Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37652
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    249

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Gdy przed kilku laty Novell i Microsoft podpisały porozumienie o współpracy, w linuksowym światku zawrzało. Komentujący to wydarzenie miłośnicy opensource'owego systemu odsądzili Novella od czci i wiary, oskarżając go o "zdradę" oraz wieszcząc rychły koniec firmy. Tymczasem Novell ma się dobrze, a w jego ślady idzie kolejny wielki gracz na rynku Linuksa - Red Hat. Firma podpisała właśnie z koncernem z Redmond umowę o współpracy swoich środowisk wirtualizacyjnych. W jej ramach przedsiębiorstwa będą certyfikowały nawzajem swoje oprogramowanie i koordynowały pomoc techniczną. Umowa została określona jako "duże zwycięstwo" klientów obu firm, którzy coraz częściej w centrach bazodanowych instalują zarówno oprogramowanie Microsoftu jak i Red Hata. Porozumienie pomiędzy przedsiębiorstwami różni się od umowy Novell-Microsoft przede wszystkim tym, że nie zawiera ono klauzuli o wymianie własności intelektualnej, która miałaby chronić klientów obu firm przed ewentualnymi pozwami. Najbardziej zmartwione układem Red Hata i koncernu Ballmera jest zapewne VMware, obecny lider na rynku technologii wirtualizacyjnych. Obie firmy chcą odgrywać na nim znacznie większą rolę niż obecnie. Taktyka "wróg mojego wroga jest moim przyjacielem" może się tutaj sprawdzić.
  2. Kornwalijska koroner doktor Emma Carlyon, której nagranie odtworzono wczoraj (16 lutego) w sądzie, orzekła, że przyczyną śmierci 8-letniej Sophie Waller było niezdiagnozowane zaburzenie psychologiczne – skrajna fobia przed zębami. Gdy dziewczynce zaczęły wypadać mleczaki, nie chciała jeść, pić ani spać, co doprowadziło do odwodnienia, wygłodzenia, ostrej niewydolności nerek i w końcu zgonu. Małej mieszkance St Dennis usunięto osiem zębów mlecznych, ale to, niestety, nie pomogło. Zmarła 2 grudnia 2005 roku. Nie rozpoznano powagi sytuacji, przez co dziecku nie udzielono wsparcia medycznego, które mogło mu uratować życie – zeznała dr Carlyon. Koroner zamierza też wysłać wyniki swojego dochodzenia lokalnemu komitetowi obrony praw dziecka. Rodzice zmarłej 8-latki żałują, że posłuchali rad lekarzy. Sophie została przyjęta do szpitala 7 listopada 2005 r. Dwa dni później przeprowadzono zabieg stomatologiczny. Osiemnastego listopada dziewczynka wyszła na przepustkę, wcześniej odżywiano ją za pomocą kroplówki. Ponieważ pozytywnie zareagowała na środowisko domowe, a badania stanu fizycznego i psychicznego wypadły pomyślnie, 21 listopada Waller ostatecznie wypisano. Jej dokumenty zostały następnie przesłane do niewłaściwego lekarza rodzinnego i przed śmiercią nikt już nie skontrolował stanu zdrowia chorej. Po wydaniu werdyktu władze szpitala przeprosiły rodziców zmarłej. Sąd uznał, że lekarze z Royal Cornwall Hospital nie zapewnili 8-latce odpowiedniej opieki poszpitalnej. Kiedy pani Waller dzwoniła 28 listopada z prośbą o ponowne przyjęcie na oddział, odesłano ją do środowiskowego psychologa klinicznego. Przed śmiercią dziecko było tak wychudzone, że przez skórę widać mu było kości, straciło też włosy.
  3. Uczeni z University of Illinois udowodnili, że struktura brzegów kawałka grafenu wpływa na jego właściwości. Naukowcy już od pewnego czasu podejrzewali, że orientacja atomów na brzegach siatki krystalicznej ma olbrzymie znaczenie, jednak nigdy tego nie udowodniono. Nasz eksperyment wykazał bez najmniejszej wątpliwości, że krystalograficzna orientacja krawędzi grafenu wpływa na jego właściwości elektroniczne - mówi profesor Joseph Lyding. By wykorzystać grafen w przyszłej nanoelektronice będziemy musieli precyzyjnie kontrolować geometrię tych struktur - dodaje. Uczeni, profesor Lyding i jego były student Kyle Ritter, opracowali nową metodę cięcia grafenu i osadzania jego kawałków na półprzewodniku. Później użyli mikroskopu skanningowego do zbadania swoich próbek. Odkryliśmy, że kawałki grafenu o wielkości mniejszej niż 10 nanometrów i z brzegami o orientacji zygzakowatej wykazują właściwości metaliczne, a nie, jak można by się spodziewać z samej tylko ich wielkości - półprzewodnikowe - informuje Lyding. Nawet mały zygzakowaty fragment w 5-nanometrowym kawałku zmieni jego właściwości na metaliczne. Zbudowany z niego tranzystor nie będzie pracował - dodaje. Grafen, w przeciwieństwie do nanorurek, to dwuwymiarowa struktura, z którą można pracować używając narzędzi obecnie wykorzystywanych w przemyśle półprzewodnikowym. Prace Lydinga i Rittera dowodzą jednak, że obróbka grafenu będzie trudniejsza niż przypuszczano i należy przeprowadzać ją niezwykle precyzyjnie. W zamian uzyskujemy jednak materiał który, w zależności od kształtu, może działać jak metal bądź półprzewodnik.
  4. Podczas odbywającego się w Barcelonie Mobile World Congress firma Asus zaprezentowała miniaturowe laptopy z rodziny Eee z zainstalowanym systemem Windows 7 Beta 1. Nowe Eee wyposażono w technologię łączności 3.5G i tym samym będą one jednymi z pierwszych urządzeń obsługujących tę technologię dzięki Windows 7. "Na pokładzie" Eee znajduje się zintegrowane EM770 firmy Huawei, jedno z pierwszych przeznaczonych specjalnie dla Windows 7 urządzeń 3.5G. Najnowszy OS Microsoftu został zainstalowany na dwóch notebookach: Eee PC 1003HA oraz Eee PC T91. Pierwszy z nich to komputer z ekranem o przekątnej 10 cali (rozdzielczość 1024x600) i 160-gigabajtowym dyskiem twardym. Jego właściciel będzie miał też do dyspozycji 10 gigabajtów szyfrowanej przestrzeni dyskowej na serwerach Asusa. Komputer, dzięki mechanizmowi Super Hybrid Engine może pracować na bateriach nawet przez 5 godzin. Druga ze wspomnianych maszyn to tablet PC T91 z dotykowym obracalnym ekranem, dzięki któremu można go używać zarówno jak typowego notebooka, jak i w roli tabletu, operując tylko i wyłącznie rysikiem po ekranie.
  5. ARM, znany producent układów scalonych dla urządzeń przenośnych, przygotował procesor Cortex-A9 wykonany w technologii 32 nanometrów. Dzięki niemu użytkownicy elektronicznych gadżetów będą mogli obejrzeć na ich ekranie filmy w rozdzielczości HD (1080p). Jednocześnie nie będą musieli martwić się o zużycie energii. Nowy Cortex pobiera bowiem jej mniej niż układy wykonane w innych procesach technologicznych. Na początku przyszłego roku ARM zacznie produkcję nowych procesorów, a pod koniec 2010 roku w ręce konsumentów powinny trafić pierwsze urządzenia z nową kością. Przedstawiciele ARM zapowiadają, że w highendowych smartphoneach korzystających z nowego układu czas pracy na bateriach zwiększy się o 10-20 procent. Jednocześnie będzie można korzystać z wbudowanego w procesor systemu kodowania i dekodowania obrazu 1080p oraz obsługi szybkiej łączności bezprzewodowej. Pierwszym układem ARM-a wykonanym w procesie 32 nanometrów będzie czterordzeniowy Cortex-A9, który trafi zarówno do smartfonów jak i netbooków. Obecnie firma produkuje swoje procesory w technologii 65 nanometrów, a jeszcze w bieżącym roku rozpocznie produkcję 45-nanometrowych kości. Wśród głównych konkurentów ARM znajdują się m.in. Intel i Texas Instruments.
  6. Mieszkańcy wielu rejonów Afryki i Bliskiego Wschodu borykają się z niedoborem wody. Z problemem można sobie radzić na wiele sposobów, np. kopiąc studnie, odsalając wodę morską lub opracowując hydrofobowy piasek. Naukowcy z DIME Hydrophobic Materials, firmy ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, oraz Niemiec Helmut F. Schulze zaproponowali, by 10-centymetrową warstwę wodoodpornego piasku umieszczać pod wierzchnią warstwą gleby. Zmodyfikowany piasek działa jak wielka folia, która nie dopuszcza, by woda wsiąkała zbyt głęboko, znajdując się poza zasięgiem korzeni roślin. Normalnie H2O przecieka tak szybko, że rolnicy muszą podlewać swoje pola co najmniej 5-6 razy dziennie. Z hydrofobowym piaskiem wystarczy podlewanie raz na dobę, a oszczędności wody sięgają 75%. Arabowie nie podają, z czego składa się wynaleziona przez nich nanopowłoczka. Zabezpieczony prawem patentowym sekretny składnik nazywają zaś SP-HFS 1609. Wcześniej w handlu pojawiały się już rozmaite wersje hydrofobowego piasku, ale wykorzystywano w nich głównie wodoodporne krzemionki. Inne było też ich zastosowanie, za ich pomocą usuwano bowiem np. plamy z ropy naftowej. Wynalazek DIME uzyskał certyfikat bezpieczeństwa ekologicznego niemieckiej Federalnej Agencji Ochrony Środowiska. Pokrycie jednego ziarenka piasku SP-HFS 1609 to kwestia 30-45 s, a dziennie można w ten sposób przetworzyć do 3 tys. ton piachu.
  7. Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne wzięło na siebie ambitne zadanie propagowania najwyższych standardów uprawiania nauki, prowadzenia badań psychologicznych i publikowania ich wyników w zgodnie ze światowymi standardami. GPW zaprasza więc do udziału w Naukowym Forum Psychologicznym, którego opiekunem jest profesor Jan Strelau. Spotkania Forum, które jest otwarte dla wszystkich, chcących zaprezentować swoje badania studentom i pasjonatom psychologii, będą odbywały się co miesiąc w GWP Uzdrowisko w Sopocie. W przyszłości zostanie opublikowane e-książka z najlepszymi referatami. Wszyscy chętni do wzięcia udziału w spotkaniu powinni wysłać swój referat na adres nfp@wydawnictwogwp.pl. Autorzy referatów, które uzyskają wysoką ocenę profesora Strelaua, zostaną zaproszeni do Sopotu. Pierwsze spotkanie Forum odbędzie się 23 marca. Wysłuchamy podczas niego referatu "O pożytkach z niezaskakujących reklam. Badanie spójności pojęciowej reklamy prasowej" autorstwa doktor Alicji Grochowskiej ze Szkoły wyższej Psychologii Społecznej. Miesiąc później doktor Mariola Łaguna z KUL-u zaprezentuje "Przekonania na temat Ja i aktywność celowa. Pamiętnik moich badań". Zainteresowani udziałem w Forum mogą kontaktować się z Martą Berdychowską-Parzyk, pisząc na adres marta.b@gwp.pl lub dzwoniąc (058) 551-11-01.
  8. Holenderski naukowiec Frans Kampers przekonuje, że żywność, którą zawdzięczamy nanotechnologii, jest zdrowsza i lepiej wchłaniana przez organizm. Wg niego, problem polega na tym, że ludzie nie rozumieją, jakim modyfikacjom podlega pokarm i obawiają się, że może im zaszkodzić. Niemal każdy uważa, że nanotechnologia to nanocząsteczki, a te są niebezpieczne. I tak rodzi się obawa, że nanocząsteczki w pokarmie mogą niekorzystnie oddziaływać na zdrowie. Kampers wyjaśnia jednak, że dzięki tej dziedzinie nauki można zmodyfikować skład produktu w taki sposób, by uwalnianie wartościowych substancji stało się bardziej wydajne, a związki niepożądane przechodziły przez organizm niemal niezauważenie. Co więcej, wszystkie nanostruktury projektuje się tak, by ulegały rozłożeniu podczas trawienia. Holender podkreśla, że europejscy specjaliści uzyskiwali już konstrukcje, które pozwalały na dostarczenie składników odżywczych do konkretnych lokalizacji, co zapewniało maksymalny efekt. Zachowując obiektywizm, Kampers wspomina także o kontrowersjach związanych z nanocząsteczkami, w tym o wykorzystywaniu metali, np. srebra, w opakowaniach. Zabieg ten ma spowolnić psucie, a zatem wydłużyć okres przydatności do spożycia. Ekspert uważa jednak, że zanim upowszechni tę technologię, trzeba lepiej poznać kinetykę i dynamikę nanocząsteczek. Trzeba się upewnić, że nie przedostają się one z opakowania do pokarmu lub napoju.
  9. Żucie gumy z wysoką zawartością składnika wiążącego fosforany może pomóc obniżyć stężenie tych związków u dializowanych pacjentów z przewlekłą chorobą nerek, zmniejszając jednocześnie ryzyko wystąpienia u nich chorób serca. Hiperfosfatemia to zjawisko częste u dializowanych chorych z przewlekłą chorobą nerek. Wielu z nich cierpi na nią nawet wtedy, gdy poziom fosforanów przyjmowanych z pokarmem jest regulowany farmakologicznie. Ponieważ w ślinie również stwierdza się podwyższone stężenie fosforanów, Vincenzo Savica i Lorenzo A. Cal z Uniwersytetów w Mesynie i Padwie postanowili sprawdzić, co się stanie, gdy podczas posiłków chorzy będą zażywać przepisane leki, a pomiędzy nimi żuć 2 razy dziennie specjalną 20-mg gumę. W pionierskim eksperymencie wzięło udział 13 osób. Pierwsze spadki zaobserwowano już w pierwszym tygodniu terapii, a po 14 dniach stężenie fosforanów w ślinie było mniejsze od wyjściowego o 55%, a we krwi o 31%. Po przerwaniu leczenia poziom fosforanów w ślinie powrócił do wartości odnotowywanych przed rozpoczęciem studium już po 15 dniach, lecz stężenie we krwi zrównało się z odczytami wyjściowymi dopiero po miesiącu. Wyniki uzyskane przez włoski zespół są wstępne i muszą zostać potwierdzone w badaniach na szerszą skalę z wykorzystaniem placebo. Nie da się jednak zaprzeczyć, że są naprawdę zachęcające.
  10. Tego, czy Karol Darwin był buddystą, nie da się stwierdzić ze 100-procentową pewnością. Gdy psycholog Paul Ekman przestudiował jednak jego pisma, znalazł uderzające podobieństwa w zakresie poglądów dotyczących współczucia i moralności. Zauważył je także Dalajlama XIV, przyjaciel profesora. Kiedy Ekman przeczytał mu urywki z dzieł naukowca, którego 200. urodziny obchodziliśmy zaledwie kilka dni temu, przywódca duchowy i świecki Tybetańczyków stwierdził, że od teraz powinien się chyba nazywać darwinistą. Darwin nie pisał wyłącznie o ewolucji, część jego dorobku była poświęcona więziom emocjonalnym między ludźmi i podobieństwom uczuć ludzkich oraz zwierzęcych. Z buddyjskiego i Darwinowskiego punktu widzenia podstawą współczucia jest matkowanie, [...] skoncentrowanie na innych na sposób matczyny. Widok kogoś cierpiącego wywołuje cierpienie także u mnie, motywując do zmniejszenia cudzych, a zarazem własnych mąk – przekonywał profesor Ekman na spotkaniu Amerykańskiego Stowarzyszenia na rzecz Postępów w Nauce. Zainteresowanie Darwina buddyzmem może być skutkiem podróży odbytej do Tybetu w 1847 r. przez jego przyjaciela Josepha Hookera. Filozofią buddyjską interesowała się też żona autora teorii ewolucji Emma.
  11. Karotenoidy, grupa barwnych związków organicznych spotykanych w wielu gatunkach warzyw i owoców, odgrywają istotną rolę w fizjologii ptaków - udowadniają naukowcy z Uniwersytetu Stanu Arizona. Ich badania wskazują, że oprócz oczywistego wpływu na ubarwienie ciała, wspomagają one także percepcję barw i umiejętność doboru wartościowego pokarmu, a oprócz tego mogą zwiększać płodność samców. Odkrycia dokonał zespół pod przewodnictwem dr. Kevina McGraw, wspomaganego przez dr Melissę Rowe oraz doktoranta Matthew Toomeya. Długotrwała obserwacja zachowań i fizjologii ptaków potwierdza kluczową rolę karotenoidów dla utrzymania prawidłowej kondycji ich organizmów. W swoich badaniach naukowcy obserwowali zięby, kaczki krzyżówki oraz spokrewnione z nimi rożeńce. Przeprowadzone studium pozwoliło na pogłębienie naszej wiedzy na temat roli barwników karotenoidowych na zdrowie, fizjologię oraz rozród zwierząt. Od lat wiedzieliśmy, że [karotenoidy], będąc przeciwutleniaczami, poprawiają zdrowie ludzi, a także, jako związki barwne, czynią ptaki bardziej kolorowymi i atrakcyjnymi seksualnie. Tym razem poszerzamy tę wiedzę dzięki badaniu wpływu spożywania karotenoidów na poprawę percepcji kolorów, zdrowia potomstwa dojrzewającego wewnątrz jaj, a także, najprawdopodobniej, na podniesienie jakości spermy samców - tłumaczy dr McGraw. Ponieważ karotenoidy są związkami silnie barwnymi, samice mogą w czasie godów szybko ocenić skuteczność adoratorów w zdobywaniu pokarmu, co pozwala na wybranie najbardziej zaradnego partnera. Teraz, gdy okazuje się, że substancje z tej grupy odgrywają także istotą rolę dla zdrowia ptaków, można stwierdzić, że oprócz wyboru atrakcyjnego wizualnie partnera, samica wybiera także dobrego ojca dla swojego potomstwa. Zdaniem dr. McGraw, liczne role pełnione przez karotenoidy w organizmach ptaków sprawiają, że można je uznać za związki o krytycznym znaczeniu. Jak tłumaczy badacz, substancje z tej grupy posiadają interesującą cechę: pozwalają samicy na wybór partnera, który potencjalnie będzie w stanie dostarczyć potomstwu... najwięcej karotenoidów. W pewnym sensie jest to karotenoidowy cykl życia - zauważa badacz. Dokonane odkrycie może okazać się istotne nie tylko dla hodowców ptactwa. Jak tłumaczy dr McGraw, poznanie wpływu poszczególnych składników diety na płodność zwierząt pozwoli także na dokładne zrozumienie mechanizmów rządzących procesem ewolucji oraz selekcji naturalnej.
  12. Propranolol, lek stosowany powszechnie w leczeniu chorób sercowo-naczyniowych, może pomóc także w zapobieganiu zespołowi szoku pourazowego - dowodzą badacze z Uniwersytetu w Amsterdamie. Czy oznacza to, że już za kilka lat ofiary wypadków będą otrzymywały "tabletkę na zapomnienie"? Wygląda na to, że jest to możliwe. Badany lek należy do do grupy tzw. beta blokerów, czyli substancji blokujących receptory adrenergiczne typu β. Stosuje się je najczęściej w celu obniżenia ciśnienia tętniczego krwi, lecz, jak pokazują badania przeprowadzone w Holandii, umożliwiają one także usunięcie nieprzyjemnych wspomnień zapisanych w umyśle w niedalekiej przeszłości. Swój eksperyment badacze z Amsterdamu prowadzili przez trzy dni. Zespół, prowadzony przez prof. Merel Kindt, przeprowadził swoje badanie na 60 studentach własnej uczelni. W pierwszym dniu testu u uczestników wywoływano klasyczny odruch Pawłowa: prezentowano im zdjęcia pająków i delikatnie rażono ich prądem elektrycznym. Poziom reakcji na bodziec mierzono dzięki ocenie intensywności mrużenia oczu. Po odpowiednio długiej serii powtórzeń mózgi studentów zapamiętywały odruch i "przenosiły" pamięć o nim do bardziej trwałych obszarów pamięci, z których mogły być następnie przywoływane na kolejnych etapach doświadczenia. Na drugi dzień badacze podawali swoim podopiecznym propranolol (w grupie kontrolnej uczestnikom podawano placebo). Po przyjęciu leku studentom ponownie prezentowano zdjęcia pająków, lecz tym razem nie rażono ich prądem. Badano w ten sposób "plastyczność" umysłu i jego podatność na eliminację zapisanej uprzednio informacji i zastąpienie jej nową porcją wspomnień, w których widok pająka nie kojarzył się już z bólem. Trzeciego dnia powtórzono prezentację fotografii i badano fizjologiczą reakcję na jej widok. Odkryto w ten sposób, że podawanie propranololu pozwalało na usunięcie z pamięci strachu na widok pająka. Podobnego efektu nie uzyskano w grupie "leczonej" placebo. Wyniki doświadczenia okazały się bardzo podobne do tych, które uzyskano podczas badań na szczurach. Wtedy także wykazano, że podawanie propranololu skutecznie usuwa wspomnienia o przykrych wydarzeniach z niedalekiej przeszłości. Wcale nie oznacza to jednak, że usunięcie dawnych wspomnień nie jest możliwe - żaden z eksperymentów zwyczajnie nie obejmował badania takiego efektu. Rezultaty uzyskane przez zespół prof. Kindt oznaczają, że podawanie beta blokerów może być skutecznym sposobem zapobiegającym traumie powypadkowej. Wciąż nie wiadomo jednak, jak długo utrzymuje się korzystne działanie leku i czy możliwe jest usunięcie wspomnień z zamierzchłej przeszłości, czyli np. pamięci o traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa. Biorąc pod uwagę zachęcające wyniki najnowszych badań, ustalenie tego wydaje się jednak jedynie kwestią czasu.
  13. Słońce, wiatr czy woda nie są jedynymi potencjalnymi źródłami odnawialnej energii. Tę można pozyskiwać też np. z ludzkiego ciała. Wydzielamy ciepło, poruszamy się, oddychamy wydatkując przy tym energię, którą, teoretycznie, można by odzyskać. Problem w tym, że energia biomechaniczna jest nieprzewidywalna i do tej pory nie było możliwe jej efektywne pozyskanie. Naukowcy z Georgia Institute of Technology (Gatech) zaprezentowali pierwszy system, który umożliwia efektywną konwersję nieregularnej energii biomechaniczną w energię elektryczną. Technologia ta może przetworzyć każdy ruch mechaniczny w energię elektryczną - mówi profesor Zhong Lin Wang z Wydziału Nauk Materiałowych i Inżynierii. Podczas zorganizowanego przed kilkoma dniami pokazu zademonstrowano nanogeneratory, które były w stanie odzyskać energię np. z ruchu strun głosowych, flagi łopoczącej na wietrze, palców stukających o stół czy z chomika biegnącego w kołowrotku. Do zbudowania nanogeneratorów wykorzystano materiał piezoelektryczny, tlenek cynku. Wykonane z niego niewielkie kable o długości 100-500 mikrometrów i średnicy 100-800 nanometrów zginając się, wytwarzają ładunek elektryczny. Pojedynczy kabel zamknięto w elastycznym polimerze. Z obu końców połączone go z obwodami elektrycznymi, z tym, że w jednym z końców zastosowano barierę Shottky'ego. Zestaw składający się z czterech nanogeneratorów umieszczony na grzbiecie chomika był w stanie zapewnić prąd o natężeniu do 0,5 nanoampera. Profesor Wang ocenia, że do zasilanie urządzenia przenośnego konieczne będzie wyprodukowanie generatora korzystające z tysięcy generatorów. Opisane nanogeneratory wytwarzają prąd zmienny, a więc konieczne było odpowiednie zsynchronizowanie pracy czterech generatorów, by uzyskać maksymalną produkcję energii. Synchronizację tę uzyskano, stosując specjalny polimer, który zgina się tylko w jedną stronę. Profesor Wang uważa, że w przyszłości uda się tę technologię znacznie ulepszyć i poprawić synchronizację pracy generatorów. Problemem był również... obiekt do pozyskania energii. Początkowo chciano eksperymentować na szczurach, ale te nie okazały się zbyt chętne do biegania w kołowrotku, więc zatrudniono chomiki. Futrzaki były jednak najbardziej aktywne po godzinie 23, więc badania odbywały się w nocy. Sądzimy, że to pierwszy pokaz użycia żywych zwierząt do otrzymania prądu elektrycznego za pomocą nanogeneratorów. Dowodzi on, że można wykorzystać ruch ludzi i zwierząt do wyprodukowania energii - mówi Wang. Chociaż badania tego typu wyglądają dość zabawnie, warto uświadomić sobie, że w przyszłości dzięki nim możliwe będzie np. zasilanie rozruszników serca dzięki przepływowi krwi w ciele pacjenta.
  14. Całowanie to wzajemna ocena biologicznej "jakości" potencjalnego partnera. Mężczyźni próbują w ten sposób wybadać poziom estrogenów, a więc płodność kobiety. A panie przyglądają się z bliska temu, jak mężczyzna o siebie dba i w jakim stanie znajduje się jego układ odpornościowy. Jak przekonuje dr Helen Fisher z Rutgers University, obie płcie wykorzystują dane zebrane podczas całowania, zanim zaangażują się w seks. W ten sposób oszczędzają energię, czas oraz inne zasoby. Antropolog uważa, że i kobiety, i mężczyźni całują się, by ocenić partnera nie tylko na gruncie społecznym, ale i chemicznym. Amerykanka powołuje się na badania kolegów po fachu. Twierdzi ona, że mężczyźni lubią francuskie pocałunki, bo dzięki nim mogą określić zawartość hormonów w kobiecej ślinie, poza tym przekazują partnerce trochę testosteronu, który ma zwiększyć jej libido. Kobiety polegają głównie na zapachu mężczyzny, będącym komunikatem nt. jego układu odpornościowego. Najbardziej pociągająca jest woń genów odmiennych od własnych. Fisher uznaje, że całowanie występuje w zbyt wielu ludzkich społeczeństwach (w ponad 90%) i u zbyt wielu gatunków zwierząt, by mogło nie mieć głębszego znaczenia. Gdy para zadecyduje, że warto się zaangażować, organizm zaczyna wytwarzać substancje odpowiadające za romantyczną miłość. Pierwszy pocałunek jest niezmiernie ważny, może przypieczętować lub przerwać rozwój związku. Filematologia, czyli nauka o całowaniu, jest na razie raczkującą dziedziną, lecz wiadomo, że ten prosty akt zapoczątkowuje wiele reakcji chemicznych.
  15. Kończący się właśnie międzynarodowy projekt Census of Marine Life (Spis życia morskiego), który rozpoczął się na początku bieżącego wieku, a jego zakończenie przewidziano na październik 2010, już teraz spowodował, że naukowcy mają nie lada orzech do zgryzienia. Okazało się, że co najmniej 235 gatunków morskich żyje na obu biegunach. Dotychczas ciepłe wody tropików uznawano za barierę nie do przebycia dla zwierząt, stąd też wiadomo było o bardzo niewielu stworzeniach, które, podobnie jak walenie, mogą pojawiać się w okolicach obu biegunów. Teraz okazuje się, że w wodach otaczających Arktykę i Antarktykę żyją setki takich samych organizmów. Te wspólne gatunki do niewielka część zwierząt zamieszkujących bieguny. W Arktyce żyje bowiem 5500 gatunków, a w Antarktyce - 7500. Jednak, jak stwierdził jeden z naukowców, Ron O'Dor: Arktyka i Antarktyka są znacznie bardziej podobne, niż sądziliśmy. Gatunki zamieszkujące oba bieguny to przede skorupiaki, stąd też naukowcy przypuszczają, że rozprzestrzeniły się dzięki temu, iż ich larwy były niesione przez prądy występujące na dużych głębokościach, co uchroniło je przed zabójczymi temperaturami wód tropikalnych. Zdaniem doktora Juliana Gutta z niemieckiego Instytutu Alfreda Wagnera, najbardziej prawdopodobnym kierunkiem migracji był od Antarktyki ku Arktyce. Jednak, jak przyznaje naukowiec, teorii o migracji pomiędzy biegunami nie udało się dotąd potwierdzić, gdyż nie znaleziono zimnolubnych gatunków pod powierzchnią oceanów w regionach tropikalnych. Cenzus wykazał także, że w niektórych regionach wód arktycznych pojawiły się niewielkie widłonogi, które wyparły większych przedstawicieli swojej podgromady. To zjawisko, związane prawdopodobnie z globalnym ociepleniem, jest bardzo niepokojące, gdyż może mieć negatywny wpływ na cały łańcuch pokarmowy. Duże widłonogi są bowiem głównym źródłem pożywienia dla waleni i ptaków morskich.
  16. Wildlife Conservation Society i Panthera, dwa ugrupowania zajmujące się ochroną i zachowaniem zagrożonych gatunków, wypuściły w kambodżańskiej dżungli pierwszego psa do odnajdowania odchodów tygrysa. Wyszkolone w lasach na wschodzie Rosji zwierzę pozwoli odkryć, czy i ewentualnie ile wielkich kotów pozostało w Seima Biodiversity Conservation Area. Ostatni ślad łapy tygrysa widziano w tej okolicy w 2007 roku. Na przetransportowanie Maggie, szorstkowłosej wyżlicy niemieckiej, i drugiego psa, który dołączy do niej jeszcze w tym roku, przeznaczono 28,5 tys. dolarów. Suka rozpoczyna pracę w tym tygodniu. Tropiciele są częścią 10-letniego programu zwiększenia liczebności dużych kotów południowej i południowowschodniej Azji aż o połowę. Do tej pory podobne działania z udziałem psów prowadzono w Rosji, Afryce i Ameryce Południowej.
  17. NEC informuje o dokonaniu przełomu w technologii ogniw ORB (organic radical battery). ORB to elastyczne baterie, które przypominają urządzenie litowo-jonowe, jednak nie zawierają szkodliwych dla środowiska pierwiastków (np. kobaltu czy litu), a wykorzystują organiczny składnik PTMA. Zalety ORB to również ich niewielkie rozmiary i krótki czas ładowania. NEC rozwija tę technologię od 2001 roku. Najnowszy prototyp wytrzymuje co najmniej 10 000 cykli ładowania/rozładowywania bez utraty pojemności i może być załadowany w ciągu sekundy. Ponadto, dzięki wykorzystaniu lepszej technologii nadrukowywania udało się bardziej równomiernie niż dotychczas rozłożyć elementy, przez co zmniejszono wewnętrzną oporność baterii. Gęstość energetyczna urządzenia wyniosła 5000 watów na litr, czyli trzykrotnie więcej, niż dotychczas. Testy wykazały, że ORB wielkości monety i grubości mniej niż 1 milimetr może dostarczyć prąd o maksymalnym natężeniu 1 ampera i mocy 2 watów. Podczas normalnej pracy dostarcza 100 miliamperów.
  18. Badania japońskiego zespołu ujawniły, że zazdrość jest przez mózg traktowana jak fizyczny ból, natomiast radość z czyjegoś niepowodzenia rozświetla centra nagrody. Może to oznaczać, że natura umożliwiła mózgowi sprowadzanie abstrakcyjnych emocji do łatwiej pojmowalnych doświadczeń zmysłowych (Science). Hidehiko Takahashi i pozostali członkowie ekipy z Narodowego Instytutu Nauk Radiologicznych badali za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI) 19 zdrowych osób. Studenci i studentki czytali dwie historie o fikcyjnych kolegach z uczelni. Pierwsza dotyczyła sukcesu 3 osób: a) lepszego studenta tej samej płci, który odnosił sukces na kierunku badanego, b) lepszego studenta przeciwnej płci, któremu powodziło się na innym kierunku studiów oraz c) przeciętnego studenta przeciwnej płci, odnoszącego sukces na innym kierunku. Ochotnicy mieli potem ocenić zazdrość w stosunku do osób A, B i C na skali od 1 do 6. Okazało się, że najbardziej znienawidzoną postacią był bohater A. Wywoływał on nasiloną aktywność przedniego zakrętu obręczy (ang. anterior cingulate cortex, ACC), czyli obszaru odgrywającego ważną rolę w przetwarzaniu wrażeń bólowych. Po zakończeniu pierwszej części eksperymentu wolontariusze czytali następne opowiadanie. Przedstawiono w nim serię niepowodzeń osób A i C, m.in. zatrucia pokarmowe i problemy finansowe. Perypetie bohatera A wiązały się z większą aktywnością brzusznego prążkowia – ośrodka nagrody, który w zwykłych okolicznościach rozświetla się np. po otrzymaniu nagrody pieniężnej. Stopień zadowolenia z czyjegoś nieszczęścia (aktywność prążkowia) można było przewidzieć na podstawie zachowania ACC podczas czytania pierwszej historii. Oznacza to, że istnieje silny związek między tym, jak mózg przetwarza zazdrość i zadowolenie z cudzych potknięć.
  19. Amerykańskie Biuro Patentowe co trzy lata rozpatruje wnioski o wpisanie wyjątków do Digital Millenium Copyright Act (DMCS). Tym razem będzie rozpatrywało wniosek Electronic Frontier Foundation (EFF) o wyłączenie spod działania DMCA tzw. jailbreakingu iPhone'ów. Sprzeciwia się temu, oczywiście, Apple. Spór toczy się wokół postępowania wielu użytkowników popularnego telefonu komórkowego, którzy przełamują jego zabezpieczenia, by mieć możliwość zainstalowania oprogramowania niedostępnego w sklepach Apple'a. Firma Jobsa powszechnie stosuje rozwiązania, które wiążą jej sprzęt z oprogramowaniem, co oznacza, że na iPhonie można używać tylko programów wyprodukowanych przez Apple'a lub firmy, które uzyskały od Apple'a zgodę. EFF chce, by jailbreaking nie był ścigany przez prawo. W oświadczeniu organizacji czytamy: Apple iPhone, najlepiej sprzedający się telefon komórkowy w USA, został zaprojektowany tak, by jego właściciele nie mogli uruchomić na nim innych programów niż nabyte w Apple'owskim sklepie iTunes App. [...] Jeśli to brzmi jak bzdura, to dlatego, że nią jest. Wystarczy przenieść argumenty Apple'a na przemysł samochodowy, by zobaczyć, jak są absurdalne. Jasne, GM mógłby nam mówić, że dla własnego bezpieczeństwa powinniśmy dokonywać napraw samochodów GM tylko w autoryzowanych warsztatach i tylko za pomocą oryginalnych części GM. Toyota może twierdzić, że wymiana silnika może zmniejszyć osiągi samochodu, a Mazda mogłaby stwierdzić, że ci, którzy instalują turbodoładowanie przekraczają prędkość. W odpowiedzi na wniosek EFF Apple oficjalnie oświadczyło, że dokonywanie opisanych przeróbek narusza DMCA i jest nielegalne.
  20. Naukowcy z amerykańskiej firmy Draper Laboratories pracują nad specjalnym tatuażem, w którym kolor tuszu zmienia się w zależności od poziomu glukozy we krwi. Jak wyjaśnia szefowa zespołu Heather Clark, by spełniać swoją funkcję, tatuaż powinien mieć średnicę zaledwie kilku milimetrów. Co więcej - nie musi być tak głęboki, jak zdobienia wykonywane na co dzień w salonach. Początkowo Amerykanie wcale nie zamierzali pracować nad wrażliwym na glukozę nanotuszem. Udało im się za to uzyskać barwnik reagujący na poziom sodu, który miał pomagać w monitorowaniu stanu serca oraz równowagi wodno-elektrolitycznej organizmu. Clark wyjaśnia, że monitorowanie pojedynczego jonu jest dużo łatwiejszym zadaniem niż śledzenie rozbudowanej cząsteczki, która składa się z 24 atomów. Naukowcy postanowili jednak spróbować. Cząsteczki tuszu przypominają gąbczaste sfery, a ich średnica wynosi ok. 120 nanometrów. Wnętrze podzielono na 3 części. W jednej znajduje się cząsteczka wykrywająca glukozę, w drugiej zmieniający kolor barwnik, a w trzeciej cząsteczka naśladująca cukier. Kiedy to wszystko rozpuści się w wodzie, wygląda jak barwnik spożywczy. Trzy elementy nieustannie poruszają się wokół hydrofobowej orbity. Po zbliżeniu do powierzchni sfery cząsteczka reagująca na glukozę wychwytuje albo cukier, albo naśladujący go związek. Gdy większość "wykrywacza" zwiąże się z glukozą, tusz staje się żółty. Kiedy zaś przeważają kompleksy detektor-cząsteczka glukozopodobna, tatuaż jest szkarłatny. Przy normalnym (nie za niskim, nie za wysokim) stężeniu glukozy obrazek zabarwia się na pomarańczowo. Proces próbkowania jest powtarzany co kilka milisekund. Istnieje jednak uzasadniona obawa, że poziom cukru pod skórą może nie odzwierciedlać stężenia stwierdzanego na podstawie badania krwi. Clark uważa jednak, że badania jej zespołu mogą pomóc w odnalezieniu odpowiedzi na pytanie, w jakim stopniu skóra jest opóźniona w stosunku do osocza. Nawet jeśli opóźnienie jest znaczne, obserwując tatuaż, cukrzyk jest w stanie stwierdzić, czy znacznie podwyższony lub obniżony poziom cukru powraca do normy, czy też jego stan się pogarsza. Wykrywacz kationów sodu przetestowano już na myszach, a rezultaty były naprawdę obiecujące. Do końca lutego podobnie sprawdzone (także na gryzoniach) zostaną systemy glukozowe. Testy na ludziach zaczną się najprawdopodobniej nie wcześniej jak za 2 lata.
  21. Dzisiaj przed szwedzkim sądem rozpoczyna się proces czterech osób związanych z serwisem The Pirate Bay. Oskarżeni to Fredrik Neij, Gottfrid Svartholm Warg, Peter Sunde Kolmisoppi i Carl Lundström. Trzej pierwsi to współzałożyciele serwisu i jego administratorzy. Peter Sunde jest chyba najbardziej znany z nich. Z kolei Fredrik Neij pracował niegdyś w firmie Rix Telecom, której współwłaścicielem i prezesem był Carl Lundström. Ten dziedzic milionowej fortuny wspierał finansowo The Pirate Bay, a związki z serwisem nie są jedynymi kłopotami, które ma. Szwedzki urząd podatkowy ściga go za unikanie podatków, w 1988 roku został przez sąd skazany za niewłaściwe traktowanie trojga imigrantów, a prasa szwedzka oskarża go o "prawicowy ekstremizm". Lundström wspierał bowiem nacjonalistyczne partie i był aktywnym członkiem organizacji Bevara Sverige Svenskt, która domaga się ograniczenia emigracji z krajów pozaeuropejskich i repatriacji emigrantów. Członkowie The Pirate Bay twierdzą, że związki serwisu z kontrowersyjnym milionerem są bardzo słabe. Jeden z nich tłumaczy, że Lundström po prostu pozwolił Nejiemu pracować nad The Pirate Bay w godzinach, w których powinien pracować dla Rix Telecom. Prokuratura ma ponoć jednak kilka tysięcy stron dokumentów, dowodzących, że zaangażowanie Lundströma jest większe. Ma on ponoć 8,5% udziałów w The Pirate Bay, bierze aktywny udział w pracach serwisu, ostrzegał Nejiego przed komplikacjami prawnymi prowadzenia The Pirate Bay i proponował przeniesienie serwerów do Argentyny. Peter Sunde twierdzi jednak, że te doniesienia to bzdury, a Lundström po prostu pożyczył pieniądze Neijemu, za które ten kupił serwery dla The Pirate Bay. Pożyczka została zwrócona. Wszyscy wymienieni na początku mężczyźni oskarżeni są o pomoc w przestępstwie polegającym na masowym naruszaniu praw autorskich. Grozi im do dwóch lat więzienia i 1,2 miliona koron grzywny. Obok sprawy karnej będzie rozpatrywany też pozew cywilny z powództwa Warner Bros. Entertainment, MGM Pictures, Columbia Pictures, 20th Century Fox, Sony BMG, Universal i EMI. Powodzi domagają się w sumie 120 milionów koron (14,3 miliona USD) odszkodowania za poniesione straty. Peter Sunde mówi, że i tak nie dostaną ani centa, gdyż on i jego koledzy-administratorzy, nie mają pieniędzy.
  22. Meduza Turritopsis dohrnii prawdopodobnie żyłaby w spokoju morskich głębin Morza Śródziemnego, gdyby nie fakt, że potrafi zmieniać się z formy dorosłej w młodą. Czyli dokładnie tak samo, jak goszczący właśnie na ekranach Benjamin Button. Z tą jednak różnicą, że parzydełkowiec jest w stanie robić to cały czas! Zwierzę, które nie ma nawet oficjalnej polskiej nazwy, zostało opisane już w 1883 roku, ale o jego zdolnościach, unikalnych nie tylko dla królestwa zwierząt, a dla wszystkich form żywych w ogóle, dowiedzieliśmy się dopiero w latach 90. ubiegłego wieku. Natomiast same mechanizmy, dzięki którym regularne odmładzanie jest możliwe pozostają niejasne do dziś, chociaż ostatnie badania naukowe rzucają nieco światła. Biolodzy morscy wysunęli hipotezę, która może tłumaczyć dlaczego meduza wraca do "dzieciństwa" zamiast umierać. Zazwyczaj Turritopsis dohrnii rozmnaża się w typowy dla form wolno żyjących parzydełkowców - ulegają zapłodnieniu przez pływające w morskiej toni plemniki samców swojego gatunku. W większości przypadków umierają także w typowy sposób. Wszystko zmienia się, gdy nadchodzi kryzys - brak pożywienia lub ciężkie uszkodzenie ciała. Zamiast pewnej śmierci zmienia ona wszystkie swoje komórki w młodsze stadium - mówi Maria Pia Miglietta, autorka badań z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii. Meduza zamienia się wtedy w wolno pływającą, orzęsioną larwę - planulę, która osiada na dnie i przemienia się w polipa. Oznacza to, że "resetuje" swój cykl życiowy, tak, aby zacząć go jeszcze raz. Co jeszcze ciekawsze podczas tego procesu wszystkie komórki ulegają całkowitemu zredukowaniu do form zarodkowych. Parzydełkowce, będące pierwszymi tkankowcami, są w stanie zmienić na przykład komórkę nerwową w gametę lub komórkę parzydełkową w ropalium (ciałko brzeżne odpowiedzialne za odbieranie bodźców świetlnych). Taka zdolność jest niezwykłym przystosowaniem, które umożliwia podbicie wszystkich mórz i oceanów świata. W dodatku podczas strobilizacji polipów powstają setki idealnych kopii małych efyr (młodych meduz). Skalę tego zjawiska naukowcy uświadomili sobie dopiero po porównaniu DNA meduz z Japonii, Hiszpanii, Florydy, Panamy i wielu innych stacji, gdzie prowadzono badania. Miglietta i Harilaos Lessios, współautor odkrycia z Instytutu Badań Tropikalnych w Panamie, nie mogli uwierzyć w wyniki - okazało się, że osobniki z różnych półkul i stref klimatycznych miały praktycznie to samo DNA! Taki zasięg może być spowodowany przenoszeniem meduz i polipów w zbiornikach balastowych statków - mówi Miglietta. Jedną z najbardziej ciekawych rzeczy dotyczących badań jest fakt, że ta inwazja na wszystkie wody świata pozostawała niezauważona - komentuje John Darling z Amerykańskiej Agencji Na Rzecz Ochrony Środowiska, który nie brał udziału w projekcie. Na tym jednak nie koniec. Nie wiadomo jak meduzy "cofają się w czasie". Prawdopodobnie mają bardzo dobrze rozbudowany system napraw komórek - tłumaczy Miglietta - jednak nie sądzę, aby ktokolwiek znalazł w tych stworzeniach coś co będzie mieć wpływ na człowieka - odpowiada na pytana o możliwość zastosowania odkrycia w kosmetykach typu anti-age. Z drugiej strony poznanie mechanizmu odnowy komórek może wpłynąć na leczenie raka. Część z komórek, które miały umrzeć, są zdolne do wyłączania niektórych genów i włączania innych (...) reaktywując procesy typowe dla młodych stadiów rozwoju - mówi Stefano Piraino z Uniwersytetu Salentio we Włoszech - a dzięki dokładnemu poznaniu sposobu w jaki robią to komórki naukowcy mogą odkryć lekarstwa na inne, rozwijające się szybko i niezauważenie, choroby - kończy.
  23. Jeden z enzymów odpowiedzialnych za syntezę kwasów tłuszczowych odgrywa także istotną rolę w utrzymaniu prawidłowego stanu skóry i włosów - twierdzą badacze z Instytutu Chorób Sercowo-Naczyniowych w amerykańskim Gladstone. Odkrycie może wpłynąć na kierunek badań nad nowymi formami leczenia niektórych chorób dermatologicznych. Swoje wnioski badacze z Instytutu opierają na eksperymentach przeprowadzonych na myszach, u których celowo wyłączono gen kodujący białko DGAT1, czyli acylotransferazę CoA:diacyloglicerolową 1 (skrót "CoA" pochodzi od koenzymu A, cząsteczki niezbędnej dla zajścia reakcji katalizowanej przez tę proteinę). Białko to, wiążące reszty kwasów tłuszczowych z cząsteczkami diacyloglicerolu, przeprowadza jeden z kluczowych etapów procesu wytwarzania tłuszczów. Jak donoszą badacze z Gladstone, zwierzęta, u których zablokowano gen kodujący DGAT1, wykazywały kilka interesujących cech. Były one szczupłe i nie przybierały znacząco na masie pomimo stosowania wyjątkowo bogatej diety, a do tego reagowały z wysoką czułością na leptynę oraz insulinę - dwa hormony istotne dla utrzymania prawidłowej masy ciała. Niestety, nie działo się to bez konsekwencji - gryzonie pozbawione DGAT1 wykazywały zaburzenia budowy gruczołów mlekowych oraz skóry. Dalsze badania potwierdziły, że działanie badanego enzymu jest niezbędne dla utrzymania równowagi pomiędzy ilością znajdującej się w organizmie witaminy A oraz powstającego z niej kwasu retinowego. Zablokowanie aktywności DGAT1 sprawiało, że poziom kwasu retinowego w skórze badanych myszy drastycznie wzrastał, przez co dochodziło u nich do utraty owłosienia. W oczywisty sposób sugeruje to, że opisywane białko może stać się atrakcyjnym celem dla licznych terapii mających na celu przywrócenie prawidłowego funkcjonowania skóry. Dokonane odkrycie może być istotne przede wszystkim dla osób, u których podjęto próbę leczenia chorób dermatologicznych z wykorzystaniem witaminy A. W wielu przypadkach okazuje się ona doskonałym lekiem przeciwko trądzikowi, łuszczycy, a nawet niektórym nowotworom skóry, lecz jej stosowanie może powodować poważne zatrucie organizmu. DGAT1 odgrywa najprawdopodobniej istotną rolę w ochronie przed toksycznym działaniem leku, co oznacza, że dokładniejsze zrozumienie jej funkcjonowania może uchronić przed wieloma niekorzystnymi efektami podawania nadmiaru witaminy. O swoim odkryciu badacze z Gladstone poinformowali na łamach czasopisma The Journal of Biological Chemistry.
  24. Zastosowanie wiedzy z zakresu immunologii i radiologii pozwoliło na stworzenie terapii, która umożliwia skuteczne i wybiórcze niszczenie komórek zakażonych wirusem HIV. Leczenie, które potencjalnie może zostać użyte także do zwalczania innych rodzajów infekcji, prawdopodobnie zostanie w najbliższym czasie dopuszczone do eksperymentalnego użycia u ludzi. Autorami technologii są naukowcy z College'u Medycznego im. Alberta Einsteina należącego do Uniwersytetu Yeshiva. Ich pomysł na zwalczenie śmiercionośnego wirusa polega na połączeniu przeciwciał - cząsteczek wytwarzanych naturalnie przez układ odpornościowy - z radioaktywnym izotopem bizmutu. Stworzone w ten sposób hybrydowe molekuły pozwalają na precyzyjne wyselekcjonowanie zainfekowanych komórek oraz ich zniszczenie dzięki energii promieniowania jonizującego. Zastosowana w doświadczeniu metoda zwana jest radioimmunoterapią (w skrócie RIT). Wykorzystuje ona naturalną zdolność przeciwciał do wiązania ściśle określonych cząsteczek. W przypadku terapii opracowanej na Uniwersytecie Yeshiva celem jest glikoproteina gp41 - jedna z cząsteczek kodowanych przez genom HIV, która nie jest wytwarzana w zdrowych komórkach. Gdy zostanie ona związana przez przeciwciało, zawierająca ją komórka niszczona jest przez promieniowanie radioaktywnego bizmutu 213. Wybór celu dla terapii nie był przypadkowy - gp41 jest wytwarzana wyłącznie przez komórki zakażone wirusem, co zapewnia wysoką wybiórczość leczenia i ograniczenie dawki promieniowania padającego na zdrowe elementy tkanek. Co więcej, molekuły te występują na powierzchni komórek zawierających wirusa, co pozwala na ominięcie jednej z największych wad przeciwciał - braku ich zdolności do wnikania do wnętrza komórek. Specjalnie dobrano także rodzaj zastosowanego izotopu radioaktywnego - czas połowicznego rozpadu bizmutu 213, wynoszący 46 minut, zapewnia idealną równowagę pomiędzy intensywnością promieniowania konieczną dla uzyskania efektu terapeutycznego oraz bezpieczeństwem leczenia. Wszystkie te cechy sprawiają, że możliwe jest skuteczne niszczenie zainfekowanych komórek przy zminimalizowaniu szkód wywołanych w zdrowej tkance. Seria eksperymentów na myszach oraz hodowlach komórek ludzkich wykazała, że badana terapia jest jednocześnie bezpieczna i skuteczna. Pozwoliło to na uzyskanie przez jej autorów zgody na uruchomienie pilotażowych testów, których wyniki umożliwią najprawdopodobniej przeprowadzenie pierwszych eksperymentów na ludziach. Jeżeli wszystko pójdzie po myśli badaczy, istnieje szansa na dopuszczenie preparatu do rutynowego stosowania w ciągu kilku lat. Naukowcy z Uniwersytetu Yeshiva podkreślają przy tym, że możliwości RIT mogą zostać wykorzystane także do leczenia wielu innych chorób. Jednym z najciekawszych pomysłów jest koncepcja leczenia infekcji wirusem brodawczaka ludzkiego (HPV), odpowiedzialnym m.in. za raka szyjki macicy oraz liczne przypadki raka krtani, jamy ustnej oraz pochwy.
  25. Dziennikarze z gazety Sunday Times of London przeprowadzili szczegółowe dochodzenie na temat poczynań dr. Andrew Wakefielda, który zasłynął jako odkrywca rzekomego związku pomiędzy stosowaniem jednej ze szczepionek oraz autyzmem. Z artykułu wynika, że prezentowane przez niego "wyniki badań" nie były zwyczajnie błędne - zostały one świadomie zafałszowane. Prezentowane przez Wakefielda dane dotyczyły tzw. szczepionki MMR, skierowanej przeciw odrze, nagminnemu zapaleniu przyusznic (czyli popularnej śwince) oraz różyczce. W 1998 lekarz ogłosił na łamach prestiżowego czasopisma Lancet, że co najmniej ośmioro jego młodych pacjentów zaczęło prezentować objawy autyzmu w krótkim czasie po podaniu leku. Miało to rzekomo sugerować jasny związek pomiędzy jednym i drugim zdarzeniem. Zdaniem dziennikarzy z Sunday Times of London, dane przedstawione przez dr. Wakefielda były całkowicie nieprawdziwe. Rewelacje opublikowane na łamach Lancetu w błyskawicznym tempie dotarły do szerokiej grupy pacjentów. Efektem tego zdarzenia była panika, która doprowadziła do zredukowania odsetka dzieci szczepionych preparatem MMR z 92% do 80% oraz zwiększenia liczby zachorowań na odrę z 56 w 1998 r. do 1348 przypadków w roku 2008. Niestety, dwoje dzieci zmarło. Zdaniem Wakefielda, aktywny (choć osłabiony) wirus odry wchodzący w skład szczepionki spowodował niezamierzoną infekcję jelit małych pacjentów, co doprowadziło do rozwoju stanu zapalnego. Efektem zakażenia, według lekarza, miał być właśnie autyzm. Dochodzenie londyńskich dziennikarzy bezlitośnie obnaża serię mistyfikacji, jakich dokonano w związku "aferą szczepionkową". W swoim artykule brytyjski reporter Brian Deer dowodzi, że objawy autyzmu pojawiły się u dzieci znacznie wcześniej, co wyklucza rzekomy wpływ podania MMR. Pikanterii całej historii dodaje fakt, że za całą sprawą nie stoi pomyłka, lecz świadome działanie dr. Wakefielda. Z informacji zebranych przez Deera wynika, że u części autystycznych dzieci nie stwierdzono w ogóle zapalenia jelit, choć zapisy takie znalazły się w dokumentacji medycznej. Wszystko wskazuje na to, że dr Wakefield osobiście naciskał na członków swojej grupy, by sfałszowali kartoteki. W ciągu 6 lat od publikacji na łamach Lancetu aż 10 spośród 13 autorów badania poprosiło o usunięcie ich nazwisk z listy twórców artykułu, twierdząc, że w rzeczywistości nie stwierdzono realnego związku pomiędzy szczepionką MMR i autyzmem, ponieważ ilość danych była niewystarczająca. Zdaniem dziennikarza Sunday Times of London, Wakefield zainteresował się kontrowersyjnym tematem, gdy został powołany jako biegły sądowy mający zbadać związek pomiędzy pojedynczym przypadkiem autyzmu i podaniem szczepionki. Zdaniem Deera, lekarz otrzymał od prawnika reprezentującego rodzinę chorego dziecka znaczną sumę pieniędzy, dzięki której uruchomiono program badań przesiewowych mających potwierdzić istnienie związku pomiędzy podawaniem MMR i autyzmem. Dalszą część historii już znamy. W związku z licznymi nieprawidłowościami dr Wakefield oraz dr John Walker-Smith i dr Simon Murch, czyli cała trójka twierdząca do samego końca, że opublikowane w Lancecie dane są prawdziwe, została formalnie oskarżona o popełnienie błędu w sztuce lekarskiej. Warto jednak zaznaczyć, że pierwotne oskarżenia dotyczyły etycznych aspektów prowadzenia badań na dzieciach. Nietrudno jednak przewidzieć, że publikacja Briana Deera stanie się pretekstem do uruchomienia kolejnego postępowania. Prawnicy reprezentujący dr. Wakefielda zaprzeczają, jakoby którekolwiek zarzuty skierowane przeciwko ich klientowi były prawdziwe. Mimo to, odmówili wydania oficjalnego oświadczenia dla mediów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...