Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'leczenie' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 19 wyników

  1. Chorzy z zaawansowanym wirusowym zapaleniem wątroby typu C lepiej reagują na leczenie, gdy podczas terapii piją kawę (Gastroenterology). Naukowcy z amerykańskiego National Cancer Institute zauważyli, że gdy przyjmując rybawirynę i peginterferon, ludzie wypijali 2-3 filiżanki kawy dziennie, 2-krotnie częściej reagowali na leczenie niż osoby niesięgające po małą czarną. Spożycie kawy było związane z niższym poziomem enzymów wątrobowych, ograniczeniem postępów przewlekłej choroby i zmniejszeniem częstości występowania nowotworu wątroby - ujawnia dr Neal Freedman. W grupie osób niepijących kawy wczesna odpowiedź przeciwwirusowa wystąpiła u 46%, u 26% w 20. tyg. leczenia w surowicy krwi nie wykryto RNA wirusa HCV, u 22% w 48. tyg. leczenia, a u 11% wystąpiła trwała odpowiedź przeciwwirusowa. Dla porównania, w grupie pijącej podczas terapii kawę wartości te wyniosły, odpowiednio, 73, 52, 49 i 26%. Większe spożycie kawy powiązano kiedyś z wolniejszymi postępami choroby wątroby istniejącej przed zakażeniem HCV oraz mniejszym ryzykiem rozwoju nowotworu wątroby, jednak relacji kawy i reakcji na terapię anty-HCV przyglądano się po raz pierwszy. Ponieważ w przypadku pacjentów uwzględnionych w Hepatitis C Antiviral Long-term Treatment against Cirrhosis Trial wcześniej nie powiodła się terapia interferonem, nie wiadomo, czy uzyskane wyniki można zgeneralizować na wszystkie grupy chorych. Amerykanie uważają, że w przyszłości trzeba będzie zatem zebrać grupę osób z mniej zaawansowaną chorobą, które nie były wcześniej leczone lub poddano je terapii lekami nowszej generacji.
  2. W USA prowadzone są udane testy kliniczne urządzenia Skin-cell gun, które natryskuje na rany oparzeniowe własne komórki pacjenta. To pomaga w regeneracji poparzonej skóry i skraca czas leczenia. Autorem pistoletu do natryskiwania komórek jest profesor Joerg C. Gerlach i jego koledzy z University of Pittsburgh. Pomysł zrodził się przed dwoma laty. Obecnie rany leczy się hodując w laboratorium skórę pacjenta, co jest procesem długotrwałym, sama skóra jest delikatna, a proces powrotu do zdrowia może trwać całymi miesiącami, co zwiększa ryzyko infekcji, gdyż skóra to pierwsza linia obrony organizmu przed patogenami. "Skóra w spraju" stosowana jest w niektórych przypadkach od lat, jednak używane ręczne pompki często uszkadzają komórki. Doktor Gerlach wykonał elektryczny pistolet, podobny do takiego, jaki stosuje się przy malowaniu. Cała procedura trwa w tym wypadku około 1,5 godziny. Najpierw wykonuje się biopsję zdrowej skóry pacjenta, izoluje z niej zdrowe komórki macierzyste i rozprowadza je w płynnym roztworze. Następnie całość nanosi się na ranę. Później rana jest pokrywana specjalnym opatrunkiem zawierającym tuby rozciągające się od jednego końca rany do drugiego. Jedne z nich służą za arterie, inne za żyły, a ich zadaniem jest stworzenie sztucznego systemu naczyń krwionośnych, którym do radny dostarczane są elektrolity, antybiotyki, aminokwasy i glukoza. Dzięki takiemu systemowi ranę można zachować w czystości, a jednocześnie dostarczyć doń składników niezbędnych do powstania skóry. Dotychczasowe testy wykazały, że dzięki metodzie Gerlacha rany goją się w ciągu dni, a nie tygodni. Na razie nowa technika może być wykorzystywana tylko do leczenia oparzeń drugiego stopnia, ale Gerlach ma nadzieję, że uda się ją dostosować również do oparzeń trzeciego stopnia. http://www.youtube.com/watch?v=-QNj7U9eQWY
  3. Osoby zapadające na ciężkie, przewlekłe choroby, niektórzy pracownicy hospicjów i lekarze od dawna walczą o umożliwienie korzystania z przeciwbólowych i łagodzących właściwości marihuany. Opór polityków przed dopuszczeniem kanabinoidów w medycynie jest bezzasadnie silny, ale są miejsca, gdzie bierze się pod uwagę dobro chorych i ciepiących. Niestety, jeszcze nie u nas. Rada miejska Waszyngtonu w anonimowym głosowaniu dopuściła w tym tygodniu możliwość leczniczego wykorzystania marihuany. Amerykańska stolica dołączy tym samym do dwunastu stanów, które już wcześniej zaaprobowały taką możliwość. Wprawdzie ustawę czeka jeszcze podpis burmistrza miasta i trzydziestodniowy okres w którym ustawę musi zaaprobować Kongres, ale przedstawiciele Marijuana Policy Project nie przewidują kłopotów w przepuszczeniu waszyngtońskiej ustawy o leczniczych zastosowaniach marihuany. Narkotyk będzie można nabyć w maksymalnie ośmiu licencjonowanych dyspensariach. Te będą ją nabywać od licencjonowanych miejskich hodowców, z których każdy będzie mógł utrzymywać maksymalnie do 95 krzewów. Hodowla będzie się odbywała w pomieszczeniach zamkniętych i pod kontrolą. Zatem niedługo lekarze będą mogli przepisywać „zioło" jako lek osobom chorym na niektóre ciężkie schorzenia, między innymi HIV/AIDS, raka, stwardnienie rozsiane, czy glaukomę. Według MPP, które jest największą organizacją w Stanach Zjednoczonych propagującą dopuszczenie marihuany do użytku leczniczego, spodziewane są referenda w Arizonie i Południowej Dakocie na ten temat.
