-
Liczba zawartości
37685 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
250
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
ICANN, organizacja odpowiedzialna za nadzorowanie nazw domen w Internecie, podpisał umowę, która znacząco osłabia pozycję amerykańskiego Departamentu Handlu w nadzorowaniu organizacji. Do września 1998 roku nadzór nad techniczną stroną Internetu sprawował rząd USA. Później zarząd ten został przekazany prywatnej niedochodowej organizacji ICANN, która od tamtej pory administruje adresami IP czy zarządza domenami i serwerami DNS najwyższego rzędu. Dotychczas kilkukrotnie przedłużana umowa pomiędzy ICANN a Departamentem Handlu (DoC) przewidywała, że jest on jedynym organem, przed którym ICANN jest odpowiedzialny. Takie rozwiązanie było od dawna krytykowane m.in. za to, że ICANN bardzo powoli podejmuje decyzje dotyczące nieanglojęzycznej części Internetu, przez co, np. dotychczas nie mogły rozpowszechnić się nazwy domen ze znakami nie występującymi w języku angielskim. Wczoraj, 30 września, ICANN podpisał z DoC nową umowę, na podstawie której rola Departamentu Handlu znacznie osłabła. ICANN pozostaje prywatną niedochodową organizacją, jednak będzie odpowiedzialny nie tylko przed DoC. Co prawda rząd USA ma nadal prawo nadzoru, ale teraz w swej codziennej działalności ICANN ma odpowiadać przed własnym komitetem doradczym, w którym wzrosło znaczenie rządów różnych państw oraz firm prywatnych. Ponadto coroczne raporty, które ICANN składał przed Departamentem Handlu zostaną zastąpione raportami, przygotowanymi co trzy lata i składanymi przed komitetem doradczym. Nowa umowa powinna przyspieszyć prawdziwe "umiędzynarodowienie" Internetu, który wciąż w olbrzymiej mierze pozostaje "angielskocentryczny". Symbolem zmiany będzie wprowadzenie w 2010 roku chińskich i rosyjskich znaków w nazwach domen. Zmiany w pozycji ICANN były zapowiadane od dawna. Przed kilkoma miesiącami grupa amerykańskich senatorów stwierdziła, że nie powinny one iść aż tak daleko, gdyż ICANN jest organizacją zarejestrowaną w Kalifornii, podlega lokalnemu prawu i ma siedzibę na terenie USA. Powinien zatem ponosić odpowiedzialność przed amerykańskim rządem. Departament Handlu doszedł najwyraźniej do wniosku, że obawy senatorów są nieuzasadnione.
-
Kobiety, które palą w czasie ciąży, narażają swoje dzieci na zwiększone ryzyko wystąpienia objawów psychotycznych w wieku nastoletnim (British Journal of Psychiatry). Naukowcy z czterech uniwersytetów – w Bristolu, Warwick, Nottingham i Cardiff – analizowali przypadki 6356 dwunastolatków uwzględnionych w Avon Longitudinal Study of Parents and Children. Wszystkie dzieci wzięły udział w wywiadzie dotyczącym objawów psychotycznych, np. halucynacji czy omamów. U nieco ponad 11% nastolatków (734) podejrzewano lub stwierdzono symptomy choroby psychicznej. Naukowcy zauważyli, że palenie w czasie ciąży wiązało się ze zwiększonym prawdopodobieństwem wystąpienia objawów psychotycznych u dzieci. Efekt był proporcjonalny do natężenia palenia: ryzyko było najwyższe dla maluchów, których matki paliły najwięcej. Brytyjczycy sprawdzali, czy spożywanie alkoholu i palenie marihuany w okresie oczekiwania na dziecko działa tak samo. Konsumpcja procentów zwiększała ryzyko psychozy, ale tylko wtedy, gdy we wczesnej ciąży kobiety piły ponad 21 jednostek alkoholu na tydzień. Do palenia trawki w stanie błogosławionym przyznało się zaledwie kilka kobiet. Nie natrafiono jednak na jakikolwiek istotny statystycznie związek w tym zakresie. Naukowcy na razie nie wiedzą, w jaki sposób palenie przez matkę w ciąży wiąże się z objawami psychotycznymi. Przypuszczają, ze wystawienie na oddziaływanie tytoniu pośrednio wpływa na impulsywność, uwagę i przebieg procesów poznawczych dziecka. W przyszłości psycholodzy zamierzają sprawdzić, jak ekspozycja tytoniowa w łonie matki oddziałuje na rozwój i działanie dziecięcego mózgu. W badanej przez Brytyjczyków grupie w ciąży paliły matki ok. 19% nastolatków. Jeśli nasze wyniki nie są tendencyjne i odzwierciedlają związek przyczynowo-skutkowy, możemy szacować, że u ok. 20% grupy nie rozwinęłyby się symptomy choroby psychicznej, gdyby ich matki nie paliły – podsumowuje szef zespołu, dr Stanley Zammit, psychiatra z Cardiff University.
- 2 odpowiedzi
-
- halucynacje
- omamy
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W Nature Photonics ukazał się artykuł opisujący działanie "teleskopu czasowego", który może pozwolić na 27-krotne przyspieszenie przesyłania informacji we współczesnych światłowodach. Jego działanie polega na skompresowaniu impulsu światła w jednostce czasu. Generalnie im impuls krótszy, tym więcej informacji można przesłać danym łączem. Obecnie stosowane urządzenia wykorzystują pasmo 10 GHz i kodują w nim informacje. Teoretycznie możliwe jest wysyłanie impulsów o częstotliwościach 100 000 razy większych, jednak obecnie nie jesteśmy w stanie zakodować w nich żadnych informacji. Naukowcy z Cornell University wpadli więc na pomysł "ściskania" 10-gigahercowych impulsów, dzięki czemu możliwe będzie wysłanie większej ich liczby w jednostce czasu, co znakomicie zwiększy przepustowość łącza. Autorzy artykułu proponują wykorzystanie krzemowych falowodów, które działają jak soczewki skupiające na sygnał. Do takiego falowodu trafiają jednocześnie długi, 10-gigahercowy impuls z zakodowanymi danymi i znacznie krótszy impuls lasera niezawierający żadnych informacji. Wskutek oddziaływań z krzemem, dłuższy impuls z danymi zostaje zmuszony do czasowego przybrania właściwości krótszego impulsu. Jego czołowa część zwalnia, a tylna przyspiesza. W efekcie dochodzi do 27-krotnego skompresowania impulsu. Nowa technika ma na razie sporo ograniczeń. Najważniejszym z nich jest ograniczenie długości pakietu, który może zostać poddany takiej kompresji. Obecnie można kompresować dane o długości do 24 bitów, dlatego też, jak powiedział Mark Foster, główny autor badań, konieczne jest wydłużenie czasu, w którym zachodzi kompresja. Ponadto trzeba też opracować odpowiedni system dekompresji. Jednak, jak mówi uczony, technologia jest prosta, a jej zastosowanie wymaga niewielkich nakładów, z pewnością więc będzie rozwijana i zainteresuje się nią przemysł. Można ją też zastosować w chemii i biologii, gdzie pozwoli na szczegółowe badanie błyskawicznie zachodzących procesów, takich jak np. reakcje chemiczne. "Teleskop czasowy" jest tym bardziej obiecujący, że już na początku prac nad nim uzyskano wyjątkowo dobre wyniki.
- 3 odpowiedzi
-
- Mark Foster
- Cornell University
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wyniki brytyjskiego badania podłużnego, w ramach którego od 1970 r. śledzono losy 17,5 tys. osób, mówią same za siebie: dzieci, które codziennie jedzą słodycze, np. czekoladę, wyrastają na bardziej agresywnych dorosłych (British Journal of Psychiatry). Analizując dane, naukowcy z Cardiff University zauważyli, że maluchy, które przed osiągnięciem wieku nastoletniego dzień w dzień raczyły się słodkościami, były częściej skazywane za brutalne przestępstwo, nim wkroczyły w połowę czwartej dekady życia. Akademicy z Cardiff skorzystali z informacji zgromadzonych w ramach 1970 British Cohort Study. Dotyczyły one osób urodzonych w kwietniu 1970 r. Stwierdzono, że 10-latki, które codziennie jadły wyroby cukiernicze, częściej niż rówieśnicy popełniały brutalne przestępstwo przed 34. rokiem życia. Brytyjczycy wykazali, że 69% osób brutalnych w wieku 34 lat dzień w dzień jadło w dzieciństwie słodycze, w porównaniu do 42% "łagodnych" badanych. Związek pomiędzy konsumpcją ciasteczek, pralinek itp. a agresją pozostawał istotny także po uwzględnieniu innych potencjalnie ważnych czynników. Psychiatrzy sądzą, że dzieci zaspokajane cukierkami lub czekoladą mogą sobie później nie radzić z sytuacją, kiedy nie dostają natychmiast tego, na co mają ochotę. A od frustracji do agresji już niedaleko. Nasze ulubione wyjaśnienie jest takie, że regularne dawanie dzieciom czekolady i słodyczy może zahamować uczenie, jak czekać, by uzyskać jakiś upragniony obiekt. Niezdolność do odraczania gratyfikacji popycha do bardziej impulsywnego zachowania, które jest silnie powiązane z przestępczością – dywaguje szef zespołu badawczego dr Simon Moore. Na razie jednak naukowcy nie potrafią powiedzieć, na czym polega zależność i jaki dokładnie mechanizm wchodzi w grę. Inne prawdopodobne wyjaśnienie jest takie, że dodatki w słodyczach powodują zaburzenia uwagi i skutkują przestępczością. Psycholog jest jednak najbardziej przywiązany do teorii, że mamy do czynienia do nabytym zachowaniem. Przyglądaliśmy się stylom podejmowania decyzji i uważamy, że dzieci karmione słodyczami na żądanie stają się raczej osobami podejmującymi ryzyko niż go unikającymi. Choć wiele się jeszcze musi wyjaśnić, warto zwracać uwagę na to, co dziecko je, bo poza kwestiami czysto zdrowotnymi, w ten sposób można ograniczyć agresję na późniejszych etapach życia.
- 9 odpowiedzi
-
- dr Simon Moore
- brutalne przestępstwa
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Już 150 lat temu Darwin próbował dociec, kiedy i jak w toku ewolucji powstały flądrokształtne (Pleuronectiformes), do których należy m.in. sola, ale na rozwiązanie zagadki trzeba było poczekać do teraz. To bardzo ciekawy rząd ryb morskich, ponieważ podczas przeobrażania dochodzi u nich do deformacji czaszki, a potem całego ciała, tak że jedno oko i bok przesuwają się na drugą stronę. Dzięki kolekcji skamieniałych okazów można było zbadać budowę czaszki gatunków częściowo przekształconych we flądrokształtne. Okazało się, że zmiany anatomiczne pojawiały się na przestrzeni milionów lat. Flądrokształtne ze swoimi wysoce niesymetrycznymi czaszkami były wymieniane na liście argumentów przeciwko stopniowym zmianom ewolucyjnym, gdyż trudno sobie wyobrazić, w jaki sposób formy pośrednie mogłyby być przystosowawcze – tłumaczy dr Matt Friedman z Uniwersytetu Chicagowskiego. Ponieważ nie dysponowano skamielinami z okresu przejściowego, przyjęto, że dziwaczny plan ciała pojawił się nagle wskutek mutacji. Amerykański paleobiolog wykazał, że flądrokształtne ewoluowały małymi kroczkami, a nie w pojedynczym skoku. U skamielin sprzed 50 mln lat czaszki stały się asymetryczne, lecz oczy nadal znajdowały się po dwóch stronach głowy. Jedno oko było większe od drugiego i u niektórych okazów zbliżyło się do szczytu głowy, co uwidacznia proces jego stopniowego przemieszczania przez pysk. Okazy znaleziono w XVIII wieku w północnych Włoszech, ale wcześniej zakładano, że nietypowa budowa czaszek to skutek zmiażdżenia. Dzięki obrazowaniu komputerowemu o wysokiej rozdzielczości Friedman udowodnił, że zaskakująca anatomia to nie wynik "wypadku", ale działania natury. Skamieliny należały do dwóch rodzajów: Amphistium i Heteronectes. Akademik z Chicago uważa, że asymetryczne oczy ułatwiały wypatrzenie i schwytanie ofiary. Inne wyjaśnienie jest takie, iż asymetryczna budowa pozwalała leżeć na dnie na jednym boku, unikając wpadania do dolnego oka piasku i uszkadzania go.
- 2 odpowiedzi
-
Dzieci z autyzmem mają problem ze stworzeniem związku, ale okazuje się, że radzą sobie nieźle z określeniem relacji pomiędzy obiektami widocznymi na obrazku. Oznacza to, iż wbrew hipotezie słabej koherencji centralnej, wspominającej o niemożności scalenia elementów w większe całości, chorzy nie koncentrują się wcale na szczegółach, nie dostrzegając całości w tle (Developmental Science). Kinga Morsanyi z Uniwersytetu w Plymouth i Keith Holyoak z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles zauważyły, że maluchy z autyzmem wnioskowały o relacjach pomiędzy obiektami i ludźmi równie dobrze, jak ich zdrowi rówieśnicy. Nasze badania wskazują, że podstawowa zdolność do wnioskowania o analogiach jest w autyzmie nietknięta – podkreśla Morsanyi. Niektórzy eksperci zakładali, że zaburzenia planowania i myślenia abstrakcyjnego mogą utrudnić ten proces, ale to najwyraźniej nieprawda. W brytyjsko-amerykańskim studium dzieci z autyzmem umiały dostrzec ogólny kontekst danej sceny i związki, które przedstawiała. Uta Frith z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego, współautorka hipotezy słabej koherencji centralnej, zaznacza, że nie należy się spieszyć z huraoptymizmem, gdyż Morsanyi i Holyoak nie sprecyzowały, w jaki sposób dzieci poradziły sobie z zadaniem i czy byłyby w stanie rozwiązać problemy w wersji zapisanej. Wiosną Frith i współpracownicy przedstawili zrewidowaną teorię słabej koherencji. Psycholodzy stwierdzili, że tylko u ¼ autystyków z wyjątkowo dużymi głowami i mózgami, co świadczy o nieprawidłowym rozwoju, występuje nadmierne koncentrowanie się na szczególe. Niewykluczone więc, że w omawianym studium wzięły udział osoby spoza tego wąskiego kręgu. Rzeczywiście, żadne z dzieci badanych przez Morsanyi i Holyoak nie miało dużej głowy. Kiedy jednak ta sama grupa nastolatków z autyzmem wzięła udział w innym studium z zadaniami słownymi, skupienie na detalach stało się już ponoć widoczne. Panie psycholog analizowały zachowanie 23 dzieci z autyzmem i 49 maluchów bez żadnych zaburzeń rozwojowych. Ich wiek wahał się od 11 do 16 lat. Członkowie obu grup mieścili się w obrębie normy zarówno w skali słownej, jak i bezsłownej testów na inteligencję. Jeden typ zadań skonstruowano wokół schematu: "A ma się do B jak C do...". Na rysunku widniały np. kanapka i pudełko na drugie śniadanie, a obok umieszczano wizerunek młotka. Dzieci miały wybrać właściwą odpowiedź spośród czterech obrazków. W zadaniach drugiego rodzaju należało odkryć analogię między dwiema scenkami. Na jednym obrazku widniała np. dorosła małpa, z której jednego ramienia zwieszało się młode, drugim trzymała się zaś ona trąby słonia. Na innym rysunku przedstawiono kobietę z uczepioną jej boku dziewczynką (kobieta trzymała się wolną ręką gałęzi drzewa). Gdy trzeba było wskazać odpowiednik dorosłej małpy, dzieci z autyzmem prawidłowo wybierały kobietę, nawet gdy w tle pojawiał się zakłócający element w postaci małpy.
-
- hipoteza słabej koherencji centralnej
- Keith Holyoak
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Łukasz Bigo opublikował na swoim blogu informację o spodziewanych cenach detalicznych polskiej edycji systemu Windows 7. Zaznacza przy tym, że podawane przez niego ceny są najniższymi z możliwych. Obliczono je bowiem przy obecnym kursie euro i przy minimalnej marży dystrybutorów i sprzedawców. Musimy zatem traktować je jako ceny wyjściowe i spodziewać się, że w sklepie zapłacimy więcej. I tak, ze zdobytych przez Łukasza Bigo informacji wynika, że za Windows 7 Home Premium OEM, a więc w wersji, która pozwala używać systemu tylko na komputerze, na którym został zainstalowany, będziemy musieli zapłacić co najmniej 359 złotych. Z kolei wersja BOX, czyli taka, którą można odinstalować z jednego komputera i zainstalować na innym, została wyceniona na co najmniej 549 złotych. Osoby, które będą chciały korzystać z edycji Ultimate OEM muszą przygotować nie mniej niż 749 złotych, a nabycie Ultimate BOX to wydatek rzędu co najmniej 1199 złotych.
-
Wyjce, uważane dotąd za wyłącznie roślinożerne, zostały przyłapane na gorącym uczynku: kamera utrwaliła ich wypad do kurnika, gdzie pożywiały się jajami (International Journal of Primatology). Zachowanie wyewoluowało wśród wyjców czarnych (Alouatta caraya), żyjących w lesie w stanie Rio Grande do Sul w Brazylii. Choć uznaje się je za jedne z najlepiej poznanych małp Nowego Świata, nikt wcześniej nie widział, by jadły coś pochodzenia zwierzęcego. Były one zatem nawet nie tyle wegetarianami, co weganami. Jak wyjaśnia jeden z członków zespołu dr Julio Bicca-Marques z Grupy Badań Prymatologicznych Pontifícia Universidade Católica do Rio Grande do Sul, typowe menu wyjców składa się owoców i liści, a także kwiatów, pączków, łodyg, kory czy szypułek. W literaturze przedmiotu nie ma żadnych wzmianek o pokarmach zwierzęcych. Wyjątkiem bywają stawonogi, np. chrząszcze, ale te są konsumowane przez przypadek razem ze zrywanymi liśćmi. W 2005 r. Helissandra Prates, studentka doktora Marquesa, zaobserwowała dwa młode wyjce wylizujące coś w gnieździe gołębia w Estancia Casa Branca. Okazało się, że w środku leżało rozbite jajo. Niezbite dowody tkwiły w znalezionych później małpich odchodach. Dwa lata później Carina Muhle, inna studentka tego samego prymatologa, która jest zresztą współautorką jego najnowszego artykułu, także widziała wyjce jedzące ptasie jaja. Tym razem miało to miejsce w lesie Beco Xavier. Przez 8 miesięcy odnotowała 19 przypadków kradzieży jaj przez grupę składającą się z 5 osobników. Za każdym razem małpy zakradały się do kurnika. Choć wszystkie uczestniczyły we włamaniu i przeszukiwaniu, większość jaj zjadał jeden podrostek. Naukowcy podejrzewają, że wyjce dostosowują swoją dietę do warunków środowiskowych, zwłaszcza gdy w słabo zróżnicowanym botanicznie sadzie czy lesie mieszka dużo małp. Jaja stanowią wtedy zastępcze źródło białek. Dr Bicca-Marques i jego żona Claudia Calegaro-Marques, którzy pisali w 1989 r. pracę magisterską o wyjcach, byli chyba świadkami pojawienia się tego zachowania. Obserwowali wtedy kilkanaście Alouatta caraya. Co prawda nigdy nie jadły one jaj, ale czasem wyjmowały je z gniazd, oglądały ze wszystkich stron, a potem wkładały z powrotem.
-
Miłośnicy sportu i osoby dbające o dobrą kondycję z pewnością zainteresuje rynkowa premiera urządzenia o nazwie Fitbit. Ten niewielki klips, który można wrzucić do kieszeni lub nosić np. na pasku spodni, nieustannie zbiera informacje na temat ruchów wykonywanych przez właściciela i oblicza na ich podstawie ważne parametry dotyczące jego aktywnosci fizycznej. Sercem Fitbita jest akcelerometr, czyli miernik przyśpieszeń. Dzięki pomiarowi zmian własnego położenia w czasie wynalazek jest w stanie ocenić, jak wiele energii zostało zużyte na każdy ruch użytkownika, co pozwala na obliczenie liczby spalanych przez niego kalorii. Inne obliczane wartości to m.in. liczba wykonanych kroków, pokonany dystans, a także liczne zmienne określające jakość snu, takie jak czas potrzebny na zaśnięcie, liczba krótkich wybudzeń czy wreszcie całkowita długość snu. Większość danych zarejestrowanych przez Fitbit można przeglądać na wbudowanym wyświetlaczu OLED. Znacznie ciekawsza jest jednak możliwość korzystania z bezprzewodowej stacji dokującej. Za każdym razem, gdy użytkownik zbliży się do niej na odległość kilku metrów, Fitbit przekazuje zapisane informacje do stacji, a ta, za pośrednictwem komputera, wysyła je do prywatnego internetowego dziennika aktywności fizycznej. Po uruchomieniu dziennika użytkownik otrzymuje do dyspozycji pakiet dodatkowych opcji, takich jak możliwość wyznaczania sobie zadań/wyzwań czy rejestowania liczby kalorii przyjmowanych w posiłkach i zużywanych w związku z codzienną aktywnością. Nie zabrakło także elementu społecznościowego, czyli zestawu opcji umożliwiających komunikację z innymi użytkownikami Fitbita. Prostota jest bez wątpienia wielką zaletą nowego produktu, lecz wiąże się ona także z pewnymi ograniczeniami. Fitbit nie nadaje się bowiem m.in. do monitorowania aktywności podczas pływania i jazdy na rowerze, czyli sportów, podczas których niektóre części ciała poruszają się z wyraźnie inną intensywnością niż pozostałe. Fitbit jest aktualnie dostępny wyłącznie w USA i kosztuje 99 dolarów. Jego producent deklaruje jednak, że postara się jak najszybciej zdobyć zezwolenie na eksport urządzenia do innych krajów.
-
Poczciwy ziemniak dołączył do elitarnego grona roślin, które doczekały się zsekwencjonowania ich genomu. W projekcie brało udział ponad 50 naukowców z 16 krajów, w tym eksperci z polskiego Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN. Prace nad ustaleniem sekwencji DNA ziemniaka (Solanum tuberosum ) trwały aż trzy lata. Łącznie materiał genetyczny tego gatunku przeskanowano w całości aż 70 razy, by mieć pewność, że żaden fragment genomu nie został przeoczony ani błędnie odczytany. Efektem tych zabiegów jest niemal kompletna mapa genomu tego najważniejszego pod względem żywieniowym warzywa świata. Genom ziemniaka zawiera 12 chromosomów i 840 milionów par zasad DNA, co odpowiada około 1/4 wielkości genomu człowieka. Dokładna liczba genów nie została jednak jeszcze ustalona, ponieważ samo ustalenie sekwencji materiału genetycznego nie oznacza jeszcze poznania jego struktury i organizacji pod względem funkcjonalnym. Rezultaty projektu sekwencjonowania genomu S. tuberosum przydadzą się przede wszystkim naukowcom pracującym nad nowymi odmianami tej rośliny. Dzięki dokładnemu zrozumieniu roli poszczególnych genów w życiu tego organizmu, możliwe będzie szybsze i bardziej "świadome" (tzn. oparte na kompleksowej wiedzy) tworzenie nowych jego odmian, posiadających wiele pożądanych cech, takich jak odporność na szkodniki i warunka środowiska czy szybszy wzrost. Skorzystają na tym, oczywiście, przede wszystkim konsumenci.
- 10 odpowiedzi
-
- sekwencjonowanie
- genom
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Tyranozaury były postrachem swoich czasów, ale wydaje się, że wiele z nich zabiła choroba zakaźna, na którą cierpią współczesne ptaki, m.in. kurowate, orły czy jastrzębie. Chodzi o rzęsistkowicę. Paleontolog Ewan Wolff z University of Wisconsin-Madison oraz jego zespół spojrzeli na T. rex pod innym niż zazwyczaj kątem i doszli do zaskakujących wniosków. Wyniki swoich badań opublikowali w piśmie PLoS ONE. Zakażenia pierwotniakiem Trichomonas gallinae (rzęsistkiem ptasim) są powszechne wśród gołębi, które są generalnie odporne. Jeśli jednak polujący drapieżnik zje zarażonego gołębia, zachoruje z dużym prawdopodobieństwem i przekaże rzęsistki swoim pisklętom podczas karmienia. Do objawów rzęsistkowicy należą opuchlizna i otwory w tylnej części żuchwy. Infekcja nie rozprzestrzenia się na całe wnętrze kości dzięki wrodzonej reakcji immunologicznej, w ramach której zakażenie zostaje zlokalizowane przez ptasie białe krwinki – heterofile. U wielu z najsławniejszych na świecie okazów tyranozaura, m.in. u Sue z Field Museum w Chicago, w żuchwie znaleziono charakterystyczne perforacje. Otwory w żuchwie tyranozaurów występują dokładnie w tym samym miejscu, co u współczesnych ptaków z rzęsistkowicą. Ich kształt i sposób, w jaki zlewają się z otaczającą kością, są u obu zwierząt bardzo podobne. Wcześniej dziury u dinozaurów kojarzono z wyżłobieniami powstałymi podczas gryzienia bądź wskutek infekcji bakteryjnej, myślimy jednak, że biorąc pod uwagę ich lokalizację i charakter, choroba rzęsistkowa jest o wiele bardziej prawdopodobna – przekonuje dr Wolff. Jeden z członków zespołu, dr Steve Salisbury z University of Queensland, dodaje, że dla wielu zakażonych pierwotniakiem dinozaurów choroba mogła być śmiertelna. W wyniku "przeżarcia" kości w żuchwie i gardle pojawiały się spore ubytki. Gdy się powiększały, zwierzę miało kłopoty z przełykaniem, co ostatecznie prowadziło do śmierci głodowej. Ponieważ tyranozaury są na razie jedynymi dinozaurami, u których wykryto rzęsistkowicę, naukowcy musieli rozstrzygnąć, jak się nią zarażały. Kanibalizm był wstępnie sugerowany przez inne studia dotyczące zachowania terpodów i mógł, oczywiście, stanowić jedną z dróg transmisji zakażenia – wyjaśnia Salisbury, który uznaje jednak inne scenariusze, zwłaszcza ugryzienia w głowę podczas walki, za częstsze. Nie sądzimy, że to przypadek, iż czaszki wielu dorosłych okazów tyranozaura noszą zarówno ślady ugryzień, jak i chorób przypominających rzęsistkowicę. Uprzednie badania wykazały, że u 60% okazów odkryto dowody ukąszeń w obrębie pyska. Wolff dodaje, że na ślady po zębach natrafiono u 30% zakażonych prawdopodobnie pierwotniakiem gadów. U jakiegokolwiek okazu trudno wskazać na patologię kości, choroby kośćca także są stosunkowo rzadkie. [...] Dostrzegamy za to analogię do tego, co dzieje się obecnie z diabłami tasmańskimi, gdzie nowotwór jamy ustnej rozpowszechnia się za pośrednictwem ugryzień w pysk. Teoria, że tyranozaury wyginęły m.in. przez rzęsistkowicę, nie dziwi aż tak bardzo, jeśli weźmie się pod uwagę pokrewieństwo dinozaurów i ptaków.
-
- pierwotniak
- transmisja
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Główni menedżerowie Microsoftu zostali ukarani za pierwszy w historii firmy spadek tempa wzrostu przychodów. Co prawda,jak wcześniej informowaliśmy, ich pensje podstawowe wzrosły, jednak otrzymali pakiety akcji o znacznie mniejszej wartości, niż przed rokiem. Średnio zarobili w 2009 roku o 22% mniej niż w roku 2008. Prezes Steve Ballmer przed rokiem zarobił w sumie 1.340.833 USD, obecnie jego pełne wynagrodzenie wyniosło 1.265.833 dolary. Znacznie poważniejsze obniżki wynagrodzeń dotknęły innych menedżerów. Płaca Christophera Liddella, który jest starszym wiceprezesam i dyrektorem ds. finansowych, spadła z 4.790.335 do 3.536.667 dolarów. Robert Bach, prezes odpowiedzialny za wydział Entertainment and Devices, który w sumie w ubiegłym roku zarobił 8.284.694 USD, wzbogacił się obecnie o 6.241.667 dolarów. Z kolei dyrektor wykonawczy Kevin Turner zarobił o ponad 3 miliony dolarów mniej i musiał zadowolić się w bieżącym roku kwotą 5.401.667 USD. Trzeba tutaj zauważyć, że menedżerowie niejako ukarali samych siebie. Ich pensje podstawowe wzrosły, a w przypadku Liddella i Bacha wzrosły też premie. Ballmer i Turner otrzymali mniejsze premie, niż rok temu. Menedżerowie najwięcej stracili na spadku wartości akcji Microsoftu, gdyż otrzymali podobne pakiety, jak w 2008 roku.
-
Małpy człekokształtne uważane są za jedne z najbardziej inteligentnych zwierząt. Jednak, jak pokazały badania, pewien gatunek kotokształtnych lepiej od szympansów rozwiązuje problemy wymagające współpracy grupowej. Gatunek ten to... hiena cętkowana. Christine Drea, antropolog ewolucyjny z Duke University odkryła, że gdy hieny muszą jednocześnie ciągnąć za dwie liny, by zdobyć pożywienie, to na pomysł takiego wykonania czynności wpadają bardzo szybko. A te hieny, które już potrafią rozwiązać problem, pomagają przy nim niedoświadczonym zwierzętom. Jak mówi Drea, szympansy i inne naczelne postawione przed podobnym zadaniem, muszą przez dłuższy czas uczyć się, jak je wykonać, a współpraca z innymi zwierzętami nie przychodzi im łatwo. Badania Chrintine Drea, których wyniki zostaną opublikowane w październikowym numerze Animal Behaviour, pokazują, że polujący w stadach mięsożercy mogą być dobrym modelem służącym do badania, w jaki sposób rozwinęła się inteligencja społeczna i jak ewoluowało wspólne rozwiązywanie problemów. W świetle jej odkrycia zaskakującym może być fakt, że dokonała go ona już w połowie lat 90. ubiegłego wieku, jednak nikt nie chciał ich opublikować. Wszystkie specjalistyczne pisma były zainteresowane tylko i wyłącznie publikacjami na temat inteligencji społecznej naczelnych. Christine Drea i Alissa N. Carter z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley opracowały cały szereg testów, których rozwiązanie było nagradzane pożywieniem. Testy miały symulować zachowanie zwierząt na wolności. Podczas nich na dwóch wysoko położonych platformach umieszczono żywność, a z platform zwisały po dwie liny. Tylko jednoczesne silne ciągnięcie za obie (co miało przypominać wspólne przeciąganie dużej zdobyczy), powodowało, że żywność spadała na ziemię. Wykorzystanie dwóch lin miało zagwarantować, że problem wymaga współpracy, a dwie platformy miały udowodnić, że jego rozwiązanie nie było dziełem przypadku. W eksperymencie wzięły udział trzy pary trzymanych w niewoli hien. Pierwsza z nich już po dwóch minutach wypuszczenia na wybieg zdobyła żywność. Szczęka mi opadła - mówi Drea. Naukowcy w różny sposób łączyli hieny w pary. Zaobserwowali, że zwierzęta bardzo szybko synchronizowały pociągnięcia lin, co oznacza, iż rozumiały, że muszą być one ciągnięte jednocześnie. Ponadto w miarę jak hieny nabierały doświadczenia, coraz rzadziej ciągnęły same za linę. To wskazuje, że były świadome roli partnera w zdobyciu pożywienia. Jakby tego było mało, zwierzęta doskonale zdawały sobie sprawę, że muszą ciągnąć dwie liny przyczepione do tej samej platformy. Zasadniczą różnicą pomiędzy hienami trzymanymi w niewoli, a tymi żyjącymi na wolności jest fakt, że zwierzęta biorące udział w eksperymencie współpracowały w kompletnej ciszy. "Ich komunikacja niewerbalna polegała na obserwowaniu się i naśladowaniu partnera" - mówi Drea. Na wolności hieny bez przerwy porozumiewają się wydając najróżniejsze dźwięki. Co więcej, eksperymenty wykazały również, że kontekst społeczny wpływa na osiągi hien. Gdy zwierzęta miały widownię złożoną z innych hien, rozwiązywanie zadania szło im znacznie lepiej. Kiedy jednak w parze ze "zwykłą" hieną znalazł się osobnik dominujący, to zwierzę mniej ważne słabiej radziło sobie z zadaniem, pomimo, że w innych sytuacjach szło mu to znacznie lepiej. Gdy w parze znajdowała się dominująca samica, zwierzęta nie współpracowały dobrze. Poziom agresji pomiędzy nimi był tak duży, że nie były w stanie tego robić - wyjaśnia Drea. Zauważono też bardzo ciekawe zjawisko. Gdy w parze z dominującym, doświadczonym zwierzęciem połączono zwierzę stojące niżej w hierarchii, które wcześniej nie rozwiązywało zadania, osobnik dominujący zachowywał się jak podrzędny i naśladował nowicjusza. Gdy jednak ten nabrał doświadczenia, dominujący znowu przyjmował wyższą pozycję. Spostrzeżenia te dowodzą, że hieny cętkowane samodzielnie dostosowują swoje zachowania do kontekstu społecznego. Ekspertów nie dziwi zdolność hien do współpracy. Uznali jednak za intrygujące to, że zachowania hien zmieniały się w zależności od kontekstu społecznego. Natomiast najbardziej zaskakującym spostrzeżeniem było zauważenie podrzędnej roli, jaką przyjmował dominujący, doświadczony osobnik na początku współpracy z podrzędnym i niedoświadczonym.
-
- szympans
- współpraca
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Amerykanie zauważyli, że samo przebywanie z atrakcyjnymi kobietami zwiększa u mężczyzn stężenie testosteronu i kortyzolu, czyli hormonów odpowiedzialnych za czujność i dobre samopoczucie. Z kolei wspólne oglądanie meczów z kolegami czy wypad na piwo (ogólnie: kontakt z innymi mężczyznami) działają dokładnie na odwrót – obniżają poziom obu substancji (Proceedings of the Royal Society B). Psycholodzy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara, którzy pracowali pod przewodnictwem doktora Jamesa Roneya, przeprowadzili swój eksperyment, ponieważ chcieli sprawdzić, czy u ludzi – tak jak u zwierząt – także występuje reakcja łączenia się w pary (ang. mating response). Akademicy zebrali grupę 149 studentów w wieku 18-24 lat. Jedna trzecia rozmawiała z 25-letnim badaczem, a pozostali z siedmioma młodymi studentkami w wieku 18-22 lat. Po 5-minutowych sesjach mężczyzn proszono o ocenę atrakcyjności rozmówczyń na skali od 1 do 7. Średnia wyniosła 5,83, co oznacza, że panowie uznali je za interesujące/pociągające. Potem ochotnicy musieli przepłukać usta, a następnie pobrano od nich próbki śliny, które badano po upływie 20-40 min od kontaktu z kobietą. Okazało się, że stężenie testosteronu wzrosło o 14%, a kortyzolu aż o 48. Pięć minut rozmowy z mężczyzną zadziałało odwrotnie, poziom hormonów spadł, odpowiednio, o 2 i 7%. Taka reakcja na kobiety ułatwia znalezienie partnerki. O ile bowiem testosteron zwiększa popęd seksualny, o tyle kortyzol zwiększa czujność, uspokajając przy tym nerwy i zmniejszając lęk.
-
- popęd seksualny
- samopoczucie
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Przed kilkoma dniami Google opublikowało wtyczkę dla Internet Explorera, która powoduje, że przeglądarka zaczyna używać silników WebKit i V8 wykorzystywanych przez Chrome. Ruch Google'a skrytykował Microsoft, a teraz do krytyki dołączyła... Mozilla. O ile Microsoft stwierdził, że wtyczka naraża użytkowników na niebezpieczeństwo, gdyż naraża ich na wystąpienie potencjalnych dziur w dwóch przeglądarkach, to krytyka Mozilli dotyczy zupełnie innego aspekty sprawy. Mitchell Baker, była prezes Mozilli, a obecnie przewodnicząca Mozilla Foundation, stwierdziła: Efekt użycia Google Chrome Frame jest niepożądany. Korzyści [szybsze wyświetlanie witryn - red.] nie przetrwają zbyt długo, a środowisko Google Frame będzie coraz bardziej pofragmentowane i w końcu developerzy stracą nad nim kontrolę. Gdy twoja przeglądarka korzysta z wielu silników renderujących, jest bardzo trudno zarządzać informacjami w Internecie. Niektóre z nich będzie można pozyskać za pomocą przeglądarki, a inne za pomocą Google Chrome Frame. To psuje sposób, w jaki ludzie korzystają z zasobów Sieci. Zdaniem Baker największym problemem jest to, że Google Frame powoduje, iż kontrola przekazywana jest z rąk użytkownika witrynie. Wyobraź sobie, że instalujesz Google Chrome Frame. Później odwiedzasz jakąś witrynę. Jakiego silnika renderującego użyjesz? To już nie będzie zależało od ciebie, a od witryny. Baker, podobnie jak Microsoft, zwraca też uwagę, że użycie Google Chrome Frame blokuje część funkcji Explorera. Użytkownicy rozszerzenia nie będą mogli korzystać m.in. z trybu InPrivate, zwanego też "trybem porno", gdyż umożliwia surfowanie bez pozostawiania śladów w komputerze. Baker zgadza się też z zarzutami dotyczącymi bezpieczeństwa. Uważa ona, że teraz użytkownicy korzystający z Google Chrome Frame będą zmyleni, gdyż wtyczka powoduje, że to twórca witryny, a nie użytkownik komputera, decyduje, jakiego oprogramowania w danej chwili używa. Google Frame współpracuje z IE6, IE7 oraz IE8 w Windows XP i Vista. Wtyczkę można pobrać z witryny Google'a.
-
Ludzie, którzy w niemowlęctwie przeżyli poważny uraz, jako dorośli inaczej reagują na ból. Dzieje się tak wskutek zmian w mechanizmach bólowych, zachodzących w rejonie zwanym istotą szarą okołowodociągową (Frontiers in Behavioral Neuroscience). Badacze z Georgia State University (GSU) wykazali, że osoby przebywające na neonatalnych oddziałach intensywnej terapii także w okresie dojrzewania wykazują zmienioną wrażliwość na ból. Wyniki Amerykanów uświadamiają, jak ważne jest podawanie leków przeciwbólowych przed i po procedurach medycznych czy zabiegach operacyjnych. Jamie LaPrairie przeprowadził eksperyment z laboratoryjnymi szczurami ze szczepu Sprague-Dawley. Chciał w ten sposób stwierdzić, dlaczego ból doświadczany w momencie narodzin na stałe zmniejsza wrażliwość na ból w dorosłości. Edogenne peptydy opioidowe, takie jak enkefaliny czy beta-endorfina, hamują ból, a także poprawiają nastrój, np. po wysiłku fizycznym. Ponieważ peptydy te są wydzielane po urazie i działają jak morfina, LaPrairie i profesor Anne Murphy postanowili sprawdzić, czy gryzonie, które doznały urazu okołoporodowego, charakteryzują się jako dorosłe osobniki wysokim poziomem tych substancji. W tym celu podali zwierzętom Nalokson – lek znoszący ośrodkowe i obwodowe działanie opioidów. Okazało się, że po zastrzyku szczury zranione w dzieciństwie zachowywały się jak reszta gryzoni. W następnym etapie badań Amerykanie skupili się na istocie szarej okołowodociągowej. Dociekali, czy stan zapalny z dzieciństwa zmienił ekspresję peptydów opioidowych w tym obszarze mózgu. Wykorzystując parę różnych technik, wykazali, że u szczurów po urazach okołoporodowych stężenie endogennych opioidów było 2-krotnie wyższe od normalnego. Murphy zaznacza, że choć obniżenie wrażliwości na ból jest w pewnych okolicznościach przydatne, całkowite znieczulenie bywa więcej niż szkodliwe. Ból jest przecież sygnałem ostrzegawczym. Akademicy z GSU zauważyli, iż u cierpiących w niemowlęctwie zwierząt nie tylko na stałe wzrosło stężenie np. endorfin, lecz że zmniejszyła się też znacznie liczba dostępnych receptorów opiodowych mu i delta. Są one konieczne, by leki przeciwbólowe działały. Oznacza to, że by wyeliminować przykre doznania, trzeba de facto podać więcej medykamentu, np. morfiny. Badania na ludziach to potwierdzają. W przyszłości Murphy zamierza sprawdzić, jak ból neonatalny zmienia reakcję stresową, a także określić wpływ urazów noworodkowych/niemowlęcych na długofalowe uczenie i pamięć.
-
- próg wrażliwości
- endorfiny
- (i 6 więcej)
-
Liczenie jest bardzo przydatną umiejętnością, jak to jednak robimy? Dzięki wzmożonym wysiłkom naukowcy powiązali ostatnio wzorce aktywności mózgu z postrzeganiem konkretnych cyfr bądź liczby kropek. Oznacza to, że widząc pobudzenie mózgu, można stwierdzić, co zademonstrowano jego właścicielowi (Current Biology). W ramach wcześniejszych studiów badacze odkryli neurony powiązane z liczbami w mózgach małp. Choć u ludzi udało się wskazać płaty mózgu odpowiedzialne za zadania numeryczne (płaty czołowy i ciemieniowy), dotąd nie powiodło się stworzenie mapy określona cyfra-wzorzec pobudzenia. Zespół Evelyn Eger z Université Paris-Sud 11 zebrał grupę 10 ochotników. Pokazywano im cyfry lub różnoliczne zbiory kropek. W tym czasie skanowano bruzdę wewnątrzciemieniową - obszar powiązany z reprezentacjami liczb w mózgu. W przypadku niewielkiej liczby kropek wzorce aktywności mózgu zmieniały się stopniowo, odzwierciedlając uporządkowaną naturę cyfr, dlatego np. pięć znajdowało się gdzieś pomiędzy cztery a sześć. W przypadku prezentacji liczb Francuzom nie udało się zaobserwować postępujących zmian. Naukowcy uważają, że można to wyjaśnić dwojako: albo (na razie) dysponują za mało czułymi metodami, by wykryć następstwo symboli, albo są one kodowane za pomocą bardzo precyzyjnych i subtelnych układów, a to również oznacza za niską czułość stosowanych wpółcześnie metod detekcji. Eger podkreśla, że w mózgu nadal więcej neuronów koduje liczbę obiektów – starszą ewolucyjnie reprezentację - niż samą abstrakcyjną liczbę. Badacze z naciskiem powtarzają, że skoro zbiór liczb całkowitych jest zbiorem nieskończonym, jest mało prawdopodobne, by w mózgu istniała reprezentacja dla każdej z nich. Niższe liczby mają w mózgu czytelniejsze sygnatury, co najprawdopodobniej wiąże się z częstością ich użycia. W przyszłości trzeba będzie m.in. rozstrzygnąć, jak reprezentacje oddziałują na siebie podczas dokonywania obliczeń.
-
Fizycy z amerykańskiego Narodowego Instytutu Standardów i Technologii (NIST), którzy pracują nad rozwojem kwantowych komputerów, odkryli, że użycie diamentów może znacząco zwiększyć rozdzielczość urządzeń do obrazowania medycznego. Specjaliści uznali, że dobrym kandydatem do zapisywania kwantowych informacji będzie atom azotu uwięziony w diamencie. Badania wykazały, że jest to rozwiązanie niezwykle czułe na oddziaływanie pola magnetycznego i, co ważne, działa w temperaturze pokojowej. W diamentach czasami występują niedoskonałości. Jednym z najpopularniejszych zanieczyszczeń jest zastąpienie dwóch atomów węgla atomem azotu. Miejsce po drugim atomie węgla pozostaje puste. To właśnie te puste miejsca spowodowane oddziaływaniem azotu odpowiadają częściowo za błyszczenie się diamentu. Gdy diament z takim atomem azotu oświetlimy zielonym światłem, dwa pozbawione pary wzbudzone elektrony atomu azotu świecą jasnym czerwonym światłem. Amerykańscy naukowcy użyli niewielkich różnic w fluorescencji elektronów, by określić ich spin. Co najważniejsze, udało im się przetransferować zawartą w spinie informację pomiędzy jądrem atomu a elektronem. Dzięki temu można ją znacznie łatwiej odczytać, co zawsze stanowiło problem w systemach kwantowych. To kolejny mały krok w kierunku powstania komputerów kwantowych, jednak zanim prace Amerykanów znajdą zastosowanie w tego typu maszynach, mogą pomóc znacząco zwiększyć rozdzielczość urządzeń do obrazowania medycznego. Fizyk teoretyczny Jacob Taylor uważa, że w niedalekiej przyszłości mogą powstać czujniki wyposażone w diamentowy czubek, które będą w stanie wykonywać na pojedynczych komórkach czy molekułach testy za pomocą techniki rezonansu magnetycznego. Obecnie uznaje się, że tego typu badania nie są możliwe do przeprowadzenia, gdyż ich pola magnetyczne są zbyt słabe. Jednak ta technika charakteryzuje się bardzo niską toksycznością i może być stosowana w temperaturze pokojowej. Może ona pozwolić na zajrzenie do wnętrza pojedynczej komórki i wykonać wizualizację tego, co dzieje się w jej poszczególnych częściach - mówi Taylor.
-
- komputer kwantowy
- azot
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wiele wskazuje na to, że Rzym będzie się mógł pochwalić kolejną sensacją archeologiczną. W Złotym Pałacu Nerona (Domus Aurea) natrafiono bowiem najprawdopodobniej na pozostałości coenatio rotunda, czyli obrotowej jadalni. Miała ona odzwierciedlać ruch Słońca i gwiazd po sklepieniu niebieskim. Rzymski pałac cesarza znajdował się między wzgórzami Palatynu i Eskwilinu. Wirującą jadalnię zlokalizowano na stanowisku po stronie Palatynu. Archeolodzy uważają, że ich znalezisko idealnie pasuje do opisu Swetoniusza z "Żywotów cezarów" (De vita Caesarum). Wg historyka, w rotundzie zamontowano okrągłą, obracającą się platformę z drewnianą podłogą. By nadążyć za ciałami niebieskimi, jej ruch nigdy nie ustawał – wirowała dzień i noc. Odkrycie nie ma sobie równych pomiędzy znaleziskami architektonicznymi z epoki starożytnego Rzymu – uważa Maria Antonietta Tomei. Dotąd powszechnie zakładano, że jadalnia znajdowała się raczej w ośmiokątnym pomieszczeniu na wzgórzu Colle Oppio. Pracami zespołu archeologów kieruje Francoise Villedieu. Do epokowego odkrycia doszło we wtorek (29 września). Rzymski pełnomocnik ds. pilnych prac archeologicznych Roberto Cecchi zarezerwował kolejne fundusze na potwierdzenie hipotezy, że rzeczywiście natrafiono na osławioną jadalnię Nerona. Najnowsze wykopaliska wykazały, że Domus Aurea był większy niż sądzono.
-
Microsoft od dawna rozwija najróżniejsze eksperymentalne projekty, a część ich funkcji trafia później do produktów koncernu. Wystarczy przypomnieć tutaj o Singularity czy Midori. Tym razem firma ujawniła informacje o systemie operacyjnym Barrelfish, który jest rozwijany przez Microsoft Research Cambridge i Szwajcarski Federalny Instytut Technologiczny (ETH Zurich) oraz własnym projekcie Helios. Barrelfish budowany jest od podstaw, a jego celem jest zapewnienie jak najlepszej obsługi platform wielordzeniowych. Na witrynie Barrelfish.org czytamy: motywują nas dwa blisko związane ze sobą trendy w projektowaniu sprzętu: po pierwsze, szybko rosnąca liczba rdzeni obliczeniowych, która stanowi wyzwanie pod względem skalowalności, po drugie, zwiększająca się różnorodność sprzętu, przez co system operacyjny musi zarządzań heterogenicznymi zasobami. Barrelfish [PDF] jest rozwijany od października 2007 roku. Teraz zdecydowano się na ujawnienie projektu i upublicznienie kodu, który zostanie udostępniony podczas październikowego ACM Symposium on Operating Systems Principles (SOSP). Kod zostanie udostępniony na licencji BSD. Jedynie te jego fragmenty, które nie są dziełem badaczy z Microsoftu i ETH będą udostępnione na odpowiednich opensource'owych licencjach. W przyszłości model licencyjny Barrelfish nie powinien ulec zmianie. Jak podkreślają twórcy nowego OS-a, w chwili obecnej jest on przydatny tylko i wyłącznie dla badaczy specjalizujących się w rozwoju systemów operacyjnych. Brakuje mu większości funkcji obecnych we współczesnych systemach. Jest on jednocześnie różny zarówno od Windows i Linuksa. Będzie on systemem zdolnym do zarządzania komputerami przyszłości, których procesory mogą zawierać tysiące czy miliony rdzeni obliczeniowych. Co więcej, ma bez problemu poradzić sobie z obsługą rdzeni stworzonych w różnych architekturach. Jednak na Barrelfish nie kończą się prace Microsoftu nad systemami przyszłości. Koncern idzie jeszcze dalej w projekcie Helios [PDF]. Nie tylko ma on radzić sobie w heterogenicznym środowisku, ale wprowadza też pojęcie "jąder satelitarnych". Jak wyjaśniają twórcy Heliosa, obecne systemy operacyjne były projektowane z myślą o środowiskach homogenicznych, a więc są pisane pod specyficzną architekturę procesora. Dlatego też Helios korzysta z "jąder satelitarnych", które mają być dla programistów "prostą, jednoznaczną warstwą abstrakcji systemu operacyjnego dla różnych architektur CPU i różnych wydajności". Jądro satelitarne to mikrojądro, które działa na każdym rodzaju architektury, a wszelkie sterowniki i usługi uruchamia w osobnych procesach. W udostępnionym dokumencie czytamy: Helios to system operacyjny, którego celem jest uproszczenie tworzenia, stosowania i optymalizowania aplikacji dla heterogenicznych platform.[...] Helios korzysta z architektury NUMA. Każda z domen NUMA, na którą składa się zestaw procesorów i pamięci, uruchamia własne jądro satelitarne i niezależnie zarządza swoimi zasobami. Poprzez powielanie kodu jądra i wyraźne określenie wydajności każdej domeny NUMA, Helios powoduje, że jądro nie jest już wąskim gardłem, które utrudnia skalowanie w systemach wieloprocesorowych. Jądra satelitarne to mikrojądra. Każde z nich składa się z zarządcy procesów, menedżera pamięci, menedżera przestrzeni adresowej oraz kodu koordynującego komunikację pomiędzy jądrami. Wszystkie inne usługi i sterowniki są uruchamiane w osobnych procesach. Pierwsze z jąder satelitarnych, służące do startu systemu, nazywane jest jądrem koordynującym. Wykrywa ono urządzenia programowalne i uruchamia kolejne jądra. Oczywiście nie powinniśmy spodziewać się, że w najbliższym czasie pojawią się systemy Helios czy Barrelfish. To projekty badawcze nad systemami przyszłości, które mogą nigdy nie trafić na rynek w takiej formie, w jakiej są obecnie rozwijane.
- 6 odpowiedzi
-
Kobiety, które mają bardziej pozytywny stosunek do żeńskich genitaliów, łatwiej osiągają orgazmy i częściej angażują się w związane z płciowością zachowania prozdrowotne, tj. regularnie odwiedzają gabinet ginekologa i przeprowadzają samobadanie sromu (International Journal of Sexual Health). Prof. Debby Herbenick z Indiana University uważa, że to ważne odkrycie w zakresie obrazu ciała. Nasza kultura często przedstawia kobiece narządy płciowe jako brudne, wymagające oczyszczania i pielęgnacji. Niektóre panie mogą się częściej stykać z tego rodzaju komunikatami bądź być na nie bardziej podatne. Herbenick stworzyła specjalną skalę do badania postaw kobiet i mężczyzn wobec żeńskich genitaliów. Amerykanka podkreśla, że w przyszłości przyda się ona podczas terapii seksuologicznej czy osobom prowadzącym edukację seksualną/zdrowotną. Studium wykazało, co aż tak bardzo nie dziwi, że męski stosunek do kobiecych genitaliów jest bardziej pozytywny od kobiecego. Kobiety są częściej bardziej krytyczne wobec ciał własnych i ciał innych kobiet [...]. Mężczyźni żywią pozytywne uczucia odnośnie do rozmaitych aspektów żeńskich genitaliów, w tym ich wyglądu, zapachu, smaku i dotyku. Herbenick uważa, że rodzice mogą pomóc córkom, pozytywnie wpływając na ich obraz ciała. Wg niej, warto posługiwać się nazwami narządów, nawet gdyby miało to brzmieć medycznie, czyli mówić pochwa, a nie "to między nogami". Wykładowczyni Instytutu Kinseya przekonuje też, by wspierać zachowania eksploracyjne córek. Zamiast mitygować je, by nie dotykały się "tam na dole", lepiej komunikować, żeby robiły to w zaciszu sypialni lub łazienki. Pani profesor apeluje też do przemysłu marketingowo-reklamowego. Wzywa do dyskusji o tym, jak różne produkty i kampanie mogłyby przekonywać ludzi do pozytywnego wizerunku ciała. W ankiecie Herbenick wzięły udział 362 kobiety oraz 241 mężczyzn. W większości przypadków należeli oni do rasy białej i mieli od 18 do 23 lat.
- 1 odpowiedź
-
Badając miłośników gier FPS, psycholodzy wpadli na trop ciekawego zjawiska. Okazało się bowiem, że u zwycięskich graczy pojawia się przypływ testosteronu, ale tylko wtedy, gdy pokonanym jest ktoś obcy. Jeśli zmiażdżony zostanie znajomy bądź przyjaciel, poziom hormonu spada (Evolution and Human Behavior). Wszystko wskazuje więc na to, że gry wieloosobowe wykorzystują mechanizmy ujawniające się na prawdziwym polu walki, gdzie testosteron reguluje poziom agresji. Powstrzymywanie się w kontaktach z obcymi nie zapewnia korzyści, stąd ostra i czasem mordercza (i to dosłownie) rywalizacja. W poważnej rywalizacji poza własną grupą możesz zabić wszystkich konkurentów i dobrze na tym wyjdziesz. Nie możesz jednak zrażać partnerów z własnej grupy, ponieważ ich potrzebujesz – wyjaśnia David Geary, psycholog ewolucyjny z University of Missouri. Naukowcy wiedzieli, że zwycięstwo w rozgrywkach sportowych powoduje skok stężenia testosteronu. Ponieważ wysiłek fizyczny działa podobnie, niełatwo było oddzielić wpływ jednego czynnika od drugiego. Geary i Jonathan Oxford wzięli się jednak na sposób i wykorzystali aktywność niewyczerpującą fizycznie, ale nadal bazującą na współzawodnictwie - grę Unreal Tournament 2004. Psycholodzy posłużyli się dwiema misjami Unreal Tournament: Onslaught, w ramach której dwa trzyosobowe zespoły mają zdobyć flagę, oraz Death Match, gdzie stacza się walkę na śmierć i życie. Amerykanie podzielili 42 studentów na 14 trzyosobowych grup. Na początku ochotnicy się nie znali, więc by stworzyć między nimi więź, zespołom polecono ćwiczyć grę przez tydzień po 6 godzin dziennie. "Podstęp" zadziałał i mężczyźni zaczęli nawet nadawać swoim zespołom nazwy. Po 7 dniach prób połowa zespołów wzięła udział w półgodzinnych rozgrywkach Onslaught. Grupy przebywały w oddzielnych pomieszczeniach, ale mogły się słyszeć. Tydzień później członkowie grup zmierzyli się podczas indywidualnych pojedynków na śmierć i życie. Druga połowa zespołów również uczestniczyła w misjach Onslaught i Death Match, lecz w odwrotnej kolejności. Zwycięskie zespoły otrzymywały 45 dolarów, a przegrani tylko 15. Takie same stawki obowiązywały w stosunku do rozgrywek indywidualnych: wygrywający (ten, kto przeżył) dostawał 45 dol., a pozostali dwaj członkowie grupy 15. Geary i Oxford zaobserwowali, że w misji Onslaught tuż po zwycięstwie następowała zwyżka stężenia testosteronu, zwłaszcza u mężczyzn, którzy bezpośrednio przyczynili się do zwycięstwa. Kiedy jednak panowie walczyli z członkami swej drużyny, "samiec alfa" wytwarzał mniej hormonu płciowego od pokonanych kolegów.
- 6 odpowiedzi
-
- grupa
- przyjaciel
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Europejska Agencja Kosmiczna i fińska firma Patria Aviation Oy stworzyły elastyczną antenę z włókien sztucznych. Można ją przyszywać do ubrania i wykorzystywać do osobistej komunikacji satelitarnej. W ramach projektu ARTES (Advanced Research in Telecommunications Systems 5) opracowano kompletny proces produkcyjny, od etapu wyboru materiału po wytworzenie i sprawdzenie anteny. W efekcie otrzymano urządzenie, które wygląda jak część ubioru i może łączyć się z sieciami Iridium i GPS. System telefonii satelitarnej Iridium umożliwia dwustronną komunikację głosową oraz pozwala centrali na precyzyjne określenie położenia rozmówcy. Nie trzeba dodawać, jak bardzo tego typu antena przyda się wojskowym, naukowcom, służbom ratowniczym czy turystom.
- 10 odpowiedzi
-
- Europejska Agencja Kosmiczna
- ubranie
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
We Francji zaproponowano nowe przepisy, zgodnie z którymi manipulowane cyfrowo obrazy powinny zawierać informację, że zostały zmienione tak, by przedstawiona na nich osoba wyglądała inaczej niż w rzeczywistości. Nowe przepisy zostały zaproponowane przez posłankę Valerie Boyer, która obawia się, iż zmanipulowane obraz wpływają na to jak osoby, przede wszystkim młode, postrzegają siebie. Boyer uważa, że takie ostrzeżenia pozwolą młodym ludziom zorientować się, iż obrazy wypaczają rzeczywistość. Jej zdaniem szczególnie młode dziewczęta mają z tym problem i widząc zdjęcia modelek mają wobec siebie wygórowane, nierealne wymagania, prowadzące do anoreksji i innych problemów zdrowotnych. Boyer, członkini rządzącej partii UMP, nie jest sama. Popiera ją 50 innych polityków. Chcą oni walczyć ze stereotypem kobiety, wedle którego powinna być ona szczupła i młoda.
- 17 odpowiedzi
-
Bąbelki w szampanie to nie zwykły efekt podwójnej fermentacji czy coś, co stanowi o "urodzie" tego alkoholu. Naukowcy wykazali, że tworzą one mgiełkę – aerozol – dzięki której zapach unosi się z dna naczynia wprost do nosa pijącego (Proceedings of the National Academy of Sciences). Podoba mi się pomysł, że podczas smakowania szampana taki wspaniały i subtelny mechanizm działa tuż pod naszym nosem. W każdym kieliszku tego trunku jest tyle samo pożywki dla umysłu, co przyjemności dla zmysłów – przekonuje prof. Gerard Liger-Belair z Université de Reims Champagne-Ardenne. By wytypować i zbadać związki chemiczne szampana, win musujących, bąbelków i mgiełki, Francuzi i Niemcy posłużyli się wysokorozdzielczą spektrometrią masową (ang. high-resolution mass spectrometry). Okazało się, że pewne substancje, które odpowiadają za aromat owoców, drożdży, a nawet szafranu, zostają schwytane przez bąbelki i unoszą się na powierzchnię w większych stężeniach niż te stwierdzane w samym napoju. Liger-Belair porównuje to zjawisko do banieczek pękających na powierzchni morza lub oceanu, przez co w powietrzu unosi się specyficzna woń wody, wilgoci i wodorostów. Czy oznacza to, że szampan lepiej pachnie, niż smakuje? Liger-Belair mówi, że to pociągające wyjaśnienie, ale zarówno on, jak i jego kolega Philippe Schmitt-Kopplin są chemikami, więc jako laicy woleliby nie zajmować rozstrzygającego stanowiska w tej sprawie.
-
- aerozol
- powierzchnia
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami: