-
Liczba zawartości
37687 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
250
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Zaledwie 15-minutowe pozbawienie stymulacji czuciowej może u zdrowych ludzi wywołać halucynacje. Co więcej, zjawisko to występuje także u osób bez szczególnej skłonności do ich doświadczania (Journal of Nervous and Mental Disease). Psychiatrzy z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego (UCL) podkreślają, że dotąd zajmowano się przede wszystkim skutkami długotrwałej deprywacji. Zespół Olivera Masona i F. Brady'ego skupił się na jej krótkoterminowej wersji, sprawdzając, czy efekty będą się różnić, w zależności od jednostkowych skłonności do psychozy. Brytyjczycy odwołali się do słynnych eksperymentów z lat 50. i 60. ubiegłego wieku, podczas których badanych zanurzano w specjalnym kontenerze w roztworze soli o temperaturze skóry (ok. 34,5°C). Do udziału w swoim studium akademicy zaprosili 19 osób, wybranych z ponad 200 aplikantów. Selekcji dokonano w oparciu o wyniki uzyskane w kwestionariuszu Revised Hallucinations Scale, dotyczącym doświadczeń halucynacyjnych w codziennym życiu. Zakwalifikowano 9 wolontariuszy z najwyższymi i 10 z najniższymi notami. Ochotników umieszczano pojedynczo w ciemnej komorze bezechowej (ang. anechoic chamber). Wewnątrz znajdował się pozwalający przerwać eksperyment "przycisk paniki", nikt go jednak nie użył. Badani siedzieli na tapicerowanym krześle. Bezpośrednio po opuszczeniu pomieszczenia wypełniali kolejny test – Inwentarz Stanów Psychomotorycznych (Psychotomimetic States Inventory). W ten sposób naukowcy sprawdzali, czy wystąpiły u nich halucynacje oraz inne objawy psychotyczne. W grupie, która uzyskała najwyższe wyniki w pierwszym kwestionariuszu (podatnej na halucynacje w codziennym życiu), podczas pobytu w komorze prawie wszyscy doświadczyli czegoś "specjalnego bądź ważnego". Sześć osób widziało obiekty, których tam nie było, 5 ujrzało twarze, cztery wspominały o wyostrzeniu węchu, a dwie odczuwały obecność zła. Członkowie drugiej grupy także mieli urojenia i halucynacje, ale w mniejszym stopniu. U wszystkich wystąpiły myśli paranoidalne i obniżenie nastroju, jednak i w tym wypadku ich natężenie było większe u przedstawicieli 1. grupy. By zobaczyć, czy po odtworzeniu normalnej stymulacji czuciowej, pojawi się jakaś różnica we wrażeniach, po 15-minutowej przerwie ochotników ponownie pytano o zaburzenia percepcyjne. Mason podkreśla, że dzięki eksperymentowi UCL po raz kolejny udało się potwierdzić tezę, że halucynacje są wynikiem tzw. błędnego monitorowania źródła. Mózg uznaje wtedy, że myśli zostały "zainspirowane" przez źródła zewnętrzne. Wszystko wskazuje też na to, że norma i choroba psychiczna stanowią końce kontinuum, a nie zero-jedynkowe wartości. Cztery lata temu psycholodzy z Harvard Medical School także wywołali halucynacje wzrokowe. Wtedy jednak wolontariusze musieli o wiele dłużej, bo aż przez 96 godzin nosić na oczach przepaskę. W przyszłości Brytyjczycy zamierzają zbadać wpływ deprywacji sensorycznej na osoby zażywające narkotyki i chorych ze schizofrenią.
- 12 odpowiedzi
-
- wrażenia czuciowe
- komora bezechowa
- (i 7 więcej)
-
Dzień po premierze systemu Windows 7 Microsoft opublikował wyniki finansowe za pierwszy kwartał roku podatkowego 2010. Przychody firmy spadły o 14% (do 12,92 mld USD), a dochód netto zmniejszył się o 18% i wyniósł 3,57 miliarda USD w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego. Wyniki i tak są lepsze od przewidywań analityków, w związku z czym cena akcji koncernu wzrosła. Firma poinformowała, że wspomniany kwartał był rekordowym w historii pod względem sprzedaży. Liczby jednak tego nie oddają, gdyż koncernowi należy się jeszcze 1,5 miliarda dolarów za kopie OEM-owe oraz nabyte w ramach przedpłat. Do spadków przyczyniły się też rosnąca sprzedaż netbooków oraz mniejsza sprzedaż najdroższych wersji Windows. Wyniki finansowe ucierpiały zatem w głównej mierze z powodu... spodziewanego sukcesu Windows 7 i faktu, że część klientów kupiła go w przedsprzedaży, a część wstrzymała się z zakupem do oficjalnej premiery. Największe spadki zanotował właśnie wydział Windows Division oraz Business Division (produkuje MS Office'a) - dwa konie pociągowe Microsoftu. Poważne spadki zanotowano w przypadku Business Division. W raporcie dla SEC Microsoft stwierdza, że ich przyczyną było słabnące zainteresowanie MS Office 2007 (na wersję 2010 trzeba będzie czekać do połowy przyszłego roku - red.) oraz fakt, że klienci indywidualni zaczęli sięgać po tańsze produkty. Ponadto przed rokiem Microsoft oferował MS Office'a po promocyjnych cenach, co przyczyniło się do szybszego nasycenia rynku wówczas i słabszego zainteresowania pakietem biurowym obecnie.
-
Niedawno odkryto, że panujące na Marsie niewielkie ciążenie szybko wywarłoby zabójczy wpływ na zdrowie ludzi. Naukowcy pracują właśnie nad urządzeniami wytwarzającymi sztuczną grawitację. Ludzie napotkają na Marsie fascynujące zjawiska pogodowe - ogromne burze pyłowe, które potrafią objąć nawet pół planety. Byłby to największy problem dla ludzkości - pył jest tak drobny, że przypomina dym z papierosa, ale dla naszych płuc byłby ostry niczym papier ścierny. Marsjańska atmosfera jest ponad 100 razy bardziej sucha od ziemskiej. Ciśnienie wynosi średnio zaledwie 7 hPa, co powoduje konieczność ciągłego noszenia specjalnego skafandra ciśnieniowego. Mars jest bardzo zimny - temperatura w dzień, na równiku przekracza czasem 20°C, lecz szybko spada i już podczas zachodu Słońca wynosi około -70°C, a w nocy jest jeszcze niższa. Najniższa temperatura występuje oczywiście na biegunach, gdzie podczas nocy polarnej spada do -130°C. Ludzkie kolonie musiałyby zatem wytwarzać ogromne ilości ciepła.Według naukowców najbardziej prawdopodobny model struktury wnętrza globu marsjańskiego wskazuje na istnienie ogromnego jądra żelazo-niklowego o promieniu około 1700 km, otoczonego grubym skalistym płaszczem. Przykrywa go stosunkowo cienka, grubości około 30 km, skorupa, na której spoczywa warstwa regolitu i pyłu bogatego w tlenki żelaza . To właśnie tlenki powodują czerwone zabarwienie planety. Temperatura powierzchni planety zmienia się od około 170 do około 300 kelwinów. Ilość energii słonecznej padającej w jednostce czasu na jednostkę powierzchni Marsa stanowi zaledwie 40% ilości energii docierającej do powierzchni Ziemi. To mógłby być kolejny problem dla ludzkiej kolonii. Chcesz wiedzieć więcej o możliwości skolonizowania Marsa? Oglądaj Kosmiczne wyzwania na Discovery Science, w piątek, 23 października o godzinie 21!
