Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37687
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    250

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Rozbudowany ciąg korytarzy pod kamieniołomami w pobliżu Gortyny na Krecie może być miejscem, gdzie według greckiej mitologii, mieszkał Minotaur. Badacze twierdzą, że to równie prawdopodobna lokalizacja, jak pobliski pałac Minosa w Knossos. Prace wykopaliskowe Arthura Evansa sprzed 100 lat (prowadzone od 1900 r.) odsłoniły ruiny pałacu o powierzchni ok. 17,4 tys. m2. On sam ponoć chętnie przychylał się do wersji wydarzeń, zgodnie z którą Minotaur - syn Pazyfae, żony króla Krety, i byka zesłanego przez Posejdona - był więziony właśnie w odkrytym przez niego miejscu. Brytyjscy naukowcy uważają jednak, że nowa lokalizacja, zwana przez tubylców jaskiniami Labyrinthos, stanowi tak samo dobre źródło legendy jak pałac z Knossos. System łączących się korytarzy ma długość niemal 5 kilometrów. Niektóre są ślepe i kończą się czymś w rodzaju komnat, część na pewnych odcinkach się rozszerza. Wśród amatorów od wieku poszukujących osławionego Labiryntu jaskinie nie wzbudzały praktycznie żadnego zainteresowania. Podczas drugiej wojny światowej naziści urządzili tam nawet skład amunicji. Wchodząc do Labyrinthos w Gortynie, można bez problemu poczuć, że to ciemne i niebezpieczne miejsce, gdzie łatwo się zgubić. Hipoteza Evansa, że pałac z Knossos jest również Labiryntem, powinna być traktowana sceptycznie – twierdzi Nicolas Howarth, geograf z Uniwersytetu w Oksfordzie. Akademik uważa, że tak duża przewaga teorii brytyjskiego archeologa to skutek ludzkiej skłonności do wierzenia w romantyczne historie z przeszłości oraz uprzywilejowanej pozycji i charyzmy Evansa. Howarth zaznacza, że na podstawie dowodów archeologicznych nie da się właściwie wykazać, że Labirynt w ogóle kiedykolwiek istniał. Sądzę, że każde z miejsc [do wymienionych wyżej dwóch należy jeszcze dodać grotę Skotino] ma swoje prawa do tajemnicy Labiryntu, lecz na końcu zawsze pojawiają się pytania, na które ani archeologia, ani mitologia nie mogą w pełni odpowiedzieć.
  2. Zaostrza się walka pomiędzy Google'em a AT&T. Robert W. Quinn, wiceprezes AT&T wytoczył ciężkie działa, oskarżając Google'a o monopolistyczne zapędy, cenzurowanie Sieci, manipulacje oraz naruszanie neutralności internetu. Spór rozpoczął się w chwili, gdy na iPhone'a, którego jedynie AT&T może oferować po znacznie obniżonej cenie, nie dopuszczono oprogramowania Google Voice. Co prawda dość szybko Apple przyznało, że to była decyzja firmy Jobsa, jednak spór pomiędzy AT&T a Google'em zacząl się zaostrzać. Sprawę odrzucenia wspomnianego oprogramowania bada Federalna Komisja Komunikacji (FCC) i to do niej zwracają się obie strony. Robert W. Quinn wysłał do FCC list, który jest najprawdopodobniej najostrzejszą krytyką Google'a, z jaką mieliśmy do tej pory do czynienia. Czytamy w nim m.in. W miarę jak usługi telekomunikacyjne coraz częściej są przenoszone na platformy internetowe, widzimy rosnącą rolę dostawców aplikacji internetowych. Mogą oni działać jak strażnicy, zagrażając idei wolnego i otwartego internetu. Podwójne standardy Google'a, gdzie firma ta może robić co chce, a inni dostawcy muszą podporządkować się regulacjom FCC, są w sposób oczywisty niezgodne z zasadą wolnego i otwartego internetu. Quinn twierdzi, że Google kłamie mówiąc, iż blokuje tylko niektóre rodzaje ruchu, jak np. łączność z oddalonych obszarów wiejskich z witrynami pornograficznymi, co ma chronić firmę przed ponoszeniem zbyt wysokich kosztów. Wiceprezes AT&T oskarżył Google'a o konspirację informując, że koncern blokował też połączenia z kościołem, bankiem, firmą prawniczą, dilerem samochodowym, spa, kliniką, firmą świadczącą usługi podatkowe, okulistą, szkołą, konwentem sióstr Benedyktynek czy biurem wyborczym jednego z posłów. Quinn oskarżył Google'a o monopolizowanie rynku, przypominając, iż Departament Sprawiedliwości, rozpatrywał kwestię ewentualnego połączenia Google'a i Yahoo! właśnie ze względu na to, iż jego urzędnicy uznali, że Google ma monopolistyczną pozycję. Prezes AT&T posunął się nawet do oskarżenia wyszukiwarkowego giganta o manipulację informacjami. Powiedział, że Google blokowało reklamy senator Susan Collins, gdyż krytykowała ona jednego z partnerów Google'a, organizację Moven.org. Stwierdził też, że firma Page'a i Brina blokowała w Google News artykuł z Inner City Press, gdyż krytykowano w nim sponsorowany przez Google'a United Nation Development Program.
  3. Mozilla poinformowała o zablokowaniu w Firefoksie możliwości zainstalowania wtyczki Microsoftu. Składała się ona z dwóch części - dodatku .NET Framework Assistant i właściwej wtyczki Windows Presentation Foundation. Jeden z błędów, znalezionych w tych programach, uniemożliwiał ich całkowite odinstalowanie. Z kolei drugi umożliwiał przeprowadzenie ataku na komputer użytkownika. Mozilla poinformowała Microsoft o zamiarze zablokowania wtyczki, a przedstawiciele firmy z Redmond wyrazili na to zgodę. Producent Firefoksa od 2007 roku stosuje mechanizm blokowania niebezpiecznych dodatków. Dotychczas zastosowano go ośmiokrotnie. Zablokowano m.in. dodatek językowy dla wersji wietnamskojęzycznej, gdyż znaleziono w nim robaka. Oprogramowanie Microsoftu jest dziewiątym zablokowanym programem. Programiści z Redmond w ubiegłym tygodniu poinformowali, że dostępna od lutego wtyczka zawiera krytyczny błąd. Dziura została załatana przed tygodniem, w ramach comiesięcznego Patch Tuesday. Mozilla ma zamiar jeszcze bardziej zwiększyć bezpieczeństwo użytkowników Firefoksa. Wersja 3.6 przeglądarki będzie wyświetlała ostrzeżenia, jeśli odwiedzimy witrynę, wymagającą użycia przestarzałych dodatków.
  4. Naukowcy po raz pierwszy uchwycili efekt placebo w akcji. Nie tylko udowodnili, że istnieje, ale także wskazali na jego prawdopodobne źródło – aktywność konkretnych komórek rdzenia nerwowego (Science). Autorem przełomowego studium jest Falk Eippert z University Medical Centre Hamburg-Eppendorf. Gdy parzono jedno z ramion ochotników, wykonywano im funkcjonalny rezonans magnetyczny. Niemcy smarowali skórę kremem, który miał zawierać środek przeciwbólowy. W rzeczywistości nie występowały w nim żadne aktywne składniki. Mimo to w rdzeniu zanikała aktywność związana z przykrymi doznaniami. Największym wyzwaniem dla ekipy z Hamburga było wykorzystanie fMRI do badania aktywności rdzenia. Wcześniej metodą tą posługiwano się przy obrazowaniu mózgu. W porównaniu do niego rogi grzbietowe - część rdzenia, którą zajmowali się niemieccy neurolodzy – są jednak bardzo małe, stąd problemy natury technicznej. Dodatkowe utrudnienie stanowiła bliskość płynu mózgowo-rdzeniowego. Niemcom udało się jakoś obejść te kłopoty i jako pierwsi "wyekstrahowali" sygnał fMRI rdzenia. Dzięki temu mogli potem badać efekt placebo w usuwaniu bólu. Testowano dwa kremy: jeden rzekomo przeciwbólowy i drugi zwykły. W rzeczywistości żaden nie zawierał aktywnych składników przeciwbólowych. Kiedy trzynastu ochotnikom po raz pierwszy nakładano maść "przeciwbólową", natężenie bodźca parzącego obniżono do 40% progu bólowego. Kiedy ramię smarowano zwykłą maścią (kremem kontrolnym), temperaturę utrzymywano na poziomie 80% progu bólowego. W ten sposób wytworzyło się przeświadczenie, że specyfik "eksperymentalny" działa, zatem powinien się też sprawdzać później. Gdy wolontariusze leżeli już w skanerze, naukowcy aplikowali na dwa różne miejsca ich lewego ramienia obie maści. W obu punktach po 15 razy przyłożono bodziec cieplny o tym samym natężeniu. Fałszywy krem przeciwbólowy najwyraźniej działał. Okazało się bowiem, że w miejscu, gdzie go użyto, badani odczuwali o 26% lżejszy ból, w porównaniu do punktu posmarowanego kremem kontrolnym. Ich subiektywne opinie zostały potwierdzone przez fMRI. Kiedy parzono obszar pokryty maścią kontrolną, po lewej stronie w dolnej części szyi rozświetlały się rogi grzbietowe. To istotne spostrzeżenie, ponieważ wnikają do nich włókna nerwów czuciowych. Sygnał ten zanikał po zastosowaniu maści "przeciwbólowej". Eippert na razie nie wie, jaki dokładnie mechanizm odpowiada za opisany efekt. Sądzi jednak, że wyższe ośrodki mózgowe wyzwalają wydzielanie endogennych opioidów i w ten sposób zmniejszają aktywność rdzenia.
  5. Proste przeszukiwanie zasobów Internetu może wspomóc aktywność mózgu starszych osób. Badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles uważają, że w opóźnianiu procesów demencyjnych jest ono skuteczniejsze od czytania. Zespół profesora Gary'ego Smalla wyjaśnia, że googlowanie angażuje kilka równoległych procesów poznawczych. Nie tylko należy sobie przypomnieć, jaki termin kogoś interesuje, ale także porównać i przeanalizować wyniki wyszukiwania. Teena Moody, współautorka badania, przekonuje, że podczas konstruowania programów gimnastyki mózgu dla seniorów nie powinno się zapominać o tego typu ćwiczeniach. W ramach eksperymentu 24 osoby w wieku od 55 do 78 lat poproszono o wyszukanie materiałów na kilka tematów. Jednocześnie za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI) śledzono mózgowy przepływ krwi. Po dwóch tygodniach test powtórzono. W międzyczasie w domu ochotnicy musieli przestrzegać online'owego planu ćwiczeń. Amerykanie odkryli, że początkowa poprawa funkcjonowania rejonów związanych z językiem, czytaniem, pamięcią i widzeniem rozszerzyła się na obszary mózgu kontrolujące pamięć i podejmowanie decyzji.
  6. Dzięki nowej technice badań genetycznych naukowcy z angielskiego Instytutu Sangera opracowali niezwykle precyzyjną mapę genomu bakterii Salmonella typhi, mikroorganizmu odpowiedzialnego za liczne przypadki zatruć pokarmowych. Zebrane informacje pomogą w odnalezieniu potencjalnych celów terapii zakażeń tym patogenem. Opracowaną metodę nazwano TraDIS (Transposon Directed Insertion site Sequencing, co można przetłumaczyć jako "sekwencjonowanie miejsc wstawienia transpozonów". Wspomniane transpozony, zwane także skaczącymi genami, to sekwencje DNA zdolne do replikacji niezależnej od genomu i przemieszczania się w jego obrębie. Zgodnie z założeniami nowej techniki, transpozony wstawione do genomu bakterii po pewnym czasie zaczynają replikować się i wstawiać własne kopie w róznych miejscach bakteryjnego chromosomu. Proces ten trwa tak długo, dopóki skaczący gen nie zostanie umieszczony w obrębie jakiegoś genu ważnego dla przeżycia mikroorganizmu. Po pewnym czasie, zgodnie z naturalną tendencją skaczących genów do replikowania się oraz z zasadami doboru naturalnego, w hodowli pozostaną wyłącznie te bakterie, u których transpozony namnożyły się w znacznej liczbie, lecz nie naruszyły struktury żadnego ważnego genu. Oznacza to, że sekwencje DNA wolne od transpozonów u wszystkich badanych komórek bakteryjnych są kluczowe dla przetrwania mikroorganizmu. Badaczom udało się łącznie uzyskać aż 1,1 miliona unikalnych wariantów genetycznych S. typhi. Dzięki zastosowaniu ultranowoczesnej metody sekwencjonowania DNA ustalono następnie, które geny są konieczne dla przeżycia bakterii. Jak się okazało, fragmentów takich jest zaledwie 356; pozostałe 4162 geny są wyłącznie dodatkami, przydatnymi tylko w określonych sytuacjach. Każda z 356 sekwencji DNA zidentyfikowanych przez badaczy z Instytutu Sangera jest niczym innym, jak potencjalnym celem dla terapii, dającym niemal stuprocentową pewność zabicia bakterii w razie zaburzenia jej funkcji. Teraz pozostaje więc "tylko" ustalenie, jak należy wykorzystać te słabe punkty.
  7. Zdolność pąkli do przywierania do różnego rodzaju powierzchni od dawna intrygowała badaczy. Po wielu latach badań, gdy wreszcie udało się zidentyfikować mechanizm odpowiedzialny za ten proces, okazuje się, że jest on niezwykle podobny do zjawiska zachodzącego... także w organizmie człowieka. Badaniem niezwykle silnego kleju wytwarzanego przez morskie skorupiaki zajął się Gary Dickinson, naukowiec pracujący dla Duke University. Od samego początku nie było mu łatwo, bowiem wydzielina pąkli błyskawicznie zastyga. Aby nieco spowolnić ten proces, kleisty płyn pobierano w chłodni, lecz nawet wtedy krzepnięcie bogatego w białka kleju następowało po zaledwie pięciu minutach. Ważnym etapem eksperymentu była identyfikacja poszczególnych białek zawartych w wydzielinie. Jak się okazało, jedno z nich posiada aktywność proteazy serynowej, czyli białka zdolnego do rozcinania cząsteczek innych protein w ściśle określony sposób. Co ciekawe, białka o bardzo podobnej charakterystyce są kluczowe (także u ludzi) dla aktywacji enzymatycznej kaskady odpowiedzialnej za krzepnięcie krwi. Próbki spolimeryzowanej wydzieliny poddano także analizie z wykorzystaniem mikroskopu sił atomowych - niezwykle precyzyjnej metody analitycznej. Wykazała ona, że krzepnięcie kleju polega na powstaniu gęstej sieci skrzyżowanych ze sobą łańcuchów białkowych, przypominających do złudzenia skrzep powstający z krwi. Największym zaskoczeniem dla autora eksperymentu było jednak badanie samej proteazy wytwarzanej przez pąkle. Dzięki badaniom z wykorzystaniem spektroskopii masowej oraz sekwencjonowania białek okazało się, że wykazuje ona łudzące podobieństwo do czynnika XIII, jednego z białek biorących udział w procesie krzepnięcia krwi. Wszystko wskazuje więc na to, że zastyganie kleju wytwarzanego przez pąkle mogło wyewoluować jako specyficzna forma leczenia ran. Dopiero z biegiem ewolucji dla kleistej wydzieliny znalazło się także inne zastosowanie, czyli przytwierdzanie zwierzęcia do różnego rodzaju powierzchni. Zebrana wiedza może pomóc nie tylko chemikom pracującym nad coraz lepszymi i silniejszymi klejami, lecz także... armatorom i przewoźnikom. Przytwierdzanie się pąkli do dna statków może bowiem zwiększać zużycie paliwa nawet o 25%. Usunięcie nieproszonych gości mogłoby więc znacząco ograniczyć koszty transportu morskiego.
  8. Bardzo krótkie cząsteczki RNA, uznawane dotychczas za pośrednie produkty rozpadu większych cząsteczek tego związku, okazują się zadziwiająco trwałe - donoszą badacze z University of Pittsburgh. Mało tego - najprawdopodobniej odgrywają one istotną rolę w fizjologii komórki. Cząsteczki, o których mowa, nazwano niezwykle krótkimi RNA (ang. unusually small RNAs - usRNA). Nic dziwnego - ze swoją długością wynoszącą zaledwie około 15 nukleotydów są one krótsze nawet od słynnych siRNA, za odkrycie funkcji których przyznano w 2006 r. Nagrodę Nobla. Choć z obecności usRNA w komórkach zdawano sobie sprawę od co najmniej kilku lat, dotychczas uznawano je za nieaktywne biologicznie produkty pośrednie rozpadu większych cząsteczek. Dopiero naukowcy z Pittsburgha postanowili przyjrzeć się im dokładniej. Jak się okazuje, przeczucia ich nie zawiodły - analizowane cząsteczki odgrywają ważną rolę w regulacji licznych procesów fizjologicznych. Jak wykazała analiza sekwencji nukleotydów usRNA, wiele z nich posiada na jednym z końców bardzo podobne względem siebie (lub, jak mawiają biolodzy, konserwatywne) odcinki, co skłoniło naukowców do przypuszczenia, że może to wynikać z istnienia konretnego zastosowania dla tych cząsteczek. Rzeczywiście, po pewnym czasie zaobserwowano, że niektóre cząsteczki usRNA wchodzą w bezpośrednią interakcję z białkami biorącymi udział w regulacji aktywności wielu genów. Jakby tego mało, usRNA okazały się zadziwiająco trwałe zarówno pod względem chemicznym, jak i z punktu widzenia oporności na degradację przez enzymy. Dość mocno sugeruje to, że nie są one tylko marnym produktem rozpadu aktywnych biologicznie rodzajów RNA, lecz same także mają własne zadania do wykonania. Te odkrycia sugerują, że usRNA są zaangażowane w procesy biologiczne i że powinniśmy je dalej badać, uważa dr Bino John, jeden z autorów odkrycia. Dodaje przy tym, że dokładne zrozumienie natury tych cząsteczek może pozwolić na opracowanie metod diagnostyki oraz leczenia licznych chorób.
  9. Na terenie północno-wschodnich Chin odkryto szczątki latających gadów należących najprawdopodobniej do zupełnie nowej, nieznanej wcześnie rodziny w obrębie rzędu pterozaurów. Wszystko wskazuje na to, że zwierzęta te były ogniwem pośrednim w ewolucji pomiędzy dwiema rodzinami poznanymi dotychczas. Odkrycia dokonali wspólnie naukowcy z Uniwersytetu w Leicester oraz z pekińskiego Instytutu Geologicznego. Odnalezione szczątki zwierząt, nazwanych przez odkrywców darwinopterami (Darwinopterus sp.) ku czci twórcy teorii ewolucji, należały łącznie do ponad 20 osobników. Wiek skamielin szacuje się na 160 milionów lat, co oznacza, że darwinoptery żyły co najmniej 10 milionów lat przed słynnymi archeopteryksami, uznawanymi za pierwsze ptaki. Cechy anatomiczne odnalezionych szkieletów wskazują, że darwinoptery najprawdopodobniej żywiły się dzięki polowaniu na inne latające zwierzęta. Zdaniem badaczy świadczą o tym m.in. długie szczęki, zaostrzone zęby i giętkie połączenia kręgów szyjnych. Wszystko wskazuje na to, że odnalezione szkielety darwinopterów są poszukiwanym od dawna materiałem potwierdzającym istnienie form pośrednich pomiędzy dwiema głównymi grupami pterozaurów: zwierzętami prymitywnymi, wyposażonymi w długie ogony, oraz ich ewolucyjnymi następcami, których ogony były proporcjonalnie krótsze, lecz całe ciała osiągały znacznie większe rozmiary. Mimo to, wygląd darwinopterów jest inny od spodziewanego. Zawsze spodziewaliśmy się ogniwa pośredniego charakteryzującego się cechami pośrednimi, takimi jak lekko wydłużony - niezbyt długi i niezbyt krótki - ogon, ale dziwną rzeczą związaną z darwinopterem jest fakt, że miał on głowę i szyje taką, jak u "zaawansowanych" pterozaurów, podczas gdy reszta szkieletu, wliczając w to bardzo długi ogon, jest identyczna jak u form prymitywnych - ocenia David Unwin, jeden z odkrywców skamielin niezwykłego gada. Badacz dodaje przy tym, że ewolucja darwinoptera musiała zachodzić szybciej, niż się spodziewano, a niektóre najważniejsze cechy morfologiczne musiały się rozwijać wspólnie, tzn. w danym okresie zachodziła określona grupa zmian. O swoim odkryciu angielsko-chiński zespół poinformował za pośrednictwem czasopisma Proceedings of the Royal Society B: Biological Sciences,
  10. Dlaczego szampan czy inne fermentowane napoje zawierające dwutlenek węgla najlepiej smakują tuż po otwarciu butelki? Nie chodzi tylko o świeżość i temperaturę, lecz o to, że receptory smakowe naszego języka są w stanie wyczuć bąbelki, a te z czasem się przecież ulatniają. Enzym anhydraza węglanowa 4 (ang. carbonic anhydrase 4) rozkłada dwutlenek węgla na jony wodorowęglanowe (HCO3-) i wolne protony, które stymulują receptory smaku kwaśnego. Autor studium, Charles Zuker z Columbia University, zaznacza, że wcześniej sądzono, że napoje gazowane zawdzięczają swój wyjątkowy smak bąbelkom pękającym na języku. W komorze ciśnieniowej, gdzie nie mogą się one rozpryskiwać, nadal nic się zmienia, co zasugerowało Amerykaninowi, że należy poszukać innego wyjaśnienia. Zuker, Nick Ryba z National Institute of Dental and Craniofacial Research w Bethesdzie i zespół mierzyli aktywność nerwową receptorów smakowych myszy. Kiedy gryzoniom podawano wodę gazowaną lub dwutlenek węglu w postaci gazu, kubki smakowe silnie reagowały. Następnie neurolodzy wyhodowali zmienione genetyczne myszy, którym brakowało jednego z 5 rodzajów receptorów smakowych: słodkich, umami, gorzkich, słonych lub kwaśnych. W odpowiedzi na dwutlenek węgla nerwy czaszkowe uaktywniały się u wszystkich myszy z wyjątkiem pozbawionych receptorów kwaśności. Oznacza to, że ten typ kubków smakowych odpowiada za detekcję CO2. Gdy naukowcy zaczęli analizować geny powiązane z receptorami kwaśności, szybko wpadli na trop genu kodującego anhydrazę wodorowęglanową 4, która należy do grupy enzymów podtrzymujących w organizmie prawidłowy poziom dwutlenku węgla i kwasowości. Testując swoją teorię, Amerykanie podali zwykłym myszom inhibitor anhydrazy. Doszło do stłumienia, lecz nie do całkowitego wyeliminowania reakcji na dwutlenek węgla. Pewne odczucia smakowe mogły przetrwać, gdyż protony nadal stymulowały nerw trójdzielny (łac. nervus trigeminus). Nie reaguje on bezpośrednio na smak, ale na lekkie podrażnienia czuciowe, np. wywoływane przez miętę lub pieprz. Zuker przypuszcza, że zdolność detekcji CO2 pojawiła się w toku ewolucji, by zwierzęta nie zatruły się fermentującymi, a więc zepsutymi pokarmami.
  11. Zastanawiałeś się kiedyś, czy kolonizacja innych planet jest możliwa? Powierzchnia mieszkalna na Ziemi zmniejsza się w zastraszającym tempie i prędzej czy później nadejdzie moment, w którym jedyną alternatywą stanie się podbój najbliższych ciał niebieskich. Jednak na kosmicznych odkrywców czekają różne niebezpieczeństwa. Wszystkie te zagadnienia poznasz w programie Kosmiczne wyzwania emitowanym na Discovery Science. Wybitny fizyk, Basil Singer przedstawi nam kilka ciał niebieskich, które zostały uznane przez naukowców za możliwe do zamieszkania w ciągu kilku najbliższych dekad. Oto, co czeka na śmiałków, którzy będa próbowali podbić przestrzeń kosmiczną: WENUS Wenus była określana jako najbardziej podobne do Ziemi ciało niebieskie. Jednak jest tak gorącą planetą, że woda zniknęła z niej miliardy lat temu. Temperatura na powierzchni globu oscyluje w pobliżu 460 °C, a w niektórych miejscach dochodzi nawet do 500 °C (jest więc wyższa niż temperatura topnienia ołowiu). Tamtejsze chmury zawierają kwas siarkowy, który rozpuszcza każdy metal, a ciśnienie jest tak wielkie, że zgniotłoby i zabiło każdego, kto zdołałby wylądować na jej powierzchni - jest aż 93 razy większe niż na Ziemi. Takie ciśnienie panuje na naszej planecie aż 1 km poniżej powierzchni wody. Ciekawa byłaby też dla nas struktura tej planety: wyżyny są tu wielkości kontynentów, a średnica kraterów sięga nawet 160 kilometrów. Wenusjańska doba jest bardzo długa - Słońce widać raz na 117 naszych ziemskich dób. Jednak wbrew pozorom zamieszkanie na tej planecie byłoby możliwe - dzięki intensywnie chłodzonym statkom o konstrukcji podobnej do łodzi podwodnych. Ludzkość mogłaby też osiedlić się w specjalnych siedliskach umieszczonych wysoko w atmosferze Wenus. Chcesz wiedzieć więcej o możliwości skolonizowania Wenus? Oglądaj Kosmiczne wyzwania na Discovery Science, w piątek, 16 października o godzinie 21!
  12. W Sztokholmie urządza się coroczne polowania na mieszkające w parkach króliki, a ostatnio ich ciała trafiają do ciepłowni w Karlskodze, gdzie zostają spopielone. Gdy mieszkańcy Värmland (i nie tylko oni) dowiedzieli się z lokalnych gazet, jak ogrzewane są ich domy, wywołało to spore poruszenie. Jak można się domyślić, opinie są spolaryzowane. Króliki są w Szwecji obcym gatunkiem. Zwierzęta żyjące na terenach zielonych stolicy naszych północnych sąsiadów to potomkowie osobników wypuszczonych z różnych powodów przez właścicieli. Władze twierdzą, że nie mają one naturalnych wrogów, a ich hordy niszczą parki, dlatego zatrudniają myśliwych do eliminowania kicających wandali. Odstrzał nasila się jesienią, ponieważ kiedy z drzew i krzewów opadną liście, króliki są lepiej widoczne. Tommy Tuvunger z Stockholm Traffic Office, agencji odpowiedzialnej za kontrolę populacji gryzoni i dzikich zwierząt, powiedział Spieglowi, że w zeszłym roku zabito 6 tys. królików, głównie z wyspy Kungsholmen na jeziorze Mälaren, a w tym 3 tysiące. Po zastrzeleniu są zamrażane, a kiedy zbierze się ich wystarczająco dużo, dostawca – firma Konvex – organizuje transport do ciepłowni. Leo Virta, dyrektor zarządzający, opowiada, że dzięki dofinansowaniu z Unii Europejskiej w ramach projektu Biomal opracowano nową metodę przetwarzania odpadów zwierzęcych. Najpierw są one miażdżone, a potem pompowane do bojlera, gdzie ulegają zmieszaniu ze ścinkami drewna, śmieciami bądź torfem. James Savage, redaktor naczelny szwedzkiego serwisu informacyjnego The Local, opowiada o reakcji czytelników na doniesienia mediów. W mieście, gdzie [króliki] są spalane, nie wywołało to dużego poruszenia. Niektórzy Szwedzi przypominają nawet, że jako naród są przecież pragmatyczni, a polowaniem zajmują się od wieków. Jednak w Sztokholmie z jego wielkomiejskimi postawami zwierzęta te są postrzegane jako milutkie maskotki, stąd różnica. Obrońcy praw królików twierdzą, że władze nie wzięły pod uwagę innych rozwiązań.
  13. Eric Schmidt oznajmił, że Google chce zwiększyć liczbę kupowanych małych i dużych firm, których profil działalności jest zgodny z profilem wyszukiwarkowego giganta. Na celowniku koncernu znajdą się przedsiębiorstwa z branży wyszukiwawczej, reklamowej, usług dla biznesu, systemów operacyjnych i przeglądarek. Koncern skupi się przede wszystkim na firmach rozwijających ciekawe technologie wyszukiwania, np. specjalizują się w wyszukiwarkach wertykalnych czy indeksujących zawartość serwisów społecznościowych. Google'a interesuje też rynek reklamy i firma będzie chciała kupić przedsiębiorstwa posiadające interesujące technologie sortowania i wyświetlania reklam. Wraz z technologiami koncern Brina i Page'a chce kupić też utalentowanych, pomysłowych ludzi z przejmowanych firm. Firma ogłosiła jednocześnie dobre wyniki finansowe. W trzecim kwartale bieżącego roku Google zarobił 1,64 miliarda USD. To o 27% więcej, niż w analogicznym okresie roku ubiegłego.
  14. Już ponad 20 000 użytkowników dołączyło do exo.repository, publicznie dostępnej bazy danych, która na bieżąco anonimowo śledzi konfigurację i wydajność podłączonych do niej komputerów i serwerów z systemami Windows. To część projektu Windows Pulse, który dzięki zestawowi specjalistycznych narzędzi daje w czasie rzeczywistym wgląd w statystyki dotyczące sposobu wykorzystywania komputerów. Windows Pulse i exo.repository są dziełem firmy Devil Mountain Software. Exo.repository to najbardziej wszechstronna na świecie baza danych, która w czasie rzeczywistym przekazuje informacje na temat systemu i aplikacji - twierdzi Randall Kennedy, szef Devil Mountain Software. Z badania ponad 20 000 dołączonych maszyn możemy dowiedzieć się na przykład, że systemy korzystające z kilku rdzeni obliczeniowych są bardziej popularne (mają ok. 50% rynku) od jednordzeniowych (ok. 40%). Pozostałe 10% rynku należy do systemów czterordzeniowych. Wśród procesorów zdecydowanie dominują produkty Intela (ok. 75%), podobnie zresztą jak na rynku kart graficznych (ok. 50%). Reszta GPU należy do ATI (ok. 28%) i Nvidii (ok. 22%). Na ponad 30% komputerów zainstalowano od 2 do 3 gigabajtów RAM. Powyżej 20% korzysta z 1-2 GB, a mniej niż 10% z ponad 4 GB. Najwięcej pamięci RAM jest zainstalowanych w komputerach z systemem Windows 7. Następna w kolejności jest Vista, a po niej Windows XP. Nie powinno to dziwić, gdyż przeważnie nowsze wersje OS-u instalowane są na nowszym, a więc lepiej wyposażonym, sprzęcie. Ciekawych informacji dostarcza badanie uruchamianego oprogramowanie. W pakiecie MS Office najczęściej używanym programem jest Word, następnie Excel i Outlook. Z kolei najpopularniejszym odtwarzaczem multimediów jest Windows Media Player. Za nim uplasowały się iTunes, VLC i Winamp. Wśród przeglądarek najpopularniejszy jest oczywiście Internet Explorer, który używany przez 80% użytkowników. Za nim, z niemal 50-procentowym udziałem uplasował się Firefox, a następnie Chrome (ok. 20%). Microsoft ma za to poważnego konkurenta na rynku komunikatorów. Na 15% systemów zainstalowano Skype'a, który lekko wyprzedził microsoftowego Messengera. Warto też rzucić okiem na rozkład popularności pakietów biurowych. Ponad 30% osób używa MS Office 2007, nieco ponad 20% korzysta z wersji MS Office 2003, a kilkanaście procent pracuje na Open Office. Wśród systemów operacyjnych najpopularniejszy jest XP (nieco ponad 60%), później Vista (ok. 30%), a na końcu, z kilkuprocentowym udziałem - Windows 7. Statystyki można śledzić na witrynie xpnet.com.
  15. Badacze z Princeton University utrwalili aktywność pojedynczych neuronów mysiego hipokampa podczas przemierzania wirtualnego labiryntu. Wg nich, rytmiczne wyładowania można by powiązać z położeniem zwierzęcia. Amerykanie mają nadzieję, że ich metoda pozwoli odkryć, w jaki sposób aktywność neuronów formuje nowe ślady pamięciowe i oddziałuje na zachowanie. W rzeczywistości cyfrowej gryzonie biegały, choć ich głowa była unieruchomiona. Pozwoliło to biologom na uzyskanie ciągłego zapisu aktywności pojedynczego neuronu. Wzięli oni na cel komórki miejsca hipokampa (ang. place cells), po raz pierwszy opisane w 1978 r. przez O'Keefe'a i Dostrovsky'ego u szczurów. Uaktywniają się one, gdy lokalizacja w środowisku odpowiada obsługiwanemu przez nie polu. Wcześniej specjaliści badali ich działanie za pomocą elektrod zewnątrzkomórkowych. Jak jednak zauważa prof. David Tank, w ten sposób określano aktywność, lecz już nie to, jak jest generowana. Jego ekipa zastosowała inną technikę, dzięki której udało się utrwalić aktywność wewnątrz neuronu. Podczas eksperymentu myszy przebierały właściwie tylko łapami. Poza tym nie przemieszczały się, ponieważ umieszczano je na kuli lewitującej nad ziemią, czyli na czymś w rodzaju minipoduszkowca. Myszy łatwo chodzić i biegać po takiej powierzchni – to zupełnie jak kołowrotek [widywany w akwariach chomików]. Przesuwając kulę, gryzoń kontrolował swoje ruchy w wirtualnym labiryncie. Na końcu każdego czekała nagroda. Gdy zwierzę miało ochotę na kolejną, musiało się odwrócić i biec do drugiego końca. Komórki miejsca stawały się aktywne w określonych okolicach korytarza. Wyładowania grup neuronów wrażliwych na położenie następowały w szczególnym rytmie [...]. Patrząc na czasowanie aktywności, można zatem powiedzieć, gdzie mysz się znajduje. Niewykluczone, że timing stanowi rodzaj kodu, który jest jakoś przekładany na pamięć. Profesor Tank nadmienia, że nadal nie wiadomo, jaką dokładnie funkcję spełniają komórki miejsca. Czy stanowią fundamentalną część systemu nawigacyjnego mózgu, czy też ich rola jest bardziej uogólniona i polega na umożliwieniu zapamiętywania sekwencji zdarzeń.
  16. Pracownikowi Mozilli nie podoba się kolejność prezentacji przeglądarek w oknie wyboru Windows. Przed tygodniem Komisja Europejska, która zaakceptowała propozycje Microsoftu, wysłała ją do konsultacji zainteresowanym stronom. Przypomnijmy, że początkowo Microsoft proponował, by przeglądarki były prezentowane w zależności od rynkowych udziałów. A więc pierwszy od lewej miał być Internet Explorer, następnie Firefox, później Chrome itd.. Ten projekt spotkał się z chłodnym przyjęciem, gdyż, zdaniem oponentów Microsoftu, faworyzowało giganta z Redmond. KE zaakceptowało drugą propozycję, by kilka najpopularniejszych przeglądarek było prezentowanych według nazw ich producenta. Kolejność ma być więc następująca: Safari, Chrome, Internet Explorer, Firefox, Opera. Wydawało się, że to zadowala wszystkich. Tymczasem Jenny Boriss, projektantka odpowiedzialna w Mozilli za interfejs użytkownika, stwierdziła w swoim blogu, że proponowana kolejność to najgorsze możliwe rozwiązanie. Microsoft pisze w swojej propozycji, że 'nic w projekcie i implementacji okna wyboru nie faworyzuje przeglądarki Microsoftu ani żadnej innej' ale obecna propozycja właśnie to robi. Użytkownicy Windows, widząc taki ekran wyboru, wybiorą albo IE, bo są do niego przyzwyczajeni, albo Safari, bo jest to pierwsza przeglądarka. Użytkownicy wybiorą logo IE, bo jest ono im znane, i to nie jest zaskakujące. Przecież wielu użytkowników nie wie, ani nie interesuje się tym, czy są dostępne inne przeglądarki. Jednak propozycja ta w nieproporcjonalny sposób faworyzuje Safari. Pani Borris proponuje dwa rozwiązania problemu. Pierwsze zakłada wyświetlanie przeglądarek w przypadkowej kolejności, która zmieniałaby się za każdym razem. Z kolei druga propozycja, to ułożenie ich według udziałów rynkowych, ale z IE na końcu listy. Zatem kolejność wyglądałaby następująco: Firefox, Chrome, Opera, Safari, IE. Pracownica Mozilli chciałaby dodać jeszcze jedną opcję, a mianowicie wyliczanie prawdopodobieństwa. Polegałaby ona na połączeniu dwóch metod i prezentacji w częściowo przypadkowej kolejności. Firefox miałby pojawiać się na pierwszym miejscu w 50% przypadków, Chrome w 30%, Opera w 15% i Safari w 5%. Nie jest to co prawda zgodne ze statystykami, jednak pani Borris najwyraźniej bierze pod uwagę udziały przeglądarek na rynku systemu Windows, stąd słaba pozycja Safari.
  17. Szwajcarski anatom i paleopatolog Frank Ruhli z powodzeniem zabalsamował kobiecą nogę za pomocą metody starożytnych Egipcjan. Ich wzorem wykorzystał natron – sodę naturalną. W ramach ponad 4-miesięcznego eksperymentu starał się m.in. określić, w jakim stopniu mumifikacja uszkadza DNA. Szefa Szwajcarskiego Projektu Mumia z Uniwersytetu w Zurychu zainspirował eksperyment Ronalda Wade'a i Boba Briera sprzed 15 lat. W 1994 r. ci dwaj panowie jako pierwsi powtórzyli egipską procedurę mumifikacji, posługując się narzędziami i preparatami z epoki. Amerykanie zabalsamowali wtedy kompletne ciało. Szwajcarzy postanowili dodać do tego nowoczesną technologię, rezonans magnetyczny i tomografię komputerową. Jedną nogę wykorzystano w tzw. studium kontrolnym. Włożono ją do piecyka ustawionego na 40 stopni Celsjusza. Zadbano też o niską wilgotność powietrza, by wiernie odtworzyć warunki naturalnej mumifikacji na egipskiej pustyni. Drugą obłożono natronem, uwodnionym węglanem sodu. Egipcjanie usuwali wszystkie narządy wewnętrzne z wyjątkiem serca. Po wyciągnięciu mózgu przez nos w oczyszczonej jamie ciała umieszczono pakieciki natronu. Na końcu białym proszkiem obsypywano też skórę. Przypominającą sól substancją obkładano usunięte uprzednio organy. Gdy wyschły, wkładano je do słojów. Początkowo w starożytnym Egipcie zmarłych mumifikowano poprzez zakopanie na pustyni. Potem zaczęto stosować inne techniki, doprowadzone do perfekcji między 1576 a 1200 r. p.n.e. Lniane tkaniny nasycano wtedy olejami roślinnymi i żywicami. Miały one właściwości antybakteryjne i chroniły przed wilgocią podziemnych grobowców. Mimo doskonalenia metod balsamowania, najistotniejszym składnikiem wciąż pozostawał jednak natron. Eksperyment sprzed 15 lat wykazał, że ciało naprawdę można zmumifikować natronem. Potrzeba go naprawdę dużo, co oznacza, że w starożytnym Egipcie musiał się rozwinąć całkiem spory przemysł sodowy. Amerykanie zużyli ok. 273 kg Na2CO3•10H2O, a Szwajcarzy aż 60 kilo na jedną zaledwie nogę. Jak zauważa Ruhli, wyciągnięcie z tkanek wody trwało w laboratorium dłużej niż 30-40 dni, o których wspominali Herodot i inni starożytni kronikarze. "Po 3 miesiącach rezonans magnetyczny wykazał, że w nodze nadal znajdują się wilgotne obszary". Kończyna do złudzenia przypominała mumie sprzed tysięcy lat, co oznacza, że nie tylko czas, ale i sam natron powodował, że wyglądały one w taki, a nie inny sposób. Noga jest sztywna, zwłaszcza w okolicy stopy. Noga kontrolna nie uległa odwodnieniu i po tygodniu zaczęła się rozkładać. W odróżnieniu od Wade'a i Briera, Ruhli nie zamierza przejść teraz do bandażowania. Uważa on, że sprzyjało ono konserwowaniu ciała, a nie samej mumifikacji. Nie wyklucza jednak, że jego ekipa spróbuje z powrotem nasycić kończynę wodą, by sprawdzić, czy i ewentualnie w jakim stopniu odzyska swoje dawne kształty. Natron jest rzadkim minerałem, występuje tylko w niektórych rejonach naszej planety. W Egipcie można go znaleźć w Wadi Natrum – oazie położonej na drodze z Kairu do Aleksandrii.
  18. Wbrew wcześniejszym, pesymistycznym prognozom, Microsoftowi udało się odzyskać zdecydowaną większość danych z serwisu Sidekick. Z przyjemnością informujemy, że odzyskaliśmy większość, jeśli nie wszystkie, dane klientów Sidekick - oświadczył wiceprezes Microsoftu Roz Ho. Teraz firmowy specjaliści pracują nad tym, by klienci ponownie mieli dostęp do odzyskanych danych. Najpierw jednak muszą sprawdzić, czy już w tej chwili można je udostępnić. Występujące w nich błędy mogłyby bowiem ponownie zakłócić pracę serwisu. Microsoft ciągle nie zdradza, co było przyczyną awarii. Nieoficjalne informacje mówią o niedbalstwie administratorów, którzy przystąpili do rozbudowy serwerów bez wcześniejszego zarchiwizowania danych. Tymczasem T-Mobile, które oferuje usługę Sidekick, zostało pozwane do sądu przez użytkowników, którzy stracili dane. Pojawiły się dwa pozwy zbiorowe przeciwko firmie. Jeden z nich został wniesiony przez Maureen Thompson, która informuje, że jej córka, początkująca modelka i piosenkarka, utraciła wszystkie teksty i zdjęcia, przechowywane w serwisie. W drugim pozwie, wniesionym przez Orena Rosenthala, zarzucono T-Mobile, że nie poinformowała swoich użytkowników, iż nie wykonuje kopii zapasowych ich danych. Tymczasem T-Mobile oferuje 100 dolarów odszkodowania każdemu, kto stracił dane.
  19. Często powtarza się, że zagorzali miłośnicy gier akcji biernie przyjmują przebieg wydarzeń na ekranie. Psycholodzy z Uniwersytetu Stanowego Iowa zauważają jednak, że gry wideo inaczej oddziałują na dwa rodzaje uwagi kognitywnej (dowolnej) - proaktywną i reaktywną - upośledzając wyłącznie tę pierwszą (Psychophysiology). Uwagę proaktywną można opisać jako rodzaj gotowości na coś, co zaraz się wydarzy. Kiedy dana osoba zna konkretną grę, wie np., jakie działanie powinna podjąć, np. wziąć klucz, by przejść na następny poziom. Uwaga reaktywna rozgrywa się "w czasie", na bieżąco, gdy gracz zostaje np. zaskoczony przez pojawiającego się znikąd wroga. Amerykanie posłużyli się prostym zadaniem wzrokowym, by zmierzyć uwagę proaktywną i reaktywną u osób często i sporadycznie oddającym się grom wideo. Psycholodzy oparli się na zapisie fal mózgowych i reakcjach behawioralnych. Uczestnicy eksperymentu mieli zidentyfikować kolor słowa w dwóch sytuacjach: gdy barwa i znaczenie wyrazu były zgodne oraz rozbieżne. Akademicy z Iowa zauważyli, że reakcje "na bieżąco" nie różniły się w obu grupach, natomiast EEG i wskaźniki dot. zachowania wykazały znaczne upośledzenie uwagi proaktywnej u zagorzałych graczy. Dane wskazywały na zredukowanie aktywności mózgu oraz na zaburzenia zachowania związanego ze zdolnością utrzymywania uwagi. Potwierdza to wyniki innych badań, które unaoczniały powiązania częstego grania na komputerze/konsoli z ADD, czyli zaburzeniem koncentracji bez nadpobudliwości.
  20. Rośliny umieją rozpoznać rodzeństwo, a uczeni z University of Delaware zidentyfikowali mechanizm, dzięki któremu to robią. Tajemnica tkwi, i to dosłownie, w korzeniu i wydzielanych przez niego substancjach (Communicative & Integrative Biology). W 2007 roku zespół Susan Dudley z McMaster University zauważył, że po umieszczeniu w jednej doniczce sadzonki rukwieli (Cakile edentula) potrafią rozpoznać spokrewnione i obce osobniki. Z "nieznajomymi" zaczynają konkurować, na rodzeństwo, czyli rośliny pochodzące od tej samej rośliny macierzystej, zwracają natomiast większą uwagę i zostawiają mu więcej miejsca na rozrost korzeni. Prof. Harsh Bais z Delaware przeprowadził wiele badań na temat roślinnych systemów sygnałowych. Kiedy przeczytał opis kanadyjskiego studium, postanowił rozpracować mechanizm identyfikacji rodzeństwa. Rośliny nie mają widocznych znaczników, nie mogą też uciec z miejsca, gdzie zostały posadzone lub zasiane. Należało więc poszukać bardziej złożonych wzorców rozpoznawania. Bais i doktorantka Meredith Biedrzycki badali dziką populację rzodkiewnika pospolitego (Arabidopsis thaliana). Nie zdecydowano się na rośliny hodowane w laboratorium, bo te częściej są ze sobą spokrewnione. W serii eksperymentów młode sadzonki wystawiano na oddziaływanie płynnego podłoża zawierającego wydzieliny korzeni osobników "swoich" i "obcych" lub jedynie ich własne. Mierzono długość korzeni bocznych i hypokotylu – części podliścieniowej, stanowiącej strefę przejściową między korzeniem a łodygą. W jednym z eksperymentów para badaczy hamowała wydzielnictwo korzeniowe za pomocą ortowanadanu sodu, nie wpływając przy tym negatywnie na sam wzrost korzenia. Jak można się było spodziewać, kontakt z wydzielinami niespokrewnionych roślin powodował silniejszy wzrost korzeni bocznych niż kontakt z wydzielinami rodzeństwa. Po podaniu ortowanadanu sodu rozpoznawanie obcych zostało zniesione. Zajmowanie się korzeniami ponad 3 tysięcy rzodkiewników to prawdziwa syzyfowa praca. Biedrzycki tłumaczy, że u młodych roślin są one niemal przezroczyste, a po podniesieniu z podstawki często się ze sobą skręcają, więc ich mierzenie przez 7 kolejnych dni nie należało do łatwych zadań. Z podobnymi rezultatami studium powtórzono w laboratorium Dudley. Bais podkreśla, że posadzone obok siebie obce osobniki są zazwyczaj niższe, ponieważ dużo energii wkładają w konkurencyjny rozrost korzeni. Jako że z kolei rodzeństwo ze sobą tak nie współzawodniczy, system korzeniowy jest przeważnie o wiele płytszy. Co ciekawe, liście sadzonek spokrewnionych dotykają się i przeplatają, podczas gdy obcy rosną prosto do góry, unikając jakichkolwiek bezpośrednich kontaktów. W przyszłości Bais chce znaleźć odpowiedź na jeszcze kilka pytań. Zastanawia się m.in. nad losem spokrewnionych roślin w dużych monokulturach, np. polach uprawnych.
  21. Do listy problemów związanych z tworzeniem szczepionki na malarię można, niestety, dopisać kolejny element: znacznie większą od spodziewanej różnorodność genetyczną pasożyta odpowiedzialnego za rozwój tej choroby. Na szczęście jest też dobra wiadomość: poznanie różnic występujących w genomie tego organizmu ułatwi prace nad metodami prewencji malarii. Odkrycia dokonano podczas poszukiwania różnych wariantów genu kodującego białko AMA-1, stanowiącego cel wielu testowanych obecnie szczepionek przeciwko zarodźcowi malarii (Plasmodium malariae). Proteina ta wydaje się szczególnie interesująca ze względu na jej występowanie na powierzchni komórek zarodźca, dzięki czemu możliwa jest ich szybka neutralizacja i "oznakowanie" przez przeciwciała w celu zniszczenia przez inne elementy układu immunologicznego. Autorzy studium, kierowani przez dr Shannon Takala z University of Maryland, zbierali materiał do badań podczas monitorowania stanu zdrowia ponad 100 dzieci chorujących na malarię. Ponieważ wielu małych pacjentów przeszło infekcję wielokrotnie, łącznie zebrano nieco ponad 500 próbek pobranych podczas osobnych ataków choroby. Wyniki testów zaskoczyły samych badaczy. Okazało się, że w badanej populacji zarodźców gen kodujący AMA-1 występuje w aż 214 wariantach, zwanych także allelami. Na szczęście znaczna część z nich jest najprawdopodobniej nie o odróżnienia dla układu immunologicznego człowieka, ponieważ różnice w strukturze cząsteczek powstających na bazie poszczególnych alleli mogą być bardzo podobne. Nawet po uwzględnieniu tego faktu możemy jednak mówić o przynajmniej 25 różnych wariantach genu dla AMA-1. Pewnym pocieszeniem może być fakt, iż fragmenty cząsteczek AMA-1 odpowiedzialne za wiązanie komórek człowieka muszą zachować swoją formę, by utrzymać zdolność pasożyta do infekcji. Niestety, stworzenie skutecznej szczepionki skierowanej przeciwko temu elementowi nikomu się dotychczas nie udało.
  22. Zespół prof. Ravena H. Huanga z University of Illinois zidentyfikował u cyjanobakterii Anabaena variabilis system precyzyjnej naprawy uszkodzonych cząsteczek RNA. Nigdy dotąd mechanizmu takiego nie odkryto u bakterii. Nietypowy proces zachodzi dzięki dwóm białkom, Hen1 oraz Pnkp, kodowanym przez geny zorganizowane w tzw. operon, czyli układ zapewniający ich równoczesną aktywację w reakcji na określone warunki środowiska. Organizacja taka nie jest przypadkowa, okazało się bowiem, że zajście procesu naprawy jest ściśle zależne od syntezy obu tych białek i ich wejścia we wzajemną interakcję. Dzięki serii eksperymentów in vitro udało się wykazać, że kompleks Hen1/Pnkp skutecznie naprawia uszkodzenia RNA wywołane przez enzymy z grupy kolicyn i przywraca prawidłową strukturę naruszonych cząsteczek. Dodatkowo zaobserwowano, że w miejscu naprawionego uszkodzenia dochodzi do tzw. metylacji RNA, czyli przyłączenia do niego grupy metylowej -CH3. Modyfikacja taka zapewnia cząsteczce oporność na kolicyny, dzięki czemu ponowne zetknięcie z enzymem nie jest dla nich groźne. Jak zaznacza żartobliwie prof. Huang, oznacza to, że "naprawione" RNA jest dzięki temu nawet "lepsze niż nowe".