  4. Najnowsze badania ujawniły, że pacjenci dość często przestają zażywać lek przeciwcukrzycowy metforminę ze względu na nieprzyjemny zapach, opisywany przez niektórych jako smród gnijących ryb bądź brudnych skarpet. To z tym zjawiskiem może być związany znany efekt uboczny stosowania dimetylowej pochodnej biguanidu – nudności. Wg członków zespołu doktora Allena Pelletiera z Medical College of Georgia, problem można łatwo rozwiązać, powlekając tabletki. Dzięki temu nie pachną one, poza tym woń nie uwalnia się w ramach trawienia w żołądku i nie wydobywa się stamtąd wraz z gazami podczas odbijania. Pacjenci mogą wspominać o mdłościach wywoływanych przez metforminę, ale nie rozwijają dalej tematu ani nie stwierdzają, że stanowią one reakcję trzewną na zapach leku. W artykule opublikowanym na łamach Annals of Internal Medicine Amerykanie zamieścili opisy dwóch przypadków. Pierwszy chory przez kilka lat zażywał metforminę w postaci preparatu o nazwie Glucophage. Potem przepisano mu generyczną wersję medykamentu o szybkim uwalnianiu. Wtedy właśnie odmówił przyjmowania leku. Twierdził, że śmierdział on jak śnięta ryba i przyprawiał go o mdłości. Problem rozwiązał się, gdy diabetolog zadecydował o podaniu generycznej wersji o przedłużonym uwalnianiu. Drugi mężczyzna odmówił ponownego zażycia jakiejkolwiek postaci metforminy, nawet powlekanej. Nasze badania ujawniły, że unikatowa woń metforminy – niezależnie od innych dobrze znanych żołądkowo-jelitowych efektów ubocznych leku – doprowadza chorych do zarzucenia leczenia. Lekarze przeważnie zakładają, że pacjentom doskwierają biegunka, wymioty, gazy, wzdęcia itp., ale sam zapach medykamentu wystarczy, by źle się poczuli. Autorów raportu dziwi, że dotąd w literaturze medycznej nie pojawiły się żadne doniesienia na ten temat, ale problem jest często poruszany w Internecie. Znają go również farmaceuci.
  5. Komórki macierzyste to nadzieja dla osób z parkinsonizmem, alzheimerem czy innymi chorobami neurologicznymi. Problemem jest ich dostarczanie do mózgu. Wszystkie metody mają jakieś minusy, wygląda jednak na to, że inhalowanie przez nos i wykorzystanie istnienia blaszki sitowej (Lamina cribrosa) pozwoli ominąć wszystkie przeszkody. Drążenie otworu w czaszce i wstrzykiwanie komórek macierzystych jest bolesne. Przy iniekcjach do krwiobiegu trzeba się z kolei liczyć z tym, że tylko niewielka ich część pokona barierę krew-mózg. Wdychanie przez nos może być o tyle dobrym pomysłem, że w znajdującej się we wcięciu sitowym kości czołowej blaszce sitowej jest wiele drobnych otworków. To przez nie przechodzą nerwy węchowe, wiadomo też, że umieją je sforsować białka, bakterie i wirusy. Lusine Danielyan i zespół ze Szpitala Uniwersyteckiego w Tybindze postanowili sprawdzić, czy komórkom macierzystym także uda się dotrzeć do mózgu przez blaszkę sitową. W tym celu myszom wkropiono do nosa zawiesinę oznakowanych fluorescencyjnie komórek macierzystych. Okazało się, że pokonały one Lamina cribrosa. Potem wędrowały albo do opuszki węchowej, albo do płynu mózgowo-rdzeniowego, a potem do mózgu i jego głębszych warstw. Odkryliśmy, że komórki te przeciskały się przez otworki blaszki sitowej, choć są one o wiele mniejsze od ich średnicy, a następnie docierały do mózgu – opowiada Danielyan. Kiedy Niemcy potraktowali błonę śluzową nosa enzymem hialuronidazą, komórki nabłonka się od siebie odsunęły, co jeszcze bardziej zwiększyło przenikalność. Specjaliści komentujący doniesienia Niemców zwracają uwagę na jeden poważny problem. Co bowiem wtedy, gdy komórki trafią nie tam, gdzie trzeba i utworzą nowotworowy guz?