-
Od pewnego czasu fizycy spekulują, że koncepcja zamkniętej pętli czasu (CTC - closed timeline curve) mogłaby przyczynić się do stworzenia komputerów wykorzystujących idealne stany kwantowe, a nawet spowodować powstanie standardowych maszyn, które, po wyposażeniu ich w CTC, byłyby tak samo wydajne, jak komputery kwantowe. Mowa tutaj o koncepcji, która zakłada, że komputer z dostępem do zamkniętej pętli czasu (a więc takiej, która wraca do swojego początku) mógłby wysłać rezultaty obliczeń do swojej przeszłości. Tym samym bardzo szybko po wprowadzeniu danych otrzymalibyśmy wynik. Najnowsze badania, przeprowadzone przez naukowców z IBM-a i University of Waterloo wskazują jednak, że jeśli nawet CTC istnieją, to nie przyczynią się do tak znacznego wzrostu mocy obliczeniowej jak sądzono. Uczeni wyjaśniają, że specjaliści rozważający przydatność zamkniętych pętli czasu wpadli w "pułapkę linearności". Koncepcja CTC zakłada bowiem, że zmiany kwantowe są nielinearne, podczas gdy kwantowe systemy mechaniczne ewoluują w sposób linearny. Zdaniem Charlesa Bennetta, Graeme Smitha, Johna Smolina i Debbie Leung korzyści, które miały przynieść CTC, wynikały z tego, że analizowano ewolucję poszczególnych czystych stanów kwantowych i linearnie rozciągano wnioski tak, by określić ewolucję stanów mieszanych. To właśnie nazywa się "pułapką linearności", gdy teorie nielinearne rozważa się w sposób linearny. Zdaniem wymienionych naukowców, zastosowanie CTC w obliczeniach spowoduje, że dane wyjściowe nie będą skorelowane z danymi wejściowymi, przez co nie będą zbyt użyteczne przy obliczeniach. Problem z wcześniejszymi teoriami polega na tym, że nie brały one pod uwagę fizycznych procesów wyboru danych wejściowych na potrzeby obliczeń. W teorii nielinearnej dane na wyjściu nie zależą tylko od danych wejściowych ale również od sposobu ich wyboru - mówi Smith. Scott Aaronson z MIT-u, który też zajmował się możliwymi zaletami wykorzystania CTC w obliczeniach, nie zgadza się z takim postawieniem sprawy. Mówi, że brał pod uwagę problemy nieliniowością systemu, ale nie uważa, by odgrywały aż tak dużą rolę, jak chcą tego Bennett i jego koledzy. Prawdziwy powód niezgody jest następujący: w znanym nam wszechświecie CTC niemal na pewno nie istnieją. A więc zadając pytanie o prawidłowy model komputerowy je wykorzystujący, tak naprawdę zadajemy dziwaczne i źle zdefiniowane pytanie - stwierdza Aaronson.
- 3 odpowiedzi
-
- obliczenia
- komputer kwantowy
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Większość mężczyzn potrafi w pewnym zakresie kontrolować stopień pobudzenia fizycznego/psychicznego i odpowiada on ogólnej umiejętności regulowania emocji jako takich. Jason Winters, psycholog kryminalny z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej, wykazał, że panowie, którzy byli w stanie powstrzymać się od śmiania z występu komika, umieli też dość skutecznie ograniczyć erekcję w odpowiedzi na bodźce erotyczne. Podejrzewamy, że jeśli dana osoba jest dobra w regulowaniu reakcji emocjonalnej jednego rodzaju, prawdopodobnie sprawdza się też przy kontrolowaniu reakcji emocjonalnych innego typu. To coś, czego wcześniej nie wykazano. W ramach studium ochotnikom losowo wyświetlano wideoklipy (wybrano 8 pornograficznych i 8 z występami kanadyjskiego komika Mitcha Hedberga; naukowcy uznali go za maksymalnie aseksownego). Uczestników czasem instruowano, by kontrolowali swoją reakcję na określone nagrania, a czasem pozwalano im je po prostu oglądać. Po każdym filmiku badani mieli ocenić swój stopień pobudzenia. Za pomocą specjalnego urządzenia prowadzono też pomiary erekcji. Winters zdecydował się na tego typu eksperyment, ponieważ zamierzał badać przestępców seksualnych. By to jednak zrobić, najpierw musiał ustalić zakres, w jakim mężczyźni z populacji generalnej potrafią kontrolować reakcje. Okazało się, że po podaniu odpowiedniej instrukcji u uczestników studium pojawiło się 25-proc. ograniczenie erekcji. Kanadyjczyk podkreśla, że podobne wyniki (26-38-proc. zmniejszenie erekcji) uzyskano podczas innych dobrze kontrolowanych badań. Zakres zdolności regulacyjnych nie zależał od wieku, doświadczenia seksualnego czy ewentualnego seksoholizmu. Mężczyźni, którzy łatwo się podniecali, mieli większe trudności z regulacją. Panowie najlepiej kontrolujący swoją reakcję na pornografię najlepiej radzili też sobie z zahamowaniem reakcji na komika. U niektórych badanych okazało się jednak, że im bardziej się starali, tym bardziej stawali się pobudzeni. Innymi słowy: gdy próbowali regulować podniecenie, odpowiadali silniej (tak fizjologicznie, jak i subiektywnie) niż wtedy, gdy zwyczajnie oglądali film. Przypisaliśmy tę nasiloną reakcję lękowi [...]. Winters zamierza w przyszłości przeprowadzić podobne badania z przestępcami seksualnymi. Podejrzewam, że generalnie słabo sobie radzą z regulacją i że to właśnie to jest jednym z czynników przyczyniających się do ich zachowania.
- 5 odpowiedzi
-
Microsoft poinformował, że właściciele netbooków mogą zainstalować Windows 7 z klipsu USB. Netbooki najczęściej nie są wyposażone w napędy optyczne, dlatego też w Microsoft Store można kupić i pobrać specjalną wersję instalacyjną Windows 7. W sklepie udostępniono edycje Home Premium, Professional i Ultimate. Przedstawiciele Microsoftu ostrzegają jednak, że instalacja z USB jest trudniejszym zadaniem, niż z napędu optycznego. Użytkownik musi bowiem zmienić ustawienia BIOS-u komputera i ustawić USB jako napęd, z którego ma startować system. Wszystko wskazuje jednak na to, że sam Microsoft nie sądzi, by zbyt wielu właścicieli netbooków zdecydowało się na Windows 7. Przedstawiciele koncernu mówią raczje o "entuzjastach", gotowych to zrobić, a nie o przeciętnych użytkownikach.
- 45 odpowiedzi
-
- instalacja
- klips
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Bobry olbrzymie (Castoroides ohioensis), największe gryzonie w dziejach Ziemi, które żyły w Ameryce Północnej podczas ostatniej epoki lodowcowej, jadły niewiele materiału drzewnego, jeśli w ogóle. Catherine Yansa, paleoekolog z Uniwersytetu Stanowego Michigan, oraz Peter Jacobs z University of Wisconsin–Whitewater badali ostatnio materiał pozyskany z żuchwy bobra olbrzymiego, wykopanego na farmie w południowo-wschodnim Wisconsin. Datowanie radiowęglowe wykazało, że zwierzę żyło ok. 14,5 tys. lat temu. Pyłki i skamieliny roślinne z osadów otaczających kości sugerują, że w owym czasie okolica była chłodna i bagnista, a drzewa bardzo nieliczne. Ponieważ zarówno żuchwa oraz szczęka górna, jak i zęby bobrów olbrzymich różniły się nieco od ich odpowiedników u współczesnych gatunków, para Amerykanów uważa, że z dietą sprawy miały się podobnie. Dzisiejsze bobry żywią się głównie korą i miazgą. Analiza stosunku izotopów węgla 13C i 12C w zębie Castoroides ohioensis nie pasowała jednak do wartości odnotowywanych u zwierząt jedzących materiał pochodzący z roślin lądowych, np. drzew. Zamiast tego mieściły się one w zakresie typowym dla zwierząt pochłaniających duże ilości roślin wodnych. Z tego powodu Yansa porównała prehistoryczne bobry do hipopotamów.
-
- bóbr olbrzymi
- dieta
-
(i 9 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Statystyki prowadzone przez firmę Net Applications pokazują duże zainteresowanie systemem Windows 7. Najnowszy OS Microsoftu jeszcze przed oficjalną premierą zdobył ponad 2% udziałów w rynku. Po raz pierwszy granicę tę przekroczył już 12 października. Później jego udziały spadły, by znowu wzrosnąć. Kilka dni temu, 18 października, systemu używało 2,17% internautów. W dniu premiery, 22 października, odsetek ten spadł do 1,99%. Windows 7 bije rekordy popularności w Europie Wschodniej. Z najnowszych danych Net Applications wynika, że na Słowenii używa go aż 6,97% osób. Drugie są Malediwy, gdzie zdobył on 6,92% rynku. Kolejne kraje na liście to Litwa (6,29%), Białoruś (5,77%), Łotwa (5,68%), Estonia (5,64%), Rumunia (5,63%). W Polsce do systemu z Redmond należy już 3,28% rynku. Net Applications udostępniła aktualizowane co godzinę dane nt. wykorzystania Windows 7. Zastrzega przy tym, że nie można ich traktować jako ścisłych informacji, a raczej jako zobrazowanie pewnego trendu. Możemy jednak uznać, że do Windows 7 należy już około 2% światowego rynku systemów operacyjnych. Oznacza to, że jest to czwarty co do popularności OS na świecie. Wyprzedzają go Windows XP (ok. 71,5% rynku), Vista (ok. 18,6%) oraz Mac OS X 10.5 (ok. 3%).
-
- Mac OS X
- Net Applications
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Księżyc mógł nie powstać w wyniku zderzenia Ziemi z inną planetą, lecz został przez nią przygarnięty. Robert Malcuit z Denison University, który od lat domagał się alternatywnego wyjaśnienia pochodzenia naszego satelity, uważa, iż Srebrny Glob uformował się na orbicie Merkurego, a następnie oddalał się od niego, aż przechwyciły go oddziaływania grawitacyjne Ziemi. Obecnie dominującą teorią wyjaśniającą pochodzenie Księżyca jest teoria wielkiego zderzenia. Postuluje ona, że doszło do kolizji młodej Ziemi z planetą wielkości Marsa, zwaną Theą, a rzadziej Orfeuszem. Zdarzenie to miało ponoć miejsce 4,533 mld lat temu. Malcuit uważa jednak, że Księżyc ma kila ciekawych cech, których teoria ta nie wyjaśnia. Na samej Ziemi też znaleziono dowody sprzeczne z hipotezą zderzenia. Chodzi m.in. o odkryte w Australii minerały sprzed 4 mld lat, sugerujące, że nasza planeta była zbyt chłodna, by przetrwać kolizję prowadzącą do utworzenia Srebrnego Globu. W modelu wielkiego zderzenia wszystko jest gorące, gorące i jeszcze raz gorące. Nie zgadza się to z tym, co widzimy w zapisie geologicznym. W tym okresie Ziemia była na tyle chłodna, aby na jej powierzchni znajdował się ocean. Od lat 80. ubiegłego wieku Malcuit prowadzi badania z wykorzystaniem modelowania komputerowego. Uważa on, że oddziaływania grawitacyjne Ziemi mogły przyciągnąć Księżyc. Wg niego, początkowo orbita satelity była wysoce eliptyczna – przebiegał on blisko Ziemi, a następnie bardzo się oddalał i tak 8 razy w roku. Przy każdym takim minięciu siły grawitacyjne rozciągały Ziemię w pobliżu równika o 18 do 20 km. Towarzyszyło temu wzbudzenie w obrębie płaszcza i skorupy ziemskiej. Skały znajdujące się bliżej biegunów najprawdopodobniej nie podlegały już takiemu procesowi. Dopóki orbita Księżyca nie ustabilizowała się ok. 3 mld lat temu, jego górne warstwy stopiły się pod wpływem tarcia grawitacyjnego. Inni specjaliści zgadzają się, że teoria powstania Księżyca może zostać zrewidowana, a nawet zastąpiona inną, ale niekoniecznie zaproponowaną przez Malcuita. Podkreślają oni, że fakt, iż Ziemia była przed 4 mld lat chłodna, o niczym nie świadczy, gdyż ciepło uderzenia zwyczajnie szybko się rozproszyło.
- 4 odpowiedzi
-
- przechwycić
- oddziaływania grawitacyjne
- (i 5 więcej)
-
Nić pajęcza jest materiałem niezwykłym. Jest nie tylko pięć razy bardziej wytrzymała na rozciąganie od nici stalowej o tej samej masie, lecz dodatkowo jest bardziej elastyczna od gumy. Dzięki naukowcom z University of Akron dowiadujemy się o jeszcze jednej niezwykłej właściwości tego polimeru: zmienia on swoją długość pod wpływem zmian wilgotności powietrza, co oznacza, że może stać się materiałem do budowy sztucznych mięśni dla nanorobotów. Jak wspomina autor badań nad pajęczymi nićmi, prof. Ali Dhinojwala z Wydziału Nauk o Polimerach na University of Akron, kurczenie się i rozszerzanie nici pod wpływem zmian wilgotności zaobserwował jego kolega z Wydziału Biologii, prof. Todd Blackledge. Naukowcy z zespołu prof. Dhinojwali postanowili wykorzystać to zjawisko w praktyczny sposób i zbudowali prosty układ zdolny do podnoszenia ciężarów. Już podczas pierwszych obserwacji zauważono, że obniżenie wilgotności powietrza z 90% do 10% wystarcza, by nić o długości ok. 4 cm i średnicy 5,5 µm była w stanie podnieść w ciągu trzech sekund ciężarek ważący 9,5 mg na wysokość 0,65 mm. Co prawda oznacza to skrócenie się włókna zaledwie o 1,7%, lecz siła wytworzona w tym procesie, przekraczająca 50-krotnie siłe wytwarzaną przez ważące tyle samo włókno ludzkiego mięśnia, robi niemałe wrażenie. Zupełnie niesamowicie brzmi za to wielkość naprężeń, z jakimi radzi sobie skracająca się nić, wynosiły one bowiem aż... 40 megapaskali. Proces zaobserwowany przez prof. Blackledge'a można wielokrotnie powtarzać bez utraty siły skurczu. Niestety, kurczliwość włókien jest stanowczo zbyt mała, by były one użyteczne w obecnej formie. Naukowcy z University of Akron liczą jednak, że opracowanie metod splatania nici w większe sznury pozwoli na znaczącą poprawę tego parametru bez utraty pozostałych cennych właściwości niezwykłego materiału. Zdaniem prof. Dhinojwali udoskonalona wersja pajęczych sieci może mieć wiele zastosowań. Wśród przykładowych sposobów wykorzystania tego tworzywa badacz wymienia m.in. konstrukcję siłowników dla robotów i nanomaszyn, a także systemy dostarczania leków, zawory reagujące na wilgotność powietrza, a nawet... systemy wytwarzania energii. Co ważne, wynalazki te byłyby przyjazne dla środowiska i wydajne energetycznie, co czyni je bardzo atrakcyjnymi z punktu widzenia wielu gałęzi przemysłu. Ze względu na prawa autorskie zdjęcia układu stworzonego przez zespół z Akron są dostępne pod tym adresem.
-
- wilgotność
- mięsień
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wystawienie na oddziaływanie podwyższonych stężeń pestycydów może prowadzić do pojawienia się myśli samobójczych. Wskazują na to wyniki badań przeprowadzonych w Chinach. Rolnictwo w Kraju Środka i wielu państwach rozwijających powszechnie korzysta z zakazanych na Zachodzie pestycydów fosforoorganicznych. Nie od dziś wiadomo, że zatrucia nimi, zwłaszcza doustne, są bardzo niebezpieczne, ale istnieją również dowody na to, że chroniczna ekspozycja na niewielkie stężenia, absorbowane przez skórę i płuca, niekorzystnie oddziałuje na zdrowie psychiczne. W ramach najnowszego studium dr Robert Stewart z Instytutu Psychiatrii Królewskiego College'u Londyńskiego oraz naukowcy ze szpitala Tongde w prowincji Zhejiang wykazali, że prowadzi ona do myśli samobójczych. Studium przeprowadzono w środkowych i nadbrzeżnych Chinach- stosunkowo bogatym i dobrze rozwijającym się ekonomicznie rejonie. Podczas rozległego wywiadu nt. zdrowia psychicznego mieszkańców obszarów wiejskich pytano także o metody przechowywania pestycydów. Okazało się, że ludzie trzymający je w domu, a więc narażeni na ciągły kontakt, częściej wspominali o niedawnych myślach samobójczych. Ponadto autorzy badania zauważyli, że myśli o odebraniu sobie życia były powiązane z łatwością dostępu do środków owadobójczych w domu, a rejony z najwyższym odsetkiem domowych magazynów były jednocześnie obszarami z największym nasileniem myśli samobójczych. Lekarze podkreślają, że w przyszłości należy dokładnie określić stojący za opisanym zjawiskiem związek przyczynowo-skutkowy.
