-
Liczba zawartości
37652 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
249
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Wieczorna gra w na PlayStation zakończyła się dla dwóch duńskich nastolatków wizytą... brygady antyterrorystycznej. Młodzi mężczyźni z miejscowości Valby w najlepsze grali w "strzelankę", gdy ich kamienica została otoczona przez uzbrojonych antyterrorystów, a przez megafon wydano im polecenie, by się poddali. To zaniepokojeni sąsiedzi, słysząc strzały, wezwali stróżów prawa. John Hansen z policji w Kopenhadze wyjaśnia, że poważnie traktują wszelkie sygnały od obywateli i dość często zdarza się, że rzekoma strzelanina to, na przykład, fajerwerki.
-
- antyterrorysta
- policja
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W graniczącej z rzeką Arpa armeńskiej jaskini Areni-1 znaleziono 3 czaszki sprzed ok. 6 tys. lat. W jednej z nich znajdował się dobrze zachowany mózg. Poza tym podczas prowadzonych w latach 2007-2008 wykopalisk natrafiono na szereg artefaktów z chalkolitu, w tym na gliniane naczynia oraz instalację do produkcji wina na dużą skalę. Gregory Areshian z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles opowiada, że odkryte przedmioty datowane są na 6200-5900 r. p.n.e. Chociaż za kolebkę cywilizacji uznaje się tradycyjnie Irak, wygląda na to, że kultura rozkwitła de facto na terenie dzisiejszej Armenii. Początków ludzkiej aktywności kulturalnej na Bliskim Wschodzie trzeba zatem szukać o jakieś 800 lat wcześniej niż do tej pory zakładano. W trzykomorowej jaskini znaleziono 2-metrowy basen, a także otaczające go dzbany oraz porozrzucane skórki i pestki winogron. Trzy czaszki, z których każdą zakopano w osobnej niszy, należały do 12-14-letnich dziewczynek. Niezależni eksperci potwierdzili, że dwie młode kobiety zginęły wskutek uderzenia w głowę, najprawdopodobniej podczas ceremonii rytualnych. W trzeciej czaszce ukrywał się zasuszony, ale ogólnie dobrze zachowany mózg. To najstarszy okaz ze Starego Świata. Na jego powierzchni przetrwały naczynia krwionośne, z których wyekstrahowano erytrocyty. Obecnie są one badane. Nie wiadomo, kim byli i gdzie mieszkali bywający w Areni-1 ludzie, ponieważ ani w jaskini, ani w jej bezpośrednim otoczeniu nie znaleziono śladów "domowego ogniska". Na pewno handlowali oni z innymi ludami, gdyż tylko część glinianych naczyń wyprodukowano na miejscu. Pozostałe sprowadzono z Iranu, południowo-wschodniej Europy i Rosji (wytworzyli je członkowie kultury majkopskiej i Kura Araks). W Areni-1 zebrano także metalowe noże, pestki z ponad 30 rodzajów owoców, trzcinę, linę, pozostałości po zbożach, ubranie oraz suszone winogrona oraz śliwki. Wszystko zachowało się doskonale dzięki niskiej wilgotności i stałej temperaturze.
-
- Gregory Areshian
- chalkolit
- (i 6 więcej)
-
Międzynarodowy zespół naukowców wykrył delecję fragmentu chromosomu 15., która najprawdopodobniej odpowiada za idiopatyczną padaczkę uogólnioną (ang. idiopathic generalised epilepsy, IGE). Neurolodzy od dawna podejrzewali, że przyczyną IGE są najprawdopodobniej czynniki genetyczne. W zeszłym roku opisywano np. mutację mitochondrialnego DNA (mtDNA), dotyczącą genu MT-TK. Badacze z ekipy doktora Thomasa Sandera z Uniwersytetu w Kolonii skupili się na chromosomie 15., który w przeszłości powiązano z upośledzeniem umysłowym, schizofrenią, autyzmem i epilepsją. W ramach badań genetycznych 647 pacjentów z idiopatyczną padaczką uogólnioną porównano z 1202 zdrowymi osobami. Okazało się, że u 1% członków pierwszej grupy brakuje fragmentu chromosomu 15. Ludzie ci nie byli upośledzeni ani nie cierpieli na żadną chorobę psychiczną. W brakującej części znajduje się co najmniej 7 genów, w tym CHRNA7, który odpowiada za regulację przewodzenia sygnałów przez synapsy. Skądinąd wiadomo, że mutacje innych genów należących do tej samej rodziny prowadzą do rzadkich postaci padaczki (Nature Genetics).
-
- gen
- chromosom 15.
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
We wszystkich popularnych przeglądarkach odkryto błąd, który znakomicie ułatwia przeprowadzenie ataków phishingowych. Nową technikę nazwano "in-session phishing". Tradycyjny phishing polega na wysyłaniu olbrzymiej liczby niechcianych wiadomości i oczekiwaniu, aż ich odbiorcy dadzą się oszukać i przekażą przestępcom interesujące dane, np. hasła i loginy. Większość spamu jest jednak wyłapywana przez filtry antyspamowe i nigdy nie dociera do odbiorców. "In-session phishing" polega na włamaniu się na stronę WWW i umieszczenie na niej kodu HTML, który wyświetli standardowe okienko pop-up np. z prośbą o podanie loginu i hasła. Największym problemem jest spowodowanie, by okienko takie wyglądało na prawdziwe, rzeczywiście pochodzące z serwisu, z którego korzystamy. Tutaj właśnie przyda się wspomniana luka w przeglądarkach. Jej odkrywca, Amit Klein z firmy Trusteer, mówi, że w silnikach JavaScript występuje błąd, dzięki któremu można sprawdzić, czy dana osoba jest zalogowana na witrynie, którą odwiedza. Dzięki temu wspomniany pop-up można przygotować tak, by nie wyświetlał się każdemu i w każdej sytuacji, bo to może wzbudzić podejrzenia, ale pokazywał się tylko tym użytkownikom, którzy już się zalogowali. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że osoba zalogowana np. do swojego banku, widząc kolejną prośbę o logowanie, uzna ją za dodatkowe zabezpieczenie i poda swoją nazwę użytkownika i hasło, przekazując je tym samym cyberprzestępcom. Klein nie zdradza, o jaką funkcję silnika JavaScript chodzi. Poinformował o problemie producentów wadliwych przeglądarek.
