Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'BMI' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 27 wyników

  1. Biorąc udział w badaniach, w których pyta się o wagę i wzrost, większość Amerykanów kłamie. Jak można się domyślić, waga jest zaniżana, a wzrost zawyżany, co w sumie daje korzystniejszy wskaźnik masy ciała (BMI). Osoby białe postępują tak częściej niż czarne i Latynosi. Mimo że to powszechna praktyka zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn z każdej grupy etnicznej, autorzy raportu opublikowanego na łamach pisma Ethnicity & Disease uważają, że nie zmienia to statystyk dotyczących zakresu otyłości w USA. Na szczęście przedstawiając się w lepszym świetle, ludzie zachowują umiar. W studium dr Ming Wen z Wydziału Socjologii University of Utah uwzględniono dane z 2007-2008 National Health and Nutrition Examination Survey (NHANES), uzyskane od 2672 mężczyzn i 2671 kobiet. Badanych mierzono i ważono, a następnie wyliczano wskaźnik masy ciała. Sami uczestnicy NHANES także podawali swoje wymiary. Dane porządkowano wg płci i grup etnicznych. Poza tym naukowcy uwzględniali różne czynniki demograficzne, takie jak wykształcenie, wiek czy status materialny. Analiza wykazała, że we wszystkich grupach etnicznych zarówno kobiety, jak i mężczyźni zawyżali swój wzrost. Średnio mężczyźni zawyżali go o 1,41 cm, a kobiety o 0,84 cm. Czarni mężczyźni lekko zawyżali masę ciała, a wszystkie inne grupy ją zaniżały: od ujmujących sobie 0,04 kg białych mężczyzn po niedostrzegające 1,74 kg czarnych kobiet. Biorąc jednocześnie pod uwagę wzrost i wagę, udało się ustalić, że kobiety zaniżały BMI bardziej niż mężczyźni, a kobiety białe robiły to w większym stopniu niż Afroamerykanki i Latynoski. Wg Wen i jej współpracowniczki dr Lori Kowaleski-Jones, wynika to z tego, że w białych społecznościach działa silniejsza presja, by być szczupłą, dlatego białe kobiety "bardziej pragną smukłego ciała" i są bardziej świadome problemów z wagą. Częściej zaniżały BMI osoby z nadwagą, z najstarszej grupy wiekowej (powyżej 60. r.ż.) i z ukończonym college'em. Ogólne statystyki nie mogą ulec zmianie, bo choć między podawanymi a mierzonymi wartościami pojawiały się różnice, naukowcy twierdzą, że były one niewielkie i mieściły się w jednostce BMI.
  2. Dzieci, u których występują niedobory witaminy D, gromadzą więcej tkanki tłuszczowej wokół talii i tyją szybciej od rówieśników z prawidłowym poziomem tego związku (American Journal of Clinical Nutrition). Większość witaminy D powstaje w skórze pod wpływem promieniowania UV (postać endogenna), pozostała jest dostarczana organizmowi z pożywieniem (postać egzogenna). W związku z tym należy pamiętać zarówno o spacerach, jak i uwzględnieniu w diecie tranu, tłustych ryb, np. sardynek, węgorza, łososia, tuńczyka czy śledzi, masła, śmietany, żółtka jaj i wątróbki. Eksperci nadal spierają się jednak, jaką dawkę witaminy D uznać za optymalną dla zdrowia. Akumulacja tłuszczu wokół talii może prowadzić do otyłości centralnej, zwanej też otyłością brzuszną czy wisceralną. W związku z podwyższeniem stężenia wolnych kwasów tłuszczowych (WKT) w surowicy, a także zaburzenia ich metabolizmu dochodzi do rozwoju dyslipidemii (podwyższonego poziomu cholesterolu i jego frakcji we krwi), uszkodzenia komórek beta wysepek Langerhansa trzustki oraz insulinooporności. Zwiększa to ryzyko cukrzycy typu 2. i chorób sercowo-naczyniowych. Eduardo Villamor, epidemiolog z University of Michigan, współpracował z zespołem z Narodowego Uniwersytetu Kolumbii. W 2006 roku badacze zebrali grupę 479 dzieci w wieku 5-12 lat z Bogoty. Śledzili ich losy przez ok. 30 miesięcy. Określono stężenie witaminy D we krwi pobranej na początku studium. Następnie oceniano związek między poziomem cholekacyferolu (witaminy D3) a zmianami dotyczącymi 3 wskaźników zawartości tłuszczu w organizmie: 1) wskaźnika masy ciała (BMI), 2) obwodu talii oraz 3) grubości podłopatkowego fałdu skórno-tłuszczowego. Odkryliśmy, że dzieci z najniższym początkowym poziomem witaminy D miały tendencję do szybszego przybierania na wadze niż dzieci z wyższymi stężeniami. Co więcej, u osób z najniższymi stężeniami witaminy D następował silniejszy wzrost ilości tkanki tłuszczowej w okolicach brzucha. Niedobory witaminy D prowadziły do spowolnienia wzrostu u dziewcząt, ale nie u chłopców. Wszystko wskazuje więc na to, że niski poziom witaminy D zagraża nie tylko krzywicą, lecz również otyłością. Tymczasem na całym świecie niedobory kalcyferoli są powszechne, widać też znaczny wzrost wskaźnika otyłości. Villamor ujawnił, że spośród 479 dzieci u 10% stwierdzono niedobór witaminy D, a u 46% niewystarczającą jej ilość. Co ciekawe, Bogota znajduje się w strefie subtropikalnej, gdzie nikt nie spodziewałby się niedoborów witaminy D; [...] słońca przecież tu nie brakuje. Może być jednak wiele powodów, dla których ludzie z takich stref klimatycznych nie stykają się w wystarczającym stopniu ze słońcem. Wcześniejsze badania wykazały np., że w populacjach z Sao Paulo czy Kostaryki także pojawiają się niedobory witaminy D. W przyszłości trzeba będzie sprawdzić, czy zwiększenie zawartości witaminy D w organizmie zmniejszy ryzyko dziecięcej otyłości i wczesnego rozwoju przewlekłych chorób, np. cukrzycy.
  3. Wiadomo, że otyłość stanowi czynnik ryzyka cukrzycy typu 2., ale czy liczba nadmiarowych kilogramów i czas ich noszenia na sobie mają jakiś wpływ na to ryzyko? Okazuje się, że tak i że zależność ta przypomina związek między okresem palenia i liczbą wypalanych papierosów a ryzykiem raka płuca. W badaniu podłużnym University of Michigan Health System wzięło udział ok. 8 tys. nastolatków i młodych dorosłych. Pracami zespołu kierowała dr Joyce Lee. Amerykanie ustalili, że wskaźnik uwzględniający liczbę lat, podczas których wskaźnik masy ciała (BMI) wynosił 25 i więcej, stanowi lepszy prognostyk ryzyka cukrzycy niż wskaźnik oparty wyłącznie na BMI. Dr Lee zauważyła także, że przy takiej samej nadmiarowej wadze w podobnym okresie Latynosi i czarnoskórzy badani są bardziej zagrożeni cukrzycą niż osoby białe. Wg Lee, liczbę punktów BMI powyżej normy należy przemnożyć przez liczbę lat, przez jaką się to utrzymuje. W ten sposób uzyskuje się trafniej oddający rzeczywiste zagrożenie cukrzycą kumulacyjny wskaźnik nadmiarowego BMI. Gdy np. BMI przez 10 lat wynosi 35 (10 powyżej normy), to wskaźnik ten będzie równy 100 latom nadmiernego BMI. W takiej grupie Latynosi będą zagrożeni cukrzycą typu 2. dwukrotnie bardziej, a osoby czarnoskóre 1,5 raza bardziej od pacjentów białych. Akademicy z University of Michigan Health System podkreślają, że problemy, z jakimi zmagają się systemy opieki zdrowotnej, będą przybierać na sile, ponieważ ludzie stają się otyli coraz wcześniej (wydłuża się czas nadmiernej wagi), są też otyli coraz bardziej (dzieci z nadwagą i otyłością z większym prawdopodobieństwem mają nieprawidłową wagę również jako dorośli).
  4. Zarówno małżeństwo, jak i rozwód powodują wzrost wagi. Po zbadaniu 10.071 osób naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Ohio stwierdzili, że ryzyko przybrania na wadze wzrasta w ciągu 2 lat od początku i końca małżeństwa. Amerykanie stwierdzili, że najbardziej zagrożone dużym skokiem wagi są świeżo poślubione kobiety. Akademicy z Ohio śledzili losy ponad 10-tysięcznej próby od 1986 do 2008 roku. Wykorzystano dane z National Longitudinal Survey of Youth '79. Badanych podzielono na 4 grupy: 1) tych, u których BMI spadło o co najmniej 1 kg/m2 w ciągu 2 lat od zmiany stanu cywilnego, 2) ludzi doświadczających w takiej sytuacji niewielkiego wzrostu BMI, 3) osób doświadczających dużego wzrostu wagi oraz 4) takich, których waga nie zmieniała się. Poza zmianami we wskaźniku masy ciała (BMI) brano też pod uwagę stan cywilny. Porównywano BMI osób biorących ślub lub rozwodzących się z tymi, którzy pozostawali w związku małżeńskim lub byli stale singlami. Okazało się, że nawet po uwzględnieniu takich czynników, jak stan zdrowia, wykształcenie, zatrudnienie, ciąża czy ewentualne ubóstwo, nadal obserwowano wzrost wagi związany ze ślubem lub rozwodem. U kobiet ślub zwiększał ryzyko małego wzrostu wagi (do 3 punktów w BMI) o 33%, a dużego (powyżej 3 punktów w BMI) aż o 48%. Zakończenie związku podwyższało ryzyko niewielkiego wzrostu wagi rozwódek o 22%. U mężczyzn prawdopodobieństwo małego skoku wagi wzrastało o 28% po zawarciu związku małżeńskiego i o 21% po rozwodzie. Wszystkie zmiany stanu cywilnego działają jak szok wagowy, zwiększając częstość niewielkich wzrostów masy ciała […]. Rozwody u mężczyzn, a u kobiet do pewnego stopnia małżeństwo sprzyjają przyrostom wagi, które wystarczają, by zdrowie było zagrożone – twierdzi szef zespołu badawczego Dmitry Tumin. Jeśli chodzi o duże skoki wagi, wpływ zmiany stanu cywilnego jest u kobiet i mężczyzn diametralnie różny. Panie tyją mocniej po ślubie, a panowie po rozwodzie. Prawdopodobieństwo tego rodzaju dużych skoków masy ciała rośnie głównie w przypadku osób po 30. roku życia. W grupie dwudziestokilkulatków [w połowie 3. dekady życia] nie ma zbyt dużej różnicy w prawdopodobieństwie przytycia między kimś, kto właśnie wziął ślub a osobą, która nigdy nie brała ślubu. Na późniejszych etapach życia różnica staje się o wiele większa. Tumin przeprowadzał swoje badania we współpracy z prof. Zhenchao Qianem. Panowie zaprezentowali swoje ustalenia na dorocznej konferencji Amerykańskiego Stowarzyszenia Socjologicznego. Podkreślają, że większość wcześniejszych badań dot. wagi po ślubie lub rozwodzie brała pod uwagę średnie zmiany masy ciała, co wg nich, maskowało rzeczywiste trendy. Ocenialiśmy wpływ zmiany stanu cywilnego na prawdopodobieństwo wzrostu lub spadku wagi dla różnych kategorii ludzi, dopuszczając możliwość, że nie każdy ma takie same doświadczenia - tłumaczy Qian.
  5. Jaki jest klucz do szczęśliwego małżeństwa? Dobra komunikacja, zaufanie, a może udane życie erotyczne? Okazuje się, że nie, a przynajmniej nie wyłącznie, bo usatysfakcjonowaniu obu płci wydaje się sprzyjać żona szczuplejsza od męża (Social Psychological and Personality Science). Przez 4 lata Andrea Meltzer, doktorantka z University of Tennessee, śledziła losy 169 świeżo zaślubionych par. Stwierdziła, że mężowie są początkowo bardziej zadowoleni, a żony stają się coraz bardziej usatysfakcjonowane z czasem, kiedy kobieta ma niższy wskaźnik masy ciała (wskaźniki satysfakcji zestawiano z parami, gdzie BMI kobiety było wyższe od BMI mężczyzny). Społeczeństwo wywiera na kobiety sporą presję, by osiągnęły często nierealistycznie niską wagę. Wyniki naszego studium pokazują, że kobieta w każdym rozmiarze może być szczęśliwa w związku z właściwym partnerem. Liczy się bowiem relatywna waga, a nie waga absolutna. Meltzer przypuszcza, że atrakcyjność i waga są ważniejsze dla mężczyzn, dlatego satysfakcja lub niezadowolenie z BMI partnerki ujawnia się na samym początku małżeństwa. Stosunek męża do żony zaczyna zaś wpływać na nią dopiero w nieco dłuższej perspektywie czasowej. Amerykanie podkreślają, że zarysowany trend w satysfakcji obojga płci utrzymuje się nawet po uwzględnieniu potencjalnego wpływu innych małżeńskich stresorów, np. depresji czy dochodów. Psycholog ma świadomość, że istotność relatywnej wagi małżonków może się różnić pomiędzy kulturami (tutaj 94% próby stanowiły osoby białe) oraz parami w różnym wieku (w studium Meltzer wszystkie pary miały mniej niż 35 lat). Ponieważ atrakcyjność odgrywa [z czasem] mniejszą rolę, być może relatywna waga także w mniejszym stopniu wpływa na satysfakcję. Wszystkie pary wypełniały kwestionariusz satysfakcji małżeńskiej, poddawały się też pomiarom wagi i wzrostu. Studium nie precyzuje, czy szczęście wynika z bycia szczuplejszym od partnera, czy też podtrzymywanie zdrowej wagi i zdrowego stylu życia to pokłosie bycia szczęśliwszą osobą w ogóle. By zrozumieć, jak cechy partnerów kształtują relacje takie jak małżeństwo, warto spojrzeć na parę jako całość niż analizować wkład/wpływ każdego człowieka z osobna.
  6. Leptyna, hormon wytwarzany głównie przez podskórną białą tkankę tłuszczową i sygnalizujący sytość, zmniejsza u kobiet liczbę symptomów depresji. Im więcej leptyny, tym mniej objawów lęku czy obniżenia nastroju. Dane z badań na zwierzętach sugerują, że leptyna może zmniejszyć lęk i poprawić nastrój. Nasze studium z udziałem kobiet [również] sugeruje, że hormon może naprawdę mieć właściwości antydepresyjne - przekonuje dr Elizabeth Lawson z Harvard Medical School. Zwykle poziom leptyny jest niski u kobiet szczupłych i wysoki u otyłych. Depresja występuje zaś często w schorzeniach związanych z niskim stężeniem tego hormonu, np. anoreksji oraz czynnościowym podwzgórzowym braku miesiączki (w tym przypadku waga kobiet jest prawidłowa, ale dochodzi do wtórnego braku miesiączki). Zespół Lawson analizował związek między stężeniem leptyny a objawami lęku i depresji u 64 kobiet: 15 z anoreksją, 12 z czynnościowym podwzgórzowym brakiem miesiączki, 20 zdrowych pań o prawidłowej masie ciała oraz 17 z nadwagą lub otyłych, ale nadal zdrowych. Kobiety wypełniały kwestionariusze samoopisu, gdzie wysoki wynik wskazywał na zaburzenia lękowe i depresyjne. Naukowcy określali też poziom leptyny we krwi oraz wskaźnik masy ciała (BMI). Okazało się, że wyższe stężenie hormonu wiązało się ze spadkiem liczby/nasilenia objawów lęku i depresji. Związek ten był niezależny od BMI, co oznacza, że utrzymywał się bez względu na wagę.
  7. Ludzie z wyższym wskaźnikiem masy ciała mają bardziej czuły zmysł powonienia, jeśli chodzi o jedzenie. Dr Lorenzo Stafford z Wydziału Psychologii University of Portsmouth opublikował wyniki swoich badań w najnowszym wydaniu pisma Chemical Senses. Naukowiec sprawdzał, czy bycie głodnym lub najedzonym wpływa na zdolność odróżniania zapachów. Odkrył, że gdy ludzie są głodni, mają wyczulony nos na zapachy niespożywcze, ale wykrywanie woni jedzenia idzie im, co ciekawe, lepiej po zapełnieniu żołądka. Dalsza analiza uzyskanych wyników pokazała, że w porównaniu do osób z niskim BMI, badani z wysokim wskaźnikiem masy ciała mieli gorsze powonienie w przypadku zapachów niezwiązanych z jedzeniem i większą wrażliwość na zapach pokarmów. Na razie psycholodzy nie wiedzą, czemu ludzie lepiej wyczuwają woń jedzenia po jedzeniu, ale wg doktora Stafforda, w ten sposób ciało wykrywa i odrzuca pokarmy, których już nie potrzebuje do podtrzymania właściwej równowagi energetycznej. Wspierając rezultaty wcześniejszych badań, najnowsze wyniki sugerują, że osoby z wyższym BMI mają upośledzony węch w odniesieniu do zapachów niespożywczych. Gdy jednak w grę wchodzi woń jedzenia, te same jednostki wypadają lepiej. Można spekulować, że w przypadku ludzi z tendencją do tycia wyczulony na jedzenie węch odgrywa bardziej aktywną rolę w kształtowaniu ilości spożywanych pokarmów. Brytyjczyk wyjaśnia, że już od jakiegoś czasu wiemy, że kora węchowa jest połączona z rejonami mózgu związanymi z odżywianiem. Mniej jasne było jednak, do jakiego stopnia kontroluje ona ilość zjadanego pokarmu. Zespół z Portsmouth przeprowadził 2 eksperymenty. W sumie wzięły w nim udział 64 osoby w wieku 18-49 lat. W przypadku woni niespożywczych ustalano próg wrażliwości zmysłowej, czyli najmniejszą ilość zapachu, przy której dany człowiek cokolwiek wyczuwał. W przypadku zapachów jedzenia chodziło zaś o odróżnienie woni pokarmu od zapachu neutralnego. W badaniach wykorzystano zapach n-butanolu (zapach niespożywczy) oraz aromat naturalnych ziół, który stosuje się w przemyśle spożywczym.
  8. Uważa się, że odpowiednie otoczenie: tereny rekreacyjne, ścieżki rowerowe i deptaki sprzyjają ograniczaniu epidemii otyłości. Dlatego naukowcy wielokrotnie apelowali o takie rozwiązania. Tymczasem w badaniach jakoś nie chce wyjść takie powiązanie otoczenia i aktywności. Dwa duże badania przeprowadzili kanadyjscy uczeni z University of Alberta, Jedno z nich, przekrojowe, obejmowało ponad 1500 osób ankietowanych w 2008 roku. Kolejne, długookresowe, obejmowało ponad 800 osób, ankietowanych w latach 2002-2008. Uwzględniano stan zdrowia, BMI (indeks masy ciała), status socjoekonomiczny i inne czynniki demograficzne, dietę, aktywność fizyczną, otoczenie (sprzyjanie pieszym spacerom, bliskość terenów rekreacyjnych) oraz powód wybrania tego właśnie miejsca do zamieszkania. Część wyników zgadzała się z założeniami o oczekiwaniami: np. większy wskaźnik BMI u osób z niższym statusem socjoekonomicznym; osoby które celowo zamieszkały w sąsiedztwie sprzyjającym pieszemu przemieszczaniu się zachowywały masę ciała, zaś te, dla których sąsiedztwo nie miało znaczenia, miały tendencję do jej zwiększania. Zaskoczyły natomiast wyniki ankiet osób, które deklarowały celowe zamieszkanie w pobliżu terenów rekreacyjnych. U tych osób w badaniu długoterminowym zaobserwowano przybieranie na wadze. Uczeni są skonsternowani tym wynikiem, ponieważ przeczy on tezie, że osoby takie są aktywniejsze fizycznie, a zatem powinny łatwiej utrzymywać masę ciała pod kontrolą. Dane z ankiet nie pozwalają na zrozumienie tego zjawiska. Autorzy badania na razie spekulują, że ankietowani mogą różnorako rozumieć określenie „tereny rekreacyjne". Nie pytano także o powody poszukiwania bliskości takich terenów: możliwe, że wybierano takie a nie inne sąsiedztwo np. ze względu na dzieci. W każdym razie, jak wynika badań, powiązanie typu otoczenia, nawet wybieranego z rozmysłem, z aktywnością fizyczną i masą ciała nie jest tak jednoznacznie, jak do tej pory sądzono.
  9. Taki wniosek zdaje się wynikać z badań przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu Stanowego Ohio. To może zaskakiwać, bo do tej pory powszechnie uważano, że otyłość oznacza zwiększone ryzyko występowania wielu chorób, jak cukrzycy czy nadciśnienia. Celem zbadania powiązania wskaźnika BMI zebrano dane ankietowe od około 18 tysięcy dorosłych osób w trzech okresach: 1988-1994, 2003-2004 oraz 2005-2006. Odnotowywano BMI, wiek, płeć oraz dane na temat zażywanych leków. To właśnie zestaw zażywanych leków posłużył za określenie stanu zdrowia badanych. Ankietowanych podzielono na trzy grupy wiekowe: 25-39 lat, 40-54 oraz 55-70 lat. Uwzględniono tylko osoby z BMI powyżej 19,5. W badaniu skategoryzowano i uwzględniono steki leków i medykamentów ordynowanych przez lekarzy przy typowych chorobach. Chcieliśmy zobaczyć, od którego momentu nadwaga staje się realnym stresorem fizjologicznym, a nie tylko psychologicznym - tłumaczy założenia studium Brant Jarret, główny autor. - Większość badań nad BMI skupia się na czynniku ryzyka, więc chcieliśmy sprawdzić, czy wyższy wskaźnik masy ciała jest rzeczywiście powiązany ze zdrowiem fizycznym. Według wyników badań, u osób do 40 lat wskaźnik BMI 30 lub wyższy, czyli oznaczający już otyłość, nie przekłada się wcale na rzeczywistą zwiększoną zachorowalność. Ponadto, biorąc pod uwagę wynika dla wszystkich grup wiekowych, różnica w stanie zdrowia między osobami z wagą normalną a nadwagą - oceniana na podstawie zażywanych leków - była niewielka. Jak zauważają autorzy, wiele osób przywiązuje dużą, czy wręcz nadmierną wagę do wskaźnika BMI. Młodzi dorośli są bardziej obciążeni psychologicznie, niż fizjologicznie ze względu na presję społeczną; a uporczywe stosowanie diet i głodówek może wyrządzić więcej zdrowotnych szkód niż kilka kilogramów ponad normę. BMI, zdaniem autorów badania, jest wygodny, ale ma wiele wad: nie uwzględnia różnych typów budowy ciała, płci, stosunku masy mięśniowej do tkanki tłuszczowej. Wiązanie otyłości z zapadalnością na przewlekłe choroby powinno się opierać raczej na pomiarach procentowej ilości tkanki tłuszczowej w organizmie, która jest bardziej wiarygodnym wskaźnikiem. BMI (body mass index, czyli wskaźnik masy ciała) jest popularnym wskaźnikiem opisującym wagę w stosunku do wzrostu. Według powszechnej skali wartość od 18,5 do 24,9 oznacza normalną wagę, BMI od 25 do 29,9 sygnalizuje nadwagę, zaś powyżej 30 oznacza otyłość.
  10. Zazwyczaj nadwaga lub otyłość oznaczają zwiększone ryzyko różnych chorób, lecz analiza naukowców z Massachusetts Eye and Ear Infirmary (MEEI) sugeruje, że wyższa masa ciała może chronić kobiety przed pewną postacią najczęściej występującej neuropatii jaskrowej – jaskry pierwotnej otwartego kąta (JPOK). Amerykańskie studium objęło ponad 20 lat i wykazało, że wyższy wskaźnik masy ciała nie jest związany z większym ryzykiem JPOK, a wręcz przeciwnie – u pań wyższe BMI wiązało się z obniżonym prawdopodobieństwem wystąpienia wariantu jaskry pierwotnej otwartego kąta zwanego jaskrą normociśnieniową. W jaskrze prawidłowego ciśnienia dochodzi do uszkodzenia funkcji bioelektrycznej komórek zwojowych w centralnej części siatkówki. Śmierć tych komórek oznacza nieodwracalną utratę zdolności siatkówki do przewodzenia bodźców do kory wzrokowej. Szef zespołu dr Louis R. Pasquale przestrzega przed huraoptymizmem, zanim naukowcy nie wyjaśnią dokładnie zaobserwowanego zjawiska i nie odnajdą leżących u jego podłoża mechanizmów biologicznych. Jaskrze pierwotnej otwartego kąta często towarzyszy podwyższone wskutek utrudnienia wypływu cieczy wodnistej ciśnienie wewnątrzgałkowe, co z kolei - w połączeniu z przewlekłym niedokrwieniem - prowadzi do uszkodzenia nerwu wzrokowego. Kontrola ciśnienia za pomocą leków pomaga zachować jak najlepsze widzenie. W jaskrze normociśnieniowej nie ma jednak, jak sama nazwa wskazuje, podwyższonego ciśnienia, a i tak występuje uszkodzenie nerwu wzrokowego. Zrozumienie mechanizmów, które łączą BMI i czynniki związane ze składem ciała z JPOK, pomoże nam rozwikłać tajemnice dotyczące tej skomplikowanej choroby. Rozsądnie jest zakładać, że hormonalnie kontrolowane czynniki, wydzielane przez tkankę tłuszczową i masę beztłuszczową, zmieniają ryzyko jaskry prawidłowego ciśnienia u kobiet. Wyższy wskaźnik masy ciała u pań w wieku pomenopauzalnym jest związany z większym stężeniem estrogenów, co z kolei może pozytywnie wpływać na receptory estrogenowe nerwu wzrokowego – wyjaśnia krok po kroku Pasquale. W swoim metabadaniu Amerykanie uwzględnili 78.777 kobiet biorących w latach 1980-2004 udział w Nurses Health Study oraz 41.352 mężczyzn uwzględnionych w latach 1986-2004 w Health Professionals Follow-up Study. W przypadku pań każdy jednopunktowy wzrost BMI wiązał się z 6-proc. spadkiem ryzyka jaskry normociśnieniowej (definiowanej jako ciśnienie śródgałkowe równe bądź mniejsze niż 21 mmHg w momencie zdiagnozowania jaskry). Dodatkowo u kobiet z BMI wyższym w młodości prawdopodobieństwo wystąpienia jaskry z prawidłowym ciśnieniem było obniżone. U mężczyzn nie natrafiono na podobne prawidłowości. Wszyscy badani byli biali, niewykluczone więc, że wnioski ograniczają się wyłącznie do populacji o podobnym profilu demograficznym. Wcześniej ustalono, że chorują głównie osoby białe powyżej 65. roku życia. U przedstawicieli rasy czarnej wiek zachorowania obniża się do 40 lat. Czynnikami ryzyka są, m.in.: przypadki jaskry w rodzinie, cukrzyca, niskie ciśnienie oraz ostra krótkowzroczność.
  11. Otyłość pod koniec okresu dojrzewania u kobiet może zwiększać ryzyko stwardnienia rozsianego - uważają naukowcy z Harvard School of Public Health. Przeprowadzone przez nich badania, których wyniki opublikowane na łamach czasopisma Neurology, są jednym z najbardziej kompleksowych studiów tego zagadnienia w historii. O wiarygodności badania decyduje przede wszystkim ogromna liczba uczestniczek (ponad 238 tys.) i długi czas obserwacji ich losów, wynoszący 40 lat. Studium dotyczyło wprawdzie wyłącznie kobiet, lecz niewykluczone, że zebrane informacje mogą mieć znaczenie także dla mężczyzn. W momencie rozpoczęcia badania jego uczestniczki miały od 25 do 55 lat. Każdą z nich poproszono o podanie własnego wzrostu i wagi w wieku 18 lat. Dodatkowo każda z pań została poproszona o przypisanie sylwetki, jaką miała w wieku 5, 10 i 20 lat, do jednego z rysunków dostarczonych przez badaczy. Oprócz tego kobiety wypełniały co dwa lata ankietę dotyczącą ich stylu życia i wykrytych chorób. Analiza statystyczna przeprowadzona po zakończeniu 40-letniego okresu obserwacji wykazała, że kobiety, które w wieku 18 były otyłe (tzn. wartość BMI, czyli masa ciała w kilogramach podzielona przez wzrost w metrach podniesiony do kwadratu, wynosiła u nich co najmniej 30) lub których sylwetki w wieku 20 lat na to wskazywały, wykazywały ponaddwukrotnie wyższe ryzyko zapadnięcia na stwardnienie rozsiane w stosunku do kobiet o prawidłowej masie ciała (18,5 < BMI < 20,9). Osoby z nadwagą także wykazywały podwyższone ryzyko zachorowania, lecz nie tak bardzo, jak w przypadku otyłych. Dla prawidłowej interpretacji danych konieczne jest podkreślenie, że bardziej obfite kształty ciała w wieku 5 oraz 10 lat nie wiązały się z podwyższeniem ryzyka choroby. Jak podkreśla autorka studium, dr Kassandra Munger, oznacza to, że nauczanie i prewencja otyłości od początku życia, lecz zwłaszcza w okresie dojrzewania, może być ważnym krokiem do zmniejszenia ryzyka stwardnienia rozsianego na późniejszych etapach życia. Jednocześnie autorzy zastrzegają, że BMI nie jest jedynym znanym czynnikiem ryzyka stwardnienia rozsianego. Prawdopodobieństwo zachorowania zwiększa także m.in. obniżony poziom witaminy D w organizmie, czynniki genetyczne oraz różnice w funkcjonowaniu układu immunologicznego.
  12. Tworząc w wirtualnym świecie Second Life awatar, który jest szczupły i aktywny fizycznie, sami stajemy się zdrowsi i sprawniejsi – twierdzą badacze z RTI International. Bazując na wynikach wstępnych badań, sądzimy, że użytkownicy wirtualnego świata dostosowują swoją tożsamość, by była spójna z awatarem – przekonuje metodolog Elizabeth Dean. Osiemdziesiąt procent respondentów, którzy wspominali o wysokiej aktywności fizycznej swojego awatara, zachowywało się podobnie w realnym życiu. Naukowcy przeprowadzili wywiady z 29 użytkownikami Second Life w scenerii ich wirtualnego świata. W połowie przypadków rozmawiał z nimi szczupły awatar, a w połowie otyły. Okazało się, że osoby przepytywane przez smukłą postać częściej niż rozmawiające z pulchną twierdziły, że ich własny awatar również jest szczupły. Średni wskaźnik masy ciała też był niższy, gdy odpowiadano na pytania wysportowanej postaci. Z większym prawdopodobieństwem wspominano o wyższym wskaźniku masy ciała w realnym świecie, jeśli awatar był otyły, ponieważ jego nadmierna waga potwierdzała, że wyższe BMI jest bardziej akceptowane społecznie – wyjaśnia Dean. Ponieważ postaciami z Second Life łatwo manipulować, w przyszłości będzie można wykorzystać nowe narzędzie do badania czynników społecznych dotyczących otyłości, obrazu ciała i sprawności fizycznej.
  13. Naukowcy odkryli, że u kobiet z anoreksją stężenie neurotropowego czynnika pochodzenia mózgowego (ang. brain-derived neurotrophic factor, BDNF) jest niższe niż u kobiet zdrowych i takich, które wygrały już swoją walkę z chorobą. Jako że w przypadku anoreksji trudno zdefiniować wyzdrowienie, BDNF może się stać użytecznym biomarkerem. Wszystko wskazuje na to, że niski poziom czynnika neurotropowego jest odwracalny. Badacze z Chiba University mierzyli poziom BDNF u anorektyczek (29), kobiet zdrowych (28) i niewykazujących objawów choroby od co najmniej roku (18). Dodatkowo u wszystkich określano zdolność do zmiany zasad stosowanych do porządkowania zbioru obiektów. W tym celu posłużono się testem sortowania kart z Wisconsin (Wisconsin Card Sorting Task, WCST), który umożliwia ocenę funkcjonowania kory przedczołowej. Wiek wszystkich badanych był podobny. Poza tym panie z anoreksją i wyleczone nie różniły się pod względem najniższego życiowego wskaźnika masy ciała (BMI). Z eksperymentu wykluczono zdrowe osoby, które nigdy nie miały problemów z zaburzeniami odżywiania, z BMI niższym od 19 lub wyższym niż 26, a więc kobiety z niedowagą i otyłe. Stężenie neurotropowego czynnika pochodzenia mózgowego w surowicy było w grupie anorektyczek niższe niż w grupie kontrolnej i u pań po skutecznej terapii. Wykazano istnienie pozytywnej korelacji między stężeniem BDNF i BMI. Wyższe oznaczało mniejsze zatroskanie jedzeniem, kształtami ciała i wagą. Kobiety z najniższym poziomem BDNF miały najbardziej niekorzystny obraz siebie i cierpiały z powodu lęku oraz depresji. Choć badane z anoreksją popełniały więcej błędów w WCST niż przedstawicielki grupy kontrolnej, nie wykazano, by poziom BDNF wiązał się z wynikami osiąganymi w teście. Zdolność zmiany zasady nie była upośledzona u kobiet, które poradziły sobie z anoreksją. Niewykluczone, że stężenie BDNF jest w większym stopniu związane ze wskaźnikiem masy ciała (czy mówiąc inaczej: ze stopniem wygłodzenia) niż z samą anoreksją. Na razie relacja między neurotropowym czynnikiem pochodzenia mózgowego a BMI jest niejasna, ponieważ jedno ze studiów pokazało, że u ludzi z otyłością znacznego stopnia występuje niższy poziom BDNF niż u osób otyłych. Eksperci mają nadzieję, że uwzględnienie w przyszłych badaniach kobiet z niedowagą i otyłych pozwoli wyjaśnić zależności łączące BDNF, BMI i anoreksję.
  14. Osoby, które mają nadwagę w wieku 40 lat, żyją dłużej niż jednostki reprezentujące inne kategorie wagowe. Studium przeprowadzone przez japońskie Ministerstwo Zdrowia, Pracy i Dobrobytu wykazało, że najkrócej żyją szczupli, którzy umierają o 6-7 lat wcześniej od ludzi z nadwagą. Specjaliści sądzą, że to ostrzeżenie dla tych, którzy chcą za wszelką cenę schudnąć, unikając uwłaczającej etykiety "metabo" (to japońskie określenie na chorego z zespołem metabolicznym). Zakrojonymi na szeroką skalę badaniami kierował profesor Ichiro Tsuji z Tohoku University. Przez 12 lat jego zespół obserwował stan zdrowia 50 tysięcy mieszkańców prefektury Miyagi, którzy przekroczyli 40. rok życia. Naukowcy sprawdzali, jak kształtowała się waga ochotników w przeszłości, zliczali też, ile lat przeżywali oni po przekroczeniu czterdziestki. Wszystkich dzielono na kategorie według wskaźników masy ciała (BMI). Okazało się, że mężczyźni z prawidłową masą ciała (BMI wynoszące od 18,5 do 25) do 40 mogli sobie doliczyć średnio jeszcze 39,94 roku, a panowie z nadwagą (BMI 25-30) 41,64. Kobiety z prawidłową wagą żyły jeszcze średnio 47,97 roku, a ich koleżanki z nadwagą 48,05. Otyli mężczyźni i kobiety (BMI>30) mogli sobie dodać, odpowiednio, 39,41 i 46,02 roku, a panowie i panie z niedowagą (BMI<18,5) 34,54 i 41,79 roku. Badacze z Kraju Kwitnącej Wiśni wysnuli kilka teorii, czemu chude osoby umierają wcześniej. Wg nich, często są one palaczami, poza tym są bardziej podatne na choroby zakaźne. Związek między masą ciała a długością życia nie jest jednak dogłębnie wyjaśniony. Eksperci nie zachęcają do przybierania na wadze. Wspominają też, że ich studium ujawniło, że im ktoś jest grubszy, tym więcej wydaje na opiekę medyczną. Oznacza to, że może i ciężsi żyją dłużej, ale wcale nie są zdrowsi...
  15. Tęższe kobiety po czterdziestce wyglądają młodziej, a utrata zaledwie 4,5 kg, co odpowiada mniej więcej jednemu rozmiarowi, może postarzyć nawet o 4 lata (Plastic and Reconstructive Journal). Dr Bahaman Guyuron i zespół z Case Western Reserve University przez dwa lata śledzili losy 186 par bliźniaczek jednojajowych, które przekroczyły 40. r.ż. Ponieważ siostry miały identyczne DNA, różnice w wyglądzie musiały być wynikiem trybu życia, a nie tzw. dobrych lub złych genów. Amerykanom zależało na określeniu związku między wagą (wyrażoną przez wskaźnik masy ciała BMI) a postrzeganym wiekiem. Kobiety podzielono na grupy w oparciu o 4-punktowe przedziały BMI. Okazało się, że BMI wyższy o 4 jednostki "odmładzał" o 2-4 lata. Czynnikiem dodającym lat był zaś rozwód, ponieważ kobiety zamężne i singielki wyglądały młodziej od pań, których związki się rozpadły. Tym ostatnim rozwód, w porównaniu do siostry, dodawał ok. 1,7 roku. Podobnie oddziaływały depresja, palenie, picie alkoholu, a także opalanie. Obecnie doktor Guyuron, szef Wydziału Chirurgii Plastycznej, prowadzi analogiczne studium z udziałem bliźniąt płci męskiej. Eksperci podkreślają, że wbrew pozorom, to nie zmarszczki wpływają na ocenę wieku, lecz zmiana kształtu twarzy. Lepiej więc mieć nieco pucułowate policzki, bo to odejmuje lat, niż być na wiecznej diecie, która de facto przyspiesza wiotczenie skóry. Twarz nie tylko traci na objętości. Efekt jo-jo prowadzi też do rozciągnięcia włókien kolagenowych i elastynowych. Wyniki uzyskane przez Amerykanów potwierdzałyby teorię francuskiej aktorki Catherine Deneuve, która utrzymuje, że starając się zatrzymać upływ czasu, kobieta po trzydziestce musi wybierać między ciałem (w domyśle szczupłą sylwetką) a twarzą. Prawdą jest też, że rzeczywiście osoby tęższe wydają się młodsze, a ich twarz wygładzona. W końcu pełne policzki to jeden z elementów schematu dziecięcości.
  16. Ellen Langer, psycholog z Uniwersytetu Harvarda, postanowiła zbadać relacje, jakie zachodzą pomiędzy naszym umysłem, a naszym ciałem. Chciała sprawdzić czy to, w jaki sposób człowiek postrzega swoją aktywność fizyczną wpływa na to, jak jego ciało wygląda. Langer, autorka wielu ważnych i prowokacyjnych studiów, przyjrzała się pokojówkom. Jak wiadomo, praca pokojówki jest pracą fizyczną, a kobiety, które ją wykonują, przez cały czas muszą być bardzo aktywne. Okazało się jednak, że aż 67% pokojówek twierdzi, że nie wykonuje zbyt wielu ćwiczeń fizycznych. Ponad 33% powiedziało, że w ogóle nie ćwiczą. To dziwne stwierdzenie, biorąc pod uwagę fakt, że są fizycznie aktywne przez cały dzień – mówi Langer. Jeszcze bardziej zadziwiające rezultaty przyniosły szczegółowe badania. Okazało się, że, mimo iż aktywność fizyczna pokojówek znacznie przekracza zalecenia lekarza krajowego, to ciała kobiet nie odnoszą z tego tytułu żadnych korzyści. Langer wraz z zespołem zbadali ilość tkanki tłuszczowej, stosunek obwodu talii do bioder, ciśnienie krwi, wagę i wskaźnik masy ciała (BMI). Wszystkie te miary odpowiadały raczej postrzeganemu przez kobiety, a nie rzeczywistemu poziomowi aktywności fizycznej. Langer postanowiła więc popracować nad zmianą postrzegania własnej aktywności fizycznej u pokojówek. Pani profesor podzieliła 84 kobiety na dwie grupy. Wraz z jedną z nich uważnie przeanalizowano wszystkie czynności wykonywane przez nie w pracy i wyjaśniono kobietom, ile kalorii spalają podczas każdej z nich. Tej grupie przekazano też informację, że poziom ich aktywności fizycznej jest nawet większy niż zalecany przez lekarza krajowego. Drugiej z grup nie powiedziano nic. Po miesiącu ponownie przeprowadzono badania wszystkich kobiet. W tej grupie, której powiedziano o zaletach pracy pokojówki, zauważono 10-procentowy spadek ciśnienia krwi, spadek wagi oraz poprawienie się stosunku obwodu talii do bioder. Langer i jej zespół dokładnie wypytali kobiety o to, co robią w pracy. Chcieli w ten sposób się dowiedzieć, czy te panie, którym powiedziano o pozytywnym wpływie ich pracy na zdrowie, nie zmieniły czasem swojego zachowania pod wpływem uzyskanych informacji. Okazało się, że nie. Pani profesor uważa więc, że zmiana, która zaszła w ich ciałach była wynikiem samej tylko zmiany postrzegania swojej aktywności ficzynej. Jej zdaniem zadziałał tutaj efekt placebo. Gdy kobiety uwierzyły, że są fizycznie aktywne, ich ciało zareagowało. Oznacza to zatem, że „obiektywna prawda” o naszych ciałach nie jest niezmienialna. I, przynajmniej teoretycznie, możemy siedzieć w fotelu objadając się czekoladą, i jednocześnie tracić na wadze. Martin Binks, z Duke Diet and Fitness Center z Północnej Karoliny, jest pod wrażeniem osiągniętych rezultatów, jednak nie wierzy w to, by efekt placebo mógł działać w świecie fizycznym. Jego zdaniem placebo udające lek antydepresyjny może poprawić nastrój pacjenta, ale placebo nie zmniejszy guza nowotworowego ani nie spowoduje, że schudniemy. Binks uważa, że kobiety w jakiś sposób zmieniły swoje zachowanie i dlatego straciły na wadze. Z drugiej jednak strony mamy głos Howarda Brody'ego z Institute of the Medical Humanities na University of Texas Medical Branch, który od lat specjalizuje się w badaniu efektu placebo. Brody uważa, że placebo działa też w świecie fizycznym. Na poparcie swoich słów przytacza jedne z badań, podczas których podawano chorym na astmę lek powodujący, że napady astmy były jeszcze bardziej gwałtowne. Naukowcy mówili jednak chorym, że lek ten łagodzi objawy astmy. Znacząca liczba tych pacjentów twierdziła później, że napady astmy są łagodniejsze, a badania to potwierdzały – powiedział Brody.
  17. Okolica, w której mieszkamy, może determinować naszą wagę. I nie chodzi tu o ludzkie sąsiedztwo, choć udało się wykazać, że upodabniamy się do ludzi z najbliższego otoczenia, lecz głównie o wieku budynku (American Journal of Preventive Medicine). Zespół Kena Smitha z University of Utah w Salt Lake City zebrał z bazy praw jazdy dane na temat wzrostu, wagi i adresu mieszkańców. Naniesiono je na mapę i przyrównano do stylu życia. Okazało się, że osoby z niższym wskaźnikiem masy ciała mieszkały przeważnie w rejonach ze starszymi zabudowaniami, gdzie wyższy odsetek osób idzie do pracy na piechotę. Smith wyjaśnia, że wiek budynku ma w Salt Lake City bardzo duże znaczenie, ponieważ starsze zabudowania są otoczone chodnikami. Zadbano tu o zieleń i ożywczy cień. Sklepy znajdują się nieopodal, dzięki czemu poruszanie się na własnych nogach jest łatwe i przyjemne. Podobnych udogodnień infrastrukturalnych nie ma już w nowszych dzielnicach. W przypadku mężczyzn średnia różnica między dolną i górną ćwiartką BMI badanych ze starszych i nowszych dzielnic wynosiła 1,28, co dla kogoś o wzroście 183 cm oznacza dodatkowe 4,5 kg. W przypadku kobiet różnica ta wynosiła 0,95, co przy wzroście 165 cm przekłada się na 3 kg. Amerykanie zaznaczają, że przystosowanie miast do chodzenia nie oznacza automatycznej zwyżki formy mieszkańców. Ludzie wybierają bowiem raczej okolice, które odpowiadają ich upodobaniom, a nie dopasowują się do wymogów rejonu, gdzie wyrzucił ich los.
  18. Zgodnie z danymi opublikowanymi na łamach British Medical Journal, mimo ogólnoświatowej epidemii otyłości, ludzie nie potrafią prawidłowo ocenić swojej masy ciała. Nie od dziś wiadomo, że kobiety przeważnie sądzą, że są za grube, a mężczyźni nie doceniają swojej wagi. Naukowcy z Centrum Badawczego Zachowań Zdrowotnych Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego postanowili jednak sprawdzić, jak wzrost przeciętnej wagi w populacji wpływa na postrzeganie samych siebie. W tym celu porównano dane uzyskane w ramach dwóch sondaży: z 1999 i 2007 roku. Każdego respondenta pytano o wzrost i wagę. Na tej podstawie wyliczano wskaźnik masy ciała. Osoba udzielająca odpowiedzi miała też samodzielnie zaliczyć się do którejś z 5 kategorii: 1) duża niedowaga, 2) niedowaga, 3) waga prawidłowa, 4) lekka nadwaga, 5) duża nadwaga (w 2007 roku dodano 6. kategorię: otyłość). Zespół profesor Jane Wardle wyliczył, że w ciągu 8 lat liczba osób z kliniczną otyłością wzrosła o 8 procent (z 11 do 19%). Sami respondenci zupełnie inaczej postrzegali jednak swoją wagę. W 2007 roku mniej osób z nadwagą zaliczało się do odpowiedniej grupy. Wg akademików, zaobserwowany rozdźwięk między wagą faktyczną a postrzeganą to skutek większego rozpowszechnienia nadwagi i otyłości w społeczeństwie. Z tego powodu lekka nadwaga zaczyna być uznawana za normę. Brytyjczycy sądzą też, że paradoksalnie media wzmacniają to przekonanie, pokazując zdjęcia skrajnie otyłych ludzi. Widzowie i czytelnicy wnioskują, że aby spełniać kryteria diagnostyczne nadwagi, trzeba być bardzo grubym. Niewykluczone, że błędy w percepcji wiążą się z negatywnymi etykietami przyczepianymi ludziom z nieprawidłową wagą. Profesor Sara Bleich z John Hopkins Bloomberg School of Health, komentatorka artykułu, uważa, że ludzie z nadwagą, którzy nie doceniają swojego BMI, ignorują wiadomości dotyczące konieczności zmiany diety i trybu życia. Bleich podkreśla, że sposobem na skorygowanie błędnych przekonań nt. wagi jest potraktowanie otyłości jako wielopoziomowego problemu (zarówno społecznego, jak i jednostkowego). Tylko rozszerzona akcja jest w stanie czemuś zaradzić.
  19. Kobiety określające się jako feministki doceniają więcej typów budowy ciała. Do takich wniosków doszli naukowcy z 3 uniwersytetów: w Westminsterze, Newcastle i z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego. Przebadali oni 129 pań nazywających się feministkami i 132 niefeministki. Wszystkim pokazano 10 zdjęć kobiet o różnym wskaźniku masy ciała (BMI), od wychudzonych po otyłe, i poproszono o ocenę atrakcyjności. Okazało się, że obie grupy nie różniły się pod względem wyboru najatrakcyjniejszej sylwetki: miała ona lekką niedowagę. Jednak feministki pozytywniej postrzegały szerszy zakres wagi ciała, przyznając wyższe noty niemal wszystkim zdjęciom (wyjątek stanowiły dwie fotografie). Było to szczególnie widoczne w przypadku wyższych BMI, co sugeruje, że feministki są bardziej skłonne niż niefeministki odrzucać niesprawiedliwe nastawienie współczesnej kultury do nadwagi i otyłości. Przekonania feministyczne mogą zapewniać ograniczoną ochronę przed negatywnym wpływem socjokulturowego ideału chudości. Chociaż feministki nie wydają się zabezpieczone przed uznawaniem szczupłości za atrakcyjną, ich system wartości pozwala im interpretować fizyczne piękno jako coś obejmującego szerszy zakres rozmiarów ciała – wyjaśnia dr Viren Swami, szef zespołu badaczy. Artykuł na ten temat można przeczytać w najnowszym numerze pisma Body Image.
  20. Japończycy analizowali wpływ typu osobowości na wagę ciała. Zauważyli, że nonkonformiści i ludzie otwarci, przyjaźni mają tendencję do nadwagi, podczas gdy lękliwi z większym prawdopodobieństwem bywają zbyt szczupli (Journal of Psychosomatic Research). W badaniach wzięło udział ponad 30 tys. mieszkańców prefektury Miyagi w wieku 40-64 lat. Pytano ich o wzrost i wagę, wszyscy wypełniali też kwestionariusz osobowościowy. Składał się on z 48 pozycji. Znalazły się wśród nich m.in. pytania o to, czy lubią mówić lub o skłonność do martwienia się tym, co myślą inni. Na podstawie wyników wolontariusze zostali podzieleni na 4 grupy: osób otwartych, neurotycznych, społecznych i nonkonformistów. Po zakończeniu analiz zespół profesora Ichiro Tsuji z Tohoku University stwierdził, że wraz ze stopniem otwartości rośnie wskaźnik masy ciała. Dużo przyjaznych osób ma BMI równy lub większy 25, co oznacza nadwagę. Nawet po wzięciu pod uwagę innych istotnych czynników, np. palenia tytoniu, mężczyźni i kobiety z grupy ekstrawertyków ważyli za dużo z większym prawdopodobieństwem niż osoby najbardziej introwertyczne. Wyliczone wartości to, odpowiednio, 1,73 i 1,53 razy. Ludzie w największym stopniu neurotyczni mieli niedowagę 2-krotnie częściej niż najmniej lękliwi. Jeden z członków zespołu badawczego, Masako Kakizaki, mówi, że mechanizm, za pośrednictwem którego typ osobowości wpływa na wagę, nie jest na razie znany, ale niewykluczone, że jakiś neuroprzekaźnik może wpływać na to, jacy jesteśmy i jednocześnie wpływać na łaknienie.
  21. Jedni lubią i jedzą śniadania, inni poprzestają tylko na wypiciu w locie porannej filiżanki kawy. Okazuje się jednak, że osoby, które codziennie pamiętają o pierwszym posiłku, mają mniej problemów z tyciem. Dr Nicholas Wareham z Addenbrooke's Hospital w Cambridge zbadał nawyki żywieniowe 6764 kobiet i mężczyzn w wieku od 40 do 75 lat. Wyniki były zaskakujące. Osoby, które jadły najobfitsze śniadania, w najmniejszym stopniu przybierały na wadze, nawet jeśli w ciągu dnia pochłaniały najwięcej pokarmów. Ludzie dostarczający swojemu organizmowi podczas śniadania od 0 do 11% dziennej dawki energii tyli w ciągu 3,7 roku 1,23 kg. W tym samym czasie kobiety i mężczyźni w średnim wieku, którzy w ramach pierwszego posiłku zaspokajali od 22 do 50% zapotrzebowania energetycznego, "dorabiali się" niespełna jednego dodatkowego kilograma (0,79 kg). Pomijanie śniadania pozbawiało organizm składników odżywczych i skłaniało go do robienia zapasów. Wskutek tego większa część obiadu i kolacji ulegała przetworzeniu na tłuszcz. Wareham podkreśla, że przytyli wszyscy uczestnicy eksperymentu, ale stosunkowo najmniejszy wzrost BMI odnotowano w grupie spożywającej najbardziej kaloryczne śniadania. Wg ekspertów, dzień najlepiej zacząć od zjedzenia czegoś wolno trawionego, np. owsianki czy owoców. Dzięki temu unikniemy podjadania przed obiadem i gwałtownych skoków poziomu cukru we krwi.
  22. Szczupli ludzie mogą być "grubi od środka". Oznacza to, że ich narządy wewnętrzne są otoczone warstwą tłuszczu, a oni sami są zagrożeni różnymi chorobami. Bycie szczupłym nie oznacza automatycznie, że nie jest się otłuszczonym — powiedział agencji AFP dr Jimmy Bell, profesor obrazowania molekularnego z Imperial College. Zespół Bella przeskanował od 1994 roku za pomocą rezonansu magnetycznego niemal 800 osób. Celem badań było wytropienie, gdzie odkłada się tłuszcz w ich organizmach. Okazało się, że ludzie, który utrzymują linię raczej dzięki diecie, a nie ćwiczeniom, mają więcej wewnętrznych depozytów tłuszczu. Lekarze martwią się, że bez opisania stanu faktycznego bez ogródek szczupli pacjenci będą myśleli, że nic im nie grozi, bo nie cierpią na zewnętrzną nadwagę. Wiotkie ciało nie zabezpiecza natomiast przed cukrzycą czy chorobami układu sercowo-naczyniowego — ostrzega dr Louis Teichholz, ordynator Oddziału Kardiologii w Hackensack Hospital w New Jersey. Mieszczący się w granicach normy wskaźnik masy ciała (BMI) nie gwarantuje, że zapasy wewnętrznego tłuszczu również jej nie przekraczają. Aż u 45% przebadanych przez naukowców pań z normalnym BMI odkryto zbyt wiele tłuszczu. Wśród mężczyzn z prawidłową wagą odsetek ten był jeszcze wyższy, sięgał bowiem 60%! Wniosek wypływający z badań Brytyjczyków powinien więc być taki: jeśli chcesz być naprawdę szczupły i zdrowy, a nie po prostu wyglądać na kogoś smukłego, musisz nie tylko dbać o to, co znajdzie się na twoim talerzu. Musisz też ćwiczyć...
  23. Dodatkowe kilogramy wpływają negatywnie nie tylko na zdrowie, ale i na zarobki. Wystarczy 10-proc. wzrost wskaźnika masy ciała (BMI), by realne zarobki mężczyzny spadły o 3,3%, a kobiety o 1,8% — zauważyli ekonomiści z Uniwersytetu w Padwie. Badanie przeprowadzone w 9 krajach europejskich wykazało, że negatywny wpływ przyrostu wagi na pensję jest silniejszy w Hiszpanii, Grecji, Portugalii i we Włoszech, czyli w państwach zużywających dużo oliwy. W krajach piwoszy (Austrii, Irlandii, Danii, Belgii i Finlandii) wzrost BMI nie wpływał znacząco na zarobki. Giorgio Brunello nie wie, czy zaobserwowane zjawisko to skutek dyskryminacji osób z nadwagą i otyłością, czy też może problemy zdrowotne lub depresja ograniczają ich produktywność (Economics and Human Biology). Szacuje się, że 23% Europejczyków i 36% Europejek cierpi z powodu otyłości. Nadmierna waga to narastający problem również wśród dzieci.
  24. Nowojorczycy, którzy mieszkają w najbardziej zaludnionych, ale jednocześnie przyjaznych pieszemu dzielnicach miasta, są najszczuplejsi (mają najniższy wskaźnik masy ciała). Według badaczy, lokalizowanie sklepów, restauracji oraz publicznych środków komunikacji w pobliżu domu może zachęcać do chodzenia i uniezależniania się od samochodów. Istnieją dość silne związki między środowiskiem urbanistycznym a BMI, nawet w zatłoczonym Nowym Jorku — twierdzi Andrew Rundle z Mailman School of Public Health (American Journal of Health Promotion). Wcześniejsze studia wykazały, że przedmieścia są chaotycznie porozrzucane, dlatego wszyscy poruszają się samochodami i wcześniej czy później zaczynają chorować. Rundle i zespół analizowali zapiski dotyczące 13.102 dorosłych nowojorczyków z pięciu dzielnic. Łącząc informacje na temat wykształcenia, dochodów, wzrostu i wagi z adresem, danymi geograficznymi i pochodzącymi ze spisu ludności, określali dostęp do komunikacji publicznej, bliskość punktów usługowych i BMI. Mieszkańcy okolic z równą liczbą domów i punktów usługowych są szczuplejsi od rezydentów dzielnic głównie mieszkalnych i przede wszystkim komercyjnych. Mieszanka terenów handlowych i mieszkalnych powoduje, że punkty usługowe, związane z codziennymi potrzebami, znajdują się w odległości "spacerowej".
  25. Wiek, w którym u dziewczynki pojawia się pierwsza miesiączka (menarche), ulega obniżeniu u dzieci z niewielką wagą urodzeniową i masą ciała większą niż u rówieśników na początku szkoły podstawowej — uważają naukowcy australijscy. Związek między wagą urodzeniową a wystąpieniem menarche uznaje się za kontrowersyjny, zaś mechanizm leżący u podłoża tego zjawiska za niejasny — piszą na łamach Journal of Clinical Endocrinology & Metabolism dr Deborah M. Sloboda i zespół. Naukowcy z University of Western Australia w Perth badali grupę 776 dziewczynek, które przyszły na świat w latach 1989-1991. Trzysta czterdzieści dziewięć przeżyło już swą pierwszą miesiączkę. Pojawiała się ona znacznie wcześniej u dziewcząt, które jako noworodki były małe, ale jako 8-letnie dzieci ważyły ponad przeciętną. U dziewczynek z najmniejszą wagą urodzeniową i najwyższym wskaźnikiem masy ciała w dzieciństwie menarche wystąpiła w wieku 12,5 lat. U młodych dam z najwyższą wagą urodzeniową i najmniejszym BMI w dzieciństwie odnotowywano ją natomiast przeciętnie w wieku 13,2 lat. Nasze odkrycia dostarczają dalszych dowodów na to, że waga przy urodzeniu i nadwaga w dzieciństwie potencjalnie wpływają na zdolności reprodukcyjne kobiety. Wczesna menarche może być markerem wydarzeń z początkowych etapów życia, które regulują rozwój płciowy, endokrynny i metaboliczny. Te z kolei mogą wpływać na późniejsze wystąpienie zespołu policystycznych jajników, zespołu metabolicznego czy raka piersi — spekulują naukowcy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...