Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37652
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    249

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Wybór mieszkania to trudna decyzja, od której może zależeć komfort życia. Wiedzą o tym nawet gryzonie, które, jak się okazuje, poświęcają poszukiwaniu lokum znacznie więcej uwagi, niż się dotychczas wydawało. O żyjących dziko gryzoniach zwykło sie uważać, że zamieszkają w każdym miejscu, które spełnia minimalne wymagania dotyczące m.in. bezpieczeństwa i łatwości zdobywania pożywienia. Wyniki doświadczenia przeprowadzonego przez dwie badaczki z Uniwersytetu Kalifornijskiego, Karen E. Mabry oraz Judy A. Stamps, sugerują jednak, że zwierzęta te są znacznie bardziej wybredne, niż przypuszczano. Obiektem obserwacji były gryzonie z gatunku Peromyscus boylii, należącego do rodziny chomikowatych. Te niepozorne zwierzęta, bardzo pospolite w Ameryce Północnej, krótko po urodzeniu wyruszają ze swojego gniazda w poszukiwaniu miejsca, w którym mogą rozpocząć życie "na własny rachunek". Badaczki z Kalifornii zaopatrzyły trzydzieści jeden okazów tych sympatycznych gryzoni w nadajniki radiowe i analizowały ich zachowania oraz trasy ich wypraw na terenie rezerwatu należącego do Uniwersytetu Kalifornijskiego. Zebrane informacje sugerują, że przedstawiciele P. boylii nie zadowalają się pierwszym napotkanym miejscem nadającym się do spoczynku. Zamiast tego, spędzają noce na wędrówkach w poszukiwaniu siedliska idealnego. Gdy odnajdą kilka miejsc spełniających wymagania, zaczynają krążyć pomiędzy nimi tak długo, aż przekonają się ostatecznie, które z nich jest najlepsze. Dopiero wtedy określone lokum zostaje zajęte. Co ciekawe, bardziej wybrednymi poszukiwaczami są samce, lecz nie ustalono dokładnie, jaki może być cel takiego zachowania. To pierwszy raz, gdy zaobserwowano u gryzoni tak wnikliwe poszukiwania schronienia. Dotychczas uważano, że wybór miejsca bytowania nie jest dla tych zwierząt aż tak czasochłonny, zaś jedynym gatunkiem, który odwiedza kilka potencjalnych siedlisk przed zajęciem jednego z nich, jest, oczywiście, człowiek.
  2. Mark Shuttleworth to nie jedyna znana postać ze świata Open Source, która ostatnio wypowiadała się na temat Windows 7. Twórca Linuksa, w wywiadzie dla Computerworld, powiedział kilka interesujących rzeczy o konkurencyjnym oprogramowaniu. Na pytanie: Co sądzisz o Windows 7 i cyklu produkcyjnym systemów operacyjnych Microsoftu Linus Torvalds odparł: Sam fakt, że Windows 7 jest lepszy od Visty sporo mówi. Microsoft może mieć bardzo dobry punkt wyjścia do kampanii reklamowej, gdyż ludzie będą porównywali Windows 7 z Vistą i zachwycali się tak, jak zachwycali się Windows 95, porównując go z Windows 3.1. Być może o to Microsoftowi chodziło. Sądzę, że Microsoft zdał sobie sprawę, iż cykl produkcyjny Visty był zbyt długi i było to nierozsądne. Mogą założyć dwuletni cykl produkcyjny, ale sądzę, że to zbyt długo. Powinni oddzielić aplikacje od systemu operacyjnego i wydawać go częściej. [...] Dla Linuksa rok to rozsądny termin [wydawania kolejnych edycji systemu - red.]. Ale firmie takiej jak Microsoft, która chce, by ludzie płacili za system, byłoby ciężko przekonać ludzi, by co roku kupowali kolejną edycję. Apple wydaje swój OS częściej, ale jest on tańszy. To nie problem w środowisku opensource'owym, gdzie system jest darmowy, jednak Microsoft musi to dobrze zrównoważyć. [...] Jeśli cykl produkcyjny trwa pięć lat i przynosi wiele zmian, to jest to problem dla użytkownika. Koszt przystosowania się do tych zmian może być wyższy, niż koszt systemu operacyjnego, dlatego ludzie bardzo powoli akceptują nowy system. To co przyczyniło się do sukcesu Microsoftu w latach 90. już minęło i ludzie nie sądzą, by koncern odniósł sukces raz jeszcze. Ale, oczywiście, ja też nie mam gotowego modelu biznesowego". Polecamy cały wywiad na stronach Computerworld.
  3. W Internecie i tradycyjnych mediach wciąż trwają spory o globalne ocieplenie i ewentualny wpływ nań działalności człowieka. Nic dziwnego, gdyż sami naukowcy nie są w 100 procentach zgodni nawet co do samego występowania ocieplenia. Uczeni z University of Illinois w Chicago, profesor Peter Doran oraz Maggie Kendall Zimmerman, postanowili zbadać, jakie jest zdanie specjalistów na ten temat. Podobne badania prowadzono już przed kilkoma laty. W 2004 roku Naomi Oreskes opublikowała w Science artykuł, w którym, opierając się na abstraktach 928 prac naukowych z lat 1993-2003 stwierdziła, że 75% z nich wyrażało opinię o wpływie człowieka na zmiany klimatu. Metodologia taka została skrytykowana za opieranie się na abstraktach, a nie na pełnym spektrum opinii naukowców. Akademicy z Illinois postanowili zatem zapytać bezpośrednio specjalistów zajmujących się tematyką. Przygotowali online'owe badanie, do udziału w którym zaproszono 10 257 naukowców z uniwersytetów, federalnych ośrodków badawczych, agend rządowych (np. US Geological Survey, NASA, NOAA), laboratoriów Departamentu Energii itp. itd. Aby zwiększyć szanse, że zaproszeni wezmą udział w badaniu, przygotowano je tak, by odpowiedź na ankietę nie zajęła więcej niż 2 minuty. Wśród dziewięciu pytań dwa dotyczyły poruszonej na początku kwestii: 1.Czy, w porównaniu z okresem przed rokiem 1800, średnia globalna temperatura spadła, wzrosła czy utrzymała się na tym samym poziomie? 2.Czy aktywność człowieka jest znaczącym czynnikiem wpływającym na wartość średniej globalnej temperatury? Na ankietę odpowiedziało 3146 osób. Spośród nich 90% pochodziło z USA, 6% z Kanady, a 4% z 21 innych krajów. Ponad 90% miało tytuł doktorski, a około 7% było magistrami. Wśród respondentów największą grupę stanowili geochemicy (15,5%), geofizycy (12%) oraz oceanografowie (10,5%). Z kolei geologów, hydrologów, hydrogeologów i paleontologów było po 5-7%. Około 5% respondentów to klimatolodzy. Dla 8,5% biorących udział, badania nad zmianami klimatu stanowiły główne zajęcie, co można wnioskować z faktu, iż ponad 50% ich publikacji z ostatnich 5 lat dotyczyło właśnie tej tematyki. Spośród wszystkich opisanych osób 90% stwierdziło, że po roku 1800 zauważalny jest wzrost średniej globalnej temperatury. Na pytanie 2. padło aż 82% odpowiedzi twierdzących, co oznacza, że tylu specjalistów uważa, iż człowiek znacząco przyczynił się do wzrostu temperatury. Można również zauważyć, że im bardziej dana osoba specjalizowała się w badaniach nad klimatem, tym większą miała pewność zarówno co do wzrostu średniej temperatury, jak i do roli odgrywanej przez człowieka. Na przykład wśród klimatologów, którzy w ciągu ostatnich 5 lat opublikowali ponad 50% prac na temat zmian klimatycznych (takich osób było 79), aż 96,2% odpowiedziało "wzrosły" na pytanie pierwsze, a 97,4% uznało, że człowiek do zmian się przyczynił. Z kolei najbardziej sceptyczni byli geolodzy specjalizujący się w badaniu złóż paliw kopalnych oraz meteorolodzy. W udział człowieka w zmiany klimatu wierzy, odpowiedznio, 47% i 64% z nich. Opinia specjalistów rozmija się tutaj znacznie z opinią przeciętnego człowieka. Z badań Gallupa wynika bowiem, że tylko 58% ogółu obywateli uważa, że człowiek przyczynia się do zmian klimatycznych.
  4. Trusted Computing Group, w skład której wchodzą m.in. Fujitsu, Hitachi GST, Seagate, Samsung, Toshiba i Western Digital, czyli najwięksi producenci dysków twardych, ogłosiła ostateczne wersje trzech specyfikacji standardu szyfrowania dysków twardych. Dla nas najbardziej interesujacy jest Opal Security Subsystem Class (Opal SSC), który ma za zadanie zabezpieczyć dyski twarde w pecetach i notebookach przed dostępem osób niepowołanych. Dane na dyskach będą automatycznie szyfrowane, a dostęp do nich będzie mogła uzyskać tylko osoba znająca hasło. Opracowanie jednego standardu pozwoli producentom HDD czy SDD na wprowadzenie odpowiednich mechanizmów w firmware, co zmniejszy koszty ochrony i zwiększy jej efektywność. Dodatkowe zalety to możliwość rezygnacji z osobnego oprogramowania, które mogłoby stanowić cel ataków czy zmniejszać wydajność systemu. Autorzy Opal SSC uważają, że w ciągu pięciu lat każdy nowy dysk twardy będzie zabezpieczony nową technologią. Poza Opal SSC grupa TCG opublikowała Enterprise Security Subsystem Class Specification opisujący dyski w centrach bazodanowych i bardziej wymagających systemach, oraz Storage Interface Interaction Specification, który określa w jaki sposób specyfikacja ma współpracować z innymi interfejsami, takimi jak np. ATA, SATA, SCSI, Fibre Channel czy ATAPI. Opal daje producentom pewną swobodę. Wymaga użycia algorytmów AES, ale nie określa, czy mają być one 128- czy 256-bitowe. Tak więc możemy w przyszłości spodziewać się bardziej zróżnicowanej oferty cenowej dysków twardych. Taniej kupimy zapewne produkt chroniony słabszym kluczem. Ci, który już teraz szukają dysków chronionych za pomocą nowego standardu powinni przyjrzeć się produktom Seagate'a, Fujitsu i Hitachi. Firmy te mają w swojej ofercie odpowiednie HDD.
  5. Krowy z imionami dają więcej mleka niż ich nienazwane koleżanki. Badacze z Newcastle University twierdzą, że mućki traktowane jak indywidualistki mogą rocznie dostarczyć swoim właścicielom o 284 l białego napoju więcej. Doktorzy Catherine Douglas i Peter Rowlinson porównywali farmy, gdzie każda krowa miała swoje imię, z hodowlami, gdzie zwierzęta traktowano jak grupę. Tak jak ludzie reagują lepiej na spersonalizowane odnoszenie się do nich, krowy również czują się szczęśliwsze i bardziej zrelaksowane, kiedy zapewnia im się więcej uwagi w kontakcie twarzą w pysk – wyjaśnia Duglas. W grę wchodzi nie tylko dobre samopoczucie łaciatych, ale też ich postrzeganie ludzi. Używanie imienia nie stanowi dla nikogo dodatkowego obciążenia, poza tym stanowi czytelny znak, że dla konkretnego człowieka krowy są inteligentnym bytem, zdolnym do doświadczania całego wachlarza uczuć. Brytyjczycy przyznają, że ich eksperyment potwierdza to, o czym dobrzy rolnicy wiedzą już od dawna. Niektórzy przyznają, że krowy nie są dla nich żywym inwentarzem, ale członkami rodziny. Tutaj w Eachwick kochamy nasze krowy i każda ma swoje imię. Zbiorczo wołamy na nie "drogie panie", ale znamy poszczególne sztuki i ich osobowości – przekonuje producent nabiału Dennis Gibb. Dwoje naukowców z Newcastle przeprowadziło wywiady z 516 hodowcami krów z Wielkiej Brytanii. Pytano o ich przekonania na temat wpływu ludzi na produktywność, zachowanie oraz samopoczucie zwierząt. Okazało się, że u 46% ankietowanych krowy są wołane po imieniu. "Urobek" mleczny był w ich przypadku o 258 l wyższy niż u pozostałych rolników. Sześćdziesiąt sześć procent respondentów przyznało, że zna wszystkie krowy ze swojego stada, a 48% zgodziło się ze stwierdzeniem, iż pozytywny kontakt z człowiekiem prowadzi do wykształcenia u zwierząt "dobrego temperamentu mlecznego". Wg 10%, lęk przed ludźmi wydatnie zmniejsza ilość dawanego mleka.