  6. Od kilku co najmniej lat celem wielu naukowców było stworzenie syntetycznej mazi płodowej (vernix caseosa, VC), czyli tłustej substancji pokrywającej skórę płodów ssaków, w tym człowieka. In utero izoluje ona od płynu owodniowego, a po urodzeniu świetnie nawilża, oczyszcza, działa antybakteryjnie i chroni przed działaniem wolnych rodników. Wreszcie próby się powiodły i udało się uzyskać preparat o identycznej budowie i właściwościach, który będzie można wykorzystać w leczeniu różnych chorób skóry, a także podczas pielęgnacji wcześniaków. Prof. Joke Bouwstra jest specjalistką ds. bariery skórnej i jej syntezy na Uniwersytecie w Lejdzie. Współpracowała ona z Robertem Rißmannem. Zauważają oni, że jak każdy dobry krem nawilżający VC składa się głównie z wody. Znajdują się w nim również inne dokładnie odmierzone składniki – dokładnie po 10% tłuszczów i martwych komórek skóry (korneocytów). W odniesieniu do lipidów naukowcy zastosowali dyfrakcję rentgenowską. Przeprowadzono ją w Europejskim Ośrodku Synchrotronu Atomowego w Grenoble. Dzięki temu można było określić proporcje poszczególnych składników, w tym złożonych cząsteczek różniących się długością łańcucha. Korneocyty oglądano pod mikroskopem elektronowym. W ten sposób ustalono ich wielkość, kształt i zawartość wody. By odtworzyć maź płodową, nie wystarczyło badanie poszczególnych składników. Trzeba było zwrócić uwagę na organizację gotowej vernix caseosa. Oto wyniki. Cząsteczki tłuszczów przypominają kształtem lizaki, gdzie okrągły koniec wykazuje właściwości hydrofilowe, a "patyczek" staje się hydrofobowy. W VC występują lipidy o różnej długości, których uformowanie zmienia się w zależności od temperatury. Rißmann i Bouwstra wyjaśniają, że odzwierciedla to różne funkcje mazi płodowej. Mikroskop wykazał, że korneocyty tkwią pomiędzy domenami lipidów. Znając budowę mazi płodowej, naukowcy zabrali się za jej odtwarzanie. Wykorzystali lanolinę i wyizolowali z niej tłuszcze, które w największym stopniu przypominały składniki VC. Korneocyty syntetyzowano na Uniwersytecie w Utrechcie. Po zmieszaniu preparat wyglądał pod mikroskopem optycznym i podczas dyfrakcji rentgenowskiej tak samo, jak jego naturalny odpowiednik. Nadal można było jednak manipulować zawartością wody itp. Poszczególne wersje kremu przeszły testy przedkliniczne. Okazało się, że bariera niedorozwiniętej skóry odnawiała się po zastosowaniu syntetycznej mazi płodowej szybciej. Maź płodowa zaczyna się tworzyć ok. 20. tygodnia ciąży, lecz w miarę zbliżania terminu porodu ilość oleistej substancji się zmniejsza. To dlatego wcześniaki są pokryte grubą warstwą mazi, a u dzieci przenoszonych pozostaje jej bardzo mało. Uważa się, że ta białożółta substancja pomaga w przesuwaniu malucha przez kanał rodny.
  7. Przy całym bogactwie związków wytwarzanych przez rośliny, odnalezienie pojedynczych, które mogłyby zostać wykorzystane jako leki, to nie lada wyzwanie. Badacze z MIT nie dali jednak za wygraną i poszli nawet o krok dalej - manipulują naturalnymi zdolnościami roślin, by wytwarzać zupełnie nowe substancje, mogące w przyszłości znaleźć zastosowanie w lecznictwie. Rośliny już teraz wytwarzają dla nas wiele związków. Pytanie brzmi jednak, czy potrafimy podjąć próbę delikatnego manipulowania tymi procesami, by wymusić na nich wytwarzanie zmienionych postaci tych samych związków - tłumaczy sens swoich eksperymentów Sarah O'Connor, badaczka zajmująca się tym zagadnieniem. Wspólnie ze swoim kolegą, Weerawatem Runguphanem, specjalistka z MIT zajmuje się analizą barwinków różowych (Catharanthus roseus) - roślin jednorocznych z rodziny toinowatych, żyjących w warunkach naturalnych wyłącznie na Madagaskarze. Wytwarzają one co najmniej 130 różnych alkaloidów, które pomagają tym niepozornym roślinom bronić się przed konsumpcją przez inne organizmy. Dwa związki wytwarzane przez ten gatunek, winblastyna oraz winkrystyna, znalazły już zastosowanie w chemioterapii nowotworów. Naukowcy wierzą, że barwinek skrywa jeszcze wiele interesujących tajemnic... Eksperci z MIT są przekonani, że kluczem do poszukiwania nowych leków jest enzym syntaza striktozydyny (ang. strictosidine synthase), przeprowadzający jedną z reakcji koniecznych do wytwarzania wielu alkaloidów barwinka. Według badaczy wystarczy hodować roślinę na podłożu wzbogaconym o odpowiednie chemiczne "półprodukty" (substraty), nieobecne w jej komórkach podczas wzrastania w warunkach naturalnych, by uzyskać zupełnie nowe substancje. Aby zwiększyć wydajność procesu, naukowcy zmodyfikowali genom barwinków, zmieniając nieco sekwencję genu kodującego syntazę striktozydyny. Powstał dzięki temu enzym, który jest w stanie przetwarzać znacznie szersze spektrum substratów, pozwalając tym samym na wytworzenie znacznie większej liczby produktów. Uzyskano w ten sposób szereg substancji, które różnią się minimalnie od podobnych substancji wytwarzanych przez C. roseus naturalnie, lecz właśnie te drobne różnice mogą być kluczowe dla ich właściwości leczniczych. Zespół pani O'Connor syntetyzował nowe alkaloidy dzięki hodowaniu zawiesiny komórek w płynnej pożywce, lecz zdaniem badaczki powinno być możliwe ich wytwarzanie także dzięki tradycyjnej uprawie barwinków. Problemem może się jednak okazać wydajność procesu, która wciąż pozostawia wiele do życzenia. Skutecznym sposobem na zwiększenie ilości wytwarzanych alkaloidów może być zastosowanie mikroorganizmów. Są one znacznie tańsze w hodowli, lecz nie posiadają naturalnych szlaków metabolicznych odpowiedzialnych za syntezę tej grupy związków. Rozwiązaniem tego problemu mogłoby być przeniesienie do genomu mikroorganizmów (np. drożdży piekarskich) całej grupy genów kodujących enzymy przeprowadzające reakcje konieczne do wytwarzania alkaloidów. Jest to zadanie niezwykle ambitne, lecz jeżeli komukolwiek uda się to osiągnąć, masowa synteza naturalnych leków onkologicznych może stać się codziennością.
  8. Mamy kolejną złą wiadomość na temat bisfenolu A - związku używanego powszechnie m.in. do produkcji opakowań. Naukowcy z Uniwersytetu Cincinnati dowodzą, że powoduje on znaczne obniżenie skuteczności chemioterapii. Eksperyment, poprowadzony przez dr Nirę Ben-Jonathan, wykazał, że bisfenol A (BPA), związek używany podczas syntezy wielu tworzyw sztucznych używanych m.in. do produkcji różnego rodzaju opakowań, zwiększa produkcję białek odpowiedzialnych za ochronę komórek nowotworowych przed toksycznym działaniem chemioterapeutyków. Oporność na chemioterapię jest istotnym problemem dla pacjentów cierpiących na nowotwory, szczególnie tych, u których choroba silnie się rozwinęła lub doszło do przerzutów - tłumaczy dr Ben-Jonathan, zajmująca się badaniem właściwości BPA od ponad dziesięciu lat. Badaczka dodaje: ustalenie czynników składających się na rozwój tego zjawiska może pomóc nam zrozumieć, jakie cele powinniśmy atakować, by uczynić chemioterapię tak efektywną, jak to możliwe. Badania przeprowadzono po doniesieniach na temat innego związku, dietylostilbestrolu (DES). Przeprowadzone analizy wykazały, że substancja ta zwiększa ryzyko zachorowania na niektóre nowotwory i zmniejsza szansę na ich wyleczenie. Ze względu na podobieństwa strukturalne pomiędzy DES i BPA, naukowcy z Uniwersytetu Cincinnati postanowili zbadać, czy ten ostatni wykazuje podobne właściwości. Niestety okazało się, że tak, lecz mechanizm jego działania jest nieco inny. Aby zbadać wpływ bisfenolu A na komórki nowotworowe, użyto hodowli komórek raka piersi. Poddawano je ekspozycji na niewielkie dawki substancji, podobne do tych, które można wykryć we krwi typowego dorosłego człowieka. Eksperyment wykazał, że związek ten działa w sposób bardzo podobny do estrogenów. Co to oznacza? BPA nie przyśpiesza namnażania komórek nowotworowych w przeciwieństwie do DES, tłumaczy badaczka. Dodaje: jego działanie polega raczej na ochronie istniejących komórek przed śmiercią w reakcji na leki nowotworowe, przez co chemioterapia jest znacznie mniej skuteczna. Wpływ estrogenów na komórki raka piersi był znany już od dawna, lecz dotychczas nie było wiadomo, dlaczego choroba ta rozwija się także u osób po menopauzie, w których krwi stwierdza się znacznie niższe stężenie hormonów z tej grupy. Być może brakującym elementem tej układanki jest właśnie bisfenol A i jego wpływ na organizm. To nie pierwsze badania dowodzące szkodliwości BPA. Wcześniej udowodniono m.in. jego związek z otyłością, wzrostem ryzyka zachorowania na niektóre nowotwory oraz pogorszeniem zdolności uczenia się i zapamiętywania. Lawinowo pojawiające się doniesienia o niekorzystnym wpływie BPA na zdrowie człowieka spowodowały, że niektórzy producenci opakowań zaczęli stosować do ich wytwarzania inne, mniej szkodliwe substancje.
  9. Badacze z Wayne State University informują o obiecujących wynikach testów nad szczepionką, która w przyszłości ma szansę kompletnie wyleczyć aż 20-30% przypadków raka piersi u kobiet. Badania przeprowadzone na myszach potwierdzają stuprocentową skuteczność terapii przy braku toksyczności. Eksperymentalna terapia, której testy nadzorowała dr Wei-Zen Wei, polegała na wzbudzeniu w organizmie gospodarza reakcji immunologicznej na białko HER2. Należy ono do grupy receptorów reagujących na czynniki wzrostu tkanki nabłonkowej. Jest ono obecne na zdrowych komórkach, lecz w przypadku nowotworu dochodzi do jego nadmiernej syntezy lub niekontrolowanej aktywności, co prowadzi do nieprawidłowego rozrostu tkanki. Cechę taką wykazuje mniej więcej co czwarty nowotwór piersi u kobiet. Nowoczesna medycyna zna już kilka leków działających bezpośrednio na receptor HER2, lecz stosowanie niektórych z nich wywołuje poważne efekty uboczne. Dodatkowym problemem jest pojawiająca się w pewnym momencie oporność na leczenie. Uzyskane dotychczas informacje na temat skuteczności i bezpieczeństwa eksperymentalnej terapii pozwalają wierzyć, że wspomniane problemy mogą zostać zażegnane. Badacze potwierdzili nawet, że nowa metoda leczenia raka piersi działa nawet wtedy, gdy guz przestał reagować na stosowane zwykle preparaty. Głównym elementem terapii jest odpowiednio skonstruowany plazmid - niewielka cząsteczka DNA wystepująca w charakterystycznej, kolistej formie. Jest on zawieszany w roztworze zawierającym czynnik stymulujący odpowiedź immunologiczną, czyli tzw. adjuwant (różne rodzaje adjuwantów są dodawane do wszystkich stosowanych obecnie szczepionek niezależnie od ich przeznaczenia). Mieszanina jest dostarczana do organizmu myszy z zastosowaniem impulsów elektrycznych - w momencie przyłożenia napięcia dochodzi do chwilowego zaburzenia struktury błon komórkowych, dzięki czemu komórki "otwierają się" i pobierają plazmid wraz z adjuwantem. Podawane myszom DNA zawiera zmodyfikowany gen kodujący receptor HER2. Ze względów bezpieczeństwa jego sekwencja została skrócona, by wyeliminować zdolność białka do przekazywania sygnałów promujących podziały komórkowe. Gdy plazmid trafia do komórki, następuje synteza białek kodowanych przez zawarte w nim geny. Gwałtowna synteza ogromnej liczby cząsteczek receptora powoduje rozwinięcie skierowanej przeciwko niemu odpowiedzi immunologicznej. Na początku polega ona na eliminacji komórek zawierających plazmid, lecz na dalszym etapie układ odpornościowy "poszukuje" komorek wytwarzających HER2 i niszczy je. Co ważne, terapia oszczędza zdrowe komórki, posiadające na swojej powierzchni prawidłową liczbę receptorów. Przeprowadzony eksperyment nie jest pierwszą terapią nowotworu, w której głównym składnikiem są cząsteczki DNA. Kilka takich terapii, w tym jedna pochodząca z laboratorium dr. Wei, przechodzi obecnie testy kliniczne na ludziach. Obecnie jest jednak zbyt wcześnie, by precyzyjnie określić szansę na ich rejestrację i ostateczne dopuszczenie do użycia w rutynowej terapii. Opóźnienie to jest, oczywiście, spowodowane względami bezpieczeństwa. Z drugiej strony istnieje jednak nadzieja, że podobny typ szczepionek może być za kilka lat podawany osobom zdrowym, by zapobiegać rozwojowi nowotworów wykazujących nadprodukcję HER2.
  10. Zestaw pozwalający na wykrycie we krwi markerów wczesnego stadium choroby Parkinsona oraz Alzheimera prawdopodobnie wejdzie na rynek już w czerwcu. Test, nazwany przez producenta NuroPro, stałby się w ten sposób pierwszym na świecie dostępnym powszechnie badaniem umożliwiającym wczesne diagnozowanie tych schorzeń. Działanie NuroPro opiera się na wykrywaniu w osoczu krwi i określaniu stężeń pięćdziesięciu dziewięciu białek, których obecność wskazuje na patologiczne zmiany w obrębie mózgu. Stosunek stężeń wspomnianych protein pozwala na odróżnienie od siebie znanych powszechnie chorób Parkinsona i Alzheimera oraz trzeciej, rzadszej, znanej jako stwardnienie boczne zanikowe (choroba Lou Gehriga). Z użyciem zestawu możliwe jest także wykluczenie u badanej osoby którejkolwiek ze wspomnianych przypadłości. Czułość testu (zdolność do poprawnego wykrycia choroby) oraz jego specyficzność (czyli możliwość stwierdzenia zmian u osób chorych, ale nie u zdrowych) są bardzo wysokie, tzn. wynoszą około 95%. Mimo to badająca chorobę Parkinsona Kieran Breen przestrzega: [test] rzeczywiście jest obiecujący, lecz wciąż potrzeba szeroko zakrojonych badań, zanim będzie można uznać go za naprawdę wiarygodny. Producent zestawu, amerykańska firma Power3 Medical Products, może odnieść ogromny sukces. W samej tylko Wielkiej Brytanii, liczącej ok. 60 milionów mieszkańców, związane z wiekiem otępienie umysłowe (demencja) dotyka aż 700 000 osób. Wśród nich około 400 000 cierpi z powodu choroby Alzheimera. Dodatkowo, w związku z ogólnym starzeniem się społeczeństw w krajach rozwiniętych, szacuje się, że do 2020 roku liczby te podwoją się. Oznacza to wzrost zapotrzebowania na łatwy, tani i wiarygodny test, pozwalający na możliwie wczesne wykrycie zmian i wprowadzenie odpowiedniego leczenia, gdy będzie ono dostępne. Dziś, niestety, terapia chorób neurodegeneracyjnych daje co najwyżej możliwość spowolnienia ich rozwoju. NuroPro powstał dzięki burzliwemu rozwojowi dziedziny zwanej proteomiką. Jej zadaniem jest zdefiniowanie ludzkiego proteomu, tzn. kompletnej listy białek wchodzących w skład określonych tkanek. Wszystkie te proteiny powstają na podstawie instrukcji zapisanych w DNA, którego sekwencja jest "przepisywana" na RNA w procesie zwanym transkrypcją, a następnie zapisana w RNA informacja jest "tłumaczona" na kolejność jednostek budulcowych, czyli aminokwasów, w strukturze białka. Jest to proces niezwykle złożony, toteż określenie proteomu tkanki jest bez porównania trudniejsze od badania genomu, czyli zbioru genów. Dotychczas kompletny (przynajmniej tak się uważa) proteom ustalono właśnie dla krwi, lecz analogiczne badania innych tkanek wciąż trwają. Nowatorski test przechodzi obecnie badania w dwóch szpitalach: jednym w amerykańskiej Arizonie i drugim w Tesalonikach w Grecji. Ich celem jest ostateczne potwierdzenie na odpowiednio dużej grupie pacjentów jego skuteczności. Pozytywne przejście tego procesu, zwanego walidacją, niemal na pewno doprowadzi do wprowadzenia produktu na rynek.
