Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37689
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    250

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Choć badanie szczątków dinozaurów jest jedną z najważniejszych gałęzi paleontologii, badaczom do dziś nie udało się jednoznacznie ustalić, czy zwierzęta te były za życia stałocieplne, czy zmiennocieplne. W czasopiśmie PLoS ONE pojawiła się jednak interesująca praca, dostarczająca nowych danych uzyskanych dzięki zupełnie nowemu spojrzeniu na to zagadnienie. Główny autor pracy, dr Herman Pontzer z Uniwersytetu Waszyngtońskiego, zajmuje się na co dzień badaniem układu ruchu u człowieka. Kiedy jednak uświadomił sobie, że stosowane przez niego metody można zastosować także w odniesieniu do dinozaurów, skontaktował się z dr. Johnem Hutchinsonem - ekspertem z zakresu motoryki ciał pradawnych gadów. Wspólnie badacze stworzyli matematyczny model, który pozwolił na określenie prawdopodobieństwa występowania stałocieplności u dinozaurów. Podstawowa forma metody opracowanej wiele lat temu przez dr. Pontzera opiera się na istnieniu zależności pomiędzy długością nogi oraz siłą, którą jest ona w stanie wytworzyć, i masą ciała, którą może ona unieść. Model ten pozwala na dokładne ustalenie energetycznego kosztu poruszania się dla większości gatunków, lecz na wszelki wypadek wzbogacono go dodatkowo o ustalenie objętości mięśni, które musiałyby zostać uruchomione, by umożliwić dinozaurowi chodzenie. Uzbrojeni w zestaw równań, badacze przystąpili do pomiarów kości należących do 13 gatunków dinozaurów. Jak się okazało, obie metody obliczeniowe - podstawowa oraz ulepszona - wykazały, że mięśnie gadów najprawdopodobniej wytwarzały podczas swojej pracy tak wiele ciepła, że wystarczało ono do utrzymania stałej ciepłoty ciała. Mało tego - po uwzględnieniu ewolucyjnych zależności pomiędzy badanymi gatunkami uznano za bardzo prawdopodobne, że stałocieplność mogła wyewoluować bardzo wcześnie, być może na samym początku wyodrębniania się linii rozwojowej dinozaurów. Czy zebrane informacje zakończą raz na zawsze debatę na temat energetyki organizmów dinozaurów? Najprawdopodobniej nie, skoro nie wierzą w to nawet sami autorzy najnowszych badań. Wiedza, którą podzielili się ze światem, będzie jednak istotna dla zwolenników tezy o stałocieplności wielkich gadów.
  2. Microsoft zablokował możliwość prowadzenia rozgrywek on-line tysiącom użytkownikom serwisu Xbox Live. Przyczyną takiego posunięcia było złamanie przez te osoby regulaminu usługi. Z Xbox Live korzysta 20 milionów osób. Niewielki odsetek z nich tak modyfikuje swoje konsole, by można było uruchomić na nich pirackie kopie gier. Postępowanie takie jest niezgodne z regulaminem użytkowania Xbox Live i dla tysięcy osób skończyło się banem. Właścicielom zmodyfikowanych konsoli pozostaje więc jedynie gra w trybie off-line. Modyfikacja oznacza też utratę gwarancji. Microsoft przypomina przy okazji, że jeśli kupimy z drugiej ręki konsolę, która została zmodyfikowana, nie będziemy mogli połączyć się z Xbox Live. Niektórzy z użytkowników mówią, że zmodyfikowali konsole tylko po to, by móc wykonać kopie płyt, które legalnie kupili. Microsoft nie chce zdradzić, w jaki sposób jest w stanie wykryć i zablokować zmodyfikowane konsole.
  3. AMD i Intel zawarły ugodę, w ramach której największy na świecie producent półprzewodników zapłaci swojemu konkurentowi 1,25 miliarda dolarów. Ugoda kończy trzy spory sądowe. Dwa z nich toczą się w Japonii, a jeden proces miał rozpocząć się w przyszłym roku w USA. W opublikowanym oświadczeniu czytamy: "W przeszłości stosunki pomiędzy obiema firmami były trudne, a niniejsza ugoda kończy spory sądowe i pozwala obu przedsiębiorstwom skupić się na rozwoju produktów". Ugoda przewiduje wymianę praw patentowych przez najbliższe 5 lat i rezygnację ze wszelkich wcześniejszych roszczeń dotyczących naruszania patentów. Intel zapłaci AMD 1,25 miliarda dolarów i będzie przestrzegał uzgodnionych praktyk biznesowych. Podpisanie umowy oznacza też, że wydatki Intela w bieżącym kwartale wzrosną z przewidywanych 2,9 do 4,2 miliarda USD. Przypomnijmy, że AMD oskarżało Intela m.in. o stosowanie niedopuszczalnych praktyk rynkowych. Teraz oskarżenia zostaną wycofane z sądów. Nie wiadomo jednak, co stanie się ze skargami, które AMD złożyło do rządowych organów antymonopolowych. Rzecznik UE już powiedział, że kara, którą Unia nałożyła na Intela z inicjatywy AMD wciaż obowiązuje. Przeciwko Intelowi wystąpił też niedawno Andrew Cuomo, prokurator generalny stanu Nowy Jork. Po ogłoszeniu podpisania umowy akcje Intela zdrożały o około 1%, a AMD zyskały na wartości ponad 20 procent.