  6. IBM i Apple doszły do porozumienia w sprawie Marka Papermastera. Przez 25 lat pracował on w IBM-ie, a gdy postanowił przejść do Apple'a były pracodawca stwierdził, że może to oznaczać złamanie umowy o zakazie konkurencji. Teraz obie firmy zgodziły się, że od 24 kwietnia Papermaster może rozpocząć pracę w firmie Steve'a Jobsa. Będzie on bezpośrednio podlegał Jobsowi, a do jego zadań ma należeć nadzorowanie prac zespołów pracujących nad iPhone'ami i iPodami. Papermaster rozpocznie więc pracę w Apple'u pół roku po opuszczeniu IBM-a. Przez kolejne pół roku będzie podlegał nadzorowi i w lipcu oraz październiku przeprowadzone zostaną odpowiednie czynności, których celem będzie sprawdzenie, czy nie przekazał swojemu nowemu pracodawcy żadnych tajemnic IBM-a. Papermaster miał roczny zakaz pracy u konkurencji.
  7. Western Digital jest autorem pierwszego 3,5-calowego dysku twardego o pojemności 2 terabajtów. Urządzenie korzysta z czterech 500-gigabajtowych talerzy oraz 32 megabajtów pamięci cache. W najnowszym HDD zastosowano wiele technologii, które mają zwiększyć stabilność pracy i wydajność dysku, a jednocześnie zmniejszyć generowany hałas. Warto wśród nich wymienić StableTrac, która tłumi wibracje talerzy, IntelliPower odpowiedzialną za dopasowanie prędkości obrotowej oraz szybkości transferu i operacji cache'owania do poziomu zużycia energii. Z kolei IntelliSeek oblicza optymalny czas przesuwania głowic, redukuje hałas, wibracje i zużycie energii. Nowy dysk korzysta z interfejsu SATA II. Średnia głośność jego pracy waha się od 25 do 29 dBA. Wytrzymałość na przeciążenia do 300 G w stanie spoczynku i 65 G podczas pracy. WD Caviar Green 2 TB trafi do sklepów pod koniec stycznia. Jego sugerowana cena detaliczna wyniesie 880 złotych.
  8. Na University of Illinois w Urbana-Champaign powstało najmniejsze znane nam ogniwo paliwowe. To kostka o wymiarach 3x3x1 milimetr. Być może w przyszłości miniaturowe ogniwa zastąpią baterie. Wielką zaletą ogniw jest znacznie większa gęstość energetyczna. Na tą samą jednostkę własnej powierzchni są w stanie zapewnić 10-krotnie więcej energii niż tradycyjna bateria. Jednak łatwiej jest zminiaturyzować baterię niż ogniwo z jego pompami i elektroniką kontrolną. Problem stanowi też fakt, iż małe pompy zużywają więcej energii niż jej dostarczają. Saeed Moghaddam z University of Illinois znalazł inny sposób produkcji ogniw. Mówi, że niepraktycznym byłoby miniaturyzowanie pompy, czujnika ciśnienia i całej elektroniki, a gdyby nawet jakimś sposobem udało się to zrobić, to całość zapewne zużywałaby więcej energii, niż byłaby w stanie wyprodukować. Dlatego też Moghaddam wraz z zespołem opracowali ogniwo paliwowe, które samo nie zużywa energii. Składa się ono z czterech elementów. Pojemnik z wodą znajduje się na górze i jest oddzielony cienką membraną od umieszczonego poniżej pojemnika z wodorkiem metalicznym. Pod nim z kolei znajduje się zespół elektrod membranowych (Membrane Electrode Assembly, MEA). W membranie znajdują się niewielkie otwory, które umożliwiają parze wodnej przeniknięcie do pojemnika z wodorkiem. Tam zachodzi reakcja, w wyniku której powstaje wodór. W komorze zwiększa się ciśnienie i wypycha w górę membranę, blokując dopływ pary wodnej. Wodór reaguje też z elektrodami, produkując energię elektryczną. Z czasem wodoru jest coraz mniej, ciśnienie się zmniejsza i para wodna znowu może się przemieszczać, podtrzymując reakcję. Dzięki temu, że ogniwo jest tak małe, to napięcie powierzchniowe, a nie grawitacja, kontroluje przepływ wody. Pierwsze miniaturowe ogniwa zapewniały napięcie rzędu 0,7 wolta przy natężeniu rzędu 0,1 miliampera i pracowały przez 30 godzin. Szybko je jednak ulepszano i już teraz udaje się osiągnąć 0,7 wolta oraz 1 miliamper. Steve Arscott z uniwersytetu w Lille, który specjalizuje się w mikroogniwach paliwowych nie jest pewien, czy ogniwa Amerykanów będą praktycznie użyteczne. Arscott mówi, że sam wyprodukował mikroogniowo, które korzysta nie z wodorku, ale z metanolu. Jego ogniwo jest trzykrotnie większe, jednak ma 10-krotnie większą gęstość energetyczną od ogniwa z Illinois. Jednak Arscott przestrzega przed bezpośrednim porównywaniem takich ogniw. Zauważa, że propozycja Amerykanów ma olbrzymią zaletę - ich ogniwo nie posiada zewnętrznego źródła paliwa, a większość ogniw takim źródłem się posługuje, co zmniejsza ich gęstość energetyczną. Ponadto ogniwo Moghaddama charakteryzuje się dobrą, bo wynoszącą 100 watów na litr, gęstością energetyczną.
  9. Po niemal 35 latach milczenia baronowa Murphy przyznała się, że dziwaczna dolegliwość nazwana moszną wiolonczelisty rzeczywiście jest jej wymysłem. W maju 1974 roku Elain napisała list do British Medical Journal, a podpisał go jej mąż John. Żart był reakcją na opublikowane wcześniej na łamach BMJ doniesienie nt. sutka gitarzysty. Wg jego autora, 3 klasycznych gitarzystów nabawiło się zapalenia gruczołu sutkowego wskutek podrażnienia go podczas dociskania instrumentu do piersi. Pomyśleliśmy, że to najprawdopodobniej dowcip i postanowiliśmy się posunąć o krok dalej, opisując analogiczną przypadłość trapiącą wiolonczelistów. Każdy, kto kiedykolwiek widział grę na wiolonczeli, wie, iż jest to fizycznie niemożliwe. Ku naszemu zaskoczeniu list opublikowano. List sygnował tylko pan Murphy, ponieważ nie był lekarzem, a w ten sposób jego żona zabezpieczała się przed ewentualnymi sankcjami nadzoru medycznego. Po wielu latach stosowne oświadczenie członkini Izby Lordów zamieszczono na łamach tego samego prestiżowego perodyku, gdy w jednym z artykułów bożonarodzeniowego wydania powołano sią na wymyśloną przez nią dolegliwość. Teraz będziemy musieli oficjalnie wycofać lub skorygować ówczesne doniesienia. Kiedy coś wnika do literatury naukowej, zadomawia się tam na dobre. Ale tego typu wydarzenia sprawiają, że życie staje się zabawne - przekonuje rzecznik British Medical Journal. Gdy przejrzał on inne pisma medyczne, okazało się, że od czasu wymyślenia w 1974 r. o mosznie wiolonczelisty wspominało się tam co najmniej kilkakrotnie.
  10. Wydawałoby się, że jubilerstwo i ogrodnictwo nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. To jednak nie do końca prawda, odkąd Hafsteinn Juliusson, projektant z Rejkiawiku, zaprezentował światu swoje rosnące pierścionki. Zamiast oczka z kamienia tkwią w nich pięknie przycięte i uformowane kępki trawy. Islandczyk podkreśla, że to oferta przeznaczona dla mieszkańców miast, coś, co z założenia przybliża ich do natury. Pierścionki należy regularnie podlewać, a właściwie spryskiwać. By pięknie rosły i nie marniały, warto też pamiętać o okresowym nawożeniu. Pudełka na zieloną biżuterię są de facto miniaturowymi szklarniami. Klienci mogą wybierać z całej gamy wzorów (wszystkie uwzględniono w katalogu). Powstały egzemplarze z okrągłymi i prostokątnymi wypełnieniami, a nawet kastety. W kwietniu zeszłego roku prace Juliussona można było oglądać w stołecznym Muzeum Sztuki.
  11. Do tej pory pamięć wiązano ze wzmacnianiem połączeń między określonymi grupami neuronów. Teraz dr Don Cooper z University of Texas Southwestern Medical Center odkrył, że komórki nerwowe z przedniej części mózgu mogą przez krótki czas – minutę, a może dłużej - przechowywać informacje "na własną rękę". Amerykanom udało się zidentyfikować specyficzny sygnał, który leży u podłoża niestałej pamięci komórkowej. W ten właśnie sposób mózg przechowuje dane potrzebne mu jedynie przez chwilę. Wg Coopera, spostrzeżenie to ma duże znaczenie dla zrozumienia zaburzeń uwagi, uzależnień oraz wywołanej stresem utraty pamięci. Trwałe wspomnienia to skutek oddziaływania jednego z neuroprzekaźników – kwasu glutaminowego. Aktywuje on kanały jonowe neuronów i w ten sposób reorganizuje i wzmacnia połączenia między nimi. Ponieważ uruchomienie i zatrzymanie tego procesu to kwestia minut, a nawet godzin, naukowcy spekulowali, że funkcje pamięci buforowej musi spełniać inny mechanizm. Zespół badaczy zauważył, że trwające mniej niż sekundę wyładowanie na wejściu neuronu włącza pamięć komórkową, czyli proces zwany metabotropową transmisją glutaminianową. Umożliwia to mózgowi zarządzanie szybko zmieniającymi się informacjami, dzięki temu jesteśmy także istotami wielozadaniowymi. Cooper przyrównuje nowo odkryty mechanizm do pamięci RAM komputera. Naukowcy z Dallas zidentyfikowali u myszy metabotropowy receptor glutaminergiczny mGluR5, który po aktywowaniu uruchamiał kaskadę sygnałów, a pamięć utrzymywała się dzięki jonom wapnia. Aktywność pojedynczych neuronów monitorowano za pomocą nanoelektrod. Amerykanom zależało również na zbadaniu działania pamięci komórkowej u osób uzależnionych. Aby móc się skoncentrować i podjąć szybką decyzję na podstawie danych dostępnych w pamięci roboczej, potrzebne jest optymalne stężenie dopaminy. Poziom tego neuroprzekaźnika wzrasta jednak znacznie po zażyciu narkotyku, co utrudnia funkcjonowanie poznawcze. Gdy psychiatrzy zastosowali eksperymentalny lek oddziałujący na receptory dopaminowe określonego typu, krótkotrwałe ślady pamięciowe stawały się mniej podatne na wyeliminowanie. Po uzależnieniu zwierząt od kokainy okazało się, że narkotyk obniżył aktywację w komórkach związanych z pamięcią buforową. Pobudzenie układu dopaminergicznego poprzez podanie jeszcze większej ilości dopaminy nie wpłynęło w żaden sposób na zdolność skoncentrowania się. W przyszłości badacze z Centrum Medycznego zamierzają zidentyfikować kanały jonowe zaangażowane w utrzymywanie i odtwarzanie śladów pamięciowych. Możliwość manipulowania molekularnymi składowymi pamięci to szansa na stworzenie leków nowej generacji.
  12. Jak pogodzić ludzką potrzebę łowienia ryb, które lądują następnie na naszych stołach, z zapewnieniem bezpieczeństwa najcenniejszym gatunkom, a przy okazji zwrócić uwagę konsumentów na potrzebę ochrony przyrody? Ciekawym pomysłem może być konkurs na najlepszy projekt urządzenia, które umożliwi rybakom pracę bez nadmiernego narażania cennych zwierząt morskich. Organizatorem inicjatywy jest organizacja ekologiczna WWF. Aby dodatkowo zmotywować wynalazców, jej działacze przewidzieli nagrody o łącznej wartości 57,5 tysiąca dolarów amerykańskich dla autorów najciekawszych rozwiązań. "Przypadkowe łowienie" [ang. bycatch - przyp. red.] jest jednym z największych i najbardziej powszechnych zagrożeń dla rekinów, żółwi morskich, ryb oraz ssaków morskich żyjących w naszych oceanach, wyjaśnia istotę problemu Bill Fox, wiceszef WWF ds. rybołówstwa. Jego zdaniem, konkurs, nazwany "Smart Gear Competition" (można to przetłumaczyć jako "Konkurs Sprytnych Urządzeń"), jest doskonałym sposobem na uruchomienie kreatywnej wymiany pomysłów, której efektem może być wynalezienie urządzeń pozwalających rybakom na zmniejszenie szkodliwości połowów. Konkurs ma charakter otwarty i może w nim wziąć udział każdy, niezależnie od wykształcenia, zawodu czy doświadczenia w dziedzinie rybołówstwa. Jest więc doskonałą okazją nie tylko dla zawodowych konstruktorów, lecz także dla wynalazców-samouków, a nawet dla uczniów i studentów. Wystarczy, żeby zgłaszane pomysły wykazywały się takimi cechami, jak: innowacyjność, praktyczność, opłacalność stosowania, a także, oczywiście, skuteczność. W jury konkursu, które wybierze najciekawsze projekty, zasiądą zarówno naukowcy i przedstawiciele biznesu, jak i sami zainteresowani, czyli rybacy. Wyłoniony przez nich zwycięzca otrzyma nagrodę główną w wysokości 30 tys. USD. Na tym jednak nie koniec! Komisja planuje także przyznanie dwóch nagród dodatkowych w wysokości 10 tys. USD, zaś autor projektu najbardziej użytecznego na wodach przybrzeżnych wschodniej Afryki otrzyma dodatkowe wyróżnienie, a wraz z nim kolejną imponującą kwotę, czyli 7500 USD. Osoby zainteresowane wzięciem udziału w konkursie powinny nadesłać swoje zgłoszenia do 30 czerwca 2009 r. Odpowiedni kwestionariusz oraz szczegółowe informacje na temat Smart Gear Competition można znaleźć na stronie http://www.smartgear.org
  13. Brazylijscy naukowcy odrzucają teorię, jakoby za tajemnicą narodzin niezwykle dużej liczby bliźniąt w okolicach Cândido Godói stał doktor Josef Mengele. O teorii tej informowaliśmy przed kilkoma dniami. Ursula Matte, genetyk ze szpitala w Porto Alegre prowadziła w 1994 roku badania w Linha São Pedro. Stwierdziła, że w latach 1990-1994 w tej niewielkiej niemieckiej kolonii rodziło się 6-krotnie więcej bliźniąt, niż w innych częściach stanu Rio Grande do Sul. Nawet pomimo tego, iż nie znaleźliśmy przyczyny tak częstych narodzin bliźniąt, to istnienie innych 'miast bliźniąt' na całym świecie - w większości w izolowanych społecznościach - wskazuje, iż do wystąpienia takiego zjawiska nie jest potrzebna zewnętrzna interwencja - mówi pani Matte. Jej badania wykazały, że wiele bliźniąt rodziło się w tych samych rodzinach, a ponadto duża część mieszkańców miejscowości była ze sobą spokrewniona, co wskazuje na genetyczne przyczyny. Ten duży stopień pokrewieństwa oraz fakt, iż bliźnięta nie rodzą się w każdym pokoleniu, sugeruje, iż mamy do czynienia z występowaniem jakiegoś genu recesywnego. Pani Matte nie sądzi, by Mengele miał odpowiednią wiedzę, nie mówiąc już o środkach technicznych, by spowodować większą częstotliwość narodzin bliźniąt. Występowanie bliźniaczych ciąż może być spowodowane zarówno wystawieniem na działanie odpadów toksycznych jak i używaniem metody in vitro. Wciąż jednak do końca nie rozumiemy mechanizmów, które je powodują.
  14. Naukowcy z Finlandii stworzyli pamięć masową z węglowych nanorurek, której prędkość pracy dorównuje kartom pamięci czy klipsom USB. Odczyt i kasowanie danych odbywa się w ciągu 100 nanosekund, czyli 100 000 razy szybciej, niż wcześniej wyprodukowane nanorurkowe pamięci masowe. Fińskie urządzenie wytrzymuje ponad 10 000 cykli zapisu/kasowania. Päivi Törmä z uniwersytetu w Helsinkach stwierdził: Pod względem prędkości i wytrzymałości, nasza pamięć jest tak dobra jak komercyjne dostępne kości flash. Do stworzenia układów wykorzystano tranzystory polowe z węglowych nanorurek. Zostały one umieszczone na krzemowym podłożu i odizolowane od niego za pomocą 20-nanometrowej warstwy tlenku hafnu. To właśnie użycie tlenku hafnu jest kluczem do szybkiej pracy pamięci. Na niego nałożono kilka kropel roztworu zawierającego nanorurki. Średnica każdej z nich wynosi od 1,2 do 1,5 nanometra, a długość to od 100 do 360 nanometrów. Następnie za pomocą mikroskopu sił atomowych zidentyfikowano odpowiednio ułożone nanorurki, które połączono za pomocą palladu, tworząc w ten sposób dren i źródło. Rolę bramki pełni krzemowe podłoże. W końcu na warstwę nanorurek nałożono kolejną 20-nanometrową warstwę tlenku hafnu, tworząc izolację. Na razie nanorurkowe układy pamięci są w stanie przechowywać dane przez około 42 godziny. To niewiele, dlatego Törmä i jego zespół chcą wydłużyć ten czas. Uważają, że można tego dokonać poprzez dodanie warstwy tlenku pomiędzy bramkę a nanorurki.
  15. Jakiś czas temu pojawiły się doniesienia, że spożywanie mniejszej liczby kalorii może wydłużyć życie. Ponieważ naukowcy wykazali także, że zmniejszenie racji pokarmowych poprawia funkcjonowanie intelektualne starszych zwierząt, zespół Agnes Floel z Uniwersytetu w Münsterze postanowił sprawdzić, czy podobnie dzieje się w przypadku ludzi. Akademicy badali pamięć krótkotrwałą 50 osób z nadwagą. Średnia wieku wynosiła 60 lat. Podczas eksperymentu 1/3 grupy miała zmniejszyć o 30% liczbę spożywanych kalorii. Po trzech miesiącach ponownie zbadano pamięć wszystkich ochotników. Okazało się, że u wytypowanych do odchudzania nastąpiła 20-procentowa poprawa. O ile przed rozpoczęciem diety badani przypominali sobie średnio 10,5 słowa, to po zmianie sposobu odżywiania aż 12,5. Może się wydawać, że dwa słowa to mało, ale to więcej niż różnica dzieląca ludzi poniżej trzydziestki i powyżej pięćdziesiątki – przekonuje Floel. U osób dbających o kaloryczność posiłków spadł poziom glukozy i insuliny we krwi, a wcześniejsze badania wykazały, że to warunki usprawniające działanie neuronów. Prosta metoda, a jakie wyniki...
  16. Firma comScore poinformowała, że w grudniu 2008 roku liczba internautów na całym świecie przekroczyła miliard. Z Sieci korzystało 1.007.730.000 osób powyżej 15. roku życia. Najwięcej, bo 416.281.000, czyli 41,3% pochodziło z Azji. Na drugim miejscu uplasowała się Europa z 282.651.000 (28%) użytkowników Sieci. Kolejne są: Ameryka Północna (185.109.000, 18,4%), Ameryka Łacińska (74.906.000, 7,4%) oraz Bliski Wschód i Afryka (48.783.000, 4,8%). Najwięcej internautów jest w Chinach. comScore oceniło ich liczbę na 179.710.000. Na drugim miejscu uplasowały się Stany Zjednoczone (163.300.000), a na trzecim Japonia (59.993.000). Zestawienie obejmuje 15 krajów. Ostatni z nich to Holandia z 11.812.000 internautów. Polski nie ma na liście. Największą popularnością cieszyły się witryny należące do Google'a. Odwiedziło je 775.980.000 (77%) internautów. Na drugim miejscu uplasowały się witryny Microsoftu z 646.915.000 (64,2%) odwiedzających, a na trzecim Yahoo!, które odwiedziło 562.571.000 osób. Kolejne miejsca zajęły AOL, Wikimedia, eBay, Facebook i Amazon.
  17. Maść na bazie ciecierzycy wydaje się pomagać osobom dotkniętym bielactwem nabytym (vitiligo). Opracowali ją naukowcy z Banaras Hindu University. To duża nadzieja dla chorych, których skórę znaczą odbarwione plamy. Pojawiają się one m.in. na twarzy, szyi i dłoniach. Jak twierdzi profesor Yamini Tripathi z Wydziału Chemii Medycznej, wyniki są naprawdę obiecujące. W skład preparatu wchodzi wiele roślin, ale ciecierzyca stanowi jego trzon. W testach produktu wzięło udział 50 pacjentów. Przez 20-90 dni nakładali oni krem na zmienione chorobowo miejsca. Po zakończeniu terapii okazało się, że wróciła normalna pigmentacja skóry. U jednej z osób poprawa pojawiła się już po 28 dniach. Zaskoczyło to nawet akademików. Sprawa wyjaśniła się podczas pogłębionego wywiadu. Młody mężczyzna przyznał bowiem, że włączył duże ilości cieciorki również do swojej diety. Obecnie profesor ubiega się o wydanie odpowiednich zezwoleń Indyjskiego Komitetu Badań Medycznych na rozpoczęcie dużego projektu naukowego. Członkowie zespołu twierdzą, że za skuteczność maści odpowiadają aminokwasy ciecierzycy. Pobudzają one syntezę melaniny, a także regenerację melanocytów. Vitiligo to choroba o nieznanej etiologii, niewykluczone, że rozwija się na tle autoimmunologicznym. Na razie nie wynaleziono metody leczenia przyczynowego.
  18. Wpływowy republikański senator, Charles Grassley z Iowa, który jest ważnym członkiem Senackiego Komitetu Finansów, wystosował list do Steve'a Ballmera, prezesa Microsoftu. Stwierdza w nim, że koncern, przeprowadzając planowane zwolnienia, powinien pozbywać się przede wszystkim cudzoziemców. Obawiam się, że Microsoft będzie pozostawiał cudzoziemskich pracowników zamiast Amerykanów o podobnych kwalifikacjach - czytamy w liście. Senator uważa, że Microsoft ma moralny obowiązek ochrony amerykańskich pracowników. W amerykańskim oddziale Microsoftu pracują tysiące obcokrajowców. Przebywają oni w USA na podstawie wiz H-1B, które mogą otrzymać osoby o określonych kwalifikacjach wymienionych w rządowym rozporządzeniu. Microsoft od lat naciska na rząd USA, by ten zwiększył pulę wiz H-1B i wpuścił do kraju więcej wykwalifikowanych obcokrajowców. W odpowiedzi na list Grassleya, rzecznik prasowy koncernu stwierdza: "Dbamy o wszystkich naszych pracowników, tak więc będziemy starali się pomóc każdemu dotkniętemu kryzysem, bez względu na to, czy jest on obywatelem USA czy obywatelem obcego kraju".
  19. C-3BO, a bardziej swojsko Sam, to pocący się robot, który pomaga naukowcom z Uniwersytetu w Zurychu opracować lepsze ubrania dla osób uprawiających zimą sport. Na głowie i korpusie maszyny znajduje się 125 dysz, naśladujących ludzkie gruczoły potowe. Jak tłumaczy profesor Rene Rossi, "skóra" Sama osiąga temperaturę 34 stopni Celsjusza. Robot uprawia jogging, a w tym czasie naukowcy dokonują odpowiednich pomiarów. Ponieważ ciało nie może się za bardzo wychładzać, do tej pory wykorzystywano syntetyczne tkaniny. Nie wchłaniały one wilgoci, ale utrzymywały ją między włóknami, co miało gwarantować szybkie parowanie. Szwajcarzy pracują jednak nad czymś zupełnie innym. Zamierzają stworzyć włókna, które będą w stanie zmieniać wskaźniki przenikalności wilgoci i ciepła, dostosowując się do wahań ciepłoty ciała.
  20. Dlaczego ktoś, kto nigdy nie kupiłby w sklepie przeterminowanego serka, smaruje sobie nim kanapkę, jeśli twarożek zdążył wcześniej trafić do jego lodówki? Sankar Sen i Lauren G. Block z College'u Barucha postanowili sprawdzić, co właściwie wpływa na zmianę jednostkowych standardów świeżości (Journal of Consumer Research). Wg psychologów, w grę wchodzi efekt posiadania (ang. endowment effect), który polega na tym, że bycie właścicielem czegoś podwyższa ocenę produktu czy obiektu. Zjawiska nigdy nie badano w odniesieniu do towarów łatwo psujących się. Autorzy badań zaznaczają, że widok klientów krążących po markecie w poszukiwaniu np. mleka z najdłuższym okresem przydatności do spożycia wcale nie należy do rzadkości. Można wymienić wiele przyczyn i motywów, dla których zjada się/wypija przeterminowane produkty, np. poszanowanie pieniądza, zwłaszcza własnego. Po uwzględnieniu ich wszystkich skłonność do postępowania w ten właśnie sposób będzie jednak nadal zauważalna. Wystarczy, że coś się stanie czyjąś własnością, a już jest cenione wyżej od identycznego (przeterminowanego) towaru z półki sklepowej. Co ważne, większej chęci skonsumowania przeterminowanego produktu towarzyszy zaniżanie postrzeganego ryzyka zatrucia. Dzieje się tak, ponieważ konsumenci z większym prawdopodobieństwem angażują się w działania mogące potwierdzić nieszkodliwość nie do końca świeżego soku niż w działania potwierdzające obiegowe opinie. Jeśli dostrzegłbyś, że na przyjęciu, w którym bierzesz udział, serwuje się spleśniały ser, nie zjadłbyś go, sądząc, że może ci zaszkodzić. Gdyby jednak identyczny ser leżał w twojej lodówce, zbagatelizowałbyś odkrycie, stwierdzając: i co z tego, że jest odrobinę zepsuty. Amerykanie przeprowadzili serię trzech eksperymentów z musami jogurtowymi, które straciły bądź jeszcze zachowały swoją ważność.
  21. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat geoglifom z peruwiańskich płaskowyżów przypisywano wiele funkcji. Miały być lądowiskami dla obcych, kalendarzem astronomicznym, systemem nawadniającym pustynię czy bieżnią do rozgrywania zawodów. Tomasz Gorka z Uniwersytetu w Monachium przychyla się jednak do koncepcji, zgodnie z którą wzory powstały na potrzeby wiernych – poruszali się oni wzdłuż ścieżek podczas odprawiania rytuałów. Wersję tę uprawomocniają pomiary geologiczne. Rysunki stworzyli Indianie Nazca. Kolejne pokolenia pracowały nad nimi od 400 r. p.n.e. do 650 r. n.e., usuwając zalegający na wierzchu czerwony żwir i odsłaniając ukryty pod nim jaśniejszy piasek. W 1994 roku linie i rysunki naziemne pustyni Nazca zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Z najsłynniejszych warto wymienić pająka, olbrzymiego kondora, kolibra, orki, małpy oraz psy i kaktusy. Zespół Gorki badał 5 kompleksów geoglifów z okolic Palpa. Szczególnie skoncentrował się na strukturach trapezoidalnych. Poszukiwano anomalii w polu magnetycznym Ziemi, spowodowanych zmianami w gęstości gleby na różnych głębokościach. Wymagało to obejścia pól o łącznej powierzchni 60 ha. Wewnątrz struktur trapezoidalnych znaleźliśmy inne linie, niewidoczne z powietrza. Dostrzegalne dzisiaj geoglify to ostatni etap wieloletniego procesu tworzenia, podczas którego cały kompleks rysunków był stale rozbudowywany i remodelowany wskutek zużycia. Ponieważ niektóre linie silniej wpływały na pole magnetyczne, Gorka i jego koleżanka z Uniwersytetu w Konstancji Karsten Lambers zaczęli przypuszczać, że zostały one ubite nogami tysięcy wiernych, podążających wyznaczoną trasą. Wzdłuż nich poukładano muszle, które mogłyby w takim wypadku być ofiarami.
  22. O dobroczynnym wpływie seksu na ludzkie zdrowie napisano już tysiące prac. Okazuje się jednak, że wyjątkowo bujne życie erotyczne zwiększa ryzyko raka prostaty. Odkrycie jest efektem studium przeprowadzonego na pacjentach, u których zdiagnozowano raka prostaty po 50. i przed 60. rokiem życia, oraz panach z grupy kontrolnej. Na podstawie analizy ankiet stwierdzono, że wysoka aktywność seksualna w trzeciej i czwartej dekadzie życia (pomiędzy 20. i 39. rokiem życia) sprzyja rozwojowi raka prostaty, szczególnie u panów praktykujących często masturbację. Pytania zawarte w kwestionariuszach dotyczyły m.in. wieku inicjacji seksualnej, częstotliwości kontaktów płciowych oraz masturbacji w poszczególnych dekadach życia, liczby partnerów oraz przebytych chorób przenoszonych drogą płciową. Jak tłumaczy główny autor studium, dr Polyxeni Dimitropoulou, chcieliśmy spojrzeć na związki pomiędzy aktywnością seksualną i młodymi mężczyznami, ponieważ większość badań nad rakiem prostaty skupia się na starszych mężczyznach, jako że choroba rozwija się częściej u mężczyzn po pięćdziesiątce. Wygląda na to, że hormony odgrywają kluczową rolę w raku prostaty i bardzo typowe jest leczenie meżczyzn terapiami redukującymi [poziom] hormonów podejrzewanych o stymulowanie komórek nowotworowych. Popęd płciowy mężczyzny także jest regulowany przez poziom hormonów, więc nasze studium sprawdzało prawdziwość teorii mówiącej, że posiadanie wysokiego popędu płciowego wpływa na ryzyko raka prostaty, tłumaczy dr Dimitropoulou. Z przeprowadzonego studium wynika, że mężczyźni, którzy przeszli w swoim życiu chorobę przenoszoną drogą płciową, częściej chorowali na raka prostaty. Stwierdzono także, że w grupie osób ze zdiagnozowaną chorobą stwierdzono aż o jedną czwartą więcej mężczyzn, którzy w trzeciej dekadzie życia co najmniej 20 razy w miesiącu odbywali kontakty seksualne i/lub masturbowali się, przy czym onanizm okazał się formą aktywności obarczoną wyższym ryzykiem. Intensywność życia erotycznego po czterdziestym roku życia przestawała odgrywać równie istotną rolę, zaś po pięćdziesiątym sytuacja odwracała się zupełnie - aktywność seksualna wykazywała działanie ochronne... ze szczególnie pozytywnym wpływem masturbacji. Badacze tłumaczą to faktem, iż wraz z wytryskiem organizm seniorów pozbywał się nagromadzonych toksyn. Dr Dimitropoulou podkreśla jednak, że potwierdzenie tej tezy będzie wymagało dalszych badań.
  23. W ostatnich latach wiele mówiło się o tym, że radykalne obniżenie wartości energetycznej posiłków, zwane restrykcją kaloryczną, pozwala na znaczne wydłużenie czasu życia. Wnikliwa analiza pokazuje jednak, że nie wszyscy (a przynajmniej nie wszystkie myszy) odczuwają jakiekolwiek skutki stosowania tej metody oprócz... nieustannego głodu. Jak dowodzą badania przeprowadzone przez prof. Raja Sohala z Uniwersytetu Południowej Kalifornii oraz dr. Michaela Forstera z Uniwersytetu Północnego Teksasu, ograniczanie podaży kalorii w diecie może mieć sens tylko dla osób uwarunkowanych genetycznie w kierunku wysokiej masy ciała. Naukowcy porównali dwa szczepy myszy: standardowe myszy laboratoryjne C57BL/6, podwajające swoją masę ciała w ciągu dorosłego życia, oraz "naturalnie chude" myszy ze szczepu DBA/2. Obie grupy były karmione z zachowaniem prawidłowej zawartości witamin i mikroelementów, lecz znacznie zmniejszono ilość spożywanego przez nie pokarmu. Jak donoszą badacze, na zmianie diety skorzystały wyłącznie myszy C57BL/6. U drugiego szczepu nie zaobserwowano wydłużenia czasu zycia. Zdaniem autorów może to oznaczać, że zmniejszanie ilości przyjmowanego pożywienia ma sens wyłącznie u zwierząt wykazujących naturalną skłonność do znacznego przybierania na wadze. Nasze studium stawia znak zapytania nad paradygmatem mówiącym o tym, że restrykcja kaloryczna jest powszechnie pożyteczna - tłumaczy prof. Sohal. W przeciwieństwie do tego, co się powszechnie myśli, restrykcja kaloryczna nie wydłuża życia u wszystkich szczepów myszy, dodaje. Niestety, radykalna dieta nie zawsze pomaga nawet organizmom otyłym. Wcześniejsze studium wykonane przez tych samych badaczy sugeruje, że nagłe ograniczanie wartości energetycznej posiłków u dorosłych myszy powoduje... skrócenie czasu życia. Z drugiej jednak strony, zwierzęta te żyły dłużej od tych odchudzanych poprzez zmuszanie do forsownych ćwiczeń. Wiele wskazuje więc na to, że otyłość przypomina nieco metaboliczną ślepą uliczkę, z której trudno wydostać się bez szwanku...
  24. Żyjąca w niewoli hatteria o imieniu Henry to jeden z najstarszych znanych nam ojców. Liczący sobie 111 lat gad został właśnie ojcem 11 młodych. Hatterie, inaczej tuatary, to jaszczurkopodobne gady, endemity żyjące na Nowej Zelandii. To żywe skamieniałości, jedyni żyjący do dzisiaj przedstawiciele gadów ryjogłowych, które wymarły przed dziesiątkami milionów lat. Henry miał wyjątkowo małe szanse, by zostać ojcem. Obecnie zamieszkuje on Southland Museum, a gdy tam trafił miał co najmniej 70 lat. Zawsze był agresywny i atakował innych przedstawicieli swojego gatunku, zarówno samce jak i samice. Jakby tego było mało, zachorował na nowotwór i w 2002 roku usunięto mu guza z genitaliów. Okazało się jednak, że zaakceptował samicę o imieniu Mildred i spłodził potomstwo. Narodziny 11 młodych to bardzo ważne wydarzenie. Na wolności żyje tylko około 50 000 hatterii. Gatunek jest zagrożony, więc geny Henry'ego bardzo się przydadzą. Naukowcy mają nadzieję, że będzie on regularnie płodził potomstwo. Lindsay Hazley, odpowiedzialna za hatterie w Southland Museum mówi, że tak naprawdę nie wiadomo, jak długo mogą żyć te gady. Są jednak bardzo długowieczne. Pani Hazley nie wyklucza, że niektóre osobniki mogą dożyć 150-200 lat.
  25. Craig Barrett, przewodniczący zarządu Intela, przejdzie na emeryturę. W maju jego miejsce zajmie Jane Shaw. Urodzony w 1939 roku Barret jest związany z Intelem od roku 1974. Początkowo pracował na stanowisku menedżera ds. rozwoju technologii. Wywarł wówczas duży wpływ na ulepszanie procesu produkcyjnego półprzewodnikowego giganta. W roku 1984 został wiceprezesem firmy, a sześć lat później był już wiceprezesem wykonawczym. Od 1992 jest członkiem rady nadzorczej, a w 1993 wybrano go na stanowisko dyrektora wykonawczego. W latach 1998-2005 był czwartym w historii prezesem półprzewodnikowego giganta, a następnie objął obecnie sprawowane stanowisko. Gdy na początku obecnego wieku pękła bańka dotkomowa i nastąpiło załamanie rynku komputerów, zarówno wewnątrz Intela, jak i poza firmą pojawiły się naciski, by firma zrezygnowała z wielomiliardowych inwestycji w nowe fabryki. To dzięki zdecydowanemu sprzeciwowi Barretta nie doszło do podjęcia takiej decyzji, dzięki czemu Intel miał mocną pozycję jak tylko kryzys się skończył. Niedługo potem, jak większość z nas pamięta, do ofensywy przystąpił konkurent Intela, firma AMD, i zaczął zagrażać pozycji giganta. Wykorzystała ona fakt, że Intel, błędnie jak się okazało, skupił się na zwiększaniu prędkości taktowania swoich procesorów, i zaprezentowała bardziej doskonałe produkty. Intel musiał przyznać się do błędu, a kolejna decyzja Barretta spowodowała, że zaczął odrabiać straty. Ówczesny prezes zdecydował o mocnym wejściu na rynek chipsetów, rdzeni graficznych i układów do sieci bezprzewodowych. To spowodowało, że firmy produkujące odpowiednie urządzenia mogły zaoszczędzić czas i pieniądze, które dotychczas marnowały na zakup i testowanie kompatybilności układów od różnych producentów. Teraz mogli wszystko kupić od Intela. Barrett nie jest jednak nieomylny. To pod jego rządami Intel zaangażował się mocno w prace badawczo-rozwojowe i promocję bezprzewodowej technologii WiMax, która nie zyskała większej popularności. Koncern zainwestował też olbrzymie sumy w akwizycje firm działających na rynku telekomunikacyjnym. Inwestycje te nie przyniosły spodziewanych zysków. Barrett jest doktorem nauk materiałowych. Przez 10 lat przed rozpoczęciem pracy w Intelu był pracownikiem naukowym Uniwersytetu Stanforda. Nie zerwał jednak całkowicie kontaktów ze środowiskiem akademickim. Był współprzewodniczącym Business Coalition for Excellence in Education, brał udział w pracach National Commission on Mathematics and Science Teaching for the 21st Century, jest też byłym przewodniczącym, a obecnie członkiem zarządu Stowarzyszenia Przemysłu Półprzewodnikowego. Jedno z jego najważniejszych, a może i najważniejsze, osiągnięcie ma niewiele wspólnego z rozwojem Intela. Przez lata pracy na najwyższym stanowisku w koncernie Barrett robił wszystko, co mógł, by na całym świecie, ale przede wszystkim w USA, poprawiać jakość edukacji. Martwi go fakt, iż młodzi ludzie nie interesują się nauką i technologią, przez co Stany Zjednoczone mogą stracić palmę pierwszeństwa w tych dziedzinach.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...