- 8 odpowiedzi
-
- in-session phishing
- logowanie
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Komputerowe modelowanie procesu podejmowania decyzji pokazało, że jeśli chcemy dojść do konsensusu, to najgorszą liczbą osób, jaka ma go wypracować jest 8. Uczeni nie potrafią wyjaśnić, dlaczego jest nią właśnie ósemka. Peter Klimek z wiedeńskiego Uniwersytetu Medycznego wykorzystał matematyczne teorie do sprawdzenia, jak szybko ciała składające się z różnej liczby osób, mogą podjąć decyzje. Komputerowa symulacja wykazała, że najmniej efektywne są 8-osobowe zespoły. Mimo, że nie jesteśmy w stanie tego wyjaśnić, to istnieje sporo przykładów na katastrofalne skutki decyzji podejmowanych przez tyle właśnie osób. Na przykład król Anglii Karol I, którego ścięto, był jedynym brytyjskim monarchą, który miał ośmioosobową radę królewską. W gabinecie wojennym Tony'ego Blaira, który podjął decyzję o przystąpieniu do wojny w Iraku, było osiem osób. Oprócz stwierdzenia, że ósemka nie jest zbyt szczęśliwą liczbą, zespół Klimka stwierdził, że organ decyzyjny powinien składać się z nie więcej niż 20 osób. Jeśli jest on liczniejszy, skutki jego prac są równie opłakane, co zespołu ośmioosobowego. Naukowiec porównał wyniki swoich badań z liczebnością gabinetów rządowych w różnych krajach i ich działaniami. Okazało się, że najlepiej sprawują się te rządy, w których liczba członków waha się od 10 do 15. Ponadto im więcej ministrów, tym bardziej niestabilny gabinet. W skład polskiej Rady Ministrów wchodzi obecnie 18 osób.
-
Jak dziennikarze "ubrali" Google'a w emisję CO<sub>2</sub>
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Technologia
Wczorajsza informacja na temat emisji dwutlenku węgla przez Google'a, wywołała burzę. Koncern zaczął składać oświadczenia, a autor przywołanych badań, profesor Alex Wissner-Gross spędził dzień na prostowaniu tego, co przekręcili dziennikarze. Okazuje się, że w swoich badaniach, w ogóle nie wymienił on Google'a. Nie było tam też przykładu z gotowaniem wody w czajniku. Te informacje znalazły się jednak w artykule londyńskiego Sunday Times. Tymczasem Wissner-Gross tłumaczy: nasza praca nie ma nic wspólnego z Google'em. Skupiliśmy się na Internecie jako takim i okazało się, że na każdą sekundę połączenia z witryną WWW wytwarzanych jest średnio około 20 miligramów CO2. Naukowiec dodał, że nie ma pojęcia, skąd brytyjscy dziennikarze wzięli swoje dane. Nieprawdziwe informacje powtórzyły serwisy na całym świecie, w tym i KopalniaWiedzy, za co przepraszamy.- 1 odpowiedź
-
- Alex Wissner-Gross
- COsub2/sub
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Internet miał być remedium na wiele bolączek, w tym na rasizm. Gdy dopiero raczkował, wielu naukowców prorokowało, że dzięki anonimowości i rasowo obojętnej naturze tego medium, napięcia na tle innego koloru skóry będą w nim znacznie mniejsze, niż w innych dziedzinach życia. Badania profesor Brendeshy Tynes z University of Illinois dowodzą jednak, że coraz więcej młodych ludzi skarży się na rasową dyskryminację w Sieci. W grudniowym numerze pisma Journal of Adolescent Health pani Tynes wraz z Michaelem Giangiem, Davidem Williamsem i Geneene Thompson opublikowała artykuł pod tytułem Dyskryminacja rasowa w Sieci i psychologiczne dopasowanie wśród młodzieży. Nie od dzisiaj słyszymy o prześladowaniach w Internecie, ale dotychczas nie badano, jaki skutek wywołują online'owe prześladowania na tle rasowym. Chciałam sprawdzić, czy istnieje związek pomiędzy rasowymi prześladowaniami a negatywnymi skutkami psychologicznymi - mówi autorka badań. Moim celem było oddzielenie dyskryminacji w świecie rzeczywistym, od tej w Internecie. Jako że osoby o innym kolorze skóry spotykają się z dyskryminacją w codziennym życiu, chciałam sprawdzić, czy mimo tych doświadczeń, dyskryminacja w świecie wirtualnym wywołuje negatywne skutki psychologiczne - mówi profesor Tynes. Pani profesor stworzyła narzędzie pomiarowe, które pozwoliło jej zbadać poziom online'owego rasizmu. Okazało się, że 71% czarnych i 71% białych nastolatków oraz 67% osób należących do ras mieszanych, co najmniej raz doświadczyło w Sieci zawoalowanej dyskryminacji rasowej. Z jawnych i bezpośrednich przypadków rasizmu w Internecie doświadczyło 29% czarnych, 20% białych i 42% ras mieszanych. Badania Tynes sugerują, że niezależnie od rasy ofiary, online'owa dyskryminacja ma znaczący negatywny wpływ na zdrowie psychiczne. Pojawia się depresja, która mocniej i częściej dotyka w tym przypadku kobiet niż mężczyzn. Rasowa dyskryminacja pojawia się zarówno w komunikatorach, na forach dyskusyjnych, społecznościowych czy grach online'owych. Uzyskane przez Tynes wyniki różnią się od dotychczasowych badań nad rasizmem, których autorzy twierdzą, że rasizm wywiera większy negatywny wpływ na zdrowie psychiczne i fizyczne kolorowych. Pani Tynes mówi, że różnice w wynikach mogą wypływać z dobranej przez nią grupy badawczej. Profesor zaszokowało również odkrycie istnienia witryn skierowanych rzekomo do dzieci, które w rzeczywistości były zakładane przez grupy rasistowskie, a treść ich podstron różniła się od treści strony głównej i miała za zadanie "wychowywać" młodych ludzi na rasistów.
-
W mózgach ludzi z cukrzycą, u których dochodzi do rozwoju demencji, widoczne są inne zmiany niż u pozostałych pacjentów. Podczas gdy u tych ostatnich dominują płytki beta-amyloidu, u diabetyków, zwłaszcza tych przyjmujących insulinę, przeważają uszkodzenia tętniczek (arterioli) oraz obrzęk tkanki nerwowej. Wg autorki badań, Suzanne Craft, świadczy to o istnieniu dwóch różnych mechanizmów otępiennych, wymagających zindywidualizowanego podejścia terapeutycznego (Archives of Neurology). U większości uwzględnionych w studium osób zdiagnozowano chorobę Alzheimera. Choć przed śmiercią stwierdzano u nich identyczne objawy, uszkodzenia ich mózgów były bardzo różne. Craft i doktor Joshua Sonnen z Uniwersytetu Waszyngtońskiego dokonali autopsji mózgu 196 osób. Każdy przypadek zaliczano do którejś z 4 wyróżnionych kategorii pacjentów: 1) z cukrzycą i demencją, 2) cukrzyków, 3) z demencją oraz 4) bez objawów tych dwóch chorób. W przypadku 125 niedemencyjnych osób (bez względu na bycie lub niebycie diabetykiem) stwierdzono niewielkie różnice w budowie mózgu. Sprawy miały się inaczej w 2 grupach z otępieniem. U badanych z demencją występowało dużo blaszek amyloidowych. U leczących się cukrzyków natrafiono zaś na ślady uszkodzeń tętniczek. Jeśli diabetycy nie przyjmowali leków, dochodziło u nich do rozwoju takich samych blaszek jak u przedstawicieli 3. grupy. Craft zaznacza, że naukowcy powinni się teraz skupić na znalezieniu odpowiedzi na kilka pytań, m.in. jaką rolę w rozwoju alzheimeryzmu spełnia insulina, zwłaszcza u diabetyków, którzy są szczególnie podatni na demencję.
-
Naukowcy z IBM-a i Center for Probing the Nanoscale na Uniwersytecie Stanforda wykorzystali zmodyfikowany rezonans magnetyczny (MRI) do wykonania zdjęcia o rozdzielczości 100 milionów razy większej, niż można uzyskać za pomocą standardowego MRI. Osiągnięcie uczonych umożliwi obserwacje trójwymiarowych struktur w nanoskali. Udoskonalenie opracowanej właśnie techniki pozwoli np. na obserwowanie, w jaki sposób poszczególne białka wchodzą ze sobą w interakcje. Ta technologia zrewolucjonizuje nasze spojrzenie na wirusy, bakterie, białka i inne elementy biologiczne - mówi Mark Dean z IBM-a. Uczeni wykorzystali technikę zwaną mikroskopią sił rezonansu magnetycznego (MRFM). Jej zalety to, przede wszystkim, możliwość zajrzenia pod powierzchnię badanych obiektów oraz całkowita nieszkodliwość dla badanego materiału biologicznego. Wykorzystanie MRFM pozwoliło na obserwację struktur wewnątrz wirusa mozaiki tytoniu. Sam wirus ma wielkość 18 nanometrów, a naukowcy mogli oglądać obiekty wielkości 4 nm. MRI to potężne narzędzie, ale jego przydatność w roli mikroskopu zawsze była ograniczona. Mamy nadzieję, że nano MRI umożliwi nam oglądanie wewnętrznych struktur molekuł białek, co jest kluczowe dla zrozumienia funkcji biologicznych - mówi Dan Rugar, szef zespołu badawczego. Naukowcy umieścili wirusa mozaiki tytoniu na miniaturowej krzemowej dźwigience, a w pobliżu umiejscowiono niewielką magnetyczną igłę. Po włączeniu pola magnetycznego, atomy wodoru w wirusie na przemian odpychały i przyciągały igłę, powodując drgania dźwigni, na której wirus został umieszczony. Drgania te odczytywano za pomocą lasera, jednocześnie skanując igłę. Dane z wibracji dźwigni i oddziaływania atomów wodoru na igłę zostały przeanalizowane i posłużyły do utworzenia trójwymiarowego obrazu o niespotykanej dotąd rozdzielczości. Oczywiście istnieją inne techniki tworzenia podobnych obrazów, jednak mają one poważne ograniczenia. Obrazowanie za pomocą promieni X wymaga wcześniejszego skrystalizowania próbki, co nie zawsze jest możliwe, a rezonans jądrowy nie nadaje się do obserwacji dużych molekuł. Z kolei technika krio-elektronowa prowadzi do zniszczenia materiału i dla osiągnięcia dobrej rozdzielczości wymaga wykonania wielu zdjęć.
- 3 odpowiedzi
-
- wirus
- rozdzielczość
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wzrok to nasz dominujący zmysł. Przyćmiewa to, o czym powiadamiają nos, uszy czy skóra. Stąd pomysł portugalskiego studia projektanckiego Cabracega na zorganizowanie wycieczek po najstarszej dzielnicy Lizbony Alfamie z zawiązanymi oczami. Turystów oprowadza wykwalifikowany przewodnik ze Stowarzyszenia na rzecz Osób Niewidomych. Zwiedzający uczą się poznawać otoczenie w inny niż dotąd sposób, a pomagają im w tym opisy doświadczeń ociemniałego. Mogą dotykać ścian budynków w wąskich uliczkach, ich nos przyjemnie drażni zapach grillowanych sardynek, a ucho wyłapuje dźwięki tradycyjnych pieśni fado. Grupom towarzyszy przewodnik miejski, który opowiada o historii odwiedzanych miejsc. Pomysłodawcom przedsięwzięcia bardzo zależało na tym, by ukazać świat osób niedowidzących i niewidomych w innej perspektywie – nie jako ograniczenie, lecz jako odmienne możliwości. Od 27 września ubiegłego roku wycieczki są organizowane w każdą ostatnią sobotę miesiąca. Miejsca w 10-osobowej grupie należy rezerwować z wyprzedzeniem. Bilet kosztuje 20 euro. Przechadzka trwa 1,5 godziny.