  11. Na Uniwersytecie Yale została stworzona nowa technika leczenia skomplikowanych złamań. Badania przeprowadzone na zwierzętach dowodzą, że usunięcie szpiku z uszkodzonej kości, połączone z podawaniem hormonów anabolicznych, pozwala na szybkie odtworzenie kości w miejscu złamania. Dotychczas podstawową metodą leczenia złożonych, trudno leczących się złamań było ich mechaniczne zespalanie. Używano w tym celu metalowych śrub, płytek, drutów itp. Co jednak zrobić w sytuacji, gdy kości są zbyt kruche, by stanowić solidne oparcie dla takiego połączenia? Odpowiedź jest prosta: poprosić o pomoc lekarzy i biotechnologów. Nowatorska procedura została opracowana przez naukowców z Uniwersytetu Yale we współpracy z firmą Unigene. U zwierząt pozwala ona połączyć fragmenty uszkodzonej kości nawet u osobników cierpiących na choroby znacznie osłabiające strukturę kości (badań na ludziach jeszcze nie przeprowadzono). Dotychczas najczęściej stosowaną metodą wspomagania leczenia było podawanie sterydów anabolicznych. Okazuje się jednak, że gdy dodatkowo usunie się z wnętrza kości szpik, pozwoli to na przyśpieszenie leczenia i wytworzenie kości znacznie mocniejszej niż przy stosowaniu tradycyjnej terapii. Ma to ogromne znaczenie dla osób chorych np. na osteoporozę, u których zrastanie się kości nie tylko zachodzi wolniej, ale także odtworzona tkanka jest wyjątkowo podatna na ponowne złamanie. Doktor Agnes Vignery, szefowa zespołu badającego to zagadnienie, mówi: Ta technologia pozwoli na radykalną zmianę sposobu leczenia złamań stawów biodrowych, kręgów czy skomplikowanych uszkodzeń kości długich. Dodaje: Dotychczas w takich sytuacjach potrzebna była interwencja chirurga, stosowanie inwazyjnych metod i sztucznych materiałów. Tego typu zabiegi mogą odbić się bardzo niekorzystnie na kondycji m.in. osób starszych. Nowa technologia umożliwia nie tylko uzyskanie lepszych efektów, ale także ograniczenie obciążenia, jakiemu poddani są pacjenci w związku z leczeniem. Szef firmy Unigene dodaje, że metoda ta pozwala także całkowicie wyeliminować stosowanie sztucznych, bardzo drogich materiałów. Zastąpione są one naturalną tkanką kostną, produkowaną przez sam organizm chorego. Wyniki badań opublikowano w prestiżowym czasopiśmie Tissue Engineering.
  12. Ugandyjscy i francuscy naukowcy sądzą, że wykorzystanie zdolności szympansów do leczenia chorób różnymi roślinami może pomóc ludziom w opracowaniu nowych medykamentów. W ramach studium obserwowano 50 szympansów z Parku Narodowego Kibale. Zespołem kierowała weterynarz Sabrina Krief, która pracuje także w paryskim Muzeum Historii Narodowej. Chcemy porównać rośliny używane przez uzdrowicieli lub lekarzy z roślinami stosowanymi przez szympansy. Czy istnieje podobieństwo ordynowanego leczenia? – zastanawia się John Kasenene, profesor botaniki na Makerere University w Kampali. Badacze opowiedzieli dziennikarzom o kilku ciekawych przypadkach. Samiec o imieniu Yogi cierpiał na robaczycę. Rano zjadał liście Aneilema aequinoctiale, a wieczorem korę Albizia grandibracteata. W pewnych rejonach świata są one wykorzystywane jako tradycyjny środek przeciwpasożytniczy. Właściwości te potwierdzono podczas badań in vitro. Inny samiec, który gorączkował i był osłabiony, przez cały dzień jadł liście Trichilia rubescens. Zauważono, że zawierają one nieznany wcześniej farmakologom związek pomagający w leczeniu malarii. Dennis Kamoga z Makerere University ma zebrać próbki wszystkich roślin zjadanych przez chore naczelne. Następnie we Francji i Ugandzie zostaną one poddane testom laboratoryjnym. Pani Krief ma nadzieję, że nie tylko uda się wpaść na trop nowych leków dla ludzi, ale także lepiej zrozumieć i zabezpieczyć zarówno rośliny, jak i duże małpy. Gatunki jednych i drugich znajdują się czasem na skraju wyginięcia.
  13. W przyszłym miesiącu w Holandii otwiera swoje podwoje pierwszy na świecie ośrodek leczenia nawykowego obgryzania paznokci. Powstaje on w miejscowości Venlo. Jego dyrektorem został Alain-Raymond van Abbe z Instytutu Patologicznej Onychofagii (Institute for Pathological Onychophagy, IPO). Naukowiec twierdzi, że opracował wraz ze swoim zespołem metodę uniemożliwiającą obgryzanie paznokci. To pierwsza placówka, która zajmuje się tym poważnym problemem. Spodziewamy się klientów z całego świata. Wstępne próby ujawniły ponoć niemal 100-procentową skuteczność holenderskiej terapii. Pacjenci zgłaszający się do ośrodka mogą się więc spodziewać całkowitego wyleczenia w ciągu zaledwie miesiąca. To niezwykle kusząca perspektywa dla kogoś, kto próbował już wszystkiego, by zerwać ze zgubnym nałogiem. Leczenie było skuteczne w przypadku 98% uczestników pierwszej tury testów klinicznych. Bardzo niewiele osób powróciło do dawnego zwyczaju. Badania wykazały, że paznokcie obgryza 15% dorosłych, aż 45% młodzieży oraz 33% małych dzieci. W holenderskim centrum do palców przymocowuje się specjalne urządzenie, które nie przeszkadza w wykonywaniu codziennych czynności, ale uniemożliwia obgryzanie. W tym czasie klienci przechodzą intensywną terapię psychologiczną, mogą też korzystać z poradnictwa.