  4. Seniorzy, którzy chodzą wolno, 3-krotnie częściej umierają z powodu chorób sercowo-naczyniowych niż ich szybko maszerujący rówieśnicy. Francuscy naukowcy zmierzyli prędkość chodu 3208 kobiet i mężczyzn w wieku od 65 do 85 lat. Każdy uczestnik badania dwukrotnie przebywał korytarz, na którym w odstępie 6 metrów rozmieszczono dwie podłączone do chronometru fotokomórki. Za pierwszym razem odcinek należało przebyć w swoim zwykłym tempie. Potem starszych państwa instruowano, żeby szli (nie biegli!) najszybciej, jak umieją. Wszystkim przysługiwała jedna próba, by sprawdzić, czy polecenie zostało prawidłowo zrozumiane. Panowie i panie startowali z punktu wyznaczonego 3 metry przed korytarzem. W ten sposób z pomiarów eliminowano czas przyspieszania. Na początku studium podczas wywiadów przeprowadzanych w domach ochotników wykwalifikowani psycholodzy zebrali też szereg danych demograficznych i medycznych na ich temat. Pytano m.in. o niedawne złamania kości biodrowej, parkinsonizm, udary. Poza tym dwukrotnie zmierzono ciśnienie, a za wartość typową dla danej osoby uznano wyliczoną na tej podstawie średnią. Seniorzy wypełnili całą baterię testów dotyczących funkcjonowania poznawczego. Przez następne 5 lat w regularnych odstępach czasu badania powtarzano. Po wzięciu poprawki na informacje zgromadzone na wstępie, okazało się, że w przypadku chodzących najwolniej starszych osób ryzyko zgonu było o 44% wyższe niż u osób chodzących najszybciej. Najbardziej ślamazarni chodziarze 3-krotnie częściej umierali z powodu chorób sercowo-naczyniowych. Co ważne, w przypadku tych ostatnich ryzyko wzrastało zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn, u seniorów starszych i młodszych, a także u badanych z niskim i przeciętnym poziomem aktywności ruchowej. Nie odnotowano związku między tempem marszu a prawdopodobieństwem zgonu na nowotwór. Opisane wyniki uzyskano w ramach studium 3C (Three-City), które obejmuje Bordeaux, Dijon i Montpellier. W tym konkretnym przypadku 6-osobowy zespół naukowców interesował się możliwościami ruchowymi mieszkańców Dijon.
  5. Jedna z brytyjskich witryn specjalizujących się w tematyce gier komputerowych twierdzi, że już w przyszłym roku gracze będą mogli korzystać z technologii rozwijanej przez Microsoft w ramach "Project Natal". Podobno koncern z Redmond chce zaoferować 5 milionów specjalnych kamer dla konsoli Xbox 360, dzięki którym można będzie korzystać z Natal. Mają one trafić na rynek w październiku przyszłego roku, a cena jednej kamery wyniesie mniej niż 100 USD. Technologia Natal pozwala na korzystanie z konsoli bez pośrednictwa kontrolerów. Pomysł Microsoftu polega na wykorzystaniu kamery, która będzie odbierała ruchy gracza i przekładała je na ruchy postaci w grze. System zostanie też wyposażony w technologię rozpoznawania twarzy, przydatną przy logowaniu, oraz rozpoznawania mowy.
  6. Naukowcom z University of Kentucky (UK) udało się opracować gumę, która może z powodzeniem zastąpić pastę i szczoteczkę do zębów. Jej twórcy uważają, że pomoże ona utrzymać higienę jamy ustnej wielu ludziom, w tym żołnierzom na misji i dzieciom z krajów Trzeciego Świata. Wynalazek to pokłosie programu tzw. gumy militarnej. Nasącza się ją antybakteryjnym składnikiem, znanym jako KSL. Zapobiega on tworzeniu się płytki nazębnej i ścieraniu szkliwa. Badania akademików z UK były sponsorowane przez amerykańską armię. Jak przypomina pułkownik Geoffrey Thompson, zapalenie dziąseł, a także angina Plauta-Vincenta, postać zapalenia tkanki chłonnej gardła, doskwierały żołnierzom zarówno podczas wojen światowych, jak i podczas walk w Wietnamie czy Korei. Nawet teraz tego typu dolegliwości pojawiają się u ok. 15% wojaków. Jeśli w Iraku trzeba kogoś przetransportować do dentysty, musi mu towarzyszyć 7-osobowy konwój, a to oczywiste zagrożenie dla wszystkich. Prof. Pat DeLuca z University of Kentucky zajął się militarną gumą przed 4 laty. Żołnierze wyjawili mu ponoć, że nawet jedna mała plamka z pasty do zębów może pomóc wrogowi w namierzeniu przemieszczającej się osoby. Prof. Abeer al Ghananeem, która przejęła projekt w zeszłym roku, zaznacza, że chore na AIDS dzieci z Afryki cierpią często na poważne, a zarazem wyjątkowo bolesne przypadłości stomatologiczne. Nie da się więc ukryć, że guma mogłaby im bardzo pomóc. Problem polegał jednak na tym, by składnik zwalczający płytkę wydzielał się przez cały okres żucia (20-30 min), a nie w całości podczas pierwszych ugryzień. W pokonaniu przeszkody pomogła naukowcom maszyna, którą wyposażono w poruszające się tłoki, odzwierciedlające nacisk i tempo ludzkiego żucia. Wkrótce rozpoczną się testy kliniczne wynalazku. Jeśli wyniki będą dobre, potem armia będzie musiała poszukać producenta. Al Ghananeem zaznacza, że guma nie może na dłuższą metę zastąpić pasty i szczoteczki.
  7. Naukowcy pracujący w należącym do NASA Langley Research Center, rozwijają technologię, która wygląda jak z powieści science-fiction. W komorze próżniowej dzięki strumieniowi elektronów na podstawie szczegółowego rysunku powstają trójwymiarowe przedmioty. Technika Electron Beam Freeform Fabrication (EBF3) tworzy je warstwa po warstwie, a wszystko, czego potrzebuje to rysunek oraz źródło surowca kompatybilnego ze strumieniem elektronów. Karen Taminger, która szefuje projektowi EBF3 mówi, że chociaż obecnie tworzone są stosunkowo proste przedmioty, możliwości technologii na nich się nie kończą. W przyszłości dzięki niej będzie można tworzyć części potrzebne w przemyśle lotniczym, kosmicznym czy medycynie. Praca nad przedmiotem rozpoczyna się od stworzenia szczegółowego trójwymiarowego rysunku tego, co chcemy uzyskać. Komputer dzieli go na poszczególne warstwy i przekazuje dane do EBF3. Tam strumień elektronów, padający na wirującą podstawę tworzy warstwa po warstwie, dzięki dostarczaniu odpowiedniego materiału, potrzebny przedmiot. Materiał, z którego tworzony jest przedmiot, musi być kompatybilny z urządzeniem, a więc musi łatwo się rozgrzewać i przechodzić do formy płynnej pod wpływem elektronów. Do tego celu idealnie nadaje się aluminium. Co więcej, może być ono używane w połączeniu z jeszcze innym metalem. EBF3 potrafi korzystać z dwóch źródeł materiału, tworząc na poczekaniu odpowiedni stop. Jedną z olbrzymich zalet nowej technologii jest możliwość umieszczenia w aluminiowym przedmiocie światłowodu, czego nie udało się osiągnąć innymi metodami. Dzięki temu podczas produkcji np. części do samolotu będzie można od razu umieścić w nich czujniki na bieżąco monitorujące pracę danego elementu. Na razie EBF3 pracuje na Ziemi, jednak NASA już wyprodukowała mniejszą i lżejszą wersję urządzenia, które pomyślnie przeszło testy nieważkości. EBF3 trafi na Międzynarodową Stację Kosmiczną. W przyszłości załogi stałych księżycowych baz zostaną wyposażone w tego typu urządzenia, dzięki czemu będą mogły produkować części zamienne na miejscu, z materiałów pozyskanych z księżycowego gruntu i nie będą musiały czekać na dostawy z Ziemi.
  8. Morski pustelnik Munidopsis andamanica, który żyje na dużych głębokościach, żywi się wyłącznie drewnem. Musi więc czekać na opadające na dno pnie oraz wraki. W ostateczności nie pogardzi też orzechami kokosowymi (Marine Biology). W żołądku zwierzęcia występują bakterie i grzyby, pomagające mu w strawieniu nietypowego jak na te warunki pokarmu, czyli celulozy. Na pierwszy rzut oka wydaje się to nieprawdopodobne. Munidopsis andamanica jest gatunkiem występującym na dużych głębokościach, a żywi się typowo lądowym pokarmem – opowiada Caroline Hoyoux z University of Liège. Hoyoux współpracowała z naukowcami macierzystej uczelni, a także z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie oraz Uniwersytetu Piotra i Marii Curie w Paryżu. Do odkrycia doszło podczas ustalania, jakie zwierzęta zagospodarowują trafiające do wód drzewo. Okazało się, że kolonizują je nicienie, małże, skorupiaki oraz właśnie M. andamanica. Analiza aparatu gębowego i zawartości przewodu pokarmowego wykazała, że zwierzę żeruje wyłącznie na drewnie. Byliśmy zaskoczeni, ponieważ skorupiaki są często postrzegane jako drapieżcy bądź padlinożercy. Fakt, że M. andamanica konsekwentnie żeruje na materiale roślinnym, zwłaszcza drewnie, zamiast zjadać mięczaki lub [nicienie], obala powzięte z góry założenia dotyczące diety przedstawicieli rodzin Galatheidae i Chirostylidae. Choć zwierzęta kolonizujące opadające na dno morza drzewo odkryto pod koniec XIX wieku, aż do lat 70. ubiegłego stulecia nikt się nimi nie zajmował. Do teraz sądzono, że są to głównie mięczaki. Hoyoux tłumaczy jednak, że skorupiaki są drugą pod względem liczebności gatunków i osobników drewnolubną grupą. By zbadać, jakie zwierzęta skuszą się na dany rodzaj pokarmu, naukowcy spuszczali sieć z umieszczonymi wewnątrz kawałkami drewna. Oczka są na tyle duże, by wpuścić do środka larwy, ale na tyle małe, że dorosłe zwierzęta nie mogą się już przez nie wydostać. Sieci leżały na dnie przez rok. Potem je wydobyto i skatalogowano przymusowych mieszkańców. Znaleziono 15 gatunków dziesięcionogów, jeden gatunek równonoga i jeden obunoga.
  9. Badania naukowców z University of Bristol dowodzą, że od roku 1850 stosunek pomiędzy dwutlenkiem węgla obecnym w powietrzu, a absorbowanym przez naturę pozostaje mniej więcej stały. Pomimo tego, że w tym czasie powodowana przez człowieka emisja tego gazu zwiększyła się z 2 do 35 miliardów ton rocznie. To wskazuje, że natura ma znacznie większe zdolności absorbowania CO2 niż dotąd sądzono. Doktor Wolfgang Knorr, zauważa, że jego odkrycia stoją w sprzeczności z wcześniejszymi badaniami, których autorzy obawiali się, że gdy przyroda osiągnie granice zdolności absorbcji, ilość wspomnianego gazu w atmosferze gwałtownie wzrośnie. Naukowiec zauważa jednak, że uzyskane przez niego dane nie powinny nas uspokajać. Jak wszystkie tego typu badania, są one obarczone pewnym marginesem błędu, gdyż nie mamy dokładnych danych. Zamiast polegać na przyrodzie i wierzyć, że będzie radziła sobie z emitowanym przez nas gazem, musimy dowiedzieć się, dlaczego proporcje nie uległy zmianie - mówi Knorr.
  10. W kościołach katolickich we Włoszech instalowane są automatyczne dozowniki wody święconej. W ramach walki z grypą mają one zastąpić umieszczane w kruchtach kropielnice. Tego typu urządzenie zawisło m.in. w kościele św. Stefana w Capriano. Przypomnijmy, że na podobne pomysły wpadali wcześniej przedstawiciele innych wyznań. Anglikański biskup Chelmsford zaproponował np. usunięcie wody święconej z kościołów, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa A/H1N1. Szwedzcy hierarchowie apelowali zaś do wiernych o niepodawanie ręki na znak pokoju i o unikanie kontaktu z wodą święconą. Wynalazcą dyspensera jest Luciano Marabese. Jego urządzenie wygląda jak tradycyjne aspersorium, a działa jak krany z czujnikami na podczerwień, z których woda zaczyna lecieć dopiero wtedy, gdy pod spodem przesunie się czyjaś ręka. Pomysłowy Włoch wspomina, że zainteresowanie dozownikiem jest naprawdę duże. Przychodzą do niego setki maili z pytaniami z całego świata. Początkowo parafianie byli nieco zszokowani technologiczną innowacją, lecz później powitali ją z dużym entuzjazmem i radością – opowiada ojciec Pierre Angelo Mota ze znajdującego się na północ od Mediolanu Capriano. Marabese podkreśla, że niektórzy ludzie przestali zanurzać palce w wodzie święconej, a zamiast tego dotykali jedynie marmuru kropielnicy. Myślę, że niełatwo jest odrzucić tradycję. Po tym jak wiele kościołów, tak jak katedra z Mediolanu, zrezygnowało z używania wody święconej, zapotrzebowanie na mój wynalazek poszybowało pod niebiosa.
  11. Choć liczba rozwodów w małżeństwach, w których u jednego z partnerów stwierdzono ciężką chorobę, nie odbiega od populacyjnej normy, bardzo zaskakująca jest dysproporcja pod względem liczby rozstań w zależności od tego, który z małżonków zachoruje. Jak wykazali badacze z University of Washington, panowie wypadają pod tym względem wprost fatalnie. Autorzy studium, kierowani przez dr. Marka Chamberlaina, śledzili losy 515 osób, u których w latach 2001-2002 stwierdzono nowotwór złośliwy lub stwardnienie rozsiane. Historię chorych śledzono do lutego 2006 r. Analiza zebranych informacji może zaskoczyć wielu odbiorców. Okazuje się bowiem, że o ile łączny odsetek małżeństw zakończonych rozwodem w czasie badania nie odbiegał od średniej stwierdzonych w innych badaniach i wynosił 11,6%, o tyle do rozstania dochodziło niemal siedmiokrotnie częściej (20,8% vs 2,9%), gdy chorym była kobieta. Na szczęście jest też jednak dobra wiadomość: prawdopodobieństwo rozstania po postawieniu niekorzystnej diagnozy znacznie spadało wraz ze wzrostem stażu małżeństwa. Zespół dr. Chamberlaina tłumaczy różnicę w zachowaniu mężczyzn i kobiet ich przystosowaniem do pełnienia odmiennych ról w społeczeństwie i w rodzinie. Według badaczy kobiety, w związku z naturalną tendencją do dbania o swoje rodziny, wykazują więcej zrozumienia i współczucia dla chorujących partnerów. Zdaniem autorów nie oznacza to jednak, oczywiście, że sytuację taką należy akceptować. Jako możliwe rozwiązanie zaobserwowanego problemu proponują wzmożenie kontroli psychologicznej nad mężczyznami, których małżonki zapadły nagle na ciężkie schorzenia.
  12. Otyłość pod koniec okresu dojrzewania u kobiet może zwiększać ryzyko stwardnienia rozsianego - uważają naukowcy z Harvard School of Public Health. Przeprowadzone przez nich badania, których wyniki opublikowane na łamach czasopisma Neurology, są jednym z najbardziej kompleksowych studiów tego zagadnienia w historii. O wiarygodności badania decyduje przede wszystkim ogromna liczba uczestniczek (ponad 238 tys.) i długi czas obserwacji ich losów, wynoszący 40 lat. Studium dotyczyło wprawdzie wyłącznie kobiet, lecz niewykluczone, że zebrane informacje mogą mieć znaczenie także dla mężczyzn. W momencie rozpoczęcia badania jego uczestniczki miały od 25 do 55 lat. Każdą z nich poproszono o podanie własnego wzrostu i wagi w wieku 18 lat. Dodatkowo każda z pań została poproszona o przypisanie sylwetki, jaką miała w wieku 5, 10 i 20 lat, do jednego z rysunków dostarczonych przez badaczy. Oprócz tego kobiety wypełniały co dwa lata ankietę dotyczącą ich stylu życia i wykrytych chorób. Analiza statystyczna przeprowadzona po zakończeniu 40-letniego okresu obserwacji wykazała, że kobiety, które w wieku 18 były otyłe (tzn. wartość BMI, czyli masa ciała w kilogramach podzielona przez wzrost w metrach podniesiony do kwadratu, wynosiła u nich co najmniej 30) lub których sylwetki w wieku 20 lat na to wskazywały, wykazywały ponaddwukrotnie wyższe ryzyko zapadnięcia na stwardnienie rozsiane w stosunku do kobiet o prawidłowej masie ciała (18,5 < BMI < 20,9). Osoby z nadwagą także wykazywały podwyższone ryzyko zachorowania, lecz nie tak bardzo, jak w przypadku otyłych. Dla prawidłowej interpretacji danych konieczne jest podkreślenie, że bardziej obfite kształty ciała w wieku 5 oraz 10 lat nie wiązały się z podwyższeniem ryzyka choroby. Jak podkreśla autorka studium, dr Kassandra Munger, oznacza to, że nauczanie i prewencja otyłości od początku życia, lecz zwłaszcza w okresie dojrzewania, może być ważnym krokiem do zmniejszenia ryzyka stwardnienia rozsianego na późniejszych etapach życia. Jednocześnie autorzy zastrzegają, że BMI nie jest jedynym znanym czynnikiem ryzyka stwardnienia rozsianego. Prawdopodobieństwo zachorowania zwiększa także m.in. obniżony poziom witaminy D w organizmie, czynniki genetyczne oraz różnice w funkcjonowaniu układu immunologicznego.
  13. Jak donosi The New York Times, aż 10% energii używanej przez USA jest produkowanych dzięki materiałom rozszczepialnym pochodzącym ze starej broni atomowej. Także z rosyjskiej. Na terenie USA pracują obecnie 104 reaktory atomowe. Produkują one 20% energii wykorzystywanej przez Stany Zjednoczone, z czego połowę pozyskują dzięki złomowaniu broni A. To więcej niż pozyskuje się energii ze źródeł odnawialnych. Hydroelektrownie zapewniają bowiem 6% energii w USA, a Słońce, wiatr, biomasa i wody geotermalne - 3%. Z danych Nuclear Enegry Institution wynika, że aż 45% paliwa używanego przez amerykańską energetykę atomową pochodzi ze starej rosyjskiej broni, a 5% - z broni amerykańskiej. Odkupowanie od Rosjan materiału rozszczepialnego z jednej strony zapobiega jego trafieniu w niepowołane ręce, a z drugiej - zapewnia energię amerykańskim miastom. Umowa zawarta po zakończeniu zimnej wojny pomiędzy USA i ZSRR wygasa w 2013 roku. Nic zatem dziwnego, że amerykański przemysł energetyczny jest zaniepokojony zbliżającym się terminem i ma nadzieję, że oba państwa przedłużą porozumienie o redukcji arsenałów jądrowych. Jeśli tak się stanie, to zredukowana zostanie liczba głowic i wyrzutni, a wówczas można będzie negocjować likwidację samych głowic i zakupy paliwa. Obecnie USA mają około 2200 głowic jądrowych, a Rosja około 2800. Oczywiście jeśli do porozumienia nie dojdzie, amerykańskie elektrownie atomowe nie zostaną zamknięte. Będą musiały kupować paliwo na rynku, co z pewnością będzie znacznie droższe, chociażby dlatego, że wzbogacenie surowego uranu jest znacznie droższe niż przystosowanie materiału z broni jądrowej do roli paliwa w reaktorach. Na amerykańsko-rosyjskiej umowie zyskują też reaktory, które nie mają dostępu do uranu z broni jądrowej, bowiem pojawienie się dodatkowego źródła paliwa, a zatem zwiększenie podaży tego towaru, skutkuje spadkiem cen na całym rynku.
  14. Belgijscy naukowcy odkryli, że rekiny z rodzaju Etmopterus włączają i wyłączają swoją bioluminescencję dzięki trzem hormonom. To pierwszy tego typu przypadek, u innych zwierząt za to samo odpowiadają bowiem neurony (Journal of Experimental Biology). W grę wchodzą melatonina, prolaktyna i alfa-melanotropina, które kontrolują też zabarwienie skóry tych ryb. Dzięki najnowszemu odkryciu potwierdza się przypuszczenie wielu biologów, że bioluminescencja pojawiała się w toku ewolucji kilkakrotnie. Emitujące światło komórki nie są połączone z pełniącymi istotniejszą rolę skupiskami neuronów. Na nieznany dotąd mechanizm działania wskazywał też wolny "rozruch". Kiedy fragmenty skóry rekinów wystawiono na oddziaływanie hormonów i neuroprzekaźników, udało się potwierdzić, że włącznikami są rzeczywiście te pierwsze. Melatonina powoli wywoływała utrzymujące się przez parę godzin świecenie. Prolaktyna działała znacznie szybciej, ale i świecenie zanikało prędzej, bo po godzinie. Naukowcy przypuszczają, że hormon ten bierze udział w komunikacji, np. podczas szukania partnera. Trzeci z hormonów – alfa-melanotropina - wyłączał luminescencję. W przypadku kilku "pospolitych" neuroprzekaźników nie wystąpił żaden efekt. Julien Claes i Jérôme Mallefet z Katolickiego Uniwersytetu w Leuven uważają, że u kolczaków czarnych (Etmopterus spinax) narządy świetlne zapewniają kamuflaż. Podświetlają rybę od dołu, gdy schodzi na większe głębokości. Choć melatonina nie jest tak szybka i precyzyjna jak występujące u ryb kostnoszkieletowych mechanizmy kontrolowane przez nerwy, u rekinów doskonale się sprawdza. Zanurzając się, natrafiają na ciemniejsze wody, a skoro melatonina jest tzw. hormonem ciemności, pasuje tu idealnie. Claes jak ognia unika uogólnień, ale podejrzewa, że u innych "wyposażonych" w bioluminescencję rekinów fotofory także są uruchamiane przez hormony. Naukowiec już planuje dalszy ciąg badań.
  15. Specjalistom z firmy FireEye udało się unieszkodliwić wielki botnet znany jako Mega-D lub Ozdok. W przeszłości botnet ten był odpowiedzialny za 30% spamu w Internecie. Po dokładnym przeanalizowaniu struktury botnetu FireEye przepuściło skoordynowany atak na centra dowodzenia, które służyły do wysyłania instrukcji komputerom-zombie i instalowania na nich nowego oprogramowania. Spadek liczby spamu był zauważalny niemal natychmiast. To dobra wiadomość przede wszystkim dla dostawców Sieci. Wiele maszyn Ozdoka znajdowało się na czarnych listach, więc spam nie docierał do użytkowników końcowych, ale musiały sobie z nim radzić serwery dostawców. Teraz są one znacznie mniej obciążone. Zlikwidowanie Ozdoka ma również i tę dobrą stronę, że pokazuje, iż stosunkowo niewielka firma jest w stanie unieszkodliwić ogromny botnet przynoszący swoim twórcom spore pieniądze. Podczas akcji przeciwko Ozdokowi pracownikom FireEye udało się przejąć pod swoją kontrolę ponad 264 000 adresów IP należących do botnetu. Teraz właściciele komputerów będą identyfikowani i zostaną powiadomieni o tym, że ich maszyny zostały zainfekowane oraz dołączone do botnetu.
  16. Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że wydarzenia z wczesnego dzieciństwa mogą ukształtować umysł na całe życie. Okazuje się jednak, że analogiczny proces zachodzi (przynajmniej u myszy) także na poziomie genów. O odkryciu informują badacze z Instytutu Maxa Plancka w Monachium. Celem studium była ocena wpływu oderwania mysich osesków od ich matek na występowanie tzw. zmian epigenetycznych, czyli pobudzenia lub zahamowania aktywności genów niezależnej od zmian sekwencji DNA. Główny autor eksperymentu, dr Christopher Murgatroyd, tłumaczy jego przebieg: rozdzielaliśmy oseski i ich matki na trzy godziny dziennie przez dziesięć dni. (...) Był to bardzo łagodny stres, a zwierzęta nie odczuły zmian pod względem żywieniowym, lecz czuły się opuszczone. Jak się okazało, zmiany związane z osamotnieniem pojawiały się także na poziomie fizjologii organizmu i utrzymywały się przez całe życie zwierząt. Gryzonie oderwane od matek badano pod kątem tzw. wzoru metylacji, czyli liczby i rozmieszczenia grup metylowych (-CH3) przyłączonych do poszczególnych odcinków DNA. Głównym celem tej modyfikacji jest blokada aktywności genów, co oznacza, że kodowane przez nie substancje są wytwarzane w mniejszej ilości. Jak wykazało badanie wzoru metylacji u zwierząt biorących udział w eksperymencie, osobniki oddzielane w dzieciństwie od matek wykazywały znacznie podwyższoną aktywność (i osłabioną metylację) genu kodującego wazopresynę - jeden z hormonów stresu. Jak tłumaczy dr Murgatroyd, samotność pozostawia permanentny znak na genie wazopresyny. Zostaje on zaprogramowany, by w przyszłości produkować więcej [hormonu]. Efektem tej zmiany było m.in. osłabienie pamięci i zdolności do radzenia sobie ze stresem. Przeprowadzony eksperyment dostarcza ważnych danych na temat wpływu stresu na organizmy ssaków. Badania będą musiały, oczywiście, zostać powtórzone na ludziach, lecz już dziś można przypuszczać, że rozwiązanie przynajmniej niektórych problemów związanych z traumą i innymi zaburzeniami psychicznymi może leżeć w naszych genach, nawet jeśli sama sekwencja DNA jest poprawna.
  17. Włoscy archeolodzy odkryli pod piaskami Egiptu broń z brązu, srebrne ozdoby i setki ludzkich kości. Niewykluczone, że trafili na legendarne szczątki zaginionej armii perskiej króla Kambizesa II. Jak dowiadujemy się z "Dziejów" Herodota: Kiedy w swoim pochodzie przybył do Teb, oddzielił od swojego wojska około pięćdziesięciu tysięcy ludzi i tym polecił ujarzmić Ammoniów i spalić świątynię Zeusa [Ammona - red.]; sam zaś z resztą wojska ruszył na Etiopów. [...] Ci zaś, których wysłano na wojnę przeciw Ammoniom, wyruszywszy z Teb, maszerowali z przewodnikami i przybyli, co jest rzeczą pewną, do miast Oasis [Oasis Maior, które było położone w pobliżu dzisiejszego el Kharegh - red.], zamieszkałego przez Samijczyków, którzy podobno pochodzili z gminy ajschrionijskiej; od Teb są oni oddaleni o siedem dni marszu przez piaski, a ta okolica nazywa się w języku Hellenów Wyspą Szczęśliwości. Aż do tej okolicy miało wojsko dotrzeć, odtąd zaś nikt inny, prócz samych Ammoniów i tych, którzy od nich słyszeli, nie umie nic o nich powiedzieć. Bo ani do Ammoniów nie przybyli, ani też nie wrócili do domu. Sami Ammoniowie tak opowiadają: Kiedy z owej Oasis ciągnęli przeciwko nim przez piaski, znaleźli się mniej więcej w środku między nimi a Oasis, a gdy właśnie spożywali śniadanie, zawiał ku nim wielki i niesamowity wiatr południowy, który, niosąc ze sobą góry piasku, zasypał ich - i w ten sposób zniknęli. Wydarzenia te prawdopodobnie miały miejsce w 525 roku p.n.e, a przyczyną wysłania armii na Ammoniów i chęci zniszczenia świątyni był fakt, że jej kapłani nie chcieli uznać władzy Kambizesa nad Egiptem. Kambizes II (zm. w 522 roku p.n.e) był synem Cyrusa Wielkiego, twórcy imperium Persów. Rozszerzył państwo podbijając Egipt, podjął też nieudaną wyprawę na Kusz. Bliźniacy Angelo i Alfredo Castiglioni uważają, że ich znalezisko stanowi pierwszy dowód, iż wspomniana przez Herodota zaginiona armia nie jest legendą. Bracia dokonali swego odkrycia, gdyż uznali, że armia Kambizesa nie poszła drogą karawan, która była najbardziej prawdopodobną trasą jej wyprawy. Zaginionej armii szukali archeolodzy i awanturnicy już w XIX wieku. Nikomu nie udało się trafić na jej ślady. Włosi na ślady perskiej armii trafili przy okazji innej wyprawy archeologicznej. Dokonane odkrycia bardzo uprawdopodabniają historię opisaną przez Herodota. Znaleziona broń i liczne kości wskazują na obecność dużego oddziału wojska. Z kolei srebrna bransoleta bez wątpienia jest perska i pochodzi z okresu panowania Achemenidów, do której to dynastii należał Kambizes. Co więcej odkopane kolczyki i fragmenty naszyjnika są bardzo podobne do tego typu ozdób pochodzących z terenu Turcji i datowanych na V wiek p.n.e. Bracia Castiglioni, po przestudiowaniu starożytnych map uważają, że armia Kambizesa nie poszła drogą karawan która wiodła przez oazy Dakhla i Farafra. Persowie powędrowali z el Kargha na zachód do el Kebir, przeszli przez Wadi Abd el Melik i skierowali się na północ do Siwa Oasis, która stanowiła cel ich podróży. Wybór takiej drogi był, zdaniem Włochów, mądrym posunięciem. Persowi mogli bowiem zaatakować Siwa Oasis od niespodziewanej strony, a ponadto nie przechodzili przez miejsca kontrolowane przez egipskie wojska, z którymi musieliby toczyć walki. Hipotezę włoskich archeologów potwierdza fakt, że na proponowanej przez nich trasie przemarszu znaleziono pozostałości po studniach, a badania wykazały, że powstały one 2500 lat temu. Okazało się również, że Beduini od dawna znali cmentarzyska kości. Mieszkańcy pustyni opowiedzieli Włochom m.in. o pięknym mieczu, który znaleźli i sprzedali amerykańskiemu turyście. Obecnie wśród kości można znaleźć groty perskich strzał czy ozdoby uprzęży, identyczne z tymi, które widzimy na przedstawieniach perskich wojowników. Archeolodzy uważają, że niemal całą perską armię uda się odnaleźć pod piaskiem na głębokości około 5 metrów.
  18. Naukowcy z Wolnego Uniwersytetu w Brukseli opracowali metodę, która pozwala na ukierunkowanie procesu różnicowania embrionalnych komórek macierzystych w sposób niezależny od chemicznych czynników wzrostowych uznawanych za niezbędne dla zajścia tego zjawiska. Jak wykazali, w drogach oddechowych różnicowanie może zachodzić spontanicznie w reakcji na bodźce fizyczne charakterystyczne dla tej lokalizacji. Swój eksperyment badacze z belgijskiej uczelni rozpoczęli od standardowej hodowli embrionalnych komórek macierzystych (ang. embryonic stem cells - ESC). W tym celu umieszczono je na porowatej membranie, pod którą znajdowały się tzw. komórki karmiące (ang. feeder cells), których zadaniem było dostarczanie ESC substancji niezbędnych do ich wzrostu (nie wywoływały one jednak różnicowania w komórki dojrzałe). Powierzchnię membrany zalano z kolei specjalną pożywką zawierającą dodatkowe czynniki stymulujące przemianę w dojrzałe komórki dróg oddechowych. Tak przygotowane komórki hodowano przez cztery dni, podczas których co 24 godziny dodawano świeżej pożywki. Po zakończeniu pierwszego etapu eksperymentu pożywkę znad membrany usunięto, zaś ESC wystawiono na działanie powietrza przy zachowaniu dopływu płynu i czynników wytwarzanych przez komórki karmiące. Miało to symulować środowisko dróg oddechowych, w którym dojrzewające komórki z jednej strony mają kontakt z powietrzem, a z drugiej - z krwią. Po 25 dniach ekspozycji na powietrze w naczyniu stwierdzono obecność komórek wyraźnie różnicujących się w kierunku elementów nabłonka dróg oddechowych. Podobnego zjawiska nie zaobserwowano w naczyniach kontrolnych, w których nad membraną zamiast powietrza znajdowała się płynna pożywka bez składników stymulujących różnicowanie. Oznacza to, że czysto fizyczny czynnik, jakim jest kontakt z powietrzem, może zastąpić mieszankę chemicznych stymulatorów różnicowania i uruchomić program przekształcania się ESC w komórki dojrzałe. Przeprowadzone doświadczenie jest nie tylko jedną z pierwszych udanych prób stymulacji komórek macierzystych do różnicowania za pomocą czynników fizycznych. Przede wszystkim dostarcza ono ważnych informacji na temat procesów decydujących o powstaniu nabłonka dróg oddechowych. Wiedza ta może się więc przydać m.in. podczas leczenia wielu chorób układu oddechowego.
  19. U osób zmagających się z efektem jo-jo mogą wystąpić objawy zespołu abstynencyjnego. Badacze z Centrum Medycznego Uniwersytetu w Bostonie zauważyli podczas badań na szczurach, że w ich mózgu pojawiają się wzorce aktywności typowe dla powracających do nałogu alkoholików. W ramach eksperymentu przedstawiciele jednej grupy gryzoni dostawali swój zwykły pokarm, a co 2 lub 5 dni podawano im posiłki o smaku czekolady. Druga grupa przez cały czas konsumowała standardową paszę. Po jakimś czasie zwierzęta doświadczające cyklicznej diety zaczęły gardzić zwykłym pokarmem i dosłownie rzucały się na dania czekoladowe. W dniach bez czekolady były lękliwe i uspokajały się dopiero po słodkiej przekąsce. Amerykanie stwierdzili, że gdy szczury pozbawiano przysmaku, w ciele migdałowatym, czyli obszarze mózgu zawiadującym strachem i lękiem, zwiększała się aktywność genu kortykoliberyny (hormonu uwalniającego kortykotropinę, CRH). Aktywność CRH powracała do normy wyłącznie po zjedzeniu czekoladowej paszy. Pomagało także farmakologiczne blokowanie skutków działania genu. Podobne zjawisko zaobserwowano wcześniej u alkoholików i narkomanów. Aktywacja CRH w okresie pozbawienia przysmaków wywołuje negatywny stan emocjonalny [...] i przyczynia się do ulegania pokusie – podsumowuje dr Valentina Sabino.
  20. Pontyfikalna Akademia Nauk organizuje konferencję naukową dotyczącą astrobiologii. Wezmą w nim udział naukowcy oraz duchowni. Organizacja takiego spotkania oznacza, że Watykan akceptuje możliwość istnienia życia poza Ziemią. Jezuita, ojciec Jose Funes, astronom z Obserwatorium Watykańskiego, mówi: Tak, jak na Ziemi istnieje wiele organizmów, może też istnieć stworzone przez Boga życie, również inteligentne, poza nią. To nie stoi w sprzeczności z naszą wiarą, gdyż nie możemy ograniczać bożej wolności tworzenia. Jednak odkrycie inteligentnych istot poza Ziemią byłoby olbrzymim wyzwaniem dla teologii chrześcijańskiej. Pamiętajmy bowiem, że Jezus przybył na Ziemię, by zbawić ludzi, a nie żadne inne stworzenia. Trudno byłoby zatem z jednej strony przyjąć istnienie istot równie inteligentnych jak ludzie, a z drugiej odmawiać im zbawienia. Podczas wspomnianej konferencji naukowcy omówią najnowsze odkrycia astronomiczne, będą rozmawiali o geologicznych dowodach wczesnego rozwoju życia na Ziemi, zaprezentują poglądy na jego pojawienie się na naszej planecie oraz będą rozważali, czy mogą istnieć formy życia o innej biochemii niż znana na Ziemi.
  21. O tym, że zwierzęta pomagają sobie wzajemnie, wiadomo nie od dziś, ale ratowanie z opresji jest niezmiernie rzadkie. Dotąd udokumentowano je wyłącznie u delfinów, kapucynek oraz... mrówek. Biolodzy wykazali, że zachowanie ratownicze mrówek z gatunku Cataglyphis cursor jest bardzo złożone (PLoS ONE). Elise Nowbahari z University of Paris North oraz Karen L. Hollis z Mount Holyoke College odtworzyły "wypadek" zdarzający się w naturze. Mrówka zostawała uwięziona w podłożu w wyniku osunięcia się piasku bądź rumowiska. Pod spodem panie ukrywały nylonowe sidła, które przytrzymywały owada. Towarzyszki nieszczęśnicy zaczynały kopać wokół niej i ciągnęły za jej odnóża, a gdy natrafiały na tworzywo, starały się przegryźć włókna. Zwierzęta nie robiły tego samego dla niespokrewnionych osobników i dla owadów reprezentujących inne gatunki. Nowbahari i Hollis podziwiają zdolność mrówek do spostrzegania i rozplątywania nylonu. To niezwykle złożone zachowanie, zwłaszcza w porównaniu do prostego kopania czy ciągnięcia, które mogą być wyzwalane przez chemiczne oznaki dystresu. Panie entomolog odróżniają opisywany akt od zidentyfikowanych wcześniej przypadków współpracy. Tutaj obie strony ryzykują odniesienie ran. Korzysta tylko jedno zwierzę, a drugie nie dostaje żadnej nagrody. Ma tylko szansę uratować przedstawiciela własnej rodziny.
  22. Lody ReCharge, opracowane wspólnie przez Uniwersytet w Auckland i nowozelandzką firmę mleczarską Fonterra, to nadzieja dla pacjentów borykających się ze spowodowanymi chemioterapią zaburzeniami pracy przewodu pokarmowego: przewlekłą biegunką, wymiotami, brakiem apetytu oraz anemią. Truskawkowe lody wkraczają w drugą fazę testów klinicznych. Ich twórcy mają nadzieję, że uda się je także wykorzystać w zapobieganiu utracie wagi oraz uszkodzeniu układu immunologicznego. W testach wezmą udział ośrodki onkologiczne z 8 miejscowości, m.in. Auckland czy Wellington. Na razie zgłosiło się ok. 10 pacjentów, którzy będą codziennie zjadać 100 gramów deseru zawierającego dwa aktywne składniki. Cancer Trials New Zealand (CTNZ) szuka kolejnych 190 ochotników. Menedżer testów, dr David Perez, podkreśla, że choć pierwsza – laboratoryjna - faza zakończyła się sukcesem, spora część preparatów "przepada" na kolejnym etapie badań, pozostaje więc mieć nadzieję, że w tym przypadku się tak nie stanie. Opracowanie lodów było prawdziwym wyzwaniem technicznym – zaznacza jeden z członków zespołu dr Jeremy Hill. Należało odkryć właściwą kombinację tłuszczów i białek, które by nie tylko korzystnie oddziaływały na organizm, ale i smakowały ludziom uskarżającym się na brak apetytu. By poradzić sobie z tym wyzwaniem, powstała LactoPharma, spółka joint venture Fonterry i Uniwersytetu w Auckland. W realizowany przez profesora Geoffa Krissansena projekt uzyskania lodów ReCharge zainwestowano 2 mln dolarów nowozelandzkich. Wcześniejsze testy w laboratorium wykazały, że utrata wagi i stopień uszkodzenia nabłonka jelit zostały znacząco ograniczone przez aktywne składniki ReCharge. Stwierdzono również polepszenie stanu układu odpornościowego i markerów krwi – podsumowuje Krissansen.
  23. Badanie rozmów telefonicznych z pracownikami firmy Gadget Helpline ujawniło, że kobiety i mężczyźni zupełnie inaczej radzą sobie z problemami dotyczącymi obsługi sprzętu. Nie da się jednak ukryć, że i jedni, i drudzy często nie czytają instrukcji obsługi. Postępuje tak 64% dzwoniących panów i 24% pań. Okazuje się też, że 12% użytkowników i 7% użytkowniczek zapomina o naciśnięciu odpowiedniego guzika/przekręceniu pokrętła lub włożeniu wtyczki do gniazdka. W ramach eksperymentu przeanalizowano 75 tys. rozmów telefonicznych, przeprowadzonych między 25 września a 23 października br. W Wielkiej Brytanii pomoc techniczną zasubskrybowało 120 tys. osób, a średnia ich wieku to 35 lat. Przeciętny wiek załogi Gadget Helpline wynosi natomiast 21 lat. Czas spędzany przy telefonie przez kobiety jest o 32% dłuższy niż w przypadku mężczyzn, ale aż 66% pracowników firmy woli rozmawiać właśnie z nimi. Jeden z najgorętszych okresów przypada na poniedziałek rano. Najczęściej klienci pytają o zagadnienia związane z komunikowaniem się różnych urządzeń. Nie dziwi też, że więcej problemów wywołują nowe produkty, które dopiero pojawiły się na rynku. Crispin Thomas, założyciel i dyrektor wykonawczy Gadget Helpline, nie sądzi, by gadżety stawały się bardziej skomplikowane, ale oczekuje się od nich, by spełniały coraz większą liczbę funkcji. Wiele wskazuje na to, że mężczyźni traktują technologię jak coś, co trzeba zrozumieć i zdobyć, a kobiety są bardziej motywowane przez gadżety przydatne z ich punktu widzenia.
  24. Ostatnimi czasy pojawia się coraz więcej informacji o rządach czy ponadnarodowych organizacjach próbujących ograniczać swobodę w internecie. Organizacja European Centre for International Political Economy (ECIPE) uważa, że zapędy te można próbować powstrzymać dzięki... wolnemu rynkowi. Zdaniem analityków [PDF], olbrzymia część aktywności w internecie może zostać podciągnięta pod reguły obowiązujące kraje należące do Światowej Organizacji Handlu. Duża część witryn albo sprzedaje jakieś towary albo utrzymuje się z wyświetlania reklam. Co prawda dokumenty WTO rzadko wspominają o online'owym biznesie, jednak, jak sądzą badacze z ECIPE, to co dzieje się w sieci można w dużej mierze podciągnąć pod zasady opracowane przez WTO, a próby cenzurowania można uznać za naruszenie tych zasad. Oczywiście nie możemy pokładać zbyt wielkich nadziei w tym, że Światowa Organizacja Handlu jest w stanie powstrzymać cenzurę. Zajmuje się ona bowiem handlem, a nie wolnością słowa. Ponadto w wielu wypadkach kraje cenzurujące Sieć będą mogły wybronić się przed zarzutami o ograniczanie wolności handlu, a w ostateczności mogą przecież wycofać się z niektórych podpisanych porozumień. Ponadto, skargę przed WTO mogą składać tylko rządy, co dodatkowo utrudnia wykorzystanie Światowej Organizacji Handlu do walki z cenzurą.
  25. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA) donoszą, że efektywność kolonoskopii zależy od pory dnia, podczas której wykonuje się badanie. Okazało się, że im wcześniejsza godzina, tym więcej nieprawidłowości można wykryć. Liczba wykrytych polipów zmniejsza się wraz z upływem dnia. Wyniki badań zostały opublikowane w piśmie Clinical Gastroeterology. "Nasze badania zostały przeprowadzone w instytucji akademickiej, której wyposażenie i jakość badań znacząco przewyższają wymagania stawiane przed standardową pracownią wykonującą kolonoskopię. Skoro więc różnice zauważono w tak wyspecjalizowanym centrym akademickim, to prawdopodobnie będą one widoczne też w innych miejscach w całym kraju" - powiedział doktor Brennan M.R. Spiegel, autor badań i dyrektor UCLA/Veterans Affairs Center for Outcomes Research and Education. Kolonoskopia to jedyny sposób by wykryć i usunąć polipy w całej okrężnicy. To niezwykle ważne badanie, gdyż wykazano, że usunięcie polipów zmniejsza ryzyko raka jelita grubego o 60-90 procent, a z kolei choroba ta jest drugim najbardziej śmiertelnym nowotworem w USA. Naukowcy z UCLA przyjrzeli się historiom chorób 477 pacjentów poddanych kolonoskopii w ciągu roku w jednym ze szpitali. Odkryli, że badania przeprowadzone rano, nie później niż o godzinie 8.30, wykrywały średnio więcej o 0,19 polipa i 0,17 polipa zmieniającego się w złośliwego guza niż badania wykonywane później. Wraz z upływem dnia liczba znalezionych polipów spadała. Co prawda związane z tym ryzyko jest, jak widać niewielkie w przypadku pojedynczego pacjenta, jednak, jak zauważa doktor Spiegel, w przypadku całej populacji jest to już znaczący problem. Pominięcie polipów u tysięcy czy dziesiątków tysięcy pacjentów oznacza, że u części z nich rozwinie się nowotwór. Naukowcy nie wiedzą, dlaczego późniejsza kolonoskopia daje gorsze rezultaty. Częściowo może chodzić tutaj o lepsze przygotowanie jelita do badań po nocy. Niewykluczone, że, podobnie jak ma to miejsce w innych specjalnościach, w miarę upływu dnia lekarz jest coraz bardziej zmęczony, a więc i mniej dokładny. Spiegel mówi, że rozwiązaniem problemu może być nałożenie na lekarzy ograniczeń jeśli chodzi o liczbę dokonywanych kolonoskopii. Po jakimś czasie powinni się oni zajmować innymi procedurami medycznymi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...