-
Liczba zawartości
37660 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
249
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Wielu mężczyzn w podeszłym wieku nie musi wykonywać testów przesiewowych określających ryzyko raka prostaty - twierdzą naukowcy z uniwersytetu Johnsa Hopkinsa. Wyniki przeprowadzonych przez nich badań publikuje czasopismo The Journal of Urology. Autorzy studium przejrzeli dane na temat 849 mężczyzn, spośród których 122 zachorowało na złośliwy nowotwór prostaty. Na podstawie uzyskanych informacji stwierdzono, że panowie, u których pod koniec ósmej dekady życia testy przesiewowe dawały bardzo pomyślne wyniki, wykazują minimalne ryzyko zachorowania na późniejszym etapie życia. Standardowym testem przesiewowym określającym ryzyko raka prostaty jest badanie poziomu antygenu PSA (ang. prostate-specific antigen - antygen charaterystyczny dla prostaty) w osoczu krwi. Wieloletnie praktyki wskazują, że jeśli jego stężenie nie przekracza 4 ng/ml, ryzyko zachorowania jest niewielkie. Aby ocena zagrożenia była wiarygodna, test trzeba powtarzać co najmniej raz na rok po ukończeniu "pięćdziesiątki". Najnowsze badania pokazują jednak, że w pewnych sytuacjach tak wielka sumienność nie jest konieczna. Badacze z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa zaobserwowali, że jeżeli u mężczyzn w wieku 75-80 lat poziom PSA nie przekracza 3 ng/ml, ryzyko, że kiedykolwiek w swoim dalszym życiu zachorują i umrą z powodu złośliwego nowotworu prostaty, jest minimalne. Na poparcie swojej tezy podkreślają, że zaledwie jeden spośród badanych mężczyzn zachorował na raka prostaty, lecz nawet on nie zmarł bezpośrednio z powodu tej choroby. Jeżeli uzyskane wyniki potwierdzą się w kolejnych analizach, może to pozwolić na istotną zmianę zaleceń dotyczących wykonywania testów przesiewowych. Mogłoby to pozwolić na znaczne ograniczenie kosztów związanych z badaniami bez obarczania pacjentów niepotrzebnym ryzykiem. Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze mogłyby zostać przeznaczone na wykonywanie innych, bardziej przydatnych analiz.
-
- rak
- rak prostaty
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Badacze z Uniwersytetu Waszyngtońskiego twierdzą, iż zidentyfikowali istotną różnicę pomiędzy mikroorganizmami wchodzącymi w skład prawidłowej flory bakteryjnej organizmu oraz ich chorobotwórczymi odpowiednikami. Zdaniem naukowców, odkrycie może przyśpieszyć pracę nad nową generacją antybiotyków. W swoim studium badacze z Waszyngtonu, kierowani przez dr. Jeffa Hendersona, analizowali bakterie Escherichia coli, stanowiące podstawę flory bakteryjnej jelita grubego. Ich fizjologię badano pod kątem naturalnych szlaków metabolicznych oraz zidentyfikowania substancji pobieranych i wytwarzanych przez komórki. Choć przedstawiciele E. coli są zwykle nieszkodliwi dla człowieka, niektóre szczepy należące do tego gatunku mogą powodować infekcje dróg moczowych. Problem ten dotyczy głównie kobiet - co druga z nich przeszła w swoim życiu przynajmniej jedno zakażenie dróg moczowych, zaś 20-40% pań cierpi na infekcje nawracające. Jak dowodzi zespół dr. Hendersona, bakterie infekujące drogi moczowe wytwarzają szczególnie dużo związków wiążących żelazo i "podkradających" je z ustroju gospodarza. Znacznie ułatwia to przeżycie w środowsku, w którym E. coli zwykle nie jest zdolna do przetrwania. Związkami kluczowymi dla patogennych właściwości mikroorganizmów okazały się dwa związki, jersiniabaktyna oraz salmochelina, należące do grupy sideroforów. Ich synteza w komórkach wyizolowanych z zakażonych dróg moczowych jest wielokrotnie wyższa, niż u bakterii należących do flory fizjologicznej. Umożliwiają one wychwytywanie znacznych ilości żelaza z organizmu gospodarza. Wiele wskazuje na to, że miliony lat ewolucji przyniosły organizmowi człowieka możliwość odparcia ataku mikroorganizmów. Nasze ciała wytwarzają bowiem białka zdolne do wiązania i neutralizowania sideroforów. Wiele wskazuje na to, że zasadniczą funkcją tych protein jest właśnie zapobieganie infekcjom. Zdaniem badaczy z Waszyngtonu, dokonane przez nich odkrycie może mieć pozytywny wpływ na rozwój badań nad nowymi antybiotykami. Kiedy leczymy infekcję antybiotykiem, przypomina to zrzucenie bomby - zabite zostaje niemal wszystko, niezależnie od tego, czy jest to potrzebne czy szkodliwe, tłumaczy dr Henderson. Chcielibyśmy odnaleźć metody celujące w szkodliwe bakterie i pozostawiające w spokoju te dobre. Siderofory wydają się być świetnym tropem. Zdaniem dr. Hendersona, nowa generacja antybiotyków mogłaby działać na jeden z dwóch sposobów. Pierwszym pomysłem jest opracowanie związków blokujących enzymy odpowiedzialne za syntezę związków wiążących żelazo w bakteriach. Innym proponowanym rozwiązaniem jest poszukiwanie substancji, które wiązałyby siderofory bezpośrednio, odcinając tym samym mikroorganizmy od dopływu życiodajnego pierwiastka. Niestety, związków takich dotychczas nie wytworzono.
- 14 odpowiedzi
-
- flora bakteryjna
- żelazo
- (i 7 więcej)
-
Pierwszy raz w historii naukowcom udało się przywrócić do życia całkowicie wymarłe zwierzę. Klon zmarł niespełna osiem minut po urodzeniu. Próbę odtworzenia populacji przeprowadzono na jednym z przedstawicieli koziorożca pirenejskiego, zwanego potocznie bucardo (Capra pyrenaica pyrenaica). Podgatunek ten był przez wiele stuleci zabijany dla całkiem smacznego mięsa, a ostatni okaz zdechł w 2000 roku ... przygnieciony gałęzią. Mimo że naukowcom już wielokrotnie udawało się sklonować zwierzęta zagrożone czy uznane za krytycznie zagrożone, to jeszcze nigdy nie dokonano tego wobec gatunku, który oficjalnie wymarł. Nie jesteśmy szczególnie zawiedzeni śmiercią klonu - mówi Jose Folch, współautor badań z hiszpańskiego Ośrodka Badań Rolniczych i Technologii w Aragon. Przyczyną były problemy z oddychaniem, a sekcja ukazała zmiany w budowie płuc (...) O ile sam materiał genetyczny jest identyczny z materiałem dawcy, o tyle w trakcie przenoszenia go do komórki jajowej mogą pojawić się pewne komplikacje. Jest to częste zjawisko podczas klonowania - mówią członkowie zespołu - w tym lub następnym roku ponowimy próbę, ale najpierw postaramy się ulepszyć technologię, aby wyniki były bardziej efektywne. Optymizm z jakim wypowiadają się autorzy badania może sugerować, że niedługo możliwe będzie stworzenie prawdziwego Parku Jurajskiego. Jednak David Wildt, pracownik Narodowego Parku Zoologicznego w stanie Waszyngton, ostudza zapał. Społeczeństwo nie powinno sądzić, że jesteśmy na skraju klonowania włochatych mamutów lub dinozaurów. Nawet jeżeli uda się uzyskać taki [pochodzący od wymarłego zwierzęcia - przyp. red.] zarodek, to nie będziemy w stanie znaleźć odpowiedniej matki zastępczej - rozwiewa wszelkie nadzieje. Aby umożliwić odrodzenie bucardo badacze pobrali próbki materiału genetycznego ze skóry zamrożonej w 1999 roku, a następnie umieścili je w komórkach jajowych kozy domowej, która z dzikim odpowiednikiem jest blisko spokrewniona. Tak przygotowaną gametę implantowano w ciele samicy, będącej hybrydą koziorożca bucardo i udomowionego krewnego. Z 208 kóz, które brały udział w eksperymencie tylko siedem zaszło w ciążę, a urodziła jedna. Przyczyną tego był fakt, że w przypadku, gdy środowisko, w którym ma bruzdkować komórka nie jest wystarczająco podobne do "oryginału", proces nie zajdzie. A nawet jeżeli udałoby się jakimś cudem sklonować dawno wymarłe zwierzęta, to i tak różnorodność genetyczna będzie zbyt mała, aby kolejne pokolenia mogły się utrzymać - mówi Wildt - zresztą i tak nie wytrzymają zmian klimatu - kończy.
- 13 odpowiedzi
-
- klonowanie
- Capra pyrenaica pyrenaica
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Studium amerykańskich naukowców sugeruje, że chirurdzy powinni wziąć przykład ze sportowców, tancerzy czy muzyków i rozgrzewać się przed pracą. Okazało się bowiem, że lekarze, którzy przed właściwym zabiegiem wykonywali kilka prostych ćwiczeń, lepiej wypadali w symulowanej operacji (The Journal of the American College of Surgeons). Pracami zespołu kierował Kanav Kahol z Uniwersytetu Stanowego Arizony. W eksperymencie wzięło udział 46 chirurgów z różnym doświadczeniem zawodowym i rozmaitymi specjalnościami. Poproszono ich, by przed symulowanym małoinwazyjnym zabiegiem spędzili 15-20 min na wykonywaniu rozgrzewających ćwiczeń. Wbrew pozorom to ważne, gdyż w czasie takich operacji lekarz musi się posługiwać laparoskopem, w dodatku wszystko rozgrywa się na bardzo ograniczonej przestrzeni. Owszem, powstaje coraz więcej robotów chirurgicznych oraz poręczniejsze narzędzia, ale nadal wyzwaniem pozostaje ludzkie zmęczenie. W pierwszym etapie eksperymentu ochotnicy wykonywali ustandaryzowany zestaw ćwiczeń. Następnie ich sprawność umysłową i fizyczną oceniano dzięki tym samym, lecz tym razem realizowanym losowo wprawkom. Wzięto pod uwagę zręczność, gładkość ruchów dłoni, gładkość ruchów narzędzia, upływający czas oraz błędy. Dodatkowo lekarze sprawdzali się za pomocą symulacji koagulacji elektrycznej. Akademicy z Arizony badali też skuteczność rozgrzewki u zmęczonych ludzi, porównując sprawność chirurgów przed i po zakończeniu nocnego dyżuru. Wg badaczy, wprawka nie tylko zwiększała giętkość/zręczność chirurgów, ale także zapewniała odpowiedni stopień pobudzenia poznawczego. Co ciekawe, rozgrzewka poprawiała funkcjonowanie wszystkich chirurgów, bez względu na stopień zawodowego zaawansowania. Znaczną zmianę zaobserwowano w zakresie koagulacji. Ćwiczenia pomagały przemęczonym lekarzom, ale nawet one nie pozwalały im osiągnąć optymalnych wyników.
-
Jeden z użytkowników Google Ocean - niedawno udostępnionego rozszerzenia do Google Earth - odkrył niezwykłą strukturę na dnie oceanu. Nasuwa ona na myśl... Atlantydę. Trzydziestoośmioletni inżynier lotnictwa Bernie Bamford zauważył na mapie regularne linie proste, tworzące siatkę. Znajdują się one w odległości niemal 1000 kilometrów od zachodnich wybrzeży Afryki. Jak wiemy, Platon pisał, że za Słupami Herkulesa, a więc za Cieśniną Gibraltarską, znajdowała się Atlantyda. Miała ona zatonąć, gdy jej mieszkańcy, około roku 9000 p.n.e podjęli próbę podbicia Aten. Atlantyda miała być większa niż znana Platonowi Libia i Azja razem. Miała się na niej rozwijać zaawansowana cywilizacja, której kres położyły trzęsienia ziemi i powodzie. Odkryta struktura, którą można zobaczyć np. w Google Maps na współrzędnych 31 15'15.53N, 24 15'30.53W przypomina lotniczą mapę miasta o wymiarach około 170x150 kilometrów. Widoczna struktura jest zadziwiająco regularna, wygląda jak stworzona sztucznie. Nawet jeśli nie jest Atlantydą, to i tak zasługuje na dokładniejsze zbadanie, gdyż w naturze trudno jest spotkać tak regularne duże struktury.
- 10 odpowiedzi
-
- Platon
- Google Ocean
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z University of Pittsburgh opracowali platformę do tworzenia różnego rodzaju niezwykle małych układów elektronicznych. Ta sama technika może być użyta zarówno do produkcji kości pamięci, jak i procesorów. Szef zespołu badawczego, profesor fizyki i astronomii Jeremy Levy, zauważa, że zarówno magnetyczne dyski twarde jak i krzemowe procesory zbliżają się do fizycznych granic upakowania poszczególnych elementów. Już przed rokiem zespół Levy'ego udowodnił, że jest w stanie tworzyć ścieżki o szerokości mniejszej niż 4 nanometry na krysztale tytanianu strontu pokrytego 1,2-nanometrową warstwą aluminianu lantanu, a później zmieniać jego właściwości z przewodnika na izolator. Obecnie Levy i jego koledzy dowiedli, że to nie koniec możliwości ich technologii. Pozwala ona bowiem tworzyć tranzystory polowe z bramką o szerokości 2 nanometrów. Warto w tym miejscu pamiętać, że najnowocześniejsze na rynku procesory używają bramek o szerokości 45 nanometrów. Naukowcy nazwali swój tranzystor SketchFET. Alexander Bratkovsky z należącego do HP Laboratorium Systemów Informacyjnych i Kwantowych, mówi, że SketchFET wykazuje właściwości podobne do obecnie produkowanych tranzystorów. Może więc służyć do budowy współczesnych komputerów, a jego olbrzymią zaletą jest niezwykła prostota produkcji. W przeciwieństwie do współczesnych tranzystorów, które składają się z wielu warstw, ten można wykonać praktycznie w pojedynczym przebiegu maszyny, a następnie połączyć jego elementy ścieżkami. Co więcej, tranzystor można łatwo usunąć i zastąpić go zupełnie innym elementem. Jako, że technika Levy'ego pozwala na budowę niezwykle małych elementów, wielkości pojedynczej molekuły, mogą dzięki niej powstać przydatne w chemii czy biologii czujniki, zdolne do wykrywania pojedynczych molekuł. Jakby jeszcze tego było mało, przy tej skali wielkości możliwe jest zaobserwowanie efektów kwantowych, które obecnie trzeba symulować na komputerach. Już teraz zaobserwowano tunelowanie kwantowe, które uczeni byli w stanie precyzyjnie kontrolować. Ta właściwość może być przydatna do badań na polu mechaniki kwantowej, jak i do budowy kwantowych komputerów. Stworzyli technikę umożliwiającą produkowanie urządzeń na żądanie dzięki tworzeniu wzorów za pomocą mikroskopu sił atomowych. Już sama możliwość wykorzystania czystego podłoża i prostego wyrysowania na nim elementu elektronicznego jest pociągająca. Do tego jednak dochodzi możliwość usunięcia go i stworzenia na podłożu czegoś zupełnie innego. To niesamowite. Położyli oni fundamenty pod zupełnie nowe technologie, które mogą dać wiele korzyści - mówi Evelyn Liu, profesor fizyki i elektroniki na Uniwersytecie Harvarda.
-
Już wkrótce w Birmingham zostanie uruchomiony zakład wytwarzający różne przedmioty, od dachówek po kaski rowerowe, z plastiku i włókien wchodzących w skład zużytych pieluszek oraz wkładek dla osób dotkniętych nietrzymaniem moczu. W planach znajduje się również pozyskiwanie z nich metanu. Do 2014 roku w Wielkiej Brytanii powstaną kolejne 4 tego typu przybytki. Będą one zlokalizowane w Londynie, Liverpoolu oraz Manchesterze. Pionierski zakład w Birmingham kosztował ok. 12 mln funtów. W ciągu roku ma on przetwarzać 36 tysięcy ton odpadów, a początkowo z pampersów będą produkowane dachówki. Potem asortyment zostanie uzupełniony o "pieluszkowe" kaski rowerowe, wkładki do butów oraz okładziny. Wg szefostwa kanadyjskiej firmy Knowaste, która zarządza pierwszym z planowanych zakładów, ekstrahowanie z pieluch metanu i wprowadzanie go do narodowej sieci dostawczej powinno stać się rzeczywistością do końca 2011 r. Fabryki Knowaste działają już w macierzystej Kanadzie i w Holandii. Niestety, pieluchy i wkładki nie są biodegradowalne. Będą tu jeszcze przez 50-100 lat. Są wartościowymi materiałami, które powinno się odzyskiwać – przekonuje dyrektor wykonawczy firmy Roy Brown. Na początku pieluchy czy pieluchomajtki będą zbierane w domach opieki itp., ale w przyszłości do przeróbki trafią też odpady z gospodarstw domowych. Doskonałym rozwiązaniem byłyby kosze (przypominające te na szkło czy plastik), które za zgodą właściciela terenu, np. miasta lub marketów, można by ustawiać w miejscach publicznych. Oprócz plastiku, w pieluchach znajdują się włókna celulozowe. Te dłuższe da się oddzielić od masy, by ostatecznie wyprodukować z nich biodegradowalne doniczki na kwiaty. Pieluchy są płukane i mechanicznie dzielone na poszczególne składniki: pulpę drzewną, plastik i superchłonne polimery żelowe. Z danych przytoczonych w relacji prasowej Knowaste wynika, że by wyprodukować pampersy dla jednego dziecka, trzeba ściąć przynajmniej 4,5 drzewa. Prowadząc recykling pieluch, na każdą ich tonę można oszczędzić 400 kg drewna, 145 metrów sześciennych gazu oraz 8700 metrów sześciennych wody.
- 6 odpowiedzi
-
- kask rowerowy
- dachówki
- (i 4 więcej)
-
Wikileaks, znana witryna publikująca tajne dokumenty dotyczące polityki, biznesu czy organizacji religijnych, niechcący ujawniła swoje własne tajemnice. Serwis utrzymuje się z darowizn od anonimowych sponsorów. Ostatnio przedstawiciele witryny postanowili wysłać e-maila do darczyńców, prosząc ich o pilne wsparcie finansowe. Jednak, zamiast wpisać adresy odbiorców w polu "Ukryta kopia", wpisano je w polu "Kopia". W ten sposób ujawniono e-maile sponsorów Wikileaks. Wiadomo zatem, że jednym z nich jest były hacker, Adrian Lamo, który obecnie prowadzi własną firmę specjalizującą się w zabezpieczeniach. W swoim blogu, wyraźnie zły, Lamo napisał: Dzięki, WikiLeaks, za ujawnienie listy sponsorów. Opublikował też list, który dostał z WikiLeaks, z widocznymi adresami sponsorów. Popełnienie tak banalnego błędu stawia pod znakiem zapytania zdolność Wikileaks do ochrony źródeł swoich informacji. Musimy pamiętać, że na witrynę trafiają dokumenty dotyczące wpływowych osób i organizacji, a ci, którzy je przekazują, sporo ryzykują. Jay Lim z Wikileaks zapewnia, że osoby takie nie mają się czego bać.
-
Holender Col Collewijn pracuje w warsztacie samochodowym w Nuis już od 30 lat. Byłaby to całkowicie zwyczajna sytuacja, gdyby nie jedno ale – mężczyzna nie widzi od 8. roku życia. By stwierdzić, co się zepsuło, musi polegać na dotyku i słuchu. Dopóki moje narzędzia znajdują się na swoim miejscu i żaden śrubokręt nie upadnie na ziemię, doskonale radzę sobie sam. Mogę wyczuć, że coś dziwnie wibruje lub że z silnika czy innego elementu auta dochodzi nietypowy dźwięk. Niewidomy mężczyzna chwali się, że niektórzy mechanicy muszą rozłożyć na części pierwsze cały samochód, by stwierdzić, co właściwie szwankuje. On zaś dość często usłyszy lub wyczuje coś, co szybko naprowadza go na właściwy trop. Niestraszne mu też wyłączenia prądu czy krótsze dnie, bo i tak zawsze pracuje w ciemnościach...
- 5 odpowiedzi
-
- niewidomy
- mechanik samochodowy
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W nowych budynkach powietrze bywa zanieczyszczone formaldehydem (CH2O), który wydobywa się z materiałów budowlanych, np. wykładzin, zasłon, dykty czy klejów. Powoduje on zespoły chorego budynku oraz wieloważnego uczulenia na substancje chemiczne (ang. multiple chemical sensitivity, MCSS), objawiające się m.in. bólem głowy, alergiami czy astmą. Naukowcy koreańscy wykazali, że dzięki dwóm gatunkom roślin lotne zanieczyszczenia organiczne można usunąć już w ciągu 4 godzin. Kwang Jin Kim i zespół z Narodowego Instytutu Badań Ogrodniczych w Seulu posłużyli się figowcem benjamińskim (Ficus benjamina) oraz fatsją japońską (Fatsia japonica). Zaaranżowali 3 scenariusze: 1) wykorzystali całe rośliny, 2) pozostawili tylko korzenie lub 3) odcięli łodygę i liście, pozbywając się części podziemnej. Za każdym razem do pojemnika z rośliną wprowadzali jednakową ilość formaldehydu. Okazało się, że całe rośliny usuwały w ciągu 4 godzin ok. 80% formaldehydu. Gdy do kontrolnych komór bez roślin wpompowano tyle samo gazu, w dzień w ciągu 5 godzin jego poziom spadał o 7,3%, a w nocy o 6,9%. W miarę upływu czasu rośliny absorbowały coraz mniej formaldehydu. Najprawdopodobniej jest to skutek spadku stężenia niepożądanej substancji. Część nadziemna (bez korzeni) pochłaniała więcej gazu za dnia niż nocą, co sugeruje, że kluczową rolę odgrywały otwarte wtedy aparaty szparkowe. Nocą absorpcja była zaś możliwa dzięki kutykuli – przesączonej kutyną zewnętrznej warstwie ściany komórkowej (kiedyś była ona nazywana nabłonkiem). Bez względu na porę dnia i nocy, korzenie figowca niwelowały podobną ilość gazu, natomiast korzenie fatsji lepiej radziły sobie z CH2O nocą. Koreańczycy przypuszczają, że wydajność systemów korzeniowych jest modyfikowana przez żyjące w glebie mikroorganizmy. Fatsje rosły w większych donicach niż figowce, co mogło się przyczynić do zmniejszonej nocnej skuteczności tych drugich.
- 1 odpowiedź
-
- fatsja japońska
- figowiec benjamiński
- (i 4 więcej)
-
Amerykańsko-izraelski zespół naukowców odkrył gen, który zapewnia dzikim odmianom pszenicy ochronę przed licznymi szczepami grzyba odpowiedzialnego za chorobę zwaną rdzą żółtą. Podobna sekwencja DNA nie występuje w genomach odmian uprawnych, przez co rolnicy narażeni są gigantyczne straty. To pierwszy krok na drodze do osiągnięcia trwałej odporności na niszczycielską chorobę pszenicy, komentuje dr Cristobal Uauy, jeden z autorów odkrycia. Autorzy odkrycia podkreślają, że nigdy dotąd nie udało się odnaleźć genu o tak szerokim spektrum działania na różne odmiany grzyba powodującego rdzę żółtą. Wszystkie odkrywane dotychczas sekwencje DNA działały bowiem wyłącznie na nieliczne, ściśle określone szczepy grzyba Puccinia striiformis, odpowiedzialnego za rozwój choroby. Co więcej, w większości przypadków patogen w krótkim czasie nabywał cech pozwalających na pokonanie nowej formy ochrony. Tym razem, jak zapewniają odkrywcy, rzecz ma się zupełnie inaczej. Ten gen daje pszenicy odporność na wszystkie przetestowane dotąd odmiany grzyba powodującego rdzę żółtą, opisuje dr Uauy. Najważniejszą niewiadomą pozostaje zachowanie odkrytego genu (a dokładniej: białka wytwarzanego na podstawie zapisanej w nim informacji) w różnych temperaturach. Z przeprowadzonych dotychczas testów wynika bowiem, że najwyższą aktywność proteiny stwierdzono w temperaturach z zakresu 25-35 stopni Celsjusza. Można jednak liczyć, że dalsze badania pozwolą na odpowiednie zmodyfikowanie genu i nadanie jego białkowemu produktowi cech pozwalających na skuteczną pracę także w niższych temperaturach. Odkryta przez naukowców sekwencja, nazwana Yr36, może mieć niebagatelne znaczenie dla rolników. Szacuje się bowiem, że aż jedna piąta spożywanych przez ludzi kalorii pochodzi właśnie z różnego rodzaju odmian pszenicy uprawnej. Zredukowanie strat wywołanych przez choroby mogłoby wpłynąć na zwiększenie produkcji tego zboża, dzięki czemu jego ceny mogłyby znacznie spaść. O swoim odkryciu badacze poinformowali na łamach czasopisma Science Express.
- 14 odpowiedzi
-
Kogo, oprócz gospodyni domowej, może interesować zawartość książki kucharskiej? Jak się okazuje, zbiór przepisów może być źródłem wartościowych informacji nawet dla lekarzy. Na podstawie analizy informacji jednego z kuchennych poradników twierdzą oni, że w ciągu ostatnich kilku dekad doszło w nich do istotnych zmian, które mogą być współodpowiedzialne za epidemię otyłości. Autorami interesującego studium są: dr Brian Wansink, pracownik Uniwersytetu Cornell, oraz dr Collin Payne z Uniwersytetu Stanu Nowy Meksyk. Po przejrzeniu przepisów zawartych w kolejnych edycjach książki The Joy of Cooking ("Radość gotowania") badacze wywnioskowali, że wielkość porcji oraz wartości kalorycznej klasycznych przepisów musi zostać zmniejszona, by przeciwdziałać rozrastaniu się naszych brzuchów. Wansink i Payne analizowali kolejne edycje poradnika, wydawane w latach 1936, 1946, 1951, 1963, 1975, 1997 oraz 2006. Pod uwagę wzięli 18 przepisów, które powtarzały się w każdej z edycji. Przeprowadzone przez nich obliczenia wskazują, że w porównaniu do najstarszej wersji książki, aż dla 17 dań zwiększyła się kaloryczność pojedynczej porcji. Za zaobserwowaną zmianę odpowiedzialne są dwa podstawowe zjawiska. Pierwsze z nich to używanie bardziej kalorycznych składników, zaś drugim jest zwiększanie się sugerowanych przez autorów porcji prezentowanych dań. Wydawać by się mogło, że rozwiązanie problemu jest proste - wystarczy skorygować przepisy i powrócić do ich bardziej tradycyjnej wersji... tylko czy zmiana przyzwyczajeń smakoszy będzie równie łatwa?
- 5 odpowiedzi
-
- kucharz
- książka kucharska
- (i 5 więcej)
-
Diament był jeszcze do niedawna najtwardszym znanym człowiekowi materiałem. Później naukowcy stworzyli twardsze od niego nanomateriały, więc pozostał "najtwardszym naturalnym materiałem". Teraz utracił i ten tytuł. Zicheng Pan i jego zespół z Uniwersytetu Shanghai Jiao Tong donieśli, że lonsdaleit, polimorficzna odmiana diamentu, jest o 58% twardszy od diamentu. Takie wyniki dały symulacje komputerowe, które jeszcze powinny zostać potwierdzone w badaniach laboratoryjnych. Lonsdaleit jest tak rzadkim minerałem, że dotychczas nie zdawano sobie sprawy z jego właściwości. Powstaje on czasem, gdy meteoryt zawierający grafit uderzy w Ziemię.
- 25 odpowiedzi
-
Rehabilitacja dłoni po udarze czy wypadku jest praco- i czasochłonna. Dzięki sterowanemu za pomocą komputera robotowi zadanie to stanie się nieco łatwiejsze. Metalowy chwytak, przymocowany do dłoni pacjenta za pomocą pasków, zaciska i otwiera palce w odpowiednim momencie. Amerykańscy naukowcy pracowali z 15 ochotnikami, którzy byli częściowo sparaliżowani po prawej stronie ciała. Średnia wieku wynosiła 61 lat. Udar miał miejsce nawet do 10 lat przed rozpoczęciem niekonwencjonalnej terapii. Siedem osób rehabilitowano tylko z pomocą robota (terapia ruchowa), a osiem przypisano do grupy terapii przedruchowej. Członkowie tej ostatniej także działali razem z maszyną, ale dodatkowo chwytali i wypuszczali obiekty, a następnie odpoczywali, reagując na różne wskazówki wzrokowe. Tego typu działania angażują korę przedruchową (pole 6. Brodmanna w płacie czołowym). HWARD (Hand Wrist Assistive Rehabilitation Device) można dostosować do rozmiarów dłoni chorego. Na początku określa się wygodny zakres biernych ruchów, do którego robot się później stosuje. Sesje rehabilitacyjne składają się z 3 etapów: 1) 25-minutowej gimnastyki, w ramach której naprzemiennie chwyta się i rozluźnia mięśnie, 2) 35-minutowego ćwiczenia z asystą maszyny oraz 3) dwóch półgodzinnych rozgrywek w rzeczywistości wirtualnej. Przewidziane są też dwa 10-minutowe odpoczynki. Terapia ruchowa odbywała się według schematu zastosowanego wcześniej przez ten sam zespół. Reagując na pojawiające się stale w tej samej kolejności kolory, należało otworzyć (niebieski) i zamknąć dłoń (zielony), a na koniec odpocząć (czerwony). Przy terapii przedruchowej barwy wyświetlano w przypadkowej kolejności, poza tym co 2,75 min zmieniano zestaw kolorów, cały czas należało więc zachować czujność. W ten sposób naśladowano normalne działanie kory przedruchowej, która wybiera odpowiednią reakcję w odpowiedzi na zewnętrzne bodźce. Podczas eksperymentu przeprowadzano badanie rezonansem magnetycznym. Z próby wykluczono więc osoby, które z różnych względów nie mogły go przejść. Wyeliminowano też pacjentów z niewydolnością nerek, ze współistniejącą chorobą neurologiczną bądź psychozą, chorobami serca i układu oddechowego, a także poważną apraksją, czyli niezdolnością do wykonywania ruchów celowych. Postępy chorych oceniano dzięki kilku testom, m.in. Fugl-Meyer, ARA (Action Research Arm) czy Box-and-Blocks (Skrzynka i Klocki). Zadania polegały na chwytaniu różnych przedmiotów, np. szklanki, podnoszeniu drobnych kamyczków czy przesuwaniu klocków z jednej strony pudełka na drugą. Miesiąc po 2-tygodniowej terapii zauważono znaczną poprawę wyników uzyskiwanych w dwóch pierwszych testach. Obie formy rehabilitacji przynosiły podobne rezultaty, ale osoby o mniejszym stopniu niepełnosprawności bardziej skorzystały z terapii przedruchowej. Pracami zespołu kierował dr Steven Cramer z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine. Wg niego, terapię wspomaganą przez robota można stosować samodzielnie lub w połączeniu z innymi metodami. Podkreśla on, że jak widać, funkcje maszyny powinno się dostosowywać do stopnia uszkodzeń powodowanych przez udar.
-
Naukowcy z amerykańskiego Fermi National Accelerator Laboratory, w którym znajduje się Tevatron, liczący sobie już 22 lata akcelerator cząstek, twierdzą, że istnieje 50% szansa, iż do końca bieżącego roku udowodnią istnienie bozonów Higgsa. Jak pamiętamy, ich odkrycie ma być jednym z najważniejszych osiągnięć Wielkiego Zderzacza Hadronów (LHC), który wciąż jest naprawiany i ma ruszyć pod koniec września. Swoje szacunki Amerykanie opierają na wydajności Tevatronu oraz nadziei, że maszyna jest w ogóle w stanie wykryć bozon Higgsa. Jeśli mu się to uda, ponownie przejdzie do historii nauki. Wśród dotychczasowych osiągnięć Tevatronu należy wymienić odkrycie kwarka wysokiego i zmierzenie jego masy, zaobserwowanie dwóch barionów sigma czy barionu omega. Z Modelu Standardowego wynika, że masa bozonu Higgsa wynosi od 114 do 184 gigaelektronowoltów, a więc jego wykrycie znajduje się w zasięgu Tevatronu i jest tylko kwestią czasu. Przed rokiem Fermilab wykluczyło, że masa Boskiej Cząsteczki wynosi 170 GeV i poszukuje jej po obu stronach wyznaczanych przez tę wartość. Za kilka miesięcy, jeszcze zanim LHC wystartuje, Amerykanie powinni wiedzieć, czy bozonu należy szukać w okolicach 150 GeV. Tevatron, mimo iż ma swoje lata, ma tę przewagę na LHC, że zderzane są w nim protony z antyprotonami, co produkuje znacznie mniej zakłóceń. Oczywiście oficjalnie różne laboratoria ze sobą współpracują i dzielą się wiedzą, jednak, jak możemy się domyślać i jak przyznają sami naukowcy, istnieje silne poczucie rywalizacji. Ta jest korzystna dla wszystkich, gdyż, jak mówi Dmitri Denisov z Fermilab, oni [CERN - red.] na pewno czują tę rywalizację i bardziej przykładają się do pracy.
- 8 odpowiedzi
-
- Wielki Zderzacz Hadronów
- LHC
- (i 5 więcej)
-
Dr Aric Sigman uważa, że liczne serwisy społecznościowe, które powstały i powstają nadal, by połączyć ze sobą ludzi, tak naprawdę ich od siebie oddzielają. Powód jest prosty – zmniejszają liczbę kontaktów twarzą w twarz (Biologist). Pozbawienie realnie istniejącej sieci kontaktów społecznych ma, wg niego, skutki natury biologicznej: wpływa na transkrypcję genów, modyfikuje reakcje układu odpornościowego, w tym działanie systemu cytokin i komórek NK (ang. Natural Killer cells), obniża poziom hormonów, np. oksytocyny, zwęża główne arterie, a także pogarsza funkcjonowanie intelektualne. Stąd prosta droga do chorób serca, nadciśnienia tętniczego, nowotworów, udarów czy demencji. Niewykluczone, że przekształcanie wzorców zachowania społecznego oddziałuje także na częstość, z jaką zdarza nam się przeziębiać. Do tej pory zidentyfikowano 209 społecznie regulowanych genów. Biorą one m.in. udział w aktywacji układu odpornościowego i namnażaniu komórek. Sigman podkreśla, że serwisy społecznościowe rozwijają się wyjątkowo prężnie i są szczególnie popularne wśród najmłodszych grup wiekowych. [...] Miały upiększyć nasze życie społeczne, ale w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Gdzie ogon rządzi, tam głowa błądzi. To nie narzędzia, które wzbogacają, ale które zastępują. Powołując się na wyniki badań, naukowiec zauważa, że liczba godzin spędzanych z innymi ludźmi znacznie spadła od 1987 r., gdy coraz większą popularnością zaczęły się cieszyć media elektroniczne. Fizyczny kontakt z drugą osobą zapewnia nam coś, czego nie da nam nawet najbardziej zaawansowany technologicznie e-mail. Dla Sigmana jest to dowód na istnienie wyspecjalizowanego mechanizmu ewolucyjnego. Mało z tego rozumiemy, ale wydaje się, że istnieje różnica między realną obecnością i jej wirtualnymi odmianami. Niedobór kontaktów twarzą w twarz upośledza umiejętności interpersonalne współczesnego człowieka. Przejawia się to m.in. tym, że gorzej sobie radzimy z odcyfrowywaniem mowy ciała.
- 15 odpowiedzi
-
- układ odpornościowy
- skutki biologiczne
- (i 3 więcej)
-
Duże zwycięstwo Microsoftu w sprawie "Vista Capable"
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Technologia
W toczącym się właśnie głośnym procesie o określenie "Vista Capable" pierwszy duży sukces zanotował pozwany, czyli Microsoft. Sędzia Marsha Pechman nie zgodziła się, by pozew miał charakter pozwu zbiorowego. Innymi słowy, każdy, kto czuje się poszkodowany przez Microsoft, będzie musiał samodzielnie wystąpić do sądu. Jeszcze przed rokiem sędzia Pechman stwierdziła, że można wytoczyć Microsoftowi pozew zbiorowy. Wówczas, gdy sprawa się rozpoczynała, powodzi chcieli pozwać koncern w sporze zbiorowym, skarżąc go o wprowadzenie w błąd. Pani sędzia stwierdziła, że na tej podstawie nie można złożyć pozwu zbiorowego, gdyż decyzja o zakupie systemu Vista wymagała podjęcia samodzielnej decyzji przez każdego kupującego. Uznała jednak, że pozew zbiorowy może zostać złożony, jeśli skarżący stwierdzą, iż kampania marketingowa Microsoftu doprowadziła do tego, że wydali na komputer i system więcej pieniędzy, niż byliby skłonni wydać, gdyż wskutek kampanii zwiększył się popyt i wzrosły ceny komputerów zdolnych do obsłużenia Vista Home Basic. Pozew taki został więc złożony. Teraz, rok po tym wydarzeniu, sędzia Pechman uznała, że zatrudniony przez powodów ekspert, ekonomista doktor Keith Leffler z University of Washington, nie udowodnił wzrostu cen spowodowanych kampanią Microsoftu. Nie zezwoliła więc na dalsze prowadzenie sporu zbiorowego z firmą. Decyzja sądu nie oznacza, że Microsoft wygrał. Sędzia odrzuciła bowiem drugi z wniosków koncernu, których chciał, by stwierdzono, że wersja Home Basic może być uznana za system Vista. Spór w tym przedmiocie stał się obecnie kluczowy dla sprawy. Powodzi uważają bowiem, że system Home Basic nie może być uznany za system Vista, gdyż brakowało w nim wielu mechanizmów i narzędzi [przede wszystkim interfejsu Aero - red.], które Microsoft promował jako nowości w Viście. Skoro ich nie było to, jak uważają powodzi, system ten nie był systemem Vista, a co za tym idzie komputery z naklejką "Vista Capable", które były w stanie obsłużyć tylko system Home Basic, wprowadzały użytkowników w błąd. Microsoft tłumaczy, że wielokrotnie publicznie podkreślał różnice pomiędzy różnymi odmianami Visty i przedstawiał sądowi podobieństwa pomiędzy Home Basic i innymi wersjami systemu. Sędzia Pechman odrzuciła te twierdzenia, mówiąc: Argumentacja Microsoftu nie trafia w sedno. Nie rozstrzygamy bowiem tego, czy Home Basic może zostać nazwane Vista gdyż bazuje na podobnym kodzie , ani też tego, czy Microsoft ma prawo oferować różne wersje swojego produktu. Rozstrzygamy, czy użycie przez Microsoft słów 'Vista Capable' mogło kogoś zmylić. W tym sensie informacje przekazywane wewnątrz Microsoftu [sędzia mówiła tutaj o ujawnionych w czasie procesu mailach krążącymi pomiędzy pracownikami koncernu - red.] każe nam się zastanowić, czy kampania Windows Vista Capable nie mogła zmylić użytkowników. Ostatnia decyzja sądu jest bardzo korzystna dla Microsoftu, gdyż pojedynczym osobom będzie znacznie trudniej prowadzić spór z gigantem, jednak, jak widzimy, nie kończy sprawy.- 2 odpowiedzi
-
- Home Basic
- pozew
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Beata Hubicka zaprezentowała na Karolinska Institutet pracę doktorską, z której dowiadujemy się, że prowadzenia pojazdów pod wpływem alkoholu nie jest związane z samym problemem alkoholowym, ale w wielu przypadkach jest powiązane z chorobami psychicznymi i licznymi problemami z prawem. Hubicka uzyskała informacje dotyczące 1200 osób zatrzymanych za jazdę pod wpływem alkoholu. Grupę tę porównano z 786 osobami, które nigdy nie prowadzą po alkoholu. Dotychczas tego typu badania przeprowadzano przede wszystkim w USA. Jednak należało przeprowadzić je też w Szwecji, gdyż mamy inne przepisy dotyczące dopuszczalnego poziomu alkoholu we krwi, a nasze prawo inaczej traktuje takich kierowców - mówi Hubicka. Jej badania wykazały, że ponad połowa pijanych kierowców popełniła już wcześniej jakieś przestępstwa. Duża część miała też problemy psychotyczne. Tak więc, skoro mamy do czynienia z pijącymi za kierownicą, którzy popełniają inne przestępstwa i mają poważne problemy psychiczne, w ich leczeniu nie powinniśmy skupiać się tylko na problemie alkoholowym - stwierdziła Hubicka. Pani psycholog sugeruje, że Szwecja powinna zmienić prawo i zamiast dopuszczalnych 0,2 promila alkoholu we krwi, zastosować zasadę "zero tolerancji".
- 6 odpowiedzi
-
- jazda po alkoholu
- samochód
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Badacze z Korei i Pensylwanii zauważyli, że składnik lukrecji gładkiej, stosowanej od dawna w ziołolecznictwie i przy produkcji słodyczy lub niektórych gatunków piwa, przeciwdziała skutkom uzależnienia od kokainy (Journal of Proteome Research). Meeyul Hwang, Chae Ha Yang i zespół zwrócili uwagę na fakt, że obecnie nie istnieje skuteczny lek dla osób nadużywających tego narkotyku. Flawonoid o nazwie likwirytygenina (ang. isoliquiritigenin, ISL) powstaje z glukozydu flawanonowego likwirytyny, który rozpada się na ISL i glukozę. Likwirytygenina blokuje wytwarzanie jednego z neuroprzekaźników – dopaminy. W normalnych warunkach narkotyki stymulują jej uwalnianie, dlatego ich zażywanie wiąże się z odczuwaniem przyjemności. Międzynarodowy zespół naukowców prowadził badania na szczurach. Kiedy przed zażyciem kokainy gryzoniom wstrzykiwano ISL, zaobserwowano o połowę mniej charakterystycznych zmian w zachowaniu. Poza tym udało się zapobiec powodowanym przez narkotyk uszkodzeniom neuronów. Likwirytygenina wydaje się obiecującym związkiem. Testuje się ją nie tylko pod kątem uzależnień, ale i terapii antynowotworowej. Wykazuje ona działanie przeciwzapalne. Sok i wyciąg z lukrecji skracają czas gojenia wrzodów żołądka.
-
- uzależnienie
- kokaina
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Przebojem wśród holenderskich muzułmanek okazały się Burkini, będące połączeniem burki i bikini. To zakrywające całe ciało, z wyjątkiem twarzy, dłoni i stóp, stroje kąpielowe, które stały się szczególnie popularne, gdy w zeszłym roku na jednym z basenów zakazano ich noszenia z powodów sanitarnych. Burkini są w 100% wykonane z poliestru, chronią przed promieniami UV i nie niszczą się pod wpływem chloru. Można je kupić w wielu rozmiarach, w tym dla puszystych i dla dzieci. Kosztują od siedemdziesięciu do stu kilkudziesięciu euro. Wzornictwo i paleta barw nie są bynajmniej ograniczone.
- 6 odpowiedzi
-
- strój kąpielowy
- Dorelies Woortman
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Choć zwycięstwo nad nowotworem jest traktowane przez wielu jak zwycięski los na loterii, często jest ono dopiero początkiem nowego, równie trudnego etapu życia. Jak pokazują najnowsze badania, osoby po zakończeniu leczenia onkologicznego mają ogromne problemy ze znalezieniem pracy. Wnioski ze studium, przeprowadzonego przez badaczy z Akademickiego Centrum Medycznego w Amsterdamie, są przytłaczające. Na podstawie analizy aż 20000 przypadków stwierdzili oni, że aż 33,8% osób, które pokonały wyniszczającą chorobę, nie może znaleźć pracy. Dla porównania, wśród osób, które nie przeszły nowotworu, odsetek ten był ponaddwukrotnie niższy i wynosił 15,2%. Przeżycie nowotworu jest związane z bezrobociem, podsumowuje dr Angela de Boer, główna autorka badania. Bezrobocie było wyższe wśród osób, które przeżyły raka piersi, przewodu pokarmowego oraz nowotwory kobiecych organów płciowych, lecz odsetek osób bez pracy nie był wyższy wśród tych, którzy przeżyli nowotwory krwi, raka prostaty lub jądra. Wyniki uzyskane przez zespół z Amsterdamu są niezwykle istotne dla całego społeczeństwa, gdyż niemal połowa pacjentów, których udaje się wyleczyć, kończy terapię w wieku produkcyjnym (przed 65. rokiem życia). Jak pokazują liczne badania, osoby te chciałyby powrócić do aktywności zawodowej choćby po to, by znów poczuć się jak pełnoprawni uczestnicy życia społecznego. Niestety, nie zawsze jest to łatwe. Choć pacjenci po wyleczeniu nowotworu są uznawani za zdrowych, często borykają się z wieloma problemami. Wśród najczęstszych komplikacji wymienia się przewlekłe zmęczenie, ból, zaburzenia poznawcze, stany lękowe oraz depresję. Znacznie utrudnia to powrót do pracy, co odbija się negatywnie nie tylko na ich statusie majątkowym, lecz także na samopoczuciu. Analiza przeprowadzona przez zespół dr de Boer miała charakter podsumowania, w którym zestawiono dane zawarte w 36 publikacjach na temat badań przeprowadzonych w różnych rejonach świata. Pod lupą naukowców znalazło się aż 20366 pacjentów skutecznie wyleczonych z nowotworu oraz 157603 osób, które nigdy nie zachorowały na choroby z tej grupy. Jak oceniają autorzy studium, możliwym rozwiązaniem niekorzystnej sytuacji byłoby skuteczniejsze leczenie niekorzystnych objawów ubocznych terapii. Oprócz tego, liczni naukowcy uważają, że równie istotne jest uświadamianie pacjentów o możliwych trudnościach związanych z pozornym zamknięciem przykrego rozdziału w ich życiu. Stwarza to ogromne pole do popisu dla psychologów klinicznych, których w Polsce, niestety, jest jak na lekarstwo...
- 12 odpowiedzi
-
- psychologia kliniczna
- terapia
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zmodyfikowany genetycznie wirus może posłużyć jako kapsuła skutecznie i wybiórczo dostarczająca leki do określonych typów komórek organizmu człowieka - informują, nie po raz pierwszy zresztą, naukowcy. Tym razem jednak zastosowali zupełnie nową metodę - do przenoszenia ładunku użyli wirusa... roślinnego. Autorami nietypowej techniki są badacze z Uniwersytetu Stanu Karolina Północna, kierowani przez prof. Stefana Franzena oraz prof. Stevena Lommela. Do swoich badań wykorzystali pospolity patogen roślin, wirusa martwiczej mozaiki czerwonej koniczyny (ang. red clover necrotic mosaic virus - RCNMV). Jego cząstki (wiriony) wypełniali doksorubicyną - jednym z preparatów stosowanych w leczeniu nowotworów. Wewnątrz pojedynczej cząstki zakaźnej RCNMV znajduje się pusta przestrzeń o średnicy około 17 nanometrów. To tam przechowywany jest ładunek, który jest dostarczany do komórek. Aby takie "celowanie" było możliwe, konieczne są jednak pewne modyfikacje. W swoim eksperymencie badacze użyli białka CD46, pozwalającego na wybiórcze wiązanie się z tzw. linią komórkową HeLa, czyli hodowanymi w laboratorium komórkami, pobranymi w latach 50. XX wieku od pacjentki chorej na raka szyjki macicy. O łatwości użycia wirusa zadecydowała jego unikalna reakcja na jony wapnia. Gdy brakuje ich w otoczeniu, białka tworzące powłokę wirusa zmieniają swój kształt - otwierają się w nich pory, przez które "ładunek" może wniknąć do pustej przestrzeni wewnątrz cząstki wirusowej. Po ponownym dodaniu wapnia do roztworu, pory zamykają się, a lek zostaje uwięziony wewnątrz "kapsuły". Gdy wiriony wypełnione doksorubicyną dodano do naczynia wypełnionego komórkami HeLa, błyskawicznie przytwierdziły się one do powierzchni komórek rakowych i zaczęły wnikać do ich wnętrza. A ponieważ płyn wypełniający wnętrze komórek, zwany cytoplazmą, zawiera niewielkie ilości wapnia, wiriony zaczęły się ponownie otwierać. Dochodziło w ten sposób do uwolnienia zabójczej dawki chemioterapeutyku, która skutecznie eliminowała HeLa. W kolejnym doświadczeniu wykazano, że wirus wypełniony lekiem, lecz pozbawiony cząsteczek CD46 na swojej powierzchni, nie uszkadzał komórek. Świadczy to o wysokiej wybiórczości innowacyjnych "kapsuł" i rodzi nadzieję, że wykorzystanie RCNMV do przenoszenia chemioterapeutyków może zwiększyć bezpieczeństwo ich stosowania. Dodatkową zaletą wykorzystania RCMNV jest fakt, iż jest on nieszkodliwy dla organizmu człowieka. Co więcej, naukowcy z Uniwersytetu Stanu Karolina Północna udowodnili, że w roli cząsteczek wiążących komórki docelowe można użyć wielu różnych molekuł, nie tylko CD46. Oznacza to, przynajmniej teoretycznie, że z tą samą skutecznością można by dostarczać leki do różnych rodzajów komórek, zachowując przy tym wybiórczy charakter tego procesu.
-
Może się to wydawać dziwne, ale pomimo że są gryzione przez samce podczas tego procesu, samice chrząszczy naprawdę lubią seks. Duże wymagania seksualne tych stawonogów już budzą zdziwienie naukowców, nie mówiąc o fakcie wskazującym, że kopulują raczej nie w celu bycia zapłodnioną, a ... zapobiegania odwodnieniu. Jesteśmy bardzo zdziwieni zachowaniem samic. Samce znane są z zadawania im bólu, a one jeszcze wracają po więcej - mówi Claudia Ursprung z Uniwersytetu Toronto Mississauga. Aby dowiedzieć się, czy samice pobierają od samców wodę lub pokarm, przez osiem dni trzymano w zamknięciu 79 przedstawicielek rzędu chrząszczy. Niektóre z nich były karmione i pojone, inne dostawały jedynie pokarm, a ostatnia grupa wyłącznie wodę. Wyniki były zaskakujące. Okazało się, że w przypadku niedoboru wody samice były dużo bardziej skore do kopulacji niż gdy było jej pod dostatkiem. Apetyt na seks kończył się z momentem zaspokojenia pragnienia. Chrząszcze wykształciły tę dziwaczną zdolność prawdopodobnie dlatego, że niektóre gatunki żyją w bardzo suchym środowisku - zgadzają się entomolodzy. Jest to swego rodzaju łapówka, która ma nakłonić do godów - tłumaczy współautor badań Darryl Gwynne - zabezpieczenie zapewniające, że samica wyda na świat potomstwo - kończy.
-
Podczas International Solid State Circuits Conference (ISSCC) naukowcy z Rice University pokazali pierwszy probabilistyczny procesor (PCMOS - Probabilistic CMOS). Urządzenie działa siedmiokrotnie szybciej i zużywa 30-krotnie mniej energii niż najbardziej wydajne współczesne kości. Nowy procesor został wykonany w technologii CMOS, co oznacza, że jego wyprodukowanie nie wymaga zastosowania nowych narzędzi. Tym, co różni go od "normalnych" procesorów jest fakt, iż nie korzysta on z algebry boolowskiej, a probabilistycznej. Innymi słowy, nie podają jak najbardziej dokładnej odpowiedzi, a tylko przybliżoną. Projektanci współczesnych procesorów zmagają się z poważnym problemem. W miarę zmniejszania poszczególnych elementów, jest ich na kości coraz więcej, znajdują się coraz bliżej siebie i produkują szum, który zakłóca ich pracę. Podnosi się więc ich napięcie, by przezwyciężyć szum. Profesor Krishna Palem z Rice University postanowił wykorzystać pojawiające się błędy. Znacznie zmniejszył napięcie i zastosował zasady logiki probabilistycznej. Po zbudowaniu chipa przetestowano go wspólnie z Nanyang Technological University w Singapurze. Okazało się że wyspecjalizowany układ do szyfrowania danych spisuje się świetnie: jest bardzo wydajny i zużywa niewiele energii. Profesor Palem mówi, że PCMOS sprawdzi się właśnie w szyfrowaniu danych oraz w przetwarzaniu grafiki. Do jej obróbki, szczególnie gdy jest ona wyświetlana na niewielkim ekranie, nie jest potrzebna olbrzymia precyzja. Wystarczą mniej dokładne obliczenia, by osiągnąć dobre rezultaty. Kluczem jest rozpoznanie wartości, jaką przetworzona informacja ma dla użytkownika - mówi Palem. Innymi słowy, tam, gdzie potrzebna jest duża precyzja obliczeń zastosujemy tradycyjne procesory, w innych przypadkach dobrze sprawdzą się bardzo wydajne i energooszczędne PCMOS. Zdaniem Palema pierwsze układy nowego typu mogą trafić na rynek w ciągu 4 najbliższych lat. Zagoszczą przede wszystkim w urządzeniach przenośnych.
- 10 odpowiedzi
-
- procesor
- szyfrowanie
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Samobójstwo rękoma policjanta (ang. Suicide by Cop, SBC), gdy dana osoba angażuje się w działania, które wydają się zagrażać lub naprawdę zagrażają innym, i zostaje postrzelona przez funkcjonariusza, to zjawisko nieobce mieszkańcom USA. Znany psycholog sądowy dr Kris Mohandie postanowił sprawdzić, jak często ludzie prowokują w ten sposób stróżów prawa (Journal of Forensic Sciences). Okazało się, że aż 36% przypadków użycia broni przez policjantów to SBC. Opisana metoda popełniania samobójstwa staje się coraz popularniejsza i trzeba to uwzględnić podczas prowadzenia śledztwa. Mohandie ma ponad 19-letnie doświadczenie w ocenie i radzeniu sobie z agresywnymi zachowaniami. Brał m.in. udział w oskarżeniu prześladowcy Stevena Spielberga. W analizie danych dotyczących 707 strzelanin z udziałem amerykańskich policjantów w latach 1998-2006 pomagali mu doktor J. Reid Meloy oraz Peter I. Collins. Wśród przeglądanych materiałów znalazły się raporty policyjne, relacje świadków, zdjęcia i taśmy wideo. Wyliczono, że prawdopodobieństwo odniesienia ran lub śmierci podczas incydentu wynosi aż 97%, natomiast szanse, że krzywda zostanie wyrządzona osobom postronnym, mają się jak 1 do 3.
- 1 odpowiedź
-
- prowokowanie
- SBC
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami: