Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37699
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    250

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Partnera można wabić na wiele sposobów: wyglądem, osiągnięciami bądź zapachem. Evarcha culicivora, pająk z rodziny skakunów, zdecydował się na to ostatnie, do dobrze znanej metody dorzucił jednak swoje trzy grosze. Nie wykorzystuje bowiem feromonów, ale wabi kochanków bądź kochanki, wgryzając się w najedzonego i wypełnionego po brzegi krwią komara. Fiona Cross, biolog z University of Canterbury w Christchurch, zaznacza, że woń krwi jest atrakcyjna zarówno dla samców, jak i dla samic. Nowozelandka i jej zespół sprawdzali, jak długo pająki zwlekały ze zbliżeniem się do potencjalnego partnera w zależności od tego, co jadł. Evarcha culicivora występują w środkowej Afryce: w Kenii i wokół Jeziora Wiktorii w Ugandzie. Są jedynymi zwierzętami, które niebezpośrednio żywią się krwią kręgowców. Skakuny te nie wysysają samodzielnie krwi, ale polują na komary. Pająki nie zawsze jedzą wypełnione krwią owady, dlatego ekipa Cross pozwalała im "wąchać" samce komarów, które nie spożywały krwi oraz samice po posiłku w postaci cukru. E. culicivora były zainteresowane tymi osobnikami mniej niż wysysaczami krwi. Sama krew nie decyduje jednak o atrakcyjności. Osobniki tej samej płci nie ściągały bowiem na siebie większej uwagi nawet po zjedzeniu krwistego komara. Zapach pokarmu pająka może wskazywać na jego jakość jako partnera seksualnego. Nowozelandczycy dywagują, czy niebezpośrednie żerowanie na krwi kręgowców wspomaga produkcję jaj oraz plemników. Doktor Cross pokusiła się nawet o porównanie E. culicivora do ludzi jedzących czekoladę, której od dawien dawna, bez względu na brak naukowych dowodów, przypisuje się właściwości afrodyzjaku. Wg niej, wynalazek Azteków powinien analogicznie zmieniać woń ludzkiego ciała, lecz tylko osoby spożywające czekoladę z określonym nadzieniem mogłyby pachnieć szczególnie ponętnie.
  2. Częściowym usprawiedliwieniem dla złych kierowców mogą być feralne geny. Okazuje się bowiem, że osoby z wariantem pewnego genu stale wypadają gorzej w testach jazdy (Cerebral Cortex). Podczas sprawdzianu ludzie ci osiągali o ponad 20% gorsze wyniki od szczęśliwców, którzy go nie odziedziczyli. Podobne rezultaty uzyskano w czasie ponownego badania po upływie kilku dni. Badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine szacują, że opisywany wariant występuje u ok. 30% Amerykanów. Te osoby od początku popełniają więcej błędów i z czasem zapominają więcej z tego, czego się nauczyły- twierdzi dr Steven Cramer. Feralny gen ogranicza dostępność neurotropowego czynnika pochodzenia mózgowego (ang. brain-derived neurotrophic factor, BDNF) podczas wykonywania danej czynności. BDNF odpowiada m.in. za siłę wspomnień, ponieważ wspomaga komunikację między komórkami i podtrzymuje ich optymalne działanie. Kiedy człowiek wykonuje jakieś zadanie, w rejonie mózgu powiązanym z tą aktywnością wydziela się właśnie BDNF, pomagając ciału zareagować w adekwatny sposób. Wcześniejsze badania wykazały, że u ludzi z wziętą przez Kalifornijczyków pod lupę wersją genu neurotropowego czynnika pochodzenia mózgowego podczas działania stymulowana jest mniejsza część mózgu. Udowodniono także, że jej posiadacze wolniej dochodzą do siebie po udarze. Mając to wszystko na uwadze, akademicy z Irvine zastanawiali się, czy rozpracowywany wariant wpływa również na prowadzenie samochodu. Chcieliśmy przestudiować zachowanie ruchowe, coś bardziej skomplikowanego od stukania palcami. Prowadzenie samochodu wydawało się dobrym wyborem, gdyż ma ono krzywą uczenia i jest czymś, co większość ludzi umie robić- tłumaczy Stephanie McHughen. W teście jazdy wzięło udział 29 osób – 22 bez feralnego wariantu i 7 z. Wszyscy mieli pokonać na symulatorze 15 okrążeń. Trasę zaprogramowano w taki sposób, by znalazły się w niej kruczki – trudne zakręty i zwroty. Neurolodzy utrwalali wyniki ochotników podczas kursu oraz w ramach powtórzonego po 4 dniach sprawdzianu. Amerykanie zauważyli, że posiadacze badanego wariantu wypadli gorzej w obu testach i zapominali więcej do drugiego razu. Naukowcy przestrzegają jednak przed zaszufladkowaniem tego genu jako gorszego, bo nie zawsze tak jest. Osoby, które go odziedziczyły, dłużej pozostają sprawne intelektualnie, gdy zapadną na chorobę neurodegeneracyjną, np. parkinsonizm lub stwardnienie rozsiane. Cramer mówi, że ustalając różną skuteczność wariantów genu BDNF przy rozmaitych scenariuszach, natura próbowała znaleźć najlepsze rozwiązanie danej sytuacji. Warianty oferują odmienne bilansy elastyczności i stabilności. Na razie nie ma komercyjnych testów, które pozwalałyby stwierdzić, jaką wersję genu ma dana osoba. Badacze żałują, że nie można sprawdzić, którą z nich mają sprawcy wypadków.
  3. Asustek zaprezentował biurkowy superkomputer ESC1000. Urządzenie powstało we współpracy z Nvidią i tajwańskim Narodowym Uniwersytetem Chiao Tung. Zostało ono stworzone z myślą o zastosowaniu przez organizacje rządowe, naukowe i badawcze. ESC1000 korzysta z procesora graficznego Tesla oraz technologii CUDA i zapewnia wydajność do 1,1 teraflopsa. To olbrzymia moc, zważywszy, że na ostatnim miejscu listy 500 najpotężniejszych superkomputerów znajduje się maszyna o wydajności 17,09 TFlops. Za ESC1000 trzeba będzie zapłacić co najmniej 14 778 dolarów. Najbardziej wydajna wersja komputera będzie kosztowała niemal 21 000 USD.
  4. Zespół z Laboratorium Badawczego Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych prowadzi zaawansowane badania nad bezprzewodowym przesyłaniem kwantowych informacji zakodowanych w świetle lasera. Opracowany przez uczonych system umożliwia szybkie przesłanie danych na odległość kilkudziesięciu kilometrów. Zakodowane w świetle lasera kwantowe informacje są o tyle bezpieczne, że każda próba podsłuchu prowadzi do zmiany danych, a więc podsłuchiwani natychmiast się o tym dowiedzą. Wysyłanie zakodowanych w świetle informacji jest niezwykle trudne jeśli nie odbywa się ono za pośrednictwem kabla. W powietrzu występuje bowiem olbrzymia liczba czynników, które mogą zakłócić komunikację. Są nimi turbulencje, zmiany temperatury czy wiatry wiejące w atmosferze. Amerykańskim uczonym, pracującym pod kierunkiem doktora Davida H. Hughesa udało się przeprowadzić laserową transmisję danych na odległość 35 kilometrów. Informacje zostały skutecznie przesłane zarówno wówczas, gdy ich odbiorca znajdował się na ziemi, jak i wtedy, gdy odczytywał je na pokładzie samolotu lecącego na wysokości 3000 metrów. W najbliższym czasie chcą przeprowadzić kolejny test z jeszcze wyżej lecącym samolotem. Specjaliści mają nadzieję, że już wkrótce ich system znajdzie zastosowanie podczas codziennej pracy lotnictwa wojskowego. W przyszłości nowa technologia może pozwolić pilotom na jednoczesny odbiór olbrzymich ilości danych z wielu punktów, takich jak np. inne samoloty załogowe i bezzałogowe.
  5. Mózg reaguje na ludzki głos w mniej niż jedną piątą sekundy. Psycholodzy z Uniwersytetu w Glasgow wykazali, że rozpoznaje on dźwięki wydawane przez przedstawicieli naszego gatunku w podobnym przedziale czasowym, co twarze, bo w ok. 170 ms po prezentacji. "Ponieważ ludzkie kontakty społeczne polegają w dużej mierze na wyrazie twarzy i ekspresji głosowej, mózg z dużym prawdopodobieństwem rozwinął zdolność do szybkiego i skutecznego przetwarzania tego typu bodźców. Jako że twarze i głosy często są ze sobą sparowane w ramach komunikacji społecznej, ich przetwarzanie w podobnym przedziale czasowym ma naprawdę duży sens" – przekonuje doktorant Ian Charest. W eksperymencie wzięły udział 32 osoby. Na czas słuchania różnych dźwięków – śpiewu ptaków, codziennych hałasów i wreszcie ludzkich głosów – nakładały one hełm z elektrodami EEG. Dzięki temu można było utrwalać sygnały generowane przez mózg. Okazało się, że potencjały elektryczne związane z ludzkim głosem, których amplituda była 2-krotnie wyższa od potencjałów wywoływanych przez ptaki, pojawiały się po upływie mniej niż 200 ms. Charest uważa, że zdobyta wiedza pozwoli lepiej zrozumieć pewne zaburzenia, w tym autyzm, oraz opracować szerzej dostępne narzędzia diagnostyczne. Ludzie z autyzmem mają problemy z kontaktami społecznymi; obserwujemy też nieprawidłową aktywność mózgu po prezentacji twarzy lub głosów.
  6. Intel i Numonyx poinformowały o dokonaniu przełomu w technologii pamięci zmiennofazowych (PCM). Obie firmy pokazały testowy 64-megabitowy układ, w którym udało się umieścić liczne warstwy PCM na pojedynczej podstawce. Pozwoli to na zwiększenie pojemności, obniżenie kosztów oraz konsumpcji energii. Nowa pamięć korzysta z nowego typu komórki pamięci zwanego PCMS (phase change memory and switch - pamięć zmiennofazowa i przełącznik). Komórka składa się z pojedynczego elementu PCM połączonego z Ovonic Threshold Switch (OTS). To szklany przełącznik, który pod wpływem napięcia zmienia swój stan pomiędzy opornikiem, a przewodnikiem, a gdy wartości prądu spadają poniżej pewnej granicy, ponownie staje się opornikiem. Możliwość układania na sobie kolejnych warstw PCMS pozwala na zwiększenie gęstości zapisu w pamięciach PCM. Wyniki są niezwykle obiecujące. Dają one nadzieję na osiągnięcie większych gęstości, produkcję skalowalnych pamięci i użycie ich w przyszłości na tych samych polach, co pamięci NAND. To bardzo ważne, gdyż układy flash zbliżają się do swoich granic rozwoju, a zapotrzebowanie na pamięci rośnie na każdym rynku - od telefonów komórkowych po centra bazodanowe - mówi Greg Atwood z Numonyksa.
  7. Palacze, którzy w ramach programu terapeutycznego zgniatali wirtualnego papierosa, w dużo większym stopniu ograniczali stopień uzależnienia od nikotyny niż osoby łapiące cyfrową piłeczkę (CyberPsychology and Behavior). Benoit Girard, Vincent Turcotte i Bruno Girard z GRAP Occupational Psychology Clinic w Quebecu oraz dr Stéphane Bouchard z University of Quebec losowo podzielili 91 palaczy biorących udział w 3-miesięcznym programie na dwie grupy. W wirtualnej rzeczywistości podczas 4 cotygodniowych sesji jedni miażdżyli papierosy, inni łapali piłeczki. Kanadyjczycy stwierdzili istotną statystycznie różnicę w nasileniu uzależnienia od nikotyny między grupami (ze szponów nałogu skuteczniej uwalniali się przedstawiciele tej pierwszej). W ostatnim tygodniu programu odsetek "abstynentów" był wyższy wśród walczących z wirtualnymi papierosami (15%) niż wśród osób bawiących się piłką (2%). Palacze obcujący z cyfrowymi papierosami dłużej brali udział w programie: średnio wytrzymywali ponad 8 tygodni, podczas gdy ich koledzy z drugiej grupy rezygnowali przed upływem 6 tygodni. W ciągu następującego po zakończeniu terapii półrocznego monitoringu aż 39% miażdżycieli papierosów twierdziło, że nie paliło w minionym tygodniu, w porównaniu do 20% łapaczy piłek.
  8. Rozgwiazdy z gatunku Pisaster ochraceus wypracowały ciekawą strategię zapobiegania przegrzaniu w słońcu odpływu. Napompowują się chłodną wodą morską, co wg naukowców, stanowi odpowiednik wypicia siedmiu litrów zimnej wody przez człowieka planującego przechadzkę w skwarze południa (American Naturalist). Biolodzy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis, Université François-Rabelais w Tours i Bodega Marine Laboratory obawiają się, że ocieplenie klimatu może zniweczyć metodę pieczołowicie wypracowaną przez te zamieszkujące watt (równię pływową) pacyficznego wybrzeża USA szkarłupnie. W jaki sposób? Przez podniesienie temperatury wody, która zwyczajnie przestanie chłodzić. Pisaster ochraceus żywi się małżami, lecz żeruje wyłącznie pod wodą. W czasie odpływu nie może się poruszać, a przy dużym nasłonecznieniu musi się jakoś chronić przed hipertermią. Odkryliśmy całkiem nową strategię termoregulacyjną w królestwie zwierząt. Zauważyliśmy, że waga rozgwiazd wrastała w dniach po wystawieniu w czasie odpływu na oddziaływanie słońca. Skoro zwierzęta nie mogły wtedy żerować, zwyżkę można wytłumaczyć jedynie pobieraniem wody morskiej – tłumaczy dr Sylvain Pincebourde. Wg niego, P. ochraceus jest gatunkiem doskonale przystosowanym do zmiennego środowiska. Amerykańsko-francuski zespół dokonał swojego odkrycia, odtwarzając pływy i warunki klimatyczne w laboratoryjnym akwarium. Naukowcy posłużyli się lampami podgrzewającymi powietrze i kamerami na podczerwień, które utrwalały ciepłotę ciała rozgwiazd. Na końcu ważyli zwierzęta, by ocenić ilość płynów ustrojowych. Akademicy byli szczególnie zdumieni objętością wody, jaką rozgwiazdy były w stanie przechować przez kilka dni. Pozwalała ona na obniżenie temperatury ciała niemal o 4°C.
  9. Dobór trafnej metody leczenia dla pacjentów od lat stanowi jedno z największych wyzwań onkologii. Wynalazek opracowany przez naukowców z Uniwersytetu Technicznego w Monachium może jednak pomóc lekarzom w ustaleniu optymalnej formy terapii nowotworu. Prototypowe urządzenie jest kolejnym przykładem układu typu lab on a chip mogącego znaleźć zastosowanie w medycynie. Jego zadaniem jest kompleksowa ocena skuteczności wielu kombinacji chemoterapeutyków stosowanych równolegle w celu zniszczenia komórek nowotworowych pacjenta hodowanych w warunkach in vitro. Sercem zaprojektowanego układu jest inkubator zapewniający komórkom warunki zbliżone do tych występujących we wnętrzu nowotworu. W jego wnętrzu znajduje się płytka hodowlana podzielona na 24 osobne naczynia, w których umieszcza się komórki pobranych od pacjenta. Każde z tych naczynek staje się tym samym osobną probówką, w której przeprowadza się oddzielny pomiar skuteczności leków. Po trafieniu do inkubatora analizowanym komórkom pozwala się "oswoić" z nowym środowiskiem, po czym do otaczającej je pożywki dodaje się testowane substancje. Od tego momentu zawartość płytek jest regularnie testowana m.in. dzięki miernikom pH i zużycia tlenu oraz mikroskopowi, który wykonuje serię zdjęć w zaplanowanych odstępach czasu. Wszystkie te dane spływają następnie do komputera, który ustala, z jaką skutecznością każdy z leków (bądź ich kombinacje) niszczy komórki nowotworowe pacjenta. Automatyzacja diagnostyki pozwala na znaczne skrócenie czasu potrzebnego na przeprowadzenie testów, zaś możliwość przeprowadzenia wielu eksperymentów jednocześnie zwiększa prawdopodobieństwo wybrania optymalnej formy leczenia dla konkretnego pacjenta. Jest to niezwykle ważne, gdyż w idealnej sytuacji każdy przypadek nowotworu powinien być traktowany jak choroba unikalna i w taki sam sposób leczony. Podejście takie zapewnia nie tylko zwiększenie szansy na całkowite wyleczenie choroby, lecz także na obniżenie toksyczności zastosowanej terapii.
  10. Jeśli wierzyć greckim kronikarzom, jeden z najwybitniejszych uczestników starożytnych igrzysk olimpijskich, Milon z Krotonu, przyjmował dla wzmocnienia muskulatury aż 17 funtów (niemal 8 kg) mięsa dziennie. Dziś wiemy na pewno, że tak wielka ilość białka nie była mu potrzebna, ale ile dokładnie protein potrzeba, by mięśnie przerastały w optymalnym tempie? Odpowiedź na to pytanie próbowali znaleźć naukowcy z University of Texas Medical Branch (UTMB). Do udziału w eksperymencie zaproszono 34 osoby: 17 młodych (średnia wieku: 34 lata) i 17 w wieku podeszłym (średnia wieku: 68 lat). Celem doświadczenia było sprawdzenie, czy istnieje różnica pomiędzy szybkością syntezy białek mięśni po spożyciu porcji chudej wołowiny zawierającej 30 lub 120 gramów wysokiej jakości protein. Wiedzieliśmy dzięki poprzednim pracom, że konsumpcja 30 gramów białka (...) przyśpiesza syntezę białek mięśni o 50% u osób młodych oraz u starszych, opisuje dr Douglas Paddon-Jones, jeden z autorów studium. Zadaliśmy więc pytanie: czy jeżeli 4 uncje wołowiny [czyli ok. 120 g mięsa o zawartości białek ok. 30 g] dają poprawę o 50%, to czy 360 g, zawierających 90 g białek, da tobie dodatkową poprawę? Na podstawie analizy składu krwi oraz badania materiału biopsyjnego z mięśni ustalono, że spożywanie dodatkowych 240 g mięsa nie ma wpływu na szybkość syntezy białek. Wszystko wskazuje więc na to, że dawka 30 g protein w czasie pojedynczego posiłku jest ilością optymalną dla budowy muskulatury, zaś pochłanianie dodatkowej ilości protein nie zapewnia dodatkowych korzyści. Co więcej, nadmiar białek może zostać zamieniony na tkankę tłuszczową, czego większość z nas raczej sobie nie życzy. Zdaniem dr. Paddon Jonesa najprawdopodobniej istnieje jednak sposób na przyśpieszenie syntezy białek mięśni. Jest nim przyjmowanie białek podczas każdego posiłku. Ponieważ większość z nas spożywa proteiny głównie podczas obiadu, a podczas pozostałych posiłków nieco tę kwestię zaniedbuje, wzbogacenie diety o regularne przyjmowanie protein mogłoby zwiększyć tempo budowy mięśni.
  11. Unia Europejska, wbrew wcześniejszym obietnicom i nadziejom tysięcy internautów, zezwoli na odcinanie od internetu bez wcześniejszej zgody sądu. Wiosną, gdy dziesiątki tysięcy osób podpisywało petycje przeciwko takim rozwiązaniom, wydawało się, że nie zostaną one dopuszczone. Po wyborach politycy i urzędnicy zmienili zdanie. Przypomnijmy, że Telecoms Packet zakładał początkowo możliwość odcinania piratów bez zgody sądu. Tysiące internautów protestowały, a że zbliżały się wybory do Parlamentu Europejskiego, chętnie przyklaskiwali im politycy. Pod koniec kadencji poprzedniego PE wprowadzono zatem poprawkę, która zakładała, że bez zgody sądu nie można wprowadzić żadnej restrykcji. Po wyborach sytuacja się zmieniła. Parlament Europejski dostosował się do życzeń Rady UE i zmienił treść poprawki. Teraz restrykcje mogą być wprowadzane "w szczególnych przypadkach" i pod warunkiem, że "są właściwe, proporcjonalne i potrzebne". Stwierdzono też, że osobie, która została dotknięta restrykcjami, przysługuje odwołanie do sądu, ale już po zastosowaniu restrykcji. Na początku listopada w sprawie nowej poprawki będą rozmawiali przedstawiciele Rady UE i Europarlamentu. Mało prawdopodobne, by coś się zmieniło.
  12. Ustanowiono nowy rekord zasięgu seryjnie produkowanego samochodu elektrycznego. Właściciel firmy Tesla Motors Simon Hackett oraz jego kolega Emilis Prelgauskas przejechali 501 kilometrów na pojedynczym ładowaniu samochodu Tesla Roadster. Pojazd, którym poruszali się pomiędzy Alice Springs a punktem położonym o 183 kilometry na północ od miejscowości Coober Pedy, był seryjny Roadster z 2008 roku. Samochód nie został w żaden sposób przerobiony. "Emilis i ja mamy za sobą dziesiątki lat doświadczeń w lataniu na lotni i zastosowaliśmy znane nam techniki oszczędzania energii, które wykorzystaliśmy w naszej technice prowadzenia pojazdu" - powiedział Hackett. Gdy obaj mężczyźni dotarli do wyznaczonego punktu, samochodowi pozostało energii na przejechanie jeszcze około 5 kilometrów.
  13. Rząd Wielkiej Brytanii chce pójść śladem swojego francuskiego odpowiednika. Dzisiaj potwierdzono, że zostaną zaproponowane przepisy, zgodnie z którymi piraci będą odcinani od internetu. Ma to być ostateczność stosowana wobec osób, które wysłuchają wcześniejszych ostrzeżeń. Nowe przepisy miałyby zacząć obowiązywać wiosną 2011 roku. Nie wiadomo, czy w ogóle wejdą w życie. Wiosną przyszłego roku Wielką Brytanię czekają wybory. Rządząca Partia Pracy najprawdopodobniej je przegra, a nowy rząd skonstruuje Partia Konserwatywna. Nowe przepisy zostaną zaproponowane pod koniec listopada bieżącego roku. Weszłyby w życie w kwietniu 2010 roku, ale przez kolejnych 12 miesięcy nie byłyby egzekwowane. Urzędnicy przyglądaliby się rozwojowi sytuacji. Jeśli piractwo nie spadłoby w tym czasie o 70%, przepisy zaczęłyby być stosowane. Pierwsi piraci mogą utracić połączenie z Siecią w lipcu 2011 roku. Od momentu poinformowania takiej osoby o tym, że zostanie ona odcięta od internetu, do rzeczywistego odłączenia sygnału musi minąć 20 dni roboczych. W tym czasie pirat będzie mógł odwołać się od decyzji do niezależnego ciała, które zostanie powołane przez Ofcom (Office of Communications). Lord Mandelson, sekretarz ds. biznesu, stwierdził: Rząd brytyjski uważa, że korzystanie z czyjejś pracy bez płacenia mu za to jest złe. Jako gospodarka, której podstawą działania jest kreatywność nie możemy siedzieć z założonymi rękoma i do tego dopuszczać.
  14. Choć na postawie wieloletnich obserwacji lekarze wiedzą, że spożywanie alkoholu może zmniejszać szanse na wyzdrowienie z choroby nowotworowej, przyczyna tego zjawiska powstawała nieznana. Wszystko wskazuje jednak na to, że dzięki badaczom z amerykańskiego Rush University udało się - przynajmniej częściowo - rozwiązać tę zagadkę. Jak donoszą naukowcy z zespołu kierowanego przez dr. Christophera Forsytha, komórki raka piersi oraz okrężnicy hodowane in vitro poddane działaniu alkoholu znacznie szybciej przechodzą tzw. przejście epitelialno-mezenchymalne, czyli zespół zmian w fizjologii i morfologii komórek zwiększający prawdopodobieństwo wytworzenia przerzutów oraz agresywnych form nowotworu. Przejście epitelialno-mezenchymalne wiąże się przede wszystkim z osłabieniem połączeń pomiędzy komórkami rakowymi. Zjawisku temu towarzyszy zmiana wyglądu komórek - z postaci przypominającej tkankę nabłonkową (łac. epithelium) przeistaczają się one do formy podobnej do mezenchymy - tkanki łącznej występującej zwykle u zarodka, zdolnej do szybkich podziałów kosztem częściowej utraty zorganizowania struktury. Zmiana ta oznacza, że tkanka nowotworowa staje się coraz mniej zbita, przez co może dojść do oderwania pojedynczych komórek, które z czasem stają się zarzewiem przerzutu. Badania na poziomie molekularnym wykazały z kolei aktywację cząsteczki Snail - jednego z tzw. czynników transkrypcyjnych, czyli białek regulujących aktywność genów (w tym przypadku: genów, których nadmierna aktywacja odpowiada za zwiększenie agresywności nowotworu). W komórkach traktowanych alkoholem stwierdzono także zwiększenie syntezy receptora dla czynnika wzrostu nabłonków (właśnie nabłonek jest tkanką, z której powstają nowotwory klasyfikowane jako raki) oraz zmniejszenie siły wzajemnego przylegania komórek. Wygląda na to, że badania prowadzone przez zespół dr. Forsytha dostarczają ostatecznych dowodów na udział alkoholu w progresji raka. Mimo to szansa, że pacjenci onkologiczni używający notorycznie alkoholu zmienią swój styl życia, pozostaje niewielka.
  15. Czynność pozornie banalna, jaką jest mieszanie cieczy, staje się nadspodziewanie trudna, gdy w grę wchodzi manipulowanie bardzo małymi objętościami płynów. Naukowcy z amerykańskiej organizacji Sandia National Laboratories (SNL) znaleźli jednak sposób na rozwiązanie tego problemu. Jest nim (znacznie) ulepszona wersja tradycyjnego mieszadła magnetycznego. Mieszanie małych objętości cieczy jest niezwykle trudne z uwagi na siły kapilarne, czyli zjawiska towarzyszące przebywaniu w bardzo ciasnych naczyniach, a więc np. w wąskiej rurce. Niektóre substancje (należy do nich najważniejszy z rozpuszczalników, czyli woda) znajdujące się w takim otoczeniu przylegają do ścian naczynia tak silnie, że niemal niemożliwe jest ich oderwanie od powierzchni i wymuszenie na nich mieszania się z innymi płynami. Sprawia to, że przygotowanie bardzo małych objętości mieszanin, takich jak te stosowane np. w biologii molekularnej czy układach typu lab on a chip, jest nie lada sztuką. Naukowcy z SNL znaleźli na szczęście sposób na pokonanie niedogodności związanych ze zjawiskami kapilarnymi. Zaproponowali oni wykorzystanie zaawansowanej wersji mieszadła magnetycznego - urządzenia, które w swojej klasycznej formie składa się z podstawki zawierającej wirujący magnes oraz pręciku żelaznego umieszczanego w naczyniu, które stawia się następnie na podstawce. Powstające pole magnetyczne wprawia w ruch pręcik, który z kolei zmusza ciecze znajdujące się do zmieszania się ze sobą. Najprostszy rodzaj mieszadła magnetycznego jest prosty w budowie i skuteczny, lecz nie nadaje się do mieszania cieczy o bardzo małej objętości. Właśnie dlatego badacze z SNL zmodyfikowali to urządzenie i znacznie zmienili orientację przestrzenną wirującego pola magnetycznego, którego linie w nowej wersji aparatu przypominają linie narysowane wzdłuż boków wirującebo bąka wytrąconego z równowagi. Zmieniono także same pręciki, które są nie tylko mniejsze (ich średnica to zaledwie 100 nm), lecz także umieszcza się ich w naczyniu znacznie więcej. Umiejętne kontrolowanie pola magnetycznego sprawia, że pręciki wewnątrz naczynia ustawiają się w wiele wirujących kręgów, których liczbę i szybkość obrotów można dodatkowo zmieniać dzięki manipulowaniu nie tylko szybkością obracania się magnesów, lecz także samej siły wytwarzanego przez nie pola. Dla porównania, w zwykłym mieszadle zwiększenie natężenia pola magnetycznego w żaden sposób nie wpłynęłoby na szybkość mieszania się cieczy, jest ona bowiem zależna wyłącznie od szybkości obrotów magnesu. Kto by pomyślał, że proste mieszanie cieczy może wywołać tyle zamieszania...
  16. Skandal z nielegalnymi operacjami giełdowymi, w który zamieszani są menedżerowie IBM-a i Intela, zatacza coraz szersze kręgi. Podejrzenia padły na byłego prezesa AMD, a obecnie szefa Globalfoundries, Hectora Ruiza. Niewykluczone, że zostaną mu przedstawione zarzuty przekazywania poufnych informacji Danielle Chiesi z funduszu hedgingowego New Castle. Z dokumentów, w posiadaniu których jest sąd, wynika, że Ruiz we wrześniu 2008 przekazał Chiesi informacje o planowanym wydzieleniu z AMD firmy Globalfoundries. Oficjalne oświadczenie w tej sprawie wydano w październiku. O udziale Ruiza w całej sprawie poinformowało serwis Bloomberg anonimowe źródło z firmy AMD. W dostępnych dokumentach sądowych jest bowiem mowa o "menedżerze z AMD". Ma nim być, według anonimowego informatora, właśnie Ruiz. Sąd dysponuje nagraniem rozmowy pomiędzy Chiesi a wspomnianym menedżerem. Zapewnia on rozmówczynię, iż istnieje 99% prawdopodobieństwo, że informacja o powstaniu Globalfoundries zostanie podana przed informacją o wynikach finansowych AMD. Tak też się stało. Koncern najpierw (7 października) ogłosił pozyskanie inwestora z Abu Dhabi, który wniósł 8,4 miliarda USD, co pozwoliło na stworzenie Globalfoundries, a później - 16 października - przedstawił raport dotyczący wyników finansowych. Wszystkich zaszokujemy - miał powiedzieć do Chiesi jego rozmówca podczas spotkania, które odbyło się 16 września. Sam Ruiz nie odniósł z tego żadnych korzyści materialnych. Sztuka ta nie udała się też Chiesi i zarządzanemu przez nią funduszowi. Co prawda New Castle kupił następnie dużo akcji AMD, jednak w tym samym czasie zaczął pogłębiać się kryzys finansowy, więc fundusz na zakupach nie zarobił.
  17. Hipoteza czy efekt babci to nazwa teorii wyjaśniającej długie życie kobiet po menopauzie względami opiekuńczymi. Chodzi o opiekę nad własnymi genami ujawnionymi u wnuków. Międzynarodowy zespół naukowców twierdzi, że babcie są bardziej wybiórcze niż dotąd sądzono, ponieważ mają największą słabość do wnucząt najbliżej z nimi spokrewnionych genetycznie (Proceedings of the Royal Society B). Pracami zespołu kierowała Molly Fox z Uniwersytetu w Cambridge. Przyglądano się relacjom babcia-wnuczęta w siedmiu populacjach: od XVII-wiecznej Japonii po współczesną Etiopię. Naukowcy tłumaczą, że z każdą z babć wnuczęta dzielą różne proporcje genów chromosomu X. W przybliżeniu jest to zawsze prawie ¼, ale jak wiadomo, prawie robi wielką różnicę. Babcie ze strony ojca mają najwięcej wspólnych genów z wnuczkami (31%), a najmniej z wnukami (23%). W przypadku babć ze strony matki udział własnych genów u wnucząt obu płci jest w przybliżeniu taki sam (25%). Analizując zgromadzone dane, akademicy stwierdzili, że śmiertelność wnucząt można powiązać z proporcją wspólnych genów u znajdującej się w pobliżu babci. Oznacza to, że dla chłopców bardziej niebezpieczne jest dorastanie w towarzystwie matki ojca niż babci ze strony matki. Autorzy artykułu spekulują, że podobieństwo fizyczne, zapach bądź feromony wydzielane przez wnuki mogą uruchamiać faworyzowanie ze strony jednej z babć. Nie ma jednak właściwie dowodów, że takie zachowanie jest świadome. Inni naukowcy przestrzegają, że teoria została na razie wstępnie zarysowana i ma wiele luk. Nie wiadomo, jakie dokładnie mechanizmy miałyby wchodzić w grę. Przed ferowaniem jakichkolwiek wyroków należałoby też dogłębnie poznać zwyczaje badanej populacji. Wyjaśnienie sprawdza się tylko wtedy, jeśli geny kodujące przeżywalność po menopauzie są związane z chromosomem X, a na to nie ma dowodów – podsumowuje prof. Simon Easteal z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego.
  18. Były wiceprezes ds. badawczych w Seagate Technology, profesor Mark Kryder z Carnegie Mellon Univeristy, założyciel Data Storage System Center oraz jego student Chang Soo Kim przeprowadzili studium nt. przyszłości technologii przechowywania danych. W jego ramach przebadali 13 nieulotnych technologii przechowywania informacji, które są postrzegane jako możliwi następcy dysków twardych (HDD). Obaj specjaliści przeanalizowali rynkowe szanse badanych technologii, prawdopodobieństwo z jakim mogą zastąpić HDD oraz przyszłą cenę terabajta pojemności do roku 2020. Najważniejszą konkluzją ich prac jest stwierdzenie, iż jest bardzo mało prawdopodobne, by jakiekolwiek urządzenia wykorzystujące pamięci nieulotne były w stanie w najbliższym dziesięcioleciu konkurować cenowo z HDD. Zdaniem naukowców "mapa drogowa" rozwoju technologii litograficznych (ITRS - International Technology Roadmap for Semiconductors) pokazuje, że w przyszłej dekadzie nie rozwiną się one na tyle, by zapewnić odpowiednio wysoką gęstość zapisu, co pozwoliłoby na obniżenie ceny technologii alternatywnych tak, by stały się one tańsze od HDD. Największe szanse na konkurowanie z obecnymi dyskami mają technologię pozwalające na zapisanie wielu bitów w pojedynczej komórce oraz takie, które korzystają z pamięci zmiennofazowych (PCRAM) i STT-RAM. W podsumowaniu swojej analizy, naukowcy stwierdzają: Przyjmując, że technologia HDD będzie rozwijała się w takim tempie, jak w przeszłości, w roku 2020 dwutalerzowy 2,5-calowy dysk twardy będzie w stanie przechowywać ponad 40 terabajtów danych, a jego cena wyniesie około 40 dolarów. Na długo przed rokiem 2020 technologia pamięci flash osiągnie granicę, poza którą nie będzie można jej skalować. Istnieje obecnie duże zainteresowanie technologiami pamięci nieulotnych, które zastąpią flash i w przyszłości być może i HDD. W dokumencie tym porównaliśmy trzynaście z nich. Uznając za najważniejszy czynnik gęstość zapisu oraz biorąc pod uwagę wydajność, najbardziej obiecujące wydają się technologie typu racetrack. Jednak zależą one od synchronicznego przemieszczania ścian domen w rejestrach, co już w przeszłości okazało się niepraktyczne i nadal jest dalekie od wdrożenia. Tym bardziej, że nad technologią tą nie pracuje odpowiednia liczba badaczy, którzy mogliby rozwiązać trapiące ją problemy. Obiecująco duże gęstości zapisu można uzyskać w pamięciach korzystających z próbników, tym bardziej, że produkcja ich głowic nie jest mocno ograniczana przez rozwój technologii litograficznych. Z drugiej jednak strony, ich wydajność jest niższa niż wydajność innych technologii i, podobnie jak w pamięciach racetrack, są one dalekie od praktycznego zastosowania. Również nad nimi pracuje mało specjalistów. Pamięci holograficzne mogą potencjalnie mieć wysoką gęstość przy niskich kosztach, jednak jak dotąd sprawdzają się tylko w zastosowaniach polegających na jednorazowym zapisie nośnika, a to zupełnie inny rynek. Układy MRAM i FRAM należą do najdroższych, a ich koszt jest podobny do kości DRAM, dlatego też nie zastąpią układów flash czy dysków twardych. Pamięci polimerowe, molekularne i SEM (Single Electron Memory) charakteryzują się niską gęstością zapisu i krótkimi czasami przechowywania danych, co czyni je nieprzydatnymi w rozważanych zastosowaniach. Z kolei kości typu NRAM wydają się być dobrymi kandydatami, jednak ich prognozowana gęstość, a co za tym idzie i koszt, nie są wystarczająco konkurencyjne. Produkty takie jak RRAM, CBRAM, STTRAM i PCRAM mają małe komórki i potencjalnie nadają się do przechowywania wielu bitów w pojedynczej komórce, dzięki czemu mogą w przyszłości konkurować z dyskami twardymi Wśród nich PCRAM są najbardziej dojrzałe i już trafiły na rynek, a STTRAM wydają się oferować najlepszą wydajność.
  19. Badacze z Uniwersytetu Harvarda twierdzą, że ułożone w stosy krążki papieru – nasączone żelem z zawieszonymi w nim komórkami – pozwolą lepiej zrozumieć, jak guzy i uszkodzona tkanka serca reagują na leki (Proceedings of the National Academy of Sciences). Chemik George Whitesides i jego zespół podkreślają, że ich zdaniem, metoda umożliwia też precyzyjniejsze dostosowanie terapii do pacjenta. Zazwyczaj komórki hoduje się na płaskich szalkach Petriego, co jak łatwo się domyślić, nie pozwala odzwierciedlić, jak są one ułożone w przestrzeni, czyli w ludzkim ciele. W zwykłych warunkach mamy do czynienia z gradientem stężeń, tzn. im dalej dana komórka znajduje się od głównego naczynia krwionośnego, tym mniej tlenu i składników odżywczych otrzymuje. W kulturach 2D nie ma tego zjawiska. Istnieje już trochę metod trójwymiarowej hodowli komórkowej, np. zaopatrzone w pułapki o kształcie litery U urządzenie Włochów z Istituto Superiore di Sanità, ale w większości przypadków są one czasochłonne i niezbyt dokładne. Specjaliści podkreślają, że po zakończeniu wzrostu trzeba hodowle np. pociąć, by określić ich wewnętrzną strukturę. To nie tylko zabija niektóre komórki, ale i jest wyjątkowo trudne. Co zatem zaproponowali Amerykanie? Wtryskiwali na jałową bibułę chromatograficzną żel z komórkami, m.in. komórkami ludzkiego nowotworu płuc, ludzkimi fibroblastami i mysimi komórkami odpornościowymi. Gdy wsiąkał on w papier, układano na sobie kolejne krążki - w sumie 8. Następnie podwieszano je w bogatym w tlen i składniki odżywcze bulionie (pożywce). Chcąc zobaczyć, co działo się z komórkami, wystarczyło rozdzielić bibuły. Wstępne oględziny wykazały, że te zlokalizowane w pobliżu centrum były dobrze odżywione, podczas gdy u tych z obwodu pojawiły się symptomy "wygłodzenia". Whitesides uważa, że papierowy model pozwoli badać choroby i stany związane z niedoborem tlenu bądź składników odżywczych, a więc np. tkanki serca po zawale. Nie wiemy, czy tkanka umiera z powodu braku tlenu lub kiedy przywracane jest pierwotne stężenie tlenu.
  20. W Kamerunie sfotografowano grupę szympansów, które w milczeniu żegnały swoją zmarłą współtowarzyszkę. Na fotografii widać kilkanaście zwierząt, które w ciszy przyglądają się, jak ludzie wywożą ciało 40-kilkuletniej Dorothy zmarłej na atak serca. Wspomniane szympansy mieszkają w Centrum Ratunkowym Sanaga-Yong, gdzie są umieszczane młode, które straciły matki zabite przez kłusowników. Autorką niezwykłego zdjęcia jest Monika Szczupider, która pracuje w ośrodku. Wspomina ona, iż Dorothy była ważną figurą wśród około 25 małp. Pani Szczupider mówi, że zwykle szympansy są bardzo głośne i żywe. Jednak wówczas stały w absolutnej ciszy, nie mogąc oderwać wzroku od ciała Dorothy. Opisany przypadek to już kolejny dowód na to, że zwierzęta potrafią odczuwać żal i żegnać swoich zmarłych. Podobne zachowania obserwowano też u słoni czy ptaków.
  21. W związku z ciągłymi postępami technologicznymi już jakiś czas temu wśród naukowców zajmujących się relacjami człowieka z komputerami pojawiło się pytanie, czy zbyt złożone obrazy mogą sabotować uczenie. Iwan Kartiko, doktorant z Macquarie University, postanowił przetestować tę hipotezę. Sprawdzał, czy obrazy mrówek użyte w programie edukacyjnym wykorzystującym wirtualną rzeczywistość mogą się stać tak złożone wzrokowo, że ostatecznie utrudnią opanowywanie, przetwarzanie i przechowywanie nowego materiału. Badacz opracował serię symulacji, dzięki którym studenci drugiego roku psychologii mieli poznać umiejętności nawigacyjne mrówek z rodzaju Cataglyphis. Studenci nie dysponowali uprzednią wiedzą na temat mrówek ani ich metody nawigowania bez punktów orientacyjnych – podkreśla Kartiko. Badani patrzyli, jak 3 rodzaje coraz bardziej złożonych mrówczych awatarów poruszają się po pozbawionym wszelkich wskazówek ekranie, słuchając przy tym wyjaśnienia, jak owady tego dokonują. Mrówki były dwuwymiarowe, przypominały postaci z kreskówek bądź stworzenia widywane w naturze. Okazało się, że bez względu na wygląd awatarów nie występowały istotne statystycznie różnice w ilości zachowanych informacji, które następnie wykorzystywano podczas rozwiązywania problemów. Zgodnie z przyjętym na początku założeniem, Kartiko spodziewał się raczej, że różnice wystąpią. Na kolejnych etapach badań Australijczyk chce wzbogacić tło i sprawdzić, czy to będzie miało z kolei wpływ na uczenie.
  22. Japońska firma optyczna Masunaga Optical Manufacturing przedstawiła okulary Wink Glasses, które prowokują mruganie i w ten sposób zapobiegają zespołowi suchego oka zarówno u zagorzałych miłośników gier wideo, jak i książek czy Internetu. Okulary są zasilane za pomocą baterii guzikowych bądź za pośrednictwem złącza USB. Wyposażono je w niewielki czujnik, który monitoruje częstość mrugania. Jeśli użytkownik nie mrugał od ponad 5 sekund, jedno szkło zaczyna stopniowo mętnieć. Dzieje się tak, ponieważ umieszczony tam wyświetlacz ciekłokrystaliczny staje się nieprzezroczysty. Wystarczy mrugnąć, by zmatowienie zniknęło. Wink Glasses kosztują ok. 430 dolarów. Trzeba przyznać, że to ciekawe rozwiązane, które z powodzeniem konkuruje ze sztucznymi łzami, stosowanymi najczęściej dopiero po fakcie, czyli gdy już dojdzie do wysuszenia i złuszczenia nabłonka gałki ocznej. Firma z Fukui może liczyć na dość spore zyski, gdyż jakiś czas temu zyskała spory rozgłos dzięki amerykańskiej polityk, byłej gubernator Alaski Sarze Palin, która zamawia tu okulary.
  23. Ból związany z torturami powoduje, że nawet osoba niewinna zaczyna się prześladowcy wydawać winna. W ten sposób przekonuje on sam siebie, że dręczenie było dobrym pomysłem (Journal of Experimental Social Psychology). Niektórzy uczestnicy eksperymentu Kurta Graya i prof. Daniela M. Wegnera, psychologów z Uniwersytetu Harvarda, spotykali kobietę podejrzaną o oszustwo dla zdobycia pieniędzy. Była ona potem torturowana przez zanurzenie ręki w lodowatej wodzie. Badani słyszeli przez interkom, jak przebiega przesłuchanie. Podejrzana do niczego się nie przyznawała, ale im bardziej cierpiała podczas sesji, tym częściej uznawano ją za winną zarzucanego czynu. Nasze badania sugerują, że tortury nie ujawniają winy na tyle, by uzasadnić opisaną percepcję sytuacji. Jest raczej tak, że ludzie, którzy zdają sobie sprawę z cierpienia ofiary, muszą się jakoś przekonać, że dręczenie było dobrym pomysłem – dlatego zaczynają wierzyć, iż osoba torturowana na to zasłużyła – wyjaśnia Gray. Stąd postępujące zmiany ideologiczne u zwolenników tortur. Wcielając je w życie, coraz bardziej utwierdzają się w swoich przekonaniach. Nie wszystkie ofiary uznawano za winne. Jeśli ochotnicy słuchali tylko przebiegu wcześniejszego przesłuchania i nie byli świadkami odbywającej się właśnie sesji tortur, wtedy postrzegali osobę odczuwającą silniejszy ból jako mniej winną. Gray wyjaśnia to stopniem współodpowiedzialności. "Ci, którzy czuli się współwinni, musieli jakoś usprawiedliwić torturę, stąd połączenie cudzego bólu z winą. [...] Ludzie zdystansowani od tortur nie mieli potrzeby usprawiedliwiania i dlatego mogli współczuć ofierze, łącząc cierpienie z niewinnością. W studium akademików z Harvardu wzięło udział 78 osób. Połowa spotykała torturowaną kobietę (pomocnicę eksperymentatorów), połowa nie. Wszystkim powiedziano, że badanie dotyczy moralności zachowania i że kobieta mogła oszukiwać, biorąc więcej pieniędzy, niż jej przysługiwało. Psycholog sugerował, że stresująca sytuacja daje szansę na to, by się przyznała. Wolontariusze słuchali więc jej spowiedzi przez ukryty interkom. Torturowana nigdy nie przyznawała się do oszustwa, ale reagowała na dwa różne sposoby: 1) obojętnością lub 2) mówiąc płaczliwym głosem i błagając o litość. Dla badanych, którzy ją spotkali, była tym bardziej winna, im bardziej cierpiała, a dla osób, które nie widziały jej na oczy, stawała się bardziej winna, cierpiąc mniej.
  24. Roadrunner, najpotężniejszy superkomputer na świecie, który jako pierwszy pokonał barierę petaflopsa (czyli biliarda operacji zmiennoprzecinkowych na sekundę), zakończył prace nad jawnymi projektami. Obecnie rozpoczyna obliczenia na rzecz tajnych programów związanych z bronią atomową. Stany Zjednoczone od ponad 20 lat nie wyprodukowały nowej głowicy jądrowej, a ostatni próbny wybuch przeprowadziły w 1992 roku. Bezpieczeństwo amerykańskiego arsenału jądrowego oraz zagwarantowanie jego niezawodności zależy zatem w dużej mierze od symulacji, które można wykonywać na superkomputerach. Roadrunner od początku kwietnia do końca września pomagał naukowcom zajmującym się 10 różnymi projektami. Supermaszyna pracowała nad stworzeniem największego w historii komputerowego modelu rozszerzającego się wszechświata, co ma pomóc w zrozumieniu ciemnej materii i ciemnej energii. Brała też udział w pracach nad stworzeniem olbrzymiego drzewa ewolucyjnego całej rodziny wirusa HIV, dzięki czemu naukowcom łatwiej będzie opracować nowe leki zwalczające ten patogen. Naukowcy wspomagali się też Roadrunnerem przy symulowaniu interakcji zachodzących pomiędzy plazmą a laserem. Ich zrozumienie jest kluczowym elementem dla pracy National Ignition Facility. Superkomputer przeprowadzał też atom po atomie symulacje zachowania się nanokabli poddawanych działaniu sił, które prowadziły do ich przerwania. Pomagał odpowiadać na pytanie, jak zmieniają się właściwości mechaniczne i elektryczne nanokabli po zmianie położenia pojedynczego atomu. Maszyna badała również zjawisko rekoneksji magnetycznej, które występuje w plazmie. Często prowadzi ono do gwałtownego uwolnienia się energii przechowywanej w polu magnetycznym. Jego zrozumienie jest ważne dla naszej wiedzy na temat funkcjonowania ziemskiej magnetosfery, Słońca, maszyn służących do fuzji magnetycznej (np. magnetyczne uwięzienie plazmy) czy też astrofizyki.
  25. Choć ludzie współcześni i neandertalczycy bez wątpienia współistnieli na kontynencie europejskim przez co najmniej 10 tysięcy lat, dotychczas nie było wiadomo, czy przedstawiciele obu tych gatunków mogli mieć potomstwo i jeśli tak, to czy było ono płodne. Już niedługo rozwiązanie tej zagadki może być jednak możliwe dzięki badaniom prowadzonym przez prof. Svante Paabo z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej Maxa Plancka w Lipsku. Dane zebrane przez prof. Paabo są efektem kompleksowych badań DNA wyizolowanego ze szczątków neandertalczyków. Celem naukowca jest ustalenie pełnej sekwencji genomu tego gatunku, a następnie porównanie go z danymi na temat ludzi współczesnych i szympansów. Z informacji dostępnych do tej pory wiadomo, że około 40 tysięcy lat temu przedstawiciele Homo sapiens dotarli z Afryki do zamieszkiwanej już wtedy przez neandertalczyków Europy. Pomimo wielu lat badań dotychczas nie udało się jednak ustalić, czy efektem tej koegzystencji było posiadanie wspólnego potomstwa. Podczas konferencji naukowej zorganizowanej niedawno przez naukowców z Cold Spring Harbor Laboratory prof. Paabo ogłosił, że na podstawie dotychczasowych badań genetycznych "jest pewny, że oba gatunku uprawiały ze sobą seks". Ustalenie, czy potomstwo przedstawicieli obu gatunków było płodne i jeżeli tak, jak duży był wpływ jego materiału genetycznego na pulę genetyczną ludzi współczesnych, będzie z kolei możliwe po opracowaniu ostatecznej wersji genomu neandertalczyka i przeprowadzeniu kompleksowej analizy porównawczej z genomem naszego gatunku. Możemy oczekiwać, że informacje uzyskane dzięki temu studium pomogą w zrozumieniu przyczyn tajemniczego wyginięcia neandertalczyków.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...