drogą kropelkową. Wytworzenie skutecznych przeciwciał w płucach mogłoby potencjalnie pomóc ograniczyć rozsiewanie zakażenia poprzez blokowanie wirusa jeszcze zanim opuści płuca wraz z oddechem osoby zakażonej, twierdzi prof. Sutton. Badacz zastrzega jednak, że aby nowa metoda została upowszechniona, konieczne jest opracowanie nowych, skuteczniejszych sposobów aplikowania wirusa wprost do płuc. Te stosowane obecnie są, niestety, bardzo nieprzyjemne dla pacjenta.
- 13 odpowiedzi
-
- płuca
- bronchoskop
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Tym razem żydzi świętują Nowy Rok już 30 września. Uroczyste nabożeństwo w synagodze będzie miało miejsce wieczór wcześniej, podobnie jak świąteczna kolacja, w czasie której jedzona będzie symbolizująca cykl życia okrągła chała. Wszystko dlatego, że dzień w żydowskim kalendarzu trwa od pojawienia się pierwszej gwiazdy do zmierzchu dnia następnego. Jest to związane z biblijnym fragmentem I tak upłynął wieczór i poranek - dzień pierwszy (Rdz. 1,5). Tak więc wieczorem 29 września rozpocznie się rok 5769. Według tradycji, lata rachuje się od stworzenia człowieka, które odbyło się w 3761 r. p.n.e. Często uważa się, że czas liczony jest od stworzenia świata, co jest błędem. Przyjmując, że pierwszy właściwy dzień miał miejsce w czasie stworzenia człowieka, żydzi akceptują naukowe obliczenia dotyczące wieku Ziemi. Przyczyna jest prosta – wymienione w Księdze Rodzaju pięć dni poprzedzających stworzenie istot żyjących mogło trwać miliardy lat. Kalendarz żydowski oparty jest na systemie słoneczno-księżycowym (lunisolarnym). Każdy miesiąc rozpoczyna się wraz z nowiem Księżyca. W czasach starożytnych obserwatorzy przekazywali Sanhedrynowi (tzw. Wysokiej Radzie) informację nt. pojawienia się księżyca i po potwierdzeniu ogłaszano rozpoczęcie nowego miesiąca. Informacja ta przekazywana była dalej przez posłańców, palono również ogniska na wzgórzach. W czasach niewoli babilońskiej (VI w. p.n.e.) konieczne jednak stało się stworzenie kalendarza, dzięki któremu każdy mógł samodzielnie ustalać daty Szabatów i świąt. Współczesny kalendarz żydowski, gdzie daty ustala się nie przez obserwacje, a kalkulacje matematyczne, został stworzony w IV w. n.e. przez Hillela II. Żydowski miesiąc ma 29 lub 30 dni, a raz na dwa-trzy lata, w regularnym dziewiętnastoletnim cyklu, dodawany jest jeden miesiąc w celu wyrównania rachuby dni (miesiąc księżycowy to ok. 29,5 dnia). To właśnie Hillel zaproponował dodawanie trzynastego miesiąca, dzięki czemu święto Pesach wypada zawsze na wiosnę. Nazwy miesięcy zostały przyjęte przez żydów w czasie niewoli babilońskiej, tak więc mamy: Nisan, Ijar, Siwan, Tamuz, Aw, Elul, Tiszri, Cheszwan, Kislew, Tewet, Szwat i Adar. Dodawany miesiąc to Adar II. Pierwszy raz wszystkie miesiące wymieniono łącznie w papirusach z Elefantyny (ok. V w. p.n.e.). Siedem dni w tygodniu to wspomnienie siedmiu dni Stworzenia. Nazwy dni to po prostu ich numeracja – z wyjątkiem ostatniego, Szabatu, którego nazwa oznacza Dzień Odpoczynku. Prawie każdy miesiąc zawiera w sobie jakieś święto. Część z nich miała w starożytności znaczenie przede wszystkim rolnicze, później dopiero nabrały treści religijnych. Nisan, przypadający zazwyczaj na marzec-kwiecień, to czas święta Pesach. Upamiętnia ono wyjście Żydów z Egiptu. Dawniej święto to wyznaczało początek zbiorów jęczmienia. W miesiącu Siwan żydzi świętują nadanie Tory. Jest to Szawuot, czyli Święto Tygodni. Pierwotnie było to święto rolnicze rozpoczynające zbiory pszenicy. Był to też pierwszy dzień, w którym składano na ofiarę świątynną tzw. bikkurim, czyli pierwsze owoce. W Tamuz rozpoczyna się trzytygodniowy okres żałoby po zburzeniu Świątyni, które upamiętnia się postem 9. dnia miesiąca Aw. Elul to czas rachunku sumienia, gdyż w Tiszri świętuje się nadejście nowego roku. Według tradycji, właśnie w tym miesiącu przyjdzie Mesjasz. Kislew to czas radosnego święta Chanuki, a w czasie Adar ma miejsce kolejne wesołe święto, czyli Purim. Dwa ostatnie to niewspomniane w Biblii święta historyczne. Poza wymienionym na początku Nowym Rokiem, czyli Rosz HaSzana, Miszna wymienia jeszcze trzy święta początku roku. Pierwszy dzień Nisan jest więc nowym rokiem królów – od tego dnia liczone jest królewskie panowanie. Pierwszy Elul to nowy rok dla obliczania wieku zwierząt przeznaczonych na ofiarę świątynną. Piętnasty Szwat (Tu BiSzwat) jest z kolei nowym rokiem drzew. Obecnie, gdy nie ma już Świątyni Jerozolimskiej, jedynie Rosz HaSzana i Tu BiSzwat mają rytualne znaczenie dla żydów.
-
Nowy test, oparty o zastosowanie komórek pobranych od popularnych ryb akwariowych, jest w stanie szybko i precyzyjnie wykryć liczne toksyny bakteryjne - twierdzą naukowcy z Uniwersytetu Stanu Oregon. Technologia może znaleźć zastosowanie głównie w przemyśle spożywczym. Opracowana metoda wykorzystuje naturalną cechę bojowników syjamskich (Betta splendens) - ryb hodowanych powszechnie w akwariach na całym świecie. Zwierzęta te, w optymalnych warunkach intensywnie barwne, pod wpływem toksyn w mgnieniu oka tracą kolor, a ich ciało staje się niemal przeźroczyste. Badacze wyizolowali z nich komórki odpowiedzialne za ten proces, zwane komórkami chromatoforowymi, czyli "niosącymi barwę" (nazwa ta pochodzi z języka greckiego). To one odgrywają główną rolę w nowym rodzaju testu. Wykonanie badania jest niezwykle proste. Do naczynia, w którym hodowane są komórki wysycone czerwonym pigmentem, dodaje się próbkę podejrzewaną o występowanie w niej toksyn, takich jak szkodliwe białka bakteryjne lub metale ciężkie. Jeżeli dojdzie do zatrucia komórek, reagują one błyskawicznym wycofaniem cząsteczek jaskrawego barwnika z cytoplazmy, co prowadzi do zaniku czerwonej barwy. Proces ten można z łatwością wykryć, a intensywność reakcji można zmierzyć i opisać z użyciem wartości liczbowych. Komórki chromatoforowe bojowników reagują na toksyny produkowne przez liczne bakterie. Do mikroorganizmów, które można wykryć dzięki ich zastosowaniu, zalicza się m.in. bakterie jadu kiełbasianego (Clostridium botulinum) oraz przedstawicieli gatunków Clostridium perfringens i Bacillus cereus, odpowiedzialnych za liczne przypadki biegunek. Skuteczność testu potwierdzono także w odniesieniu do bakterii z rodzaju Salmonella, niezwykle istotnego z punktu widzenia przemysłu spożywczego. Wymienione zanieczyszczenia pojawiają się w produktach spożywczych stosunkowo często, lecz ich wykrycie bywa niejednokrotnie skomplikowane i czasochłonne. Technologia opracowana na Uniwersytecie Stanu Oregon może pomóc w rozwiązaniu tego problemu poprzez dostarczenie prostego i szybkiego testu gotowego do zastosowania w przemyśle. Co więcej, jak twierdzi szefowa zespołu badaczy, prof. Janine Trempy, istnieje duża szansa, że użycie zestawu do badań nie będzie wymagało jakiegokolwiek specjalistycznego szkolenia. Obecnie planowane są dalsze badania, których celem będzie przetestowanie zdolności komórek pobranych od bojowników do wykrywania innych bakterii istotnych ze względu na powodowanie przez nie zatrucia. Chodzi tu głównie o mikroorganizmy z rodzaju Listeria oraz należące do szczepu E.coli 0157:H7. Zdaniem prof. Trempy konieczne będzie także ustalenie metody, która pozwoliłaby na utrzymanie komórek chromatoforowych w hodowli. Pozwoliłoby to na uniknięcie pobierania ich od ryb w celu wykonania kolejnych analiz. Badacze z Oregonu uzyskali już patent na opracowaną przez siebie metodę. Szczegółowe informacje na jej temat opublikowano w czasopiśmie Microbial Biotechnology.
- 12 odpowiedzi
-
Statyny, leki używane głównie do regulowania poziomu cholesterolu we krwi, mogą upośledzać regenerację mięśni. O odkryciu informuje Amerykańskie Stowarzyszenie Fizjologiczne. Leki z grupy statyn są najskuteczniejszymi znanymi farmaceutykami obniżającymi poziom "złego cholesterolu" (mówiąc dokładniej: kompleksów białkowo-lipidowych zwanych LDL), odpowiedzialnego m.in. za rozwój miażdżycy. Ich stosowanie zmniejsza ryzyko poważnych zaburzeń naczyniowych (m.in. zawału serca) aż o 60%, zaś prawdopodobieństwo udaru mózgu spada pod ich wpływem o 17%. Powodują one jednak efekty uboczne, spośród których najważniejsze to zmęczenie i ból. Intensywnosć obu tych symptomów może być znacznie zmniejszona dzięki aktywności fizycznej, lecz, jak pokazują najnowsze badania, uszkodzone mięśnie mogą regenerować się znacznie wolniej, gdy pacjent jest pod wpływem statyn. Odkrycia dokonali badacze z University of Alabama. Naukowcy hodowali tzw. komórki satelitarne (ang. satellite cells - SC), których główną rolą jest uzupełnianie ubytków powstających w wyniku obumierania komórek mieśni szkieletowych. Proces ten zachodzi dzięki podziałowi komórkowemu, w wyniku którego jedna z komórek potomnych nabiera cech komórki mięśniowej, zaś druga zachowuje status SC. Badacze z amerykańskiej uczelni badali podatność komórek satelitarnych na simwastatynę - jeden z najczęściej stosowanych środków z tej grupy. Wykazano, że podwyższone dawki preparatu, odpowiadające tym stosowanym u pacjentów wymagających średnio intensywnego leczenia, zmniejszają zdolność SC do podziału. Może to utrudniać odtworzenie prawidłowej struktury mięśni, upośledzając tym samym ich funkcjonowanie. Eksperci zaobserwowali ścisłą zależność pomiędzy dawką leku i ograniczeniem zdolności SC do podziału. Zaobserwowano na przykład, że ich aktywność zmniejsza się aż o połowę, gdy poddaje się je ekspozycji na lek o stężeniu symulującym średnio intensywną farmakoterapię. Biorąc pod uwagę długotrwałe stosowanie preparatu, może to mieć istotny wpływ na kondycję mięśni i ogólną sprawność fizyczną. Prowadząca badania dr Anna Thalacker-Mercer uważa, że z uwagi na dobro pacjentów należy przeprowadzić dalsze badania nad statynami. Dodaje, że warto sprawdzić jakie efekty wywołuje wieloletnie stosowanie tych leków: jesteśmy bardzo zainteresowani efektami u ludzi starszych. Istnieje możliwość, że osoby starsze mogą nie być zdolne do rozróżnienia bólu mięśni spowodowanego podawaniem statyn lub starzeniem, przez co efekty uboczne [stosowania] statyn mogą nie być zgłaszane dostatecznie często. W związku z tym naszym kolejnym krokiem będzie przebadanie [wpływu] statyn na osoby starsze.
- 1 odpowiedź
-
- odbudowa
- regeneracja
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami: