Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37648
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    248

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Z napływających z targów CES 2009 doniesień wynika, że będziemy musieli poczekać na wykorzystanie pełnych możliwości interfejsu USB 3.0. Gdy trafi on na rynek na przełomie 2009 i 2010 roku, zapewni transfer rzędu 1,25 Gb/s (150 MB/s). Tymczasem specyfikacja USB 3.0 przewiduje czterokrotnie szybszy transfer, dochodzący do 5 Gb/s (600 MB/s). Powtarza się zatem historia z USB 2.0, które przez kilka lat działało w praktyce z prędkością około 250 Mb/s, zanim pojawiły się urządzenia zapewniające przewidziany w specyfikacji transfer rzędu 480 Mb/s. Jednak, co warto podkreślić, nawet pierwsze urządzenia z USB 3.0 będą przesyłały dane trzykrotnie szybciej niż najbardziej wydajne gadżety z USB 2.0.
  2. Podczas targów CES 2009 Microsoft oficjalnie pokazał pierwszą wersję beta systemu operacyjnego Windows 7. Jej nielegalne kopie już od pewnego czasu krążą w Sieci, a jutro Windows 7 Beta 1 zostanie udostępniona na witrynie Microsoftu. Obraz ISO ma objętość 2,7 GB. Naprawdę uważam, że Windows 7 to najlepszy system operacyjny, jaki kiedykolwiek stworzyliśmy"- stwierdził Steve Ballmer. Zachęcam wszystkich do pobrania go - dodał. W obecnej edycji OS-u znajdziemy m.in. mechanizm HomeGroup, który umożliwia łatwe wyszukiwanie komputerów w sieci lokalnej i dzielenie się zasobami. Ponadto włączono do niego mechanizm Libraries, ułatwiający organizowanie plików, niezależnie od tego, na jakiej maszynie są przechowywane. Windows 7 Beta 1 zawiera też technologię Direct Access. Przydatna będzie ona przede wszystkim dla biznesu, gdyż pozwala pracownikom na bezpieczne podłączenie urządzenia przenośnego do firmowej sieci, bez konieczności ustanawiania połączenia VPN. Drugim z przydatnych mechanizmów jest BranchCache odpowiedzialny za tworzenie lokalnej pamięci cache do przechowywania plików ze zdalnych serwerów. Z obu mechanizmów skorzystają jednak tylko te przedsiębiorstwa, których infrastruktura oparta jest na platformie Windows Server 2008 R2. Z kolei wśród dodatków dla przeciętnego użytkownika warto wymienić nowy Windows Live, a w nim ulepszone wersje Messengera i Photo Gallery, ułatwiające integrację pomiędzy serwisami społecznościowymi, galeriami i komunikatorem. W Windows 7 znajdziemy też znaną z Visty funkcję BitLocker. Szyfruje ona wszystkie partycje dysku twardego, zabezpieczając nas przed utratą danych w przypadku kradzieży komputera. W nowym systemie nazwę funkcji zmieniono na BitLocker To Go, a jej możliwości rozszerzono o szyfrowanie napędów zewnętrznych. Znacznie uproszczono też obsługę i konfigurację tego narzędzia. Użytkownicy systemu Vista najczęściej chyba krytykowali mechanizm UAC (User Account Control), który zasypywał ich licznymi komunikatami dotyczącymi bezpieczeństwa wykonywanych czynności. Często z tego powodu UAC był przez użytkowników w ogóle wyłączany. Jak poinformował Microsoft, celem wprowadzenia UAC nie było zniechęcenie użytkownika, a wymuszenie na producentach oprogramowania takiego pisania software'u, by jego obsługa jak najrzadziej wymagała zwiększonych uprawnień. Microsoft osiągnął swój cel - liczba programów wywołujących UAC znacząco spadła. W Windows 7 znienawidzony przez wielu mechanizm został zastąpiony AppLockerem. To narzędzie, które przyda się przede wszystkim administratorom. Pozwala bowiem na wprowadzenie kontroli nad uruchamianymi programami poprzez stworzenie "białej listy" dozwolonych aplikacji. Najważniejszy jednak jest fakt, że Windows 7 Beta 1 pracuje bardziej wydajnie i zużywa mniej zasobów komputera niż Windows Vista. Instalacja systemu przebiega szybciej i wymaga mniej interakcji od użytkownika. Z systemu usunięto wiele aplikacji, które jednak można pobrać z Windows Live. Minimalne wymagania sprzętowe to procesor taktowany zegarem o częstotliwości 1 GHz, 1 gigabajt pamięci RAM, 16 gigabajtów miejsca na dysku twardym, układ graficzny obsługujący DX9 i mający do dyspozycji 128 megabajtów pamięci oraz napęd DVD. Są więc one bardzo podobne do wymagań Visty sprzed trzech lat. Microsoft twierdzi, że w Beta 1 znalazły się wszystkie narzędzia i mechanizmy, które trafią do gotowego Windows 7. Może to oznaczać, że nie zajdą już w nim większe zmiany, a więc system nie straci na chwalonej przez pierwszych użytkowników wydajności. Koncern zastrzegł jednak, że podane minimalne wymagania dotyczą tylko wersji Beta 1 i mogą jeszcze ulec zmianie. Wszystko zależy więc od kolejnych działań Redmond. Obecnie nie wiadomo czy, skoro w pełnym wydaniu Windows 7 nie mają zajść żadne większe zmiany, zostanie opublikowana jeszcze jakaś wersja beta. Instalując Windows 7 Beta 1 warto również pamiętać o zapisach licencyjnych, z których wynika, że oprogramowanie przestanie działać 1 sierpnia bieżącego roku oraz o ostrzeżeniu Microsoftu, by wersji beta nie instalować w środowiskach produkcyjnych oraz tam, gdzie wymagana jest stabilna, niezakłócona praca.
  3. Patrząc na odbicie swojej twarzy w domowym lustrze, mijanej wystawie czy lusterku samochodowym, nie mamy wątpliwości, że to my. Zespół psychologów udowodnił jednak, że obraz własnej fizjonomii wcale nie jest czymś tak stałym, jak mogłoby się wydawać. Dzieląc doświadczenia z innymi ludźmi, włączamy do reprezentacji także ich cechy charakterystyczne (PLoS ONE). Dr Manos Tsakiris z Uniwersytetu Londyńskiego przeprowadził bardzo ciekawy eksperyment. Ochotników sadzano naprzeciwko laptopa, na którego ekranie wyświetlano 120-sekundowy film. Przedstawiał on twarz będącą mieszaniną cech własnych i obcej osoby (w proporcjach 1:1). Jednocześnie pędzelkiem dotykano przeciwległych obszarów ich twarzy, sytuacja przypominała więc przeglądanie się w lustrze. Kiedy następnie poproszono badanych o rozpoznanie wizerunku swojej twarzy, wybierali wizerunki uwzględniające cechy drugiej połowy tandemu. Nie zdarzało się to, gdy dotykanie fizjonomii nie było synchroniczne. Zadanie polegające na samorozpoznaniu wykonywano też przed rozpoczęciem eksperymentu. Zastosowano techniki morphingu, tak więc podczas oglądania kolejnego filmu twarz stopniowo (co 1%) przekształcała się z jednej w drugą. Jedna wersja to zmiana od twarzy własnej do twarzy cudzej, w drugiej wykorzystano odwrotny scenariusz. Wolontariusze mieli zatrzymać film w momencie, gdy stwierdzą, że fizjonomia wygląda bardziej jak oni lub, w zależności od wybranego kierunku, jak inni. Uwspólnione doświadczenie zmienia zatem zarówno percepcję ja (self), jak i twarzy. Rezultatem dzielonych z innymi przeżyć jest tendencja do postrzegania ich jako bardziej podobnych do nas. Musi to więc mieć odniesienie do rozpoznawania twarzy. Niewykluczone, że proces ten stanowi podstawę konstruowania tożsamości w kontekście społecznym. Nietrudno się domyślić, że sposób postrzegania siebie wpływa na zachowanie wobec ludzi. Brytyjczycy sprawdzają właśnie, czy wspólne doświadczenia i wrażenie podobieństwa sprawiają, iż traktujemy innych mniej stereotypowo, czy zmieniamy swoje postawy wobec różnych grup społecznych, rasowych lub płci. Poza tym psycholodzy zamierzają zbadać, jak dzielenie z kimś przeżyć oddziałuje na osoby z zaburzonym obrazem własnego ciała: czy w ten sposób można im ulżyć w cierpieniu i jakie mechanizmy leżą u podłoża opisywanego zjawiska. Do tej pory sądzono, że twarz rozpoznajemy na podstawie porównania z przechowywanymi przez nasz mózg cechami wzrokowymi. Ciało miało zaś być identyfikowane jako własne w oparciu o integrację danych nadchodzących z wielu zmysłów. Zespół Tsakirisa wykazał, że do pewnego stopnia stymulacja wzrokowo-dotykowa może również oddziaływać na rozpoznanie twarzy.
  4. Większość placówek naukowych organizuje poranki czy dni specjalnie dla najmłodszych. Przedstawiciele londyńskiego Muzeum Nauki posunęli się o krok dalej i zorganizowali noce tylko dla dorosłych. Lates, bo tak nazwano serię spotkań, odbywać się będą od 28 stycznia. Odwiedzający mogą liczyć na pyszne drinki i klimatyczną muzykę, dostosowaną do tematyki pokazów czy ekspozycji. Zorganizowana we wrześniu pilotażowa noc przyciągnęła prawdziwe tłumy, bo ponad 2 tys. osób. Menedżer programowy Anthony Richards był zaskoczony ogromem zainteresowania. Pod koniec stycznia wszystko będzie się kręcić wokół Kraju Kwitnącej Wiśni. Wystawie japońskich samochodów mają towarzyszyć pokazy różnych sztuk walki oraz umiejętności tamtejszych DJ-ów. Do tego serwowana przy trzech barach sake i sushi. Interaktywna galeria do nauki podstaw fizyki, która kosztowała muzeum 4 mln funtów, naprawdę zaintrygowała dorosłych. Okupowali ją całą noc, tak więc na poczet przyszłych Lates zatrudniono już dodatkowy personel. Od 9 do 10 osób będzie czuwać nad bezpieczeństwem imprezowiczów i sprzętu. Richards nadmienia, że w samej galerii wprowadzono zakaz wnoszenia drinków, ale nikomu nie powinno to przeszkodzić w dobrej zabawie. Supermagnes i olbrzymia ściana bąbelkowa już czekają! Już wcześniej prawdziwym hitem okazały się lodowe ciała i zbiornik wypełniony zafarbowaną na niebiesko wodą, gdzie z taśmociągu spadają kawałki suchego lodu. Poza tym warto pobawić się kamerą termowizyjną czy sprzętem audio. W galerii dźwięków można komponować własne utwory, zwalniać i przyspieszać odgłosy codziennego życia, np. płacz dziecka, który na najwyższych obrotach przypomina kwilenie ptaka, a przy najniższych głęboki bas wielkiego dzwonu. Darmowe wieczory będą się odbywać w ostatni piątek każdego miesiąca w godzinach od 18.30 do 22. Menedżer ma nadzieję, że pojawią się na nich nawet bezdzietni dorośli, którzy do tej pory nie mieli powodu, by powracać do pomieszczeń znanych z własnego dzieciństwa.
  5. Wydawać by się mogło, że latanie to dla zdolnych do tego zwierząt sprawa oczywista: wystarczy odbić się od ziemi i machać skrzydłami. Okazuje się jednak, że słynne latające gady ery mezozoicznej, pterozaury, wzbijały się w przestworza w sposób zupełnie inny, niż żyjące obecnie ptaki. Typowy ptak musi pogodzić ze sobą dwa czynniki: siłę nóg, potrzebną do odbicia się w powietrze, oraz ich masę, która powoduje dodatkowe obciążenie podczas lotu i związane z tym marnowanie energii. Chociaż większość żyjących dziś ptaków ma dość silne nogi, do wzbicia się w powietrze potrzebuje "wspomagania", czyli np. rozbiegu, podmuchu wiatru albo skoku z wysoko położonego miejsca. Pterozaury, ciągle narażone na atak ze strony dinozaurów, nie mogły sobie pozwolić na ten luksus. Jak się jednak okazuje, ewolucja doprowadziła do powstania u nich innego, bardzo "sprytnego" rozwiązania. Jak donosi Michael B. Habib, badacz z Centrum Anatomii Funkcjonalnej i Ewolucji na Johns Hopkins University, kościec pterozaurów był zbudowany zupełnie inaczej, niż u dzisiejszych ptaków. O ile żyjący współcześnie upierzeni lotnicy startują w przestworza dzięki silnym nogom, o tyle u pterozaurów funkcję tę przejęły kończyny przednie, będące jednocześnie "rusztowaniem" dla skrzydeł. Tak wynika przynajmniej z danych uzyskanych za pomocą komputerowej analizy szkieletów obu grup zwierząt. Jeśli stworzenie ma startować jak ptak, powinno mieć rozmiar nie większy, niż największy ptak - tłumaczy krótko swoje wnioski, Habib. Jego zdaniem, pterozaury wzbijały się w powietrze głównie z wykorzystaniem przednich kończyn. Chwilę później te same mięśnie były wykorzystywane do machania skrzydłami, dzięki czemu zmniejszała się masa muskułów nieużywanych podczas lotu. Różnica pomiędzy pterozaurami i ptakami pod względem krytycznych właściwości mechanicznych jest bardzo, bardzo duża, szczególnie kiedy mówimy o dużych pterozaurach. Wraz z rosnącym rozmiarem, różnica także się zwiększa - tłumaczy naukowiec. Charakterystyczny sposób poruszania umożliwił latającym gadom osiągnięcie naprawdę imponujących rozmiarów. Rozpiętość skrzydeł wynosiła u nich nierzadko nawet 10 metrów. Pomimo masy sięgającej ćwierć tony, zwierzęta te mogły wzbić się w powietrze bez rozbiegu. Zdaniem badacza, odbicie się od ziemi w "ptasi" sposób byłoby dla pterozaurów niemożliwe. O swoim odkryciu Habib poinformował na łamach czasopisma Zitteliana.
  6. Międzynarodowa Organizacja Zdrowia (WHO) planowała nie tak dawno, że do roku 2010 uda się całkowicie wyeliminować zagrożenie związane z wirusem odry. Teraz wiemy, że ambitne zamiary niemal na pewno zakończą się niepowodzeniem, lecz przyczyny tej sytuacji są bardzo interesujące. Okazuje się bowiem, że wśród krajów o największym odsetku osób niezaszczepionych znajduje się... Wielka Brytania. Czym spowodowana jest ta nietypowa sytuacja? Na pewno nie chodzi o pieniądze - Brytyjczycy mają prawo do otrzymania szczepionki na odrę za darmo. Przyczyną zjawiska jest napisane w 1998 roku doniesienie o tym, jakoby lek miał powodować autyzm. I choć dalsze badania jednoznacznie obaliły opisywaną teorię, wielu brytyjskich rodziców wciąż boi się podania zastrzyku swoim dzieciom, a plotka wciąż żyje własnym życiem. Obawy o bezpieczeństwo dzieci doprowadziły do poważnych zaniedbań i omijania zaleceń wynikających z kalendarza szczepień. Efektem jest stosunkowo niski odsetek dzieci zabezpieczonych przed chorobą, wynoszący w latach 2002-2005 około 85%. Praktyka pokazuje tymczasem, że dla ochrony całej populacji przed daną chorobą konieczne jest zaszczepienie około 95 osób na 100. Wielka Brytania nie jest, niestety, jedynym krajem, w którym program profilaktyki odry nie funkcjonuje prawidłowo. Inne państwa, w których rejestruje się niebezpiecznie wiele przypadków choroby, to: Rumunia, Włochy, Szwajcaria oraz Niemcy. Ocenia się, że zdecydowana większość przypadków schorzenia spowodowana jest właśnie omijaniem szczepień. W odpowiedzi na zagrożenie rząd brytyjski uruchomił specjalny program "wyrównywania poziomu", którego zadaniem jest przekonanie rodziców, że szczepienie dzieci na tę chorobę nie jest, jak przez pewien czas uważano, związane z podwyższonym ryzykiem autyzmu. Jednocześnie planowane jest uświadomienie obywateli, jak groźną chorobą jest odra i jak bardzo istotna jest walka z powodującym ją wirusem. Na szczęście, wiele wskazuje na to, że inicjatywa rządu Zjednoczonego Królestwa przynosi rezultaty - w ostatnich miesiącach stwierdzono nagły wzrost liczby szczepionych dzieci. Czy eliminacja wirusa odry przed końcem roku 2010 jest możliwa? Przedstawiciele WHO mają "poważne wątpliwości". Istnieje jednak nadzieja, że połączenie wysiłków na rzecz szczepienia dzieci w krajach Trzeciego Świata ze staraniami rządów krajów rozwiniętych umożliwi ekspertom rozprawienie się z tym ciężkim schorzeniem raz na zawsze.
  7. Przed dwoma laty Steve Jobs zadziwił wszystkich, wzywając do rezygnacji z systemu DRM. Firma, która przez wielu uznawana jest za symbol przedsiębiorstwa stosującego zamknięte technologie i starającego się na wszelkie sposoby przywiązać użytkownika do swoich produktów, poszła obecnie o krok dalej. Podczas MacWorld poinformowano o zdjęciu zabezpieczeń z milionów plików dostępnych na iTunes. Teraz, aby z nich skorzystać, użytkownik nie musi być posiadaczem iPoda. Co więcej, Apple zapowiada, że już wkrótce zabezpieczenia zostaną zdjęte z całego katalogu iTunes. Będzie zatem można kupić pliki MP3 niechronione systemem DRM i odsłuchiwać je na dowolnym odtwarzaczu. Rezygnacja z ochrony to nie jedyna nowość. Po raz pierwszy w historii Apple zróżnicowało ceny w iTunes. Teraz za pliki zapłacimy 69, 99 lub 129 centów. To ustępstwo Apple'a na rzecz koncernów nagraniowych, które od dawna chciały zróżnicowania ceny, która wcześniej wynosiła 99 centów za każdy plik.
  8. Dotychczasowi zwolennicy prezydenta-elekta Baracka Obamy z pewnością nie będą zadowoleni z jego ostatnich decyzji. Obamę otwarcie popierał profesor Larry Lessig, gwiazda ruchu "wolnej kultury", czy też amerykańska Partia Piratów. Przyszły prezydent zawiódł ich oczekiwania. Thomas Perrelli, jeden z najważniejszych prawników RIAA, został właśnie powołany do Departamentu Sprawiedliwości, gdzie obejmie trzecie co do znaczenia stanowisko. Do obowiązków Perrellego będzie należał nadzór nad wydziałami zajmującymi się prawami obywatelskimi, antytrustowymi i prawem cywilnym. To jednak nie koniec. Wiceprokuratorem generalnym, czyli drugą najważniejszą osobą w Departamencie, będzie David Ogden, prawnik, który skutecznie bronił ustawy Copyright Term Extension Act, przed obaleniem jej przez Lessiga i jego zwolenników. Ogden bronił też przepisów kontrowersyjnej ustawy COPA (Child Online Protection Act), którą przez dziesięć lat bezskutecznie próbowała obalić organizacja American Civil Liberties Union. Specjaliści zwracają uwagę, że decyzje Obamy nie powinny dziwić. Czym innym jest bowiem wyborcza retoryka, a czym innym konkretne działania. Zwolennicy ograniczenia bądź zniesienia praw autorskich powinni przecież zwrócić uwagę na fakt, że Obama wybrał na wiceprezydenta Joe Bidena, zwolennika zdecydowanego zwalczania piractwa.
  9. Dzisiaj o godzinie 18.15 czasu polskiego (godz. 11.15 czasu lokalnego) z lotniska w Houston wystartuje pierwszy w USA dwusilnikowy samolot pasażerski zasilany biopaliwem z alg. Samoloty pasażerskie korzystają z biopaliw tylko podczas testów. Dotychczas używały paliwa produkowanego z kukurydzy czy oleju palmowego, które przyczyniają się do wzrostu cen żywności i wycinania lasów bądź też z mieszaniny biopaliwa z jatrofy z paliwem tradycyjnym. Z Houston wyruszy Boeing 737-800 firmy Continental napędzany silnikami CFM56-B spalającymi biopaliwo z alg i nasion jatrofy. Jatropha curcas pochodzi z Ameryki Południowej. Drzewo, zwane po polsku jatrofą przeczyszczającą lub obrzydlcem przeczyszczającym, należy do rodziny wilczomleczowatych. Jako gatunek mało wymagający stanowi ucieleśnienie marzeń producenta biodiesla: potrzebuje zaledwie 300 mm opadów rocznie (!) i rośnie na każdym rodzaju gleby, a więc masowa produkcja biopaliwa z jatrofy byłaby szansą dla krajów rozwijających się. Roślinę stosuje się przy rekultywacji gleby, ale przede wszystkim jako źródło oleju. W Europie powstała już rafineria jatrofy. Nasiona są przetwarzane w Londynie. Kolejne źródło biopaliwa - algi - rosną bardzo wydajnie nawet w słonej wodzie, więc nie zużywają cennej dla ludzi, zwierząt i innych roślin wody słodkiej. Biopaliwa mają też i tę zaletę, że są jedną z niewielu alternatyw, które można zastosować w lotnictwie. Przemysł lotniczy musi szukać sposobów na zmniejszenie emisji węgla, gdyż coraz częściej pojawiają się pomysły dodatkowego opodatkowania tego typu emisji. Wykorzystywanie w powietrzu wodoru czy napędów elektrycznych jest znacznie bardziej skomplikowane, tak więc najłatwiejszym rozwiązaniem są biopaliwa.
  10. Komputerowe gry wideo to nie tylko przyjemność, ale i w niektórych sytuacjach narzędzie zapobiegające wystąpieniu zespołu stresu pourazowego (ang. Posttraumatic Stress Disorder, PTSD). Psycholodzy z Uniwersytetu w Oksfordzie zauważyli, że gdy po traumatycznym przeżyciu ludzie zasiadali przy Tetrisie, pomagało to wyrugować złe wspomnienia i nawracające wizje katastrofy (PLoS ONE). Brytyjczycy mają nadzieję, że ich odkrycie wpłynie na postępowanie z ofiarami wypadków w szpitalach czy na terapię osób z obszarów objętych działaniami wojennymi. Dr Emily Holme, szefowa zespołu badawczego, studzi zapał entuzjastów takiego podejścia, tłumacząc, że to na razie czysta nauka, a akademicy dopiero rozpoczynają analizę surowych danych. Czeka nas dużo pracy, zanim przełożymy eksperyment na ewentualną metodę terapii. Czterdziestu zdrowym ochotnikom pokazano film, w tym np. reklamy społeczne przestrzegające przed prowadzeniem samochodu po pijanemu. Po odczekaniu 30 min połowa badanych grała przez 10 min w Tetrisa. W tygodniu osoby te rzadziej przypominały sobie traumatyczne wizje. Holmes uważa, że zastosowana tuż po szoku gra komputerowa powstrzymała mózg przed zapisem bolesnych wspomnień. Ograniczona pojemność sprawiła, że Tetris oddziaływał na przebieg procesów pamięciowych. Czemu właśnie Tetris? Ponieważ jest absorbujący i wymaga obracania oraz układania opadających figur. Naukowcy nie mają pewności, czy inne gry byłyby równie skuteczne. Brytyjczycy spekulują, że wspomnienia przykrego wydarzenia i bodźce dostarczane przez grę rywalizują o zasoby mózgowe przeznaczane na różnego rodzaju informacje sensoryczne. Wiemy, że przez okres 6 godzin można wpływać na sposób formowania się określonych wspomnień. To okno czasowe, poprzez które da się oddziaływać na proces konsolidacji śladów pamięciowych – dodaje dr Catherine Deeprose. Skoro pacjentów trapią nawracające obrazy mentalne o charakterze wzrokowo-przestrzennym, czemu nie dopuścić do ich powstania, angażując się w czynność wymagającą użycia tych samych zdolności? Psychiatrzy przyznają, że istnieją skuteczne metody terapii w pełni rozwiniętego PTSD, lecz brakuje technik wczesnej interwencji. Tetris to dla nich rodzaj "szczepionki poznawczej".
  11. Malezyjski serwis Techarp.com zdobył informacje na temat przygotowywanego przez Microsoft "Windows 7 Upgrade Program". Gigant z Redmond postanowił pomóc swoim partnerom, dzięki czemu będą oni mogli zaoferować klientom system Windows 7 za darmo lub ze znacznie obniżoną ceną. Wszystko po to, by konsumenci nie odkładali na później decyzji o zakupie nowego peceta, czekając na premierę Windows 7. W ramach "Windows 7 Upgrade Program" osoby, które po 1 lipca 2009 roku kupią komputer z preinstalowanym systemem Vista, otrzymają później Windows 7. Istnieją jednak pewne ograniczenia. Przywilej otrzymania bądź kupienia tańszego Windows 7 otrzymają nabywcy komputerów z systemami Vista Home Premium, Vista Business i Vista Ultimate. Zostaną one zastąpione, odpowiednio, Windows 7 Home Premium, Windows 7 Professional i Windows 7 Ultimate. Wystosowana do producentów sprzętu propozycja jest opcjonalna, co oznacza, że nie muszą oni przystępować do programu Microsoftu, a więc to, czy później zaoferują swoim klientom Windows 7 będzie zależało tylko od nich. Ponadto Microsoft pozostawił OEM-om wolną rękę co do określenia sposobu kwalifikowania klientów końcowych do otrzymania kolejnej wersji OS-u.
  12. Amerykańska Akademia Nauk przeprowadziła na zlecenie NASA badania, z których wynika, że poważne zagrożenie dla naszej cywilizacji może stanowić... Słońce. Nagły wzrost aktywności gwiazdy zniszczy satelity, systemy telekomunikacyjne i energetyczne. Wiadomo, że do dużych skoków aktywności słonecznej dochodziło w przeszłości, jednak ludzkość ich nie odczuła, gdyż rozwój technologiczny stał na dużo niższym poziomie. W dokumencie opracowanym przez zespół profesora Daniela Bakera z Colorado University, czytamy: pomimo tego, że nagły skok aktywności jest rzadkim wydarzeniem, niesie ono ze sobą niebezpieczeństwo długotrwałych katastrofalnych następstw dla sieci energetycznych i ich użytkowników. Skutki będą odczuwane w infrastrukturze zależnej od dostaw prądu, jak na przykład, w systemach dystrybucji wody, w których problemy pojawią się po kilkunastu godzinach czy systemach dystrybucji żywności i leków, gdzie pojawią się w ciągu 12-24 godzin. Odczujemy też je w systemach grzewczych, klimatyzacyjnych, gospodarki ściekami, transporcie, dostawach paliwa, systemach telekomunikacyjnych itp., itd. Podsumowując swoje wnioski, naukowcy stwierdzają: obecne procedury zarządzania siecią energetyczną USA... są niewystarczające w przypadku pojawienia się poważnych zaburzeń, do których dochodziło już w przeszłości. W poważnym niebezpieczeństwie znajdą się przede wszystkim satelity, a wraz z nimi, cały system GPS. Uczeni mówią, że musimy lepiej poznać fizykę Słońca, by móc ochronić się przed negatywnym wpływem naszej gwiazdy.
  13. Dlaczego niektórzy ludzie zapamiętują twarze napotkanych osób lepiej niż pozostali? Jedną z przyczyn może być wysoki poziom hormonu przywiązania – oksytocyny. Wygląda na to, że pomaga on w utrwaleniu znajomych fizjonomii i spotkań z innymi (Journal of Neuroscience). Dr Peter Klaver wyjaśnia, że zespół badał wpływ hormonu na pamięć społeczną. Pracami ekipy kierowała dr Ulrike Rimmele z New York University. U ochotników zastosowano donosowy sprej z oksytocyną lub placebo, a następnie pokazywano im serię zdjęć ludzkich twarzy oraz obiektów nieożywionych, np. domów, pejzaży lub rzeźb. Gdy badani wrócili następnego dnia do laboratorium, oglądali kolejny zestaw fotografii. Wśród nich znajdowały się znane z poprzedniego spotkania i całkiem nowe. Zadanie polegało na zaliczeniu ich do którejś z 3 kategorii: 1) nowych, 2) szczególnie zapamiętanych oraz 3) znanych, ale bez możliwości opisania kontekstu prezentacji. Wolontariusze wdychający przed pierwszą sesją oksytocynę rozpoznawali znajome fizjonomie z większą trafnością od członków grupy kontrolnej. Nie zaobserwowano zaś różnic dotyczących identyfikacji obiektów nieożywionych. Oznacza to, że istnieją oddzielne mechanizmy dla pamięci społecznej i niespołecznej. Dr Larry Young z Emory University uważa, że to bardzo ważne odkrycie, które można by wykorzystać w terapii rozmaitych zaburzeń społecznych, m.in. autyzmu. To pierwszy dokument, w ramach którego wykazano, iż pojedyncza dawka hormonu usprawnia wyłącznie pamięć bodźców społecznych [...]. Wyniki sugerują istnienie natychmiastowego, wybiórczego efektu oddziaływania oksytocyny, polegającego na wzmacnianiu sieci neuronalnych pamięci społecznej – podsumowuje Ernst Fehr, niezaangażowany w badania ekonomista z Uniwersytetu w Zurychu. Do tej pory wiadomo było, że oksytocyna odgrywa istotną rolę w zapamiętywaniu znanych osobników u myszy. Podczas rozpoznawania gryzonie polegają jednak na zapachu, a dla ludzi ważniejsze są wskazówki wzrokowe. U przedstawicieli naszego gatunku hormon nasilał zaś zachowania prospołeczne, np. zaufanie do innych.
  14. Naukowcy coraz bardziej obawiają się, że w Parku Narodowym Yellowstone, jednym z najbardziej aktywnych geologicznie obszarów w USA, może dojść do potężnej erupcji wulkanicznej. Wiadomo, że do takich wydarzeń dochodziło co najmniej trzykrotnie (2,1 miliona lat temu, przed 1,3 milionem lat oraz 640 000 lat temu). Podczas ostatniej z nich do atmosfery trafiło ponad 1000 kilometrów sześciennych pyłów. Ponowne takie wydarzenie może spowodować znaczny spadek temperatury na całym kontynencie i katastrofalnie wpłynęłoby na gospodarkę oraz środowisko naturalne. Od kilkudziesięciu lat naukowcy notują stopniowe powiększanie się kaldery Yellowstone. Co roku rośnie ona o 0,6 cala. To dowód na zwiększające się ciśnienie magmy. W ciągu ostatnich trzech lat tempo "puchnięcia" kaldery gwałtownie wzrosło i wynosi już 3 cale na rok. Ponadto ostatnio doszło w regionie do serii trzęsień ziemi. Naukowcy co prawda uspokajają, że nie są one zapowiedzią erupcji, gdyż magma nie wywołuje trzęsień. Jednak samo wystąpienie trzęsienia, niezależnie z jakich przyczyn, może przyczynić się do erupcji wulkanicznej. Już w latach 80. ubiegłego wieku zanotowano znaczący wzrost liczby trzęsień. Później ich liczba spadła, a obecnie znowu rośnie. W ciągu kilkunastu ostatnich dni 2008 roku zanotowano ponad 250 wstrząsów. Profesor Robert Smith, geofizyk z University of Utah, mówi, że co prawda wstrząsy są czymś normalnym w Yellowstone, ale ostatnie z pewnością nie są normalne. Od wielu lat nie obserwowaliśmy tak silnych i częstych wstrząsów. Niedawno na terenie parku doszło do trzęsienia o sile 3,8 stopnia. Jak podkreśla Smith, nie wiadomo, co się wydarzy. Jedyne co mogą robić specjaliści, to obserwować rozwój sytuacji i, w razie oznak poważnego niebezpieczeństwa, ostrzec okolicznych mieszkańców.
  15. Władze Rzymu poinformowały, że po długiej, bo trwającej prawie dwa milenia przerwie powracają walki gladiatorów. Będą się one, oczywiście, odbywać w Koloseum. Umberto Broccoli, szef komisji archeologicznej, uważa, że w br. przyciągną one ok. 5 mln turystów. Co innego bowiem wyobrażać sobie coś lub czytać opisy w podręcznikach, a co innego ujrzeć to na własne oczy. W wywiadzie udzielonym dziennikowi La Repubblica urzędnik ujawnił swoje oryginalne poglądy. Wg niego, zamiast inwestować w renowację czy ochronę zabytków, lepiej zwiększyć nakłady na ich dostrzegalność. Muzea i pomniki muszą przemówić do widowni w nowy sposób. Pojedynki będą pozorowane, co nie znaczy, że nieprzekonujące. Zwiedzający zobaczą stroje z epoki i cały arsenał broni: miecze, trójzęby, sieci i sztylety. Pojedynki zaplanowano na wieczory, a towarzyszyć im mają odczyty dzieł łacińskich, np. poezji Seneki. Na razie nie wiadomo, czy walki rozgrywać się będą na scenie nad podziemnymi komorami i tunelami, czy na podwyższeniu poza samym Koloseum. Broccoli odpiera zarzuty, że widowisko ma zbyt brutalny charakter. Skoro gladiatorzy byli wulgarni, spoceni i śmierdzący, czemu nie pokazać prawdy? Inni, np. Giulia Rodano z regionu Lacjum, uważają, że istnieją lepsze sposoby na upamiętnienie czasów gladiatorów. Władze Rzymu odnoszą się do pokazów przychylnie. Twierdzą, że są lepsze od koncertów, podczas których generowane są zagrażające bezpieczeństwu budowli drgania. Rok 2009 ma być rokiem Koloseum. Dwa tysiące lat temu urodził się cesarz Wespazjan, który rozpoczął budowę słynnego amfiteatru.
  16. Na zboczach wulkanu Wolf na Galápagos żyje nieznany, a właściwie mało znany dotąd gatunek różowego legwana. Nie zauważył go Darwin, przeoczyli go także późniejsi badacze. Chlubnym wyjątkiem jest Gabriele Gentile z Uniwersytetu Tor Vergata w Rzymie, który zbiera i bada krew tych zwierząt już od 2005 roku. W 1986 r. po raz pierwszy natknęli się na nie strażnicy z Parku Narodowego Galápagos, ale, o dziwo, do 2000 r. gadami nikt się nie interesował (Proceedings of the National Academy of Sciences). To, że Darwin nie zauważył jaszczurki, nie jest dużym zaskoczeniem, ponieważ przebywał na Galápagos zaledwie 5 tygodni i nie zapuszczał się w okolice wulkanu Wolf, a zgodnie z naszym stanem wiedzy, różowe legwany występują tylko tutaj [na wyspie Isabela – przyp. red.]. Zaskakuje zaś to, że nie napotkał ich żaden z kilku naukowców odwiedzających Wyspy Żółwie w ciągu ostatniego stulecia. Różowe jaszczurki mają ponad metr długości, prawdopodobnie jest ich mniej niż 100. Jako pierwsi udokumentowaliśmy istnienie tej formy i rozpoznaliśmy w niej nowy gatunek – chwali się Włoch. Galápagos to grupa wysp wulkanicznych na Oceanie Spokojnym, dlatego mieszkające tu zwierzęta mogły ewoluować niezależnie od swoich lądowych pobratymców. Tak powstały olbrzymie żółwie czy tropikalne pingwiny. Gentile i zespół analizowali DNA z krwi 36 różowych legwanów. Po ukończeniu sekwencjonowania okazało się, że różnią się one znacznie od ziemistożółtych gadów ze stałego lądu: Conolophus pallidus i legwana z Galápagos (Conolophus subcristatus). Gatunki musiały się rozdzielić jakieś 5,7 mln lat temu. Akademicy sądzą, że to przykład jednej z najstarszych dywergencji na Wyspach Żółwich. Zięby Darwina odseparowały się bowiem od innych zięb dużo później. Różowe i żółte legwany mogą się krzyżować i płodzić żywe potomstwo, ale dochodzi do tego naprawdę rzadko. Biolodzy natknęli się na jedną brunatną jaszczurkę, która miała różowego dziadka. Nowemu gatunkowi nie nadano jeszcze nazwy. Gentile wyjaśnia, że gdy doszło do podziału 5,7 mln lat temu, nie istniały jeszcze w ogóle zachodnie wyspy. Mamy też do czynienia z zagadką, ponieważ gady zamieszkują wulkan, który powstał mniej niż 500 tys. lat temu. Niewykluczone, że nawet najstarsze części archipelagu nie ukończyły jeszcze 5 mln lat. Naukowcy spekulują więc, że w czasach, kiedy pojawiły się tu pierwsze legwany, nad powierzchnię wody wystawały wulkany, które później uległy zalaniu. Włosi apelują o ochronę różowych jaszczurek, twierdząc, że i tak mała populacja stale się kurczy. Poszczególne gatunki różnią się nie tylko barwą. Nowo odkryte zwierzę ma na głowie płaskie łuski, a na karku gruby grzebień.
  17. Zakażenie wewnątrzmaciczne jest jedną z najczęstszych przyczyn samoistnych poronień. Co ciekawe jednak, w wielu przypadkach, pomimo oczywistych symptomów infekcji, niemożliwe jest wyhodowanie i zidentyfikowanie bakterii odpowiedzialnych za ten stan. Badacze z Uniwersytetu Yale opracowali jednak metodę, która pozwala na ustalenie przyczyny choroby, gdy tradycyjne techniki zawodzą. Stosowane obecnie sposoby identyfikacji bakterii opierają się na pobraniu płynu owodniowego, którym otoczony jest płód. Pobrany materiał jest przenoszony na płytki hodowlane, na których próbuje się wyhodować bakterie odpowiedzialne za stan zapalny. Niestety, aż w 60% przypadków testy takie kończą się niepowodzeniem. Nowym pomysłem na ustalenie gatunku odpowiedzialnego za infekcję i związany z nią stan zapalny są przesiewowe testy genetyczne. Po uzyskaniu wstępnego wyniku, jest on weryfikowany za pomocą analizy proteomicznej, czyli poszukiwania w płynie owodniowym białek charakterystycznych dla danej grupy bakterii, a także badań histologicznych, polegających na obserwacji mikroskopowej pobranego od kobiety materiału. Co ciekawe, w wielu przypadkach okazywało się, że zakażenie macicy nie ogranicza się do pojedynczego gatunku bakterii. Zamiast tego, autorzy metody stwierdzali obecność różnorodnych populacji mikroorganizmów, spośród których wielu nie udaje się wykryć za pomocą tradycyjnych metodami, ponieważ nie istnieją skuteczne metody ich hodowli in vitro. Niezwykle interesujący jest fakt, że jednym z gatunków powodujących zakażenia wyjątkowo często są mikroorganizmy zamieszkujące zwykle... jamę ustną. Najważniejszym gatunkiem z tej grupy jest Fusobacterium nucleatum, znany ze swoich zdolności do powodowania różnorodnych komplikacji zdrowotnych po przedostaniu się do krwiobiegu. Ponieważ hodowla nie zawsze umożliwia odnalezienie wszystkich bakterii obecnych w płynie owodniowym, oznacza to potrzebę opracowania nowych metod detekcji - tłumaczy istotę eksperymentu jego autor, dr Yiping Han z Case Western Reserve University. Badacz dodaje: jest także istotne, by zidentyfikować, który zarazek powoduje infekcję i zapalenie prowadzące do poronienia, tak, aby rozpocząć stosowanie antybiotyków na wczesnym etapie rozwoju tego patofizjologicznego ciągu zdarzeń.
  18. Aż 8% ludzkiego genomu to pozostałości retrowirusów - wyjątkowo przebiegłych pasożytów, zdolnych do trwałego wbudowania swojego materiału genetycznego do naszego DNA. Jak się jednak okazuje, organizmy żywe radzą sobie z tymi nieproszonymi gośćmi za pomocą specjalnego białka, niszczącego je i blokującego ich namnażanie. To troszkę tak, jakby znaleźć skamieniały szkielet z włócznią przechodzącą na wylot przez jego czaszkę. Możesz być całkiem pewny tego, w jaki sposób zmarł dany osobnik - tłumaczy funkcję "leczniczej" molekuły dr Paul Bieniasz, szef Laboratorium Retrowirusologii na Uniwersytecie Rockefellera. W tym przypadku możemy nawet wykonać testy, które pokazują, że włócznia nie została tam umieszczona po śmierci osobnika. Dowody w postaci DNA są pod tym względem jasne. Czym są owe tajemnicze ślady "zbrodni"? To sekwencje DNA retrowirusów, które były włączane do naszych genomów przez ostatnich kilka milionów lat i zwalczane przez nasze organizmy. Porównano je z "tropami" pozostawianymi przez specjalnie zaprojektowany mysi retrowirus wzbogacony o geny pochodzące od ich prastarych krewniaków. Autorzy eksperymentu zaobserwowali, że zdolność patogenu do atakowania komórek jest skutecznie powstrzymywana przez białko zwane APOBEC3. Udało się także ustalić sposób jego działania. Jak twierdzą autorzy z Uniwersytetu Rockefellera, badana proteina powoduje charakterystyczne mutacje w retrowirusowych genach, powodując ich inaktywację i blokując w ten sposób namnażanie się wirusa. Zmiany te były identyczne z tymi, które stwierdzono w obrębie genów "dawnych" retrowirusów, których pozostałości odkryto w genomie myszy. Dokładne zrozumienie opisywanych mechanizmów może okazać się niezwykle istotne dla rozwoju medycyny. Jednym z najważniejszych dla człowieka retrowirusów jest bowiem HIV, odpowiedzialny za "dżumę XX wieku" - AIDS. Być może pewnego dnia badaczom uda się nie tylko opanować to niezwykle ciężkie schorzenie, lecz także uniemożliwić powstawanie nowych retrowirusów zdolnych do ataku na ludzi.
  19. Spam jest uważany za jedną z największych plag Internetu i nic nie wskazuje na to, byśmy w najbliższym czasie mieli jakiekolwiek szanse, by się go pozbyć. O pomysłowości spamerów najlepiej świadczą błyskawiczne zmiany na przygotowywanej przez Spamhaus.org liście domen "najbardziej przyjaznych spamowi". Przed kilkoma tygodniami informowaliśmy, że na 5. miejscu listy znalazł się Microsoft. Obecnie koncernu nie ma wśród 10 ulubionych domen spamerów. Znalazł się za to na niej - po raz pierwszy w historii - Google. Firma Page'a i Brina zajmuje 3. pozycję na liście. Wygląda na to, że Microsoftowi udało się, przynajmniej na razie, skutecznie zniechęcić spamerów do korzystania z firmowych serwisów. Ci przenieśli się więc na Google'a. Spamhaus.org informuje o 31 problemach związanych z domenami firmy. Wiadomo, że na Gmailu działa 419 spamerów, Google Docs są wykorzystywane do przekierowywania spamu, a inne domeny, wśród nich np. blogspot.com również stały się narzędziem w rękach spamerów. Oprócz Google'a innymi znanymi domenami wśród 10 "najbardziej przyjaznych spamowi" są sprint.net (Sprint Nextel) oraz verizon.com (Verizon).
  20. W wywiadzie dla magazynu Wired autorytet w dziedzinie neuroendokrynologii, doktor Robert Lustig, stwierdził, że oświadczenie Steve'a Jobsa dotyczące jego stanu zdrowia było pozbawione sensu. Nie wyjaśniło bowiem niczego, a zdradzone przez Jobsa informacje mogą świadczyć o wszystkim - od nadczynności tarczycy po nowotwór. Jobs, jak informowaliśmy, mówił o "nierównowadze hormonalnej", która powoduje u niego spadek wagi. Zdaniem Lustiga, oświadczenie to "jest niejasne i sądzę, że takie miało być". Lustig zwraca uwagę, że Jobs mówi o "nierównowadze hormonalnej", co sugeruje problemy endokrynologiczne. Ponadto wspomniał o utracie białka, ale nie zdradził czy utrata odbywa się wraz z moczem (co sugerowałoby zapadnięcie przez Jobsa na szpiczaka mnogiego) czy też z kałem (co może mieć związek z nowotworem trzustki). Obie choroby mogą powodować utratę wagi, ale występują w nich też inne, poważne objawy, o których Jobs nie mówi. Trzecim elementem oświadczenia Jobsa jest wspomnienie o tym, że problemom można zaradzić za pomocą odpowiedniego odżywiania. Lustig mówi, że problemy endokrynologiczne nie mają podłoża w żywieniu i wice wersa. "Nadczynność tarczycy może powodować utratę wagi. Niedoczynność również. Ale oba te schorzenia nie pozbawiają chorego protein i nie leczy ich się dietą". Podobnie zresztą jak nowotworów nie leczymy dietą. Podsumowując swoją opinię, Lustig stwierdził, że podane przez Jobsa informacje się wykluczają i nie można na ich podstawie stwierdzić niczego pewnego. Wszelkie spekulacje nazwał "bardzo głupimi".
  21. Meg Whitman, była prezes serwisu eBay, zrezygnowała z pracy w zarządach firm eBay, Procter & Gamble oraz DreamWorks. Decyzja ta wywołała falę spekulacji, których autorzy twierdzą, iż Whitman chce startować w wyborach na gubernatora Kalifornii. Oficjalnym powodem rezygnacji pani Whitman są "powody osobiste". Jej rzecznik, Henry Gomez, odmówił ustosunkowania się do sugestii o politycznych ambicjach swojej pracodawczyni. Kalifornia to niezwykle ważny stan w USA. Gdyby była niepodległym państwem, znajdowałaby się na liście 10 największych potęg gospodarczych świata. Najbliższe wybory gubernatora odbędą się tam w 2010 roku. Nie wystartuje w nich Arnold Schwarzenegger, który skończy wówczas drugą i ostatnią kadencję. Pani Whitman, której majątek jest oceniany na 1,3 miliarda dolarów, zmierzyłaby się do wyścigu o fotel gubernatora z innym miliarderem, Stevem Poiznerem oraz z byłym republikańskim senatorem, a obecnie profesorem Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, Tomem Campbellem. Specjaliści uważają, że jeśli Whitman rzeczywiście chce zostać gubernatorem, to w ciągu najbliższych 4-6 tygodni złoży odpowiednie oświadczenie.
  22. Podczas spotkania Amerykańskiego Towarzystwa Astronomicznego uczeni z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics (CfA) zaprezentowali wyniki swoich najnowszych badań dotyczących wielkości Drogi Mlecznej. Okazało się, że nasza galaktyka nie jest mniejszą siostrą galaktyki Andromedy. Jej masa jest o około 50% większa, niż dotychczas sądziliśmy i obraca się o 161 000 kilometrów na godzinę szybciej. Nasz system słoneczny znajduje się w odległości około 28 000 lat świetlnych od centrum Drogi Mlecznej. Ze zwiększoną masą wiążą się jednak niekorzystne zjawiska. Cięższa galaktyka wywiera silniejsze oddziaływanie grawitacyjne na swoje sąsiedztwo, a to z kolei zwiększa prawdopodobieństwo kolizji z inną galaktyką. Badając Drogę Mleczną, naukowcy dowiedzieli się też więcej o formowaniu się gwiazd i planet. Thayne Currie z CfA poinformowała, że duże planety, takie jak Jowisz, musiały tworzyć się bardzo szybko. Prawdopodobnie proces ten trwał mniej niż 5 milionów lat. Badania grupy gwiazd NGC 2362 wykazały bowiem, że gwiazdy tej liczącej sobie właśnie 5 milionów lat grupy utraciły dyski protoplanetarne, a więc duże planety nie mogą się już formować. Proces tworzenia się wielkich planet jest więc bardzo szybki. Z kolei Elizabeth Humphreys z CfA przedstawiła dane świadczące o tym, że w pobliżu centrum Drogi Mlecznej mogą tworzyć się gwiazdy, pomimo istnienia tam czarnej dziury o masie 4 miliony razy większej, niż masa Słońca. Dotychczas sądzono, że w pobliżu tej dziury nie uformowały się żadne gwiazdy, jednak Humphreys we współpracy ze specjalistami z Instutut Maxa Plancka odkryła dwie protogwiazdy w odległości 7 i 10 lat świetlnych od centrum galaktyki. Podczas pomiarów wielkości galaktyki naukowcy skupili się na tzw. kosmicznych maserach, czyli obszarach, w których formują się gwiazdy, a molekuły gazu w naturalny sposób wzmacniają fale radiowe. Za pomocą radioteleskopu VLBA obserwowano te obszary gdy Ziemia była po przeciwnych stronach swojej orbity. Nowy sposób prowadzenia obserwacji Drogi Mlecznej przez VLBA pozwolił na dokładne zmierzenie odległości i ruchu. Metoda pomiarowa korzysta z tradycyjnej triangulacji i nie jest zależna od żadnych założeń, takich jak np. jasność gwiazd - mówi Karl Menten z Instututu Maxa Plancka. Nowe wyniki w znaczący sposób różniły się od wyników dotychczasowych, niebezpośrednich pomiarów. Okazało się, że odległości pomiędzy niektórymi obiektami są dwukrotnie większe, niż sądzono. Jako że regiony wykorzystane w roli maserów to po prostu ramiona galaktyki, można było dokładniej określić dzielące je odległości oraz prędkość obrotową. Menten podkreśla, że trudno jest badać kształt Drogi Mlecznej. Na inne galaktyki można po prostu spojrzeć i określić ich kształt. Jednak, jako że znajdujemy się wewnątrz Drogi Mlecznej, jej kształt możemy poznać tylko dzięki pomiarom i tworzeniu na ich podstawie map. Jako że VLBA może bardzo precyzyjnie "zakotwiczyć" swoje obserwacje w określonym punkcie nieboskłonu, możliwe jest wykrycie ruchu obiektów i zmierzenie ich prędkości dzięki badaniu różnicy w częstotliwości fal radiowych z maserów. Uczeni stworzyli na tej podstawie trójwymiarową mapę, z której dowiedzieli się, że większość obszarów, w których tworzą się gwiazdy, obraca się wolniej niż inne obszary, a ich orbita nie jest kołowa, a eliptyczna. Kolejna niespodzianka czekała naukowców, gdy mierzyli odległości do poszczególnych obszarów w ramionach galaktyki. Okazało się, że składa się ona nie z dwóch, a najprawdopodobniej czterech głównych ramion. Co zaskakujące, tylko w dwóch z nich zaobserwowano stare gwiazdy. Naukowcy nie potrafią na razie wyjaśnić, dlaczego nie ma ich w pozostałych ramionach.
  23. W Nature Geoscience ukazał się artykuł, którego autorzy dowodzą, że w ciągu ostatnich 450 lat duże erupcje wulkaniczne prowadziły do tymczasowego obniżenia temperatury planety. W XX wieku efekt ten został przed nami ukryty przez ogólny wzrost temperatur. Na przykład w roku 1815 doszło do wielkiego wybuchu indonezyjskiego wulkanu Tambora, a rok 1816 przeszedł do historii pod nazwą "Roku bez lata". Zanotowano wówczas obniżenie się temperatur i znaczny spadek plonów zbóż w Europie i Ameryce Północnej. Wnioski takie zostały potwierdzone przez badania pierścieni wzrostowych drzew. To bardzo ważne badania, gdyż pokazują, w jaki sposób klimat tropikalny reaguje na siły zmieniające poziom nasłonecznienia - mówi Rosanne D'Arriego, szefowa zespołu badawczego. Dowody na spadek temperatury znaleziono też w rafach koralowych i lodowcach na całym świecie. Okazuje się, że niższe temperatury mogą utrzymywać się całymi latami. Z badań zespołu D'Arriego wiadomo też, że w 1809 roku doszło do wielkiej erupcji w tropikach. Z kolei po eksplozji Tambory przez trzy lata średnie temperatury były aż o 0,85 stopnia Celsjusza niższe, niż przed tym wydarzeniem. Z kolei w roku 1731 temperatura spadła o 0,90 stopnia Celsjusza. Zdaniem uczonych miało to związek albo z erupcją wulkanu Lanzarote (Wyspy Kanaryjskie) albo Sangay (Ekwador). Co więcej, okazuje się, że obszary na wyższych szerokościach geograficznych mogą być bardziej wrażliwe na skutki wybuchów wulkanów, niż tropiki. Zaobserwowano na nich bowiem znacznie bardziej dramatyczne zmiany niż w obszarach znajdujących się bliżej równika. To z kolei możemy odnieść do obecnej sytuacji klimatycznej. Wielu specjalistów ostrzega bowiem, że ocieplanie klimatu będzie miało większy wpływ na obszary położone bliżej biegunów niż bliżej równika.
  24. Ogniwa paliwowe to najbardziej wydajne urządzenia zamieniające energię chemiczną w elektryczną. Mają jednak kilka wad, a należą do nich m.in. zbyt wysoka temperatura pracy lub niższa temepratura i konieczność zapewnienia ogniwu paliwa o wysokiej czystości. Kalifornijska firma Superprotonic rozwija ogniwa, które mają pracować w stosunkowo niskich temperaturach i mogą korzystać z nieoczyszczonego wodoru, a ten będzie można pozyskiwać prostymi metodami np. z naturalnego gazu czy etanolu. W ogniwach paliwowych elektrolit umieszczony jest pomiędzy anodą i katodą. Do anody dostarczany jest wodór, a do katody tlen z powietrza atmosferycznego. Atomy wodoru, przechodząc przez elektrolit ulegają rozbiciu na protony i elektrony. Protony przenikają przez elektrolit, a elektrony są pozyskiwane do obwodu elektrycznego zapewniając energię. W końcu w katodzie dochodzi do ponownego połączenia protonów i elektronów, a że dzieje się to w obecności tlenu, produktem ubocznym jest woda. Obecnie istnieje kilka typów ogniw paliwowych, które różnią się przede wszystkim rodzajem wykorzystywanego elektrolitu. Najczęściej wykorzystywanym rodzajem ogniwa jest ogniwo paliwowe z membraną do wymiany protonów (PEMFC - Polymer Electrolyte Membrane), używane przez przemysł samochodowy. Dostarcza ono sporo mocy na jednostkę powierzchni, jednak do pracy wymaga wody, która ułatwia przenikanie protonów. Skoro potrzebujemy wody w stanie ciekłym, to ogniwo nie może rozgrzewać się powyżej 100 stopni Celsjusza, a więc konieczne są wydajne systemy chłodzenia. Ponadto w niskich temperaturach łatwo może dojść do zanieczyszczenia katalizatora tlenkiem węgla i innymi związkami chemicznymi, tak więc konieczne jest użycie bardzo czystego paliwa. Z drugiej strony istnieją ogniwa paliwowe, które nie wymagają czystego paliwa, ale po pierwsze do wydajnej pracy potrzebują osiągnięcia odpowiedniej temperatury, a po drugiej - pracują w bardzo wysokich temperaturach (powyżej 500 stopni Celsjusza), co znacznie ogranicza zakres ich użycia. Przemysł samochodowy szuka więc alternatywy dla PEMFC, a tą może okazać się ogniwo ze stałym kwasem (SAFC - solid acid fuel cell). Stały kwas był po raz pierwszy testowany jako elektrolit w ogniwach w 2001 roku przez naukowców z Kalifornijskiego Instytutu Technologicznego (Caltech), którzy później założyli firmę Superprotonic. Początkowo wydawało się, że stałe kwasy nie nadają się do ogniw, gdyż są rozpuszczane w wodzie, a ta pojawia się w reakcji. Jednak badania firmy Superprotonic wykazały, że stałe kwasy nie są rozpuszczane przez parę wodną, a ogniwo SAFC pracuje w temperaturze 100-300 stopni Celsjusza. Przeprowadzone już testy udowodniły, że stały kwas sprawdza się podczas wielodniowego wykorzystywania i wielokrotnego schładzania i podgrzewania ogniwa. Ogniwa SAFC pracują też, co bardzo istotne, z zanieczyszczonym paliwem. Mają kilka zalet w porównaniu z PEMFC. Jedną z najważniejszych jest fakt, że przez membranę przechodzą tylko i wyłącznie protony, a nie, jak ma to miejsce w PEMFC, również molekuły wody. Ogniwa SAFC pracują przy ciśnieniu około 1 atmosfery (PEMFC wymagają 3 atmosfer), nie wymagają stosowania wymuszonego obiegu wody i wystarczy, by temperaturę ich pracy utrzymać w zakresie 100-300 stopni Celsjusza. Ponadto ich skonstruowanie wymaga zastosowania znacznie mniejszej ilości drogich metali (jak platyna), elektrolit ze stałego kwasu jest tańszy od membrany polimerowej, a drogie grafitowe podzespoły używane w PEMFC można zastąpić tańszymi aluminiowymi. Cała budowa ogniw SAFC jest mniej złożona niż ogniw PEMFC. Na razie, jako że technologia ogniw ze stałym kwasem jest bardzo młoda, trudno przewidywać jak potoczą się jej losy. Bardzo jednak możliwe, że z czasem ogniwa z polimerową membraną zostaną wyparte z rynku przez ogniwa SAFC. Jednak nawet twórcy nowego ogniwa są ostrożni. Zauważają, że prace nad ogniwami paliwowymi trwają od wielu lat i wciąż nie stworzono technologii, którą opłacałoby się zastosować na szeroką skalę.
  25. Monitorowanie nadciśnienia i skuteczności jego leczenia jest obecnie bardzo uciążliwe dla pacjenta. Wymaga noszenia przy sobie urządzenia utrwalającego zapis oraz naramiennego rękawa, który napompowuje się również w nocy. Metodę tę może zastąpić coś bardzo małego i wygodnego: implant umieszczany na stałe w tętnicy udowej. Poprzez pachwinę lekarze wprowadzają czujnik ciśnienia bezpośrednio do tętnicy udowej – wyjaśnia dr Hoc Khiem Trieu z Wydziału Mikroelektroniki i Systemów Instytutu Fraunhofera w Duisburgu. Sensor, którego średnica (wraz z obudową) nie przekracza 1 mm, mierzy ciśnienie chorego 30 razy na sekundę. Za pomocą giętkich kabli łączy się on z wszczepionym pod skórę pachwiny przekaźnikiem. Urządzenie odkodowuje nadchodzące dane i przesyła je do zewnętrznego wyświetlacza, noszonego np. jak telefon komórkowy przy pasku, a następnie do lekarskiej stacji monitorującej. Ponieważ wykorzystano technologię CMOS, cały system jest wyjątkowo energooszczędny, a mikroimplanty zasila się bezprzewodowo. Poza podopiecznymi dr. Trieu, w realizacji projektu uczestniczyli badacze z firmy Dr. Osypka GmbH. Aparaturę można wykorzystać również przy kontroli innych parametrów funkcjonowania organizmu, w tym u pacjentów z niewydolnością serca.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...