Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37694
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    250

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Fundacja Billa i Melindy Gatesów chce podłączyć do internetu wszystkie "kluczowe instytucje" w USA. Podczas niedawnego spotkania z przedstawicielami Federalnej Komisji Komunikacji szacowano koszty takiego przedsięwzięcia. Fundacja dysponuje listą 123 000 "kluczowych instytucji", czyli szkół, bibliotek i szpitali, którym chce zapewnić łącza. Planuje nie tylko podłączyć je kablem do internetu, ale również zapewnić lokalnej społeczności bezprzewodowy dostęp, dzięki antenom umieszczonym na dachu instytucji. Ze wstępnych szacunków wynika, że realizacja takich planów będzie kosztowała 5-10 miliardów dolarów. Fundacja zauważa jednak, że to nie wszystkie wydatki, jakie trzeba będzie ponieść. Szacunki nie uwzględniają bowiem kosztów zarządzania siecią i jej konserwacji. Ponadto w niektórych miejscach doprowadzenie stałych łączy będzie bardzo trudne i drogie. Fundacja ocenia, że obecnie 13% bibliotek i 20% innych "kluczowych instytucji" korzysta ze stałych łączy. Podłączenie reszty ma kosztować od 4,9 do 10,1 miliarda USD. Tak olbrzymi rozrzut szacunków spowodowany jest niemożnością precyzyjnego określenia kosztów związanych z prowadzeniem prac ziemnych.
  2. Gubernator stanu Karolina Północna żąda od Della setek milionów dolarów z powodu zamknięcia przez koncern fabryki desktopów i zwolnienia 900 osób. Pieniądze te mają być zwrotem stanowej pomocy z jakiej skorzystał Dell. Karolina Północna, chcąc przyciągnąć do siebie inwestora, wydała 318 milionów dolarów na granty i ulgi podatkowe dla Della. Teraz gubernator Beverly Perdue mówi, że koncern nie wywiązał się ze zobowiązań i ma oddać całą kwotę "do ostatniego centa". Jeśli władzom stanowym uda się dopiąć swego, wiele firm zacznie się zastanawiać, czy warto sięgać po pieniądze podatników. Gdy pojawiają się problemy, przedsiębiorstwa mogą łatwo stać się zakładnikami urzędników.
  3. Kiedy wygasa reakcja wywołana bezpośrednio przez doświadczenie, zmniejsza się też lęk przed bodźcem. Kiedy naukowcy dali ochotnikom do przeczytania przewodniki opisujące dwa regiony znane z działalności grup terrorystycznych, zawsze uznawali za bardziej niebezpieczny obszar, o którym czytali na samym końcu (Journal of Experimental Psychology). Akademicy z University of Colorado, którzy pracowali pod kierunkiem psychologa społecznego Leafa Van Bovena, przebadali 113 studentów. W losowej kolejności czytali oni poradniki dla podróżnych, sporządzone na podstawie materiałów amerykańskiego Departamentu Stanu. Dotyczyły one Kenii oraz wyspy Bali. Poproszono ich o spisanie swoich uczuć, związanych z wyprawą do państwa/rejonu, o którym właśnie przeczytali. Po zapoznaniu się z drugim ostrzeżeniem mieli ocenić na skali od jednego do siedmiu zagrożenie stwarzane przez każdą z nacji. Amerykanie stwierdzili, że opis czytany jako ostatni był uznawany za groźniejszy od czytanego na początku. Ocena drugiego z omawianych obszarów była zgodna z tą, jaką wystawili mu członkowie grupy kontrolnej, którzy zapoznawali się z jednym tylko opisem. Autorzy eksperymentu uważają, że udało im się wykazać, że ludzie silniej reagują na zagrożenie, które znajduje się przed ich nosem: zarówno w sensie fizycznym, jak i czasowym. Kiedy zanika początkowa reakcja emocjonalna i pozostaje po niej tylko wspomnienie, zmniejsza się także postrzegane ryzyko. Gdy następnego dnia ochotników poproszono o ponowną ocenę ryzyka związanego z podróżą na Bali i do Kenii, zagrożenie dla obu krajów uznawano za niemal identyczne i niższe od szacowanego dobę wcześniej. Van Boven sądzi, że by ludzie potrafili trafniej ocenić zagrożenie związane z danym wydarzeniem czy zjawiskiem, np. świńską grypą, media powinny się posługiwać zestawieniami, a nie podawać informacje po sobie.
  4. Przemysł IT od dłuższego czasu z niecierpliwością czeka na premierę systemu Windows 7 w nadziei, że przyczyni się ona do znacznego zwiększenia zakupów sprzętu komputerowego. Tymczasem Steve Ballmer, prezes Microsoftu, twierdzi, że początkowy wpływ Windows 7 na sprzedaż pecetów nie będzie wcale aż tak wielki. Zdaniem Ballmera, będzie można zauważyć pewien wzrost sprzedaży, jednak nie tak duży, jak spodziewają się producenci. Przypomina on, że ciągle trwa kryzys gospodarczy i w związku z tym wiele firm wstrzyma się z zakupami nowego systemu operacyjnego i sprzętu co najmniej do drugiej połowy przyszłego roku. Analitycy nie są zgodni co do tego, jak duży wpływ i kiedy Windows 7 wywrze na rynek sprzętu. Ballmer wydaje się skłaniać ku tym analizom, które stwierdzają, iż minie rok zanim skończy się kryzys, a rozpoczną zakupy. Oficjalna premiera Windows 7 będzie miała miejsce 22 października.
  5. Viviane Reding, europejska komisarz ds. społeczeństwa informatycznego i mediów, skrytykowała w ostatnim przemówieniu podejście USA do internetu, a jednocześnie pochwaliła Unię Europejską. Zdaniem pani komisarz, promujące konkurencyjność regulacje Unii Europejskiej są lepsze dla neutralności Sieci niż mocno zderegulowany rynek USA. Zdradziła jednocześnie, że chce ona uczynić z Europy pierwszą linię obrony, gdy trzeba będzie chronić neutralność internetu. Reding stwierdziła: nadawanie priorytetu jednemu rodzajowi ruchu w sieci, odbywa się kosztem innych rodzajów ruchu i należy być czujnym, gdyż ma to wpływ na konkurencyjność. Komisja Europejska, w najlepszym interesie dla konkurencyjności i konsumentów, przywiązuje dużą wagę do zachowania otwartego i neutralnego charakteru internetu w Europie. Jej zdaniem klienci i dostawcy usług w Europie wydają się być w dość dobrej sytuacji jeśli chodzi o neutralność, w porównaniu z sytuacją w USA, gdzie debata na ten temat dopiero się zaczyna. Dzieje się tak dlatego, że w Europie mamy do czynienia z regulacjami, które bardzo promują konkurencyjność i większym wyborem dostawców sieci szerokopasmowych w porównaniu z klientami w USA, którzy mają do czynienia z nieregulowanym rynkiem. Z najnowszych statystyk wynika, że w USA dostęp do internetu ma 74,1% obywateli, a około 26% korzysta z połączeń szerokopasmowych. W Unii Europejskiej dostęp do Sieci ma 63,1% mieszkańców, a w styczniu 2008 roku z dostępu szerokopasmowego korzystało 23% z nich. Trzeba tutaj wziąć pod uwagę możliwe różnice w definiowaniu pojęcia "dostępu szerokopasmowego".
  6. Sam akt gimnastykowania się, a nie idealna forma fizyczna czy jej osiągnięcie może przekonać człowieka, że wygląda lepiej (Journal of Health Psychology). Psycholodzy z Uniwersytetu Florydzkiego odkryli, że ludzie, którzy nie mogą się pochwalić znacznymi osiągnięciami, np. zmniejszeniem otłuszczenia ciała, zwiększeniem siły czy poprawą kondycji układu sercowo-naczyniowego, mają do swojego ciała równie pozytywny stosunek, co ich bardziej wysportowani koledzy i koleżanki. Moglibyście przypuszczać, że jeśli staniecie się sprawniejsi fizycznie, doświadczycie większej poprawy w zakresie obrazu ciała, ale my zaobserwowaliśmy coś innego. Niewykluczone, że wymogi dotyczące wystąpienia psychologicznych korzyści z ćwiczeń, włącznie z tymi odnoszącymi się do obrazu ciała, różnią się zasadniczo od wymogów dotyczących korzyści fizycznych – podkreśla Heather Hausenblas. Hausenblas i Anna Campbell przeanalizowały wszystkie badania związane z wpływem ćwiczeń na obraz ciała, jakie przeprowadzono od czerwca 2008 roku. Po przeanalizowaniu 57 publikacji panie stwierdziły, że aktywność fizyczna go polepszała, bez względu na odniesione rzeczywiste korzyści. To bardzo ważny wniosek, ponieważ we współczesnych społeczeństwach negatywny stosunek do samych siebie stał się właściwie epidemią. Hausenblas zaznacza, że niezadowolenie z ciała jest przyczyną wielu negatywnych zachowań [czy zjawisk], m.in. efektu jo-jo, palenia, przyjmowania steroidów i kosmetycznych operacji plastycznych. Z problemem tym zmagają się kobiety i mężczyźni w różnym wieku. Wszystko zaczyna się już w dzieciństwie, kiedy 5-letnie zaledwie maluchy stwierdzają, że nie lubią tego, jak wyglądają. Autorki metastudium nie zaobserwowały różnic w zakresie poprawy wizerunku ciała między osobami stosującymi się do wytycznych Amerykańskiego College'u Medycyny Sportowej, gimnastykującymi się po 30 min pięć razy w tygodniu, a tymi, które tego nie robiły, ruszając się o wiele mniej. Amerykanki stwierdziły też, że pod względem polepszenia stosunku do samych siebie kobiety korzystały na ćwiczeniach nieco bardziej niż mężczyźni. Uważamy, że różnica mogłaby być o wiele większa, ale w grę wchodzi zwiększający się ostatnimi czasy nacisk na męski wygląd/obraz ciała. W mediach pojawia się coraz więcej wizerunków idealnych fizycznie panów, w porównaniu do przeszłych tendencji, skupiających się głównie na kobietach. Hausenblas i Campbell zauważyły też, że u starszych ludzi pod wpływem aktywności fizycznej pojawiała się silniej zaznaczona poprawa obrazu ciała. Dlaczego? Panie psycholog proponują proste wyjaśnienie: starsze osoby mają do własnego wyglądu więcej zastrzeżeń niż młodzi, którzy przeważnie intensywniej się ruszają. Gdy się to zmienia, czują się bardziej usatysfakcjonowane. Na polepszenie postrzegania siebie oddziaływała częstotliwość ćwiczeń, ale już nie czas ich trwania, intensywność czy rodzaj. Oznacza to, że jakakolwiek gimnastyka, czy będzie to jazda na rolkach, rowerze czy intensywny spacer, sprawi, że wydamy się sobie atrakcyjniejsi. Byle tylko robić to w miarę regularnie...
  7. Cyberprzestępczość zagraża dosłownie każdemu użytkownikowi Sieci, a najlepszym dowodem może być ostatnia wypowiedź dyrektora FBI, Roberta Muellera. Podczas spotkania w Commonwealth Club of California przyznał on, że sam omal nie padł ofiarą phishingu. Opowiadał, że otrzymał e-maila, pochodzącego rzekomo z jego banku. List wyglądał na całkowicie prawdziwy. Proszono w nim o zweryfikowanie informacji dotyczących jego konta bankowego. Mueller zaczął wypełniać przysłany formularz, gdy zdał sobie sprawę, że może to nie być dobry pomysł. Jak mówi byłem o kilka kliknięć od stania się ofiarą klasycznego phishingu. Powinienem zachować się lepiej - dodał. Dyrektora najpotężniejszej służby policyjnej na świecie spotkała jednak kara. Nie wystarczyło, że zmienił wszystkie hasła. Jego szefowa, pani Mueller, gdy usłyszała o incydencie, stwierdziła, że to są ich wspólne pieniądze i zabroniła mu wykorzystywania elektronicznej bankowości. Mueller opowiedział o tym incydencie przy okazji konferencji, podczas której poinformowano o zakończeniu największej jak dotąd akcji antyphishingowej, Operation Phish Phry
  8. W czasie pierwszego miesiąca życia młodych samice rezusów (Macaca mulatta) zachowują się bardzo podobnie do ludzkich matek: wyolbrzymiają swoje gesty, podtrzymują wzajemne spojrzenie oraz "całują" niemowlęta. Jak zauważa Pier Francesco Ferrari z Università degli Studi di Parma, przedtem sądzono, że tego typu wzajemna komunikacja jest charakterystyczna dla ludzi i dzielą ją z nami, choć tylko częściowo, jedynie szympansy. Okazuje się jednak, że to nieprawda. Przez pierwsze dwa miesiące życia Włosi obserwowali kontakty w 14 parach niemowlę-matka. Zauważyli, że młode i samica spędzali więcej czasu na wpatrywaniu się w siebie wzajemnie niż w inne rezusy. Matki wykonywały też charakterystyczne cmoknięcia ustami (odpowiednik naszych całusów), które niemowlęta starały się naśladować. Samice trzymały swoje dzieci i aktywnie szukały ich spojrzenia. Niekiedy chwytały głowę młodego i delikatnie obracały ją w kierunku swojej twarzy. Gdy matki były fizycznie oddzielone od młodych, starały się jak najbardziej przybliżyć do nich twarz. Zachowanie to całkowicie zanikało, gdy małpiątka kończyły miesiąc. To dość zagadkowe, ale musimy wziąć pod uwagę, że rozwój rezusów jest dużo szybszy od ludzkiego. Większość umiejętności 2-tygodniowego rezusa można porównać do zdolności 8-12-miesięcznego dziecka ludzkiego. Z tego powodu niezależność od matki pojawia się bardzo wcześnie. Potem młode stają się w większym stopniu zainteresowane kontaktami z rówieśnikami. Ferrari podkreśla, że dzięki badaniom jego zespołu można stwierdzić, że emocjonalna komunikacja między młodym a matką nie jest unikatowa dla naszego gatunku, a korzenie ewolucyjne takiego zachowania sięgają, jak widać, dość głęboko.
  9. Dzisiaj, pomiędzy godziną 13.30 a 13.34 czasu polskiego, NASA zbombarduje Księżyc. To część misji pojazdu LCROSS, o której pisaliśmy przed kilkoma miesiącami. LCROSS (Lunar Crater Observation and Sensing Satellite) ma skierować 12-metrowy pusty, górny człon rakiety Centaur w stronę jednego z kraterów i doprowadzić do kolizji, która ma wybić dziurę w powierzchni. Centaur oddzieli się od LCROSS na wysokości 87 000 kilometrów nad powierzchnią Księżyca i po 9 godzinach i 40 minutach uderzy w satelitę Ziemi z prędkością 2,5 kilometra na sekundę. W wyniku zderzenia z powierzchni uniesie się ponad 350 ton pyłu, a w Księżycu zostanie wybita dziura o średnicy 20 i głębokości 4 metrów. Po kolizji LCROSS wleci w unoszący się pył i przeprowadzi jego badania, które mają dać odpowiedź na pytanie, czy w miejscu uderzenia (na jednym z biegunów Księżyca), znajduje się zamrożona woda. Kilka minut później sam LCROSS uderzy w powierzchnię Srebrnego Globu. O godzinie 12.15 czasu polskiego NASA rozpocznie bezpośrednią, 1,5-godzinną relację telewizyjną z całego wydarzenia. Więcej o kosmosie i możliwości życia na innych planetach dowiemy się z "Kosmicznych wyzwań"
  10. Ponad 100 tys. ludzi oglądało transmitowaną w Internecie operację rozdzielenia 11-miesięcznych bliźniaczek syjamskich Ling Ling i Ling Mai. Osierocone dziewczynki miały wspólną wątrobę, żołądek i mostek. Operację przeprowadzono w Szanghaju. Było więcej komplikacji, niż się spodziewaliśmy. Najmniejszy błąd mógł prowadzić do masywnego krwotoku – opowiada szef operującego zespołu, profesor Xu Weiyu. Podczas zabiegu chirurdzy musieli również rozplątać jelita, które nie były co prawda zrośnięte, lecz owinęły się wokół siebie. W przyszłości rozdzielone mostki zostaną przykryte przeszczepem skórnym. W pewnym momencie tylu internautów próbowało oglądać relację na żywo, że omal nie doszło do awarii Sieci w całym regionie.
  11. Jeśli dać świniom okazję do zapoznania się z działaniem lustra, później większość z nich skorzysta z odbijającego się w nim obrazu, by znaleźć pożywienie. Świadczy to o stosunkowo wysokim poziomie świadomości (Animal Behaviour). Gdy zespół Donalda Brooma z University of Cambridge po raz pierwszy pokazywał świniom lustro, zwierzęta przybliżały się do niego etapami. Często dotykały go pyskami, a przechodząc z przodu, przyglądały się bacznie nieznanemu obiektowi. Próbowały też zbadać, co znajduje się za nim. Jeden z osobników rozbił zwierciadło, po tym jak uznał, że widziane w nim zwierzę jest rywalem. Jak zaplanowano eksperyment? Najpierw 4 parom świń pozwolono przez 5 godzin dowolnie badać znajdujące się w zagrodzie lustro. Potem każde zwierzę zostało zamknięte samo z lustrem, które było ustawione pod takim kątem, że odbijało ustawioną za przepierzeniem miskę z plasterkami jabłka bądź drażami M&M's. Kiedy świnie puszczono wolno, siedem bez problemu trafiło do naczynia z przysmakiem. Większość osobników z grupy kontrolnej, która nie miała wcześniej styczności z lustrem, ryła za lustrem, tak jakby szukała w tym miejscu jedzenia. Czy świnie poznają same siebie w lustrze, czy wykorzystują je tylko do zdobycia pożywienia? Trudno powiedzieć, ponieważ naukowcy przeprowadzają testy samorozpoznania, malując barwne plamy na ciele zwierzęcia i patrząc, czy próbuje je potem na sobie odnaleźć. Broom naznaczał świnie, ale niewiele mu to dało, gdyż zwierzęta nie zwracały uwagi na znaczki, co nie powinno dziwić, ponieważ przy swoim trybie życia często się brudzą. Biolog mówi, że u świń występuje tzw. świadomość oceniająca. Zwierzęta wykorzystują obserwacje i wspomnienia, by ocenić aktualną sytuację, odnosząc ją do siebie.
  12. Gordon Moore, 72-latek z angielskiego hrabstwa Northumberland, jest żywym przykładem na to, że ludzki organizm, choć z pozoru idealnie uporządkowany, bywa pełen niespodzianek. U mężczyzny stwierdzono bowiem regenerację... potężnego ubytku kości czaszki, do którego powstania doszło w 1955 r. w wyniku wypadku. Uraz głowy, do jakiego doszło u mężczyzny, był efektem wypadku samochodowego zakończonego dachowaniem. 18-letni wówczas Moore przeżył, lecz jego czaszka została potrzaskana do tego stopnia, że niezbędne było wstawienie metalowej płytki zasłaniającej ogromny ubytek. Proteza nie wytrzymała jednak zbyt długo, gdyż po trzech latach została... uszkodzona podczas kolejnej kraksy. Pomimo naruszenia ochronnej wstawki, lekarze podjęli decyzję o pozostawieniu jej na swoim miejscu. Kolejna interwencja była potrzebna dopiero niedawno, gdy okazało się, że do tkanki otaczającej implant wdała się infekcja. Chirurdzy operujący Moore'a przekonali się wówczas, że czaszka mężczyzny... odrosła, przyjmując formę odpowiadającą krzywiźnie narzuconej przez ciało obce. Lekarze nie wiedzą dokładnie, w którym momencie zaszedł proces regeneracji brakującego fragmentu czaszki. Niezależnie od tego było to jednak zjawisko bardzo nieoczekiwane u osoby dorosłej - w normalnych warunkach zarośnięcie tak wielkiego ubytku mogłoby zajść co najwyżej u małych dzieci. Nie mieliśmy pojęcia, co znajdziemy pod spodem, ale nie oczekiwaliśmy odnalezienia nowej czaszki, opisuje dr Param Bhattathiri, neurochirurg opiekujący się 72-letnim pacjentem. Można się tego spodziewać u dziecka, ale nie u dorosłego, a już na pewno nie na tak dużym obszarze kości. Ostatecznie podjęto decyzję o usunięciu metalowej płytki. Nie wiadomo jednak, czy nie będzie konieczne wstawienie nowego implantu - wszystko zależy od wyników pomiarów grubości i wytrzymałości nowej tkanki. Póki co 72-latek nie traci jednak humoru i cieszy się, że przynajmniej przez pewien czas nie będzie... uruchamiał alarmów podczas odpraw na lotniskach.
  13. Amerykańscy naukowcy zidentyfikowali możliwą przyczynę tzw. syndromu chronicznego zmęczenia (CFS), tajemniczej choroby objawiającej się, oprócz uporczywego uczucia przemęczenia, m.in. nawracającym bólem stawów i głowy. Jest nią retrowirus, którego nosicielstwo u osób cierpiących na tę przypadłość jest niemal 20-krotnie częstsze, niż u osób zdrowych. Choć CFS dotyka aż ok. 1% populacji człowieka, jak dotąd nie udało się ustalić ani jego przyczyn, ani nawet jasnych kryteriów diagnostycznych pozwalających na jego stwierdzenie. Wykrywanie CFS opiera się w związku z tym przede wszystkim na wyeliminowaniu kilku innych chorób, takich jak depresja. Dopiero teraz, dzięki studium przeprowadzonemu przez zespół Vincena C. Lombardiego z Whittemore Peterson Institute oraz Francisa W. Ruscetta, pracującego dla NCI-Frederick, udało się uzyskać przekonujące informacje na temat etiologii tego schorzenia. Swoje przypuszczenia badacze opierają na analizie próbek krwi pobranych od 101 pacjentów ze zdiagnozowanym CFS oraz od 218 osób zdrowych. Przeprowadzone testy wykazały, że aż 67% osób cierpiących na syndrom chronicznego zmęczenia stanowią nosiciele XMRV - odkrytego niedawno wirusa występującego przede wszystkim u myszy, lecz wykazującego zdolność do atakowania organizmu człowieka. Dla porównania, odsetek nosicieli tego patogenu w grupie osób zdrowych wynosił zaledwie 3,7%. Obecny stan wiedzy na temat XMRV jest daleki od zadowalającego. Wiadomo co prawda, iż u myszy i kilku innych gatunków ssaków bierze on udział w patogenezie białaczek oraz mięsaków (nowotworów złośliwych wywodzących się z tkanek innych niż nabłonki), lecz jego wpływ na organizm człowieka pozostaje nieznany. Dotychczas podejrzewano go m.in. o powodowanie raka prostaty, lecz przypuszczenie to, podobnie jak w przypadku CFS, jest oparte wyłącznie o czysto statystyczną korelację. Ponieważ XMRV należy do retrowirusów, tzn. wirusów zdolnych do trwałego wbudowania swojego materiału genetycznego do genomu gospodarza, jego nosicielstwo jest najprawdopodobniej dożywotnie. Gdyby jednak udało się ostatecznie potwierdzić jego udział w patogenezie chorób człowieka, moglibyśmy spodziewać się stworzenia nowej gamy leków blokujących aktywność tego czynnika w organizmie. Czy zablokowałyby one rozwój CFS lub raka prostaty? Tego, niestety, jeszcze nie wiemy.
  14. W piątek, 9 października, o godzinie 21 na kanale Discovery Science będzie miała miejsce premiera nowej serii "Kosmiczne wyzwania". Czy człowiek rzeczywiście może żyć w kosmosie? Czy gatunek ludzki może przetrwać na planetach, na których temperatury wahają się od minus 149 aż do plus 427 stopni Celsjusza? Jak pokonać zabójcze promieniowanie na lodowym księżycu Jowisza i maksymalnie silną grawitację na Merkurym? Gospodarz programu, uznany fizyk Basil Singer, niezrażony początkowymi trudnościami szuka odpowiedzi na te pytania. Naszej planecie zagrażają liczne niebezpieczeństwa i nie wiadomo, jak długo będziemy mogli korzystać z gościny na Ziemi. Trzeba szukać alternatywnego miejsca do życia i właśnie w tym programie dowiesz się, jakie ciała niebieskie byłyby dla nas najlepszym obiektem przyszłej kolonizacji. W każdym odcinku programu "Kosmiczne wyzwania" Basil będzie symulował warunki panujące w odległych światach używając najnowszych technologii i symulacji komputerowych. W ten sposób sprawdzi, czy Merkury, Wenus, Mars, księżyc Saturna Tytan lub któryś z księżyców Jowisza: Kallisto, albo Gliese 581c, mogłyby kiedyś stać się nowym domem ludzkości. Zobaczymy, jak dr Singer wystawia się na działanie skrajnych temperatur, testuje nowoczesne technologie, zaprojektowane, by utrzymać ludzi przy życiu w nieprzyjaznym środowisku, znosi trudne warunki narzucone przez podróż w zerowej grawitacji, a także sprawdza realność wizji naukowców, mających umożliwić ludziom tworzenie siedlisk poza Ziemią. Po zgromadzeniu potrzebnych informacji opracowuje je w swym centrum przetwarzania danych. W ten sposób tworzy wiedzę, dzięki której przyszli pionierzy kosmosu będą mogli zaplanować udaną podróż do nowej ludzkiej siedziby gdzieś w przestrzeni kosmicznej. Tytan na początek W pierwszym odcinku Basil Singer będzie badał możliwość kolonizacji Tytana, księżyca Saturna. To jedno z ciał najbardziej podobnych do Ziemi w Układzie Słonecznym. Zaglądając pod pomarańczowe chmury Tytana, odkrywamy swojski krajobraz dolin, jezior i rzek. Jednak to wszystko, co widzimy, to nie woda, lecz skupiony metan, tworzący w stanie płynnym jeziora. Wydobywa się on także z lodowych wulkanów. Jedynie Tytan posiada gęstą atmosferę, gęstszą nawet od ziemskiej. Ma ona pomarańczowy kolor i jest niemal nieprzeźroczysta dla światła, w szerokim zakresie fal. Atmosfera składa się głównie z azotu z domieszkami argonu, metanu i innych związków organicznych, takich jak etan i acetylen, które powstają w górnych warstwach atmosfery w wyniku oddziaływania na metan promieniowania ultrafioletowego pochodzącego ze Słońca. Tytan nie posiada własnego pola magnetycznego, a magnetosfera Saturna chroni go przed wiatrem słonecznym tylko częściowo. Związki chemiczne w atmosferze Tytana przepuszczają jedynie około 10% promieni słonecznych, co prowadzi do utrzymywania się bardzo niskiej temperatury na powierzchni - człowiek musiałby przetrwać tam okrutne zimno - temperatury dochodzące do minus 149 stopni Celsjusza. Ciśnienie przy powierzchni wynosi 1,5 bara, czyli jest o 50% większe niż na Ziemi. Ludziom przeszkadzałby także silny wiatr, stale wiejący z prędkością 60 km/h. Atmosfera Tytana jest bardzo podobna do tej, jaką posiadała Ziemia około 4 miliardów lat temu. Ludzie musieliby zmierzyć się mieszkaniem na grubej powłoce lodowej, z jakiej zbudowany jest ten księżyc. Zamiast cieszyć się urokiem kąpieli wodnych, napotkalibyśmy olbrzymie morza ciekłego metanu i innych węglowodorów. Innym zaskoczeniem byłyby z pewnością kriowulkany - wyrzucające z siebie mieszaninę lodu wodnego i metanu. Zamiast gór, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni, napotkalibyśmy na ogromne wydmy, złożone nie z piasku, a z drobin wodnego lodu lub związków organicznych. Autorzy science fiction od dawna typowali Tytana jako dobre miejsce do zamieszkania i okazuje się, że przy wykorzystaniu pewnych technologii umożliwiających przetrwanie kolonizacja Tytana może być możliwa.
  15. W zapisach EEG siedmiu terminalnie chorych osób tuż przed śmiercią wykryto identyczne nagłe wzrosty aktywności. Lekarze sądzą, że to fizjologiczny dowód na istnienie wrażenia przebywania poza ciałem (Journal of Palliative Medicine). Eksperci z George Washington University Medical Faculty Associates (GWMFA) objęli swoim studium m.in. ludzi umierających z powodu zawału lub choroby nowotworowej. Zauważyli, że wzrost aktywności dzielił od śmierci zawsze taki sam czas. Łudzące podobieństwa występowały także w obrębie natężenia fal i długości całego epizodu. Amerykanie biorą pod uwagę możliwość, że udało im się utrwalić doświadczenie śmierci (ang. near-death experiences). Szef zespołu Lakhmir Chawla opowiada, iż skok elektrycznej aktywności w EEG przypisywano początkowo różnym urządzeniom, w tym telefonom komórkowym, które znajdowały się w pokoju umierającego. Zaczęto je stopniowo usuwać z sali, lecz "anomalie" nadal występowały, należało więc wziąć pod uwagę inne wyjaśnienie. Specjaliści z GWMFA uważają, że opisywane zjawisko można porównać do efektu domina: pod wpływem utraty tlenu (z powodu zaniku ciśnienia i przepływu krwi)dochodzi do niemal jednoczesnego wyładowania wszystkich neuronów. Wszystkie komórki nerwowe są ze sobą połączone. Gdy tracą tlen, zanika ich umiejętność podtrzymywania potencjału elektrycznego. Lekarze używali EEG, by monitorować stan chorych w czasie odłączania aparatury medycznej utrzymującej ich przy życiu. W przyszłości chcą rozszerzyć swoje badania na większą grupę pacjentów i posłużyć się bardziej wyspecjalizowanymi czujnikami aktywności mózgowej.
  16. Microsoft pracuje nad 128-bitowymi wersjami Windows 8 i Windows 9. Takie informacje zdradził na swoim profilu w serwisie LinkedIn Robert Morgan, pracownik działu Microsoft Research. Profil Morgana został już usunięty z Sieci, jednak można go znaleźć w cache'u wyszukiwarki Google. Morgan, opisując swoje doświadczenie zawodowe, stwierdza: "Pracuję w departamencie zajmującym się badaniami i rozwojem, w którym powstają długoterminowe plany strategiczne. Jednym z projektów R&D są prace nad 128-bitową architekturą kompatybilną z jądrem Windows 8 i Windows 9". Specjaliści już od pewnego czasu apelują, by Microsoft porzucił produkcję 32-bitowych wersji systemu operacyjnego. Windows 7 ma być ostatnim systemem z Redmond, który będzie oferowany w edycjach 32-bitowych. Dotychczas spodziewano się jedynie, że Windows 8 ukaże się tylko w wersji 64-bitowej. Teraz okazuje się, że być może będzie i wersja 128-bitowa.
  17. Religia jest ważną częścią ludzkiej kultury i życia, ale dotąd psycholodzy nie wiedzieli, czy na poziomie działania mózgu wiara w Boga różni się czymś od przekonania, że Słońce jest gwiazdą, a cztery to liczba parzysta. Nikt nie miał też pojęcia, czy osoby wierzące i ateiści inaczej oceniają stwierdzenia faktów (PLoS ONE). Badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles i Uniwersytetu Południowej Kalifornii jako pierwsi porównali za pomocą neuroobrazowania reakcje mózgów ludzi wierzących i niewierzących na stwierdzenia związane z religią i powszechnie dostępną wiedzą. Okazało się, że choć mózg bardzo różnie reaguje na stwierdzenia religijne i niereligijne (angażuje inne "obwody"), to sam proces stwierdzania, czy tezy religijne i/lub niereligijne są prawdą, przebiega w tych samych rejonach. Co więcej, u ateistów i wierzących są to identyczne obszary. Sam Harris i Mark Cohen zebrali grupę 30 dorosłych: 15 chrześcijan i 15 osób niewierzących. Wszyscy trzykrotnie przeszli badanie funkcjonalnym rezonansem magnetycznym (fMRI). W tym czasie oceniali prawdziwość/fałszywość stwierdzeń religijnych i niereligijnych. Dobrano takie zdania, by między grupami panowała niemal stuprocentowa zgodność co do twierdzeń niereligijnych (np. Orły naprawdę istnieją) i prawie całkowita niezgoda co do twierdzeń religijnych (np. Anioły rzeczywiście istnieją). Bez względu na to, czy dana osoba wierzyła w Boga, Marię Dziewicę itp., czy w zwykłe fakty, w większym stopniu uaktywniała się brzuszno-przyśrodkowa kora przedczołowa (ang. ventromedial prefrontal cortex, VMPC). O tym, że wiara jest niezależna od treści, świadczył też fakt, że choć wierzący odrzucali tezy akceptowane przez niewierzących i na odwrót, mózgi jednych i drugich wykazywały identyczną aktywność przy stwierdzaniu prawdziwości i nieprawdziwości. Niezależnie od tego, czy pytano osobę wierzącą, czy też nie, zdania odwołujące się do religii wywoływały większą aktywność obszarów mózgu zarządzających emocjami, obrazem siebie i konfliktami poznawczymi, podczas gdy zdania dotyczące faktów z życia aktywowały rejony odpowiadające za pamięć. Aktywność przedniego zakrętu obręczy, powiązanego z konfliktem poznawczym i niepewnością, świadczyła o tym, że zarówno ateiści, jak i wierzący doświadczali silniejszej niepewności, rozważając stwierdzenia dotyczące religii.
  18. Mary Landesman z firmy ScanSafe nie wierzy, by ostatni wyciek haseł i nazw użytkowników usług Hotmail, Gmail czy Yahoo! Mail był efektem szeroko zakrojonego ataku phishingowego. Jej zdaniem to wynik działalności botnetu. Przypomnijmy, że przed kilkoma dniami do Sieci trafiły dane umożliwiające osobom postronnym zalogowanie się do około 30 000 kont pocztowych. Przedstawiciele Microsoftu i Google'a oświadczyli, że cyberprzestępcy zdobyli je stosując technikę phishingu, czyli wyłudzenia informacji od właścicieli kont. Tymczasem Mary Landesman mówi, że w sierpniu, badając działalność nowego szkodliwego kodu, przypadkiem trafiła na serwer, na którym znajdowało się około 5000 haseł i nazw użytkowników usługi Windows Live ID. Jej zdaniem, sposób zorganizowania tych danych oraz forma, w jakiej były przechowywane, wskazują, iż zostały one ukradzione przez szkodliwy kod, który zaraził komputery użytkowników. Drugim argumentem, który przemawia przeciwko wyjaśnieniom Google'a i Microsoftu, jest olbrzymia liczba danych pozyskanych przez przestępców. Phishing nie jest aż tak skuteczną metodą, by można było zdobyć tak dużą liczbę informacji. Dlatego też Landesman uważa, że dane zostały ukradzione przez botnet, a fakt, iż znalazła ona je w formie niezaszyfrowanej oznacza, że właściciel botnetu nie ma zbyt dużego doświadczenia. Specjalistka radzi, by w razie najmniejszych podejrzeń włamania na nasze konto, natychmiast zmienić hasło. Jeśli po zmianie nadal będzie ono wykorzystywane przez cyberprzestępców np. do rozsyłania spamu, to znak, iż nasz komputer został zainfekowany.
  19. Fizykom z uniwersytetu w São Paulo, Erlangen-Nuremberg i Instytutu Maksa Plancka udało się doprowadzić do kwantowego splątania trzech wiązek światła o różnych długościach. Dotychczas udawało się to w przypadku dwóch wiązek, a autorzy badań mówią, że dopiero trzy splątane wiązki mogą służyć jako węzły przyszłych sieci kwantowych. Nad komputerami i sieciami kwantowymi pracuje wiele grup badawczych. Prowadzą one bardzo różne projekty i już teraz możemy stwierdzić, że żadne pojedyncze rozwiązanie nie pozwoli na zbudowanie kwantowych sieci i maszyn. Każde z nich ma pewne zalety, ale i wady. Stąd też najprawdopodobniej systemy kwantowe będą systemami hybrydowymi, wykorzystującymi różne rozwiązania do osiągnięcia jednego celu. Jak mówi Paulo Nussenzveig z uniwersytetu w São Paulo, wśród obiecujących kandydatów do budowy systemów kwantowych znajdują się techniki tworzenia pułapek jonowych, kropki kwantowe, polarytony. W badaniach wykorzystuje się też nadprzewodniki, pole magnetyczne czy mikrofale. To obrazuje stopień skomplikowania i pokazuje, iż prawdopodobnie będziemy mieli do czynienia z systemem, na który złoży się wiele rozwiązań. Jednak rozwiązania te będą charakteryzowały się różnymi właściwościami, a więc w różny sposób będzie przebiegała ich interakcja ze światłem. Stąd konieczność stworzenia systemu przesyłu informacji, który poradzi sobie z tym zadaniem i dlatego tak ważne są badania przeprowadzone przez niemiecko-brazylijski zespół. By to zobrazować, Nussenzveig posługuje się następującym przykładem. Wyobraźmy sobie, że chcemy przesłać informację składowaną w atomach rubidu do odległego węzła sieci. Atomy drgają w odpowiedzi na światło o długości 780 nanometrów, ale fala taka słabo rozprzestrzenia się w sieciach optycznych. Musimy więc zmienić jej długość na 1550 nm. A na drugim końcu łącza mamy kropki kwantowe, w których chcemy zapisać przesłane informacje. Kropki reagują na światło o długości fali 800 nm. Dzięki splątaniu trzech fal możemy dokonać takiej operacji. Dodaje przy tym, że to, co zostało obecnie osiągnięte to jedynie dowód, że splątanie trzech długości fali jest możliwe. Na razie techniki tej nie da się wykorzystać w praktyce. Splątania trzech fali dokonano za pomocą parametrycznego oscylatora optycznego. Naukowcom udało się dzięki niemu uzyskać fale o długości 532, 1062 i 1066 nanometrów. Podczas badania splątanych fali okazało się, że czasem może dość do nagłej utraty stanu splątania, co zaburzy komunikację. Kolejne eksperymenty dowiodły jednak, że nie zdarza się to przy każdych częstotliwościach, co oznacza, że stany splątane nie mają identycznej natury. Ta obserwacja będzie przydatna na innych polach, gdyż wskazuje, że jeszcze jest sporo do odkrycia na temat natury i dynamiki splątania kwantowego. Większość ludzi sądzi, że wiemy już niemal wszystko o splątanych stanach Gaussa. My jednak zaobserwowaliśmy dwa stany Gaussa, oba ze splątaniem trzech elementów, które charakteryzowały się różną trwałością. Miały więc różne właściwości. Dlaczego tak się dzieje? Jak możemy przewidzieć, czy pewne splątane stany Gaussa będą trwałe czy też nie? Sądzimy, że ciągle czeka nas znalezienie odpowiedzi na podstawowe pytania - mówi Nussenzveig.
  20. Osoby z celiakią są szczególnie narażone na osteoporozę, ponieważ ich układ odpornościowy atakuje tkankę kostną (New England Journal of Medicine). O tym, że z celiakią, zwaną też chorobą trzewną, wiąże się ryzyko przedwczesnej osteoporozy, wiedziano już od jakiegoś czasu. Dotąd tłumaczono to zaburzeniami wchłaniania wapnia bądź witaminy D. Naukowcy z Uniwersytetu w Edynburgu wykazali jednak, że organizmy chorych wytwarzają przeciwciała atakujące osteoprotegerynę (OPG) - białko pełniące rolę inhibitora resorpcji kości. Należy ono do rodziny receptorów czynników martwicy nowotworów. Jego niedobór prowadzi do osteoporozy, a nadmiar do osteopetrozy. Dzięki studium Szkotów wyjaśniło się, czemu pacjenci z celiakią nie reagują na leczenie Ca i witaminą D. U 20% badanych osób stwierdzono obecność zaburzających działanie OPG przeciwciał. To duży krok naprzód. Nie tylko odkryliśmy, czemu w celiakii występuje osteoporoza, ale zauważyliśmy też, iż bardzo dobrze reaguje ona na leki zapobiegające usuwaniu tkanki kostnej. Testy na przeciwciała mogą wiele zmienić w życiu chorych, alarmując nas, że istnieje ryzyko osteoporozy i pomagając dla nich znaleźć właściwą formę leczenia – podsumowuje szef projektu badawczego, prof. Stuart Ralston z Instytutu Genetyki i Medycyny Molekularnej.
  21. Google ma do 9 listopada czas na przedstawienie sądowi nowej wersji umowy z wydawcami i autorami książek. Przypomnijmy, że wcześniejsza umowa wywołała sporo kontrowersji, sprzeciwiło się jej wielu autorów, obrońców prywatności oraz Departament Sprawiedliwości (DoJ). O zatwierdzeniu umowy miał zadecydować sąd, jednak strony poprosiły o czas na przygotowanie nowego porozumienia, które zadowoli urzędników z DoJ. Przedstawicielom Departamentu nie podobają się zapisy, na podstawie których Google stałby się jedyną organizacją na świecie posiadającą prawa do przygotowania cyfrowych niepublikowanych już dzieł, podlegających ciągle ochronie prawnej.
  22. Amerykańscy badacze twierdzą, że wzrost częstości zachorowań na pewien rzadki nowotwór – raka jamy nosowo-gardłowej – ma związek z wirusem brodawczaka ludzkiego (HPV). Pracami zespołu z University of Michigan kierowała profesor Carol Bradford. Przed rozpoczęciem leczenia od 89 chorych pobrano próbki tkanek. U 84 zdiagnozowano wcześniej raka migdałka podniebiennego, a u 5 raka jamy nosowo-gardłowej. W drugiej grupie aż w 4 przypadkach na 5 testy na obecność wirusa HPV były pozytywne. Co więcej, wszystkie cztery HPV-pozytywne guzy dały zarazem ujemne wyniki dla wirusa Epsteina-Barr (były więc EBV-negatywne). Wcześniej wirusy te uznawano za główną infekcyjną przyczynę raka jamy nosowo-gardłowej. Odkąd zacząłem badać raki głowy i szyi, zastanawiałem się, co stanowi przyczynę guzów EBV-negatywnych. Nasze studium sugeruje, że w populacji północnoamerykańskiej dochodzi do zmiany etiologii raka jamy nosowo-gardłowej. Może to odzwierciedlać HPV-pozytywną epidemię nowotworów migdałków – podsumowuje Thomas Carey, prof. otolaryngologii i farmakologii. Około 60% pacjentów z rakiem jamy nosowo-gardłowej przeżywa po zakończeniu leczenia 5 lat. Wskaźnik spowodowanych nim zgonów spadł do 4% rocznie. Naukowcy podejrzewają, że stało się tak, gdyż guzy powiązane z wirusem brodawczaka silniej reagują na radio- i chemioterapię niż nowotwory EBV-pozytywne.
  23. Niektóre samice zeberki (Taeniopygia guttata) wybierają słabszego samca, a nie tego najlepszego z najlepszych. Czegoś podobnego dotąd w naturze nie obserwowano (Proceedings of the Royal Society B). Marie-Jeanne Holveck i Katharina Riebel z Uniwersytetu w Lejdzie podzieliły pisklęta amadyn zebrowatych na małe (składające się z 2-3 osobników) bądź duże grupki (5-6 osobników). Założyły, że ptaki wychowujące się w tych drugich będą miały do dyspozycji mniejszą część zasobów, dlatego staną się słabsze, a samce będą gorszymi śpiewakami. Kiedy pisklęta dorosły, 24 samice wysokiej i niskiej "jakości" umieszczono w klatce, gdzie mogły wybrać słuchanie śpiewu chuderlawego bądź doborowego samca, dziobiąc jeden z dwóch czerwonych guzików. Okazało się, że wszystkie silne samice wybierały silne samce, a słabe równie słabowitych partnerów. Holenderki obserwowały też zachowania reprodukcyjne ptaków. Osobniki dopasowane odżywieniem i witalnością spółkowały o wiele szybciej niż zwierzęta niedopasowane. Kiedy słabsza samica sparowała się z supersamcem, składała większe jaja. Panie biolog sądzą, że działo się tak dlatego, iż miały one "poczucie", że spotkało je coś niespodziewanego, na wyrost i zaopatrywały jaja w większą ilość składników odżywczych. Wiele wskazuje na to, że zeberki dobierają się pod względem postrzeganej atrakcyjności, podobnie jak ma to miejsce u ludzi. Skoro zjawisko to występuje u tak różnych gatunków, możemy mieć do czynienia z ogólną prawidłowością – podkreśla Holveck.
  24. Błona jądrowa, czyli dwuwarstwowa membrana otaczająca jądro komórkowe, była dotychczas uznawana za szczelną barierę chroniącą DNA przed kontaktem z białkami, które nie powinny znaleźć się w jego otoczeniu. Dopiero teraz okazuje się jednak, że osłabienie kontroli cząsteczek przenikających do strefy zajmowanej przez DNA komórki, do którego dochodzi podczas podziału komórkowego i rozdzielenia zduplikowanego materiału genetycznego do komórek potomnych, trwa znacznie dłużej, niż dotychczas sądzono. Swoją selektywność w stosunku do białek błona jądrowa zawdzięcza tzw. kompleksowi porów jądrowych (ang. nuclear pore complex - NPC). Jest to grupa białek, która - po rozpoznaniu motywów strukturalnych działających niczym przepustka - umożliwia przenikanie niektórych protein do bezpośredniego otoczenia DNA. Wszelkie inne makrocząsteczki są odrzucane. NPC spełnia swoje zadanie całkiem dobrze, lecz problem pojawia się podczas podziału komórki. Aby zduplikowane DNA trafiło do komórek potomnych, jądro komórkowe musi bowiem ulec rozpadowi. Kontrola ruchu białek wewnątrz komórki jest wówczas tymczasowo zaburzona, dzięki czemu mogą one rozprzestrzeniać się na zasadzie prostej dyfuzji. Zgodnie z dostępnymi dotychczas danymi uważano, że NPC staje się aktywny już po 10 minutach od rozpoczęcia się ruchu zreplikowanych chromosomów w kierunku stref, z których powstaną później komórki potomne. Okazuje się jednak, że zdolność białek do infiltracji bezpośredniego sąsiedztwa cząsteczek DNA utrzymuje się znacznie dłużej. Odkrycia dokonali badacze z niemieckiego ośrodka EMBL, kierowani przez dr. Jana Ellenberga. Do badania przepuszczalności błony jądrowej wykorzystano fluorescencyjne białko Dronpa. Proteina ta jest pozbawiona motywów strukturalnych rozpoznawanych przez NPC, co oznacza, że jedyną drogą jej wnikania do jądra komórkowego jest prosta dyfuzja. Jak się okazało, nieszczelność bariery chroniącej DNA, objawiająca się poprzez łatwą dyfuzję cząsteczek Dronpa do wnętrza jądra komórkowego, utrzymywała się przez ponad dwie godziny od podziału komórek. Mało tego - jeżeli do otoczenia DNA przenikały cząsteczki tak ogromne, jak białka, najprawdopodobniej mogły to czynić (i to znacznie łatwiej) wielokrotnie mniejsze cząsteczki, także te, które mogłyby potencjalnie wywołać uszkodzenia genomu. Dokonane odkrycie ułatwi m.in. poszukiwanie nowych dróg dostarczania leków do wnętrza jądra komórkowego. Odpowiednie wykorzystanie nieszczelności otoczki jądrowej pozwoli na skuteczniejszą dystrybucję związków mogących wejść w bezpośredni kontakt z DNA, przez co możliwe będzie skuteczne manipulowanie aktywnością i innymi właściwościami genomu komórki.
  25. Choć struktura tkanek budujących gruczoł mlekowy u kobiet może się znacząco różnić, a mimo to mieścić się w granicach szeroko rozumianej normy, niektóre cechy morfologii tego narządu mogą posłużyć do precyzyjnej oceny ryzyka raka piersi - uważają badacze z Mayo Clinic, jednego z czołowych szpitali w USA. Nie licząc czynników prognostycznych związanych z dziedzicznością, nie istnieje pojedynczy efektywny czynnik prognostyczny ryzyka raka piersi, zauważa jeden z autor nowej metody, dr Lynn Hartmann. Sposób oceny ryzyka opracowany przez jej zespół można w związku z tym uznać za przełomowy. Koledzy dr Hartmann przebadali materiał z biopsji piersi pobrany od 85 pacjentek z rakiem piersi, po czym porównali go zarówno z wynikami biopsji wykonanych u tych samych pacjentek jeszcze przed wystąpieniem choroby, jak i z rezultatami analogicznego badania u 142 zdrowych kobiet w podobnym wieku. Jak wykazano na podstawie analizy materiału biopsyjnego, ważnym czynnikiem ryzyka raka piersi może być brak tzw. inwolucji, czyli zaniku zrazików (podstawowych jednostek morfologicznych i funkcjonalnych) gruczołu piersiowego. Szczególnie zagrożone są kobiety, u których w wieku 55 lat zraziki zawierają szczególnie dużo pęcherzyków gruczołowych, czyli kompleksów komórek przystosowanych do wytwarzania mleka. U pań z tej grupy ryzyko raka piersi wzrasta aż trzykrotnie w porównaniu do rówieśniczek, u których znaczna większość zrazików uległa zanikowi. Jeżeli wyniki uzyskane przez badaczy z Mayo Clinic zostaną potwierdzone podczas szeroko zakrojonych badań, nowa metoda może zastąpić obowiązujący obecnie standard, czyli tzw. model Gaila. Byłby to znaczy krok naprzód w dziedzinie profilaktyki raka piersi, będącego najczęściej wykrywanym nowotworem u kobiet.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...