  14. Niemieckim naukowcom udało się dokonać olbrzymiego kroku na drodze do leczenia męskiej niepłodności. Uczeni doprowadzili do urodzenia się myszy ze spermy wyhodowanej z komórek macierzystych. Komórki zostały pobrane z mysich embrionów, znajdujących się w bardzo wczesnej fazie rozwoju. Następnie wyhodowanymi z nich gametami zostało zapłodnione jajo, które poddano transplantacji do żywej myszy. Samica urodziła 7 osobników, z których 6 dożyło dorosłego wieku. Po raz pierwszy w historii pokazano, że możliwe jest stworzenie spermy z komórek macierzystych – mówi szef zespołu badawczego, profesor Karim Nayernia z uniwersytetu w Göttingen. Pomoże nam to zrozumieć męską niepłodność. Zanim zacznie się leczyć jakąś chorobę, najpierw należy ja poznać na poziomie genetycznym i molekularnym – dodaje. Komórki macierzyste mają zdolność przekształcania się w różne typy komórek i tworzenia tkanek. Naukowcy wiążą z nimi duże nadzieje na opracowanie nowych metod leczenia chorób – od cukrzycy po choroby serca - i naprawiania uszkodzonych organów. Ich wykorzystanie powoduje jednak spore kontrowersje, gdyż najlepszym materiałem są komórki embrionów znajdujących się we wczesnych fazach rozwoju. Komórki osobników dorosłych mają znacznie mniejsze możliwości terapeutyczne. Profesor John Burn, szef Instytutu Genetyki Człowieka z brytyjskiego Newcastle University uważa, że niemieckie badania to kamień milowy na drodze do poznania przyczyn niepłodności u mężczyzn. Co szóste małżeństwo na świecie boryka się z niepłodnością. W 40% przypadków choroba dotyka mężczyznę.
  15. Doktor Gwynne Hannay z politechniki w Queensland opracował nową technologię stymulowania wzrostu komórek kości. Pobrałem komórki kości i umieściłem je w środowisku takim, jakie panują w ciele. Następnie poddałem je działaniu stymulantów. Uczony odtworzył środowisko, w którym na komórki działały jednocześnie sygnały mechaniczne i elektryczne. Wywołało to efekt syngerii, w którym połączone sygnały dawały lepszy wynik, niż aplikowane osobno. Dotychczas prowadzono podobne badania, jednak bodźce mechaniczne i elektryczne aplikowane były osobno. Dlatego też nie uzyskano tak dobrych rezultatów. U zdrowych młodych ludzi uszkodzenia kości leczą się w czasie 6-8 tygodni. Z wiekiem proces ten się wydłuża, a starsi ludzie mają coraz większe problemy z leczeniem wszelkich złamań. W przyszłości być może powstanie urządzenie, które, przymocowane do ciała, będzie stymulowało szybsze zrastanie się kości – mówi Hannay.
  16. Według wyników badań obejmujących ponad 116 tys. pań, częstość występowania nowotworów piersi jest niższa wśród kobiet, które miały problemy z zajściem w ciążę z powodu zaburzeń owulacji. Dr Kathryn L. Terry i zespół z Harvardzkiej Szkoły Zdrowia Publicznego w Bostonie przeanalizowali dane zebrane podczas Studium Zdrowia Pielęgniarek (Nurses' Health Study II). Dotyczyły one kobiet w wieku od 25 do 42 lat. Informacje nt. niepłodności i owulacji oceniano co 2 lata, począwszy od 1989 roku, a przypadki raka piersi odnotowywano do końca 2001 roku. W czasie trwania eksperymentu u 1357 pacjentek zdiagnozowano inwazyjnego raka piersi (Archives of Internal Medicine). U kobiet z zaburzeniami owulacji nowotwór występował o 25% rzadziej niż wśród pań niemających takich problemów. Ryzyko wystąpienia raka piersi było najniższe u przedstawicielek płci pięknej, u których podczas leczenia niepłodności wywoływano owulację. Opisane wyniki mogą uspokoić pacjentki i lekarzy, trudno jednak ocenić wpływ leków na niepłodność na najdłużej przyjmujące je kobiety.
  17. Dieta i dostarczane z nią składniki odżywcze mogą mieć kluczowe znaczenie dla leczenia depresji — uważają badacze australijscy. Szereg składników odżywczych, w tym wielonienasycone kwasy tłuszczowe, wyciąg z dziurawca zwyczajnego oraz witaminy z grupy B, mogą wpływać na nastrój poprzez zwiększenie absorpcji neuroprzekaźników w mózgu — piszą na łamach magazynu Nutrition and Dietetics dr Dianne Volker z Uniwersytetu w Sydney i Jade Ng z Goodman Fielder Commercian w North Ryde. Istnieje wiele danych epidemiologicznych, eksperymentalnych i szczegółowych, które wskazują, że ryby i tłuszcze wchodzące w ich skład, a zwłaszcza wielonienasycone kwasy tłuszczowe typu omega-3, zapobiegają depresji. Volker i Ng podkreślają, że bardzo istotne jest zachowanie równowagi między kwasami omega-3 i omega-6. Innym ważnym składnikiem jest tryptofan (aminokwas), który występuje w różnych pokarmach, także w indyku. Organizm przetwarza go na serotoninę, dzięki czemu można twierdzić, że w pewnym stopniu wpływa on na nastrój. Jak zauważają Australijczycy, badania nad oddziaływaniem kwasu foliowego, witamin B6 i B12 oraz S-adenozylometioniny (SAM) na depresję dały sprzeczne rezultaty. W europejskich studiach dziurawiec zwyczajny był antydepresantem, w amerykańskich próbach klinicznych nie. Część ekspertów uznaje, że może to być efektem interakcji ziół z innymi środkami, np. lekami. Powinno się rozpoznać, jaką rolę w podtrzymywaniu zdrowia psychicznego pełni zbilansowana dieta — konkludują Volker i Ng.
  18. Jak pokazują najnowsze statystyki, wiele ciężarnych kobiet z depresją nie jest odpowiednio, jeśli w ogóle, leczonych. Wcześniejsze badania wykazały, że do 15% spodziewających się dziecka kobiet cierpi na depresję, co w dużym stopniu zwiększa ryzyko depresji poporodowej. Kilku naukowców stwierdziło nawet, że depresja nie jest wykrywana w co najmniej 75% przypadków. Drążąc dalej temat, dr Heather A. Flynn ze Szkoły Medycznej University of Michigan i jej zespół zbadali 276 kobiet w ciąży w dużym stopniu zagrożonych depresją (można to było stwierdzić na podstawie historii choroby oraz występujących objawów). Odkryli, że chociaż 40% pań przejawiało w danym momencie symptomy choroby lub przeżyło wcześniej głęboką depresję, tylko 1 na 5 (20%) była w jakikolwiek sposób leczona. Ponadto mniej niż połowie leczonych kobiet (43%) podawano właściwe leki antydepresyjne — napisali naukowcy na łamach General Hospital Psychiatry. Wśród kobiet ze zdiagnozowaną głęboką depresją większość doświadczała nawrotów choroby. Odkrycie to sugeruje, że ich objawy i leczenie nie były adekwatnie monitorowane, powiedziała Reuterowi Flynn. Kobietami, którym częściej pomagano, były panie leczone wcześniej psychiatrycznie z powodu głębokiej depresji lub innej choroby oraz doświadczające poważnej depresji przedporodowej (ang. prenatal depression). Diagnoza depresji postawiona w czasie ciąży nie była związana z jakimkolwiek leczeniem — wskazują wyniki analiz naukowców. Kobiety powinny być bardziej aktywny przy upewnianiu się, że są właściwie leczone — twierdzi Flynn. Dobra wiadomość jest taka, że istnieją efektywne metody. Pierwszy lek nie zawsze jest najlepszy. Mając to na uwadze, kobiety, które nie są zadowolone z efektów leczenia, powinny poinformować lekarza, że lek nie działa. Chcemy, by kobiety były świadome, że jeśli czują, iż coś jest nie w porządku z ich nastrojem, naprawdę powinny komuś o tym powiedzie — podkreśla Flynn.
  19. Jak zakomunikowali w piątek japońscy badacze, leki obniżające poziom cholesterolu (statyny) mogą pomóc w terapii wirusowego zapalenia wątroby typu C. Statyny zmniejszają wątrobową biosyntezę cholesterolu. Są one o tyle obiecujące, że szybko i naprawdę skutecznie (w porównaniu do innych medykamentów) obniżają poziom złego cholesterolu (LDL), zwiększając jednocześnie poziom dobrego cholesterolu (HDL). Testy laboratoryjne wykazały, że niektóre statyny mogą pomóc zatrzymać replikację, czyli namnażanie, wirusa typu C — piszą naukowcy na łamach Hepatology. Szacuje się, że ok. 170 mln ludzi na całym świecie to nosiciele HCV (hepatitis C virus). Standardowe leczenie polega na podawaniu interferonu oraz rybawiryny, pomaga ono jednak tylko 55% pacjentów. U reszty choroba postępuje niekiedy aż do marskości lub nowotworu wątroby. Masanori Ikeda wraz z zespołem z Okayama University przetestowali szereg statyn. Wszystkie one, z wyjątkiem prawastatyny, do pewnego stopnia wpływały na wirusy. Największe efekty wywierała fluwostatyna, sprzedawana przez Novartis pod nazwą Lescol. Być może określone białka są niezbędne do namnażania się wirusa typu C, a niektóre statyny blokują ich działanie — wyjaśniają naukowcy. Następnie Japończycy traktowali wirusa statynami i interferonem (terapia skojarzona). Bez żadnych wątpliwości zademonstrowaliśmy, że jednoczesne leczenie interferonem i fluwostatyną było niezwykle efektywne. Statyny są najlepiej sprzedającymi się na świecie lekami. Wiele osób przyjmuje je, by obniżyć ryzyko wystąpienia ataku serca. Wydaje się jednak, że wpływają one na wiele procesów biologicznych. W zeszłym miesiącu jeden z ekspertów powiedział, że statyny mogą atakować wirusy grypy, także tej ptasiej. Inne studium wykazało, iż redukują one ryzyko katarakty.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...