-
Jak pachnie świat? Japończycy postanowili to sprawdzić, a zdobytą wiedzę przekazać innym, stąd pomysł na witrynę internetową Nioi-bu (Klub Zapachu), która działa od grudnia zeszłego roku. Zgromadzono tam 160 woni z całego globu, a za pomocą Google Maps można sprawdzić, z jakiego regionu dochodzą. Zapachy są bardzo różne: od pary wydobywającej się z garnka do gotowania ryżu po smrodek używanych latem skarpetek. Niestety, dostęp do strony mają jedynie osoby mówiące po japońsku, ponieważ na razie nie przetłumaczono jej na inne języki. By dowiedzieć się czegoś o zapachu, wystarczy kliknąć na umieszczonym na mapie dymku lub (gdy woń nie została tam jeszcze uwzględniona) przeszukać listę. Poważnym minusem witryny jest brak prawdziwego zapachu, lecz rzecznik operatora, firmy KAYAC, zapewnia, że to kolejne wyzwanie, z którym muszą się zmierzyć programiści. Nioi-bu to nie tylko wonie odstręczające, np. kotów z halitozą z Kamakury w zachodniej Japonii. Można się tu także uraczyć zapachami przyjemnymi czy intrygującymi, w tym mydła z werbeną (Paryż) albo mieszaniny kadzidełek, trawy, kurzu i dzikich psów (Ajutthaja, Tajlandia).
-
Naukowcy z University of Cambridge dowodzą, że o sukcesie maklera giełdowego w większym stopniu decyduje biologia, niż nabyte umiejętności. Z badań opublikowanych w Proceeding of the National Academy of Sciences wynika, że maklerzy, którzy w okresie prenatalnym byli wystawieni na działanie większych ilości testosteronu, zwykle zawierają bardziej korzystne transakcje. Testosteron, który działał na nas w okresie płodowym, pozostawia ślady na całe życie. W naukach behawioralnych stosuje się bardzo prosty pomiar. Biorąc pod uwagę stosunek długości palca wskazującego prawej ręki do palca serdecznego, można się przekonać o ilości testosteronu. Im relatywnie dłuższy palec serdeczny, tym więcej testosteronu działało na człowieka. U kobiet palce te są niemal równe, u mężczyzn widać wyraźną różnicę. Już wcześniej udowodniono, że pomiar palców pozwala przewidzieć osiągnięcia w tenisie, piłce nożnej czy narciarstwie, a więc tam, gdzie mamy do czynienia z rywalizacją. Uczeni z Cambridge wysunęli więc hipotezę, że może on nam też wskazać na preferencje maklerów w zachowaniach na giełdzie, gdzie mamy przecież do czynienia z rywalizacją z innymi maklerami, konieczne jest szybkie podejmowanie decyzji, liczenie się z ryzykiem i trzymanie nerwów na wodzy. O udział w eksperymencie poproszono 49 maklerów z giełdy w Londynie. Najpierw upewniono się, że wszyscy oni stosują identyczne techniki pracy, a ich wynagrodzenie uzależnione jest tylko i wyłącznie od wyników. Ponadto maklerzy mieli identyczny dostęp do informacji i kapitału, a dochody uzyskiwali tylko z operacji giełdowych. Badania dały zaskakujące wyniki. Okazało się, że maklerzy, na których przed urodzeniem działał wyższy poziom testosteronu, osiągali wyniki aż sześciokrotnie lepsze od tych, na których działało najmniej testosteronu. To z kolei dowodzi, że maklerowi nie wystarcza sprawny umysł, który błyskawicznie potrafi ocenić ryzyko. Potrzebna jest też pewność siebie, chęć podejmowania ryzyka i zdolność do szybkiego przetwarzania informacji. John Coates, jeden z autorów badań, zastrzega jednak: Nie powinniśmy z nich wnioskować, że w każdym rodzaju pracy maklera do odniesienia sukcesu konieczny jest wysoki poziom prenatalnego testosteronu. Istnieją różne segmenty rynku, różne style pracy maklerskiej i mogą one zależeć od wielu innych rzeczy. Gwoli wyjaśnienia dodaje, że wyższy poziom testosteronu przydaje się tym maklerom, którzy dokonują wielu krótkoterminowych transakcji. Przy inwestycjach długoterminowych lepiej sprawdzają się maklerzy z bardziej "kobiecym" stosunkiem palców wskazującego i serdecznego. Coates nie obawia się, że badania jego zespołu doprowadzą w przyszłości do stosowania jakichś biomarkerów przez firmy zatrudniające maklerów. Zauważa, że, podobnie jak inne tego typu eksperymentu, pokazują pewną średnią dla całego społeczeństwa, ale mogą nie sprawdzić się w odniesieniu do konkretnej osoby.
- 3 odpowiedzi
-
- testosteron
- giełda
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wydawać by się mogło, że jako gatunek jesteśmy bardzo zróżnicowani: wysocy, niscy, krępi, wysmukli. Każda dowolnie wybrana para ludzi jest do siebie jednak genetycznie bardziej podobna niż para goryli czy szympansów. Paleoantropolodzy sądzą, że typowe dla poszczególnych grup przodków ubiory, zwyczaje czy metody ozdabiania ciała sprzyjały wybieraniu partnerów z tej samej kultury, ograniczając rozprzestrzenianie się mutacji. Ponieważ tylko niektóre populacje przeżyły, jesteśmy zróżnicowani genetycznie w mniejszym stopniu niż inne naczelne (The Proceedings of the National Academy of Sciences). Już w latach 70. naukowcy zauważyli, że zróżnicowanie genetyczne nie pokrywa się z oszacowaniami na podstawie globalnej liczebności Homo sapiens. Wtedy uważano jednak, że to niesprzyjające okoliczności – erupcje wulkanów, choroby czy zmiany klimatyczne – ograniczały w ciągu ostatnich 100 tys. lat liczbę dorosłych w wieku reprodukcyjnym do zaledwie 10 tys. Gdy jednak porównano DNA neandertalczyków i ostatniego wspólnego przodka człowieka współczesnego oraz Homo neanderthalensis sprzed ok. 600 tys. lat, okazało się, że zróżnicowanie genetyczne także nie było duże. Badacze zaznaczają, że uznając teorię wąskiego gardła, trzeba by przyjąć, że do tego typu katastrofalnych sytuacji doszło co najmniej 3-krotnie, a to mało możliwe. W ramach wcześniejszych badań wykazano natomiast, że różnice językowe ograniczają przepływ genów we współczesnej Europie. Oznacza to, iż czynniki kulturowe stanowią skuteczniejsze i trwalsze bariery niż oddziałujące od czasu do czasu lokalnie "plagi". Jean-Jacques Hublin i Luke Premo z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej Maxa Plancka w Lipsku udowodnili, że zmienność genetyczna drastycznie spada, kiedy jednostki wybierają partnerów o najwyższym stopniu zgodności kulturowej, a zaczyna rosnąć, gdy ludzie nie są tak wybredni. Tak właśnie postępują szympansy lub goryle, które krzyżują się z osobnikami ze wszystkich grup. Jeśli goście z drugiej strony rzeki mówią w innym języku i posługują się dziwną bronią, nie macie raczej wobec nich planów matrymonialnych, ponieważ ryzyko utraty życia jest zbyt duże. Z czasem większość starych populacji wyginęła, co doprowadziło do rozmnażania się genów tylko części z nich. Naukowcy zamierzają przetestować swoją hipotezę we współczesnych społecznościach myśliwsko-zbieraczych.
-
- kultura
- Luke Premo
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jeden z wielkich producentów płyt głównych zniknie z rynku w ciągu najbliższych trzech lat. Tak dramatyczne zmiany na rynku przewiduje wiceprezes MicroStar International. Obecnie największymi producentami płyt głównych są Asustek Computer, Gigabyte Technology, EliteGroup Computer Systems (ECS) i właśnie MicroStar International (MSI). Henry Liu, wiceprezes MSI uważa, że na rynku nie ma miejsca dla tylu gigantów i jedna z firm nie poradzi sobie konkurując z innymi. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest stagnacja na rynku komputerów stacjonarnych. Już się on nie powiększa, a więc jeśli któraś z firm dostarcza nań więcej płyt głównych, to zawsze odbywa się to kosztem innego przedsiębiorstwa. Ponadto utrzymanie się na rynku wymaga olbrzymich nakładów na prace badawczo-rozwojowe, ulepszanie linii produkcyjnych i prace projektowe. W takich warunkach jeden z gigantów nie dotrzyma kroku pozostałym. W ciągu ostatnich lat byliśmy świadkami licznych przejęć i fuzji na rynku płyt głównych. Nie doszło, co prawda, do najbardziej sensacyjnego z nich, czyli połączenia się Gigabyte'a i Asustega w firmę Gigabyte United, jednak rynkowy trend nie został zatrzymany. Pojawiły się nawet pogłoski o możliwym przejęciu MSI przez Asusteka. Aktualizacja: Powyższa informacja została zaktualizowana. Poprzednio błędnie poinformowaliśmy, że ze rynku zniknie MSI. Informacja ta okazała się nieprawdziwa. Za nieporozumienie przepraszamy firmę MSI oraz jej klientów.
-
Choć bakterie w ogóle nie kojarzą się z pogodą, mają z nią wiele wspólnego. To również od nich zależy, co ujrzymy za oknem po przebudzeniu: słońce, śnieg czy strugi deszczu. Wcześniej wykazano, że uniesione w górę atmosfery, stymulują tworzenie się chmur, teraz szwedzcy naukowcy udowodnili, że nie odrywając się nawet od ziemi, mogą prowokować opady za pomocą detergentów. Barbara Nozière i zespół z Uniwersytetu Sztokholmskiego przypuszczali, że wydzielane przez wiele gatunków bakterii surfaktanty (związki powierzchniowo czynne) wpływają na pogodę. Zazwyczaj są one wykorzystywane podczas transportu związków odżywczych przez błonę komórkową, ale Szwedzi zauważyli również, że przełamują napięcie powierzchniowe wody lepiej od jakiejkolwiek innej naturalnej substancji. W związku z tym zaczęli podejrzewać, że gdyby detergenty te znaleziono w chmurach, byłyby one w stanie oddziaływać na proces tworzenia się kropli. Badacze pobrali próbki powietrza znad regionów nadbrzeżnych, oceanu, lasów i dżungli 3 krajów: Brazylii, Szwecji oraz Finlandii. Okazało się, że we wszystkich występowały niewielkie ilości detergentów. Nozière utrzymuje, że bakterie sprawiają, że atmosfera naszej planety jest stale aktywna i zdrowa. Przypuszcza także, że mikroorganizmy wykształciły w toku ewolucji umiejętność wywoływania deszczu, by zwiększyć swoje szanse na przeżycie. W przyszłości trzeba się będzie dowiedzieć, w jaki sposób bakteryjne surfaktanty dostają się na takie wysokości. Jak zaznacza Andi Andreae z Instytutu Chemii Maxa Plancka w Moguncji, związki bakteryjne mogą się dołączać do cząsteczek unoszonych z powierzchni ziemi wraz z wiatrem. Trzeba jednak pamiętać, że tylko niewielka ich część dolatuje do chmur.
- 1 odpowiedź
-
- Barbara Nozière
- opady
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Swoją obecność na targach CES zaznaczył też szwajcarski Victorinox, znany z produkcji... noży. Firma pokazała jednak coś, co jak najbardziej mieści się w pojęciu elektroniki konsumenckiej. Presentation Pro to scyzoryk wyposażony, obok różnego rodzaju ostrzy, we wskaźnik laserowy i 32-gigabajtowy klips USB, do którego dostępu strzeże czytnik linii papilarnych. Znajdziemy w nim też narzędzie do bezpiecznego przechowywania haseł oraz łącze Bluetooth. Niezwykłe narzędzie trafi do sklepów dopiero w przyszłym roku i będzie kosztowało około 250 funtów. Przyda się każdemu, kto obawia się niebezpieczeństw współczesnej miejskiej dżungli.
- 2 odpowiedzi
-
W filmie pt. "Mulan 2" jest scena, gdzie główna bohaterka pyta swojego narzeczonego, dlaczego ten zakrywa usta ręką. W odpowiedzi słyszy: żeby mi nie kopało z paszczy! "Kopanie z paszczy" czyli inaczej nieświeży oddech. Przypadłość, której nikt z nas nie lubi (poza pewnymi, dziwnymi wyjątkami), a której niemal każdy z nas w życiu doświadczył. Dotyczy zarówno tych, którzy mają problemy zdrowotne z jamą ustną, jak i osób nie dotkniętych tym problemem. Obecnie prowadzone są szersze badania nad tą przypadłością. Zjawisko nieświeżego oddechu, znane jest od bardzo dawna i w przypadkach długotrwałych nazywane jest halitozą. Nazwa pochodzi od łacińskiego halitus oraz greckiego przyrostka -osis, oznaczającego nieprawidłowość, stan nieprawidłowy. Halitozologia (jeżeli można tak powiedzieć) dotyka różnych płaszczyzn i dziedzin nauki. Możemy do nich zaliczyć bakteriologię, chemię, fizjologię czy psychologię. Naukowcy oceniają, że około 90% przypadków nieświeżego oddechu ma swoją przyczynę, co oczywiste, w jamie ustnej. Odpowiedzialność spada w tym przypadku na utlenianie produktów metabolizmu bakterii. Jak wszyscy wiemy, w jamie ustnej żyją setki gatunków bakterii posiadających różne preferencje pokarmowe. Większość z nich, głównie beztlenowych, metabolizuje białka. Produkty ich rozkładu potrafią być nierzadko cuchnące. Należą do nich: siarkowodór, merkaptan metylu oraz skatol, siarczek dimetylu, kwas izowalerianowy, kwas masłowy, propionowy, a także kadaweryna i putrescyna. Warto zwrócić uwagę na charakterystykę niektórych z tych związków. Siarkowodór (H2S) ma charakterystyczny zapach zgniłych jaj. Merkaptan metylu, znany też jako metanotiol (CH3SH) ma odrażający zapach zgniłej kapusty. Skatol czyli 3-metyloindol, jest z reguły obecny w kale ssaków i ma silny zapach fekaliów. Kadaweryna (NH2-(CH2)5-NH2) to związek, który większość z nas zna pod nazwą: trupi jad. Z kolei putrescyna (C(CCN)CN) należy do substancji, które nadają charakterystyczny zapach gnijącego mięsa. Warto pamiętać, że oprócz zębów i dziąseł, źródłem niemiłego zapachu jest tylna część języka i krypty migdałów. Jest to część jamy ustnej słabiej oczyszczana przez ślinę. Zawiera liczne zagłębienia, w których mogą gromadzić się bakterie. Do ich pokarmów należą najczęściej: wydzielina z nosa, obfitujące w białka resztki pożywienia.
-
Już w najbliższą środę ukaże się kolejna wersja przeglądarki Chrome, w której zajdą kolejne duże zmiany. W nowej edycji znajdzie się możliwość dołączania rozszerzeń. To właśnie one w znacznej mierze przyczyniły się do olbrzymiego sukcesu Firefoksa, a użytkownicy google'owskiej przeglądarki wymieniają rozszerzenia jako najbardziej pożądaną funkcji. Ich brak jest uznawany za jedną z najpoważniejszych przeszkód na drodze ku upowszechnieniu się Chrome'a. Na tym jednak nie koniec nowości. Jak zapewnia Brian Rakowski, menedżer produktu odpowiedzialny za rozwój przeglądarki, jeszcze w pierwszej połowie bieżącego roku udostępnione zostaną wersje dla Mac OS X-a oraz Linuksa. Wyraźnie widać, że Google'owi zależy na szybkim rozwoju Chrome'a. To z kolei każe zastanowić się nad przyszłością Firefoksa, który w niemal 90% jest finansowany przez wyszukiwarkowego giganta. Umowa o finansowaniu kończy się w 2011 roku i nie wiadomo, czy zostanie przedłużona. Mozilla rozpoczęła już poszukiwanie nowych źródeł finansowania. Firma podpisała umowę z największą na rosyjskim rynku wyszukiwarką, Yandex.ru. Na jej podstawie od wersji Firefox 3.1 domyślnie ustawioną wyszukiwarką w rosyjskojęzycznej wersji browsera będzie właśnie Yandex.
-
Co by się stało, gdybyśmy mogli cofnąć czas i sprawdzić, czy ewolucja jest procesem niepowtarzalnym, czy też warunki środowiska pozwalają na istnienie kilku rozwiązań tego samego problemu? Okazuje się, że można to stwierdzić - materiału do eksperymentu dostarcza wieloletnia hodowla zwierząt w warunkach laboratoryjnych. Interesujące doświadczenie zostało przeprowadzone przez badaczy z portugalskiego Instituto Gulbenkian de Ciência (IGC) in Portugal oraz dwóch amerykańskich uniwersytetów: Nowojorskiego oraz Kalifornijskiego. Akademicy wykorzystali swoją kolekcję muszek owocowych (Drosophila melanogaster), które zostały schwytane na wolności w 1975 roku i od tamtego czasu były hodowane w laboratorium. Różnorodne warunki, do których musiały się dostosować owady, spowodowały liczne zmiany częstotliwości występowania określonych wariantów genów, czyli alleli. Kiedy jednak wypuszczono je z powrotem na wolność na okres pięćdziesięciu pokoleń, stwierdzono wyraźną tendencję do mutacji w "odwrotnym kierunku" do tych, które zaszły podczas pobytu w laboratorium. W 2001 roku pokazaliśmy, że ewolucja jest odwracalna, gdy patrzy się na fenotypy [czyli zestaw cech wynikających z czynników genetycznych, a nie samych genów - przyp. red.], ale nawet wtedy [proces ten zachodził] tylko do pewnego stopnia. Mówiąc dokładniej, nie wszystkie cechy wracały do stanu wyjściowego. Co więcej, niektóre cechy ewoluowały powrotnie w sposób bardzo nagły, zaś innym zajmowało to więcej czasu - tłumaczy główny autor badań, Henrique Teotónio. Na podstawie eksperymentu badacz podkreśla też, jak ważna dla ewolucji jest zmiana dystrybucji (częstotliwości występowania) poszczególnych alleli. Dotychczas uważano, że najważniejszym czynnikiem odpowiedzialnym za dostosowanie się do warunków otoczenia są pojedyncze mutacje w określonych allelach Najnowsze badania pokazują, że powrót do pierwotnych warunków bytowania spowodował przywrócenie częstotliwości występowania poszczególnych alleli dla około 50% spośród genów objętych analizą. Jak ocenia Teotónio, może to oznaczać, że adaptacja trwa tak długo, aż owady dostosują się do warunków panujących w naturalnym otoczeniu. Od tego momentu pula alleli stabilizuje się, gdyż pod względem genetycznym populacja muszek osiąga stan optymalny dla danych warunków środowiska. Przeprowadzone doświadczenie może mieć istotny wpływ na badania nad bioróżnorodnością. Jego wyniki są ważne także z punktu widzenia zabiegów mających na celu powtórne uwolnienie okazów zwierząt przechowywanych w niewoli z nadzieją na odtworzenie ich pierwotnych populacji. Jeżeli badanie na niepozornych muszkach wykazało, że "odwrócenie" biegu ewolucji jest możliwe, być może podobny efekt uda się osiągnąć w przypadku znacznie większych zwierząt.
-
- Drosophila melanogaster
- allele
- (i 4 więcej)
-
Jeśli bliżej przyjrzymy się działaniom Microsoftu związanym z Windows 7, odczujemy pewien zgrzyt informacyjny. Oficjalnie pełna edycja Windows 7 ma pojawić się pod koniec bieżącego lub na początku przyszłego roku, ale czy na pewno? Koncern z Redmond mówi, że Windows 7 Beta 1 nie będzie znacząco różnił się od ostatecznej wersji systemu. Ponadto, jak dotąd, Beta 1 jest chwalona i nikt nie poinformował o wykryciu jakichkolwiek poważnych niedociągnięć. Jeśli zatem nie wydarzy się nic niespodziewanego, możemy stwierdzić, że mamy do czynienia praktycznie z gotowym systemem. Jak pamiętamy, Windows 7 Beta 1 będzie działał do 1 lipca 2009 roku. Co później? Na stronie Microsoftu czytamy: Aby używać komputera, należy przygotować się na ponowne zainstalowanie poprzednio używanej wersji Windows lub kolejnej edycji Windows 7. Tyle witryna skierowana wszystkich. Jednak na microsoftowej witrynie TechNet, przeznaczonej dla płacących subskrybentów (ci mają dostęp do kolejnych wydań oprogramowania wcześniej, niż inni internauci), zdanie brzmi: Gdy ważność bety wygaśnie 1 sierpnia 2009 roku, należy ponownie zainstalować dostępną wersję Windows. Można więc wnioskować, że przed sierpniem pojawi się możliwość zainstalowania nowszej wersji Windows 7. Jeśli zaś Beta 1 jest tak dobra, jak się wydaje, to czy jest sens publikować kolejne bety, a później wersje RC (release candidate), a w końcu RTM (ready to manufacture)? Ponadto, jak można przeczytać na blogu pracownika Microsoftu, Jamesa O'Neilla, program aktualizacji komputerów z XP do Visty rozpoczęto na dwa tygodnie przed ukazaniem się edycji RTM systemu Windows Vista. Tymczasem Windows 7 Upgrade Program wystartuje prawdopodobnie 1 lipca. O'Neill uważa, że nowy OS trafi do użytkowników dopiero na początku przyszłego roku. To wystarczająco dużo czasu, by zaprezentować dwie wersje beta i 3 RC. Tym bardziej, że nie od dzisiaj Microsoft twierdzi, iż pomiędzy kolejnymi premierami powinno upłynąć co najmniej 3 lata. Jednak pracownik Microsoftu zapomina, że wersja RTM Visty była gotowa na początku listopada, a użytkownicy licencji zbiorowych mogli ją otrzymać już 30 listopada 2006 roku. Jeśli zatem 1 sierpnia rozpocznie się Windows 7 Upgrade Program i w tym samym czasie użytkownicy TechNetu (a być może wszyscy internauci), będą mogli pobrać kolejną edycję Windows 7, to gotowy system może ukazać się wkrótce po wakacjach.
- 19 odpowiedzi
-
- system operacyjny
- Microsoft
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Od tysięcy lat czosnek jest uznawany za jeden z najwspanialszych leków, jakie można znaleźć we własnej kuchni. Ma działanie przeciwbakteryjne, przeciwgrzybicze i przeciwzakrzepowe, obniża też poziom cholesterolu... niestety, jedna z jego właściwości okazała się, przynajmniej częściowo, mitem: nie zapobiega nowotworom tak dobrze, jak sądzono. Autorami odkrycia są badacze z Ewha Women's University w Seulu, którzy dokonali metaanalizy, czyli podsumowania wyników 19 badań nad leczniczymi właściwościami przyprawy. Jak się okazuje, przeciwnowotworowe działanie czosnku jest znacznie słabsze, niż zwykło się uważać. Badacze, kierowani przez dr Oran Kwon, ustalili, że popularny dodatek do wielu dań nie chroni przed nowotworami żołądka, płuc, piersi ani trzonu macicy. Na szczęście, nie jest aż tak źle. Stwierdzono bowiem pewien korzystny wpływ czosnku na ryzyko zachorowania na raka jelita grubego, prostaty, przełyku i jamy ustnej oraz jajników i nerek. Sami autorzy zastrzegają jednak, że jeżeli w ogóle można mówić o działaniu przeciwnowotworowym, jest ono bardzo niepewne i ledwie dostrzegalne. Dr Kwon zastrzega, że konieczne będzie przeprowadzenie dalszych badań, które mogłyby ostatecznie potwierdzić lub odrzucić tezę o ochronnym działaniu czosnku. Do tego czasu badaczka zaleca: jeśli lubisz czosnek, to świetnie. Piecz go, krój na kawałki, podsmażaj. Jeśli przy okazji pojawią się silniejsze dowody na jego wpływ na nowotwory, to też świetnie. Jeżeli go lubisz, jedz go. Nawet jeśli jest prawdą, że czosnek nie chroni przed rakiem, wciąż pozostaje on wartościową przyprawą - istnieje przecież wiele innych powodów, dla których jego spożywanie jest korzystne dla naszego zdrowia. Z pewnością jest on wartościowym dodatkiem do urozmaiconej, bogatej w inne warzywa i owoce diety.
-
Wiele średniowiecznych manuskryptów przetrwało do dziś, naukowcy mieli jednak problem z określeniem ich wieku i pochodzenia. Profesor Timothy Stinson z Uniwersytetu Stanowego Północnej Karoliny wykorzystał fakt, że przepisywano je na sprawionych zwierzęcych skórach. Uznał, że w takiej sytuacji można, a nawet należy posłużyć się technikami ekstrakcji oraz analizy DNA. Celem Amerykanina jest stworzenie genetycznej bazy danych dokumentów. Umiejscowienie manuskryptu w czasie i przestrzeni zawsze było bardzo trudne, ponieważ w dużej mierze opierano się na odręcznym piśmie i dialekcie skryby. Z różnych powodów techniki te wielokrotnie okazywały się niewiarygodne – dowodzi naukowiec. Wg Stinsona, bazę danych należy sporządzić na podstawie stosunkowo niewielkiej liczby manuskryptów o znanym wieku i pochodzeniu. Każdy z nich to prawdziwa kopalnia danych, ponieważ w przeciętnej średniowiecznej księdze wykorzystywano pergaminy produkowane ze skór ponad 100 zwierząt. Porównując nowe próbki z próbkami bazowymi, profesor będzie mógł wyznaczyć stopień pokrewieństwa między zwierzętami, z których skór garbarze przygotowali materiał piśmienniczy. Ewentualne podobieństwa genetyczne będą zaś stanowić wskazówkę co do ogólnego czasu i miejsca powstania dzieła. Stinson sądzi także, że tego typu analizy ujawnią średniowieczne trasy "wędrówek" pergaminów, a więc tajemnice ówczesnego przemysłu księgarskiego.
-
Mao Xinyu, 38-letni pułkownik Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, został wybrany przez czytelników People's Daily najpopularniejszym blogerem roku 2008. Do sukcesu Xinyu z pewnością przyczynił się fakt, że jest on wnukiem Mao Zedonga. Blog Xinyu poświęcony jest przede wszystkim wychwalaniu zasług jego dziadka. Twórca komunistycznych Chin zmarł, gdy obecny pułkownik był sześcioletnim dzieckiem. W blogu czytamy m.in.: Największym szczęściem mojego życia jest fakt, iż mogą dobrze rozumieć wielkiego człowieka. A człowiek ten był moim dziadkiem. W jednym z wywiadów Xinyu zdradza, że uważa swojego dziadka za boga. Opinia taka z pewnością nie jest spowodowana jedynie więzami krwi. Podobnie o Zedongu myślą olbrzymie rzesze Chińczyków, którym nie przeszkadza fakt, iż do dzisiaj w państwie stworzonym przez Mao zamordowano około 60 milionów osób.
- 1 odpowiedź
-
Z powodu globalnego ocieplenia do roku 2100 połowa ludności Ziemi może mieć problemy z zaopatrzeniem w żywność. Będzie to dotyczyło szczególnie ludności zamieszkującej obszary pomiędzy zwrotnikami. Rosamond Naylor, dyrektor Program of Food Security and the Environment z Uniwersytetu Stanforda mówi, że jeśli chcemy zapobiec klęsce głodu, to już w tej chwili musimy rozpocząć badania nad nowymi gatunkami roślin jadalnych. Minie bowiem kilkadziesiąt lat, zanim powstaną takie, które będą w stanie rozwijać się w podwyższonej temperaturze tropików. Współautor badań, profesor David Battisti z University of Washington mówi: Z samego tylko powodu wzrostu temperatury czekają nas olbrzymie problemy z globalną produkcją żywności, a trzeba przecież jeszcze pamiętać o problemach z niedoborem wody w warunkach podwyższonej temperatury. Naylor i Battisti posłużyli się danymi z 23 różnych modeli klimatycznych i na ich podstawie doszli do wniosku, że istnieje ponad 90-procentowe prawdopodobieństwo, że do roku 2100 w obszarach tropikalnych i subtropikalnych w okresach wegetacji roślin uprawnych temperatury wzrosną do tego stopnia, że najniższe z nich będą wyższe od najwyższych obecnie notowanych. Naukowcy zauważają, że w najnowszej historii zdarzały się fale upałów, które niszczyły zbiory. Na przykład w 2003 roku, kiedy to letnie upały zabiły w Europie Zachodniej około 52 000 osób, produkcja żywności we Francji i Włoszech spadła o 30%. Za 90 lat takie temperatury mogą być normą w Europie. W tropikach spowodują one spadek plonów od 20 do 40%, a biorąc pod uwagę związany z nim możliwe zmniejszenie liczby opadów, spadek plonów może być jeszcze większy. Oczywiście, jak już wcześniej informowaliśmy, średni wzrost temperatury na wyższych szerokościach geograficznych będzie większy, niż w tropikach. Jednak, jako że tropiki już teraz są cieplejsze, wzrost temperatury w nich będzie miał większy wpływ na rośliny uprawne. Musimy całościowo przemyśleć system światowego rolnictwa. Nie myśleć tylko o nowych gatunkach roślin, ale zbadać, jak zmniejszy się odsetek ludności pracującej w rolnictwie i jak będą kształtowały się migracje - mówi Naylor. Obecnie w strefach tropikalnej i subtropikalnej mieszka 3 miliardy ludzi. W przyszłości liczba ta ulegnie podwojeniu.
- 8 odpowiedzi
-
- rośliny uprawne
- głód
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ogromny homar George stał się maskotką nowojorskiej restauracji City Crab and Seafood. Klienci pozowali przy akwarium, by zrobić sobie z nim zdjęcie. Dziewięciokilogramowy skorupiak powrócił po 2 tygodniach do oceanu, z którego go wyłowiono. Po przeliczeniu jego wagi na wiek okazało się bowiem, że ma ok. 140 lat. Właściciele restauracji kupili homara za 100 dolarów. Pojmano go u wybrzeży Nowej Fundlandii. Broniąca praw zwierząt Peta domagała się uwolnienia niedoszłego przysmaku i tak się ostatecznie stało. George odzyskał wolność w wodach Kennebunkport, gdzie odławianie homarów jest zakazane. Keith Valenti, menedżer City Crab and Seafood, zapewnia, że nikt nie chciał nigdy wyrządzić skorupiakowi krzywdy. Trzymano go tylko po to, by zaskoczyć gości nową atrakcją. Jak wyliczono wiek George'a? Specjaliści wyjaśniają, że przedstawiciele tego rodzaju przybierają na wadze ok. 0,45 kg na każde 7-10 lat życia.
-
- City Crab and Seafood
- uwolnić
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami: