Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'rekord' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 32 wyników

  1. Liczbę jaj składanych przez żółwie zielone (Chelonia mydas) na filipińskiej wyspie Baguan - najdalej wysuniętej na wschód w archipelagu Wysp Żółwich - monitoruje się od 1984 r. W zeszłym roku gady pobiły rekord. W 14.220 jamach złożyły 1,44 mln jaj. W drugim pod względem "obfitości" 1995 r. znaleziono 12.311 gniazd. Jak podkreśla Romeo Trono, dyrektor wykonawczy Conservation International na Filipinach, 1,44 mln jaj to świetny wynik, który pozwala wierzyć w lepszą przyszłość Ch. mydas. Skoro dojrzałość płciową osiąga ok. 1% lęgu, zeszłoroczny sukces reprodukcyjny z Baguan zasili populację 13 tysiącami dorosłych osobników. Po wyżu z roku 1995 nastąpił ogromny spadek - wg danych z Wydziału Środowiska i Zasobów Naturalnych, w 2003 r. znaleziono nieco ponad 4 tys. jam z jajami. Mimo że Baguan stanowi obszar chroniony, żółwiom zagraża kłusownictwo, kradzież jaj na pokarm i handel, nielegalne metody połowu ryb oraz niedostateczny stopień wdrożenia uregulowań prawnych. Na szczęście wzrastająca ponownie liczba gniazd sugeruje, że gdy żółwie są chronione na plażach lęgowych i wodach przez odpowiednio długi czas, mogą się odrodzić - uważa Bryan Wallace z Conservation International. Co ważne, dzięki wspólnym wysiłkom różnych organizacji, prawo jest przestrzegane w coraz większym stopniu. Strażników z rezerwatu przeszkolono, wzmożono patrole i skorzystano z pomocy ochotników z lokalnych społeczności. Niebagatelne znaczenie ma też zapewne zaangażowanie filipińskiej straży przybrzeżnej oraz marines.
  2. Młody słoń morski o imieniu Jackson pobił ostatnio rekord długości przepłyniętej trasy. Dzięki GPS-owi, który odnotowywał pozycję ssaka, gdy ten wynurzał się, by zaczerpnąć powietrza, wyliczono, że zwierzę pokonało niemal 29 tys. km, co odpowiada podróży z Nowego Jorku do Sydney i z powrotem. Naukowcy z Wildlife Conservation Society (WCS) śledzili poczynania Jacksona od grudnia 2010 do listopada bieżącego roku. Samca oznakowano na plaży Admiralty Sound na Ziemi Ognistej w Chile. Badanie tras migracji słoni morskich jest bardzo ważne, ponieważ stanowią one wskaźnik stanu zdrowia oceanu. Podróże Jacksona to mapa drogowa, która pokazuje, jak słonie morskie wykorzystują wybrzeże patagońskie i okolice - tłumaczy Caleb McClennen, dyrektor WCS ds. Globalnych Programów Morskich. Te informacje są kluczowe dla poprawy zarządzania oceanem w tym regionie oraz upewnienia się, że łowiska są wykorzystywane w sposób niezagrażający podatnym gatunkom morskim, takim jak słoń morski południowy. WCS donosi, że Jackson wrócił na Admiralty Sound. Wcześniej jednak pokonał meandrującą trasę. Opuszczał fiordy i przepływał nad szelfem kontynentalnym, by pożywić się rybami i kałamarnicami. Nadajnik samca przestanie działać na początku 2012 r. Od wczesnych lat 90. ubiegłego wieku organizacja monitorowała za pomocą GPS-ów ponad 60 słoni morskich po atlantyckiej stronie regionu Southern Cone (południowej części Ameryki Południowej - od zwrotnika Koziorożca w dół). Jackson jest pierwszym osobnikiem oznakowanym po stronie pacyficznej.
  3. Schodząc w 2012 r. na 7 tys. metrów, chińscy naukowcy zamierzają pokonać inne kraje w obecnych możliwościach głębokości zanurzenia załogowym pojazdem podwodnym. Deklaracje stanowią pokłosie udanego nurkowania na głębokość 5057 m na wodach międzynarodowych Oceanu Spokojnego, o którym poinformowano dziś (26 lipca) rano. Pierwsze testy pojazdu nazwanego od mitycznego chińskiego smoka przeprowadzano już pod koniec maja zeszłego roku. Od tamtej pory odbyło się aż 17 misji. O wydarzeniu, którego głównymi bohaterami byli pojazd Jiaolong i jego operatorzy, poinformowała agencja Xinhua, powołując się na Państwowe Biuro ds. Oceanów. Taka głębokość oznacza, że Jiaolong jest w stanie dotrzeć do 70% morskiego dna na świecie – cieszy się szefowa operacji Wang Fei. Jiaolong ustanowił chiński rekord o 6.17 czasu pekińskiego na północnowschodnim Pacyfiku między Hawajami a Ameryką Północną. Podczas 6-godzinnej operacji 3-osobowy pojazd, pierwszy w historii Państwa Środka, wykonał zdjęcia morskich zwierząt, a także kilka razy siadał na dnie. Siedem tysięcy metrów to maksimum jego możliwości. Jeśli przyszłoroczne testy się powiodą, "stanie przed nim otworem" aż 99,8% morskiego dna. Poza tym Jiaolong zajmie pierwsze miejsce na liście pięciu obecnie używanych załogowych pojazdów podwodnych, które są w stanie zejść na głębokość większą niż 3,5 tys. metrów. Obecnym rekordzistą jest japoński Shinkai 6500 – w sierpniu 1989 r. dotarł on na głębokość 6527 m. Poza nim warto też wymienić rosyjskiego Mira i francuskiego Nautile'a, które są w stanie zdobyć 6 tys. m oraz amerykańskiego Alvina z maksymalnym zaburzeniem rzędu 4,5 tys. m. W 2015 r. ma być gotowa udoskonalona wersja Alvina, która będzie mogła zejść na głębokość 6500 m. Jiaolong nurkuje na Pacyfiku, ponieważ przed 10 laty Międzynarodowa Organizacja Dna Morskiego ONZ zezwoliła Chinom na poszukiwanie w tym rejonie zasobów mineralnych. Pojazd zaprojektowano do tego właśnie celu. Na największą głębokość w historii zanurzyli się Amerykanin Don Walsh i Szwajcar Jacques Picard. W styczniu 1960 roku zeszli oni w batyskafie Trieste na głębokość 10 912 metrów.
  4. Fani gier komputerowych potrafią zaskoczyć swoimi umiejętnościami i pomysłowością. Znanych jest wiele rekordów szybkiego ukończenia różnych gier. Tym razem udokumentowano jeden z najbardziej zadziwiających. Legendarna gra Quake firmy id Software, ustawiona na najwyższym poziomie trudności, została ukończona w... 52 minuty. Jeszcze większe zdumienie budzi fakt, że ukończono ją w 100 procentach, to znaczy, gracz zabił każdego wroga i dotarł do każdego ukrytego pomieszczenia. Film z bicia rekordu można obejrzeć w internecie. http://www.youtube.com/watch?v=ZhzXKMqZBBc
  5. Napędzany siłą ludzkich mięśni skrzydłowiec Snowbird jest pierwszym tego typu statkiem powietrznym, który okazał się zdatny do długotrwałego lotu. Jak zapewniają jego twórcy z Uniwersytetu w Toronto, utrzymał stałą wysokość i prędkość przez 19,3 sekundy. Pokonał dystans 145 metrów ze średnią szybkością 25,6 km/h. Snowbird pobił rekord 2 sierpnia na terenie Klubu Szybowcowego Great Lakes w Tottenham, jednak wniosek o jego uznanie sporządzono dopiero we wrześniu. Fédération Aéronautique Internationale ma go potwierdzić na swoim październikowym spotkaniu. Pilotem i "motorem" skrzydłowca był doktorant Todd Reichert, który uważa, że Snowbird stanowi ucieleśnienie wielowiekowego marzenia aeronautycznego. Pojazd waży zaledwie 42,5 kg, a rozpiętość jego skrzydeł to 32 m (pod tym względem, i tylko pod nim, przypomina zresztą Boeinga 737). Zeszłego lata Reichert specjalnie zrzucił 8 kg, by łatwiej mu było latać Snowbirdem. Ciekawe, co na taką wersję skrzydłowca powiedziałby Leonardo da Vinci, który sporządził swój projekt w 1485 r.? Warto dodać, że do przełomu doszło dzięki wielu ludziom. Poza Reichertem nad pojazdem powietrznym pracowało bowiem kilkudziesięciu innych studentów, a doradzał im emerytowany prof. James D. DeLaurier, znany z pierwszej praktycznej realizacji skrzydłowca w 2006 r. Ze zdjęciami dokumentującymi przebieg prejektu można się zapoznać na serwisie Flickr.
  6. Pewna samica humbaka (Megaptera novaeangliae) pobiła rekord długości podróży w kategorii ssaków. W poszukiwaniu partnera przepłynęła co najmniej 9800 km od Atlantyku do Oceanu Indyjskiego. Po raz pierwszy sfotografowano ją w grupie innych waleni na znanym tarlisku w okolicach rafy Abrolhos Bank u południowo-wschodnich wybrzeży Brazylii w sierpniu 1999 roku. Po ponad 2 latach – we wrześniu 2001 r. – ssaka ponownie sfotografowano. Tym razem miało to miejsce na tarlisku koło wyspy Île Sainte-Marie (leży ona u wschodnich wybrzeży Madagaskaru). Samicę można było rozpoznać dzięki unikatowemu kształtowi ogona oraz wzorowi plam na skórze po jego spodniej stronie. To najdłuższa udokumentowana wędrówka w wykonaniu ssaka; dłuższa o 400 km od najdłuższej sezonowej migracji, o jakiej kiedykolwiek wspominano [i mniej więcej 2-krotnie dłuższa od odległości przebywanej zwykle przez te walenie] – podkreśla dr Peter Stevick z College of the Atlantic w Bar Harbor. Obserwacja ta bardzo zaskoczyła biologów, którzy dotąd sądzili, że to raczej samce humbaków, a nie samice wybierają się tak daleko w poszukiwaniu partnerki, dodatkowo wydawało się, że M. novaeangliae migrują raczej między półkulą północną i południową (od żerowiska do tarliska i na odwrót). Rekordowe osiągnięcia samicy mogą jednak sugerować, że humbaki przemieszczają się nie tylko wzdłuż południków, ale także w kierunkach wschód-zachód. W przyszłości trzeba to będzie sprawdzić, na wypadek gdyby był to tylko wyjątek potwierdzający regułę. Nowe wiadomości nt. zwyczajów humbaków są na wagę złota. Gatunek został bowiem znacznie przetrzebiony przez wielorybników (na szczęście się odradza). Poza tym doliczono się 7 grup rozmnażających się we własnym gronie, co rodzi obawy przed ograniczeniem puli genetycznej. Stevick sądzi, że samica odbyła de facto dwie podróże. Gdybym miał zgadywać, powiedziałbym, że zwierzę odbyło normalną migrację do Antarktyki [aby się pożywić] i stamtąd obrało kurs na Madagaskar. Wg Amerykanina, takie wyprawy pozwalają gatunkowi na lepsze przystosowanie. Gdyby ssaki ciągle wracały na gody w to samo miejsce, a w międzyczasie zaszłaby jakaś zmiana środowiskowa, adaptacja mogłaby się już nie powieść.
  7. Gavin Conway ustanowił nowy światowy rekord ekonomicznej jazdy. Poruszając się seryjnym Volkswagenem Passatem Bluemotion z dieslowskim silnikiem 1,6 Conway przejechał na jednym baku paliwa... 2464 kilometry. Spalanie wyniosło 3,14 litra na 100 kilometrów. Przebycie całej trasy zajęło 33 godziny i 53 minuty, a średnia prędkość podróży wyniosła ok. 72 km/h. Rekord potwierdziło dwóch kierowców z brytyjskiego Związku Motoryzacyjnego, którzy jechali za Conwayem.
  8. Dla człowieka układanie puzzli nie stanowi większego problemu, jednak dla komputera jest to prawdziwe wyzwanie. Zespół z Massachusetts Institute of Technology pracujący pod kierunkiem Taeg Sang Cho pobił właśnie rekord świata w układaniu puzzli przez komputer. Maszyna założyła obrazek składający się z 400 elementów. Poprzedni rekord - 320 puzzli - należał od 2008 roku do duńskiego zespołu. Jednak waga osiągnięcia naukowców z MIT-u to nie tylko 80 puzzli więcej. Komputer Duńczyków był w stanie układać puzzle ze sceną jak z filmu rysunkowego, z bardzo dobrze wyznaczonymi kształtami i o ograniczonej liczbie kolorów. Amerykański algorytm układa dowolny obrazek. Uczeni z MIT-u podzielili 5-megabajtowy obraz na 400 części. Następnie komputer rozpoczął analizę kolorów, by określić, co może przedstawiać oryginał. Po analizie porównywał kolorystykę z obrazami z bazy danych. Dzięki temu mógł określić, że np. jeśli dominują kolory błękitny, zielony i szary, to oryginalny obraz przedstawia krajobraz z niebem i roślinnością. Komputer analizował też kolory na krawędziach puzzli, by określić, które kawałki powinny ze sobą sąsiadować. Algorytm okazał się na tyle doskonały, że ułożył puzzle w ciągu 3 minut. Taeg Sang Cho ma nadzieję, że przyszłości podobne algorytmy ułatwią pracę z programami graficznymi. Przeciętny użytkownik np. Photoshopa będzie mógł przenieść obiekt z jednego końca grafiki na drugi, a komputer zajmie się dobraniem odpowiednich wartości kolorów czy nasycenia tak, by przeniesiony obiekt pasował do otoczenia. Pracę Amerykanów pochwalił Klaus Hansen, który był autorem poprzedniego rekordu. Stwierdził, że użyli oni bardzo interesującego algorytmu, a ponadto mieli trudniejsze zadanie niż on. Zespół z MIT-u nie podzielił bowiem swojego obrazka w nieregularne kształty tradycyjnych puzzli, tylko w identyczne kwadraty. To znacząco utrudniało odtworzenie grafiki.
  9. John McAllister pobił jeden z najstarszych rekordów w grach komputerowych. Po 58 godzinach gry 41-latek uzyskał 41 338 740 punktów w grze Asteroids. Bicie rekordu było transmitowane na żywo przez Justin.tv. Mężczyzna co kilka godzin, gdy uzbierał wystarczającą liczbę dodatkowych statków, wstawał od gry, mógł coś zjeść czy pójść do łazienki. Poprzedni rekord został ustanowiony 13 listopada 1982 roku przez 15-letniego wówczas Scotta Safrana. Zdobył on wówczas 41 336 440 punktów. Rekord McAllistera nie został jeszcze oficjalnie potwierdzony przez sędziów z firmy Twin Galaxies. Niestety, Safran nie będzie miał okazji odzyskać rekordu. W 1989 roku zginął spadając z balkonu swojego mieszkania na szóstym piętrze, na który wspiął się, by ratować swojego kota, Samsona.
  10. Niemieccy uczeni z Uniwersytetu Goethego i Instytutu Technologicznego w Karlsruhe ustanowili nowy rekord energooszczędnego sortowania danych. W swoim doświadczeniu używali procesora dla netbooków i dysku SSD. Sort Benchmark, opracowany przez zaginionego w 2007 roku pioniera systemów bazodanowych Jima Graya, który mierzy energię potrzebną do posortowania 10, 100 lub 1000 gigabajtów danych. Dotychczasowy rekord należał do zespołu z University of Melbourne, którzy pracowali na 100 gigabajtach danych. Za pomocą komputera wyposażonego w 2,6-gigahercowy procesor AMD, 4 GB RAM i siedem 160-gigabajtowych dysków SATA posortowali dane zużywając średnio 1 dżul energii na 11600 rekordów. Niemcy wykorzystali obecnie procesor Atom 330, 4 gigabajty RAM oraz cztery 256-gigabajtowe dyski SSD Super Talent. Dzięki takiej konfiguracji uzyskali wynik 36400 rekordów na 1 dżul energii.
  11. Odkąd 21 lipca 1983 roku na stacji Wostok na Antarktydzie zanotowano rekordowo niską temperaturę -89,2°C, badacze głowili się, jakie czynniki złożyły się na tak ogromną ucieczkę ciepła z tego obszaru. Teraz, dzięki naukowcom z Brytyjskiej Misji Antarktycznej, udało się wreszcie znaleźć wiarygodne rozwiązanie tej zagadki. Rekordowo zimna pogoda nadeszła nad Wostok niezwykle nagle i niespodziewanie. Jeszcze 11 lipca temperatura w okolicy stacji wynosiła ponad -60°C i mieściła się tym samym w wartościach zupełnie typowych dla antarktycznej zimy. Przyczyny tak gwałtownego wychłodzenia ustalono dzięki analizie danych meteorologicznych, obrazów satelitarnych oraz danych zebranych przez pracowników stacji Wostok. Jak się okazuje, rekordowy chłód był konsekwencją nałożenia się na siebie kilku czynników: - niezwykle niskiej temperatury w średnich warstwach troposfery, w warstwie wirujących mas powietrza - odpychania mas ciepłego powietrza z północy przez szczelną warstwę zimnego powietrza okrążającą okolice Wostoku - niemal całkowitego ustania wiatru przy powierzchni lądolodu - utrzymującego się przez aż 7 dni całkowitego braku chmur oraz tzw. diamentowego pyłu (drobnych kryształów lodu), które mogłyby zatrzymać ciepło uciekające z powierzchni lądolodu w kierunku przestrzeni kosmicznej - położenia stacji na wysokości aż 3488 m n.p.m. Główny autor studium, prof. John Turner, zaznacza: nasze odkrycie wskazuje, że były to naturalne zjawiska, lecz pokazują nam one, jak niezwykłe mogą być zjawiska zachodzące na Ziemi w sposób naturalny. Badacz twierdzi także, że podobne warunki mogłyby teoretycznie utrzymywać się nawet dłużej, prowadząc ostatecznie do spadku temperatury w okolicach Wostoku do -96°C. Jeszcze zimniej mogłoby być na znajdującej się niedaleko stacji górze Dome Argus, na której, przy odpowiednim zbiegu okoliczności, możliwe byłoby nawet zarejestrowanie temperatury poniżej -100°C.
  12. W niedzielną noc na Plaży Karnawałowej w Dżakarcie w niebo wzbiło się ponad 10 tysięcy papierowych lampionów. Jak poinformowały indonezyjskie władze, w ten sposób pobito rekord świata. Dokładna liczba lampionów wypuszczonych przez 7 tys. uczestników Freedom Faithnet Global ma być znana dopiero po podliczeniu przez przedstawicieli Księgi rekordów Guinnessa. Gołym okiem było jednak widać, że poprzedni rekord 3682 światełek, ustanowiony w Kolumbii zaledwie styczniu, na sto procent przeszedł do historii. Jak opowiada Lucia Sinigagliesi, sędzina Księgi, władze już wręczyły ludziom zebranym na plaży certyfikaty potwierdzające ustanowienie nowego rekordu. Noc była nadzwyczaj spokojna i pogodna jak na początek indonezyjskiej pory deszczowej. Lampiony z papieru stanowią część tradycji kulturowej Azji Wschodniej. Konstruuje się je z olejowanego papieru ryżowego, rozpiętego na bambusowej ramie. Wewnątrz umieszcza się płonącą świeczkę bądź ogniwo paliwowe z materiałami woskopochodnymi. W tym roku ceremonię wypuszczenia lampionów zadedykowano głównie problemom ekologicznym.
  13. Ustanowiono nowy rekord zasięgu seryjnie produkowanego samochodu elektrycznego. Właściciel firmy Tesla Motors Simon Hackett oraz jego kolega Emilis Prelgauskas przejechali 501 kilometrów na pojedynczym ładowaniu samochodu Tesla Roadster. Pojazd, którym poruszali się pomiędzy Alice Springs a punktem położonym o 183 kilometry na północ od miejscowości Coober Pedy, był seryjny Roadster z 2008 roku. Samochód nie został w żaden sposób przerobiony. "Emilis i ja mamy za sobą dziesiątki lat doświadczeń w lataniu na lotni i zastosowaliśmy znane nam techniki oszczędzania energii, które wykorzystaliśmy w naszej technice prowadzenia pojazdu" - powiedział Hackett. Gdy obaj mężczyźni dotarli do wyznaczonego punktu, samochodowi pozostało energii na przejechanie jeszcze około 5 kilometrów.
  14. Pięćdziesięciosześcioletnia Amerykanka Jennifer Figge kilka dni temu została obwołana pierwszą kobietą, która pokonała wpław Ocean Atlantycki. Okazało się jednak, że przez długi czas nie przebywała w wodzie, lecz w znajdującym się na wyposażeniu zespołu katamaranie, a z 3380 km przepłynęła "tylko" 402. Rzecznik sportsmenki, David Higdon, tłumaczy to brzydką pogodą i wynikającymi stąd zagrożeniami. Dwunastego stycznia pływaczka z Aspen opuściła Wyspy Zielonego Przylądka, a do Trynidadu dotarła niemal miesiąc później, bo 5 lutego. Podczas przeprawy Amerykanka musiała walczyć z silnymi wiatrami i prądami. Najdłużej przebywała w wodzie przez ok. 8 godz., najkrócej przez 21 minut. Choć jej osiągnięcia są godne wielkiego podziwu, pozostaje nadal czekać na kobietę, która nie da się żywiołowi lub zwyczajnie trafi na bardziej sprzyjające warunki atmosferyczne.
  15. David Hayes i jego 3-letnia wnuczka Alyssa wybrali się razem na ryby. Każde ze swoją wędką: dziadek z "dorosłą" i dużą, dziewczynka z różowym ekwipunkiem lalki Barbie. W pewnym momencie David został poproszony o przytrzymanie sprzętu wnuczki i wtedy właśnie stało się coś zaskakującego. Żyłka naprężyła się, nad wodą pokazał się ogon sporej ryby i po 25 minutach walki Amerykaninowi udało się wyciągnąć na brzeg stawu 81-cm zębacza o wadze 9,5 kg. Łowisko znajduje się w hrabstwie Wilkes, tuż za domem Hayesa. Alyssa bała się, że dziadek złamie jej wędkę, ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Ryba była większa od wędki dla lalek, która mierzy zaledwie 76 cm. Biolodzy z North Carolina Wildlife Resources Commission potwierdzili pobicie rekordu wielkości ryby złapanej na zabawkowy sprzęt. Poprzedni został przebity o ok. 3 funty, czyli 1,3 kg.
  16. Lewis Gordon Pugh chce w nietypowy sposób zwrócić uwagę świata na skutki globalnego ocieplenia. Wkładając na siebie tylko czepek, kąpielówki i okulary, zamierza 15 lipca pobić własny rekord długości pływania w lodowatych wodach, tym razem w okolicach bieguna północnego. Zgodnie z planem, przepłynie kilometr w morzu o temperaturze minus 1,8°C. Na stały ląd wyjdzie po 21 minutach. Poprzedni rekord ustanowił, pływając w nieco cieplejszej wodzie. Miała wtedy temperaturę 0°C. W zeszłym roku przemieścił się z jednego brzegu północnonorweskiego fiordu na drugi. Dystans o długości 1,2 km przebył w 23 minuty 50 sekund. Brytyjczyk podkreśla, że jeszcze 10 lat temu nie można by było nawet pomarzyć o takim przedsięwzięciu, ponieważ morze było po prostu zamarznięte. Większość ludzi nie ma pojęcia, że latem na otwartych wodach bieguna północnego jest wiele rozmarzniętych przerębli. Nie przypuszczają więc, że można pływać gdzieś, gdzie, według nich, panuje wieczna zmarzlina. W oświadczeniu Pugh, któremu nadano przydomek Niedźwiedzia Polarnego, napisał, że to najlepszy sposób wywierania nacisku na rządy państw G8 w sprawie ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Przygotowując się do bicia rekordu, 37-letni Anglik zwiększył wagę ciała z 87 do 105 kg. Dokonał tego, jedząc 6 posiłków dziennie. Supermors trenuje też codziennie w specjalnie zaprojektowanym polarnym basenie. Ostatni miesiąc Pugh spędził na pływaniu w norweskim jeziorze polodowcowym. Towarzyszył mu Jorgen Amundsen, krewny Roalda Amundsena, pierwszego zdobywcy bieguna południowego (1911). Pugh jest swego rodzaju ambasadorem WWF-u. Pływa nie tylko w lodowatych akwenach. W 2006 roku przepłynął Tamizę, a wcześniej jako jedyna osoba na świecie pokonał najdłuższy dystans we wszystkich 5 oceanach Ziemi.
  17. Na placu Ladeuzeplein w Leuven w Belgii zjawiło się ok. 1500 studentów. Wszyscy byli ubrani w błękitne peleryny przeciwdeszczowe, choć nie zanosiło się, że zacznie padać. Na ustawionych pośrodku biesiadnych stołach nie było nic poza butelką dietetycznej coca-coli. Tak wyglądały przygotowania do pobicia rekordu największego eksperymentu naukowego pod chmurką. Zadanie ochotników polegało na jednoczesnym wrzuceniu do napoju drażetki miętowych mentosów. Po zajściu reakcji chemicznej z placu wystrzeliły w niebo setki brunatnych fontann. Widok niesamowity. Ciekawe, czy bezprobówkowy eksperyment zostanie wpisany do Księgi rekordów Guinnessa. Podobne zjawisko można zaobserwować po wrzuceniu mentosów do różnych napojów gazowanych. Mentosomania rozpoczęła się przez Frtiza Grobe'a i Stephena Voltza, którzy zorganizowali w Barcelonie happening. Do kilkuset butelek napoju wrzucili cukierki, zaskakując Hiszpanów i licznych turystów wybuchem słodkiego gejzeru. Pokaz nie należał do tanich, bo same mentosy kosztowały 500 dol. Potem w 2006 roku zorganizowano konkurs filmowy. Nagrania konsumentów trafiały na stronę Mentosgeysers.com. Grupa gejzerów mentosowych powstała też na YouTube'ie. Działa zresztą do dziś. Liczy 1827 członków, którzy zamieścili 122 nagrania. Z czasem internauci zaczęli kojarzyć napój, do którego wrzuca się cukierki, z coca-colą, chociaż organizatorzy konkursu wspominali jedynie o napoju gazowanym. Zapewne z tego samego powodu Belgowie zdecydowali się użyć podczas happeningu właśnie coca-coli. Co powoduje, że z butelki zaczyna tryskać piana? Drażetka mentosa jest porowata, co powiększa jej powierzchnię. Jest stosunkowo ciężka, więc opada na dno butelki. Rozpuszcza się zawarty w niej cukier i w płynie pojawia się coraz więcej dwutlenku węgla. Sam napój również jest mocno gazowany. Gromadzący się na dole gaz wypycha znajdujący się wyżej słup cieczy i tak powstaje gejzer...
  18. Cornell Ranger, robot z Uniwersytetu Cornella, pobił (na razie nieoficjalny) rekord dystansu przebytego przez maszynę. Trzeciego kwietnia przeszedł bez zatrzymywania 45 okrążeń, w sumie nieco ponad 9 kilometrów. Wydarzenie miało miejsce na bieżni Barton Hall. Robot jest dziełem grupy studentów, którzy pracowali z Andym Ruiną, profesorem mechaniki teoretycznej i praktycznej. Robot szedł, aż zatrzymał się i przewrócił do tyłu. Prawdopodobnie z powodu wyczerpania baterii. Musimy przeprowadzić szczegółowe analizy, żeby się upewnić co do przyczyny – wyjaśnia Greg Stiesberg. Opiekun ekipy podaje parę statystyk. Wcześniejsza wersja robota z Cornell także ustanowiła rekord w swobodnym chodzie, ale był on zdecydowanie mniej imponujący (trochę ponad 1 km). Inny robot "ćwiczył" na elektrycznej bieżni i przebył w ten sposób 2,5 km. Profesor przyznaje, że nie ustalono reguł bicia takich rekordów, nie bierze w nich także udziału żaden przedstawiciel Księgi rekordów Guinnessa. Robot Cornella miał zademonstrować swoją wydajność energetyczną. W innych kroczących robotach każdy ruch był kontrolowany silnikami. Ranger naśladuje ludzki chód, dlatego do przesuwania nóg wykorzystuje również grawitację. Urządzenie nie zostało wyposażone w kolana, ma natomiast stopy, które mogą zmieniać pozycję. Cornell Ranger powstał nie tylko po to, by udoskonalać same roboty. Celem jego twórców są też badania nad mechaniką ludzkiego chodu. Przydadzą się one np. podczas prac na lepszymi protezami kończyn, przy tworzeniu nowych procedur rehabilitacyjnych czy w medycynie sportowej. Profesor Ruina to weteran budowy kroczących robotów. W jego laboratorium powstało kilka maszyn o różnej budowie kończyn. Jest wśród nich i taka, która ma elastyczne kolana. Naukowiec mówi, że uwzględniając jej wagę oraz przebyty dystans, zużywa ona podczas ruchu podobną ilość energii co człowiek. Tymczasem słynny Asimo Hondy potrzebuje, jak ocenia Ruina, około 10-krotnie więcej energii do poruszania się.
  19. W technologiach transmisji danych, każda prędkość w końcu przestaje wystarczać. Nie dziwią zatem podejmowane bezustannie próby bicia kolejnych rekordów transferu, zarówno w powietrzu, kablach miedzianych, jak i światłowodach. Tymi ostatnimi zajmowali się badacze zatrudnieni w firmie Alcatel-Lucent – uzyskany przez nich wynik to 16,4 terabita na sekundę, a odległość, na jaką przesłano dane wyniosła 2550 km. Aby zdobyć swój rekord, naukowcy skorzystali z kilku nowych technologii, m.in. symetrycznego odbiornika optoelektronicznego o bardzo dobrej charakterystyce liniowej oraz niewrażliwego na zmiany temperatur mieszacza światła laserowego. Dzięki nim udało się przesłać 164 strumiene danych jednocześnie – każdy z nich z prędkością 100 Gbit/s. Jak twierdzą autorzy eksperymentu, ich praca przybliża pojawienie się stugigabitowych sieci lokalnych Ethernet. Również konkurencyjne ośrodki badawcze mają osiągnięcia w tej dziedzinie. Przedstawiane są kolejne fotoniczne układy scalone, niezbędne do budowy wydajnych sieci optycznych LAN. Jeśli urządzenia te pomyślnie przejdą fazę badań, prędkość sieci na dłuższy czas przestanie ograniczać wydajność systemów pamięci masowych i wielu innych urządzeń podłączanych do Ethernetu.
  20. Naukowcy z amerykańskiego Rice University mogą poszczycić się nowym kandydatem do Księgi Rekordów Guinnessa. Zespół pracujący pod wodzą profesora Pulickela Ajayana stworzył bowiem najciemniejszy materiał znany ludzkości. Badacze wykorzystali bardzo popularne w świecie nauki węglowe nanorurki i wykonali z nich "dywan" odbijający zaledwie 0,045% padającego nań światła. Dla porównania, czarna farba jest około sto razy jaśniejsza, a powłoka wykonana ze stopu niklu i fosforu – niedawny rekordzista w konkurencji głębi ciemności – niemal cztery razy. Niezwykle skuteczne pochłanianie światła uzyskano dzięki powierzchni, na której gęsto poustawiano nanorurki (stąd porównanie do dywanu). Węglowe "włosy" mierzą 0,25 mm, czyli 300 tysięcy razy więcej niż wynosi ich średnica. W takim środowisku światło ulega silnemu rozproszeniu, a ponieważ węgiel należy do bardzo ciemnych substancji, promienie mają niewielkie szanse na wydostanie się z pułapki zanim całkowicie zanikną. Co ciekawe, naukowcy wykonali opisany "pochłaniacz" już ponad rok temu. Do tej pory jednak badali jego właściwości i dopiero niedawno byli w stanie potwierdzić rekordowo mały współczynnik odbicia światła. Wśród potencjalnych zastosowań węglowego dywanu wymienia się systemy zbierające i przechowujące energię słoneczną, a także instrumenty optyczne, w których eliminacja światła odbitego ma szczególnie duże znaczenie dla jakości obrazu.
  21. Chemicy z dwóch amerykańskich uczelni – University of Delaware oraz University of Wisconsin – ustanowili nowy rekord świata w dość nietypowej konkurencji. Wskazali oni bowiem najkrótsze znane wiązanie między atomami metalu. Okazało się bowiem, że atomy chromu wchodzące w skład pewnej cząsteczki, są połączone bardzo rzadko spotykanym wiązaniem pięciokrotnym, a odległość między nimi wynosi zaledwie 1.8028 Å – to jedna miliardowa grubości włosa lub nieco ponad trzy promienie atomu wodoru. Poprzedni rekord, odnotowany w 1978 roku, również dotyczył atomów chromu, ale połączonych wiązaniem poczwórnym (odległość: 1.828 Å). Klaus Theopold i Kevin Kreisel – odkrywcy nietypowej cząsteczki – zwrócili uwagę na strukturę związku przypadkowo, podczas badań nad substancjami stosowanymi w produkcji tworzyw sztucznych. Rekordowo małą odległość między atomami chromu potwierdzili natomiast za pomocą dyfrakcji promieniowania rentgenowskiego – techniki umożliwiającej niemal bezpośrednią obserwację budowy atomowej związku. A jaki będzie pożytek z opisywanego rekordu? Prawdopodobnie żaden, choć niemal pewnym jest fakt, że wspomniane wiązanie odznacza się nie tylko małą długością, ale też bardzo dużą siłą.
  22. Francuski TGV pobił rekord w prędkości jazdy po szynach. Ku uciesze pasażerów i obserwatorów, skład rozpędził się do 574,8 km/h. Próby przeprowadzono, oczywiście, w szczerym polu. Do trzech piętrowych wagonów po obu stronach doczepiono lokomotywy, z których każda była wyposażona w silnik o mocy 25 tysięcy koni mechanicznych i specjalne koła. Czarno-srebrzysty V150 huczał jak odrzutowiec, koła krzesały iskry, a za pociągiem ciągnęła się długa chmura kurzu. Wcześniejsze rekordy należały również do V150 (515,3 km/h w 1990 r.) oraz do lewitującego nad torem japońskiego pociągu magnetycznego (580,9 km/h w 2003 r.). Rekord pobito w odległości ok. 200 km na wschód od Paryża, na nowej linii łączącej stolicę ze Strasburgiem. Wrażania towarzyszące jeździe z taką prędkością można ponoć porównać tylko ze startem samolotu. Francuskie władze chciały nie tylko wypróbować nową technologię, ale także w nietypowy sposób zachęcić wielomiliardowe zamorskie rynki do jej zakupu. Maszynistą, który dostąpił zaszczytu prowadzenia TGV, był Eric Pieczac.
  23. Jak poinformował Rahul Kadakia z Christie's America, jego dom aukcyjny sprzedał należący kiedyś do maharadży Khande Rao of Barody naszyjnik z naturalnych pereł za blisko 7,1 mln dolarów! To bardzo wygórowana kwota, stanowiąca dwukrotność poprzedniego światowego rekordu ceny naturalnej biżuterii. Nabywcą jest ponoć azjatycki kolekcjoner, który licytował przez telefon. Walka o perły Barody trwała ok. 3 min w zapełnionym po brzegi pomieszczeniu. Baroda Pearls to 68 największych i najlepszej jakości pereł ze starego 7-sznurowego naszyjnika, które nanizano na dwa sznury. Wcześniejszy rekord ceny ustanowiono w Genewie w listopadzie 2004 roku. Wtedy za naszyjnik z pereł, także z dwóch sznurów, zapłacono 3,1 mln dol. Licytowano go w ramach większej akcji domu aukcyjnego Christie "Wspaniała biżuteria" (Magnificent Jewels). Za wszystkie sprzedane wtedy okazy uzyskano bajeczną sumę 39,1 mln dol.
  24. Ermanno Pietrosemoli i jego zespół ustanowili w Wenezueli rekord transmisji Wi-Fi. Przesłali oni sygnał pomiędzy dwoma punktami odległymi od siebie o 382 kilometry. Do przeprowadzenie eksperymentu użyto w większości sprzętu, który jest dostępny w sklepach. Próba dowiodła, że można wykorzystywać Wi-Fi na tak wielkie odległości. Na razie jednak nie wiadomo, czy połączenie jest stabilne. Podczas poprzednich testów udawało się przesłać dźwięk i obraz na odległość 279 kilometrów. Wenezuelczycy chcą sprawdzić, czy uda się to na odległość o 100 kilometrów większą. Wspomniany rekord nie przyda się jednak w regionach zurbanizowanych. Tam, gdzie mieszka wiele osób, występuje zbyt wiele zakłóceń, by można było wykorzystać Wi-Fi do łączenia się na odległość setek kilometrów.
  25. Czterdziestodwuletni Tony Wright z Penzance w Kornwalii pobił ustanowiony w 1964 roku przez Randy'ego Gardnera rekord w długości pozbawienia snu. Czterdzieści trzy lata temu osiągnięcie 17-letniego Amerykanina wpisano do Księgi rekordów Guinnessa, teraz jednak organizacja wycofała swoje poparcie dla tego typu projektów, twierdząc, że szkodzą one zdrowiu. Gardner uczestniczył w przeprowadzanym w San Diego naukowym eksperymencie studenckim. Tony Wright rozpoczął swoje zmagania z własnym organizmem 14 maja o 6 rano. Jego zachowanie można było obserwować za pośrednictwem kamer internetowych i przemysłowych. Specjalnie dla BBC Radio Cornwall Anglik prowadził też blog. Kiedy 25 maja o 6.15 przekroczył magiczną liczbę 264 godzin, w Studio Barze rozdzwoniły się telefony. Wright udzielił lokalnym mediom wielu wywiadów. Dziennikarze podkreślali, że ku zaskoczeniu wszystkich wolał przy tym stać niż siedzieć. Ostatecznie wytrzymał bez snu 266 godzin. Przestrzegał przy tym, jak sam mówi, diety człowieka pierwotnego z epoki kamiennej. Żywił się bananami, awokado, ananasami i orzechami i pił sok marchwiowy. Zgodnie z wynikami jego własnych badań, takie menu korzystnie wpłynęło na biochemię mózgu naczelnych i pozwoliło im osiągnąć pełnię rozwoju. Wright podkreśla, że podczas bicia rekordu czuł się dobrze. Przeżył tylko kilka chwil, kiedy jego mowa stała się niezrozumiała, a kolory wydawały się bardzo jaskrawe. Anglik wierzy, że różne części ludzkiego mózgu potrzebują różnej liczby godzin snu, dlatego przy odpowiednim przygotowaniu możliwe jest niespanie nawet przez kilka dni. Zastosowana dieta miała mu ponoć pomagać w łatwiejszym przełączaniu się z wykorzystywania jednej półkuli na drugą. Koniec końców zmęczony rekordzista udał się na zasłużony spoczynek.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...