- 1 odpowiedź
-
- myśli samobójcze
- Chiny
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ważnym, choć często niedocenianym czynnikiem wpływającym na rozwój nowotworu jest tzw. mikrośrodowisko, czyli zespół warunków występujących w miejscu rozwoju patologicznej tkanki. O tym, jak wiele może zależeć od kondycji zdrowych komórek otaczających tkankę nowotworową, możemy się jednak przekonać dzięki badaniom przeprowadzonym na Ohio State University. W swoim studium, którego wyniki opublikowało czasopismo Nature, naukowcy ze Stanów Zjednoczonych postanowili sprawdzić, czy mutacje w komórkach współtworzących mikrośrodowisko mogą wpływać na rozwój nowotworu. Jako eksperymentalny model do badania tego zjawiska wykorzystano myszy chorujące na raka piersi. Materiał genetyczny badanych zwierząt zmodyfikowano tak, by zaburzyć funkcjonowanie fibroblastów - komórek wytwarzających białka tzw. macierzy międzykomórkowej, czyli zespołu cząsteczek będących bardzo istotnym składnikiem mikrośrodowiska nowotworu. Przeprowadzona modyfikacja polegała na zablokowaniu w fibroblastach aktywności genu Pten - ważnego regulatora licznych funkcji metabolicznych, którego uszkodzenie towarzyszy niektórym rodzajom nowotworu i może być powiązane m.in. z opornością choroby na leczenie. Jak wykazali badacze z Ohio, blokada Pten w fibroblastach pociągnęła za sobą istotne zmiany. Pierwszą i najważniejszą z nich było przyśpieszenie powstawania nowotworu. Oprócz tego stwierdzono m.in. poważne zmiany właściwości chemicznych mikrośrodowiska oraz napływ makrofagów (ważnej populacji komórek odpornościowych) i rozwój wywołanego przez nie stanu zapalnego, a także zwiększenie unaczynienia guza. Efektem powyższych zmian było znaczne przyśpieszenie rozwoju nowotworu. Autorom eksperymentu udało się także zidentyfikować na poziomie molekularnym przyczyny zaobserwowanych zjawisk. Jest to niezwykle ważne, gdyż każda z cząsteczek biorąca udział w tym mechanizmie jest potencjalnym celem terapii przeciwnowotworowych. Wiele wskazuje więc na to, że leczenie onkologiczne przyszłości może nie tylko niszczyć sam nowotwór, ale wpływać także na mikrośrodowisko, które mogłoby stać się mniej przyjazne dla wadliwych komórek.
- 1 odpowiedź
-
Zakładamy, że dostrzegamy wszystko ze swojego pola widzenia, lecz mózg wybiera bodźce, które docierają do świadomości. Naukowcy wykazali jednak, że trenując, można zacząć świadomie widzieć rzeczy, które normalnie pozostałyby niewidzialne (Journal of Vision). Szef zespołu badawczego, Caspar Schwiedrzik z Instytutu Badań nad Mózgiem Maxa Plancka, podkreśla, że mózg jest organem stale adaptującym się do środowiska, dlatego może się nauczyć, jak poprawić percepcję wzrokową. Kwestią nierozstrzygniętą aż do teraz było jednak, czy świadoma uwaga, cecha wyróżniająca ludzki mózg, także poddaje się trenowaniu. Nasze odkrycia sugerują, że nie istnieje ustalona granica między rzeczami, które postrzegamy, a rzeczami, których nie widzimy, ponieważ można ją przesuwać. Niemcy pokazywali osobom z prawidłowym wzrokiem dwa kształty - kwadrat oraz romb – przy czym po wyświetleniu jednego z nich momentalnie pojawiała się maskująca zasłona. Ochotników proszono o zidentyfikowanie tego, co widzieli. Na początku testów pierwszy kształt pozostawał dla badanych niewidoczny, ale po 5 sesjach coraz lepiej radzili sobie z rozpoznaniem zarówno kwadratu, jak i rombu. Naukowcy uważają, że możliwość trenowania świadomego postrzegania przyda się w terapii pacjentów z zespołem widzenia mimo ślepoty, tzw. ślepowidzeniem, u których doszło do uszkodzenia pierwszorzędowej kory wzrokowej. Tacy ludzie nieświadomie spostrzegają bodziec (umieją np. rozpoznać jego cechy, a nawet opisać), ale na poziomie świadomości są przekonani, że nie widzą. Schwiedrzik wierzy, że wyniki jego zespołu pozwolą w przyszłości sprawdzić, czy osoby ze ślepowidzeniem i normalnym widzeniem przetwarzają informacje w ten sam sposób.
- 2 odpowiedzi
-
- zespół widzenia mimo ślepoty
- Caspar Schwiedrzik
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Nauce znanych jest wiele dzieł artystycznych, których autorstwo jest niepewne. Jednym z nich jest sztuka "Rządy Edwarda III" (The Reign of Edward III). Podejrzewano, co prawda, że mógł ją napisać Shakespeare, jednak wiele jej fragmentów bardzo odbiega od stylu brytyjskiego mistrza. Sir Brian Vickers, profesor literatury z University of London twierdzi, że znalazł rozwiązanie zagadki. Pomógł mu w tym zaawansowany program komputerowy do... wyszukiwania plagiatów. Profesor używa go, by sprawdzać, czy jego studenci na pewno piszą prace sami, czy też kopiują ich fragmenty z Sieci. Program Pl@giarism "przyjrzał się" wspomnianemu dziełu i stwierdził, że rzeczywiście jego autorem jest Shakespeare, ale nie jest to jedyny twórca sztuki. Mistrz pisał ją wspólnie z Thomasem Kydem. Program znalazł 200 minimum 3-wyrazowych zwrotów, które są charakterystyczne dla stylu Shakespeare'a. Oprogramowanie zidentyfikowało też 20 ciągów wyrazów pasujących do stylu innych autorów. To zwroty takie jak "come in person hither", "pale queen of night", "thou art thy selfe" czy "lilies that fester smell far worse than weeds". Profesor Vicker jest pewien, że na tej podstawie można przypisać współautorstwo Shakespearowi. Mówi, że identyfikując odpowiednio dużą liczbę charakterystycznych przypadków użycia słów można identyfikować dzieła literackie tak, jak na podstawie analizy splotów włókien można indentyfkować tkaniny. Vicker sądzi też, że wie, dlaczego Shakespeare miałby współpracować z mało znanym, młodszym od siebie Kydem. Zdaniem uczonego, spora konkurencja sprawiała, że mistrz pracował pod presją czasu. Teatr, który zamówił u niego sztukę nalegał, by ukończono ją jak najszybciej. Dlatego Shakespeare mógł zwrócić się o pomoc do Kyda. Twierdzenia Vickera nie przekonują jednak wszystkich. Jednym ze sceptyków pozostaje Stanley Wells, przewodniczący Shakespeare Birthplace Trust, największej brytyjskiej organizacji, której celem jest zachowanie spuścizny poety. Jego zdaniem, konieczne są dalsze analizy, takie jak np. badanie metryki utworu, użytych skrótów czy odniesień do literatury klasycznej.
- 2 odpowiedzi
-
- autor
- Brian Vickers
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pavlopetri, podwodne stanowisko archeologiczne u wybrzeży Lakonii, już wcześniej było uważane za najstarsze zatopione miasto świata. Dotąd ocena wieku opierała się na ruinach datowanych na okres mykeński (ok. 1600-1100 p.n.e.), teraz jednak znaleziono tam jeszcze starsze artefakty – ceramikę z neolitu. Odkrycie neolitycznej ceramiki jest naprawdę niesamowite! Oznacza to, że patrzymy na miasto portowe, które może mieć 5000-6000 lat, z pobliskimi towarami i wrakami pokazującymi najwcześniejsze czasy handlu morskiego w rejonie śródziemnomorskim – ekscytuje się dr Nic Flemming, geoarcheolog morski z Narodowego Centrum Oceanograficznego w Southampton. Flemming darzy Pavlopetri szczególnym uczuciem, ponieważ to on odkrył je w 1967 r. Wtedy wykalkulował, że miasto pochodzi z epoki brązu (ok. 2000 r. p.n.e.), a w 1968 r. uzyskał pozwolenie dla ekipy z Cambridge University na sporządzenie mapy tego obszaru. Zrobiono to za pomocą dostępnych w owym czasie metod, a więc dzięki nurkom z taśmami pomiarowymi. Wyniki opublikowano rok później, a przez następne 40 lat zagadnieniem w ogóle się nie zajmowano. Na szczęście miejsce jest tak odizolowane, że zapobiegło to zniszczeniu przez ludzi, a krawędź podwodnej skały zabezpieczyła zabytek przez erozją. W ramach najnowszego 5-letniego projektu siedemdziesięciokilkuletni dziś Flemming współpracuje z Eliasem Spondylisem z Greckiej Agencji Archeologii Morskiej, która stanowi departament greckiego Ministerstwa Kultury, oraz doktorem Jonem Hendersonem z Uniwersytetu w Nottingham. Panowie wykorzystują o wiele nowocześniejsze techniki niż pod koniec lat 60. Dysponują stosowanym na powierzchni dalmierzem laserowym, a pod wodą zdają się na sonar skanujący, pracujący na wysokich częstotliwościach. Wstępne odkrycia, zwłaszcza wspomniana już neolityczna ceramika, wskazują, że miasto było zamieszkane przynajmniej 5 tys. lat temu, czyli 1200 lat wcześniej niż dotąd przypuszczano. Niewykluczone, że założono je na miejscu jeszcze starszej prymitywnej osady. Flemming podkreśla, że Pavlopetri jest o 2-3 tys. lat starsze od większości innych zatopionych miast. I jest w niespotykanym stopniu kompletne. Dysponujemy niemal całym planem miasta, z głównymi ulicami i budynkami mieszkalnymi. Możemy badać, jak używano go jako portu, gdzie przybijały łodzie i jak zarządzano handlem. Pavlopetri miało powierzchnię ok. 100 tysięcy metrów kwadratowych. Do tej pory sporządzono mapę mniej więcej połowy. Duża część jest jednak nadal przykryta piaskiem. Zespół znalazł też nowy obszar ruin, który mierzy ok. 100 na 100 m. Razem z doktorem Neilem Wellsem z University of Southampton Flemming opracował już model wiatrów i fal, aby ustalić przebieg transportu piasku z brzegu oraz erozji.
- 1 odpowiedź
-
Eksperci odkryli, w jaki sposób można ukraść klucze kryptograficzne używane do zabezpieczania transmisji bezprzewodowej w urządzeniach przenośnych. Kradzieży można dokonać mierząc ilość zużywanej energii lub emisję częstotliwości fal radiowych. Atak, znany jako różnicowa analiza mocy (DPA), wykorzystuje pomiar sygnałów elektromagnetycznych emitowanych przez układ scalony urządzenie. Można też użyć specjalnego czujnika dołączonego do źródła zasilania śledzonego urządzenia. Jak informuje Benjamin Jun, wiceprezes firmy Cryptography Research, która opracowała technikę ataku, dane są zbierane za pomocą oscyloskopu, a następnie analizowane w taki sposób, by zidentyfikować informacje związane z szyfrowaniem połączenia. Jun zapewnia, że dzięki odpowiedniemu wyposażeniu można w ciągu kilku minut ukraść klucz kryptograficzny urządzenia znajdującego się w odległości około 1,5 metra od podsłuchującego. Klucz ten można następnie skopiować i użyć go do poznania sekretów osoby podsłuchiwanej. Z testów przeprowadzonych przez Cryptography Research wynika, że podsłuchiwać można zarówno smarftony jak i palmtopy, mimo tego, że urządzenia te są wyposażone w mechanizmy mające zapobiegać wyciekom danych. Jun nie chciał zdradzić, które konkretnie modele urządzeń udało się podsłuchać. Nie wie też, czy metody tego typu są już wykorzystywane przez cyberprzestępców. Jest jedna pewien, że wcześniej czy później ofiarami podsłuchów będą padali właściciele smartofnów. Jun przypomniał, że już 10 lat temu podobne techniki były wykorzystywane do ataków na terminale bankowe, wiadomo, że są na nie podatne też tokeny USB. Jego zdaniem, przed podsłuchami takimi można zabezpieczyć urządzenia wprowadzając przypadkowe zakłócenia sygnałów elektromagnetycznych czy zmieniając sposób szyfrowania danych. Znany specjalista ds. zabezpieczeń, Bruce Schneier, pytany o opinię na temat nowej techniki ataku stwierdził, że tak długo, jak tego typu zagrożenia dotyczyły np. terminali bankowych, dla osób indywidualnych nie były one uciążliwie, o ile, oczywiście, bank nie próbował obciążać ich swoimi stratami. Teraz jednak, gdy okazało się, że istnieje możliwość podsłuchiwania prywatnych telefonów oraz skopiowania kluczy kryptograficznych i korzystania z usług, za które rachunki wystawiane są ofierze, sytuacja stała się znacznie bardziej poważna.
- 12 odpowiedzi
-
- Cryptography Research
- Benjamin Jun
- (i 8 więcej)
-
Dzisiaj, 22 października, będzie miała miejsce oficjalna premiera systemu Windows 7. Na rynek trafi OS, który ma szansę zastąpić leciwego Windows XP i poprawić wizerunek Microsoftu, który mocno ucierpiał po debiucie Windows Visty. Historia Windows - od Windows 1.0 do Windows 7 Wśród użytkowników przedpremierowych wersji Windows 7 krąży opinia, że system ten to "Vista jakiej oczekiwano". By przekonać do siebie użytkowników popularnego i dopracowywanego latami Windows XP jego następca musiałby być bardziej wydajny, stabilny, bezpieczny, oferować więcej funkcji, a jednocześnie nie wymagać zakupu drogiego sprzętu. Vista taka nie była, jednak taki właśnie jest Windows 7. Przeprowadzone przez serwis ZDNet testy wydajności pokazują, że Windows 7 szybciej się uruchamia i kończy pracę niż Vista i XP. Tylko podczas jednej z prób, przeprowadzonych na tanim, mało wydajnym zestawie, Windows XP pokonał Windows 7. Czas zamknięcia starszego systemu był o sekundę krótszy. Siódemka zużywa też podczas pracy aż dwukrotnie mniej pamięci cache niż XP. Ten z kolei zużywa jej kilkukrotnie mniej niż Vista. Redaktorzy ZDNetu użyli również narzędzia PCMark Vantage, do przetestowania wydajności aplikacji wbudowanych w Vistę i 7. W każdej z licznych prób najnowszy system zdecydowanie udowodnił swoją przewagę. Testy ZDNetu to jedne z wielu, które wykazały, że Windows 7 ma znaczącą przewagę na Vistą i sprawuje się lepiej niż Windows XP. Ten ostatni góruje tylko tam, gdzie mamy do czynienia z sprzętem o małej ilości pamięci i uruchamiany na nim aplikacje ze starymi sterownikami. Bardzo mocną stroną Windows 7 jest mechanizm XP Mode. To narzędzie, które ma zapewnić bezproblemową pracę z aplikacjami napisanymi specjalnie dla Windows XP i dzięki temu zachęcić użytkowników, przede wszystkim biznesowych, do migracji na najnowszy system Microsoftu. XP Mode będzie dostępny w edycjach Professional, Ultimate i Enterprise. Składa się ono z dwóch części. Pierwsza to środowisko wirtualizacyjne Windows Virtual PC, a druga to zintegrowany Windows XP SP3. Całość pracuje bardzo wydajnie i pozwala np. na bezproblemowe uruchomienie pod kontrolą Windows 7 starego sprzętu, dla którego od kilku lat nie napisano nowych sterowników. Podstawowe wymagania sprzętowe Windows 7 nie są wygórowane. Użytkownik potrzebuje komputera z 1-gigahercowym procesorem, 1 gigabajtem pamięci RAM (dla wersji 32-bitowej) i 2 gigabajtami RAM dla 64-bitowego systemu, 16 (wersja 32-bitowa) lub 20 (wersja 64-bitowa) gigabajtów wolnej przestrzeni na dysku twardym oraz kartę grafiki obsługującą DirectX 9 ze sterownikami WDDM 1.0. Warto tutaj zauważyć, że podobne wymagania miała Vista, jednak było to trzy lata temu, gdy tego typu sprzęt był znacznie droższy i rzadziej spotykany niż obecnie. Aktualizacja z Windows Visty do Windows 7 powinna odbyć się bezproblemowo. Microsoft zaleca jednak by tam, gdzie jest to możliwe, usunąć z komputera Vistę i zainstalować 7 na czystym dysku twardym. Wyboru jednak nie będą mieli użytkownicy XP. Oni muszą zainstalować Windows 7 na czystym dysku. Zanim jednak zdecydujemy się na zainstalowanie Windows 7 na starszym komputerze, warto odwiedzić witrynę Microsoftu i skorzystać z darmowego Windows Upgrade Advisora, który sprawdzi, czy nasz sprzęt nadaje się do pracy w najnowszym systemem. Pamiętajmy przy tym, by przed uruchomieniem programu podłączyć do komputera wszystkie urządzenia, których regularnie używamy. One również zostaną sprawdzone pod kątem Windows 7. Wybierając odpowiednią dla siebie edycję Windows 7 powinniśmy zastanowić się nad naszymi potrzebami. Większości użytkowników domowych wystarczy wersja Home Premium. Ci, którzy będą korzystali z XP Mode, chcą tworzyć rozbudowane sieci wewnętrzne i używać kopii zapasowych ustawień sieciowych, dzięki czemu przenośny komputer automatycznie rozpozna, do której z wielu używanych sieci został aktualnie podłączony, powinni kupić Windows 7 Professional. Ta wersja jest wystarczająca dla zaawansowanych użytkowników i większości przedsiębiorstw. Z kolei edycja Ultimate jest odpowiednia dla osób i firm potrzebujących pełnego szyfrowania dysku twardego i pamięci przenośnych oraz chcących skorzystać z możliwości przełączania się pomiędzy 35 wersjami językowymi. W Windows 7 wprowadzono też zmiany, które powinny znacząco wpłynąć na poprawę bezpieczeństwa. Przede wszystkim zmodyfikowano sposób działania mechanizmu UAC (User Account Control), który po raz pierwszy pojawił się w Viście. We wcześniejszych edycjach użytkownik domyślnie pracował na prawach administratora, a więc miał pełny dostęp do wszystkich funkcji systemu. Tymczasem, jak oceniają specjaliści, aż 93% skrajnie krytycznych zagrożeń i 69% wszystkich zagrożeń można uniknąć, pracując z uprawnieniami użytkownika. UAC ma zapewnić, że będziemy korzystali z uprawnień administratora tylko wówczas, gdy naprawdę będzie to konieczne. Jednak w Viście mechanizm był tak uciążliwy, że wielu użytkowników w ogóle go wyłączało. W siódemce został on więc poprawiony i działa zdecydowania lepiej. Operator komputera nie jest już zasypywany wielokrotnymi prośbami o potwierdzenie wykonywanych czynności. Jest więc spora szansa na to, że tym razem użytkownicy nie będą wyłączali UAC. Eksperci radzą, by osoby decydujące się na Windows 7 zwiększyły domyślny poziom ochrony oferowany przez UAC. Standardowo jest on bowiem ustawiony na "informuj mnie tylko wtedy, gdy programy chcą wprowadzać zmiany w komputerze". Zdaniem specjalistów użytkownicy powinni przestawić poziom zabezpieczeń na "zawsze mnie informuj". Ważnym mechanizmem zabezpieczającym jest też narzędzie weryfikujące połączenie z serwerami DNS, które powinno ograniczyć liczbę ataków polegających na podsunięciu komputerowi fałszywego serwera. Warto też korzystać z aplikacji AppLocker, szczególnie wtedy, gdy komputer jest używany przez wiele osób. Pozwala ona administratorowi na stworzenie listy programów, które mogą być uruchamiane na danym sprzęcie. Oficjalna polska premiera odbędzie się za około 2 tygodnie. Windows 7 jest już jednak dostępny w sklepach. Za OEM-ową wersję Home Premim PL zapłacimy, w zależności od sklepu, 350-380 złotych, a edycję BOX wyceniono na około 750 złotych. Wersja Professional oznacza wydatek rzędu 490 (OEM) lub 1150 (BOX) złotych.
- 5 odpowiedzi
-
- szyfrowanie
- AppLocker
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Patrząc na Monę Lizę, czasem widzimy na jej twarzy delikatny uśmiech, a czasem wydaje nam się całkowicie poważna. Skąd ta rozbieżność? Zgodnie z zaproponowanym przez naukowców nowym wyjaśnieniem, komórki siatkówki przesyłają do mózgu informacje należące do różnych kategorii, np. dotyczące jasności czy położenia w polu widzenia. Co pewien czas jeden z takich kanałów zdobywa przewagę, dlatego raz coś widzimy, a za chwilę już nie. Luis Martinez Otero z Instytutu Neuronauk w Alicante rozpracowywał to zagadnienie z D. Pablosem. Jak łatwo się domyślić, nie oni pierwsi zajmowali się tajemnicą przemian przechodzonych w okamgnieniu przez renesansową patrycjuszkę. W 2000 roku Margaret Livingstone z Harvardzkiej Szkoły Medycznej odkryła, że uśmiech kobiety jest bardziej wyrazisty w widzeniu obwodowym niż w okolicach dołka środkowego oka. Pięć lat później amerykański zespół uznał, że za to, czy widzimy uśmiech, czy nie, odpowiada losowy szum pojawiający się podczas przesyłania danych z siatkówki do kory wzrokowej. W ramach własnego eksperymentu Hiszpanie z różnych odległości pokazywali ochotnikom obraz o różnej wielkości. Stojąc daleko bądź patrząc na bardzo małą reprodukcję, badani mieli problem z dojrzeniem jakiegokolwiek wyrazu twarzy. Kiedy przysuwali się bądź oglądali większą wersję portretu, zaczynali widzieć uśmiech. Im większy obraz, tym większe prawdopodobieństwo zobaczenia uśmiechu. Sugeruje to, że komórki z centrum siatkówki przekazują informacje o uśmiechu równie dobrze, jak te z obwodu. Następnie zespół sprawdzał, jak światło wpływa na interpretację wizerunku Mony Lizy. Na określenie jasności obiektu w stosunku do tła wpływają dwa główne typy pól recepcyjnych komórek zwojowych siatkówki. W jednych środek pola recepcyjnego działa pobudzająco, a brzegi hamująco (to komórki ON/OFF, od ang. ON center/OFF surround); są one pobudzane tylko przez oświetlenie centrum. Dzięki nim możemy np. widzieć w nocy jasną gwiazdę. W drugich środek działa hamująco, a brzegi pobudzająco (to komórki typu OFF/ON, od ang. OFF center/ON surround); uaktywniają się, kiedy ich centrum jest ciemne. Dzięki nim udaje się nam np. odczytać wyrazy z wydruku. Innej grupie ochotników przez 30 sekund pokazywano białą bądź czarną tablicę, a następnie portret Mony Lizy. Badani z większym prawdopodobieństwem widzieli uśmiech, gdy najpierw pokazano im białą płaszczyznę. Taki zabieg może wyciszać komórki OFF/ON, przez co Martinez zaczął przypuszczać, że to komórki ON/OFF odpowiadają za oglądanie pogodnej twarzy patrycjuszki.
- 2 odpowiedzi
-
Neurolodzy zidentyfikowali pojedyncze komórki nerwowe, które reagują na znane osoby i obiekty. To pierwsze studium demonstrujące ludzką zdolność kontrolowania aktywności pojedynczych neuronów – podkreśla Moran Cerf z California Institute of Technology w Pasadenie. Badanie przeprowadzono na osobach chorujących na padaczkę. Lekarze zaimplantowali w mózgu elektrody, by znaleźć źródło drgawek. Te same elektrody zostały wykorzystane do monitorowania pojedynczych neuronów w przyśrodkowej części płatów skroniowych (ang. medial temporal lobe). Jak przekonuje Cerf, to rejon bardzo istotny dla pamięci, percepcji i uwagi. Zanim eksperyment się rozpoczął, z ochotnikami przeprowadzano rozbudowane wywiady. Ustaliwszy ich preferencje, naukowcy pokazywali im zdjęcia znanych (i lubianych) osób, przedmiotów i miejsc, m.in. Billa Clintona, Venus Williams czy Michaela Jacksona. Chcieliśmy zlokalizować neurony selektywnie reagujące na jeden z tych konceptów. U każdego z pacjentów odkryto ok. 5 neuronów reagujących podczas patrzenia na zdjęcie określonej osoby bądź przedmiotu. Kiedy już Amerykanie wiedzieli, że takie komórki w ogóle istnieją, zaczęto się zastanawiać, czy ludzie mogą je kontrolować, myśląc o kimś lub o czymś. By to sprawdzić, ekipa Cerfa podłączyła elektrody do komputera. Wyświetlał on zdjęcia reprezentatywne dla myśli badanego. Kiedy uaktywniał się, dajmy na to, neuron Marilyn Monroe, na ekranie powinien się pojawić wizerunek aktorki. Chcąc stwierdzić, jak dobrze chorzy kontrolują poszczególne neurony, badacze przeprowadzili ciekawy eksperyment, bazujący na "walce" pomiędzy różnymi komórkami nerwowymi. W jednej jego wersji angażowano neuron reagujący na aktora Josha J. Brolina oraz komórkę wspomnianej wyżej Marilyn Monroe. Początkowo pacjentom pokazywano zdjęcie z nałożonymi wizerunkami tych dwóch osób. Gdy mówiono im, by myśleli o Joshu, sygnał wychwytywany przez elektrody powinien doprowadzić do wyblaknięcia obrazu Marilyn i wyostrzenia fotografii mężczyzny. Eksperyment kończono, gdy obraz stawał się w 100% Monroe lub Brolinem bądź po upływie 10 sekund. Okazało się, że test przeszło 10 osób: w 60-90% czasu udało im się przekształcić obraz. W miarę ćwiczenia ludzie coraz lepiej radzili sobie z tego typu zadaniem.
- 2 odpowiedzi
-
- płat skroniowy
- selektywnie
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Urbanizacja była od zawsze uznawana za czynnik szkodzący dzikim zwierzętom. Okazuje się jednak, że niektóre gady wolą życie miejskie od bytowania w rezerwatach przyrody (Biological Conservation). Gdy zbadano żółwie wężoszyje (Chelodina longicollis) z przedmieść Canberry i pobliskich obszarów chronionych, wyszło na jaw, że te pierwsze lepiej reagują na okresy suszy i mają większą strefę mieszkalną (ang. home range), zwaną przez ekologów areałem osobniczym. Podejrzewaliśmy, że ze względu na dużą liczbę zagrożeń, z którymi mogą się spotkać, żółwie z przedmieść będą się mniej poruszać po okolicy niż ich pobratymcy żyjący w dziczy, ale okazało się, że jest dokładnie na odwrót. Żółwie podmiejskie przemieszczały się na większe odległości i zajmowały niemal 3-krotnie większe strefy mieszkalne – opowiada dr John Roe z Instytutu Ekologii Stosowanej Uniwersytetu w Canberze. Żółwie wężoszyje, nazywane też chelodynami australijskimi, są powszechne w południowo-wschodniej Australii. Gustują w mięsie, żywią się żabami, rybami i rakowatymi. Biolodzy przymocowali do karapaksów osobników z różnych habitatów miniaturowe nadajniki radiowe. Przez rok śledzili ich cotygodniowe ruchy. Obie grupy przebywały długie trasy – nawet do 2,5 km – pomiędzy zbiornikami wodnymi. Roe wyjaśnia, że jego ekipa spodziewała się, że takie wyprawy nie mogą się dobrze skończyć dla żółwi miejskich, których populacja powinna się znacznie zmniejszyć choćby na skutek śmiertelnych wypadków samochodowych. Szybko stało się jednak jasne, że to błędne założenie, gdyż tylko jedno z 36 monitorowanych drogą radiową zwierząt z grupy miejskiej zginęło w ten właśnie sposób. Zwierzęta zabezpieczyły porośnięte rowy melioracyjne i przepusty pod drogami. Australijczycy byli też zaskoczeni tym, jak doskonale canberskie chelodyny radziły sobie z suszą. Żółwie z rezerwatów zapadały w sen letni (estywację) pod warstwą liści. Ich kuzyni z miasta nie musieli tego robić. Oczka wodne często stanowią element projektu urbanistycznego, służąc do odprowadzania deszczówki lub spełniając rolę zbiornika retencyjnego. Nawet podczas suszy pozostają w jakimś stopniu wypełnione wodą i żółwie mogą z nich swobodnie korzystać. Biolodzy z antypodów zgromadzili też dane świadczące o większej liczebności populacji miejskiej, szybszym tempie wzrostu i co najmniej tak samo efektywnym rozmnażaniu jak w grupie z rezerwatu. Zespół doktora Roe zamierza sprawdzić, czy trend ten utrzymuje się w ciągu całego życia żółwia.
-
- John Roe
- strefa mieszkalna
-
(i 8 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Choć fototerapia, czyli leczenie intensywnym światłem, jest jedną z najskuteczniejszych metod leczenia objawów depresji, okazuje się, że nadmierna ekspozycja na światło może wywołać efekt dokładnie odwrotny od zamierzonego. Przekonali się o tym naukowcy z Ohio State University. Eksperyment, prowadzony pod okiem magistrantki Laury Fonken, przeprowadzono na 24 myszach. Zwierzęta podzielono na dwie grupy. Pierwszą z nich przetrzymywano w warunkach ciągłej ekspozycji na światło, zaś w klatkach zamieszkiwanych przez pozostałe zwierzęta po 16 godzinach naświetlania lampy wyłączano na 8 godzin. Dodatkowo każdą grupę podzielono jeszcze raz na pół. Klatki mieszczące zwierzęta należące do pierwszej podgrupy wyposażono w przezroczyste rurki pełniące funkcję legowiska i sypialni, zaś zwierzęta z drugiej podgrupy otrzymały podobny ekwipunek, lecz dodatkowo, dzięki brakowi przezroczystości, zapewniał on możliwość ucieczki przed światłem. Po trzech tygodniach od rozpoczęcia eksperymentu przeprowadzono testy behawioralne. Jak się okazało, myszy stale eksponowane na światło i niemające szansy na ucieczkę przed nim wykazywały liczne objawy depresji. Co ciekawe, u "zdołowanych" myszy stwierdzono obniżenie (a nie podwyższenie, jak ma to miejsce u ludzi) poziomu kortykosteronu - jednego z tzw. hormonów stresu. Badacze znaleźli jednak wytłumaczenie tego zjawiska. Po pierwsze, badane gryzonie niemal nie spały, zaś w normalnych okolicznościach poziom kortykosteronu podnosi się dopiero po przebudzeniu. Po drugie, myszy są zwierzętami nocnymi, przez co schematy wydzielania hormonów mogą być u nich zupełnie inne, niż u ludzi. Po trzecie wreszcie, długotrwała ekspozycja na nietypowe warunki mogła sprawdzić, że organizmy zwierząt przyzwyczaiły się do nietypowych warunków, przez co sygnał zagrożenia w postaci kortykosteronu nie był potrzebny. Przeprowadzony eksperyment potwierdza po raz kolejny, że opanowanie przez ludzi umiejętności wytwarzania światła, choć jest nieodzownym elementem cywilizacji, może mieć także swoje wady. Dokładne zrozumienie zaburzeń powstających w związku z zaburzeniem rytmu dobowego może na szczęście pomóc w leczeniu ich konsekwencji.
- 2 odpowiedzi
-
- sen
- rytm dobowy
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Choć dziś jest na to zbyt młody, pięciomiesięczny Turek z pewnością doceni pewnego dnia, jak wielką rolę w medycynie może odegrać nowoczesna diagnostyka. Dzięki zastosowaniu nowej techniki sekwencjonowania DNA lekarze zbadali próbkę krwi małego pacjenta, po czym zdiagnozowali u niego rzadką wadę genetyczną, z której wykryciem lekarze z jego rodzinnego kraju nie mogli sobie poradzić. Młody obywatel Turcji jest pierwszą osobą, u której przeprowadzono w celach diagnostycznych tzw. pełne sekwencjonowanie eksomu, czyli ustalenie sekwencji nukleotydów (jednostek kodujących informację genetyczną w sposób podobny do liter alfabetu) we wszystkich odcinkach DNA kodujących białka. Metodę tę zastosowano na prośbę lekarza, który po wielu nieudanych próbach postawienia diagnozy postanowił poprosić o pomoc specjalistów z Uniwersytetu Yale. Badacze z amerykańskiej uczelni zainteresowali się przypadkiem niemowlęcia i poprosili o przesłanie próbki jego krwi. Ze względów finansowych nie zdecydowano się jednak na zsekwencjonowanie całego genomu dziecka i wybrano wariant tańszy, lecz dający bardzo wysoką szansę na zdiagnozowanie choroby, czyli właśnie sekwencjonowanie eksomu. Osiągnięto w ten sposób redukcję kosztów do poziomu 5-10% kosztu sekwencjonowania całego DNA. Jak się okazało, decyzja tureckiego lekarza o wezwaniu pomocy była bardzo słuszna. Okazało się bowiem, że dziecko nie cierpiało, jak przypuszczano przed rozpoczęciem testów genetycznych, na zespół Barttera, lecz na dziedziczną biegunkę chlorkową - rzadką chorobę genetyczną objawiającą się upośledzeniem wchłaniania wody i jonów chlorkowych z jelit. Efektem tej wady, jak wskazuje nazwa, jest występowanie gwałtownych biegunek. Zachęceni wynikami testów, badacze postanowili przebadać próbki od pięciu innych pacjentów, u których także zdiagnozowano wstępnie, choć z pewną dozą niepewności, zespół Barttera. Co ciekawe, u wszystkich wykryto mutacje w genie odpowiedzialnym za występowanie dziedzicznej biegunki chlorkowej. Szef zespołu z Uniwersytetu Yale, prof. Richard Lifton, nie ukrywał radości z wyników przeprowadzonych testów. Jego zdaniem podobne metody diagnostyczne mogą już wkrótce stać się integralną częścią medycyny: wraz ze spadkiem cen sekwencjonowania DNA wydaje się oczywiste, że technologia ta okaże się w wielu sytuacjach przydatna z punktu widzenia diagnostyki klinicznej.
-
- genom
- sekwencjonowanie
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Windows 7 to kolejne już wcielenie flagowego produktu Microsoftu, którego historia obejmuje kilkadziesiąt różnych wersji. Większość posiadaczy komputerów miała do czynienia jedynie z częścią systemów z rodziny Windows. Dlatego też nie będziemy tutaj zajmowali się tak egotycznymi wcieleniami Okien jak Windows for PEN Computing, który zadebiutował w 1992 roku czy odmianami głównych wersji, takimi jak Windows 2000 Datacenter Server. Przypomnimy historię kilku edycji, które zagościły w naszych domach. Trudne początki Wszystko zaczęło się 10 listopada 1983 roku, gdy Microsoft ogłosił, że pracuje nad systemem, który będzie oferował graficzny interfejs użytkownika i zapewni wielozadaniowość w komputerach IBM-a. Obiecano, że nowy produkt trafi do sprzedaży w kwietniu 1984 roku. Początkowo oprogramowanie miało nosić nazwę Interface Manager i miał działać na wszystkich systemach Microsoftu, w tym na uniksowym Xeniksie. Do zmiany nazwy na Windows przekonał Billa Gatesa Rowland Hanson, odpowiedzialny w Microsofcie za marketing. Gates już w październiku 1983 roku pokazał przedstawicielom IBM-a wersję beta Windows, jednak spotkała się ona z dość chłodnym przyjęciem. Błękitny Gigant, który współpracował z Microsoftem od lat, nie był zachwycony, gdyż jego informatycy pracowali nad systemem Top View. Nota bene, ukazał się on w lutym 1985 roku, wzbogacał DOS-a o wielozadaniowość, ale brakowało mu graficznego interfejsu użytkownika. Miały weń zostać wyposażone kolejne wersje Top View, ale nigdy się one nie ukazały. Pomimo chłodnej reakcji IBM-a, Gates postanowił kontynuować prace nad Windows. Wcześniej widział apple'owskie Lisę oraz Macintosha i zadał sobie sprawę z potencjału tkwiącego w graficznym interfejsie użytkownika. Jak później wspominał Bill Gates, cała przyszłość firmy została postawiona na jedną kartę. Dla jego firmy mogło się to skończyć katastrofą, tym bardziej, że na rynku istniał już dużo silniejszy Apple, a spodziewano się również, że trzeba będzie konkurować z Xeroksem. Pierwszy Windows Microsoft nie dotrzymał obietnicy. Windows 1.0 ukazał się z półtorarocznym poślizgiem i zadebiutował 20 listopada 1985 roku. Do pracy wymagał systemu MS DOS 2.0, dwóch dwustronnych stacji dyskietek lub dysku twardego i 256 kilobajtów pamięci operacyjnej. Gdy ukazał się Windows na rynku istniały już konkurencyjne programy - VisiOn z 1983 roku i GEM (Graphic Enviroment Manager). Pierwszy z nich dość szybko zniknął z rynku, drugi stał się środowiskiem graficznym komputerów Atari ST. Na przeszkodzie w ich rozwoju stanął brak zainteresowania ze strony firm trzecich rozwijaniem oprogramowania dla wspomnianych systemów. Podobny problem miał też i Windows. Nawet Microsoft nie stworzył nań początkowo swojego pakietu MS Office, który był w tym czasie dostępny na komputerach Macintosh. Pierwszym poważnym programem dla Windows był Aldus PageMaker ze stycznia 1987 roku, jednak był on bardzo drogi, a producent zapewniał słabe wsparcie w porównaniu z wersją dla komputerów Apple'a. W tym samym roku Microsoft wydał Excela dla Windows, a później Worda. Ukazał się też Corel Draw dla platformy Microsoftu. A oto jak Steve Ballmer reklamował Windows 1.0: Microsoft był zdeterminowany, by kontynuować rozwój Windows, mimo że program już sprowadził nań kłopoty. Jeszcze przed oficjalną premierą oprogramowania z Billem Gatesem skontaktowali się prawnicy Apple'a, którzy ostrzegli go, że Windows narusza prawa autorskie i patenty firmy Jobsa oraz oskarżyli o kradzież tajemnic handlowych. Windows korzystał z podobnych rozwijalnych menu, miał podobny układ okien i obsługiwał mysz. Gates po naradzie z głównym prawnikiem Microsoftu złożył Apple'owi ofertę zakupu licencji na produkty firmy. Umowa została podpisana, a zawarty w niej punkt, przewidujący, iż licencja obejmuje też przyszłe oprogramowanie Microsoftu, był strzałem w dziesiątkę.
-
Na Uniwersytecie Stanowym Karoliny Północnej powstał materiał, który umożliwi przechowywanie informacji z 20 płyt HD DVD na powierzchni około 1 cm2. Nowy materiał jest dziełem zespołu pracującego pod kierunkiem doktora Jagdisha Naryana i profesora Johna C. C. Fana. Naukowcy wykorzystali technologię domieszkowania, podczas której do materiału dodaje się obce jony lub atomy, zmieniając właściwości materiału. Amerykańscy uczeni dodali do tlenku magnezu metaliczny nikiel. Uzyskany w ten sposób materiał zawierał klastry atomów niklu, których rozmiary nie przekraczały 10 nanometrów kwadratowych. To 10-krotnie mniej, niż można uzyskać przy obecnie wykorzystywanych technikach. W ten sposób możliwe będzie 50-krotne zwiększenie pojemności układów scalonych. W układzie, który dotychczas mieścił 20 gigabajtów danych, będzie możliwe zapisanie terabajta informacji.
- 10 odpowiedzi
-
- John C. C. Fan
- Jagdish Naryan
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Czynniki wzrostowe to peptydy pobudzające komórki do podziału lub różnicowania. Naukowcy uważają, że skoro udało się je wykorzystać przy leczeniu chorób sercowo-naczyniowych czy nowotworów, da się to także zrobić w przypadku niektórych postaci upośledzenia umysłowego. Akademicy z Centrum Medycznego Georgetown University zwrócili uwagę na fakt, że u pacjentów z upośledzeniem umysłowym występują nieprawidłowości w zakresie liczby i kształtu kolców dendrytycznych – wypustek neuronu, na których dochodzące do komórki nerwowej aksony tworzą połączenia. Wcześniejsze badania doktora Baoji Xu z Wydziału Farmakologii wykazały, że neurotropowy czynnik pochodzenia mózgowego (ang. brain-derived neurotrophic factor, BDNF), czynnik wzrostu syntetyzowany w dendrytach, reguluje liczbę i kształt kolców koniecznych do uczenia przestrzennego i pamięci. W ramach najnowszego studium Xu i zespół zatrzymali transport BDNF do kolców dendrytycznych myszy. Podobne anomalie rozwojowe odkryto u ludzi z niektórymi postaciami upośledzenia umysłowego, np. z zespołem łamliwego chromosomu X (ang. fragile X syndrome, FXS). Wg Xu, wiele wskazuje na to, że zintensyfikowanie dostaw neurotropowego czynnika pochodzenia mózgowego może doprowadzić do ich wyleczenia.
- 2 odpowiedzi
-
- zespół łamliwego chromosomu X
- kolce dendrytyczne
- (i 5 więcej)