Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37660
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    249

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Białko występujące naturalnie w mózgach ssaków jest w stanie ograniczyć, a nawet całkowicie zatrzymać wzrost choroby Alzheimera - dowodzą badacze z Uniwerystetu Kalifornijskiego. O ich odkryciu informuje czasopismo Nature Medicine. Do odkrycia doszło podczas badania właściwości mózgowego czynnika neurotrofowego (ang. brain-derived neurotrophic factor - BDNF). Jak dowiedziono dzięki szeregowi doświadczeń na kilku gatunkach ssaków, w niektórych przypadkach jest on w stanie całkowicie zablokować degenerację mózgu związaną z rozwojem choroby Alzheimera. W prawidłowo funkcjonującym organizmie badana proteina wytwarzana jest przez tzw. korę śródwęchową - element mózgu współpracujący z hipokampem i wspomagający pamięć epizodyczną i przestrzenną. Produkcja tego białka obniża się w przebiegu choroby Alzheimera i wiele wskazuje na to, że właśnie zjawisko to może być jedną z przyczyn schorzenia. Aby potwierdzić rolę badanej substancji, przeprowadzono serię eksperymentów, do których wykorzystano m.in. transgeniczne myszy podatne na rozwój choroby Alzheimera, hodowle komórkowe, starzejące się szczury i rezusy, a także zwierzęta z uszkodzoną korą śródwęchową. W każdym z modeli porównywano żywotnośc neuronów stymulowanych BDNF (białko to podawano zarówno w formie gotowego białka, jak i genu, na podstawie którego komórki wytwarzały je samodzielnie) oraz pozbawionych dostępu do tej substancji. Przeprowadzone doświadczenia wykazały, że stymulacja neuronów badaną proteiną poprawiała kondycję umysłową zwierząt, wpływając korzystnie na ich zdolność do zapamiętywania oraz uczenia się. Znacznemu polepszeniu ulegała też żywotność komórek nerwowych, które były wyraźnie większe i bardziej aktywne pod względem sygnalizacji międzykomórkowej. Korzystne objawy zaobserwowano szczególnie w obrębie hipokampa, będącego pierwszym obszarem mózgu atakowanym zwykle przez chorobę Alzheimera. BDNF nie jest pierwszym związkiem o potwierdzonym działaniu ochronnym na neurony. Wcześniej ten sam zespół wykazał korzystny wpływ białka o nazwie NGF, czyli nerwowego czynnika wzrostu (ang. nerve growth factor), na ich kondycję. Obecnie trwają testy kliniczne terapii polegających na podawaniu genu kodującego tę proteinę wprost do mózgów pacjentów. Badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego zapowiedzieli podjęcie starań o uruchomienie serii podobnych badań na ludziach z wykorzystaniem BDNF.
  2. Na terenie południowego Omanu (na Półwyspie Arabskim) odnaleziono najstarsze znane pozostałości zwierząt na Ziemi. Odkryte szczątki mają aż 635 milionów lat. Znalezisko jest owocem pracy międzynarodowego zespołu prowadzonego przez badaczy z Uniwersytetu Kalifornijskiego oraz MIT. Odnaleziono je w skałach osadowych datowanych na koniec pierwszej udokumentowanej epoki lodowcowej, datowanej na 850-630 mln lat temu. Do odkrycia doszło dzięki wykryciu niespodziewanie wysokiego stężenia sterydów. Związki tego typu są wytwarzane wyłącznie przez organizmy żywe, co wyraźnie sugeruje, że zostały one wytworzone przez prymitywne zwierzęta należące do gąbek - najprostszych wielokomórkowych form życia na Ziemi. Zdaniem badaczy odnalezione szczątki są dowodem na to, że pierwsze organizmy wielokomórkowe pojawiły się na Błękitnej Planecie aż 100 milionów lat przed tzw. eksplozją kambryjską, uznawaną za przełomowy moment w przebiegu ewolucji. To właśnie wtedy (tak przynajmniej uważano dotychczas) doszło do gwałtownego wzrostu tempa powstawania gatunków, szczególnie tych wielokomórkowych. Zebrane informacje są niezwykle istotne dla badań nad rekonstrukcją pradawnych ziemskich ekosystemów. Po raz pierwszy uzyskano także jednoznaczny dowód na występowanie znacznych ilości tlenu rozpuszczonego w wodzie w tak odległej epoce. Dostępność życiodajnego gazu, wraz z powolnym ustępowaniem epoki lodowcowej, gwałtowne przyśpieszenie ewolucji i zwiększenie liczebności gatunków zamieszkujących Ziemię. Kolejne badania międzynarodowego zespołu mają ustalić, jakie warunki środowiskowe towarzyszyły rozwojowi najprymitywniejszych wielokomórkowych form życia. Pomoże to w ustaleniu przebiegu ewolucji prostych organizmów, a także zwiększy zakres naszej wiedzy w dziedzinie ochrony wrażliwych ekosystemów morskich.
  3. Leki przeciwdziałające niepłodności, podejrzewane od pewnego czasu o powodowanie raka jajnika, zostały oczyszczone z ciążących na nich zarzutach. Z podsumowania danych z kilkunastu lat wynika, że prawdopodobieństwo choroby nie wzrasta w związku ze stosowaniem tego typu terapii. O wynikach studium informują badacze z Duńskiego Stowarzyszenia Walki z Nowotworami. Swoje wnioski opierają na badaniu 54362 kobiet poddanych różnorodnym terapiom mającym na celu leczenie niepłodności. Ich średni wiek w momencie rozpoczęcia leczenia wynosił 31 lat, zaś monitorowanie stanu ich zdrowia trwało średnio 16 lat. W czasie obserwacji na raka jajnika zachorowało 156 osób. Przypadki chorych kobiet skorygowano o czynniki ryzyka, takie jak styl życia lub czynniki genetyczne, oraz podzielono w zależności od stosowanego u nich leczenia. Pod uwagę wzięto cztery najczęściej stosowane leki: cytrynian klomifenu, gonadotropiny (w tym, uwzględnioną osobno, ludzką gonadotropinę kosmówkową) oraz hormon uwalniający gonadotropinę. Wyniki analizy nie pozostawiają złudzeń: przyjmowanie żadnego z wymienionych leków, stosowanych najczęściej w leczeniu niepłodności, nie powoduje wzrostu ryzyka zachorowania na raka jajnika. Prawdopodobieństwo zachorowania nie zwiększało się nawet po dziesięciu cyklach leczenia ani u kobiet, które ostatecznie nie doczekały się potomstwa. Dotychczas właśnie te dwie grupy pań uznawano za szczególnie zagrożone nowotworem. Autorzy studium przyznają co prawda, że średni wiek kobiet w momencie podsumowania informacji wynosił 47 lat, zaś szczyt zachorowań na raka jajnika przypada około 60. roku życia, lecz ich zdaniem częstotliwość zachorowań powinna być widoczna już teraz. Gdyby istniało silne powiązanie, z pewnością moglibyśmy oczekiwać, że dostrzeglibyśmy je już teraz, ale nie dostrzegamy - zaznacza dr Allan Jensen, główny autor analizy. Zastrzega jednak, że okres obserwacji pacjentek nie został zakończony, a jego zespół zamierza kontynuować monitorowanie stanu zdrowia kobiet.
  4. Glenn Zimmerman, jeden z zatrudnionych w Pentagonie ekspertów ds. bezpieczeństwa IT, przestrzegał na konferencji Cyber Warfare, że w wielu firmach najsłabszym ogniwem w zabezpieczeniach są... komputery najwyższych rangą menedżerów. W wielu firmach reguły dotyczące bezpieczeństwa są bardzo surowe, pracownicy nie mogą swobodnie surfować w Internecie, odtwarzać dowolnych płyt CD czy DVD, podłączać zewnętrznych napędów czy instalować programów. Zasady te najczęściej nie dotyczą szefów firmy, przez co używane przez nich komputery stają się szeroko otwartą bramą do firmowej sieci. Co gorsza, mało kto odważy się powiedzieć swojemu szefowi, by przestrzegał tych samych zasad, co pracownicy. Czasami jedynym sposobem jest włamanie do ich komputerów i pokazanie, co można wówczas zrobić - stwierdził Yael Shahar z izraelskiego Międzynarodowego Instytutu Antyterrorystycznego. Oczywiście, można mieć przez to olbrzymie kłopoty. Podczas tej samej konferencji zwrócono też uwagę, że zbyt ostre przepisy bezpieczeństwa mogą utrudniać pracę firmy. Jeden z uczestników opowiadał o tym, jak jego szef zlecił mu zniszczenie DVD z tajnymi danymi. Gdy już dowiedział się, jakie urządzenia do niszczenia płyt mają certyfikat Narodowej Agencji Bezpieczeństwa, nie mógł zamówić takiego urządzenia, gdyż witryna jego producenta nie znajdowała się na liście witryn, z którymi można się łączyć z firmowego LAN-u. Takie nieprzemyślane działania sprowadzają pracowników do roli robotów włączających i wyłączających komputery. Jednak osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo IT bardzo często stosują tego typu nieprzemyślane standardowe procedury, by ułatwić sobie pracę. Efektywne bezpieczeństwo wymaga kompromisu. Jedynym całkowicie bezpiecznym komputerem jest wyłączona maszyna, zalana betonem i wrzucona na dno Rowu Mariańskiego - mówił Zimmerman.
  5. Wikipedia od samego początku boryka się z problemem wiarygodności. Internetową encyklopedię redagują bowiem dziesiątki tysięcy anonimowych osób, o których wiedzy, wykształceniu czy motywach trudno przesądzać. Stąd też wielokrotnie nauczyciele przestrzegają uczniów przed pokładaniem zbytniego zaufania w Wikipedię. Sami twórcy encyklopedii zdają sobie sprawę z problemu i próbują w różny sposób zwiększyć wiarygodność jednego z najpopularniejszych serwisów w Sieci. W sukurs przyszedł im zespół z Palo Alto Research Center. Ed Chi i jego koledzy stworzyli narzędzie o nazwie WikiDashboard, które pokazuje historię edycji danego hasła. Oczywiście użytkownik Wikipedii może sprawdzić ją i bez tego, jednak w rzeczywistości mało osób to robi. WikiDashboard działa w ten sposób, że "wyciąga" historię edycji przed hasło, którego szukamy i nam ją pokazuje. Ponadto, o co w samej Wikipedii trudno, unaocznia jaki procent edycji pochodzi od pojedynczych wikipedystów. Zanim więc zapoznamy się z hasłem, będziemy mogli zobaczyć jego najbardziej aktywnych edytorów, ich wkład w samo hasło, a klikając na nazwy edytorów, sprawdzimy, na ile są oni zaangażowani w prace Wikipedii. Przekonamy się, czy dane hasło zostało zdominowane przez jedną osobę, czy też wybuchła wokół niego "wojna edycyjna".
  6. Mozilla otrzymała prawo przyłączenia się do pozwu Opery przeciwko Microsoftowi. Norweska firma oskarżyła w 2007 roku Microsoft, iż dołączenie Internet Explorera do systemu Windows jest czynem nieuczciwej konkurencji. Ostatnio Komisja Europejska dała zielone światło dla wszczęcia odpowiednich procedur przeciwko Microsoftowi. Opera zyskała tymczasem sojusznika. Mitchell Baker, szefowa Mozilli, tak pisze w firmowym blogu: Moim zdaniem nie ulega absolutnie żadnej wątpliwości, że powyższe stwierdzenie [o szkodzeniu konkurencyjności przez związanie IE z Windows - red.] jest prawdziwe. Prawdziwe co do joty. Pracuję nad rozwojem przeglądarek jeszcze zanim Microsoft zaczął prace nad IE i szkody, które Microsoft poczynił dla konkurencyjności, innowacyjności i samego tempa rozwoju sieci, są oczywiste i wciąż mają miejsce. Inną kwestią jest rozstrzygnięcie, czy istnieją odpowiednie środki zapobiegawcze i jakie mogły by one być. Jednak pytanie o ich istnienie nie zmienia faktu, że praktyki biznesowe Microsoftu przyczyniły się do zmniejszenia roli konkurencji (a praktycznie jej wyeliminowania), wyboru oraz innowacyjności w sposobie, w jaki ludzie zyskują dostęp do Internetu. Mozilla otrzymała od KE status "trzeciej zainteresowanej strony". Oznacza to, że nie jest stroną w postępowaniu, ale ma prawo wglądu do poufnych dokumentów, które KE wysłała do Microsoftu, może podawać KE własne argumenty i brać udział w przesłuchaniach, jeśli Microsoft takich zażąda.
  7. Profesor David Nutt, szef Komisji Doradczej ds. Nadużywania Narkotyków (Advisory Council on the Misuse of Drugs, ACMD), twierdzi, że zażywane tabletek ecstasy nie jest bardziej niebezpieczne od jazdy konnej. W tym tygodniu instytucja ma rekomendować brytyjskiemu rządowi przesunięcie pochodnej amfetaminy z kategorii A (substancji zagrażających zdrowiu) do kategorii B. Ministrowie sprzeciwiają się takiemu rozwiązaniu. Nutt uważa jednak, że "szkody powodowane przez 3,4-metylenodioksymetamfetaminę [w skrócie MDMA] mogą być takie same jak szkody związane z innymi aktywnościami i dziedzinami życia. Profesor wylicza, że jazda konna odpowiada za ponad 100 zgonów rocznie, a następnie posuwa się o krok dalej: [...] i tu pojawia się najistotniejsze pytanie – czemu społeczeństwo toleruje, a nawet zachęca do pewnych form potencjalnie niebezpiecznych zachowań, a do innych, takich jak zażywanie narkotyków, nie. Ecstasy to przyczyna ok. 30 zgonów rocznie (od lat 90. odnotowano wzrost o 200%). Przyczyną śmierci jest niewydolność wielonarządowa z przegrzania lub przewodnienie. Od zaskakujących poglądów Nutta odcina się nawet macierzysta agenda. Niektórzy specjaliści uważają, że skoro jego osobiste poglądy tak bardzo odbiegają od obowiązków wynikających z piastowanego urzędu, powinien rozważyć honorową rezygnację. Inaczej grozi mu zdymisjonowanie. Eksperci podkreślają, że nie istnieje bezpieczna dawka ecstasy, a narkotyk uśmierca nieprzewidywalnie. Obrazoburczy artykuł profesora, badacza m.in. z Uniwersytetu Bristolskiego, ukazał się w styczniowym numerze pisma Journal of Psychopharmacology. Naukowiec ukuł nawet specjalnie nowy termin "equasy" (od ang. equine addiction syndrome, zespół końskiego uzależnienia), który miał swym brzmieniem przypominać ecstasy. W ten sposób podkreślał, jak wiele, jego zdaniem, łączy uzależnienie od jazdy konnej z uzależnieniem od substancji psychoaktywnych. Farmakolog dowodzi, że istnieje wiele niebezpiecznych sportów, takich jak wspinaczka, skoki spadochronowe z wieżowców (BASE jumping) czy skoki bungee, które wydają się bardziej ryzykowne od narkotyków.
  8. Talidomid, lek na poranne nudności, który zaburza dojrzewanie płodu, prowadząc do niedorozwoju kończyn, został najprawdopodobniej po raz pierwszy uzyskany przez nazistów podczas prac nad bronią chemiczną. Wcześniej sądzono, że wynalazcami talimido-glutarymidu są badacze z Chemie Grünenthal (RFN), którzy otrzymali go przez przypadek dopiero w 1953 r., poszukując preparatu antyhistaminowego. Doktor Martin Johnson, dyrektor Thalidomide Trust, organizacji wspomagającej brytyjskie ofiary talidomidu, utrzymuje, że był on testowany w Niemczech na więźniach obozów koncentracyjnych jako antidotum na działanie środka paralityczno-drgawkowego (ang. nerve agents). Johnson uważa, że wynalazcą talidomidu jest Otto Ambros, który zanim zaczął pracować po wojnie dla Chemie Grünenthal, najpierw przysłużył się Trzeciej Rzeszy. Potwierdzenie jego przypuszczeń stanowi fakt, że we wniosku patentowym z lat 50. utrzymywano, że lek był już testowany na ludziach jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem prób klinicznych. Patent sugeruje, że talidomid był prawdopodobnie jednym z wielu produktów uzyskanych w Dyhernfurth lub w Auschwitz-Monowitz. Stało się to pod przewodnictwem Otto Ambrosa podczas badań nad środkami paraliżująco-drgawkowymi [np. sarinem] - podsumowuje dyrektor Thalidomide Trust. Zdanie Johnsona podziela też argentyński pisarz Carlos De Napoli, autor książki o nazistowskich naukowcach, który twierdzi, że znalazł dokument potwierdzający uzyskanie talidomidu w hitlerowskich laboratoriach. Wg niego, nie ma najmniejszych wątpliwości, że lek testowano w dwóch obozach koncentracyjnych. Historyk natrafił na kopię pisma z listopada 1944 r. Fritz ter Meer, dyrektor wykonawczy IG Farben, niemieckiej firmy farmaceutycznej, wspomina w nim o wynalezieniu substancji, której skład chemiczny pasuje do talidomidu. Adresatem notatki był Karl Brandt, generał SS, osobisty lekarz Hitlera, a zarazem szef programu eutanazji. W jednym z dokumentów "wykopanych" przez Thalidomide Trust napisano, że Grünenthal kupił nazwę handlową talidomidu (Contergan), a zatem może i samą substancję, od kontrolowanej podczas wojny przez nazistów francuskiej firmy Rhône-Poulenc. W poufnym liście, wysłanym w 1958 r. przez Astrę – właściciela szwedzkiej licencji na rozprowadzanie talidomidu – do norweskiej filii, padało stwierdzenie: Niestety, nie możemy używać nazwy Contergan w krajach skandynawskich, ponieważ na podstawie porozumienia z Rhône-Poulenc Grünenthal nabył ją wyłącznie na rynek niemiecki. Od 1942 r. Rhône-Poulenc zarejestrował 14 leków, których nazwy kończyły się właśnie na –ergan (jest to sufiks charakterystyczny dla tej firmy). Wiele z nich miało właściwości podobne do talidomidu, oddziałując np. na układ nerwowy. Grünenthal oświadczył, że zakład nie współpracował z Rhône-Poulenc w zakresie badań nad talidomidem i został on wynaleziony samodzielnie przez 3 pracowników firmy. Sanofi-Aventis, które w 1999 r. (jeszcze jako Hoechst Marion Roussel) wchłonęło Rhône-Poulenc, powiadomiło, że rozpoczęto przeszukiwanie archiwów.
  9. Frytki są lubiane na całym świecie, więc zamiłowanie do tak przyrządzonych ziemniaków nie mogło ominąć także Europy. Słynne brytyjskie fish and chips to danie niemal narodowe, a i Duńczycy słyną ze swoich frytek, podawanych z majonezem w gazetowych rożkach. Czym pachną? Wbrew pozorom, nie tylko ziemniakami i rozgrzanym olejem, ale również toffi, kakao, cebulą, serem i deską do prasowania. Naukowcy z Uniwersytetu w Leeds twierdzą, że to właśnie ta wybuchowa mieszanka zapachowa pociąga amatorów złocistych "pałeczek". Badania przeprowadzono na Narodowy Tydzień Frytek 2009 (National Chip Week 2009), a zespół doktora Grahama Claytona zaprzągł do pracy zarówno urządzenia laboratoryjne, jak i ludzkie nosy. W tym samym czasie grupy fokusowe poszukiwały frytek o najpiękniejszej woni. Aparatura laboratoryjna oznaczyła zapachy, które może wychwycić ludzki nos. Określono ich rodzaj oraz natężenie. Okazało się, że smażone dwukrotnie frytki mają bardziej złożoną woń i czuć je kakao, toffi, serem, ubrudzonymi ziemią kartoflami, cebulą i kwiatami. Bez względu na to, czy pieczemy je w piekarniku, czy smażymy, skromne frytki nie pachną zwyczajnie frytkami – zapach jest bardziej złożony i to prawdopodobnie wyjaśnia, czemu każdy ma jakiś ulubiony rodzaj. Clayton śmieje się, że w przyszłości będzie można opisywać frytki jak wino, perfumy czy kawę: "owocowe z przyjemną korzenną nutą w tle". Liczą się wszystkie składowe i ich kombinacje – rodzaj ziemniaków, oleju, temperatura czy przyprawy. Tylko w ten sposób można uzyskać danie odpowiednie do okazji. Lekko podsmażone/niedogotowane frytki zawierają 3 proste zapachy, w tym gorzkiego kakao. Odrobinę dłuższa obróbka cieplna i już powstaje bardziej złożona woń z co najmniej 9 nutami aromatycznymi.
  10. Przyszłość microsoftowego Flight Symulatora, najprawdopodobniej najstarszej wciąż kontynuowanej serii gier wideo, stanęła pod znakiem zapytania. W ramach cięć zatrudnienia koncern zamknął studio Aces, które produkowało obecną na rynku od 1982 roku serię. Pomimo zamknięcia studio, przedstawiciele Microsoftu nie zapowiedzieli rezygnacji z samej gry, jednak brak jest jakichkolwiek szczegółów na temat jej ewentualnej kontynuacji. Zaniepokojeni są nie tylko fani, ale i firmy trzecie, takie jak Just Flight, która produkuje dodatki do Flight Simulatora. Jej dyrektor, Dermot Stapleton, pozostaje jednak optymistą. To koniec rozwoju serii przez Microsoft, ale nie oznacza to końca gry. To, co Microsoft zrobił w przeszłości, to nadanie grupie pracującej nad grą nazwy Aces Studio, a teraz zwolnił ich i wielu innych developerów - stwierdził Stapleton. Sądzę, że teraz Microsoft udzieli licencji na rozwój gry jakiejś firmie trzeciej - dodał. Nie wszyscy są jednak takimi optymistami. Nels Anderson, założyciel witryny FlightSim.com przypomina, że przed kilku laty Microsoft zrezygnował z popularnej Train Simulator. Los Flight Simulatora są zatem niepewne, ale fani serii mają przed sobą jeszcze co najmniej kilka lat rozrywki. Bardzo wielu z nich wciąż bowiem używa Flight Simulatora 2004 i nie miało jeszcze w rękach najnowszego wcielenia gry Flight Simulatora X.
  11. Malaria to jedna z najgroźniejszych chorób naszych czasów. Co pół minuty zabija ona dziecko. W ciągu roku z powodu malarii umiera na całym świecie około miliona osób. Teraz zespół naukowców z australijskiego Monash University, pracujący pod kierunkiem profesora Jamesa Whisstocka, ogłosił przełom w walce z tą chorobą. Uczonym udało się wyłączyć układ pokarmowy zarodźca malarii, co w konsekwencji prowadzi do śmierci pasożyta. Profesor Whisstock ma nadzieję, że odkrycie jego zespołu przyczyni się w przyszłości do opracowania skutecznych leków przeciwko malarii. Zauważa, że choroba ta zagraża niemal połowie ludzkości, a odporna na leczenie malaria staje się coraz bardziej powszechnym problemem. Jedna ze współpracownic Whisstocka, doktor Sheena McGowan, stwierdziła: Wpadliśmy na pomysł, by zagłodzić zarodźca i udowodniliśmy, że można to zrobić za pomocą środków chemicznych. Zarodziec odżywia się białkiem znalezionym w krwi zarażonego. Do jego rozłożenia potrzebuje enzymu PfA-M1. Okazało się, że enzym ten znajduje się poza wakuolą ("żołądkiem" pasożyta), przez co łatwiej jest go zablokować za pomocą odpowiednich środków.
  12. W okresie jajeczkowania kobietom najbardziej podobają się mężczyźni z większymi źrenicami. Badacze z Uniwersytetu w Edynburgu twierdzą, że może się tak dziać, gdyż panie podświadomie uznają ich rozmiar za wskaźnik męskiego zainteresowania nimi. Na pozostałych etapach cyklu menstruacyjnego różnice w wielkości źrenic nie mają większego znaczenia (Personality And Individual Differences). Podczas eksperymentu Szkoci pokazywali 10 badanym zdjęcia sześciu jednakowo atrakcyjnych pod względem seksualnym mężczyzn. Psycholodzy stworzyli trzy wersje każdej fotografii: z małymi, średnimi i dużymi źrenicami. Następnie wszystkie wymieszano i prezentowano w poddawanych ocenie parach. Wszystkie zdjęcia przedstawiały twarz od przodu. Wybierając je, psycholodzy założyli, że miny uwiecznionych na nich ludzi muszą być neutralne, a źrenice na tyle widoczne, by zmiany w ich wielkości były zauważalne. Twarz oceniano na 5-punktowej skali (1 – wyjątkowo nieatrakcyjny, 5 - bardzo atrakcyjny). Każda z wolontariuszek musiała podać swój wiek, datę ostatniej miesiączki, długość cyklu miesiączkowego oraz wyjawić, czy zażywa pigułki antykoncepcyjne. Wszystkie panie wypełniały też dwa testy: Test Preferencji Partnera na Randkę (Dating Partner Preference Test, DPPT) oraz Kwestionariusz Orientacji Socjoseksualnej (Sociosexual Orientation Inventory, SOI). W przypadku DPPT należało stwierdzić, jak bardzo pożądana jest każda z 33 wymienionych cech w odniesieniu do przyszłego chłopaka. Za pomocą SOI określano, m.in.: liczbę partnerów seksualnych w ciągu ostatniego roku, przewidywaną liczbę różnych kochanków w ciągu następnych 5 lat, liczbę jednonocnych przygód w ciągu życia oraz częstotliwość, z jaką w fantazjach danej osoby pojawia się ktoś inny niż obecny partner. Naukowcy zauważyli, że kobiety przyjmujące pigułki w większym stopniu niż kobiety z naturalnym cyklem preferowały źrenice średniej wielkości. Poza tym panie swobodnie wyrażające swoją seksualność wolały większe źrenice od swoich zahamowanych koleżanek. Wg Eleanor Smallwood, oznacza to, że upodobania kobiet mogą stanowić wskaźnik, jakiego rodzaju związku aktualnie poszukują. Źrenice średniej wielkości to związek długoterminowy, a pociąg do dużych oznacza przelotny romans lub jednonocną przygodę.
  13. Osoby mieszkające w odległości poniżej 50 metrów od przesyłowych linii energetycznych wykazują podwyższone ryzyko wystąpienia choroby Alzheimera lub demencji starczej - twierdzą szwajcarscy badacze. O ich odkryciu informuje czasopismo American Journal of Epidemiology. Studium przeprowadzili naukowcy z Uniwersytetu w Bernie. Z zebranych przez nich informacji wynika, że prawdopodobieństwo rozwoju zaburzeń wyraźnie wzrasta wraz z wydłużeniem czasu życia w okolicy linii przewodzących prąd o napięciu 220-380 kV. Połączenia tego typu służą zwykle do przesyłania energii elektrycznej na duże odległości. Autorzy badania zebrali informacje na temat aż 4,7 miliona obywateli Szwajcarii w wieku powyżej 30 lat i skorygowali je o dane dotyczące ich statusu ekonomicznego. Z ich opracowania wynika, że osoby zamieszkujące w promieniu do 50 metrów od tzw. linii najwyższego napięcia są o 25% bardziej narażone na rozwój choroby Alzheimera od osób zamieszkujących w odległości co najmniej 600 metrów od przewodów. Prawdopodobieństwo wystąpienia zaburzeń wzrastało wraz z czasem przebywania w pobliżu linii przesyłowych. Osoby zamieszkujące na tych terenach powyżej 5 lat chorowały o połowę częściej, a te, które spędziły tam co najmniej 10 lat życia - aż o 78% częściej. Piętnaście lat przebywania w okolicy linii najwyższego napięcia powoduje podwojenie ryzyka zachorowania. Pola magnetyczne generowane przez przepływający prąd elektryczny już od dawna podejrzewane są o wywoływanie niekorzystnych efektów zdrowotnych. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) uznała je za czynnik podejrzewany o działanie rakotwórcze dla człowieka, lecz ich powiązanie z chorobą Alzheimera nie było dotychczas dokładnie potwierdzone. Wiele wskazuje na to, że przeprowadzone studium dostarcza istotnych informacji na ten temat. Pomimo przedstawienia dość spektakularnych danych statystycznych, szwajcarscy badacze zalecają traktowanie ich z ostrożnością. Zespół, prowadzony przez dr Anke Huss, zaznacza, że w promieniu do 50 metrów od linii najwyższych napięć żyje zaledwie 0,3% populacji ich kraju. Zdaniem autorów jest to populacja zbyt mało liczna, by wyniki przeprowadzonych na niej badań uznawać za wiążące. Wątpliwości badaczy potęgowane są przez fakt, iż nie jest znany mechanizm domniemanej szkodliwości długotrwałej ekspozycji na promieniowanie o tak niskiej mocy. Mimo to zaleca się, by w miarę możliwości ograniczać przebywanie w pobliżu włączonych urządzeń elektrycznych. I słusznie - lepiej dmuchać na zimne.
  14. Naukowcy z Uniwersytetów w Bath i Leeds odkryli związek zdolny do pokonania jednej z najważniejszych przeszkód związanych z badaniem nad embrionalnymi komórkami macierzystymi - zaniku ich zdolności do przekształcania sie w dowolny typ dojrzałych komórek. Najważniejszą cechą embrionalnych komórek macierzystych (ang. embryonic stem cells - ESC) jest ich totipotencjalność, czyli zdolność do przekształcenia się w dowolny typ komórek występujących w organizmie. Przy każdym podziale z pojedynczej komórki macierzystej powstają dwie komorki potomne, przy czym jedna z nich zachowuje właściwości ESC. Niestety, po pewnym czasie komórki macierzyste zaczynają się "starzeć" i obumierać lub przechodzić proces różnicowania, czyli specjalizacji. Zanikają wówczas ich unikalne właściwości. Opisywany problem, znacznie utrudniający wszelkie badania nad ESC, może już niedługo zostać rozwiązany dzięki pojedynczej substancji. Związek ten, odkryty przez zespół prowadzony przez prof. Melanie Welham z Uniwersytetu w Bath oraz prof. Adama Nelsona z Uniwersytetu w Leeds, pozwala na nieustanne namnażanie komórek macierzystych bez utraty ich totipotencjalności. Potencjalne korzyści wynikające z odkrycia są oczywiste: im więcej embrionalnych komórek macierzystych można uzyskać i utrzymać w hodowli laboratoryjnej, tym łatwiejsze i tańsze są prowadzone na nich badania. Umożliwia to naukowcom skupienie się na kluczowych aspektach prowadzonych eksperymentów, nie zaś na utrzymywaniu ESC w ich wyjątkowym stanie. Zidentyfikowana substancja blokuje enzym nazwany GSK3, którego aktywność powoduje uruchomienie w komórce macierzystej programu różnicowania. Zatrzymanie jego aktywności utrzymuje ESC w stanie totipotencjalności. Proces ten jest jednak odwracalny - usunięcie uzyskanej substancji z pożywki hodowlanej przywraca komórkom macierzystych zdolność do specjalizacji. Komórki macierzyste posiadają ogromny potencjał leczenia uszkodzeń rdzenia kręgowego oraz chorób takich jak cukrzyca typu I, ponieważ potrafią one zamienić się w całą gamę wyspecjalizowanych komórek, takich jak neurony czy komórki trzustki, które mogą zostać wykorzystane do naprawy uszkodzonych tkanek. Niestety, kiedy hoduje się komórki macierzyste w laboratorium, mogą one spontanicznie rozwinąć się w komórki wyspecjalizowane. Utrudnia to uzyskiwanie zasobów dostatecznie dużych, by prowadzić na nich badania medyczne - tłumaczy prof. Welham, zastrzegając, że związek odkryty przez jego zespół może położyć kres tym niedogodnościom.
  15. Jeden z mikroelementów zawartych w naszej diecie, cynk, redukuje ryzyko uszkodzeń płodu związanych ze spożywaniem alkoholu przez kobiety ciężarne - donoszą australijscy naukowcy. Ich odkrycie może mieć niebagatelne znaczenie dla profilaktyki defektów rozwojowych wywołanych przez stosowanie używki. Swoje wnioski Australijczycy opierają na studium przeprowadzonym na myszach. Wcześniejsze badania tej samej grupy wykazały, że przyjmowanie alkoholu podczas ciąży zmniejsza ilość cynku dostarczanego przez łożysko do płodu. Zjawisko to jest najprawdopodobniej wywołane przez zwiekszenie produkcji metalotioneiny, białka wiążącego ten pierwiastek, przez wątrobę matki. W swoim najnowszym studium zespół badaczy z Instytutu Hansona w Adelajdzie, prowadzony przez dr. Petera Coyle'a, podawał 25-procentowy roztwór etanolu myszom w ósmym dniu ciąży (odpowiada to okresowi pomiędzy 3. i 8. tygodniem ciąży u ludzi). Od początku do 18. dnia ciąży zwierzęta były karmione, w zależności od grupy, standardowymi pożywkami lub dietą wzbogaconą w cynk. Po zakończeniu okresu suplementacji badacze przerwali ciążę u części gryzoni i przebadali potomstwo w kierunku występowania wad wrodzonych. Pozostałe matki doniosły swoją ciążę, zaś młode były obserwowane przez pierwsze dwa miesiące życia. Dokonaliśmy trzech istotnych odkryć - tłumaczy dr Coyle. Po pierwsze, zaburzeniom wzrostu płodu wywołanym we wczesnej ciąży przez ostrą ekspozycję na alkohol można zapobiegać dzięki suplementacji cynku. Po drugie, suplementacja diety cynkiem podczas ciąży może chronić przed śmiercią w okresie poporodowym wywołaną przez ostrą ekspozycję na alkohol. Po trzecie, suplementacja diety cynkiem zwiększa poziom cynku we krwi matki i przezwycięża spadek jego poziomu wywołany przez alkohol, co ogranicza naszym zdaniem niedobór cynku u płodu oraz związane z tym uszkodzenia. Pomimo obiecujących wyników, Australijscy eksperci zalecają traktowanie wyników z ostrożnością. Podkreślają, że cynk może nie ograniczać niektórych typów uszkodzeń płodu, oraz, co jeszcze ważniejsze, że przyjmowanie zwiększonych dawek mikroelementu nie może dawać ciężarnym kobietom poczucia, że nie obowiązuje ich zalecenie odstawienia alkoholu. Mimo to uważają, że warto rozważyć przyjmowanie cynku, który może, wraz z kwasem foliowym, skutecznie zwiększać szanse matki na urodzenie zdrowego potomstwa
  16. Jaki kolor wykorzystać, by poprawić czyjeś funkcjonowanie umysłowe: czerwony czy niebieski? Badacze z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej utrzymują, że wszystko zależy od zadania. Jeśli ktoś ma się skoncentrować na szczegółach, czerwień będzie idealna. Kiedy bardziej wskazane jest niekonwencjonalne, twórcze podejście, lepiej sprawdzi się błękit (Science Express). W latach 2007-2008 psycholodzy przebadali ponad 600 osób. Porównywali wyniki uzyskiwane przez nie w 6 różnych zadaniach. Większość eksperymentów przeprowadzano na komputerze. Tło mogło być czerwone, niebieskie bądź białe. Czerwień usprawniała wykonywanie zadań, w przypadku których należało się skoncentrować na szczegółach, np. korektę tekstu bądź przypominanie sobie czegoś. Ochotnicy zainspirowani czerwonym tłem osiągali o 31% lepsze wyniki od wolontariuszy z grupy niebieskiej. Sytuacja odwracała się o 180 stopni podczas burzy mózgów – niebiescy byli wtedy 2-krotnie bardziej kreatywni od czerwonych. Juliet Zhu, autorka studium, przekonuje, że analizowane barwy aktywują różne motywy, a ich znaczenie przyswoiliśmy sobie w ramach procesu uczenia. Poprzez znaki stopu, samochody służb ratowniczych oraz czerwone długopisy nauczycieli skojarzyliśmy czerwień z zagrożeniem, błędami i ostrożnością. Czerwień to unikanie i stan zwiększonej czujności. Błękit zachęca zaś do wychodzenia poza wyznaczone granice, bujania w obłokach. Poprzez skojarzenia z niebem, oceanem i wodą większość ludzi łączy niebieski z otwartością i wielorako rozumianym spokojem. Psycholodzy zbadali też wpływ koloru na odbiór komunikatów marketingowych. Kiedy w serii fikcyjnych reklam wykorzystywano czerwień jako tło, ludzie pozytywniej oceniali produkt, gdy spot koncentrował się na szczegółach. W takich okolicznościach nie podobał im się komentarz wieloznaczny czy prowokujący do myślenia. I znów wystarczyła zamiana tła, by odbiorcy reklamy reagowali dokładnie na odwrót. Kiedy naukowcy zademonstrowali badanym wymyśloną pastę do zębów, przy czerwonym tle wydawała im się lepsza, gdy zachwalano jej właściwości antypróchnicze. Błękit w tle powodował, że przyznawano jej więcej punktów za wybielanie. Przed pomalowaniem pokoju warto dokładnie przemyśleć, do czego ma służyć. Jeśli ktoś jest księgowym, przyda mu się jakiś czerwony motyw, dla pisarza korzystniejszy wydaje się jednak błękit.
  17. Firmenich, genewska firma specjalizująca się w badaniach nad zapachami i smakami dla przemysłów spożywczego oraz kosmetycznego, rozszyfrowała główne nuty zapachowe potu mężczyzn i kobiet. Wg szefa zespołu badawczego Christiana Starkenmanna, u panów przeważa woń sera, a u pań cebuli lub grejpfruta (Chemical Senses). Próbki potu spod pachy pobrano od 24 mężczyzn i 25 kobiet. Najpierw musieli oni posiedzieć w saunie albo popedałować przez 15 min na rowerku treningowym. W wydzielinie płci pięknej znaleziono stosunkowo duże ilości bezwonnych związków siarki (5 miligramów na mililitr potu, w porównaniu do 0,5 mg/ml u mężczyzn). Po dodaniu do potu bakterii występujących zwykle w dole pachowym, w wyniku reakcji chemicznej powstały tiole – stąd czosnkowo-cebulowy zapach. U mężczyzn Szwajcarzy znaleźli z kolei relatywnie wysokie stężenia kwasów tłuszczowych. Po zetknięciu z enzymami tych samych bakterii zaczynały one wydzielać woń sera. Niezależni sędziowie uznali zapach kobiecego potu za bardziej nieprzyjemny, a powodem był określony stosunek związków serowych i cebulowych. To ważna wskazówka przy opracowywaniu dezodorantów dla poszczególnych płci. Badacze będą się musieli skupić na neutralizowaniu związków prekursorowych lub na blokowaniu enzymów bakteryjnych. Nie wszyscy eksperci zajmujący się zapachami uważają, że podobne wyniki uzyskano by poza Szwajcarią. Powód? Inna dieta, geny, środki czystości, a nawet rodzaje noszonych ubrań.
  18. W wersji Release Candidate Windows 7 Microsoft poprawi błąd, który pozwala atakującemu na zmianę ustawień UAC (User Account Control). Przypomnijmy, że dwoje specjalistów poinformowało, iż możliwe jest napisanie takiego szkodliwego kodu, który zasymuluje zgodę użytkownika na nadanie mu uprawnień administratora, co z kolei pozwoli na instalację tego kodu. Początkowo Microsoft twierdził, że nie jest to błąd. Jednak po otrzymaniu kolejnych informacji od odkrywców luki reakcja, jak na koncern, była błyskawiczna. W ciągu kilkunastu godzin na firmowym blogu ukazał się wpis, że w Windows 7 RC zostaną wprowadzone pewne innowacje w UAC. Jedna z nich będzie polegała na tym, że wszelkie zmiany w poziomie zabezpieczeń będą musiały zostać dodatkowo potwierdzone przez użytkownika. Microsoft nie spełni jednak innej sugestii odkrywców błędu. Oni, jak i część specjalistów, twierdzili, że koncern powinien ponownie rozważyć domyślny poziom zabezpieczeń w Windows 7. Został on obniżony w stosunku do Windows Visty, gdyż użytkownicy skarżyli się na zbyt częste prośby o potwierdzenie wykonywanych operacji. Domyślny poziom pozostanie więc na "Poinformuj mnie tylko wtedy, gdy jakiś program chce dokonać zmian na komputerze", ale sam UAC będzie lepiej chroniony.
  19. Chociaż przyjmuje się, że to udomowione psy pochodzą od wilków, ich dzicy współbracia także im coś zawdzięczają. Tym czymś jest ciemna okrywa włosowa, która rozpowszechniła się wśród zwierząt żyjących w lasach Ameryki Północnej. Łączyły się one w pary z psami, zyskując w ten sposób nową barwę. U wilków zamieszkujących tundrę przeważa jasne umaszczenie. Ciemne futro musi jednak pomagać w zaadaptowaniu się i przetrwaniu w wymagającym środowisku, skoro cecha nie została wyeliminowana przez dobór naturalny, a wręcz przeciwnie – częstość jej występowania wzrosła. Międzynarodowy zespół naukowców przeprowadził analizy genetyczne wśród populacji europejskich oraz północnoamerykańskich. Na razie nie wiadomo, jakie korzyści zapewnia posiadanie czarnego bądź brązowego futra, gdy mieszka się w lesie. Być może chodzi o skuteczniejsze ukrywanie się w cieniu drzew, choć powodzenie podczas polowania nie zależy w przypadku tego gatunku od umiejętności kamuflowania. Przewiduje się jednak, że obszar pokryty tundrą (habitat arktyczny) ulegnie w najbliższych latach zmniejszeniu. Dzieje się tak za sprawą ocieplenia klimatu i przesunięcia granicy strefy lasów na północ. Na wygląd wilków oddziałują nie tylko zmiany pogodowe. Działania człowieka również wzbogacają zróżnicowanie genetyczne populacji dzikich zwierząt [...]. To ironia losu, że cechy stworzone przez człowieka mogą być przydatne w zmaganiach ze zmianami w środowisku, za które odpowiadają ludzie – podsumowuje szef zespołu naukowców, Marco Musiani z Uniwersytetu w Calgary. Akademicy sądzą, że czarne wilki pojawiły się 10-15 tys. temu, gdy szare wilki "skoligaciły się" z udomowionymi psami Indian. Obecnie psy te są rasą wymarłą, a osobniki, które mieszkają w domach dzisiejszych Amerykanów czy Kanadyjczyków, to potomkowie zwierząt przybyłych na kontynent w ciągu ostatnich 500 lat. Byliśmy bardzo zaskoczeni, że domowe zwierzęta stały się rezerwuarem genetycznym dla naturalnych populacji, z których się wyłoniły. To fascynujące, że cząstka pierwszych rdzennie amerykańskich psów może nadal żyć w wilkach – cieszy się inny członek ekipy, dr Greg Barsh z Uniwersytetu Stanforda.
  20. Z badań firmy BeyondTrust wynika, że ponad 80% luk, które Microsoft załatał w ubiegłym roku, nie było groźnych dla użytkowników, którzy nie korzystali z konta administratora. Aż 92% luk "krytycznych" i 69% wszystkich nie stanowiłoby zagrożenia, jeśli tylko właściciele komputerów pracowaliby na kontach użytkowników, a nie administratorów. Jedynymi osobami, które powinny logować się na prawach administratora są administratorzy sieci, a i oni powinni używać kont administracyjnych tylko wówczas, gdy muszą zrobić coś, czego nie można zrobić z innego konta - mówi John Moyer z BeyondTrust. Jego firma zauważyła, że w zdecydowanej większości biuletynów bezpieczeństwa, wydanych w ubiegłym roku przez Microsoft, znalazło się stwierdzenie, iż użytkownicy będą mniej narażeni jeśli będą używali kont o mniejszych uprawnieniach. Badania wykazały, że uniknąć w ten sposób można było 94% luk w Microsoft Office, 89% w Internet Explorerze i 53% w Windows. Spośród 119 dziur, które umożliwiały atakującemu zdalne uruchomienie nieautoryzowanego kodu lub instalację szkodliwego programu, aż 87% ataków można było powstrzymać ograniczając prawa użytkownika. Najbardziej efektywnym sposobem na zabezpieczenie komputera przed szkodliwym oprogramowaniem jest praca na koncie użytkownika - napisał na firmowym blogu Jon DeVaan, członek microsoftowego zespołu rozwijającego technologię UAC. Windows domyślnie nadaje użytkownikowi prawa administratora. Sytuacja uległa zmianie dopiero w Windows Vista i Windows 7, gdzie mechanizm UAC ograniczył te prawa i dał nad nimi większą kontrolę.
  21. Lotnisko Johna Lennona w Liverpoolu to pierwszy obiekt na świecie, gdzie dzięki urządzeniu o nazwie Eco-box oddech pasażerów zostanie wykorzystany do napędzania pojazdów mechanicznych i systemu grzewczego. "Ekoskrzynka" została opracowana przez Origo Industries. Pierwotnie miała zwalczać nadmiar wydalanego ze spalinami dwutlenku węgla. Gaz jest wychwytywany przez fotobioreaktor, który generuje "pokarm" (glukozę) dla glonów. Naśladując fotosyntezę, zwiększa się biomasę, która jest następnie rafinowana i przekształcana w paliwo. Instalacja systemu rozpoczęła się już w styczniu. Władze lotniska zakładają, że w ramach pilotażowego programu uda się pozyskać ponad 100 tys. litrów paliwa, a także ogrzać terminale oraz wodę. Po okresie próbnym ilość wytwarzanego paliwa powinna się jeszcze zwiększyć, by ostatecznie sięgnąć 800 galonów (ok. 3 636 l) na dobę. Firma Origo szacuje, że koszty inwestycji zwrócą się mniej więcej po roku. Niewykluczone, że w przyszłości technologia zostanie wykorzystana do produkcji biopaliwa lotniczego.
  22. Rambus informuje o opracowaniu technologii pozwalającej na stworzenie superszybkich i energooszczędnych układów pamięci dla telefonów komórkowych i innych urządzeń przenośnych. Technologia Rambusa umożliwi stworzenie układu o przepustowości 17 gigabajtów na sekundę. To 16-krotnie więcej niż możliwości układów montowanych do przenośnej elektroniki. Wymagania użytkowników wzrastają i obecnie, by zapewnić tak szybki przepływ danych trzeba by zainstalować 16 kości, na co nie pozwalają współczesne baterie. Technologia Rambusa oznacza, że zamiast nich będzie można wykorzystać jeden układ. Co więcej wydajność testowego chipa wynosi 3 miliwaty na gigabit na sekundę, a w najbliższym czasie wyniesie 2 mW. Przedstawiciele Rambusa twierdzą, że gdyby ich układ wmontować do standardowego telefonu komórkowego, którego baterie umożliwiają przeprowadzenie 150 minut rozmów, to czas ten zostałby wydłużony o kolejnych 50 minut. Głównym elementem, zapewniającym tak dobre wyniki, jest technologia FlexClocking, która bardzo szybko przestawia układ pomiędzy stanem największej aktywności, a głębokiego uśpienia, podczas którego niemal nie pobiera prądu. Przełączenie odbywa się w ciągu 50 nanosekund. W standardowych układach pamięci okres ten jest czterokrotnie dłuższy.
  23. Po tym, gdy ponad 30 tys. osób dało się nabrać, że zalogowanie na witrynie ComputerTan.com włącza oprogramowanie wykorzystujące promieniowanie monitorów LCD, by zapewnić piękną opaleniznę, brytyjska organizacja charytatywna Skcin przyznała, że to mistyfikacja. Celem akcji było i jest nadal zwiększenie świadomości społecznej związanej z nowotworami skóry. Tradycyjnie w monitorach wykorzystuje się lampy typu CCFL (ang. Cold Cathode Fluorescent Lamps). Zmienne impulsy elektryczne pobudzają atomy, a te emitują elektrony, które powodują, że zgromadzony w lampie gaz zaczyna fluoryzować. Autorzy zamieszczonego na stronie WWW tekstu przekonywali, że pobudzając atomy za pomocą określonych częstotliwości, można spowodować, że CCFL będą emitować promienie świetlne o różnej długości: od podczerwieni po ultrafiolet (twórców prezentowanej technologii miał szczególnie interesować właśnie ten koniec spektrum). Twierdzili również, że ściśle kontrolując parametry prądu dostarczanego do CCFL, są w stanie regulować poziom i intensywność promieniowania, aby dostosować je do skóry użytkownika i jego doświadczeń z ComputerTan.com. Komputerowe opalanie miało eliminować ryzyko poparzenia. Zgodnie z opisem, najlepiej odbywać 3 sesje tygodniowo. Wtedy pobudzone promieniowaniem UVB melanocyty produkują więcej barwnika, który przemieszcza się w kierunku powierzchni skóry, gdzie ulega utlenieniu. Po zadeklarowaniu przez internautę chęci wzięcia udziału w darmowej sesji prezenterka zachwalała technologię. Potem wystarczyło nacisnąć guzik "start", by po krótkiej "kalibracji" monitora rozpocząć 5-minutowe opalanie. Gdy kontrolki znikały, pojawiały się świetlówki, które nie tylko coraz silniej się jarzyły, ale i wydawały charakterystyczny bzyczący dźwięk. Niespodziewanie na białym tle wyświetlał się napis: Nie daj się oszukać, promieniowanie UV szkodzi oraz seria zdjęć nowotworów skóry. Oprawa graficzna kampanii jest dziełem agencji reklamowej McCann Erickson.
  24. Elektroporacja, technika od dawna wykorzystywana przez mikrobiologów do zwiększania przepuszczalności błon komórkowych, może pomóc w usuwaniu guzów nowotworowych. Tak przynajmniej twierdzą przedstawiciele firmy AngioDynamics, która pokazała pierwsze urządzenie do nieodwracalnej elektroporacji, zdolne do niszczenia komórek nowotworowych. Zabieg dokonywany jest niezwykle precyzyjnie, zdrowe komórki niemal nie ulegają uszkodzeniu, a pacjent nie odczuwa bólu podczas jego przeprowadzania. Jeśli NanoKnife okaże się tak dobry, jak zapewnia AngioDynamics, będzie niezwykle przydatnym narzędziem przy ablacyjnych technikach usuwania guzów. Podczas tego typu zabiegów używa się albo środków chemicznych, albo niszczy się guza za pomocą temperatury. Obie techniki uszkadzają jednak zdrowe komórki, niszczą naczynia krwionośne i niosą ze sobą ryzyko wystąpienia krwawienia. Tymczasem temperatura powstająca podczas elektroporacji nie jest na tyle wysoka, by uszkodzić okoliczne tkanki. Stephen Kee, radiolog z Centrum Medycznego Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, który testował NanoKnife, mówi: Większość procedur polega na wzięciu na cel jajka i ugotowanie go. Dla nas prawdziwą piętą achillesową technik ablacyjnych jest niszczenie naczyń krwionośnych. Dodatkowa trudność występuje, gdy guz jest połączony ze szczególnie dużym naczyniem. Krew ochładza region, który ma zostać zniszczony, utrudniając osiągnięcie odpowiedniej temperatury. NanoKnife radzi sobie z oboma kłopotami. Działanie urządzenia polega na umieszczeniu elektrod w guzie i wokół niego i dostarczeniu serii krótkich impulsów elektrycznych. Każdy z nich trwa do 100 mikrosekund i generuje pole elektryczne o napięciu 3000 woltów na centymetr. W błonach komórek znajdujących się w zasięgu pola powstają otwory. Podczas tradycyjnej elektroporacji do komórki dostarczany jest pojedynczy impuls o niższym napięciu, który powoduje powstanie otworu. Ten jednak zamyka się, gdy tylko komórka ustabilizuje swój potencjał elektryczny. Jednak komórki poddane działaniu NanoKnife nie są w stanie zamknąć otworów, co powoduje, iż rozpoczyna się w nich proces apoptozy - śmierci komórkowej. Odpowiednie użycie NanoKnife nie jest łatwe. Jednocześnie można wykorzystać od 1 do 6 elektrod, które należy odpowiednio rozmieścić. Ponadto trzeba brać pod uwagę fakt, że różne tkanki różnie przewodzą prąd. Dlatego też AngioDynamics pracuje obecnie nad ustandaryzowanym programem, który będzie sterował całym procesem elektroporacji. Badany jest też wpływ tej techniki na naczynia krwionośne. Dotychczas stwierdzono, że pozostają one nietknięte, jednak nie jest jasne, ile są w stanie wytrzymać. Obecnie prowadzone są testy kliniczne na ograniczoną skalę. NanoKnife został zainstalowany w 17 centrach medycznych na całym świecie, a 5 z nich korzysta z urządzenia regularnie. Dotychczas leczeniu poddano 37 pacjentów. Ken Thomson, radiolog z Alfred Hospital w Australii, który używa NanoKnife'a do niszczenia guzów nerek i płuc, mówi, że największe korzyści daje on w przypadku nowotworów umiejscowionych w pobliżu ważnych naczyń krwionośnych i dróg oddechowych. Tam używanie tradycyjnych technik ablacyjnych jest bardzo ryzykowne. Thomson użył nowego urządzenia na dwóch pacjentach, którzy nie mogli być zakwalifikowani do ablacji termicznej. U obu po zabiegu guzy się cofnęły. Wspaniale, że można osiągnąć takie wyniki. Nic innego tego nie potrafi - mówi.
  25. Helen Fisher, która od lat zajmuje się badaniem miłości, opublikowała niedawno książkę pt. Dlaczego on, dlaczego ona. Ujawnia w niej, jak dominujące neuroprzekaźniki/hormony determinują nasz temperament i jak zachowują się Odkrywcy, Budowniczowie, Dyrektorzy i Negocjatorzy. Kto kogo pociąga i z kim najlepiej się umówić, by stworzyć trwały związek. Stworzone typy opierają się nie tylko na przeglądzie literatury, ale także, a właściwie przede wszystkim na wynikach ankiety wypełnionej przez ponad 40 tys. ochotników. Na pierwszy ogień antropolog z Rutgers University wzięła dopaminę, którą zajmowała się przez kilka lat. Osoby "zdominowane" przez ten neuroprzekaźnik – Odkrywcy - chętnie podejmują ryzyko, są ciekawe świata, twórcze, spontaniczne, optymistyczne i energiczne. Odkrywcy ciągną do Odkrywców, ponieważ poszukują w swoim partnerze optymizmu, impulsywności i przyjemnego dreszczyku. Wiążą się mocno, ale przez swoje skłonności niekiedy popadają w kłopoty. Poza tym są niezbyt introspektywni, a nie mając wglądu w siebie, unikają głębszych dyskusji. Ludzie, którzy odziedziczyli określone geny związane z układem serotoninergicznym, są spokojni, towarzyscy, ostrożni, ale nie strachliwi, wytrwali, lojalni, lubią zasady i porządkowanie faktów. Uznaje się ich za konwencjonalnych strażników tradycji. Fisher nazwała ich Budowniczymi, gdyż bez względu na to, czy są kobietami, czy mężczyznami, mają talent do tworzenia sieci społecznych i zarządzania członkami rodziny lub podwładnymi. Lubią gromadzić wszystkich razem, bo cieszy ich wspólna praca. Często miewają wielu bliskich przyjaciół. Podobnie jak Odkrywcy, Budowniczowie również ciągną do siebie. Ludzie, u których silnie dochodzi do głosu testosteron (Dyrektorzy), są bezpośredni, zdecydowani i skoncentrowani. Ich mocną stroną jest myślenie analityczne i strategiczne. Dużo wymagają od innych, a przy tym pozostają niezależni emocjonalnie. Do wyzwań podchodzą realistycznie i ze sporą dozą determinacji. Uparcie zmierzają do celu. Potrafią zrozumieć konstrukcję maszyn, formuły matematyczne oraz wszystko, co opiera się na zasadach. Z tego właśnie powodu budowa utworów muzycznych bywa dla nich czymś widocznym jak na dłoni. Jeśli u kogoś wyraźnie zaznacza się działanie estrogenów, ma temperament Negocjatora. Cechuje go tolerancyjność oraz skłonność do myślenia holistycznego czy uwzględniającego szerszy kontekst. Fisher nazywa tę umiejętność myśleniem sieciowym. Negocjatorzy mają rozwiniętą wyobraźnię, z łatwością posługują się też słowami. Doskonale odczytują mowę ciała, ton głosu lub gest dostarczają im wielu użytecznych informacji. W kontaktach międzyludzkich przydają im się też intuicja, altruizm oraz zgodność. Potrafią współczuć, są sympatycznymi idealistami o niezwykle giętkim umyśle. Słowem – trudno ich nie lubić. Dyrektorzy i Negocjatorzy nie łączą się w pary w swoich typach temperamentalnych, wolą siebie nawzajem. Stanowią swoje dopełnienie, bo Dyrektorzy koncentrują się na szczegółach, a Negocjatorzy na "ogółach". Negocjatorzy przyglądają się sprawom ze wszystkich możliwych punktów widzenia, a Dyrektorzy decydują. Są w podobnym stopniu towarzyscy, a Negocjator doskonale eliminuje skutki gaf popełnianych przez Dyrektora. Dopamina, serotonina, testosteron i estrogen to podstawa podziału amerykańskiej antropolog. Nie można jednak nie wspomnieć o norepinefrynie, która tak jak dopamina należy do grupy katecholamin i odpowiada za część cech Odkrywcy, głównie za impulsywność i energię. Wydzielanie oksytocyny nasila się pod wpływem estrogenów, dlatego też hormon ten kształtuje poświęcenie, podejście wychowawcze i intuicję Negocjatorów. Mając powyższe na uwadze, nie można zapominać, że to całe rodziny związków chemicznych "rzeźbią" nasz temperament. Na serwisie randkowym Chemistry.com ludziom proponuje się nawiązanie kontaktu z osobami dopasowanymi do nich na podstawie urody neuroprzekaźnikowej. Poza tym na Pacific University studenci mogą wziąć udział w praktycznym badaniu stężeń kluczowych substancji. Niewykluczone, że kiedyś w wyborze partnera pomoże zwykłe badanie krwi. Nie wolno jednak zapominać, że geny to nie wszystko, a doświadczenie naprawdę wiele zmienia. Odkrywca po przejściach może przecież odnaleźć ukojenie w ramionach rodzinnego Budowniczego. Poza tym steroidy anaboliczne, antydepresyjny Prozac czy inne środki psychoaktywne czasowo zmieniają chemię mózgu...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...