  23. Mieszkańcy Krakowa, Tarnowa i Nowego Sącza oraz wszyscy, którzy odwiedzili te miasta 25 września, mogli uczestniczyć w trzeciej już Małopolskiej Nocy Naukowców. Nocy, podczas której bywalcy laboratoriów i sal wykładowych zdradzali tajniki swoich zawodów i pasji. W niezwykle bogatym programie znalazły się dziesiątki wykładów, prezentacji, eksperymentów i warsztatów. Było coś dla fanów kosmosu i kuchni, motoryzacji i pielęgnacji ogrodu, swoją wiedzę mogli poszerzyć miłośnicy najnowszej technologii, osoby zainteresowane zdrowiem i pracą detektywa. Skoro już o tym mowa, to warto wspomnieć o programie przygotowanym przez krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych. Trudno było nie zauważyć rozbitego samochodu, porozrzucanych przedmiotów oraz leżącej na jezdni ofiary wypadku. W takiej scenerii specjaliści opowiadali o metodach odtwarzania zdarzeń drogowych, sposobach identyfikacji śladów, badaniach na obecność alkoholu i narkotyków oraz o tym, jak zidentyfikować ofiarę. W pomieszczeniu obok można zaś było zapoznać się z technikami identyfikacji śladow biologicznych i mikrośladów w miejscu przestępstwa. Każdy mógł się przekonać, jak olbrzymią liczbą środków pozwalających na poznanie prawdy i złapanie sprawcy dysponuje nauka. Pokazy w Instytucie nie były przeznaczone dla dzieci. Organizatorzy zarezerwowali je dla osób, które ukończyły 16. rok życia. Młodsi, i nie tylko oni, mogli wybrać się na Uniwersytet Rolniczy, by obejrzeć zwierzęta, hodowane w domach. Widzieliśmy zatem Fredzię i Fredzika, czyli sympatyczne fretki, które przyciągały uwagę dzieci. Były też myszy i króliki oraz nie mniej fascynujące lecz budzące respekt węże i pająki. Można było obejrzeć boa dusiciela i niezwykłego ptasznika czerwonokolanowego, który co miesiąc zrzuca skórę. W międzyczasie, przemieszczając się pomiędzy instytutami i uczelniami, zwiedzający mieli okazję brać udział w przedstawieniach teatralnych, konkursach i wystawach. W Instytucie Fizyki Jądrowej zobaczyliśmy fascynującą "Klątwę Newtona", czyli komedię sensacyjną w wykonaniu fizyków i publiczności. Z kolei Wydział Chemii UJ oraz Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna przygotowały spektakl "Alchemia czterech żywiołów", podczas którego mieliśmy okazję być świadkami wielu interesujących eksperymentów chemicznych. Z kolei pracownicy Uniwersytetu Rolniczego udowodnili, jak mało wiemy o otaczających nas roślinach. Przekonali jak bardzo niedoceniamy pospolitego bzu czarnego, zaprezentowali mało znane warzywa i uczyli gotowania zupy dyniowej. Podczas pokazów laboratoryjnych w dużej sali ustawili dziesiątki mikroskopów i prezentowali świat w kropli wody. Dowiedzieliśmy się również, jak ocenia się zarodki różnych zwierząt, zobaczyliśmy inkubator dla kurzych jaj, a dzieci mogły przytulić kilkudniowego kurczaka. Miłośnicy spoglądania w gwiazdy mieli duży wybór niezwykłych atrakcji. Mogli nie tylko zwiedzać obserwatoria astronomiczne i spojrzeć w niebo za pomocą 37-centymetrowego teleskopu Maksutowa, ale poznali też położenie najważniejszych obiektów na niebie i nauczyli się korzystać z obrotowej mapy nieba. Jakby tego było mało, naukowcy opowiadali o życiu gwiazd, poszukiwaniu życie we wszechświecie i katastrofach kosmicznych oraz najsławniejszej z nich, meteorycie tunguskim. Podczas Nocy nie zabrakło też filmów. Zarówno tych tradycyjnych, ale traktujących o niezwykłych rzeczach, jak i obrazów w technice 3D. Fizycy zaprosili nas w podróż od świata galaktyk po świat cząstek elementarnych w obrazie pt. "Tajemniczy świat jąder atomu", a w ramach prezentacji 3D mogliśmy wziąć udział w południowoafrykańskim safari i koncercie grupy U2. Atrakcji przygotowano tyle, że nie byliśmy w stanie wszystkiego zobaczyć. Obejrzeliśmy jeszcze wyposażenie laboratorium, poznaliśmy zasadę działania wirówki i kołyski laboratoryjnej oraz zobaczyliśmy z bliska supernowoczesne urządzenie do przeprowadzania reakcji łańcuchowej polimerazy. Studenci fizyki udowodnili nam, że prąd wirowy powstający w aluminiowej rurce do której wrzucono magnes potrafi spowolnić jego spadanie, a w rurce miedzianej jest tak silny, że go zatrzymuje. Niestety, nie zdążyliśmy przekonać się, jak siły natury działają na budynki, poznać niekonwencjonalne źródła energii ani dowiedzieć się, w jaki sposób prowadzone są pomiary meteorologiczne. Nie znaleźliśmy też odpowiedzi na pytanie, jak za pomocą urządzenia wielkości kamienicy można zobaczyć najmniejsze cząstki we wszechświecie. Tajemnice Wielkiego Zderzacza Hadronów poznali inni szczęśliwcy. Małopolscy naukowcy z pewnością myślą już o przyszłorocznej Nocy Naukowców, na którą już teraz niecierpliwie czekamy.
  24. Specjaliści z Mayo Clinic dokonali tyleż przełomowego, co przypadkowego odkrycia w zakresie choroby Alzheimera. Stwierdzili, że aktywowanie komórek mikrogleju, które biorą udział w odpowiedzi immunologicznej, za pomocą interleukiny 6 (IL-6) powoduje usunięcie z neuronów blaszek amyloidowych. Amerykanie spodziewali się czegoś dokładnie odwrotnego: zaostrzenia choroby przez stan zapalny (FASEB Journal). Zespół Pritama Dasa prowadził eksperymenty na myszach. Naukowcy wysunęli hipotezę, że uaktywniony mikroglej będzie próbował usunąć blaszki. Ponieważ mu się to jednak nie uda, rozwinie się zaawansowany stan zapalny. Ku zaskoczeniu wszystkich "uruchomiony" przez IL-6 mikroglej wyeliminował neurotoksyczne blaszki. By się to udało, neurolodzy musieli doprowadzić do nadekspresji interleukiny 6 w mózgach nowo narodzonych myszy, u których nie utworzyły się jeszcze blaszki, a także w mózgach zwierząt z istniejącymi już złogami β-amyloidu. Następnie badacze z Mayo przyglądali się wpływowi IL-6 na stan zapalny i wygląd blaszek. W obu grupach gryzoni obecność interleukiny 6 prowadziła do usuwania złogów. Kiedy Amerykanie zaczęli dokładniej analizować mechanizm działania tej cytokiny, zauważyli, że wywołany przez IL-6 stan zapalny prowadził do wydzielania przez mikroglej białek "rozprawiających się" z β-amyloidem. Naukowcy sądzą, że manipulowanie komórkami odpornościowymi mózgu za pomocą mediatorów reakcji immunologicznej (cytokin) pozwoli zaproponować w przyszłości nowe metody leczenia chorób neurodegeneracyjnych w ogóle, nie tylko alzheimeryzmu.
  25. W najbliższych tygodniach w Nature ukaże się artykuł Evy Andrei i jej kolegów z Rugers University, w którym opisują odkryte przez siebie nowe właściwości grafenu. W przyszłości ich odkrycie może doprowadzić do powstania wyjątkowo wydajnych urządzeń elektronicznych. Naukowcy zaobserwowali, że elektrony w grafenie mogą silnie ze sobą oddziaływać. Wcześniej jedynie teoretyzowano, iż jest to możliwe. Teraz zjawisko, podobne do nadprzewodnictwa, zaobserwowano w laboratorium. W grafenie zachodzi ono dzięki nowemu stanowi materii, w skład którego wchodzą częściowo naładowane kwazicząsteczki i dochodzi do transportowania ładunku bez jego rozpraszania się. W większości materiałów elektrony mają masę, jednak w grafenie jej nie mają, co kazało wielu naukowcom wątpić, czy w takiej sytuacji uda się zaobserwować silne oddziaływania pomiędzy elektronami. Nasza praca wykazała, że wcześniejsze nieudane próby zaobserwowania skorelowanego zachowania nie były powodowane naturą grafenu - mówi Eva Andrei. Przyczyną były interferencje ze strony materiału, na którym umieszczano grafen oraz próbników wykorzystywanych podczas badań. Do obserwacji zachowania relatywistycznych kwazicząsteczek w grafenie wykorzystano ułamkowy kwantowy efekt Halla. Ma on miejsce, gdy nośniki ładunku poruszają się w dwuwymiarowej przestrzeni i są poddane działaniu pola magnetycznego. Gdy interakcje pomiędzy takimi nośnikami są wystarczająco mocne, dochodzi do powstania nowych kwazicząsteczek o ładunku stanowiącym ułamek ładunku elektronu. Występowanie ułamkowego kwantowego efektu Halla to dowód na silne skorelowane zachowanie naładowanych cząstek. Dotychczas nie było jednak pewne, czy pozbawione masy elektrony będą zachowywały się w ten sam sposób. Odkrycie naukowców z Rutgers University powinno zachęcić innych specjalistów do badań nad grafenem, dowodzą one bowiem, że materiał ten może w przyszłości zastąpić krzem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...